Go down
Kyohei Takano
Oczekujący
Kyohei Takano

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Czw Lis 06, 2014 11:40 pm
Kiedy ta tylko zasłoniła mu oczy ręką on posłusznie je zamknął. Najpewniej gdyby ona wydała mu jakieś polecenie on by wykonał je bez chwili namysłu. Od czego to zależało, może była wilą i rzuciła na niego jakiś urok. A może po prostu taka była, że potrafił poruszyć serce tylko swoją obecnością. Chciał coś powiedzieć, ale ta po prostu mu nie pozwoliła. Może specjalnie, aby nie rozmyślał już zbyt wiele bo nie wiadomo do jakich wniosków jeszcze by doszedł.
Czy ona miała być jego aniołem stróżem który miał za zadanie okryć go skrzydłami, i chwytać za rękę w razie kolejnego upadku. Kiedy okręciła się wokół niego chłopak wodził za nią wzrokiem. A kiedy stanęła przy drzwiach chciał już wyciągnąć rękę chwycić ją i nie wypuścić z tego miejsca. Kiedy wyszła ponowie wróciło to okropne uczucie pustki, ale nie było już aż tak dołujące. Wiedział, że ponownie ją spotka i znowu ona zajmie się opatrywaniem jego ran. Uśmiechnął się tylko lekko sam do siebie na samą myśl o tym co się tutaj wydarzyło. Kolejne cenne wspomnienie zostanie umieszczone w specjalnej szkatułce do której tylko on ma dostęp.
-Ehhh... co ty wyprawiasz Kyo- Mruknął cicho do siebie i chwycił torbę która upuścił nawet nie wiedział kiedy. Podszedł do drzwi w których jeszcze przed chwilą stał ten śnieżny anioł. Odwrócił się tylko na chwilkę i omiótł jeszcze wzrokiem to miejsce które jeszcze przed chwilą wydawało mu się być całym światem. Wziął głęboki wdech i bardzo niechętnie po prostu wyszedł, nie pozostawiając po sobie, ani po tym wszystkim co tutaj zaszło nawet najmniejszego śladu.
z/t
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Pią Gru 26, 2014 9:09 pm
Zapędziła się tutaj - do miejsca, od którego zaczął zmieniać się jej świat, w którym magiczna różdżka dotknęła jej jaźni, uwalniając delikatnie i niezauważalnie zewnętrznie, lecz w jej świadomości doskonale zanotowane, zmiany, jakie miały ściągać swe żniwo z czasów obecnych, czasów, które ona uważała wciąż za niewinne, słodko-mdłe w swym odcieniu, radosne w swej pozorności zmrożonego serca, które biło szybciej przy jednej osobie, oddane jej, tej osobie, której ona również serce porwała. Ile w niej było świadomości, ile naiwności w czynach? - pytajcie, proszę, potem spróbujcie sami znaleźć odpowiedzi na zadane pytania, albowiem sam wciąż ich szukam, spoglądając z góry na tą bladą gwiazdę sunącą pośród cienia murów rozświetlonych pochodniami - żadnych nie dało się przy niej zauważyć, ogień tracił swój ciepły blask, pomarańcz, tak intensywny i rozganiający czerń, nagle sam stawał się szarawy - tylko Ona, Biała Królowa Śniegu, która nie pozwalała, by ogień rozburzał jej doskonałe królestwo lodu, do którego zaczęło zaglądać coraz więcej istot - gościła je tak, jak przystało na Dobrą Władczynię - gestem zezwalała usiąść do stołu, u którego szczytu siedziała ona, obdarzała uśmiechem każdego, kto go szukał, spoglądała łaskawie i spojrzenie to poświęcała w danej chwili tylko temu, kto to spojrzenie odwzajemniał, nie ważne, czy był żebrakiem, czy Władcą innego królestwa, leżącego gdzieś daleko poza zboczami jej stromej, surowej zimy, w której się zasiedliła, która wojen nie znała, ponieważ nikt nie odważył się najeżdżać ten lodowy zamek stojący na samym szczycie. Żadne wojsko i tak by tutaj nie dotarło, chociaż broniła swego minimalistycznego państwa jedynie ona, tak jak i jedynie ona była tego miejsca mieszkańcem. Miała swój ogród, właśnie podlewała liście, łodygi - a wszystkie one brzęczały jak dzwoneczki. Przecież również były szklanymi rzeźbami.
Unoszona na własnych skrzydłach dotknęła klamki drzwi, których poszukiwała i weszła do pomieszczenia, w którym od razu podbiegła miękkim krokiem, wiatr chętnie ją przybliżył do celu, pozwalając jej nawet nie dotykać stopami ziemi, do fortepianu, by oprzeć na nieskazitelnie czarnej powierzchni swe palce, pozwalając rozkwitnąć lilijom swych ocząt - pogładziła instrument czule, jak własnego kochanka, ta, co zna spokój rzeczy, co we wszystkich dostrzega ducha, tak łaskawa Pani, pod którego choć winniśmy zamarzać, chcieliśmy topnieć. Ten sobotni wieczór daleko jeszcze miał do godziny policyjnej, choć słońce już wolno chyliło się ku zachodowi, zwiastując Niebiańskiej, wolnej od ziemskich namiętności mimo takiego wieku, uchwytną czułość chwili, kiedy przez okno zaglądnął na nią bury promień, mrugając do niej swym okiem, by zwróciła nań choć małą część swej uwagi... Opuściłaś więc to, co czarne, czekające, by obudzić je ze snu i podeszłaś do półki, za którą to szklaną szybą zamknięte były skrzypce. Wyciągnęłaś je, by zacząć grać, by przeciągnąć po nich smyczkiem, poruszyć strunami, stanąwszy w otworzonym oknie, zza którego do wnętrza pomieszczenia wpadł podmuch zimowego powietrza, poruszając nieskazitelną bielą twych włosów i długą do kostek sukienką, na którą narzucony miałaś ciepły sweter - tylko Ty i ta wielka, blednąca przy Tobie, zachodząca gwiazda, tylko Ty i nieskończoność... Ty i sunące nuty, które z gamo fonią uczuć słałaś światu.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Pią Gru 26, 2014 9:43 pm
Ogień niesiony był zawsze przez podmuchy wiatru, nadawał jego płomieniom kierunek. Melodia tegoż właśnie zjawiska zaprowadziła go aż w to miejsce. Chłodny powiew prowadził ciemną mgłę, tak podatną i spokojną prosto w stronę wydawanych dźwięków.
Ciemność zawsze pochłaniała wszystko, bez wyjątku. Ciemność nie wybierała dobra czy zła i wszystko mogło się w niej kryć. Ciemność przybywała i topiła lód, swoim nieprzyjemnym, piekielnym ciepłem. 
On jednym uśmiechem kruszył lody, niszczył zamki i zatruwał baśniowe krainy skąpane w nieprzeniknionej bieli. On tworzył historie, on sprawiał, że nie były nudne i jednokolorowe. Szczęście nigdy nikogo nie interesowało. To cierpieniem ludzie się karmili, to ono ich przyciągało. Taka była podła natura zwykłych, prostych cieni. Karmili się czernią, choć pragnęli światła. 
Wciągnięty z dna świata, pojawił się w końcu w jej lodowym pałacu. Nie jak poranna bryza, niemal nie dotykając ziemi, lecz jak burza, jak twarda ulewa, niosąc za sobą czarną mgłę, która wścipsko zaczęła przesuwać się po kątach, oglądając je wraz ze spojrzeniem chmurnych, ciemnozielonych oczu. Nie śmiały jednak nawet zbliżyć się do grającej damy, odległej od nich jak niebo odległe jest od jądra ziemi. 
Jego ubranie jak zwykle odzwierciedlało uwielbienie kontroli - wyglądało tak jakby był manekinem, który nie ma prawa się poruszyć. Zielona koszula wyprasowana na każdym znaczącym szwie, czarne spodnie na kant, wypastowane starannie buty. Nigdy nie odkrywał swoich nadgarstków, ukrytych za ciasno zapiętymi mankietami.
Ostatnio, gdy posyłał jej spojrzenie dostrzegł w tych krystalicznych, bajkowych oczach coś, czego uosobienie Bieli, jego przeciwieństwo, mieć nie powinno. Taka była natura - za wiedzę, którą jej podarował w jednym spojrzeniu musiała odwdzięczyć się tym samym. On chciał wiedzieć czym była ciemność, ukryta gdzieś głęboko w jaśniejącej postaci. Nie powinno jej tam być...
Ukrywasz coś, Królowo Światła? 
Cichym krokiem zaprowadził się gdzieś na środek pokoju i usiadł na siedlisku przeznaczonym dla kontrabasisty, jednak grać nie zamierzał. Jedynie przyglądał się w milczeniu, wsłuchując się w czyste dźwięki skrzypiec. Przymykał oczy przy tym, czując jak kąciki ust same unoszą się delikatnie.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Pią Gru 26, 2014 10:51 pm
Zaskrzypiały drzwi, wdarły w ideał melodii tworzonej dla niedotykalnego świata nutę, która fałszem wcale nie była - wpasowała się weń idealnie, wkreadając w linijki, by dopisać się mimochodem nad podkładem muzycznym, którym dlań skrzypce były - najpierw to skrzypnięcie, potem ciche zamknięcie, zaskoczenie zamka na swoje miejsce - więc otwiera ta, która porusza ziemię, znajdując się wysoko ponad nią, wyżej nawet niż chmury, powieki, by odwzajemnić mruganie ciepłego słońca, oblewającego białą, smukłą sylwetkę ognistym blaskiem - jaśniała, rozkwitła niczym kwiat, kiedy tylko jej ręce mogły poruszać instrumentem i wydobywać z niego dźwięki przeznaczone dla tej sekundy, tej minuty - nie snuła się, ona zatrzymała się, gdy jej umysł wydał nieodwracalny rozkaz "stop" - chłodny, pewny, nie przyjmujący do możliwości nie dostosowania się do jego woli - mimo to każdy mógł do niej wkroczyć, śmiało... Czystą melancholię poruszył ten gwałtowny podmuch, który do Jej zamku wkroczył - zamku, którym chciała podzielić się z Kyoheiem, nieświadoma nawet, że wizja, którą miała, urzeczywistniła się w innej części zamku, a wargi Kyoheia i Elizabeth połączyły się - niewiedza boli. A Ona, jako Królowa, wiedziała, że aby dobrze władać, informacje były niezbędne. Przyśpieszyły ruchy skrzypiec, patrz, Słodka Ciemności, która zasiadasz na krześle jednego z muzyków, jednak pozostajesz w bezruchu, nie dogrywasz swej części, jak ta Anielica rozwija skrzydła i jak sama sobie rzuca cień z jasności, którą rozsiewa wokół - jesteś tutaj, nie spojrzała na Ciebie, lecz nie musiała - wiedziała to doskonale. Ta burza, te czarne chmury, które naruszały biel i wyciągały z zakamarków tego wspaniałego, czystego królestwa to, czego nikt nie powinien był zobaczyć, coś dla niej tak oczywistego, że nawet nie zdawała sobie sprawy, jak dla innych mogło być to odległe od codziennego widoku uśmiechniętej kruszyny bajającej w swych ogrodach, dla których szukała pomocy u innych, by pomogli je podlewać, by pomogli czerpać wodę ze studni... Tak i nagle zmieniła się muzyka, kiedy Królowa wyczuła tą nęcącą ciemność, której tak pragnęła, która tak ją do siebie przyciągała, którą chciała się owijać niczym jedwabiem, otulać nią swe ciało i poddawać się każdemu jej ruchowi, by w zamian lśnić i lśnić, ile tylko czas pozwoli. W nieśmiertelności było go bardzo wiele.
Skrzypaczka znów zamknęła oczy, ściągnęła lekko brwi - ten wyraz twarzy prawdziwej królowej, skupionej, pogrążonej w myślach, doznaniach, to spojrzenie Władczyni Lodu nijak nie podobne do łagodnych liliji chylących się nad krystalicznym jeziorem, kiedy po chwili je znów rozchyliła, by stoczyć bój ze Słońcem kolejny raz - ono ginęło, zamarzało, nie miało szans z tą siłą, która odpowiadała na jego ciepłe wejrzenie... Aż muzyka ucichła, a cały ten cień rozproszył się, jakby nigdy nie istniał.
Neve poruszyła się gładko i wykonała ukłon, z całą naturalną, niewymuszoną gracją, jaką w sobie miała, szeroki uśmiech rozświetlił jej twarz, oczęta jej błyszczały, otworzone szeroko, kiedy podniosła się, spoglądając na swojego słuchacza.
- Więc jednak godnam miana Wiedźmy, skoro ma muzyka potrafi cię do mnie sprowadzić. - Dygnęła elegancko, by na drobną chwilę odwrócić się i podejść parę kroków do otworzonej szafki, w której umieściła instrument. - Witaj, Regulusie. Zaszczytem dla mnie było wystąpić przed Tobą. - Ach, to spojrzenie... Jak tu uwierzyć, że Ona lodem, skoro posiadała tyle ciepła?
avatar
Slytherin
Regulus Black

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Pią Gru 26, 2014 11:27 pm
Scenka rozegrana przed nim była prawdziwą radością dla każdych ludzkich oczu. Piękno niczym opera, niczym cudowne, harmonijne połączenie wszelkich rodzajów sztuki - aktorstwa dla Białej Królowej, muzyki dla jej umiejętnych palców, które wprawiały w ruch struny skrzypiec i tła dla całego otoczenia, które idealnie pasowało do jej łagodnego wizerunku, tak mylnego, a wydającego się pewnym i trwałym. Każdy ruch jego tęczówek mówił to. Nie ufaj królowej, mój nieuczony przyjacielu. Nie ufaj jej delikatnej postawie. Bój się jej dotyku. 
To światło tworzy cienie, królowo. Twoja gwiazda była także zwiastunem nieszczęść i smutku, pani. Nie tylko te burzliwe chmury to powodowały. Teraz jednak mgła nie była harda i burzliwa, nie przybierała postaci wściekłości, teraz była delikatna, spokojna i otulała Królową swoim czułym złem, aby mogła lśnić pełnym blaskiem, nie zbliżała się jednak na tyle, aby rozpłynąć się w jej chłodnym, spokojnym blasku. 
Uniósł się z krzesła powolnie, aby odpowiedzieć podobnym gestem na jej ukłon. Leciutkim skłonem przywitał się z dziewczyną i spojrzał na nią oczyma, w których radość była jedynie subtelnym cieniem. Mimo to pozytywne uczucia wypełniały go, gdy była obok. Ciemność pochłaniała te własnie uczucia, rozprzestrzeniając się tylko
Ciemność nigdy nie wybierała dobra czy zła. Ona zbierała swoje żniwo na wszystkim i zawsze przybierała tę samą, niewdzięczną postać, która odrzucała znacznie. Biała Królowa jednak nie bała się ciemności, miała ją w sobie, głęboko ukrytą między promieniami bijącego światła. Wiedział to, gdy tylko ich oczy znów się spotkały. 
Tym razem spokojne, udobruchane chmury w jego oczach były o wiele bardziej pogodne niż wcześniej. Przestawały być szare i promyki tajemnicy gdzieniegdzie się przez nie przebijały, dając dostęp dziewczynie do zacienionej, bolącej duszy.
- Pani, jeśli jakiekolwiek Twoje słowo będzie poświęcone mojej osobie od razu pojawię się u Twego boku. - na usta wstąpił uśmiech nieco marzycielski, nieco rozkojarzony. - Sama przyjemność i dla mnie. Piękno niemal wypływało z tego widoku. A kto nie lubi cieszyć zmysłów pięknem.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 12:00 am
Aktorstwo, ach, słodka Królowo Lodowego Pałacu, czyś Ty naprawdę doskonałą aktorką? Ty, naiwna, Ty, bezbronna, Ty - szczera i nie znająca pojęcia zła? Twa doskonałość tej sztuki ni polegała na tym, że celowo ją wykorzystywałaś, by manipulować wzrokiem widowni - byłaś o wiele wspanialsza, przekroczyłaś ludzki próg możliwości pojmowania w tym temacie, posuwając się o wiele kroków do przodu - Ty po prostu byłaś. W każdym momencie sobą, w każdym momencie realna i oczywista, w każdym momencie ta sama Neve Collins, nie ważne, jakie spojrzenie posyłałaś duszy, martwej czy żywej, która się przed tobą zjawiała. Naturalność pochłaniała Cię całą, gdyż tutaj wkraczała ta sama tajemnica, która pieściła czule skondensowaną czerń wnętrza Regulusa Blacka. Tajemnica braku odróżniania zła, czy dobra. W ludzkich umysłach widniała ta skaza, która kazała im dzielić dobro na to, co jasne, a zło na to, co ciemne. Więc czy tym właśnie byli ci, co tu stoją..? Jeśli karty zostałyby wyłożone na stół, jeśli ktoś by naprawdę poznał tą Piękną Królewnę, od razu przerażenie chwyciłoby za serca pospólstwa, które rwałoby sobie włosy wzajem z głowy, pytając: "jak to, jak to..?" - bo nie straszne jest to, gdy ktoś, kto przeraża samym spojrzeniem, swoją postawą, od kogo bije chłód, zabija. Przeraża, gdy ktoś, w kim widzi się tyle ciepła, ile w spojrzeniu Neve, gdy widzi się roziskrzone fijołki i szeroki uśmiech, gdy patrzy się na uosobienie delikatności... gdy ten ktoś nagle ukazuje swe dłonie i twarz umazane krwią. Zabójstwo, a zabójstwo. Cień, a cień. Jasność, która okazuje się otchłanią, choć nadal pozostaje nieskazitelnym blaskiem. Oboje byli zatruci tą samą trucizną, zwaną czystością swego gatunku. Gatunku Gwiazdy i Nocy. Tym wszak była ta dwójka.
Zaśmiała się rozkosznie, delikatnie - wiatr płynący zza okna wcale jej widać nie przeszkadzał - nie gryzł już tak mrozem jak w poprzednie dni - opatulał ją czule, a Ona pozwalała się opatulać, znając lepiej ten chłód, niż jakiekolwiek ciepło, ze swych rodzinnych stron.
- To wielkie pochlebstwo. Nasycić swym blaskiem czerń - do czegóż innego gwiazda miałaby zostać stworzona? - Przymknęła na moment oczy w swoim ciepłym uśmiechu. Większość mężczyzn nie uznałoby Neve za piękną - nie miała typowych, kobiecych kształtów, była naprawdę drobną, niską niewiastą, o dziecięcej wręcz urodzi, można by się pokusić o powiedzenie, o dużych oczach, pełnych, różanych wargach... była jak lalka. Laleczka z saskiej porcelany. A mimo to roztaczała wokół siebie ten przedziwny czar... - Niektórzy by powiedzieli, że to jeno nuty, nic ponad to... - Przemieściła się, jak cząstka powietrza, które roztaczało się wokół każdego, by jej palce musnęły powierzchnię fortepianu. - Wszystko, czego dotkniemy, wszystko, na co spojrzymy, posiada duszę... - Obróciła się, by spojrzeć głęboko w ciemne oczy Regulusa. - Jeśli tylko potrafimy nadać tej duszy kształt, ma Zagubiona Czerni.

Peszek
Oczekujący
Peszek

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 12:28 am
Peszek posprzątał paszę i poczuł się dumny. Bo dzięki woźnemu udało się wynieść złą paszę i przynieść tylko tą dobrą. A dzięki temu sowy w krótkim czasie uspokoiły się i były w końcu naprawdę spokojne i rozluźnione. Skrzat jeszcze nie zdążył porozmawiać o tym incydencie z Hagridem, bo nie miał okazji, zbyt wiele zajęć miał w szkole by wyjść poza muzy tejże uczelni. Teraz zabral ze sobą wiadro wody i mopa by wyczyścić salę od klubu magii, w końcu nikt za bardzo jej nie używa, a czysta musi być jeżeli będą jakieś planowane zajęcia w tej sali, a nie innej. Pchnął bardzo cicho drzwi wejściowe o sali, poczuł bardzo miłe mrowienie na ciele, kiedy minął tą salę, czasami lubił tu przychodzić i słuchać tych wszystkich prób muzyki. Po chwili zobaczył uczniów w sali jedynie lekko kiwnął im głową na przywitanie po czym poszedł w kąt i zaczął zmywać podłogę w sali by była czysta. W końcu dzisiaj ma jeszcze kilka innych pomieszczeni do wyczyszczenia, więc nie może się dzisiaj lenić.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 12:40 am
Ludzie często przypisywali ciemności zło, zapewne niesłusznie. Ciemność była zupełnie innym bytem, a przez złe ludzie ciągle postrzegali niezrozumiane. Ciemność pochłaniała wszystko to, czego człowiek nie umiał pojąć i co było dla niego tajemnicą. Czego nie mogło oświetlić Światło, czyli wiedza, świadomość, kojarzona powszechnie z tym co dobre i tym, czego się pragnie. Jednak ciemność także miała swoją pociągającą stronę. Otulone ciemnością światło błyszczało mocniej od innych, a jednocześnie ona nie ukazywała nic ze swojej natury poza akceptacją zarówno dobra jak i zła. 
Gdyby stanął przed nią, patrząc w te roziskrzone oczy i zobaczył na nich tę szkarłatną ciemność, nie uciekłby... Nawet nie rozproszyłaby jego chmurnej aury, która towarzyszyła mu zawsze. Co więcej, chwyciłby je, pokazując tym, że jego dłonie są blade, chude i zupełnie czyste. Ale ubrudziłby je nawet szlamem za jej jeden dotyk i jedno spojrzenie na Białą Gwiazdę sto dziesięć razy jaśniejszą od Słońca, nie zaś na Czerń jego nazwiska. 
Dla niego imię dziewczyny i słowo "piękno" po prostu się rymowały i nigdy nie mógłby pomyśleć inaczej. Wcale nie dlatego, że jej uroda była jakaś szczególnie powalająca, ponieważ nawet na szkolnym korytarzu można było zobaczyć dziewczęta o pełnych piersiach, zaokrąglonych biodrach, kuszących swoim kształtem. 
Z nim było podobnie. Nie był jednym z przystojniejszych chłopaków, o umięśnionym brzuchu, opalonej skórze i wesołych oczach. Był raczej niższy, bo nie dosięgał 180 cm, raczej chudszy, raczej bardzo blady, co tylko podkreślały hebanowe włosy. 
Nieznaczny cień swoją obecnością nieco zakłócił grę ich światła. Oczy Regulusa tylko na chwilę powędrowały w stronę skrzata, który pracował w Hogwarcie, po czym wrócił na Neve. Była przyjemniejszym widokiem, którym mógł się w końcu nasycić. Skrzaty raczej wiedziały w którym momencie mają mówić, a kiedy nie mówić nic... Wiele takich stworzeń przewinęło się przez jego dom, co widać było na obwieszonych ich głowami ścianach mieszkania na Grimmuald Place 12. Zawsze przyprawiały go o dreszcze i powodowały dziwną pustkę w sercu.
- Twierdzę nawet, że nic więcej nie potrzebuje. - powiedział spokojnie. 
Powoli przysiadł na stołku przy fortepianie i na nowo powędrował oczyma na jej twarz, tym razem niczym poddany na klęczkach, obserwował ją z dołu, skąd nie miała wcale mniej blasku niż nigdzie indziej. Pozwolił sobie na kolejny uśmiech. - Czysta ciemność nie posiada kształtu... Przeciwnie, ona je niweczy.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 1:44 am
Dla każdego piękno było czymś innym, dochodzimy do momentu kluczowego, w którym włączała się ludzka różnorodność i to, jak wszystko potrafimy postrzegać inaczej, nawet jeśli zdanie paru, parudziesięciu, paru tysięcy osób będzie się zgadzać, zawsze znajdą się kompletnie inne opinie na dany temat, a większość wręcz kochała je wygłaszać. Gdyby dać wszystkim możliwość stanięcia na podium, usunęłoby się strach i tremę i powiedziano: teraz mówcie! Jakiego pragniecie świata?! - ledwo dwa zdania, a byłyby w stanie doprowadzić do wewnętrznych potyczek, do bójek, może nawet do wojny na podłożu etnicznym, religijnym, czy nawet politycznym - parę słów za dużo... To dla wszystkich tych, którzy nie wierzą w moc słów i to, jak bardzo ostrożnie należy je dawkować. Ta czarownica, spoglądająca w głąb jestestwa Śmierciożercy stojącego przed nią, doskonale wiedziała, że potrafią one zranić, jak i uleczyć, sama używała je do tego drugiego, a to pierwsze... tego pierwszego nie stosowała. Nie była tą, która rzucała w twarz wyzwania, która by zbluzgała i sponiewierała, nie widziała powodu, by to robić - gdy ktoś podnosił na nią rękę nie pozostawała milcząc, nie nadstawiała drugiego policzka - wypowiedzenie dla niej wojny było oczywiste z podjęciem działań przeciwko wrogowi, ale ona... działała. Bardzo niebezpieczna Lisica, której nikt by nie podejrzewał nawet o bycie takim Lisem...
Żebyś Ty tylko wiedziała o tym, co między Twoim Księciem, z którym podzieliłaś swój zamek, a Twą Ciemnością zaszło, gdybyś wiedziała, jak twa ciemność chce chronić Twój blask, gdybyś wiedziała, co dzieje się w kuchni, co jeszcze mogło się stać... Popatrz, Ty, Generał wojen, ta, która zawsze dbała o odpowiednie ustawienie pionków, kompletnie podświadomie, straciłaś władzę nad planszą i nawet o tym nie wiedziałaś. Przeczuwałaś tylko chłodny powiew przyszłości, który odciskał swoje piętno na twoim uważnym spojrzeniu, które po raz kolejny zawędrowało do słońca, coraz niżej chylącego się ku linii drzew.
Czego Ty potrzebujesz? Kiedy to powiedział mocniej pociągnęła się struna niepokoju i sprowokowała cię do zerwania kontaktu wzrokowego, sprowokowała do szukania jasności w gwieździe, którą skłaniałaś do bycia Ci posłuszną, do bycia jedną z twych podwładnych w kręgach Zimy, ta struna sprawiła, że wyblaknął uśmiech, a przyszłość czająca się za rogiem stawała realną, grała z tobą w berka, wpychała w marazm, z którego niełatwo było się wyrwać - chciałabyś na swe własne życzenie zobaczyć, co będzie dalej, lecz nie, nie możesz, nie da się - wizje przychodziły same od siebie, niezapowiedziane.
- Dlatego jest doskonała. Doskonała na tyle, że pochłaniając wszystko wokół, pochłonęła nawet siebie. - Słowa wydobyły się cicho, rozkołysały eter w przestworzach, szemrząc w nich niby górski strumyk - słowa, które nie powinny być dosłyszane, a mimo to ich dokładność nie pozostawała wątpliwości co do jednego słowa, gdy wpadały do uszu słuchacza. Przeniosłaś fijołki na skrzata i obdarzyłaś go ciepłym uśmiechem - lubiłaś skrzaty, były zazwyczaj bardzo przyjazne, tak jak i szanowałaś wszystkie bestie magiczne, będące twymi jedynymi prawdziwymi przyjaciółmi do tej pory - nikt nie znał cię tak, jak one, lecz teraz... przebywały bardzo daleko stąd, a Ty... Ty wylądowałaś sama na obcej ziemi i kazano ci radzić sobie w momencie, kiedy nigdy nie postanowiłaś kroku poza mury zamku w Transylwanii. Zawsze tylko tam, w tych chłodnych murach, oglądając śnieg zza okien i muskając go palcami, gdy wychodziłaś do ogrodu, którego granic już nie przekraczałaś, nawet gdy wzbijałaś się na pegazach w przestworza. Nikt nie mógł pozwolić, byś się naruszyła.
- Takowoż sama jest i jasność. - Posiadała tą samą doskonałość oświetlania wszystkiego, ona sama nadawała kształty, które ciemność niszczyła, ale sama... sama była bezkształtna. Jednak ta Jasność tutaj miała swą formę. Na tyle silna, na tyle potężna, by nadać cielesny kształt swej osobie i być jej świadoma. - Czy to jednak znaczy, że nie może tego kształtu przybrać..? - Zapytała samą siebie, czy konkretnie skierowała pytanie do Regulusa? Wydawało się, jakby się rozpływała, mówiła coraz wolniej, coraz spokojniej... - Dobry wieczór, Peszku. - Odezwała się w końcu i przysiadła na stołku od fortepianu, nieco zamyślony wzrok kierując znów na postać Ślizgona, by zaraz przenieść je na klawisze i zacząć powoli nań wystukiwać piosenkę, którą już kiedyś tutaj grałaś. Muzyka zawsze była najlepszym przekaźnikiem twoich wizji, pojedynczych odczuć i wrażeń.
- Jeśli ten świat by się skończył, wtedy moje imię zostałoby wymazane
Patrząc w niebo, szukając wiatru
Śniłam o zbieraniu piór zgubionych przez niebieskie ptaki
Patrząc na opuszczające mnie wspomnienia z jutra
Ach, zamknij oczy, przypomnij sobie, kiedy ostatnio widziałeś księżyc
Pamiętaj, zawołaj moje imię przed nadejściem świtu
Śniłam o słodko pachnących kwiatach w pełnym rozkwicie
Głos zanikał, słowa zanikały
Już zawsze, zawsze chcę mieć słodkie sny
Zawsze płynące wzdłuż wiązki światła księżyca
Widzę już kontynuację tego snu...
- Śpiewała bardzo powoli, tak jak i powoli grała, tym delikatnym, aksamitnym głosem, wysokim, czystym, krystalicznie czystym, bez żadnej skazy... Tą piosenkę, którą kiedyś zagrała Kyohei'owi, a wokół którego nagle zakrążyły jej obawy. A obawy bardzo szybko przeradzały się u niej w konieczność działania.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 11:25 am
Jego niezachwiana postawa nie zdradzała tego, do czego jeszcze niedawno doszło gdzieś wysoko w jednej z wież. Drobne zadrapania, których się nabawił zostały uleczone odpowiednim zaklęciem, aby nikt się nie dowiedział. Ciągle w jego głowie był ten mały głosik, który szeptał czule, iż musi uważać na swoją reputację. Gdyby tylko ktokolwiek dowiedział się o bójce z mugolskim Księciem, na pewno pojawiłyby się plotki... Na pewno zostałby ukarany, co dotarłoby do jego niezadowolonych rodziców. 
I skończyłby się idealny synek bez skazy. 
Słowa miały ogromną moc, choć on pragnął wierzyć, że to ostatecznie z czynów każdy zostanie rozliczony. Słowo także było jakimś rodzajem czynu, także określało każdego człowieka. Było jednak tylko pustym, nieznaczącym czynem, smutnym ruchem warg lub słabym szarpnięciem nadgarstka, gdy w dłoniach trzymało się gęsie pióro. Słowo mogło być piękne i odrażające... Dokładnie takie jak czyn. 
Wobec ciemności jednak to wszystko było jednym - tylko kolejnym bytem.
Co by się stało gdyby teraz ta Ciemność dowiedziała się o wyczynach Księcia, gdyby dotarło do niego choć jedno słowo o tym... Nie, on by wtedy nie powstrzymał nawet małego drgnięcia ręki, aby tylko utrzymać światło Królowej, na pewno w takiej chwili naruszone. Gdyby wiedział wcześniej jak go ocenić, od zachowałby się dosadniej już wcześniej... 
Spokojnie Królowo, Czarny Król pozwoli Ci zapomnieć. Zabierze Cię z lodowego pałacu daleko na ciemny, nocny firmament, abyś mogła lśnić najjaśniej wśród blasków i już zawsze rozganiał będzie chmury, aby nic nie mogło Cię przesłonić. 
- Ludzie na siłę nadają jej kształt, aby się jej nie bać... Ciemności nie towarzyszy ten dylemat, ponieważ zawiera w sobie strach. - przyznał. Światło było czymś bardziej znanym, bardziej opanowanym. Ciemność tylko z pomocą światła dało się opanować. To też działało w obie strony. Od początków ludzkości jednak ciemność zwalczało się, gdyż w ciemności ludzie byli ślepymi... Nie byli jak koty, które zgrabnie przebijały się przez ciemność, niebędącą dla nich żadną tajemnicą. 
Wzrok Ślizgona, który obejmował jej postać wraz z każdą wystukaną nutą i każdym wypowiedzianym cicho słowem, był w tej chwili najlepszym, wymownym komplementem. Wpatrzony w dźwięki muzyki szczerze ją podziwiał... 
Ludzie nie są idealnymi, nie ważne jaki żywioł sobą prezentują. Ich ciała zawsze będą kruche i słabe, nigdy nie będą prezentować sobą nawet maleńkiego ułamka nieskończoności. Regulus wiedział więc, że gdyby wydał z siebie jakikolwiek odgłos, chociaż próbujący być podobnym do śpiewu, zapewne wywołałby tylko falę śmiechu. Dlatego poddał się grzecznie dźwiękom jej piosenki, nie ingerując w nią.
Nawet nie myślał o tym, że kiedyś została już komuś poświęcona...
Peszek
Oczekujący
Peszek

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 3:16 pm
Sprzątał, bo w końcu to jego obowiązek wobec czarodziejów. Zmarszczył lekko nos czując w pokoju ślizgona. Nie lubił ich choć otwarcie tego nie powie, bo wie, że nie może. Pokręcił lekko głową na boki, a po chwili słysząc głos panienki odwrócił głowę w stronę białowłosej po czym niepewnie powiedział.
-Dobry wieczór panienko Collins. - Po tych słowach wrócił do swojej pracy. Miał dobrą pamięć do imion i nazwisk, a jak mógł to bardzo często z tego korzystał. Wiadomo iż do ślizgona nie odezwał się, bo nawet nie był zainteresowany jego osobom. Przesunął po cichu wiaderko i zanurzył w nim mopa, zaś kiedy go wykręcił ponownie zaczął myć podłogę powoli i w miarę szybko mu to szło. Przystanął na chwilę słysząc śpiew panienki Collins i lekko otworzył oczy ze zdumienia.
-Piękny śpiew. - Powiedział cicho sam do siebie, lecz po chwili kontynuował zajęcie mycia podłóg.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 8:02 pm
Oboje mogli mieć problemy, a dlaczego..? Tylko dlatego, że pannę Collins poruszyło złamane serce Takano, że widziała w nim wiele dobra i pozwoliła się zauroczeniu rozwinąć, nie widząc rozróznienia na tych pełny krwi i tych, których nazywali szlamami, nawet przy tym, że zdawała sobie sprawę z tego, jakie jej ojciec wyciągnie z tego konsekwencje i jak odniesie się do niej zewnętrzny świat – ach, żebyś wiedziała, droga Wiedźmo, żebyś ty tylko wiedziała..! Żebyś ty wiedziała, jak wiele niepewności pokłada w tobie ten, którego chciałaś ratować i gdybyś wiedziała, że ten, którego miałaś za swą ciemność i któremu chciałaś być gwiazdą, chcąc cię chronić, wypowiedział mu tyle złych słów... Co byś wtedy zrobiła? Jak byś się zachowała? Potrafiłaś przyjąć do świadomości zdradę? Do tego czystego (pozornie?) serca, kompletnie wolnego od typowo ludzkich zachowań? Sama sobie zgotowałaś ten los, w którym musiałaś wiele myśleć o przyszłości i o tym, jak to wszystko rozplanować, zanim wymknie ci się to spod kontroli – mimo wszystko wiedziałaś, że nie możesz sobie pozwolić na wydziedziczenie z rodu i musisz przejąć konika z prowadzeniem Collinsów w Transylwanii i zabrać tam Kyohei'a, albo rzeczywiście uciec – tylko że rzeczywistość nie jest bajką. Nie poradzisz sobie w brudzie świata codziennego, nie do niego byłaś przystosowana, twoje dłonie nie były dłońmi kogoś pracującego, najmniejszy wysiłek fizyczny potrafił cię przeciążyć, byłaś bardzo podatna na choroby... Tak, bardzo wiele było niepewnych, a ty już słyszałaś niepokojące plotki, które tak szybko się pojawić nie powinny – nie chciałaś się ukrywać, nie o to chodziło, zresztą sama dumnie prezentowałaś ten związek... Ale, ale, ale... mnóstwo ale się pojawiało, kiedy trzeźwym okiem zaczynałaś spoglądać na swoją planszę szachową, którą był świat, rozłożenie pionków było przeciwko tobie... Nikt Ci nie pomoże. Zostaniesz sama jak palec bez nikogo, bez niczego, jeśli źle to poprowadzisz, tymczasem wszystko toczyło się same swym ponurym rytmem...
- Zastanawiam się, jak bez tej czerni mogłam do tej pory oddychać. - Uśmiechnęła się delikatnie, nadal łagodnie przejeżdżając palcami po klawiszach, kiedy zakończyła śpiewać, stykając ciemne i jasne oczy na jednej linii – nie było w niej strachu, nawet najdrobniejszej jego odmiany – ona ubóstwiała mrok i kochała się nim szczelnie opatulać, a jednocześnie prowokować do usuwania się z jej drogi, by poznawać kolejne kawałki tego, co tak chętnie zagarniał. - Przepraszam na moment. - Wstałaś z taboretu i podeszłaś do skrzata, by kucnąć przy nim, łagodna, pełna ciepła.
- Dziękuję Ci. - Spojrzała na niego. - Peszku, powiedz mi, widziałeś ostatnio Kyohei'a Takano? - Musiałaś o to zapytać, bo niepokój rósł, a ty nie mogłaś stolerować stanu swej duszy, w jakim się teraz znalazła, wodzona za nos przez przeczucia i nagłe myśli, które rozbłyskiwały w umyśle, jednocześnie nie oferując ci żadnych konkretnych wizji. Twe serce uderzało mocniej – ten obraz, który kiedyś już wyśniłaś, obraz Kyohei'a i Elizabeth razem, palił się w twym umyśle i pulsował w nim, drażniąc i nie pozwalając znaleźć ukojenia nawet w muzyce.
Peszek
Oczekujący
Peszek

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 8:16 pm
Skrzat sprzątał w milczeniu, już prawie skończył tą część sali wiec mógł potem się przenieść na inną by ją wyczyścić. Ku jego zaskoczeniu usłyszał głos panienki Neve. Odwrócił głowę i zamrugał kilka razy słysząc imię ucznia.
-Tak panienko widziałem, w kuchni był z jakąś dziewczyną. Wiem, bo wtedy musiałem naczynia umyć. - Pokiwał głową lekko jakby chciał potwierdzić swoje słowa. W kocu tam skrzaty bywają najczęściej jeżeli chodzi o sprzątanie, bo z pozoru właśnie w takich miejscach najczęściej się brudzą wszelakie naczynia i sztućce. Skrzat nie rozumiał czemu pyta akurat o niego, spotyka naprawdę wiele uczniów i większość imion zapamiętuje jeżeli tylko dojdą do jego ucha. Uśmiechnął się niepewnie do białowłosej.
avatar
Slytherin
Regulus Black

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Sob Gru 27, 2014 11:01 pm
Jej delikatność była jednym z powodów, przez które jeszcze bardziej chciał ją chronić. Była jak delikatny płatek śniegu, który najmniejsza zmiana temperatury może stopić. Bał się o nią, choć zdawał sobie sprawę, że łatwo może zarzucić na niego swoje sznurki i bawić się nim jak marionetką. Czuł się ciągle słaby i bezsilny, tak bardzo że stanowisko króla ciemności wydawało się tak nikłe i słabe. 
Mógł ją uratować wieloma sposobami. Pragnął odratować jej małe ciało, zapominając o mugolskim księciu i pozwolić jej stanąć przy jego boku jak prawdziwej królowej. Obsypać ją diamentami i razem z nią obserwować biegnące po niebie hipogryfy. Czy mógł to być nie tylko piękny sen? 
Niestety, coś stało na drodze i nie był to tylko niejaki Kyohei Takano...
Czy ona w ogóle by zechciała wstąpić w nieprzeniknioną ciemność, prosto w otchłań? W Mariański Rów? 
- Jak ja mogłem oddychać bez światła? - spytał, stosując analogię. Jedno spojrzenie w jej oczy wystarczyło, aby dostrzegł, że coś w jej umyśle zaczyna sprawiać jej ból. Cóż mogło naruszać stan jego ukochanej gwiazdy, która zaczynała świecić innym, niemniej silnym blaskiem. 
Zmienił pozycję, teraz siedział tyłem do fortepianu i obserwował z jakim ciepłem pochodziła do skrzata i jak czule spoglądała w jego oczy, nieludzkie, ale jednak tak jej bliskie. Każdy widok jej czynności był cudowny...
Czy jego natura to sprawiała? Miał ochotę pochłonąć ją do siebie jak wszystko inne, wiedząc jednocześnie, że to niemożliwe. Skazywał się na wieczny śmiech i głupotę. 
Zmarszczył brwi, słysząc to imię. Nawet w jego obecności jej myśli były daleko na postaci mugolskiego Księcia, który umyślnie zatrzaskiwał drzwi jej lodowego zamku, zostawiając ją w nim na dobre. 
Co się dzieje, Lodowa Królowo? Czy Twoje ludzkie ciało, ludzkie serce zaczyna okazywać słabość? Tylko do jednego człowieka, którego Regulus uważał za niegodnego choćby Twojego przychylnego spojrzenia i czułego uśmiechu... 
- Dziewczyną? - spytał zaskoczony Ślizgon, który momentalnie podniósł się z miejsca. Nie patrzył na skrzata z pogardą, jak to robiła większość chłopców ubranych w jego barwach, raczej traktował go niczym człowieka, człowieka który właśnie powiedział coś interesującego. Dlatego chmurne oczy zabłyszczały, jakby przez tęczówki przebiegła nieubłagana błyskawica.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Nie Gru 28, 2014 12:17 am
Ta, która jest mistrzynią między ciszą a łoskotem, która łączy ciepło z mrozem, która posiada moc i wytrwałość skały, a jednocześnie jest delikatna i krucha jak płatek śniegu – to właśnie Ona, niewiasta, której palce przed chwilą jeszcze biegały po klawiszach, wydając z nich łkające dźwięki, a teraz kucała przy skrzacie, wpatrując się w niego, pragnąc usłyszeć o pewnych rzeczach w negujących barwach. Mogła chronić, ale jej ziemska powłoka również potrzebowała ochrony. Mogła być łagodna, okazując całą dobroć swego miłosiernego serca, jak i potrafiła być bezwzględna, dzierżąc w dłoni narzędzia zbrodni. Wszystko to rozgrywało się teraz, w tym momencie, czas, który przyśpieszył po zakończeniu jej rozgrywki ze słońcem, zatrzymał się znowu, nabierając głębokiego tchu, by zobaczyć, jakie plany kryje przyszłość i na którą stronę zepchnie tą Gwiazdę, ponieważ zdarzenia, które o tej przyszłości zadecydują, dzieją się tu i teraz. Czy Ciemność będzie w stanie podtrzymać Królową Śniegu, gry podstawy jej królestwa zadrżą i sama zsunie się ociężale z tronu, nagle nie mając sił wstać, poddana szokowi? A szok ten zbliżał się doń wielkimi krokami, bajkę odsuwając jeszcze dalej, wystarczyło spojrzeć na jej blade oblicze, na wargi, które niespokojnie zadrżały, tracąc moc utrzymywania tego uśmiechu, jaki przywdziewała, tak jak i oczy traciły na łagodności na rzecz zasnucia się mgłą niepokoju i odzwierciedlenia tego, iż usłyszana odpowiedź nie była tą, której oczekiwała.
- Peszku, mój słodki... - Wyciągnęła swą słabą dłoń do magicznego stworzenia – wiedziała, że ten dzielny skrzat, jeden z jej ulubieńców, ma bardzo dobrą pamięć do imion, dlatego zapytała go od razu po nazwisku o tego, o którym chciała się dowiedzieć, nie kwapiąc się do opisywania jego wyglądu. - Czy Takano ucałował usta panny Cook? - Zapytałaś wprost, nie owijając w bawełnę, chcąc wiedzieć, tu i teraz, chcąc mieć prawdę na tacy, sięgnąć po informacje, tak jak teraz przeciągnęła uspokajająca dłonią po główce stworzenia, by zaraz ją oderwać i oprzeć na udzie, gdy tak kucałaś naprzeciwko niego – chyba lepiej, że byłaś tak blisko podłogi, bo robiło ci się naprawdę słabo... a zaraz za tą słabością krył się ten cień szeroko rozkładanych skrzydeł, który tylko czekał na naturalną reakcję obrony. Peszek nie wymienił imienia tej Puchonki, ale ty je podałaś od razu, nawet nie zapytałaś, jak wyglądała, od razu wykluczyłaś, że to mogła być jakaś inna dziewczyna. Królowym nie wypadało okazywać dziur w swej potędze. Królowe nie mogły upadać. Nie byłaś jedną z tych, które pogodziłyby się z porażką i jednoczesnym upadkiem. Każde rozbite kolano dało się uleczyć – kwestia czasu i wysiłku weń włożonego. O wiele lepiej by było, gdybyś opanowała ten poryw serca od razu, lepiej, gdybyś najpierw spotkała tą słodką ciemność, ale czy to było to samo? Oboje byliście sobie niezbędni, ale nikt tego nie nazwie zauroczeniem. To było zbyt naturalne. Ta burza w twym zamku, Śnieżna Wiedźmo - ona jakby była tam od tysiącleci, od zarania dziejów, tak jak i ty, a teraz... teraz tylko wasze ludzkie wcielenia się na siebie natknęły, podczas gdy dusze były połączone od początku.
Sponsored content

Sala Klubu Magii Nut - Page 4 Empty Re: Sala Klubu Magii Nut

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach