Go down
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Aaron Burke [ dorosły ] Empty Aaron Burke [ dorosły ]

Nie Mar 29, 2015 10:36 pm
Imię i nazwisko: Aaron Burke
Data urodzenia: 29.11.1958
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Hogwart - Slytherin
Praca: Zaledwie rok temu skończył szkołę, nie do końca wiadomo, co wtedy robił, ale pewnym jest, że nie znalazł żadnej pracy zarobkowej. Jako, że jest dość bogaty, bieda mu nie straszna i mógł pozwolić sobie na takie styl bycia.
Różdżka: Cis, kieł alpy, 14 cali
Widok z Ain Eingarp:
Pusty pokój... nie, salon... do tego bardzo znajomy. Jakby kiedyś już tam był.. Nagle wchodzi jakaś postać. Dziwnie zgarbiona, jakby przestraszona. Także ona wydaje się być skądś znana. Gdy przechodzi obok świecy, płomień rozjaśnia jego twarz i Aaron go poznaje. Jego ojciec, ta plugawa szumowina. Po chwili wahania podchodzi do zimnego kominka. Stoi tam fotel. Fotel, na którym siedzi jego syn. Nie jest już taki jak wcześniej, wyniosły, zarozumiały, gotowy ukarać go za najmniejsze przewinienie. Boi się, wie, że może go zabić w jednej chwili, wie, że jest od niego znacznie silniejszy. Taak... Lord Voldemort dał mu to, czego pragnął. Teraz Aaron był tu panem. Ojciec wreszcie zrozumiał, że syn jest od niego mądrzejszy i potężniejszy. Zorientował się, gdzie jest jego miejsce w szeregu. W końcu.
Przykładowy Post:
Zakapturzona postać powolnym krokiem szła przez Hogsmeade. Powoli, acz stanowczo, brnęła do celu, do Hogwartu. Deszcz, przed chwilą będący zaledwie mżawką, zaczynał się nasilać. Coraz większe krople spadały na płaszcz, który coraz bardziej przemakał. Na szczęście był gruby, więc jeszcze przez chwilę nie będzie musiała się tym przejmować. Zresztą i tak nie zwracała na to uwagi. A właśnie. Warto wspomnieć z kim mamy do czynienia. Nazywam się Aaron Burke i zaledwie rok temu skończyłem szkołę, a teraz.. a teraz do niej wracam, ażeby uczyć. Liczę, że znajdzie się miejsce dla praktykanta. Zabawne. Gdy uczyłem się w tej szkole nigdy nie pomyślałem, że skończę jako nauczyciel, że podejmę się jakiejkolwiek funkcji poza uczniowską. Życie potrafi zaskakiwać.
Gdy w końcu dotarłem do bram, za którymi leżał już teren zamku, przystanąłem i spojrzałem na rozświetlone okna. Zdjąłem kaptur. Krople zaczęły spadać mi na głowę powodując, że długie włosy zaczęły szybko namakać. Nie przeszkadzało mi to. Prawdę mówiąc była to ostatnia rzecz, na jaką teraz zważałem. Za chwilę rozstrzygną się moje losy. Czeka mnie albo chwała albo marny koniec. Zobaczymy czy moje zdolności zapewnią mi bezpieczeństwo. W świetle księżyca kolczyki w moim uchu delikatnie błyszczały. Czujne, szare oczy obserwowały cały zamek oraz jego okolice. W końcu może ktoś na mnie czekał? Istniało prawdopodobieństwo, że dyrektor kogoś wysłał. Byłem jednak sam. To... dobrze.
Zacząłem się zastanawiać, czy wybrałem dobrą porę. Szybkie zerknięcie na zegarek upewniło mnie co do czasu. Odbywała się właśnie kolacja. Oczywiście byłem umówiony z Dyrektorem, ale czas spotkania jeszcze nie nadszedł. Miałem około 25 minut. Mogłem jeszcze chwilę powspominać stare czasy i przypomnieć sobie moje zadania. Teoretycznie były dość łatwe. Niestety teoretyka sobie, a praktyka sobie. Na rozkaz mego mistrza miałem przeniknąć przez mury tego zamku, stać się jego oczami i uszami. Lord Voldemort na mnie liczył. Jednakże.. wróćmy jednak do początku całej tej historii. Warto by chyba wyjaśnić parę spraw, prawda?
Wszystko zaczęło się 2 lata temu. Mroczny Pan już wtedy był bardzo znany. Imponował mi. Jego moc była niezwykła, niezwykle kusząca. Dlaczego? Ano, chodziło o mojego ojca. Ten człowiek był niezwykle zarozumiały. Od małego pamiętam go jedynie Uważnie śledziłem w gazetach wszelakie wzmianki o jego działalności. O nim jak i o jego zwolennikach. Z każdym dniem coraz bardziej pragnąłem być takim jak oni. Posiadać tak ogromne zdolności, taką potęgę. Nie chodziło mi jednak o zabijanie szlam i mugoli. Prawdę mówiąc to dla mnie mogli żyć, nie zadawałem się z nimi, ale też ich nie nękałem. Miałem ich najzwyczajniej w świecie gdzieś. Chciałem tylko pozyskać wiedzę, którą posiadali "źli" tego świata. Przed resztę tego roku oraz kolejny szukałem możliwości dołączenia do nich. Jednakże jako że nie mogłem tak po prostu na ulicy pytać: "Przepraszam, jest Pan może Śmierciożercą?" te poszukiwania spełzały na niczym. Zdałem sobie sprawę, że to Czarny Pan musi mnie zechcieć. Z tego też powodu uznałem, że muszę jak najlepiej zdać egzaminy. Jeśli wyszłoby mi to wybitnie z pewnością zwróci na mnie uwagę. Taak, to dobry plan. Jako, że byłem sumienny nie musiałem nawet szczególnie przykładać się do nauki. Nie zaszła potrzeba zarwania chociażby jednej nocy. Po prostu słuchałem na zajęciach i odrabiałem każdą pracę domową. Byłem, można by rzec, prymusem. Nie zaniedbywałem jednakże ciała. Co to to nie! Codziennie biegałem i ćwiczyłem. W końcu w zdrowym ciele zdrowy duch!
Zawsze miły, opanowany i zabawny miałem wielu znajomych. Także nauczyciele patrzyli na mnie raczej przychylnie. Nie wiedziałem co czeka mnie w przyszłości i wolałem, aby pamiętano mnie tu jak najlepiej. Jak się później okazało zrobiłem bardzo słusznie. Nie przeskakujmy jednak ważnych fragmentów mojej historii.
Gdy skończyłem Hogwart z bardzo dobrymi wynikami byłem z siebie zadowolony. Teraz musiałem czekać. Liczyłem, że ktoś się do mnie odezwie. Prawdę mówiąc była to postawa dość głupia. Powinienem działać, szukać informacji... Zrozumiałem to po jakimś czasie. Okazało się jednak, że... moje wcześniejsze nadzieje były trafne!
Nie ma sensu opisywać jak odbyła się jego inicjacja. Istotny jest jedynie jej efekt. Został Śmierciożercą i poznał Czarnego Pana. Spełniła się pierwsza faza mego planu. Teraz musiałem tylko być mu posłusznym i stopniowo stawać się coraz lepszym, aby w końcu pokazać ojcu, gdzie jego miejsce. Było to w zasadzie dość samolubne podejście. Nie przeszkadzało mi mordowanie czy torturowanie ludzi. aby utrzeć nosa jednej osobie (no i zyskać potęgę), ale taki już byłem. Na takiego wychowało mnie środowisko, w którym dorastałem. Ludzie, którzy czystą krew uważają za świętość. Powoli zyskiwałem coraz większy szacunek i zaufanie nowych towarzyszy. W końcu, po kilku dobrych miesiącach, zostałem wezwany przez samego Lorda Voldemorta. Z początku byłem zdenerwowany. Czyżbym mu czymś poddał? Starałem się Miał dla niego zadanie. Nakazał zostać jego szpiegiem w Hogwarcie...
Nagle coś wyrwało mnie z zamyślenia. Coś ocierało się o moją nogę. Zerknąłem w dół i zobaczyłem... kota. Widocznie uciekł jakiemuś uczniowi. Syknąłem na niego, żeby się odczepił. Nie miałem ochoty na głaskanie tego sierściucha. Wyrwał mnie z zadumy. Teraz nie miałem już wyboru, musiałem stawić czoła mojemu zadaniu. Misji, od której zależy moje życie.
Zerknąłem ostatni raz w rozświetlone okna po czym ruszyłem w stronę wrót szkoły.


Ostatnio zmieniony przez Aaron Burke dnia Pon Mar 30, 2015 9:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Aaron Burke [ dorosły ] Empty Re: Aaron Burke [ dorosły ]

Pon Mar 30, 2015 9:40 pm
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach