- Mistrz Gry
Re: Stary Dąb
Wto Gru 15, 2015 7:48 pm
Zakończenie sesji pomiędzy Giotto a Kayligh z powodu zbyt długiego zwlekania z postami.
[z/t x2]
[z/t x2]
- Natalie Dark
Re: Stary Dąb
Sob Lut 20, 2016 11:06 pm
(ranek 2) 12 maja 1978 roku
Pokręciła głową.
- Gdyby to było takie piękne... - zaśmiała się, ale następne pytanie wprawiło ją w zamyślenie.
- Musze przyznać szczerze, że nie wiem. Trzeba byłoby zapytać profesor McGonagall. Ale to byłoby naprawdę bardzo przydatne. - Pokiwała głową, sprawnie przeskakując jedną z większych kęp trawy.
Mimowolnie zaśmiała się, próbując sobie wyobrazić człowieka, któremu zmieniono oczy na końskie. Ten obraz był co najmniej komiczny, jednak kiedy przedłożyło się użyteczność ponad walory wizualne...
Natalie umilkła i spojrzała przed siebie.
Dziewczęta dotarły wreszcie w okolice Starego Dębu. W tym miejscu śmiechy i radosne rozmowy jakoś naturalnie ustawały. Na pewno w jej wypadku. Przerażająca aura tego, zwykłego na pozór miejsca udzielała się jednak praktycznie wszystkim, którzy mieli choć trochę otwarty umysł na takie zjawiska.
Jeśli nie zostaniemy tu długo, nic nam nie będzie... Nic MI nie będzie.
Odchrząknęła.
- Jesteśmy na miejscu. Powinnyśmy tu spokojnie znaleźć mniszek lekarski i stokrotki. - Wpatrywała się przez moment w widoczny kilkadziesiąt metrów od nich dąb, po czym wróciła myślami do zadania.
- Taa. Kwiatki... - mruknęła pod nosem i zaczęła się za nimi rozglądać.
Pokręciła głową.
- Gdyby to było takie piękne... - zaśmiała się, ale następne pytanie wprawiło ją w zamyślenie.
- Musze przyznać szczerze, że nie wiem. Trzeba byłoby zapytać profesor McGonagall. Ale to byłoby naprawdę bardzo przydatne. - Pokiwała głową, sprawnie przeskakując jedną z większych kęp trawy.
Mimowolnie zaśmiała się, próbując sobie wyobrazić człowieka, któremu zmieniono oczy na końskie. Ten obraz był co najmniej komiczny, jednak kiedy przedłożyło się użyteczność ponad walory wizualne...
Natalie umilkła i spojrzała przed siebie.
Dziewczęta dotarły wreszcie w okolice Starego Dębu. W tym miejscu śmiechy i radosne rozmowy jakoś naturalnie ustawały. Na pewno w jej wypadku. Przerażająca aura tego, zwykłego na pozór miejsca udzielała się jednak praktycznie wszystkim, którzy mieli choć trochę otwarty umysł na takie zjawiska.
Jeśli nie zostaniemy tu długo, nic nam nie będzie... Nic MI nie będzie.
Odchrząknęła.
- Jesteśmy na miejscu. Powinnyśmy tu spokojnie znaleźć mniszek lekarski i stokrotki. - Wpatrywała się przez moment w widoczny kilkadziesiąt metrów od nich dąb, po czym wróciła myślami do zadania.
- Taa. Kwiatki... - mruknęła pod nosem i zaczęła się za nimi rozglądać.
- Felice Felicis
Re: Stary Dąb
Sob Lut 20, 2016 11:56 pm
- To by było już drugie pytanie, które chcę jej zadać. Zastanawiałaś się kiedyś nad paradoksami Gampa? Moim zdaniem zaklęcie Repleo działa wbrew pierwszemu z nich... Chyba że w moim rozumowaniu jest jakaś luka. - Ton, którym wypowiedziała ostatnie zdanie sugerował, że wcale nie sądzi, iż może się mylić.
Gdy dotarły na miejsce, Felice rozejrzała się wokoło. Pamiętała domek, w którym kiedyś mieszkała. Był taki piękny... Wiosną cały ogród był jedną żółtą poduszką, tyle było mleczy. Ah, jak żałowała, że nie mieszkała tam wystarczająco długo, żeby doczekać dmuchawców... Bardzo lubiła kwiaty. Takie piękne, tak krótko żyjące...
- Hogwart to całkiem ładne miejsce - stwierdziła po jakimś czasie Krukonka. Pochyliła się nad stokrotkami i zaczęła je zrywać. Aż się prosiły o zaplatanie wianków...
Gdy dotarły na miejsce, Felice rozejrzała się wokoło. Pamiętała domek, w którym kiedyś mieszkała. Był taki piękny... Wiosną cały ogród był jedną żółtą poduszką, tyle było mleczy. Ah, jak żałowała, że nie mieszkała tam wystarczająco długo, żeby doczekać dmuchawców... Bardzo lubiła kwiaty. Takie piękne, tak krótko żyjące...
- Hogwart to całkiem ładne miejsce - stwierdziła po jakimś czasie Krukonka. Pochyliła się nad stokrotkami i zaczęła je zrywać. Aż się prosiły o zaplatanie wianków...
- Mistrz Gry
Re: Stary Dąb
Nie Lut 21, 2016 12:12 am
Spragnione kwiatów skierowałyście się się w okolice Starego Dębu. Niby byłyście kilkadziesiąt metrów od niego, ale cóż z tego? No właśnie... niewiele. Skąd mogłyście wiedzieć, że jeszcze dwa miesiące temu spoczywały tutaj trupy i wśród tych kwiatów była krew i prochy zmarłych? Mimo słońca, które świeciło dzisiaj wyjątkowo jasno, poczułyście nagły poryw wiatru i jakąś siłę, która zdawała się Was pchać w stronę wiekowego drzewa.
Na Twojej skórze Natalie, zaczęła się tworzyć gęsia skórka. Było coraz chłodniej i chłodniej... nawet nie zauważyłaś, kiedy nagle słońce schowało się za dębem...
Jeśli zaś chodzi o Ciebie, Felice. Twoja mowa węży, zarówno błogosławieństwo i przekleństwo, sprawiło, że... zaczęłaś słyszeć głosy. Wśród tych powiewów wiatru były słowa. Słowa które zaczęły po chwili układać się w całe zdania.
- Umrzessssszz, umrzzeeeesz, umieeeraaaj, umierraaaj, ssssnajdziemy i sssniszczymy. Zaaabijj ssssięęęę.
Stary Dąb przemówił. Kwiaty były przecież takie piękne, prawda?
Na Twojej skórze Natalie, zaczęła się tworzyć gęsia skórka. Było coraz chłodniej i chłodniej... nawet nie zauważyłaś, kiedy nagle słońce schowało się za dębem...
Jeśli zaś chodzi o Ciebie, Felice. Twoja mowa węży, zarówno błogosławieństwo i przekleństwo, sprawiło, że... zaczęłaś słyszeć głosy. Wśród tych powiewów wiatru były słowa. Słowa które zaczęły po chwili układać się w całe zdania.
- Umrzessssszz, umrzzeeeesz, umieeeraaaj, umierraaaj, ssssnajdziemy i sssniszczymy. Zaaabijj ssssięęęę.
Stary Dąb przemówił. Kwiaty były przecież takie piękne, prawda?
- Natalie Dark
Re: Stary Dąb
Nie Lut 21, 2016 12:40 am
Natalie skinęła głową.
- Też mnie to zastanawiało - przytaknęła, marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Zaklęcie jednak działa, więc albo prześlizguje się przez jakąś lukę, albo pierwsze prawo nie jest do końca dobrze sformułowane i trzeba będzie się mu dokładniej przyjrzeć. - Pokiwała głową, prze chwilę wpatrując się w mlecza, a jednocześnie go nie dostrzegając. Jej myśli szybowały teraz bardzo daleko od miejsca, w którym się obecnie znajdowała.
Rozważania teoretyczne i zawiłe problemy. To był sposób, by Natalie nie widziała tego, co miała przed oczami, zupełnie zatracając się w swoich myślach. Patrząc na to z tej perspektywy, dziewczyny rzeczywiście pod jakimś względem były do siebie podobne.
Otrząsnęła się z tego stanu dość szybko i skoncentrowała wzrok na żółtym kwiatku przed sobą.
Wtedy aura tego miejsca zaczęła znów do niej mocniej docierać. Zrobiła się chłodniej. Znacznie chłodniej, a umysł Ślizgonki całkiem otrzeźwiał, jeśli można to tak nazwać. Rozmyślania na temat paradoksu Gampa rozmyły się jak wczorajszy sen.
Na skórze pojawiła jej się gęsia skórka.
Naprawdę poranek jest dziś aż tak chłodny?
Podniosła oczy na stary dąb malujący się w oddali. Dziwne, że to własnie za nim schowało się teraz słońce. Czy aby na pewno tak powinno się własnie stać? Niestety, nie była w stanie przypomnieć sobie dzisiejszej ścieżki słońca, a szkoda.
Panna Dark choć nie uczestniczyła w walce jaka miała tu miejsce, słyszała coś o tym. Po Hogwarcie krążyły plotki o śmierciożercach i zmarłych uczniach. O złej aurze tego miejsca. Nie znała jednak szczegółów. Jak każdy, kto nie pakował nosa w nieswoje sprawy, a jedynie chłonął informacje przekazywane sobie przez piapsiuły plotkujące w ławce obok.
Dlatego też sceptycznie podchodziła do tego miejsca i zawsze ogarniał ją jakiś dziwny smutek, gdy się tu zbliżała. Dlaczego nogi musiały ją tu dziś przyprowadzić? I to z Felice?
Nie, nie powinna była tu przychodzić.
- Też mnie to zastanawiało - przytaknęła, marszcząc brwi w zamyśleniu.
- Zaklęcie jednak działa, więc albo prześlizguje się przez jakąś lukę, albo pierwsze prawo nie jest do końca dobrze sformułowane i trzeba będzie się mu dokładniej przyjrzeć. - Pokiwała głową, prze chwilę wpatrując się w mlecza, a jednocześnie go nie dostrzegając. Jej myśli szybowały teraz bardzo daleko od miejsca, w którym się obecnie znajdowała.
Rozważania teoretyczne i zawiłe problemy. To był sposób, by Natalie nie widziała tego, co miała przed oczami, zupełnie zatracając się w swoich myślach. Patrząc na to z tej perspektywy, dziewczyny rzeczywiście pod jakimś względem były do siebie podobne.
Otrząsnęła się z tego stanu dość szybko i skoncentrowała wzrok na żółtym kwiatku przed sobą.
Wtedy aura tego miejsca zaczęła znów do niej mocniej docierać. Zrobiła się chłodniej. Znacznie chłodniej, a umysł Ślizgonki całkiem otrzeźwiał, jeśli można to tak nazwać. Rozmyślania na temat paradoksu Gampa rozmyły się jak wczorajszy sen.
Na skórze pojawiła jej się gęsia skórka.
Naprawdę poranek jest dziś aż tak chłodny?
Podniosła oczy na stary dąb malujący się w oddali. Dziwne, że to własnie za nim schowało się teraz słońce. Czy aby na pewno tak powinno się własnie stać? Niestety, nie była w stanie przypomnieć sobie dzisiejszej ścieżki słońca, a szkoda.
Panna Dark choć nie uczestniczyła w walce jaka miała tu miejsce, słyszała coś o tym. Po Hogwarcie krążyły plotki o śmierciożercach i zmarłych uczniach. O złej aurze tego miejsca. Nie znała jednak szczegółów. Jak każdy, kto nie pakował nosa w nieswoje sprawy, a jedynie chłonął informacje przekazywane sobie przez piapsiuły plotkujące w ławce obok.
Dlatego też sceptycznie podchodziła do tego miejsca i zawsze ogarniał ją jakiś dziwny smutek, gdy się tu zbliżała. Dlaczego nogi musiały ją tu dziś przyprowadzić? I to z Felice?
Nie, nie powinna była tu przychodzić.
- Felice Felicis
Re: Stary Dąb
Nie Lut 21, 2016 12:59 am
Felice zerwała się na równe nogi, jakby oberwała zaklęciem Erecto. Ściskała w dłoni różdżkę, gotowa zareagować na najmniejszy niejasny ruch otoczenia.
- Nat... Chodźmy stąd... - Dziewczyna ledwie wydusiła z siebie ludzkie słowa.
Słyszała to. Była pewna, że słyszała wężomowę. Nerwowo rzucała spojrzenia dookoła siebie, szukając źródła mrożących krew w żyłach dźwięków. Stokrotki rozsypały się, ale Krukonka nie zaprzątała sobie nimi głowy. Coś tu się czaiło, coś w tym miejscu... Czy to duchy robiły jej dowcipy...? Poltergeist chce uprzykrzyć jej życie? Nie, nie, nikt nie wiedział o jej tajemnicy, nikt prócz rodziców i profesora... Węże? Nie było widać węży, więc co...? To jakaś zła, bardzo zła magia...
- Nie powinno nas tu być, Natalie...
- Nat... Chodźmy stąd... - Dziewczyna ledwie wydusiła z siebie ludzkie słowa.
Słyszała to. Była pewna, że słyszała wężomowę. Nerwowo rzucała spojrzenia dookoła siebie, szukając źródła mrożących krew w żyłach dźwięków. Stokrotki rozsypały się, ale Krukonka nie zaprzątała sobie nimi głowy. Coś tu się czaiło, coś w tym miejscu... Czy to duchy robiły jej dowcipy...? Poltergeist chce uprzykrzyć jej życie? Nie, nie, nikt nie wiedział o jej tajemnicy, nikt prócz rodziców i profesora... Węże? Nie było widać węży, więc co...? To jakaś zła, bardzo zła magia...
- Nie powinno nas tu być, Natalie...
- Mistrz Gry
Re: Stary Dąb
Nie Lut 21, 2016 1:11 am
Kwiaty nie wydawały Wam się już takie piękne jak przed chwilą. Wokół zrobiło się nagle jakby ciemniej, a potem rozległy się kolejne dźwięki. Wiatr uderzył z całej siły w rozsypane przez Felice stokrotki, kierując je w stronę dębu. Teraz i chłód czułaś również Ty, Felice.
- A mogłaś ty umrzeć. Mogłaś ty... dlaczego ja musiałam umrzeć? - Szepnął cichy drwiący głosik do Twojego ucha, Natalie. - Dlaczego ja? Chciałam tylko żyć. Żyć. Żyć. ŻYĆ. CHCIAŁAM TYLKO ŻYĆ!
I nagle... wszystko ucichło. Ustały syki, ustał głosik, który przemawiał tylko do Dark... słońce ostrożnie zajrzało przez gałęzie dębu, ale... nie dawało Wam poczucia bezpieczeństwa. Nadal panował chłód, chociaż już nie taki jak kilka minut temu.
- Powiedsss jeeeej, żseee jąąą koochaaam.
Smutek ogarnął Wasze serca.
- A mogłaś ty umrzeć. Mogłaś ty... dlaczego ja musiałam umrzeć? - Szepnął cichy drwiący głosik do Twojego ucha, Natalie. - Dlaczego ja? Chciałam tylko żyć. Żyć. Żyć. ŻYĆ. CHCIAŁAM TYLKO ŻYĆ!
I nagle... wszystko ucichło. Ustały syki, ustał głosik, który przemawiał tylko do Dark... słońce ostrożnie zajrzało przez gałęzie dębu, ale... nie dawało Wam poczucia bezpieczeństwa. Nadal panował chłód, chociaż już nie taki jak kilka minut temu.
- Powiedsss jeeeej, żseee jąąą koochaaam.
Smutek ogarnął Wasze serca.
- Natalie Dark
Re: Stary Dąb
Nie Lut 21, 2016 1:33 am
Darkówna wsłuchała się w wiejący coraz mocniej wiatr. Przeszedł ją po plecach zimny dreszcz. Cała ta sceneria zaczynała jej się wydawać coraz mniej realna. Trochę jakby początek jednego z jej krwawych koszmarów.
Spomiędzy szelestu traw i podmuchów wiatru dobiegł ją cichy głos. Dziewczyna nie zareagowała jednak tak, jak się można się było tego po niej spodziewać. Uśmiechnęła się cynicznie.
- Mogłam - przyznała głosikowi rację. - I nie mnie zadawaj to pytanie tylko Stwórcy lub kimkolwiek jest osoba pociągająca za sznurki - odparła chłodno, przenosząc swoje lodowate spojrzenie na Krukonkę.
- Jak sobie życzysz - odparła rozkładając ramię, jakby chciała ją nim otoczyć i ochronić przed całym tym miejscem.
Wyjęła różdżkę, choć zdawała się zupełnie ignorować narastające krzyki. Wolała mieć w ręku jakąkolwiek obronę.
W tej chwili mało ją obchodził los tamtych dusz. Banda biednych istotek, które znalazły się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Dlaczego miałaby za nimi rozpaczać? Od tego byli inni. A od czego była ona?
Od tego by powiększyć ich grono.
Jej wewnętrzne ja nienaturalnie się uśmiechnęło.
Nie, zdecydowanie nie powinna była tu przychodzić. Nigdy więcej. To miejsce za bardzo na nią działało. Czarna magia. Co mogła z nią zrobić? Zwolnić jej hamulce? Wywołać reakcję obronną, którą było obudzenie tej destrukcyjnej części jej osobowości?
Fascynowało ją to i pociągało, jednak w tej chwili była jeszcze w stanie to kontrolować.
Musze stąd iść. Musze NAS stąd zabrać.
Otrząsnęła się na moment.
- Chodź - warknęła do rudowłosej i jeśli miała ją teraz w zasięgu ręki (lub nieco dalej) chwyciła ją za nadgarstek i zaczęła się jak najszybciej oddalać z tego miejsca, ciągnąc dziewczynę za sobą, być może w mało delikatny sposób.
Byle dalej od tej aury. Byle dalej od kogokolwiek. Odstawić Felice do zamku i uciec od ludzi. Zanim zdarzy się wypadek.
Co teraz czuła? Jakąś dziwną mieszankę fascynacji, złości i smutku. Jakby jej emocje mieszały się z tymi, odczuwanymi przez pozostające tu duchy. Co było jej, a co kogoś innego? Ciężko było jej to stwierdzić. Dlatego chciała jak najszybciej się stąd wydostać i dopisać to miejsce do zakazanych w jej przypadku.
[z/t] jeśli nic nie przeszkodzi
Spomiędzy szelestu traw i podmuchów wiatru dobiegł ją cichy głos. Dziewczyna nie zareagowała jednak tak, jak się można się było tego po niej spodziewać. Uśmiechnęła się cynicznie.
- Mogłam - przyznała głosikowi rację. - I nie mnie zadawaj to pytanie tylko Stwórcy lub kimkolwiek jest osoba pociągająca za sznurki - odparła chłodno, przenosząc swoje lodowate spojrzenie na Krukonkę.
- Jak sobie życzysz - odparła rozkładając ramię, jakby chciała ją nim otoczyć i ochronić przed całym tym miejscem.
Wyjęła różdżkę, choć zdawała się zupełnie ignorować narastające krzyki. Wolała mieć w ręku jakąkolwiek obronę.
W tej chwili mało ją obchodził los tamtych dusz. Banda biednych istotek, które znalazły się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Dlaczego miałaby za nimi rozpaczać? Od tego byli inni. A od czego była ona?
Od tego by powiększyć ich grono.
Jej wewnętrzne ja nienaturalnie się uśmiechnęło.
Nie, zdecydowanie nie powinna była tu przychodzić. Nigdy więcej. To miejsce za bardzo na nią działało. Czarna magia. Co mogła z nią zrobić? Zwolnić jej hamulce? Wywołać reakcję obronną, którą było obudzenie tej destrukcyjnej części jej osobowości?
Fascynowało ją to i pociągało, jednak w tej chwili była jeszcze w stanie to kontrolować.
Musze stąd iść. Musze NAS stąd zabrać.
Otrząsnęła się na moment.
- Chodź - warknęła do rudowłosej i jeśli miała ją teraz w zasięgu ręki (lub nieco dalej) chwyciła ją za nadgarstek i zaczęła się jak najszybciej oddalać z tego miejsca, ciągnąc dziewczynę za sobą, być może w mało delikatny sposób.
Byle dalej od tej aury. Byle dalej od kogokolwiek. Odstawić Felice do zamku i uciec od ludzi. Zanim zdarzy się wypadek.
Co teraz czuła? Jakąś dziwną mieszankę fascynacji, złości i smutku. Jakby jej emocje mieszały się z tymi, odczuwanymi przez pozostające tu duchy. Co było jej, a co kogoś innego? Ciężko było jej to stwierdzić. Dlatego chciała jak najszybciej się stąd wydostać i dopisać to miejsce do zakazanych w jej przypadku.
[z/t] jeśli nic nie przeszkodzi
- Felice Felicis
Re: Stary Dąb
Nie Lut 21, 2016 2:05 am
No... No... NO CO ZA BEZCZELNOŚĆ!!!
Jakieś duchy, węże, drzewa, czy inne zaczarowane cholerstwa każą jej umrzeć, zabić się i w ogóle wszystko co najgorsze, a potem zmiana taktyki, nagle ma robić za miłosnego posłańca? NIEDOCZEKANIE!
Zrobiła tak, oj zrobiła, ostatnio. I jak ją doceniono? KRAKERSEM! Nawet nie całym, w dodatku nieświeżym, prawdopodobnie kilkuletnim, po którym cały wczorajszy wieczór miała bóle brzucha i niestrawność. Tak się za pomoc odwdzięczają, gluty ektoplazmowe, padalce eteryczne, zgadziałe gadające drzewa zakichane, cholera jasna, MOWY NIE MA!!! Niech je ktoś wyegzorcyzmuje albo korników zawszonych niech dostaną, ONA ŻADNĄ SOWĄ WIĘCEJ NIE BĘDZIE!!!
Felice rzucając mentalnie obelgami nawet nie zauważyła, że Natalie ją ciągnie w kierunku zamku. Czerwona na twarzy, wewnętrznie wprost kipiała ze złości. Ale by im powiedziała. Aaaale by powiedziała. Wy... WY NIEDOBRE ZŁE DUCHY! O!
Odwróciła się gwałtownie i zamaszystym krokiem, pełna złośliwej satysfakcji poszła za Ślizgonką.Tak by im powiedziała! Oj, ale by powiedziała! Aż by im w te eteryczne pięty poszło!
[z/t]
Jakieś duchy, węże, drzewa, czy inne zaczarowane cholerstwa każą jej umrzeć, zabić się i w ogóle wszystko co najgorsze, a potem zmiana taktyki, nagle ma robić za miłosnego posłańca? NIEDOCZEKANIE!
Zrobiła tak, oj zrobiła, ostatnio. I jak ją doceniono? KRAKERSEM! Nawet nie całym, w dodatku nieświeżym, prawdopodobnie kilkuletnim, po którym cały wczorajszy wieczór miała bóle brzucha i niestrawność. Tak się za pomoc odwdzięczają, gluty ektoplazmowe, padalce eteryczne, zgadziałe gadające drzewa zakichane, cholera jasna, MOWY NIE MA!!! Niech je ktoś wyegzorcyzmuje albo korników zawszonych niech dostaną, ONA ŻADNĄ SOWĄ WIĘCEJ NIE BĘDZIE!!!
Felice rzucając mentalnie obelgami nawet nie zauważyła, że Natalie ją ciągnie w kierunku zamku. Czerwona na twarzy, wewnętrznie wprost kipiała ze złości. Ale by im powiedziała. Aaaale by powiedziała. Wy... WY NIEDOBRE ZŁE DUCHY! O!
Odwróciła się gwałtownie i zamaszystym krokiem, pełna złośliwej satysfakcji poszła za Ślizgonką.Tak by im powiedziała! Oj, ale by powiedziała! Aż by im w te eteryczne pięty poszło!
[z/t]
- Remus J. Lupin
Re: Stary Dąb
Sro Wrz 28, 2016 11:14 am
Od wydarzeń pod Starym Dębem minęło już dość sporo czasu. Były to przykre wspomnienia, bowiem zginęło tu wielu uczniów. Ci, którzy atakowali, Śmierciożercy, też stracili życie i być może to było nieco pokrzepiające, jednak świadomość tego, że zamek został zaatakowany była dość przygnębiająca. Lupin potrzebował spokoju. Egzaminy były za dwa dni. Dwa dni! A wszędzie kręcili się ludzie. Przeszkadzały mu nawet szepty, a tutaj w tej martwej ciszy, będzie dobrze.
Siadł więc pod drzewem z książką do eliksirów, tak znowu, bo miał świadomość, że innych przedmiotów już tak powtarzać nie musi jak tego. Nie darowałby sobie, gdyby czegoś zapomniał, a okazałoby się to najprostsze. W miarę im dłużej tu siedział, tym bardziej robiło mu się smutno. Ogarniało go uczucie przytłaczającej melancholii. Ilu ludzi już zginęło w tej bezsensownej wojnie krwi. A ilu jeszcze starci życie lub zdrowie? Jest sens walczyć mając tę świadomość? Walczył z tymi myślami, ale one same jakby usilnie pchały mu się do głowy. Zupełnie jakby ktoś otworzył mu czaszkę i wsypywał garściami mroczne myśli...
Siadł więc pod drzewem z książką do eliksirów, tak znowu, bo miał świadomość, że innych przedmiotów już tak powtarzać nie musi jak tego. Nie darowałby sobie, gdyby czegoś zapomniał, a okazałoby się to najprostsze. W miarę im dłużej tu siedział, tym bardziej robiło mu się smutno. Ogarniało go uczucie przytłaczającej melancholii. Ilu ludzi już zginęło w tej bezsensownej wojnie krwi. A ilu jeszcze starci życie lub zdrowie? Jest sens walczyć mając tę świadomość? Walczył z tymi myślami, ale one same jakby usilnie pchały mu się do głowy. Zupełnie jakby ktoś otworzył mu czaszkę i wsypywał garściami mroczne myśli...
- Mistrz Gry
Re: Stary Dąb
Sro Wrz 28, 2016 11:48 am
Spokój? Czy to miejsce było rzeczywiście do tego odpowiednie? Z daleka zdawało się, że Stary Dąb wygląda tak jak dawniej, że przecież najgorsze już minęło, lecz ci, którym dane było podejść bliżej, wiedzieli, że to nieprawda. To miejsce nie z byle powodu było opustoszałe.
Martwa cisza? Chłopak najpewniej nie zdawał sobie sprawy z tego jak prawdziwe jest owo stwierdzenie, choć i ta cisza zdawała się być niebezpieczna, pełna szeptów. Lodowate niewidzialne ręce sędziwego drzewa zacisnęły się na głowie Lupina, a palce wbiły się w jego czaszkę, podsuwając mu wizję niemalże sielankowego otoczenia. Nie było już deszczu ani smutku i gdzieś w oddali rozlegały się ciche, dziewczęce śmiechy.
Czyż nie był to raj?
Martwa cisza? Chłopak najpewniej nie zdawał sobie sprawy z tego jak prawdziwe jest owo stwierdzenie, choć i ta cisza zdawała się być niebezpieczna, pełna szeptów. Lodowate niewidzialne ręce sędziwego drzewa zacisnęły się na głowie Lupina, a palce wbiły się w jego czaszkę, podsuwając mu wizję niemalże sielankowego otoczenia. Nie było już deszczu ani smutku i gdzieś w oddali rozlegały się ciche, dziewczęce śmiechy.
Czyż nie był to raj?
- Charlotte Macmillan
Re: Stary Dąb
Sro Wrz 28, 2016 12:58 pm
Bała się, że niedługo wszystkie włosy straci jeśli dalej aż tak będzie się stresowała egzaminami. Miała wrażenie, że garściami wyrywała je sobie z głowy starając się nauczyć... Wszystkiego w sumie. Starała się nauczyć wszystkiego bo w jej mniemaniu nie umiała nic. Ciągle uważała, że potrafi za mało i za mało, i gdy przyjdzie czas owutemów, polegnie. Dlatego też towarzystwo wszystkich ją denerwowało. Chociaż próbowała unikać ludzi to w Hogwarcie było to tak samo niemożliwe, jak niemożliwa wydawała się magia mugolom. Ten sam poziom przekonania o słuszności swojej racji.
Musiała wyjść ze szkoły. Żwawym krokiem, z kilkoma podręcznikami w torbie ruszyła na poszukiwanie przestrzeni, w której panowałaby absolutna cisza. Taka niczym nieskalana, nawet śpiewem ptaków. I znała tylko jedno takie miejsce.
Śmierć wciąż unosiła się w powietrzu, była jak namacalna istota, która chociaż niewidzialna, obejmowała cię szczelnie i upewniała, że nigdzie nie odeszła. Zbyt wiele osób tutaj zginęło. Zbyt wiele niepotrzebnych śmierci miało miejsce w tym miejscu...
Uśmiechnęła się nieśmiało kiedy dostrzegła, że nie była jedyną osobą chcącą skorzystać ze spokoju do nauki. - Remus. - nie kryła radości na widok Huncwota. Jeśli miała już tutaj kogoś spotkać, to cieszyła się, że to był właśnie on. - Nie przeszkadzam? W szkole panuje taki harmider... - obróciła się niepewnie w stronę zamku, aby po chwili z powrotem spojrzeć na chłopaka. - Nie mogłam znaleźć spokojnego miejsca na naukę. - wzruszenie ramion zakończyło wypowiedź Lotty, która miała nadzieję, że Lupin nie przepędzi jej spod Starego Dębu.
Musiała wyjść ze szkoły. Żwawym krokiem, z kilkoma podręcznikami w torbie ruszyła na poszukiwanie przestrzeni, w której panowałaby absolutna cisza. Taka niczym nieskalana, nawet śpiewem ptaków. I znała tylko jedno takie miejsce.
Śmierć wciąż unosiła się w powietrzu, była jak namacalna istota, która chociaż niewidzialna, obejmowała cię szczelnie i upewniała, że nigdzie nie odeszła. Zbyt wiele osób tutaj zginęło. Zbyt wiele niepotrzebnych śmierci miało miejsce w tym miejscu...
Uśmiechnęła się nieśmiało kiedy dostrzegła, że nie była jedyną osobą chcącą skorzystać ze spokoju do nauki. - Remus. - nie kryła radości na widok Huncwota. Jeśli miała już tutaj kogoś spotkać, to cieszyła się, że to był właśnie on. - Nie przeszkadzam? W szkole panuje taki harmider... - obróciła się niepewnie w stronę zamku, aby po chwili z powrotem spojrzeć na chłopaka. - Nie mogłam znaleźć spokojnego miejsca na naukę. - wzruszenie ramion zakończyło wypowiedź Lotty, która miała nadzieję, że Lupin nie przepędzi jej spod Starego Dębu.
- Remus J. Lupin
Re: Stary Dąb
Nie Paź 02, 2016 7:31 pm
Kiedy tak siedział i smucił się, doszły go chichoty gdzieś z oddali. Ocknął się z otchłani smutku i zorientował się, że słyszy jakieś głosy i śmiechy. Również sam się uśmiechnął, zadowolony, że jeszcze na tym świecie ktoś potrafi się cieszyć dniem i promieniami słońca. Zrobiło mu się tak jakoś lżej na sercu. Nagle usłyszał tuż obok siebie kobiecy głos. Spojrzał w tym kierunku, z błogą miną. Czy przeszkadzała? Nie. Jeśli tylko nie będzie się odzywać i pozwoli dalej rozkoszować się tym przyjemnym widokiem i słuchać radosnych śmiechów.
- Nie - odparł dziwnym rozmarzonym tonem. - Tak. Jest tak głośno - zdawał się mówił jakby nie do niej, a do kogoś innego. - To idealne miejsce na naukę - dodał i uśmiechnął się promiennie do dziewczyny. Chyba Charlotte. Tak, Charlotte, rówieśniczka z domu Lwa. Oparł się pień Dębu i przymknął oczy, dziwnie szczęśliwy.
[nieco krótko, bo czas mnie goni, następne posty będą dłuższe!]
- Nie - odparł dziwnym rozmarzonym tonem. - Tak. Jest tak głośno - zdawał się mówił jakby nie do niej, a do kogoś innego. - To idealne miejsce na naukę - dodał i uśmiechnął się promiennie do dziewczyny. Chyba Charlotte. Tak, Charlotte, rówieśniczka z domu Lwa. Oparł się pień Dębu i przymknął oczy, dziwnie szczęśliwy.
[nieco krótko, bo czas mnie goni, następne posty będą dłuższe!]
- Charlotte Macmillan
Re: Stary Dąb
Nie Paź 02, 2016 10:18 pm
Kiedy tak przyglądała się Remusowi, wydawało jej się, że coś jest z nim nie tak. Zwaliła winę jednak na fakt wydarzeń, jakie się tutaj rozegrały. Nikt nie mógł czuć się w tym miejscu w pełni sobą, jeśli miał świadomość bitwy, która rozgrywała się pod tym drzewem. Po chwili jednak zrozumiała, że to raczej nie jest wina wspomnień. Błogość wypisana na twarzy chłopaka, a także obecna w jego głosie sprawiła, że dziwny dreszcz przebiegł po plecach Lotty. - Zdecydowanie idealne. Nie będę przeszkadzać, obiecuję. - jeszcze uśmiechnęła się do Remusa niepewnie zanim usiadła pod drzewem, o którego pień się oparła. Niespiesznie wyciągnęła z torby podręcznik do Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, starając się skupić na słowach, ilustracjach, wiedzy, którą powinna przyswoić.
Coś jej jednak kazało nieustannie zerkać na swojego towarzysza, czując pewną obawę, irracjonalną (w jej mniemaniu) potrzebę upewniania się, że wciąż siedzi obok tego samego chłopaka, którego poznała podczas Ceremonii Przydziału. I racja, może nigdy nie byli blisko, może rzadko kiedy zamieniali więcej niż kilka słów jednak głucha cisza panująca dookoła kazała jej zainteresować się towarzyszem. Z odległości i bez słów, ale zainteresować.
Coś jej jednak kazało nieustannie zerkać na swojego towarzysza, czując pewną obawę, irracjonalną (w jej mniemaniu) potrzebę upewniania się, że wciąż siedzi obok tego samego chłopaka, którego poznała podczas Ceremonii Przydziału. I racja, może nigdy nie byli blisko, może rzadko kiedy zamieniali więcej niż kilka słów jednak głucha cisza panująca dookoła kazała jej zainteresować się towarzyszem. Z odległości i bez słów, ale zainteresować.
- Remus J. Lupin
Re: Stary Dąb
Nie Paź 02, 2016 11:12 pm
Usiłował skupić się książce, którą ze sobą przyniósł, ale nie mógł się zmusić do jej czytania. Po raz pierwszy w życiu czuł, że to do niczego mu nie potrzebne. Że lepiej cieszyć się życiem, spędzać je beztrosko zamiast tracić czas na litery kolejno po sobie następujące i rysujące się w pełne słowa i zdania.
Uśmiechał się od ucha do ucha, a w nozdrza uderzył go zapach perfum a może kwiatów? Pachniały tak podobnie, tak samo słodko i odurzająco, że powoli kręciło mu się w głowie. Przelotem zerknął na okładkę podręcznika jaki Gryfonka ze sobą przytaszczyła. Magiczne stworzenia.
- Właściwie... - zachichotał, zupełnie tak samo jak dziewczyny w oddali. - To możesz poprzeszkadzać. Nie będzie tak nudno. Powinno być wesoło! - krzyknął nagle ni stąd ni zowąd. - Nie wiesz kim one są i czemu ich nie widać? - zapytał nagle Charlotty. W sumie nie wiedział, czemu wcześniej nie zamieniał z nią więcej słów poza przelotnym cześć. Wszak byli w tym samym wieku. Stała chyba nawet przed nim przy Ceremonii Przydziału. Miała wtedy dwa warkocze. Albo kucyki? Tak, na pewno kucyki.
Uśmiechał się od ucha do ucha, a w nozdrza uderzył go zapach perfum a może kwiatów? Pachniały tak podobnie, tak samo słodko i odurzająco, że powoli kręciło mu się w głowie. Przelotem zerknął na okładkę podręcznika jaki Gryfonka ze sobą przytaszczyła. Magiczne stworzenia.
- Właściwie... - zachichotał, zupełnie tak samo jak dziewczyny w oddali. - To możesz poprzeszkadzać. Nie będzie tak nudno. Powinno być wesoło! - krzyknął nagle ni stąd ni zowąd. - Nie wiesz kim one są i czemu ich nie widać? - zapytał nagle Charlotty. W sumie nie wiedział, czemu wcześniej nie zamieniał z nią więcej słów poza przelotnym cześć. Wszak byli w tym samym wieku. Stała chyba nawet przed nim przy Ceremonii Przydziału. Miała wtedy dwa warkocze. Albo kucyki? Tak, na pewno kucyki.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach