- Barthelemy Baxter
Barthelemy Baxter [dorosły]
Czw Lut 18, 2016 2:03 am
Imię i nazwisko: Barthelemy Baxter
Data urodzenia: 22.05.1948 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Była szkoła: Hogwart, Hufflepuff
Praca: Profesor od ONMS
Różdżka: Jabłoń, włos z ogona centaura, 13,5 cala, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Siedzi na ganku i dłubie w drewnie. Jest na własnym ranczu magicznych stworzeń, które albo odratował i pomaga im dojść do zdrowia, albo przygarnął, gdy nikt ich nie chciał. Ma tam głównie koniowate; pegazy, jednorożce, ale również testrale. Obok niego stoi kufel własnej roboty cydru, jabłka zapewne pochodzą z pobliskiej jabłoni, nawet widać ją nieco z boku. Sielskie życie w spokoju to wszystko o czym marzy. A nie, chwilka... Ktoś się do niego dosiadł. Jakaś pani, ale nie widać jej twarzy, bo zasłaniają je długie włosy o barwie kukurydzy. Karmi piersią ich dziecko, jest szczęśliwa i oddana, jak na wymarzoną żonę przystało. Teraz wizja była już pełna. Rodzina, własna ziemia i zwierzęta to wszystko o czym Bart mógłby śnić.
Przykładowy Post: Wreszcie miał to za sobą i mógł wrócić do domu. Nie zrozumcie mnie źle, on kochał podróże i wyprawa do Afryki na praktyki u znanego badacza buchorożców była wręcz spełnieniem jego marzeń. A jednak... Tęsknił za Anglią i bardziej statecznym życiem. Śledzenie przerośniętego nosorożca od świtu po zmierzch przy palącym słońcu i całej masie zagrożeń tylko czyhających na jedną chwilę nieuwagi było chyba w stanie wymęczyć każdego, nawet najbardziej zmotywowanego młodego czarodzieja. Oczywiście, nauczył się wiele i to nie tylko o tym jednym gatunku, lecz nie wiązał swojej przyszłości z tym kontynentem. Tak naprawdę wolałby ranczo w opustoszałym zakątku Ameryki. Tylko on i zwierzaki, z dala od mugoli i pod osłoną całej masy zaklęć maskujących. Byłoby miodnie, serio. Tylko skąd wziąć kaskę? Na drzewach nie rosła, czarami nie dało się jej powielić. Szukając roboty wysłał list do swej dawnej szkoły z nieśmiałym pytaniem czy przypadkiem nie potrzebują kogoś, może i nawet gajowego. Chatka przy Zakazanym nie brzmiała źle już w czasie jego nauki, a to zawsze trochę wolności i jakiś grosz. Ku jego zdumieniu, otrzymał propozycję posady nauczycielskiej i aż podskoczył z kanapy w swej kawalerce w samym sercu Londynu, choć dopiero co padł na nią po odłożeniu ciężkich waliz. Co on tam spakował? Ach, no tak, pamiątki. Dużo, dużo pamiątek zakupionych od innych podróżnych, czy też zwykłych szamanów. Z pewnością znajdzie czas by pokazać je dzieciakom, gdyż większość z tych przedmiotów była pochodzenia zwierzęcego. Skóry, rogi, obrobione kości. Wiecie jak to jest grać na czymś co miało w zamyśle być fletem, ale zostało wystrugane z obojczyka? Muzyką nie można było tego nazwać, ale i tak doświadczenie robiło wrażenie.
"Dobra, to nie ma co się rozpakowywać. Tylko dopakuję więcej ubrań i książek. I jakieś jedzenie. I może te ryciny, które kiedyś miałem, tylko gdzie one były...?"
Prawie by zapomniał! Złapał za kawałek pergaminu, pióro i odpisał najbardziej formalnym stylem na jaki było go stać. Zwinął papier, związał i podał sowie do odesłania.
- No, to teraz tylko przebrać się w świeże ciuchy i mogę wziąć się za pakowanie. - uśmiechnął się sam do siebie, przeczesując palcami przydługie, brązowe włosy. Coś mu grzywka odrosła, ale nie miał teraz czasu na umawianie się do fryzjera, a eksperymenty na własną rękę źle wspominał.
"Trudno, najwyżej powiem, że taki mam styl."
Ewentualnie założy swój ukochany kowbojski kapelusz i zrobi z siebie pośmiewisko wśród czystokrwistej części młodzieży.
"Sorry, dzieciaki. Mugolski feszyn to mój stajl."
Ależ on na dziada wyjdzie... Brakuje mu tylko zmarszczek i brody, ale trudno, nie jedzie tam przecież rwać małolaty, tylko przekazywać wiedzę. Do tego wystarczy mu delikatny zarost, ciepły sweter i wytarte dżinsy. A jak komuś nie pasuje, to trudno się mówi. Nie zamierzał się przejmować, bo nie szata zdobi człowieka.
Data urodzenia: 22.05.1948 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Była szkoła: Hogwart, Hufflepuff
Praca: Profesor od ONMS
Różdżka: Jabłoń, włos z ogona centaura, 13,5 cala, sztywna
Widok z Ain Eingarp: Siedzi na ganku i dłubie w drewnie. Jest na własnym ranczu magicznych stworzeń, które albo odratował i pomaga im dojść do zdrowia, albo przygarnął, gdy nikt ich nie chciał. Ma tam głównie koniowate; pegazy, jednorożce, ale również testrale. Obok niego stoi kufel własnej roboty cydru, jabłka zapewne pochodzą z pobliskiej jabłoni, nawet widać ją nieco z boku. Sielskie życie w spokoju to wszystko o czym marzy. A nie, chwilka... Ktoś się do niego dosiadł. Jakaś pani, ale nie widać jej twarzy, bo zasłaniają je długie włosy o barwie kukurydzy. Karmi piersią ich dziecko, jest szczęśliwa i oddana, jak na wymarzoną żonę przystało. Teraz wizja była już pełna. Rodzina, własna ziemia i zwierzęta to wszystko o czym Bart mógłby śnić.
Przykładowy Post: Wreszcie miał to za sobą i mógł wrócić do domu. Nie zrozumcie mnie źle, on kochał podróże i wyprawa do Afryki na praktyki u znanego badacza buchorożców była wręcz spełnieniem jego marzeń. A jednak... Tęsknił za Anglią i bardziej statecznym życiem. Śledzenie przerośniętego nosorożca od świtu po zmierzch przy palącym słońcu i całej masie zagrożeń tylko czyhających na jedną chwilę nieuwagi było chyba w stanie wymęczyć każdego, nawet najbardziej zmotywowanego młodego czarodzieja. Oczywiście, nauczył się wiele i to nie tylko o tym jednym gatunku, lecz nie wiązał swojej przyszłości z tym kontynentem. Tak naprawdę wolałby ranczo w opustoszałym zakątku Ameryki. Tylko on i zwierzaki, z dala od mugoli i pod osłoną całej masy zaklęć maskujących. Byłoby miodnie, serio. Tylko skąd wziąć kaskę? Na drzewach nie rosła, czarami nie dało się jej powielić. Szukając roboty wysłał list do swej dawnej szkoły z nieśmiałym pytaniem czy przypadkiem nie potrzebują kogoś, może i nawet gajowego. Chatka przy Zakazanym nie brzmiała źle już w czasie jego nauki, a to zawsze trochę wolności i jakiś grosz. Ku jego zdumieniu, otrzymał propozycję posady nauczycielskiej i aż podskoczył z kanapy w swej kawalerce w samym sercu Londynu, choć dopiero co padł na nią po odłożeniu ciężkich waliz. Co on tam spakował? Ach, no tak, pamiątki. Dużo, dużo pamiątek zakupionych od innych podróżnych, czy też zwykłych szamanów. Z pewnością znajdzie czas by pokazać je dzieciakom, gdyż większość z tych przedmiotów była pochodzenia zwierzęcego. Skóry, rogi, obrobione kości. Wiecie jak to jest grać na czymś co miało w zamyśle być fletem, ale zostało wystrugane z obojczyka? Muzyką nie można było tego nazwać, ale i tak doświadczenie robiło wrażenie.
"Dobra, to nie ma co się rozpakowywać. Tylko dopakuję więcej ubrań i książek. I jakieś jedzenie. I może te ryciny, które kiedyś miałem, tylko gdzie one były...?"
Prawie by zapomniał! Złapał za kawałek pergaminu, pióro i odpisał najbardziej formalnym stylem na jaki było go stać. Zwinął papier, związał i podał sowie do odesłania.
- No, to teraz tylko przebrać się w świeże ciuchy i mogę wziąć się za pakowanie. - uśmiechnął się sam do siebie, przeczesując palcami przydługie, brązowe włosy. Coś mu grzywka odrosła, ale nie miał teraz czasu na umawianie się do fryzjera, a eksperymenty na własną rękę źle wspominał.
"Trudno, najwyżej powiem, że taki mam styl."
Ewentualnie założy swój ukochany kowbojski kapelusz i zrobi z siebie pośmiewisko wśród czystokrwistej części młodzieży.
"Sorry, dzieciaki. Mugolski feszyn to mój stajl."
Ależ on na dziada wyjdzie... Brakuje mu tylko zmarszczek i brody, ale trudno, nie jedzie tam przecież rwać małolaty, tylko przekazywać wiedzę. Do tego wystarczy mu delikatny zarost, ciepły sweter i wytarte dżinsy. A jak komuś nie pasuje, to trudno się mówi. Nie zamierzał się przejmować, bo nie szata zdobi człowieka.
- Caroline Rockers
Re: Barthelemy Baxter [dorosły]
Sro Lut 24, 2016 11:29 pm
Ciekawy zamysł na postać. Witamy nowego nauczyciela ONMS!
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach