- Erin Malfoy
Erin Malfoy
Czw Cze 15, 2017 8:30 pm
Imię i nazwisko: Erin Malfoy
Imiona i nazwiska rodziców:
Ojciec – Abraxas Malfoy
Matka - Dalla Malfoy z domu Yaxley
Data urodzenia: 24 lipca 1962 r.
Miejsce zamieszkania: Malfoy Manor, hrabstwo Wiltshire w Wielkiej Brytanii.
Status majątkowy: Panna Malfoy należy do jednego z najzamożniejszych rodów czarodziejów czystej krwi w Wielkiej Brytanii. Z pewnością nie cierpi na brak gotówki. Bardzo bogata.
Czystość krwi: Krystalicznie czysta od pokoleń.
Dom w Hogwarcie: Slytherin.
Różdżka: Wiąz, Łuska Złotego Smoka, 11 i 3/4 cala, giętka.
Wzrost: Bardzo niska, dokładnie 159cm
Waga: Drobna, wręcz filigranowa, jej waga wacha się miedzy 49 a 51kg
Kolor włosów: Platynowy blond, prawie białe
Kolor oczu: Stalowo szare
Bogin: Przed jej oczami leżało martwe ciało. Ona jedynie stała. Stała i patrzyła z przerażeniem na własną matkę leżącą w kałuży krwi, z szeroko otwartymi oczami, które teraz były tak puste. Włosy kobiety przybrały szkarłatnej barwy posoki, w jakiej się znajdowały. Ubranie powoli też przyjmowało barwę wszechobecnej czerwieni. Piękna błękitna suknia pochłaniała coraz więcej krwi, której jednak nie ubywało, a nawet wręcz przeciwnie. Ciecz, która chyba brała się znikąd, zdawała się wciąż rozprzestrzeniać, jakby bogin wyciągał ramiona w stronę Erin. Dziewczyna cofnęła się i natrafiła stopą na jakiś przedmiot. Nie zdążyła zareagować, jej stopa ześlizgnęła się z niego, a ona poleciała w dół. Spojrzała na swoje dłonie, które wyciągnęła ratując się przed upadkiem, a kiedy podniosła wzrok, po jej plecach przeszedł dreszcz. Kolejne ciało leżało obok poprzedniego. Abraxas leżał przy żonie ze sztyletem w piersi, dostarczając otoczeniu kolejne litry krwi. Dziewczynę od szkarłatnej kałuży dzieliły już zaledwie centymetry, otaczała ją z każdej strony i nie pozwala się ruszyć. Mogła tylko trwać w miejscu i obserwować tę tragedię. Zdawało jej się, że poczuła ciepło w okolicach kostki. Czyżby krew w końcu dotarła i do niej, postanawiając zmienić barwę także żywej osoby? Zerwała się z ziemi i stanęła na środku kręgu jaki pozostawiła krew. Szybko rzuciła okiem na kostkę, była czysta. Zaraz pożałowała tej decyzji, kolejne uniesienie oczu i kolejne ciało. Zrobiło jej się zimno. Lucjusz! Leżał na brzuchu i nie mogła dojrzeć jego twarzy, ale była pewna. Nie mogła się mylić, wszędzie poznałaby te włosy. Przez moment poczuła niesamowicie silną chęć podbiegnięcia do ciał i pozostania tam z nimi, położenia się w tej kałuży krwi, której było tak wiele, że nie możliwe by pochodziła jedynie od trzech osób. Krew jakby chcąc spełnić jej życzenie zbliżyła się zakrywając, ostatni wolny od niej, fragment podłogi. Krzyknęła. Nim się zorientowała ktoś ją popchnął, a obraz martwych ciał zniknął. Po chwili zniknęła też reszta pomieszczenia, pozostawiając na swoim miejscu jedynie ciemność. Zemdlała.
Amortencja: Ktoś kto dobrze zna Erin domyśliłby się, że w zapachu amortencji, znajdzie ona przede wszystkim woń starych ksiąg, które tak lubi czytać. Z pewnością nie zabraknie tam też zapachu lawendy, który tak wielu ludzi przyprawia o ból głowy, a u niej powoduje spokój i rysuje uśmiech na twarzy. Matka niejednokrotnie prosiła ją by nie trzymała tych roślin w domu, ona jednak zawsze przemycała jakaś doniczkę do pokoju i pielęgnowała kwiat póki znów nie został namierzony przez rodzicielkę. Jasne jest, że woń większej ilości tych kwiatów i dla niej jest przytłaczająca, ale zapach jednej doniczki chyba nie powinien nikomu przeszkadzać. Jeśli się zastanowić, wśród tych zapachów znajdzie się także ten wyczuwalny w lesie zaraz po deszczu czy burzy. Ostatnim i najwyraźniejszym jest zapach pochodzący od farb, którymi dziewczyna uwielbia malować. Mogłaby spędzać całe dnie przed płótnem w ogrodzie, ze swoimi ulubionymi pędzlami i paletą najróżniejszych barw.
Widok z Ain Eingarp: Dziewczyna podchodzi do lustra i przejeżdża palcami po jego ramie. Wiedziała, że tu jest, ale nigdy nawet nie próbowała się w nim przeglądać. Wiedziała przecież czego chce, była tego pewna jak nikt inny. Chciała dwójki cudownych dzieci, wspaniałego męża i tak dostatniego życia jak obecnie. Takie pragnienie zakorzenili w niej rodzice, a ona pilnie je pielęgnowała. Zapewne została już dawno komuś obiecana, taka tradycja... i właściwie jedynie to jej przeszkadzało. Wiedziała, że z pewnością jest to mężczyzna z równie dobrej i majętnej rodziny, ale brak możliwości wyboru przyćmiewał te zalety. Ciekawe co by było gdyby spróbowała porozmawiać o tym z rodzicami? Nie, to zły pomysł, już kiedyś próbowała podważyć ich decyzję.
Westchnęła i przeniosła dłoń na materiał zasłaniający lustro. Ciekawość zwyciężyła i ciężka zasłona, narzucona kiedyś na ów mebel, opadła u jej stóp.
W lustrze zobaczyła siebie. Czyżby była aż tak szczęśliwa? Była, ale wiedziała czego pragnie, a skoro tak, to powinno się to tu pojawić. Dlaczego nic się nie dzieje? Już chciała zrezygnować i odejść, kiedy w rogu pojawił się ciemny kształt. Powoli przybrał formę, teraz obok niej stał elegancko ubrany mężczyzna i obejmował ją w talii. Jej mąż, twarzy jednak nie była w stanie zobaczyć, patrzyła prosto na nią i mimo że mężczyzna stał przodem, w jakiś dziwny sposób nie mogła określić nawet kształtu jego oczu czy ust. Choć właściwie co miała sobie wyobrazić? Kogo? Przecież nie było w jej życiu nikogo odpowiedniego. Chciała męża, ale nie widziała w tej roli nikogo konkretnego. Trochę posmutniała. Może to i lepiej skoro i tak to nie ona decyduje. Nim zdążyła całkiem pogrążyć się w tych ponurych myślach, jej odbicie uniosło dłonie i odebrało z rąk mężczyzny kolejny ciemny kształt. Mały chłopczyk o blond włosach. Wokół biegało jeszcze jedno jasnowłose dzieciątko, trochę starsze od tego na rękach. Na usta Erin wstąpił uśmiech, ciepły i serdeczny. Dokładnie tego chciała. Przeniosła wzrok na tło, była ciekawa czy lustro ponownie jej nie zaskoczy. I tym razem się spisało i pokazało dokładnie to co sobie wyobrażała. Dom podobny do Malfoy Manor, za nim mały las. Dość blisko jej osoby stała para ludzi, ich twarze doskonale rozpoznawała. Jej brat i Narcyza.
Chciała przyjrzeć się im dokładniej. Wiedziała, że lustro nie pokaże jej ich bardzo dokładnie, bo chodziło tu przede wszystkim o to, by po założeniu rodziny, nadal miała kontakt z Lucjuszem i jego wybranką, którą już zdążyła polubić. Obraz jednak się rozmył, zmienił barwy i lustro po raz pierwszy zaskoczyło pannę Malfoy. Zobaczyła siebie, za biurkiem. Kręciło się tam trochę zamazanych kształtów, a ona najwyraźniej wydawała polecenia. Chciała władzy. Może nie najwyższej, ale chciała kierować ludźmi, miała ambicje i na pewno nie poprzestałaby na byciu jedynie żoną i matką. Wiedziała też, że jest w stanie to osiągnąć, może niekoniecznie do końca czystymi metodami, ale jest w stanie. Lustro miało rację, tego też pragnęła, nie bardziej niż rodziny, jej zdaniem nawet trochę mniej, ale łatwo nie zrezygnuje z tego marzenia.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Od początku nie miała jakichś większych problemów z nauką. Łatwo chłonie wiedzę, a z magią ma styczność od najmłodszych lat. Rzecz jasna, nie każdy przedmiot lubi tak samo i nie wszystko idzie tak łatwo. Wróżbiarstwa nigdy nie lubiła, nie szło jej i nigdy nie polubi. Jakieś gapienie się w szklane kulki czy w fusy po herbacie. Herbata jest do picia i tyle. Historia Magii jest lepsza, ale nawet nauczyciel wydaje się znudzony treścią zajęć.
Natomiast Eliksiry, Starożytne Runy i Zaklęcia bardzo ciekawią Erin i idą jej najlepiej. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, Numerologia i Obrona przed Czarną Magią są dla niej trudniejsze, z tego powodu dużo ćwiczy by i te przedmioty zostały ocenione jak najlepiej, może nie na Wybitny, ale chociaż Zadowalający, niżej nie pozwoli sobie spaść. Nie jest ona jeszcze pewna co będzie robić w życiu, więc do wszystkiego przykłada się tak samo, no może bez Wróżbiarstwa. Tego się na pewno nie tknie po opuszczeniu murów szkoły, dlatego też szybko zrezygnowała z tego przedmiotu. Jeśli chodzi o pozostałe przedmioty - Zielarstwo, Astronomia i Transmutacja - idzie jej całkiem dobrze, tak przeciętnie, ale radzi sobie.
Eliksiry – Wybitny
Starożytne Runy – Wybitny
Zaklęcia – Wybitny
OPCM - Powyżej Oczekiwań
ONMS – Powyżej Oczekiwań
Zielarstwo – Powyżej Oczekiwań
Transmutacja - Zadowalający
Historia Magii - Zadowalający
Astronomia - Nędzny
Wróżbiarstwo - Okropny
Przykładowy post: Stała gdzieś na placu zabaw i obserwowała puste gniazdo na jednym z pobliskich drzew. Rodzice musieli gdzieś na chwilę pójść i kazali jej tu poczekać, brat też gdzieś wyparował, a przecież jeszcze chwilę temu tu był. Dalej stała i przyglądała się kupce gałęzi, z nadzieją, że może pojawi się tam jakiś ptak. Ptaka nie było, za to, za jej plecami odezwał się chłopięcy głos. Odwróciła się i spojrzała na właściciela głosu. Był chyba w jej wieku, może trochę starszy, w dodatku ze świtą. Po obu jego stronach stały jakieś dwa niższe dzieciaki.
Zacisnęła zęby słysząc słowa tego najwyższego i chyba przywódcy. Obrażał ją. Jak śmiał?! Nikt nie ma prawa się tak do niej zwracać! Nie jest jakąś podrzędną wiedźmą, pochodzi z rodu Malfoyów. Zmarszczyła nos i zacisnęła pięści, miała ochotę go teraz kopnąć. I ropucha albinos? Jak właściwie miała zareagować na tak głupią próbę drwin? Zresztą wcale nie wyglądała jak albinos, miała po prostu jasne włosy i cerę, a już na pewno nie jak ropucha i była tego świadoma. Wzięła głębszy oddech i spojrzała na chłopaka z kpiną w oczach. Oj tak, na pewno nie wyglądała jak ropucha. Nie należała do brzydkich, a nawet wręcz przeciwnie. Była śliczna i kropka, inaczej przecież inni by się nią tak nie zachwycali. Do Hogwartu uczęszczała dopiero trzeci rok, więc może ciężko nazwać ją kobietą, ale z pewnością kiedy już nią będzie, nikt nie zaprzeczy, że została obdarowana niemałą urodą. Miała śliczne jasne i długie włosy oraz delikatne arystokratyczne rysy. Jej stalowe tęczówki przyciągały wzrok i często uniemożliwiały rozmówcy logiczne myślenie, gdyż miał on wrażenie, że dziewczyna zagląda wprost w jego duszę.
Nie należała do nerwowych, więc i pierwsze drobne zdenerwowanie, wywołane przez dzieciaka, już minęło. Teraz po prostu na niego patrzyła i nic nie mówiła. Nie uważała, że powinna się odezwać, ktoś taki nie zasługuje na jej uwagę. Rozejrzała się za rodzicami, ale najwidoczniej jeszcze nie wrócili. Szkoda, bo chłopcy chyba nie zamierzali odejść. Gdyby tylko mogła czarować poza Hogwartem, już uciekaliby przerażeni. W jej głowie pojawiał się właśnie obraz wszystkiego, co mogłaby im zrobić, a na usta wpełzł wredny uśmieszek. Mogłaby go też uderzyć, ale panience nie przystoi takie zachowanie. Zresztą była zbyt dumna by uciekać się do fizycznej przemocy. Nie będzie sobie kimś takim rąk brudzić, no i było ich trzech. Ponadto rodzice z pewnością nie pochwaliliby jej za takie zachowanie. Kolejne słowa płynące z ust chłopaka po prostu postarała się zignorować. Prychnęła niezadowolona i ze skwaszoną miną odwróciła się do chłopców plecami. Wygładziła sukienkę i ruszyła powoli w stronę najbliższej ławki.
Nie zrobiła nawet jednego kroku, gdy poczuła dłonie na swoich plecach. Ten kretyn ją popchnął! Upadła na kolana i zacisnęła pięści. Już chciała wstać, gdy czyjeś dłonie złapały ją w tali i podniosły do pionu. Uniosła wzrok i mimo łez cisnących się do oczu, szeroko się uśmiechnęła. Lucjusz! Spojrzała na swoje zdarte kolana i obdarzyła dzieciaka wściekłym spojrzeniem. Wiedziała, że im się nie upiecze, nie jeśli Lucjusz to widział, a nawet jeśli nie, niezbite dowody na jej kolanach właśnie zaczynały trochę krwawić. Długo nie musiała czekać, nawet nie wiedziała kiedy jej brat rzucił pierwsze zaklęcie. Na twarzy tego, który ją pchnął pojawiły się sporych rozmiarów bąble, a sam delikwent złapał się za twarz. Kilka sekund i jego przyboczni robili dokładnie to samo. Na tym jednak nie koniec rozrywek. Wszyscy po kolei zostali podniesieni za kostki i przeżyli nieprzyjemny lot w stronę drzewa, tego na którym znajdowało się wcześniej obserwowane przez dziewczynkę gniazdo. Lucjusz co prawda opuścił różdżkę, ale chłopcy dalej wisieli sobie podwieszeni na jednej w wyżej usytuowanych gałęzi. Erin wyglądała teraz już zdecydowanie lepiej. Ironicznie uśmiechnęła się do dzieciaków, choć oni raczej byli zajęci czymś innym niż patrzeniem na nią. Z zachwytem na twarzy spojrzała na brata, też kiedyś będzie tak mogła, postara się o to. Lucjusz wziął ją za rękę i po prostu zabrał z placu zabaw. A chłopcy? Zaklęcie w końcu minie.
- Caroline Rockers
Re: Erin Malfoy
Pon Wrz 11, 2017 3:30 pm
Karta jest teraz w porządku. Z niecierpliwością czekam na sesje Erin z jej bratem! Łap 5 fasolek za edycję.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach