- Raphael Bulstrode
Raphael Bulstrode [dorosły]
Sro Maj 20, 2015 7:33 pm
Imię i nazwisko:Raphael Bulstrode
Data urodzenia: 17 stycznia 1952
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Hogwart, Slytherin
Praca: Niewymowny
Różdżka: Czarny Bez, włos z ogona testrala, 13 ¾ cala
Widok z Ain Eingarp: W zwierciadle Ain Eingarp Raphael dostrzega nieznaną sobie osobę. Nie widać twarzy tego człowieka; to może być po prostu każdy. Bulstrode doskonale wie co to znaczy, po prostu potrzebuje drugiego człowieka, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał.
Przykładowy Post: W typowy dla Londynu pochmurny i mglisty poranek zdarzyła się pewna bardzo nietypowa sytuacja. Ciszę wciąż pogrążonych we śnie wąskich uliczek miasta zmąciło głośne trzaśnięcie. Może ktoś gwałtownie zamknął kontener na śmieci? Albo zatrzasnął drzwi czarnej londyńskiej taksówki? Tak pomyśleliby mugole, każdy czarodziej znał doskonale ten dźwięk, dźwięk aportacji. Czarodziejem, który znikąd zmaterializował się w ciemnym zaułku był Raphael, który tylko przemknął jak cień, by zniknąć za drzwiami Dziurawego Kotła.
Przy barze siedziały jeszcze ostatnie niedobitki z poprzedniej nocy, a przy stoliku znajdującym się w rogu sali zajął miejsce czarodziej odziany w czarną szatę. Mężczyzna zmierzył Raphaela wzrokiem od wilgotnych od deszczu, trochę zmierzwionych niemalże białych włosów, poprzez chłodne stalowoszare oczy, policzki o wydatnych kościach, lekko uśmiechnięte wargi, aż po brzegi idealnie czarnej szaty. Widać było, że mężczyźni się znali, ponieważ w momencie, gdy ich spojrzenia się spotkały jasnowłosy ruszył w kierunku ciemnowłosego. Zajął miejsce naprzeciw niego i westchnął.
-Tak ponurego dnia i tak pięknego, jak żyję, nigdy jeszcze nie widziałem – Zacytował płynnie „Makbeta” Raphael na co towarzysz odpowiedział wymownym spojrzeniem.
-Daruj sobie – warknął najwyraźniej bardzo zbulwersowany tym aktem nonszalancji.
-Nie bądź taki nieprzyjemny… Mam coś dla ciebie – Dodał wciąż bezczelnie się uśmiechając.
-W tym Baskerville całkiem postradałeś zmysły… Dawaj co masz dać i nie chcę cię widzieć – zawarczał na niego wciąż naburmuszony. Bulstrode jedynie rozejrzał się po sali i wyciągnął ze srebrnej papierośnicy idealnie skręconego przez siebie papierosa. Wetknął go sobie między blade wargi i podpalił przy pomocy różdżki.
-Spokojnie, mój drogi. Porozmawiajmy sobie… jak dawniej! Co u żony? – Zapytał, jednak ostatnie słowo z obrzydzeniem wycedził zaciągając się papierosem.
-Ty lepiej pochwal się co twoja siostrzyczka narobiła. Powiesiła się? Dobrze słyszałem? – Zadrwił niezwykle zadowolony z siebie.
-Nie, nie wydaje Ci się… - Nagle spoważniał i zacisnął pięści. Nie lubił tego tematu, oj nie lubił.
-Czyżby dowiedziała się o tym? – Mówiąc to powoli zaciskał palce na lewym przedramieniu Raphaela, który czuł niesamowity ból spowodowany świeżo wypalonym mrocznym znakiem.
-Mocniej, przyjacielu, mocniej – Powiedział dość głośno nienaturalnie wysokim głosem na co kilku czarodziejów zlustrowało go zaintrygowanymi spojrzeniami. Spojrzał na nich i wybuchnął śmiechem. Rzekomy przyjaciel spojrzał na niego przestraszony. Bulstrode faktycznie zachowywał się jak wariat. Jego ojciec od jakiegoś czasu zasilał szeregi śmierciożerców, matka zaginęła, a siostra się powiesiła. Ludzie zaczęli gadać, że nad kobietami należącymi do rodziny ciąży klątwa, ale pewnie to było głupie gadanie.
Kiedy młody mężczyzna dopalił papierosa rzucił na stół mały pakunek i wstał. Nagle uśmiech całkowicie zszedł z jego twarzy i ustąpił miejsce beznamiętności.
-Skoro nie chcesz mnie już oglądać, to zniknę… jak to mam w zwyczaju. Żegnam – Wyszedł gwałtownie, jednak zatrzymał się za filarem i za pomocą dobrze znanego sobie zaklęcia zmodyfikował pamięć dawnego przyjaciela, obecnie… w zasadzie nikogo. Westchnął jeszcze ciężko i wyszedł z Dziurawego Kotła, by zniknąć w jednej z ciemnych uliczek z głośnym trzaśnięciem, które równie dobrze mogło być zamknięciem kontenera na śmieci, lub zatrzaśnięciem drzwi czarnej londyńskiej taksówki.
Data urodzenia: 17 stycznia 1952
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Hogwart, Slytherin
Praca: Niewymowny
Różdżka: Czarny Bez, włos z ogona testrala, 13 ¾ cala
Widok z Ain Eingarp: W zwierciadle Ain Eingarp Raphael dostrzega nieznaną sobie osobę. Nie widać twarzy tego człowieka; to może być po prostu każdy. Bulstrode doskonale wie co to znaczy, po prostu potrzebuje drugiego człowieka, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał.
Przykładowy Post: W typowy dla Londynu pochmurny i mglisty poranek zdarzyła się pewna bardzo nietypowa sytuacja. Ciszę wciąż pogrążonych we śnie wąskich uliczek miasta zmąciło głośne trzaśnięcie. Może ktoś gwałtownie zamknął kontener na śmieci? Albo zatrzasnął drzwi czarnej londyńskiej taksówki? Tak pomyśleliby mugole, każdy czarodziej znał doskonale ten dźwięk, dźwięk aportacji. Czarodziejem, który znikąd zmaterializował się w ciemnym zaułku był Raphael, który tylko przemknął jak cień, by zniknąć za drzwiami Dziurawego Kotła.
Przy barze siedziały jeszcze ostatnie niedobitki z poprzedniej nocy, a przy stoliku znajdującym się w rogu sali zajął miejsce czarodziej odziany w czarną szatę. Mężczyzna zmierzył Raphaela wzrokiem od wilgotnych od deszczu, trochę zmierzwionych niemalże białych włosów, poprzez chłodne stalowoszare oczy, policzki o wydatnych kościach, lekko uśmiechnięte wargi, aż po brzegi idealnie czarnej szaty. Widać było, że mężczyźni się znali, ponieważ w momencie, gdy ich spojrzenia się spotkały jasnowłosy ruszył w kierunku ciemnowłosego. Zajął miejsce naprzeciw niego i westchnął.
-Tak ponurego dnia i tak pięknego, jak żyję, nigdy jeszcze nie widziałem – Zacytował płynnie „Makbeta” Raphael na co towarzysz odpowiedział wymownym spojrzeniem.
-Daruj sobie – warknął najwyraźniej bardzo zbulwersowany tym aktem nonszalancji.
-Nie bądź taki nieprzyjemny… Mam coś dla ciebie – Dodał wciąż bezczelnie się uśmiechając.
-W tym Baskerville całkiem postradałeś zmysły… Dawaj co masz dać i nie chcę cię widzieć – zawarczał na niego wciąż naburmuszony. Bulstrode jedynie rozejrzał się po sali i wyciągnął ze srebrnej papierośnicy idealnie skręconego przez siebie papierosa. Wetknął go sobie między blade wargi i podpalił przy pomocy różdżki.
-Spokojnie, mój drogi. Porozmawiajmy sobie… jak dawniej! Co u żony? – Zapytał, jednak ostatnie słowo z obrzydzeniem wycedził zaciągając się papierosem.
-Ty lepiej pochwal się co twoja siostrzyczka narobiła. Powiesiła się? Dobrze słyszałem? – Zadrwił niezwykle zadowolony z siebie.
-Nie, nie wydaje Ci się… - Nagle spoważniał i zacisnął pięści. Nie lubił tego tematu, oj nie lubił.
-Czyżby dowiedziała się o tym? – Mówiąc to powoli zaciskał palce na lewym przedramieniu Raphaela, który czuł niesamowity ból spowodowany świeżo wypalonym mrocznym znakiem.
-Mocniej, przyjacielu, mocniej – Powiedział dość głośno nienaturalnie wysokim głosem na co kilku czarodziejów zlustrowało go zaintrygowanymi spojrzeniami. Spojrzał na nich i wybuchnął śmiechem. Rzekomy przyjaciel spojrzał na niego przestraszony. Bulstrode faktycznie zachowywał się jak wariat. Jego ojciec od jakiegoś czasu zasilał szeregi śmierciożerców, matka zaginęła, a siostra się powiesiła. Ludzie zaczęli gadać, że nad kobietami należącymi do rodziny ciąży klątwa, ale pewnie to było głupie gadanie.
Kiedy młody mężczyzna dopalił papierosa rzucił na stół mały pakunek i wstał. Nagle uśmiech całkowicie zszedł z jego twarzy i ustąpił miejsce beznamiętności.
-Skoro nie chcesz mnie już oglądać, to zniknę… jak to mam w zwyczaju. Żegnam – Wyszedł gwałtownie, jednak zatrzymał się za filarem i za pomocą dobrze znanego sobie zaklęcia zmodyfikował pamięć dawnego przyjaciela, obecnie… w zasadzie nikogo. Westchnął jeszcze ciężko i wyszedł z Dziurawego Kotła, by zniknąć w jednej z ciemnych uliczek z głośnym trzaśnięciem, które równie dobrze mogło być zamknięciem kontenera na śmieci, lub zatrzaśnięciem drzwi czarnej londyńskiej taksówki.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach