- Alexandra Grace
Podania
Pon Kwi 23, 2018 6:06 pm
Do drużyny Quidditcha
Imię i Nazwisko: Alexandra Grace
Wiek: 16 lat
Pozycja: Obrońca
Przykładowy post meczu Quidditcha, w którym postać bierze udział:
(JEST TO OPIS JAKBY ELIMINACJI DO DRUŻYNY, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE POBIJECIE MNIE ZA TO)
Alex po raz kolejny robiła coś po prostu dla siebie. Sporo ćwiczyła przez długi czas, by mieć jakiekolwiek szansę przejść przez eliminację i dostać się do drużyny. Przyszła już bardziej pewna siebie, ale wciąż miała obawy. W końcu zaczęła latać od pójścia do szkoły, a niektórzy od małego zasiadali na miotle, ich rodzice też. Ona nie miała żadnych wrodzonych predyspozycji i musiała sobie wypracować umiejętność latania. Jak zwykle. Mimo tego postanowiła, że zrobi wszystko, aby udało się jej osiągnąć cel (a kiedy nie próbowała?). Pogoda w dzień w którym miała się wykazać o dziwo była dobra. Ładne słoneczko, praktycznie bez chmurek. Ewidentnie to znak, że los chcę z nią współpracować, a raczej ona w ten sposób to odbierała. Mając w sobie duże pokłady siły, jak nadziei na to, że powiedzie się jej ta próba, wzniosła się na miotle. Zadanie postawione przed nią to oczywiście obrona bramek. Pięć rzutów kaflem. Nic trudnego, tak? Oczywiście, że nie. O ile się nie stresujesz. Za to Alex była na skraju. Bardzo mocno zależało jej na wejściu do drużyny. To ją napędzało, a zarazem paraliżowało. Możliwość, że się nie uda była nie do przyjęcia dla jej mózgu. Ona nie przegrywa. To się po prostu nie zdarza. Jednakże życie ma się jedno. Uniosła głowę ku górze i czekała. Niemal natychmiast zauważyła zamiary osoby, która celowała w bramki. Podświadomie wyczuła, że pragnie rzucić w prawo, ale chcąc ją zmylić patrzy w lewo. I bam! Nastąpił pierwszy rzut, który udało się jej obronić. Dosłownie rzuciła się w dobrą stronę i przeciwnik nie miał szans na zakończenie tej akcji sukcesem. Oznaczało to, że przed nią jeszcze cztery. Następny nastąpił bardzo szybko po pierwszym. Na jej szczęście był on kierowany obręcz obok i w ostatnim momencie udało się jej go odbić. Dotarło do niej, że to bardzo ciężka sprawa. Bycie obrońcą to wielka odpowiedzialność i wysiłek. Nie należy jednak do osób, które się poddają, więc dzielnie trzymała się na miotle. Wiedziała, że bardzo irytuje tym niektórych, ale miała to gdzieś. Nieszczęśliwe piękna pogoda utrzymywała się, ale jej kaprysem było wywołanie dość silnego wiatru, utrudniającego utrzymywanie się w stałej pozycji. Alex nie była pewna, czy to przypadek, czy też ktoś zadbał o umilenie jej tego wydarzenia. Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym. Kolejny kafel już był w drodze. Do tego z premedytacją wycelowany w jej twarz od której się odbił sprawiając, że zacisnęła zęby rozrywając dolną wargę. Oberwała nim z takim impetem, że również przez moment zwisała z miotły. Pól biedy, że nie przeleciał przez obręcz. Udało się jej wrócić na miotłę, ale czwartej piłki nie udało się jej zatrzymać. Oznaczało to dla niej tyle, że mimo cieknącej krwi z przegryzionej wargi, musi obronić ostatnią bramkę. Czuła pulsowanie na twarzy, a na dłoniach pojawiały się czerwone plamy. Ktoś na dole krzyknął, że mają przerwać. Alex jednak stanowczo odkrzyknęła "To przecież już ostatnia" kompletnie nie zwracając uwagi na skutki oberwania kaflem. Nikt dalej się nie kłócił. Nastąpił ostatni rzut. Miała w sobie tyle determinacji, by pokazać, iż jakaś tam rana w niczym jej nie przeszkadza, że bez problemu zatrzymała ostatni kafel. Wróciła na ziemię i uśmiechnęła się do reszty. A wtedy zaczął padać deszcz. Podniosła głowę do góry i szepnęła: "Dzięki, Merlinie!".
Na meczy było już inaczej. Broniła podobnie, czy do utraty tchu, ale przynajmniej nikt nie próbował zrzucić jej z miotły, ani zniszczyć ukochanej twarzy. Bez względu na to broniła z taką samą pasją i zaangażowaniem.
Przyjęta.
Imię i Nazwisko: Alexandra Grace
Wiek: 16 lat
Pozycja: Obrońca
Przykładowy post meczu Quidditcha, w którym postać bierze udział:
(JEST TO OPIS JAKBY ELIMINACJI DO DRUŻYNY, ALE MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE POBIJECIE MNIE ZA TO)
Alex po raz kolejny robiła coś po prostu dla siebie. Sporo ćwiczyła przez długi czas, by mieć jakiekolwiek szansę przejść przez eliminację i dostać się do drużyny. Przyszła już bardziej pewna siebie, ale wciąż miała obawy. W końcu zaczęła latać od pójścia do szkoły, a niektórzy od małego zasiadali na miotle, ich rodzice też. Ona nie miała żadnych wrodzonych predyspozycji i musiała sobie wypracować umiejętność latania. Jak zwykle. Mimo tego postanowiła, że zrobi wszystko, aby udało się jej osiągnąć cel (a kiedy nie próbowała?). Pogoda w dzień w którym miała się wykazać o dziwo była dobra. Ładne słoneczko, praktycznie bez chmurek. Ewidentnie to znak, że los chcę z nią współpracować, a raczej ona w ten sposób to odbierała. Mając w sobie duże pokłady siły, jak nadziei na to, że powiedzie się jej ta próba, wzniosła się na miotle. Zadanie postawione przed nią to oczywiście obrona bramek. Pięć rzutów kaflem. Nic trudnego, tak? Oczywiście, że nie. O ile się nie stresujesz. Za to Alex była na skraju. Bardzo mocno zależało jej na wejściu do drużyny. To ją napędzało, a zarazem paraliżowało. Możliwość, że się nie uda była nie do przyjęcia dla jej mózgu. Ona nie przegrywa. To się po prostu nie zdarza. Jednakże życie ma się jedno. Uniosła głowę ku górze i czekała. Niemal natychmiast zauważyła zamiary osoby, która celowała w bramki. Podświadomie wyczuła, że pragnie rzucić w prawo, ale chcąc ją zmylić patrzy w lewo. I bam! Nastąpił pierwszy rzut, który udało się jej obronić. Dosłownie rzuciła się w dobrą stronę i przeciwnik nie miał szans na zakończenie tej akcji sukcesem. Oznaczało to, że przed nią jeszcze cztery. Następny nastąpił bardzo szybko po pierwszym. Na jej szczęście był on kierowany obręcz obok i w ostatnim momencie udało się jej go odbić. Dotarło do niej, że to bardzo ciężka sprawa. Bycie obrońcą to wielka odpowiedzialność i wysiłek. Nie należy jednak do osób, które się poddają, więc dzielnie trzymała się na miotle. Wiedziała, że bardzo irytuje tym niektórych, ale miała to gdzieś. Nieszczęśliwe piękna pogoda utrzymywała się, ale jej kaprysem było wywołanie dość silnego wiatru, utrudniającego utrzymywanie się w stałej pozycji. Alex nie była pewna, czy to przypadek, czy też ktoś zadbał o umilenie jej tego wydarzenia. Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad tym. Kolejny kafel już był w drodze. Do tego z premedytacją wycelowany w jej twarz od której się odbił sprawiając, że zacisnęła zęby rozrywając dolną wargę. Oberwała nim z takim impetem, że również przez moment zwisała z miotły. Pól biedy, że nie przeleciał przez obręcz. Udało się jej wrócić na miotłę, ale czwartej piłki nie udało się jej zatrzymać. Oznaczało to dla niej tyle, że mimo cieknącej krwi z przegryzionej wargi, musi obronić ostatnią bramkę. Czuła pulsowanie na twarzy, a na dłoniach pojawiały się czerwone plamy. Ktoś na dole krzyknął, że mają przerwać. Alex jednak stanowczo odkrzyknęła "To przecież już ostatnia" kompletnie nie zwracając uwagi na skutki oberwania kaflem. Nikt dalej się nie kłócił. Nastąpił ostatni rzut. Miała w sobie tyle determinacji, by pokazać, iż jakaś tam rana w niczym jej nie przeszkadza, że bez problemu zatrzymała ostatni kafel. Wróciła na ziemię i uśmiechnęła się do reszty. A wtedy zaczął padać deszcz. Podniosła głowę do góry i szepnęła: "Dzięki, Merlinie!".
Na meczy było już inaczej. Broniła podobnie, czy do utraty tchu, ale przynajmniej nikt nie próbował zrzucić jej z miotły, ani zniszczyć ukochanej twarzy. Bez względu na to broniła z taką samą pasją i zaangażowaniem.
Przyjęta.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach