Go down
Albus Dumbledore
Dyrektor Hogwartu
Albus Dumbledore

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Pią Kwi 08, 2016 2:38 am
Walka między nim a Rookwoodem trwała w najlepsze. Teraz kiedy wszystko stało się bardziej widoczne i latarnie miały szansę oświetlać toczące się pojedynki, można było zauważyć jak przewaga sługów Czarnego Pana zaczyna znikać. Część zakapturzonych postaci zniknęła, kilku Śmierciożerców leżało na ziemi a reszta nie zamierzała zwalniać tempa. Jedno z zaklęć Dumbledore'a trafiło w końcu mężczyznę, którego odrzuciło do tyłu, a kiedy tylko się podniósł, zniknął. Dyrektor Hogwartu rozejrzał się, zamierzając ruszyć w stronę Kim, Gabriela i Bellatrix. To już właściwie był koniec. Koniec tego spotkania. Albus wiedział jednak, że gdy będzie już naprawdę po wszystkim, trzeba będzie zająć się rannymi i martwymi, a także zabezpieczyć wioskę, którą z całą pewnością będzie potrzebowała trochę czasu by wrócić do swojej świetności.

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Sob Kwi 09, 2016 11:03 pm
Ten post będzie moim przedostatnim; no chyba, że coś się zmieni w sytuacji za Sowią Pocztą.
- Riley Acquart
- Ciril Hootcher
- Caroline Rockers
- Ismael Blake
- Remus Lupin
- Kim Miracle
- Adam Miracle
- Bellatrix Black
- Lily Evans & Severus Snape
- Mistrz Gry

Ten dzień z całą pewnością nie należał do najszczęśliwszych dni Fenrira, ale też i jego ofiary, która teraz zdawała się walczyć o każdy oddech, będąc przygnieciona przez wilkołaka. Riley najpierw przeklęła a potem przystąpiła do ataku. I może i instynkt mężczyzny nie zadziałał, ale za to jego różdżka, którą wyciągnął błyskawicznie już tak. Słaba wersja Bombardy Maximy zaledwie musnęła jego ramię, zostawiając po sobie ból. Miał i szczęście Ciril, bo i jego ciało wyminął urok. Greyback warknął niczym wściekłe zwierzę, zwracając krótką uwagę na dziewczynę. Nagle jednak poczuł jak chłopak pod nim się wierci i wbija mu niemalże coś w plecy. Fenrir odwrócił się, tworząc przy okazji szybką tarczę, która obroniła go przed małą, skromną błyskawicą.
- Ludzki naiwniaaa...k - warknął ponownie, tym razem bardziej ludzko. Kiedy Miracle zaczął mówić, Fenrir miał trochę czasu, żeby wykonać skok z Cirila wprost w stronę Adama. Zasoby siły już od jakiegoś czasu mu się kurczyły, ale gniew, dzika furia napędzała go do działania, do ataku. Zwłaszcza, że namierzył już nową ofiarę.  Pierwsze zaklęcie przeciwnika nie wyszło, więc miał czas by znaleźć się jeszcze bliżej i pazurami przejechać po jego ramieniu. Różdżką wykonał tarczę by obronić się przed Desmaio, ale te jednak trafiło, odrzucając go na małą odległość. Podniósł się po chwili, odrzucając różdżkę i pędząc przed siebie niczym zwierzę  by w ostatniej chwili znaleźć się po drugiej stronie. Po stronie Adama, który co prawda rzucił zaklęcie tarczy, ale w jej pole wszedł również Greyback - niepełny Śmierciożerca. Wskoczył na mężczyznę i wgryzł się w jego szyję z całej siły, sprawiając, że ten zaczął krzyczeć a jego krew bryzgała we wszystkie strony.  Miracle umierał. Fenrir nie zdążył obronić się przed zaklęciem, które napłynęło od Ismael. Był teraz lekko oszołomiony przez co kolejne zaklęcie tym razem od Lupina, trafiło w niego i przy okazji w Adama, sprawiając że oboje zostali nieco odrzuceni. I przy próbie podnoszenia się, Fenrir poczuł jak bardzo jest wykończony i że dobrze byłoby pomyśleć o ewakuacji. Powoli zaczął więc czołgać się do swojej różdżki, która leżała gdzieś w ciemnościach. Na szczęście wilcze cechy nieco mu ułatwiały sprawę.
W międzyczasie pojawił się patronus, który przekazał wiadomość o tym, gdzie uczniowie powinni się udać by mogli się bez przeszkód przenieść do Hogwartu.
Na głównej ulicy błyskały zaklęcia w najlepsze. Bellatrix była skupiona na Kim i Gabrielu, którzy nie mieli zbytnio, co zrobić. Właściwie to Foks został już pokonany, tracąc wszystkie chęci do walki i po prostu leżąc i wpatrując się w ciemne niebo. W tym czasie jednak Miracle nie próżnowała. Mimblewimble jej wyszło i Black nie mogła rzucić poprawnie żadnego zaklęcia. Kolejne uroki wykonane przez blondynkę jednak nie zadziałały i musiała radzić sobie w inny sposób. Zapamiętała słowa kobiety i zaczęła się czołgać do Gabriela, wymacała fiolkę i wyciągnęła ją z kieszeni chłopaka i rzuciła przed siebie i jak się niestety złożyło, eliksir wybuchnął niebezpiecznie blisko chłopaka. Kim jakoś się obroniła choć eksplozja spowodowała, że kurz i kawałki beczki i szkła trafiły w nią, zostawiając po sobie niezbyt przyjemne pamiątki. Belllatrix zaś przewróciła się i wylądowała na ziemi. A Gabriel? No cóż, chłopak miał najmniej szczęścia. Oberwał i to na tyle mocno, że zadzwoniło mu w uszach a chwilę później z jego ust i uszu zaczęła wypływać krew, obraz zaś zaczął się mu zamazywać. Albus nie zdążył w porę do nich dotrzeć. Najpierw podbiegł do Gabriela, który posłał dyrektorowi krótkie, ale przy tym spokojnie spojrzenie i wydał ostatnie tchnienie.   Czarodziej nie mógł już mu niestety pomóc. Zamknął mu w oczy i cicho westchnął, spoglądając w stronę Kim.  Machnął różdżką i część poważniejszych ran automatycznie się zagoiła.  Następnie ściągnął z niej też zaklęcie, które uniemożliwiało jej ruch i wyczarował patronusa.
- Kim, idź za feniksem i nie oglądaj się za siebie, dopóki nie będziesz na miejscu. To bardzo ważne. Zajmę się wszystkim - odezwał się dyrektor Hogwartu, rzucając jej stanowcze, ale przy tym nieco zmartwione spojrzenie.
Lily zaś walcząca na środku drogi, wykonała kolejny unik, a Śmierciożerca wycelował w nią kolejne zaklęcie, lecz  wtedy wtrącił się Ślizgon, który nagle pojawił się przed rudowłosą. Oboje więc stanęli przeciwko słudze Czarnego Pana.
Burza zaś zaczęła powoli mijać.


Riley: zdaje się, że obecnie jesteś w najlepszej sytuacji ze wszystkich.  Fenrir nie zwrócił na Ciebie zbytniej uwagi, a gdy pojawił się patronus słyszałaś wszystko głośno i wyraźnie. Co teraz?
-3 PŻ (za zmęczenie)
Ciril: paskudnie oberwałeś od Fenrira, ale na szczęście już dał Ci spokój. Czujesz, że zdecydowanie jest Ci potrzebna medyczna pomoc.
-10 PŻ (krwawienie i wysiłek)
Caroline: czujesz się już nieco zmęczona, na dodatek ciągle pada i najprawdopodobniej będziesz chora z powodu tak długiego przebywana na otwartym terenie i to bez żadnej ochrony. Zaklęcie nadal działa i Ty również dobrze słyszałaś, co powiedział patronus.
-5 PŻ (lekkie osłabienie)
Ismael i Remus: jesteście proszeni o edycję swoich postów i odpowiednią zmianę z racji tego, że dotarcie w te miejsce trochę Wam zajęło i sytuacja zdołała już ulec zmianie.
Kim: dzięki pomocy dyrektora, odzyskałaś pełną władzę w nogach i część energii, jednakże złe użycie eliksiru sprawiło, że Gabriel poniósł śmierć.
-10 PŻ (tylko tyle, bo resztę jakby "wyleczył" Albus)
Adam: zbliżał się koniec, to już były ostatnie chwile Twojego życia (ten post, który napiszesz, będzie Twoim ostatnim).
Bellatrix: -19 PŻ, oszołomienie, nie do końca wiesz, co się dzieje.
Lily: zaklęcia wszędzie latają a Ty znajdujesz się w samym centrum miasteczka, na szczęście jednak możesz liczyć na pomoc przyjaciela.
-10 PŻ
Fenrir: pozostało mu niecałe 40 PŻ, jest wykończony i tylko trochę brakuje do tego by stracił świadomość.

ŚMIERĆ GABRIELA FOKSA.
Obecna sytuacja na Głównej Ulicy.
Riley Acquart
Oczekujący
Riley Acquart

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Nie Kwi 10, 2016 9:57 pm

Ponownie zaczerwieniło się od krwi. Nawet deszcz nie był wstanie przemyć czerwieni sączącej się z ran kolejnej ofiary. Kałuże pociemniały krwawo, tak że cała uliczka wydała się pogrążyć w tragedii. Riley nigdy nie widziała takiej rzeźni. Nigdy nie brała udziału w bitwie na śmierć i życie. To właśnie mistyczna Śmierć dyktowała warunki na polu walki. Śmierć, która swą kosą bez większych emocji podcina gardła swoim ulubieńcom. Tym razem w jej objęciach znalazł się Adam Miracle.
Brunetka podbiegła do Aurora i padła na oba kolana. Chciał mu pomóc, zatamować krwawienie, magicznie poskładać rozszarpaną tkankę... i mimo że miała wyciągniętą różdżkę, nie wiedziała jakiego zaklęcia użyć. Nie znała żadnego potężnego czaru leczącego krytyczne rany. Jedyne co przyszło do głowy dziewczynie to...
- Ferula - wyszeptała w skupieniu, lecz jej różdżka nie zadziałała. Brunetka dobrze wiedziała dlaczego. Rany nie dało się uleczyć... nie takim zaklęciem. Łzy popłynęły jej po policzkach. Wolną dłonią zakryła rozszarpaną ranę mężczyzny, by fizycznie zatamować krwawienie. Nic z tego. Krew przesiąkała jej przez palce w niezmiennym rytmie. Przez moment miała nawet wrażenie, że krwawienie nabiera na sile. Zadygotała w bezsilności. Wstała i w ułamku sekundy wymierzyła różdżką w Fenrir’a.
- Confringo – odparła w gniewie, a z jej różdżki błysnęło czerwone światło. Chciała go zabić. Bardzo tego pragnęła. Tak jak za pierwszym razem gdy stała na głównej ulicy... chciał rozerwać mordercę na kawałki. Jednak zaklęcie chybiło. Czar pomknął gdzieś w pizdu, daleko i eksplodowało razem z rozbłyskiem burzy. Riley zawiodła. Wszystko przez to, że oczy miała we łzach i nie mogła przestać dygotać.

6,2 - Ferula - zaklęcie opatrujące uszkodzenia ciała (bandażujące złamania, itp.).
5,1 - Confringo -  zaklęcie służące do stworzenia silnej eksplozji raniącej ludzi stojących w miejscu wybuchu lub niszczeniu zapór np. z kamieni. Zaklęcie jest bardzo niebezpieczne, może być nawet śmiertelne



Ostatnio zmieniony przez Riley Acquart dnia Pon Kwi 11, 2016 9:47 am, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Nie Kwi 10, 2016 9:57 pm
The member 'Riley Acquart' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Ulica - Page 14 Dice-icon
#1 Result : 6, 2

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Ulica - Page 14 Dice-icon
#2 Result : 5, 1
Ciril Hootcher
Oczekujący
Ciril Hootcher

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Wto Kwi 12, 2016 1:25 pm
Wszystkie te wydarzenia, cała ta krzywda mogły pozmieniać wiele. Zdawałoby się, że po takich przeżyciach młody chłopak szybko nawróci się i ruszy w stronę światła... Zdawałoby się. Ciril taki nie jest. Spojrzał na sączącą się z ramienia krew i uśmiechnął się od ucha do ucha. Na szczęście nikt nie zajmował się teraz jego osobą. Mógł dać upust swoich emocji, jednak na chwilę powstrzymał się. Gdy podniósł głowę i zobaczył, że jest wolny od zainteresowania Fenrira, który teraz zajął się Aurorem, trochę mu ulżyło. Emocje nie pomagały, ból też. Miał ochotę rozszarpać tego śmierciożercę nie za to, co robi wraz zresztą sługów w całym Hogs, a za to, że nie natrafiła się lepsza okazja na dostanie się w ich szeregi, a teraz będzie musiał go jakoś zabić.
Kiedy to dojrzał, jak wilkołak wgryzał się w szyję Miracle, gdy krzyk mężczyzny obił się o ściany kamieniczek, jego ciało przeszedł dreszcz ekscytacji. Zachciało mu się krzyczeć z zadowolenia, jednak teraz musiał tylko starczyć stłumiony uśmiech i samotna łza szczęścia spływająca po policzku.
Widać, że owy zły charakter umie się bronić, ale też słabnie. Czekał na okazję, czekał, aż opuści gardę. I stało się. Riley zaczęła ponownie rzucać zaklęciami, Ciril postanowił wykorzystać ten fakt i w trakcie, gdy dziewczyna wypowiadała słowa drugiego z chybionych zaklęć, on zrobił to samo i wycelował różdżkę w stronę wilkołaka.
- Entomorphis!- krzyknął i zaklęcie pofrunęło w przeciwnika. W jego oczach zabłysnął ogień. Chciał wykończyć skurwiela, chciał być jego zabójcą. Postanowił, że nie zakończy tego w tak niewyrafinowany sposób, chciał to zrobić po swojemu... Widowiskowo. Nie opuszczając ręki wypowiedział słowa drugiego zaklęcia, jednak nagle poczuł, że coś jest z nim nie tak. Lekko zakręciło mu się w głowie. W chwili, gdy wypowiadał - Duro- stracił na chwilę ostrość no i zaklęcie nie trafiło w swój cel. Niestety. Nikt się z niego nie będzie śmiał.
Jeśli wszystko poszło po jego myśli i trafił zaklęciem w wilkołaka, przemieniając go w robaka, chcąc skorzystać z okazji na zakończenie tej farsy, chwiejnie stanął na nogach i jak pijany człowiek ruszył w stronę swojej ofiary. Kiedy dotarł do celu, spojrzał na mizerną istotę, w którą zmienił Fenrira, uśmiechnął się.
- A miałem nadzieję, że załatwimy to inaczej...- powiedział mając na myśli fakt, że chciałby kiedyś stanąć u boku tego typa i być tak samo bezlitosnym jak on. Po wypowiedzeniu pożegnania z odważnym śmierciuchem, podniósł nogę i po prostu go zdeptał, kręcąc przy tym stopą, aby zmiażdżyć jego ciało na drobne kawałeczki.

Entomorphis — zaklęcie pojedynkowe, które na krótki czas zamienia przeciwnika w tarzającego się po podłodze owada.
Czas działania: przez krótki czas (od 2 do 4 postów).

Duro - zaklęcie, które zamienia przedmioty w kamień.
Czas działania: przez jakiś czas (1 sesja)


Ostatnio zmieniony przez Ciril Hootcher dnia Wto Kwi 19, 2016 1:22 pm, w całości zmieniany 3 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Wto Kwi 12, 2016 1:25 pm
The member 'Ciril Hootcher' has done the following action : Rzuć kością


#1 'Pojedynek' :
Ulica - Page 14 Dice-icon
#1 Result : 4, 6

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Ulica - Page 14 Dice-icon
#2 Result : 2, 6
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Sro Kwi 13, 2016 1:14 am
Potyczka pomiędzy tą grupą a Śmierciożercą nie trwała za specjalnie długo i pełna była dzikiej brutalności. Caroline obserwując to z bezpiecznej odległości w ukryciu uśmiechnęła się do siebie, po czym jednym uchem zaczęła słuchać patronusa, który pojawił się niedaleko niej. To był znak. Znak z którego zamierzała skorzystać, nie kusząc losu by ten ją zdemaskował. Ci tutaj obecni jak chcieli to mogli się dalej bić, walczyć o przetrwanie, ale Rockers to nie dotyczyło. Było zresztą za dużo ludzi, żeby miała ochotę przyłączyć się do zabawy.
Królowa Śniegu jedynie obserwowała jak większa fontanna krwi się pojawia i życiodajna ciecz miesza się z kroplami wody. Feniks przemawiający do nich wcześniej głosem Dumbledore'a zdążył już zniknąć, a zarówno Riley i Ciril ruszyli do ataku na wilkołaka. Chciała parsknąć śmiechem na nieudane próby Gryfonki i prychnąć na widok działań Hootchera, ale powstrzymała się. Nie ruszył ją los mężczyzny ani sama walka; nie czuła nawet dreszczy podniecenia, gdyż zwyczajnie sama nie brała w tym udziału. Przynajmniej aktywnego.
Zrobiła jeszcze kilka kroków do tyłu i ruszyła wedle wskazówek patronusa w stronę domu, który znajdował się niedaleko. Przeszła niedaleko Adama i Riley, ominęła Remusa i Ismael, a następnie obeszła odpowiedni dom i w końcu ściągnęła z siebie zaklęcie za pomocą Finite Incantatem, pociągnęła nosem i weszła do środka.
Dla niej już ta przygoda dobiegła końca.
Żmija nie zamierzała syczeć i kąsać niepotrzebnie.
Przynajmniej nie dziś.

[z/t]

Możecie mnie już pomijać - automatycznie jestem skierowana do tematu świstoklika. Podsumowanie nastąpi jak się już zakończy Wasz wątek i również znajdziecie się w domu do którego skierował Was patronus. PŻ nie odejmuję, bo już jakby wszystkie zostały mi "przywrócone" w przyszłości. I nie biorę już udziału w walce. Kością na Finite Incantatem nie rzucałam, bo to zaklęcie, które neutralizuje działanie innych zaklęć w tym przypadku Cameleo.
Ismael Blake
Hufflepuff
Ismael Blake

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Sro Kwi 13, 2016 10:47 am
O rudowłosej można było powiedzieć wiele rzeczy, ale niekoniecznie to, że była głupia. Fakt, że robiła rzeczy, które innym się nie podobały, nie pociągał jeszcze za sobą braków w psychice. Była bystra, szybko orientowała się w sytuacjach, zachowując ostrość umysłu, a rozeznanie w związki przyczynowo-skutkowych też nie przychodziło jej z trudem i dziewczyna bardzo dobrze wiedziała, co może ją spotkać na końcu obranej właśnie drogi. To, że pozostawała krnąbrna, nieposłuszna i w tym wszystkim harda, nie oznaczało tego, co Remus najwyraźniej chciał definiować poprzez to jedno, proste słowo. Może i wrodzona, silna ciekawość i skłonność do nonkonformizmu często prowadziły ją tam, gdzie żaden rozsądny człowiek o zdrowych zmysłach by nawet nie zabłądził, ale potrafiła przyjąć konsekwencje i nie obwiniać innych za swoje winy. Zdecydowanie nie potrzebowała niańki.
A w szczególności takiej w postaci Remusa Lupina, który postanowił najwyraźniej odegrać dzisiaj istny koncert na jej nerwach. Podobnie pewnie, jak ona na jego.
Zaklęcie, które posłała w mężczyznę trafiło, jednak nieco zbyt późno. Mężczyzna, albo raczej to pokraczne pół-zwierzę, siedział już na kimś innym, rozszarpując go na strzępy. Podziałało, lekko, ale zawsze i pewnie próbowałaby od razu rzucać dalej, gdyby nie poczuła jak ktoś odpycha ją na ścianę.
Syknęła z bólu, uderzając plecami o pionową powierzchnię, wzrokiem niemal od razu szukając sprawcy tego całego zamieszania. Nie potrzebowała ochrony. Była silną i niezależną kobietą, która sama mogła sobie poradzić. A jeśli już ktoś tak bardzo chciał samemu zająć się tamtym napastnikiem, to nie musiał miotać nią na wszystkie strony.
- Cholerny rycerzyk. - warknęła w jego stronę, patrząc spode łba i zaciskając mocniej palce na różdżkę. Oderwała się od ściany, zaraz znajdując się tuż przy Remusie i mierząc go rozsierdzonym spojrzeniem. Tu nie chodziło o to, że w tak brutalny sposób wkroczył w całą sytuacje, nie o bolące plecy i urażoną dumę. W tym momencie miała do niego żal, niezwykle głęboki, że postanowił to na niej się skupić, kąsając słowami. Znowu. Ile można było, skoro stali po tej samej stronie barykady. Ona sama szybko zapominała słowa, przepływały obok niej i błyskawicznie znikały, pozostawiając ją obojętną na to co było. Pewnie za parę dni przestałaby żywić do gryfona jakąkolwiek urazę, teraz jednak nie widziała siebie w takim wydaniu. - Czy na prawdę wyglądam ci na damę w opresji, że próbujesz zajmować moje miejsce? A może tak bardzo zabolało cię to, że pierwsza wpadłam na pomysł zmycia się stamtąd i musiałeś za mną iść? Musiałeś? Chciałeś pewnie. - wspomniany wcześniej żal wcale nie był ukrywany. Brzęczał żywo i głośno, na spół z gniewem. Zerknęła w kierunku Cirila, który zdążył się pozbierać. Machnęła różdżką, będąc jednak tak wzburzoną, że nie oczekiwała od niej fajerwerków. - Baubillious. - wymówiła zaklęcie, jednak tak jak się spodziewała, nie zrobiło ono nic. Spuściła na moment wzrok, zagryzając dolną wargę. - Nie chcę być bohaterem, Remusie. Ja po prostu nie chcę, żeby inni umierali bo ktoś im nie pomógł, a mógł. Jak my teraz. - powiedziała jeszcze, a jej głos zadrżał ledwo słyszalnie. Odsunęła się od niego, na chwilę podnosząc na niego spojrzenie. Spojrzenie błyszczące od emocji, mieszających się ze sobą i przenikających. Nie było w nich wyraźnej słabości. Słowa, mimo, że wypowiadane głosem drżącym, należały do osoby, która w tym momencie zdawała się nad wyraz świadoma tego, czego chciała. - Ale ty i tak nazwiesz mnie idiotką. - dodała jeszcze z goryczą, odrywając od niego wzrok i puszczając się pędem do Adama by przyklęknąć przy nim i po błyskawicznym zlokalizowaniu rany na szyi, przycisnąć do niej od razu dłonie by chociaż odrobinę spowolnić upływ ciepłej, lepkiej cieczy, która zabierała ze sobą życie. By dać mu chociaż trochę więcej czasu. Naiwnie wierzyła, że zaraz ktoś z Aurorów pojawi się obok i pomoże. Ocali go i nie będzie kolejną osobą, która zginęła bez powodu.


Ostatnio zmieniony przez Ismael Blake dnia Pon Kwi 18, 2016 8:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Sro Kwi 13, 2016 10:47 am
The member 'Ismael Blake' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Ulica - Page 14 Dice-icon
Result : 4, 2
Remus J. Lupin
Oczekujący
Remus J. Lupin

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Wto Kwi 26, 2016 2:45 pm
Był na nią wściekły, że nie słucha opiekunów i nie idzie w bezpieczne miejsce. Była niepełnoletnia i zwyczajnie martwił się o nią, że sobie nie poradzi, że stanie się jej zwyczajowa krzywda. Wcale nie twierdził, że była głupia, może przesadził zwracając się do niej takim tonem. O wiele bardziej pasowało słowo: lekkomyślna. Ale z drugiej strony, przecież on nie poszedł z resztą do zamku, zawrócił, by pomagać, chciał zostać. Dlaczego więc przejmował się tym, że Ismael chciała robić to samo? Czemu przeszkadzało mu, nie potrafiła siedzieć z założonymi rękami, podczas gdy jej przyjaciele walczyli o życie? Nie lubił jej? Z pewnością nie. Jego urażona duma po prostu nie pozwalała mu, by traktować ją inaczej.
Oszołomiony zaklęciem Ismael Greyback został odrzucony przez jego Expulso, ale niestety przy okazji także ucierpiał przy tym Adam. Jeśli mógł bardziej ucierpieć po tym, jak miał rozszarpane gardło.
Widząc jej wściekłą minę, nieco cofnął się, gotowy by bronić się przed ewentualnym atakiem z jej strony. Nie spodziewał się go jednak, gdyż przecież stali po tej samej stronie barykady, ale jej słowa mocno go dotknęły. Trafiły bowiem w samo sedno. Był zły, że to ona jako pierwsza, wpadła na pomysł, by wymknąć się Aurorowi i pomóc rannym i walczącym.
- Myślałem, że będziesz potrzebować pomocy - odparł równie gniewnym tonem. - Sama świata nie zbawisz, Ismael - rzekł już nieco spokojniej. W obliczu zagrożenia nie powinni teraz skakać sobie do gardeł jak rozjuszone psy.
Spojrzał w kierunku ulicy dostrzegając, że Fenrir powoli zaczął się podnosić, nie wyglądało to dobrze. Był wykończony, ale i jeszcze bardziej wściekły i przez to żądny krwi. - Petrificus Totalus - rzucił w kierunku wilkołaka, by go unieruchomić. Jednak kłótnia z rudowłosą Puchonką i niedostateczne skupienie, sprawiło, że rzucone przez niego zaklęcie paraliżujące trafiło w niego z niedostateczną siłą i skutkiem. - Przepraszam. Wcale nie chcę nazywać Cię idiotką - mruknął, spuszczając wzrok, gdy zorientował się, że dziewczyna poleciała przed siebie, by pomóc innym. Idąc w jej ślady, ruszył ku walczących. - Spróbuj Episkey. Marne szanse, ale może uda się zatamować nieco ten krwotok, zanim zjawią się posiłki - rzucił do Puchonki sam w międzyczasie kierując się do rannego Cirila, by pomóc mu w miarę możliwości zatamować krwawienie.


Ostatnio zmieniony przez Remus J. Lupin dnia Wto Kwi 26, 2016 2:47 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Wto Kwi 26, 2016 2:45 pm
The member 'Remus J. Lupin' has done the following action : Rzuć kością


'Pojedynek' :
Ulica - Page 14 Dice-icon
Result : 3, 4
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Nie Maj 08, 2016 11:11 pm
Burza mijała, już przestało nawet grzmieć, kiedy słudzy Czarnego Pana zaczęli powoli znikać z głównej ulicy Hogsmeade, która nie była w najlepszej kondycji. Czy to powinno dziwić? Raczej nie, skoro właśnie w tym miejscu rozgorzała się największa walka. Ciała poległych były rozrzucone w różnych częściach wioski, ale najwięcej było ich właśnie tutaj. Przy tej zazwyczaj zjawiskowej ulicy, którą lubili przechadzać się czarodzieje. Kim posłuchała dyrektora i nie mogąc wykrztusić słowa, poruszyła za patronusem. Łzy wypływały z jej oczu z powodu tego, co się stało. Gabriel przecież nie żył i to była jej wina. Mimo, że starała się myśleć inaczej to jednak nie potrafiła. Ta myśl zagnieździła się w jej głowie. Wiedziała niemniej, że musi być dzielna, że tego chciałby jej tata, który zapewne gdzieś tutaj był. Tak... wróci do zamku i wszystko będzie dobrze. Wszystko się jakoś ułoży. A przynajmniej taką cichą nadzieję miała dziewczyna. Cała brudna i w zadrapaniach znalazła się w końcu w bezpiecznym miejscu. Po drodze bardzo starała się nie patrzeć na te wszystkie ciała i tylko dzięki temu dała radę.
Adamowi już nic nie mogło pomóc. Mimo usilnych prób Riley i Ismael, i rad, które dawał Remus, oczy mężczyzny wypełniły się mgłą.
- Powiedzcie... powi...e...dzcie... - charczał a więcej krwi wypłynęło z rany, którą po sobie zostawił wilkołak. - Ki...im... że... ko...cham... kochammm... j...ą.
I tak Adam Miracle umarł na rękach dziewcząt ze spokojem, który zastygł na jego bladej twarzy. Ostatnia porcja deszczu obmyła ją z błota i krwi.
Bellatrix w końcu odzyskała świadomość tego, gdzie się znajduje i kim jest, i rzucając szyderczy uśmiech w stronę dyrektora była już gotowa zaatakować go jakimś zaklęciem niewybaczalnym. Wtedy niemniej zapiekł ją Mroczny Znak, co mogło oznaczać tylko jedno - Czarny Pan ją wzywał. Tylko to się teraz liczyło. Nie patrząc się na nikogo, zniknęła w czarnym, trującym dymie, który wyczarowała a który zmierzał w stronę Dumbledore'a. Ten bez mniejszych problemów się go pozbył i przyjrzał się obecnej sytuacji, panującej na głównej ulicy. Reszta Śmierciożerców zniknęła, nie zabierając ze sobą nawet poległych towarzyszy. Zakon Feniksa i pracownicy Ministerstwa Magii wpatrywali się w dyrektora Hogwartu, czekając na jego decyzję odnośnie tego, czym powinni się zająć.
- Złóżmy ciała poległych w jednym miejscu, naprawmy najpilniejsze szkody, pomóżmy potrzebującym. Niech ktoś poinformuje Ministra Magii o tym, co się tutaj wydarzyło. Jeśli znajdą się jeszcze jacyś ranni, kierujcie się z nimi od razu do Świętego Munga. Poinformowałem ich tam o wszystkim, więc pewnie czekają. Zróbcie również obchód całego Hogsmeade, a na sam koniec sporządźcie odpowiednie raporty. Myślę, że sam Minister będzie ich oczekiwał, nie mówiąc już o tym, że trzeba będzie zawiadomić rodziny zmarłych - odezwał się po krótkiej chwili Albus Dumbledore i machnął różdżką a na ulicy pojawił się długi materiał na którym po chwili ułożył ciało Gabriela. Wszyscy wzięli się od razu do roboty. Severus w tym czasie zdołał odciągnąć Lily od ulicy i teraz dziewczyna szła bezwolnie za nim do domu, który również wskazał im patronus. Łzy spływały obficie po jej twarzy. Snape nic nie mówił, jedynie czasem na nią zerkał z niepokojem, ale zamierzał ją zaprowadzić do zamku, nawet jeśli ona nie wyrażała chęci. I w końcu im się to udało.
Za Sowią Pocztą walka trwała dalej. Właściwie to już dobiegała końca, bo Fenrir nie był zbytnio w stanie walczyć, co wykorzystał Ciril. Riley niestety się nie udało rzucić zaklęć - pewnie było to spowodowane emocjami, które targały Gryfonką, zaś Hootcher... co prawda ledwo, ale trafił Śmierciożercę, który zamienił się w dość sporych rozmiarów żuka. Entomorphis nie było mocne - można by rzec, że to kwestia działania z dwóch minut zanim Greyback odzyska swoją normalną postać. Ale jednak przed samą zamianą, oberwał jeszcze lekko od zaklęcia Remusa, które sprawiło, że nie mógł uciec. Ciril ledwo się poruszając, w końcu stanął przed robakiem, którego dostrzegł w nikłym świetle i bez żadnych skrupułów zmiażdżył go. I w taki oto sposób zginął wilkołak przez którego Remus stał się bestią, przez którego zginęło tyle osób i przez którego cała ta stojąca za Sowią Pocztą grupa nie zapomni dzisiejszego dnia. Hootcher zaczął czuć jak jego ramię zaczyna pulsować większym bólem - zapewne było to spowodowane wysiłkiem, który wykonał.
Przestało zupełnie padać i teraz tylko ciemne chmury leniwie przesuwały się po nocnym niebie. Mroczny Znak zniknął, zaś uczniowie, którzy byli świadkami zabicia Adama Miracle'a nie zdążyli już nic więcej zrobić, bo w ich stronę zmierzała dwójka Aurorów. Pracownicy Ministerstwa wysłuchali ich opowieści, "zebrali" to, co zostało z Fenrira i jeden z nich przetransportował ciało Adama, zaś drugi zajął się kierowaniem ich do domu Tremlett.


21 kwietnia, wczesne godziny
Minister pojawił się nad ranem w Hogsmeade, akurat w momencie, gdy Aurorzy, członkowie Zakonu Feniksa i Albus Dumbledore skończyli składać martwych na długim materiale. Ciał było mnóstwo - niektóre w lepszym, a niektóre w gorszym stanie. W miasteczku panowała grobowa cisza, budynki nie prezentowały się najlepiej, pomimo tego, że czarodzieje robili co mogli, zaś nastroje... nastroje były naprawdę kiepskie. Nie uważali, że wygrali, chociaż udało im się schwytać trzech żywych Śmierciożerców a kilku z nich leżało martwych gdzieś z boku, z dala od mieszkańców, pracowników Ministerstwa i uczniów. Laum Rokkur pogrążył się w rozmowie z dyrektorem, zaś Minerwa, która również była na miejscu, ciężko westchnęła wymieniając nazwiska.
- Fleur... Stoneheart... Salmon... Grisser... Foks... Sheehan... Fawley... - mówiła cicho, czując jak drży jej głos, a gdy już znalazła się przy kolejnej uczennicy, której nazwiska nie wymieniła, czuła jak oczy jej wilgotnieją. Znała ją przecież bardzo dobrze. I jej brata również. Oboje należeli do jej domu. - Potter...
Pomimo zwiększonych środków ostrożności, pomimo tak wielkich nadziei i planów, doszło do kolejnej tragedii. I choć wydarzyła się ona poza szkołą, McGonagall czuła się tak jakby dostała kilka razy w twarz.
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać nie zamierzał już dłużej czekać z kolejnymi atakami.



15 maja, godziny popołudniowe
Hogsmeade powoli wracało do siebie. Budynki zostały naprawione, cała wioska zyskała dodatkowe środki ostrożności a gdzieś nieopodal krążyli Dementorzy, którzy mieli być kolejnym gwarantem bezpieczeństwa. Już dawno było po pogrzebach. Mieszkańcy nie zamierzali zapomnieć o tym, co się stało, ale spotykali się nadal w Gospodzie Pod Świńskim Łbem i w Trzech Miotłach, gdzie mogli choć trochę oderwać się od tego całego bałaganu, który zapanował w czarodziejskim świecie. Po wszystkim, co wydarzyło się 20 kwietnia powstała nawet pamiątkowa tablica, której poruszające się, lśniące w ciemnościach litery przypominały o tragedii i o tych, co ponieśli niepotrzebną śmierć.

OFICJALNIE ZAKOŃCZENIE WIOSENNEGO WYPADU DO HOGSMEADE!

ŚMIERĆ FENRIRA GREYBACKA i ADAMA MIRACLE.
Dalej kontynuujecie w Skrzydle Szpitalnym z MG, który będzie Was leczył. Proszę by w Waszych pierwszych postach został podany aktualny stan postaci, to co im dolega i wszystko inne, co zdarzyło się w Hogsmeade a miało na Was bezpośredni wpływ.

Riley Acquart: -5 PŻ, +30 PD, +30 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród, strach, zmęczenie głównie psychiczne i przemoczenie. Nie zapomnij odjąć sobie wszystkich PŻ!

Ciril Hootcher: -10 PŻ (bo resztę z tej kolejki zdołali wyleczyć przed przeniesieniem się do zamku), +30 PD, +30 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród, +Kieł Fenrira Greybacka, ból, wykończenie, możliwe omdlenie, przemoczenie. Nie zapomnij odjąć sobie wszystkich PŻ!

Caroline Rockers: -2 PŻ (jak coś to przypominam, że w późniejszej sesji wyleczyłam się eliksirem), +20 PD, +15 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród, przemoczenie, zmęczenie.

Ismael Blake: -4 PŻ, +20 PD, +15 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród, przemoczenie, lekkie zmęczenie. Nie zapomnij odjąć sobie wszystkich PŻ!

Remus Lupin: -5 PŻ, +20 PD, +15 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród, przemoczenie, lekkie zmęczenie. Nie zapomnij odjąć sobie wszystkich PŻ!

Kim Miracle: +23 PD, +15 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród, przemoczenie, zmęczenie psychiczne i fizyczne, kilka mniejszych i większych obrażeń. Nie zapomnij odjąć sobie wszystkich PŻ!

Bellatrix Black: -10 PŻ, +25 PD, +20 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Katakumbach, przemoczenie, zmęczenie, mniejsze urazy. Nie zapomnij odjąć sobie wszystkich PŻ!

Lily Evans: -8 PŻ, +23 PD, +15 dodatkowych fasolek, +Wizyta w Pokoju Nagród, przemoczenie, zmęczenie psychiczne i fizyczne, mniejsze obrażenia. Nie zapomnij odjąć sobie wszystkich PŻ!

Severus Snape: -10 PŻ,  jako że coś tam na początku pisałeś, nie odejmę ci PD, ale również i nic nie dostaniesz z racji, że potem już w ogóle przestałeś być aktywny.


Pozostali:

Minerwa McGonagall: jako, że coś tam na początku pisałaś, nie odejmę ci PD, ale również i nic nie dostaniesz z racji, że potem w ogóle przestałaś być aktywna (piszę tak wszędzie, żeby to było jasne, mimo że dani gracze i tak tego pewnie nie zobaczą).

Vakel Bułhakow:  jako że coś tam na początku pisałeś, nie odejmę ci PD, ale również i nic nie dostaniesz z racji, że potem już w ogóle przestałeś być aktywny. Postać nadal znajduje się w szpitalu.

Sigurd Volsung: jako że coś tam na początku pisałeś, nie odejmę ci PD, ale również i nic nie dostaniesz z racji, że potem już w ogóle przestałeś być aktywny. Postać już nie znajduje się w szpitalu. Nie wiadomo gdzie obecnie przebywa.

Kaylin Wittermore: jako, że coś tam na początku pisałaś, nie odejmę ci PD, ale również i nic nie dostaniesz z racji, że potem w ogóle przestałaś być aktywna. Postać najpewniej nadal jest w szoku.

Neve Collins: jako, że coś tam na początku pisałaś, nie odejmę ci PD, ale również i nic nie dostaniesz z racji, że potem w ogóle przestałaś być aktywna. Nie wiadomo, co dzieje się z postacią.

Delilah Fitzgerald: -10 PD, zupełnie nie byłaś aktywna, mimo że się zgłosiłaś, dlatego otrzymujesz karę.

Liv Mendez: -10 PD, zupełnie nie byłaś aktywna, mimo że się zgłosiłaś, dlatego otrzymujesz karę.

James Potter: -10 PD, zupełnie nie byłeś aktywny, mimo że się zgłosiłeś, dlatego otrzymujesz karę.

Nathaniel Rosier: -10 PD, zupełnie nie byłeś aktywny, mimo że się zgłosiłeś, dlatego otrzymujesz karę.

Hestia Jones: -10 PD, zupełnie nie byłaś aktywna, mimo że się zgłosiłaś, dlatego otrzymujesz karę.

Ienzo Kreshend: -10 PD, zupełnie nie byłeś aktywny, mimo że się zgłosiłeś, dlatego otrzymujesz karę.

Ieva Greengrass: -10 PD, zupełnie nie byłaś aktywna, mimo że się zgłosiłaś, dlatego otrzymujesz karę.


Zabici:

1. Birdie Fleur
2. Erin Potter
3. Rosier Senior (ojciec Evana)
4. Milczący Śmierciożerca
5. Gabriel Foks
6. Virdiana Stoneheart
7. Susie Salmon
8. Sharlotte Grisser
9. Rivia Sheehan
10. Patch de La Reynie
11. Nolan Fawley
12. Iwan Ranskahov
13. E.S.Macmillan
14. Dalien Ellis
15. Adam Miracle
16. Fenrir Greyback


Dodatkowe info:
Dziękuję wszystkim za udział i z góry przepraszam, że tak długo to trwało, że było to tak przeciągnięte w czasie, ale... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Starałem się sprawiedliwie wszystko rozdzielić i tak, żeby nikt nie czuł się pokrzywdzony. Wszystko zostanie rozdane, także bez obaw. Co jeszcze... prosiłbym o to, żeby w trakcie waszego leczenia w Skrzydle dodać datę, czyli 20/21 kwietnia 1978 roku, żeby się nie myliło z resztą sesji tam rozgrywanych. Nie musi to być długie, możecie też wspomnieć pielęgniarki w swoich postach bez większych obaw. Jeśli ktoś będzie miał jakieś wątpliwości, albo czegoś będzie brakowało to niech śmiało pisze na PW do Mistrza Gry. Rachunki pojawią się również, także bacznie obserwujcie! I pamiętajcie, że do różnych próśb zwłaszcza stricte technicznych macie specjalne tematy w dziale Fabularnych Ogłoszeń!
Colette Lacroix
Sztuka
Colette Lacroix

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Sro Sie 22, 2018 9:15 pm
Ostatni weekend miesiąca przywitał Wielką Brytanie odpadami deszczu, które wyjątkowo długo trzymały się od wyspy przez cały październik. Londyn od samego rana zanikał w strugach deszczu, które raz po raz traciły na sile, pozwalając choć na chwilę przemknąć między kolejnymi budynkami bez straty na fryzurze. Na północy nie było wcale lepiej, o czym Colette przekonała się już po tym, gdy wyszła z budynku poczty. Ostry deszcz zacinał nieprzerwanie, maskując ulice w dosłownie ścianie wody. Nie była tylko pewna, czy stan ten jest przejściowy czy będzie jej dane w końcu skończyć swój żywot przez podtopienie. Na swoje szczęście była osobą całkiem przezorną i po prostu zabrała z domu porządny, wzmacniany parasol. Mogłaby zaryzykować zaklęciem odpychającym wilgoć, ale za każdym razem kończyło się to u niej podpaleniem ubrania z nieznanych zupełnie przyczyn – nawet jeśli dawała sobie radę z dużo poważniejszymi wyzwaniami.
Dobijały właśnie godziny popołudniowe, a ona zdawała sobie sprawę, że w sumie nigdy nie dopytała się, jak wygląda organizacja w Hogwarcie. Słyszała co nieco, ale w dużej części były to jedynie pojedyncze informacje, jednak sądzą po harmonogramie spotkań z Vakelem, większość weekendu była dla uczniów i nauczycieli wolna, jeśli mógł się wyrwać na tę parę chwil poza mury zamku. W jej przypadku nie było aż takich dużych problemów ze zrobieniem sobie chwilowego wolnego. Pisanie nie było rzeczą, która mogła uciec, a nawet najlepiej się cokolwiek tworzyło jej w godzinach mocno nienormalnych. Przeszkodą było tylko same znajdywanie tematów. Najchętniej skupiałaby się wyłącznie na czymś wielkim i robiącym szum, a tymczasem dostawała marne ochłapy i „15 sposobów na poradzenie sobie z odciskami po długich lotach miotłą”.
Stanęła pod daszkiem jakiegoś domostwa. Rozłożony parasol nie chronił całkowicie przed deszczem, a tak przynajmniej miała więcej pewności, że nowe buty pozostaną przez dłuższy czas nowe. Rozejrzała się na boki, jakby spodziewając się, że zaraz zza rogu wyskoczy Vakel w peruce urodzinowego klauna mugoli.
Vakel B. Bułhakow
Nauka
Vakel B. Bułhakow

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Pon Sie 27, 2018 12:42 am
Bułhakow uwielbiał wymądrzać się i umieszczać w centrum uwagi absolutnie wszystko co tylko było związane z nim, a już w szczególności przechwalać się licznymi osiągnięciami w dziedzinie nauki. Nic więc dziwnego w tym, że posada niewymownego w Departamencie Tajemnic szybko przestała mu odpowiadać - nie lubił trzymać gęby na kłódkę... No, chyba że chodziło o sprawy jego dosyć przykrej przeszłości. Do czego zmierzam? Cóż, do tego, że lubił nauczać. Uwielbiał oczy ludzi zwrócone w jego stronę, ciekawskich uczniów zadających pytania i uchodzenie za niepodważalny autorytet.

"Hogwart jest moim domem" - chciał to poczuć, a może nawet już czuł, kiedy przemierzał szkolne korytarze, ale jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Idiotyczne zachowanie śmierciożerców w Hogsmeade. Dziecinada. Debilizm. Odrażający błąd. Nieprzemyślana akcja. Aż dreszcze go przeszły kiedy mijał miejsce, w którym jeszcze kilka miesięcy temu stracił przytomność. Takie właśnie sytuacje sprawiały, że Bułhakow chciał znów uciec. Mógłby się zaszyć w nowym miejscu, zbudować sławę tam... Ale czy bycie wiecznym tchórzem nie przestało być opłacalne? Westchnął, poprawiając przy tym swój parasol i rozglądając się wokoło. Trafienie na dobrą uliczkę nie zajęło mu szczególnie dużo czasu, ale wewnętrzne retrospekcje i niechęć do okolicy - owszem. Miał nadzieję, że frustracja związana z przebywaniem tutaj szybko minie. Ostatecznie miał z tym miejscem kilka dobrych wspomnień.

Zauważywszy Colette uśmiechnął się lekko, chociaż nie był to uśmiech do końca szczery - cieszył się na jej widok, owszem, ale kąciki ust uniosły się bardziej w desperackim akcie ukrycia posępnej miny przed piękną dziewczyną. Oby okazała się być kiepską dziennikarką.

- Pięknie dzisiaj wyglądasz, Colette - zaczął od słodkich słówek, przy okazji łapiąc ją za rękę trzymającą parasol. Tak, zamierzał zastąpić ten trzymany przez nią swoim i nic nie wskazywało na to, że zamierzał w tej kwestii ustąpić. - Miałem w planach zabrania cię dzisiaj na przechadzkę po parku, ale wygląda na to, że pogoda postanowiła je pokrzyżować.

Kogo okłamywał? Gdyby chciał wiedzieć jaka będzie dzisiaj pogoda, mógł sprawdzić to wahadełkiem jeszcze w magicznym przedszkolu. Nie, wcale nie słodził sobie właśnie w myślach. To nie tak jak myślisz.

- Nawet nie wiesz jak dobrze cię widzieć. Weekendy w Hogwarcie należą do tych nieszczególnie ciekawych dni, ponieważ nie odbywają się wtedy żadne zajęcia, a nikt nie chce wypuścić nikogo z tych okolic bez podania przyczyny. Z jednej strony rozumiem - po ostatnich wydarzeniach na pierwszym miejscu stawia się bezpieczeństwo. Z drugiej strony nie lubię siedzieć w zamknięciu. Ciężko mi ukryć znudzenie, kiedy jedyną osobą skorą do rozmowy jest... cóż, niemowa.

Zrobił lekko zdziwioną minę, jakby nie do końca dotarło do niego co właśnie powiedział.
Colette Lacroix
Sztuka
Colette Lacroix

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Wto Sie 28, 2018 5:17 pm
Na swoje (i po części Vakela) szczęście wcale nie musiała długo czekać na jego zjawienie się. Również się uśmiechnęła na widok tej znajomej twarzy, choć jej gest był zapewne dużo bardziej prawdziwy. Nie musiała wcale ukrywać żadnych trosk, a spędzanie czasu z osobą choć trochę interesującą zawsze sprawiało jej radość. Nietrudno było określić w ten sposób jej (w końcu) narzeczonego. Sam fakt, że stanowił kadrę szkoły magii świadczył o tym, że nie jest przeciętnym Smithem z Departamentu Kontaktów z Mugoli, czy jak to się to tam dokładnie nazywało. Nie. Był kimś wyjątkowym, potrafiącym rozmawiać na bardziej rozległe tematy niż to, jak właśnie ocalił kogoś przed gryzącą filiżanką, a przy tym zachowywał się zazwyczaj na tyle uprzejmie, że można się było z nim pokazać publicznie. Istniało w końcu wielu nienudnych, acz nazbyt ekscentrycznych czarodziejów, którzy, bardzo brzydko mówiąc, robili wiochę swoim zachowaniem. Nic więc dziwnego, że była zadowolna z jego obecności.

Bez skrępowania przyjęła zaoferowane ramię. Nie przyszła tutaj odkrywać nic nieświadomą dziewuszkę. Miała pochwalić się całej tej wsi tym, jakiego cudownego mężczyznę wyhaczyła całkiem przypadkiem podczas jednej z zabaw i którego całkiem przypadkiem ktoś jej przedstawił. Jego słowa połechtały nieco zbyt duże ego. Oczywiście, że pięknie dzisiaj wyglądała. Spędziła w końcu dużo czasu, by o to zadbać, ale usłyszenie tego zawsze sprawiało przyjemność. Dobrze wiedzieć, że ktoś się zna na ładnych rzeczach.
- Ty też wyglądasz niczego sobie, mon cher – zaszczebiotała radośnie w odpowiedzi na jego powitanie.
Pogoda faktycznie jej im nie sprzyjała na jakiekolwiek spacery, ale jej to nie przeszkadzało. Nie miała wcale ochoty biegać pomiędzy alejkami w jakimś parku. Wolała znaleźć się w jakimś bardziej zatłoczonym miejscu. Okoliczna gospoda jednak nie zachęcała ją wyglądem zewnętrznym. Zapewne stoły lepiły się niemiłosiernie i strach było gdziekolwiek usiąść. Zerknęła kątem oka w koniec alejki, szukając jakiegoś innego miejsca.
- Pogoda jest bardzo niewdzięczną rzeczą i często psuje plany, ale zawsze możemy przejść się w inne miejsce. Macie tu w ogóle park?
Nie oszukujmy się. Hogsmade wyglądało jak największa dziura na całych wyspach ze swoją iście średniowieczną architekturą. Miała wrażenie, że parkiem okazałyby się jakieś nieprzyjemne zarośla. Nie przepadała za bliskimi kontaktami z naturą, więc deszcz był dla niej jeszcze bardziej na rękę.
- Och? Naprawdę? W takim razie jestem dla ciebie prawdziwym wybawieniem i chyba powinnam zaplanować jakiś skok rabunkowy na ten zamek. Tylko zamiast złota wynieść ciebie. – Zaśmiała się lekko. – To w sumie nie byłoby niczym nowym, patrząc na historię okolicy. Ciągle ktoś tu kogoś napada, morduje, odcina kończyny… Podobno jest to najbezpieczniejsze miejsce w całym tym państwie? – ostatnie zdanie wypowiedziała z nutką niepewności w głosie. Spojrzała na Vakela, oczekując odpowiedzi na nie do końca zadane pytanie.
Sponsored content

Ulica - Page 14 Empty Re: Ulica

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach