Go down
Cassiopea Rosier
Slytherin
Cassiopea Rosier

Cassiopea Rosier Empty Cassiopea Rosier

Pią Lut 23, 2018 5:36 pm
Imię i nazwisko: Cassiopea Rosier
Imiona i nazwiska rodziców: Alberic Rosier i Georgia Rosier (z domu Flint)
Data urodzenia: 17 stycznia 1962 r.
Miejsce zamieszkania: Dworek Rosierów nieopodal Hugh Town na wyspie St Mary’s, należącej do angielskiego hrabstwa Kornwalia.
Status majątkowy: Bardzo bogata
Czystość krwi: Czysta jak łza
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: Tarnina, włos północnicy, 13 i ¾ cala

Wzrost: 168 cm
Waga: 57,5 kg
Kolor włosów: Ciemny brąz wpadający w odcień gorzkiej czekolady
Kolor oczu: Szarozielone

Bogin:
Cassiopea nie była jedną z tych uczennic, które dostawały szlabany i to wcale nie dlatego, że była aniołkiem, bo do grzecznych zdecydowanie się nie zaliczała. Po prostu zawsze spadała na cztery łapy i trudno powiedzieć, czy zawdzięczała to wrodzonemu sprytowi, czy sprzyjającemu szczęściu. Niestety tym razem dobra passa poszła sobie na spacer i jakimś cudem dobroduszny profesor Slughorn dał panience Rosier szlaban za dorzucenie koleżance ogona salamandry do perfekcyjnie wykonanego eliksiru pieprzowego. Mimo wszystko była z siebie dumna. Wiedziała, co należy dodać i w jakim momencie, żeby kociołek spektakularnie eksplodował tuż przed nosem zaskoczonej Gryfonki. Dlatego na szlaban w towarzystwie najmniej urzekającego pracownika Hogwartu maszerowała uśmiechnięta.
Kiedy dotarła na drugie piętro, które miała ręcznie wysprzątać pod czujnym okiem woźnego, była na korytarzu zupełnie sama. Stary zrzęda się spóźniał, więc postanowiła wystartować od razu, żeby szybciej wrócić do dormitorium. Energicznym krokiem ruszyła w kierunku schowka na miotły i już miała nacisnąć klamkę, kiedy w środku coś zaczęło hałasować. Przewróciła ostentacyjnie oczami i już szykowała w głowie stosowną reprymendę dla obściskujących się w środku uczniów, gdy z impetem wyleciała na nią chmara owadów. Szybko zorientowała się, że otaczały ją najpaskudniejsze na świecie robale - motyle i ćmy. Momentalnie zrobiło jej się gorąco, a jej serce przyspieszyło do tempa, w którym te szkarady machały skrzydełkami. Zaczęły otaczać jej twarz, obijać się o nią i wplątywać we włosy, a ona nie nadążała, żeby się od nich opędzić. Próbowała się cofać, jednak drogę ucieczki zablokowała jej ściana.
- Zaraza, choroba morowa, poszły stąd! – Syczała, czując, że zaczynają ją już boleć ręce, a robactwa jest i tak coraz więcej. Nagle gdzieś w tle usłyszała cichy śmiech i echo wypowiadanego zaklęcia, a po chwili motyle i ćmy zniknęły.
- Wszystko w porządku? – Rozległ się rozbawiony męski głos.
- Tak, oprócz tego, że moim boginem okazały się motyle – burknęła zażenowana.

Amortencja:
Dla Cassiopei amortencja pachnie zupełnie jak ogród przy dworku Rosierów po gwałtownej letniej burzy. Dominującym zapachem jest zdecydowanie woń kwiatów czarnego bzu, z których jej babcia robiła nalewkę na odporność. Później można odróżnić ciężki aromat róż, porastających dominującą część ogrodu. A dopełnienie wszystkiego stanowi zapach powietrza po deszczu.

Widok z Ain Eingarp:
W zwierciadle pragnień Cassiopea dostrzegła coś, czego się nie spodziewała. Kiedy stanęła naprzeciw gładkiej tafli lustra zobaczyła swojego ojca, który stał tuż za nią z wyrazem twarzy, który wprawił ją w absolutne osłupienie. Nigdy nie widziała, żeby patrzył na nią w ten sposób - z uznaniem. W żadnym wypadku nie chodziło tutaj o zadowolenie spowodowane otrzymaniem przez córkę dobrej oceny. To była najprawdziwsza duma z tego, że ma właśnie taką córkę, że ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami jest dla niego idealna.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Panienka Rosier należała do tych uczniów, którzy lubili zdobywać wiedzę i nauka nie wiązała się dla nich niechęcią. Nie miała problemów z tym, żeby spędzić kilka wieczorów nad książkami przed trudniejszym testem, czy zmobilizować się do wykonania zadania dodatkowego. Ponadto wykazywała się sprytem i zaradnością w sytuacjach, kiedy materiał ją przerastał – wiedziała do kogo i w jaki sposób się zwrócić, żeby jak najszybciej otrzymać poprawną odpowiedź. Do jej mocnych stron niewątpliwie należały eliksiry. Nigdy nie dostrzegała nic trudnego w poprawnym wykonaniu gotowych instrukcji podanych przez nauczyciela. Warzenie eliksirów od zawsze było dla niej relaksujące i dawało jej ogromną satysfakcję. Nigdy nie miała też większych problemów z zaklęciami ofensywnymi i użytkowymi. Najwięcej czasu musiała przeznaczać na transmutację i zaklęcia defensywne, ponieważ z nimi miała największe trudności.

Przykładowy post:
Wrzesień zbliżał się wielkimi krokami, a wraz z nim rozpoczęcie przez Cass szóstego roku nauki w Hogwarcie. Dziewczyna nie odczuwała już tak wielkiej ekscytacji, jak przez pierwszym rokiem, jednak i tym razem nie mogła się doczekać powrotu za mury zamku. Ponadto to miał być jej pierwszy semestr bez starszego brata, który w czerwcu tego roku zakończył swoją edukację. Nie czuła z tego powodu smutku, ale już wiedziała, że będzie jej odrobinę brakować tego nonszalanckiego „no witam, młoda”.
W tym roku niestety musiała wybrać się na zakupy osobiście, ponieważ wyrosła już ze swoich zeszłorocznych szat. Jej ciało ewidentnie nie radziło sobie z nagłym wzrostem wzwyż, przez co teraz wydawała się odrobinę za chuda. Dlatego właśnie obowiązkowe było odwiedzenie Madame Malkin.
Mimo że do pierwszego września zostało już tylko kilka dni, to ulica Pokątna wydawała się zadziwiająco opustoszała. Echo stukających o kostkę brukową niewysokich obcasów dziewczyny wydawało się w zaistniałej sytuacji zawstydzająco głośne. Do tej pory minęła tylko zabawnie drepczącego do pracy goblina i dwoje chłopaków z jej domu, którzy skinęli w jej stronę w geście powitania. Odpowiedziała im delikatnym uśmiechem i subtelnym dygnięciem, tak jak przystało na pannę czystej krwi. Te wszystkie konwenanse niezmiernie ją irytowały, jednak pod względem dobrego zachowania jej ojciec był absolutnie bezwzględny. Jako szanowany pracownik Departamentu Tajemnic i przedstawiciel jednego z najstarszych rodów nie mógł sobie pozwolić, żeby jego córka zachowała się w jego mniemaniu niestosownie.
Chwilę później Cass weszła do sklepu Madam Malkin i zastała kobietę leniwie przeglądającą jakieś czasopismo modowe z fikuśnie ubraną kobietą na okładce, która wymalowanymi mocno ustami posyłała całusa. Nastolatka skrzywiła się ledwie widocznie, nie mogąc pojąć celu czytania gazet pokroju Czarownicy.
- Dzień dobry – przywitała się, podchodząc bliżej do czarownicy, a na jej twarzy pojawił się jeden z wielu wyćwiczonych uśmiechów.
- Szata do Hogwartu dla panienki? – Zaszczebiotała sprzedawczyni i energicznie chwyciła miarkę, a następnie pociągnęła za przedramię zdezorientowaną uczennicę w kierunku taboretu.
- Tak – zdołała tylko odpowiedzieć przytłumionym głosem, kiedy korpulentna kobieta zaczęła mierzyć ją z każdej strony.
Podczas całego rytuału mierzenia Cassiopea odczuwała wyraźny dyskomfort związany z naruszeniem jej przestrzeni osobistej. Stała napięta jak struna i powstrzymywała się, żeby nie puścić się biegiem w kierunku drzwi. Nie wytrzymała w momencie, gdy słodko wyperfumowana kobieta szturchnęła ją obfitym biustem w ramię. Wzdrygnęła się mocno i szpilka wbiła jej się lekko w nadgarstek.
- Proszę się nie szarpać – oburzyła się czarownica, nie przerywając mierzenia i zaznaczania materiału szpilkami.
Kiedy cała farsa zakończyła się poleceniem, aby wrócić za godzinę w celu odebrania szaty, panienka Rosier była już na skraju wybuchu. Wyszła z impetem na ulicę i nie wiedzieć czemu nogi same zaniosły ją na Aleję Śmiertelnego Nokturnu.
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Cassiopea Rosier Empty Re: Cassiopea Rosier

Sob Lut 24, 2018 12:59 am

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach