Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
- Mistrz Labiryntu
Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Pon Wrz 02, 2013 1:46 pm
Siedziba szkolnej pielęgniarki i jej praktykantki.
- Sahir Nailah
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Pią Sie 29, 2014 12:16 pm
Nie ma co się oszukiwać, że nadmiernie często trafiał do skrzydła szpitalnego, tak samo, jak nie można było nie przyznać racji profesorowi Liadonowi, który na pewno rację miał co do tego, że walka ze swoją naturą to bardziej katowanie samego siebie i może prowadzić tylko do jednego - do zatracenia. Jednak jesteś tu i teraz, trwasz, na swój sposób... Jest dobrze... prawda? Nie, jest tragicznie, kolejna rzecz, którą powinieneś przyjąć jako fakt, a nie cały czas próbować sobie wmówić coś innego. Westchnąłeś ciężko, siedząc na krześle, zgnębiony i wycieńczony - krew zwierzęca nic już nie dawała, zaczynałeś powoli zapadać się w niebezpieczną czerwień, która w końcu doprowadzi Cię do upadku, a tego przecież nie chcesz... zupełnie nie chcesz... Jeszcze tyle rzeczy jest do zobaczenia, prawda..? Nie zamierzałeś żyć długo, tak powiedziałeś profesorowi, zamierzałeś popełnić samobójstwo, ale teraz wydawało ci się, że... wcale tego robić nie chcesz. Amber, Mary, Julie - one wszystkie gdzieś tam są, będą, a Ty też chciałbyś być, razem z nimi...
- Dziękuję, Pani Pomfrey... - Mruknąłeś, odbierając od pielęgniarki lustrującej cię prześwietlającym spojrzeniem - nie patrzyłeś jej w oczy, opuściłeś głowę, tak było... lepiej. Nie odpowiadać na to, co chciała powiedzieć samą mocą wzroku, kubek z gorącym naparem, zapewne jakimś wzmacniającym, uspakajającym, z drobną domieszką krwi... Lepiej nie pytać czyjej.
Grzecznie poruszyłeś nastawionym i nasmarowanym maścią barkiem i po wypiciu podniosłeś się, odstawiając puste naczynie do zlewu, by skinąć profesorce głową i czym prędzej stąd czmychnąć - spać, oczywiście. Jutro miało być spotkanie klubu pojedynków.
[z/t]
- Dziękuję, Pani Pomfrey... - Mruknąłeś, odbierając od pielęgniarki lustrującej cię prześwietlającym spojrzeniem - nie patrzyłeś jej w oczy, opuściłeś głowę, tak było... lepiej. Nie odpowiadać na to, co chciała powiedzieć samą mocą wzroku, kubek z gorącym naparem, zapewne jakimś wzmacniającym, uspakajającym, z drobną domieszką krwi... Lepiej nie pytać czyjej.
Grzecznie poruszyłeś nastawionym i nasmarowanym maścią barkiem i po wypiciu podniosłeś się, odstawiając puste naczynie do zlewu, by skinąć profesorce głową i czym prędzej stąd czmychnąć - spać, oczywiście. Jutro miało być spotkanie klubu pojedynków.
[z/t]
- Frank Longbottom
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Czw Paź 23, 2014 10:11 pm
Drzwi gabinetu najpierw się zatrzęsły wyczuwając tupot stóp na korytarzu, a potem otworzyły się na rozcież bez uprzedniego pukania, bo po co. Nie puka się. W Hogwarcie za młodzi ludzie na pukanie. Powiedzmy. W każdym razie Frank w najmniejszym stopniu nie myślał o pukaniu (dla jasności: o pukaniach obu), bo miał o wiele ważniejsze sprawy na karku. Takie jak jego o dwa razy większa niż zazwyczaj głowa. W zasadzie bladego pojęcia nie mam jakim cudem Frank potrafił biegać w takim stanie, kiedy nie mógł nawet mówić, czy chociażby ODDYCHAĆ. Ale bieeeeeeeegł, no biegł, co miał robić, gdy umierał.
A z Frankiem była Kim, bo była z nim i wcześniej, nie opuściła by przecież przyjaciela w potrzebie. I dobrze, bo by Frank przecież nie był w stanie w żadnym stopniu wytłumaczyć pani pielęgniarce co mu jest. A pani pielęgniarka mogła się przecież nie domyślić, że wielka opuchlizna głowowa to z powodu alergii. I mu nie pomóc.
- Uuuuggggrrrrryyyyssstttaaaaiiiiooooowwwwcccooooiii - wydał z siebie przedziwne dźwięki.
A z Frankiem była Kim, bo była z nim i wcześniej, nie opuściła by przecież przyjaciela w potrzebie. I dobrze, bo by Frank przecież nie był w stanie w żadnym stopniu wytłumaczyć pani pielęgniarce co mu jest. A pani pielęgniarka mogła się przecież nie domyślić, że wielka opuchlizna głowowa to z powodu alergii. I mu nie pomóc.
- Uuuuggggrrrrryyyyssstttaaaaiiiiooooowwwwcccooooiii - wydał z siebie przedziwne dźwięki.
- Kim Miracle
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Pią Paź 24, 2014 4:55 pm
Szła z nim dzielnie przez korytarze trzymając biednego chłopaka, aby mu pomóc. Pierwszy raz nie zabłądziła. Pierwszy raz trafiła gdzieś bez większych trudności. W skrzydle szpitalnym często bywała, bo na treningach lubiła spadać na ziemię. Weszła szybko do sali i na wejściu krzyknęła:
- Pomocy, on puchnie. Mówił coś o pistacjach. Alergia - była przerażona. Nie chciała, aby chłopak umarł. To byłoby okropne.
Spojrzała na niego jeszcze raz, a lekarka zabrała go ze sobą, wypraszając Kim na zewnątrz, bo nie mogłaby przeszkadzać i rozpraszać chorego. Wyszła na korytarz i zaczęła dreptać tam w tą i nazad. Dlaczego jej się to przytrafiło? Biedny Frank. Po chwili się zmęczyła tym stresem, bieganiem do skrzydła i chodzeniem po korytarzu bez celu. Usiadła pod ścianą i czekała, aż ktoś wyjdzie, bo wcześniej poinformowała lekarkę, że będzie czekać na zewnątrz. Zasnęła.
[z/t]
- Pomocy, on puchnie. Mówił coś o pistacjach. Alergia - była przerażona. Nie chciała, aby chłopak umarł. To byłoby okropne.
Spojrzała na niego jeszcze raz, a lekarka zabrała go ze sobą, wypraszając Kim na zewnątrz, bo nie mogłaby przeszkadzać i rozpraszać chorego. Wyszła na korytarz i zaczęła dreptać tam w tą i nazad. Dlaczego jej się to przytrafiło? Biedny Frank. Po chwili się zmęczyła tym stresem, bieganiem do skrzydła i chodzeniem po korytarzu bez celu. Usiadła pod ścianą i czekała, aż ktoś wyjdzie, bo wcześniej poinformowała lekarkę, że będzie czekać na zewnątrz. Zasnęła.
[z/t]
- Frank Longbottom
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Pon Lis 10, 2014 4:15 pm
Kiedy Kim wyszła z gabinetu pielęgniarka posadziła Franka na krześle i zaczęła psikać w niego czymś w rodzaju eliksiru. Mugol pewnie stwierdziłby, że traktowała go jakimś płynem do mycia okien, ale sam Frank bladego pojęcia nie miał czym jest ten cały płyn, zresztą mało go w tej chwili to obchodziło. Bardziej martwił się, że nadal nie mógł oddychać. Nie mógł oddychać, a oni go tu psikali!
Całkiem możliwe, że w czasie leczenia zemdlał ze trzy razy, a załamania psychicznego dostawał może co pół minuty. Ważne było to, że póki co zostawały mu się strzępki zdrowego rozsądku i nadziei, że może jednak przeżyje. Heh.
Po pół godziny pielęgniarka dała mu spokój i położyła Franka w jednym z łóżek w Skrzydle. Po drodze zauważyła leżącą pod ścianą Puchonkę i delikatnie ją wybudziła.
- Frank czuje się już lepiej, możesz odwiedzić go jutro, a teraz zmykaj do siebie - zwróciła się do niej, a potem sama udała się do swoich komnat.
//zt//
Całkiem możliwe, że w czasie leczenia zemdlał ze trzy razy, a załamania psychicznego dostawał może co pół minuty. Ważne było to, że póki co zostawały mu się strzępki zdrowego rozsądku i nadziei, że może jednak przeżyje. Heh.
Po pół godziny pielęgniarka dała mu spokój i położyła Franka w jednym z łóżek w Skrzydle. Po drodze zauważyła leżącą pod ścianą Puchonkę i delikatnie ją wybudziła.
- Frank czuje się już lepiej, możesz odwiedzić go jutro, a teraz zmykaj do siebie - zwróciła się do niej, a potem sama udała się do swoich komnat.
//zt//
- Elizabeth Cook
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Pon Lis 17, 2014 5:47 pm
Spojrzała zaskoczona na Zacka, kiedy chwycił ją za dłoń, ale w takiej chwili to było najlepsze wyjście. Zostanie w tym miejscu dodatkowo z tym wampirem nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza, że nie miała pojęcia co też on mógł wymyślić dodatkowego. Prowadziła pierwsza dodatkowo mówiła mu by uważał na schody i inne rzeczy, które stawały na jego drodze. W dość krótkim czasie udało się jej dojść do Skrzydła Szpitalnego. Weszła wolnym krokiem i nie rozglądając się posadziła Zacka na łóżku. Wzięła z swojej torebki kilka suchych chusteczek i stanęła blisko chłopaka w sumie to na przeciwko niego dzieląca odległość między nimi to zaledwie kilka centymetrów. Przycisnęła chusteczki do jego rany chcąc ją zatamować. Z wrażenia nawet nie zauważyła, że dobiegła aż do pkoju pielęgniarki. Która szybko zajęła jej miejsce.
-To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali. - Powiedziała cicho przypominając mu w takiej dość najfortunniej sytuacji nie mieli nawet za bardzo czasu do rozmowy. Martwiła ją ta rana, jednak dobrze, że poszła na ten dziedziniec, bo nie wiadomo jakby się to skończyło. Posmutniała, nie lubiła, kiedy komuś jest wyrządzona krzywda. Mogłaby jedynie ranę oczyścić i zakleić plastrem, ale czy to by pomogło? Nie miała zielonego pojęcia, a to ją teraz martwiło najbardziej.
-To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali. - Powiedziała cicho przypominając mu w takiej dość najfortunniej sytuacji nie mieli nawet za bardzo czasu do rozmowy. Martwiła ją ta rana, jednak dobrze, że poszła na ten dziedziniec, bo nie wiadomo jakby się to skończyło. Posmutniała, nie lubiła, kiedy komuś jest wyrządzona krzywda. Mogłaby jedynie ranę oczyścić i zakleić plastrem, ale czy to by pomogło? Nie miała zielonego pojęcia, a to ją teraz martwiło najbardziej.
- Zack Raven
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Pon Lis 17, 2014 6:13 pm
Moje serce biło jak szalone. Nic nie mówiłem, nawet nie czułem bólu w miejsce, gdzie ugryzł mnie tamten osobnik. Nic nie czułem. Teraz byłem naprawdę ślepy. Nawet nie wiedziałem dokąd byłem prowadzony. Nadal próbowałem się uspokoił się. Dziwnie się czułem, gdy wszystko wokół było puste. Słuchałem dziewczyny, ale jej głos docierał do mnie jak zza grubej ściany. Nie potrafiłem się skupić.
Usiadłem. Dopiero ból poczułem jak dziewczyna mnie tam dotknęła.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
Przetwarzałem tą informację dosyć długo. Nie dotarło, więc jeszcze raz powtórzyłem te słowa.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
Zrozumiał ich sens. W końcu.
Usłyszałem kroki jakiejś kobiety. To pielęgniarka. Zmysły wróciły, a ja poczułem niesamowity ból. Nie mogłem wytrzymać, a z moich pustych oczu popłynęły mi łzy. Złapałem się szybko za szyję. Poczułem jakąś ciesz - krew.
Znowu nie słyszałem co się dzieje wokół mnie.
Straciłem przytomność.
Usiadłem. Dopiero ból poczułem jak dziewczyna mnie tam dotknęła.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
Przetwarzałem tą informację dosyć długo. Nie dotarło, więc jeszcze raz powtórzyłem te słowa.
To ja Lizz spotkałeś mnie w pustej sali.
Zrozumiał ich sens. W końcu.
Usłyszałem kroki jakiejś kobiety. To pielęgniarka. Zmysły wróciły, a ja poczułem niesamowity ból. Nie mogłem wytrzymać, a z moich pustych oczu popłynęły mi łzy. Złapałem się szybko za szyję. Poczułem jakąś ciesz - krew.
Znowu nie słyszałem co się dzieje wokół mnie.
Straciłem przytomność.
- Elizabeth Cook
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Pon Lis 17, 2014 6:24 pm
Jej zmartwiony wzrok nie znikał z jej twarzy martwiła się i to niemiłosiernie. Stała obok i jedynie patrzyła jak chłopak płacze, a potem mdleje. Pisnęła cicho i stanęła obok niego, ale pielęgniarka ją powstrzymała, polała czymś ranę chłopaka przez co zaczęła dziwnie się pienić. Po chwili w skrócie opisała co się stało wiec pielęgniarka zdążyła szybko zareagować i dać mu odpowiedni antidotum. Kiedy pielęgniarka pozwoliła się jej w końcu zbliżyć usiadła obok niego na krześle i ręką delikatnie wytarła jego łzy. Z smutną i opuszczoną głową siedziała obok chłopaka.
Czuła jakby to była jej wina, ale bardzo dobrze wiedziała, że gdyby nie ona skończył oby się to o wiele gorzej dla niego. Oparła się o krzesło i patrzyła na twarz chłopaka z nadzieją, że jednak wyzdrowieje i nic mu nie będzie. W końcu pielęgniarka powiedziała jej, że wszystko będzie dobrze. Wierzyła w te słowa, teraz to tylko się liczyło to by Zack z tego wyszedł.
Czuła jakby to była jej wina, ale bardzo dobrze wiedziała, że gdyby nie ona skończył oby się to o wiele gorzej dla niego. Oparła się o krzesło i patrzyła na twarz chłopaka z nadzieją, że jednak wyzdrowieje i nic mu nie będzie. W końcu pielęgniarka powiedziała jej, że wszystko będzie dobrze. Wierzyła w te słowa, teraz to tylko się liczyło to by Zack z tego wyszedł.
- Zack Raven
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Wto Lis 18, 2014 7:46 pm
Barwy. Pełno barw. Czym one są? Skąd się wzięły? Dlaczego je widzę? Czyżbym umarł i teraz Bóg dał mi wzrok? Czyli śmierć jest pełna barw, tak? Ale skąd mogę wiedzieć, że są to barwy? Przecież nigdy ich nie widziałem. Nawet nie potrafiłem ich nazwać, ale... było to piękne. Chciałbym tak trwać wiecznie.
Nagle coś poczułem w prawej dłoni. Jakieś dziwne uczucie. Co to mogło być? Skoro umarłem nie powinienem nic czuć, ale czuję i widzę.
Może śpię?
Co właściwie się stało?
Chciałem podnieść dłoń i dotknąć nią mojej szyi, ale nie dałem rady. Moja ręka była tak ciężka...
Pamiętam... Chcę pamiętać. To było ważne. Krew, ból... wampir. Elizabeth.
Jest cała? Nic się jej nie stało?
Tak, jest cała. To ona mnie uratowała. To dzięki niej znalazłem się w skrzydle.
To znaczy, że żyję?
Powinienem umrzeć. Może zawsze widziałbym te piękne barw... nie ma ich. Ciemność, znowu pustka.
Ktoś trzyma moją rękę.
Obudziłem się. Dziewczyna tu była?
Tak, była. Czułem ją. Dotykała moją dłoń.
- Dz...dhrgm - chciałem podziękować, ale mój głos był zachrypnięty. Bolało mnie, gdy mówiłem. Moje oczy były zlepione i nie mogłem ich otworzyć. Chciałem je rozetrzeć i też chciałem pić. Spróbowałem chrząknąć, ale nadal bolało.
- Wo...pi..dy - wydukałem. Nie mogłem zdecydować się co chciałem jej przekazać. Próbując powiedzieć jej, że chcę pić, albo wody. Te dwa słowa się zlepiły w jedno.
Nagle coś poczułem w prawej dłoni. Jakieś dziwne uczucie. Co to mogło być? Skoro umarłem nie powinienem nic czuć, ale czuję i widzę.
Może śpię?
Co właściwie się stało?
Chciałem podnieść dłoń i dotknąć nią mojej szyi, ale nie dałem rady. Moja ręka była tak ciężka...
Pamiętam... Chcę pamiętać. To było ważne. Krew, ból... wampir. Elizabeth.
Jest cała? Nic się jej nie stało?
Tak, jest cała. To ona mnie uratowała. To dzięki niej znalazłem się w skrzydle.
To znaczy, że żyję?
Powinienem umrzeć. Może zawsze widziałbym te piękne barw... nie ma ich. Ciemność, znowu pustka.
Ktoś trzyma moją rękę.
Obudziłem się. Dziewczyna tu była?
Tak, była. Czułem ją. Dotykała moją dłoń.
- Dz...dhrgm - chciałem podziękować, ale mój głos był zachrypnięty. Bolało mnie, gdy mówiłem. Moje oczy były zlepione i nie mogłem ich otworzyć. Chciałem je rozetrzeć i też chciałem pić. Spróbowałem chrząknąć, ale nadal bolało.
- Wo...pi..dy - wydukałem. Nie mogłem zdecydować się co chciałem jej przekazać. Próbując powiedzieć jej, że chcę pić, albo wody. Te dwa słowa się zlepiły w jedno.
- Elizabeth Cook
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Wto Lis 18, 2014 7:55 pm
Martwiła się o stan chłopaka, zwłaszcza, kiedy tak nagle zemdlał. Nie miała pojęcia co się wtedy z nim stanie. Siedziała przy nim trzymając go za rękę tylko tak mogła mu pokazać, że przy nim jest i się o niego martwi. Kiedy zaczął mówić wyprostowała się na krześle.
-Poczekaj, nie mów za wiele. - Powiedziała cicho, wzięła niewielki kubeczek od pielęgniarki, uniosła delikatnie głowę Zacka, wsuwając rękę pod jego głowę.
-Napij się. - Powiedziała cicho delikatnie przechylając kubeczek by poczuł wodę. Cierpliwie i powoli wlewała wodę do jego ust. Kubek nie był jakoś specjalnie duży więc szybko się opróżnił. Pilnowała by chłopak się nie zachłysnął wodą. Kiedy skończył odstawiła kubek na miejsce. Westchnęła ciężko zmartwiona jego stanem.
-Poczekaj, nie mów za wiele. - Powiedziała cicho, wzięła niewielki kubeczek od pielęgniarki, uniosła delikatnie głowę Zacka, wsuwając rękę pod jego głowę.
-Napij się. - Powiedziała cicho delikatnie przechylając kubeczek by poczuł wodę. Cierpliwie i powoli wlewała wodę do jego ust. Kubek nie był jakoś specjalnie duży więc szybko się opróżnił. Pilnowała by chłopak się nie zachłysnął wodą. Kiedy skończył odstawiła kubek na miejsce. Westchnęła ciężko zmartwiona jego stanem.
- Zack Raven
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Wto Lis 18, 2014 8:51 pm
Nic nie mówiłem, ale nadal czułem pieczenie na szyi. Zastanawiało mnie, czy był to uczeń? A jeśli tak, to kim on był. Czy mi jeszcze zagraża? Czy rozpoznam go wśród innych uczniów, a co jeśli to właśnie przez głód miał taką dziwną magię? W końcu jeśli się na syci może mieć bardziej normalną, taką jak inni. Oczywiście każda magia każdego czarodzieja się różni, dzięki czemu potrafię każdego rozpoznać, ale jednak.
W końcu dostałem wody i pozwoliłem jej, aby mi dała pić. Uśmiechnąłem się blado. Tak bardzo ciemno. Chciałbym znowu zasnąć, aby tam to zobaczyć.
- Zaba...wne - wychrypiałem słabo, ale nie chciałem milczeć. Zakaszlałem.- Dzię... dziękuję - nadal słabo się uśmiechałem.
- Wiesz kto to był?- robiłem po każdym słowie przerwę, aby zaczerpnąć powietrza.
W końcu dostałem wody i pozwoliłem jej, aby mi dała pić. Uśmiechnąłem się blado. Tak bardzo ciemno. Chciałbym znowu zasnąć, aby tam to zobaczyć.
- Zaba...wne - wychrypiałem słabo, ale nie chciałem milczeć. Zakaszlałem.- Dzię... dziękuję - nadal słabo się uśmiechałem.
- Wiesz kto to był?- robiłem po każdym słowie przerwę, aby zaczerpnąć powietrza.
- Elizabeth Cook
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Wto Lis 18, 2014 9:01 pm
Odetchnęła cicho, cieszyła się jakoś po części chłopakowi się polepszyło. Uniosła brew do góry, kiedy Zack zaczął mówić.
-Tak to kolega z mojego roku. Ale nie znam go. - Nigdy z nim dużo nie rozmawiała, bo wydawał się jej trochę dziwny, a teraz chyba wiedziała dlaczego tego nie robiła.
-Nie ma za co, cieszę się, że nic ci nie jest. - Zacisnęła lekko palce na dłoni chłopaka. Uśmiechnęła się smutno pod nosem, dobrze że nie dostała zawału, kiedy jej tak zemdlał. Im dalej tutaj siedziała chyba coraz bardziej się o niego martwiła, a nie powinna, bo przecież nic mu nie jest. Jest cały i zdrowy.
-Tak to kolega z mojego roku. Ale nie znam go. - Nigdy z nim dużo nie rozmawiała, bo wydawał się jej trochę dziwny, a teraz chyba wiedziała dlaczego tego nie robiła.
-Nie ma za co, cieszę się, że nic ci nie jest. - Zacisnęła lekko palce na dłoni chłopaka. Uśmiechnęła się smutno pod nosem, dobrze że nie dostała zawału, kiedy jej tak zemdlał. Im dalej tutaj siedziała chyba coraz bardziej się o niego martwiła, a nie powinna, bo przecież nic mu nie jest. Jest cały i zdrowy.
- Zack Raven
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Wto Lis 18, 2014 9:32 pm
Wyczułem jej zmartwienie, więc złapałem jej dłoń. Nie chciałem, aby się martwiła. Wszystko jest w porządku, jestem cały, nic mi nie jest. Tak myślałem, że był to uczeń. Chciałem wiedzieć o nim jak najwięcej. Chciałem znać jego imię, wiedzieć prawie wszystko. Wiedziałem, że Annabelle mi pomoże. Zna cały zamek. Na pewno mi pomoże, ja to wiem. Ona mnie nie zawiedzie. Wiem to. Byłem tego pewien, a ona zawsze była ze mną. Zawsze mi pomagała.
- Nie martw się - wyszeptałem, aby mówić płynnie.
- Jak on się nazywa?- zapytałem.
- Nie martw się - wyszeptałem, aby mówić płynnie.
- Jak on się nazywa?- zapytałem.
- Elizabeth Cook
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Wto Lis 18, 2014 10:29 pm
Chyba mu nie pomogła, a przynajmniej tak to odczuła. Pokręciła głową na boki. Kiedy usłyszała jego włosy uśmiechnęła się pod nosem.
-Nie martwię się.. -Skłamała, ale pewnie chłopak i tak to wyczuł. Jakoś czuła w środku, że to nie ona ma mu pomóc tylko ktoś, albo coś innego. No był przynajmniej plus, że Zack czuje się teraz dobrze.
-Ma na imię Sahir, nie wiem nic więcej przepraszam. - Powiedziała spokojnym głosem. Nigdy z nim nie rozmawiała, jakoś unikała go, bo wyglądał dziwnie i podejrzanie. Chyba teraz nic tu po niej, ale na razie jedynie może posiedzieć i poczekać, aż chłopak poczuję się na tyle dobrze by usiąść i porozmawiać. Z resztą pielęgniarka zakazała mu ruszać się gdziekolwiek.
-Nie martwię się.. -Skłamała, ale pewnie chłopak i tak to wyczuł. Jakoś czuła w środku, że to nie ona ma mu pomóc tylko ktoś, albo coś innego. No był przynajmniej plus, że Zack czuje się teraz dobrze.
-Ma na imię Sahir, nie wiem nic więcej przepraszam. - Powiedziała spokojnym głosem. Nigdy z nim nie rozmawiała, jakoś unikała go, bo wyglądał dziwnie i podejrzanie. Chyba teraz nic tu po niej, ale na razie jedynie może posiedzieć i poczekać, aż chłopak poczuję się na tyle dobrze by usiąść i porozmawiać. Z resztą pielęgniarka zakazała mu ruszać się gdziekolwiek.
- Zack Raven
Re: Gabinet pani Selwyn i pani Pomfrey
Sro Lis 19, 2014 5:01 pm
I tak wiedziałem, że się martwisz droga Lizzy, ale jak nie chcesz, abym wiedział to mogę nie wiedzieć. Chwilę milczałem i powtarzałem w myślach imię: Sahir. Mam nadzieję, że zapamiętam, ale już nie chcę o tym myśleć. Uśmiechnąłem się do dziewczyny.
- Jeszcze raz ci dziękuję - nadal szeptałem.- Gdyby nie ty umarłbym, już byłem pogodzony z śmiercią, a tu nagle pojawiasz się ty... jak anioł - uśmiechnąłem się i ziewnąłem.
Nadal byłem zmęczony. Dziewczyna pewnie też.
- Wiesz, powinnaś już iść do swojego dormitorium, nie chcę abyś miała kłopoty. Już jest po ciszy nocnej - ścisnąłem jej dłoń.- Nic mi nie będzie. Wyślę do ciebie sowę jak wyjdę, albo po prostu mnie odwiedzisz jutro - uśmiechnąłem się.
Leżałem w skrzydle szpitalnym dwa dni i zostałem wypuszczony.
[z/t]
- Jeszcze raz ci dziękuję - nadal szeptałem.- Gdyby nie ty umarłbym, już byłem pogodzony z śmiercią, a tu nagle pojawiasz się ty... jak anioł - uśmiechnąłem się i ziewnąłem.
Nadal byłem zmęczony. Dziewczyna pewnie też.
- Wiesz, powinnaś już iść do swojego dormitorium, nie chcę abyś miała kłopoty. Już jest po ciszy nocnej - ścisnąłem jej dłoń.- Nic mi nie będzie. Wyślę do ciebie sowę jak wyjdę, albo po prostu mnie odwiedzisz jutro - uśmiechnąłem się.
Leżałem w skrzydle szpitalnym dwa dni i zostałem wypuszczony.
[z/t]
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|