Go down
Mistrz Labiryntu
Mistrz Gry
Mistrz Labiryntu

Eliksiry Madame Shrew Empty Eliksiry Madame Shrew

Wto Wrz 03, 2013 9:04 pm
Miej w razie czego różdżkę w pogotowiu, oraz blisko trzymaj swe galeony - inaczej łatwo je stracisz. Stara wiedźma Shrew wciśnie ci wszystko - nawet eliksir na grzybicę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Cze 10, 2015 6:19 pm
Zapuściłeś się do bardzo niebezpiecznego miejsca – ulica Śmiertelnego Nokturnu nie od dzisiaj była znana ze swej ponurej sławy, a Ty jeszcze jako dziecko szlamowatej krwi, zdawałeś sobie nic nie robić z zagrożenia, które mogło na Ciebie czyhać w tych ciemnościach.  Mijałeś żebraków, którzy na Twój widok spluwali Ci pod nogi ze wstrętem, wiedźmy rechotały ochryple, czmychając w ciemne zaułki, a reszta klientów...? Nie było ich zupełnie widać. Dzisiejszego dnia było tu o wiele spokojniej, niż zazwyczaj. Kierowany dziwną ciekawością, wszedłeś do jednego ze sklepów – do budynku, który należał do starej  wiedźmy, znanej jako Madame Shrew. Już na starcie, Twoją czuprynę ozdobiła pajęczyna, a kilka dzwoneczków poinformowało właścicielkę o Twoim przybyciu.
- Patrzcie go! Ale brzydka szlama! – Zarechotała jedna z główek wiszących po Twojej prawej stronie. Nagle zaatakował Cię silniejszy podmuch wiatru, który pojawił się znikąd, a z Twej kieszeni zniknęły...2 galeony.
- Cicho Wy gaduły! To Nasz...klient – odezwał się piskliwy, słodki głos wiedźmy, która w końcu wyszła z ukrycia, a teraz wpatrywała się w Ciebie z wyraźnym zainteresowaniem w ciemnych oczach. Jej pożółkła cera niemniej w żaden sposób Cię nie zachęcała. –  Czym mogę panu służyć? Może chce pan kupić jakiś eliksir dla wybranki? Albo dla przyjaciela? Chętnie pomogę.
Czy wiedziała kim jesteś...? Z całą pewnością. W końcu w ciemnościach plotki rozchodzą się szybciej, niż w świetle dnia.


Killian Rackham:  -2 galeony


[No to tak. Tu zaczyna się Twoja przygoda; to jest wstęp, z którego musisz skorzystać. Podpowiadać Ci nie będę, co dalej – wszystko jest w Twoich rękach. Zależności od tego, jak zareagujesz, co powiesz i jak pokierujesz swoją postacią, tak potoczą się Twoje dalsze losy. Powodzenia!]
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Cze 10, 2015 7:07 pm
Rozpędził się zdecydowanie za daleko w poszukiwaniu prezentu dla swojej siostrzenicy, ale ponura sceneria Nokturnu wydawała mu się w tej chwili o wiele bardziej odpowiadać jego nastrojowi, niż bajecznie kolorowe zaułki Ulicy Pokątnej, z dobiegającymi z każdej strony wesołymi szczebiotami i irytującymi chichotami. Cisza Nokturnu była zadziwiająco uspokajająca i gdyby nie zapachy, które zdecydowanie nie należały do najprzyjemniejszych, mieszając w powietrzu odór zgniłych szczurzych ogonów z rozkładającymi się łuskami salamander i innego paskudztwa, przebywanie tutaj dzisiejszego dnia wcale nie byłoby takie złe.
Spojrzał z obrzydzeniem na mijanych żebraków, którzy zwijali się w jakieś łachmany i już z daleka wyglądali jak kupka siedmiu nieszczęść połączonych z dziesięcioma egipskimi klątwami. Trzeba będzie coś z tym zrobić, pomyślał, zanim w oczy rzucił mu się przybrudzony szyld oznajmujący, że ma przed sobą przybytek Madame Shrew.
Nazwisko nie zachęcało, ale Killian nie byłby Killianem, gdyby nie sprawdził sklepu, który tak gwałtownie wyrósł na jego drodze. No po prostu czysta magia. Na dzień dobry kichnął, dusząc się od powietrza, które zaatakowało jego nos przykrym zapachem mieszanin, o których istnieniu i pochodzeniu wolałby się raczej bliżej nie dowiadywać; a jego idealnie ułożona czupryna, na której widok panny z Ministerstwa wzdychały na każdym kroku, została brutalnie potraktowana pajęczyną. Cóż, może nieco siwizny doda mu jeszcze więcej elegancji?
Rozejrzał się dookoła, próbując przyzwyczaić wzrok do panującego w środku przytłumionego światła, ale zanim zdążył odwrócić głowę, podmuch powietrza szarpnął jego ubraniem, a z prawej strony dobiegł go skrzekliwy jęk. Spojrzał tam z równą odrazą, jaką chwilę wcześniej uraczył na ulicy żebraka i nie zdziwił się przesadnie, gdy źródłem dźwięku okazała się paskudna głowa, wykrzywiona w jeszcze bardziej paskudnym grymasie. Sięgał już dłonią, by zaprezentować wiszącej poczwarze, gdzie jej miejsce, gdy jego uszu dobiegł kolejny głos, chociaż tym razem miał o wiele bardziej zachęcające brzmienie.
Rzucił główce ponure spojrzenie, w którym czaiła się obietnica wyrównania rachunków i odwrócił w stronę czarownicy, która podchodziła do niego powolnym krokiem, mierząc Killiana uważnym spojrzeniem. Przez chwilę nie wiedział co jej odpowiedzieć, bo wszedł do sklepu powodowany dziwnym impulsem, a nie chęcią zakupienia czegoś specjalnego. Co prawda eliksir dla wybranki brzmiał kusząco, a przy przyjacielu pomyślał o swojej siostrzenicy, której obiecał ostatnio przesłać składniki do kilku bardziej wymagających eliksirów, ale w tej chwili nie przychodziło mu do głowy nic konkretniejszego. Zmrużył lekko oczy i postanowił grać w otwarte karty.
- Czy wierzy pani w przeznaczenie, droga madame? W los, który przywiódł mnie prosto do pani sklepu, by mogło się wypełnić to, co zostało nam przez laty zaplanowane? - szepnął niskim, kuszącym głosem, powstrzymując się przed uściśnięciem wiedźmie dłoni i spojrzenia jej głęboko w oczy. Główka, która wcześniej powitała go przemiłym szlamowatym słowem prychnęła zdegustowana, ale Killian nic sobie nie robił z małego potworka, który mógł mu co najwyżej splunąć na ramię. Nie takie rzeczy musiał znosić w swoim życiu. - Madame, jeśli to nie przeznaczenie, to co innego mogło skierować moje kroki do tego pasku... nader interesującego miejsca? - powtórzył, bo kobieta wydawała się cokolwiek zaskoczona jego słowami albo po prostu nie przywykła do urzędników ministerstwa, którzy wpatrywali się w nią z niegasnącą ciekawością.
Oderwał od niej w końcu wzrok, zmuszając się, by przesunąć spojrzeniem do gablotach i półkach, których zawartość zdecydowanie nie zachęcała do dalszej analizy. Oczywiście mógł teraz po prostu wyjść i udać, że cała sytuacja była zwykłą pomyłką, ale Rackham nie wierzył w zwykłe pomyłki: wszystko miało swój zamysł i cel, a jeśli jego celem było wejść dzisiaj do tego sklepu, to musiał sprawdzić, co było tego powodem.
- A gdybym szukał czegoś... co pomogłoby mi uwarzyć władzę i zwiększyć chwałę? - zapytał, na powrót wbijając spojrzenie w wiedźmę. - Czegoś, co sprawiłoby, że potęga i siła nie opuszczałyby mnie ani na krok?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Czw Cze 11, 2015 5:56 pm
Może wybrałeś Ty te miejsce, a może ono wybrało Ciebie...ciężko było powiedzieć, w końcu kwestia przeznaczenia jest bardziej pogmatwana, niż mogłoby się to wydawać, ale zawsze mogłeś użyć tego argumentu, by nadać całej tej sytuacji bardziej podniosłego charakteru. Jakby było coś więcej w tych, wydawałoby się zwykłych poszukiwaniach prezentu dla siostrzenicy. Wygląd sklepu był odpychający, zapach zresztą również, nie mówiąc już o tych główkach, które zdawały się z Ciebie drwić; ta która Cię obraziła, co jakiś czas zresztą rechotała, jakby uważała całą sytuację za niezwykle zabawną. Wiedźma wpatrywała się w Ciebie, jakby zdawała się czytać z ruchów Twego ciała, jak z otwartej księgi. Była ciekawa, jak zareagujesz, jaki będzie Twój kolejny krok i czy...stąd nie uciekniesz. Wyciągnęła paskudną, pokrytą bruzdami i kilkoma strupami rękę w Twoją stronę, jakby Cię chciała złapać. Po chwili stanęła za Tobą i położyła ją na Twoim ramieniu, będąc niebezpiecznie blisko Twego ucha.
- W przeznaczenie...? W los...? - Powtórzyła za Tobą swoim słodkim głosikiem zamyślona. - Być może, mój panie. Być może. Ale skoro tak, to nie powinien pan bardziej uważać? W takim miejscu...w takich...czasach.
I odsunęła się od Ciebie, chichocząc ochryple, jakby jej myśli i słowa niesamowicie ją rozbawiły. Zaczęła się przemieszczać po sklepie, poprawiając pojedyncze buteleczki i zatrzymując się przy niektórych dłużej, muskając je swoimi kościstymi, pomarszczonymi palcami. Wydawać się być mogło, że straciła Tobą zainteresowanie - ba! - że w ogóle zapomniała o tym, że przebywasz w jej sklepie! Ale...tak naprawdę czekała. Czekała na odpowiednie słowa, które wreszcie wypowiedziałeś w jej stronę. Uśmiechnęła się do siebie paskudnie, przymykając z zadowoleniem oczy.
- Potęgi i władzy pragniesz, mój panie? Nieśmiertelnej chwały i uznania? A co byłby mi pan za to dać? Co poświęcić...? - Jej głos stał się jeszcze słodszy i rozkoszny, niż wcześniej, gdy zwróciła swe ciemne zamglone spojrzenie w Twą stronę. W dłoniach zaś spoczywały trzy buteleczki, a każda z nich miała inny kolor; jedna była brązowa, niczym błoto, druga zielona, przywodząca na myśl liście drzew na wiosnę, a trzecia czerwona...czerwona niczym krew. Aż ciarki mogłyby przejść po plecach, ale w sumie, wiedźma nie wydawała Ci się być zbytnio niebezpieczna! Wystarczyło przecież tylko na nią spojrzeć...

Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Czw Cze 11, 2015 8:37 pm
Piszczące główki były irytujące, ale na swój sposób przyjemnie było słuchać nieudolnych dogryzań i mieć świadomość, że o ile główka może jedynie pluć jadem na prawo i lewo, to nadal pozostanie zwykłą główką bez żadnego znaczenia. Szach mat, paskudztwa. Odwrócił się ostatni raz w jej stronę i puścił jej oczko, zanim skupił całą uwagę na wiedźmie, której ręka spoczęła na jego ramieniu, zdobiąc eleganckie ubranie brzydko kontrastującym zaropiałym ciałem.
- Madame... - jego głos obniżył się jeszcze bardziej, z kuszącego szeptu przechodząc w bardziej zmysłowy – jeśli przeznaczenie postanowiło nas połączyć w takim miejscu... w takich... czasach... – powtórzył za nią, ani razu nie mrugając oczami, jakby utrzymanie powiek w bezruchu oznaczało żyć albo nie żyć – kimże jestem, by stawać mu na drodze tylko dlatego, że obawiam się o własne bezpieczeństwo? - retoryczne pytanie zawisło w powietrzu, nie oczekując żadnej odpowiedzi. Nawet jeśli nie zdawała sobie sprawy z tego, kim jest Killian; nawet jeśli miała tego doskonałą świadomość, to w tym momencie nie miało to większego znaczenia. W tym mrocznym sklepiku, gdzie łączyły się losy dwóch nieznanych sobie osób, przez Killianem pojawiła się nagle nowa, zupełnie nowa opcja. Jednym eliksirem zmienić wszystko, odwrócić własne przeznaczenie i zmienić historię, która zapisana na kartach przyszłości stanowiła nieodgadnioną zagadkę. Kto oparłby się takiej możliwości?
Stare kości wiedźmy chrupnęły nieprzyjemnie, gdy poruszała się po swoim sklepie z gracją równą tej, z jaką uczniowie Hogwartu mordowali się wzajemnie. Przeszukiwała buteleczki i fiolki z pozornym zainteresowaniem, skupiając na nich całą uwagę, dzięki czemu mógł się bliżej przyjrzeć nie tylko całej jej osobie, wypełniającej wnętrze sklepu, ale i temuż wnętrzu, które powoli odkrywało przed nim swoje skarby, gdy wzrok przyzwyczajał się do nowych okoliczności. Z pewnością Slughorn, o którym wspominała w liście Sher, czułby się tu jak w raju, ale dla Killiana o wiele przyjemniejsze wydawało się przebywanie w nieco weselszych miejscach, gdzie każde zaczerpnięcie powietrza nie groziło stratą węchu.
- Mam już władzę i potęgę, o jakiej inni na moim miejscu mogliby kiedyś jedynie marzyć – powiedział hardo, a jego szepczący głos rozbrzmiał dźwięcznie w pomieszczeniu, wzmocniony panującą w środku akustyką. Nie czuł się w obowiązku uświadamiania lub przypominania wiedźmie o swojej roli w magicznym świecie. Jeśli wiedziała kim jest, to wiedziała też, ile zdołał osiągnąć w swoim życiu. Jeśli go nie kojarzyła, to tym bardziej nie interesowałoby jej poznawanie jego historii. - Nieśmiertelna chwała i uznanie to coś, czego życzyć sobie mogą jedynie ci, których nie stać samemu na ich osiągnięcie – dodał nieco łagodniejszym tonem. Buteleczki w jej dłoniach stanowiły dziwną mieszankę kolorów o niezachęcającym odcieniu. - Nie, to byłoby za proste. Kilka kropel, które w jednym momencie dawałyby siłę i moc, szacunek i cześć od tych, którzy do tej pory wodzili za nami nienawistnymi spojrzeniami? To właśnie sprzedajesz? Niespełnione marzenia?
Przerwał, zanim łagodny głos przerodziłby się w ponure warknięcia pełne złości i niechęci do wiedźmy. Znał takie jak ona, wabiące, mamiące, zachęcające, które obiecywały, które kusiły, oferując coś, co dla innych było całym światem, skrytym pragnieniem. Znał takie jak one, które obietnice traktowały jak zabawę, bawiąc się tymi, którzy im zaufali. Eliksiry to potęga, to siła, nad którą nie każdy może panować, a która w nieodpowiednich rękach była równie niszcząca jak huragan na lądzie i cyklon na morzu.
- W takim razie zaproponuj mi coś, czego nie mam. Coś, czego najbardziej pragnę; marzenie, które nie daje mi spać po nocach. Daj mi to, ukryte w małej fiolce wypełnionej płynem, jeśli jesteś w stanie – wyzwanie rzucone wiedźmie było aż nazbyt oczywiste. Równowaga sił została zachwiana.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Pią Cze 12, 2015 9:38 pm
Niektóre główki rzeczywiście były niegroźne i jedynie, co potrafiły to pluć jadem, ale...czyż nie było to zbyt lekkomyślne podejście? Wyobraź sobie, co by się stało, gdyby nagle okazało się, że wśród nich jest ta, która mogłaby Ci poważnie zagrozić...? Oczywiście, jeśli trafiłaby w nieodpowiednie ręce, a Ty podpadłbyś na tyle, żeby Cię zapamiętała, żeby szeptała czarujące słówka do pewnego ucha i posłużyła się czarodziejem, jak narzędziem by Cię dopaść, byś zapłacił za swe drwiny. Ale miałeś rację. Ich piski były tylko irytujące, nic nie znaczące - były bezsilne wobec Ciebie i jedynie, co mogły to spróbować Cię dotknąć swoim gadaniem. Nie zamierzałeś jednak im ulec. Postanowiłeś zresztą skupić się na wiedźmie - zdecydowanie ona była tu najbardziej intrygująca, nie mówiąc już o eliksirach, które mogła posiadać, a które nie były dostępne dla wszystkich. W końcu zakładałeś, że to coś więcej, niż przypadek...
Twoje słowa ją bawiły. Ciężko było powiedzieć, czy w pozytywny, czy w negatywny sposób, niemniej sprawiły, że cały sklep wypełnił się jej mrożącym krew w żyłach chichotem, który przypominał chichot małej szalonej dziewczynki. Zdawała, czy też nie zdawała sobie sprawy, że ma do czynienia z nieczystokrwistym wiceministrem magii...? Z podporą dla pewnej zagubionej damy? Z wujkiem dziecka, które nie było świadome swych korzeni...? Czy to w ogóle cokolwiek obchodziło Madame Shrew? Czy obchodziło ją Twoje życie? Pewnie nie. Liczyły się tylko interesy.
W buteleczkach kryło się więcej niewiadomych i tego mogłeś być pewien! Eliksiry bywały nieraz potężniejsze od zaklęć i mogły zmieniać losy, wpływać na rzeczywistość, zabierać i spełniać marzenia, obdzierać z godności, ale także być ukojeniem dla cierpiącego umysłu i ciała. Ale czy chciałeś zmienić swoje przeznaczenie? Właśnie...czego Ty właściwie chciałeś, Killianie?
Poruszała się swobodnie po pomieszczeniu, a końcami swej szaty zamiatała kurze z regałów i półek, nie przejmując się tym w najmniejszym stopniu. Raj bywa jednak zwodniczy, zwłaszcza dla samych mistrzów eliksirów. Przystanęła i słuchała Twoich dalszych słów. Ach, jakże szybko zmieniałeś postawę! Niczym za dotknięciem różdżki...czyżby atmosfera tego przygnębiającego miejsca, tak na Ciebie wpływała?
- Twoja władza i potęga w końcu przeminą. Myślisz, że dużo czarodziejów zazdrości Ci miejsca, które obecnie zajmujesz...? - Spytała szyderczo wiedźma, obnażając swoje zepsute zęby. Nie musiała używać konkretnych nazw, by mniej więcej określić Twoją sytuację. Bo spójrzmy prawdzie w oczy...byłeś na drugim miejscu. I zawsze będziesz, nawet jeśli Minister Magii umrze - nie oszukuj się, nigdy nie wybiorą czarodzieja brudnej krwi na przywódcę. A poza tym...w końcu Ty też umrzesz. To wszystko przeminie wcześniej, czy później. Buteleczki zadźwięczały w jej dłoniach, kiedy ruszyła w stronę lady na której je ustawiła. Nie było na nich żadnych karteczek z nazwami - albo instynktownie wiedziała, co bierze, albo też pozbyła się ich, zanim zdążyłeś to zauważyć.
Ale czyż życie nie byłoby piękniejsze wtedy? Cały świat u Twoich stóp, ogólny szacunek, zamknięcie czystokrwistych nienawistnych ust, hołd od samego Lauma Rokkura...! Czyż nie pragnąłeś tego? Wiedźma odpowiedziała dopiero po chwili, a uśmiech który od jakiegoś czasu błąkał się po jej paskudnej twarzy, zniknął. Dłonie otwierały się i zaciskały powoli, jak gdyby nigdy nic.
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak wielką mają moc te wywary? Ile są w stanie Ci zaoferować? Nie doceniając ich, wykazujesz głupotę, a nigdy bym nie powiedziała, że ktoś taki, jak Ty mógłby być głupcem... - jej głos płynął po pomieszczeniu, kusząc swą słodyczą. Lecz zapamiętaj, że nie masz do czynienia ze zwykłą wiedźmą, bo jej obietnice mogą być warte o wiele więcej. Wystarczy jeden nieodpowiedni krok i wszystko rozsypie się, niczym wieża z kart. Przymknęła powieki i poprawiła swoją spadającą szatę. Jej okropne zęby znowu błysnęły w uśmiechu.
- Ach, mogę Ci to dać. Jedno, malutkie, najskrytsze pragnienie Twego serca. Coś, czego Ci brak...co śni Ci się po nocach...czego tak bardzo pragniesz...! Mam to, mam to w swym sklepie, mój drogi panie...! - Odpowiedziała głośniej, niż dotychczas. Jej oczy otworzyły się i wbiły w Twoje, jakby próbowała je przeszyć na wskroś. Nagle jednak zamlaskała zamyślona i przejechała zakrzywionym paznokciem po swojej brodzie na której znajdowała się brodawka. - Ale cóż z tego będę mieć, mój panie? To nie są tanie rzeczy, oj nie są. Ale jeśli pan przekona mnie, że wart jest pan tego eliksiru, to...obiecuję, że się pan nie zawiedzie. Jak więc będzie...?
Przyjęła wyzwanie i teraz wpatrywała się w Ciebie z oczekiwaniem, co jakiś czas odwracając się do trzech buteleczek by sprawdzić, czy nic się z nimi nie stało.
Zapanowała całkowita cisza. Nawet główki przestały się Ciebie czepiać, oczekując Twojej odpowiedzi.
Jak więc będzie brzmiała...?
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Nie Cze 14, 2015 4:47 pm
Chociaż oczy przyzwyczaiły się do panującego we wnętrzu stłumionego światła, to taka nagła zmiana aranżacji nie przysłużyła się dobrze organizmowi Killiania. Czuł rosnące pulsowanie w skroniach, które za kilka minut najpewniej przerodzi się w ból głowy, a to z kolei spowoduje coraz większą irytację i zdenerwowanie na wszystkich dookoła. Przydałoby mu się teraz nieco światła, świeżego powietrza, ciszy i spokoju, a nie towarzystwo starej wiedźmy, której oddech wyraźnie wskazywał, co jadła przez ostatnie dni. Jej dentysta musi mieć naprawdę pełne ręce roboty, gdy jaśnie pani wiedźma zdecyduje się już go odwiedzić.
Wyczekująca postawa kobiety nie była dla niego zaskoczeniem. Ona chciała, by podjął decyzję, zakupił eliksir, pozbywając się części swojej sakiewki; inni chcieli, by podejmował urzędnicze decyzje, podpisywał dziesiątki dokumentów, zajmował się sprawami, które wymagały najwyższej uwagi i dotyczyły wyjątkowo ważnych spraw. Przywykł do tego, że każdy coś od niego chciał, każdy oczekiwał, każdy pragnął i żądał. Pogodzenie wszystkiego nie było możliwe, tak jak niemożliwe było ułagodzenie każdego i sprawienie, by wszystko wszystkim pasowało. Ale też i nie taka była jego rola. Władza wymagała twardej ręki, zapomnienia o przyjaźniach i złożonych obietnicach. Umacniała, zamiast osłabiać, uodparniała na drwiny i kąśliwe komentarze, a przy tym dawała satysfakcję z posiadania potęgi, o której inni tylko śnili. I to wystarczało, by móc codziennie patrzeć w lustro z odwagą i szacunkiem do samego siebie.
Doprawdy, głupia sytuacja, być zmuszonym do wybrania swojego największego pragnienia przez osobę, której nie znał. Nawet w samotności, w zaciszu własnego domu i gabinetu nie roztrząsał swoich marzeń, swoich pragnień, ani oczekiwań. Jak mógłby, skoro żył bieżącym dniem, skoro żył z dnia na dzień, zainteresowany tym co jest teraz, a nie co będzie jutro? Takie osoby nie marzą i nie pragną – takie osoby czekają, aż los sam przyniesie im ich przeznaczenie. Dla Killiana głupotą było planować jutro, skoro dziś się jeszcze nie skończyło, a wczoraj trwało w pamięci. Jeśli miał marzenia, to oparte na tym, co mógł zrobić sam. Jeśli chciał coś osiągnąć, to tylko w granicach własnych możliwości. A teraz? Stał przed rozkładającą się starą ropuchą, która szastała mu przed oczami jakimiś buteleczkami, kusząc go i mamiąc rzeczami, które były dla niego czystą abstrakcją.
- Nie ma czego zazdrościć, moja droga madame, bo to niewdzięczna fucha. Zwłaszcza gdy minister miga się od odpowiedzialności i woli siedzieć w swoim gabinecie, zamiast wyjść i porozmawiać z reporterami. Ale cóż, nie każdy jest stworzony do roli ukochanego bożyszcza fotoreporterów i musi się wysługiwać sztabem zastępców – wzruszenie ramionami potwierdzone szczerym uśmiechem było wyraźnym sygnałem, że obecna rola tegoż bożyszcza jest dla Killiana wystarczająco satysfakcjonująca. Najciemniej jest zawsze pod latarnią i najłatwiej ukryć siebie i swoje życie przed reporterami... stojąc naprzeciw reporterów. Podczas gdy mrukliwy minister budził zawsze sensację i dziennikarzyny szukały wszędzie możliwości, by go podejść, na jego zastępcę mało kto zwracał uwagę.
- Nie zdziwiłbym się swojej głupoty, nigdy nie byłem dobry z eliksirów – odpowiedział wiedźmie zaczepnie, jakby świadomie ją prowokując. - Jako mugolskie dziecko zapewne nigdy nie docenię ich mocy, bo za bardzo pokochałem czystą magię zaklęć. Widoczną, namacalną, fascynującą, która przez jedno słowo, jeden ruch różdżką, może kogoś pozbawić życia. Podobno trzeba tylko bardzo tego chcieć... - zawiesił głos, boleśnie świadomy, że on sam nie mógłby nikogo zabić. Może kiedyś, gdy kogoś znienawidzi tak mocno, że gorycz będzie wylewała się z każdego pora jego skóry – ale nie dziś, nie teraz. Nienawidzić kogoś było poza jego zasięgiem. Może właśnie tego powinien sobie zażyczyć? Nauczyć się nienawidzić? Odgonił dziwną myśl równie szybko, jak się pojawiła. Nienawiść była słabością a nie przejawem potęgi.
- Żadna magia, nawet alchemiczna, nie jest tak potężna, by spełnić moje pragnienia. Nie widzisz, co się dzieje w Anglii? Jakie zło panoszy się w ciemnych kątach, sycząc i wysuwając kły, gotowe zaatakować? Twoje eliksiry nie pomogą, gdy trzeba będzie z nim walczyć. Nie zatrzymają zła, ani nie powstrzymają bólu i cierpienia, które za sobą niesie, nie osłonią udręczonych dusz. - Pokręcił głową, wsuwając dłoń do kieszeni i zaciskając ją na schowanej tam sakiewce z pieniędzmi. Nagle już wiedział, czego najbardziej pragnie i był gotowy ponieść za to każdą cenę. - Jeśli masz miksturę, która uchroni moich bliskich przed złem i sprawi, że ich serca i dusze zawsze będą przepełnione dobrem, radością i szlachetnością... jeśli magia tych eliksirów, którymi mnie mamisz jest tak potężna, że obroni tych, których kocham, przed zbliżającym się złem, otrzymasz zapłatę, jakiej zażądasz.
Nie sądził, by kiedykolwiek zrozumiała siłę, która pchała go do przodu. Dla niej liczyły się interesy, zyski, kolejni klienci, nie zaś to, co nimi powodowało. Gdyby wiedziała tyle co on, gdyby czuła zaciskającą się pętlę śmierci, może nie rechotałaby piskliwie swoim słodkim głosem, węsząc świetny interes. Dla niego nie miało to większego znaczenia. Nie musiał kupować żadnego eliksiru, by spełnić swoje pragnienia - bo nie miał żadnych, które można byłoby łatwo spełnić. Ale jeśli otrzymał szansę, by chronić swoich bliskich przed tym, co nadchodziło, to dlaczego miałby z niej nie skorzystać i okazać się przez to naprawdę głupcem?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Cze 17, 2015 5:24 pm
Skoro byłeś, aż taki wrażliwy, należałoby więc przyspieszyć opuszczenie tego sklepu i konkretne zdecydowanie się na to, czego dokładnie poszukiwałeś. I dla kogo. Dla małej dziewczynki? Dla bliskiej damy? Dla siebie? Twoja irytacja i zdenerwowanie zdecydowanie nie pomogłyby w takim miejscu, w jakim obecnie się znajdowałeś. Zarówno zapachy, jak i widoki nie były najprzyjemniejsze, ale trudno było się czegoś innego spodziewać po takiej ulicy, jak ulica Śmiertelnego Nokturnu, która wręcz szczyciła się swoją szemraną reputacją. Dentyści, ani inni mugolscy lekarze nie byli znani wiedźmom, ani innym typowo magicznych przedstawicieli czarodziejów i czarodziejek. Powinno więc Ci wejść to w nawyk; załatwić również tę sprawę, podjąć konkretną decyzję i iść dalej. Ach, Killanie! Przecież ludzie zawsze będą czegoś chcieli od Ciebie - nieważne czy to będzie podpisanie ważnych dokumentów, udanie się w delegację do francuskiego ministerstwa magii, czy też wyłożenie odpowiedniej sumki za eliksir, jeśli postanowisz jakiś kupić. Poddawałeś się tej władzy, nawet jeśli nie była ona najwyższa...? Ulegałeś tej destrukcyjnej mocy? Ile potrwa, zanim to, co zobaczysz w lustrze Cię przestraszy...? Kiedy odkryjesz, jak pozycja i magia na Ciebie wpłynęły?
Chciałeś wyzwania - to je otrzymałeś. Z takimi paskudnymi wiedźmami nie ma żartu, powinieneś przecież o tym wiedzieć. A ona...ona zdawała się być taka pomocna! Co prawda, wymagała od Ciebie trudnych rzeczy, ale za to jakie piękne obietnice spływały z jej ust! Aż miało się ochotę po prostu uwierzyć i temu oddać...w końcu eliksiry rzeczywiście są zdolne do spełniania rzeczy niemożliwych. Przeznaczenie zresztą samo Cię tu zaprowadziło - chciało byś wszedł do środka, by spotkał się z madame Shrew...! Czy zdołasz jednak jej zaufać? Oczy biegły jej we wszystkie strony, ale i tak zawsze wracały do Ciebie; nie mogła sobie pozwolić na to, żebyś opuścił jej sklep z pustymi rękoma, o nie. Zachichotała złośliwie na słowa o Ministrze, po czym oparła swoje dłonie na klatce piersiowej, schowanej pod brudną szatą w kolorze zgniłej zieleni z dodatkiem przytłumionej czerni. Nie obchodził ją niemniej Laum Rokkur, ani też cała ta hierarchia w ministerstwie - skupiła się bardziej na Twoich reakcjach, na czytaniu z ruchów ciała. Słuchała, przymykając jedno oko i w końcu, stając przy swoim kontuarze, który wyglądał, jakby miał w każdej chwili runąć.
- Owszem, zaklęcia mają w sobie moc, ale da się je łatwiej przewidzieć, niż eliksiry. I co niektóre...szybciej przełamać. Są zaklęcia, które gwarantują łatwą śmierć, inne... - a na jej twarzy ukazał się upiorny uśmiech zepsutych zębów. - Inne zapewniają, że człowiek zanim umrze, będzie trawiony przez niewyobrażalny ból. I tak działają też eliksiry, choć...czasami odczucia są silniejsze, niż poprzez zaklęcia. I nie da się od tak przerwać ich działania, jeśli nie wie się, jak to zrobić.
Byłbyś gotowy do poświęcenia i pasji, które towarzyszyły nienawiści...? Nie zapominaj, że to równie silne uczucie, co sama miłość.
Miłość również była słabością. Znacznie większą od jej upiornej siostry.
Na Twoje słowa odpowiedziała prychnięciem, łypiąc na Ciebie jednym otwartym okiem.
- Nie ma dobra bez zła. Nie ma zwycięstwa bez walki. Nie ma zdrowia bez bólu. Równowaga, mój panie. Wszystko jest potrzebne, a jeśli spodziewasz się, że zachwieję ją od tak, to jest mości pan w wielkim błędzie. Spełniam marzenia, a nie moralne obowiązki - w jej słodki ton wkradła się ostrzejsza nuta, która szybko znikła, gdy zaczęła przesuwać buteleczki po ladzie. Jej dłoń nagle zatrzymała się przy błotnistym eliksirze, a zęby ponownie błysnęły w tych ciemnościach.
- Zbliż się, młody panie. Mam to, czego pragniesz...i to, czego potrzebujesz. A także to, po co przyszedłeś... - jej tajemniczy szept przeciął powietrze w jej sklepie, a główki poruszyły się gwałtowniej. - Trzy buteleczki. Zapłać za dwie, jedna będzie za darmo. Ale podaj dobrą cenę. Ile jesteś w stanie za nie zapłacić?
Wykorzystaj dobrze swoją szansę - następnej możesz już nie dostać.




Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Czw Cze 18, 2015 10:43 am
To, co dla jednych było pustą szklanką, dla innych było szklanką pełną powietrza. W przyrodzie nic nie jest pustką. Nawet chwilowy brak pragnień i największych marzeń, skrywanych głęboko w sercu i nigdy niezdradzanych musiał zostać kiedyś wypełniony. Przypadkowym pragnieniem? Chwilową zachcianką? To bez znaczenia. Pustka nie mogła istnieć zbyt długo, natura domagała się zawsze swojego miejsca. Tak jak i teraz, podsuwając Killianowi kolejne wizje tego, czego mógł sobie zażyczyć. Podszeptując w ciemności umysłu marzenia, które mógłby spełnić, ambicje, które tylko czekały na wypełnienie. Tak, miłość była słabością, o wiele groźniejszą od nienawiści, o wiele bardziej subtelną, działającą z ukrycia, chowającą się w mroku. Nie była prostacka jak nienawiść, wyczuwalna z daleka, łatwa do odkrycia, namacalna. Ale była tym jedynym niebezpieczeństwem, na które pozwoliłby sobie bez zastanowienia; skacząc w ogień wtedy, gdy inni określiliby to głupotą i pewną śmiercią.
Spojrzał na wiedźmę jasnym spojrzeniem, pewien swojej racji i swojego wyboru. Wycofać się, gdy prawdziwe marzenie opanowało go całego i domagało się spełnienia? Nie tym razem. Dłoń zaciśnięta na sakiewce wyciągnęła ją z kieszeni i położyła na przybrudzonym blacie. Jego wygląd nie zachęcał do spożywania na nim czegokolwiek, ale też i nie taką rolę miał pełnić. Moralne obowiązki. Uśmiechnął się w duchu. Jeśli ta wiedźma cokolwiek wiedziała o moralności, to w jego żyłach płynęła najczystsza krew czarodziejów na świecie. Jej życie musiało toczyć się wokół ciemnych spraw, wokół warzenia eliksirów, których nikt nie odważyłby się uwarzyć. To z moralnością i z obowiązkami z nią związanymi nie miało nic wspólnego.
Kilka złotych galeonów wysypało się na ladę, gdy potrząsnął sakiewką. Ile był w stanie zapłacić? Ile warte było życie jego najbliższych? Ile mógłby ofiarować za ich czyste dusze opierające się mrokowi? Jakiej ceny oczekujesz, wiedźmo? Dla niego samego galeony nie były w tym wypadku żadną walutą. To ludzki wymysł, materialne szaleństwo człowieka, który dążył do posiadania; dla którego mieć znaczyło więcej niż być. Nie, Killian nie był inny. Szanował pieniądze i cenił władzę, jaką zapewniała pełna skrytka w banku. Za świecące zlotem galeony można było kupić stanowiska, przyjaciół i zapewnić sobie spokój... ale nie bezpieczeństwo i pewność dobrego życia. Istniały granice, za którymi złote galeony i srebrne synkle były tylko złotymi galeonami i srebrnymi synklami. Bezwartościowymi świecidełkami.
Jego wzrok przeniósł się na buteleczki, wabiące go swoją zawartością, nieznanymi składnikami, które posłużyły do przygotowania wywarów. Buteleczki, które ponoć miały moc dania mu tego, czego pragnął, potrzebował i tego, co było powodem jest wizyty w tym opuszczonym przez Merlina przybytku. Czy eliksiry mogły być aż tak potężne, by w swojej potędze odgadywać najskrytsze pragnienia powstające pod wpływem chwili? Czy mogłyby drążyć umysł tak bardzo, aż wydostałyby na zewnątrz cienkie niteczki dopiero co tkanych potrzeb? Nic już nie stało na drodze, by mógł się o tym przekonać.
-  W tej sakiewce jest sto galeonów, więcej nie mam przy sobie. I na więcej nie będziesz miała co liczyć przy swoim szemranym interesie - sakiewka zagrzechotała zachęcająco, ukrywając pod skórzaną osłoną stosik złota. - Pięćdziesiąt galeonów za jeden eliksir to chyba nie jest mało, nieprawdaż? - bez ryzyka nie ma zabawy. Żyjąc z dnia na dzień nie można się martwić o przyszłość i pustką skrytkę w banku. Skrytkę można zapełnić, a ryzyko przeminie, zostawiając posmak straconej szansy. W razie czego zawsze będzie mógł skorzystać z tej słynnej gościnności ministra, który z pewnością udostępni mu kanapę w swoim gabinecie... albo przynajmniej kawałek podłogi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sob Cze 20, 2015 3:35 am
Wgłębiałeś się więc we własne wnętrze, Killanie? Pozwoliłeś sobie na to, by pomyśleć na poważnie o pragnieniach, marzeniach, chwilowych zachciankach? To nieraz ładnie się między sobą mieszało - zresztą chyba nie trzeba Ci tego mówić. Nie posiadałeś w sobie pustki; za każdym razem nękały Cię coraz to nowsze i wspanialsze wizje, jak to normalnego człowieka. To nic złego...marzyć. To nic złego...pragnąć. W ciemnościach nieraz czaiły się odpowiedzi, które były na wyciągnięcie Twojej ręki. Czy wiedziałeś, kiedy wybierałeś pomiędzy tym, co dobre, a tym co złe? Pomiędzy tym, co słuszne, a tym co sprawiało, że Twoje serce zaczynało mocniej bić? Miłość okryta była w piękne, uwodzicielskie szaty, zapewniała o swej niewinności i ukojeniu...a później, gdy już się jej poddawałeś, atakowała bez zastanowienia. Nienawiść zaś nie udawała; od razu pokazywała na co ją stać, nie owijając przy tym w bawełnę.
Madame Shrew odwzajemniała tę walkę na spojrzenia, nie bojąc się zaryzykować w imię zysku, zwłaszcza gdy jej uszy wyłapały dźwięk brzęczącej sakiewki. Oczy leniwie spoczęły na niej, gdy wreszcie położyłeś ją na blacie, a oblicze wiedźmy rozjaśnił szeroki uśmiech. Wszystko szło swoim prawidłowym torem...nigdy nie można było być pewnym, co pod tym brudem i brzydotą mogą się kryć za tajemnice. Eliksiry były najważniejszą częścią jej życia, ale nie jedyną, lecz skąd Ty mogłeś mieć o tym pojęcie? Nic nie pomoże, jeśli niewinne duszyczki odważą się z własnej woli sięgnąć po zakazany owoc.
Ach, zdziwiłbyś się, ile mocy tkwiło w złocie...lecz nie tylko o to w tym chodziło. Sprawdzała Cię ta wiedźma, uczyła się Twoich ruchów ciała, zapamiętała sposób w jaki mówiłeś. Po co? A to już jeden z sekretów, których nie powinno się zdradzać...
Za złoto można było zdobyć wiele innych, ale jakże wartościowych przedmiotów, które przyczyniały się do jej zadowolenia. Buteleczki przyciągały Twoją uwagę, ale poprzez szkło i charakterystyczne, pod względem koloru fale, nie mogłeś dostrzec niczego szczególnego, co mogło Ci powiedzieć, co też takiego to jest. Zepsute zęby Madame błysnęły po raz kolejny.
- Dobra cena...bardzo dobra. Jestem wielce zadowolona, mój panie - odpowiedziała przymilnym głosem, a jej oczy dziko błysnęły, gdy palcami przesuwała buteleczki. Na pierwszy ogień poszła zielona, którą przysunęła w Twoją stronę.
- Ta sprawi, że na twarzy jej pojawi się uśmiech wdzięczniejszy, od tysiąca wzruszających łez... - wyszeptała. - Działać będzie przez cały dzień.
Po chwili po blacie przesunęła się czerwona buteleczka, która stanęła tuż obok tej zielonej.
- Ta spełni Twe największe sny, lecz jeśli dotyczą one osoby najbliższej Ci, musisz pół buteleczki jej dać, a drugie pół...wypić Ty - wypowiedziała to jeszcze ciszej, a jej głos stał się słodszy od cukru. - Te pragnienie szczere musi być, inaczej zniknie wszystko w mig.
Na sam koniec w ruch poszła trzecia - brązowa, przy niej przymknęła opuchnięte powieki i zatupała nogą.
- A tą teraz musisz wypić, inaczej nie zadziała nic. To cena ostatnia właśnie jest, warta tej gry. To właśnie tego potrzebujesz Ty. Opuścić spokojnie sklep zdołasz i pokonać wszelkie przeszkody, by wyjść cało z tej przygody... - dokończyła, a pojedynczy promyczek światła dotknął brązowej buteleczki, którą przesunęła jeszcze bliżej Ciebie, po czym zgarnęła Twoją sakiewkę i schowała ją pod ladą.
Zignorujesz jej słowa, czy też nie?


Killian Rackham: -100 galeonów


Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Pon Cze 22, 2015 6:23 pm
Paszcza ropuchy otworzyła się w mdłym uśmiechu, niesamowicie podobnym do tego, jakim raczyła go niegdyś jego mugolska ciotka, gdy za namową rodziców musiał całować jej obrzydliwą gębę tylko po to, by zarobić mizernego funta. W tym wypadku na szczęście nikogo nie musiał całować, a dodatkowo to ona zabawiał się w ciotkę lekką ręką wyrzucając sto galeonów, za które mógłby... ach, wolał się nawet nie zastanawiać, ile ciekawych mógłby za to kupić. Na przykład kilka kartonów odświeżacza powietrza, który tej wiedźmie przydałby się bardziej, niż sakiewka pełna złota. Odetchnął głęboko, co nie uchroniło go przed wciągnięciem w nozdrza ów przyjemnego zapachu i skrzywił się nieznacznie. Miał nadzieję, że transakcja szybko dobiegnie końca i stara raszpla nie każe mu dodatkowo spełnić jakiegoś dziwnego rytuału, z bieganiem nago po lesie w pełnię księżyca. Takiego wybryku nawet kochany minister mógłby nie zaakceptować.
Puścił mimo uszu jej uwagę o cenie. A czego się spodziewałaś, kiszony kartoflu, że mnie nie stać na wydanie ponad połowy swojej pensji na jakieś kolorowe soczki?, miał ochotę jej powiedzieć, ale jak dobrze wychowany człowiek zachował cenną uwagę dla siebie, wznosząc jedynie oczy ku niebu. No dalej, dawaj te fiolki, strzelimy sobie kielonka. Nie musiał długo czekać, bo czarownica zaczęła wypowiadać te swoje rymowanki, a brwi Killiana z każdym kolejnym słowem unosiły się coraz bardziej. Świetnie, ona chyba właśnie zaproponowała mu eliksir gwałtu, bo jak inaczej można przetłumaczyć te pierdu pierdu o uśmiechu na twarzy jakiejś kobiety? Już miał zaprotestować, stwierdzając, że nie potrzebuje wydawać pięćdziesięciu galeonów na jakieś kolorowe pijadełko, które mu rzuci do stóp każdą kobietę, ale wiedźma kontynuowała dalej.
Tym razem jej przesłanie było oczywiste i Killian powstrzymał się od jakiegokolwiek komentarza, nawet tego wyrażonego w głębi ducha. Spełnienie snów i marzeń za pomocą kilku kropel magicznego roztworu było szalenie kuszące, zwłaszcza że wedle słów czarownicy nie wymagało żadnego szczególnego działania. Wypić część samemu, drugą dać komuś innemu - ot, dolewając do herbaty albo soku, jeśli chciało się to zrobić w ukryciu. Co prawda podejrzewał, że eliksir pewnie miał paskudny posmak, ale i tak było to bez większego znaczenia. Potężna magia nie może być ani pyszna, ani miła, ani przyjemna. I nie może smakować jak truskawki.
Przy trzeciej butelce prawie zatrzepotał uszami z zaciekawienia, ale powstrzymał się w ostatniej chwili, bo przecież wysoko postawieni urzędnicy nie powinni trzepotać uszami. W ogóle nie powinni trzepotać czymkolwiek. Ale czy powinni wypijać eliksir, o którym nic nie wiedzieli, podsuwany przed szemraną kobitę w jakimś równie szemranym sklepie, gdzie brud lepił się do podeszwy, a zapach przypominał trupią gorzelnię? Czy wysoko postawiony urzędnik powinien ryzykować piciem mikstury, która równie dobrze mogła go zabić, okaleczyć albo - nie daj Merlinie - zmienić jego seksowną facjatę w jakieś trędowate coś?
- Duże ryzyko, kochanieńka - mruknął z przekąsem, podnosząc buteleczkę do góry i przyglądając się pływającemu w środku płynowi, którego zawartość pozostawała zagadką. - Skąd mam pewność, że nie chcesz mojej krzywdy, skoro już dostałaś brzęczącą zapłatę? Skąd mam pewność, że te paskudy za mną - wskazał dłonią na parszywe główki, które dyndały w bezsilności - nie były kiedyś takim mną, skuszonym kolorowymi eliksirami? Chyba nie mam - odpowiedział za nią, wzruszając ramionami i odkorkowując buteleczkę. - Twoje zdrowie, kochanieńka - prychnął, zanim pierwsze krople eliksiru wlały się do gardła.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Cze 24, 2015 2:55 pm
To był po prostu biznes; coś za coś, bo przecież w dzisiejszym świecie nie ma niczego za darmo. Ale o tym przecież doskonale wiedziałeś, nie trzeba było Ci powtarzać czegoś tak jasnego, jak słońce na dzisiejszym niebie - szkoda, że w tym sklepie mogłeś o nim zapomnieć. Odświeżacze powietrza zupełnie nie były jej znane, zresztą wolała się otaczać wymieszanymi woniami eliksirów, które wpływały na nią kojąco. Dzisiaj nie musiałeś się obawiać takich ekscesów! Wiedźma wydawała się już wystarczająco zadowolona, że tak, jakże chętnie zapłaciłeś jej 100 galeonów. Co do biegania nago...do takich rytuałów potrzebna była właśnie pełnia księżyca, a dzisiejszej nocy z pewnością jej nie będzie. I dobrze, że powstrzymałeś się przed taką odpowiedzią! Nie wiadomo, co by takiej wiedźmie przyszło do głowy...była, co prawda, uprzejma, ale w każdej chwili mogłaby Cię potraktować niezbyt przyjemnie, a tego raczej byś nie chciał. Obudzenie się i odkrycie, że jest się jedną ze skurczonych główek, raczej by pozytywnie na Ciebie nie zadziałało. Fiolki więc powędrowały w Twoją stronę z użyciem odpowiednich słów - czy były one niezbędne, czy też był to jakiś element jakiegoś "przedstawienia", ciężko było Ci to stwierdzić. Zapewne jednak to było coś więcej, niż "kolorowe pijadełko", ale o tym miałeś się dopiero przekonać. Druga buteleczka nie budziła w Tobie żadnych wątpliwości - słowa jasno mówiły o tym, że możliwe jest spełnienie marzeń. Został niemniej ostatni eliksir, który wzbudził w Tobie największe zaciekawienie. Ryzyko, po prostu. Podejrzany sklep i podejrzana wiedźma, nic dziwnego, że taką osobę, jak Ty brały wątpliwości, czy rzeczywiście rozsądnie jest pić jakikolwiek eliksir w tymże miejscu.
- Zawsze jakieś jest, mój miły panie - odpowiedziała słodkim głosem, a oczy jej zaświeciły, gdy podniosłeś buteleczkę do góry. Brązowy płyn migotał delikatnie, gdy tak mu się przyglądałeś, a wiedźma cierpliwie czekała. Nie odpowiedziała Ci, po prostu uśmiechnęła się tajemniczo. A gdy w końcu wypiłeś całą zawartość, poczułeś jak ciążą Ci powieki, jak robisz się senny i zanim straciłeś przytomność, usłyszałeś jeszcze ochrypły śmiech wiedźmy. Zapadłeś w ciemność; nic nie widziałeś, nic nie czułeś i nie wiadomo, ile minęło czasu, zanim się w końcu obudziłeś na brudnej ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Otworzyłeś powoli powieki, a światło dnia Cię zaatakowało. Po chwili odzyskałeś czucie i odkryłeś, że boli Cię lewę ramię, a Tobie jest ogólnie zimno. Gdy już wreszcie zwróciłeś oczy na bolące miejsce, odkryłeś, że masz na nim ranę z której sączyła się krew. Podniosłeś się, choć ledwo i oprócz tego, że zaczęło Ci szumieć w głowie, nic się nie stało. Odkryłeś niemniej, że jesteś...nagi. Wiedźma zostawiła Ci jedynie Twoją sakiewkę, w której znalazły się wszystkie drobiazgi, które miałeś przy sobie, oraz dwie buteleczki eliksirów, jakie w jej sklepie nabyłeś. Twoja różdżka również się znalazła. Ale po ubraniach nie zostało ani śladu, choć rozglądałeś się wokoło. Nikogo zresztą tutaj nie było, a sklep Madame Shrew...już zapomniałeś, gdzie konkretnie był. Wokół były inne sklepy, a Ty zupełnie nagi stałeś na środku jakieś uliczki i...właśnie, co zamierzałeś zrobić?
Znaleźć pomoc w jakimś sklepie? Teleportować się? Pójść do Dziurawego Kotła?




Od MG: Odnośnie eliksirów napiszę przy Twoim podsumowaniu eventu, także nie musisz się obawiać.
Killian Rackham
Oczekujący
Killian Rackham

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Cze 24, 2015 7:53 pm
Bul, bul, bul - płyn ani nie palił, ani nie chłodził, a chociaż jego smak nie należał do najprzyjemniejszych, z jakim Killian miał do czynienia, to, drodzy państwo uwierzcie, że miał w ustach naprawdę gorsze rzeczy. O wiele gorsze. Buteleczka nie była duża i szybko opustoszała, świecąc pustką dokładnie w tej samej chwili, gdy jedno oko mężczyzny przymknęło się leniwie, chwilę później pociągając za sobą drugie. Przyjemna ciemność opanowała jego zmysły, gdy nie musiał się już o nic troszczyć, o nic martwić, gdy nie musiał się nad niczym zastanawiać i niczego planować.
Zapewne gdyby był w miarę przytomny, uznałby tą ciemność za bezpośredni skutek eliksiru: wyzbyć się wszystkiego, pragnień, oczekiwań, marzeń i planów, istnieć w nicości poza światem, poza życiem i jego problemami. Eliksir o takiej sile musiałby być potężny, stworzony z potężnych składników... i raczej niedostępny w tej zapyziałej dziurze, do której nie zamierzał wracać, chyba że ze sztabem środków czyszczących i odświeżaczy powietrza. Jego ostatnia myśl uleciała gdzieś w przestrzeń, zapomniana i od dawna odległa, o której już nigdy więcej nie miał się dowiedzieć.
Otworzył oczy, otrząsając się z nieprzyjemnego uczucia, które zawsze towarzyszy nagłej pobudce - a w tym wypadku również nagłej pobudce po nagłym śnie wywołanym magicznym działaniem eliksiru. Światło raziło, ramię bolało, ale nie to było obecnie jego największym problemem, chociaż coraz dotkliwszy chłód dawał o sobie znać. Najchętniej otuliłby się kocem i wpakował na swoją ministerialną kanapę, udając że ciężko pracuje między jednym a drugim pochrapywaniem. Niestety ani koc, ani kanapa nie były mu teraz dane. Właściwie to nic nie było mu dane poza pobrzękującą sakiewką i różdżką w ręce, które nie stanowiły żadnej ochrony ani przed zimnem, ani przed... o, Merlinie, czy on właśnie jest nagi?
- No pięknie - parsknął, wygrzebując się z niewygodnej pozycji i wskakując w jakiś zaułek. Ulica co prawda była pusta, ale dzisiejszy specyficzny dzień gwarantował, że za chwilę i tak ktoś się na niej pojawił. Myślał gorączkowo, co powinien zrobić, by nie dać się złapać w dość zaskakującym stroju na najbardziej ponurej ulicy w Londynie, a może i w całej Wielkiej Brytanii. Wyciągnął różdżkę, celując nią w siebie i powiedział wyraźnie: - Cameleo! - jego ciało zaczęło powoli znikać, a może nie tyle znikać co kamuflować się z otoczeniem. To go na chwilę chroniło przed niechcianymi podglądaczami i zyskał dłuższą chwilę na zastanowienie się, co dalej. Paradowanie po Londynie wyłącznie w samym zaklęciu, jakkolwiek by to nie brzmiało, nie było najmądrzejszym posunięciem. Spojrzał na trzymaną sakiewkę i westchnął, wyciągając z niej buteleczki z eliksirem i pozostałe drobniaki. Powinien stąd uciekać jak najszybciej, bo zaraz ta stara ropucha się pojawi i każe mu całować żaby... albo inne paskudztwo, o którym wolał teraz nie myśleć. Uniósł sakiewkę. - Portus! - woreczek zamigotał jasnym blaskiem, przemieniając się w świstoklik prowadzący prosto do mieszkania Killiania, które w tym momencie wydawało mu się najbezpieczniejszym miejscem w całym wszechświecie. Pewnie złapał za skórzaną sakiewkę i chwilę później ulica znów była pusta.

z/t

// plus po oczku za moje boskie 200 PD Cool


Ostatnio zmieniony przez Killian Rackham dnia Sro Cze 24, 2015 8:04 pm, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Sro Cze 24, 2015 7:53 pm
The member 'Killian Rackham' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Eliksiry Madame Shrew Dice-icon
Result : 3, 4, 4, 3
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Pią Cze 26, 2015 2:46 am
Chociaż Twoja przygoda z wiedźmą zakończyła się tym, że obudziłeś się nagi na Nokturnie, to jednak były z tego jakieś korzyści! Przede wszystkim przeżyłeś - kto wie, co mogłoby się stać z tak ważną personą, jak zastępca samego Ministra Magii, gdyby odkryli Cię tacy fanatycy czystej krwi, albo przeciwnicy obecnego rządu? Na całe szczęście, obudziłeś się w samą porę i zareagowałeś błyskawicznie, a przy tym upewniłeś się, że zniknęły tylko Twoje ubrania, a wszelkie drobiazgi, reszta galeonów, a także różdżka i eliksiry były przy Tobie w Twojej sakiewce, z której tak chętnie skorzystałeś by stąd uciec. No i udało Ci się! Pojawiłeś się w swoim ciepłym i przytulnym mieszkaniu, gdzie mogłeś się na spokojnie ubrać i odpocząć po tym wszystkim. Ta tajemnicza rana, którą po sobie zostawiła Madame Shrew piekła niemiłosiernie i krew nie chciała przestać płynąć...kto wie po co ta wiedźma to zrobiła? Ale ponoć czerwona życiodajna ciecz ma wielką moc, zwłaszcza w świecie magii. Jeśli więc wzięła jej choć trochę, to istniało wielkie prawdopodobieństwo, że może jej użyć. Należało więc mieć tylko nadzieję, że nie zrobi z niej żadnego pożytku, zwłaszcza, jeśli miałoby to Tobie zaszkodzić. Miałeś jednak nadal dwa eliksiry, które u niej nabyłeś i wedle jej słów powinny działać. Niemniej musiałeś zostawić u tej staruchy ładną sumkę, a do następnej wypłaty zostało Ci tylko...38 galeonów. No i co teraz?

[Zakończenie mini - eventu dla Killiana Rackhama]

Podsumowanie:
Brawo! Udało Ci się ukończyć mój mini - event i to w całkiem dobrym stylu!

Punkty Życia: -10
Sakiewka: -102 galeony
Zyskujesz: +15 PD, +50 fasolek, +1 eliksir, który sprawia, że o czymkolwiek pomyśli dana osoba, która go wypije, to się ta rzecz pojawia (np. pomyśli o domku dla lalek - chwilę później materializuje się w pomieszczeniu, w którym przebywa. Nie dotyczy "przywoływania" ludzi, ani pieniędzy - większość rzeczy po 24 godzinach znika), +1 eliksir, który spełnia jedno największe pragnienie
Sponsored content

Eliksiry Madame Shrew Empty Re: Eliksiry Madame Shrew

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach