- Vilia Edwards
Re: Błonia
Wto Sie 02, 2016 2:30 pm
Niewiele by brakowało, a Vivi wyszarpnęłaby różdżkę z kieszeni i zaczęła świecić swoim lumosem po błoniach, żeby zrozumieć o co Bertramowi chodzi. Była jednak zbyt zaaferowana czym innym. Mówiąc prościej - nietoperzem.
I to w jej opinii nie takim zwyczajnym!
No bo który nietoperz tak ładnie potrafił kreślić jakieś znaki łapkami, a do tego jeszcze... czy on ją właśnie ciągnął? Za kołnierz?
Co?
- Przyszłam. Z zamku.
Pytanie Gryfona wydawało jej się bardzo głupie, ale jeśli naprawdę nie wiedział, że ludzie przemieszczają się z miejsca na miejsce chodząc, to zamierzała mu tej odpowiedzi udzielić. Dziewczyna posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie. Było tyle ważnych rzeczy do zrobienia, a on zajmował się takimi pierdołami. A przecież nietoperze!
I jeden ją ciągnął.
Nieco tym zdezorientowana Ślizgonka zapomniała nawet o tym, że przecież chciała złapać jednego z nich po to, żeby sprawdzić na własnych oczach co mają w środku. Teraz jednak po prostu dała się ciągnąć przez Zygfryda, nie bardzo rozumiejąc co on ma w głowie.
Ale pociągający był bardzo.
Cóż...
Dopiero po chwili zauważyła, że Pam gdzieś się wybiera. A, bo Pam chyba mówiła coś do niej. Wcześniej. Chyba... No, coś tam mówiła. Vivi przyjrzała się jej i dopiero wtedy zauważyła nietoperza we włosach koleżanki.
Genialne.
Dlaczego wcześniej sama nie wpadła na taką pułapkę?!
- Paaaam, gdzie idzieeeszzzz?
A, bo miała łapać nietoperza.
Popatrzyła na Zygfryda. Starał się, ale cóż...
Vivi wyciągnęła rączki w jego stronę, aby go pochwycić.
A nuż się uda...!
I to w jej opinii nie takim zwyczajnym!
No bo który nietoperz tak ładnie potrafił kreślić jakieś znaki łapkami, a do tego jeszcze... czy on ją właśnie ciągnął? Za kołnierz?
Co?
- Przyszłam. Z zamku.
Pytanie Gryfona wydawało jej się bardzo głupie, ale jeśli naprawdę nie wiedział, że ludzie przemieszczają się z miejsca na miejsce chodząc, to zamierzała mu tej odpowiedzi udzielić. Dziewczyna posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie. Było tyle ważnych rzeczy do zrobienia, a on zajmował się takimi pierdołami. A przecież nietoperze!
I jeden ją ciągnął.
Nieco tym zdezorientowana Ślizgonka zapomniała nawet o tym, że przecież chciała złapać jednego z nich po to, żeby sprawdzić na własnych oczach co mają w środku. Teraz jednak po prostu dała się ciągnąć przez Zygfryda, nie bardzo rozumiejąc co on ma w głowie.
Ale pociągający był bardzo.
Cóż...
Dopiero po chwili zauważyła, że Pam gdzieś się wybiera. A, bo Pam chyba mówiła coś do niej. Wcześniej. Chyba... No, coś tam mówiła. Vivi przyjrzała się jej i dopiero wtedy zauważyła nietoperza we włosach koleżanki.
Genialne.
Dlaczego wcześniej sama nie wpadła na taką pułapkę?!
- Paaaam, gdzie idzieeeszzzz?
A, bo miała łapać nietoperza.
Popatrzyła na Zygfryda. Starał się, ale cóż...
Vivi wyciągnęła rączki w jego stronę, aby go pochwycić.
A nuż się uda...!
- Bertram Smith
Re: Błonia
Pią Sie 05, 2016 8:17 pm
Odetchnął z ulgą, zauważył, że Pam ze ślizgonką się znają. Przynajmniej nie był to ktoś obcy dla niej. Nie podobała mu się ta znajomość, zresztą jak zwykle pomiędzy Gryfonami a uczniami z domu węża, stosunki były napięte, nie lubili się. Opuścił swoją różdżkę.
-Lumos. - kijek zaświecił białym światłem.
Rozejrzał się dookoła czy nikogo więcej nie ma. Uff, jesteśmy sami.
-Pam, zaczekaj, nie oddalaj się. - krzyknął do niej.
Zanim odniósł się do niej, słyszał też Vivi, która się jej pytała gdzie idzie.
- Cholera jasna. - zaklął pod nosem i poszedł w ślady gryfonki, która kierowała się do jeziora. Co ona zamierza zrobić?
- Vivi, chodźmy lepiej razem bo nie wiem co Pam zrobi. - przełknął głośno ślinę.
Sama myśl współpracy ze Ślizgonami go obrzydzała, a teraz to.
Może jednak nie wszyscy od nich są tacy źli.
-Lumos. - kijek zaświecił białym światłem.
Rozejrzał się dookoła czy nikogo więcej nie ma. Uff, jesteśmy sami.
-Pam, zaczekaj, nie oddalaj się. - krzyknął do niej.
Zanim odniósł się do niej, słyszał też Vivi, która się jej pytała gdzie idzie.
- Cholera jasna. - zaklął pod nosem i poszedł w ślady gryfonki, która kierowała się do jeziora. Co ona zamierza zrobić?
- Vivi, chodźmy lepiej razem bo nie wiem co Pam zrobi. - przełknął głośno ślinę.
Sama myśl współpracy ze Ślizgonami go obrzydzała, a teraz to.
Może jednak nie wszyscy od nich są tacy źli.
- Pamela Winston
Re: Błonia
Pią Sie 05, 2016 9:34 pm
Dobrze, że Pamela nie potrafiła czytać ludziom w myślach. Z pewnością zaniepokoiłaby ją ta przemożna chęć Vivi do zbadania wnętrzności nietoperza. Jeszcze bardziej zawiedziona byłaby podejściem Bertrama. Przecież nie wszyscy Gryfoni i Ślizgoni się nienawidzili. Jak dla niej to wszystko było stanowczo za mocno wyolbrzymiane - czyż w Hogwarcie nie mieli być jedną wielką rodziną? Rywalizacja jej nie przeszkadzała... toż to samo zdrowie, aczkolwiek towarzysząca temu niechęć niektórych czarodziejów, wydawała jej się wręcz nieludzka. Z drugiej strony... nieludzki... cóż to za dziwne określenie? Ludzie są bardzo ludzcy, a zwierzęta niejednokrotnie o wiele bardziej niewinne, niezasługujące na los, który je spotyka. Te wszystkie niezasłużone cierpienia...
PISK.
Tak, nietoperz w jej włosach znowu pisnął. Niczym nie zawinił, a jednak co? Utknął. Utknął i nie wiedział jak uciec. Może nawet jednostki mogłyby chcieć to wykorzystać, niemniej Pam z pewnością do nich nie należała. Jej serce było oddane żywym istotom, które chciała chronić. Były to ciepłe uczucia, które zawsze ją prowadziły. Wiecznie pozytywna, wiecznie uśmiechnięta... wiecznie dążąca do dobrego zakończenia. Bez złości, bez kłótni, bez sprawiania bólu. O ileż wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby więcej osób nie dawało się ponieść negatywnym emocjom. Czy to w zwykłym codziennym życiu, czy w walce... ostatecznie nieraz jedno prowadziło do drugiego i oddzielone było jedynie cienką granicą, nie tak trudną do przekroczenia.
Koniec tego rozpisywania się. Trzeba powrócić do odpowiedniej scenerii i sytuacji, która miała w niej miejsce.
Co się działo? Gryfonka z wielką determinacją wciąż szła przed siebie.
Przyspieszyła.
Biegła.
Nie słyszała swych znajomych, odcięła się zupełnie od otoczenia, od nietoperzy, które prawdopodobnie podążyły za nią... i swym pobratymcem. Ona tego nie widziała, nie słyszała, nie czuła.
Wbiegła do jeziora.
Woda rozbryzgiwała się wokół niej. Zaburzała spokój. Była zbyt głośna. Nie pasowała do panującej dookoła sennej atmosfery. Zbyt silna. Uderzenie w idealnie gładką taflę wody zakłóciło pewien porządek. Zrujnowało piękno tego złudzenia bezpieczeństwa i porządku. Rozstroiło tę wizję, harmonię.
Alfred w jej włosach, przedtem jakby w jakimś letargu, przebudził się. Najwyraźniej także odpowiedział na to jawne odchylenie od wcześniejszej normy. Stracił siły... ale teraz chyba chciał zaprotestować w obawie o swój mały, może niewiele znaczący, żywot. Najważniejsze, że dla swej rodziny był ważny. Dla swej pułapki, żywej pułapki, którą była młoda uczennica Hogwartu, również.
Pamela, choć tego nie wiedziała, miała przewagę nad Vivi i Bertramem, którzy wyruszyli po niej. Na dodatek ona była w swoim żywiole, zawsze nadaktywna latała z jednego miejsca do drugiego w poszukiwaniu tajemnic. Przynajmniej wyrobiła sobie kondycję...
Teraz zaś położyła się na wodzie.
Ubrania chciały ciągnąć ją w dół. W nieznaną otchłań, znajdującą się pod nią. Przemokły praktycznie od razu. Dobrze, że nie miała na sobie szaty, za to szorty i krótki rękaw, odpowiednie na tę pogodę. Tylko buty... tak, buty... były mało wygodne do pływania.
Włosy otoczyły jej głowę jak jakiś dziko rosnący bluszcz. Poskręcane, dające się ponieść niewielkim ruchom wody, zapewne wywołanym przez nią samą. Albo żyjątka mieszkające w jeziorze, niezadowolone z zakłócania ich spokoju.
Ale ona się nie przejmowała. Interesowało ją jedno. Dźwięki wydane przez Alfreda.
Z początku głośny.
Potem coraz cichszy.
Cały czas walczący z jej włosami, które teraz stanowiły mniejszy opór, aż tak się nie plącząc.
Starała się je przeczesać, by jakoś mu pomóc, lecz wtedy zaburzyła swą i tak wątłą równowagę.
Zdusiła krzyk.
Zamachała bezradnie rękami.
Chwila.
Nie.
To nogami powinna machać.
Tak. Dla Alfreda...
Mógłby się w końcu wziąć i uwolnić.
PISK.
Tak, nietoperz w jej włosach znowu pisnął. Niczym nie zawinił, a jednak co? Utknął. Utknął i nie wiedział jak uciec. Może nawet jednostki mogłyby chcieć to wykorzystać, niemniej Pam z pewnością do nich nie należała. Jej serce było oddane żywym istotom, które chciała chronić. Były to ciepłe uczucia, które zawsze ją prowadziły. Wiecznie pozytywna, wiecznie uśmiechnięta... wiecznie dążąca do dobrego zakończenia. Bez złości, bez kłótni, bez sprawiania bólu. O ileż wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby więcej osób nie dawało się ponieść negatywnym emocjom. Czy to w zwykłym codziennym życiu, czy w walce... ostatecznie nieraz jedno prowadziło do drugiego i oddzielone było jedynie cienką granicą, nie tak trudną do przekroczenia.
Koniec tego rozpisywania się. Trzeba powrócić do odpowiedniej scenerii i sytuacji, która miała w niej miejsce.
Co się działo? Gryfonka z wielką determinacją wciąż szła przed siebie.
Przyspieszyła.
Biegła.
Nie słyszała swych znajomych, odcięła się zupełnie od otoczenia, od nietoperzy, które prawdopodobnie podążyły za nią... i swym pobratymcem. Ona tego nie widziała, nie słyszała, nie czuła.
Wbiegła do jeziora.
Woda rozbryzgiwała się wokół niej. Zaburzała spokój. Była zbyt głośna. Nie pasowała do panującej dookoła sennej atmosfery. Zbyt silna. Uderzenie w idealnie gładką taflę wody zakłóciło pewien porządek. Zrujnowało piękno tego złudzenia bezpieczeństwa i porządku. Rozstroiło tę wizję, harmonię.
Alfred w jej włosach, przedtem jakby w jakimś letargu, przebudził się. Najwyraźniej także odpowiedział na to jawne odchylenie od wcześniejszej normy. Stracił siły... ale teraz chyba chciał zaprotestować w obawie o swój mały, może niewiele znaczący, żywot. Najważniejsze, że dla swej rodziny był ważny. Dla swej pułapki, żywej pułapki, którą była młoda uczennica Hogwartu, również.
Pamela, choć tego nie wiedziała, miała przewagę nad Vivi i Bertramem, którzy wyruszyli po niej. Na dodatek ona była w swoim żywiole, zawsze nadaktywna latała z jednego miejsca do drugiego w poszukiwaniu tajemnic. Przynajmniej wyrobiła sobie kondycję...
Teraz zaś położyła się na wodzie.
Ubrania chciały ciągnąć ją w dół. W nieznaną otchłań, znajdującą się pod nią. Przemokły praktycznie od razu. Dobrze, że nie miała na sobie szaty, za to szorty i krótki rękaw, odpowiednie na tę pogodę. Tylko buty... tak, buty... były mało wygodne do pływania.
Włosy otoczyły jej głowę jak jakiś dziko rosnący bluszcz. Poskręcane, dające się ponieść niewielkim ruchom wody, zapewne wywołanym przez nią samą. Albo żyjątka mieszkające w jeziorze, niezadowolone z zakłócania ich spokoju.
Ale ona się nie przejmowała. Interesowało ją jedno. Dźwięki wydane przez Alfreda.
Z początku głośny.
Potem coraz cichszy.
Cały czas walczący z jej włosami, które teraz stanowiły mniejszy opór, aż tak się nie plącząc.
Starała się je przeczesać, by jakoś mu pomóc, lecz wtedy zaburzyła swą i tak wątłą równowagę.
Zdusiła krzyk.
Zamachała bezradnie rękami.
Chwila.
Nie.
To nogami powinna machać.
Tak. Dla Alfreda...
Mógłby się w końcu wziąć i uwolnić.
- Vilia Edwards
Re: Błonia
Sob Sie 06, 2016 2:29 pm
Głupi nietoperz. Nie chciał dać się złapać.
A Vivi chciała.
Tak bardzo chciała go złapać! Oj, jak bardzo.
Mimo to jednak, nietoperz w pewien sposób uzyskał to, co chciał, bo Ślizgonka szła za nim, tak jak szła Pamela. Było to coś w rodzaju kija i marchewki, ale - jak to się mówi - jeśli coś jest głupie i działa to znaczy, że głupie nie jest.
Była tak zajęta Zygfrydem, że zupełnie nie zwracała uwagi na Bertrama.
A tym bardziej na jego niechęć do współpracy z nią.
Pfff, głupiec!
Vivi zatrzymała się dopiero wtedy, gdy znalazła się na brzegu jeziora. Popatrzyła na wodę, w której Nero szukał morza i zmrużyła oczka. Co ta Pamela?
Prysznica jej się zachciało?
Teraz?
Przez chwilę jeszcze patrzyła na gryfońską koleżankę, a potem po raz kolejny sięgnęła.
Naprawdę chciała złapać nietoperza.
A Vivi chciała.
Tak bardzo chciała go złapać! Oj, jak bardzo.
Mimo to jednak, nietoperz w pewien sposób uzyskał to, co chciał, bo Ślizgonka szła za nim, tak jak szła Pamela. Było to coś w rodzaju kija i marchewki, ale - jak to się mówi - jeśli coś jest głupie i działa to znaczy, że głupie nie jest.
Była tak zajęta Zygfrydem, że zupełnie nie zwracała uwagi na Bertrama.
A tym bardziej na jego niechęć do współpracy z nią.
Pfff, głupiec!
Vivi zatrzymała się dopiero wtedy, gdy znalazła się na brzegu jeziora. Popatrzyła na wodę, w której Nero szukał morza i zmrużyła oczka. Co ta Pamela?
Prysznica jej się zachciało?
Teraz?
Przez chwilę jeszcze patrzyła na gryfońską koleżankę, a potem po raz kolejny sięgnęła.
Naprawdę chciała złapać nietoperza.
- Bertram Smith
Re: Błonia
Sob Sie 13, 2016 10:35 pm
- Pam do cholery, co Ty wyprawiasz? Chcesz się utopić? - Krzyczał, próbując dogonić ją.
Jego kroki przyspieszały, obejrzał się za siebie i zauważył, że Ślizgonka podąża za nietoperzem i ma jakieś zamiary wobec niego, ale tym się raczej zbytnio nie przejął, liczyła się tylko Gryfonka, nie chciał by się jej coś stało, zwłaszcza będąc z nim. W razie potrzeby był gotów rzucić się do jeziora.
Cholera, czy z młodszymi zawsze jest tak, że pchają się bez zastanowienia tam gdzie nie trzeba? Istniały inne sposoby na zmoczenie włosów, choćby takie zaklęcie jak Aquamenti, ale nie, młode to i trochę głupie, najlepiej według nich zamoczyć się po czubek głowy w jeziorze.
-W nocy do jeziora? Czy Ty jesteś mądra? - jego głos wzrastał na sile, był zdenerwowany, w głowie odmawiał modlitwy, by nic się nie stało Pamelci.
W końcu był od niej starszy i powinien być odpowiedzialny, ale nie zawsze da się każdego upilnować.
-Wyłaź z tego jeziora, teraz! Pam, wyłaź! - krzyczał do niej, jego oczy świeciły się gniewnie, choć pod tą osłoną gniewu, można było dostrzec troskę o młodszą Gryfonkę.
Jego kroki przyspieszały, obejrzał się za siebie i zauważył, że Ślizgonka podąża za nietoperzem i ma jakieś zamiary wobec niego, ale tym się raczej zbytnio nie przejął, liczyła się tylko Gryfonka, nie chciał by się jej coś stało, zwłaszcza będąc z nim. W razie potrzeby był gotów rzucić się do jeziora.
Cholera, czy z młodszymi zawsze jest tak, że pchają się bez zastanowienia tam gdzie nie trzeba? Istniały inne sposoby na zmoczenie włosów, choćby takie zaklęcie jak Aquamenti, ale nie, młode to i trochę głupie, najlepiej według nich zamoczyć się po czubek głowy w jeziorze.
-W nocy do jeziora? Czy Ty jesteś mądra? - jego głos wzrastał na sile, był zdenerwowany, w głowie odmawiał modlitwy, by nic się nie stało Pamelci.
W końcu był od niej starszy i powinien być odpowiedzialny, ale nie zawsze da się każdego upilnować.
-Wyłaź z tego jeziora, teraz! Pam, wyłaź! - krzyczał do niej, jego oczy świeciły się gniewnie, choć pod tą osłoną gniewu, można było dostrzec troskę o młodszą Gryfonkę.
- Pamela Winston
Re: Błonia
Wto Sie 16, 2016 1:08 am
Vivi ją ignorowała, będąc zajętą nietoperzem... i słusznie. To było jak najbardziej prawidłowe podejście, bo próba przemówienia Gryfonce do rozsądku i tak na nic by się nie zdała. Szkoda, że Bertram sam tego nie zrozumiał, tylko coś tam wykrzykiwał z brzegu. Pamela w końcu ocknęła się z zamyślenia i zauważyła to, raz po raz, zanurzając się i wynurzając. Nie planowała akurat takiej czynności, zwyczajnie straciła równowagę... jednak właśnie dzięki temu udało jej się uwolnić nietoperza, który zaraz po tym zaczął oddalać się od dziewczyny. Jej włosy pod wodą całkiem się rozczapierzyły i nie stawiały już żadnego oporu. Zaklęcie bez wątpienia by tak nie zadziałało, a aquamenti prawdopodobnie tylko pogorszyłoby sprawę, bo włosy ciaśniej uwięziłyby zwierzaka, nie mogąc swobodnie unosić się w wodzie.
Zresztą nieważne.
Było dobrze.
Alfred wyglądał trochę tak, jakby płynął stylem motylkowym... ślicznie machał tymi skrzydełkami, a skoro potrafił chociaż tyle, Gryfonka nie miała co się nim przejmować. Dlatego z wielkim, radosnym uśmiechem spojrzała na brzeg i wtedy też straciła stworzenie z oczu, nie dostrzegając go już nawet. Jej cała uwaga przeniosła się w inne miejsce.
Vivi miotała się dookoła, najwyraźniej rzeczywiście pragnąc kogoś przytulić. Przypuszczalnie nie była jeszcze zrażona, bo sama nie oberwała żadnym nieprzyjemnie pachnącym pociskiem, co miał za sobą ich starszy kolega. Bert natomiast... stał. Stał i się darł. Mało produktywne zajęcie, zwłaszcza że znajoma z jego Domu wyraźnie nic sobie z tego nie robiła. Chciała mu pomachać, ale to nie był za dobry pomysł, bo znów się zanurzyła... całą głowę... uch. Zaczynała być zmęczona, lecz przynajmniej nic nie próbowało jej atakować.
Ach, no i tak. Chłopak powinien cieszyć się, że jej nie upilnował. Nie była w końcu jakimś zwierzakiem domowym, szczeniaczkiem czy czymś, którym non stop trzeba się opiekować, karmić i sprzątać po nim. Odnosząc się do jego kolejnych słów, nie miała także zamiaru się topić. Nie okazała się mądrą ze swoją decyzją dotyczącą nocnej kąpieli... niemniej jakoś jej to nie interesowało, wręcz spływało po niej jak po kaczce.
Wyłaź z jeziora.
Słyszała to czy sama pomyślała? Nie wiedziała. Była za to pewna, że nie chce wracać w to samo miejsce. Gryfon był wkurzony, więc nie zamierzała mu dokładać jeszcze więcej stresu swoją osobą. Chyba będzie szczęśliwszy, jak Pam się po prostu straci. Noc była taka ładna, okolica magiczna, a ona jak już i tak pływała, to mogła przepłynąć trochę dalej. Stąd też skierowała się nieco w prawo i bardziej przed siebie, oddalając się od dwójki uczniów. Na poszukiwanie następnych przygód! Albo suchych ciuchów po wyjściu na ląd... nie wiadomo tak naprawdę, ale kto by się przejmował szczegółami czy planowaniem. Na pewno nie ona.
Odpłynęła dość sprawnie na inny brzeg, po czym zniknęła Bertramowi i Vilii z pola widzenia. Tyle ją widzieli, tyle ją słyszeli. Chwila... czy ona nie miała przypadkiem wrócić do dormitorium? Było późno...
A tam.
Noc jest młoda, a przed nią tak wiele do zrobienia!
[z/t]
Zresztą nieważne.
Było dobrze.
Alfred wyglądał trochę tak, jakby płynął stylem motylkowym... ślicznie machał tymi skrzydełkami, a skoro potrafił chociaż tyle, Gryfonka nie miała co się nim przejmować. Dlatego z wielkim, radosnym uśmiechem spojrzała na brzeg i wtedy też straciła stworzenie z oczu, nie dostrzegając go już nawet. Jej cała uwaga przeniosła się w inne miejsce.
Vivi miotała się dookoła, najwyraźniej rzeczywiście pragnąc kogoś przytulić. Przypuszczalnie nie była jeszcze zrażona, bo sama nie oberwała żadnym nieprzyjemnie pachnącym pociskiem, co miał za sobą ich starszy kolega. Bert natomiast... stał. Stał i się darł. Mało produktywne zajęcie, zwłaszcza że znajoma z jego Domu wyraźnie nic sobie z tego nie robiła. Chciała mu pomachać, ale to nie był za dobry pomysł, bo znów się zanurzyła... całą głowę... uch. Zaczynała być zmęczona, lecz przynajmniej nic nie próbowało jej atakować.
Ach, no i tak. Chłopak powinien cieszyć się, że jej nie upilnował. Nie była w końcu jakimś zwierzakiem domowym, szczeniaczkiem czy czymś, którym non stop trzeba się opiekować, karmić i sprzątać po nim. Odnosząc się do jego kolejnych słów, nie miała także zamiaru się topić. Nie okazała się mądrą ze swoją decyzją dotyczącą nocnej kąpieli... niemniej jakoś jej to nie interesowało, wręcz spływało po niej jak po kaczce.
Wyłaź z jeziora.
Słyszała to czy sama pomyślała? Nie wiedziała. Była za to pewna, że nie chce wracać w to samo miejsce. Gryfon był wkurzony, więc nie zamierzała mu dokładać jeszcze więcej stresu swoją osobą. Chyba będzie szczęśliwszy, jak Pam się po prostu straci. Noc była taka ładna, okolica magiczna, a ona jak już i tak pływała, to mogła przepłynąć trochę dalej. Stąd też skierowała się nieco w prawo i bardziej przed siebie, oddalając się od dwójki uczniów. Na poszukiwanie następnych przygód! Albo suchych ciuchów po wyjściu na ląd... nie wiadomo tak naprawdę, ale kto by się przejmował szczegółami czy planowaniem. Na pewno nie ona.
Odpłynęła dość sprawnie na inny brzeg, po czym zniknęła Bertramowi i Vilii z pola widzenia. Tyle ją widzieli, tyle ją słyszeli. Chwila... czy ona nie miała przypadkiem wrócić do dormitorium? Było późno...
A tam.
Noc jest młoda, a przed nią tak wiele do zrobienia!
[z/t]
- Vilia Edwards
Re: Błonia
Nie Sie 28, 2016 8:14 pm
Pam była zajęta pływaniem.
Bertram był zajęty Pamelą.
Vivi była zajęta nietoperzami.
Nietoperze były zajęte...
Były?
Ślizgonka nie zwracała na to uwagi. Znaczy, nie na wszystko. Interesował ją tylko nietoperz przed nią. Sięgnęła łapkami. Jeszcze tylko troszkę... Uwaga...
CAP!
Złapała!
Pochwyciła!
Miała go!
Rozejrzała się za resztą nietoperzy, ale chyba były zbyt zajęte tym, co Pamela robiła z lokatorem swoich włosów. Vivi miała zamiar to wykorzystać! Zwłaszcza, że Bertram też nie zwracał na nią uwagi.
Ha ha ha!
Dziewczyna zagarnęła mocno nietoperza do siebie, trochę mu przy tym przywalając w łeb, żeby się za bardzo nie szamotał i żeby siedział cicho, a potem dumnym truchtem ruszyła w stronę zamku.
Zwycięstwo!
Pokaż latający kotku, co masz w środku?
Ale będzie miała zabawy.
[z/t]
Bertram był zajęty Pamelą.
Vivi była zajęta nietoperzami.
Nietoperze były zajęte...
Były?
Ślizgonka nie zwracała na to uwagi. Znaczy, nie na wszystko. Interesował ją tylko nietoperz przed nią. Sięgnęła łapkami. Jeszcze tylko troszkę... Uwaga...
CAP!
Złapała!
Pochwyciła!
Miała go!
Rozejrzała się za resztą nietoperzy, ale chyba były zbyt zajęte tym, co Pamela robiła z lokatorem swoich włosów. Vivi miała zamiar to wykorzystać! Zwłaszcza, że Bertram też nie zwracał na nią uwagi.
Ha ha ha!
Dziewczyna zagarnęła mocno nietoperza do siebie, trochę mu przy tym przywalając w łeb, żeby się za bardzo nie szamotał i żeby siedział cicho, a potem dumnym truchtem ruszyła w stronę zamku.
Zwycięstwo!
Pokaż latający kotku, co masz w środku?
Ale będzie miała zabawy.
[z/t]
- Bertram Smith
Re: Błonia
Czw Wrz 01, 2016 4:59 pm
Jego krzyk rozszedł się po tafli jeziora, Gryfonka nawet nie zareagowała.
Wiedział jednak, że dłuższe pozostanie tu może grozić karą, raczej nie miał ochoty napatoczyć się teraz na Filcha.
Machnął ręką, odwracając się krzyknął:
- TYLKO WRÓĆ!
Nerwowym krokiem udał się do zamku, miał nadzieję, że chociaż w tym względzie go posłucha. Jakby to było, że ona nie wróciła, chyba nie mógł by zasnąć, po za tym jego głowa mogła tego nie wytrzymać.
Kiedy dotarł już do swojego łóżka, położył się na nie i nasłuchiwał, kiedy otworzą się drzwi prowadzące do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
[z/t]
Wiedział jednak, że dłuższe pozostanie tu może grozić karą, raczej nie miał ochoty napatoczyć się teraz na Filcha.
Machnął ręką, odwracając się krzyknął:
- TYLKO WRÓĆ!
Nerwowym krokiem udał się do zamku, miał nadzieję, że chociaż w tym względzie go posłucha. Jakby to było, że ona nie wróciła, chyba nie mógł by zasnąć, po za tym jego głowa mogła tego nie wytrzymać.
Kiedy dotarł już do swojego łóżka, położył się na nie i nasłuchiwał, kiedy otworzą się drzwi prowadzące do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
[z/t]
- Mistrz Gry
Re: Błonia
Nie Wrz 25, 2016 10:06 am
Uprzedzając pytania - nie wróciła. Tak tylko mówię, gdyby ktoś się zastanawiał dlaczego wychodzący właśnie z zamku mężczyzna wyglądał jak wyglądał. Wymięta szata, gdyby tylko mogła, krzyczałaby o deszcz a nieogolone policzki... Policzki pozostawały milczeniem. Derec Frail, bo tak nazywał się instruktor teleportacji, przynajmniej nie zionął alkoholem - Na wszystko przyjdzie czas! - pocieszał się w myślach. Najpierw musiał zająć się grupą kursantów. Mocno już przerzedzoną grupą kursantów co w obecnych okolicznościach wybitnie było mu na rękę. Po ustaleniu więc szczegółów z profesorem Dumbledorem nie pozostało mu nic innego jak czekać na bandę mato uczniów.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kwestie organizacyjne:
• Nowych graczy informuję, że zapisy na teleportacje zostały już zamknięte. Będziecie mieć swoją szansę w wakacje.
• Osoby, które po poprzednim spotkaniu zostały poproszone o dodatkową pracę domową niech przyjmą, że praca została zrobiona i wysłana do instruktora.
• Nie chcę kolejnego, ciągnącego się wątku. Nie ma kolejki - poczekajcie po prostu aż ktokolwiek napisze. Nie będę też akceptował pustych postów. Kiedy przyjdzie czas na kości, rzucacie tylko jeśli jesteście w stanie od razu coś napisać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kwestie organizacyjne:
• Nowych graczy informuję, że zapisy na teleportacje zostały już zamknięte. Będziecie mieć swoją szansę w wakacje.
• Osoby, które po poprzednim spotkaniu zostały poproszone o dodatkową pracę domową niech przyjmą, że praca została zrobiona i wysłana do instruktora.
• Nie chcę kolejnego, ciągnącego się wątku. Nie ma kolejki - poczekajcie po prostu aż ktokolwiek napisze. Nie będę też akceptował pustych postów. Kiedy przyjdzie czas na kości, rzucacie tylko jeśli jesteście w stanie od razu coś napisać.
- • Osoby które wyczerpały swój limit nieobecności::
- Dark Natalie
Felicis Felice
Greengrass Ieva
Lovegood Luthias
Pettigrew Peter
Potter James
Star Alice
- • Osoby skreślone z listy kursantów:
- Black Regulus
Black Syriusz
Fletcher Lyrae
Gamp Archibald
Hoother Ciril
Lupin Remus
Mulciber Meverick
Nero Giotto
Rhian Sherrise
Rokkur Mathias
Stuart Arabella
- Lily Evans
Re: Błonia
Nie Wrz 25, 2016 11:36 pm
Teleportacja? Dokładnie tak, kolejna lekcja teleportacji o której przypomniał jej mugolski kalendarz, który zawiesiła w dormitorium by nie pogubić się w tym wszystkim. Jak łatwo się było domyśleć, cały był w jej notatkach, goniących Evans terminach, przypomnieniach o dyżurach, powtórkach, lekcjach, klubach... można było zwariować. Jednak czy Lily zwariowała? Jeszcze nie, to było całkiem proste jak się ograniczało sen do pięciu godzin i nie poświęcało tyle czasu na przyjaciół - za co pewnie jej się oberwie, no ale czego się nie robi w imię nauki? No czego? Z takim nastawieniem opuściła Wielką Salę w której zjadła większą część swojego posiłku i dokładnie sprawdziła swoją szatę na którą nałożyła zaklęcie chroniące przed deszczem. April bowiem rano mówiła, że to całkiem prawdopodobne, zważywszy na szare, ciężkie chmury znajdujące się na niebie. Pchnęła ciężkie drzwi Hogwartu i znalazła się na zewnątrz. Wdychając świeże powietrze, opatuliła się swoją szatą i ruszyła w stronę nauczyciela Teleportacji, który już na nich czekał.
- Dzień dobry - przywitała się Lily.
- Dzień dobry - przywitała się Lily.
- Riley Acquart
Re: Błonia
Wto Wrz 27, 2016 11:29 am
Czarne obłoki na jasnym niebie przyciągnęły uwagę pewnie uczennicy, kiedy ta wkroczyła na szkolne błonia. Brunetki o filigranowej figurze z mugolskimi nożyczkami w dłoni. Chmury przesuwały się szybko... jednostajnie i złowrogo. Zwiastowały nadejście deszczu, a w najlepszym wypadku gwałtownej burzy. O tej porze roku to normalne. Wystarczyło więc tylko poczekać, aż z nieba puszczą się pierwsze krople.
Nie ukrywając, nastolatka bardzo liczyła dziś na złą pogodę. Zła pogoda mogą równać się z odwołaniem dzisiejszych zajęć z teleportacji. Było by cudownie. Niestety oprócz czarnych chmur i chłodnego wiatru, żadna łezka jeszcze nie zmoczyła młodej czarownicy. Gryfonka idąc w wymagane miejsce spotkania, co chwila wyciągała dłoń przed siebie sprawdzając stan wilgotność... i jak nie kropiło, tak nie kropi.
- Dzień dobry – odparła grzecznie łobuziara do instruktora teleportacji, natomiast Lily na przywitanie posłała niewinny uśmiech. Stanęła obok swojej koleżanki z domu i spokojnie czekała na rozpoczęcie kursu. Oczywiście Riley co jakiś czas spoglądała w niebo i modliła się o burzę.
- Alice Hughes
Re: Błonia
Wto Wrz 27, 2016 11:44 am
Coraz więcej wątpliwości ogarniało puchońską łepetynę, kiedy wyrzucała na łóżko stos podręczników. Teleportacja ewidentnie jej nie wychodziła a poświęcanie jej kolejnych, tak cennych w tych ostatnich dniach godzin powoli zaczynała uważać za marnotrastwstwo. Alice na poważnie zaczynała żałować, że zapisała się na kurs pod koniec roku szkolnego a nie w wakacje. Ponoć ten dla uczniów był tańszy, ale chyba jenak warto było dołożyć tych kilka galeonów i zrobić to pożądnie... Niemniej jednak postanowiła dać sobie ostatnią szansę i po upchnięciu w torbie najważniejszych rzeczy, które i tak wypełniły ją prawie w całości, opuściła przytłaczające swoją pustką dormitorium.
Zbiegając po schodach po dwa stopnie na raz, co jakiś czas krytycznie lustrowała majaczące za oknami, czarne chmury. Po ostatnich zajęciach miała wrażenie, że instruktor nie liczy się z uczniami, a wychodząc pod niebo z którego w każdej chwili mogło lunąć jedynie utwierdziła się w tym przekonaniu. Gdy w końcu dotarła na miejsce zbiórki powstrzymała się jedbak od komentarza i grzecznie przywitała się z nauczycielem, posyłając następnie niepewne uśmiechy w stronę gryfonek.
Zbiegając po schodach po dwa stopnie na raz, co jakiś czas krytycznie lustrowała majaczące za oknami, czarne chmury. Po ostatnich zajęciach miała wrażenie, że instruktor nie liczy się z uczniami, a wychodząc pod niebo z którego w każdej chwili mogło lunąć jedynie utwierdziła się w tym przekonaniu. Gdy w końcu dotarła na miejsce zbiórki powstrzymała się jedbak od komentarza i grzecznie przywitała się z nauczycielem, posyłając następnie niepewne uśmiechy w stronę gryfonek.
- Caroline Rockers
Re: Błonia
Pon Paź 03, 2016 12:02 am
Musiała zaliczyć teleportację, nawet jeśli nie zamierzała z niej korzystać za często - osobiście wolała miotły lub nawet te przeklęte świstokliki. Jej matka wychodziła z założenia, że takie papiery potwierdzające umiejętności mogą wpłynąć korzystniej na odbiór jej osoby w przyszłej pracy i w towarzystwie. Czystokrwiści czarodzieje w końcu powinni mieć opanowane tak standardowe umiejętności. Westchnęła ciężko, czując piekielną ochotę na zapalenie po drodze choćby i jednego papierosa. Takiego slytherinowskiego wała. Caroline odgarnęła część ciemnych, będących w nieładzie włosów i zbliżyła się do grupy, która zdążyła się już wytworzyć na szkolnych błoniach. Zaczęło padać.
Przywitała się z nauczycielem, szybko i beznamiętnie zlustrowała resztę, po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Przywitała się z nauczycielem, szybko i beznamiętnie zlustrowała resztę, po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
- Mistrz Gry
Re: Błonia
Nie Paź 16, 2016 2:47 pm
Dereck witał niemrawym skinieniem głowy wszystkie przybywające na miejsce zbiórki dziewczęta. Odczekał jeszcze przysłowiowe pięć minut - może trochę więcej - i podrapał się po sinym od zarostu policzku.
- Frekwencja nie powala... - bąknął pod nosem, nie kierując tych słów do żadnego konkretnego dziewczęcia i pokręcił głową. No dobra no,kopnął ostatnio w... wykreślił ostatnio z listy sporą część kursantów, ale żeby aż tylu?! Ktoś tu ewidentnie nie szanował jego czasu.
- No dobrze, nie ma co przeciągać. Zdajecie sobie chyba sprawę, że fasza sytuacja jest fatalna. Dlatego po rozmowie z dyrektorem stwierdziliśmy, że trzeba przyspieszyć. - uśmiechnął się nieco kpiąco, najwyraźniej nie mogąc się pogodzić z tak jawnym brakiem odpowiedzialności. - Jak wiecie teleportacja w Hogwarcie nie jest możliwa, ale na potrzeby dzisiejszych zajęć zmodyfikowaliśmy odpowiednio fragment na którym stoimy. Możecie aportować się w tym wąskim obszarze. I bez szaleństw! Jakiekolwiek naruszenie zasad będzie surowo karane. A teraz ustawcie się w rzędzie. I zachowajcie odstęp! - machnął różdżką a przed każdą z dziewcząt pojawiła się niebieska obręcz. - Cel, wola, namysł! Spróbujcie na siebie nie powpadać... - odsunął się dwa kroki. - Ani się nie wykrwawić... - dodał jeszcze pod nosem, sam do siebie.
- Frekwencja nie powala... - bąknął pod nosem, nie kierując tych słów do żadnego konkretnego dziewczęcia i pokręcił głową. No dobra no,
- No dobrze, nie ma co przeciągać. Zdajecie sobie chyba sprawę, że fasza sytuacja jest fatalna. Dlatego po rozmowie z dyrektorem stwierdziliśmy, że trzeba przyspieszyć. - uśmiechnął się nieco kpiąco, najwyraźniej nie mogąc się pogodzić z tak jawnym brakiem odpowiedzialności. - Jak wiecie teleportacja w Hogwarcie nie jest możliwa, ale na potrzeby dzisiejszych zajęć zmodyfikowaliśmy odpowiednio fragment na którym stoimy. Możecie aportować się w tym wąskim obszarze. I bez szaleństw! Jakiekolwiek naruszenie zasad będzie surowo karane. A teraz ustawcie się w rzędzie. I zachowajcie odstęp! - machnął różdżką a przed każdą z dziewcząt pojawiła się niebieska obręcz. - Cel, wola, namysł! Spróbujcie na siebie nie powpadać... - odsunął się dwa kroki. - Ani się nie wykrwawić... - dodał jeszcze pod nosem, sam do siebie.
- *:
- Rzucacie kością do nauki teleportacji. Jeden post - jeden rzut. Przyjmijcie, że wykonujecie zadanie jednocześnie - możecie więc spokijnie ćwiczyć nawet jeśli osobie przed Wami coś się stało. Pozostałe zasady w poprzednim poście.
- Alice Hughes
Re: Błonia
Nie Paź 16, 2016 4:03 pm
Hughes spojrzała na mężczyznę wytrzeszczonymi ze strachu oczami. Mieli się teleportować? Już? Teraz? Dzisiaj? Puchonka przypomniała sobie odłamki drewna, które zoatały pod jej stopami kiedy usiłowała umieścić w obręczy durny pieniek i zbladła chyba jeszcze bardziej. Ooo tak, brakowało jej tylko żeby straciła ręce przed najważniejszymi niby egzaminami w jej życiu. Albo głowę... Może ta teleportacja jednak wcale nie była jej tak potrzebna? Bilety w końcu nie były takie drogie a gdyby przeznaczyła zarobione w osyatnie wakacje pieniądze na miotłe...
Przęłknęła głośno ślinę i niemrawo patrząc na.pozostałe dziewczyny zrobiła krok do przodu by ustawić się w rzędzie. Ręce lekko jej drżały, podczas gdy brązowe oczy wlepione były w niebieską obręcz przed nią. Alice wzięła głęboki oddech i mocno zaciskając powieki, obróciła się w miejscu.
Cicho krzyknęła czując jak coś miażdży jej drobne ciało. Kiedy jednak przerażona otworzyła oczy wokół nie było żadnej krwi. Puchonka stała w środku wyczarowanej przez instruktora obręczy i sama chyba nie wierzyła w to co się stało.
Przęłknęła głośno ślinę i niemrawo patrząc na.pozostałe dziewczyny zrobiła krok do przodu by ustawić się w rzędzie. Ręce lekko jej drżały, podczas gdy brązowe oczy wlepione były w niebieską obręcz przed nią. Alice wzięła głęboki oddech i mocno zaciskając powieki, obróciła się w miejscu.
Cicho krzyknęła czując jak coś miażdży jej drobne ciało. Kiedy jednak przerażona otworzyła oczy wokół nie było żadnej krwi. Puchonka stała w środku wyczarowanej przez instruktora obręczy i sama chyba nie wierzyła w to co się stało.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach