- Mistrz Labiryntu
Mglista Polana
Nie Sty 20, 2019 12:59 am
Anglia słynie z deszczu i mgieł. Jest nawet powiedzenie "przykleił się jak mgła do mostu Tower". W tym wypadku mgła również się przykleiła, ale nie tyle do mostu, a do pewnego odcinka angielskich lasów liściastych nieopodal Londynu. Ci, którzy znają ów las lub mają szczęście, mogą trafić na niezwykle malowniczą polankę, której mgła nadaje dość mroczne i niemal magicznego wyglądu. Czasem mogłoby się wydawać, że jakieś sylwetki obserwują nas pomiędzy drzewami w gęstej mgle... ale nie, to tylko stare pniaki i konary.
- Severus Snape
Re: Mglista Polana
Nie Sty 20, 2019 1:22 am
Spacery po lesie były ostatnimi czasy jednym z ulubionych zajęć Snape'a. Może dlatego, że w Hogwarcie było to zabronione - no bo Zakazany Las - a także dlatego, że las był miejscem pełnym roślin, zarówno leczniczych, jak i trujących.
Nie powinno, więc dziwić, że miał przewieszoną przez ramię torbę, w ręce jakiś notes i zatrzymywał się, co chwilę przy jakichś roślinach. Badał, oglądał, niekiedy wąchał... full serwis po prostu.
Czasem coś zrywał, aby potem sobie przerysować albo zasuszyć. Myślami błądził, jednak przy swoim stażu. Bał się, że jeśli nie uda mu się w Mungi, to może nie mieć tak wielu okazji do obcowania z eliksirami. Pozostawało niewiele opcji i chociaż nie miał ochoty na obcowanie z ludźmi, to dla wyższego celu mógł pocierpieć, niczym rasowy masochista, którym pewnie był, skoro tak intensywnie pakował się Potterowi i jego ekipie pod nogi cały Hogwart.
Rozkojarzony nie rozglądał się zbyt dokładnie ani nie nasłuchiwał, pewien, że jest sam.
Nie powinno, więc dziwić, że miał przewieszoną przez ramię torbę, w ręce jakiś notes i zatrzymywał się, co chwilę przy jakichś roślinach. Badał, oglądał, niekiedy wąchał... full serwis po prostu.
Czasem coś zrywał, aby potem sobie przerysować albo zasuszyć. Myślami błądził, jednak przy swoim stażu. Bał się, że jeśli nie uda mu się w Mungi, to może nie mieć tak wielu okazji do obcowania z eliksirami. Pozostawało niewiele opcji i chociaż nie miał ochoty na obcowanie z ludźmi, to dla wyższego celu mógł pocierpieć, niczym rasowy masochista, którym pewnie był, skoro tak intensywnie pakował się Potterowi i jego ekipie pod nogi cały Hogwart.
Rozkojarzony nie rozglądał się zbyt dokładnie ani nie nasłuchiwał, pewien, że jest sam.
- Katya Zamolodchikova
Re: Mglista Polana
Nie Sty 20, 2019 2:02 am
Za każdym razem kiedy po przemianie zapadała w sen, Nina wracała w nim do domu. Nie do tych smutnych wspomnień morderstwa, czy wydalenia jej ze szkoły, ale do tych naprawdę pięknych, ogrzewających serce wydarzeń, które sprawiały, że każdego dnia coraz bardziej usychała z tęsknoty.
W marzeniach nie leżała teraz na leśnej ściółce, okryta tylko zarzuconym na siebie w pośpiechu, poszarpanym materiałem. Leżała w swoim łóżku, w jedenaste urodziny. W dzień, w który uśmiechnięty ojciec układał na jej łóżku serce z kwiatów polnych, całkowicie przekonany, że Nina jeszcze się nie obudziła. Ale już nie spała. Słyszała jego rozmowę ze służką, czuła pocałunek złożony na jej czole. Cudem powstrzymywała się przed tym, aby nie chichotać. Nie chciała psuć samej sobie niespodzianki, skoro ktoś tak bardzo się dla niej starał.
Kiedy otworzyła oczy i ujrzała przed sobą nie jego uśmiech, a mglistą polanę zachciało jej się szlochać jak nigdy wcześniej. No tak. Nie było już przecież Niny Romanowej. Szczęście jakie posiadała było przeszłością. Nie mogła tam wrócić już nigdy. Otarła z twarzy pierwsze łzy, owijając się szczelniej materiałem. Nie wiedziała ile tutaj leżała. Było jej strasznie zimno, ale nie miała siły ani chęci się podnieść.
Z letargu w jaki wpadła wyrwały ją dopiero czyjeś kroki. Wpierw nie uwierzyła własnym uszom, wszak nie widziała tutaj żywej duszy przez żadną z pełni. Z drugiej strony zawodzenie wilkołaka musiało w końcu sprawić, że ktoś się w te okolice zapuści, nawet gdyby miała kierować nim zwykła, naiwna i typowo ludzka ciekawość.
Wyjrzała zza drzewa aby sprawdzić jak daleko delikwent się znajdował i...
Spełnił się jeden z jej najgorszych koszmarów. Nie była to osoba, którą dobrze znała, ale mieli już okazję zobaczyć się na imprezie dla absolwentów. Snape był więc kimś z grona nowych znajomych Katyi. I niestety, przez to, że zmęczona i otumaniona nie użyła głowy tak jak powinna - zauważył ją. Ba! Nie tylko zauważył. Ich spojrzenia się spotkały. Zbierający zioła stażysta ujrzał opierającą się plecami o pień, okrytą jakąś draperią barmankę z Dziurawego Kotła. Wyglądała jakby przeszła tutaj walkę na śmierć i życie - zwykle rozczesane, upięte włosy były teraz splątane w dość konkretne supły. W jednym z nich utkwił nawet jakiś liść. Twarz miała zabrudzoną ziemią, oczy pełne łez, a drobne ciało trzęsło się od chłodu poranka. Nie chroniło jej już wilcze futro, a nie miała siły na powrót do miasta.
Zdawała się ruszać ustami jakby chciała coś powiedzieć, ale nic konkretnego się z nich nie wydostało. Musiała szybko chwycić za różdżkę, ale gdzie ona była?! Jeżeli nie wymarze mu tego z pamięci... Jak miała dalej ukrywać prawdę?
W marzeniach nie leżała teraz na leśnej ściółce, okryta tylko zarzuconym na siebie w pośpiechu, poszarpanym materiałem. Leżała w swoim łóżku, w jedenaste urodziny. W dzień, w który uśmiechnięty ojciec układał na jej łóżku serce z kwiatów polnych, całkowicie przekonany, że Nina jeszcze się nie obudziła. Ale już nie spała. Słyszała jego rozmowę ze służką, czuła pocałunek złożony na jej czole. Cudem powstrzymywała się przed tym, aby nie chichotać. Nie chciała psuć samej sobie niespodzianki, skoro ktoś tak bardzo się dla niej starał.
Kiedy otworzyła oczy i ujrzała przed sobą nie jego uśmiech, a mglistą polanę zachciało jej się szlochać jak nigdy wcześniej. No tak. Nie było już przecież Niny Romanowej. Szczęście jakie posiadała było przeszłością. Nie mogła tam wrócić już nigdy. Otarła z twarzy pierwsze łzy, owijając się szczelniej materiałem. Nie wiedziała ile tutaj leżała. Było jej strasznie zimno, ale nie miała siły ani chęci się podnieść.
Z letargu w jaki wpadła wyrwały ją dopiero czyjeś kroki. Wpierw nie uwierzyła własnym uszom, wszak nie widziała tutaj żywej duszy przez żadną z pełni. Z drugiej strony zawodzenie wilkołaka musiało w końcu sprawić, że ktoś się w te okolice zapuści, nawet gdyby miała kierować nim zwykła, naiwna i typowo ludzka ciekawość.
Wyjrzała zza drzewa aby sprawdzić jak daleko delikwent się znajdował i...
Spełnił się jeden z jej najgorszych koszmarów. Nie była to osoba, którą dobrze znała, ale mieli już okazję zobaczyć się na imprezie dla absolwentów. Snape był więc kimś z grona nowych znajomych Katyi. I niestety, przez to, że zmęczona i otumaniona nie użyła głowy tak jak powinna - zauważył ją. Ba! Nie tylko zauważył. Ich spojrzenia się spotkały. Zbierający zioła stażysta ujrzał opierającą się plecami o pień, okrytą jakąś draperią barmankę z Dziurawego Kotła. Wyglądała jakby przeszła tutaj walkę na śmierć i życie - zwykle rozczesane, upięte włosy były teraz splątane w dość konkretne supły. W jednym z nich utkwił nawet jakiś liść. Twarz miała zabrudzoną ziemią, oczy pełne łez, a drobne ciało trzęsło się od chłodu poranka. Nie chroniło jej już wilcze futro, a nie miała siły na powrót do miasta.
Zdawała się ruszać ustami jakby chciała coś powiedzieć, ale nic konkretnego się z nich nie wydostało. Musiała szybko chwycić za różdżkę, ale gdzie ona była?! Jeżeli nie wymarze mu tego z pamięci... Jak miała dalej ukrywać prawdę?
- Severus Snape
Re: Mglista Polana
Nie Sty 20, 2019 11:14 am
- Hm - to były pierwsze słowa, które wyrwały się z jego ust. Wydawało się, że niezbyt przejął się widokiem, i dalej wkładał ziółka do torby, a notes trzymał w drugiej dłoni. Jednak nie był naiwny. Różdżkę miał pod ręką, gdyby ta roznegliżowana szajbuska - bo tak wyglądała - chciała zrobić coś tak głupiego, jak "zamach" na jego osobę.... i mowa tu o nie zamachu, jako ataku, a zamachu jako o w ogóle machaniu różdżką.
- Nie zamierzam oceniać, bo podobno gusta są najróżniejsze... Ale chyba pomyliłaś wiek. W obecnych czasach nikt już nie hasa niemal nago po lasach, tuląc się do drzew... Chyba że o czymś nie wiem - uniósł krytycznie jedną brew, a kącik ust drgnął mu lekko w górę, bo nie mógł sobie odpuścić, swego rodzaju wyśmiania obecnego zjawiska.
Nie był jednak tępym Potterem, który by zaraz pewnie rzucał głupimi tekstami i w ogóle. Zwłaszcza że kojarzył ów osóbkę z widzenia. Odłożył, więc notes i zdjął z ramienia torbę, a następnie płaszcz. Różdżkę miał jak się okazało za pasem.
- Weź to i załóż, bo skoro my na siebie wpadliśmy, to znając moje szczęście, wpadniemy też na grzybiarzy albo inny motłoch i zaraz mnie posądzą o jakiś gwałt czy inne, równie niesmaczne dyrdymały - trochę oschle, ale i wzdychając, jakby pogodził się z taką myślą, rzucił blondynce swój ciemnoszary płaszcz.
Nie podchodził zbytnio, nie chciał, by czuła się zagrożona. Zwłaszcza że nadal pilnie obserwował, czy nie próbuje go zaatakować różdżką. Nie miał ochoty na miotanie zaklęć o takiej godzinie.
Zielono-złoto-czerwona koszula w kratę była włożona w czarne jeansy, a pas, który je trzymał, miał srebrzystą, zwyczajną klamrę. Buty natomiast to inna sprawa. Wysokie, czarne gumiaki, aby nie zniszczyć odzienia.
- Zaproponuję też wodę... nie żeby mnie obchodziło czy chce ci się pić, ale jesteś tak brudna, że ktoś może pomyśleć, że jesteś jakimś dzikusem, zlecą się dziennikarze i będą próbować ci wmówić, że jesteś brakującym ogniwem z teorii Darwina - powiedziawszy to, pokazał jej w górze butelkę z wodą.
Postawił ją na pniu, a następnie odszedł kawałek dalej i siadł na innym pniaku.
- Nie zamierzam oceniać, bo podobno gusta są najróżniejsze... Ale chyba pomyliłaś wiek. W obecnych czasach nikt już nie hasa niemal nago po lasach, tuląc się do drzew... Chyba że o czymś nie wiem - uniósł krytycznie jedną brew, a kącik ust drgnął mu lekko w górę, bo nie mógł sobie odpuścić, swego rodzaju wyśmiania obecnego zjawiska.
Nie był jednak tępym Potterem, który by zaraz pewnie rzucał głupimi tekstami i w ogóle. Zwłaszcza że kojarzył ów osóbkę z widzenia. Odłożył, więc notes i zdjął z ramienia torbę, a następnie płaszcz. Różdżkę miał jak się okazało za pasem.
- Weź to i załóż, bo skoro my na siebie wpadliśmy, to znając moje szczęście, wpadniemy też na grzybiarzy albo inny motłoch i zaraz mnie posądzą o jakiś gwałt czy inne, równie niesmaczne dyrdymały - trochę oschle, ale i wzdychając, jakby pogodził się z taką myślą, rzucił blondynce swój ciemnoszary płaszcz.
Nie podchodził zbytnio, nie chciał, by czuła się zagrożona. Zwłaszcza że nadal pilnie obserwował, czy nie próbuje go zaatakować różdżką. Nie miał ochoty na miotanie zaklęć o takiej godzinie.
Zielono-złoto-czerwona koszula w kratę była włożona w czarne jeansy, a pas, który je trzymał, miał srebrzystą, zwyczajną klamrę. Buty natomiast to inna sprawa. Wysokie, czarne gumiaki, aby nie zniszczyć odzienia.
- Zaproponuję też wodę... nie żeby mnie obchodziło czy chce ci się pić, ale jesteś tak brudna, że ktoś może pomyśleć, że jesteś jakimś dzikusem, zlecą się dziennikarze i będą próbować ci wmówić, że jesteś brakującym ogniwem z teorii Darwina - powiedziawszy to, pokazał jej w górze butelkę z wodą.
Postawił ją na pniu, a następnie odszedł kawałek dalej i siadł na innym pniaku.
- Katya Zamolodchikova
Re: Mglista Polana
Nie Lut 10, 2019 3:13 pm
Dziwak i szaleniec - dwa słowa, które cisnęły się na usta mimo woli, bo Snape aż prosił się o to nie tylko swoim niesamowicie przesadzonym monologiem, ale i pokrętnym podejściem. Z jednej strony oferował jej pomoc, z drugiej chronił się od przyznania sobie, że był to dobry uczynek. Jak bardzo skrzywdzony lub chory musiał być, aby potraktować Katyę w ten sposób? Nie wiedziała, ale... nagle doszła do wniosku, że to nie ją potraktował krzywdząco, lecz siebie. Dlaczego więc te wszystkie słowa tak kuły ją w serce?
- Dziękuję - powiedziała cicho, głosem drżącym i stłumionym. Czuła się odrobinę skrępowana kiedy podnosiła się przy nim, chociaż starała się nie okazać tego zbyt mocno. Nawet znajdując się na samym dnie walczyła dzielnie o zachowanie resztek twarzy poprzez koślawe wykrzywienie nóg, mające uchronić strategiczne miejsca od wzroku obcego faceta. Odziała się jego płaszczem w trybie natychmiastowym, po czym pogrążona w chaosie tej sytuacji zaczęła szukać w leśnej ściółce własnej różdżki. Dopiero kiedy ją znalazła, otarła z kurzu i strzępków ubrania, po czym z ulgą przyłożyła do twarzy, jakby nie widziała jej wieki, poczuła się na tyle bezpiecznie aby spojrzeć w stronę siedzącego na pniu czarodzieja.
- Ja... czuję się trochę... (!) no dobrze, czuję się mocno zażenowana tą sytuacją i... - co właściwie chciała powiedzieć? Wybacz, że byłeś tym nieszczęśnikiem, który trafił na mnie w lesie. To nie miało tak być.
Nie... litości! Jakie to wszystko było głupie.
- Chyba nie wiem co powiedzieć. Mam nadzieję, że nie domagasz się wyjaśnień.
- Dziękuję - powiedziała cicho, głosem drżącym i stłumionym. Czuła się odrobinę skrępowana kiedy podnosiła się przy nim, chociaż starała się nie okazać tego zbyt mocno. Nawet znajdując się na samym dnie walczyła dzielnie o zachowanie resztek twarzy poprzez koślawe wykrzywienie nóg, mające uchronić strategiczne miejsca od wzroku obcego faceta. Odziała się jego płaszczem w trybie natychmiastowym, po czym pogrążona w chaosie tej sytuacji zaczęła szukać w leśnej ściółce własnej różdżki. Dopiero kiedy ją znalazła, otarła z kurzu i strzępków ubrania, po czym z ulgą przyłożyła do twarzy, jakby nie widziała jej wieki, poczuła się na tyle bezpiecznie aby spojrzeć w stronę siedzącego na pniu czarodzieja.
- Ja... czuję się trochę... (!) no dobrze, czuję się mocno zażenowana tą sytuacją i... - co właściwie chciała powiedzieć? Wybacz, że byłeś tym nieszczęśnikiem, który trafił na mnie w lesie. To nie miało tak być.
Nie... litości! Jakie to wszystko było głupie.
- Chyba nie wiem co powiedzieć. Mam nadzieję, że nie domagasz się wyjaśnień.
- Severus Snape
Re: Mglista Polana
Sob Lut 23, 2019 12:26 pm
W sumie szkoda, że o dziwaku i szaleńcu, komentarz nie padł na głos, bo Severus skłonny byłby zapewne uznać go za komplement. Wszak słowa dziwny i szalony znaczyły, że był inny od większości pospólstwa, a to już było osiągnięcie. Było, jednak faktem, że chociaż to on sam stawiał mury i niszczył w sobie resztki człowieczeństwa i empatii, to ból odczuwał zawsze rozmówca, nigdy on sam.
Skrępowanie mogło kobiecie przejść szybko, gdyż nawet gdy na nią patrzył, to miał wzrok tak beznamiętny, jakby wybierał kawałek mięsa w drobiowym i wszystkie były nieapetyczne. Jakby nie widział w niej w ogóle kobiecego ciała. Bo nie. Nie widział innych osób w sposób seksualny. Wszyscy pod skórą mieli to samo i byli kawałem mięsa, który łatwo można było zranić i zniszczyć. Co innego pociągało go w ludziach, jeśli już w ogóle go pociągało... ciężko uznać, bo na palcach jednej ręki mógł sobie wyliczyć takie osoby, którymi się "interesował" czy to towarzysko, czy nieco "fizycznie".
- Zażenowana? W takim razie z twoją głową w porządku, bo gdybyś mimo wszystko nie czuła się tak w obecności mężczyzny, to uznałbym, że muszą ci zbadać głowę w Mungu albo że zwiałaś z jakiegoś burdelu. Chwała niech będzie, że to nic z tych rzeczy - przewrócił ze znudzeniem wzrokiem i spojrzał na resztki śniegu przy pniu, spod których wydostawały się zielone źdźbła trawy. Właśnie... miał zbierać rośliny. Ych... cóż za strata czasu.
W końcu uniósł jednak wzrok i spojrzał jej prosto w oczy - jego własne były pełne obojętności i wręcz wyzbyte emocji, a już to świadczyło o braku jakiegokolwiek zainteresowania stojącą kobietą.
- Domagałbym się wyjaśnień, gdybyś hasała nago po moim podwórku. Niemniej podzielenie się odzieniem i wodą to nie jest na tyle prywatna sprawa, byś musiała mi się spowiadać. Szczerze powiedziawszy mam gdzieś ludzkie problemy. Bardziej mnie irytuje fakt, że w ogóle do tej sytuacji doszło, więc polecam poszukać jednak kogoś, komu będziesz mogła opowiedzieć o swoich "problemach" by uzyskać pomoc i by się to nie powtarzało. Bo ja tu chodzę często, aby zbierać zioła do mikstur. I za cholerę nie mam ochoty przeżywać takich sytuacji za każdym razem, gdy prawie coś znajdę. Chyba że uważasz, że sama uporasz się ze swoim "problemem"... jak tak to gratuluję dojrzałości i braków w mózgowiu, a ja sam zaopatrzę się na spacery po zioła w dodatkowe odzienie, by nie musieć łapać przeziębienia za każdym razem jak będę tu spacerować... - dlaczego, mimo iż mówił głosem zobojętniałym, to brzmiał niezwykle poirytowanie? Nie wiadomo. Niemniej wyglądało to tak, jakby z jednej strony mówił, że ma wszystko gdzieś, a z drugiej jakby karcił dziecko, bo chciał go czegoś nauczyć... no i może trochę dawał do zrozumienia, że jeśli nie ma z kim rozmawiać o TAKICH sprawach, to chyba jest do tego mimo wszystko, najodpowiedniejszą osobą.
Skrępowanie mogło kobiecie przejść szybko, gdyż nawet gdy na nią patrzył, to miał wzrok tak beznamiętny, jakby wybierał kawałek mięsa w drobiowym i wszystkie były nieapetyczne. Jakby nie widział w niej w ogóle kobiecego ciała. Bo nie. Nie widział innych osób w sposób seksualny. Wszyscy pod skórą mieli to samo i byli kawałem mięsa, który łatwo można było zranić i zniszczyć. Co innego pociągało go w ludziach, jeśli już w ogóle go pociągało... ciężko uznać, bo na palcach jednej ręki mógł sobie wyliczyć takie osoby, którymi się "interesował" czy to towarzysko, czy nieco "fizycznie".
- Zażenowana? W takim razie z twoją głową w porządku, bo gdybyś mimo wszystko nie czuła się tak w obecności mężczyzny, to uznałbym, że muszą ci zbadać głowę w Mungu albo że zwiałaś z jakiegoś burdelu. Chwała niech będzie, że to nic z tych rzeczy - przewrócił ze znudzeniem wzrokiem i spojrzał na resztki śniegu przy pniu, spod których wydostawały się zielone źdźbła trawy. Właśnie... miał zbierać rośliny. Ych... cóż za strata czasu.
W końcu uniósł jednak wzrok i spojrzał jej prosto w oczy - jego własne były pełne obojętności i wręcz wyzbyte emocji, a już to świadczyło o braku jakiegokolwiek zainteresowania stojącą kobietą.
- Domagałbym się wyjaśnień, gdybyś hasała nago po moim podwórku. Niemniej podzielenie się odzieniem i wodą to nie jest na tyle prywatna sprawa, byś musiała mi się spowiadać. Szczerze powiedziawszy mam gdzieś ludzkie problemy. Bardziej mnie irytuje fakt, że w ogóle do tej sytuacji doszło, więc polecam poszukać jednak kogoś, komu będziesz mogła opowiedzieć o swoich "problemach" by uzyskać pomoc i by się to nie powtarzało. Bo ja tu chodzę często, aby zbierać zioła do mikstur. I za cholerę nie mam ochoty przeżywać takich sytuacji za każdym razem, gdy prawie coś znajdę. Chyba że uważasz, że sama uporasz się ze swoim "problemem"... jak tak to gratuluję dojrzałości i braków w mózgowiu, a ja sam zaopatrzę się na spacery po zioła w dodatkowe odzienie, by nie musieć łapać przeziębienia za każdym razem jak będę tu spacerować... - dlaczego, mimo iż mówił głosem zobojętniałym, to brzmiał niezwykle poirytowanie? Nie wiadomo. Niemniej wyglądało to tak, jakby z jednej strony mówił, że ma wszystko gdzieś, a z drugiej jakby karcił dziecko, bo chciał go czegoś nauczyć... no i może trochę dawał do zrozumienia, że jeśli nie ma z kim rozmawiać o TAKICH sprawach, to chyba jest do tego mimo wszystko, najodpowiedniejszą osobą.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|