Go down
Philipe Raphael Veronesi
Oczekujący
Philipe Raphael Veronesi

[uczeń] Philipe Raphael Veronesi  Empty [uczeń] Philipe Raphael Veronesi

Sro Paź 02, 2013 1:46 am
Imię i nazwisko: Philipe Raphael Veronesi
-Ohh...Błagam...- Jęknął przeciągle młody Veronesi - Phil, po prostu Phil... - Dodał błagalnym tonem i wzniósł oczy do góry, wyrażając tym głęboką dezaprobatę odnośnie swoich danych personalnych.

Data urodzenia: 27.05.1962
-Zodiakalny bliźniak - rzekł z przekąsem i uśmiechnął się pod nosem - jak na ironie jestem jedynakiem- mruknął, dało się słyszeć nutkę żalu w jego tonie.

Czystość krwi: Brudna, mugolska krew.
-Co tu dużo gadać... W chwili otrzymania listu z Hogwartu dostałem nagłych palpitacji, omal nie zemdlałem, poważnie... - roześmiał się dźwięcznie a potem z rozmarzoną miną oddał się w prywatną retrospekcje owego pamiętnego dnia. - Mój tata był wojskowym, matka zaś prowadzi kawiarenkę, robi fenomenalny jabłecznik - podsumował.  

Dom w Hogwarcie: Ravenclaw.

Różdżka: Brzoza, szpon hipogryfa, 12 cali, giętka
- Lubie ją, bywa złośliwa ale... hah, jest bardzo ładna, nie żebym był przesadnym estetą, po prostu podoba mi się jej prostota i elegancja w jednym - Przewrócił swoją różdżkę między palcami, spoglądając na nią przymilnym wzrokiem, jak na jakieś sympatyczne stworzenie - No, i szpon Hipogryfa! To dodaje jej zadziorności i dumy... w sumie jest bardzo podoba do mnie...

Widok z Ain Eingarp:
Phil jako roztargniony chłopak o artystycznej duszy zmieniał ambicje jak skarpety, (zły przykład, nie zmienia skarpet aż tak często ).
W swoim wrodzonym roztargnieniu biegał chaotycznie po korytarzu nie mogąc znaleźć klasy w której od 15 minut odbywała się lekcja Zaklęć. Z łoskotem wpadał po kolei do każdej z minionych klas, dysząc ciężko jak troll przy czytance, zawisł na klamce jednej z nich. Chwile wpatrywał się to w podłogę, to w swoje buty, próbując uspokoić przyśpieszony oddech.
- Przepraszam Profesorze, nie mogłem znaleźć klasy i... - podniósł wzrok, nie, stanowczo nie znajdywał się w klasie profesora Flitwick'a, ogłupiałym wzrokiem omiatał pomieszczenie w którym się znalazł. Coraz większe podniecenie zastępowało obawę przed spóźnieniem na lekcje, rozdziawił usta a potem powoli zamknął za sobą drzwi.
Zbliżył się do lustra stojącego na końcu sali, wtem uderzyła w niego fala obaw, czy aby na pewno wskazane jest przebywanie w tym pomieszczeniu? już chciał zawrócić gdy kontem oka dostrzegł.
On, z tak samo głupkowatym wyrazem twarzy, wciąż z otwartymi ustami. Stał w Hogwarckiej szacie, spod której rąbka wystawały zmęczone życiem, żółte trampki.
Brązowo-złotawe włosy opadały na zroszone potem czoło. Błękitne oczy iskrzyły się w otoczce czarnych rzęs, kontrastując z buzą opaloną w kolorze karmelu. Pełne wargi rozciągnęły się w urokliwym uśmiechu.
Prawie podskoczył gdy ujrzał obok swego odbicia postać matki. Drobna blondynka chwyciła jego chude ramie i spojrzała na niego krytycznie. Odruchowo złapał się za rękę, rozczarował się jednak gdy nie poczuł drobnej dłoni swojej matki. Spojrzał na jej iluzję, nie rozumiejąc tego co widzi, cały dygotał. Postanowił że jednak się uśmiechnie, matka odwzajemniła uśmiech, pogłębiając sieć zmarszczek wokół oczu.
I wtedy zrozumiał.
- Tęsknię za Tobą, mamo... -wyszeptał cicho, wstydząc się przed sobą wbił spojrzenie w podłogę, na której zaczęły rozbryzgiwać się łzy. Stał tak chwilę, otumaniony zaistniałą sytuacją.
Jego umysł wytrzeźwiał w kilka sekund gdy do jego uszu dobiegł dźwięk dzwonka obwieszczającego koniec lekcji. Po raz ostatni spojrzał tęsknie w lustro, otarł rękawem twarz i ruszył w stronę drzwi. Sunąc przez pokój w głębokim szoku. Obiecał sobie nie wracać więcej to tej klasy. Z resztą, i tak nigdy nie uda mu się ponownie tu trafić.  


Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
- Co za krępujące pytanie... - uśmiechnął się, ale jego twarz zdradzała przerażenie - Nie jestem głupi, ok? Staram się, może nie uczę się zbyt systematycznie ale się staram! - Phil zaczął tłumaczyć się, stopniowo popadając w lekką histerie. Mógłby opowiadać o sobie godzinami, o wszystkim, dzieciństwo, poglądy, wszelakie anegdoty, ale nauka była jego słabym punktem.
- Jestem tu piąty rok ale jeszcze nie za bardzo pojmuję co się dzieje, moje zdolności czasem mnie zadziwiają - umilkł na chwile, starając się zebrać myśli - Jestem niezły w zaklęciach, pewnie jestem też geniuszem w mugoloznawstwie, ale nie uczęszczam... Mam też rękę do zwierząt! Co do ściślejszych nauk, jak eliksiry albo astronomia... - Ponownie zapadła cisza, po chwili rozdarł ją wybuch śmiechu- Kolorowy ptak zemnie! - stwierdził poetycko chłopaczyna - zwyczajnie nie nadaje się do takich rzeczy... jeszcze w mugolskiej szkole miałem kłopoty z dziedzinami ścisłymi... co poradzić.
Faktycznie, chłopak nie był głupi. Był roztargnionym marzycielem, to trzeba jednak przyznać...  


Przykładowy Post:
Słońce leniwie wychylało się spomiędzy drzew, chłodny wiatr delikatnie gładził bladą trawę, kładąc ją na rozległych równinach. Zapach lawendy unosił się w powietrzu, odprężająco rozchodził się wokół samotnego białego domku, stojącego po środku wrzosowiska. Przez norweskie okno wpadało złote światło, oświetlając lewitujący kurz. Spokojna aura biła od tego uroczego miejsca, czekając, aż ktoś ją w końcu zakłóci, a to zbliżało się nieuchronnie.
-Philipe! Pośpiesz się! Taksówka już czeka! - rozległ się kobiecy głos.
ŁUP
-PHILIPE!
ŁUP
- idę mamooo! - W drzwiach stanął bardzo młody chłopak o drobnej, chłopięcej posturze.
Z wielkim trudem taszczył przez próg kufer monstrualnych rozmiarów, jęcząc z wysiłku zepchnął swój pakunek ze stopnia schodzącego na piaszczystą drogę.
Uniósł zaspany wzrok na swoją matkę, ziewnął, obnażając białe zęby i uroczą diastemę między jedynkami. Drobna blondynka uśmiechnęła się na widok swojego zaspanego pierworodnego, pogładziła jego gęste włosy, w kolorze słomy i ucałowała w nos, zaznaczając ten gest cichym cmoknięciem.
- Pakuj się do samochodu - rzuciła polecenie i odwróciła się na pięcie. Z błękitnego garbusa wyszedł masywny, łysy mężczyzna. Dźwignął kufer bez większych trudności i wrzucił go do bagażnika. Uraczył chłopca zniesmaczonym spojrzeniem i bezceremonialnie zniknął wewnątrz taksówki.
Philipe wgramolił się na tylne siedzenie, za nim jego matka. Oparł się o tapicerkę i przymknął oczy.
Do ponownego przebudzenia zmotywował go nagły warkot silnika i ostre szarpnięcie, gdy samochód ruszył. Matka posłała mu troskliwe spojrzenie a potem nieśmiało zacisnęła swoje drobne palce na jego dłoni.
- spakowałam Ci do podręcznego bagażu trochę ciastek, żebyś nie umarł z głodu po drodze- powiedziała i pogładziła wierzch dłoni swojego ukochanego syna. Chłopak uśmiechnął się z wdzięcznością, nie do końca kontaktując z rzeczywistością, dopiero po paru sekundach doszedł do niego sens słów.
- Do czego spakowałaś? - wypalił
- Do tego skórzanego plecaka, na blacie, w kuchni
- Co - wydukał ogłupiały - mam jakiś skórzany plecak? - Dobroduszna twarz matki przybrała srogi wyraz. Mlasnęła z niesmakiem, nie komentując zaistniałej sytuacji.
- Czyli jednak umrę z głodu - podsumował i wlepił spojrzenie w okno. Dla pewności, czy nie zapomniał czegoś jeszcze, obmacał kieszenie swoich wytartych dżinsów. Znalazł w nich różdżkę i sakwę pełną czarodziejskiej waluty. Westchnął z ulgą i rozmyślając o tegorocznym roku szkolnym oddał się w objęcia morfeusza.

Obudziło go ponowne szarpnięcie, silnik zgasł a taksówkarz wyrecytował cenę podróży. Matka Philipe zapłaciła, lekko ubolewając nad wygórowanym wymaganiom finansowym mężczyzny, a potem wraz z synem wyszła z samochodu.
Chłopak ruszył w stronę wejścia na dworzec king's cross, przed którym się zatrzymali. W połowie drogi do drzwi usłyszał donośne chrząknięcie swojej matki, odwrócił się i spojrzał na jej zmęczoną, bladą twarz.
- Skarbie, nie zapomniałeś o czymś? - uniosła brwi i szarpnęła drzwi bagażnika.
Phil pacnął się płaską dłonią w czoło i bez słowa wytaszczył kufer, z trzaskiem zamykając bagażnik.
Nie odzywał się prawie wcale,w skupieniu idąc prosto na peron. Ustawił się ze swoją matką przy żelaznej barierce i posłał jej delikatny, rozżalony uśmieszek.
-Ohh... Moje kochanie - jęknęła w końcu i przyciągnęła go do siebie, ściskając mocno do piersi - będę za tobą strasznie tęsknić, będę się martwić... przyślij mi sowę z samego rana, dobrze? - Chłopak przytaknął, spojrzał na zegar wiszący nad ich głowami. Za pięć jedenasta.
Uśmiechnął się, czując jak coraz głębszy żal targa mu serce.
- Do zobaczenia za 9 miesięcy, mamo - uśmiechnął się i mówiąc to oparł się o barierkę, znikając jej z oczu.


Mam nadzieję że karta postaci wzbogacona o komentarze od Phila jest dopuszczalna.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

[uczeń] Philipe Raphael Veronesi  Empty Re: [uczeń] Philipe Raphael Veronesi

Sro Paź 02, 2013 6:51 pm
Ciekawa Karta Postaci.
Komentarze Twojej postaci, jak najbardziej tu pasują.
[uczeń] Philipe Raphael Veronesi  Beq
Akcept!
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach