- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Sob Lis 29, 2014 6:12 pm
- I jeszcze wychodzi na to, że jestem rozrywką dla kogoś. Niebywałe - Duma zawsze musi być. To, że z własnego pochodzenia jest absurdem to nie jej wina. Po prostu jest potrzebna, żeby nie ulegać wszystkim i wszystkiemu. Dumni ludzie znają swoją wartość. Nawet jeśli zbyt wygórowana.
- Zdziwiłbyś się. Magia jest przecież wszechstronna. "Taki jak ty", powiadasz? Skąd mam wiedzieć co to jest to "takie"? Blef to popularna forma przekazywania informacji - W sumie reagowała podobnie jak wcześniej. Raz unosiła brew, czasami nawet dwie. Innym razem mrużyła oczy, jakby skupiała się usilnie nad czymś. Analizowała na swój sposób wszystkie zdarzenia. Zdarzało się jej poprawiać włosy, bo irytowała ją ich obecność przed twarzą, gdy chciała coś widzieć. No i ten uśmiech. Jakim cudem mógł mieć tyle wersji na jednej twarzy?
A tak! Nie ma przecież nic niemożliwego.
- Zainteresowany cudzym życiem? Nie wierzę! A tak ogólnie to chyba nigdy nie miałam żalu do traktowania mnie w ten sposób, co oni. Chcieli wychować kogoś, kto będzie sobie radził w życiu sam. Było surowo, ale w jakiś sposób to dobre. Nie jestem przynajmniej rozpuszczona. Jedyne, co bolało zawsze to fakt, że nie umiałam być dzieckiem, które sobie wymarzyli. Dało się to odczuć. Ten żal do mnie. Presję, że wciąż nie jestem taka, jaka powinnam. Mam do nich żal tylko o to, że nigdy nie chcieli żyć dla siebie i nie mieli zamiaru uczyć swojego dziecka życia. Woleli maskarady. Maski są piękne, ale nigdy nie zastąpią ani nie odzwierciedlą prawdziwości twarzy - Odpowiedziała na nie jak na pytanie o godzinę. O taki tam fakt, który po prostu się pojawił. Zmieniła zaledwie pozycję i usiadła po turecku.
- Zdziwiłbyś się. Magia jest przecież wszechstronna. "Taki jak ty", powiadasz? Skąd mam wiedzieć co to jest to "takie"? Blef to popularna forma przekazywania informacji - W sumie reagowała podobnie jak wcześniej. Raz unosiła brew, czasami nawet dwie. Innym razem mrużyła oczy, jakby skupiała się usilnie nad czymś. Analizowała na swój sposób wszystkie zdarzenia. Zdarzało się jej poprawiać włosy, bo irytowała ją ich obecność przed twarzą, gdy chciała coś widzieć. No i ten uśmiech. Jakim cudem mógł mieć tyle wersji na jednej twarzy?
A tak! Nie ma przecież nic niemożliwego.
- Zainteresowany cudzym życiem? Nie wierzę! A tak ogólnie to chyba nigdy nie miałam żalu do traktowania mnie w ten sposób, co oni. Chcieli wychować kogoś, kto będzie sobie radził w życiu sam. Było surowo, ale w jakiś sposób to dobre. Nie jestem przynajmniej rozpuszczona. Jedyne, co bolało zawsze to fakt, że nie umiałam być dzieckiem, które sobie wymarzyli. Dało się to odczuć. Ten żal do mnie. Presję, że wciąż nie jestem taka, jaka powinnam. Mam do nich żal tylko o to, że nigdy nie chcieli żyć dla siebie i nie mieli zamiaru uczyć swojego dziecka życia. Woleli maskarady. Maski są piękne, ale nigdy nie zastąpią ani nie odzwierciedlą prawdziwości twarzy - Odpowiedziała na nie jak na pytanie o godzinę. O taki tam fakt, który po prostu się pojawił. Zmieniła zaledwie pozycję i usiadła po turecku.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Sob Lis 29, 2014 6:36 pm
Teraz i on uniósł nieznacznie brwi, ale nie w wyrazie zdziwienia, lekko wykrzywił wargi, ale nie w uśmiechu - ta mina mówiła "co ja na to poradzę..." z pełną, rzecz jasna, pewnością co do tego, że zaradzić na to nie ma jak, dlatego też nie będzie się nawet zabierał za próby naprawienia tego stanu rzeczy - no, poniekąd tak było, dawno nie miałeś takiej przyjemnej rozmowy, nawet wliczając w to irytację, bo... to mimo wszystko było jakieś uczucia. Ta pustka we wnętrzu... Ten szept "chcę coś poczuć...", który powtarzał się jak mantra, obijając o progi świadomości... To nie mogło ustać. A przecież niby czujesz. Tyle rodzajów powierzchownych przekazów wysyłasz w przestrzeń, tyle zmian w mimice, która zazwyczaj w kamienną przechodziła dopiero wtedy, kiedy twoja złość sięgała niebezpiecznej kreski "out of control". A może jest taka na co dzień? Właśnie ta normalna, ten zupełny brak czegokolwiek, to zblazowanie...
- Taak, a właśnie zasugerowałaś, że skłamałem. - Dobrze, więc proszę, prosto z mostu, kiedy haczyk został złapany i rybka połknęła przynętę. - Już się stałaś ostrożna, co?- Kolejny uśmiech - naprawdę świetnie się bawiłeś... w pojęciu zabawy odpowiednio dopasowanej do twojego stanu wnętrza, a było to... trudne do opisania. - Och, ja? - Odrobina zdziwienia, lekko się odchylił do tyłu na parę sekund, przykładając rękę na wysokości serca do klatki piersiowej dla teatralnego efektu. Zresztą nader naturalnego efektu. - Twój brak wiary w moje zainteresowanie dla ciebie niemal mnie zasmuca. - Im dalej będziesz w to brnęła, Alex, tym będzie ci ciężej, bo tym bardziej on będzie się nakręcał... Choć nie usłyszysz od niego kłamstwa, kwestia niedopowiedzeń i manipulacji słowami... pozostaje inną kwestią. - Przy takich słowach jestem zmuszony cię przeprosić o zarzucenie braku podliczenia swoich win i przyznać ci rację. Nurtowało mnie to. - Tak, to chciał właśnie od niej usłyszeć - potwierdzenia tego, że powiedziała, iż rachunek sumienia zrobiła - nie jest trudno przyznać się do błędu, jeśli widzi się go tak jasno, przynajmniej czarnowłosy tego problemu nie posiadał. I nie była to kwestia dumy, bo mimo wszystkiego, co go spotkało... nadal posiadał jej zadziwiająco dużo.
- Przykre jest słyszeć, kiedy rodzice nie mogą się wzajem z dzieckiem zaakceptować. Zawsze nurtowało mnie... jak to jest, że dzieciaki z sierocińca zawsze chciały mieć rodziny, a te z rodzin krzyczały, że nie chcą mieć rodziców... Dobrze, że pozostałaś szczera wobec siebie i swych rodzicieli.- Zawiesił na chwilę głos. Maski... maskarada... czasami pozostaje ostatecznością, by gdy przeznaczenie mówi "nie możesz żyć!", mieć chociaż cień normalnego życia, normalnych rozmów i normalnych tematów... - Maski nie mają tego zastępować. One mają to zakrywać. Pytanie tylko... czy przysłania jedynie oczy w maskaradzie półprawd i niedomówień... czy jest grecką maską, która skrywa wszystko.
- Taak, a właśnie zasugerowałaś, że skłamałem. - Dobrze, więc proszę, prosto z mostu, kiedy haczyk został złapany i rybka połknęła przynętę. - Już się stałaś ostrożna, co?- Kolejny uśmiech - naprawdę świetnie się bawiłeś... w pojęciu zabawy odpowiednio dopasowanej do twojego stanu wnętrza, a było to... trudne do opisania. - Och, ja? - Odrobina zdziwienia, lekko się odchylił do tyłu na parę sekund, przykładając rękę na wysokości serca do klatki piersiowej dla teatralnego efektu. Zresztą nader naturalnego efektu. - Twój brak wiary w moje zainteresowanie dla ciebie niemal mnie zasmuca. - Im dalej będziesz w to brnęła, Alex, tym będzie ci ciężej, bo tym bardziej on będzie się nakręcał... Choć nie usłyszysz od niego kłamstwa, kwestia niedopowiedzeń i manipulacji słowami... pozostaje inną kwestią. - Przy takich słowach jestem zmuszony cię przeprosić o zarzucenie braku podliczenia swoich win i przyznać ci rację. Nurtowało mnie to. - Tak, to chciał właśnie od niej usłyszeć - potwierdzenia tego, że powiedziała, iż rachunek sumienia zrobiła - nie jest trudno przyznać się do błędu, jeśli widzi się go tak jasno, przynajmniej czarnowłosy tego problemu nie posiadał. I nie była to kwestia dumy, bo mimo wszystkiego, co go spotkało... nadal posiadał jej zadziwiająco dużo.
- Przykre jest słyszeć, kiedy rodzice nie mogą się wzajem z dzieckiem zaakceptować. Zawsze nurtowało mnie... jak to jest, że dzieciaki z sierocińca zawsze chciały mieć rodziny, a te z rodzin krzyczały, że nie chcą mieć rodziców... Dobrze, że pozostałaś szczera wobec siebie i swych rodzicieli.- Zawiesił na chwilę głos. Maski... maskarada... czasami pozostaje ostatecznością, by gdy przeznaczenie mówi "nie możesz żyć!", mieć chociaż cień normalnego życia, normalnych rozmów i normalnych tematów... - Maski nie mają tego zastępować. One mają to zakrywać. Pytanie tylko... czy przysłania jedynie oczy w maskaradzie półprawd i niedomówień... czy jest grecką maską, która skrywa wszystko.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Sob Lis 29, 2014 7:02 pm
- Słowa to moc. Lepiej na nie uważać. Do tego sam to tak odebrałeś, nie powiedziałam tego prosto, ani jasno - Z rybkami to taka sprawa, że czasami są na tyle wielkie, że ciężko je wyłowić. Taka wielka to tylko Alex. Świetna zabawa, ale jaki wysiłek przy tym, by żyłka szła choć trochę dalej. Tajemnice rybactwa też nie są takie od razu jasne. A jak tu się wyłowi złotą rybkę? Wtedy trzeba myśleć nad życzeniami albo zwyczajnie wykorzystać ją do obiadu zanim zacznie gadać. W tym przypadku polecana jest opcja druga, która ułatwia żywot.
- Czyli jesteś zainteresowany? Dobrze wiedzieć. Może nie znudzę Ci się tak szybko. Szkoda, że to zaledwie "niemal" - Niech się kręci. Tyle, że na każdej karuzeli musi być umiar. W końcu nie chcemy, by skończyło się to zwróceniem treści żołądkowej.
Duma to taka świetna rzecz. Niby współpracuję, pozwala na wiele rzeczy, a z drugiej strony uniemożliwia dokładnie taką samą ilość opcji.
- Ponoć każdy potrzebuję miłości, tylko nie umie jej zobaczyć, a rodzice ją dają - To było czyste stwierdzenie z naciskiem na ponoć. Dla niej to wciąż była inna rzeczywistość. Surrealistyczne uczucie.
- Maski to łatwy sposób ukrywania się. Nosisz maskę, Sahirze?
- Czyli jesteś zainteresowany? Dobrze wiedzieć. Może nie znudzę Ci się tak szybko. Szkoda, że to zaledwie "niemal" - Niech się kręci. Tyle, że na każdej karuzeli musi być umiar. W końcu nie chcemy, by skończyło się to zwróceniem treści żołądkowej.
Duma to taka świetna rzecz. Niby współpracuję, pozwala na wiele rzeczy, a z drugiej strony uniemożliwia dokładnie taką samą ilość opcji.
- Ponoć każdy potrzebuję miłości, tylko nie umie jej zobaczyć, a rodzice ją dają - To było czyste stwierdzenie z naciskiem na ponoć. Dla niej to wciąż była inna rzeczywistość. Surrealistyczne uczucie.
- Maski to łatwy sposób ukrywania się. Nosisz maskę, Sahirze?
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Sob Lis 29, 2014 7:17 pm
- Nie musiałaś mówić tego prosto, czy jasno... sama sugestia jest plamą na honorze i ścinało się za nią głowy. Nie uważasz, że to fascynujące? - Aż do obłędu fascynujące - to jak można było bawić się słowem i, tak jak Alex powiedziała, nadawać im moc równie niszczącą co sztylet wbijany w ciało.
Nailah nie polował na wielką rybę, nie był tak głupi, by nie przystosować przynęty do rybki, razem z odpowiednim haczykiem i linką - większe ustrojstwa nie łapały się na marne wabiki, a nawet jeśli były takie naiwne, to nic - jedna żyłka pęknie, potem wsadzi się następną, już odpowiednią i będzie w porządku - tym nie mniej większość ludzi pozwalało, żeby takie wielkie ryby z ich stawu były wyłapywane natychmiast. I nawet chętnie je podsuwali pod nos, no bo dlaczego nie?
- "Niemal" ponieważ nie widzę powodu, dla którego ktoś sądzi, że nie interesuję się innymi ludźmi. - "Ktoś" było nader oczywiste do zastąpienia imieniem i nazwiskiem. - Myślisz, że kiedy się tobą znudzę, porzucę cię jak zabawkę, która się zniszczyła i przestała być fajna? - O, to dopiero ciekawe, co zaczynałeś tutaj słyszeć - powoli kształtującą się opinię - czyżby? - Ponoć? - Znaczy co niby chciała przez to przekazać, że ty jej nie potrzebujesz tak samo, jak szczęścia? Jeśli to miała na myśli (bo w jej głowie nie siedziałeś), to miała rację... chociaż i ona i ty jej doświadczyliście w taki czy inny sposób, zależy, jak odebrać słowo "miłość".
- Powinnaś już znasz odpowiedź... - Czarnowłosy uśmiechnął się ciepło, łagodnie.
Nailah nie polował na wielką rybę, nie był tak głupi, by nie przystosować przynęty do rybki, razem z odpowiednim haczykiem i linką - większe ustrojstwa nie łapały się na marne wabiki, a nawet jeśli były takie naiwne, to nic - jedna żyłka pęknie, potem wsadzi się następną, już odpowiednią i będzie w porządku - tym nie mniej większość ludzi pozwalało, żeby takie wielkie ryby z ich stawu były wyłapywane natychmiast. I nawet chętnie je podsuwali pod nos, no bo dlaczego nie?
- "Niemal" ponieważ nie widzę powodu, dla którego ktoś sądzi, że nie interesuję się innymi ludźmi. - "Ktoś" było nader oczywiste do zastąpienia imieniem i nazwiskiem. - Myślisz, że kiedy się tobą znudzę, porzucę cię jak zabawkę, która się zniszczyła i przestała być fajna? - O, to dopiero ciekawe, co zaczynałeś tutaj słyszeć - powoli kształtującą się opinię - czyżby? - Ponoć? - Znaczy co niby chciała przez to przekazać, że ty jej nie potrzebujesz tak samo, jak szczęścia? Jeśli to miała na myśli (bo w jej głowie nie siedziałeś), to miała rację... chociaż i ona i ty jej doświadczyliście w taki czy inny sposób, zależy, jak odebrać słowo "miłość".
- Powinnaś już znasz odpowiedź... - Czarnowłosy uśmiechnął się ciepło, łagodnie.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Sob Lis 29, 2014 7:38 pm
- W tym momencie sugerujesz, że powinno się mnie ściąć? - Śmiała się, bo to rzeczywiście ciekawe. Chyba, że źle zrozumiała, co jest bardzo prawdopodobne. Ale taka wizja, cóż była co najmniej intrygująca.
Nikt nikogo o nic nie posądzał. Ostatecznie jednak w wodzie mogło kryć się jeszcze inne zwierzę. Rybki to tylko część tego podmorskiego świata. A inna istotka może być bardziej wytrwała. Nie każde stworzenie lubi poddawać się łatwo, szczególnie wiedząc, że będzie konsumowane bez względu na to, czym były wcześniej. Zero pracy nad takimi to nuda. Stawy mają gdzieś dno, a na dnie może być coś ciekawszego.
- Czasami pewne rzeczy są kompletnie bez powodu - Czyżby obawiał się, co takiego w jej główce na jego temat może siedzieć? Zabawne - Tego nie wiem. W końcu nie znam Cię na tyle długo. Do tego nie lubię osądzać. Ale zawsze trzeba mieć świadomość, że ludzie uciekają. Przywiązywanie się do nich jest bezproduktywne - Żeby nie powiedzieć bezsensowne, prawda panno Grace? Wolisz nie twierdzić na głos, że jesteś jak lekarz dusz. Leczysz, wspierasz, ale nie przywiązujesz się. Mówiła tylko tyle, że ona nie przyzwyczaja się do ludzi wśród tej całej zmienności świata. Są w końcu jak wiatr. Nie wiadomo w którą stronę będą się kierować. A o co chodziło rzeczywiście? A tak, przecież Alex nie darzy uczuciami. Posiada je w ogóle? Ciężko stwierdzić. Śmieje się, ale to zaledwie rozbawianie. Smuci się, ale nie płacze przy tym. Czym więc są jej emocje? Trochę księżycem, którego z Ziemi dostrzegamy wiecznie tylko jedną stronę. Skąd więc wiedzieć mamy, czy jest tam jakaś druga strona jeśli jej nie widzieliśmy?
- Powinnam? A co jeśli nie znam? - Lubiła patrzeć na uśmiechy ludzi. A uśmiech na twarzy człowieka takiego, jak Sahir był podnoszący na duchu w jakiś chory i dziwny sposób. Niby nigdy nie wiadomo, co takiego oznacza taki uśmiech z jego strony, ale jest to dobre. Odwzajemniła i ten. Jakby przegląda się w weneckim lustrze, licząc na to, że po drugiej stronie ktoś jest.
Nikt nikogo o nic nie posądzał. Ostatecznie jednak w wodzie mogło kryć się jeszcze inne zwierzę. Rybki to tylko część tego podmorskiego świata. A inna istotka może być bardziej wytrwała. Nie każde stworzenie lubi poddawać się łatwo, szczególnie wiedząc, że będzie konsumowane bez względu na to, czym były wcześniej. Zero pracy nad takimi to nuda. Stawy mają gdzieś dno, a na dnie może być coś ciekawszego.
- Czasami pewne rzeczy są kompletnie bez powodu - Czyżby obawiał się, co takiego w jej główce na jego temat może siedzieć? Zabawne - Tego nie wiem. W końcu nie znam Cię na tyle długo. Do tego nie lubię osądzać. Ale zawsze trzeba mieć świadomość, że ludzie uciekają. Przywiązywanie się do nich jest bezproduktywne - Żeby nie powiedzieć bezsensowne, prawda panno Grace? Wolisz nie twierdzić na głos, że jesteś jak lekarz dusz. Leczysz, wspierasz, ale nie przywiązujesz się. Mówiła tylko tyle, że ona nie przyzwyczaja się do ludzi wśród tej całej zmienności świata. Są w końcu jak wiatr. Nie wiadomo w którą stronę będą się kierować. A o co chodziło rzeczywiście? A tak, przecież Alex nie darzy uczuciami. Posiada je w ogóle? Ciężko stwierdzić. Śmieje się, ale to zaledwie rozbawianie. Smuci się, ale nie płacze przy tym. Czym więc są jej emocje? Trochę księżycem, którego z Ziemi dostrzegamy wiecznie tylko jedną stronę. Skąd więc wiedzieć mamy, czy jest tam jakaś druga strona jeśli jej nie widzieliśmy?
- Powinnam? A co jeśli nie znam? - Lubiła patrzeć na uśmiechy ludzi. A uśmiech na twarzy człowieka takiego, jak Sahir był podnoszący na duchu w jakiś chory i dziwny sposób. Niby nigdy nie wiadomo, co takiego oznacza taki uśmiech z jego strony, ale jest to dobre. Odwzajemniła i ten. Jakby przegląda się w weneckim lustrze, licząc na to, że po drugiej stronie ktoś jest.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 8:31 am
- Cóż, ze względu na różnice naszego statusu społecznego prawdopodobnie to ja byłbym tym, który zostałby powieszony bez szansy na pochówek... - Poczekał, aż skończy się śmiać - bardzo ładnie się śmiała, szkoda tylko, że jej oczy nie do końca mogły śmiać się z nią - i jak ktoś taki mógł chcieć zostać twoją nadzieją, skoro zaraz pchał cię do tego, żebyś trochę się ruszył i pomógł takiej zagubionej wróżce znaleźć swoją bajkę? W końcu o takiej też jedna powstała, a i trzeba zauważyć, że Kopciuszek, mimo że wróżka była tam tak pomocna, to potem, kiedy bajka się zakończyła, zaczynał się koszmar. Nie wiadomo, co z matką chrzestną się działo, co działo się z nimi, ale jak książę mógł żyć spokojnie z podrzędną służącą? Nie miało to prawa być szczęśliwą miłością bez problemu, nie w realiach czasów przeszłych - teraz nie miało to wielkiego znaczenia, tak na dobrą sprawę. - W filozofii Japonii nie było formalnego pojęcia prawdy, nie zarzucało się kłamstwa, całe prawo opierało się na dobrym ujęciu słów i manipulowaniu nimi... Najmniejsze sugestie, najmniejsze zająknięcia, najmniejsze pomyłki... Choćby zapisane słowa w bushido: "Prawda jest siłą wejścia bez wahania na drogę, którą wskazuje rozum, która każe umrzeć, gdy trzeba umrzeć, uderzyć, gdy trzeba uderzyć", a zaraz potem dodaje: "Nienawidzić niesprawiedliwości i głosić sprawiedliwość – to trudne zadanie. Jednak jeśli uznamy głoszenie sprawiedliwości za najwyższą wartość i tylko do niej będziemy dążyć, to popełnimy wiele błędów. Droga jest czymś wyższym niż sprawiedliwość. Dostrzeżenie tej prawdy nie przychodzi łatwo. To najwyższa mądrość. Z tej wyżyny oglądana sprawiedliwość i podobne jej rzeczy to drobiazgi." - Uśmiechnąłeś się ciepło - oj tak, ta filozofia była zdecydowanie czymś, co było jedną z niewielu fascynujących cię rzeczy - tych, w których odnajdywałeś część siebie, więc brnąłeś coraz głębiej, chcąc zrozumieć... samego siebie.
- Robienie czegoś bez powodu nie jest w moim stylu. Proszę, zapamiętaj to. - Kiedyś być może zniknie, była na to bardzo duża szansa, kiedyś być może ją zdradzi, na to też była szansa - ale zapamięta, jesteś pewien. To nie tak, że się bałeś tego, co o tobie myśli, to byłoby śmiesznie i kompletnie sprzeczne do jego gierek, które lubił prowadzić, ciesząc się, że napotkał oto na jezioro, które nie chciało mu pokazać wszystkich pięknych okazów ryb w nim pływających, a co dopiero o skarbach mówiąc! Alexandra nie należała do tych osób, z którymi pogawędziłby i poszedł w swoją drogę, nie uznając ją za zbytnio istotną. Przecież każda osoba (sama tak twierdziła) może stać się naszym nauczycielem i wnieść coś do naszego życia. - Jesteś moją nadzieją, powinnaś mi mówić: "Sahirzee, bądź grzecznym chłooopcem i znajdź sobie koleegę, bo będziesz na zawsze saaaam..!" - Zaplótł w trakcie mówienia tego ręce na klatce piersiowej, przyjmując świadomie sztuczną pozycję, w jakiej teraz Alexandra siedziała i zadzierając nieco głowę, tak jak ona, kiedy na niego spoglądała tam z podłogi. Zaraz jednak porzucił tą pozycję, spoglądając na nią z rozbawieniem. - Też mi nauczycielka... - Burknął, ściągając brwi i znów pstryknął ją w nos, niby to tak urażony.
- W takim razie mogę ci podać odpowiedź... i jest nią: nie. - Położył przedramiona na udach. - Najzabawniejsze jest to, że to nie jest kłamstwo. To jest prawda powiedziana innymi słowami... - Przechylił głowę na ramię i zawiesił głos, jakby się zastanawiał, co powiedzieć teraz, jaką odpowiedź wybrać, jaką prawdę dodać... - Noszę bardzo wiele masek, Alexandro. Jestem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. - I znowu ten rodzaj uśmiechu, który wydawał się promieniami słońca wschodzącego słońca, przy którym przymknął powieki, taki szczery... i taki przeczący do tego, co właśnie powiedział.
- Robienie czegoś bez powodu nie jest w moim stylu. Proszę, zapamiętaj to. - Kiedyś być może zniknie, była na to bardzo duża szansa, kiedyś być może ją zdradzi, na to też była szansa - ale zapamięta, jesteś pewien. To nie tak, że się bałeś tego, co o tobie myśli, to byłoby śmiesznie i kompletnie sprzeczne do jego gierek, które lubił prowadzić, ciesząc się, że napotkał oto na jezioro, które nie chciało mu pokazać wszystkich pięknych okazów ryb w nim pływających, a co dopiero o skarbach mówiąc! Alexandra nie należała do tych osób, z którymi pogawędziłby i poszedł w swoją drogę, nie uznając ją za zbytnio istotną. Przecież każda osoba (sama tak twierdziła) może stać się naszym nauczycielem i wnieść coś do naszego życia. - Jesteś moją nadzieją, powinnaś mi mówić: "Sahirzee, bądź grzecznym chłooopcem i znajdź sobie koleegę, bo będziesz na zawsze saaaam..!" - Zaplótł w trakcie mówienia tego ręce na klatce piersiowej, przyjmując świadomie sztuczną pozycję, w jakiej teraz Alexandra siedziała i zadzierając nieco głowę, tak jak ona, kiedy na niego spoglądała tam z podłogi. Zaraz jednak porzucił tą pozycję, spoglądając na nią z rozbawieniem. - Też mi nauczycielka... - Burknął, ściągając brwi i znów pstryknął ją w nos, niby to tak urażony.
- W takim razie mogę ci podać odpowiedź... i jest nią: nie. - Położył przedramiona na udach. - Najzabawniejsze jest to, że to nie jest kłamstwo. To jest prawda powiedziana innymi słowami... - Przechylił głowę na ramię i zawiesił głos, jakby się zastanawiał, co powiedzieć teraz, jaką odpowiedź wybrać, jaką prawdę dodać... - Noszę bardzo wiele masek, Alexandro. Jestem bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. - I znowu ten rodzaj uśmiechu, który wydawał się promieniami słońca wschodzącego słońca, przy którym przymknął powieki, taki szczery... i taki przeczący do tego, co właśnie powiedział.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 9:11 am
Działa to jak rany. Po nich zostają ślady. Może na duszy też są blizny, które da się dostrzec przez spojrzenia? Oczy wyśpiewują w ten sposób wszystko. Do tego smutną prawdą jest fakt, że w oryginalne bajki nie ma dobrej wróżki. Był tylko biały ptak (a nawet dwa). Czyli siłą rzeczy sam Kopciuszek dzięki swej dobroci doczekał się pomocy od nich. Żeby to ludzie byli gorsi od zwierząt. Niestety tak już jest. A z tych ptaszków zrobiła się dobra wróżka. Dwa gołąbki informujące królewicza swoim śpiewem o okrutnych oszustwach zostały wyparte przez jej postać.I nie było już śpiewu: "Zawracaj koniczka!... Krew płynie z trzewiczka!... Trzewiczek za mały, a prawdziwa narzeczona w domu zostawiona!...", ba! Nie znany już jest fragment z bezwzględnymi córkami macochy, które kaleczyły się by książę zechciał je poślubić. Czego to się nie robi dla własnych korzyści. A teraz? Kopciuszka ratuje dobra wróżka, która rzeczywiście jest tworem ludzi. I tak nawet nie pamiętało się o zakończeniu dla niej. Zrodzona po to, by pokazać dobro, iż leży ono w ludziach, a oni sami zapomnieli o niej. Stworzyli dla szczęśliwego zakończenia, nie przypisując tak, jak w oryginalne gołębią ostatnich słów bajki. Ptaki miały coś do powiedzenia, a dobra wróżka pokazując dobroć ludzką równocześnie ukazuje jak o takich dobrych ludziach się zapomina.
- Niesamowite. Chociaż prawda dla mnie i tak będzie na pierwszym miejscu. Oznacza to tyle, że pewnie długo bym nie pożyła tam - Ale czy jej gdziekolwiek się uda? Czasy nie są łatwe. Jest celem idealnym do tego, by zginąć. Szlama, Gryfonka z ideałami, wola walki o równość. Nic tylko jeszcze znaleźć kata. Powinna się tego bać, ale ponoć w zamku są bezpieczni. Nie ufała temu zapewnieniu. ale miała nadzieję (przecież ona zawsze gdzieś tam jest), że są strzeżeni na tyle, by mieć możliwość przygotowania się, bronienia, bądź w najgorszym przypadku ucieczki.
- Trochę spontaniczności nie zabija, przysięgam. Chociaż ja już się na niej przejechałam. Ale kto nie ryzykuje ten nic nie ma. W końcu jedno odrzucenia to nie tak wiele w morzu innych - mówiła to ze śmiechem, bo i rzeczywiście sprawa wtedy nie była poważna. No, ale żeby tak dziewczynie nie ulec, jak ładnie prosiła o jeden taniec! Krzywdzące po prostu. Lubiła ludzi pytać o różne rzeczy, prosić o jeszcze dziwniejsze. A jak mówi o czymś normalnym to podchodzą do niej jakby była diabłem, a oni miską wody święconej.
- Nie posłuchałbyś tak! Lepiej znaleźć Ci kolegę bądź samemu się nim stać niż biadolić. Słowa to słowa, a czyny to czyny, mimo wszystko - Ona tak nie robi! No może... ale tylko troszeczkę.
- Wybitna po prostu, prawda? - stwierdziła gdy już odwróciła z powrotem głowę po pstryczku jaki otrzymała w swój nos.
- Chciałabym, żebyś był szczęśliwy i uśmiechał się z tego powodu. Bo teraz nie wiem dlaczego się uśmiechasz. Chociaż to bardzo ładny widok, więc narzekać nie będę
- Niesamowite. Chociaż prawda dla mnie i tak będzie na pierwszym miejscu. Oznacza to tyle, że pewnie długo bym nie pożyła tam - Ale czy jej gdziekolwiek się uda? Czasy nie są łatwe. Jest celem idealnym do tego, by zginąć. Szlama, Gryfonka z ideałami, wola walki o równość. Nic tylko jeszcze znaleźć kata. Powinna się tego bać, ale ponoć w zamku są bezpieczni. Nie ufała temu zapewnieniu. ale miała nadzieję (przecież ona zawsze gdzieś tam jest), że są strzeżeni na tyle, by mieć możliwość przygotowania się, bronienia, bądź w najgorszym przypadku ucieczki.
- Trochę spontaniczności nie zabija, przysięgam. Chociaż ja już się na niej przejechałam. Ale kto nie ryzykuje ten nic nie ma. W końcu jedno odrzucenia to nie tak wiele w morzu innych - mówiła to ze śmiechem, bo i rzeczywiście sprawa wtedy nie była poważna. No, ale żeby tak dziewczynie nie ulec, jak ładnie prosiła o jeden taniec! Krzywdzące po prostu. Lubiła ludzi pytać o różne rzeczy, prosić o jeszcze dziwniejsze. A jak mówi o czymś normalnym to podchodzą do niej jakby była diabłem, a oni miską wody święconej.
- Nie posłuchałbyś tak! Lepiej znaleźć Ci kolegę bądź samemu się nim stać niż biadolić. Słowa to słowa, a czyny to czyny, mimo wszystko - Ona tak nie robi! No może... ale tylko troszeczkę.
- Wybitna po prostu, prawda? - stwierdziła gdy już odwróciła z powrotem głowę po pstryczku jaki otrzymała w swój nos.
- Chciałabym, żebyś był szczęśliwy i uśmiechał się z tego powodu. Bo teraz nie wiem dlaczego się uśmiechasz. Chociaż to bardzo ładny widok, więc narzekać nie będę
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 9:55 am
- Nie nie doceniaj samej siebie. Moim zdaniem poradziłabyś sobie świetnie, gdyby przyszło ci się tam urodzić. - Nawet na pewno by sobie poradziła ze swoją inteligencją i odwagą, którą w sobie miała - może nie tak od razu przeniesiona do tych czasów z teraz i zaraz, bo wtedy rzeczywiście dla 99% ludzkości byłoby trudne dla przetrwania - sposób myślenia Japończyki brutalnie różnił się od Europejskiego, włącznie z całą filozofią, kulturą i manierami.
- Spontaniczność w tym mniejszym stopniu nie szkodzi, to prawda... Tym nie mniej pozwolenie sobie na utratę kontroli. To naprawdę... nie w moim stylu. - Chociaż czasami się zdarza, nie da się temu zaprzeczyć, tym nie mniej wiązało się to potem tylko z problemami, które nakręcały się i wytwarzały coraz to nowsze. - Jedno odrzucenie właśnie składa się na to morze. Gdyby zabrakło kilku, morze zmieniło by się w jezioro. Jezioro mogłoby stać się kałużę... a kałuże bardzo szybko wysychają. - W takich samych wartościach mierzyło się ludzi - można powiedzieć, że nie ma powodu, by wieść egzystencję na tym świecie, ponieważ i tak nic sobą nie wniesiemy wśród miliarda innych - jesteśmy jak gwiazdy na niebie, których nie da się niby odróżnić, a jednak każda ma swoje nazwy, zebrane w konstelacje - tylko że gdyby większość zaczęła tak myśleć i rezygnować z życia... w końcu by się okazało, że niebo jest czarne. Czy tak miało być?
- Ooo... stać się nim samemu... - Pochylił się gwałtownie w taki sposób, że jego kraniec nosa niemal dotykał nosa Grace. - Ale podobno przywiązywanie się jest bezproduktywne. Więc jak to jest, nauczycielko? - Jego wargi wygięły się w mieszaninie uśmiechu prezentującego niewymuszoną, naturalną pewność siebie, tą łagodność, a jednocześnie coś w rodzaju zaczepki. - Dokładnie, wybitna z ciebie pani profesor.
Wróciłeś do poprzedniej pozycji, coby zanadto się z bliskością nie narzucać.
- Ponieważ ty też się wtedy uśmiechasz.
- Spontaniczność w tym mniejszym stopniu nie szkodzi, to prawda... Tym nie mniej pozwolenie sobie na utratę kontroli. To naprawdę... nie w moim stylu. - Chociaż czasami się zdarza, nie da się temu zaprzeczyć, tym nie mniej wiązało się to potem tylko z problemami, które nakręcały się i wytwarzały coraz to nowsze. - Jedno odrzucenie właśnie składa się na to morze. Gdyby zabrakło kilku, morze zmieniło by się w jezioro. Jezioro mogłoby stać się kałużę... a kałuże bardzo szybko wysychają. - W takich samych wartościach mierzyło się ludzi - można powiedzieć, że nie ma powodu, by wieść egzystencję na tym świecie, ponieważ i tak nic sobą nie wniesiemy wśród miliarda innych - jesteśmy jak gwiazdy na niebie, których nie da się niby odróżnić, a jednak każda ma swoje nazwy, zebrane w konstelacje - tylko że gdyby większość zaczęła tak myśleć i rezygnować z życia... w końcu by się okazało, że niebo jest czarne. Czy tak miało być?
- Ooo... stać się nim samemu... - Pochylił się gwałtownie w taki sposób, że jego kraniec nosa niemal dotykał nosa Grace. - Ale podobno przywiązywanie się jest bezproduktywne. Więc jak to jest, nauczycielko? - Jego wargi wygięły się w mieszaninie uśmiechu prezentującego niewymuszoną, naturalną pewność siebie, tą łagodność, a jednocześnie coś w rodzaju zaczepki. - Dokładnie, wybitna z ciebie pani profesor.
Wróciłeś do poprzedniej pozycji, coby zanadto się z bliskością nie narzucać.
- Ponieważ ty też się wtedy uśmiechasz.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 11:53 am
- Ale przyszło mi się urodzić w Szkocji, gdzie mamy dobrą whisky. Koniec końców to nie tak źle - Lubiła swój kraj. Język szkocki, dialekty, krajobrazy, ludzi. Niby jest pół Angielką w wersji oficjalnej i mówi po angielsku (no bo i jak inaczej z własnym ojcem rozmawiać, jak nie w jego języku i dziadkami w Londynie? A szkoła to tez nie przelewki), ale sercem to zawsze tylko Linlithgow. To było jej miejsce, a gdyby musiała to radziłaby sobie gdzie indziej. Dużych różnic nie ma, ale żyjąc w zaciszu tamtego miasteczka widać to. Do tego obyczaje i tradycje to jednak istotne rzeczy, które są w obu tych częściach Wielkiej Brytanii inne.
- Jesteś Krukonem jak się patrzy. Ciągłe szukanie dziury w całym, wyłapywanie szczegółów, wieczna kontrola, rozumowanie - Wszystko wywołuje problemy. Jedno słowo, zdanie, złe spojrzenie, krok i już niczym lawina jest się zasypany od nóg po samą szyję. Tylko się modlić o nie utonięcie.
- Kojarzy mi się to z historią, którą kiedyś usłyszałam. Była o braku długopisu na lekcji. Potem skończyło się na śmierci. Ten ciąg przyczynowo-skutkowy był niezwykły, ale Twój bardziej do mnie przemawia. W końcu jaki kretyn nie pożyczyłby zwyczajnie długopisu. Zauważ tylko, że gdyby było sucho to zwierzątka żyjące w owej wodzie zwyczajnie by zdechły - Niech świecą. Ale gdy już minie noc... na niebie są wciąż, ale ich nie dostrzegamy.
- Od każdej zasady są wyjątki. Sen też jest bezproduktywny, ale i tak śpimy, bo musimy - Zaczepki! Co za wspaniałe urządzenie! Z zasady kończą się jakąś odpowiedzią. A każda z nich jest co raz ciekawsza. Człowiek to chodzące zaprzeczenie więc nic w tym takiego dziwnego.
- Nie zaprzeczę - Nie miała przekonania, czy komuś jej nauki się przydadzą, ale zawsze dobrze jest je dawać. Siać ziarno i czekać, aż padnie gdzieś, gdzie ma szansę urosnąć.
Na jego słowa schyliła na chwilę głowę i zamknęła oczy, biorąc wdech. Podniosła ją po chwili i zwróciła się do niego.
- Gdybyś był szczęśliwy uśmiechałabym się z Tobą, a nie przez Ciebie i byłoby to jeszcze piękniejsze
- Jesteś Krukonem jak się patrzy. Ciągłe szukanie dziury w całym, wyłapywanie szczegółów, wieczna kontrola, rozumowanie - Wszystko wywołuje problemy. Jedno słowo, zdanie, złe spojrzenie, krok i już niczym lawina jest się zasypany od nóg po samą szyję. Tylko się modlić o nie utonięcie.
- Kojarzy mi się to z historią, którą kiedyś usłyszałam. Była o braku długopisu na lekcji. Potem skończyło się na śmierci. Ten ciąg przyczynowo-skutkowy był niezwykły, ale Twój bardziej do mnie przemawia. W końcu jaki kretyn nie pożyczyłby zwyczajnie długopisu. Zauważ tylko, że gdyby było sucho to zwierzątka żyjące w owej wodzie zwyczajnie by zdechły - Niech świecą. Ale gdy już minie noc... na niebie są wciąż, ale ich nie dostrzegamy.
- Od każdej zasady są wyjątki. Sen też jest bezproduktywny, ale i tak śpimy, bo musimy - Zaczepki! Co za wspaniałe urządzenie! Z zasady kończą się jakąś odpowiedzią. A każda z nich jest co raz ciekawsza. Człowiek to chodzące zaprzeczenie więc nic w tym takiego dziwnego.
- Nie zaprzeczę - Nie miała przekonania, czy komuś jej nauki się przydadzą, ale zawsze dobrze jest je dawać. Siać ziarno i czekać, aż padnie gdzieś, gdzie ma szansę urosnąć.
Na jego słowa schyliła na chwilę głowę i zamknęła oczy, biorąc wdech. Podniosła ją po chwili i zwróciła się do niego.
- Gdybyś był szczęśliwy uśmiechałabym się z Tobą, a nie przez Ciebie i byłoby to jeszcze piękniejsze
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 12:15 pm
Zasyczał, mocno wciągając powietrze i przymrużył oczy - no proszę, Szkotka się tutaj trafiła, a to dopiero ciekawe!
- Uwielbiam whiskey. - Przyznał pomrukiem - właśnie dla tego trunku stworzył jakże cudowne i konstruktywne zaklęcie, które potrafiło przemienić wodę w alkohol - z początku sądził, że jedynie w whiskey, aczkolwiek okazało się, że każdy napój alkoholowy się do tego wlicza. - Kiedyś musisz mnie w takim razie zaprosić na dobrą whiskey... Nawet gdybym miał się wykradać do twojego domu, nie chwaląc się jestem chyba mistrzem ucieczki przed Filchem, a to już chyba coś, hm? - Zapytał z szerokim uśmiechem - oj taak, uciekanie przed Filchem było nie lada wyczynem, chociaż w przypadku bycia wampirem nie było to bardzo skomplikowane. - Na brodę Merlina... - Jęknął, zakrywając twarz dłońmi. - Przypomniało mi się, jak niemal Filch mnie złapał, kiedy rozwiązywałem zagadkę Sfinksa z Zakazanego Korytarza... Uugh... To było okropne, musiałem skakać przez barierkę od schodów, naciągnąłem sobie ramię i połamałem prawie nogi... Wyobrażasz sobie, co bym pielęgniarce musiał powiedzieć, jakby się doczołgał? "Pani pielęgniarka niech nie donosi, ja tylko próbowałem się dostać w niedozwolone miejsca i uciekłem od woźnego przed karą, w dodatku wcale nie próbowałem samobójstwa, ja jestem tylko wampirem, bez paniki!" - Tak, to było okropne, zwłaszcza, że miałeś jeszcze wcześniej nieprzyjemną pogawędkę z Rockers... Dzień-porażka. Nie ma co narzekać, było miliony gorszych - tak na dobrą sprawę w porównaniu do większości można go było jednak nazwać dniem-komedią z tej perspektywy czasu.
- Tak, to fakt, tyle że... Ze względu na te moje paskudne skłonności do myślenia, jakkolwiek abstrakcyjnie to nie brzmi, zazwyczaj blokuje samego siebie, bo bym chyba oszalał. Nieczęsto spotykam takie osoby, które pchają swoje żyły pod moje kły... A trudno się myśli, kiedy masz wrażenie, jakby ktoś przytrzymywał na tobie Cruciatusa. - Kiedy byłeś najedzony wszystko inaczej wyglądało, wszystko było lżejsze, klarowniejsze... bez tego uczucia płonięcia żywcem, bez wrażenia, że zaraz zwali się z nóg, bez konieczności całkowitego walczenia ze słońcem i powtarzaniu sobie o niemożności atakowania nikogo... Nie chciałeś nikogo atakować. Nie chciałeś krwi. Nie chciałeś być wampirem.
Ale stało się i się nie odstanie - nie da się tego przekleństwa odczarować - nawet po śmierci twe ciało takie pozostanie.
- Naturalnie, w końcu już to przerobiliśmy, że bez cieni nie byłoby widać światła... Oooo-o-o, ależ mi piękna wymówka, wyjątki! Ha! - Pokręcił głową z lekko rozchylonymi wargami... i znowu pstryknął ją w nos. To się nazywało nadużywanie zezwolenia na tykanie, jak mniemam, tym nie mniej jego prowokacyjny uśmiech nie ukazywał żadnej woli zaprzeczania.
- Już ci mówiłem, Alex... nie potrzebuję szczęścia. Każde szczęście, które zagarnę, obróci się przeciwko mnie. Jestem obwleczony w cięższe kajdany, niż zdolna jesteś sobie wyobrazić. Doceniam, że mam tyle wolnej woli, by choć posiadać swoje myśli, chodzić nadal do tej szkoły i... spotykać takie osoby, jak ty.
- Ciszej tam, bo z biblioteki wyrzucę! - Odgroziła się biblioterka, unosząc jakąś książkę, kiedy wyłoniła się spomiędzy regałów.
- Uwielbiam whiskey. - Przyznał pomrukiem - właśnie dla tego trunku stworzył jakże cudowne i konstruktywne zaklęcie, które potrafiło przemienić wodę w alkohol - z początku sądził, że jedynie w whiskey, aczkolwiek okazało się, że każdy napój alkoholowy się do tego wlicza. - Kiedyś musisz mnie w takim razie zaprosić na dobrą whiskey... Nawet gdybym miał się wykradać do twojego domu, nie chwaląc się jestem chyba mistrzem ucieczki przed Filchem, a to już chyba coś, hm? - Zapytał z szerokim uśmiechem - oj taak, uciekanie przed Filchem było nie lada wyczynem, chociaż w przypadku bycia wampirem nie było to bardzo skomplikowane. - Na brodę Merlina... - Jęknął, zakrywając twarz dłońmi. - Przypomniało mi się, jak niemal Filch mnie złapał, kiedy rozwiązywałem zagadkę Sfinksa z Zakazanego Korytarza... Uugh... To było okropne, musiałem skakać przez barierkę od schodów, naciągnąłem sobie ramię i połamałem prawie nogi... Wyobrażasz sobie, co bym pielęgniarce musiał powiedzieć, jakby się doczołgał? "Pani pielęgniarka niech nie donosi, ja tylko próbowałem się dostać w niedozwolone miejsca i uciekłem od woźnego przed karą, w dodatku wcale nie próbowałem samobójstwa, ja jestem tylko wampirem, bez paniki!" - Tak, to było okropne, zwłaszcza, że miałeś jeszcze wcześniej nieprzyjemną pogawędkę z Rockers... Dzień-porażka. Nie ma co narzekać, było miliony gorszych - tak na dobrą sprawę w porównaniu do większości można go było jednak nazwać dniem-komedią z tej perspektywy czasu.
- Tak, to fakt, tyle że... Ze względu na te moje paskudne skłonności do myślenia, jakkolwiek abstrakcyjnie to nie brzmi, zazwyczaj blokuje samego siebie, bo bym chyba oszalał. Nieczęsto spotykam takie osoby, które pchają swoje żyły pod moje kły... A trudno się myśli, kiedy masz wrażenie, jakby ktoś przytrzymywał na tobie Cruciatusa. - Kiedy byłeś najedzony wszystko inaczej wyglądało, wszystko było lżejsze, klarowniejsze... bez tego uczucia płonięcia żywcem, bez wrażenia, że zaraz zwali się z nóg, bez konieczności całkowitego walczenia ze słońcem i powtarzaniu sobie o niemożności atakowania nikogo... Nie chciałeś nikogo atakować. Nie chciałeś krwi. Nie chciałeś być wampirem.
Ale stało się i się nie odstanie - nie da się tego przekleństwa odczarować - nawet po śmierci twe ciało takie pozostanie.
- Naturalnie, w końcu już to przerobiliśmy, że bez cieni nie byłoby widać światła... Oooo-o-o, ależ mi piękna wymówka, wyjątki! Ha! - Pokręcił głową z lekko rozchylonymi wargami... i znowu pstryknął ją w nos. To się nazywało nadużywanie zezwolenia na tykanie, jak mniemam, tym nie mniej jego prowokacyjny uśmiech nie ukazywał żadnej woli zaprzeczania.
- Już ci mówiłem, Alex... nie potrzebuję szczęścia. Każde szczęście, które zagarnę, obróci się przeciwko mnie. Jestem obwleczony w cięższe kajdany, niż zdolna jesteś sobie wyobrazić. Doceniam, że mam tyle wolnej woli, by choć posiadać swoje myśli, chodzić nadal do tej szkoły i... spotykać takie osoby, jak ty.
- Ciszej tam, bo z biblioteki wyrzucę! - Odgroziła się biblioterka, unosząc jakąś książkę, kiedy wyłoniła się spomiędzy regałów.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 12:34 pm
- W sumie to do nas się specjalnie wkradać się nie trzeba. Nikt by nie wydał nikogo jeśli masz jakiegoś gościa. A raczej większość. Bo gdybym im wprowadziła Ślizgona do środka to do końca szkoły nie miałabym do kogo się odezwać w Pokoju Wspólnym zapewne - Co prawda to prawda. Gryfoni są ze sobą solidarni. Taka duża patologiczna rodzinka, można by rzec, ale każdy cieszy się, że w niej jest. Oczywiście prawie, bo i wyjątki się zdarzają. No i ta potworna niechęć do domu węża... tak to na porządku dziennym. Za to alkohol kochają, więc problemów z nim większego nie ma.
- Zawsze możesz odwiedzić mnie w Szkocji, gdzie nie trzeba walczyć o prawdziwą formę tego napoju. W Anglii najczęściej spotyka się podrobione produkty. Moja babcia chyba by się załamała widząc to - Babunia rzeczywiście dbała o to, co robi. Jak coś tworzyła to z największą dokładnością, a ten alkohol po prostu musi być dobry. Robiony sposobami bardzo naturalnymi jest świetny.
- Liczę na to, że tajemnica tego Sfinksa była tego warta. Udało Ci się? - To Ci dopiero historia. Ale czy gra była warta świeczki?
- Niektórzy pchają nos, ja idę w całości. Żyły w pakiecie - Jeśli nie da się z czymś walczyć to trzeba z tym pertraktować. Są czasami płotki zbyt wysokie, by jej przeskoczyć i tyle.
- Co mój biedny nos Ci zrobił? - Teatralnie złapała się za niego i udawała wielkie oburzenie wymieszane z bólem. Naprawdę chciałaby wiedzieć, co w tym kulfonie małym jest takiego.
- Nie rób tego sobie. Nie rezygnuj ze szczęścia. Nie wolno skazywać się na wieczne cierpienie. Skoro Twoje kajdany są takie ciężkie to chcę pomóc Ci je nieść, rozumiesz? Ja nie zrezygnuje z Twojego szczęścia - Pierwszy raz została upomniana w bibliotece.
- Będziemy ciszej - stwierdziła tylko Alex. Nie warto było nic więcej mówić. W końcu tylko winny się tłumaczy.
- Ta kobieta jest niemożliwa. Nie zwróciła uwagi na nic, co się działo wcześniej, ale przeszkadza jej nagle hałas - szepnęła przysuwają się do przodu, co by bibliotekarka nie zarzuciła zbyt dużych decybeli jej głosowi.
- Zawsze możesz odwiedzić mnie w Szkocji, gdzie nie trzeba walczyć o prawdziwą formę tego napoju. W Anglii najczęściej spotyka się podrobione produkty. Moja babcia chyba by się załamała widząc to - Babunia rzeczywiście dbała o to, co robi. Jak coś tworzyła to z największą dokładnością, a ten alkohol po prostu musi być dobry. Robiony sposobami bardzo naturalnymi jest świetny.
- Liczę na to, że tajemnica tego Sfinksa była tego warta. Udało Ci się? - To Ci dopiero historia. Ale czy gra była warta świeczki?
- Niektórzy pchają nos, ja idę w całości. Żyły w pakiecie - Jeśli nie da się z czymś walczyć to trzeba z tym pertraktować. Są czasami płotki zbyt wysokie, by jej przeskoczyć i tyle.
- Co mój biedny nos Ci zrobił? - Teatralnie złapała się za niego i udawała wielkie oburzenie wymieszane z bólem. Naprawdę chciałaby wiedzieć, co w tym kulfonie małym jest takiego.
- Nie rób tego sobie. Nie rezygnuj ze szczęścia. Nie wolno skazywać się na wieczne cierpienie. Skoro Twoje kajdany są takie ciężkie to chcę pomóc Ci je nieść, rozumiesz? Ja nie zrezygnuje z Twojego szczęścia - Pierwszy raz została upomniana w bibliotece.
- Będziemy ciszej - stwierdziła tylko Alex. Nie warto było nic więcej mówić. W końcu tylko winny się tłumaczy.
- Ta kobieta jest niemożliwa. Nie zwróciła uwagi na nic, co się działo wcześniej, ale przeszkadza jej nagle hałas - szepnęła przysuwają się do przodu, co by bibliotekarka nie zarzuciła zbyt dużych decybeli jej głosowi.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 1:06 pm
- Chyba że byś im powiedziała, że przyprowadziłaś ofiarę lwom na pożarcie. - Och, jakże piękna, niedosłownie-dosłowna metafora wpasowująca się idealnie - co prawda wielkie koty wężów w naturze nie jadły, raczej oba te drapieżniki nie lubiły sobie w drogę włazić, ale nie da się zaprzeczyć, że kiedy już się spotkały, to walka była bardzooo zażarta. Uśmiechnąłeś się szerzej, słysząc tą ostatnią propozycję. - Oby Bóg mi na to pozwolił. - Odwiedzić kogoś - nie możesz powiedzieć, że nigdy nie byłeś w niczyim domu, jeśli te wszystkie dostawy paczek, potem tułanie się po melinach nazwać można odwiedzinami - żeby tak o po prostu ktoś cię zaprosił? To wydawało się... bardzo miłe. Zaskakująco miłe. Ale chyba nie ma co marzyć - kiedy nadejdą wakacje będziesz rozrywany na dwie strony - nie wyobrażałeś sobie, jak masz to zrobić - z jednej strony stworzyciel, z drugiej strony stwórca wszystkiego - ich rozkazy tłukły ci się po głowie, przecząc samym sobą - migrena przy tym była błogosławieństwem - podobno im dłużej się czegoś doświadcza, tym łatwiej do tego przywyknąć.
- Cóż... - Czy tajemnica Sfinksa była tego warta... Bardzo dobre pytanie. - Troll w środku prawie mnie zabił, zanim go spacyfikowałem... A potem jakaś dziwna kreatura wygnała mnie, zanim zdążyłem dojść gdziekolwiek... I chyba dobrze... bo byłoby ciężko. - Twoje dbanie o swoje zdrowie pozostawiało wiele do życzenia, a wszystko przez to, że nie miałeś szacunku do życia. W każdym razie nie swojego, bo własną ręką jeszcze nikogo nie zabiłeś.
- Nos wraz z żyłami, całkiem przyjemny pakiet usług. Czuję się rozpieszczony... Czyli mogę dalej pstrykać? - A już, już, juuż wyciągał rękę, ale zatrzymał ją przed jej twarzą i nie zrobił niczego nieodpowiedniego - w końcu grzecznie zapytał, niemal jak dżentelmen. - Prowokuje mnie do pstrykania. - Biedny nos, albo biedne palce, skoro to nos prowokuje... ach, weź tu znajdź teraz winnego!
- Taaak... kolejna z dziwnych w personelu Hogwartu...
Uniosłeś spojrzenie na bibliotekarkę, ale nie odezwałeś się, patrząc jak kręci głową, mrucząc coś pod nosem i odchodzi, znikając znowu między regałami.
- Dopiero co skończyłem 14 lat... Przed sierocińcem było jakieś zamieszanie, więc mnie zawołali - mężczyzna leżał pod ścianą we krwi, chciałem mu pomóc, nawet nie wiem kiedy rzucił się do mojej szyi. Człowiek nie ma szans z siłą wampirzych, spragnionych ramion... - Czarnowłosy spojrzał na swoje dłonie - tak, te kajdany, łańcuchy, które Alex chciała z nim nieść... Nie możesz jej na to pozwolić. Ale jak może to zrozumieć, jeśli nie będzie znała podstaw? - W każdym razie przemienił mnie i zniknął, chyba na moje nieszczęście zostawiając mi medalion chroniący przed słońcem. Właśnie wtedy musiałem zniknąć z sierocińca, gdyby siostry dowiedziały się, czym się stałem, zabiłyby mnie bez chwili zastanowienia, już i tak byłem dzieckiem diabła w ich oczach. Było ciężko, nie ukrywam. Wtedy odciąłem się od całego świata, wtedy... nawet nie jestem pewien, co się wtedy działo. Wszystko jest jak czarna plama, tylko jakieś dziwne przebłyski miejsc i twarzy... W każdym razie przechodząc do meritum - ludzie o tym nie wiedzą, ale stworzony wampir jest winien bezwzględne posłuszeństwo temu, kto go stworzył. Kiedy stwórca powie siedź, siadamy, kiedy powie szczekaj, szczekamy. Nie da się temu oprzeć. Mój stwórca po prawie dwóch latach pojawił się znowu i kazał mi śledzić ruchy... tego, który na Balu Bożonarodzeniowym tej zimy podpisał się jako "Władca Nocy". - Nawet jeśli Alex nie była na balu, to nie dało się o tej tragedii nie słyszeć - o ataku potwora z Komnaty Tajemnic, wielkim wężu i zmarłym dzieciaku z niższej klasy, który wymazał swoją krwią na podłodze wiadomość. - On jest... Tutaj, w naszej szkole. Pierwszy Wampir, który zaistniał na tej ziemi, najstarsza istota z ludzkich bytów. Chyba nietrudno więc się domyślić, że kiedy inny wampir zjawia się na terenie, na którym on się zarezydował, trochę się pogniewał. W dodatku mój mistrz miał wielkie ambicje zastąpić jego miejsce na najwyższym stołku. - Mógłby na wampira, który go stworzył, przeklinać, ale... nie było jakoś w nim nienawiści do niego. Przynajmniej nie w tym momencie - no i niestety nie posiadał takiej możliwości, żeby źle się o Gabrielu, swym stworzycielu, wypowiadać. - Tak więc, jak widzisz, jestem pośrodku przezabawnej potyczki dwóch starych krwiopijców. - Pokiwał głową sam do siebie z rozbawionym uśmiechem. - To miejsce stało się aktualnie najniebezpieczniejszym miejscem na ziemi. Voldemort jest o niebo lepszy od tej kreatury, która przebudziła się po tylu wiekach absencji... W każdym razie będąc marionetkach w dwóch dłoniach trudno mówić o szukaniu szczęścia.
- Cóż... - Czy tajemnica Sfinksa była tego warta... Bardzo dobre pytanie. - Troll w środku prawie mnie zabił, zanim go spacyfikowałem... A potem jakaś dziwna kreatura wygnała mnie, zanim zdążyłem dojść gdziekolwiek... I chyba dobrze... bo byłoby ciężko. - Twoje dbanie o swoje zdrowie pozostawiało wiele do życzenia, a wszystko przez to, że nie miałeś szacunku do życia. W każdym razie nie swojego, bo własną ręką jeszcze nikogo nie zabiłeś.
- Nos wraz z żyłami, całkiem przyjemny pakiet usług. Czuję się rozpieszczony... Czyli mogę dalej pstrykać? - A już, już, juuż wyciągał rękę, ale zatrzymał ją przed jej twarzą i nie zrobił niczego nieodpowiedniego - w końcu grzecznie zapytał, niemal jak dżentelmen. - Prowokuje mnie do pstrykania. - Biedny nos, albo biedne palce, skoro to nos prowokuje... ach, weź tu znajdź teraz winnego!
- Taaak... kolejna z dziwnych w personelu Hogwartu...
Uniosłeś spojrzenie na bibliotekarkę, ale nie odezwałeś się, patrząc jak kręci głową, mrucząc coś pod nosem i odchodzi, znikając znowu między regałami.
- Dopiero co skończyłem 14 lat... Przed sierocińcem było jakieś zamieszanie, więc mnie zawołali - mężczyzna leżał pod ścianą we krwi, chciałem mu pomóc, nawet nie wiem kiedy rzucił się do mojej szyi. Człowiek nie ma szans z siłą wampirzych, spragnionych ramion... - Czarnowłosy spojrzał na swoje dłonie - tak, te kajdany, łańcuchy, które Alex chciała z nim nieść... Nie możesz jej na to pozwolić. Ale jak może to zrozumieć, jeśli nie będzie znała podstaw? - W każdym razie przemienił mnie i zniknął, chyba na moje nieszczęście zostawiając mi medalion chroniący przed słońcem. Właśnie wtedy musiałem zniknąć z sierocińca, gdyby siostry dowiedziały się, czym się stałem, zabiłyby mnie bez chwili zastanowienia, już i tak byłem dzieckiem diabła w ich oczach. Było ciężko, nie ukrywam. Wtedy odciąłem się od całego świata, wtedy... nawet nie jestem pewien, co się wtedy działo. Wszystko jest jak czarna plama, tylko jakieś dziwne przebłyski miejsc i twarzy... W każdym razie przechodząc do meritum - ludzie o tym nie wiedzą, ale stworzony wampir jest winien bezwzględne posłuszeństwo temu, kto go stworzył. Kiedy stwórca powie siedź, siadamy, kiedy powie szczekaj, szczekamy. Nie da się temu oprzeć. Mój stwórca po prawie dwóch latach pojawił się znowu i kazał mi śledzić ruchy... tego, który na Balu Bożonarodzeniowym tej zimy podpisał się jako "Władca Nocy". - Nawet jeśli Alex nie była na balu, to nie dało się o tej tragedii nie słyszeć - o ataku potwora z Komnaty Tajemnic, wielkim wężu i zmarłym dzieciaku z niższej klasy, który wymazał swoją krwią na podłodze wiadomość. - On jest... Tutaj, w naszej szkole. Pierwszy Wampir, który zaistniał na tej ziemi, najstarsza istota z ludzkich bytów. Chyba nietrudno więc się domyślić, że kiedy inny wampir zjawia się na terenie, na którym on się zarezydował, trochę się pogniewał. W dodatku mój mistrz miał wielkie ambicje zastąpić jego miejsce na najwyższym stołku. - Mógłby na wampira, który go stworzył, przeklinać, ale... nie było jakoś w nim nienawiści do niego. Przynajmniej nie w tym momencie - no i niestety nie posiadał takiej możliwości, żeby źle się o Gabrielu, swym stworzycielu, wypowiadać. - Tak więc, jak widzisz, jestem pośrodku przezabawnej potyczki dwóch starych krwiopijców. - Pokiwał głową sam do siebie z rozbawionym uśmiechem. - To miejsce stało się aktualnie najniebezpieczniejszym miejscem na ziemi. Voldemort jest o niebo lepszy od tej kreatury, która przebudziła się po tylu wiekach absencji... W każdym razie będąc marionetkach w dwóch dłoniach trudno mówić o szukaniu szczęścia.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 1:57 pm
Chciała, żeby Bóg współpracował w tym temacie. Każdemu należy się chwila wytchnienia, a on przecież jest od tego, by być łaskawym. Nikt by się nie obraził, gdyby i Sahir zyskał od niego trochę tej mocy.
- Oszalałeś do reszty. Ciężko to mało powiedziane - Zachowywała się jak mama dziecka, które nie rozumiem, że wkładanie palców do kontaktu jest niebezpieczne. I usilnie próbuje mu to wytłumaczyć. W sumie jego zachowanie pasuję do tego dziecięcego. Szczególnie upór względem pstrykania biednego nosa.
- Pstrykaj, ale bierz pod uwagę, że on często bywa złamany. Niby się już uodpornił trochę przy moi byciu niezdarą i obrońcą, ale wciąż nie jest niezniszczalny - Tak, tak część jej ciała od dzieciństwa była karana najbardziej przez los. Nawet teraz nic się nie zmieniło. Krwawienia i złamania, bo to się poślizgnie na posadzce, to na lodzie, to uderzy o jakąś figurę, ścianę. Taki zwyczajny pech z którym żyć musiała.
Słuchając dalszej części jego historii czuła, że w oczach zebrały się jej łzy. Chciała, żeby z nich uciekły. Ale nie mogły. Przez te wszystkie lata lustro szczelnie odcięło je od zewnętrznego świata. Nie mogą się cofnąć ani wyjść. Zastygły pomiędzy, czyniąc jej oczy zaszklonymi. Jakby ciało podporządkowało się temu, iż to co jest jej zostaje w niej.
- To wszystko ma mnie skłonić do tego, by zrezygnować z szukania szczęścia dla Ciebie? Nigdy. Twoim szczęściem byłaby wolność. Nikt nie ma prawa się bawić innymi. Ani nikt nie powinien walczyć sam. Na polu bitwy jest raczej więcej niż jeden żołnierzy, prawda? Co się stanie jeśli Twój stwórca zginie? Wy też wtedy giniecie? Skoro on chcę zająć miejsce tego ważniejszego, ale tamten jest najważniejszy to jak to może się zdarzyć skoro jest taki stary, co dla mnie równa się temu, że tyle razy silniejszy. Ogólnie to wszystko jest chore. Nie powinno dziać się to w zamku. Dyrektor nic nie robi, czy nic nawet nie wie? Kto do cholery otworzył Komnatę Tajemnic? A ty jesteś z tym wszystkim sam pomiędzy jakimiś... świat się pomylił. Śmierć to jakaś chora prostytutka, która puszcza się ze złymi osobami płodząc się wszędzie. Nie ma w tym nic zabawnego. Gdyby moja obietnica nie działa niczym zaklęcie to teraz siedziałabym i płakała. Ale nie mogę. Nie wiem nawet jak mogłabym coś zrobić. Ba! Nie mam nawet pojęcia do końca kto jest winny, kto prowokuje. Mam więcej pytań niż odpowiedzi. Więcej chęci niż możliwości. Więcej wiary niż wyboru. Gdzie są osoby, które powinny pomó... - Wpadła w słowotok i zwyczajnie nagle urwała. Przyciągnęła kolana do siebie i objęła rękami, chowając pomiędzy nie głowę. Zamknęła oczy i próbowała pozbierać wszystko. Znaleźć wyjście. Musi być. Zawsze jest. Tylko dlaczego, gdy zawsze coś takiego się działo miała wrażenie, że śmierć się czai, by zabrać ją ze sobą? Dlaczego szukała swoich ofiar nawet w Hogwardzie? Dlaczego prześladuje tych, którzy niczemu nie zawinili? I dlaczego dorośli nie widzą, że coś się dzieję?
Dlaczego?
Dlaczego?
Dlaczego?
Jedno słowo, pływające jej po całej głowie.
- Oszalałeś do reszty. Ciężko to mało powiedziane - Zachowywała się jak mama dziecka, które nie rozumiem, że wkładanie palców do kontaktu jest niebezpieczne. I usilnie próbuje mu to wytłumaczyć. W sumie jego zachowanie pasuję do tego dziecięcego. Szczególnie upór względem pstrykania biednego nosa.
- Pstrykaj, ale bierz pod uwagę, że on często bywa złamany. Niby się już uodpornił trochę przy moi byciu niezdarą i obrońcą, ale wciąż nie jest niezniszczalny - Tak, tak część jej ciała od dzieciństwa była karana najbardziej przez los. Nawet teraz nic się nie zmieniło. Krwawienia i złamania, bo to się poślizgnie na posadzce, to na lodzie, to uderzy o jakąś figurę, ścianę. Taki zwyczajny pech z którym żyć musiała.
Słuchając dalszej części jego historii czuła, że w oczach zebrały się jej łzy. Chciała, żeby z nich uciekły. Ale nie mogły. Przez te wszystkie lata lustro szczelnie odcięło je od zewnętrznego świata. Nie mogą się cofnąć ani wyjść. Zastygły pomiędzy, czyniąc jej oczy zaszklonymi. Jakby ciało podporządkowało się temu, iż to co jest jej zostaje w niej.
- To wszystko ma mnie skłonić do tego, by zrezygnować z szukania szczęścia dla Ciebie? Nigdy. Twoim szczęściem byłaby wolność. Nikt nie ma prawa się bawić innymi. Ani nikt nie powinien walczyć sam. Na polu bitwy jest raczej więcej niż jeden żołnierzy, prawda? Co się stanie jeśli Twój stwórca zginie? Wy też wtedy giniecie? Skoro on chcę zająć miejsce tego ważniejszego, ale tamten jest najważniejszy to jak to może się zdarzyć skoro jest taki stary, co dla mnie równa się temu, że tyle razy silniejszy. Ogólnie to wszystko jest chore. Nie powinno dziać się to w zamku. Dyrektor nic nie robi, czy nic nawet nie wie? Kto do cholery otworzył Komnatę Tajemnic? A ty jesteś z tym wszystkim sam pomiędzy jakimiś... świat się pomylił. Śmierć to jakaś chora prostytutka, która puszcza się ze złymi osobami płodząc się wszędzie. Nie ma w tym nic zabawnego. Gdyby moja obietnica nie działa niczym zaklęcie to teraz siedziałabym i płakała. Ale nie mogę. Nie wiem nawet jak mogłabym coś zrobić. Ba! Nie mam nawet pojęcia do końca kto jest winny, kto prowokuje. Mam więcej pytań niż odpowiedzi. Więcej chęci niż możliwości. Więcej wiary niż wyboru. Gdzie są osoby, które powinny pomó... - Wpadła w słowotok i zwyczajnie nagle urwała. Przyciągnęła kolana do siebie i objęła rękami, chowając pomiędzy nie głowę. Zamknęła oczy i próbowała pozbierać wszystko. Znaleźć wyjście. Musi być. Zawsze jest. Tylko dlaczego, gdy zawsze coś takiego się działo miała wrażenie, że śmierć się czai, by zabrać ją ze sobą? Dlaczego szukała swoich ofiar nawet w Hogwardzie? Dlaczego prześladuje tych, którzy niczemu nie zawinili? I dlaczego dorośli nie widzą, że coś się dzieję?
Dlaczego?
Dlaczego?
Dlaczego?
Jedno słowo, pływające jej po całej głowie.
- Sahir Nailah
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 2:23 pm
- Takie sytuacja sprawiają, że czuję, że żyje, że robię coś od siebie. Ból fizyczny... nie jest zły, gdy płynie w walce o życie. - Wręcz przeciwnie, jest przyjemny właśnie dlatego, że dopiero w takich momentach, kiedy szarpałeś się, przyparty do ściany, stałeś nad krawędzią, plecami do niej, nie wiedząc, kiedy spadniesz, kiedy zostawałeś wciągany pod wodę, tonąc... Wszystko, co cię zabijało, sprawiało, że czułeś się żywy. - Nie bardzo potrafię rozgryźć nową zagadkę, którą Sfiks podał, niestety ostatnio nie mam czasu na nudę. - Oj tak, bo chciałeś tam wrócić. - Co Dumbeldor tam skrywa... Co jest tam takiego strasznego, że nawet postawił na straży trolla... I dlaczego tego nie zniszczył? - Były to bardziej przemyślenia na głos, niż konkretnie kierowane słowa do Alex. - Coo, Ty jesteś ciekawska, a ja nie mogę być? - Toć to niesprawiedliwe!
Spoglądałeś na nią - na nią i na jej reakcję - wszystko to było tak ogólnikowo powiedziane... Ciężaru takich słów... trudno to sobie wyobrazić, tak samo jak ciężar pragnienia, który ciągle miota ciałem, jeśli nie jest się na tyle bezwzględnym, by atakować wszystkich wokół, lub jak w przypadku Vincenta nie uwodzi wszystkiego wokół, bawiąc w najlepsze - kwestia ofiarowywanych posiłków to już zupełnie inna kwestia. Te niemal w ogóle się nie zdarzały.
- Przypuszczam, że dyrektor zdawał sobie sprawę, kim jest ta istota, kiedy wpuszczał ją do Hogwartu. - Uśmiechnąłeś się lekko, ale ręce ci zadrżały, zdradzając prawdę, dlatego zaraz je rozplotłeś i ułożyłeś po boku - mówią, że wylewanie za kogoś łez nic nie da, że to tylko użalanie się nad kimś... ale to wcale nie prawda. Tylko... dziwnie patrzeć na kogoś, kto słysząc to cierpi bardziej, niż my sami. - Dyrektor nie może teraz nic zrobić... Takie niepisane prawo... jestem przedmiotem należącym do naszego Stworzyciela... Ale nie sądzę, żeby dyrektor mógł podejmować jakieś kroki, dopóki nie ma dowodów na to, kim dokładnie Władca Nocy jest. Mi nie wolno tego powiedzieć. - Tak, dorośli i ich pomoc... Za często zapominasz, że nadal nie jesteś dorosły. Mimo wszystko... nie byłeś nawet jeszcze pełnoletni! Nawet nie skończyłeś 20 lat! To takie dziwne... czułeś się, jakbyś miał na barkach całe dekady... To takie dziwne... - Nic nie rób, Alex... nic nie rób... - Opuściłeś głowę, jednak zaraz ją podniosłeś z uśmiechem, by wyciągnąć do niej rękę... i położyć ją na jej głowie, przeciągając nią krótko po jej włosach. - Tak naprawdę narażam ludzi wokół samą swoją bytnością, co dopiero rozmawianiem z kimś... rozumiesz, że jedno słowo i mogę zacząć rzucać Kedavrę na prawo i lewo? To nie jest coś, w czym możesz pomóc. Zresztą, nie jest źle, naprawdę. Już nic nie czuję. Smutek, żal, rozpacz, radość, miłość, wolność? Pytałaś, co mi pozostało. Pozostała mi rosnąca nienawiść, bo lepiej czuć cokolwiek, niż nic.
Spoglądałeś na nią - na nią i na jej reakcję - wszystko to było tak ogólnikowo powiedziane... Ciężaru takich słów... trudno to sobie wyobrazić, tak samo jak ciężar pragnienia, który ciągle miota ciałem, jeśli nie jest się na tyle bezwzględnym, by atakować wszystkich wokół, lub jak w przypadku Vincenta nie uwodzi wszystkiego wokół, bawiąc w najlepsze - kwestia ofiarowywanych posiłków to już zupełnie inna kwestia. Te niemal w ogóle się nie zdarzały.
- Przypuszczam, że dyrektor zdawał sobie sprawę, kim jest ta istota, kiedy wpuszczał ją do Hogwartu. - Uśmiechnąłeś się lekko, ale ręce ci zadrżały, zdradzając prawdę, dlatego zaraz je rozplotłeś i ułożyłeś po boku - mówią, że wylewanie za kogoś łez nic nie da, że to tylko użalanie się nad kimś... ale to wcale nie prawda. Tylko... dziwnie patrzeć na kogoś, kto słysząc to cierpi bardziej, niż my sami. - Dyrektor nie może teraz nic zrobić... Takie niepisane prawo... jestem przedmiotem należącym do naszego Stworzyciela... Ale nie sądzę, żeby dyrektor mógł podejmować jakieś kroki, dopóki nie ma dowodów na to, kim dokładnie Władca Nocy jest. Mi nie wolno tego powiedzieć. - Tak, dorośli i ich pomoc... Za często zapominasz, że nadal nie jesteś dorosły. Mimo wszystko... nie byłeś nawet jeszcze pełnoletni! Nawet nie skończyłeś 20 lat! To takie dziwne... czułeś się, jakbyś miał na barkach całe dekady... To takie dziwne... - Nic nie rób, Alex... nic nie rób... - Opuściłeś głowę, jednak zaraz ją podniosłeś z uśmiechem, by wyciągnąć do niej rękę... i położyć ją na jej głowie, przeciągając nią krótko po jej włosach. - Tak naprawdę narażam ludzi wokół samą swoją bytnością, co dopiero rozmawianiem z kimś... rozumiesz, że jedno słowo i mogę zacząć rzucać Kedavrę na prawo i lewo? To nie jest coś, w czym możesz pomóc. Zresztą, nie jest źle, naprawdę. Już nic nie czuję. Smutek, żal, rozpacz, radość, miłość, wolność? Pytałaś, co mi pozostało. Pozostała mi rosnąca nienawiść, bo lepiej czuć cokolwiek, niż nic.
- Alexandra Grace
Re: Biblioteka
Nie Lis 30, 2014 2:48 pm
- Oczywiście, że możesz - Ciekawość. Ponoć pierwszy stopień do piekła. Chociaż prawdą jest, że to ludzie są największym piekłem. "Zło było wynalazkiem człowieka". Ponoć są rzeczy, które właśnie przez swoje nieczęste występowanie są bardziej doceniane. Kiedy coś tracimy - doceniamy to. Gdy chorujemy, doceniamy zdrowie. Umierając, zauważamy wielkość życia. Tracąc widzimy, jak to dobrze jest coś posiadać. Bez tego nawet nie widzimy, jak pewne rzeczy są istotne dla nas.
Słysząc go chciała krzyczeć. Dobrze, że liczyła się z tym, że są w bibliotece. Milczała. To jej sposób na przeżywanie tego, co było dla niej złe. Ta cisza w żaden sposób nie była dobra. Z takiej osóbki, jak Alex, zbudowanej ze słów, którą słowa tworzyły... milczenie było jak... to coś w stylu oddziaływania aury. Od razu wiadomo, że to nie pasuję do niej i otoczenie też to czuję. Siedziała na podłodze w ciszy. Nawet bez najmniejszego drgnięcia. Śmierć zabijała ją swoją obecnością. Nie musiała wcale dotykać jej. Wystarczy, że w pobliżu zacznie swoją grę. Nie bez powodu to ona jest jej największym lękiem.
Podniosła głowę już bez tego uśmiechu, który zawsze jej towarzyszy. Oczy zakryte były wodą. Nie miała pewności czy wykańcza ją, że nie może się uwolnić, czy fakt, że w ogóle się pojawiły. Ale przecież sobie obiecała. Nigdy więcej łez. I jakby karą jest dla niej to, że rzeczywiście tak jest. Nie ma ich. Nie ma płaczu.
Podniosła się na tyle, by móc ręką przejechać po jego twarzy. I wreszcie się odezwała.
- Zawsze można pomóc. Jestem wstanie zrozumieć wszystko, ale nie to, że mnie nie okłamujesz. Pierwszy raz w życiu chciałabym, żeby ktoś kłamał. Ale ty tak dobrze wmówiłeś sobie, że nic nie czujesz, że... kłamstwo prawie stało się prawdą. Prawie, bo mimo wszystko choć kłamstwo nosi maskę prawdy to w środku nigdy nią nie jest. Jesteś tak dobry, że teraz próbujesz innych oddalić od siebie, by nic im nie groziło. Tak to widzę. Problem w tym, że jeśli jest się dla kogoś ważnym to chociażby się szło w ogień to ta osoba pójdzie za Tobą - Oddaliła swoją drżącą dłoń i ponownie usiadła, gdyż podobnie latały jej nogi. Przytuliła się do nich jakby miał ją chronić. I znów siedziała cichutko, jakby w ogóle się nie odzywała wcześniej.
Słysząc go chciała krzyczeć. Dobrze, że liczyła się z tym, że są w bibliotece. Milczała. To jej sposób na przeżywanie tego, co było dla niej złe. Ta cisza w żaden sposób nie była dobra. Z takiej osóbki, jak Alex, zbudowanej ze słów, którą słowa tworzyły... milczenie było jak... to coś w stylu oddziaływania aury. Od razu wiadomo, że to nie pasuję do niej i otoczenie też to czuję. Siedziała na podłodze w ciszy. Nawet bez najmniejszego drgnięcia. Śmierć zabijała ją swoją obecnością. Nie musiała wcale dotykać jej. Wystarczy, że w pobliżu zacznie swoją grę. Nie bez powodu to ona jest jej największym lękiem.
Podniosła głowę już bez tego uśmiechu, który zawsze jej towarzyszy. Oczy zakryte były wodą. Nie miała pewności czy wykańcza ją, że nie może się uwolnić, czy fakt, że w ogóle się pojawiły. Ale przecież sobie obiecała. Nigdy więcej łez. I jakby karą jest dla niej to, że rzeczywiście tak jest. Nie ma ich. Nie ma płaczu.
Podniosła się na tyle, by móc ręką przejechać po jego twarzy. I wreszcie się odezwała.
- Zawsze można pomóc. Jestem wstanie zrozumieć wszystko, ale nie to, że mnie nie okłamujesz. Pierwszy raz w życiu chciałabym, żeby ktoś kłamał. Ale ty tak dobrze wmówiłeś sobie, że nic nie czujesz, że... kłamstwo prawie stało się prawdą. Prawie, bo mimo wszystko choć kłamstwo nosi maskę prawdy to w środku nigdy nią nie jest. Jesteś tak dobry, że teraz próbujesz innych oddalić od siebie, by nic im nie groziło. Tak to widzę. Problem w tym, że jeśli jest się dla kogoś ważnym to chociażby się szło w ogień to ta osoba pójdzie za Tobą - Oddaliła swoją drżącą dłoń i ponownie usiadła, gdyż podobnie latały jej nogi. Przytuliła się do nich jakby miał ją chronić. I znów siedziała cichutko, jakby w ogóle się nie odzywała wcześniej.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach