- Albus Dumbledore
Re: Ulica
Sob Lut 20, 2016 3:26 am
Kiedy pojawił się w domu Joanne Tremlett przed zainterweniowaniem, chciał wybadać panującą sytuację na zewnątrz. Obserwował więc większość rzeczy, która miała miejsce przez okno budynku, pozornie spokojnie czekając na pojawienie się czarodziejów z Ministerstwa Magii, a także Zakonu Feniksa za który odpowiadał. Dlaczego Albus Dumbledore nie ruszył od razu na pomoc? Odpowiedź mogłaby zostać uznana za niesatysfakcjonującą, ale wiedział, że to jeszcze nie pora by wyjść i poinformować o swojej obecności. Plan, który ułożył wraz z dowiedzeniem się o ataku na Hogsmeade był wielce ryzykowny, ale za to dzięki niemu miało stać się możliwe przechwycenie Śmierciożerców i pozbawienie ich możliwości ucieczki. Zdawał sobie jednak sprawę, że giną ludzie, że już kilku jego uczniów poniosło śmierć. Widział zresztą unoszące się ciało Erin Potter z okna domu Joanne. Rozpoznał je wśród tego dymu i nawet pomimo obrażeń jakie odniosła. Widok ten wypełniał jego serce smutkiem, otaczał grubymi węzłami winy, przypominał wręcz o przerażającej porażce, która kosztowała życie 11 osób (chodzi tu o błonia, w Hogsmeade jeszcze nie wiadomo ile osób poniosło śmierć). Liczył jednak, że wszystko pójdzie po jego myśli i wkrótce każda sprawa otrzyma swoje odpowiednie rozwiązanie. Niespodziewany atak ze strony Śmierciożerców wzbudził niemniej jego niepokój i boleśnie przypominał o tym, że Tom Riddle nadal działa i nie zamierza odpuścić. Usta dyrektora Hogwartu opuściło krótkie westchnięcie, kiedy zacisnął palce na swojej różdżce. Zegar wybił kolejną godzinę. Należało zacząć działać.
- Dziękuję, Joanne - zwrócił się cicho i łagodnie do czarownicy z wyłupiastymi oczami, która skinęła lekko głową. W końcu w domu pojawili się również członkowie Zakonu Feniksa i wraz z nimi Albus opuścił budynek. Sytuacja na zewnątrz nie napawała optymizmem. Wszyscy oprócz niego ruszyli do przodu, a on sam skoncentrował się na pozbyciu się dymu i ugaszenia części pożaru. Z bezpośrednią walką wolał poczekać. Jeszcze chwilę.
- Dziękuję, Joanne - zwrócił się cicho i łagodnie do czarownicy z wyłupiastymi oczami, która skinęła lekko głową. W końcu w domu pojawili się również członkowie Zakonu Feniksa i wraz z nimi Albus opuścił budynek. Sytuacja na zewnątrz nie napawała optymizmem. Wszyscy oprócz niego ruszyli do przodu, a on sam skoncentrował się na pozbyciu się dymu i ugaszenia części pożaru. Z bezpośrednią walką wolał poczekać. Jeszcze chwilę.
- Riley Acquart
Re: Ulica
Pon Lut 22, 2016 10:04 am
Poczuła dotkliwe zimno. Krople deszczu powoli poczęły przenikać przez materiał ubrań i przyklejać się do jej filigranowego ciała. Adrenalina już nie rozgrzewała brunetki tak jak w chwili zamachu na głównej ulicy. Gniew osłabł, a mrok począł przysłaniać jej duszę. Nagle poczuła się samotna oraz bezsilna. Skuliła się w zaułku i objęła rękoma swoje kolana. Dygotała leciutko wpatrzona w kałużę oraz bąble powstałe na jej powierzchni. Bąble, które pojawiały się i pękały, tak jak istnienia na tym świecie.
Dziewczyna oprzytomniała dopiero, w chwili gdy ów kałuża rozprysła się na wszystkie strony. Ktoś przebiegł przez nią, oczywiście brutalnie pozbawiając istnienia kolejnych bąbelków. Riley powiodła wzrokiem za postacią, a ściślej mówiąc za dwóją przemykających nastolatków. Była to Caroline Rockers oraz Ciril Hootcher - dzisiejsi kochankowie z gospody Pod Świńskim Łbem. Los ponownie splótł ich życiowe drogi. Ponownie, choć Gryfonka nie miała zamiaru w pierwszej chwili do nich dołączyć. Niestety jej zaklęcie Cameleo poczęło słabnąć, a bez magicznej ochrony pozostanie w zaułku stawało się robić niebezpieczne. Zerwała się więc na równe nogi i pomknęła za Sowią Pocztę. To co ujrzała w późniejszej chwili nieco ją zaskoczyło. Ale tylko troszeczkę, bo po Ce można było się wszystkiego spodziewać. Oczywiście Ślizgonki już nie było, zaś Gryfon leżał umazany krwią na mokrej ziemi, całkowicie sparaliżowany. Brunetka bez zastanowienia podbiegła do chłopaka, uklęknęła przy nim z wyciągniętą różdżką i wyszeptała - Finite Incantatem.
Ciril nieznacznie poruszył się co świadczyło że zaklęcie wyszło perfekcyjnie. Niestety czar neutralizujący był na tyle silny, że wpłynął również na jej niewidzialność. Dziewczyna znów była dostrzegalna dla otoczenia, a co za tym idzie dla potencjalnych wrogów.
- Wszystko w porządku? – zapytała mimowolnie pomagając chłopakowi wstać. Na pierwszy rzut oka młodzieniec miał tylko zmasakrowany nos, ale któż to wie co Ciril jeszcze miał złamane... Na pewno serce, gdyż randka z wężoustą nie wyszła chyba najlepiej.
Po krótkiej diagnozie i ocenie stanu zdrowia kolegi z klasy brunetka ponownie zabrała głos - Spieprzajmy stąd. Pozostanie dłużej w jednym miejscu nie jest dobrym pomysłem. Nie mam zamiaru tutaj umierać. I nim Gryfon zdołał cokolwiek powiedzieć dziewczyna ruszyła przed siebie. To znaczy w podobnym kierunku w jakim udała się kochana Rockers.
6,6 - Finite Incantatem - Zaklęcie, które neutralizuje działanie innych zaklęć. Może być używane pojedynczo lub też na danym obszarze, by ściągnąć jakieś większe uroki. Wymaga to jednak od danego czarodzieja większego nakładu mocy.
- Mistrz Gry
Re: Ulica
Pon Lut 22, 2016 10:04 am
The member 'Riley Acquart' has done the following action : Rzuć kością
#1 'Pojedynek' :
#1 Result : 6
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 6
#1 'Pojedynek' :
#1 Result : 6
--------------------------------
#2 'Pojedynek' :
#2 Result : 6
- Ciril Hootcher
Re: Ulica
Sro Lut 24, 2016 3:58 pm
Co jak co, ale musiał przyznać, że to, co wydarzyło się na tej ulicy nigdy nie przeszłoby mu przez myśl. Przeklęta Ślizgonka nie dość, że odciągnęła jego uwagę od jego głównego celu, to jeszcze postąpiła tak, a nie inaczej. Leżąc na plecach, krew lecąca z jego nosa mogła go przecież zabić blokując drogi oddechowe! Spoczywając w bezruchu nie był w stanie zilustrować co tak na prawdę działo się dookoła niego i szczerze mówiąc, miał szczęście, że przed Gryfonką nikt inny go nie znalazł. Leżał przecież zupełnie odsłonięty, pozostawiony na pewną śmierć. Sługi Czarnego Pana z całą pewnością nie pozostawiłyby go przy życiu, nie miałby nawet okazji na wyrażenie swojej aprobaty względem tego, czego tu dokonali.
Riley była jedyną dobrą duszyczką, na tyle odważną żeby mu pomóc. Będzie jej wdzięczny, póki nie będzie miał okazji się zrewanżować. Obudził się z niebłogiego letargu nieco otumaniony. Mroczki przed oczami częściowo zasłaniały twarz dziewczyny, nie do końca słyszał co do niego mówi. Wstał posłusznie i z urywków jej wypowiedzi domyślił się o co chodzi.
- Dorwę cię Rockers, ty zdradziecka suko!- powiedział poddenerwowany, na razie to było dla niego najważniejsze. Musiał ją znaleźć jak najszybciej i pokazać, że z nim tak łatwo się nie wygrywa.
- Dziękuję za ratunek, kto wie, co by mnie spotkało, gdybyś nie była w pobliżu…- słowa te skierował w stronę koleżanki, za którą zmierzał.
- Możesz powiedzieć mi, co tu się teraz dzieje? Na chwilę zostałem wyłączony z obiegu...- dodał po chwili przytulając się plecami do jakiejś ściany.
Riley była jedyną dobrą duszyczką, na tyle odważną żeby mu pomóc. Będzie jej wdzięczny, póki nie będzie miał okazji się zrewanżować. Obudził się z niebłogiego letargu nieco otumaniony. Mroczki przed oczami częściowo zasłaniały twarz dziewczyny, nie do końca słyszał co do niego mówi. Wstał posłusznie i z urywków jej wypowiedzi domyślił się o co chodzi.
- Dorwę cię Rockers, ty zdradziecka suko!- powiedział poddenerwowany, na razie to było dla niego najważniejsze. Musiał ją znaleźć jak najszybciej i pokazać, że z nim tak łatwo się nie wygrywa.
- Dziękuję za ratunek, kto wie, co by mnie spotkało, gdybyś nie była w pobliżu…- słowa te skierował w stronę koleżanki, za którą zmierzał.
- Możesz powiedzieć mi, co tu się teraz dzieje? Na chwilę zostałem wyłączony z obiegu...- dodał po chwili przytulając się plecami do jakiejś ściany.
- Caroline Rockers
Re: Ulica
Sro Lut 24, 2016 7:15 pm
(Stan zdrowia w obecnej sesji to: 70% i znikające skutki upojenia alkoholowego, różdżka jest wówczas w nienaruszonym stanie)
Wypowiedź zdenerwowanego Cirila nie mogła już jej dosięgnąć, tak samo jak widok Riley ratującej jego tyłek. Caroline była obecnie skupiona na czymś zupełnie innym, z innej strony Sowiej Poczty, gdzie zaczęły się pojawiać drobne problemy w obserwacji i ocenianiu obecnej sytuacji. Na szczęście świat stał się zadziwiająco ostry i nie musiała się zbytnio skupiać na tym by obraz się jej nie rozmazywał. Deszcz, który z całej siły uderzał w długie, chude ciało przynosił bardziej ukojenie niżeli ból. Już myślała, że może zapomnieć o dostrzeżeniu czegokolwiek, kiedy usłyszała jak ktoś opuszcza budynek znajdujący się nieopodal niej i na głównej ulicy przez dym zaczęły się przebijać sylwetki, a czasem nawet i odsłonięte twarze. Prawdziwa walka dopiero się rozpoczynała. Kąciki warg Ślizgonki delikatnie zadrgały, a kiedy spojrzała w górę to dostrzegła, że pali się dach Sowiej Poczty. Płomienie nie były za wielkie, ale wystarczające by coś w każdej chwili mogło odczepić się i spaść na jej głowę. Rockers odsunęła się więc od ściany budynku i trzymając stanowczo swoją różdżkę przesunęła się bardziej w stronę opuszczonego domostwa. Na główną ulicę jej się nie spieszyło. Gdzieś z boku mignęły jej ciemniejsze od otoczenia cienie, ostry wiatr uderzył w twarz a za nią rozbrzmiały głosy... albo był to zaledwie wytwór jej wyobraźni. Zachowując jednak czujność zwróciła się w tamtą stronę. Wydawało się, że coś nadchodziło od Sowiej Poczty. W tle rozbrzmiały strzały i od ulicy rozległ się huk.
To jednak ją nie interesowało. Przynajmniej na razie. Mrużąc w ciemnościach oczy, rzuciła niewerbalnie 'Serpensortia', która niestety nie wyszła. Może to i nawet lepiej, przynajmniej nikt nie mógł poznać jej położenia. W myślach przeklęła i z wyciągniętą różdżką czekała na to, co będzie dalej.
Serpensortia: 5,1~6,2
Wypowiedź zdenerwowanego Cirila nie mogła już jej dosięgnąć, tak samo jak widok Riley ratującej jego tyłek. Caroline była obecnie skupiona na czymś zupełnie innym, z innej strony Sowiej Poczty, gdzie zaczęły się pojawiać drobne problemy w obserwacji i ocenianiu obecnej sytuacji. Na szczęście świat stał się zadziwiająco ostry i nie musiała się zbytnio skupiać na tym by obraz się jej nie rozmazywał. Deszcz, który z całej siły uderzał w długie, chude ciało przynosił bardziej ukojenie niżeli ból. Już myślała, że może zapomnieć o dostrzeżeniu czegokolwiek, kiedy usłyszała jak ktoś opuszcza budynek znajdujący się nieopodal niej i na głównej ulicy przez dym zaczęły się przebijać sylwetki, a czasem nawet i odsłonięte twarze. Prawdziwa walka dopiero się rozpoczynała. Kąciki warg Ślizgonki delikatnie zadrgały, a kiedy spojrzała w górę to dostrzegła, że pali się dach Sowiej Poczty. Płomienie nie były za wielkie, ale wystarczające by coś w każdej chwili mogło odczepić się i spaść na jej głowę. Rockers odsunęła się więc od ściany budynku i trzymając stanowczo swoją różdżkę przesunęła się bardziej w stronę opuszczonego domostwa. Na główną ulicę jej się nie spieszyło. Gdzieś z boku mignęły jej ciemniejsze od otoczenia cienie, ostry wiatr uderzył w twarz a za nią rozbrzmiały głosy... albo był to zaledwie wytwór jej wyobraźni. Zachowując jednak czujność zwróciła się w tamtą stronę. Wydawało się, że coś nadchodziło od Sowiej Poczty. W tle rozbrzmiały strzały i od ulicy rozległ się huk.
To jednak ją nie interesowało. Przynajmniej na razie. Mrużąc w ciemnościach oczy, rzuciła niewerbalnie 'Serpensortia', która niestety nie wyszła. Może to i nawet lepiej, przynajmniej nikt nie mógł poznać jej położenia. W myślach przeklęła i z wyciągniętą różdżką czekała na to, co będzie dalej.
Serpensortia: 5,1~6,2
- Mistrz Gry
Re: Ulica
Sro Lut 24, 2016 7:15 pm
The member 'Caroline Rockers' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5, 1
'Pojedynek' :
Result : 5, 1
- Kim Miracle
Re: Ulica
Wto Mar 01, 2016 4:55 pm
- Gab – szepnęła dysząc cicho. Może i była sportowcem i miała trochę lepszą kondycję, ale tam zawsze ułatwiała wszystko miotła. Tak zdecydowanie przydałaby się miotła. Była naprawdę dobra w lataniu i z łatwością udałoby się jej wziąć ich obu w górę. Wyśledziliby z łatwością małego Tommiego i odlecieli siną w dal. Wracając do rzeczywistości, do palących, płonących, dymiących beczek, do zimnego, przeszywającego skórę jak sztylety deszczu, do krzyków rozpaczy NIE MASZ mała cholero miotły, więc nie gdybaj. Zajmij się nowym kolegą, rozglądaj się za niebezpieczeństwem i małym przerażonym chłopcem. Pociągnęła chłopaka w jakiś zaułek i przytuliła się do ściany. Miała oczy otwarte szeroko z przerażenia i czujności. – Musimy zwolnić, inaczej jak dojdzie do walki to padniemy z wycieńczenia. Coś tu nie gra, chyba sam to widzisz – burknęła i ruszyła dalej, ale już wolniej trzymając różdżkę w pogotowiu, rozglądając się czujnie i uważnie. W myślach przypominała sobie najważniejsze zaklęcia, nawet e głupie, aby tylko mieć coś na zaczepkę. Wpadła za beczki z chłopakiem widząc jakąś dziwną postać w oddali. To wszystko było nie tak. Miała nadzieję, że nie będzie tu jej ojca. Nagle zauważyła jakąś kobietę, przez deszcz nie bardzo mogła dostrzec kim ona była, ale podejrzewała, że nie należała do tych miłych. To takie przeczucie jak idziecie przez las i macie wrażenie, że ktoś zbliża się zza zakrętu i w końcu okazuje się być to rowerzysta, ale czy dobry, czy zły okażę się za kilka chwil.
- Adam Miracle
Re: Ulica
Wto Mar 01, 2016 7:40 pm
Gdy tylko dotarła do niego wiadomość o ataku Śmierciożerców na Hogsmeade nie zwlekał. Przygotował się odpowiednio i teleportował się do miasteczka. Jasne, że nie wjebał się na środek ulicy, a w jakąś boczną uliczkę. Musiał pomóc uczniom, bo to też do niego dotarło, że są oni w tym miejscu, mieszkańcom i zatrzymać atak popleczników Sami Wiecie Kogo. Nie mógł na to pozwolić, nie mógł pozwolić, aby jego małej córeczce coś się stało. Ona była jeszcze dzieckiem, kobietą, ale dzieckiem. Nigdy nie zapomni tego, że jest to jego kruszyna, którą dostał w swoje łapska, gdy była wielkości małej dyni.
W miejscu gdzie się zmaterializował dało się słyszeć ciche pyknięcie. Rozejrzał się uważnie dookoła i trafił w miejsce, gdzie jako młodzian przemycił trochę ognistej whisky i próbował z kolegami. Dobrze, że pamiętał to miejsce tak dobrze. Pamiętał je bo obrzygał wtedy Steve’owi spodnie. Polewkę miał z tego przez tydzień. Mimowolnie się uśmiechnął, ale zaraz się ogarnął, aby nie było. Usłyszał kroki jakichś osób i wtedy pojawiły się dwie sylwetki uczniów. Odetchnął i przez chwilę się im przyglądał, a następnie spojrzał na swój ubiór, czy czasem nie wezmą go za śmierciożerca.
- Jestem z Ministerstwa, orientuje…- spojrzał na kinol chłopaka i od razu zrozumiał, że na bank orientują się w sytuacji.
//Wiem, że marne, ale się dopiero wczuwam w tą postać PRZEPRASZAM >< ;-; Jeśli są jakieś nieścisłości, niech MG je poprawi ;)
W miejscu gdzie się zmaterializował dało się słyszeć ciche pyknięcie. Rozejrzał się uważnie dookoła i trafił w miejsce, gdzie jako młodzian przemycił trochę ognistej whisky i próbował z kolegami. Dobrze, że pamiętał to miejsce tak dobrze. Pamiętał je bo obrzygał wtedy Steve’owi spodnie. Polewkę miał z tego przez tydzień. Mimowolnie się uśmiechnął, ale zaraz się ogarnął, aby nie było. Usłyszał kroki jakichś osób i wtedy pojawiły się dwie sylwetki uczniów. Odetchnął i przez chwilę się im przyglądał, a następnie spojrzał na swój ubiór, czy czasem nie wezmą go za śmierciożerca.
- Jestem z Ministerstwa, orientuje…- spojrzał na kinol chłopaka i od razu zrozumiał, że na bank orientują się w sytuacji.
//Wiem, że marne, ale się dopiero wczuwam w tą postać PRZEPRASZAM >< ;-; Jeśli są jakieś nieścisłości, niech MG je poprawi ;)
- Bellatrix Black
Re: Ulica
Sob Mar 05, 2016 3:41 pm
Nic tak nie raniło dumy Bellatrix jak próby szydzenia z jej rodu. I gdyby nie fakt, że czuła się lepsza... nie, nie czuła się. Ona po prostu była lepsza od tej zbieraniny szumowin których czystość krwi mogła by poddać spokojnie wątpliwości. Wiedziała, że czarny Pan to właśnie ją darzył największym zaufaniem, a te robaki, które śmiały nazywać się jego zwolennikami byli najnormalniej w świecie zazdrośni. Każdy chciałby być tak blisko samego Voldemort'a tak jak ona.
Kobieta wyciągnęła swoją różdżkę w górę po czym cicho wypowiedziała formułkę zaklęcia, które miało wyczarować ich znak
-Morsmordre- Z jej różdżki wyleciał strumień zielonego światła w niebo, tworząc tym samym czaszkę która napawała strachem wielu czarodziejów.
Po chwili ktoś poinformował ich o przybyciu odsieczy. Ona sama nie miała kompletnie zamiaru wchodzić w tej chwili z nimi w jakieś walki. W końcu śmierć dorosłych nie przynosiło jej wcale tyle radości i satysfakcji co zguba biednych dzieci... dzieci o których dyrektorek tej przeklętej szkoły tak bardzo starał się dbać. I nie musiała czekać aby taka okazja się napatoczyła. Dwójka uczniaków próbowała cichaczem zbiec z miejsca zabawy. Zaczęła zbliżać się w kierunku dziewczyny i chłopaka. Wydawali się być łatwym celem bowiem nie bardzo chyba wiedzieli o co chodzi. Na jej ustach po prostu pojawił się złośliwy uśmieszek. Momentalnie koniec różdżki został wycelowany prosto w nogi dziewczyny.
-Ponduturo- Bellatrix nie była w tej chwili kompletnie w nastroju do zabawy, więc lepiej dla tej dwójki będzie jak staną do walki jak na prawdziwych czarodziejów przystało, a nie będą próbować uciekać niczym szczury z płonącego statku. Chociaż czego po szczurach można się spodziewać.
Kobieta wyciągnęła swoją różdżkę w górę po czym cicho wypowiedziała formułkę zaklęcia, które miało wyczarować ich znak
-Morsmordre- Z jej różdżki wyleciał strumień zielonego światła w niebo, tworząc tym samym czaszkę która napawała strachem wielu czarodziejów.
Po chwili ktoś poinformował ich o przybyciu odsieczy. Ona sama nie miała kompletnie zamiaru wchodzić w tej chwili z nimi w jakieś walki. W końcu śmierć dorosłych nie przynosiło jej wcale tyle radości i satysfakcji co zguba biednych dzieci... dzieci o których dyrektorek tej przeklętej szkoły tak bardzo starał się dbać. I nie musiała czekać aby taka okazja się napatoczyła. Dwójka uczniaków próbowała cichaczem zbiec z miejsca zabawy. Zaczęła zbliżać się w kierunku dziewczyny i chłopaka. Wydawali się być łatwym celem bowiem nie bardzo chyba wiedzieli o co chodzi. Na jej ustach po prostu pojawił się złośliwy uśmieszek. Momentalnie koniec różdżki został wycelowany prosto w nogi dziewczyny.
-Ponduturo- Bellatrix nie była w tej chwili kompletnie w nastroju do zabawy, więc lepiej dla tej dwójki będzie jak staną do walki jak na prawdziwych czarodziejów przystało, a nie będą próbować uciekać niczym szczury z płonącego statku. Chociaż czego po szczurach można się spodziewać.
- Mistrz Gry
Re: Ulica
Sob Mar 05, 2016 3:41 pm
The member 'Bellatrix Black' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 6, 4
'Pojedynek' :
Result : 6, 4
- Lily Evans
Re: Ulica
Sro Mar 09, 2016 3:43 am
Oszalałam? A może śnię... chciałabym śnić, bo gdyby to był tylko sen to zawsze mogłabym się z niego obudzić.
Taka myśl krążyła po jej głowie, kiedy była ciągnięta przez Severusa w stronę dymu, jak najdalej od potyczki, która miała miejsce na środku ulicy. Może to i lepiej? I tak nie byłaby w stanie walczyć, nie teraz, nie w takiej sytuacji. Czuła się taka słaba, taka... ciężka i bezużyteczna. Wciąż przed zielonymi oczami majaczył jej obraz upadającego ciała i jedno znajome słowo. Potter. Nie wierzyła w to, co się dzieje. Nie chciała w to wierzyć. Gdy zwróciła niewidzialną głowę w bok, zauważyła wśród tego dymu Albusa Dumbledore'a, albo... wydawało jej się, że go widzi. Szła jednak posłusznie za Ślizgonem, czując jak drżą jej wargi, jak zbiera jej się na płacz. I ona śmiała się uważać za Gryfonkę, za dumną lwicę?! Była tchórzem, który ucieka! Który nie potrafił nawet obronić swojej przyjaciółki, bo przecież... przecież TO mogła być tylko ona. Rudowłosa instynktownie czuła, że ofiarą Greybacka była właśnie jej słodka Rin. Nagle ugięły się pod dziewczyną kolana i upadła nieopodal Derwisza i Bangesa, za językami ognia, które muskały budynek sklepu.
- Severusie... powinniśmy... powinniśmy... - szeptała, czując jak łzy mimowolnie spływają po jej policzkach, mieszając się z deszczem. - Powinniśmy tam wrócić i im pomóc. Powinniśmy walczyć. Severusie. Ona zginęła. Erin... ona... ona...
I załkała, a płacz ten zagłuszyła burza. Próbowała się podnieść, ale wylądowała w jeszcze większym błocie. W tym czasie chłopak kucnął przy niej i próbował pomóc jej wstać, różdżką celując w płomienie i gasząc je za pomocą Aquamenti.
// Jako że Severusa nie ma, pozwoliłam sobie dodać wstawkę za niego.
Taka myśl krążyła po jej głowie, kiedy była ciągnięta przez Severusa w stronę dymu, jak najdalej od potyczki, która miała miejsce na środku ulicy. Może to i lepiej? I tak nie byłaby w stanie walczyć, nie teraz, nie w takiej sytuacji. Czuła się taka słaba, taka... ciężka i bezużyteczna. Wciąż przed zielonymi oczami majaczył jej obraz upadającego ciała i jedno znajome słowo. Potter. Nie wierzyła w to, co się dzieje. Nie chciała w to wierzyć. Gdy zwróciła niewidzialną głowę w bok, zauważyła wśród tego dymu Albusa Dumbledore'a, albo... wydawało jej się, że go widzi. Szła jednak posłusznie za Ślizgonem, czując jak drżą jej wargi, jak zbiera jej się na płacz. I ona śmiała się uważać za Gryfonkę, za dumną lwicę?! Była tchórzem, który ucieka! Który nie potrafił nawet obronić swojej przyjaciółki, bo przecież... przecież TO mogła być tylko ona. Rudowłosa instynktownie czuła, że ofiarą Greybacka była właśnie jej słodka Rin. Nagle ugięły się pod dziewczyną kolana i upadła nieopodal Derwisza i Bangesa, za językami ognia, które muskały budynek sklepu.
- Severusie... powinniśmy... powinniśmy... - szeptała, czując jak łzy mimowolnie spływają po jej policzkach, mieszając się z deszczem. - Powinniśmy tam wrócić i im pomóc. Powinniśmy walczyć. Severusie. Ona zginęła. Erin... ona... ona...
I załkała, a płacz ten zagłuszyła burza. Próbowała się podnieść, ale wylądowała w jeszcze większym błocie. W tym czasie chłopak kucnął przy niej i próbował pomóc jej wstać, różdżką celując w płomienie i gasząc je za pomocą Aquamenti.
// Jako że Severusa nie ma, pozwoliłam sobie dodać wstawkę za niego.
- Mistrz Gry
Re: Ulica
Sro Mar 09, 2016 4:22 am
Można na razie ominąć Albusa.
Riley udało się dostać do Cirila i uwolnić go spod wpływu zaklęcia, które sprawiło, że całe jego ciało znieruchomiało. Teraz oboje mogli w miarę swobodnie przemieszczać się w lewo, gdzie kawałek dalej w ciemnościach przebywała Caroline. Ostatnia wypowiedź chłopaka dotarła jednak do uszu Fenrira, który był na tropie uciekinierki i znajdował się obecnie w zaułku w którym wcześniej przebywała Gryfonka. Wściekły ryk wydobył się z jego poranionego ciała i mężczyzna ruszył między kolejnymi uliczkami byleby tylko dopaść i rozszarpać uczniów Hogwartu. Trzymanie się blisko ścian Sowiej Poczty nie było więc najlepszym wyjściem. Przez to wilkołakowi było łatwiej ich wyczuć, a przynajmniej Hootchera.
W dymie, który panował na głównej ulicy poruszyło się kilka sylwetek, które mogła dostrzec Ślizgonka, czekająca na to, co nadejdzie od Sowiej Poczty. Zaklęcie nie wyszło, ale przynajmniej blask różdżki nie zdradził potencjalnym przeciwnikom jej położenia. Nic jej nie groziło. Jak na razie. Kilku Śmierciożerców zostało złapanych, kilku skupiło się na robieniu rabanu w środku sklepów, a cała reszta walczyła z Ministerstwem i Zakonem Feniksa.
Kim i Gabriel mieli najmniej szczęścia. Mieli naprawdę pecha znajdując się niemalże w środku walki. I nawet wśród całego dymu, deszczu i latających wszędzie zaklęć mogli zostać zauważeni. Byli też świadkami tego jak wśród tego całego zbiorowiska coś mignęło i pomknęło prosto w górę, i gdyby któreś z nich tam spojrzało dostrzegłoby Mroczny Znak błyszczący wśród ciemnych, burzowych chmur.
Kim nie udało się w porę odskoczyć przed zaklęciem, które nagle pomknęło w jej stronę i już zaledwie dwie sekundy później jej nogi stały się tak ciężkie, że nie była w stanie normalnie chodzić. Gdyby Gabriel jej nie użyczył swojego ramienia, dziewczyna najpewniej runęłaby na ziemię. Reszta towarzyszy Bellatrix była skupiona na aurorach, więc kobieta miała tę dwójkę tylko dla siebie.
W tym czasie za Sowią Pocztą pojawił się Adam i trafił na Cirila oraz Riley, nie starając się nawet ściszyć głosu. I to był błąd. Fenrir mimo bólu przyspieszył i przygotował już pazury, nie mając zamiaru bawić się w zaklęcia. Przynajmniej nie teraz. Był zbyt wściekły.
Severus zaś starał się pomóc Lily podnieść i przekonać się, że najlepszym wyjściem będzie nie mieszać się w tę całą walkę, że przecież może tam zginąć, że oboje mogą ponieść klęskę. Bał się. Naprawdę szczerze się bał. Wiedział jednak, że jeśli ona postanowi dołączyć do walczących to on pójdzie za nią.
Walka trwała w najlepsze. Kilka ciał już leżało na kamiennej posadzce, ciężko było jednak poznać kto jest kim. Na to zresztą nie było czasu.
Riley, Ciril i Adam: Rzucacie po jednej kości z pojedynku.
Caroline: słyszysz trzy głosy niedaleko siebie. Na razie jednak jesteś bezpieczna.
Kim: -5 PŻ, oberwałaś zaklęciem i twoje nogi wydają ci się teraz ciężkie, opierasz się o Gabriela.
Bellatrix: -3PŻ, rzuć w tym poście dwoma lub jedną kością na obronę przed zaklęciami, które szybują w powietrzu.
Lily: -2 PŻ, jeśli nie podejmiesz teraz decyzji, rzucasz jedną kością na obronę.
Riley udało się dostać do Cirila i uwolnić go spod wpływu zaklęcia, które sprawiło, że całe jego ciało znieruchomiało. Teraz oboje mogli w miarę swobodnie przemieszczać się w lewo, gdzie kawałek dalej w ciemnościach przebywała Caroline. Ostatnia wypowiedź chłopaka dotarła jednak do uszu Fenrira, który był na tropie uciekinierki i znajdował się obecnie w zaułku w którym wcześniej przebywała Gryfonka. Wściekły ryk wydobył się z jego poranionego ciała i mężczyzna ruszył między kolejnymi uliczkami byleby tylko dopaść i rozszarpać uczniów Hogwartu. Trzymanie się blisko ścian Sowiej Poczty nie było więc najlepszym wyjściem. Przez to wilkołakowi było łatwiej ich wyczuć, a przynajmniej Hootchera.
W dymie, który panował na głównej ulicy poruszyło się kilka sylwetek, które mogła dostrzec Ślizgonka, czekająca na to, co nadejdzie od Sowiej Poczty. Zaklęcie nie wyszło, ale przynajmniej blask różdżki nie zdradził potencjalnym przeciwnikom jej położenia. Nic jej nie groziło. Jak na razie. Kilku Śmierciożerców zostało złapanych, kilku skupiło się na robieniu rabanu w środku sklepów, a cała reszta walczyła z Ministerstwem i Zakonem Feniksa.
Kim i Gabriel mieli najmniej szczęścia. Mieli naprawdę pecha znajdując się niemalże w środku walki. I nawet wśród całego dymu, deszczu i latających wszędzie zaklęć mogli zostać zauważeni. Byli też świadkami tego jak wśród tego całego zbiorowiska coś mignęło i pomknęło prosto w górę, i gdyby któreś z nich tam spojrzało dostrzegłoby Mroczny Znak błyszczący wśród ciemnych, burzowych chmur.
Kim nie udało się w porę odskoczyć przed zaklęciem, które nagle pomknęło w jej stronę i już zaledwie dwie sekundy później jej nogi stały się tak ciężkie, że nie była w stanie normalnie chodzić. Gdyby Gabriel jej nie użyczył swojego ramienia, dziewczyna najpewniej runęłaby na ziemię. Reszta towarzyszy Bellatrix była skupiona na aurorach, więc kobieta miała tę dwójkę tylko dla siebie.
W tym czasie za Sowią Pocztą pojawił się Adam i trafił na Cirila oraz Riley, nie starając się nawet ściszyć głosu. I to był błąd. Fenrir mimo bólu przyspieszył i przygotował już pazury, nie mając zamiaru bawić się w zaklęcia. Przynajmniej nie teraz. Był zbyt wściekły.
Severus zaś starał się pomóc Lily podnieść i przekonać się, że najlepszym wyjściem będzie nie mieszać się w tę całą walkę, że przecież może tam zginąć, że oboje mogą ponieść klęskę. Bał się. Naprawdę szczerze się bał. Wiedział jednak, że jeśli ona postanowi dołączyć do walczących to on pójdzie za nią.
Walka trwała w najlepsze. Kilka ciał już leżało na kamiennej posadzce, ciężko było jednak poznać kto jest kim. Na to zresztą nie było czasu.
Riley, Ciril i Adam: Rzucacie po jednej kości z pojedynku.
Caroline: słyszysz trzy głosy niedaleko siebie. Na razie jednak jesteś bezpieczna.
Kim: -5 PŻ, oberwałaś zaklęciem i twoje nogi wydają ci się teraz ciężkie, opierasz się o Gabriela.
Bellatrix: -3PŻ, rzuć w tym poście dwoma lub jedną kością na obronę przed zaklęciami, które szybują w powietrzu.
Lily: -2 PŻ, jeśli nie podejmiesz teraz decyzji, rzucasz jedną kością na obronę.
- Riley Acquart
Re: Ulica
Czw Mar 10, 2016 8:58 am
Dwójka nastolatków ostrożnie przemykała się w pobliżu sowiej poczty. Tylne zabudowania nie były już tak urokliwe jak przy głównej ulicy. Spowite mrokiem, bez blasku latarni. Zaułki mieniły się jednak od płonącego dachu poczty, oraz błysku rozszalałej burzy. Mknąc przed siebie Riley opuszkami swych palców dotykała ponurych, chropowatych cegieł. Chciała mieć realną podporę w chwili gdyby w ów mroku na coś wpadła. Brunetka co jakiś czas obracała się również wokół własnej osi, sprawdzając jak w ucieczce radzi sobie zraniony chłopak. A radził sobie nie najgorzej, bo wciąż dotrzymywał jej kroku.
- Szczerze mówiąc, to nie mam cholernego pojęcia co tu się wyprawia – odparła krótko Cirilowi przy jednym z obrotów. Przy kolejnym, dodała – Czarny Pan chyba odwiedziła nasze miasteczko i postanowił zrównać je z ziemią.
Tuż po jej słowach z oddali rozdarł się straszliwy ryk. Zwierzęcy, choć częściowo ludzki. Ktoś był na ich tropie, a uczniowie już wiedzieli kto. Domyślali się. Niebezpieczeństwo wisiało w powietrzu i wszystko wskazywało na to, że niebawem dojdzie do brutalnego starcia. W tej całej sytuacji było jednak coś pozytywnego, otóż u boku nastolatków nagle pojawił się mężczyzna. Brunetka omal na niego nie wpadła, w ostatniej chwili zatrzymując się w miejscu. Przez chwilkę dziewczyna stała jak sparaliżowana nie mogąc rozszyfrować czy ów nieznajomy jest ich sojusznikiem, czy należy do popleczników Sami Wiecie Kogo. Słowa mężczyzny szybko dały odpowiedź na jej zmieszanie.
- Ktoś nas goni! – wypaliła krótko obracając się w kierunku z którego zdało się słyszeć ryk potencjalnego napastnika. Było wiadome, że lada moment wilkołak wkroczy na ich ścieżkę. Riley wyciągnęła dłoń i trzymaną w niej różdżkę. Była gotowa na atak i z niecierpliwością oczekiwała na napastnika.
- Mistrz Gry
Re: Ulica
Czw Mar 10, 2016 8:58 am
The member 'Riley Acquart' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5
'Pojedynek' :
Result : 5
- Ciril Hootcher
Re: Ulica
Czw Mar 10, 2016 1:01 pm
Wszystko szło nie po jego myśli! Jak miał przymilić się tym sługom, jak teraz musiał się bronić, ponieważ Riley postanowiła rozwścieczyć jednego z nich. Teraz zapewne wkroczy w ich pole widzenia i w furii zacznie rzucać zaklęciami na lewą i prawą. Nie będzie szansy na rozmowę i przedstawienie siebie, jako poplecznika.
Idąc za dziewczyną uważnie wsłuchiwał się w jej wypowiedzi. Bardzo dobrze wiedział co dzieje się w miasteczku. Dążył za nią w nieco opłakanym stanie. Starał się trzymać na nogach, ale zaklęcie, które rzuciła na niego Caroline, zasiało małe spustoszenie w jego mięśniach. Były jeszcze nieco obolałe i zapewne chwilę potrwa zanim wszystko wróci do normy.
W pewnej chwili drogę przeciął im tajemniczy mężczyzna. Ciril bez zastanowienia wyciągnął różdżkę i wycelował ją w jego stronę. Na szczęście trafili na aurora, który pewnie pomoże im wyjść z tego wszystkiego w jednym kawałku. Oby był na tyle silny, aby nadchodząca potyczka rozstrzygnęła się na ich korzyść.
- Te odgłosy nie brzmią zbyt optymistycznie, lepiej szykuje Pan swoją różdżkę...- powiedział po czym zwrócił się w stronę Riley.
- Lepiej bądźmy gotowi na wszystko. Możesz pokrótce opowiedzieć, co się działo, gdy leżałem nieruchomy na ziemi?
Idąc za dziewczyną uważnie wsłuchiwał się w jej wypowiedzi. Bardzo dobrze wiedział co dzieje się w miasteczku. Dążył za nią w nieco opłakanym stanie. Starał się trzymać na nogach, ale zaklęcie, które rzuciła na niego Caroline, zasiało małe spustoszenie w jego mięśniach. Były jeszcze nieco obolałe i zapewne chwilę potrwa zanim wszystko wróci do normy.
W pewnej chwili drogę przeciął im tajemniczy mężczyzna. Ciril bez zastanowienia wyciągnął różdżkę i wycelował ją w jego stronę. Na szczęście trafili na aurora, który pewnie pomoże im wyjść z tego wszystkiego w jednym kawałku. Oby był na tyle silny, aby nadchodząca potyczka rozstrzygnęła się na ich korzyść.
- Te odgłosy nie brzmią zbyt optymistycznie, lepiej szykuje Pan swoją różdżkę...- powiedział po czym zwrócił się w stronę Riley.
- Lepiej bądźmy gotowi na wszystko. Możesz pokrótce opowiedzieć, co się działo, gdy leżałem nieruchomy na ziemi?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach