Go down
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pią Gru 25, 2015 4:55 pm
Kiedy zapada mrok, budzą się demony. Tak przynajmniej jest w większości legend, mitach, bajkach... Od zawsze uczono nas, że tam gdzie jest czerń, czyha coś przerażającego. To nawet zabawne, bo dzieci rzeczywiście boją się ciemności. Pytanie tylko, czy dlatego, że istotnie jest ona zła, czy też chcemy wierzyć, że przy świetle nie dzieje się nic złego? Prudence zdecydowanie postawiłaby na drugą opcję. Ciemność to brak światła, czy aby na pewno? Może wszyscy się mylimy?
Może ciemność to zaledwie inny rodzaj światła, które źle zdefiniowaliśmy? Takie pseudofilozoficzne rozważania towarzyszyły jej dość często. Kontemplacja to ludzka rzecz, a poszukiwania odpowiedzi to rzecz, którą miała w sobie od zawsze. Pytania bowiem rodzą wątpliwości, a wątpliwość pozwala na rozwój. Tylko w chwili, gdy będziemy w stanie zwątpić w słuszność własnego zdania, uda się nam zrozumieć inną opinię i zdobyć wiedzę niedostępną dla tych, którzy ślepo wierzą w pierwszą lepszą opcję. Nie powinna rozmyślać nad strachem przed mrokiem wychodząc z zamku. Biorąc pod uwagę fakt, że chowa się kiedy tylko można, a teraz idzie na spacer w ciemność bez większego powodu niż po prostu przejście się, by zrozumieć sedno własnego rozważania to stwierdzenie, że to szalone jest chyba oczywiste. W sumie jak dla kogo, ale dla niej to nie było takie znowu zwyczajne. Ostatnio zaczęła wychodzić bardzo często z zamku. Tak często, że aż zaczęło ją to martwić. Kiedy świat był spokojniejszy to jej nos nie wychylał się nawet za okno tych murów, a ostatnio, gdy robi się naprawdę niebezpiecznie... zaczęła urządzać sobie spacery w dzień i w noc. Jakby nic złego się nie działo. Patrząc z drugiej strony, można znowu zadać sobie pytanie - dla kogo niby dzieje się źle, a dla kogo dobrze. Te dwa odczucia są wyjątkowo mocno subiektywne, więc trudno mówić tutaj o jakimś konkretnym ich pojmowaniu.
Jedna głowa, tyle myśli. Jak widać krukońskie wychowanie wyniesione z Hogwartu żyje i ma się dobrze, bo nie dość, że kocha takie coś to jeszcze jej mózg się nie przegrzał od ich nadmiaru. Skręciła więc w nieco ciemniejszą dróżkę niczym nie przejęta i chwyciła w kieszeni swojego czarnego płaszcza różdżkę. Tak dla pewności, że jak wyskoczy jakieś zwierzątko albo (o Merlinie, tylko nie to) człowiek to będzie mogła chociaż spróbować się bronić. Nie żeby niemowa miała ogromne możliwości, ale jednak mieć cokolwiek niż nic to zawsze coś, czyż nie? Szybko uświadomiła sobie, że takie zapobiegawcze działanie wcale nie jest głupie. Dostrzegła sylwetkę jakiegoś mężczyzny. Na błoniach. Nocą. Przy zamku. Czy naprawdę trzeba tłumaczyć komukolwiek, jak ona to widzi? W dodatku na cholernej drodze leżał jakiś badyl, którego nie zauważyła.
I upadła. Czujecie to? UPADŁA. NA ZAKRĘCIE, A PRZED NIĄ NIEZIDENTYFIKOWANY OSOBNIK. Tylko różdżki jakimś cudem nie upuściła, dzięki Ci Merlinie!
Nie ma to jak sporo szczęścia... Szczególnie, gdy wydajesz z siebie tylko głęboki wdech zaskoczenia w drodze na spotkanie z piachem, bo nie jesteś w stanie krzyknąć, czy nawet wydać z siebie choćby jednego słowa. Nie ma jak brak języka.
Nie ma jak obcy ludzie przed tobą, kiedy nie znasz ich intencji.
Nie ma to jak skuszenie się na nocy spacer w celu zrozumienia tego, czym jest ciemność.
Nie ma to jak przeklęte błonia i posada, które Ci to umożliwiają.
Nie ma to jak pech.
Alaric Hawke
Oczekujący
Alaric Hawke

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pią Gru 25, 2015 7:49 pm
No, no. Chyba przyjdzie mi się cieszyć, że w głowie Alarica nie kłębią się tego typu refleksje. Chociaż nie wiadomo co gorsze - ciągłe wspominanie osoby, która odeszła z tego świata czy rozprawianie nad tym czy noc rzeczywiście jest porą dla niezbyt sympatycznych bestii.
W każdym razie - jemu mrok nie przeszkadzał. osłona nocy na ten czas była mu przydatna z tego tytułu, że nie miał ochoty ściągać na siebie uwagę uczniów kłębiących się za dnia na korytarzach Hogwartu. Na bycie obserwowanym przyjdzie czas, na razie on musiał przyzwyczaić się do nowego miejsca. Oswoić się z nim. Nowego miejsca? Ale przecież on właśnie tu się uczył! On chodził do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, więc dlaczego miałby się na nowo zapoznawać z tym miejscem? Po pierwsze - nie było go tu od pewnego czasu, blisko dziesięć lat od ukończenia tej szkoły. Po drugie - jego umysł był przyzwyczajony do całkiem innego otoczenia. A przede wszystkim do otoczenia, w którym znajdowała Arya. Więc co? Teraz do żadnego miejsca się nie przekona bo jej nie było i nie mogło być w pobliżu? Możliwe, bardzo możliwe.
Może gdyby przywoływał wspomnienia wszystkich durnych akcji z Cooperem zamiast tych z jego nieżyjącą ukochaną w jakiś sposób przekonałby się do samego Hogwartu. Chyba ktoś powinien go porządnie huknąć w jego czerep. Coopera tu nie było, będzie trzeba znaleźć innego ochotnika.
Noc miała swoje plusy. Zazwyczaj panowała błoga cisza, w której najmniejszy dźwięk, który za dnia rozmyłby się wśród całego harmidru, stawał się jeszcze głośniejszy.
Wpierw usłyszał kroki co wywołały u niego całkiem racjonalną reakcję - sięgnął po różdżkę. Nie ruszył się jednak z miejsca. Być może osoba, która się tu zbliżała miała swój konkretny cel, niepowiązany z nim i przejdzie obok. Wtedy usłyszał, że ten ktoś wyłożył się. Zatrzymać nie zatrzymał. Upadł.
Alaric dopiero wtedy poruszył się. Podniósł się ze swojego miejsca dalej dzierżąc w dłoni różdżkę. Odwrócił się i dostrzegł postać na ziemi. Przechylił głowę i zmrużył oczy w badawczym spojrzeniu, próbując jakoś zidentyfikować osobę. W chwilę potem znalazł się przy niej, mogąc po sylwetce stwierdzić, że to kobieta.
- Mam nadzieję, że wszystko na miejscu - odezwał się wyciągając ku kobiecie dłoń z zamiarem udzielenia jej pomocy w podniesieniu się.
Prawda jest taka, że nikogo z nauczycieli nie poznał. Przynajmniej nie z tej nowej kadry nauczycielskiej, ta która pozostała bez zmian przez dziesięć lat była mu znana aż za dobrze. I pewnie zapamiętano jego i Coopera jako tych, którzy sprawiali dość sporo kłopotów. Ale hej, przyjęto go tutaj, to znaczy, że nie mieli z nim aż tak złych wspomnień. No i w jakimś stopniu musiano go lubić. Albo chociaż tolerować.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pią Gru 25, 2015 10:14 pm
Żeby tylko o nocy rozprawiała! Tak naprawdę mogła tak o wszystkim i nie potrzebowała drugiej osoby do potencjalnej dyskusji. Potrafiła sama ze sobą prowadzić dysputę i w razie potrzeby pójść pomyśleć w odpowiednie miejsce. Tym razem były to błonia nocą i wbrew wszystkiemu nie czuła się specjalnie zagrożona, co właśnie jest paradoksem. Wcześniej, gdy było bezpiecznie nie chcieć tak łazić, teraz gdy wszystko się wali, pragnie takich spacerów. To niczym nie uzasadniona decyzja i ona sama nie umiałaby wyjaśnić, jak to się stało. Czyżby nabrała zbyt wiele pewności siebie? Trudno stwierdzić.
Jest przecież zwykłym człowiekiem, a ludzie często miewają zwykłe zachcianki. Nie każdy jednak upada od tak, bo nie przemyślał, że pierw powinien spojrzeć pod nogi, a potem na obiekty przed sobą. Była zła na siebie, że coś takiego jej się przytrafiło. Pół biedy, że ktoś kto chciałby nas zabić raczej nie pomagałby nam wstać. Prawdopodobnie, tak ona to widziała. Bo po co podnieść kogoś, by wycelować w niego zaklęciem? To się nie trzyma kupy. Chociaż to całkiem dobra taktyka. Ofiara staje się niczego nieświadoma i nagle BUM i mamy kolejnego trupa na terenie zamku. To całkiem inteligentne zagranie. Mimo wszystko nie wyczuwała złych zamiarów z jego strony. Odsunęła czarny kaptur płaszcza, który zasłaniał jej to, co ponad jej głową. Teraz mogła ujrzeć jego twarz. Nie żeby jakoś idealnie, bo noc jednak swym mrokiem okrywa wszystko, ale nie było na tyle czarno, by kompletnie nic nie widzieć. Ba! Nawet głupia droga naprawdę jest dobrze widoczna i gdyby tylko zechciała na nią wcześniej spojrzeć to z pewnością nie musiałaby się teraz zbierać z ziemi. Podała mu jednak dłoń, a w drugiej dalej trzymała różdżkę, tak na wszelki wypadek. Potem jednak przyjrzała się mu i wpadła w niemałą konsternację.
Znała tą twarz. Musiała go już kiedyś spotkać. Tylko u licha kiedy i gdzie? Co więcej nawet jeśli rzeczywiście wzrok jej nie myli to jakim cudem jakikolwiek dorosły znalazł się na terenie zamku? Brakowało jej istotnego kawałka tej układanki. I być może tego mężczyznę pamiętano w zamku, ale Prudence nigdy nie była najbardziej towarzyską osobą na świecie. Co tu ukrywać - była tego totalnym przeciwieństwem. Miła niemowa i nic więcej. Bo w sumie jak można być wredną lub okrutną niemową? Pewnie jakoś się da, ale pannie Grisham daleko do takiego charakteru. Zawsze uprzejma i spokojna. Nawet teraz choć zdarzenie to jest niecodzienne zachowuje zimną krew. Zabawne, że nawet skórę miała zimną. I ta blada cera. Stalowe nerwy? Cóż, można by zacząć się obawiać, że te wszystkie przysłowia w jej przypadku powinny być brane na poważnie, a nie metaforycznie. Przyglądała się obcemu w skupieniu i z lekkim uśmiechem. To drugie głównie dlatego, że tak wypada. Tak samo przytaknęła w jego stronę na znak, że wszystko z nią w porządku. Cudownie jest nie mówić w takich chwilach. Nie trzeba natychmiast dobierać odpowiednich słów. Trochę czasu zajmie zanim ją zabije, jeśli jest mordercą lub zanim dotrą do momentu w którym Prudence zostanie odkryta jako osoba, która zbytnio możliwości do tłumaczenia się nie ma tak od razu. Wtedy wyjmie kartki, a jak jednak opcja pierwsza wejdzie w życie to albo będzie uciekać albo już będzie jej wszystko jedno. Strach się bać tej bliskiej przyszłości przy takim myśleniu? Skądże! Kobieta wiedziała, że lęk to najgorszy możliwy towarzysz. Lepiej go olać i wykorzystać trochę rozumu.
Alaric Hawke
Oczekujący
Alaric Hawke

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pią Gru 25, 2015 11:40 pm
Wszechstronnie. Natomiast Alaric był raczej monotematyczny. Przynajmniej przez ostatni rok. Wcześniej z nim można było nawet porozmawiać o gruszkach na wierzbie czy o latającym słoniu imieniem Dumbo. Był pełnym energii i radości życia facetem. Dopóki jego ukochana nie utraciła życia. Tamtego dnia wszystko się zmieniło. On się zmienił. Z pozytywnego i niepoprawnego optymisty zmienił się w gościa, który będzie jedynie marudził. Nie podejmie próby wykonania czegoś nowego bo zaraz będzie jęczał, że to bez sensu i na pewno się nie uda. Nawet się nie wydurniał. Cooper wielokrotnie próbował wybić mu to pesymistyczne podejście z głowy, ale to nic nie dawało. A potem ci dwaj się rozstali kiedy to Alaric wyjechał na praktyki a Cooper został w Londynie. Zdecydowanie ktoś musiał sypnąć Hawke'a w łeb jakimś grubym tomiszczem, żeby wreszcie się obudził i otrząsnął po utracie narzeczonej. Nikt na razie tego nie zrobił, nawet Coop nie wpadł na tak genialny pomysł. I były efekty nie robienia niczego w kierunku wyprowadzenia Alarica z wiecznej depresji.
Teraz co? Musiał zostawić swoje wspomnienia, te radosne chwile spędzone z Aryą i zająć się odklejaniem jakiejś kobiety od ziemi. Równie dobrze mogła to być zasadzka, w której jedna osoba odciąga jego uwagę, a druga zaraz sypnie jakimś zaklęciem w plecy. Co z tego? Good guy Alaric pozostanie tym samym dobrym chłopcem. I mimo swojego dołującego światopoglądu zdecydował się na pomoc. Chociaż prawda była taka, że było to bardziej instynktowne niźli zamierzone. Ale czy Alaric pozostawiony decyzji czy pomóc czy nie zdecydowałby się na tę drugą opcję? Nie, to nie byłoby do niego podobne. Nawet w tym depresyjnym wydaniu.
Przesunął wzrokiem po twarzy delikwentki i tu pojawiły się jakieś rozmyte przebłyski z przeszłości. Jak gdyby już kiedyś ją gdzieś widział. Problem polegał na tym, że nie potrafił jej przypisać do konkretnego wspomnienia. A winowajcą była ciemność. Niby księżyc wpływał jakoś na rozbicie tego mroku to i tak niewiele to jemu pomagało. Był ślepakiem w ciemności. No, nie tak dosłownie, ale o ile inni lepiej radzili sobie w tych warunkach o tyle on niekoniecznie. W drzewo nie wejdzie, nie wpakuje się na żaden kamień przy delikatnym świetle księżyca, ale nie będzie potrafił nic odczytać bez światła czy właśnie rozpoznać twarz. Niemniej jednak coś w jego mózgownicy ruszyło.
Gdy skinęła głową informując go, że nic jej nie jest to sam uniósł kącik ust w lekkim, asymetrycznym uśmiechu.
- To się cieszę. W pierwszej pomocy jestem lebiegą.` - poinformował.
Mówił więcej niż powinien, ale to cecha, której nie wyeliminowało nawet jego nowe, depresyjne wydanie. Są cechy, których się nie wyzbędzie choćby nie wiem co. Na przykład ta, którą doprowadzał innych do szału i wrzasków "zamknij się wreszcie". Za dużo gadał. Na wszystkie możliwe tematy.
Pomógł jej zebrać się z ziemi i sam obejrzał ją przelotnie w celu sprawdzenia czy rzeczywiście nic jej nie jest. A może rąbnęła dość mocno i jest w szoku? I nie kontaktuje. Nie, aż tak źle z nią nie było, Hawke widział jej oczy, jej źrenice i podpowiadały mu, że jest w porządku.
- Widzę, że nie tylko ja preferuję spacery nocą. Na szczęście tym razem nie dostanę za to szlabanu. - dodał po chwili co by przerwać panującą ciszę.

Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Sob Gru 26, 2015 4:58 pm
Gdyby jeszcze dzieliła się z ludźmi tymi wszystkim to rzeczywiście mogłaby uchodzić za wszechstronną. Daleko było jej do osoby towarzyskiej. Kwestia bezpieczeństwa, co tu dużo mówić. Co więcej raczej już nią nie będzie. W przeciwieństwie do niego z nią nigdy nie dało się porozmawiać. Ludzie zaś nie są zbyt zachwyceni wizją dostawania masy zapisanych kartek, a inaczej się nie da. Prudence nie przemówi do nikogo nagle pięknym, wysokim głosem. Bądź szczerzy - po tylu latach nawet jeśli dałoby się coś zrobić z fantem pod tytułem "nie posiadam języka" to nieużywane nigdy struny głosowe na niewiele się zdadzą. Prawdopodobieństwo, że wszystko poszłoby dobrze jest zerowe. Nie można jednak zabronić nikomu marzeń. Tutaj jednak jest dość istotna kwestia - panna Grisham w przeciwieństwie do swojego towarzysza nie rozczulała się na swoim problemem. Nigdy nie mówiła, więc czemu niby miałaby robić z tego ogromny problem? Po tylu latach ten fakt naprawdę nie boli. Nie da się tęsknić do szaleństwa za czymś, czego nigdy się nie miało. Z jego zaś strony wygląda to tak, że tęskni za tym, co utracił. Ona tez coś straciła. Ba! WSZYSCY codziennie tracą coś, co było im bliskie. Mniej lub więcej, ale każdy przeżywa stratę. Sęk tkwi w tym, że jedni idą dalej, a inni jak on stoją w miejscu. Ci drudzy są problematyczni, bo skoro przeszłość to coś, co tak naprawdę już nie istnieje to znaczy, że oni też przestają. Poważnie, to nie żart. Dziś jest dziś. Jutro "jutro" będzie "dziś". Mamy jeszcze "wczoraj", ale skoro nie możemy do niego wrócić to znaczy, że minęło. A skoro minęło to już go nie ma. A skoro nie ma to nie powinniśmy znikać wraz z nim. To znowu skomplikowane i pewnie pseudofilozoficzne, ale coś w tym jest. Zawsze w największej głupocie jest chociaż jedna poprawnie dobrana sylaba.
Czy tam musiał znowu... zawsze mógł udawać, że nic się nie wydarzyło i pójść dalej. Prudence gdyby to on szedł za nią najpewniej tak by zrobiła. Ale na jej własne szczęście on okazał się tym bardziej poprawnym i wychowanym chłopaczkiem. Z drugiej zaś strony to wszystko zrzućmy na odruchy bezwarunkowe. Nie zawsze w naszych działaniach musi być jakaś głębia. To pierwsze przyszło mu do głowy i nic więcej. Rozsądek czasami jest najsłuszniejszą formą dochodzenia do prawdy. Czasami jednak to mogłoby przerażać. Ludzie kochają wmawiać sobie, że są bardziej skomplikowani niż jest w istocie. Gdyby nagle okazało się, że rzeczywiście się mylą to mogliby się załamać. No bo jak to tak ten wielki problem nie jest taki duży!?
W duchu ucieszyła się, że sobie nic nie zrobiła. Jeśli jego słowa są prawdą, a ona doznała poważniejszego uszczerbku na zdrowiu to... cóż, zamek nagle stałby się naprawdę oddalony i sytuacja wyglądałaby nieciekawie. Nawet krzyk pomocy by się nie sprawdził, nie ma to jak uroki bycia okaleczoną. No chyba, że to on by zaczął krzyczeć, co raczej podchodziłoby pod jakąś komedię.
Stała wreszcie, cała i zdrowa mając pewność, że już nigdy nie zapomni o czymś tak prostym, jak patrzenie pod nogi. Miała też 70% pewność (tak wyliczyła to sobie), że nie jest mordercą. To całkiem niezły wynik jak na tak krótkie spotkanie i jedno spojrzenie w oczy.
Cisza... tak, ona jej nie przerwie. Wydała z siebie tylko prychnięcie śmiechu. Trudno to inaczej określić. Miała do czynienia z dawnym uczniem? Teraz stawało się bardziej prawdopodobnym, że naprawdę mogła go kiedyś spotkać.
Alaric Hawke
Oczekujący
Alaric Hawke

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Sob Gru 26, 2015 7:50 pm
Nie można jej winić za to, że nie przepadała za towarzystwem ludzi tak bardzo jak Hawke. To pewnie jedna z wielu cech, które różniły Puchonów od Krukonów. Gdyby była bardzo towarzyską osóbką to prawdopodobnie skończyłaby w żółto-czarnych barwach tak jak on. Ale tak się stało, że każde z nich cechowało się czymś innym i mieli zróżnicowane priorytety w życiu. Mimo tych różnic to tak się stało, że oboje po raz kolejny wylądowali w Hogwarcie. I oboje mieli zamiar... nauczania. Z tą różnicą, że ona faktycznie to robiła a on był niedaleko tego, choć nic nie było pewne. Ale tak - w sprawach zawodowych dążyli mniej-więcej w tym samym kierunku.
Oczywiście, że musiał! Tak nakazywała mu jego samcza natura, prawda? W zasadzie to odruch, w tych okolicznościach nieco głupi bo różnie mogło się rozwinąć takie zdarzenie, ale już trudno. Zrobił to.
Nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Przynajmniej nie takiej ubranej w słowa. Nie stracił przez to animuszu, o nie. Najwyraźniej tak długo unikał ludzi, że zaczął odczuwać jakąś wewnętrzną potrzebę pogadania z kimś. A raczej pragnienie perorowania na jakiś temat i dręczenia tym drugiej osoby, która by chociaż udawała, że go słucha. To by w zupełności mu wystarczyło. Ale nawet gdyby on zaczął swoje wywody a ona kazała mu się zatkać to by nie przestał. Ględziłby do czasu gdyby najzwyklej w świecie nie uciekła od niego.
Niemniej jednak warunki nie sprzyjały pogawędce. Było ciemno. Hawke spojrzał na swoją prawą dłoń, w której trzymał różdżkę, uniósł ją i wykonał gest mamrocząc przy tym "Lumos Maxima". Wtedy też w reakcji na zaklęcie na końcu różdżki pojawiła się kula jasnego światła, która zaraz oderwała się od czarodziejskiego rekwizytu i zawiesiła ponad nimi niczym żyrandol.
Hawek zamrugał kilkakrotnie, przyzwyczajając swoje oczy do tej nagłej zmiany. Spojrzał przelotnie na świetlistą kulę oceniając swój czar i zadowolony powrócił spojrzeniem na dziewczynę. Jego umysł ruszył się, zaczął pracować, próbując przypisać dziewczynę czy też kobietę do jakiegoś wspomnienia. Pamięć do twarzy miał, ale nie była niezawodna.
- Zaraz, zaraz... Znam cię. - mruknął, drapiąc się po karku. - Chodziłaś do Hogwartu, to na pewno. - myślał na głos, przyglądając się jej uważnie. Zaraz skojarzył ją z niebieskimi barwami. - Ravenclaw, tak? - próbował zgadnąć.
No jak ona mu nie pomoże to ta myśl będzie go dręczyła przez kilka następnych godzin. Wszyscy tak mamy chyba - kiedy wiemy, że skąd coś/kogoś znamy, ale średnio możemy sobie przypomnieć skąd jest lub czym/kim jest. I teraz on miał ten sam problem. Słyszał, że dzwonią, ale nie wiedział, w którym kościele. Paskudne uczucie, wsiada na umysł i dręczy. A potem przypominamy sobie wszystko już długo po czasie albo w najmniej odpowiednim momencie.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Nie Gru 27, 2015 9:32 pm
Nie każdy jednak Krukon jest samotnikiem. Bywają też tacy, co hasają po zamku w niebieskich barwach, jakby nie miałoby być jutra. Ostatecznie nie tyle, co dom, a nasz charakter nas określa. Gdyby wszyscy byli dokładnie tacy, jakimi ich sobie wymarzyli założyciele to Hogwart byłby nudny i podchodziłby pod placówkę specjalną - tak wielu ludzi o tych samych cechach to nie jest normalna sprawa. Prudence nigdy nie przeżyłaby tak małej ilości kolorów w świecie, który proponuje całą paletę doznań. Chociaż nie można stwierdzić, żeby dążyła do czegokolwiek. Jest już nauczycielem, żyje tu sobie i to tak jakby... wszystko? Nie ma jak nudna egzystencja z wyboru, byleby przeżyć skrywając swoją tajemnicę, która tak naprawdę pozostaje nieznana wszystkim, a mimo tego wzbudza strach. Jakby nagle ktoś miał z niej to wyciągnąć. Oczywiście to nieprawdopodobne w chwili, gdy nikt niczego nie podejrzewa, ale sama myśl wystarcza do tego, by panna Grisham utrzymywała swoje życie na bardzo podstawowym poziomie.
Ostatecznie ona była ubrana w czarny strój i narobiła hałasu. Tak naprawdę pasowała na potencjalnego mordercę. Problem jest taki, że jeszcze jej rozum nie opuścił na tyle, by rzucać zaklęciami w przypadkowego spacerowicza. Z chociażby tego powodu, iż to mógłby być uczeń, któremu łamiąc regulamin należy się kara w postaci szlabanu i masy odjętych punktów co najwyżej, a nie natychmiastowej śmierci tylko dlatego, że zacna pani profesor uznała go za zagrożenie. Może miała ulgowe podejście do karania i tak naprawdę nie widziała winy w niczym, ale z pewnością z tak durnego powodu nie plamiłaby sobie rąk. Nawet więcej, ona nie pasowałaby nikomu na zabójcę. Niemowa, cicha, zwykła nauczycielka? Chociaż ten argument pasowałby raczej pod rozprawkę pod tytułem "Z jaką łatwością Prudence Grisham mogłaby popełnić zbrodnię idealną", a nie na jej obronę.
Odpowiedź? Jeśli chciał z kimś pogawędzić to naprawdę trafił fatalnie. Spośród setek ludzi w tym zamku trafił na tą jedną jedyną, która nigdy nie powiedziała choćby słowa. Słuchać jeszcze potrafi, ale mało kogo interesuje zwierzanie się osóbce, która nie odpowie chociażby czymś tak błahym, jak "mogło być gorzej", czy też "będzie lepiej". I nie ma co zwalać na światło, w jej przypadku nawet ono by nie pomogło.
Ludzie z zasady wiedzą, że istniała i jak widać dalej też, ale... nie ma więcej historii. Ta opowieść składa się z dwóch zdań. Ona była tutaj. Ona tutaj jest. Coś więcej? Nigdy w życiu. Nie było nikogo kto pisałby z nią ciekawszą historię. Nikt nic nie wie, ale to chyba lepiej dla niej. Przynajmniej nie ma upokarzających wspominek i nie poczuwa się zbytnio do tego, by musieć cokolwiek przywoływać ze swej pamięci tylko przez to, że ktoś tam zaczął, a kultura wymaga podjęcia próby wrócenia do tejże chwili. W tej chwili zaś, co miała zrobić? Mogła oczywiście wyjąć papier i zacząć pisać. Ale nie chciała. Jeszcze nie. Pisanie na stojąco jest naprawdę niewygodne i może to bardzo prosty powód, ale... takim właśnie jest i nie ma co tutaj próbować tego zmienić.
Pokiwała więc głową w odpowiedzi, potwierdzając równocześnie w ten sposób jego podejrzenia. Wskazała też na niego palcem z zamyśloną miną, jakby na znak, że sama próbuje sobie przypomnieć skąd on był.
Ale ona wiedziała. Bądźmy szczerzy - gdyby spotkała kogoś, kogo minęła tylko raz na korytarzu to może nie pamiętałaby (ba! nigdy mogła nie poznać!) jego imienia i nazwiska, ale dom? Dom wiedziała zawsze, bo mundurek szkolny przewijał się ciągle, tak samo jak wszystkie twarze. Obserwowanie zaś ludzi, będące jej codziennym zajęciem, sprawdzało się potem. Szczególnie, gdy łapała jakiegoś ucznia w nocy, a on próbował jej wmówić, że właśnie wraca do dormitorium, a ona bardzo dobrze wie, że jego dom ma swoją siedzibę po innej stronie zamku.
Alaric Hawke
Oczekujący
Alaric Hawke

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pią Sty 01, 2016 11:41 pm
Jeśli miałaby być jakimś mordercą to nieco nieudanym. W końcu narobiła wokół siebie szumu no i jeszcze go nie zamordowała. Chyba, że to była część jej taktyki. Rozpoczęcie gry psychologicznej. Najpierw uśpić jego czujność a potem uderzyć w momencie, w którym najmniej będzie się tego spodziewał. To w sumie jest jakiś plan i to nawet całkiem niezły.
Rzeczywiście na kompankę do rozmowy to on nie trafił i powoli zdawał sobie z tego sprawę. Nie szkodzi! Wystarczy, że będzie go słuchała albo chociaż sprawiała wrażenie, że słucha. On się tym zadowoli, naprawdę. Nie musiał prowadzić dialogu, monolog mu w zupełności wystarczył. Chociaż nie ukrywajmy - lepiej mu się jednak wymieniało z kimś poglądami a nie perorowało przez kilkanaście minut bez jakiegokolwiek odezwu z drugiej strony.
Rzucone przez niego zaklęcie bardzo mu pomogło. Potrafił rozpoznawać twarze i był pewien, że gdzieś mu się przewinęła i musiała być cecha lub czynnik, który sprawił, że ją dość dobrze zapamiętał. A to milczenie z jej strony samoczynnie naprowadzało go na odpowiedź. W odpowiedzi na jej gest najpierw spojrzał po sobie a potem zerknął na nią i uśmiechnął się lekko kątem ust.
- Alaric Hawke, Hufflepuff. Jeśli ktoś dostawał wtedy karę to najczęściej byłem ja - powiadomił ją.
Przechylił głowę i zmrużył oczy w badawczym spojrzeniu. Przyjrzał jej się uważnie. Skojarzył ją z Domu, ale żeby tak wyciągnąć imię i nazwisko lub chociaż samo imię? Z tym gorzej.
- A ty... - zaczął, ale zawiesił swój głos, będać już teraz pewnym, że nie przypomni sobie jej imienia i nazwiska tak od razu.
Pardone za długi czas oczekiwań i krótki post, ale za dużo spraw do załatwienia ostatnio.
Prudence Grisham
Nauka
Prudence Grisham

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Sob Sty 02, 2016 3:46 pm
A jeśli to był po prostu plan idealny? Udawać damę w opałach po to, by zaraz go unieszkodliwić? Motyw zaskoczenia to przydatna rzecz. Urocza, tajemnica i całkiem ładna krucha kobieta, która morduje po nocach przypadkowo napotkanych ludzi. To niezły motyw, nie da się ukryć. Do tego nauczycielka, która nigdy niczym nie zawiniła. Zdecydowanie powinna przemyśleć karierę cichego mordercy, mogłaby się rzeczywiście w tym sprawdzić.
Wszystkim ludziom bardziej pasuje normalna rozmowa. Nie jest rzeczą codzienną spotykanie kobiety, która nijak nie ma takiej sposobności. Nie da się poprowadzić zwyczajnej rozmowy. Tym szybko idzie się zmęczyć. Każdy może sobie pójść i już nie ma tego problemu. Ona tego nie zmieni. Będzie pisała durne karteczki do końca życia albo przestanie i już w ogóle nie będzie miała kontaktu ze światem. To też zawsze jakaś opcja. Szkoda tylko, że możliwość zwyczajnego rozmawiania nie jest aktualnie dostępna. I w ogóle nie będzie! Dialog mówiono-karteczkowy to jedyna opcja. Nużąca dla mówcy. Interesująca na jakieś dwa spotkania, a potem można już się pożegnać na zawsze. Smutne? No co wy! Przecież można oszaleć z tymi kartkami, to raczej logiczne, że ludzie kapitulują. Prudence się z tym pogodziła i nie ma w tym nic złego. Samo życie. Dla niej to czynność tak oczywista, jak oddychanie.
Jeśli którykolwiek z Krukonów na jej roku przypomniałby sobie jej imię to już byłoby zaskakujące. Jest jak powietrze i taka była też w szkole. Nietrudno więc dziwić się temu, że nie jest rozpoznawalna z czegoś więcej, jak z siedzenia cicho... wszędzie? Tak, to chyba można ująć w ten oto sposób.
No i nadszedł ten moment w którym przeklinać trzeba niebiosa, że czarodzieje nie znają migowego. To naprawdę ułatwiłoby jej życie, a tak musi teraz grzebać w torbie i szukać jakiegokolwiek papieru na którym można coś naskrobać. I pióra z atramentem. Zadanie jednak zakończyło się sukcesem. Jakoś wygrzebała to, co jej potrzebne i usiadła bez zastanowienia na ziemi i zaczęła pisać. Bo czemu niby sobie nie usiąść, kiedy tak niewygodnie skrobać cokolwiek na stojąco? Takiej wygody, nawet jeśli nie jest za ciepło, nie odmówiłaby sobie. Po chwili karteczka była gotowa, więc zebrała swoje cztery litery z ziemi po raz kolejny i podała mu notatkę.
Prudence Grisham, Ravenclaw
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Wto Lut 23, 2016 2:38 am
[z/t dla Alarica i Prudence]
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pon Kwi 25, 2016 9:17 pm
Pogoda wydawała się być tego dnia raczej średnia do spacerków, jednakże to nie przeszkadzało Nero, by opuścić mury Hogwartu, udając się do najmniej znanych przez uczniów zakamarków przybrzeżnych terenów. Zbliżały się egzaminy, a Giotto zamiast się uczyć, wolał robić sobie wycieczki krajoznawcze i to w dodatku w miejsca, które doskonale zna. Będąc szósty rok w szkole magii i czarodziejstwa, wiedział jakim trybem może pracować, a opierdalanie się, było u niego zawsze na pierwszym miejscu. Stąd też decyzja o łomżingu na skalnej półce, która wydawała się być wręcz stworzonym miejscem do odpoczynku. Nawet lekko kropiący deszcz mu nie przeszkadzał w popołudniowej przechadzce.
Wybrał najkrótszą drogę, opuszczając Hogwart od strony dziedzińca. Przeszedł kilkadziesiąt metrów i już po kilkunastu minutach był we wcześniej wspomnianym miejscu - na skalnej półce. Deszcz jak na życzenie przestał padać, a słońce skutecznie opalało jego twarz. Wziął głęboki wdech, delektując się świeżym powietrzem, które w okolicach lasu i po deszczu, jest niczym tygodniowa kuracja na zupce cebulowej babci, gdy ma się katar.
Schowawszy ręce do kieszeni, stał na półce skalnej, patrząc przed siebie, za horyzont.
- Ach ten zapach otwartego morza. Szkoda, że straciłem węch. Moje nozdrza zostały usmażone w Panmunjom. - rzucił epickim tekstem admirała Tuga Bensona z Hot Shots, który chuj miał tu tak naprawdę do rzeczy. Poczuł jednak potrzebę zacytowania swojego idola i największego pioniera wśród ludzi, którzy mieli przeszczep jakichkolwiek części ciała, wliczając w to bębenki uszne.
Vilia Edwards
Oczekujący
Vilia Edwards

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pon Kwi 25, 2016 9:57 pm
Czy to słońce, czy to deszcz - Vivi było obojętnie. Jeśli uważała, że potrzebuje wyjść z zamku, to mogłaby wyjść nawet w najgorszą burzę czy przy dwudziestu stopniach na minusie (jak nie lepiej). I, tak! To właśnie był dzień, kiedy musiała wyjść. Po prostu musiała.

Prace domowe?
E tam.
Lekcje?
Kogo to obchodzi?
Egzaminy?
A w dupie!
Czy tam się wije wąż?
Ooooo! To dopiero było ważne.

- Czekaj, maleńki! Cip, cip, cip... Nie, to nie to. Taś, taś..?

Ślizgonka pognała przed siebie niczym rącza gazela. Wąż czmychnął jej na skalne półki, ale Vivi była dobrym myśliwym i nie zamierzała odpuścić. Ostatnio nie miała okazji bawić się z wężami. A może był jadowity? Fajnie byłoby mieć trochę jadziku do eliksirów. Albo coś takiego...

Hyc.
Hyc.
Hyc.

Zboczyła ze ścieżki, która prowadziła do hangaru z łódkami i zamiast tego wylądowała na skalnej półce. Wąż najwyraźniej chciał się gdzieś tu ukryć, ale na jego drodze stanął Nero.
Na drodze Vivi zresztą też.
Zatrzymała się akurat w chwili, w której chłopak postanowił wyrazić siebie w dość specyficzny sposób. Vilia zmarszczyła brewki.

Popatrzyła na niego.
Popatrzyła na jezioro.
Na niego.
Na jezioro.

Co on ćpał, że morze czuł? Albo nie czuł. Konsternacja sięgała zenitu. Aż jej się dymiło z głowy.
- Ale tu nie ma morza. To jezioro.

Oooo, to dopiero było odkrycie.
Vivi Kolumbem Hogwartu.
Ale może on nie wiedział...
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Pon Kwi 25, 2016 10:41 pm
Było w tym dużo racji. Wszakże jezioro nie było morzem, co jest udowodnione i opisane dokładnie w książkach poruszających temat geografii i biologii. Gdyby tak głębiej się nad tym zastanowić, to Vilia mogła być kimś pokroju Kolumba. On w takim razie był jakimś australopitekiem geografii, ewentualnie można było go przyrównać do Azteków, którzy też gówno wiedzieli i dali się wytłuc jak Francuzi pod Termopilami. Czy jakoś tak.
Słysząc głos z tyłu głowy, odwrócił się, lustrując wzrokiem jedną z sióstr Edwards i to chyba była ta Ślizgonka, biorąc pod uwagę kolor jej tekstu w poście. Chociaż Nero nie mógł o tym wiedzieć, więc musiał strzelać, a jego szczęście co do takich gier ograniczało się do przepierdolenia całej floty w kasynie. Za duże ryzyko zgadywać, jeszcze zaczaruje go jakąś alohomorą i otworzy tym samym jego umysł, straszna wizja.
- Jeśli spojrzysz głębiej, to zobaczysz tam nawet królową angielską. - stwierdził spokojnie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. W czasie mówienia tego, potakiwał sobie samemu głową, utwierdzając się tylko w swojej teorii z podwójnym dnem. Ale ogólnie to chodziło tu tylko o to, żeby wyjść na poetę świerszcza. Chciał być jak Adaś Mickiewicz, tylko nie miał dostępu do narkotyków. No i nie skazali go na tułaczkę po ojczyźnie Borata Sagdiyeva i najlepszego kazachskiego producenta filmowego - Azamata Bagatova.
- Co tu robisz? - spytał.
Vilia Edwards
Oczekujący
Vilia Edwards

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Wto Kwi 26, 2016 9:30 am
Nawet jeśli siostry Edwards trudno było rozpoznać, to jednak... no, jednak nie było trudno. Mogły sobie wyglądać tak samo, ale Livia nigdy nie chodziłaby w ubłoconym mundurku dłużej, niż byłaby do tego absolutnie zmuszona (a nawet wtedy pewnie by protestowała). Vivi nie miała takich problemów i było to widać po jej stroju.
No i w sumie miała zielony krawat...
Ślizgonka podeszła bliżej chłopaka i wbiła wzrok w horyzont. Zmrużyła oczy i przysłoniła je dłonią, co najmniej tak, jakby jedynym celem słońca było świecenie jej po gałach.

Żeby pomylić morze z jeziorem, to jeszcze jakoś mogła zrozumieć.
Ale z królową?

- Ja tam nic nie widzę.

Oświadczyła wreszcie po dość długich oględzinach. Przeniosła wzrok na chłopaka i niewinnie zamrugała oczętami, jakby liczyła na to, że wyjaśni jej skąd bierze koks. Albo że przynajmniej się nim podzieli.

- Stoję.

Padła prosta odpowiedź. Proste pytanie to prosta odpowiedź, to było takie oczywiste! Zaraz jednak Vivi nabrała powietrza do płuc i przeponki.

- Wyszłam z zamku, bo w zamku jest nudno, a nie mam już ślimaków do sekcji i myślałam, że może jakieś znajdę, bo trochę głupio znów podbierać je McGonagall, ale jak wyszłam, to zobaczyłam węża, więc pomyślałam, że może go złapię. Bo wiesz, fajnie by było, jakby był jadowity, w końcu jad zawsze może się przydać do eliksirów albo czegoś takiego, nawet jak jest ze zwykłego węża, ale on... no ten wąż, to nie bardzo chciał mi pokazać ten jadzić i uciekał. Znaczy, w sumie nie wiem, czy można to nazwać uciekaniem, bo węże nie mają nóg, więc on się wiłuciekał. O, to nawet niezłe. No więc wiłucieł mi tutaj, to go goniłam, ale jak wpadłam na skałki, to on wiłuciekł całkiem, a ty mówiłeś coś o morzu, ale ja tu morza nie widzę, więc pomyślałam, że może to morze ci się przewidziało i byłam ciekawa dlaczego. Ale widzę, że nie tylko morze, ale królową też widzisz i się zastanawiam gdzie, bo ja jej nie widzę, więc nie rozumiem, chyba że to dlatego, że masz jakieś fajne ziółka, ja się znam i halucynacje to się zdarzają. A w sumie mogłabym iść poszukać jakiś ziół, bo może byłoby łatwiej niż ślimaków, a ten wąż i tak mi już uciekł, to raczej go nie złapię.

Ślizgonka na chwilę przerwała, by nabrać powietrza. Na jej twarzy pojawiło się zrozumienie. Wychyliła się tak, jakby chciała spojrzeć w głębię jeziora, ale zaraz się skrzywiła.

- Nie, tam królowej też nie widzę, bo to może o to ci chodziło, że ona jest tam w jeziorze? Ale w sumie jakby była, to chyba byłaby królową trytonów, a ja nie jestem wcale przekonana, czy oni mają królowe. Wodzów czy jakiś władców tak, ale głupio byłoby być królową trytonów, bo oni to chyba i tak bardziej są na królów nastawieni, nie uważasz? A, no ale ten, no i jak patrzyłam, czy gdzieś tu jest królowa, no to stałam na tej skalnej półce i teraz z tobą rozmawiam, a dokładniej to odpowiadam ci na pytanie, bo chciałeś wiedzieć, co ja tutaj robię.

...
Wdech.
...
Wydech.
...

Vivi uśmiechnęła się szeroko.
Tyle chyba powinno wystarczyć?
Giotto Nero
Oczekujący
Giotto Nero

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Sro Kwi 27, 2016 9:09 pm
Zaiste, zielony krawat również mógł mówić dużo o jej przynależności, ale kto na to patrzył? Ona marzyła o wężach, on o morzu, wszystko inne zdawało się być jedynie czymś niepotrzebnym. Mówiąc o królowej angielskiej, Nero chciał bardziej poetycko zaistnieć, aniżeli naprawdę doszukiwać się tam władczyni Wielkiej Brytanii. Z drugiej strony jednak Vivi miała dobrą rozkminę, wszakże nie królowa nie mogła być królem, to z nazwy już odpada. Very clever.
- Dużo gadasz, jak na Ślizgonkę. - stwierdził spokojnie, zapominając większości tego, o czym mu teraz Edwards powiedziała. Chłopak w ogóle nie skupiał się na jej dotychczasowych przeżyciach, jakie mu przedstawiła, bowiem uważał to za zbyteczne. Wychwycił tylko końcówkę, która dotyczyła jej trafienia na skalną półkę i ten fragment dotyczący trytonów. Wyszło na to samo.
Westchnął lekko, wkładając ręce do kieszeni.
- Wybacz, to hemoglobina. - potrząsnął lekko głową, próbując chyba przeciwdziałać działaniom wspomagaczy, których chyba nie zażywał, ale zdawały się one działać. Może tak działała na niego ta morska bryza? Nawdychał się jakiegoś spreparowanego powietrza i taki tego mamy wynik. Dobrze, że chociaż trafił na elokwentną partnerkę do rozmowy, głupi jeszcze by siedział i myślał, że jest nad Bałtykiem i zaraz jakiś ziomek z kukurydzą po piasku będzie popierdalać.
Poklepał po głowie Vilię.
- Spokojnie, odsapnij. Już po wszystkim. - pokiwał głową, potakując samemu sobie w rytm delikatnego stukania głowy piątoklasistki. Jaki był tego cel? Żaden.
Sponsored content

Skalna półka - Page 5 Empty Re: Skalna półka

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach