Go down
Joe Fisher
Biznes
Joe Fisher

Podania Empty Podania

Pią Maj 11, 2018 8:07 pm
Nazwa genetyki: Wilkołak

Historia:
Ojciec powtarzał mu, że nie powinien zapuszczać się tak głęboko w las. Nigdy nie wiadomo, co się w nim czaiło, ale nic na to nie mógł poradzić. Lubił buszować po tym miejscu. Biegać między drzewami i robiąc sobie treningi prędkości. Joe miał szybkie nogi, ale twierdził, że to i tak mało. Trenował swoją siłę i mając te 15 lat nadal hartował siebie biegając między zaciśniętymi drzewami. Nagle usłyszał ryk. Było zdecydowanie zbyt późno, ale noc nie przeszkadzała mu aż tak bardzo. Czarodzieje mają pomocne zaklęcia, a on musiał jakoś sobie radzić z tym wszystkim inaczej. Ten ryk nie należał do zwykłego zwierzęcia. Dopiero teraz uświadomił sobie, że była tego dnia pełnia, a w tym lesie często zjawiał się jakiś wilkołak. Tata miał bardzo porządnie zabezpieczone chatę, a on nie wrócił na czas. Mężczyzna pewnie już się zamartwiał o niego. Natychmiast odwrócił się i biegł ile sił w nogach w kierunku domu, w którym miał już dawno spać pod ciepłą kołdrą. Słyszał jak wilkołak wył i był coraz bliżej niego. Doskonale wiedział, że ten już go wyczuł. Czytał o tych stworzeniach. Połknął całą wiedzę na temat magicznych stworzeń i doskonale zdawał sobie sprawę, że wilkołaki mają bardzo dobry węch. Nie chciał teraz umierać, nie chciał zostawiać w taki sposób swoich rodziców, a zwłaszcza pięcioletniej siostry. Potknął się, ale niemal natychmiast się podniósł. Wyglądał jakby leciał, gdy dawał susa między drzewa. Bestia była blisko, ale Joe widział już światła pochodzące od jego domu. Przyśpieszył. Czuł oddech śmierci na karku, ale gnał starając się nie zwalniać. Potknął się o wystający konar, będąc już blisko. Chciał wstać, ale wtedy usłyszał nad uchem ryk wilkołaka. Zauważył czerwone światło gdzieś niedaleko, które miało odstraszyć bestię, ale ten już zdążył go ugryźć w łopatkę. Joe zawył z bólu, zakręciło mu się w głowie, czuł jak całe ciało zlało się potem. Poczuł jak jego tata podnosi go i gdzieś się z nim teleportuje. Wszystko docierało do niego stłumione. Ciało zdawało się palić, a on czuł, że zaraz umrze. Cholernie go bolały plecy, miał wrażenie, że w tym miejscu ktoś rozpalił ognisko.
William przeniósł go do swojego przyjaciela ze szkoły, który pracował w szpitalu św. Munga. Trafił z synem do jego domu doskonale wiedząc, że ten ma mały gabinet w nim. Mężczyzna się nim zajął, ale Joe już nic więcej z tego nie pamiętał.

Jak sobie radzi:
Rodzina go bardzo wspiera i mimo tego, że nie jest czarodziejem nie jest jakoś pogardzany. Kilka dni przed pełnią pojawia się u niego siostra, daje mu różne uspokajające eliksiry i szuka zawsze sposobu na to, aby wyleczyć go z przypadłości. Następnie zabiera go do ich rodzinnego domku skąd wraz z ojcem przenoszą się do odludnego miejsca, gdzie kiedyś mieszkał ich dziadek. Tam Joe sobie hasa jak na grzecznego wilkołaka przystało i zjada sobie zwierzątka od czasu do czasu.

Kto o tym wie:
Siostra, tata, mama, lekarz (BFF jego taty)
Wybrany atrybut: Rozumny

Akceptuję!
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach