Go down
Liv Mendez
Oczekujący
Liv Mendez

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Nie Sty 18, 2015 4:13 pm
Chłopak ją olał. W ogóle nie zwracał na nią uwagi. Wiedziała, że ten dzień będzie wielką katastrofą i, że nie powinna w ogóle wychodzić z dormitorium. Mogła ten dzień spędzić z Cieniem i byłby bardziej interesujący niż spotkanie z tym młodym Ślizgonem. Westchnęła delikatnie i wstała od stołu. Nie odezwała się ani słowem. Zaczęła się ubierać. Chciała znaleźć się już w domu. W swoich czterech ścianach. Zakopać się pod kołdrą. UMRZEĆ. Ruszyła w kierunku drzwi. Miała gdzieś, to co pomyśli sobie o niej ten chłopak. I tak więcej się z nim nie spotka. W ogóle, po co ona zgodziła się by mu towarzyszyć? Można powiedzieć, że i tak spędziła go samotnie. Nie była zła. Nie miała na to siły. Wyszła z pomieszczenia. Od razu poczuła silny, zimny wiatr, który rozwiał jej włosy. Rozejrzała się, ale nie zauważyła nikogo znajomego, a tak szczerze to nikogo nie widziała. Czyżby wszyscy powrócili już do zamku? A może siedzą jeszcze w kawiarniach, sklepach i spędzają miło czas? Wsunęła dłonie do kieszeni kurtki i ruszyła w stronę zamku.

[z/t]
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Pon Sty 19, 2015 4:00 am
Lily zawsze uważała, że z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Zapewne i tym razem, gdyby tylko wiedziała jakie rozterki dręczą Dorcas pomogłaby jej najlepiej, jak mogła. Spisałaby wszystkie możliwe opcje i jakoś razem by coś wykombinowały. Jednak ta nie powiedziała ani słowa, woląc wziąć ten ciężar tylko na własne barki. Czy gdyby Evans była w takiej sytuacji  podjęłaby taką samą decyzję, co jej przyjaciółka? Ciężko było to stwierdzić, zwłaszcza że tak naprawdę niewiele wiedziała o obecnym stanie brunetki. Nie chciała w żaden sposób jej naciskać, wymagać zwierzeń, które przecież powinny być przepływem potrzeby by komuś się wygadać. Panna Meadowes powinna jednak wiedzieć, że rudowłosa zawsze, ale to zawsze będzie miała czas, gdyby tylko ją potrzebowała. Rzuciłaby nawet w kąt w naukę, jeśli to tylko by pomogło!
Nie była zbytnio przekonana, co do jej słów, ale nie zamierzała w żaden sposób dawać jej to odczuć. Bo przecież...najważniejsze, że były tu razem. Że wreszcie się spotkały. To wystarczający powód by odpuścić typowe dla siebie kazania. Uśmiechnęła się ciepło, kiedy Dorcas się zaśmiała. Miała wtedy wrażenie, jakby kostka czekolady rozpływała się w jej ustach. Sama zaś nie potrafiła dostrzec w sobie żadnych zmian, jakby praktycznie nic się nie zmieniło. No może była nieco bladsza, niż zwykle i miała większe wory pod oczami spowodowane przesiadywaniem po nocach przy książkach, ale żeby wyglądała...kwitnąco? Z pewnością nie. Przynajmniej jej zdaniem.
- Z początku to nie było takie oczywiste, zwłaszcza że Hufflepuff w pierwszej połowie meczu znacząco prowadził – odpowiedziała Lily, kątem oka spoglądając na idącą obok niej Dorcas. Mogła jedynie podejrzewać, jak może czuć się jej przyjaciółka, że nie miała szansy wziąć udział w tym meczu. W końcu przecież należała przez jakiś czas do drużyny. Sama rudowłosa pochmurniała, kiedy zobaczyła reakcję Dor na jej słowa o wilkołakach. Nie chciała o tym wspominać, jednakże lepiej by usłyszała to od niej, niż z jakiegoś innego źródła. W końcu wieści szybko się rozchodzą, nawet poza Hogwartem.
- Daliśmy radę na nasze szczęście -  powiedziała po chwili milczenia, odwzajemniając uścik jej dłoni. Niepokój i strach atakował wszystkich – czasy stawały się coraz bardziej nieprzyjazne, a nad losem każdego z nich wisiał potężny znak zapytania. Zamrugała zaskoczona, kiedy zauważyła jak szybko zmienił się nastrój Dorcas. Lily czasami miała wrażenie, że ta dziewczyna jest istnym kalejdoskopem wszystkich możliwych uczuć w zaledwie jednym momencie. Zakłopotana Evans podrapała się po głowie i  spojrzała gdzieś w bok zaczerwieniona. Być może od zimna, a być może od czegoś innego...
- Ja również, tak sądzę – odparła dość lakonicznie i podniosła nieco wyżej głowę w samą porę by dać się złapać przyjaciółce w sidła i pocałować w czoło. Jednak czy na pewno była to miłość? Zdawała sobie sprawę, że gdyby ktokolwiek dowiedział się o czym myślała pewnie walnąłby się w czoło, po czym mocno by nią potrząsnął. W sumie sama by sobą potrząsnęła. Poza tym nigdy nie sądziła, że to tak się potoczy, to znaczy że będzie z Potterem w TAKICH kontaktach. Ich relacja była bardzo zagmatwana pomimo, że im obojgu na sobie zależało. Tego akurat była w stu procentach pewna, zwłaszcza że pod jego wpływem zaczęła patrzeć na niektóre rzeczy zupełnie z innej perspektywy. I pomyśleć, że niecały miesiąc temu chodzili sobie tymi uliczkami potajemnie, łamiąc przy tym z kilka poważniejszych punktów regulaminu! A najgorsze w tym wszystkim było to, że zamiast sobie pluć w twarz za taką lekkomyślność, łapało ją rozczulenie.  Gdy Dor odezwała się ponownie, Lily entuzjastycznie pokiwała glową i weszła za nią do środka. Od progu przywitało ich cudowne ciepło. Również nie rozejrzała się po lokalu, więc w oczy nie rzuciło się jej dwóch dobrze jej znanych chłopaków. Zajęła wolne miejsce, ówcześnie ściągając płaszcz i czapkę. Kiedy czekała na przyjaciółkę, zaczęła bębnić palcami w blat stolika, patrząc gdzieś za okno. Na szczęście nie musiała czekać długo, bowiem chwilę później Dorcas wróciła. Podziękowała jej i wzięła spory łyk kremowego i omal się nie zakrztusiła, gdy Meadowes zadała jej TAKIE pytanie.  Kaszlnęła porządnie, czując jak łzy napływają jej do oczu.
- Dorcas! Chcesz mnie zabić?! Na Merlina! Cóż to za pytanie! I kto Ci takie głupoty nagadał? – Odezwała się po chwili, oblewając się rumieńcem. Nie wiedząc co jeszcze powiedzieć, zaczęła wykręcać palce, zastanawiając się nad obszerniejszą odpowiedzią na jej słowa.
- Podoba...to takie głupie określenie. Takie nieco płytkie. James Potter mi się nie podoba, on...jakby to powiedzieć...jest go wszędzie pełno w moim życiu i tak się w nie wpasował, że nie wyobrażam sobie, że mógłby z niego zniknąć, przy czym teraz oboje jesteśmy na nieco innej płaszczyźnie, niż dotychczas. I owszem, to jest zupełnie nowe, bo mimo wszystko, kiedy z nim jestem czuję, że mogłabym wszystko i doprowadza mnie do różnych sprzecznych emocji – odpowiedziała, marszcząc czoło i czując jak mimowolnie na jej twarz wstępuje uśmiech. Może i nieco się poplątała w swoich słowach, ale mimo wszystko liczyła, że Dorcas ją zrozumie. Wzięła więc kolejny łyk piwa i omal ponownie się nie zakrztusiła tym razem z zupełnie innego powodu.  Z jakiego? Otóż zauważyła, jak James Potter we własnej osobie zakrada się do ich stolika. I najprawdopodobniej zdążył usłyszeć wszystko to, co wcześniej powiedziała! Przełknęła resztkę piwa, którą miała w ustach i poczuła, jak w twarz uderza ją gorąco.
- Sama niedawno dostałam od niej dwa listy – usprawiedliwiła się, starając się opanować drżenie kolan. Obawiała się bowiem, że potem, gdy zostaną sami James wykorzysta jej słowa przeciw niej,  na to nie mogła pozwolić. Postanowiła więc udawać, że nic się nie stało i zaczęła wachlować się dłonią.
- No jak widzisz, mężczyźni nie są wcale tacy niezbędni, jak się im wydaje! I nie składaj takich niemoralnych propozycji Dorcas, bo jeszcze ucieknie stąd z krzykiem – dodała, a kąciki jej warg delikatnie zadrgały.


Ostatnio zmieniony przez Lily Evans dnia Sro Sty 21, 2015 7:57 pm, w całości zmieniany 1 raz
Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Pon Sty 19, 2015 10:44 am
Ach, gdyby tylko Dorcas umiała się przełamać i wyznać jak na spowiedzi wszystkie swoje troski! O ile byłoby jej lżej na sercu, o ile wszystko stałoby się prostsze. A i rozwiązanie tej patowej sytuacji zapewne udałoby się łatwiej znaleźć, gdyby głowiła się nad nim więcej niż ta jedna brązowa główka. Ale Doris, choć była na co dzień uosobieniem szczerości i potrafiła rzucić Ci w twarz komentarzem, który sprawi, że przez kwadrans będziesz zbierać szczękę z podłogi - nie umiała mówić szczerze o swoich troskach. Nie chciała obarczać ludzi swoimi problemami. Trochę tak jakby udawała, że ich nie ma. Nie współgrały z wiecznie obecnym na jej obliczu uśmiechem i z radością ukrytą na dnie bursztynowych tęczówek. Ze swoimi kłopotami chciała radzić sobie sama, ale trudy innych chętnie brała na swoje barki. Niepoprawna i niepoważna altruistka. Bo jak długo będzie mogła jeszcze tak pociągnąć? W końcu będzie musiała się złamać i módlmy się, by był obok ktoś kto ją wtedy pozbiera do kupy!
- Uważajcie na siebie, proszę. - szepnęła jeszcze tylko szczerze i z przejęciem, nim zajęły ją rewelacje na temat życia uczuciowego panny Evans. Co nie znaczyło, że zapomniała o niebezpieczeństwach, z jakimi zetknęły się przyjaciółki, o nie! Informacja zaległa gdzieś z tyłu jej głowy i zapewne będzie wracać w najmniej oczekiwanych momentach jej bezsennych nocy, by dręczyć ją wyrzutami sumienia. Nie ma Cię by im pomóc. Dorcas nie brała pod uwagę tego, że opieka nad uczniami to przede wszystkim rola nauczycieli. Nie przejmowała się tym, że jej przyjaciele byli już dorośli i równie dobrzy (jeśli nie lepsi) w magii. I tak, gdyby coś się stało, czułaby się winna, że nie było jej wtedy, gdy być powinna. Królowa samoumartwień, jak Merlina kocham...
Teraz jednak była zbyt zaabsorbowana dobrymi emocjami, by się martwić. Dorcas była jak ogień, nieobliczalna i nieprzewidywalna. Dla bliskich była płomieniem świecy w ciemności i ciepłem z kominka w zimną noc, by chwilę potem stać się szatańską pożogą dla swoich wrogów. Miała w sobie tysiące uczuć, każde silniejsze od poprzedniego i niemal można było odnieść wrażenie, że ona sama nad nimi nie panuje, odczuwając je wszystkie jednocześnie. Często budziła w ludziach niepokój tą swoją bezpośredniością i entuzjazmem, bo przecież było to takie... niebrytyjskie! Ale była zbyt zajęta, by to dostrzec (lub by się tym przejąć). Jak długo byli ludzie, którzy akceptują ją taką jaką jest, tak długo jej płomień nie gasł, a raczej przybierał na sile. I choć ceniła sobie uroki codziennego życia, choć umiała czerpać z niego radość - widać było coraz wyraźniej, że nie była do niego stworzona. Doris była iskrą, która rozpala wielki ogień, wojowniczką i męczennicą, która gotowa była umrzeć za swoje ideały i za ukochanych. Żyła intensywnie i czerpała ile mogła ze świata, zupełnie tak jakby podświadomie czuła, że pewnego dnia, gdy będzie jeszcze zbyt młoda na śmierć - stanie w ogniu i on ją pochłonie.
Panna Measowes nie potrząsałaby Lily, gdyby ta powiedziała jej o swoich przemyśleniach. Jedynie zmarszczyłaby brwi i poprosiła o wytłumaczenie. Zrobiłaby wszystko, by zrozumieć i pomóc. Chciała, by James i Lily byli razem, bo chciała ich szczęścia. Wydawało jej się, że nikt nie zatroszczy się o tą kruchą, rudą istotkę tak dobrze jak właśnie pan Potter. Jeśli jednak Evans faktycznie miała nie czuć tego co powinna, Dorcas zrobiłaby wszystko, by pomóc jej się z tego wykaraskać. Oczywiście dopiero wtedy, gdy byłaby w stu procentach pewna, że nic z tego nie będzie. Na szczęście intuicja podpowiadała jej zupełnie co innego.
Reakcja Lily na jej pytanie była dokładnie tak zabawna, jak Doris się spodziewała. Psotny ognik w jej oczach sugerował, że zrobiła to specjalnie i bez wyrzutów sumienia. Stąd też ten szeroki, koci uśmiech i chichot, nad którym nie mogła zapanować.
- Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać. - parsknęła, niemal rozlewając przy tym piwo. - Podsłuchałam kiedyś jakieś dziewczyny w łazience, gdy tak mówiły i musiałam. Choć nawet nie jestem pewna, czy mówiły o Jamesie. - posłała jej przepraszający uśmiech, choć wciąż była ubawiona swoją psotą, jak mały chochlik. Potem już z uwagą wsłuchała się w słowa Lily. Napawały ją radością, nie mogła zaprzeczyć. Coś zdecydowanie było na rzeczy! A że było to jeszcze pełne niedopowiedzeń i niepewności... Taki przecież los pierwszych miłości! Z czasem wszystko powinno się wyklarować i stać naturalne. Chciała to powiedzieć, ale słowa zamarły jej na ustach, gdy zza jej placów doszedł kolejny znajomy głos. Na dobre trzy sekundy dała się zbić z tropu i chyba nawet lekko się zarumieniła, ale szybko odzyskała rezon.
- Błagam, Potter. - prychnęła, gładko wchodząc w nową rolę. Niedbałym gestem odrzuciła włosy na plecy i posłała mu (w zamierzeniu) piorunujące spojrzenie (które było jednak trochę zbyt radosne). - Za wysokie progi na twoje nogi! - dodała i wytrwała w pełnej nonszalancji pozie może kolejne trzy sekundy nim jej ciałem wstrząsnął śmiech. Posłała mu pogodny uśmiech.
- A włóczyłam się tu i tam. - odpowiedziała już naturalnym tonem. - Pytasz, bo się stęskniłeś? Nie miał kto porządnie zagrać na meczu, huh? Słyszałam, że przegrywaliście na początku, wstyd Kapitanie! - przerwała, by zwilżyć wyschnięte gardło łykiem piwa. Mruknęła jednocześnie do Lily.
- Dwa, ale na tym się nie skończy. - oznajmiła, dając tym samym do zrozumienia, że temat Pottera skończą listownie, skoro tak się potoczyły wypadki. - Jak mi kupisz drugie to się nie obrażę. - parsknęła, a potem zmarszczyła brwi. - Zaraz, a gdzie masz... - zaczęła kręcić głową, aż wreszcie dostrzegła panicza Blacka.
- No już się zmartwiłam, że jesteś sam! To byłoby niepodobne do Ciebie, Potter. - gestem zaczęła przywoływać Syriusza bliżej. - No chodź, chodź Łapo! Nie wstydź się, nie gryzę jak się mnie nie poprosi!            
Tak... Cała Dorcas.


/nie wiem czy mamy się spodziewać Syriusza?/
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Wto Sty 20, 2015 12:28 am
Syriusz uśmiechnął się kątem ust i prychnął znacząco. Spojrzał znowu w stronę sali, gdzie zauważał na razie same młodsze dziewczyny z czego każda twarz zlewała mu się w jedno. Mimo, że było nawet sporo ładnych to Syriusz szukał już teraz czegoś innego. Minął ten okres, kiedy sam wygląd zwracał uwagę, szukał czegoś więcej. Najlepiej gdzieś w okolicach swojego wieku, bo większość młodszych hogwarckich dziewcząt była dla niego zbyt... dziecinna? Sam nie potrafił tego do końca pojąć, ale - choć mu to schlebiało - na dłuższą metę zaczęły go irytować te płoche spojrzenia i chichotanie za plecami. Na razie nie znalazł takiej, która mogłaby stawić czoło wyzwaniu jakim był charakter panicza Blacka i z którą miło by było dyskutować godzinami, a nawet pomilczeć. Nie znalazł, ewentualnie nie zauważał, bo i tak się zdarza.
Nie chciało mu się jednak aktualnie dyskutowac na ten temat, więc zbył pytanie Jamesa zmianą tematu na egzaminy. Wyszczerzył zęby w uśmiechu, widząc oburzenie Pottera.
- Bardzo dobrze, już myślałem, że nasza... o, przepraszam.. Twoja rudowłosa - uśmiechnął się łobuzersko - ma na Ciebie zły wpływ - podkreślił słowo "zły", unosząc znacząco brwi. W końcu każdy normalny człowiek pomyślałby, że wciągnięcie Pottera w wir powtórek to raczej dobry wpływ Evans, ale Huncowci zawsze maja odmienne zdanie. Spojrzał na Rogacza, słuchając relacji z zajęć. Przewrócił oczami, słysząc z kim też musiał być w parze Rogacz. Parsknął śmiechem na wspomnienie o wróblu mroku.
- Idealnie to nazwałeś, do tej pory zastanawiałem się co czuję za każdym razem, gdy ją spotykam - uśmiechnał się szeroko. - Mam wrażenie, że od samego widoku jej naburmuszonej miny można wpaść w depresję, kiedyś wyczaruję jej chmurę burzową nad głową - podrapał się po podbródku, udając, że zastanawia się nad zaklęciem. Chociaż w sumie... To nie taki zły pomysł.
Westchnął ciężko, odchylając się do tyłu i udając wielkie zmęczenie.
- W dodatku żona-jędza, gromadka dzieci, napalony kot i harowanie w dzień i w nocy. Stary, zamów ognistą, bo piwo kremowe nic nie da na to Twoje ciężkie życie - powiedział, chcąc udawać śmiertelnie poważnego i współczującego, ale wesołe błyski w oczach go zdradziły.
Spojrzał w kierunku, który wskazał mu James i nachylił się do przodu. Kiedy Rogacz wstał Syriusz został na miejscu, zastanawiając się co też on kombinuje. Domyślał się, że przyjaciel może chce nastraszyć dziewczyny. Przysunął się więc bliżej, zmieniając krzesło, aby móc usłyszeć to co mówią. Niemal parsknął śmiechem, słysząc owe typowe dziewczęce rozmowy. Jednak James miał dość zadowolony wyraz twarzy. Zaraz Dorcas zauważyła i jego, więc wstał i podszedł do stolika, obrzucając spojrzeniem obie dziewczyny. Potem spojrzał na Dorcas z łobuzerskim uśmiechem.
- Ewentualnie poprosić mogę o coś, co przed chwilą proponował Potter, z tą różnicą, że on jest zajęty, a ja nie - puścił jej oczko. Miło było z nią znowu pożartować! Usiadł na wolnym krześle.
- Chociaż gryzienie też czasem dobra sprawa - mruknął dwuznaznacznie, udając, że mówi do siebie.
- Mów co u Ciebie, chyba nie chcesz wszystkich informacji zachować dla Lily, my też chcielibyśmy wiedzieć - wskazał na siebie i Jamesa.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sob Sty 31, 2015 10:02 pm
- Za wysokie progi? Błagam, Meadowes. Właśnie obraziłaś Lily tym stwierdzeniem, ale tak to bywa, gdy dziewczyny najpierw mówią, a potem myślą! – Zaśmiał się.
Już się nachylał nad Dorcas, komentując jej słowa, gdy do akcji wkroczyła Evans powodując swoimi słowami nagły atak kaszlu u Rogacza. Takiej wyczerpującej odpowiedzi z jej strony się nie spodziewał. I to w dodatku w zatłoczonym pubie, gdzie ktokolwiek inny z zamku mógłby ich usłyszeć! Doprawdy, stał nad wielkim dylematem, czy porwać ją w ramiona, czy przemilczeć, udając, że wcale tak wiele nie usłyszał. Całym sercem i duszą miał ochotę uczynić to pierwsze, jednak sytuacja tak szybko się potoczyła. Zmienili temat zanim zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję. Swoją drogą, gdyby nie to, to pewnie zrobiliby istny cyrk jak za starych dobrych czasów. Kufel albo torebka wylądowałaby niechybnie na jego Bogu ducha winnej głowie. Gdy ich spojrzenia się spotkały, jego twarz rozpogodziła się w szerokim uśmiechu. Gdy usiadł przy ich stoliku, odnalazł pod stołem jej rękę i uścisnął, splatając na chwilę ich palce ze sobą. Musiało to wyglądać komicznie, gdy dokładnie w tym samym czasie wytykał w nią oskarżycielsko palca, by nie stracić rezonu.
- Powiedzmy, że Ci wierzę. – Zmrużył oczy, czując pod stołem jak drżą jej kolana. Wypuścił jej dłoń z uścisku i przeniósł spojrzenie na Dorcas, która tak go zaskoczyła swoją obecnością w Hogsmeade.
- Gdy przystojny mężczyzna dosiada się wam do stolika, musicie wiedzieć, moje drogie panie, że jest arcyniezbędny! Chociażby tylko po to, by zademonstrować czy wasze przypuszczenie są zgodne z prawdą. A są, zapewniam! – Wzruszył brwiami w górę i w dół. – Wracając jednak do tematu, Dorcas, te dziewczyny, które spotkałaś brały u mnie dodatkowe lekcje w uwodzeniu chłopaków. Zagwarantowałem im, że będę ich królikiem doświadczalnym, a one będą mogły zrobić ze mną co będą chciały. Stare dzieje. – Machnął ręką, zerkając to na jedną to na drugą z nonszalanckim uśmiechem na ustach, który był lustrzanym odbiciem miny Dorcas. Po chwili oboje uśmiechali się do siebie pogodnie.
- Jasne! Nie miał mi kto prać brudnych skarpet po meczu Quidditcha. – Nachylił się nad stołem, szczerząc zęby w uśmiechu. Gdy podeszła do nich Madame Rosmerta, zamówił dla każdego kolejkę kremowego piwa, po chwili przed Lily, Dorcas, Syriuszem i Jamesem pojawiły się pełne kufry. Spojrzał na każdego z podstępnym uśmiechem na twarzy.
- Zapłacę za was wszystkich, a dodatkowo w następnej kolejce zafunduję wam ognistą whisky, pod jednym warunkiem… – Urwał, zakładając ramiona za głowę, delektując się chwilą ich oczekiwania. – Każde z was da mi buziaka w trzy różne miejsca. Wam pozostawiam pole do popisu. – Dodał, krztusząc się ze śmiechu widząc miny Syriusza i Dorcas, ale przede wszystkim Lily. Był ciekawy czy przyjmą wyzwanie, zwłaszcza, że nagroda była całkiem kusząca.
Spojrzał znów na Dorcas, pozwalając reszcie przetrawić swoją propozycję. – Taaaaak, to był bardzo intensywny mecz, myślałem, że wyjdę z siebie, zwłaszcza gdy jedna z dziewczyn zleciała nam z miotły. Ale oczywiście uratowałem sytuację. – Wzruszył leniwie ramionami, udając, że wcale nie jest z siebie zadowolony. Zerknął kątem oka na Syriusza, marszcząc brwi na jego propozycję względem Dorcas.
- Tak, Panie Łapo, wykorzystuj dalej okazję moim kosztem. – Zakpił, ale oczywiście nie mówił serio. Swoją drogą, gdy tak zerknął to  jedno to na drugie, doszedł do wniosku, że nawet by do siebie pasowali. Nie życzył Syriuszowi jakieś głupiutkiej wydmuszki z ładną buzią. Za to Dorcas prezentowała się zupełnie inaczej. Nie dość, że inteligentna, to z poczuciem humoru jakie James i Syriusz lubili najbardziej, a w dodatku musiał stwierdzić, że mimo zmęczenia na twarzy, nadal zachowywała swój urok i piękno. Od razu przytaknął Syriuszowi, gdy temat zszedł ponownie na Dorcas.
- Właśnie, opowiadaj! Nie chcę się dowiadywać o wszystkich Twoich nowinkach z drugiej ręki. – Tu pokazał Lily język, a gdy zobaczył jej minę, nie mógł się powstrzymać, przesunął się w jej stronę i skradł jej całusa w policzek.

[przyp. aut. teraz nastąpi krótka edycja, bo nie mam many na to. Zrobił się bałagan w tym dziale dlatego dam zt tu, żeby nie robić większego burdelu.]

James przeniósł swoje spojrzenie na Dorcas, słuchając jej skróconej wersji wydarzeń odnośnie nowego życia. Był bardzo ciekaw szczegółów, ale nie chciał niepotrzebnie denerwować dziewczyny wypytywaniem. Przy okazji zauważył, że Syriusz zadziwiająco często spoglądał jej głęboko w oczy, czyżby było coś na rzeczy? Gdy opróżnili swoje kufle, James zamówił kolejną kolejkę kremowego piwa dla siebie i Evans, bo z odpowiedzi pozostałych wynikło, że stanowczo wolą załatwić rachunki na własną rękę. Gdy spotkanie dobiegło końca, zapłacił za siebie oraz Evans i wszyscy opuścili Pub.
/zt


Ostatnio zmieniony przez James Potter dnia Pon Kwi 06, 2015 1:44 am, w całości zmieniany 1 raz
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Nie Lut 01, 2015 8:56 pm
Może właśnie na tym polegał ten paradoks? Z jednej strony Dorcas potrafiła, jak nikt doradzać pannie Evans w wielu kwestiach, a z drugiej strony nie była w stanie powiedzieć jej o wszystkim. Czy takie myślenie było poprawne? Czy było właściwie? Za każdym razem, gdy Lily patrzyła na radosną buzię Meadowes zastanawiała się, co czai się w środku. Jakie problemy. Bo przecież każdy jakieś ma, nawet brązowowłosa! I jak długo z tym całym bagażem pociągnie, zwłaszcza że nie dzieliła się ze swoimi troskami ani z nią, ani z Erin. Rudowłosa podejrzewała nawet, że zupełnie z nikim. Pomimo usilnych próśb Dorcas by Evans się o nią nie martwiła, ta inaczej nie potrafiła. Była w pewnych kwestiach zbyt uparta i nie łatwo było ją uspokoić, zwłaszcza gdy w grę wchodziło dobro jej przyjaciół. Na słowa przyjaciółki, pokiwała głową na znak, że rozumie, a potem to już poszło z górki. Gdyby tylko wiedziała, że to, co powiedziała odnośnie ostatnich wydarzeń będzie potem dręczyło tę biedną główkę! Z pewnością nie pisnęłaby ani jednym słówkiem! Obie zapewne pogrążyłyby w wyrzutach sumienia, ale z zupełnie innych powodów. Dobrze, że przynajmniej zmiana tematu wpłynęła korzystnie na atmosferę pomiędzy nimi. Nawet jeśli Lily musiała zapłacić za to zmieszaniem i zawstydzeniem. Stanowiła istną mieszankę i starała się trzymać wszystkie swoje emocje w klatce, żeby nie dać im nad sobą zapanować. Gorzej, kiedy ktoś znajdzie kluczyk i zawartość eksploduje. Skutki mogłyby być nieodwracalne dla jej osoby. Dlatego kontrolowała się jak tylko mogła by nie pozwolić sercu przejąć kontroli nad swoim życiem. I tym się różniły. Dorcas była iskrą, która pomimo targającego nią wiatru nigdy nie gasła; wręcz w niektórych momentach stawała się większa! Evans zaś była  zaledwie płomyczkiem zamkniętym w słoiczku po dżemie; stabilnym i pod obserwacją. Zawsze taka sama, oprócz momentów, kiedy ktoś podważał pokrywkę i wtedy ogień potrafił poparzyć palce.
Tylko że szczęść to tylko garść pełna wody. W jednej chwili było, a w drugiej wymykało się  nagle. Lily Evans nie była w stanie całkowicie oddać się tym emocjom. Nie potrafiła zatracić się bez reszty w czymś, co budziło w niej tak wielkie obawy. Te uczucie, owszem sprawiało, że  czuła jak radość opanowuje jej ciało, ale z drugiej? Z drugiej zaś niekończąca się góra wątpliwości powiększała się o kolejne pytania na które nie było odpowiedzi. Czy coś z tego na pewno wyjdzie? Czy James Potter jest mężczyzną jej życia? A może to wszystko skończy się wraz z zakończeniem szkoły? Może oboje dojdą do wniosku, że są zupełnie różni i każde z nich pójdzie w inną stronę?
Kiedy Dorcas zaczęła chichotać, Lily posłała jej  urażone spojrzenie, ale sama nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnęła się do przyjaciółki. Po chwili uniosła swoje piwo do góry i ponownie pociągnęła łyk.
- Tobie jak coś strzeli do głowy, Meadowes – odpowiedziała rudowłosa, przewracając oczami. Uśmiech jednak nadal nie opuszczał jej twarzy. Z ciekawością przyglądała się dziewczynie, kiedy do akcji wkroczył Potter. I to w najmniej odpowiednim momencie. Ten to miał dopiero wyczucie! Postanowiła na razie się nie odzywać i tylko obserwowała nieco rozbawiona wymianę pomiędzy Jamesem a Dorcas, wydając z siebie dziwny dźwięk, kiedy przyjaciółka wspomniała coś o tym, że wypije dzisiaj więcej, niż dwa kremowe. Rude brwi automatycznie uniosły się do góry, jakby Lily intensywnie się nad czymś zastanawiała, a wtedy do akcji wkroczył sam Syriusz Black. Na jego słowa głośno prychnęła, a na jej policzki wstąpił blady rumieniec. Nie skomentowała jednak tego w żaden sposób.
- Może to jest kwestia tego, że łatwo Cię poderwać, Potter i niewiele Ci potrzeba do szczęścia? – Odparła rezolutnie, siląc się na spokojny ton.  Kiedy zaczął kaszleć, posłała w jego stronę uważne, nieco zdenerwowane spojrzenie, mając nadzieję, że to nie było jednak spowodowane jej słowami i że być może nie dane było mu to usłyszeć. Przecież – słodki Merlinie – ona by się wtedy pod ten nieszczęsny stół zapadła ze wstydu! A gdyby jeszcze postanowił zrobić tutaj cyrk! Przecież by go zabiła na miejscu! Na jej szczęście przemilczał wszystko i jedynie posłał w jej stronę szeroki uśmiech. Ale to było raczej dla niego normalne, więc nie miała powodu do zmartwień. Odetchnęła więc głęboko, biorąc kolejny łyk piwa. A kiedy odnalazł jej dłoń i uścisnął ją, poczuła przyjemne mrowienie, które rozeszło się po jej całym ciele. Po chwili odwzajemniła jego uścisk. Na widok wycelowanego w jej stronę palca, cicho się zaśmiała,  mrużąc delikatnie zielone oczy.
- No coś podobnego! Niebywałe! – Mruknęła i wypiła resztkę kremowego duszkiem. Na jego następne słowa parsknęła po raz kolejny śmiechem. Kiedy jednak zaczął mówić o ‘dodatkowych lekcjach’, zacisnęła z całej siły usta by powstrzymać się od komentarza i znacząco odsunęła się od niego. Pozornie ją to nie ruszyło. Pozornie. Czytając między wierszami, można było zauważyć pewną zmianę w zachowaniu rudowłosej, która od tamtej pory nie zaszczyciła ani jednym spojrzeniem okularnika. Żartował czy też nie, ona akurat wzięła to na poważnie. Może było to dla niej nieco dziwne, że aż tak to na nią zadziałało, ale cóż... pewne reakcje wychodziły odruchowo.  Kiedy pojawił się przed nią kolejny kufer, chwyciła go pewnie i pociągnęła spory łyk, próbując zagłuszyć dziwną zbieraninę myśli. I znowu James zabrał głos, a kiedy do jej uszu trafiło „Ognista”, Lily omal nie oblała się piwem. Niezbyt była przekonana do picia Ognistej, zwłaszcza że niektóre wydarzenia z tym trunkiem w roli główniej nie kończyły się dobrze. A na dodatek jeszcze te wymagania..! Westchnęła głośno i w końcu spojrzała w stronę Pottera.
- Ja chyba sobie odpuszczę. Nie wiem, czy to dobry pomysł bym piła tak mocny alkohol. Dziwnie na mnie działa... – wykrztusiła z siebie, czując jak gorąco podchodzi do góry.  Dla niej trochę ciężko byłoby sobie wyobrazić Syriusza i Dorcas razem, bo to mogłoby być zbyt skomplikowane. Oczywiście gdyby wynikło coś takiego całym sercem  byłaby za szczęściem  Dor.
- A kto powiedział, że w ogóle czegokolwiek byś się dowiedział – prychnęła, niczym kotka i posłała mu wyzywające spojrzenie, a kiedy musnął jej policzek, pacnęła go lekko w głowę.
Niedługo potem wszyscy opuścili pub.
[z/t]


Ostatnio zmieniony przez Lily Evans dnia Pią Kwi 10, 2015 3:46 pm, w całości zmieniany 2 razy
Dorcas Meadowes
Biznes
Dorcas Meadowes

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Nie Lut 01, 2015 9:24 pm
Dorcas udawała, że nie widzi zmieszania Lily, i gdyby ktoś ją o zdanie pytał, to żadne słowa na temat Jamesa tutaj nie padły. Oczywiście domyślała się, że pan Potter dosłyszał zwierzenia nie przeznaczone dla swoich uszu, ale piwo się już rozlało i nie ma teraz co płakać. Zwłaszcza, że może to im wyjść tylko na dobre! Doris zamierzała taktownie porzucić teraz ten temat i później powrócić do niego w listach. Cały czas starała się jednak obserwować zachowanie tej dwójki, by potem móc podzielić się swoimi przemyśleniami z Lily. Póki co odnosiła wrażenie, że ostatnie lata, gdy James uganiał się za jej przyjaciółką świadczyły o nim dobrze. W końcu taki upór był deklaracją szczerości uczuć! Pomińmy milczeniem to, że Doris zwyczajnie nie mogłaby podejrzewać Jamesa o jakieś niecne zamiary wobec swojego ukochanego rudzielca. Mógł być dowcipnisiem i lekkoduchem, ale nie był draniem.
Na wargach byłej gryfonki pojawił się radosny uśmiech, który łagodził jej zrzędliwy ton, gdy wygłaszała kolejne słowa w stronę Rogacza:
- O nie, w to mnie nie wrobisz. - zawołała, grożąc mu palcem. - Jej progi też są za wysokie, ale wystarczająco długo się na nie wspinałeś, to wszystko!- powagę swoich słów zaakcentowała głośno odstawiając na stół pusty kufel. Piwo zniknęło niewiadome kiedy, ale Doris nie czuła się pijana... Przynajmniej nie alkoholem, którego ilość w kremowym była symboliczna. W głowie kręciło jej się ze szczęścia i od nadmiaru wrażeń. Niemal zapomniała jak cudownie jest być wśród przyjaciół! Mieć przed sobą kochaną Lily, a po bokach Jamesa i Syriusza, którzy byli mistrzami w doprowadzaniu jej do łez ze śmiechu. Oczy Doris błyszczały figlarnie, a na policzki wstąpiły lekkie rumieńce, które znacząco dodały jej uroku, zacierając nieco tą niezdrową bladość.
- No nie, dawałeś lekcje z uwodzenia i ja nic o tym nie wiedziałam! - zakrzyknęła z iście teatralnym oburzeniem. - Może, gdybym brała korepetycje to wreszcie miałabym szanse na zdobycie tych wszystkich nieczułych męskich serc! - przyłożyła dłoń do czoła i westchnęła żałośnie, niby dręczona tęsknotą kochanka.
- A tak, to zostaje mi tylko liczyć na mój wrodzony wdzięk. - dodała zadziornie, błyskawicznie porzucając teatralną pozę. Pochyliła się do przodu, opierając łokcie na stole, jakby chciała być jeszcze bliżej nich, spragniona ich towarzystwa jak kwiat słońca. Uwagę o skarpetach skwitowała tylko parsknięciem, bo zapewne poproszona o ich wypranie, oddałaby je wprawdzie czyste, ale i przeklęte jakąś uroczą klątwą zmuszająca do nieustannego wykonywania tradycyjnych irlandzkich tańców. Była to tak piękna wizja, że Dorcas wolała ją przemilczeć i wykorzystać w przyszłości, ku niewątpliwej radości wszystkich obserwujących.
Za to pojawienie się kolejnych kufli, przyjęła z radosnym pomrukiem. Upiła dwa szybkie łyki, zanim jeszcze James zaproponował swój malutki zakład. Meadowes zadarła dumnie główkę, bo co? Ona niby nie da rady!?
- James, James, James. Czego jak czego, ale darmowego alkoholu nigdy nie odmawiam. Ja wchodzę. - zasalutowała mu kuflem. Pełna dystansu do siebie i napędzana młodzieńczą butą, naprawdę niewielu rzeczy się bała. A już na pewno nie bała się zakładów z przyjacielem, nieważne jak dziwnych czy nieprzyzwoitych. Dwa piwa, potem jeszcze ognista? O rany, jak tak dalej pójdzie... Nie chciała jednak robić niczego co mogłoby zdenerwować Lily, więc uniosła lekko jedną brew, bezgłośnie pytając o jej zdanie. Nie miała zamiaru do niczego jej namawiać, bo przecież nie o to w dobrej zabawie chodziło, bo kogoś do czegoś zmuszać. Dla niej to nie był żaden problem cmoknąć Pottera w czoło, z nadzieją, że od tego zmądrzeje. Kolejka mocniejszego alkoholu też w niczym nie zawadzała, zwłaszcza, że akurat ona nie musi potem wracać do zamku i przechodzić przez kontrolę. Ale zaraz skoro już o całowaniu mowa...  
- Nie kuś, nie kuś Black. - zamruczała w odpowiedzi z iście kocim uśmiechem, marszcząc przy tym zabawnie piegowaty nosek. - Bo jeszcze ta jedna kolejka i będę skłonna zaryzykować sprawdzenia Twoich talentów! A wiesz, że gryzienie jest jak całowanie, tylko ze zwycięzcą? - też posłała mu perskie oko, i znów zanurzyła usteczka w piwie. Żeby było śmieszniej, jeszcze dwa lata temu bardzo, by się ucieszyła z jego propozycji. Jak niejedna dziewczyna w Hogwarcie, jako młodsza uczennica robiła do Syriusza maślane oczy. Dość dyskretnie, bo chyba nikt tego nie zauważył. Kto wie co by z tego wyszło, gdyby nie tragiczne zakończenie piątego roku? Po śmierci ojca, Doris całkowicie straciła zainteresowanie chłopcami i do tej pory jej nie przeszło. Choć nie umknęło jej uwadze, że Black wciąż i nieustająco jest diablo przystojny. Czego jak czego, ale tego nie można mu było odmówić. Czy to mogłoby się udać? Trudno powiedzieć. Sama Doris nigdy się nad tym nie zastanawiała, ale ona przecież żyła chwilą. Liczył się dla niej każdy oddech i każde uderzenie serca. Ale nie poświęcała swojej uwagi planowaniu przyszłości, ani tym bardziej rozpamiętywaniu przeszłości.  
- Oj no, zejdźcie już z mojej biednej, Lily! - ofuknęła ich, jak zawsze kierowana instynktem opiekuńczym wobec rudowłosej. - W telegraficznym skrócie: zwiałam ze szkoły, zatrudniłam się w Dziurawym Kotle i pomieszkuje kątem u Prewettów. Złote chłopaki, przygarnęli mnie i teraz oficjalnie robię najlepsze drinki w całym Londynie! Poczekajcie tylko jak skończycie szkołę, dzieciaki to zrobię wam taką imprezę, że przez tydzień będziecie leczyć kaca! - wyszczerzyła się radośnie, traktując swoją obietnicę bardzo serio. Marzyła o tym, by skończyli już szkołę i byli dla niej osiągali bez trudu. By w każdej chwili mogła poszukać pocieszenia u Lily, zagrać szybki mecz z Potterami czy podrażnić się z Syriuszem. Mogłaby opowiedzieć im też o tym jak niespokojnie jest w kraju, jak wiele złego działo się w magicznym świecie i jak bardzo posypało się jej życie. Ale teraz nie chciała o tym myśleć, nie miała czasu na smutki i żale. Przy innej okazji, innego dnia może im się zwierzyć. Ale nie teraz, gdy jej ramiona drżą od tłumionego śmiechu, a kremowe piwo powoli zaczyna plątać myśli i słowa.
Szkoda, że ten wieczór był taki krótki. Huncwoci i Lily musieli wracać do szkoły, a ona do Londynu. Jak to możliwe, że była jednocześnie tak bardzo szczęśliwa i tak bardzo smutna? Już zaczynała tęsknić.

[zt]
/taka była fajna sesja ;_; /


Ostatnio zmieniony przez Dorcas Meadowes dnia Pon Kwi 13, 2015 3:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Syriusz Black
Oczekujący
Syriusz Black

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Sob Lut 07, 2015 2:21 pm
Black porwał w dłoń swój kufel kremowego piwa i upił łyk. Spoglądał na Pottera, zastanawiając się co też przyjaciel wymyślił. Kiedy usłyszał jego pomysł uniósł brwi sceptycznie, widząc jego zadowoloną minę.
- Potter, Ty już chyba nie powinieneś pić, bo wpadają Ci do głowy pomysły, które już mnie wydają się durne, a to już jest wyczyn, wiesz o tym? - ponownie uniósł do ust kufel. - Poza tym - dodał po chwili - i tak płacisz za mnie. Pamiętasz, że wisisz mi kilka galeonów za gadżety z Zonka? - przypomniał mu, wskazując na niego ręką. Spojrzał na miny Lily i Dorcas. Każda zareagowała inaczej niż sobie wyobrażał, myslał raczej, że Lily będzie chętna na tak łatwe zdobycie nagrody. Już prędzej Dorcas mogłaby mieć opory przed wykonaniem zadania. W końcu przed nią siedziała Evans, która w dodatku była jej przyjaciółką, prawda? Ale wydawało mu się, że Lily nie miałaby nic przeciwko takiej niewinnej, przyjacielskiej zabawie (dziwnie to brzmi).
- Tak, niezwycięzony James Potter zawsze ratuje zwycięstwo Gryfonów - uśmiechnął się szeroko i mrugnął do przyjaciela. - Ale zapomniałeś chyba, że to moja pałka była postrachem wszystkich Puchonów
- powiedział, uśmiechając się łobuzersko, celowo używając dwuznacznego sformułowania. Jednak taka prawda! Ile on się namachł podczas tego meczu! Naprawdę tamtego dnia Puchoni byli godnymi przeciwnikami, ale nikt z nich nie wątpił, że jednak zwycięstwo przypadnie Gryffindorowi.
- Nie omieszkam - odpowiedział Jamesowi, ale wzrok przeniósł na Dorcas. Uśmiechnął się tajemniczo na jej słowa. Była naprawdę bardzo atrakcyjna, nagle zrobiło mu się jeszcze bardziej szkoda, że nie będzie widywał jej na codzień. Podobało mu się, jak prowadzi rozmowę w tym samym tonie co on, jak pociągająco się uśmiecha i zabawnie marszczy nos. Nachylił się do dziewczyny i z błyskiem w oku odparł:
- W takim razie chętnie postawię Ci następną kolejkę - spoglądał w jej oczy trochę dłużej, a potem odchylił się na krześle z rozbawionym uśmiechem. Całą ta rozmowa wydawała mu się taka pół-żartem, pół-serio. Niby żartował, ale raczej nie miałby nic przeciwko sprawdzeniu jej talentów. To odkrycie nawet trochę go zdziwiło. Miał ją przy sobie, oczywiście jako przyjaciel, przez dłuższy czas i zawsze była dla niego przyjaciółką. Cóż, był małym gówniarzem i jakoś tak przyzwyczaił się, że przyjaciele to tylko przyjaciele. Poza tym, oczywiście razem z Jamesem, pławili się w zachwytach hogwarckich dziewcząt. Jednak im byli starsi tym bardziej przestało ich to tak cieszyć jak kiedyś. Syriusza nawet zaczęł męczyć te wszystkie głupiutkie dziewczyny. Dorcas była inna, bardziej dojrzała i mądrzejsza. Rozmowa z nią przebiegała lekko i szybko.
Zamyslił się i dopiero po chwili potrząsnął lekko głową, skupiając się ponownie na słowach Dorcas. Do tej pory nie mógł uwierzyć, że rzuciła szkołę, a tutaj dowiaduje się jeszcze, że pracuje w Dziurawym Kotle! Oho, wychwycił fragment o imprezie!
- Trzymam za słowo! Chciałbym zobaczyć jak rozpijasz mnie tak, że przez tydzień będę leczył kaca. Raczej rzadko mi się to zdarza.
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Mar 12, 2015 8:59 pm
/sesja powyżej zamrożona przez event to się wcinamy, o/

Na pewno czuła się z tym nieswojo. Ostatni raz tak dużą uwagę skupiała na sobie na weselu młodszej siostry, gdy pojawiła się nieproszona tuż przed ceremonią, a potem została do końca przyjęcia. Wtedy licznym spojrzeniom towarzyszyły szepty i - w miarę coraz większych ilości alkoholu - coraz mniej dyskretne wskazywanie palcami. Patrzcie, patrzcie to Cornelia! To była jednak część ceny, którą zdecydowała się zapłacić za szczęście swojej córeczki. Za rodzinę i dostatek, bo żadnej z tych rzeczy nie była w stanie zapewnić jej samodzielnie. Od tego czasu unikała publicznych miejsc, szczęśliwa w zaciszu Skrzydła Szpitalnego. Uczniowie nawet jeśli szeptali na jej temat, mieli choć tyle szacunku, by robić to poza murami jej małego królestwa. Ponowne wystawienie na wzrok ludzi i nadmierne przykuwanie uwagi, sprawiało, że robiła się niespokojna. Dlatego wyraźnie się rozluźniła, gdy już przekroczyli próg Trzech Mioteł, gdzie powitała ich jak zawsze wesoła Rosmerta. Późnym popołudniem było tu jeszcze dość spokojnie, więc bez trudu udało im się zająć stolik, który dawał choć odrobinę prywatności.
- Nie tylko ciekawą, ale też niezawodną! - zaśmiała się w odpowiedzi, ściągając płaszcz, który od razu przerzuciła przez oparcie sąsiedniego krzesła. - Gdyby nalegała pewnie pofatygowałabym się do Londynu, żeby dostarczyć Ci ten liścik. Poza tym, dla niej mogłabym być nawet hipogryfem. - gdyby nie pełen uwielbienia uśmiech, który pojawiał się na jej obliczu na samo wspomnienie Cat, zabrzmiałoby to niemal smutno!
- Merlinie, jestem okropną matką, rozpieszczam to dziecko do granic możliwości. - potrząsnęła głową w geście rezygnacji, a potem zerknęła na niego z wesołym błyskiem w oku. - I co gorsza, pozwalam Tobie ją rozpieszczać bez umiaru! Wyrośnie mi na nieznośną pannicę! - po tych słowach zaśmiała się krótko, a znający Caitlin, Killian musiał zrozumieć jej rozbawienie. Trudno wyobrazić sobie drugie tak słodkie i pełne miłości stworzenie, jak mała Cathy. Na pewno nie miała tego usposobienia po matce! Po ojcu... cóż, trudno powiedzieć.
Kiedy obok stolika pojawiła się Rosmerta, Nelia poprosiła grzecznie o wino porzeczkowe. Było jeszcze wcześnie, nie było co szarżować z mocniejszym trunkiem.
- No więc, panie Rackham... - oparła ręce na stole i pochyliła się lekko w jego stronę. - Co ciekawego słychać w wielkim świecie polityki? Kiedy będę mogła na pana wreszcie zagłosować? - uśmiechnęła się leciutko i mimo żartobliwego tonu, wyglądała na szczerze zaciekawioną tym co mógł jej opowiedzieć. Może nawet nie tyle interesowała ją polityką, co jego życie... Choć w jego przypadku to może to jedno i to samo? Gdyby miała czas i chęć się nad tym zastanowić, pewnie doszłaby do wniosku, że Killian swoją decyzją, by poślubić swój zawód unieszczęśliwił niejedną kobietę. Na szczęście nie miała w zwyczaju rozmyślać nad przeszłością (to zawsze był grząski grunt), a już tym bardziej nie miała czelności, by oceniać cudze decyzje. Któż z nas jest bez winy?
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Mar 12, 2015 9:09 pm
...


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Czw Lip 16, 2015 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Mar 12, 2015 9:14 pm
Trzy Miotły wciąż były ulubionym miejscem spotkań szkolnej gawiedzi, ale na szczęście to nie był jeden z tych weekendów, gdy wyjście do wioski było dozwolone. Dzięki temu atmosfera była wręcz kameralna, a stoliki zajmowali tylko Ci czarodzieje, którzy spędzali w Hogsmeade wolne popołudnie. Dokładnie tak jak oni.
Wszystkie te drobne gesty takie jak chociażby przepuszczanie w drzwiach, przyjmowała z uśmiechem i leciutkim kiwnięciem głowy w ramach niemego podziękowania. Doceniała to. Nawet bardzo. Wychowała się w świecie, gdzie dobre wychowanie często odgrywa większą rolę niż to czy jesteś dobrym człowiekiem. Nie świadczyło to o jej środowisku zbyt dobrze. Byli piękną fasadą, która skrywała pustkę i zepsucie. Ale trudno wyzbyć się tego czym nasiąkło się za młodu. Cornelia przez wiele lat próbowała nim wreszcie pogodziła się z tym kim jest. Niczego już nie udawała. Była damą. Czarownicą czystej krwi. Jedni jej zazdrościli, inni nią pogardzali. Ale w towarzystwie Killiana mogła być po prostu sobą - z wszystkimi nawykami i małymi dziwactwami.
- Będę pamiętać żeby przy następnej wizycie u Ciebie, pojawić się z butelką. - droczyła się, mrucząc lekko oczy. - Bo jeszcze zaczniesz mnie dokarmiać sowimi przysmakami, a tego moja duma mogłaby nie znieść. - uwagę o trzepaniu piórek skwitowała tylko śmiechem i karcącym spojrzeniem, bo oto koło ich stolika kręciła się wciąż Rosmerta. A kto jak kto, ale ta plotkara nie powinna słuchać o tym co pan wiceminister chciałby zrobić ze szkolną pielęgniarką. Nie daj Merlinie mogłaby wyciągnąć jakieś nieodpowiednie wnioski...
- Jeśli faktycznie będzie przypominać mnie choć trochę, żaden drut kolczasty jej nie zatrzyma przed wyjściem i samodzielnym rozstawieniem absztyfikantów po kątach. - mruknęła z ironią, która jednak wymierzona była w nią samą. Faktycznie, Nelia zawsze dość odważnie stawiała czoła wszelkim kłopotom i te sercowe nie były tutaj wyjątkiem. Wzbudzała nieproporcjonalnie duże zainteresowanie w stosunku do swoich nielicznych atutów. Ale to była już historia. Jej wybuchowy charakter utemperował kapryśny los i nawet w czasie nielicznych kłótni z Killianem, na ogół umiała opanować się na tyle, by nie miotać w niego każdą znaną sobie klątwą. Jeszcze ktoś gotowy byłby ją potem oskarżyć o zamach stanu!
- O tak, jeśli interesują Cię najbardziej spektakularne skutki nieudanego użycia czarów, to Hogwart jest świetnym miejscem obserwacji. - przytaknęła nie kryjąc wesołości. Nieskończenie wielka wyobraźnia uczniów kazała jej wspinać się na nowe poziomy kunsztu magomedycznego, gdy próbowała ich doprowadzić do stanu wyjściowego. Mogłaby o tym kiedyś książkę napisać. - Nie byłoby Cię stać żeby mnie zatrudnić. - oznajmiła z pełnym wyższości uśmiechem, który był zemstą za uniemożliwienie jej żartowania o wicedyrektorce. Z całym szacunkiem dla Minerwy, oczywiście!
Złapała się na tym, że pochyliła się jeszcze bardziej w jego stronę. Ręce ją świerzbiły, by znów poprawić mu ten nieszczęsny kołnierzyk, który tak zaciekle maltretował. Mało tego, ich stolik nie należał do największych, więc szybko okazało się, że ich nogi krzyżują się tam na zdecydowanie zbyt często. To było znacznie bardziej rozpraszające niż przypuszczała. Chciała przeprosić, gdy po raz kolejny jej kolano przesunęło się w okolicach jego, ale słowa zamarły jej na ustach, bo oto wróciła Rosmerta z zamówionymi trunkami. Uniosła swój kieliszek do toastu, a kiedy zastukało szkło upiła dwa małe łyczki wina. Było słodkie i orzeźwiające, a przy tym ubogie w alkohol. Przed nimi długi wieczór, więc nigdzie nie powinni się spieszyć. Jeśli w szkole nie stanie się nic złego, równie dobrze mogła tam wrócić dopiero nad ranem. Choć były chwile gdy nie chciała wracać nigdy. To wszystko było takie... skomplikowane.
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Mar 12, 2015 9:18 pm
...


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Czw Lip 16, 2015 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Mar 12, 2015 9:21 pm
Ona naprawdę nie należała do szczególnie wstydliwych kobiet. Miała też tą niezwykłą umiejętność, która pozwalała jej zachowywać iście pokerową twarz w trudnych sytuacjach. Gdy nie należało bądź nie wypadało okazywać emocji. Ale o ile sprawdzało się to w kontaktach ze zdecydowaną większością napotkanych osób, o tyle Killian zawsze umiał podejść ją w taki sposób, że blade policzki pąsowiały jak u pensjonarki. Zapewne tajemnica leżała w tym jak długo i blisko się znali. Jak wiele o sobie wiedzieli i jak bardzo się potrzebowali. A przynajmniej ona go potrzebowała. Bardziej niż chciałaby przyznać. Dlatego nie umiała trzymać go na dystans, a na tym przecież opierała się jej zdolność zachowywania pozorów. Im bliżej ktoś podchodził, tym więcej mógł dostrzec.
Poczuła ciepło pełznące po szyi i kwitnące na policzkach, ale najbardziej zawstydziła się przed samą sobą, bo zdecydowanie zbyt wyraźnie pamiętała szczegóły tych jego... sposobów. Odchrząknęła cicho i przyłożyła chłodne dłonie do policzków, by załagodzić widoczne objawy swoich niepokojąco silnych wrażeń.
- Skoro mówisz, że masz sprawdzone sposoby może faktycznie powinnam je poznać. - odparła z zadowoleniem odkrywając, że mimo różnorakich emocji, które kłębiły się w jej głowie, wciąż było ją stać na równie spokojny ton. - Mam jednego delikwenta, którego pewnie powinnam przywołać do porządku. - zakończyła z uroczym uśmiechem, który jasno dawał do zrozumienia, kim ów mężczyzna był.
Usłyszała kroki Rosmerty, co dało się dostrzec, bo natychmiast w linii jej ramion pojawiło się napięcie, a usteczka skrzywiły się minimalnie. Dociekliwość barmanki zaczynała ją drażnić, a rozdrażniona Cornelia zwykle wiązała się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Potrafiła być naprawdę przykra, gdy ktoś doprowadził ją na granicę wytrzymałości. Na szczęście Killian zareagował szybko i z rozwagą. Wrogość błyskawicznie zniknęła z fiołkowych oczu, zastąpiona uznaniem. Posłała mu uśmiech i odpowiedziała równie spokojnym i uprzejmym tonem.
- Jestem bardzo wdzięczna za pańską pomoc, ministrze. - na szczęście Rosmerta była za jej plecami, więc nie mogła dostrzec jak Nelia puszcza do pana wiceministra perskie oko i uśmiecha się figlarnie. - Jestem pewna, że pana wkład w moją sprawę będzie ogromny... i nieoceniony. Szkoła będzie wdzięczna. - zakończyła z powagą i dopiero wtedy zerknęła dyskretnie przez ramię, by dostrzec oddalającą się sylwetkę Rosmerty. - Wścibska jędza. - zamruczała pod nosem, ale barmanka szybko wypadła jej z głowy. Pochyliła się do przodu, by móc kontynuować słowne gierki z Killianem. Błysk w jej oku sugerował, że bawiła się naprawdę dobrze, ale gdzieś z tyłu jej głowy tliła się myśl, że to jednak taniec na linie. Jeden fałszywy krok i mogą przekroczyć pewne niepisane granice. Na szczęście mieli w tym już pewne doświadczenie.
- Jak zawsze taki pewny siebie, panie ministrze. - westchnęła, kokieteryjnie przechylając głowę. Włosy opadły jej na jedno ramię, odsłaniając jasną skórę na szyi i ramieniu. - Musiałabym najpierw sprawdzić czy zdoła pan zaspokoić wszystkie moje potrzeby. Taka praca to poważna sprawa, prawda? - nieistniejąca lina, zakołysała się pod jej nogami, gdy kolejne dwuznaczności wkradły się do jej słów. Przygryzła lekko wargę, by powstrzymać naprawdę bezczelny uśmieszek i upiła kolejny łyk wina.
- Szkoda, że Hogwart nie realizuje takiego programu. - westchnęła, ze szczerym żalem, bo mieć córkę obok siebie! To byłoby spełnienie niemal wszystkich jej marzeń. Niemal wszystkich... Wsunęła nogi pod krzesło i złączyła je w kostkach. Może nie było to szczególnie eleganckie, ale nieustanne szturchanie kogoś czy to kolanem, czy stopą też raczej nie było na miejscu.
Jej reakcja na pytanie zdradzała, że nie wszystko jest w porządku. Nosiła w sobie tyle zmartwień, grzechów i tęsknot, którymi nie mogła się podzielić nawet z nim! Nie mogłaby obarczyć go tym ciężarem. Zwłaszcza, że mimo wszystko - gdzieś na dnie jej duszy ukrywał się lęk, że Killian odejdzie. Zniknie z jej życia po raz kolejny. To byłby zbyt wielki cios. Korzystając z tego, że Rosmerta była daleko i nikt nie patrzył, wyciągnęła przed siebie dłoń i delikatnie uścisnęła jego palce. Jej uśmiech był trochę smutny, ale spojrzenie ciepłe.
- Teraz tak. - powiedziała cicho i znów ukryła się za kielichem, pozwalając, by słodkie wino spłukało z jej ust gorzki posmak żalu.
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Mar 12, 2015 9:26 pm
...


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Czw Lip 16, 2015 7:01 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Nauka
Cornelia Selwyn

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Czw Mar 12, 2015 9:31 pm
Byli tacy, którzy mówili, że nie należy wchodzić dwa razy do tej samej rzeki. Inni odpowiadali, że skoro wszystko płynie, to rzeka nigdy nie jest ta sama. Ale przecież to nieszczególnie oddawało ich sytuację. Oni nigdy nie byli oficjalnie razem. Krążyli wokół siebie w jakimś dziwnym tańcu, próbując się nie angażować. To tylko przyjaźń, mówili zgodnie, taka obejmująca wspólne noce i poranki. Jednocześnie nigdy się tak naprawdę nie rozstali. Przestali ze sobą sypiać, podążyli w dwie różne strony, ale więź emocjonalna pozostała. Można nawet powiedzieć, że urosła w siłę dając im oparcie w sobie nawzajem. I to przez lata wystarczało. Mimo napięcia, mimo niejasnych gestów i niezdradzonych pragnień, to było wszystko czego potrzebowali. Dlaczego więc było jej tak trudno? Dlaczego miała wrażenie, że stoi na krawędzi, że to co dotąd mieli (choć wspaniałe!) nagle było tylko częścią tego co chciałaby mieć. Dlaczego dopiero teraz?
- Nie martw się, raz sobie z nim poradziła, teraz też dam radę. - zadarła lekko nos do góry, pokazując znacznie więcej pewności siebie niż faktycznie odczuwała. Bo z każdą chwilą miała coraz większy mętlik w głowie. I jeszcze to ciepło, które niespodziewanie opanowywało jej ciało - nie mające nic wspólnego z niewinnymi motylkami w brzuchu. Nelia zresztą nigdy nie utożsamiała się szczególnie z niewinnością. To był raczej żar, który burzył krew i zmuszał serce do szybszego bicia. To był głód. Wkradający się na dno fiołkowych tęczówek, które lśniły teraz tak zdradziecko. Musiała je lekko zmrużyć, by choć częściowo ukryć jednoznaczne pragnienia. Ekscytacja i przerażenie, przedziwna mieszanka emocji, której tak bardzo nie chciała ulec. Nie mogła zaryzykować wszystkim, nie mogła go stracić przez jakieś głupie zachcianki! To były przecież tylko żarty, słowne przepychanki! Nic nowego w ich rozmowach. Choć dziś miała wrażenie, że kryje się pod nimi coś więcej... To tylko twoja wyobraźnia, Nel. - przywoływała się do porządku w myślach.
- Brzmi jak prawdziwe wyzwanie. - zaśmiała się, zerkając na niego teraz trochę bardziej dyskretnie i z pewną ulgą przyjmując, że też odwrócił wzrok. Jakby i jego to wiszące w powietrzu napięcie zaczęło męczyć. Resztka rozsądku (a może to był jej strach?) podpowiadała jej, że to ewidentny znak, że powinni przystopować. Nagle spojrzenie mu prosto oczy zrobiło się niewiarygodnie trudne. I groźne. - Jestem pewna, że prędzej czy później znajdziesz właściwą kandydatkę. - dodała schodząc z dwuznacznego tonu i wyraźnie kończąc temat. Jej głos był teraz łagodny i ciepły. I szczery. Bo chciała jego szczęścia, nawet jeśli miała mu je dać inna kobieta.
Nie puściła jego dłoni, wręcz przeciwnie. Pieszczotliwym gestem, lekko przesuwała kciukiem po jego skórze. Palce drugiej dłoni niespokojnie zabębniły o kieliszek, który był już prawie pusty. Widać było, że z każdą chwilą robi się coraz bardziej zdenerwowana. I wahała się. Można to było odgadnąć po jej zaciśniętych ustach i zmarszczce między brwiami. Było tyle spraw... tyle słów, które chciała z siebie wyrzucić. Żeby ktoś wysłuchał, żeby nie musiała nosić sekretów w sercu. Podniosła wzrok, który dotąd wbijała w ich dłonie, a w jej spojrzeniu widać było te emocje, które odczuwała coraz wyraźniej. Niepokój i strach. I chyba odrobinę nadziei?
Po trwającej kilka dłuższych sekund ciszy, odetchnęła głęboko i kiwnęła potakująco głową. W dwóch łykach opróżniła kieliszek i odstawiła go na stół. Teraz kiedy podjęła decyzję, wyglądała na zdeterminowaną. Naprawdę chciała spróbować.    
- Chodźmy. To nie jest odpowiednie miejsce. - powiedziała cicho i z wdziękiem, którego nie brakowało jej nawet w przypływach silnych emocji, podniosła się z krzesła. Na stole zostawiła należność za ich zamówienie, ucinając ewentualne dyskusje ostrym spojrzeniem. Potem narzuciła na siebie płaszcz i znów wsunęła rękę pod jego ramię.
- Niech pan prowadzi, panie ministrze. - powiedziała cicho, z bladym uśmiechem. Dłonie drżały jej tylko trochę.

[zt x2]
Sponsored content

Pub Pod Trzema Miotłami - Page 7 Empty Re: Pub Pod Trzema Miotłami

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach