Go down
Charles Myrnin Hucksberry
Nauka
Charles Myrnin Hucksberry

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Wto Lut 07, 2017 8:18 pm
Pewnego dnia się budzisz i choć nie ma w tym niczego nadzwyczajnego, bo przecież jest to czynność, którą wykonujesz codziennie, odkrywasz, że jednak coś się nie zgadza. Tak było w przypadku Charlesa, który przeciągając się w swoim łóżku zrozumiał, że z jego gardła wydobywa się jakiś przyjemny, dość miły dla ucha dźwięk. Zupełnie jakby... nie, to przecież niedorzeczne. Wyśmiał to, kręcąc głową i czując, że jego włosy były dłuższe niż zwykle. Machnął na to ręką, tak jak i na to, że czuł się nagle lżejszy, kiedy tylko się podniósł. Wykonał kilka skłonów by odkryć że coś miękkiego obija się o jego ręce. Miękkiego? Zmarszczył czoło i poszedł do łazienki - w końcu i tak miał zamiar skorzystać z toalety. Kiedy jednak chciał w męskim stylu się wysikać, odkrył że... czegoś mu brakuje. I że właściwie coś utrudnia mu widoczność.
- Co? Gdzie jest...? - Spytał samego siebie, dotykając z zastanowieniem miękkiej klatki piersiowej. Głos. Piersi. Brak istotnego elementu czyniącego z niego mężczyznę... - Hm... Ach. Jestem kobietą. Wszystko się zgadza.
Pokiwał głową z uznaniem i usiadł elegancko na desce, poprawiając swoje spodnie od piżamy. Nie przepadał za długimi koszulami nocnymi, za bardzo go przewiewało, teraz tym bardziej to doceniał.  Rozpoczął rozważania jak to mogło się stać, że zmienił się tak diametralnie przez te kilka godzin snu. Podrapał się po brodzie by odkryć, że włoski zarostu już go nie kują i że jego skóra jest delikatniejsza, przyjemniejsza w dotyku. W sumie mógłby się nawet do tego przyzwyczaić, to było niezmiernie ciekawe odkrywać swoje ciało na nowe a także wszelkich zwyczajów z nim związanych.  Kiedy już zadbał o swój wygląd, pozmieniał nieznacznie swoje ubrania łącznie z bielizną, korzystając z wolnego czasu i w miarę przystępnej pogody, postanowił udać się do Londynu. Proszek Fiuu okazał się niezwykle pomocny w tym zadaniu. Plusem tej zmiany płci był fakt, że teraz z pewnością nikt go nie rozpozna, co wykorzystał przyjmując na ten czas nową godność.
Obecnie pani a nie pan Hucksberry udała się na ulicę Śmiertelnego Nokturnu, gdzie rozglądając się z zainteresowaniem po skromnych, dość obskurnych wystawach, postanowiła wejść do sklepu niejakiej Madame Shrew.
Pieniądze miała pod ręką tak samo jak różdżkę, bo jak głosi stare porzekadło - kto lekkomyślnie bez różdżki na Nokturn idzie ten szybciej ginie.
- Dzień dobry - odezwała się uprzejmie i rozejrzała się wokół swoim bystrymi miodowymi oczami.
Po beztroskiej rozmowie opuścił lokal.
[z/t]
Araminta Black
Oczekujący
Araminta Black

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Nie Sie 13, 2017 6:09 pm
| start!

Późna pora. Niepodobnym, bym pozwalała sobie na szlajanie się po nokturnowych ulicach w tej części dnia. Czułam poniekąd, jakbym znalazła się tu nie przez przypadek, podły wypadek i zabłądzenie... Czy błądziłam znowu tak często, gubiłam się w londyńskim zgiełku, by teraz uznać to za normalne? Dysnormalne – co to za słowo? Brzmiało niczym szaleństwo, które dusiłam w swojej głowie. O czym to ja w ogóle…
Myślałam? Przestałam. Życie było zbyt krótkie, by pozwalać się owładnąć szaleństwu, niepewności czy – brońże Merlinie – strachowi! To, czego za nic w świecie nie chciałam czuć, to strach. Wszechogarniający i obezwładniający. Niedaleko mi do niego było, mimo że miałam momentami harde serce, zadziorne obycie i różdżkę w gotowości, by przyprawić kogoś o parę skrzydeł. Nie byle jakich. Takich z żeber!
Szyld „Eliksirów Madame Shrew” wyglądał dosyć… obiecująco? Nie sądzę, jednakże w takich chwilach jak ta wszystko stawało się wybawieniem, zaś… Nie, ten przybytek nie mógł stać się dla mnie wybawieniem. Raczej utrapieniem, mającym mnie zarazić jakimś paskudnym cholerstwem. Skrzywiłam się, gdyż madame nie było nigdzie widać. Damie za bardzo nie wypadało ukazywać zniesmaczenia, PRAWDA? Gdzie się podziałaś, mamo? Gdzie ma siostra bliźniaczka? One zdecydowanie lepiej radziły sobie z tymi wszystkimi zasadami.
Madame Shrew? – zapytałam pewnie. Jeszcze broniłam swojej godności niezależnej kobiety – powiedzmy tak z przymknięciem oka. – Madame Shrew?! – ponowiłam bardziej donośniejszym głosem, prostując się z dumą.
Sage Greyback
Oczekujący
Sage Greyback

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Pon Sie 14, 2017 2:16 pm
|start!

Gdyby był rozsądnym człowiekiem, cóż, zapewne już dawno temu udałby się do jakiegoś magomedyka w Mungu... Albo przynajmniej do godnej zaufania apteki, w której mógłby znaleźć coś na nieustanne migreny, jakie męczyły go od bitych kilku tygodni... Ale że nim nie był - i nie zachowywał się w tym temacie zbyt logicznie przez znaczną większość czasu; do pewnego rodzaju bólu przyzwyczaił się na tyle, iż poniekąd się z nim zaprzyjaźnił - łykał praktycznie to, co popadnie. W jego ręce wpadały zatem zarówno mugolskie środki, jak i resztki starych ziołowych specyfików czy ostatecznie eliksiry sprzedawane mu przez aptekarkę z Nokturnu. Tego wieczoru było jednak zdecydowanie zbyt późno, by kobieta przyjmowała jakichkolwiek klientów. Sam był sobie winien, zwlekając ze zwleczeniem się z kanapy. Pozostała mu zatem jedna jedyna opcja ratunkowa w postaci starej wiedźmy, która lepiła się do niego za każdym razem, gdy przychodził do jej sklepiku. Paradoksalnie, wcale nie po to, by go okraść - nie ze starym ulicznym wyjadaczem były takie numery, zwłaszcza że pseudokodeks złodziejski zawierał w sobie przecież szeroko pojęte nie tykać swoich ludzi, a nawet mieszkańcy tak brudnego i zasnutego obłudą miejsca, jakim był Nokturn, tworzyli pewną społeczność; patologiczną, bo patologiczną, ale społeczność - a po to, aby zaznać od niego trochę uczucia. Nie lubił jej rubasznych żarcików, choć nie czuł się przez nie onieśmielony czy zażenowany, bardziej... Zniesmaczony? Nie przepadał też za przymilnym głosem, który sprawiał, że Greyback czuł się jak powoli zatapiany w gęstej, ciągnącej melasie... Czy wreszcie za pomarszczonymi, szponiastymi palcami kobiety poruszającymi się stanowczo zbyt blisko jego tyłka.
Wyjątkowe okoliczności wymagały jednak poświęceń, a on nie mógł już dłużej leżeć, czując się tak, jakby zaraz miał zacząć zdychać. Wychodząc z mieszkania, złapał w rękę wyłącznie starą różdżkę - chowając ją sobie do wewnętrznej przedniej kieszonki płaszcza; lato nie lato, prawie zawsze w nim chodził - oraz parę okularów przeciwsłonecznych o mocno przyciemnianych szkłach, które jeszcze w budynku nasunął na nos. Nie zabierał ze sobą ani złamanego knuta. Żył od wypłaty do wypłaty, a że ta w tym miesiącu jeszcze nie nadeszła, zamierzał kupować tak jak zwykle w podobnych przypadkach - na krechę i krzywy uśmiech. Bardzo krzywy, patrząc na grymas, jaki praktycznie nie opuszczał twarzy Greybacka. Drażniło go wszystko, począwszy od jakiegokolwiek światła, poprzez dźwięki ogarniętego nocą Nokturnu, wreszcie aż po własne kroki, które odbijały mu się echem w obolałej czaszce.
Doszedł jednak do biznesu Shrew, łapiąc za klamkę w drzwiach i pochylając się, aby wejść do środka. I choć sam nie zwracał uwagi na podobne rzeczy, momentalnie wypełnił nie aż tak znowu duże pomieszczenie, górując praktycznie nad wszystkim, a zdecydowanie już nad ciemnowłosą kobietą - szlachcianką, jakby nie patrzeć - którą dostrzegł dopiero po dłuższej chwili. Nie, nie skłaniając się jej, choć wyglądała na taką, która mogła tego oczekiwać. Nie zdjął kapelusza, którego nawet nie miał, ani nie zsunął okularów z nosa. Uniósł tylko kącik poobijanych, poprzygryzanych ust w czymś, co mogło być zarówno wyrazem pogardy, jak i swoistą wersją powitania. Nie odezwał się ani w pierwszym momencie, ani później. Jej wołanie - które, swoją drogą, naprawdę boleśnie raniło uszy Sage'a - wystarczyło za ich dwoje. I skąd... Skąd w jego głowie pojawiła się myśl, iż Shrew raczej nie miało przypaść do gustu jakiekolwiek donośne wzywanie? To nieco poprawiło mu humor. Ot, tak odrobinę, gdy oparł się plecami o niezastawioną ścianę, trzymając dłonie złożone w okolicach karku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Pon Sie 14, 2017 6:12 pm
Było już późno. Na tyle późno, by całym ty odwiedzinom w sklepie Madame Shrew nadać tajemniczej, niespokojnej nutki. W końcu wieczorami i nocami wszystko wyglądało wiele gorzej. Demony straszyły bardziej, a ich przerysowane kształty na ścianach mijanych domów wydawały się o wiele większe.
Pomieszczenie w którym znajdowała się Araminta i Sage wcale nie było przestronne. Dwie osoby skutecznie je zapełniały tworząc coś, co zagrażało ich przestrzeniom osobistym lub też tworzyły coś, co można potocznie nazwać tłokiem. Światło rozmieszczone na ścianach raczej bździło jak świeciło, w nieznacznym stopniu oświetlając wszystko, co znajdowało się parę metrów od wejścia, bowiem im dalej wgłąb całego sklepiku - tym robiło się ciemniej, a z przeciwległej ściany zionęła w ich kierunku niczym niezmącona czerń. Ale cóż poradzić, taki już był klimat u Madame Shrew; tylko dniami, kiedy wątłe światło dnia przedzierało się przez oplute brudem szyby, było tutaj nieco jaśniej.
Sama kobieta w pewnym momencie wytoczyła się z ciemności, co uprzedziło parę niepokojących stuknięć; coś spadło, coś się przewróciło, coś się poturlało. Potem były kroki, a na końcu dwie pary oczu zobaczyły postać kobiety; niskiej, nieco pod czterdziestkę, ale o wciąż żółtawej cerze. Sage mógł przysiąc, że ostatnio, kiedy ją widział, była o parę dekad starsza, ale najwyraźniej wiedźma postanowiła ostatnio oddać się zabawom z eliksirem odmładzającym. I zdecydowanie nie wyglądała na zadowoloną.
- Widzę, że panna z dobrego domu za nic ma maniery. - prychnęła, zbliżając się do nich powoli. - Ale możemy coś na to zaradzić. Na to i na wiele innych rzeczy. - uśmiechnęła się w kierunku Black lekko, aczkolwiek dużo w tym uśmiechu było niebezpiecznych tajemnic, które błąkały się po głowie wiedźmy. Szybko jednak jej spojrzenie przeniosło się na mężczyznę, w kierunku to którego zrobiła parę szybszych kroków, zatrzymując się przed nim i łapiąc kościstym łapskiem za podbródek.
- Sage. Kochaniutki. Długo kazałeś mi na siebie czekać. Od ostatniej wizyty minęło tyle czasu. - zarechotała, a wraz z nią parę suszonych główek, wiszących przy ścianach. Sama czarownica obeszła aurora dookoła, zatrzymując się pomiędzy nim, a Aramintą.
- Słucham cię, moja droga. Czego potrzebujesz...? - rzuciła w jej stronę skrzekliwym głosem, tym samym robiąc krok w jej stronę i przybliżając się do niej tak, że niemal przylgnęła do jej ramienia.
Araminta Black
Oczekujący
Araminta Black

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Wto Sie 15, 2017 12:57 am
Czas na ewakuację? Zdecydowanie minął. Mój zaskoczony… Czy może przerażony? Wróć, Arciu, bez przesadyzmu! Mój kobiecy wzrok spoczywał na strasznie wysokim i jeszcze bardziej przerażającym mężczyźnie. W płaszczu. Nie wiem, co ów zakrywał… Może zwłoki? Nie wiem, co za zwyrodnialec zdolny byłby robić coś podobnego, ale różne istoty pełzają po tym świecie, prawda? Niech cię diabli, ten płaszcz! Do czegokolwiek służył.
Chyba że skrywał pod sobą chorobę zdecydowanie psychiczną. Wtedy, cóż, chętna byłabym go rozebrać i zabrać tam, gdzie królują takie persony jak ja. Tu… Tu raczej wolałabym uniknąć rozmowy z tym przybyszem, więc po tej całej szopce z przerażonym zmierzeniem go, odchyliłam swą głowę nieco do tyłu i…
Powtórzyłam zabieg, ale na madame Shrew. Co mnie nie zabiło, to mnie wzmocni? To spotkanie nie miało mnie wzmocnić w żaden sposób… Czyli miało mnie zabić? Tyle podłych wizji, ja wiem, ale jeden pozytyw potrafiłam z tego wyciągnąć. Przynajmniej uważano mnie w tym przybytku za pannę. Co prawda, oskarżono mnie o brak manier – nie pierwszy raz, tak a propo – ale uważano za pannę i to było chyba najważniejsze. I różdżka, która dodawała mi nieco… pewności? Typek raczej miał mnie zmiażdżyć swoją pięścią, nim choćby myśl o jej sięgnięciu zakwitnie w tej rozczochranej główce.
Ale ja się bardzo dobrze czuję w swojej aktualnej skórze – odparłam z uśmiechem, reflektując się po tej chwili szoku, oczywiście. To trochę bardzo straszne, że byli tak blisko mnie… Że ta kobieta mnie niemalże macała… Wolałam nie myśleć, co ma na sobie i od jak dawna ma to na sobie… Przynajmniej nie była Normanem, który ukochał sobie insekty i zwykł je kolekcjonować pod swoim ubiorem. Miałam przynajmniej takową nadzieję. Nic jej się chyba pod tą suknią nie ruszało…
Ogólnie to obrzydliwe, że taki wielkolud i taka babuszka… Nie chciałam chyba tej wizji w swojej głowie. Co się zobaczyło, nie dało się odzobaczyć. Przynajmniej w teorii.
Droga, madame… Shrew – zaczęłam pewnie, by się zawahać na tym nazwisku. Poszło chyba w miarę dobrze… Och, Araminto, zbyt dużo niepewności dziś w tobie! Pierś do przodu, głowa do góry! – Pragnę jedynie zapytać o drogę na Pokątną i grzecznie się stąd ulatniam. Nie zamierzam na długo stawać na drodze miłości – stwierdziłam z szerokim uśmiechem, niejako wrabiając tego całego przybysza w romanse z tą kobietą. Mogli się zabawiać, mogli też nie. Nie wnikałam w to. Chciałam stąd wyjść, wrócić do domu bez uszczerbku na zdrowiu zarówno fizycznym, jak i psychicznym, a jutro rano wstawiać się w Świętym Mungu. Zwarta i gotowa do pracy.
Stanęłam również twarzą do mojej rozmówczyni, by przypadkiem nie oblała mnie eliksirem nieznanego pochodzenia za brak manier. I by mieć na oku te jej łapska. Kto wie, czy nie chciały mi czegoś zrobić, przerobić mnie na eliksir czy choćby okraść. Moja bielizna była wiele warta, mimo wszystko.
Sage Greyback
Oczekujący
Sage Greyback

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Sie 16, 2017 11:07 am
Być może był aurorem - choć z pewnością dosyć specyficznym, na co wskazywało także jego podejście do pewnych spraw - ale wizja całej tej nadchodzącej sytuacji odrobinę go bawiła. Ot, tak tyćko. Przynajmniej bez jednoczesnej myśli, iż stara wiedźma zapewne i jego nie pozostawi bez zainteresowania. A z takim przekonaniem? Z nim już nie do końca wiedział, co wygrywało. Czy było to nikłe rozbawienie, czy zniesmaczenie kierowane głównie wobec Shrew... Tak czy siak, kilka razy był już świadkiem zachowania kobiety wobec tak przypadkowych klientów jak tutaj obecna kobieta, ba!, doskonale pamiętał swoje pierwsze spotkanie z biznesmenką... I dlatego właśnie pewnie uśmiechałby się na wspomnienie o tym, gdyby tylko miał w zwyczaju to robić. Jego twarz nie wyrażała jednak prawie żadnych emocji i tylko ciemne oczy - wciąż ukryte za mocno przyciemnianymi szkłami okularów przeciwsłonecznych - z zainteresowaniem błądziły po pomieszczeniu.
Cóż miał rzec? Choć nigdy nie obróciłby się w tym kierunku, czarnomagiczne przedmioty poniekąd go interesowały. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kogo nigdy chociaż trochę nie ciekawiły podobne sprawy. Miał z nimi styczność w pracy, miał z nimi styczność w okolicy zamieszkania i nie wahał się korzystać z tej wiedzy, opierając się przy tym także na obserwacji, którą zwyczajnie lubił. No, przynajmniej w tym przypadku. Dobrze wiedział, że każda akcja równała się reakcji, więc obracanie się w podobnym otoczeniu nie miało nie pozostawić na nim śladu. Konsekwencje istniały zawsze i wszędzie, ale co niby ryzykował? Rozsądek? Skoro tu był, to najwyraźniej już mu go brakowało. Zdrowie psychiczne? Niezdiagnozowana depresja otaczała go niczym cieplutki kocyk. Duszę? Nie wierzył w podobne bzdety, choć nie mógł zaprzeczyć istnieniu duchów. Łapanie czarnoksiężników - tych naprawdę potwornych, nie drobniutkich złodziejaszków i kanciarzy z Nokturnu, którzy pragnęli zostać kimś wielkim, ale i tak zazwyczaj kończyli jak Shrew - wymagało poświęcenia tego wszystkiego. Taka była prawda, nie łudził się, że mogło być inaczej.
Powracając jednak do samego sklepiku z eliksirami, nie zobaczyłby w nim niczego, czego już by tam nie widział. Włącznie z drobną kobietą patrzącą na niego tak, jakby na pytanie kim jesteś miał odpowiedzieć jej coś w rodzaju twoim największym koszmarem. Niestety, kiedyś go to bawiło, obecnie już nieco bardziej nużyło. Stereotypy, stereotypy i stereotypy podbite stereotypami. Nie zamierzał jednak wyprowadzać szlachcianki z błędu, bo i po co? Nic by to nie zmieniło. Zwłaszcza że zaraz właścicielka sklepu weszła do pomieszczenia, roztaczając wokół siebie aurę... Starej młodości? Greyback spojrzał na kobietę zsuwając odrobinę okulary i rzucając jej spojrzenie znad przyciemnianych szkieł. Wyglądała zdecydowanie młodziej niż ostatnio i gdyby spotkał ją po raz pierwszy, cóż, pewnie dałby się na to nabrać. Uznałby, że nie ma do czynienia ze staruszką, tylko kobietą w późnym kwiecie wieku. Co prawda, nie zmieniłoby to jego zniesmaczenia zachowaniami mistrzyni eliksirów, jej postawą.
- Madame. - Kiwnął głową w jej kierunku na powitanie, doskonale wiedząc, że komuś takiemu wypadało okazać nienależyty szacunek, aby utrzymać stosunki pozwalające na czerpanie z tego korzyści. Nie łudząc się - i on, i Shrew byli interesowni. Chociaż nie miał całkowitej pewności, że to przypadkiem nie ona czerpała z tego najwięcej korzyści... Mogąc dosyć bezkarnie łapać go za podbródek i obdarzać porcjami rechoczących stwierdzeń, na które uśmiechnął się tylko krzywo, stwierdzając:
- Życie pracą nie pozostawia zbyt wiele czasu na utrzymywanie nawet tak znamienitych kontaktów. - Znamienitych? Znamienitych. Nie musiała wiedzieć, co dokładnie miał na myśli. Wystarczyło w zupełności, by uznała to za dostateczne wyjaśnienie, dlaczego nie wpadał częściej do jej nory. Zaraz też zresztą powróciła do interesowania się drugą kobietą, zaś on przez ten czas przysunął się do kontuaru, oglądając buteleczki umieszczone pod starą, porysowaną i przybrudzoną szybą, a jednocześnie także przysłuchując się toczonej rozmowie.
- O tej porze ciężko będzie jej wyjść stąd bez szwanku. - Burknął niby od niechcenia, zamierzając niejako odgryźć się za tekst o miłości. Mówił tak, jakby młodszej kobiety wcale tu nie było, zwracając się za to bezpośrednio do Shrew. Zresztą... Przecież nie kłamał. To był głęboki Nokturn, a od szlachcianki wręcz śmierdziało pieniądzem. - Lepiej, żeby nie szła samotnie. Moja droga, masz tu jakiś wolny pokój, czyż nie? Może powinnaś jej go udostępnić? Pani z pewnością sowicie ci za to zapłaci i wszyscy będą zadowoleni. Może sprzedasz jej też szklankę swojej najsłynniejszej herbaty z kłaposkrzeczek? - Nieznajoma sobie na to zasłużyła. Jak nic...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Wrz 13, 2017 10:25 pm
Sage'a może i bolała głowa, ale język wciąż pozostawał w formie. Madame Shrew nie kryła rozbawienia, kiedy ten odpowiedział jej w tak górnolotny sposób, nie zważając na zniesmaczone spojrzenia Araminty. Uśmiechnęła się do niej zadowolona, jednocześnie delikatnie kręcąc głową, jakby z niedowierzaniem. Jego odpowiedź przypadła jej do gustu, więc może mógłby liczyć u niej na jakąś zniżkę? Może. Chociaż taka perspektywa była równie prawdopodobna jak to, że niebo jutro miałoby spaść wszystkim na głowę.
Kobieta przytuliła się nieco mocniej do Black, obejmując ją jedną, kościstą ręką, która wylądowała na jej ramieniu.
- Moja droga, uwierz mi - na prawdę czegoś potrzebujesz. I tym czymś niekoniecznie jest droga na Pokątną. - parsknęła, przy ostatnim słowie wykrzywiając nieco wargi. - Tak jak powiedział nasz drogi towarzysz - ulica Śmiertelnego Nokturnu jest niebezpieczna, szczególnie o tej porze, a przecież żadne z nas nie chce, żeby coś ci się stało.
Przez moment twarz Madame Shrew była na prawdę przyjemna - ciepła, życzliwa, ale... wciąż, gdzieś głęboko w oczach czaiło się coś, czemu można było średnio ufać. A może po prostu taki był już jej urok? Araminta nie mogła niestety tego wiedzieć - zarówno to miejsce, jak i Śmiertelny Nokturn wydawał się być dla niej zupełną abstrakcją, a w związku z tym wiedźma wcale nie chciała wypuścić jej z rąk tak chętnie jak Sage'a, który znał jej sztuczki aż za dobrze.
- I oczywiście - znajdzie się dla Ciebie jakiś pokój. Całkiem przytulny, muszę rzec. Do rana możesz w nim zostać, nie mówiąc już o herbacie z kłaposkrzeczek. - puściła. Uwolniła ramię kobiety i płynnymi ruchami przeniosła się za kontuar. Dwójka klientów nie widziała jej ruchów, ale były szybkie, zdecydowane i już po chwili kobieta stanęła przed nimi z jakimś naparem w dłoni. Znaczy przed Aramintą.
- Proszę, spróbuj. - niemal wcisnęła jej szklankę w dłonie. Zawierała brązowawy płyn, parujący, na oko herbata, chociaż o delikatnie wędzonym zapachu, przypominająca nieco te z wyższej półki.

Araminta: - 6 galeonów
Araminta Black
Oczekujący
Araminta Black

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Wrz 13, 2017 11:27 pm
A niech to! Pograli ze mną bardziej niż ja pograłam z nimi! Obawiałam się, że w takim tempie prędzej wydadzą mnie za mąż za jakiegoś nokturnowego żula, a niźli wypuszczą ze swoich wstrętnych łapsk. No, może nie do końca wstrętnych. Co prawda, przeszył mnie deszcz obrzydzenia, kiedy ta wiedźma zaczęła mnie obejmować, ale spojrzenie tego pana… Cóż, na chwilę wziął spuścił nieco te ciemne okulary, które to robiły z niego jakiegoś podlika. To w oczach była zaklęta cała prawda, więc… Cóż, niechętnie – aby troszkę, ale przemilczmy to –stwierdziłam, że już wolałabym tygodniowy romansik z nim niż zostać w tym przybytku na noc. Choćby na parę sekund snu!
Jak to miło z waszej strony, że tak się o mnie obawiacie – zaczęłam z lekką ironią, starając się nie myśleć o ręce tej babki obejmującej mnie w talii. Ale nie mogłam o niej zapomnieć. Nie mogłam o niej nie myśleć, kiedy podobne spoufalanie się nie było w moim interesie. W tym przeciwnym. Nie znosiłam, kiedy ktoś wbrew mej woli… Awrrr.
Zrobiłam ruch biodrem, jawnie dający znak kobiecie, że robię unik, że nie chcę jej łapska na sobie. I spojrzałam na nią z nieznacznym uśmiechem. Miała ostatnią szansę. Oboje mieli ostatnią szansę… Potem nie wiem, co im zrobię. Kuku im zrobię.
Spojrzałam z groźbą w oczach na mężczyznę, ale temu akurat zachciało się bawić flakonikami. Zirytowana powstrzymałam prychnięcie i zwróciłam się do nich:
Wybaczcie, ale pragnę powrócić do swojego domu. Czy to w jednym kawałku, czy w dziesięciu. Dziękuję pięknie za herbatkę – odparłam, płacąc za nią kilkoma losowymi monetami. Te błoto nie mogło za wiele kosztować. – Nie mam jednak nań ochoty, ale proszę się nie krępować, panie… Cóż, nie krępuj się – odparłam do mężczyzny i uważnie schowałam sakiewkę do kieszeni szaty.
Więc, jeśli łaska, któreś z was wskaże mi drogę? – zapytałam z dumnie uniesioną głową, gotując się do wyjścia. O, tak! – I ostrzegam, że mam znajomości w Biurze Aurorów. Mój zmarły mąż dzielnie służył w terenie, miał liczne zasługi – stwierdziłam pewnym głosem. Patrzyłam to na nią, to na niego. Któreś puści parę, czy chcą mieć z tyłków jesienie średniowiecza? Prócz różdżek miałam jeszcze pazury, zęby i buty na obcasie. Które pierwsze postanowi jeszcze raz naruszyć moją przestrzeń osobistą?
Sage Greyback
Oczekujący
Sage Greyback

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Pią Paź 13, 2017 12:45 pm
Gdy tak sobie myślał, wcale nie było mu szkoda tej nagłej utraty zainteresowania ze strony przecudownej Shrew. Prawdę mówiąc, napuszczanie podstarzałej - choć zarazem wyjątkowo odmłodniałej - kobiety na zadzierającą nosa szlachciankę było dla niego czymś w rodzaju zabawy. Być może nie tak wyśmienitej, jak można było sądzić, jednak na swój sposób satysfakcjonującej, bowiem Greyback zwyczajnie nie lubił, gdy ktoś patrzył na niego w taki sposób, w jaki robiła to ta mała czarnula. Mimo jej wzrostu, mężczyzna czuł, że chętnie spojrzałaby na niego z góry. Ba!, właśnie to starała się zrobić, grabiąc sobie w wyjątkowo niekorzystny sposób. Skoro zaś była z niej aż tak wybitna ogrodniczka... Cóż, nie zamierzał specjalnie ułatwiać jej sprawy. Zwyczajnie stał w miejscu, przyglądając się poczynaniom obu pań i nie przejawiając większego współczucia dla osaczonej panienki.
- Nokturn to miejsce pełne troskliwych ludzi, czyż nie? - Mruknął pod nosem, nie kierując swoich słów do określonej osoby, lecz zwyczajnie ot tak je rzucając. Mimo ironii wyczuwalnej w głosie ciemnowłosej lady, zaczynał coraz lepiej się bawić. Gdyby tylko nie pękała mu głowa... To bowiem sprawiało, iż stawał się o wiele bardziej cięty niż zazwyczaj, normalnie i tak przekraczając przecież dopuszczalną normę sukinsyństwa.
- To specjalna herbata dla wyjątkowych gości. - Zaczął, gdy pannica odezwała się do niego, nie zamierzając korzystać z jej dobrodziejstwa, a nawet wręcz przeciwnie - mając zamiar faktycznie wkopać ją w picie tego jakże apetycznego napoju, którego charakterystyczny zapach czuł nawet ze swojego miejsca. Normalnie może i nawet by ją przed tym ocalił, jednak sposób, w jaki wypowiadała się o jego miejscu zamieszkania - które, nie oszukujmy się, nie było może zbyt cudowne, ale z pewnością nie aż tak godne pogardy i tekstów o powrotach w kawałkach; nadmierne demonizowanie Nokturnu zawsze go irytowało - skutecznie pozbawił go tej chęci.
- Chyba nie urazi pani gospodyni, prawda? - Jego ton dosyć jasno wskazywał na to, jak podobna obraza mogłaby się skończyć i... Cóż, jeżeli czarnula faktycznie tak mocno wierzyła w to, iż Śmiertelny Nokturn był najokropniejszym miejscem pod słońcem - a może bardziej pod księżycem - powinna wziąć sobie do serca jego sugestię... Zamiast unosić głowę i znowu zachowywać się niczym królowa na zamku, zamierzając ich... Straszyć? Słysząc wypowiedź o Biurze Aurorów, Sage parsknął krótkim, niezbyt przyjemnym śmiechem.
- Sądzę, że nieświadomie ujęła paniusia, pani wdowo, sedno, wspominając o tym, jaki jest panieneczki mąż. Nawet na Nokturnie, zmarli mężowie nie mają zbytniej władzy. - Pokręcił głową z niemym niedowierzaniem, unosząc brwi i ponownie parskając czymś na kształt śmiechu. - Myślę, że Madame Shrew się ze mną zgodzi, iż ostatnim, co powinno się tu robić, jest grożenie komukolwiek swoimi koneksjami z Ministerstwem Magii. Nieprawdaż, Madame? - Tak, to zwyczajnie była głupota. Jedna z największych możliwych głupot, jakie mogła zrobić Żona-męża-z-Biura. Greyback westchnął z wyjątkowym poirytowaniem. - Zbieraj dupę w troki, wesoła wdówko, zaprowadzę cię do tego twojego zamczyska, czy gdzie tam mieszkają takie szlachcianki. Byle szybko.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Nie Gru 10, 2017 2:49 pm
- Dobrze mówisz, kochanieńki. Bardzo dobrze, a teraz zaprowadź panią tam, gdzie jej miejsce. A później, jak znajdziesz czas, zajrzyj do mnie, koniecznie - i puściła mu oczko, chichocząc nieco złowieszczo. Utarg z dzisiejszego dnia już miała i nawet na rękę jej było, że jakże 'miła' pani nie postanowiła zostać na noc.
- Z każdym dniem przystojniejesz, Sage. I jesteś bardzo przebiegły, z łatwością mógłbyś wygryźć kilku gryzoni na Nokturnie - uśmiechnęła się niewinnie, zanim ta dwójka nie opuściła jej lokalu. Wspominanie o koneksjach z Ministerstwem w istocie nie było dobrym pomysłem. Nie przy niej. Nucąc sobie coś wesoło pod nosem, zapisała kilka danych odnośnie paniusi, która dzisiaj tutaj zajrzała. Jej złoto, schowała w szufladzie.


[z/t dla wszystkich, o ile nie chcecie czegoś jeszcze napisać]
Sponsored content

Eliksiry Madame Shrew - Page 2 Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach