Go down
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Sob Paź 17, 2015 3:44 pm
Szła tutaj w obecności Puchonów, których nawet dobrze nie znała. Z Colette miała chociaż wcześniej styczność, więc nie czuła się tak bardzo skrępowana. Uspokoiła się też trochę, gdy ujrzała wchodzącego do sali, już nieźle spóźnionego Lupina. A więc nie musiała się martwić o swoje plany.
Było jak zawsze ciasno, spacerowali szybko by dojść do miejsca zbiórki. Całą grupą kierowała profesor McGonagall - jak zawsze z resztą. Miała nadzieję, że niedługo będą mogli się rozejść, w końcu umówiła się już w konkretnym miejscu i trzeba było tam jeszcze dojść. Mogłaby oczywiście zagadać do Lupina już teraz, ale co, jeżeli miał jakieś inne plany do załatwienia? Poza tym, ścisk i kolejka uniemożliwiały jej za bardzo kontakty z kimkolwiek z tyłu.
Spojrzała na towarzyszącego jej chłopaka i uśmiechnęła się poprawiając szalik, który od niego dostała.
- Chyba będziemy mogli się niedługo rozejść, prawda? - Szepnęła do niego i stanęła niespokojnie w miejscu.
Trzy Miotły na nią czekały!
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Sob Paź 17, 2015 3:58 pm
Sam nie wiedział, czemu w ogóle zechciał wybrać się do Hogsmeade. Ale skoro już był w tej sali, stał w kolejce i dał się przeszukać woźnemu uznał, że nie ma już ucieczki i powrotu do ciepłego, suchego dormitorium. Wsadził dłonie w kieszenie i co jakiś czas wymieniając krótkie spostrzeżenia z Birdie szedł przed siebie klnąc w myślach na tłok i ścisk, jaki panował w ich grupie.
Bardzo chciał mieć na oku Lily, która swoim wejściem na salę przyciągnęła jego spojrzenie, jednak ciężko było iść i spoglądać za siebie. Zastanawiał się, czy zamienią zdanie, czy nie. Czy spotkają się gdzieś i przede wszystkim - czy nadal będzie między nimi tak, jak zawsze. Miał wielką nadzieję, że tak.
Spojrzał na niebo zastanawiając się, czy czekał ich deszcz. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że nie wziął żadnej parasolki ani kurtki przeciwdeszczowej. No nic, zawsze zostawały zaklęcia, prawda?
Skupił swój wzrok na idącej obok niego Fleur i przez chwilę bardzo się nad czymś zastanawiał. Po chwili, całkiem niepewnie zwrócił się do dziewczyny.
- Wybaczysz mi na chwilę? - Zapytał, gdy wszyscy stanęli. Jak się domyślał, byli już na miejscu zbiórki, więc miał większą swobodę.
Od razu skierował się do tyłu, tam gdzie stała jego najlepsza i jedyna przyjaciółka. Chrząknął cicho chcąc ogarnąć swój głos i podszedł do Lily z typową dla siebie miną. Bez uśmiechu, bez grymasu. Całkowicie pustą, choć tak naprawdę wszystko się w nim trzęsło.
- Cześć. - Powiedział licząc na rozpoczęcie rozmowy. Jak miał się zapytać o jej plany? Z pewnością umówiła się z Potterem.
Chociaż... Nigdzie go nie widział. Może jednak się mylił?
David o'Connell
Oczekujący
David o'Connell

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Sob Paź 17, 2015 6:25 pm
Miał uwaloną błotem każdą część ubrania, jaką postanowił dzisiaj na siebie założyć - no, może oprócz majtek. Wszystko za sprawą odpiętego płaszcza. Miał wrażenie, że nawet do butów dostało się nieco brudu, mocząc mu skarpetki w okolicy kostek. Patrząc na niego z tyłu można było tego nie zauważyć, chociaż rękawy były upaprane praktycznie z każdej strony. Zachowywał się niepokojąco spokojnie. Powoli sięgnął po wyciągnięty w jego stronę kij, złapał go i ścisnął - do skutku - aż usłyszał głośne trzaśnięcie, kiedy drewno pękło mu pod palcami, lekko kalecząc mu przy tym rękę.
- Spokojnie, poradzę sobie. - Powiedział do Christiana, nie spuszczając wzroku ze stojącego obok Ślizgona. Opanowanie Davida w ruchach i słowie mocno kontrastowało z morderczym spojrzeniem, które jako jedyne zdradzało jego intencje. Wytarł rękawem ucho, rozmazując błoto na część włosów. Puścił połamany patyk, pozwalając mu upaść na miękką ziemię. - My sobie niedługo z kolegą poważnie porozmawiamy. - Po czym poluzował również uwalony krawat, zostawiając na nim przy okazji odrobinę krwi z rozciętej dłoni i ruszył do miejsca zbiórki, nieustannie obserwując kolesia, który spowodował jego upadek. Już zdążył zapomnieć, co chciał wcześniej robić w Hogsmeade.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Sob Paź 17, 2015 8:01 pm
Pojawienie się Jeffreya u jej boku było tak niespodziewane jak jego nagłe zniknięcie. Ale taki już był. Chłopak najwidoczniej chodził swoimi ścieżkami, zagubiony w swoich myślach. Po krótkim pożegnaniu młodzieniec szybko zniknął jej z oczu w tłumie innych uczniów. Jak kamień w wodę. Nastolatka jeszcze przez chwilę rozmyślała o ów Ślizgonie i jego dziwnym sposobie bycie... i dopiero po chwili rozszyfrowała jego dziwne zachowanie. Przynajmniej starała się rozszyfrować. Jeff przez cały czas kiedy z nią rozmawiał zachowywał się dziwnie. To znaczy kręcił się, oddalał i przybliżał, co nie było do końca zrozumiałe. Ale dziewczyna w końcu odgadła jego sekret... młodzieniec miał po prostu problemy z pęcherzem. Tłumaczyło to nawet jego szybkie pożegnanie i oddalenie. Najprawdopodobniej poleciał za potrzebą gdzieś w ustronne miejsce. A wszystko przez te pieprzone lochy. Dom Salazara Slytherina znajduje się w najmroczniejszym zakątku szkoły, gdzie wilgoć i zimno doskwiera wszystkim mieszkańcom. Stąd u chłopaka problemy z nietrzymaniem moczu. I wszystko stało się już dla Riley jasne. Uśmiechnęła się do siebie, dumna ze swojej siły dedukcji i sekretu, który dziś odkryła.
No ale już dość o jej udawanym przyjacielu. Przyszedł w końcu czas na gwóźdź programu, a mianowicie wraz z grupką innych nastolatków dotarła do wioski czarodziei. Do Hogsmeade! Oj dawno tu nie była. Jeszcze tylko wskazówki od nauczycieli i będzie mogła uwolnić się od szkolnego rygoru...
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Sob Paź 17, 2015 8:17 pm
Dostrzegł Kaylin, z którą był przecież umówiony w Trzech Miotłach, dlaczego mieliby nie pójść tam razem zamiast się tam spotkać? Nie zrobiliby nic złego, ot dwójka znajomych, doskonale się rozumiejących rozmawia i idzie razem do pubu. Normalne prawda? Dziwne było tylko uczucie, że ktoś już obok niej stał. Może to nowy chłopak albo adorator, o którym rozmawiali niedawno, że nie ma żadnego? Na dodatek coś do niego szeptała, podwójna niepewność. Zadał sobie milion pytań zanim zdecydował, że jednak do niej podejdzie. Po drodze uśmiechnął się do stojącej nieopodal Puchonki, po czym przywitał się krótkim ,,cześć, Kim'', a następnie stanął tuż obok piątorocznej Krukonki.
- Nie przeszkadzam Wam? - zapytał z szelmowskim, aczkolwiek nadal delikatnym uśmiechem.
avatar
Oczekujący
Colette Warp

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Sob Paź 17, 2015 11:39 pm
Wodził wzrokiem po niespokojnym tłumie, w połowie podróży wpadł na pewien pomysł i wprost nie mógł się doczekać aż wreszcie będzie mógł wprowadzić go w życie. Uśmiechał się jedynie do siebie ukradkowo i trzymał zarówno Ismael jak i Kaylin blisko siebie, pilnując, żeby ich nie zgubić – w końcu wziął odpowiedzialność za to, by zająć się nimi na tym wyjściu na tyle, żeby przynajmniej ostatecznie wylądowały w jakimś ciepłym i bezpiecznym miejscu. Choć w przypadku Krukonki chciał po prostu dopilnować, by trafiła w co najmniej równie odpowiedzialne ręce, co jego własne.
- Tak sądzę... a przynajmniej taką mam nadzieję, bo jak to potrwa za długo, to pobawię się w rebelianta i czmychnę sobie niczym ninja, wykorzystując ludzką zasłonę. - poruszył brewkami, wyszczerzając się w stronę Kay akurat w momencie, kiedy zagadał do nich ktoś spoza tej dotychczas hermetycznej grupki.
- Nie, nie przesz... Oh, hej Lup...in. - urwał i chciał się zreflektować, ale i tak wyszło kiepsko i głos na moment mu się załamał. Ale to nie z powodu strachu albo jakiejkolwiek negatywnej emocji - wręcz przeciwnie, było bardzo pozytywnie. Aż za bardzo, bo jego policzki pokrył ceglasty rumieniec, kiedy tylko Puchon cofnął się na moment w czasie i widział jak żywą scenkę kiedy zetknął się z Remusem po raz pierwszy. I 'zetknął' to o wiele za mało powiedziane. Władował temu nieszczęśnikowi wiadro na głowę, zrobił na nim łyżkami najgorszy koncert świata i na koniec zmusił go do ganiania siebie ze szczotą w rękach przez prawie dwa piętra. Nie można powiedzieć, że byli sobie obojętni. - A, ykhym, no hej, co tam u ciebie? To z tobą... Kay? - zerknął kontrolnie na dziewczynę, a ta kiwnęła głową znad bunkra z czarno-żółtego szalika. Wtedy Warp uśmiechnął się dobrotliwie, chwycił czarownicę za dłoń i wyciągnął ją w stronę Gryfona. - Oddaję Pannę w odpowiedzialne ręce, a przynajmniej myślę, że odpowiedzialne, bo jeśli dotrze do mnie chociażby jeden sygnał, że odpowiednio się nią nie zaopiekowałeś, a dopilnuję, żebyś miał wiadro na głowie 24/7. I tym razem już nie puste. - puścił do niego oko, tym samym zmuszając go do zapisanej między wierszami, bardzo poważnej męskiej przysięgi.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 12:36 am
Nie wiedziała gdzie ma się podziać. Ludzi było coraz więcej i na dodatek przez jej wzrost wręcz gubiła się w tym tłumie, który zmierzał w stronę woźnego zajmującego się sprawdzaniem zawartości toreb, plecaków i rozmaitych kieszeni. Cały sprzęt którym dysponował, sprawiał, że Lily nie mogła wyjść z chwilowego podziwu, który nagle ją opanował. W sumie przez te wszystkie lata nie zastanawiała się nad tym, ile dokładnie czasu Argus Filch poświęcał na te procedury, które wymagały od niego więcej pracy z powodu braku magicznych zdolności. Odkąd bowiem Huncwoci poznali kilka lat temu tajemnicę woźnego odnośnie tego, że jest charłakiem, wiedziała o tym cała szkoła. No a na pewno cały Gryffindor. Współczuła mu, choć rozumiała też dlaczego wszyscy uczniowie za nim nie przepadali - Evans jednak miała wobec tego mężczyzny mieszane uczucia. Z jednej strony brzydził ją a z drugiej rozumiała o co mu chodzi. Przynajmniej tak jej się wydawało. W tym całym tłumie mignęło jej kilka znajomych postaci i dzięki temu na przykład uśmiechnęła się do Riley, pozdrowiła Anabell i pomachała do Kim. Palcami przejechała po swoich włosach, chcąc poprawić wstążkę, która się poluzowała. Kiedy w końcu woźny ją sprawdził i okazało się, że nie ma przy sobie niczego podejrzanego, ruszyła spokojnie do przodu, co jakiś czas się rozglądając, by sprawdzić czy ktoś z bliższych jej osób się pojawił. Cieszyła się, że będzie mogła się odprężyć na tym wypadzie i że praktycznie wszystkim zajmą się nauczyciele, dzięki temu miała szansę odprężyć się po tych wszystkich dyżurach, zebraniach i ciągłym powtarzaniu do końcowych egzaminów. Co jakiś czas kątem oka zerkała też na Severusa, który szedł u boku Birdie. Zaintrygowało ją w sumie, że ostatnimi często przebywali w swoim towarzystwie. Nie chodziło tu jednak o zazdrość ani nic w tym rodzaju, rudowłosa była po prostu ciekawa. W końcu wszyscy znaleźli się na ścieżce prowadzącej do Hogsmeade a wtedy w zielone oczy rzucił się Remus, który nie wyglądał najlepiej. Zmartwiona Evans przygryzła wargę, poprawiła torbę na swoim ramieniu i już miała przyspieszyć kroku by go dogonić, gdy znaleźli się na miejscu zbiórki a Gryfon wmieszał się w tłum. Dziewczyna westchnęła i postanowiła go poszukać by zapytać się czy nie chciałby jej towarzyszyć podczas tego wypadu. Dawno w sumie nie rozmawiali a ona przy okazji mogłaby się dowiedzieć, czy nie wie on czegoś o Erin i Jamesie, których dawno już nie widziała. Brązowe trzewiki były już gotowe do drogi, kiedy nagle obok niej - i nawet nie zorientowała się kiedy - pojawił się Severus. Zaskoczona Lily odwróciła się gwałtownie w jego stronę omal się nie wywracając. Zamrugała szybko oczami a jej rzęsy musnęły delikatnie jej skórę podczas tej czynności. Na początku nie powiedziała nic, nie do końca wiedząc jak powinna się zachować, po czym bardzo powoli jej malinowe wargi rozciągnęły się w geście małego, ale przy tym ciepłego uśmiechu. Z ulgą też odnotowała, że jeszcze instrukcje nie zostały rozdane i niczego nie przegapiła. Na całe szczęście.
- Cześć, Severusie - przywitała się z nim uprzejmie jednak nie robiąc tego w wymuszony sposób. Jej dłonie uparcie wbiły się w pasek jej torebki. - Jakieś plany masz na dzisiaj?
Ona sama nie wiedziała, co powiedzieć, zwłaszcza, że jakby nie patrzeć została sama. Ani Erin ani James nie dali jej żadnego znaku odnośnie wspólnego wyjścia. To nie tak, że była zła... po prostu, nie wiedziała, co konkretnie ma ze sobą zrobić.
Zielone tęczówki uważnie wpatrywały się w te czarne.
Birdie Fleur
Martwy †
Birdie Fleur

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 1:25 pm
- Kiedyś trochę mi podpadła. - powiedziała spokojnie do Severusa, nie spoglądając nawet w jego stronę. Opatuliła się szaliczkiem, wyszła na zewnątrz za grupą i cała droga minęła jej w beznadziejnym milczeniu, skwitowanym odejściem kolegi w stronę swojej wymarzonej Lily Evans. Chociaż... to już po części była Lily Potter. Może więc tak powinna o tym myśleć? O pogoni Smarka za niedostępnym, nieosiągalnym.
Pomyślałaby, że to głupie i naiwne. Żałosne były te wszystkie uczucia, emocje, ale... Stała tam. Widziała w oddali tą charakterystyczną sylwetkę.
Tak bliską mi kiedyś byłaś.
Usta Ptaszyny wykrzywiły się w smutnym grymasie i stała tak, jakby reszta świata przestała istnieć i na ten krótki moment oczekiwania na decyzję nauczycieli - musiała skupić się na wspomnieniach, które na plecach wywoływały dreszcze.
Pokręciła głową. To nie był czas i miejsce.
Rozejrzała się za czymś godnym uwagi i dostrzegła kilka rzeczy, które faktycznie ją podbudowały. Chociażby gleba napakowanego kolegi. Wyglądał tak głupio, że weź tu się nie uśmiechnij.
Nie uśmiechnęła się.
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 2:09 pm
Trzymana blisko Colette czuła się bezpiecznie. Zwłaszcza, że w tłumie nadal czaiła się Fleur. Mimo to, że dziewczyna dała jej spokój już jakiś czas temu, Kaylin nie przestała się jej bać. Zwyczajna trauma, która miała szansę zniknąć dopiero wtedy, kiedy Birdie opuści mury Hogwartu na zawsze.
Stanęli i czekali na polecenia nauczycieli, którzy na razie milczeli, a Krukonka co jakiś czas zatrzymywała spojrzenie na Bułhakowie, który miał ważniejsze rzeczy do roboty niż niańczenie nieogarniętej uczennicy. Poprawiła więc sobie szaliczek i wsłuchała się w wywód Warpa, by roześmiać cicho i radośnie.
- Nie ładnie tak, panie Warp. - Zdążyła powiedzieć tylko tyle, gdy usłyszała głos Lupina. Na jego widok zareagowała uroczym uśmiechem, a wszystkie nerwy z niej po prostu spłynęły. Miała nadzieję, że do niej zagada, choć sama bała się zrobić pierwszy krok. Zwłaszcza po ich ostatnim spotkaniu podczas którego... Cóż, zrobiła się trochę zbyt emocjonalna.
- Cześć. - Powiedziała nieśmiało i przez chwilę wsłuchiwała się w rozmowę między chłopcami, by na pytanie Colette kiwnąć głową.
- Tak, Remus jest tymi planami, o których ci mówiłam. - Dodała rumieniąc się lekko i ciesząc, że twarz ma schowaną za szalikiem. Złapana przez Puchona za dłoń zawstydziła się bardzo, przez chwilę kontemplując fakturę jego skóry. Dopiero po jakimś czasie dotarło do niej, o czym mówił, co sprawiło, że zakręciło jej się w głowie dużo bardziej. Jednym ruchem drugiej ręki zsunęła sobie szalik z ust i odezwała się drżącym głosem.
- Bez przesady... - Mruknęła cicho rozglądając się po okolicy. Nie chciała, by ktoś to zauważył, a już na pewno nie osławiona Erin Potter. Choć z drugiej strony, Kaylin nawet nie wiedziała, jak to dziewczę wygląda. Wywnioskowała jednak, że nie ma jej z nimi na wycieczce. W innym wypadku Lupin spędzałby czas ze swoją dziewczyną a nie młodszą Krukonką. Prawda?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 2:32 pm
Nie śpieszył się, nie wdrażał między rozmawiających uczniów i nie odzywał ani słowem - słowa same krążyły w tej głośnej ciszy - niema na zewnątrz, krzykliwa wewnątrz - obijały się o bielmo czaszki i biegały nieswoimi torami, natarczywe, niepłochliwe - nie chciały się rozprysnąć nawet kiedy się na nie naciskało - nie było wyjścia innego niż poddanie się i udawanie, że tak naprawdę niczego się nie słyszy. Przynajmniej nie trzeba było udawać, że się nie mówi. Wystarczyło po prostu milczeć.
Spojrzałeś na Gospodę pod Świńskim Łbem - nieee, może dzisiaj tam nie... a może tak, bo w sumie - czemu niby nie? Wszystkie miejsca nagle wydawały się o wiele lepsze od tego - od natłoku pierdolenia kiedy głowa ciążyła i miało się ochotę odnaleźć miejsce poza czasem i przestrzenią, w którym postawienie stanowczej linii odcinającej od rzeczywistości będzie tylko kwestią formalną. I to zniknięcie wydawało się kuszące. Może to efekt owczego pędu sprawił, że tego nie zrobiłeś, może przyciąganie pewnej jednostki, która przylgnęła do ciebie jak nierozerwalny cień (raczej ty do niej, z waszej dwójki to on był tutaj odpowiedzialny i racjonalnie myślący), może - a może coś zupełnie innego nad czym nie warto się rozwlekać, co ciągnie się jak guma przylepiona do podeszwy buta i za każdym razem przylepia do chodnika - z jakiegoś powodu ta ociężałość ciała przerzucała się na ociężałość myśli - i wbrew temu, co możecie sobie pomyśleć wy małe gnojki, to wcale nie miało nic wspólnego z tym, że jako autor mam kaca i stukanie w klawiaturę wydaje mi się biegiem w maratonie. Nie, te dwie kwestie w ogóle nie miały ze sobą czegokolwiek wspólnego. Nailah sobie po prostu szedł - bo mógł, bo niby kto by mu zabronił? Nawet niechętne grono pedagogiczne nie krzyczało "veto" - może to i lepiej, nigdy nie wiadomo kiedy kostkowy system zaczyna jebać logikę, w której siedemnastolatek robi sobie z Voldemorta podnóżek do siedzenia. Tak po prostu sobie przeszedł obok Davida i Jeffa zajętych swoimi zabawami, Chrisa, który zwrócił na nich uwagę i wszystko wskazywało na to, że nagle chociaż raz w życiu oczy nauczycieli nie musiały być skierowane na ciebie - i to naprawdę wredne z twojej strony mój drogi protagonisto, bo tak po prostu to wykorzystałeś - tak po prostu wyciągnąłeś różdżkę z kieszeni, wsuwając na jej cienką rękojeść blade palce (a teraz zamieńcie sobie słowo "różdżka" na chuj i zobaczycie co z tego... wyjdzie), by przesunąć nimi po twardej, przerysowanej powierzchni, w której próby przeglądania się byłyby wielkim nieporozumieniem - i tak po prostu rzuciłeś Aresto Monumentum, ledwo muskając różdżką eter wokół siebie, wsunięty w tłum uczniów, by z godnością Draculi, donikąd się nie śpiesząc, powtarzam, nikogo nie dotykając, o nikogo się nie ocierając, przepłynąć pomiędzy nimi, obecnie-nieobecny i sobie po prostu zniknął w jednej z alejek, z pełnią majestatu powiewając swym czarnym płaszczem. Bo mógł. Powiewać płaszczem mógł, a nie znikać sprzed nosa grona pedagogicznego.
Ktoś ma ochotę na pościgi i wybuchy?
Zjadłbym naleśnika na tym kacu, serio.
[z/t]
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 2:38 pm
Przyglądał się wszystkim zniecierpliwionym czarodziejom, którzy czekali tylko na możliwość rozejścia się we wszystkie strony. On natomiast zajęty był swoimi własnymi myślami, a większość z nich dotyczyła właśnie rudowłosej Gryfonki, do której odważył się zagadać. Sam był dla siebie pełen podziwu, że nie podkulił ogona i nie uciekł gdzieś daleko, tam gdzie jej wzrok nie mógłby go dosięgnąć. Nadal pełen wstydu i zażenowania postanowił jednak coś z tym zrobić. Skoro już raz wykazał się odwagą, wtedy w labiryncie, mógł to zrobić i teraz.
Widząc jej zaskoczenie prawie roześmiał się na głos. Najwidoczniej nie tylko siebie zaskoczył tego dnia. Niemniej, nie było mu tak do śmiechu, gdy prawie wyrżnęła jak długa z tego faktu i automatycznie złapał ją za ramię, by w razie czego asekurować. Dopiero, gdy zauważył iż było to całkowicie bez sensu chrząknął po raz kolejny i puścił jej rękę.
- Przepraszam. - Wyszeptał tylko i ponownie schował dłonie do kieszeni, grzebiąc w nich tak, jakby miał tam wykopać jakiś skarb. Drobne monety brzęczały przy tej czynności, a on wsłuchiwał się w jej głos z pewnego rodzaju uwielbieniem. Choć na twarzy nadal malował się wyraz obojętności, tak dobrze znany wszystkim, którzy mieli z nim kiedykolwiek do czynienia.
- Prawdę mówiąc, żadnych. Sam nie wiem, po co tu przyszedłem. A ty? Pewnie umówiłaś się z Potterem? - Ostatnie pytanie wyszło z jego ust nie z typową dla niego pogardą, której mogła się spodziewać, a nutą żalu. Szybko jednak zasłonił ją kolejnym chrząknięciem.
Zielone oczy wpatrujące się w niego zahipnotyzowały Severusa na tyle, że sam nie potrafił oderwać swoich od jej. Milczenie zdawało się nie przeszkadzać, bo przecież zwykli rozumieć się bez słów.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 2:43 pm
Z każdym kolejnym dniem Bułhakow utwierdzał się w dość przykrym przekonaniu, że jego współpracownicy naprawdę byli nierozważną bandą nienadającą się do wykonywania obowiązków nauczycielskich. Rzecz jasna jak słońce - w swoich rozważaniach nie uwzględniał tego, że sam był niesamowicie chujowym pedagogiem, a w szkole znalazł się przez czysty przypadek. Przynajmniej mógł w ten sposób zorientować się, że faktycznie lubił lubił uczyć. Może niekoniecznie dzieciaki w przedziale wiekowym 11-17, ale przekazywanie wiedzy całkiem nieźle karmiło jego ego.
Kurwa, żeby tylko on nie dostał tego cudownego przywileju, jakim było pilnowanie któregoś ze szkolnych napinaczy. Gdyby tylko miał możliwość pozamykania tych gniotów w karcerach...
Tak, metody wychowawcze po części wyniósł z rodzinnego domu.
Kiedy wreszcie wszyscy się zatrzymali, a po ulicy poniósł się szum rozmów - Bułhakow przeczesał grzywkę palcami i rozejrzał się wokoło. Właściwie, to nie tak dużo ich było.
Jeden, dwa, trzy...
- Nailah. - szturchnął McGonagall i wskazał jej kiwnięciem głowy alejkę, w której znikał czarny, łopoczący w teatralny sposób płaszcz. Jezu, skoro już chciał się wmieszać w tłum i zniknąć to mógł zrobić to w mniej efekciarski sposób. - Iść za nim, czy pani się pofatyguje?
Instrukcje postępowania z grupą tak czy siak posiadał.
Minerwa McGonagall
Nauka
Minerwa McGonagall

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 2:57 pm
Minerwa spacerowała krokiem dosyć żwawym chcąc jak najszybciej dotrzeć na miejsce zbiórki, gdzie zacznie przekazywanie dalszych instrukcji. Gdy już wszyscy stanęli uśmiechnęła się do uczniów i chrząknęła chcąc przystosować swój głos do mówienia. Lubiła pracę w szkole, choć wycieczki zawsze bywały trudne. Osoby pokroju Nailaha zdarzały się zawsze i w wszędzie. W każdym roczniku był ktoś kłopotliwy.
Z zadowoleniem patrzyła na Bułhakowa liczącego uczniów. Na resztę nauczycieli, którzy pochłonięci byli swoimi sprawami spojrzała tylko spode łba i zajęła się swoją częścią roboty.
- No dobrze moi drodzy. Teraz kilka zasad i będziecie mogli się rozejść. Pamiętajcie tylko, ze to jest miejsce naszej zbi-... - Nie dokończyła zdania, gdyż szturchnięcie profesora Chlebka ją wyrwało z rytmu. Spojrzała najpierw na niego z zaciekawieniem, cóż było takie ważne, jednak dźwięk tego nazwiska od razu postawił ją na równe nogi (choć przecież na nich stała).
- Na Merlina! - Mruknęła pod nosem. Nie mogła się nadziwić, jak bardzo ten jeden uczeń chciał się naprzykrzyć właśnie jej, wicedyrektorce. Wiedziała, że będą z nim problemy, nie sądziła jednak, że tak szybko.
- Profesorze Bułhakow, proszę wytłumaczyć wszystkim, co mają robić. Panie Burke, proszę za mną! - Rozporządziła i zabierając ze sobą Aarona popędziła za Sahirem. Pewien Krukon był w czarnej dupie, niezależnie od tego, czy go dogonią czy nie.


z/t McGonagall&Burke
Gabriel Foks
Martwy †
Gabriel Foks

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 3:23 pm
Lis spojrzał swoimi złotymi ślepiami, w górę, na nieprzyjemne niebo, z dużym grymasem po raz kolejny stwierdzając, że nie ubrał się na ten wypad wystarczająco dobrze. Skrzywił się i chwycił swój szalik, by opatulić się nim o wiele szczelniej. Dłońmi też jakoś potarł ramiona, by się rozgrzać, och na drugi raz weźmie nawet i więcej niż potrzeba, by znowu nie stać jak sopel lodu. Całe szczęście, że będzie mógł wejść do jakiegoś sklepu i tam zostać, przynajmniej tyle by było z tego dobrego. Nie lubił zimna, jednak tak wiele razy go doświadczał, cóż za ironia losu.
Skrzywił się trochę i przyłożył lodowate łapska do lewego policzka, który był okryty soczystym i wielkim fioletowym siniakiem, jakiego zdążył złapać jakiś czas temu. Na samą myśl o tym, aż mu się ślina w buzi zbierała, aaaa o wilku mowa, bo kątem oka zauważył jak owy brunet się gdzieś między uczniami ślicznie ulatniał.
- Pf.
Parsknął i krótko odkaszlnął, od razu odwracając wzrok od Krukona, by przenieść złote tęczówki na ubłoconego kolegę, którego widok sprawiał wszystkim najwyraźniej wielką radość. Nie miał jednak zamiaru rozczulać się nad jego uświnionym ubraniem, czy nawet cieszyć się tym, że przynajmniej ten jeden Krukon zniknął mu szczęśliwie z pola widzenia. Jego usta wykrzywiały się w nieprzyjemnym grymasie, gdy tylko o nim pomyślał, zaś zęby również budziły się do życia i krzyczały "Hej! Mózg mówi, że mamy teraz zacząć boleć!".

Jednak na wielkie szczęście wszyscy stanęli już na zbiórce, a on wykorzystał chwilowe zamieszanie kochanej McGonagall i nie chcąc zostawać w tyle, przecisnął się gdzieś pomiędzy uczniami, aby dokładniej usłyszeć wszystko, co mają im do powiedzenia. Niestety w takim ucisku przetarł się ramieniem z Riley czy Colettem, aczkolwiek nawet nie mruknął, by powiedzieć typowe "przepraszam", że się tego kogoś raczyło dotknąć ramieniem. On jedynie stanął gdzieś w pobliżu Kim, wsadził łapy w kieszenie spodni i przejechał rozdwojonym językiem po vertical labret w wardze.
A więc na ile mogą sobie pozwolić, drogi nauczycielu?
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Nie Paź 18, 2015 3:47 pm
Bułhakow wywrócił oczami, odchrząknął, by zwrócić na siebie uwagę dzieciaczków (a nienawidził, kiedy ktoś szeptał w momencie, w którym ON mówił, o czym uczniowie numerologii na pewno wiedzieli), po czym donośnym, o dziwo dość pozytywnym tonem powiedział:

Od tego momentu możecie powoli zacząć się rozchodzić, ale wpierw muszę wam przypomnieć kilka zasad. Po pierwsze: nie chodzimy sami. Nie chcę widzieć osób, które szlajają się gdzieś w pojedynkę. Mają być przynajmniej dwójki, a najlepiej grupy kilkuosobowe. Po drugie: zero zakupu i wnoszenia na teren szkoły produktów nielegalnych. Woźny sprawdzi was tak samo jak przed wyjściem do wioski.

Tej zasady nigdy nie rozumiał, bo osobiście dałby radę przemycić na teren zamku nawet lodówkę.

Po trzecie: do godziny dwudziestej drugiej wszyscy wracają na miejsce zbiórki, zrozumiano? No, to miłej i bezpiecznej zabawy wam życzę.

//

- Każdy musi napisać przynajmniej jednego posta na ulicy zanim ruszy dalej.
- Możecie dalej tutaj pisać, umawiać się kto gdzie pójdzie, rozmawiać itd. To kiedy i gdzie wyruszycie zależy tylko od was.
- Nie zdziwcie się, jeżeli wasz wątek odwiedzi MG.
Sponsored content

Ulica - Page 7 Empty Re: Ulica

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach