Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Dziedziniec Empty Dziedziniec

Pon Wrz 02, 2013 1:35 pm
Cóż można powiedzieć? Kamienny plac, tu i ówdzie porośnięty przez mech. Wyraźnie wiekowe miejsce.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Wto Sie 19, 2014 10:08 pm
//Dawno już po rozgrywce z Averym i następny dzień po walce z Sahirem//
No i stało się. Nadeszło to barbarzyńskie święto dla kompletnych przygłupów i sama się zastanawiała, jak to się stało, że nawet nauczyciele temu ulegli i lekcje tego dnia zostały odwołane. C. mogła się założyć o 10 galeonów, że wpłynął na to ich zwariowany dyrektor, który miał słabość do takich rzeczy, nie wiedzieć czemu. No cóż, pozostanie tylko starać się zachować w miarę bierną postawę i nie dać się do niczego sprowokować. Nie teraz. Nie, kiedy była w takim stanie, jakim była. No bo może i działała według pewnego chaotycznego schematu, rzucając się na praktycznie każdego, ale póki co miała dość. Straciła wczoraj sporo krwi i sił, można by powiedzieć, że ledwo wyrwała się z tych krwiożerczych szponów wampira. No i zostały ślady, które ukryła pod zielono-srebrnym szalikiem.
Samaś sobie winna, głupiutka istotko! Chciałaś pobawić się we władczynię śmierci, więc teraz płać za to cenę!
Skrzywiła się nieznacznie, odrzucając warkocz ciemnych włosów do tyłu i mrużąc lekko swoje chmurne oczy, pod którymi znajdowały się ciemne worki powstałe w wyniki zmęczenia.
Nie wiedzieć czemu skierowała swe kroki na dziedziniec, a kiedy już tam się znalazła, oparła się o jedną z kolumn, przyglądając się jak pojedyncze płatki śniegu opadają na wyczyszczony i pozbawiony zasp plac.
Czekała na coś. Sama nie wiedziała na co.
Alice Finley
Oczekujący
Alice Finley

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Sro Sie 20, 2014 6:40 pm
Naprawdę nie miała nic przeciwko Walentynkom.
To oczywiście nie tak, że przemawiała do niej różowo-mdła aura tego święta, czy też że miałaby każdego czternastego dnia lutego podrzucać wszystkim dookoła serduszkowe kartki, chichocząc przy tym jak szalona. Nie, jasne, że nie. Coś podobnego raczej nie pasowałoby do panny Finley, niezależnie od tego, jakie niektórzy mieliby o niej mniemanie. Jak najbardziej pasował do niej fakt, że naprawdę lubiła wszystkie dni i pomniejsze święta, które choćby odrobinę różniły się od pozostałych, przeciętnych dni w roku. W szczególności te, którym towarzyszyła mimo wszystko pozytywna aura. Nawet, jeśli ta aura miała odcień różu.
Nie zamierzała więc tkwić całego dnia w Pokoju Wspólnym, zamierzając dany im wolny dzień wykorzystać nieco bardziej... efektownie. Przy odrobinie szczęścia mogłoby się nawet okazać, że spożytkowała go znacznie milej i efektowniej, niżby z początku zakładała. Do tego jednak trzeba było wyleźć z przytulnego salonu Puchonów i odrobinę pomóc szczęściu. W końcu to, jak powszechnie wiadomo, przez odpowiedniej pomocy nigdy nie chciało działać tak, jakbyśmy dobie tego życzyli. O tym przynajmniej doskonale wiedziała Alice, dlatego też jej drobna wycieczka po zamku miała być właśnie takim odpowiednikiem pomocnej dłoni wyciągniętej w kierunku szczęścia. To jednak nie zechciało chwycić tej metaforycznej dłoni ani podczas przechadzki Puchonki zamkowym korytarzem, ani kiedy ta wsunęła ciekawską rudawą głowę do Wielkiej Sali, ani też w żadnym innym kącie Hogwartu. Zupełnie, jakby ten jeden drobny szczegół, którego akurat w tym momencie brakowało dziewczynie najbardziej, postanowił rozmyć się i zniknąć bez śladu.
Mimo wszystko jednak panna Finley nie traciła entuzjazmu. Z jej piegowatej twarzy nie znikał delikatny uśmiech, zaś towarzystwo tkwiącego na jej ramieniu Pana Chudleya też nie było wcale takie złe. Raźnym krokiem ruszyła jeszcze w stronę dziedzińca, po drodze jedynie na moment zaglądając ponownie do Pokoju Wspólnego, by zaopatrzyć się w ciepły szalik. Owinęła go po drodze wokół szyi, przy tym myśląc przede wszystkim o tkwiącym na jej ramieniu szczurze, który niemal natychmiast skorzystał z okazji, by skryć się pod ciepłym materiałem.
Pobieżne rozejrzenie się po dziedzińcu wystarczyło jednak, by przekonać się, że również tutaj, wśród śniegu, wcale nie mogła liczyć na obecność... kogoś, kto byłby towarzystwem jeszcze milej widzianym od szczura. Mimo wszystko jednak postanowiła zostać w tym miejscu odrobinę dłużej, dając tym samym zarówno szansę szczęściu, jak i odpocząć nieco zmęczonym tymi przechadzkami nogom. Przy tym, całkiem nieświadomie, bardziej zaś mimowolnie, utkwiła spojrzenie w stojącej nieopodal Ślizgonce. Nie odezwała się wprawdzie - jeszcze nie - jej uwadze nie umknęło jednak, że ta nie wyglądała raczej najlepiej.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pią Sie 22, 2014 12:27 pm
Jak zwykle - nie było Cię. Nie docierała do Ciebie rzeczywistość, nie odróżniałeś płynących dni i na pewno zapadłbyś się w nie na dobre, tak jak łatwo było się zanurzyć w zbyt wysokich zaspach śniegu, gdyby nie to, że szkoła jakoś cię utrzymywała przy normalnym stanie świadomości, którego coraz bardziej ci brakowało. Żywy, czy martwy? - trudno powiedzieć, kiedy nawet umysł dryfował poza pojęciem wszelakiej przestrzeni i tego, co można było dotknąć, czy zobaczyć - zamknięty we własnym świecie śniłeś na jawie swój własny, podły sen, przeplatany niemocą działania i niechęcią nawet podjęcia prób, by coś zrobić... chociażby z samym sobą. gdzie te twoje marzenia, by ocalić świat? Gdzie postanowienie, że jakoś wszystko poukładasz?
Nie ma.
Tylko spójrzcie w Jego zwierciadła duszy, spójrzcie w nieprzeniknioną otchłań, która tylko czekała, by wyciągnąć ramiona czerni i pochłonąć tego, kto zbyt długo się jej będzie przyglądał, by porwać w nicość i zamienić istnienie w zupełny jego brak - taka aura krążyła wokół niego, jakby był duchem, jakby był nierealny i miał rozpłynąć, kiedy tylko wzrok się odwróci, jednak wystarczyło nawiązać kontakt wzrokowy, by niematerialna forma zamieniła się w ciężką, kamienną rzeźbę, która spojrzeniem wydaje się prześwitywać duszę na wylot. Było w tym spojrzeniu coś niebezpiecznego, drapieżnego... coś obcego, z czym nikt normalny nie chciałby się spotkać. Ponurość, och tak, tym jednym słowem można doskonale określić to, co wokół niego się unosiło i jak odpychało wszystkich innych, dając do zrozumienia, że nie chce towarzystwa, że wcale go sobie nie życzy - tak i ta mara, pseudo-realna, którą trudno było dostrzec na szkolnych korytarzach za dnia, lecz kiedy już to nastąpiło lepiej było ustąpić jej drogi, wyłoniła się z cienia, który był jej domem i swe spojrzenie skierowała na Ślizgonkę, która musiała szalem owijać swą szyję - po raz drugi już musiałaś się kryć, ha! A wystarczyło pokazać to odpowiednim osobom i wiedziałaś, jak wielkie by czarnowłosy konsekwencje poniósł, czyż nie? Nie robiłaś tego... Ja się zapytam: dlaczego? Ale Sahira nie obchodziło to w najmniejszym stopniu.
Oparł się o jedną z kolumn, cofając bardziej do cienia, który był mu przyjacielem, prześlizgnął oczyma z Caroline na osobę, której nigdy nie poznał - zresztą, nikogo niemal tutaj nie znał. Jedynie twarze, które zapadały boleśnie w pamięć, taka już dola, kiedy pamięć wydaje się nieskończoną przestrzenią, w której pomieści się cała wiedza wszechświata. Tak chyba nie powinno być... Nic dziwnego, że ludzie bali się takich, jak ty... Gdyby tylko jeszcze wiedzieli, kim jesteś... Lepiej, żeby wszystko pozostało zanurzone w tej niewiedzy.
Niemal nie oddychałeś, stojąc w bezruchu z rozpiętym, sięgającym kostek, czarnym płaszczem - zobacz, tylko ty tam poniosłaś rany, Rockers. On miał się całkiem dobrze, choć... ramię nadal bolało. Musiałeś sobie jakieś ścięgno naciągnąć... I byłeś... tak bardzo śpiący. Taki zmęczony... Całe twe jestestwo zacznie wrzeszczeć o krew wraz z nastaniem nocy... Znowu!
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Sob Sie 23, 2014 12:01 am
ROZPOCZĘCIE SESJI DZIEDZIŃCOWEJ
Nie wszyscy się zebrali w tym jakże cudownym miejscu, ale na początek wystarczy. Mogłoby się wydawać, że to swoisty przypadek, że przecież i tak się zdarza, ale jednak ja maczałem swe paluchy w tym wyjątkowym przedsięwzięciu. Zastanawia Was kim jestem? Otóż to ja, los! WASZ LOS, dokładniej precyzując. A Wy właśnie wybraliście mnie na swoistego sędziego tego jakże pięknego i uroczego dnia. Sprawię, że nawet największa zmora dziś się uśmiechnie. Wystarczy tylko pomóc przeznaczeniu mu się dopełnić. Jesteście ciekawi? Więc wasza ciekawość zostanie wkrótce zaspokojona!
Nagle rozległo się jakieś zgrzytanie i dziwna wolna melodia. Czyżby ktoś wyczarował muzykę? W sumie to nie byłoby nic nadzwyczajnego w końcu są Walentynki! Jednak czy to było normalne? Zwłaszcza, że muzyka z każdą chwilą była coraz głośniejsza i dołączył do niej nawet dziwny wokal.
- Kochaj mnie, kochaj mnie, kochaj mnie la la la,
Czuj mnie, dotykaj mnie, trzymaj mnie la la la la la
Weź me serce, jestem samotny la la la la,
Całuj mnie, dotykaj mnie, kochaj mnie, kochaj mnieeeeeeeeeeeee!
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Sob Sie 23, 2014 5:53 pm
Ludzie przychodzili i odchodzili, taki był porządek świata i nic nie jest wstanie go zmienić. Bo czy człowiek, nawet czarodziej jest zdolny pokonać Śmierć? No właśnie, to było pytanie na które tak bardzo chciałaby poznać odpowiedź, a z drugiej jednak strony bała się tego, co może usłyszeć. I czy chciała walczyć z ostatecznym końcem? W końcu i ją to spotka, nie była przecież nieśmiertelna. Owszem, była zmęczona i zmarnowana wczorajszym dniem i jakoś nie miała ochoty na żadne towarzystwo. Najchętniej schowałaby się pod kocem z jakąś dobrą książką i z kufrem gorącego piwa kremowego. A tak stała na tym zimnie, sama dobrze nie wiedząc dlaczego. Może zwyczajnie chciała pooddychać świeżym powietrzem bez niepotrzebnego tłumu zakochanych łażących po błoniach? To był chyba wystarczający powód, by jednak zawędrować na dziedziniec.
Nie zwróciła zbytniej uwagi na Puchonkę, jakoś dziś nie miała ochoty bawić się z kolejną marionetką w nową zabawę. Jednak ta postanowiła się jej przypatrywać, nie wiedzieć czemu. Caroline więc odwzajemniła spojrzenie, nie dając po sobie nic poznać. Może tylko w oczach pojawił się jeden złośliwy błysk.
Aż taka jestem ciekawa, że musisz na mnie spoglądać, dzieciątko?
Pewnie wymiana spojrzeń by trwała, gdyby nie fakt, że na horyzoncie pojawiła się dobrze jej znana postać. Mimowolnie oderwała od Alice wzrok i zwróciła go na czającego się w ciemnościach Sahira. Zdecydowanie poprawiła szalik na swojej szyi i skoncentrowała się na obserwowaniu spadających płatków śniegu, które lądowały na czarnej czuprynie Krukona.
Jak się czujesz, wampirku? Nie jesteś przypadkiem głodny i nie kręci Ci się w głowie? Mam nadzieję, że boli Cię przynajmniej ramię skurwysynu...
Niedługo trwało jej zamyślenie, bo odezwało się jakieś zgrzytanie i dziwna melodia. Z początku sądziła, że to wiatr, dopiero potem okazało się, że to było coraz głośniejsze i realne. Kiedy ktoś, lub coś zaczęło śpiewać, C. jedynie zmarszczyła czoło i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, szykując się w razie czego do ewakuacji. Jeśli dziedziniec ma się zaraz zapełnić zakochanymi parami, które przyszykowały sobie żałosne prezenciki i wyznania miłosne to ona stanowczo, ale to niezwykle stanowczo za to podziękuje.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Sob Sie 23, 2014 6:19 pm
Demon nie opuścił wzroku, kiedy przyszło mu się zmierzyć spojrzeniem z Królową Lodu - widać by było, gdyby wysunął się bliżej, ku światłu, pod zachmurzone niebo, jednak on uparcie trwał w cieniu kolumny, że zacisnął właśnie zęby, zaś dłonie schowane w kieszeniach zamieniają się gładko w pięści. Tak szybko, jak złość się pojawiła, tak i szybko została wyciszona. Nie mogłeś sobie na nią pozwolić, ale raczej dzisiejszego dnia nie chodziło o zdrowy rozsądek - zawsze kiedy ją spotykałeś to wiedziałeś, że nie możesz się dać sprowokować, nie w tym rzecz - gniew był o wiele silniejszy od chłodnych kalkulacji myśli. Byłeś po prostu zbyt zmęczony, żeby zaczęło w Tobie płonąć zdenerwowanie. Iskra, która zawsze była łatwa do rozpalenia, teraz była martwa, wygasła, choć niewątpliwie Rockers miała wystarczająco wiele zapałek, żeby ją pobudzić. Oby to się jednak nie stało.
Opuściłeś spojrzenie na przypruszony bielą dziedziniec, na swoje nogi - nie przeszkadzało ci zimno wokół, pozostawałeś na nie niemy i obojętny, tak samo jak na tą piosenkę, która rozbrzmiała z niewiadomego ci powodu - a bo to pierwszy raz ktoś sobie śpiewał..? Chociaż z drugiej strony... brzmiała dość sprośnie. Gdybyś choć minimalnie bardziej interesował się światem wokół siebie wiedziałbyś, że są walentynki i pewnie teraz jakiś wariat wyje do swojej ukochanej.
Alice Finley
Oczekujący
Alice Finley

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Sob Sie 23, 2014 10:19 pm
Owszem, przez tę krótką chwilę uważała Ślizgonkę za naprawdę całkiem ciekawy obiekt do obserwacji. z całą pewnością ciekawszy od wirujących wolno płatków śniegu. Poza tym... już po chwili i tak nie patrzyła przecież na nią. Spoglądała jedynie w jej kierunku, zdążywszy już pogrążyć się we własnych myślach. Nawet nie jakoś szczególnie istotnych, a mimo to zajmujących. Wystarczył prosty ciąg skojarzeń, by od rozmyślań na temat niezdrowego wyglądu dziewczyny i jego ewentualnych przyczyn, poprzez zjedzone jakiś czas temu śniadanie, przejść do zastanawiania się nad tym, czy aby przypadkiem nie minęło zbyt wiele czasu, odkąd po raz ostatni pisała do rodziców i czy w związku z tym nie powinna jednak odwiedzić sowiarni.
- Jak myślisz, Panie Chudley? - mruknęła cicho pod nosem, jakby rzeczywiście liczyła na to, że jej szczur nie tylko usłyszał jej myśli, ale również był w stanie na nie odpowiedzieć.
Nie był.
W zasadzie... chyba nawet niespecjalnie był zainteresowany tym, o co to rudawe stworzenie mogłoby go pytać. Po prostu zakopał się szczelnie pod materiałem szalika i ani myślał o tym, żeby jakkolwiek reagować na zapytanie Alice. Nos wystawił spod materiału dopiero wtedy, gdy na dziedzińcu rozległa się ta dziwaczna muzyka i żałosne zawodzenie. Wtedy też sama Finley rozejrzała się uważnie dookoła, zmarszczywszy lekko brwi i w pierwszej chwili nie do końca rozumiejąc, co właśnie się działo. Dopiero po chwili parsknęła serdecznym śmiechem, naprawdę szczerze rozbawiona tym, co właśnie słyszała. Tym bardziej zaś bawiły ją zdegustowane miny tych, którzy najwyraźniej pomylili kolejki, gdy ktoś rozdawał poczucie humoru i dystansu do świata.
Tymczasem Alice naprawdę uważała tę sytuację za zabawną. Podobnego zdania był zresztą także Pan Chudley, skoro jak do tej pory również on nie schował się ponownie, tylko wciąż węszył z zaciekawieniem, nic nie robiąc sobie z radosnego śmiechu rudzielca. Sam rudzielec zresztą również nie przestał się rozglądać, szczerze zaintrygowany źródłem miłosnego zawodzenia. No prawda... sama raczej nie chciałaby stać się jego adresatką, tego jednak zbytnio się nie obawiała. Jakoś nigdy nie sądziła, by właśnie za nią miał ciągnąć się sznur wielbicieli, którzy byliby gotowi napisać dla niej miłosną piosenkę. Choćby i tak kiepskiej jakości.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Wto Sie 26, 2014 10:17 pm
Waaaalentynkiii! Albo walę-drinki, według własnego uznania. Dla Irytka jednak nie były to ani jedne, ani drugie; Poltergeistowi ani przez myśl nie przeszło, by zajmować się czymś tak błahym i zbędnym, jak miłość. Miarą udanego dnia była ilość wyrządzonych psot, a owy czternasty luty wydawał się być idealny! Wystarczyło rozejrzeć się dookoła - mnóstwo zakochanych par, które zupełnie nie zwracaly uwagi na otoczenie... Taka nierozwaga mogła słono kosztować, zwłaszcza, że Iryś był tego dnia w iście szampańskim nastroju. Niektórzy twierdzą, że miłości trzeba pomagać... I mają rację. To właśnie z tej okazji Iryt wyjątkowo się postarał i chciał dopilnować, by nikt nie poczuł się pominięty tego dnia. Doszedł do wniosku, że każda strzała amora powinna znaleźć swego amatora. Czy jakoś tak to leciało.
Rozkoszował się swoim dobrym humorem, obwieszczając wszystkim pierwszoklasistom, że dziś czeka ich nieeesamowity dzień, pełen wrażeń i atrakcji! Oj tak, już on się postara. Piszczał i wył na przemian, wydając z siebie takie odgłosy, że jedyna osoba, która była w stanie go słuchać, to głuchoniemy. Pozaczepiał i podokuczał jeszcze trochę maluchom, zanim znalazł się na dziedzińcu. Zgadnijcie kto uwiódł wasze uszy tym pięknym śpiewem! Taaak! To wasz kochany Iryś. Przez cały ten czas śpiewał tę piosenkę, która tak piekielnie mu się spodobała. Skoro jemu przypadła do gustu, to dlaczego inni mieliby jej nie lubić?
Jego sokoli wzrok, niczym radar, od razu namierzył ową postać, która tak wytrwale ukrywała się w mroku. Niestety, cały kamuflaż na marne. Iryś poleciał w jego stronę jak torpeda, co wywołało lekki podmuch wiatru, a płaszcz, który był nie zapięty, okręcił się wokół chłopaka.
- Chyba zapomniałeś zapiąć płaszcz! - zarechotał, robiąc parę kółek w powietrzu. Czujnie obserwował zgromadzonych, robiąc dokładne kalkulacje. Kto pierwszy, no kto?!
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Czw Sie 28, 2014 7:46 pm
Uśmiechnęła się drwiąco do Sahira, czytając z każdego wykonanego przez niego gestu.
Złościsz się? Ależ przecież to nic złego! Pozwól więc działać tej mrocznej sile. Pozwól by Cię ogarnęła i prowadziła dalej! Nic takiego się nie stanie, kiedy stracisz kontrolę nad własnym ciałem.
Nie można przecież wiecznie ulegać temu niepozornemu wyglądowi, kiedy wie się, co mniej więcej czyha w Tobie. Ja wiem. Może nie o wszystkim, ale o większości, którą mi objawiłeś. Dlatego tak bardzo mnie interesujesz. Dlatego nie chcę Ci dać spokoju, bo nie dość, że jesteś Dzieckiem Nocy, to jeszcze udajesz normalnego, chcąc wejść spokojnie między ludzi i egzystować. Przynajmniej choć na chwilę, by spróbować siebie nabierać raz po raz, choć doskonale zdajesz sobie sprawę, że to nigdy nie wyjdzie.
Kiedy pojawił się drugoklasista z jej domu, nawet nie spojrzała w jego stronę, zajęta odgarnianiem kosmyka z czoła i zastanawianiem się nad tym, o co w tym wszystkim chodzi. Walentynki Walentynkami, no ale nie spodziewała się, że to właśnie ją spotka jakże wątpliwy "zaszczyt" by być świadkiem pokazu Irytka. Westchnęła tylko zirytowana, śledząc uważnie ruchy znanego ze złośliwości ducha w jego jakże okazyjnym przebranku. Doskonale pamiętała, że ma jeszcze do wykorzystania "śpiewającą Walentynkę" i zamierzała z niej zrobić użytek, o tak. Póki co jednak nie miała zamiaru się odzywać, ani ruszać - nigdy nie wiadomo, co strzeli mu do głowy. C. więc czekała z niecierpliwością na to, co ma się wydarzyć, by móc potem spokojnie udać się do dormitorium. No cóż, ten typ tak ma.
- Sądziłam, że stać Cię na więcej, Irytku - powiedziała w myślach z przekąsem, a jej oczy lekko zabłyszczały.
A może jednak wydarzy się tutaj coś ciekawego?
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pią Sie 29, 2014 12:35 pm
Irytek... No tak... Któż inny mógłby wymyślać takie piosenki..? Nie zastanawiaj się nawet nad tym, jesteś ze sobą całkowicie szczery - to cię nie interesuje. Zjechałeś spojrzeniem z Caroline, z jej ciemnych włosów i wykrzywionych ust, z tego obłędnego wzroku, który swoim chłodem spaliłby chyba nawet metal - jakby na nią nie patrzeć, czy mógłbyś ją nazwać piękną? Chociaż ładną? Była brzydka, dobrowolnie poddana zniszczeniu od środka, słaba, marna - ale skoro ona prezentowała to, czym mógłbyś wzgardzić, to czym ty byłeś? Jeszcze niższa istotka nie warta nawet jednego, ulotnego spojrzenia, czyż nie? Chciałbyś rzeczywiście żyć i to tak z dnia na co dzień, jak każdy normalny, wśród znajomych, przyjaciół, zamiast tego trwasz w większości w pustce... Ostatnio nawet nie możesz ni Amber, ni Mary znaleźć - więc powstaje pytanie - dlaczego? Postanowiły jednak obie cię unikać, mają cię dość, a może coś poważnego im się stało?
Czarnowłosy zamknął oczy i uniósł odruchowo ręce, by osłonić głowę, kiedy Irytek nie dość, że pojawił się na scenie, to z silnym podmuchem cię minął, unosząc drobinki śniegu w górę, które zaraz zaatakowały twoje ubranie, twarz i włosy - zakręcił się wokół Ciebie parę razy, w którym to czasie już zdążyłeś się na nowo wyprostować, korygując swój odruch wyrodzony z braku przewidzenia tak niespodziewanego... ataku... Cofnąłeś się o krok, wędrując za nim częściowo wzrokiem, który nie prezentował sobą nic, prócz swoistej zapaści i znużenia - żadnego gniewu, żadnego zażenowania, czy strachu - cóż, to Irytek, więc od tej pory należałoby się spodziewać niespodziewanego, a najlepiej jak najszybciej się wycofać i udać, że nigdy tutaj Ciebie nie było - może się ta istota zajmie dwoma paniami i młodszym przedstawicielem Ślizgonów. Pewnie szanse dość na to marne, prawda?
Irytek
Poltergeist
Irytek

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Sob Wrz 27, 2014 9:45 pm
Między tą dwójką widocznie coś się działo. Iryś nie miał pojęcia o co mogło chodzić, ale brak tej wiedzy wcale, a wcale mu nie przeszkadzał. Prawdę mówiąc, miał gdzieś te wszystkie ludzkie problemy i zgrzyty, które między nimi zachodziły. On myślał tylko o zabawie, szaleństwie oraz o tym, jak dopiec mieszkańcom Hogwartu każdego dnia. On to miał życie, co?
Obrócił się jeszcze dwa razy w powietrzu, po czym zanurkował między zgromadzonymi na dziedzińcu. Kręcił się bez celu, tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę. Chciał, żeby wszyscy wiedzieli o jego obecności! Uczniowie powinni ucieszyć się z faktu, że dostąpili tego zaszczytu, by móc przebywać w jego towarzystwie. Szkoda tylko, że byli na tyle głupi, by o tym nie wiedzieć. Nie mniej jednak, Irytek nie odmówił sobie tej przyjemności, która płynie z jego ulubionych psikusów.
Zahuczało , zaświstało, zawyło, a chwilę potem dziedziniec pogrążył się w gęstej mgle. Nikt, oprócz poltergeista, nie wiedział co się dzieje. Każdy z uczniów próbował dostać się z powrotem do szkoły, niestety na próżno. Zabawę umilił im Iryś, który zakneblował każde z wejść.
- No daleeeej, spróbujcie wrócić do zamku! - wrzeszczał, głośno rechocząc. Pewnie umarłby ze śmiechu, widząc przerażone twarze uczniów, lecz niestety mgła ograniczyła mu pole widoku. Na szczęście nie na tyle, by nie kontrolować ruchów owej dwójki, która tak bardzo go zainteresowała. Darzyli się nieznacznymi spojrzeniami, jak gdyby próbowali telepatycznie nawiązać kontakt. Wspaniałomyślny Irytek postanowił ułatwić im to zadanie. Już nie muszą się trudzić i główkować, co drugie miało na myśli, bo oto poczuli dziwne siły, które pchały je w tym samym kierunku – ku sobie. Nie zdążyli się zorientować, a ich dłonie... zostały spięte kajdanki. Został na nie rzucone tak silny urok, że potrzeba wiele wysiłku, by go odczarować. Pytanie tylko, czy Ślizgonka wraz z Krukonem coś zdziałają? A może dadzą za wygraną i skuszą się na wykonanie małego zadania, które przygotował dla nich Iryś? Wybór należy już tylko do nich.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pon Wrz 29, 2014 5:47 pm
No tak, w gruncie mogła się domyślić, że Irytek przygotuje im jakąś rozkoszną niespodziankę z okazji tak fantastycznego święta. Nie spodziewała się jednak, że spadnie to akurat... na nią i na Nailaha. Wszystko na dodatek tonęło we mgle, więc C. nie mogła niczego dostrzec, żadnej możliwej opcji do ucieczki! Gdyby chociaż miała różdżkę! Ale nie...była skazana wyłącznie na siebie. Odgarnęła więc ciemne włosy z czoła, mrużąc gniewnie niebieskie tęczówki, by móc dostrzec coś w tych kłębiastych oparach, którymi uraczył ich złośliwy duch. Na chwilę nawet zdążyła zapomnieć o tym, gdzie się tak naprawdę znajduje i z kim. Na Puchonkę już dawno przestała zwracać uwagę, wiedząc, że w tej walce jedynymi groźnymi przeciwnikami mogą być Irytek i Sahir.
Łapczywie wciągnęła mroźne powietrze do ust, próbując coś ustalić, cokolwiek. Jak na razie wiedziała niewiele; poltergeist skutecznie utrudnił jej jakikolwiek dostęp do informacji.
Nie zdążyła więc nawet zareagować, kiedy Irytek wystrzelił, jak iskra z różdżki i za pomocą swoich zdolności skuł ich...kajdankami. Rockers syknęła z niedowierzania i rzuciła lodowate spojrzenie w stronę wampira, jak i ducha. Na jej wargach zamajaczył grymas niezadowolenia.
Oj, to nie wróży niczego dobrego, od razu stwierdzam.
Przeklęte niech będą dziwaczne sztuczki! Przeklęty niech będzie ten dzień!
Chciała się wyrwać, lecz nic to nie dawało. Zupełnie nic. Tkwiła w swoistego rodzaju pułapce i to jeszcze z nim! Był zdecydowanie zbyt blisko...cholerny krwiopijca.
To wszystko było jego winą! I tego koszmarnego ducha!
- Czego chcesz? - Rzuciła w stronę Irytka, siląc się na w miarę spokojny ton, choć w środku niemalże gotowała się ze złości.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Sro Paź 01, 2014 12:48 pm
Wziąłeś głębszy wdech, który miał aż za dużo wspólnego z próbami zachowania spokoju w tej dziwnej sytuacji, kiedy mleczna mgła zalała dziedziniec, odcinając pole widoczności nawet dla takich oczu, jak twoje - co dopiero więc dla ludzkich! Młody Ślizgon zniknął ci z polu widzenia już chwilę wcześniej - musiał zawrócić w odpowiednim momencie i tylko mogłeś mu pozazdrościć, ty niestety nadal tutaj tkwiłeś i zrobiłeś dopiero teraz jeden krok w tył, odrywając ciało od kolumny, w której cieniu tkwiłeś i w którym to cieniu zostać wolałeś - o wiele łatwiej było biernie tkwić, niż się udzielać, niż robić cokolwiek, zwłaszcza, że zbyt łatwo mogło cię to doprowadzić do niekomfortowych sytuacji. Oczywiście ciągle mówimy tylko o TYM przypadku - tym jednym, konkretnym, w którym poczułeś się jak mysz w pułapce kota. Niestety tym kotem był nie kto inny, jak Irytek. Sahir nawet nie próbował docenić jego towarzystwa - ten duch należał do tych osób, których wolał unikać.
Co, jak to spróbujcie wrócić do zamku?
Ukłucie niepokoju zwiększyło się, ale zaraz zmalało do poziomu zero. Zrobiło się wokół zamieszanie, wyłapywałeś tłuczenie pięści o wyjścia, krzyki "wypuśćcie mnie!" - no dobrze, czyli Irytek sobie zamknął bramy, bardzo wesoły żarcik, doprawdy! Ale mimo wszystko... żarcik, prawda? Chyba ten duch nie pozwoli sobie na skrzywdzenie kogoś?
Otworzyłeś szeroko oczy, kiedy poczułeś nagłe przyciąganie, któremu nie potrafiłeś się oprzeć - automatycznie sięgnąłeś za pas, gdzie zawsze trzymałeś różdżkę... No tak, nie było jej tam... Poruszałeś się wbrew swojej woli, aż... Bach!
I oto odbiłeś się miękko (względnie miękko) od Rockers, a coś ewidentnie chłodnego skrępowało twój nadgarstek, którym zaraz automatycznie szarpnąłeś ze zdziwieniem.
- Co do... - Poderwałeś głowę na Rockers, a potem powędrowałeś za jej spojrzeniem, próbując znaleźć tego, który postanowił się jednak zabawić twoim kosztem... Zasyczałeś, obnażając kły i znów twe oczy wylądowały na Rockers. - Może jak odgryzę ci dłoń to pozbędziemy się problemu.
Irytek
Poltergeist
Irytek

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Pon Paź 06, 2014 8:36 pm
Oboje byli na niego wściekli - tego mógł być pewien. Czy się tym przejął? Cóż, odpowiedź jest dosyć oczywista. Ba, nie dość, że się nie przejął, to w dodatku cholernie się ucieszył! Widok tej dwójki skutej kajdanki był naprawdę warty poświęcenia się w ten przeuroczy, lutowy dzień. Jaka szkoda, że biedne uczniaki nie poradzą sobie z odczarowaniem kajdanek... Choć kto wie, może by im się udało? Tego już się nie dowiedzą, bo Ślizgonka zbyt szybko się poddała. Prawdę mówiąc, to jej reakcja nieco zbiła Irysia z tropu. No bo jak to, tak szybko chce wykonywać jego zachcianki? Co za urocza dziewczyna... Poltergeist chyba się nią zainteresuje nieco bardziej.
- Nawet nie próbujecie? - zarechotał, robiąc parę salt w powietrzu. - Ha ha ha! Widać, jakie są wasze umiejętności... - szydził z nich, przy okazji nieco dusząc się ze śmiechu.
Zrobił jeszcze parę kółek wokół nich, a potem... odfrunął, zostawiając ich bez odpowiedzi. Spokojnie, tylko na moment! Chwilowo chciał pobawić się jeszcze z jedną uczennicą, na którą wcześniej nie zwrócił uwagi. Nie wiedział jak się nazywa, z której jest klasy, ani domu - widział tylko jej rudą czuprynę, która niewiele mu powiedziała. Iryś stwierdził jedynie, że... przyda jej się mała zmiana. Kobiety ponoć lubią zmiany, prawda? Parę razy zakręcił się wokół niej, robiąc przy tym nieco hałasu i wywołując podmuchy wiatru, które mimowolnie rozwiały rude włosy dziewczyny, przy okazji robiąc jej ptasie gniazdo na głowie. A skoro znalazło się tam ptasie gniazdo, to i jaja by się przydały, nie? Łatwo się domyśleć, co chwilę potem wylądowało na głowie rudej.
Wrócił do owej, skutej kajdankami dwójki, którzy wyglądali na piekielnie szczęśliwych z tego powodu. Przynajmniej nie będą się nudzić.
- Skoro nie potraficie tego odczarować, to będziecie musieli pochwalić się swoimi umiejętnościami pływackimi. Kluczyk znajduje się gdzieś na dnie naszego jeziora - parsknął śmiechem. Irytek powinien dostać order za jego geniusz.
Sponsored content

Dziedziniec Empty Re: Dziedziniec

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach