Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Skalna półka Empty Skalna półka

Pon Wrz 02, 2013 2:15 pm
Schodząc w kierunku hangaru (gdzie przeważnie znajdują się łódki), można zauważyć niewielką kamienną dróżkę, prowadzącą jakby wgłąb skały. Idąc nią, dociera się do skalnej półki, na której można sobie spokojnie usiąść albo się położyć i podziwiać widoki. Jest to też bardzo dobre miejsce do ukrycia się przed woźnym, który przyłapał cię na łamaniu regulaminu.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Skalna półka Empty Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 7:16 pm
Dziewczyna ostatnio nie mogła sobie znaleźć jakoś miejsca w którym usiedziała by dłużej niż kilka minut. W jej życiu nastała jakaś dziwna stabilizacja której nie potrafiła zrozumieć i zaakceptować. Wydawało się, że wszystkie przygody które tylko czekały aby dziewczyna wyciągnęła po nie rękę nagle się obraziły o coś na nią i odwróciły się plecami uniemożliwiając jej zbliżenie się do nich. Przez co romka czuła się jak ryba wyciągnięta z wody. Taki stan miała pierwszy raz przez co nie wiedziała jak się go pozbyć. Dlatego też postanowiła wyjść z murów zamku na świeże mroźne jeszcze powietrze. Spacerowała sobie tak spokojnie po błoniach zastanawiając się nad tym kiedy w końcu Pani wiosna przybędzie i pozwoli cygance rozprostować swoje skrzydła i ponownie wnieść się w przestworza. Teraz była w swego rodzaju uśpienia, całe jej piękno i blask wydaje się ujawniać dopiero kiedy przyroda budzi się do życia.
W końcu jej bystre oczęta zauważyły jakąś kamienną drogę której wcześniej nie zauważyła. Kiedy człowiek nie zwracał uwagi na jakieś rzeczy wydawało mu się, że pojawiły się stosunkowo niedawno, a prawda była taka, że istniały już naprawdę kawał czasu. Dziewczyna zaczęła się wspinać powoli do góry aż w końcu dostała się do półki z której rozciągał się piękny widok na jezioro. Esmeralda nie ukrywała, że zaczynało się jej tutaj nudzi. Cały czas te same stałe widoki... czuła się trochę jak więzień nie mogąc wyjść po za granice tego zamku którą ustalił dyrektor. Jedyne wyjście jakie im przysługiwało to do wioski. Była zamknięta a jej skrzydełka zostały w pewien sposób skrępowane... chociaż ta nić była niewidoczna i na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest cieniutka, ale niestety prawda była taka, że nie ważne jak mocno dziewczyna próbowała rozprostować swoje skrzydła ta nić tylko zaciskała się mocniej.
Puchonka wychyliła się trochę za krawędź półki aby spojrzeć w mroczną toń jeziora... nie zauważyła nawet pęknięcia na które niestety ustała swoją małą nóżką, a to spowodowało reakcję łańcuchową, która skutkowała tym, że kamień pod wpływem ciężaru dziewczyny osunął się a ona w sumie leciała w dół prosto w toń jeziora. Chwyciła się jakiejś gałęzi która wystawała ze skały, ale ta okazała się na tyle słaba, że po prostu odmówiła dziewczynie pomocy. Cygana wylądowała w lodowatej wodzie z głośnym pluskiem. Nie mróz jednak był w tej chwili największym problemem (co nie oznacza, że wcale nie ułatwiał sprawy) dziewczyna bowiem niestety nie umiała pływać, a w tych wodach niebezpiecznie było nawet dla bardzo dobrego pływaka. W końcu żyją tutaj różne wodne stworzenia które tylko czyhają na to aż jakią uczeń w końcu zleci do wody.
Dziewczyna czuła jak woda zalewa jej twarz, podmuchy silnego wiatru które poruszały czarną taflą wody wcale nie pomagały jej utrzymać się na powierzchni. Mała rozpaczliwie nogami i rękami usiłując jakoś utrzymać się na powierzchni, ale nie było to wcale łatwe. Coraz to nowsze porcje wody dostawały się do jej płuc. Czy tak miała skończyć. Czy to właśnie był koniec jej żywota. Dlaczego tak szybko... takie myśli przewijały się przez głowę dziewczyny łącznie z obrazami najlepszych chwil jej życia. Czuła jak jej mięśnie zaczynają odmawiać współpracy a dziewczynę zaczęła wciągać mroczna toń jeziora aby jej bezwładne ciało w końcu mogło wylądować na samym dnie, zapomniane przez wszystkich, gdzieś wśród glonów.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 7:50 pm
Zastój i nuda..? O tym marzysz, nieistnienie jest cudownym darem, na który czekasz, spoglądając w popołudniowe, osłonięte cienką warstwą chmur niebo z wiedzą, iż spoglądasz w złym kierunku - stamtąd już nie śledzą cię boskie oczy gotowe przysłać zbawienie i wyciągnąć dłoń, która pomogłaby podnieść się z klęku, pogładziłaby po czarnych włosach i odezwał by się głos, który by powiedział: "powstań, oto jestem, by pomóc"... Już nie raz ją widziałeś, niematerialną mniej czy bardziej, podawaną przez istoty cieplejsze i chłodniejsze, wszystkie z jednakową wolą, wielką i nieulęknioną, ze słowami na ustach: my ci pomożemy..! Przyjmowałeś więc jedną po drugiej, jedną po drugiej, uśmiechałeś się i pozwalałeś oczom błyszczeć - tym, które teraz pożerały cały świat, obojętne, zimne, oczy kogoś, za którego plecami stała Śmierć, opierając dłoń na jego barku, a ta osoba doskonale zdawała sobie z tego sprawę i szła do przodu, rozkładając czarne skrzydła rzucające cień na świat. Ograniczenia? Zastój i nuda? Niee, nie ma czegoś takiego, nie może być - ograniczamy sami siebie, przecież wolna wola - Bóg dał nam wolną wolę! Dlaczego nie możemy więc odlecieć, gdzie chcemy, czemu nie porwiemy tej nitki, która nas krępuje i wprawia w konsternację nieprzyjemnego oczekiwania chyba na cud (ten, na który ty kiedyś czekałeś)? Ponura i przykra wiadomość dla wszystkich wierzących: nie warto liczyć na coś, co zdarza się raz na milenium jednej osobie w najmniej spodziewanym momencie.
Pierwiastek samoświadomości doczepia się do modułu istnienia, przyswajając siłą rzeczy niezaprzeczalny fakt o gniewie, który burzył mury i barykady trwania w spokoju, w zamian pozwalając zakosztować rozkoszy rozpływania się w czerni i mroku atomów, z których byłeś zlepiony, składających się na twoją psychikę, na uczucia, na wolno uderzające serce przeczące temu, jakoby jakikolwiek ogień w tobie gorzał - tam był tylko popiół i zgliszcza, na nich nic nie mogło zapłonąć. Tak i gdy patrzysz w chmury, do których wznosić się mogły wolne ptaki, obojętnym ci było, czy odlecą na dobre i nie pozwolą podziwiać swych kształtów i bajecznych piór, czy zostaną na dłużej - nie dostrzegasz ich nawet - przed tobą jest nieskończona przestrzeń, eter, którego nie można zaobserwować, którego nie można dotknąć, usłyszeć, ani posmakować, więc nawet nie próbujesz go namierzyć. Wszystko, co bliskie, staje się przez to odległe, a to, co nieosiągalne, to Niebo, szyderczo usłane bielą dla twego kontrastu, byś wiedział, gdzie twe miejsce, byś miał świadomość, dokąd nigdy nie zawędrujesz - to miejsce wydawało się być na wyciągnięcie ręki, gdy bezszelestnie sunąłeś przed siebie, stawiając kroki na ścieżce, z której odgarnięto śnieg, by można było gdziekolwiek dotrzeć - biel, biel, biel - wszędzie biel! Wszędzie trwa ta nicość, drwiąco-niema, przesiąkająca cię na wskroś - czemu cienie nie chcą jej spowić, dlaczego tak uparcie odrzuca wszystkie barwy, które przyjmowała szlachetna czerń? Co z nią jest nie tak?!
Szmer kamieni, głośny plus, z daleka przykuł uwagę twoich wampirzych zmysłów, powodując, iż przystanąłeś, napinając lekko mięśnie i skupiając umysł na odbiorze bodźców - tylko tymi trasami chadzałeś w ostatnim tygodniu, odkąd paskudne plotki na twój między innymi temat przesunęły się po szkole, zmuszając Ciebie, drapieżnika, do stania się ofiarą - potęga jednostki nigdy się nie liczyła wobec wielkiej armii wroga, wśród której nie tylko słabi tańczyli w tym stadzie owiec - mimo to słyszysz czyjś głos, coś naruszało toń wody i burzyło taflę jeziora, słyszysz to chlupotanie, rozpryskiwane krople podrzucane w górę i opadające spowrotem na swe miejsce, by złączyć się z Matką Wodą...
Wampir ruszył do przodu szybkim, lekkim biegiem, by stanąć na krańcu niewysokiej skarpy i zajrzeć w dół - chlupotanie ucichło, do którego się zbliżałeś, ciemne jezioro na powrót było spokojne - może to tylko jakaś najada, lub inne stworzenie, postanowiło się zabawić..? Przymrużyłeś oczy, robiąc krok w tył - nie, czujesz zapach, zapach który znasz, bardzo wyraźny... Opuszczasz twarz pod swoje nogi, dopiero teraz zauważając wyraźnie nienaturalnie oberwany kawałek skały i udeptanego śniegu...
Szybko zrzucił czarny płaszcz z ramion i ściągnął golf, odsłaniając bielące się bandaże na szyi i przedramionach - odrzucił je na skałę na bok i wybił się w powietrze, chowając głowę między ramionami, które wyciągnął w górę, by gładko zderzyć się złożonymi dłońmi z taflą i zanurkować pod jej powierzchnię - lodowata woda przeszyła twoje ciało, w pierwszym momencie nie pozwalając się poruszyć - mimo to płynąłeś głębiej, dopiero teraz dostrzegając sunącą w dół sylwetkę dziewczęcia, której oczy zamarły w niedowierzaniu końca i obecności Jeźdźca Trupiobladego konia zataczającego wokół niej kręgi niby wygłodniały rekin - tym razem nie miał postaci rekina, tym razem był po prostu wodą... Wyciągnąłeś bladą rękę ku tonącej cygance, której już zabrakło siły na walkę i złapałeś ją za przegub... by z całej siły pociągnąć ją w górę, ku sobie i objąć jednym ramieniem w pasie, by już w następnym momencie odbić się ku górze, tam, gdzie przez przeźroczyste lustro przebijały promienie wynurzonego zza chmur słońca, dla ludzi zbawczego, dla ciebie nieprzyjaznego, jednak zwisający z łańcuszka na twej szyi krzyżyk skutecznie przed nim chronił.
Złapałeś gwałtownie powietrze, kiedy w końcu udało ci się z nią wynurzyć i podpłynąłeś do brzegu, unosząc ją lekko w ramionach, by zaraz ułożyć ją na ziemi i nacisnąć parę razy jej klatkę piersiową z nadzieją, że wypluje wodę, którą się zakrztusiła.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 8:18 pm
Za chęć skosztowania smaku przygodny trzeba chwilami zapłacić bardzo wysoką cenę. Dziewczyna nie wzięła tego pod uwagę, że tak naprawdę nie jest tym niematerialnym bytem z który wszyscy ją mieli. Śmierć tyczyła się jej tak samo jak wszystkich innych. Czyżby za bardzo pokochała życie, że jednocześnie odrzuciła od siebie widmo śmierci która to towarzyszyła nam na każdym kroku. Tylko dziewczyna zawsze wyobrażała sobie jako widmo które przychodzi po cicho i równie cicho zabiera. Kiedy tylko jej ciało zetknęło się z taflą wody miała wrażenie, że tysiące noży wbija się w jej ciało. Jeżeli śmierć za każdym razem ma być taka przepełniona bólem to dziewczyna nigdy nie chciała umierać.
No, ale teraz ktoś tam na górze się o nią upomniał, więc szła na dno które miało zostać jej grobowcem pełna pokory i zrozumienia dla tego którego zwą "Stwórcą". Jej zielone oczęta dostrzegły jakiś ruch pod wodą, a potem jej ciało wysłało sygnał do mózgu, że ktoś właśnie chwyta ją. Nie potrafiła już rozpoznać tą osobę, ale w tej chwili przypominała anioła który zszedł do niej... sprzeciwił się woli Boga i postanowił wyratować z objęć śmierci niewinną duszyczkę która na tą śmierć zdecydowanie nie zasłużyła. Bo była w końcu nieskalana żadnym grzechem, przynajmniej to zdradzała jej twarz. Taka gładka i delikatna, zupełnie jak u małego dziecka które nie poznało ani smutku ani gniewu. Dziewczyna zamknęła swoje oczy, a z jej lekko rozchylonych ust wydostały się ostatnie pęcherzyki powietrza które świadczyły o tym, że ten zapas tlenu w jej płucach właśnie się skończył.
Wyciągnąłeś dziewczynę na powierzchnię i popłynąłeś z nią na ląd gdzie już pozornie była bezpieczna. Jej czarne włosy przykleiły się do jej szyi oplatając ją niczym sznur który wieszało się na szyi skazanych na stryczek. A jej mokra spódnica odsłoniła przed tobą kawałek tego sekrety który pod nią skrywała. Jej zgrabne nogi rzucały się w oczy. Małe nóżki które w tej chwili były odziane w białe trzewiczki, śliczne kolanka których nawet sam Bóg nie chciał by skazywać na klęczenie i ta podwiązka na udzie w której spoczywał niewielki sztylecik ze złotym uchwytem, który miał być jej obronią przed złymi ludźmi którzy chcieli ją skrzywdzić. Pytanie tylko, kto by się odważył podnieść dłoń na tak piękny kwiat jak ten. Który w tym ogrodzie pełnym różnych cudnych roślin wydawał się jaśnieć złotym blaskiem.
Usta dziewczyny bardzo szybko zsiniały z zimna a w jej czarne włosy wplątał się śnieg, aby po chwilce zamarznąć. Nacisnąłeś na jej klatkę piersiową. Z ust wydostało się trochę wody która nawet teraz dopominała się o jej życie. Niestety żywioł ten w interakcji z tak delikatnym stworzeniem jakim była Esmeralda mógł wyrządzić niezłych szkód, dlatego nic dziwnego, że twoje zabiegi na niewiele się zdały w tej chwili. Jej dłoń delikatnie musnęła twoją nogę opadając spokojnie na zimny, ale miękki śnieg. Romka tak idealnie komponowała się w ten krajobraz. Jej czarne włosy były pięknym kontrastem na tej bieli. A jej złocista skóra była oświetlana słabymi promieniami słonecznymi.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 8:42 pm
To blade ciało odziane w kolory tęczy, w ciepłe ubrania, które chroniły jej skórę przed dotykiem matki zimy, a jednocześnie lekkie, pozwalające kroczyć dokądkolwiek będąc unoszonym przez wiatr, który tylko czekał, by móc poszemrać wokół nas i ponieść nas w dal, obojętnie dokąd, nie pytał o to, dokąd dotrzeć chcemy, a my niczego nie żądaliśmy - taką istotą zdała się ta, która była ciągnięta przez Twoją, Nailahu, Przyjaciółkę, która ubierała się zawsze w przejrzyste szaty, okolona peleryną niewidką - nie można było jej dojrzeć, ale zawsze można było ją wyczuć, gdy przybierała najróżniejsze kształty - raz był to zielony promień avady, raz nóż, innym razem pistolet, lub... ta woda - coś niezbędnego jednocześnie do życia, wszystko się opierało na niej i na promieniach słońca, bez niej nie byłoby roślin, bez roślin nie byłoby tlenu i... ciąg przyczynowo skutkowy już się zakańczał, ponieważ tlen był z życiem równoznaczny. Tą, której przegub chwyciłeś i tą, którą do siebie szarpnąłeś - ten, którego plecy zdobiła czerń skrzydeł rozsiewająca wokół hebanową mgłę przysłaniającą jasność dnia - i ta, która ciągnęła w dół... trójka - z czego jedna była niewidoczna, właśnie Śmierć w pelerynie niewidce, obiecująca wieczny spokój, mówiąca o sobie, że ona romantyczna, zachwyca się nią wielu i wielu ją podziwia, gotowi oddawać jej hołd, zamiast temu, który tworzył ciepło, a który, również niedostrzegalny gołym okiem, ofiarował ludzkości najpiękniejszy dar zwany życiem - z tej przyjaciółki ramion wyrwałeś dziewczynę, o której zbyt wiele nie wiedziałeś, która jest dla ciebie osobą obcą, której znasz ledwo imię i wiesz, że potrafi wokół siebie roztaczać czar, który wyzwalał w tobie nienawiść, na który chciałeś warczeć i który doprowadzał cię do szaleństwa, wyzwalając pierwotne instynkty. Może nie powinieneś? Jej ciało było bardzo lekkie w ciemnych toniach, nijak niegodnych twych oczu - one były o wiele doskonalsze, w nie można się było zanurzać i tonąć tak bez końca, gdzie niby drzemie obietnica dna, lecz cóż poza tym? Kryją swe sekrety i nie wiemy, czy nawet są one realne, czy tylko wytworem naszej wyobraźni. Więc lepiej tonąć w nich. Nie w prawdziwych głębiach, które zabijają fizycznie. Nie zastanawiasz się nad wartością Esmeraldy w twym życiu, o ile jakąkolwiek miała - ginęła, a może rzuciła się tam specjalnie? Nie miałaby wtedy takiego spojrzenia, nie wyciągałaby rąk z nadzieją, że cud jej pomoże - ten, na który podobno liczyć nie można, a jednak, proszę bardzo, stało się - niewielu tutaj chodziło, nauczyciele nie lubili, kiedy uczniowie kręcili się nad jeziorem o tej porze roku właśnie przez groźbę takich wypadków - wszędzie było ślisko i o wpadnięcie do wody było bardzo łatwo, zaś wokoło nikogo, kto by nam pomógł, a tam, w dole - mnóstwo istot, które czekały na takich niemądrych...
Zakaszlałeś, cały drżałeś, kiedy wynosiłeś ją na brzeg, gdy już poczułeś pod swoimi nogami grunt i miałeś na czym stanąć - dopiero teraz jej ciało zaciążyło w twych objęciach (tylko twoich, nie Siostry Śmierci! Dziś nie zabierzesz tego wolnego ptaka do swej zimnej krainy...) - biały bandaż zabarwił się delikatnie różem, który w końcu przemieszany z kroplami zsunął się po twojej gładkiej skórze - im więcej kropelek zbierał, tym bardziej się rozrzedzał, aż barwa zanikał całkowicie.
Nacisk po dziesięć razy, chyba tak to było? - potem zatkanie nosa i wepchnięcie jej siłą powietrza w płuca, gdy wasze zimne wargi się ze sobą złączyły - oszalałeś, jak zwykle - nie powinieneś narażać swojego życia żeby ratować jakąś cygankę, w dodatku obcą... Trzeba było ją tam zostawić... Nie byłaby pierwszą i nie ostatnią, a ty..? Ty byś po prostu zniknął i udawał, że w ogóle cię tu nie było.
No tak, lecz wtedy nie byłbyś sobą.
Odsunąłeś się od niej i wykonałeś ponownie dziesięć nacisków na jej klatkę, kolejne przekazanie powietrza przez usta... Zaczynałeś zamarzać, w wodzie jak się okazywało było o wiele cieplej - nie doniesiesz jej jednak do szkoły, a ona nie wydawała się chętna do wstania - wokół pustka, ani jednego człowieka, tylko ponura obecność Śmierci w powietrzu roztaczająca się nad wami widmem końca...
Nailah rozwiązał bandaż na lewym przedramieniu i nagryzł ponownie jedną z ran, by przysunąć ją do ust nieprzytomnej, wlewając jej wampirzej krwi do organizmu, która działała zawsze regeneracyjnie i wzmacniająco, zanim ponowiłeś sztuczne oddychanie.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 9:05 pm
Dziewczyna w końcu zakaszlała cicho i automatycznie sama przekręciła się na bok. Więc udało ci się... wyrwałeś tą duszę z objęć śmierci. Mogłeś ją zostawić, w końcu to nic nie znaczący człowiek, ale wydawała się być tym cudem na który ty tak długo czekałeś. Więc jak można pozwolić takiemu skarbowi osiąść na dnie jeziora. Widziała twój niewyraźny kształt. Wyciągnęła swoją rączkę aby przyłożyć końcówki palców do twojego policzka. Bardzo szybko się okazało, że lepiej by było gdyby dziewczyna dalej spała. Jej ciałem zawładnęły niekontrolowane wstrząsy które były spowodowane zimnem które po raz kolejny zaczęło przebijać jej ciało.
-T...t..to n..nie... je... jest n...nie...niebo?- Zapytała się drżącym głosem. Przystawiła swoje ręce do ust i poczęła delikatnie w nie chuchać w nadziei, że to może w rozgrzaniu się.
-N.n...naturalnie, że n...ni..n...nie. W n...n..ni...niebie n...n...nie j...je...jest t...t...tak z...z...zimnoA więc wylądowała w piekle? czym sobie na to zasłużyła. Sama ta myśl wydawała się być tak nierealna jak to, że dementorzy zaczną przynosić radość i nowe życie. A nawet jeżeli trafiła do piekła to należy się z tym pogodzić. Przysunęła się delikatnie do chłopaka wtulając się w jego klatkę piersiową. Wyglądało na to, że kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego gdzie się właśnie znajdowała i kto przy niej jest. Chłopak mógł wyczuć jej ciepły oddech na swoim torsie, ten oddech który świadczył o tym, że ten kwiat jednak nie zwiądł. A wszystko dzięki temu, że podlałeś go w odpowiedniej chwili. Minęło trochę czasu za nim dziewczyna uniosła swoje dwa szkiełka na ciebie. Przymrużyła lekko oczy aby uzyskać ostrość widzenia.
-S...s...sa...Sahir- Wypowiedziała twoje imię z takim ciepłem które wydawałoby się, że przestało istnieć w jej ciele. Każdemu normalnemu człowiekowi odebrała by ona całe ciepło jakie znajdowało się w ciele, ale cyganka była pod tym względem wyjątkowa. Nawet teraz kiedy jej ciało zmieniało się w bryłę lodu była w stanie wypowiedzieć jakieś słowo z tak olbrzymim ciepłem które obiecywało rozgrzanie.
Twoją przyjaciółką jest śmierć, a jej przyjacielem życie. Kiedy się spotykacie ci wasi przyjaciele wydają się dogadywać ze sobą. W końcu śmierć pozwoliła ci na ocalenie dziewczyny. A mogła ją zabrać ze sobą, tak jak zabrała już wielu ludzi , z taką dziecinną łatwością. Tutaj, jednak się zawahała i postanowiła ci ją oddać. Pytanie... dlaczego?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 10:08 pm
Dlaczego? Nie należy czasem pytać o powody, inaczej przestanie się doceniać to, że coś się stało tak po prostu - kiedy myśli za mocno dryfowały w przestrzeń słów i wywodów, kiedy zamiast być tu i teraz jesteśmy po drugiej stronie muru naszej własnej świadomości przestajemy odbierać zewnętrzny świat. tylko, powiedz mi, Skarbeńku, co Ty masz z tym wywodem wspólnego, abyś był w stanie takie słowa wypowiedzieć? Och, wielki hipokryto! Naucz mnie, jak pouczać, a samemu pozostawać głuchym i niemym na prawdy wychodzące na zewnątrz, a odpychane wewnątrz twego własnego ciała. Czy ono cię zdradza? Czy własne ja pcha cię niżej i nie pozwala ujrzeć światła dnia, skazując na ten wieczny mrok? Czyni to przeciwko tobie, czy może masz szaloną wolę pozostawania w cieniu, gdzie bezpieczeństwo gwarantowały zamknięte w spokoju oczy - sam widzieć nie chciałeś, a mimo to rozumiałeś wszystko aż za dobrze - wszystkie pozostałe zmysły pracowały i dostarczały ci tych informacji, których przeciętny człowiek by nie odebrał, oszołomiony tym, że nie może dojrzeć krańca własnej ręki, więc nie - nie wędrujesz w dół, nie ma w tobie zdrady samego siebie, żyjesz ze sobą w pokoju i zgodzie co do czynów, myśli i odczuć, nie jesteś człowiekiem, który by błądził w przestrachu i szukał światła, które jako jedyne pozwalało mu żyć i trwać. Taki już mechanizm społeczeństwa, dwunożnych stworzeń boskich, że włączamy mechanizmy przetrwania, kiedy tylko grozi nam zbyt mocne pogruchotanie kości - to pierwotny instynkt, którego nie da się oszukać, jeśli tylko jesteśmy zdrowi psychicznie. Ty jesteś?
Drogi czytelniku, wiesz, gdzie tutaj jest granica prawdy i gdzie powstało niedomówienie? Wszak tak to odbierasz, tak okropnych słów nie można przyjąć na klatę, jeśli ma się choć odrobinę dobrego i współczującego serca w sobie. W coś takiego się nie wierzy. W coś takiego nie chce się wierzyć.
- Przykro mi, to nadal to samo Piekło. - Odparłeś, wsuwając dłonie pod jej plecy, żeby ją lekko unieść, kiedy wreszcie zerwała się i przekręciła, żeby wypluć resztki lodowatej wody, która wdarła się, gdy ta próbowała zaczerpnąć tchu - teraz już mogła, może nadal nie z przeświadczeniem bezpieczeństwa, nadal zimna i wystawiona na działanie wiatru, nawet gdy do ciebie przyległa, a ty się przed tym nie wzbraniałeś, chroniąc ją przed zimnym powietrzem na tyle, na ile mogłeś, unosząc głowę, by rozglądnąć się za jakimś sensownym miejscem, gdzie mógłbyś ją zanieść (szukasz pomocy i masz nadzieję w głębi serca, że ktoś ją zabierze z twoich rąk i odniesie bezpiecznie do zamku) - w końcu zdecydowałeś, że chyba najlepiej będzie wrócić na skarpę, tam, pod drzewami, dalej od brzegu, ustawiony był daszek z ławkami i miejscem na ognisko, więc nie zastanawiając się więcej, oceniwszy swoje marne siły, w których nie znalazłeś odpowiedniej ilości na powrót w bezpieczne mury zamczyska, które mogłoby zapewnić ciepły posiłek, ręczniki i rozgrzewającą, gorącą czekoladę, drugą rękę sięgnąłeś ku jej odsłoniętym nogom, by poprawić jej spódnicę i zakryć je na powrót, zanim wsunąłeś dłoń pod jej kolana i dźwignąłeś się na nogi, unosząc ją w górę, z niesamowitym wrażeniem, że w tym prostym słowie, w imieniu, którego wolałbyś nie słyszeć, zawarte było zaklęcie, które mocniej uderzyło twoje serce, pozwalając skupić spojrzenie, napinając mięśnie; masz zezwolenie, żeby z siłą stąpać po Piekle, jak sam je nazwałeś, by nie ciążyło to ciało tak bardzo, żebyś znalazł w sobie coś, co pozwoli ci nie oglądać się za siebie i nie zastanawiać jednocześnie, kiedy upadniesz, wyczerpany.
- Podeprzyj się o coś... - Posadziłeś ją delikatnie na ławce z tymi cichymi słowami, przez chwilę asekurując ją rękoma, żeby upewnić się, czy dziewczę nie zamierza polecieć i się przewrócić, zanim szybkim truchtem oddaliłeś się i wróciłeś po swój golf i zimowy, długi płaszcz - jedyne suche i w miarę ciepłe rzeczy. - Ściągnij swój płaszcz i koszulkę. - Polecił jej krótko z prostych przyczyn - gdyby nakrył ją tym, co ma, zaraz by zamokło i nie poczułaby żadnego ciepła, zamarzłaby coraz bardziej. - I przebierz się, zaraz wrócę. - Rzucił swój golf i płaszcz obok niej i sam zniknął za linią drzew, szukając jakichkolwiek patyków - najprostszą drogą było jednak ułamanie ich z drzew, wszystkie na ziemi były w większości zakopane pod śniegiem.
Wróciłeś z pełnymi ramionami i wysypałeś je obok ogrodzonego kamieniami koła w miejscu wyznaczonym na ognisko - śnieg tutaj nie nawiał, ani dzięki daszkowi nie padał - wystarczyło je równo poukładać, a potem rozniecić ogień zaklęciem - różdżka to był prawdziwy cud, większość czarodziei, którzy nie zakosztowali życia mugola, nie zdawali sobie sprawy z tego, jakim wielkim ułatwieniem jest.
Ogień zaczął obejmować drewno.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 10:39 pm
Chwyciłeś ją w swoje ramiona a ona tylko zadrżała delikatnie. Nie wiadomo czy ten dreszcz był spowodowany zimnem czy zupełnie innym czynnikiem. Splotła delikatnie ręce na twojej szyi zacisnęła usta w wąską linię aby przypadkiem nie zacząć szczękać zębami, a do tego nie wiele brakowało. Usiadła na ławce z twoją pomocą a jej zielone oczy zostały utkwione w twoich. Ten ogień który jeszcze przez chwilę wydawał się gasnąć, rozpalił się na nowo sprawiając, że w jej źrenicach tańczyły wesoło dwa ogniki które wiele osób tak bardzo lubiło. Kiedy tylko zniknąłeś między drzewami dziewczyna bardzo powoli wstała ze swojego miejsca i poczęła powoli ściągać z siebie przemoczone ciuchy. Każdy inny człowiek skorzystał by z okazji i odkrył by te wszystkie sekrety które ona ukrywała po kieszeniach swojej odzieży, ale ty za dobrze rozumiałeś istotę sekretu?, wiedziałeś, że pewne rzeczy tak naprawdę nigdy nie mogą zostać odkryte. Założyła jego ubrania która oczywiście okazały się na nią zdecydowanie za duże, ale za to od razu jej ciało owładnęła fala przyjemnego ciepła przepełniona zapachem ciała tego chłopaka, tego który ją uratował. Dziewczyna nie czekała tam długo. Po chwilce przed nią już trzaskał przyjaźnie ogień. Od razu przybliżyła się do niego tak blisko jak tylko mogła aby poczuć to ciepło, ale aby jednocześnie się nie oparzyć. Przełożyła swoje czarne niczym heban włosy przez ramię w nadziei, że chociaż odrobinkę wyschnął. Ponownie utkwiła swoje spojrzenie w chłopaku.
-A ty... zamarzniesz- Powiedziała to głosem pełnym żalu, że przez nią chłopak musiał narażać swoje życie na niebezpieczeństwo, przez jej głupie ciągoty do przygód.
-Przepraszam...- Wyszeptała cicho zakładając jeden niesforny kosmyk włosów za ucho. Wyglądała teraz niczym Maria Magdalena która przepraszała za swoje grzechy, klęczała i przepraszała za to, że nie zniszczyła w sobie tego ciekawskiego dziecka. Dopiero teraz to zrozumiała, że może nie do końca dobrze robiła zachowując taki a nie inny umysł. Do tej pory brała pd uwagę tylko swoje życie (czyż to nie egoizm w najczystszej postaci). Więc nagle okazuje się, że ten szmaragd (Esmeralda o znaczy szmaragd) ma naglę na sobie skazę, nie jest czystym brylantem jak wydawało się na początku. Z drugiej strony nie potrafiła być inna bo kim by wtedy była, na pewno nie sobą.
-Naprawdę przepraszam...- Powtórzyła po raz kolejny a w jej oczach zatańczyło parę kropelek wody, tej samej która jeszcze przed chwilą chciała ją zabić, ale ta była słona i podobno miała przynosić ulgę. Teraz w żadnym stopniu nie przypominała tej mgły którą widziałeś w komnacie z lustrami. Nagle zrzuciła z siebie całe piękne upierzenie i stała się szarym ptakiem, który nie różni się od innych dosłownie niczym. Pytanie tylko czy to dobrze, że właśnie nie przez to pojawiały się w tobie takie dziwne uczucia. Czy to nie łopot jej tęczowych skrzydeł doprowadzał ciebie do tego szaleństwa. Co będzie jeżeli dziewczyna jednak da się zamknąć w klatce, bo w końcu i nawet ptaki muszą przestać kiedyś dziobać.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 11:14 pm
Do kogóż to pytanie powędrowało..? Czy naprawdę do niego, tego nawet nie człowieka, który sztukę ułudnej prawdy doprowadził do tak wysokiego kunsztu, że tajemnic w nim zamkniętym zazwyczaj nawet się nie zauważyło; ten, który jak nikt zmieniał maski i zakładał takie, jakie tylko sobie wybrał, jednocześnie nigdy nie kłamał w słowach, zawsze był szczery, tylko do jakiego stopnia, kiedy zamiast mówić nastawała cisza, jakim cudem tak doskonale potrafił prowadzić rozmowy, by zsuwać je na takie tory, na których on sam chciał podróżować..? Granica podświadomego działania mocno się tutaj zacierała, nie zrozumcie tego źle, wszak nikomu krzywdy tym nie czynił (jesteś wobec siebie szczery, Nailahu, tak jak ja jestem szczery wobec ciebie?), nikogo nie nakłaniał do złych rzeczy, a niewątpliwie miał taką moc - diabeł pobłogosławił jego narodziny, kiedy tylko zrozumiał, że oto rodzi się dziecię pod jego gwiazdą, którego skrzydła już od początku zostaną związane i urwane, by nie wiedział, co to znaczy lot i pozostał na zawsze na ziemi, jedynie pochłaniając otchłanią przestrzeń - nieskończoność kontra nieskończoność, był tutaj jakikolwiek wygrany? Nie marzysz o nieosiągalnym, nie roisz sobie złudnych nadziei, rzec można - realista aż do bólu, któremu pozwolono poznać smak głębokich uczuć, głębokich doznań emocjonalnych tylko po to, żeby przekonał się, z jaką mocą potrafią się wypalać i wyniszczać od środka, by w końcu dojść do tego etapu, w którym wnętrzności były teraz - do popiołu nie mającego nic wspólnego z tym, że działanie jego organizmu różniło się nieco od ludzkiego, ni z tym, że raz już umarł, zaproszony do domu swej drugiej przyjaciółki (pierwszą jest cisza). Ktoś powiedział, że jesteś bardziej ludzki, niż jeden człowiek. Martwy za życia, niedokładnie w sensie fizycznym, a bardzo dokładnie pod względem psychicznym. Jeśli tutaj nie było miejsca na tajemnice, to gdzie indziej ich szukać, piękna cyganko? Jak ktoś taki miałby nie uszanować tego, co ma pozostać nie odkryte? Cena nigdy nie szła w równowartości pary do tego, co można było zyskać przez wydarcie z mroku tego, co chcieliśmy odkryć i poznać wszystkimi zmysłami w tych bajaniach, w których wszystko wokół mówiło: "odsuń się, nie patrz i nie dotykaj!" Mądrzy wiedzieli, którą granice wolno przekroczyć, a której nie. Głupcy zaś, których zawsze było więcej, zabierali sobie wszystko - i to był w stanie powiedzieć Krukon, który wszystko był w stanie zanalizować aż nader dokładnie, by mieć wszystko pod swoją kontrolą.
Wzdrygnąłeś się, przysuwając bliżej do ogniska, trzęsąc się jak osika i szczękając zębami, nabierając kolejno głębsze wdechy, chociaż miałeś ochotę przestać potrzebować tlenu - zbyt oziębły był, za bardzo szczypał skórę, gardło, płuca - nie usiadłeś, nie mogłeś sobie na to jeszcze pozwolić, za szybko byś się wtedy poddał senności, krew by przestała krążyć w twoich żyłach - ta krew, którą teraz łapałeś wargami i która zabarwiła skutecznie bandaż na szyi i prawym przegubie, a która sunęła po nadgarstku i palcach lewej ręki, po której przejeżdżałeś językiem, aby za dużo cennych kropel się nie zmarnowało, chodząc to w prawo, to w lewo. Zamarzniesz? O nie, nie zamierzałeś sobie na zamarzanie pozwalać, już wystarczyła jedna afera w skrzydle szpitalnym parę dni temu, nie potrzebna ci kolejna, nie zamierzasz tam wracać - nie odpowiedziałeś jej, nie przerywając swej wędrówki - trzy kroki w jedną stronę, trzy kroki w drugą, blisko ogniska, które powoli rosło w siłę - musisz jeszcze pójść po więcej drewna, ale to zaraz, jak się trochę ogrzejesz - dobrze, że to miejsce było osłonięte od wiatru, w dodatku dzisiejszy dzień wcale nie był taki zimny.
Zatrzymałeś się dopiero, kiedy usłyszałeś płaczliwe nuty w jej głosie - stojąc do niej profilem odwróciłeś głowę, żeby napotkać jej spojrzenie i zobaczyć łzy czające się w jej oczach - ta normalność, brak tych barw, to pozwalało ci opuścić gardę, nie atakować pikami tej, która chciała się zbliżyć i nie napuszczać dzikich ogarów, czując niebezpieczeństwo - bo w twoim umyśle tylko to oferowała ciepłem i ulotnością swych czarów, niczym wiedźma, która chce uwieść, odkryć, pożreć i zostawić na wpół żywego w pustym polu.
- Wypadki się zdarzają... Pomyśl następnym razem, zanim dasz się oczarować takiemu miejscu. - Odparłeś, ale trzeba było przyznać, że ta drobna istotka wyglądała teraz naprawdę żałośnie... Smutno... Nie powinna taka być... - Nie zamarznę, w końcu nie jestem człowiekiem, nie słyszałaś ostatnich plotek? - Zapytałeś nieco cynicznym głosem - w twoich oczach czaiła się bezduszność, zupełny brak emocji, tak samo na twojej twarzy - jakbyś był samą Śmiercią, ach, tyś w końcu jej bratem, chyba tylko dlatego ta bezinteresowna Władczyni Krainy Umarłych pozwoliła ci tego anioła wyrwać ze swych szponów.
Czerń, czerń, czerń...
Wokół Ciebie tylko czerń.

Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Wto Gru 09, 2014 11:35 pm
Ulotność wszystkich uczuć? Esmeralda nie miała zielonego pojęcia co to znaczy. Nie zaznała nigdy takiego uczucia jak przyjaźń, a o miłości dowiadywała się tylko z opowieści innych ludzi. Miłość w tej chwili istniała dla niej tylko pod samym pojęciem, nigdy nie stała się ucieleśnieniem. Co więcej, fakt, że była wilą nie pozwalał jej wierzyć w to, że ktoś był by w stanie pokochać ją samą czystą miłością, bez grama jej czaru który rzucała często nieświadomie na każdego. Żaden mężczyzna nie skalał jeszcze tej duszyczki, przez jej głowę ani razu nie przebiegła nawet jedna zbereźna myśl. Często nie rozumiała znaków wysyłanych jej przez innych ludzi. Czy to nie jest po części smutne. Taki piękny ptak, została skazany na przemierzanie przestworzy w samotności. Cyganka była sama nigdy nie miała obok siebie osoby którą mogła by nazwać przyjacielem. Sahir był w lepszej sytuacji. Nawet jeżeli nie wierzył w coś takiego jak przyjaźń czy miłość, mógł tego czystego uczucia doświadczyć.
Romka miała obok siebie innych cyganów, wiele osób pewnie by powiedziało, że właśnie przez to nie jest sama. Więc dlaczego tak pragnie od nich uciec, pójść wreszcie własną ścieżką. Co jeżeli ten z pozoru wolny ptak dawno został złapany w klatkę a ta wolność która z niej emanuje to tylko strzępki wspomnień.
-Chwilami zapominam, że nie umiem latać...- Szepnęła cicho... czasami wydawało się jej, że wystarczyło nabrać tylko trochę powietrze i to wystarczyło aby się wzbić w powietrze. Niestety rozczarowanie przychodziło w chwili kiedy uderzała swoim ciałem o twardą ziemię i marzenie znikało.
-Wiem co myślisz. Głupia cyganka która woli żyć złudzeniami- Nie raz tak słyszała, i jeszcze parę innych mało przyjemnych rzeczy na swój temat. To, że nie płakała (bo to zdarzało się jej naprawdę rzadko) wcale nie oznaczało, że w środku również milczała. Czuła jak coś w jej wnętrzu rozpaczliwie zaczyna krzyczeć. Ona sama próbuje czegoś dosięgnąć ale dokładnie nie wie czego.
-Plotek...- Powtórzyła wyraźnie zdziwiona -Ja niestety nie żyję plotkami. Nie lubię przyjmować opinii innych na jakieś tematy- Dla niej plotki były czymś okropnym raniły drugiego człowieka a kiedy cyganka takie rzeczy widziała serce jej pękało na pół.
-Nie ważne co ludzie mówią... ważne co ty sam o sobie myślisz- Takie było jej zdanie na ten temat. Wodziła wzrokiem za chłopakiem i nie mogła znieść tego, że on tak trząsł się z zimna kiedy ona jak gdyby nic się grzeje w jego rzeczach. Dlatego też wstała i okryła chłopakiem delikatnie jedną częścią peleryny.
-Ja nie gryzę- Zapewniła go a na jej usteczkach które przybierały już normalniejszy kolor bardziej zbliżony do tego malinowego koloru pojawił się delikatny uśmiech który wręcz prosił go aby tylko nie próbował się wyrwać.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Sro Gru 10, 2014 4:50 am
Widzisz to, co Ja, Sahirze? Ona dopatruje się w tym szczęścia, ha! - naiwna, powiedziałbyś, w Twoich oczach wszystko było bardzo naiwne i bardzo miękkie - da się w nich wbić kły, nie ważne, jak głośno szczekają w obronnej chęci nie poddawania się tak szybko twym szponom, lecz wszyscy są tacy sami - zaledwie chodzącym mięsem, których opakowanie chowa w sobie cudowną krew i do której, tak mówią, sam słyszałem!, nie masz prawa mieć dostępu, nie możesz ich skrzywdzić, przecież nie jesteś bestią, oczywiście! Próbuj przeżyć na samym powietrzu, zapomnij o tym, że musisz się pożywiać, przecież nie musisz! Nikt się nie zastanawia nad tym, czy można zjeść krowę, a wszak krowa również czuje tak samo intensywnie, jak my, tylko myśmy wykształcili to coś śmiesznego, co nazywamy dumnie intelektem, a zaraz obok dodajemy tą śmieszną moralność, która w Twych oczach, moje dziecko, jest marna i gówno warta. Szkoda, że nie czytasz w myślach i nie odnajdujesz wszystkiego między wierszami - możesz tylko zgadywać o czym myśli ta istotka o szczerym, nieco wystraszonym, smutnym wejrzeniu, te duże oczy wbijające się w ciebie, może to nawet nadzieja w nich tkwi, takie cieplejsze ogniki, zupełnie jakbyś... był jej wybawcą? O Ty nieszczęsny, Ty Upadły..! Do czego Ci przychodzi, cny Książę Nocy, uczniu Władcy Nocy, by ratować tych, których powinieneś pożerać, na których winieneś spoglądać z góry? Wszak jesteś od nich istotą doskonalszą, a mimo to potępianą i dręczoną, mimo to to bydło biega za Tobą, spycha cię na kompletny margines i nie możesz nawet podnieść na niej ręki, bo powiedzą, żeś brutal, zaraz wszystkie kochane matki chcące ocalić swoje dzieci będą kazały dyrektorowi cię wywalić - jakby mógł się oprzeć tej presji w tych niespokojnych czasach, jakie teraz panują, gdzie za każdym rogiem ludzie dopatrują się Śmierciożerców, kiedy tak głośno jest nadal o poprzednim Balu Bożonarodzeniowym i morderstwie krukona podczas tej pełni? O dziwo wcale nie jest ci żal, nie jesteś nawet zły - odejdziesz, jeśli będą kazali ci odejść, zostaniesz jeśli pozwolą - tak wielka obojętność... i wreszcie dochodzimy do tego pozornego szczęścia - widzisz, droga Cyganeczko, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - Ty nadal stoisz wyżej, nadal w świetle, nawet jeśli w klatce i poszarzała - On ma swoje barwy, intensywne i konkretne, za to jest tam, skąd niżej zejść się nie da, gdzie duma i honor ludzki został całkowicie sponiewierany, nie pozostawiając już nic wartościowego we wnętrzu - ledwo resztka tego, co nakazuje mocno odpychać od siebie wszystkich, żeby mieć święty spokój - już nawet nie mogę powiedzieć, że to w "szlachetnym" celu chronienia wszystkich wokół. Zamieniło się to bardziej w egoistyczną potrzebę pierdolonego
świętego
spokoju.
Dla niego już pozytywne emocje nie istnieją. Są podłym wspomnieniem, które przez większość czasu pragnąłby zapomnieć, bo one tylko sparszywiają nastrój i nie pozwalają osiągnąć stabilizacji, do której dążył. Więc dla niego to tylko przekleństwo, a szczęście masz właśnie Ty, która jeszcze tego nie doświadczyłaś i jeszcze mogłaś wierzyć w piękno tych odczuć i ich czystość.
W przeciwieństwie do niego masz przed sobą cokolwiek.
- Jeśli chcesz się uczyć latać, powinnaś być gotowa na upadki. Więc już się nie marz. To tylko jedno z wielu potknięć, przecież nie połamało ci piór. - Zbyt niski to był upadek, a że niemal zakończył się śmiercią..? Cóż z tego, skoro w efekcie końcowym siedzisz tu i teraz, droga Esmeraldo? - Ty to powiedziałaś, nie ja. - Wzruszył lekko ramionami - skoro uważała, że tak sądzisz, niech tak uważa, nie zamierzasz jej wyprowadzać z błędu w tym momencie.
Przysiadłeś obok niej na ławce, zaczepiając blade palce na krańcu płaszcza, by nieco skorzystać z tej osłony, przylegając bokiem do boku czarnowłosej, pochylony w kierunku ogniska.
Hmmm, co Ty sam o sobie myślisz... Dawno się nad tym nie zastanawiałeś. Po prostu... jesteś. Na razie ta odpowiedź kompletnie cię satysfakcjonowała.
- Ale ja gryzę. - Odwarknąłeś, rozglądając się za bandażem - no tak, został nad jeziorem... musisz po niego wrócić jak pójdziesz po drewno. - Przynajmniej zażyłem odświeżającej kąpieli. - Odetchnął lekko, przymykając oczy.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Sro Gru 10, 2014 8:03 pm
Cyganka widziała w nim człowieka, nie ważne jak wielką bestią nazwali by go inni ludzie, albo jak być może sam siebie nazywał w swoim umyśle. Widziała człowieka którego przepełnił smutek chociaż sam być może tego do siebie nie chciał dopuścić. Ten smutek stał się tak wielki, że ten przestał go już zauważać, albo po prostu pogodził się ze swoim losem. Pytanie tylko czy to zaakceptował.
-Nie możesz być kimś złym... gdyby tak było nie siedziała bym obok ciebie. Gdybyś nie był człowiekiem już bym leżała martwa na dnie jeziora zapomniana przez wszystkich.- Mruknęła i popatrzyła na niego. Większość ludzi zaczeło uważać się za lepszych od innych tylko dlatego, że wyrobili w sobie umiejętność mówienia i myślenia. I zbyt łatwo przychodziło im rzucanie oskarżeń o niebycie człowiekiem. Sahir nie był potworem w jej oczach. owszem próbował wszystkim wcisnąć, że jest kimś kto próbuje wszystkich odstraszyć od siebie swoją obojętnością, ale trafił na osobę która patrzyła trochę głębiej niż na to co on próbował jej wcisnąć.
-Dlaczego mnie uratowałeś?- Niby proste pytanie i niby odpowiedź była oczywista, ale Romka chciała to usłyszeć. Wydawało się jej przez chwilę, że chłopak sam sobie nie dowierza, że to zrobił. Być może przez chwilę nawet dostrzegła w jego oczach cień żalu, że to zrobił. Sama nie wiedziała co tak naprawdę chciała usłyszeć, może prawdę. W końcu prawdę, tę prostą, nie owianą w trudne słowa nad którymi musiała się zastanawiać. Prawda zawsze była owiana w bardzo proste słowa, to ludzie próbowali ją tylko skomplikować aby innym się wydawało, że jest trudna.
Sahir doskonale potrafił skierować rozmowę na tematy w których sam czuł się dobrze, unikał tych trudny, ale nie da się całe życie uciekać przed sobą.
-Więc jeżeli nie jesteś człowiekiem jak wszyscy mówią to jesteś pozbawiony wszystkich uczuć. Więc gryź- Powiedziała cicho i odsłoniła swoją śliczną szyjkę na której delikatnie pulsowała tętnica. Przymknęła swoje powieki i czekała na to co chłopak zrobi. Skusi się czy nie, czy da się ponieść pierwotnym instynktom które nim pokierują. Zawiał delikatny wiatr i poruszył lekko jej włosami a ona po prostu czekała, jeżeli to prawda co wszyscy mówią to będzie mu wszystko jedno czy kogoś skrzywdzi czy też nie.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Sro Gru 10, 2014 8:41 pm
Wszystkie zdarzenia ostatniego tygodnia zbierały się na twojej głowie, prowadząc do dnia dzisiejszego i banicji z miejsc, które uważałeś za bezpieczne i twoje sakrum - teraz już żadne nie istniało - byłeś ty jeden, odsłonięty drapieżnik na polu pełnym dzieci, które chciały na niego popatrzeć i rzucić kamieniem, by odegnać niebezpieczeństwo ze swych ziem na wszystkie sposoby, nie zastanawiając się nad tym, co by było, gdyby ten drapieżnik naprawdę był wściekły i miast uciekać i chować się, zaatakowałby za uniesienie na niego ręki - bo większość stworzeń tak by się zachowało, przypartych do ściany. Dobrze, że nie prześladowali cię jeszcze maniakalnie i byłeś w stanie przed nimi uciec - zresztą w tym zawsze byłeś mistrzem, opanowałeś te swoje zmysły i instynkty drapieżcy do perfekcji - te, w których musiałeś czmychać, by swoją osobą nie zagrażać wszystkim wokół, a w tym samemu sobie, jakby to egoistycznie nie brzmiało - przecież ugryzienie było tylko ugryzieniem, nigdy nikogo nie zabiłeś, ba - zaatakowałeś tylko dwie osoby i proszę - tylko te dwie przez te długie 2 lata twojego żywota jako wampir i pierwsza wpadka zobacz jak się zakończyła... Tragedią i aferą na całą szkołę...
Czy jesteś zły? Nie uważasz samego siebie chyba za złego... nie? Znowu się zastanawiasz, znowu analizujesz, odpuść sobie, przynajmniej teraz, nie masz na to siły, zwłaszcza gdy wszystkie myśli rozpierzchały się na boki powodowane otworzeniem na nowo ran i utratą krwi, której miałeś tak mało... każda kropla liczona była w wielkich skarbach, tymczasem tym patrzysz jak ona sobie płynie po twojej skórze i barwi ziemię pod twoimi nogami, nie chcąc się zagoić - przynajmniej przestałeś się tak mocno trząść, teraz jedynie lekko drżałeś - ognisko, które już zapaliło się na dobre, zrobiło swoje, ogrzewając was obu, byście nie zamienili się w sople lodu.
- Taki odruch. - Odpowiedziałeś krótko, ale i ta krótkość zawierała całą prawdę - nie zastanawiałeś się ani przez chwilę w tamtym momencie - powiódł cię tam zmysł łowcy, który wyhaczył w naturze nienaturalne odgłosy, a kiedy dodało się jedno do drugiego wydarzenie, jakie miało tam miejsce, stało się klarowne - przecież nawet jakbyś pobiegł po nauczyciela, to dziewczyna dawno by utonęła, nim jakiegokolwiek byś znalazł, ba - zanim być przebył połowę choćby drogi do Hogwartu. Dopiero teraz, po fakcie, się nad tym rozwodziłeś, ale czy żałowałeś? Spojrzenie z czerwonych języków na tle białej zimy przeniosłeś na swoją dłoń, z której z krańca palca przy kciuku zsuwała się właśnie szkarłatna kropla, flegmatycznie i bez pośpiechu - nie, nie żałowałeś, bo nie byłeś kimś, przy kim można było umierać, zwłaszcza w tak głupi sposób, czystym przypadkiem. Dlaczego miałbyś komuś odmawiać życia? Z drugiej strony - dlaczego nie miałbyś zabijać podczas polowań?
Sahir uniósł głowę, kiedy zauważył ruch ze strony cyganki, które palce oparły się u początku szyi - drgnąłeś, nozdrza ci zadrżały, powieki rozszerzyły się - głód... głód to było coś, czemu przestałeś się opierać, nie widząc w tym sensu. Nie chcąc widzieć w tym sensu. Nie chcąc znosić tego piekielnego bólu pragnienia krwi.
Następna chwila była zaledwie sekundą, gdy złapał jej drugie ramię prawą ręką, a lewą dłoń oparł na jej potylicy, wsuwając palce we włosy. Chwila, kiedy jego kły zatopiły się w jej skórze przebłyskiem bólu, który wszak zaraz przeminął, zastąpiony słodkim otumanieniem rozkładającym skrzydła, gdy jad zadziałał w natychmiastowym tempie.
Człowiek?
Nie jesteś człowiekiem.
Jesteś potworem.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Sro Gru 10, 2014 9:08 pm
Poczuła jak ją chwyta mocno za ramię i przyciąga w swoim kierunku, a ona... nie miała siły się bronić, a może raczej nie chciała bo mogła go jakoś odepchnąć ale tego nie zrobiła. Po prostu przywarła całym ciałem do niego. Zamknęła tylko swoje powieki i po chwili poczuła jak jego kły naruszają skórę na jej szyi. Wydała z siebie tylko ciche pisknięcie a potem znieruchomiała. Nawet nie drżała, nie bała się tego. I z jednej strony o to jej chodziło. Aby w końcu przestał próbował udawać kogoś innego. Jej małe rączki delikatnie uniosły się i wylądowały na jego plecach. Po prostu go obejmowała. Dając mu tym samym do zrozumienia, że nie gardzi nim tylko dlatego, że żywi się krwią, że jest taki a nie inny. Nie zawsze możemy wpłynąć na to co się z nami stanie. Z nią było podobnie nie miała żadnego wyboru kiedy się rodziła. Urodziła się cyganką, jest od urodzenia wilą. Jeżeli to był powód do prześladowania kogo kolwiek to tak naprawdę każda istota na tej ziemi zasługiwała na śmierć.
-Nie uwolnisz się tak łatwo od mojej osoby- Mógł usłyszeć jej szept... tak delikatny i ciepły niczym świegot ptaka. Ten szept który potrafił przynieść spokój i ukojenie, który wyraźnie mu mówił aby się jej nie lękał bo nie dziewczyna nie jest jego oprawcą. Nigdy nie miała przy sobie broni którą mogła by go zranić. Ona rozłożyła przed nim swoje ramiona czekając aż ten zapragnie się ukryć. Gdyby tylko poprosił została by jego peleryną niewidką ukrywając przed tymi wszystkimi którzy tak bardzo chcieli jego zguby. Jedna jej ręka powędrowała na jego głowę i poczęła delikatnie gładzić wilgotne jeszcze włosy. Nie czuła się zagrożona, wręcz przeciwnie. Kiedy tak do niego przyległa czuła, że nikt teraz jej nie może dotknąć. Nagle ona stał się tą ochroną której ta mała dziecinka tak bardzo potrzebowała. Zacisnęła delikatnie swoją rączkę na jego plecach przysunęła delikatnie swoją twarz do jego szyi a on mógł na niej poczuć jej ciepły oddech. W końcu jej ręce zsunęły się z jego ciała a jej głowa oparła się delikatnie o jego ramię. Dziewczyna kompletnie mu się oddała, nawet przez chwilę nie próbowała walczyć z tym wszystkim co się działo.
-Jeżeli taka wola losu... niech się stanie- Wyszeptała cicho i w końcu zamilkła dając się ponieść tej ciemności którą on jej obiecał.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Sro Gru 10, 2014 10:00 pm
Było w nim mnóstwo sprzeczności, jeśli tylko pozwolił sobie na przystanięcie, takie jak teraz, i zastanowienie się nad podstawą rzeczy, na których stał dom, w którym on mieszkał - ten dom, który stanowił odzwierciedlenie jego wnętrza i był tą "prawdą", która z zewnatrz wyglądała inaczej, jak większość rzeczy w tym świecie, zaś wewnątrz... nie wiedział, jak jest wewnątrz, bo nie zapalał w tym domu świateł, a okna pozabijał deskami, drzwi zamykając na klucz - ciężkie, solidne, które jako jedyne tej ładnej, zgrabnej, smukłej i wielkiej budowli przypominającej willę, w której bardzo łatwo się zgubić, obleczone na dodatek w łańcuchy i kłódki - nie da się ich wyważyć, na pewno nie, ale kto by próbował? Takie miejsce na pewno musi mieć alarm i jeszcze by ochrona lub policja przyjechała i zabrała tego, co tylko chciał dobrze, nie pozwalając dłużej się już choćby kręcić po posesji. Tylko że kiedy już ktoś się kręcił i zaczynał mówić, to i gospodarz się budził i podnosił z kucek z kątu, w którym się zaszył z zamkniętymi oczami - wtedy otwierał te oczy i rozglądał się wokół, czasem nawet stawiał kroki z wyciągniętymi ramionami, żeby namacać przestrzeń przed sobą i nie wpaść na żaden mebel - ale wpadła i tak. Kiedy ktoś kręcił się wyjątkowo długo i nie przestawał mówić, dochodziło nawet do momentów zapalenia zapalniczki. Przerażenie jeszcze nie sięgało aż tak wysoko od tego nijakiego blasku, ale dawało w pełni odczuć pustkę i wielkość tego miejsca oraz stopień zapuszczenia i zapomnienia, w jaki popadło. Zaś taka Esmeralda stała i mówiła, mówiła, mówiła, zmuszała do ruchu, prowokowała nawet do tego, żeby dotknąć dłonią deski, którą zabite było okno...
Och, proszę, robaczek wpadł w sieć tkaną przez Pajęczycę, czy może Pajęczyca została zmiażdżona łapą Czarnego Kota, który tak lubił sprowadzać nieszczęście?
Nie uwolnisz się tak szybko, słyszałeś? Jasne, że tak - słowa, który przesunęły się chłodnym dreszczem po twoim kręgosłupie, otworzyłeś powieki, nie mogąc oderwać się od jej szyi, nieco przywrócony do zdrowych zmysłów - czyżby de ja vu? Już to słyszałeś - te słowa w mocnym postanowieniu, pośród znaczenia tak banalnego, że nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, w abstrakcyjnej obietnicy nie opuszczenia... Krew płynęła przez twoje gardło, chciwie ją połykałeś - zimno zupełnie odpłynęło wraz ze słabością, odmienione przez moc i ciepło wpływające do twojego krwioobiegu, które zatamowały krwawienie ran, wzmacniając proces regeneracji. To chyba była cena za wyrwanie się z objęć Śmierci, piękna cyganko. W naturze nie ma nic za darmo.
Złapałeś gwałtownie haust powietrza, odsuwając się od niej i łapiąc ją w swoje ramiona, słabą i ciepłą od ognia, który wesoło trzaskał, a jednocześnie chłodną od utraty krwi, na wpół omdlałą od sporej ilości, którą jej ukradłeś i jednocześnie walki o życie, która dzisiaj miała dla niej miejsce... Patrząc na nią zastanawiałeś się, co powinieneś właściwie zrobić - zostawić ją tutaj i odejść, zanieść do skrzydła..? Nie, nie możesz zrobić tego drugiego, nie chcesz wchodzić do szkoły, a tym bardziej do miejsca, którego zapach przyprawiał cię już o mdłości, zbyt wiele razy tam trafiałeś...
Ułożyłeś jej głowę na swoich udach, przejeżdżając różdżką nad jej raną i odetchnąłeś, spoglądając w ogień.
Nie uciekniesz..?
Zawsze uciekałeś. Jesteś w tym mistrzem.
Kiedy cyganka się ocknęła, Nailaha, który czuwał nad jej snem, już nie było.

Esmeralda Moore - 40% hp
[z/t]


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Czw Gru 11, 2014 7:55 am, w całości zmieniany 2 razy
Sponsored content

Skalna półka Empty Re: Skalna półka

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach