- Gość
Adam Shadows [uczeń]
Sob Sie 23, 2014 9:40 am
W BUDOWIE!
Imię i nazwisko: Adam Shadows
Data urodzenia: 18 Maj 1961
Czystość krwi: pół-krwi, ale gardzi mugolakami
Dom w Hogwarcie: (przydziela Ci go Administracja)
Różdżka: czarny bez, kieł wampira, 9 i ¾ cala
Widok z Ain Eingarp: Adam znalazł się w pomieszczeniu, gdzie stało wielkie lustro, nie wiedział czym ono jest. Podszedł do niego, ale zobaczył tam tylko swoje odbicie, nic wielkiego. Już miał się wycofać, ale coś się tam jednak pojawiło. Z początku obraz był rozmyty, ale po chwili z ciemności zaczęła się wyłaniać coraz to wyraźniejsza, czerwonowłosa postać uśmiechająca się do niego w ten przedziwny, lekko złośliwy sposób. To był jego przyjaciel Claude. Pragnął nigdy nie odejść od lustra, bo on uśmiechał się do niego tak, jak do nikogo innego. Tak jak to robił, gdy byli sami. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego przyjaciel jest dla niego aż tak ważny, że chciałby spędzić z nim życie. W lustrze jednak widział jak ten trzyma go za rękę i uśmiecha się do niego z czułością. Rozejrzał się na około. Nikogo nie było w pomieszczeniu, nikt go nie widział. Podszedł bliżej lustra, dotknął jego twarzy na tafli, którą potem ucałował delikatnie w miejscu, gdzie były usta Claude'a. Mógłby się godzinami w niego wpatrywać...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Nauka nie szła mu bardzo źle, w końcu był ambitny i kiedyś chciał zostać kimś ważnym w ministerstwie tak jak jego ojciec, może nawet samym ministrem magii. Najlepiej wychodziły mu eliksiry, a najlepiej czuł się na zajęciach z transmutacji. Jednak zielarstwo i OPCM to jak dla niego po prostu strata czasu, a szczególnie to drugie. Jedynym przydatnym zaklęciem, którego się tam nauczył był Patronus, nic poza tym. Reszta go nie interesowała.
Przykładowy Post: Adam tchórzem nie był, ale wolał się nie angażować we wszelkie bójki, chyba, że trzeba było popalić jakimś szlamom, które chciały się mścić za żarty jego jedynego przyjaciela. Wtedy czarnowłosy, wysoki chłopak wpadał w istny szał, a jego szare oczy mogłyby zamrozić delikwenta, który mu podpadł. Tym razem trafił na dzieciaka z Hufflepufu, któremu Claude zrobił jakiś wyjątkowo wredny żart, ale sam w tym żarcie pomógł, ponieważ tego czwartoklasisty po prostu nie znosił. Adam już tak miał, że albo kogoś nienawidził albo uwielbiał, ale na zaszczyt uwielbienia zasługiwała tylko jego rodzina oraz przyjaciel, z którym trzymał się od czasów, gdy poznał go w Ekspresie do Hogwartu. Wciąż pamiętał ich pierwsze spotkanie, gdy nagle do pustego przedziału wpadł dziwny, czerwonowłosy chłopak z wyszczerzem i dosłownie rzucił się na niego ze swoim przedziwnym entuzjazmem. Pierwsza myśl „idiota”, druga „wariat”, a trzecia… „chyba go lubię”. Claude był jedyną osobą spoza jego rodziny, której kiedykolwiek zaufał. Bronił go więc tak dobrze jak potrafił. Wszyscy inni na około mogliby padać jak muchy, a on by się nie ruszył dopóki jego żartowniś był bezpieczny. Ba, może nawet sam by się przyczynił do tego, żeby paru z tych ludzi unieszkodliwić. Jeśli o obcych chodziło to nie miał skrupułów. Tak samo jak do tego głupiego blondasa, który teraz się na niego rzucał. Jednak ten nie był na tyle głupi by wpaść w jakieś tarapaty i narobić sobie problemów u nauczycieli nieregulaminowym zachowaniem. On umiał wszystko załatwiać sprytem i podstępem, tak żeby obróciło się to przeciwko innym i to oni mieli problemy. Nie mógł narazić swojej reputacji, która będzie mu przecież w przyszłości potrzebna, poza tym nie mógł pozwolić, żeby jego dom stracił punkty przez jakiegoś dzieciaka, który jest nadpobudliwy i poza tym nawet nie jest czystej krwi. Jego rodzice byli szlamami, więc on nawet nie zasługiwał by na to, żeby go dostrzegać, gdyby nie ta denerwująca twarz , którą okalały blond, kręcone włosy jak u jakiegoś amorka. Normalnie przyprawiało go to o mdłości, dosłownie. Zawsze jak go widział to robiło mu się niedobrze od samego patrzenia, czasem nawet słyszenia tego wkurzającego głosu. Nie dziwił się, że jest idealnym celem do żartów. Teraz tylko musiał go tylko sprowokować do ataku na oczach jakiegoś nauczyciela i odejmą borsukom parę punktów.
Imię i nazwisko: Adam Shadows
Data urodzenia: 18 Maj 1961
Czystość krwi: pół-krwi, ale gardzi mugolakami
Dom w Hogwarcie: (przydziela Ci go Administracja)
Różdżka: czarny bez, kieł wampira, 9 i ¾ cala
Widok z Ain Eingarp: Adam znalazł się w pomieszczeniu, gdzie stało wielkie lustro, nie wiedział czym ono jest. Podszedł do niego, ale zobaczył tam tylko swoje odbicie, nic wielkiego. Już miał się wycofać, ale coś się tam jednak pojawiło. Z początku obraz był rozmyty, ale po chwili z ciemności zaczęła się wyłaniać coraz to wyraźniejsza, czerwonowłosa postać uśmiechająca się do niego w ten przedziwny, lekko złośliwy sposób. To był jego przyjaciel Claude. Pragnął nigdy nie odejść od lustra, bo on uśmiechał się do niego tak, jak do nikogo innego. Tak jak to robił, gdy byli sami. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego przyjaciel jest dla niego aż tak ważny, że chciałby spędzić z nim życie. W lustrze jednak widział jak ten trzyma go za rękę i uśmiecha się do niego z czułością. Rozejrzał się na około. Nikogo nie było w pomieszczeniu, nikt go nie widział. Podszedł bliżej lustra, dotknął jego twarzy na tafli, którą potem ucałował delikatnie w miejscu, gdzie były usta Claude'a. Mógłby się godzinami w niego wpatrywać...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Nauka nie szła mu bardzo źle, w końcu był ambitny i kiedyś chciał zostać kimś ważnym w ministerstwie tak jak jego ojciec, może nawet samym ministrem magii. Najlepiej wychodziły mu eliksiry, a najlepiej czuł się na zajęciach z transmutacji. Jednak zielarstwo i OPCM to jak dla niego po prostu strata czasu, a szczególnie to drugie. Jedynym przydatnym zaklęciem, którego się tam nauczył był Patronus, nic poza tym. Reszta go nie interesowała.
Przykładowy Post: Adam tchórzem nie był, ale wolał się nie angażować we wszelkie bójki, chyba, że trzeba było popalić jakimś szlamom, które chciały się mścić za żarty jego jedynego przyjaciela. Wtedy czarnowłosy, wysoki chłopak wpadał w istny szał, a jego szare oczy mogłyby zamrozić delikwenta, który mu podpadł. Tym razem trafił na dzieciaka z Hufflepufu, któremu Claude zrobił jakiś wyjątkowo wredny żart, ale sam w tym żarcie pomógł, ponieważ tego czwartoklasisty po prostu nie znosił. Adam już tak miał, że albo kogoś nienawidził albo uwielbiał, ale na zaszczyt uwielbienia zasługiwała tylko jego rodzina oraz przyjaciel, z którym trzymał się od czasów, gdy poznał go w Ekspresie do Hogwartu. Wciąż pamiętał ich pierwsze spotkanie, gdy nagle do pustego przedziału wpadł dziwny, czerwonowłosy chłopak z wyszczerzem i dosłownie rzucił się na niego ze swoim przedziwnym entuzjazmem. Pierwsza myśl „idiota”, druga „wariat”, a trzecia… „chyba go lubię”. Claude był jedyną osobą spoza jego rodziny, której kiedykolwiek zaufał. Bronił go więc tak dobrze jak potrafił. Wszyscy inni na około mogliby padać jak muchy, a on by się nie ruszył dopóki jego żartowniś był bezpieczny. Ba, może nawet sam by się przyczynił do tego, żeby paru z tych ludzi unieszkodliwić. Jeśli o obcych chodziło to nie miał skrupułów. Tak samo jak do tego głupiego blondasa, który teraz się na niego rzucał. Jednak ten nie był na tyle głupi by wpaść w jakieś tarapaty i narobić sobie problemów u nauczycieli nieregulaminowym zachowaniem. On umiał wszystko załatwiać sprytem i podstępem, tak żeby obróciło się to przeciwko innym i to oni mieli problemy. Nie mógł narazić swojej reputacji, która będzie mu przecież w przyszłości potrzebna, poza tym nie mógł pozwolić, żeby jego dom stracił punkty przez jakiegoś dzieciaka, który jest nadpobudliwy i poza tym nawet nie jest czystej krwi. Jego rodzice byli szlamami, więc on nawet nie zasługiwał by na to, żeby go dostrzegać, gdyby nie ta denerwująca twarz , którą okalały blond, kręcone włosy jak u jakiegoś amorka. Normalnie przyprawiało go to o mdłości, dosłownie. Zawsze jak go widział to robiło mu się niedobrze od samego patrzenia, czasem nawet słyszenia tego wkurzającego głosu. Nie dziwił się, że jest idealnym celem do żartów. Teraz tylko musiał go tylko sprowokować do ataku na oczach jakiegoś nauczyciela i odejmą borsukom parę punktów.
- Caroline Rockers
Re: Adam Shadows [uczeń]
Sob Sie 23, 2014 1:03 pm
Po pierwsze - brakuje pewnego napisu przy imieniu i nazwisku.
Po drugie - czystość krwi jest dostępna tylko dla wybranych nazwisk! O nich więcej w temacie: https://magiclullaby.forumpl.net/t580-czystokrwiste-rody
Po trzecie - 18 maja 1961
Po czwarte - składnia, stylistyka, interpunkcja! Pamiętaj o tym! No i sam format przykładowego postu jest dość...nieprawidłowy, ale o tym później.
czerwono włosa postać uśmiechająca się do niego w ten przedziwny, lekko złośliwy sposób, pragnął by ta osoba nigdy go nie opuszczała, patrzyła na niego tymi szarymi, kocimi oczami do końca jego życia - czerwonowłosa postać uśmiechająca się do niego w ten przedziwny, lekko złośliwy sposób. Kiedy patrzyła tymi szarymi kocimi oczami, pragnął by robiła to do końca jego życia.
Ogólnie "Widok z Ain Eingarp" jest trochę za krótki. Warto byłoby dodać tak z jeszcze dwa chociaż zdania.
Nauka nie szła mu bardzo źle, w końcu był ambitny i kiedyś chciał zostać kimś ważnym w ministerstwie tak jak jego ojciec, może nawet samym ministrem magii, najlepiej wychodziły mu eliksiry, a najlepiej się czuł na zajęciach z transmutacji. Jednak zielarstwo i OPCM to jak dla niego po prostu strata czasu, a szczególnie to drugie. Jedynym przydatnym zaklęciem, którego się tam nauczył był Patronus, nic poza tym. Reszta go nie interesowała. - Nauka nie szła mu aż tak strasznie; w końcu był ambitny i chciał kiedyś zostać kimś ważnym w Ministerstwie, tak jak jego ojciec. Może nawet samym Ministrem Magii. Najlepiej wychodziły mu Eliksiry, ale to zajęcia z Transmutacji najbardziej mu odpowiadały. Zielarstwo i OPCM były dla niego stratą czasu, zwłaszcza to drugie, gzie jedynym przydatnym zaklęciem, jakiego się nauczył było zaklęcie Patronusa. Reszta go nie interesowała.
Adam tchórzem nie był, ale wolał się nie angażować we wszelkie bójki, chyba, że trzeba było popalić jakimś szlamom, które chciały się mścić za żarty jego jedynego przyjaciela. - Adam tchórzem nie był, ale wolał się nie angażować we wszelkie bójki, chyba że trzeba było dać popalić jakimś szlamom, które chciały się mścić za żarty jego jedynego przyjaciela.
Trochę tych błędów w Przykładowym Poście jest, więc radziłabym jeszcze raz ją sprawdzić i poprawić. W razie czego jeszcze walnę, co jest nie tak.
Na razie popraw to, co Ci podałam ;)
Po drugie - czystość krwi jest dostępna tylko dla wybranych nazwisk! O nich więcej w temacie: https://magiclullaby.forumpl.net/t580-czystokrwiste-rody
Po trzecie - 18 maja 1961
Po czwarte - składnia, stylistyka, interpunkcja! Pamiętaj o tym! No i sam format przykładowego postu jest dość...nieprawidłowy, ale o tym później.
czerwono włosa postać uśmiechająca się do niego w ten przedziwny, lekko złośliwy sposób, pragnął by ta osoba nigdy go nie opuszczała, patrzyła na niego tymi szarymi, kocimi oczami do końca jego życia - czerwonowłosa postać uśmiechająca się do niego w ten przedziwny, lekko złośliwy sposób. Kiedy patrzyła tymi szarymi kocimi oczami, pragnął by robiła to do końca jego życia.
Ogólnie "Widok z Ain Eingarp" jest trochę za krótki. Warto byłoby dodać tak z jeszcze dwa chociaż zdania.
Nauka nie szła mu bardzo źle, w końcu był ambitny i kiedyś chciał zostać kimś ważnym w ministerstwie tak jak jego ojciec, może nawet samym ministrem magii, najlepiej wychodziły mu eliksiry, a najlepiej się czuł na zajęciach z transmutacji. Jednak zielarstwo i OPCM to jak dla niego po prostu strata czasu, a szczególnie to drugie. Jedynym przydatnym zaklęciem, którego się tam nauczył był Patronus, nic poza tym. Reszta go nie interesowała. - Nauka nie szła mu aż tak strasznie; w końcu był ambitny i chciał kiedyś zostać kimś ważnym w Ministerstwie, tak jak jego ojciec. Może nawet samym Ministrem Magii. Najlepiej wychodziły mu Eliksiry, ale to zajęcia z Transmutacji najbardziej mu odpowiadały. Zielarstwo i OPCM były dla niego stratą czasu, zwłaszcza to drugie, gzie jedynym przydatnym zaklęciem, jakiego się nauczył było zaklęcie Patronusa. Reszta go nie interesowała.
Adam tchórzem nie był, ale wolał się nie angażować we wszelkie bójki, chyba, że trzeba było popalić jakimś szlamom, które chciały się mścić za żarty jego jedynego przyjaciela. - Adam tchórzem nie był, ale wolał się nie angażować we wszelkie bójki, chyba że trzeba było dać popalić jakimś szlamom, które chciały się mścić za żarty jego jedynego przyjaciela.
Trochę tych błędów w Przykładowym Poście jest, więc radziłabym jeszcze raz ją sprawdzić i poprawić. W razie czego jeszcze walnę, co jest nie tak.
Na razie popraw to, co Ci podałam ;)
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach