- Lucas Lancaster
Lucas Lancaster [uczeń]
Sob Lis 15, 2014 9:11 pm
Imię i nazwisko: Lucas Anthony Lancaster
Data urodzenia: 26.05.1961r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Jedenastocalowe lipowe drewno chroniące cenną sierść kelpii.
Widok z Ain Eingarp: Wiele słyszał o magicznym tworze, legendarnym Ain Eingarp. Lenny wspominał ostatnio, że zobaczył siebie na górze złota, mówił, że 'to lustro pokazuje przyszłość!'. Głupi Lenny.
Możnaby pomyśleć, że będzie kolejka, jak do sklepu z cukierkami. Lucas był przekonany, że w gwarze dzieci nie zdąży się skupić, nie odkryje swoich marzeń, że wypchną go poza krąg, jak robią to w codziennej bitwie o najlepsze żeberka w Wielkiej Sali. Cisza i przejmujący chłód komnaty był zaskoczeniem, nie mógł jednak powiedzieć, że negatywnym. Odetchnął głęboko, z jego ust wydobył się biały obłoczek pary. Jak każdy pierwszoroczny chciał zobaczyć magiczne zwierciadło, może nawet bardziej niż siebie w nim. No, ale jeśli już przyszedł to trzeba się obejrzeć, prawda? Zacisnął oczy i pięści i stanął na przeciwko szklanej tafli. Powoli, z lekką obawą uchylił jedno oko na kilka milimetrów, przymknął je. Znów otworzył, upewniając się. Z wyrazem zachwytu na swojej pucołowatej buźce, z czystym, dziecięcym zdziwieniem rozchylił powieki i wielkimi jak talerze źrenicami spoglądał w górę, na przyszłego siebie.
Trzymał w dłoni różdżkę, tę samą co teraz! Wiedział to podświadomie, chociaż została dorobiona gustowna rączka z kości słoniowej. Ściskał rękę starszemu magomedykowi z imponującą brodą, sam też miał kilkudniowy zarost. Jak on chciał mieć już brodę! Z tyłu stał Pan Dyrektor z ojcowskim uśmiechem, z aprobatą kiwający głową. Mama i tata, Georgia i Nathan też byli dumni. Przy jego boku stała piękna żona z tacą ciasteczek. Ale co się dzieje? A tak! Wynalazł eliksir hamujący starzenie! Przeprowadził bezinwazyjną operację na sercu! Dostał za to tytuł SuperMedyka i cały kosz słodyczy! Ale super! W podskokach wrócił do dormitorium, trzymając w garści spodnie od piżamy, by nie spadły podczas tego szaleńczego biegu. Za chwilę cisza nocna! Może to zwierciadło rzeczywiście pokazuje przyszłość?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Wizja z Ain Eingarp, choć nosząca znamiona wieku odbiorcy, zostawiła na Lucasie swe piętno. Nigdy więcej nie chodził do Zwierciadła. Nie musiał. Doskonale wiedział, co chce osiągnąć i ciężko na to pracował. Siedzenie do późna przy ropusze, która nie chciała zamilknąć czy też kawałku drewna, któremu za nic nie chciały wyrosnąć nogi i ogon było częste. Wiedział, że nie może sobie odpuścić. Transmutacja i Obrona Przed Czarną Magią były zajęciami, które sprawiały mu więcej problemów niż innym, nie zdarzyło mu się jednak nie zdać. Zwykle plasował się gdzieś w okolicy Zadowalającego. Raz udało mu się zaskoczyć McGonnagall i za swoje wypociny został nagrodzony ogromnym, czerwonym W. Ale to był raz. Inną sprawą są Zaklęcia, Eliksiry, Zielarstwo i Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie ma innego słowa, po prostu był dobry. Interesuje go Historia Magii, prawdopodobnie jako jedynego ucznia w szkole. Pomimo starań nie może wyjść wyżej niż Z, profesor chyba po prostu wstawia te czerwone proste kreski wszystkim, nie czytając. Astronomię zostawiamy bez komentarza, nie potrafi wyskoczyć ponad wspaniałe N.
Przykładowy Post:
23.08.1976r. Londyn, Anglia
Spocznij.
Przeczytał te kilka zdań jeszcze raz. Nie wyrażały nawet w połowie jego tęsknoty za Georgie, jej inteligencją i otwartym umysłem. Była jego najlepszą przyjaciółką, młodszą o rok. Prawdopodobnie dziewczyna miała nadzieję na coś więcej, niestety przez Luke'a była postrzegana jako najkochańsza młodsza siostra. Szkoda, że była niemagiczna. Nic nie wiedziała, tak było bezpieczniej. Rozprawianie o argentyńskich przewrotach było miłym oderwaniem od rzeczywistości, jednak prawdziwą wojnę mieli tuż za drzwiami. Zwolennicy Czarnego Pana rośli w siłę, Lancaster miał nadzieję, że to samo robią jego przeciwnicy. Obiła mu się o uszy plotka o tajnym stowarzyszeniu walczących z Sami-Wiecie-Kim, jednak nie napotkał sposobności, by do nich dołączyć.
Z marsowym czołem wstał od biurka. Odbiór jego osoby był zupełnie inny gdy stał niż gdy siedział. Metr osiemdziesiąt dziewięć wzrostu uważał za błogosławieństwo. W okresie dojrzewania wystrzelił w górę, nie pozwalając się więcej maltretować jako najmniejszemu dziecku w grupie. Dodało mu to pewności siebie, co widać w jego zdecydowanych, jak u chirurga ruchach. Bystre oko, również przygotowane do zawodu, od razu wychwyciło ruch w rogu pokoju.
- Chodź tu Marx. - zagwizdał na swoją sówkę. Z przyzwyczajenia sięgnął po tasiemkę, aby nadać list. W porę zorientował się jednak, że powinien użyć tradycyjnej poczty. Mugole są dość zacofani, ale cóż poradzić. Pogłaskał sówkę po główce, odprawiając ją. Nie będzie mu dziś potrzebna.
Wcisnął na nogi schodzone trampki, chwycił różdżkę i klucze i wyszedł z pokoju. Wynajmował jasny pokój na piętrze Dziurawego Kotła, by przez ostatni tydzień wakacji zrobić potrzebne do szkoły zakupy. Zawsze był nieco bardziej dojrzały i spokojny jak na swój wiek, rodzice nie widzieli więc przeciwwskazań by pozwolić mu mieszkać samemu. Tęsknili. On również, ale, jak to powiedział tata 'Przejdzie ci chłopie. Nam nie.' Za każdym razem, gdy słyszał te słowa czuł lekkie kłucie w sercu. Przywiązywał dużą wagę do tradycji, rodziny i moralności. Nigdy nie współżył z dziewczyną, nie palił papierosów. Owszem, spróbował piwa, kiedyś podpił od kolegów. Stwierdziwszy, że trunek był smaczny, skosztował więcej, aż skończyło się to źle. Trauma po wspomnieniu tej alkoholowej libacji dwunastolatka skutecznie powstrzymuje go od popadnięcia w niezdrowe nałogi. Nadszedł jednak czas buntu, wiek wystawia go na próbę przekonań, naturalne popędy dają o sobie znać.
- Dzień dobry pani Robinson! - z uśmiechem ukłonił się kobiecie, która mieszkała obok niego. Wydawało mu się, że odwzajemnia ona jego sympatię. Pomimo minięcia wieku młodzieńczego, uśmiech tej kobiety był jednym z piękniejszych jakie Luke widział. Uwielbiał uśmiechy, uwielbiał je wywoływać. Nie te zabawne, nie był typem komika. Pracował na szczęście innych pomocą i empatią. Uwielbiał rozmawiać, obserwować, dowiadywać się nowych rzeczy o współczłowiekach. Było to jedno z jego hobby. Jego ufność nie spowodowała jeszcze żadnych nieprzyjemności, poczekamy, zobaczymy.
Lancaster pełen jest młodzieńczej werwy, zapału, pogardy dla śmierci i przekonania o własnych racjach i prawach. Jest pewny siebie, co może być odczytane jako arogancja i może w niektórych przypadkach rzeczywiście nią jest. Ale czymże jest medyk bez wiary w swoje siły?
Data urodzenia: 26.05.1961r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Gryffindor
Różdżka: Jedenastocalowe lipowe drewno chroniące cenną sierść kelpii.
Widok z Ain Eingarp: Wiele słyszał o magicznym tworze, legendarnym Ain Eingarp. Lenny wspominał ostatnio, że zobaczył siebie na górze złota, mówił, że 'to lustro pokazuje przyszłość!'. Głupi Lenny.
Możnaby pomyśleć, że będzie kolejka, jak do sklepu z cukierkami. Lucas był przekonany, że w gwarze dzieci nie zdąży się skupić, nie odkryje swoich marzeń, że wypchną go poza krąg, jak robią to w codziennej bitwie o najlepsze żeberka w Wielkiej Sali. Cisza i przejmujący chłód komnaty był zaskoczeniem, nie mógł jednak powiedzieć, że negatywnym. Odetchnął głęboko, z jego ust wydobył się biały obłoczek pary. Jak każdy pierwszoroczny chciał zobaczyć magiczne zwierciadło, może nawet bardziej niż siebie w nim. No, ale jeśli już przyszedł to trzeba się obejrzeć, prawda? Zacisnął oczy i pięści i stanął na przeciwko szklanej tafli. Powoli, z lekką obawą uchylił jedno oko na kilka milimetrów, przymknął je. Znów otworzył, upewniając się. Z wyrazem zachwytu na swojej pucołowatej buźce, z czystym, dziecięcym zdziwieniem rozchylił powieki i wielkimi jak talerze źrenicami spoglądał w górę, na przyszłego siebie.
Trzymał w dłoni różdżkę, tę samą co teraz! Wiedział to podświadomie, chociaż została dorobiona gustowna rączka z kości słoniowej. Ściskał rękę starszemu magomedykowi z imponującą brodą, sam też miał kilkudniowy zarost. Jak on chciał mieć już brodę! Z tyłu stał Pan Dyrektor z ojcowskim uśmiechem, z aprobatą kiwający głową. Mama i tata, Georgia i Nathan też byli dumni. Przy jego boku stała piękna żona z tacą ciasteczek. Ale co się dzieje? A tak! Wynalazł eliksir hamujący starzenie! Przeprowadził bezinwazyjną operację na sercu! Dostał za to tytuł SuperMedyka i cały kosz słodyczy! Ale super! W podskokach wrócił do dormitorium, trzymając w garści spodnie od piżamy, by nie spadły podczas tego szaleńczego biegu. Za chwilę cisza nocna! Może to zwierciadło rzeczywiście pokazuje przyszłość?
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Wizja z Ain Eingarp, choć nosząca znamiona wieku odbiorcy, zostawiła na Lucasie swe piętno. Nigdy więcej nie chodził do Zwierciadła. Nie musiał. Doskonale wiedział, co chce osiągnąć i ciężko na to pracował. Siedzenie do późna przy ropusze, która nie chciała zamilknąć czy też kawałku drewna, któremu za nic nie chciały wyrosnąć nogi i ogon było częste. Wiedział, że nie może sobie odpuścić. Transmutacja i Obrona Przed Czarną Magią były zajęciami, które sprawiały mu więcej problemów niż innym, nie zdarzyło mu się jednak nie zdać. Zwykle plasował się gdzieś w okolicy Zadowalającego. Raz udało mu się zaskoczyć McGonnagall i za swoje wypociny został nagrodzony ogromnym, czerwonym W. Ale to był raz. Inną sprawą są Zaklęcia, Eliksiry, Zielarstwo i Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Nie ma innego słowa, po prostu był dobry. Interesuje go Historia Magii, prawdopodobnie jako jedynego ucznia w szkole. Pomimo starań nie może wyjść wyżej niż Z, profesor chyba po prostu wstawia te czerwone proste kreski wszystkim, nie czytając. Astronomię zostawiamy bez komentarza, nie potrafi wyskoczyć ponad wspaniałe N.
Przykładowy Post:
23.08.1976r. Londyn, Anglia
Droga Georgie
Spocznij.
Uśmiałem się czytając o Twoim kocie. Ma podobny charakterek do Ciebie, zawsze znajdzie swoją drogę. Uważaj na niego, żeby nie został czasem dodany do eliksiru przez jakąś czarownicę! Ale taką łatwo rozpoznasz po tych szpiczastych kapeluszach i czarnych togach. Ciekawe w czym je piorą, że są ciemniejsze niż noc?
Ponadto nie zgadzam się z Tobą. Uważam, że obalenie Perón jest jednym z gorszych pomysłów Videliego. To doprowadzi do rozlewu morza krwi, którą spłynie cała Argentyna. Junta nigdy nie była dobrym rozwiązaniem, pamiętasz przecież Pinocheta w Chile. Porozmawiamy jednak o tym, gdy się spotkamy w następne wakacje, już za Tobą tęsknię.
Wciąż przeklinam rodziców, że wysłali mnie do tego internatu. Chociaż muszę przyznać, że edukację odbieram tu lepszą niż Ty w tym publicznym przybytku dla przygłupich (patrz popieranie Videliego! Co ty sobie myślisz Młoda?). W każdym razie, tu medycyna jest na wyższym poziomie niż u nas na północy. Zapraszam Cię do Londynu kiedy tylko będziesz chciała! Poznałem kilku ciekawych ludzi, dobrze się dogadujemy, nikt i nic jednak nie dorówna naszym całonocnym dysputom nad jeziorem, pamiętaj o tym. Muszę kończyć, auto już podjechało. Tęsknię za Tobą, przekaż uściski rodzinie!
Lux
Ponadto nie zgadzam się z Tobą. Uważam, że obalenie Perón jest jednym z gorszych pomysłów Videliego. To doprowadzi do rozlewu morza krwi, którą spłynie cała Argentyna. Junta nigdy nie była dobrym rozwiązaniem, pamiętasz przecież Pinocheta w Chile. Porozmawiamy jednak o tym, gdy się spotkamy w następne wakacje, już za Tobą tęsknię.
Wciąż przeklinam rodziców, że wysłali mnie do tego internatu. Chociaż muszę przyznać, że edukację odbieram tu lepszą niż Ty w tym publicznym przybytku dla przygłupich (patrz popieranie Videliego! Co ty sobie myślisz Młoda?). W każdym razie, tu medycyna jest na wyższym poziomie niż u nas na północy. Zapraszam Cię do Londynu kiedy tylko będziesz chciała! Poznałem kilku ciekawych ludzi, dobrze się dogadujemy, nikt i nic jednak nie dorówna naszym całonocnym dysputom nad jeziorem, pamiętaj o tym. Muszę kończyć, auto już podjechało. Tęsknię za Tobą, przekaż uściski rodzinie!
Lux
Przeczytał te kilka zdań jeszcze raz. Nie wyrażały nawet w połowie jego tęsknoty za Georgie, jej inteligencją i otwartym umysłem. Była jego najlepszą przyjaciółką, młodszą o rok. Prawdopodobnie dziewczyna miała nadzieję na coś więcej, niestety przez Luke'a była postrzegana jako najkochańsza młodsza siostra. Szkoda, że była niemagiczna. Nic nie wiedziała, tak było bezpieczniej. Rozprawianie o argentyńskich przewrotach było miłym oderwaniem od rzeczywistości, jednak prawdziwą wojnę mieli tuż za drzwiami. Zwolennicy Czarnego Pana rośli w siłę, Lancaster miał nadzieję, że to samo robią jego przeciwnicy. Obiła mu się o uszy plotka o tajnym stowarzyszeniu walczących z Sami-Wiecie-Kim, jednak nie napotkał sposobności, by do nich dołączyć.
Z marsowym czołem wstał od biurka. Odbiór jego osoby był zupełnie inny gdy stał niż gdy siedział. Metr osiemdziesiąt dziewięć wzrostu uważał za błogosławieństwo. W okresie dojrzewania wystrzelił w górę, nie pozwalając się więcej maltretować jako najmniejszemu dziecku w grupie. Dodało mu to pewności siebie, co widać w jego zdecydowanych, jak u chirurga ruchach. Bystre oko, również przygotowane do zawodu, od razu wychwyciło ruch w rogu pokoju.
- Chodź tu Marx. - zagwizdał na swoją sówkę. Z przyzwyczajenia sięgnął po tasiemkę, aby nadać list. W porę zorientował się jednak, że powinien użyć tradycyjnej poczty. Mugole są dość zacofani, ale cóż poradzić. Pogłaskał sówkę po główce, odprawiając ją. Nie będzie mu dziś potrzebna.
Wcisnął na nogi schodzone trampki, chwycił różdżkę i klucze i wyszedł z pokoju. Wynajmował jasny pokój na piętrze Dziurawego Kotła, by przez ostatni tydzień wakacji zrobić potrzebne do szkoły zakupy. Zawsze był nieco bardziej dojrzały i spokojny jak na swój wiek, rodzice nie widzieli więc przeciwwskazań by pozwolić mu mieszkać samemu. Tęsknili. On również, ale, jak to powiedział tata 'Przejdzie ci chłopie. Nam nie.' Za każdym razem, gdy słyszał te słowa czuł lekkie kłucie w sercu. Przywiązywał dużą wagę do tradycji, rodziny i moralności. Nigdy nie współżył z dziewczyną, nie palił papierosów. Owszem, spróbował piwa, kiedyś podpił od kolegów. Stwierdziwszy, że trunek był smaczny, skosztował więcej, aż skończyło się to źle. Trauma po wspomnieniu tej alkoholowej libacji dwunastolatka skutecznie powstrzymuje go od popadnięcia w niezdrowe nałogi. Nadszedł jednak czas buntu, wiek wystawia go na próbę przekonań, naturalne popędy dają o sobie znać.
- Dzień dobry pani Robinson! - z uśmiechem ukłonił się kobiecie, która mieszkała obok niego. Wydawało mu się, że odwzajemnia ona jego sympatię. Pomimo minięcia wieku młodzieńczego, uśmiech tej kobiety był jednym z piękniejszych jakie Luke widział. Uwielbiał uśmiechy, uwielbiał je wywoływać. Nie te zabawne, nie był typem komika. Pracował na szczęście innych pomocą i empatią. Uwielbiał rozmawiać, obserwować, dowiadywać się nowych rzeczy o współczłowiekach. Było to jedno z jego hobby. Jego ufność nie spowodowała jeszcze żadnych nieprzyjemności, poczekamy, zobaczymy.
Lancaster pełen jest młodzieńczej werwy, zapału, pogardy dla śmierci i przekonania o własnych racjach i prawach. Jest pewny siebie, co może być odczytane jako arogancja i może w niektórych przypadkach rzeczywiście nią jest. Ale czymże jest medyk bez wiary w swoje siły?
- Caroline Rockers
Re: Lucas Lancaster [uczeń]
Nie Lis 16, 2014 6:18 pm
Jest Akcept, ale zmień avatar na zgodny z regulaminem! 20 fasolek za Wybitną KP na zachętę ;)
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach