Go down
Evan Rosier
Oczekujący
Evan Rosier

[uczeń] E Rosier Empty [uczeń] E Rosier

Sro Paź 16, 2013 6:56 pm
Imię i nazwisko: Evan Rosier
Imiona i nazwiska rodziców: Alice, Jerome Rosier
Data urodzenia: 19 lutego 1960 r.
Miejsce zamieszkania:
Status majątkowy: bogaty
Czystość krwi: czysta od pokoleń
Była szkoła: Slytherin, Hogwart
Różdżka: 12 cali, sztywna, topola, smoczy jad


Wzrost: 172 cm
Waga: 55 kg
Kolor włosów: czarne
Kolor oczu: czarne


Praca:
Umiejętność/specjalizacja wybrana na starcie:


Bogin: jego ojciec
Amortencja: zapach słonej bryzy, palonego drewna i zimnej, wilgotnej skały

Widok z Ain Eingarp: Starzec w podeszłym wieku, ściskający w jednej ręce długą, czarną różdżkę, w drugiej maleńki, okrągły kamyk, opatulony niewidzialną płachtą, zwaną peleryną. Pan Śmierci. Uśmiecha się z trumfem, wyzywająco, gotów, by stoczyć walkę, z której na pewno wyjdzie zwycięsko.

Podsumowanie posiadanej wiedzy i umiejętności
Evan nigdy nie był uczniem wybitnym, ale i nie był leniem. Naukę traktował tylko jako przykry obowiązek, coś co musi wykonać, jednak uczył się tylko na ostatnią chwilę. Nie lubił ślęczeć nad książkami bez potrzeby, zupełnie jakby go parzyły. Nauczyciel eliksirów w myślach musiał nazywać go tępym - gdyż nie był w stanie zrozumieć co robi źle, skoro wykonuje wszystkie polecenia zgodnie z przepisami w książce. Księgi do historii kurzyły się na jego stoliku (nie nocnym, a tym ustawionym na środku komnaty sypialnej w dormitorium, gdzie służył za podstawkę pod pustą butelkę po ognistej whiskey - na polcenie kolegi Evana z dormitorium, którego imienia w tym momencie nie pamiętam, skrzaty domowe jej nie uprzątnęły). Kurz przez te kilka lat przybrał grubość warstwy doskonałą; dwa palce, jak pianka (kremowego, oczywiście) piwa. Evan otworzył tę księgę raz - była mu potrzebna większa powierzchnia, żeby zabić komara. Z bólem wspomina zajęcia opieki nad magicznymi stworzeniami, gdzie wyjątkowo dolegliwie ugryzło go coś obrzydliwego. Evan nie jest tym typem mężczyzny, który użala się nad sobą miesiącami po zranieniu przez (nawet tak brzydkie) zwierzę, ale wspomnienie nie jawi się w jego głowie jako najprzyjemniejsze i stara się unikać zajęć tego typu. Nie lubi zwierząt, zwłaszcza futerkowych - z naciskiem na koty, które głównie gubią sierść. Właściwie, Evan nie lubi niczego, co stanowi odzwierciedlenie jego motywacji do nauki - nie ma żadnej, więc tego nie robi. Prawie nigdy - prawie, bo skrycie przegląda księgi ojca, traktujące o czarnej magii; te pochłaniają go i fascynują; patrząc na kaligrafowane literki, źrenice Evana rozszerzają się, jakby chłonął nimi blask litego złota; jak goblin, który dostrzegł monetę, jak kot, ujrzawszy mysz. Tym samym, Evana interesują wszystkie nauki powiązane - zwłaszcza zaklęcia i uroki. Dużo ćwiczy, dzięki czemu jest w tym dobry; pochodzi z jednej z najznamienitszych rodzin czysto krwistych, arystokratycznych, co rzecz jasna ma ogromne odzwierciedlenie w jego zdolnościach naturalnych, wrodzonych. Evan z łatwością posługuje się magią i łatwo chłonie wiedzę - z tym, że stosunkowo rzadko ma na to ochotę. Można by rzec, że miewa także problemy z koncentracją; zwłaszcza, od kiedy oddał się bez reszty ideologii Lorda Voldemorta - Śmierciożercy i wszystko, co z nimi związane, zaprzątają mu głowę na tyle mocno, że często pogrąża się w stanie głębokiej melancholii, zamyślenia i rozważań. Szczególny nacisk w swojej edukacji kładzie na obronę przed czarną magią. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że najłatwiejszym sposobem na pokonanie wroga, jest jego dokładne poznanie. Studiuje techniki chronienia się przed magią zła, magią Lorda - tylko po to, by móc je przezwyciężyć. Doszukuje się w nich luk, niedopatrzeń, wyszukuje słabych punktów. Poświęca się temu bez reszty; być może częsciowo dlatego nie potrafi się skupić na żadnych innych przedmiotach. Nauczyciele bez wątpienia już to dostrzegają, nie tylko jego zapał oraz umiejętności, ale również motywacje - nazwisko Rosier niewątpliwie pojawiało się już w plotkach i nie tylko; rodzina Evana nie kryje się z poplecznictwem Lorda. Z zajęć pobocznych uczęszczał niegdyś na wróżbiarstwo - dostał błyszczące "T", gdyż nazbyt arogancko zwracał się do nauczycielki, kobiety półkrwi. Kiedy przypadek sprawił, że Rosier trafił na mugoloznastwo, oświadczył, iż nie będzie uczęszczał na zajęcia tego typu - po interwencji ojca w istocie uczęszczać, bez konsekwencji, przestał. Lubi latać na miotle; niegdyś zajmował stanowisko pałkarza w Ślizgońskiej drużynie Qudditcha - w tym roku gra raczej okazjonalnie, jako rezerwowy, gdyż swoją uwagę poświęca w większości innym, niesportowym zajęciom.

Przykładowy Post:
Evan nigdy nie pałał miłością do nauki, a zadane prace domowe przywykł odrabiać na ostatnią chwilę - krzywił się nad nimi i zgrzytał zębami, przeglądając kolejne opasłe tomiszcza ze zgromadzoną wiedzą. Już samo pomieszczenie biblioteki działało na niego przygnębiająco; stare, zapuszczone, ciche, zakurzone i , przede wszystkim, nudne. Teraz jednak, gdy na zewnątrz padał rzęsisty deszcz, a ciemne chmury zakryły blask srebrzystego księżyca, i tak nie potrafił odnaleźć ciekawszej alternatywy. Wspierając głowę, z wymalowanym nań wyraźnym grymasie niezadowolenia, na łokciu, raz za czas maczał trzymane wolną dłonią gęsie pióro w niskim słoiczku z kałamarzem. Pisadło wisiało jednak w powietrzu, a rozpostarty przedeń pergamin lśnił idealną czystością - Rosier nie napisał ani słowa, choć siedział tu już bez mała godzinę. Znad kartek spojrzał na pozostałe stoliki, obserwując pozostałych uczniów, którzy, jak on, utkwili tutaj nad nauką.
Rozpieszczany przez rodziców nie zna uczucia empatii, jest zapatrzonym w siebie egoistą o nazbyt wybujałym ego oraz zbyt dużym poczuciu własnej wartości. Ma problemy z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi w swoim wieku, nie jest specjalnie wygadany, co nie przeszkadza mu jednak w częstym zaczepianiu uczniów, zwłaszcza tych z innych domów . Wysoko ceni sobie przyjaźń - jest to jego zdaniem więź jedyna w swoim rodzaju i niepowtarzalna. Co za tym idzie, nie jest mu łatwo ją zawrzeć, mogą minąć miesiące, nim przekona się na tyle do drugiego człowieka.
Uwielbia Qudditcha oraz wszystko, co z nim związane, sam zresztą nieźle radzi sobie na miotle. Ogólnie lubi ruch, aktywność, mimo wrodzonego lenistwa oraz niechęci do pracy, nie potrafi długo siedzieć w jednym miejscu. Choć rzadko otwiera książki, radzi sobie dobrze - należy bowiem do uczniów zdolnych. Nie lubi czytać, ani pisać, notatek nie robi nigdy. Nuda rzadko mu doskwiera, raz, że jej nie lubi, a dwa, że potrafi sobie z nią skutecznie radzić, błąkając się z przyjaciółmi po zamkowych korytarzach i tym sposobem tracąc dla swojego domu kolejne punkty. Jak sam twierdzi, w Hogwarcie jest po to, aby się bawić, nie zaś po to, aby się uczyć. Nie potrafi panować nad swoimi emocjami, nad tym, co czuje. Jest przesadnie gwałtowny, nieco porywczy, łatwo go wytrącić z równowagi. Ma naturę buntownika.
Choć nie wie, czego chce od życia, nie można mu odmówić pewnego zdecydowania, determinacji. Do wyznaczonych sobie celów jest w stanie dążyć uparcie, nawet i po trupach. Zafascynowany ideologią lorda Voldemorta oraz działalnością ojca, jednego z jego pierwszych popleczników.

Jerome Rosier od najmłodszych lat fascynował się sztuką czarnej magii, kultywując w ten sposób mroczne, rodzinne sekrety. Stanął po stronie Czarnego Pana, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja, znając go jeszcze jako Toma Riddle'a z lat wspólnej młodości w Hogwarcie. Z Alice z domu Derning wziął ślub, kiedy był bardzo młody, targnęło go ku temu szczere, potężne uczucie. Byli ze sobą spokrewnieni jako dalekie kuzynostwo.
Evan narodził się w zimie 1960 roku, od początku stając się oczkiem w głowie rodziców. Był jedynakiem, czego naleciałości są widoczne w jego charakterze po dziś dzień. Wychowywał się w Lancaster w posiadłości Rosierów, gdzie mieszkali - i mieszkają nadal - jego stosunkowo młodzi dziadkowie. Nicholas i Alice - wraz z synem - przenieśli się do rezydencji na obrzeżach Londynu niespełna trzy lata temu. To wysoki, dobrze zbudowany chłopak. Ma czarne, nieco dłuższe i wiecznie zwichrzone włosy oraz pochmurne już - również czarne - oczy. Na jego twarzy widoczne są arystokratyczne rysy oraz typowy dla rodziny Rosierów prosty nos. Na policzku, u dołu, posiada niewielkie, ledwo widoczne znamię, pamiątkę po wypadku w dzieciństwie. Na jego ustach zwykle błądzi obojętny grymas. Ma idealnie gładką, zadbaną brodę, nie hoduje zarostu. Po jego cerze łatwo poznać, że jest całkowicie zdrowy oraz że preferuje aktywny tryb życia. Dla jednych atrakcyjny, dla drugich wręcz przeciwnie, dla trzecich zaś całkiem przeciętny.
Evan od siedmiu lat uczęszcza do szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart , gdzie osiąga zadowalające wyniki w nauce. Obraca się głównie w towarzystwie dzieci arystokratów, innych Ślizgonów zafascynowanych ideologią Lorda.
Posiada młodego samca puchacza; ptak pochodzi z jednej z większych hodowli Anglii.
_________________________

Miał stanąć twarzą w twarz z największym Mrokiem swoich czasów. Czuł dreszcze na całym ciele, lecz nie ze strachu, a z fascynacji. Już dawno przestał się bać ciemności. Teraz do niego szeptała, przywoływała po imieniu i czule pieściła. Pozwalał jej się objąć i zaciągnąć w głębiny. Przepadał powoli, lecz ten moment był spełnieniem długo wyczekiwanych marzeń. Oczywiście, że wcześniej go obserwowali, dawał sygnały swoim zachowaniem. Wraz z podobnymi sobie uczniami wyznaczyli sobie cel i skrupulatnie do niego dążyli. W Hogwarcie niewiele mogli zrobić. Musiało im wystarczać wyładowanie nienawiści na innych uczniach, tych którzy nie kryli się ze swoim pochodzeniem. Już czasami nieważne było, czy to szlama, czy osoba przeciwstawiająca się nowemu porządkowi. Każdy, kto nie był z nimi, zasługiwał na dosadny znak, że musi wybrać właściwą stronę. A on, znał tą właściwą i chciał poprowadzić innych ze sobą. Na razie jednak, to jego prowadzili przed oblicze Pana, któremu postanowił zaprzedać duszę. Poczuł gniew, gdy zamiast postrachu wszystkich szlam zobaczył tylko kilku śmierciożerców. W oczach miał szaleńczą złość. Został oszukany!
- Chyba nie myślałeś, że tak szybko ujrzysz Czarnego Pana - powiedział zamaskowany czarodziej w długiej, czarnej pelerynie i metalicznie połyskującej masce. - Najpierw musimy sprawdzić, czy jesteś mu wierny.
- Jak możecie to podważać! Nie dość zrobiłem, abyście w końcu na mnie choćby spojrzeli! Przecież jestem synem Jerome'a Rosiera! - wykrzyczał i zrobił krok do przodu, a przed następnym powstrzymał go ten, który z nim przyszedł do pomieszczenia.
Były wakacje 1977, a on kręcił się w okolicy swojego domostwa. Niedaleko mieszkali mugole, więc natknął się na kilku młodych chłopaków. Co ciekawe, kojarzył jednego z Hogwartu, lecz wcześniej nie miał pojęcia, że jest brudnej krwi. Zacisnął mocno pięści, aż pocieknął strumyk czerwonej cieczy. On z tym chłopakiem pracował na zajęciach, rozmawiał i żartował! Poczuł, jak niedawno zjedzony posiłek pali w przełyku. Wkrótce grupka mugoli go dostrzegła i nie szczędząc tchu podbiegła podokuczać dziwakowi w ubraniu z minionego wieku. W końcu tak oni postrzegali rodzinę czarodziei. Zaczarowane domostwo dla nich wyglądało jak ruiny grożące zawaleniem. Więc kto normalny mógłby tam mieszkać? Jednak naprawdę budynek był zadbany przez pracowitą panią domu. Ściany przyozdobiła kiczowatymi tapetami, a półki mnóstwem porcelanowych durnostojek. Była dobrą gospodynią oraz kochającą matką. Szkoda tylko, że syn nie doceniał matczynej miłości, która była okazywana bardzo natrętnie...
Mugolskie dzieci zaczęły rzucać w niego niewielkimi kamykami, które mieli w kieszeniach. Pewnie znaleźli je nad rzeką. Szlama za to patrzyła nieco z tyłu. W oczach miał strach, nie bez powodu. Znał poglądy Rosiera i teraz z dobrego kumpla zmienił się w największe plugastwo na tej ziemi. Evan nie musiał sięgać po różdżkę, aby pokazać mugolą, jaką posiada moc. Nad głowami chłopców zawisły ciemne chmury, zbierało się na burzę, a może nawet huragan. Za to syn czarodziejów wpatrywał się intensywnie w szlamę. Mugole wyczuli, że dzieje się coś niedobrego i nawołując się szybko uciekli do domu. Została tylko dwójka uczniów Hogwartu, gdy nagle z nieba zaczęły siekać błyskawice w koło chłopaka z brudną krwią. Co rusz o mało go nie trafiały, a ten krzyczał, błagał Rosiera, aby przestał, nie chciał go okłamać, ale bardzo go lubił, przecież Rosier też go polubił, nie różni się tak bardzo od czarodziejów, skoro chłopak tego nie zauważył. Ktoś chwycił za ramię Ślizgona. Młody gwałtownie się odwrócił i wymierzył pięścią, ale ktoś zablokował cios. Po chwili burza przeszła, a nękany chłopak, korzystając z okazji, uciekł. Za ramię Evana trzymał zakapturzony czarodziej. Śmierciożerca. Oczekiwał go już kilka lat, aż w końcu przyszedł! To on teraz powstrzymywał chłopaka przed zrobieniem jakiejś głupoty.
- Zachowuj się - powiedział śmierciożerca i puścił ramię ucznia. Ten spoglądał na niego spod byka, jak obrażone dziecko, które nie dostało wymarzonej zabawki.
- Oczywiście obserwujemy cię już od jakiegoś czasu - powiedział ten na samym środku, wyglądało na to, że jest kimś ważnym w porównaniu do reszty, zwykłych pachołków. Evan chciał być taki jak on... - Nim poznasz Czarnego Pana, będziesz musiał wykonać kilka powierzonych ci zadań. Nie będziesz musiał długo czekać na pierwsze z nich. Teraz weź to. - Jeden ze śmierciożerców podał chłopakowi pierścień, który zauważył już u nielicznych uczniów. Wszyscy domyślali się, co oznacza, a on właśnie miał pewność. - W ten sposób cię rozpoznają. Będą mieć cię na oku.
Najbliższy śmierciożerca złapał chłopaka za ramię i teleportował w to samo miejsce, z którego wcześniej go zabrał. Zakręciło mu się trochę w głowie, lecz już wcześniej podróżował w ten sposób, więc nie zwymiotował. Stał sam w wysokiej trawie, a w zakrwawionej pięści ściskał symbol jego rekrutacji. Czuł potęgę, która pewnie towarzyszyła każdemu, kto wiele osiągnął. Twarzy spowitej cieniem dosłownie wypełzł paskudny uśmiech, którego jeszcze nikt nie widział.
Niebo się już rozpogodziło, a w okolicy nie było nikogo, kto mógłby widzieć już dumnie wyprostowanej sylwetki chłopaka zmierzającego do zaczarowanego domostwa. Przyglądał się pierścieniowi i swojemu odbiciu w zielonym oczku. Mieszało się w nim zadowolenie z siebie, że Czarny Pan dostrzegł w nim potencjał, z wściekłością. Będzie musiał wrócić i zachowywać się zupełnie normalnie. Znowu przemierzać korytarze pełne szlam i innego plugastwa. Zacisnął mocno zęby, gdy wszedł do domu, a u progu powitała go radośnie matka z półmiskiem pełnym pralinek, które sama przygotowała. Pachniały nieziemsko, lecz ponurego Evana irytowało trajkotanie tej kobiety i gdy wypychała mu słodkości pod nos, gwałtownie odtrącił srebrne naczynie. Po pomieszczeniach poniósł się metaliczny brzęk, a czekolada rozsypała się na wszystkie strony. Młody czarodziej wdepnął w jeden ze smakołyków, pozostawiając plamy na dywanie, gdy kroczył w stronę swojego pokoju. Ojciec zagrodził mu drogę. Miał rozpiętą kamizelkę, a pod nią pogiętą koszulę z plamą od whisky.
- Jak ty się zachowujesz! Przeproś matkę! - warknął ostro. Był znacznie wyższy i potężniejszy od drobnego chłopaka, który sylwetkę odziedziczył po rodzicielce. Długo milczał, wpatrując się w bok. Raczej nie szanował żadnego z rodziców, ale to ojca się bał, a matką po prostu gardził. Nie mógł pojąć, jak taka kobieta może mieć w swoich żyłach czystą krew. Był też przekonany, że ojciec dla zasady zwraca synowi uwagę. Sam żony nie traktował lepiej, ale od potomka wymagał szacunku dla każdego starszego krewnego.
Evan niechętnie odwrócił się do matki i zaczął pomagać jej zbierać czekoladki.
- Przepraszam - powiedział beznamiętnie, gdy układał na tacy smakołyki. Nawet nie spojrzał na panią domu, która miała na sobie średniej długości suknię z drobnymi kwiatami i bufkami na rękawach, a w pasie przewiązany fartuszek z falbanami.
- To nic, idź już - odpowiedział przesłodko gładząc chłopaka po włosach. Jak powiedziała, tak zrobił. Ponownie każdy członek rodziny zajął się swoimi sprawami.


Ostatnio zmieniony przez Evan Rosier dnia Sro Sie 02, 2017 5:39 am, w całości zmieniany 6 razy
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

[uczeń] E Rosier Empty Re: [uczeń] E Rosier

Sro Paź 16, 2013 9:23 pm
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach