- Mistrz Gry
Puste ramy
Sob Gru 13, 2014 10:03 pm
Puste ramy
Na korytarzu na ścianie wisiały białe puste ramki. Możliwe, że kiedyś coś w nich było, ale tego nikt nie wie. Wiele osób także nie zauważa, że one w ogóle tam są.
- Zordon Reid
Puste ramy
Nie Gru 14, 2014 6:59 pm
[Gdzieś w głębiach Hogwartu na szóstym piętrze, wisiały sobie puste ramy na ścianie. Nie wisiały one tam długo, w zasadzie dzień lub dwa. A z jakiej racji? A z racji wysłania ich do renowacji.
Mało kto zauważył ten szczegół, ale dla bystrego oka Zordona Marii Reida nic się nie ukryje. Może określenie, że znał każdy zakątek tego zamku jest zbyt wielkie (w zasadzie przynajmniej raz dziennie się w nim gubił), ale potrafił zauważyć to czego nikt inny nie zauważał, bo był kreatywny. I od razu wiedział co z tym fantem zrobić.
Ale żeby nie zdradzać wszystkiego do razu pokrajmy w zgadywankę. Taką najprostszą z najprostszych, bo tylko z trzema wariantami do wyboru (nawet na testach robią cztery, więc trzy powinniście uważać za cud boży). Tak więc. Co zamierzał zrobić ze ścianą Zordon Reid? A) Otworzyć portale do różnych wszechświatów, w tym do Narnii i do Śródziemia. B) Zastawić pułapki tak, by każdy przechodzeń został zamknięty w ramach obrazu niczym w najgorszej klasie horrorze. C) Wypełnić puste ramy plakatami ze zdjęciami (z ukrycia) niejakiej Sharon Gallagher, robiąc coś w rodzaju ołtarzyka ku jej czci.
Dla ułatwienia, dodam jeszcze podpowiedź: Zordon miał ze sobą wielką tubę wypełnioną dziwnymi zwojami pachnącymi świeżym tuszem.
Pragnę dodać, że Zordon był już w połowie wykonywania swojego planu, kiedy został niespodziewanie przyłapany na staniu na prowizorycznym rusztowaniu, wysparowany wszędzie klejem.
Mało kto zauważył ten szczegół, ale dla bystrego oka Zordona Marii Reida nic się nie ukryje. Może określenie, że znał każdy zakątek tego zamku jest zbyt wielkie (w zasadzie przynajmniej raz dziennie się w nim gubił), ale potrafił zauważyć to czego nikt inny nie zauważał, bo był kreatywny. I od razu wiedział co z tym fantem zrobić.
Ale żeby nie zdradzać wszystkiego do razu pokrajmy w zgadywankę. Taką najprostszą z najprostszych, bo tylko z trzema wariantami do wyboru (nawet na testach robią cztery, więc trzy powinniście uważać za cud boży). Tak więc. Co zamierzał zrobić ze ścianą Zordon Reid? A) Otworzyć portale do różnych wszechświatów, w tym do Narnii i do Śródziemia. B) Zastawić pułapki tak, by każdy przechodzeń został zamknięty w ramach obrazu niczym w najgorszej klasie horrorze. C) Wypełnić puste ramy plakatami ze zdjęciami (z ukrycia) niejakiej Sharon Gallagher, robiąc coś w rodzaju ołtarzyka ku jej czci.
Dla ułatwienia, dodam jeszcze podpowiedź: Zordon miał ze sobą wielką tubę wypełnioną dziwnymi zwojami pachnącymi świeżym tuszem.
Pragnę dodać, że Zordon był już w połowie wykonywania swojego planu, kiedy został niespodziewanie przyłapany na staniu na prowizorycznym rusztowaniu, wysparowany wszędzie klejem.
- Regulus Black
Re: Puste ramy
Nie Gru 14, 2014 8:16 pm
Puste ramy w przeciwieństwie do myśli wszystkich ludzi świata miały swój nietypowy urok. Były niewypełnione, niczym biały, nieskalany tuszem pergamin, na którym każdy narysowałby wszystko co chciał. Tak samo z ramami - każdy mógł wstawić w nie coś innego i cieszyć się pozostawionym przez siebie śladem czy pamiątką z wydarzenia. Dlatego ludzie czuli potrzebę upiększenia swoich ram i dlatego miały zostać poddane renowacji. Nie zostały więc zamieszkane przez żadną z kolorowych postaci z innych obrazów powieszonych w Hogwarcie, a z braku płótna nie mogły się w nich nawet pojawić.
Jego pojawienie się tutaj było czystym przypadkiem. Wracał właśnie z jednej z wierz, a co tam robił, to już tylko jego sprawa. Bez obstawy kolegów, zupełnie sam, nadal dumny jak zwykle i wcale nie zbyt mało zmieszany widokiem Puchona, który najwyraźniej chciał zrobić tym biednym ramom jakąś straszną krzywdę.
Każda z tych opcji się do tego zaliczała i każdy prawy, dobry i odważny Ślizgon by go stąd przepędził.
- HA? - wydusił z siebie chłopak. - Co Ty tu...?
Koniec, teraz ten chłopak bedzie miał kłopoty z prawem!
Jego pojawienie się tutaj było czystym przypadkiem. Wracał właśnie z jednej z wierz, a co tam robił, to już tylko jego sprawa. Bez obstawy kolegów, zupełnie sam, nadal dumny jak zwykle i wcale nie zbyt mało zmieszany widokiem Puchona, który najwyraźniej chciał zrobić tym biednym ramom jakąś straszną krzywdę.
Każda z tych opcji się do tego zaliczała i każdy prawy, dobry i odważny Ślizgon by go stąd przepędził.
- HA? - wydusił z siebie chłopak. - Co Ty tu...?
Koniec, teraz ten chłopak bedzie miał kłopoty z prawem!
- Zordon Reid
Re: Puste ramy
Nie Gru 14, 2014 9:36 pm
No, ale zgadną trzeba, co Zordon robi! Zagadki są po to aby zgadywać, a nie zostawiać je tak bez zakreślania żadnej literki. Tak się nie robi. Przecież ujemnych punktów nie było, warto strzelić. No nie daj się namawiać. Strzelaj! Tylko nie strzelaj w Zordona zaklęciem, bo biedaczek i tak ledwo co utrzymuje równowagę na tym swoim rusztowaniu złożonym ze starego krzesła, kilku książek, wiadra i niezidentyfikowanego obiektu, który nazwałabym czyjąś głową...
- Mnie tu nie ma! - zawołał z góry Zordon nawet nie patrząc na to, kto go tam z dołu woła. Właściwie wyznawał zasadę, że jeśli on kogoś nie widzi to i ten ktoś jego. Jak dwuletnie dziecko, ale raczej większej dojrzałości po Zordonie, się nie spodziewaliście, co? - Przejdź obojętnie, to tylko zwidy, mnie tu nie ma! - gadał swoje dalej, w jego mniemaniu dosyć hipnotyzującym głosem, ale ja bym tak nie powiedziała. Nie niszczmy jednak marzeń chłopaka.
Zordon nadal majsterkował coś przy obrazach. Chciał jak najszybciej skończyć swoje działo, bo w sumie... Nie do końca był pewien, czy to było takie legalne. Nie żeby kiedykolwiek przejmował się legalnością, bardziej dbaniem o nieskalany imidż Puchonów, które za nic nie wybierają się na takie akcje, na jakie zazwyczaj wybierał się Zordon. No chyba, że idą z Zordonem, bo nie wiedzą na co idą. Zordon potrafi omotać swoje borsuczki, gorzej już z takimi wężykami, które się prześlizgują tu i ówdzie, chcąc ukąsić Reida, kiedy ten próbuje ich tulać. Wbrew pozorom węże wcale nie są takie okropne w przytulaniu, da się z tego wynieść miłe odczucie, ale trzeba mieć mega wielką wyobraźnię.
- Mnie tu nie ma! - zawołał z góry Zordon nawet nie patrząc na to, kto go tam z dołu woła. Właściwie wyznawał zasadę, że jeśli on kogoś nie widzi to i ten ktoś jego. Jak dwuletnie dziecko, ale raczej większej dojrzałości po Zordonie, się nie spodziewaliście, co? - Przejdź obojętnie, to tylko zwidy, mnie tu nie ma! - gadał swoje dalej, w jego mniemaniu dosyć hipnotyzującym głosem, ale ja bym tak nie powiedziała. Nie niszczmy jednak marzeń chłopaka.
Zordon nadal majsterkował coś przy obrazach. Chciał jak najszybciej skończyć swoje działo, bo w sumie... Nie do końca był pewien, czy to było takie legalne. Nie żeby kiedykolwiek przejmował się legalnością, bardziej dbaniem o nieskalany imidż Puchonów, które za nic nie wybierają się na takie akcje, na jakie zazwyczaj wybierał się Zordon. No chyba, że idą z Zordonem, bo nie wiedzą na co idą. Zordon potrafi omotać swoje borsuczki, gorzej już z takimi wężykami, które się prześlizgują tu i ówdzie, chcąc ukąsić Reida, kiedy ten próbuje ich tulać. Wbrew pozorom węże wcale nie są takie okropne w przytulaniu, da się z tego wynieść miłe odczucie, ale trzeba mieć mega wielką wyobraźnię.
- Regulus Black
Re: Puste ramy
Pon Gru 15, 2014 5:41 pm
Przytulanie wężyków bywa bardzo miłe, naprawdę, nie ma się czego bać… No, chyba, że raczej pewnego owinięcia się danego węża wokół szyi biednego borsuczka i zaduszenie go, a później zjedzenie, nie pozostawiwszy nawet kości. Węże są bardzo miłe w przytulaniu, naprawdę!
Strzelenie (zaklęciem ma się rozumieć) było bardzo kuszącą opcją, pięknie by wyglądało, jednak zwiększało zdecydowanie szanse utraty punktów. Poza tym po co wysilać różdżkę, skoro można załatwić to o wiele prościej, a z tak samo przyjemnym skutkiem.
Black bardzo lubił niszczyć marzenia biednych, małych borsuczków!
Tak oto złożył z ust niewinny dzióbek i przysunął się bokiem to ciekawej… współczesnej rzeźby, na której to Reid postanowił sobie akurat stanąć, aby dokończyć dzieła, po czym sprawnym ruchem wyciągnął jedną z części konstrukcji – leżącą na niemal samym spodzie, na krześle (o dziwo) najmniejszą z książek. Z radością w zielonych oczach spoglądał, jak konstrukcja momentalnie zawala się pod nogami i biedny, młody Puchon trafia tyłkiem prosto na tej niezidentyfikowanej części, przyciskając ją do podłogi.
- Bardzo prawdziwe te zwidy.
Strzelenie (zaklęciem ma się rozumieć) było bardzo kuszącą opcją, pięknie by wyglądało, jednak zwiększało zdecydowanie szanse utraty punktów. Poza tym po co wysilać różdżkę, skoro można załatwić to o wiele prościej, a z tak samo przyjemnym skutkiem.
Black bardzo lubił niszczyć marzenia biednych, małych borsuczków!
Tak oto złożył z ust niewinny dzióbek i przysunął się bokiem to ciekawej… współczesnej rzeźby, na której to Reid postanowił sobie akurat stanąć, aby dokończyć dzieła, po czym sprawnym ruchem wyciągnął jedną z części konstrukcji – leżącą na niemal samym spodzie, na krześle (o dziwo) najmniejszą z książek. Z radością w zielonych oczach spoglądał, jak konstrukcja momentalnie zawala się pod nogami i biedny, młody Puchon trafia tyłkiem prosto na tej niezidentyfikowanej części, przyciskając ją do podłogi.
- Bardzo prawdziwe te zwidy.
- Zordon Reid
Re: Puste ramy
Czw Gru 18, 2014 2:08 pm
Omg, czemu to zawsze tyłek Zordzia musi najbardziej ucierpieć! Czasami się czuje jak w tej kreskówce, pamiętacie może "Ach ten, Andy!". Tam zawsze Andy pod koniec odcinka tracił spodnie i paradował w samych gaciach. Zordon z kolei zawsze musi dostać w tyłek, tak że kiedy się rozbierze w szatni, czy dormitorium padają przykre oskarżenia na temat jakiegoś sado maso, czy innych podobnych. Ale co poradzić. Życia się nie wygrywa na loterii, tylko wygenerowywuje w jakimś pierwszym lepszym zarodku. Czasami tak sobie myślę, że zarodek Zordona musiał pożreć wszystkie najgłupsze sąsiadujące zarodki, by wyszło takie o. Dobra, dobra, wiem, że rozmnażanie wcale tak nie działa, ale skoro magia działa... Wszystko jest możliwe.
Nawet tulanie węży nie zakończone nagłym zgonem. Bo nie zakładajmy przecież, że wszystkie węże pragną tylko śmierci! niektóre pragnął władzy, a tulanie może być jednym ze środków do jej zdobycia!
- Cóż, to nie moje zwidy tylko twoje. Powinieneś sam wziąć za nie odpowiedzialność - rzucił Zordzio, będąc jeszcze na ziemi. W ręku trzymał plakat, który niefortunnie podarł się podczas upadku, co było tragedią na miarę światową, bo jak można podrzeć zdjęcie Sharon? Natychmiast wyciągnął różdżkę by rzucić Reparo, czy inne podobne zaklęcie naprawiające. I Sharon była cała.
W sumie Zordon bardziej się przejął plakatem niż rozwaloną mistyczną konstrukcją i kolejnym tyłkowym siniakiem do kolekcji. No i na pewno bardziej niż potencjalną chorobą umysłową Blacka. Swoją drogą jak trzeba byc chorym by zwidywać Zordona?
Nawet tulanie węży nie zakończone nagłym zgonem. Bo nie zakładajmy przecież, że wszystkie węże pragną tylko śmierci! niektóre pragnął władzy, a tulanie może być jednym ze środków do jej zdobycia!
- Cóż, to nie moje zwidy tylko twoje. Powinieneś sam wziąć za nie odpowiedzialność - rzucił Zordzio, będąc jeszcze na ziemi. W ręku trzymał plakat, który niefortunnie podarł się podczas upadku, co było tragedią na miarę światową, bo jak można podrzeć zdjęcie Sharon? Natychmiast wyciągnął różdżkę by rzucić Reparo, czy inne podobne zaklęcie naprawiające. I Sharon była cała.
W sumie Zordon bardziej się przejął plakatem niż rozwaloną mistyczną konstrukcją i kolejnym tyłkowym siniakiem do kolekcji. No i na pewno bardziej niż potencjalną chorobą umysłową Blacka. Swoją drogą jak trzeba byc chorym by zwidywać Zordona?
- Regulus Black
Re: Puste ramy
Pią Gru 19, 2014 7:55 pm
Tak, dobrze pamiętamy tę kreskówkę i możemy dostrzec w bohaterach tej opowieści pewne podobieństwo. Obaj na końcu w pewien sposób obrywali za własne postępowanie... Jednak ten kreskówkowy raczej tylko tracił spodnie. Całe szczęście dla Regulusa, Zordon je miał i raczej nie było planów, aby je tracił.
Tulenie środkiem zdobycia wiedzy...? Wiedzy o czym? O kształcie tyłka tulonej osoby? W sumie... Jakby był on warty oglądania, to czemu nie. Niech się kochany Puchonek nie martwi, jego nie był.
- Lepiej powiedz co robisz w moich zwidach. - mruknął cicho. Zerknął na książkę, którą trzymał w dłoni od chwili wyciągnięcia jej spod sterty. Nie wiedział, czy się zaśmiać czy płakać, kiedy odczytał jej tytuł. Zdecydowanie była to mugolska książka, a jej tytuł brzmiał "200 najlepszych tekstów na podryw". Jeśli zważać na jej treść powinna się nazywać "200 tekstów na podryw, które zadziałają tylko na głuche i ślepe dziewczyny o ile w ogóle". Ale ta nazwa była za długa.
Tak, żeby zwidywać sobie tego chłopaka trzeba było być naprawdę nienormalnym i pewnie po tym spotkaniu będzie musiał iść do skrzydła szpitalnego. Jego gustu co do dziewczyn też nie komentował, gdyż wiedział, że nic z tej dyskusji dobrego nie wyniknie.
[zt x2]
Tulenie środkiem zdobycia wiedzy...? Wiedzy o czym? O kształcie tyłka tulonej osoby? W sumie... Jakby był on warty oglądania, to czemu nie. Niech się kochany Puchonek nie martwi, jego nie był.
- Lepiej powiedz co robisz w moich zwidach. - mruknął cicho. Zerknął na książkę, którą trzymał w dłoni od chwili wyciągnięcia jej spod sterty. Nie wiedział, czy się zaśmiać czy płakać, kiedy odczytał jej tytuł. Zdecydowanie była to mugolska książka, a jej tytuł brzmiał "200 najlepszych tekstów na podryw". Jeśli zważać na jej treść powinna się nazywać "200 tekstów na podryw, które zadziałają tylko na głuche i ślepe dziewczyny o ile w ogóle". Ale ta nazwa była za długa.
Tak, żeby zwidywać sobie tego chłopaka trzeba było być naprawdę nienormalnym i pewnie po tym spotkaniu będzie musiał iść do skrzydła szpitalnego. Jego gustu co do dziewczyn też nie komentował, gdyż wiedział, że nic z tej dyskusji dobrego nie wyniknie.
[zt x2]
- Kyohei Takano
Re: Puste ramy
Pią Sty 02, 2015 2:53 pm
Kyo przez ostatni czas chodził ja w jakimś śnie. Kompletnie nie miał pojęcia co się wokół niego dzieje. Ślad po uderzeniu już dawno się zagoił, ale wspomnienie o tym nie chciało. Cały czas chłopak wracał myślami do tego co powiedziała mu Kim w skrzydle szpitalnym.
-Gadać, każdy potrafi- Mruknął cicho w swoich myślach. No tak łatwo się mówi, ale czy ty chociaż raz spróbowałeś zacząć działać. Owszem mówisz wszystkim dookoła, że zrobiłeś naprawdę dużo, i nikt tego nie próbuje podważać, ale przecież ograniczeniami jesteśmy tylko my sami. Jeżeli zburzył byś w sobie ten mur który sam w sobie stworzyłeś mógł byś dokonywać cudów. Nikt by nie odważył by ci odebrać ukochanej dziewczyny. Przecież kiedyś walczyłeś o swoich przyjaciół o swoją miłość. Nie pozwalałeś aby kto kolwiek ponownie nawał ciebie "śmieciem". A teraz wzruszasz tylko ramionami i wymijasz taką osobę, ale dobrze użalaj się nad sobą jeżeli tak wolisz.
Kyo oparł się w końcu plecami o ścianę. Dopiero teraz zauważył, że dotarł do stosunkowo ciekawego miejsca. Obrazy w szkole były zamieszkiwane przez postacie które posiadały zdolność poruszania się i mówienia. Tutaj były tylko gołe płótna, które napawały chłopaka strachem. Panowała tutaj taka cisza, że wydawało się, że można usłyszeć przemieszczanie się powietrza. Osunął się powoli na ziemię i ukrył twarz w rękach. Już sam nie wiedział co miał zrobić. Każdy pomysł wydawał mu się być tak bardzo żałosny, co więcej tak naprawdę w tej chwili nie miał do kogo pójść i zapytać się o radę. Była Kim, ale nie wiedział czy przypadkiem nie obraziła się na niego... Lizzy, na pewno mu nie wybaczy... a Neve... nie był gotowy aby spojrzeć jej w te śliczne fiołkowe oczy które zaczęły go prześladować w jego snach, zarzucając mu, że jest zdrajcą, a on usiłował wytłumaczyć się, że to nie on ją pocałował. Westchnął tylko cicho i odchylił głowę do tyłu opierając ją o twardą ścianę.
-Gadać, każdy potrafi- Mruknął cicho w swoich myślach. No tak łatwo się mówi, ale czy ty chociaż raz spróbowałeś zacząć działać. Owszem mówisz wszystkim dookoła, że zrobiłeś naprawdę dużo, i nikt tego nie próbuje podważać, ale przecież ograniczeniami jesteśmy tylko my sami. Jeżeli zburzył byś w sobie ten mur który sam w sobie stworzyłeś mógł byś dokonywać cudów. Nikt by nie odważył by ci odebrać ukochanej dziewczyny. Przecież kiedyś walczyłeś o swoich przyjaciół o swoją miłość. Nie pozwalałeś aby kto kolwiek ponownie nawał ciebie "śmieciem". A teraz wzruszasz tylko ramionami i wymijasz taką osobę, ale dobrze użalaj się nad sobą jeżeli tak wolisz.
Kyo oparł się w końcu plecami o ścianę. Dopiero teraz zauważył, że dotarł do stosunkowo ciekawego miejsca. Obrazy w szkole były zamieszkiwane przez postacie które posiadały zdolność poruszania się i mówienia. Tutaj były tylko gołe płótna, które napawały chłopaka strachem. Panowała tutaj taka cisza, że wydawało się, że można usłyszeć przemieszczanie się powietrza. Osunął się powoli na ziemię i ukrył twarz w rękach. Już sam nie wiedział co miał zrobić. Każdy pomysł wydawał mu się być tak bardzo żałosny, co więcej tak naprawdę w tej chwili nie miał do kogo pójść i zapytać się o radę. Była Kim, ale nie wiedział czy przypadkiem nie obraziła się na niego... Lizzy, na pewno mu nie wybaczy... a Neve... nie był gotowy aby spojrzeć jej w te śliczne fiołkowe oczy które zaczęły go prześladować w jego snach, zarzucając mu, że jest zdrajcą, a on usiłował wytłumaczyć się, że to nie on ją pocałował. Westchnął tylko cicho i odchylił głowę do tyłu opierając ją o twardą ścianę.
- Rose Ashworth
Re: Puste ramy
Pią Sty 02, 2015 3:14 pm
Rose, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, spacerowała sobie po zamku. Był piękny dzień – chociaż ze wszystkich pór roku najbardziej lubiła wiosnę, to uważała, że zima jest niemal równie piękna. Oczywiście, był już marzec, ale na dworze wciąż zdarzały się opady śniegu. Cały świat wyglądał wtedy tak, jakby był przykryty białą, mięciutka kołderką. Rose uważała to za niezwykle urocze. Jedyne, co mogło jej się nie podobać, to to, że było zdecydowanie na zimno. Słońce nie grzało już tak fajnie jak latem, czy późniejszą wiosną. Ale przecież do nieco cieplejszych dni zostało już wcale nie aż tak sporo czasu! Więc nie było się czym przejmować. Poza tym, w zamku wcale nie było aż tak źle, jak na dworze.
Wracając do tematu… Rose spacerowała sobie po zamku, nie bardzo przejmując się tym, w którą stronę właściwie się kieruje. Nigdzie się nie spieszyła, więc kto wie? Może odkryje dzisiaj jakieś fajne miejsce?
Nagle zatrzymała się. Na ścianie były ramy. Ale bez obrazków. Ciekawe… Pomyślała i przez chwilę stała bez ruchu, obserwując to niezwykłe zjawisko.
Dopiero po chwili zorientowała się, że na podłodze siedzi jakiś nieznajomy chłopak. No, może nie aż taki nieznajomy. Był z jej domu, zdarzało jej się go widywać w dormitorium.
- Cześć! – przywitała się, jak zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy. – Co u ciebie? – Mogłaby zapytać o imię, ale jakoś nie uważała tego za zbyt ważną sprawę. No bo czy imiona mają w ogóle jakiekolwiek znaczenie?
Nie czekając na odpowiedź, ani zaproszenie, usiadła naprzeciwko chłopaka.
Wracając do tematu… Rose spacerowała sobie po zamku, nie bardzo przejmując się tym, w którą stronę właściwie się kieruje. Nigdzie się nie spieszyła, więc kto wie? Może odkryje dzisiaj jakieś fajne miejsce?
Nagle zatrzymała się. Na ścianie były ramy. Ale bez obrazków. Ciekawe… Pomyślała i przez chwilę stała bez ruchu, obserwując to niezwykłe zjawisko.
Dopiero po chwili zorientowała się, że na podłodze siedzi jakiś nieznajomy chłopak. No, może nie aż taki nieznajomy. Był z jej domu, zdarzało jej się go widywać w dormitorium.
- Cześć! – przywitała się, jak zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy. – Co u ciebie? – Mogłaby zapytać o imię, ale jakoś nie uważała tego za zbyt ważną sprawę. No bo czy imiona mają w ogóle jakiekolwiek znaczenie?
Nie czekając na odpowiedź, ani zaproszenie, usiadła naprzeciwko chłopaka.
- Kyohei Takano
Re: Puste ramy
Pon Sty 05, 2015 4:08 am
"Co u ciebie". Mogło by się wydawać, że to jest niby takie proste pytanie, ale odpowiedzi na nie było znacznie więcej. Oczywiście każdy wybierał tą najprostszą, a było to słowo "dobrze". To magiczne słówko które sprawiało, że zbyt nachalny rozmówca po prostu odpuszczał, ale jednocześnie za tym krótkim zlepkiem liter ukrywały się zupełnie inne rzeczy, chociaż by kłótnia z dziewczyną, rodzice które nie chcieli nic zrozumieć, przyjaciółka która okazała się być zwykła żmiją. Wszystko to zastępowało jedno krótkie słowo "dobrze".
Kyo przeniósł swoje brązowe tęczówki na postać dziewczyny i poczuł jak zimny dreszcz przebiegł po jego plecach. A wszystko to było spowodowane jej oczami które teraz wydawały się świdrować jego duszę. Dlatego też odchrząknął tylko cicho i zapiął swoją bluzę którą miał aktualnie na sobie. Zupełnie tak jak jakąś zbroję która miała go ochronić przed oczami nieznajomej, która chciała poznać twoje wnętrze. Kyo nie mógł na to pozwolić. W całej szkole były tylko dwie osoby które mniej więcej domyślały się co gra w jego duszy, ale nikt więcej nie mógł się o tym dowiedzieć. Nie był jeszcze gotowy na takie otwarcie się.
-Jakoś- Mruknął cicho... no właśnie "jakoś" inna odmiana słowa "dobrze" i raczej nie powinno było się odbierać tego słowa tak jak nas uczono, ale nie wiele osób jest w stanie przełamać się i zadać jedno z podstawowych pytań "jak się dzisiaj ma twoja dusza". W sumie nie ma co się dziwić, nie wiele osób to tak naprawdę interesuje. Wszyscy byli zabiegani i zajęci tylko końcem swojego nosa, nie mieli czasu aby się zatrzymać i pomyśleć, a co dopiero zrozumieć.
Kyo wylądował w samym środku różnych wydarzeń których nie rozumiał, nie potrafił... a może raczej nie chciał. Mrok który skrywałeś gdzieś głęboko w sobie przerażał nawet ciebie. Czy istniało na tym świecie światło które mogło by rozgonić te cienie, cóż z początku wydawało ci się, że odpowiednią osobą była Neve, ale nawet jej blask był za słaby aby tobie pomóc. Możesz się zmienić, albo chociaż próbować, ale nie uda ci się wyrzucić tego żalu gdzieś w kąt... przecież sam sobie już dawno obiecałeś, że nigdy więcej nie poświęcisz swoich snów... gdybyś jeszcze jakieś w ogóle miał.
-Słuchaj... nie mam nastroju na żadne rozmowy. Wiem, że zaraz pewnie zainteresuje ciebie to dlaczego tak się stało, ale po prostu proszę cię o jedno... nie męcz mnie- Wolał ją uprzedzić. Nie chciał aby potem kolejna osoba wzięła go za chamskiego i niemiłego chłopaka, chociaż już sam tak naprawdę nie wiedziałeś co o sobie myśleć. Zagubiłeś się w tym wszystkim, w swoim własnym umyśle, a nie ma na tym świecie niczego gorszego niż zgubienie siebie samego w sobie samym.
Kyo przeniósł swoje brązowe tęczówki na postać dziewczyny i poczuł jak zimny dreszcz przebiegł po jego plecach. A wszystko to było spowodowane jej oczami które teraz wydawały się świdrować jego duszę. Dlatego też odchrząknął tylko cicho i zapiął swoją bluzę którą miał aktualnie na sobie. Zupełnie tak jak jakąś zbroję która miała go ochronić przed oczami nieznajomej, która chciała poznać twoje wnętrze. Kyo nie mógł na to pozwolić. W całej szkole były tylko dwie osoby które mniej więcej domyślały się co gra w jego duszy, ale nikt więcej nie mógł się o tym dowiedzieć. Nie był jeszcze gotowy na takie otwarcie się.
-Jakoś- Mruknął cicho... no właśnie "jakoś" inna odmiana słowa "dobrze" i raczej nie powinno było się odbierać tego słowa tak jak nas uczono, ale nie wiele osób jest w stanie przełamać się i zadać jedno z podstawowych pytań "jak się dzisiaj ma twoja dusza". W sumie nie ma co się dziwić, nie wiele osób to tak naprawdę interesuje. Wszyscy byli zabiegani i zajęci tylko końcem swojego nosa, nie mieli czasu aby się zatrzymać i pomyśleć, a co dopiero zrozumieć.
Kyo wylądował w samym środku różnych wydarzeń których nie rozumiał, nie potrafił... a może raczej nie chciał. Mrok który skrywałeś gdzieś głęboko w sobie przerażał nawet ciebie. Czy istniało na tym świecie światło które mogło by rozgonić te cienie, cóż z początku wydawało ci się, że odpowiednią osobą była Neve, ale nawet jej blask był za słaby aby tobie pomóc. Możesz się zmienić, albo chociaż próbować, ale nie uda ci się wyrzucić tego żalu gdzieś w kąt... przecież sam sobie już dawno obiecałeś, że nigdy więcej nie poświęcisz swoich snów... gdybyś jeszcze jakieś w ogóle miał.
-Słuchaj... nie mam nastroju na żadne rozmowy. Wiem, że zaraz pewnie zainteresuje ciebie to dlaczego tak się stało, ale po prostu proszę cię o jedno... nie męcz mnie- Wolał ją uprzedzić. Nie chciał aby potem kolejna osoba wzięła go za chamskiego i niemiłego chłopaka, chociaż już sam tak naprawdę nie wiedziałeś co o sobie myśleć. Zagubiłeś się w tym wszystkim, w swoim własnym umyśle, a nie ma na tym świecie niczego gorszego niż zgubienie siebie samego w sobie samym.
- Rose Ashworth
Re: Puste ramy
Pon Sty 05, 2015 2:11 pm
Rzecz nie w tym co odpowiesz na pytanie, ale jak odpowiesz. Owszem, większość osób odpowiadała „dobrze” i raczej nie było w tym nic dziwnego. Ale niektórzy przeciągali ‘o’, niektórzy wzruszali ramionami, niektórzy patrzyli prosto w oczy, a niektórzy odwracali wzrok. To też mogło sporo powiedzieć o człowieku, chociaż nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę.
Oj tak, chłopak nie był jedyną osoba, którą nieco przerażały oczy Rose. Właściwie przerażały one praktycznie każdego, kto nie zdążył się do nich przyzwyczaić. I nie bardzo mylił się stwierdzając, że świdrują one jego duszę. Tylko że zwykła bluza raczej jej w tym nie przeszkodzi.
Jakoś? Zastanowiła się chwilę, analizując w myślach to słowo. A to ciekawe. Jeśli było jakieś słowo, które może powiedzieć mniej niż „dobrze”, to „jakoś” mogłoby nim być. Bo to nawet nie jest do końca odpowiedź na pytanie… to tak jakby osoba próbowała sama nakazać drugiej interpretację, lub wyraźnie unikała odpowiedzi. No tak, bo puchon zdecydowanie unikał w ogóle jakiejkolwiek rozmowy. Tylko dlaczego? Jeśli nie czuł się za dobrze, to chyba tym bardziej powinien komuś powiedzieć?
Rose przeczesała włosy, wciąż zastanawiając się nad słowem chłopaka, oczywiście nie przestając wpatrywać się w niego z uwagą.
Wygląda na smutnego… Pomyślała, czując, że jej również odrobinę pogarsza się humor. Nie lubiła, kiedy ludzie byli smutni. Albo inaczej – nie rozumiała, kiedy ludzie byli smutni. Jakoś nigdy nie była w stanie tego zrozumieć. Czy sprawy, którymi przejmują się ludzie, były naprawdę aż takie istotne? Przecież za kilka lat już nic nie będą pamiętać. To wszystko jest takie małe i zupełnie bez sensu.
A więc dlaczego? Dlaczego nie chciał normalnie odpowiedzieć? Dlaczego tak się czymś przejmował? A może to naprawdę było ważne? A jeśli tak, to co to było?
- Jakoś... – powtórzyła cicho słowo chłopaka, teraz już bez uśmiechu.
- Mówiłeś coś? – zapytała, znów przywołując uśmiech na twarz. Coś jakby słyszała, ale nie była do końca pewna, bo chyba troszeczkę się zamyśliła, co zdarzało jej się nadzwyczaj często.
Nie czekała jednak na odpowiedź, bo już czuła, że na język ciśnie jej się mnóstwo pytań, które wcześniej tylko analizowała w swojej głowie…
- Stało się coś? Jesteś smutny, prawda? Dlaczego? – A to nawet nie była połowa tego, o co chciałaby zapytać. Może i było to troszeczkę nieuprzejme, ale Rose nie zdawała sobie z tego sprawy. Jeśli jeszcze tego nie zauważyliście, to nie jest ona do końca normalną i zrównoważoną osobą.
Oj tak, chłopak nie był jedyną osoba, którą nieco przerażały oczy Rose. Właściwie przerażały one praktycznie każdego, kto nie zdążył się do nich przyzwyczaić. I nie bardzo mylił się stwierdzając, że świdrują one jego duszę. Tylko że zwykła bluza raczej jej w tym nie przeszkodzi.
Jakoś? Zastanowiła się chwilę, analizując w myślach to słowo. A to ciekawe. Jeśli było jakieś słowo, które może powiedzieć mniej niż „dobrze”, to „jakoś” mogłoby nim być. Bo to nawet nie jest do końca odpowiedź na pytanie… to tak jakby osoba próbowała sama nakazać drugiej interpretację, lub wyraźnie unikała odpowiedzi. No tak, bo puchon zdecydowanie unikał w ogóle jakiejkolwiek rozmowy. Tylko dlaczego? Jeśli nie czuł się za dobrze, to chyba tym bardziej powinien komuś powiedzieć?
Rose przeczesała włosy, wciąż zastanawiając się nad słowem chłopaka, oczywiście nie przestając wpatrywać się w niego z uwagą.
Wygląda na smutnego… Pomyślała, czując, że jej również odrobinę pogarsza się humor. Nie lubiła, kiedy ludzie byli smutni. Albo inaczej – nie rozumiała, kiedy ludzie byli smutni. Jakoś nigdy nie była w stanie tego zrozumieć. Czy sprawy, którymi przejmują się ludzie, były naprawdę aż takie istotne? Przecież za kilka lat już nic nie będą pamiętać. To wszystko jest takie małe i zupełnie bez sensu.
A więc dlaczego? Dlaczego nie chciał normalnie odpowiedzieć? Dlaczego tak się czymś przejmował? A może to naprawdę było ważne? A jeśli tak, to co to było?
- Jakoś... – powtórzyła cicho słowo chłopaka, teraz już bez uśmiechu.
- Mówiłeś coś? – zapytała, znów przywołując uśmiech na twarz. Coś jakby słyszała, ale nie była do końca pewna, bo chyba troszeczkę się zamyśliła, co zdarzało jej się nadzwyczaj często.
Nie czekała jednak na odpowiedź, bo już czuła, że na język ciśnie jej się mnóstwo pytań, które wcześniej tylko analizowała w swojej głowie…
- Stało się coś? Jesteś smutny, prawda? Dlaczego? – A to nawet nie była połowa tego, o co chciałaby zapytać. Może i było to troszeczkę nieuprzejme, ale Rose nie zdawała sobie z tego sprawy. Jeśli jeszcze tego nie zauważyliście, to nie jest ona do końca normalną i zrównoważoną osobą.
- Kyohei Takano
Re: Puste ramy
Sob Sty 10, 2015 1:41 pm
"Mówiłeś coś" no tak ludzie bardzo rzadko słuchali tego co druga osoba miała do powiedzenia. Każdy egzystował gdzieś w swoim świecie olewając się kompletnie na inną osobę. Chłopaka w sumie to nie dziwiło, przecież on sam często tak robił, ale irytowało kiedy stosowano tą samą zagrywkę w stosunku do niego.
-Ehhhh... dobra nie ważne- Mruknął cicho i wstał ze swojego miejsca. No tak, najpierw coś mówi, ktoś go nie słucha a potem się dziwi, że on się wkurza kiedy zadaje te pytania których on sobie nie życzył. Jak tutaj się nie denerwować. Podciągnął spokojnie swoje spodnie i po prostu odszedł nie zwracając na dziewczynę nawet najmniejszej uwagi.
z/t przepraszam ;=; ale nie mam weny i robię sobie przerwę od Kyo a nie chcę ciebie blokować w fabule ;=;
-Ehhhh... dobra nie ważne- Mruknął cicho i wstał ze swojego miejsca. No tak, najpierw coś mówi, ktoś go nie słucha a potem się dziwi, że on się wkurza kiedy zadaje te pytania których on sobie nie życzył. Jak tutaj się nie denerwować. Podciągnął spokojnie swoje spodnie i po prostu odszedł nie zwracając na dziewczynę nawet najmniejszej uwagi.
z/t przepraszam ;=; ale nie mam weny i robię sobie przerwę od Kyo a nie chcę ciebie blokować w fabule ;=;
- Florence Frederica Floyd
Re: Puste ramy
Wto Sty 13, 2015 11:46 pm
Dziewczyna bez dłoni. Tu, w Hogwarcie. B E Z D Ł O N I.
Flo traktowała to jak osobiste Boże Narodzenie.
Jej dusza uzdrowiciela aż się skręcała się na myśl, że być może ujrzy zabliźniający się kikut. Serio, jarało ją to. Jakie to było cięcie? Czyste i profesjonalne, a może totalna prowizorka? Jak się goiło? Bolało ją tą? Czuła to? I jak to się w ogóle stało? Cała sprawa Annie otoczona była mgiełką tajemnicy, co jeszcze bardziej nakręcało Flo na spotkanie z Puchonką. Niestety, ta była nieuchwytna...
Na szczęście Flo miała wspaniały dar przekonywania i - cóż, dla dobra sprawy mogła to zrobić - uwiodła jednego z przyjaciół Annie. Puchon był miły i słodki, a co najważniejsze, Flo wiedziała, że on coś wie. A on wiedział, że ona wie, że on wie.
Więc oboje wiedzieli o co tak naprawdę chodzi Krukonce, o!
Umówienie się z nim na spotkanie nie było dużym wysiłkiem, chłopak miał słaby charakter, a Flo była i ładna, i inteligentna. Umówili się więc, a dziewczyna, nie mogąc się doczekać, przyszła na miejsce kilka minut wcześniej. Chłopaka oczywiście nie było, więc westchnęła i stanęła kawałek od pustych ram, czekając na swojego informatora...
Flo traktowała to jak osobiste Boże Narodzenie.
Jej dusza uzdrowiciela aż się skręcała się na myśl, że być może ujrzy zabliźniający się kikut. Serio, jarało ją to. Jakie to było cięcie? Czyste i profesjonalne, a może totalna prowizorka? Jak się goiło? Bolało ją tą? Czuła to? I jak to się w ogóle stało? Cała sprawa Annie otoczona była mgiełką tajemnicy, co jeszcze bardziej nakręcało Flo na spotkanie z Puchonką. Niestety, ta była nieuchwytna...
Na szczęście Flo miała wspaniały dar przekonywania i - cóż, dla dobra sprawy mogła to zrobić - uwiodła jednego z przyjaciół Annie. Puchon był miły i słodki, a co najważniejsze, Flo wiedziała, że on coś wie. A on wiedział, że ona wie, że on wie.
Więc oboje wiedzieli o co tak naprawdę chodzi Krukonce, o!
Umówienie się z nim na spotkanie nie było dużym wysiłkiem, chłopak miał słaby charakter, a Flo była i ładna, i inteligentna. Umówili się więc, a dziewczyna, nie mogąc się doczekać, przyszła na miejsce kilka minut wcześniej. Chłopaka oczywiście nie było, więc westchnęła i stanęła kawałek od pustych ram, czekając na swojego informatora...
- Mistrz Gry
Re: Puste ramy
Sob Sty 17, 2015 7:42 pm
[z/t dla Rose]
Czekałaś i czekałaś, kiedy w końcu się pojawi Twój informator, którego na razie nie było widać. Możliwe, że zwyczajnie chłopak stracił rachubę, albo to Ty przybyłaś w umówione miejsce zbyt wcześnie. Puste ramy wyglądały doprawdy groteskowo na tej ścianie, a renowacje obrazów najwyraźniej trwały dłużej, niż się początkowo spodziewano. W jednej z nich zdawało Ci się, że błysnęła fotografia dziewczyny, która z całej siły starała się ruszyć poza granicę. Niestety z powodu czarów nie miała jak. A zresztą...to było jedynie zdjęcie prawda? A Ty czekałaś, żądna zaspokoić swoją wiedzę odnośnie biednej Anny. Kilka minut później zdyszany Puchon pojawił się na miejscu i pewnym siebie krokiem ruszył w Twoją stronę posyłając Ci skromny, lecz przy tym miły uśmiech.
- Mam nadzieję, że nie musiałaś na mnie długo czekać, Flor - powiedział po chwili, spoglądając na Ciebie z błyszczącymi oczami.
Byłaś więc pewna, że miałaś Lloyda w garści.
Ale czy rzeczywiście wiedział tyle by zaspokoić Twą ciekawość?
Czekałaś i czekałaś, kiedy w końcu się pojawi Twój informator, którego na razie nie było widać. Możliwe, że zwyczajnie chłopak stracił rachubę, albo to Ty przybyłaś w umówione miejsce zbyt wcześnie. Puste ramy wyglądały doprawdy groteskowo na tej ścianie, a renowacje obrazów najwyraźniej trwały dłużej, niż się początkowo spodziewano. W jednej z nich zdawało Ci się, że błysnęła fotografia dziewczyny, która z całej siły starała się ruszyć poza granicę. Niestety z powodu czarów nie miała jak. A zresztą...to było jedynie zdjęcie prawda? A Ty czekałaś, żądna zaspokoić swoją wiedzę odnośnie biednej Anny. Kilka minut później zdyszany Puchon pojawił się na miejscu i pewnym siebie krokiem ruszył w Twoją stronę posyłając Ci skromny, lecz przy tym miły uśmiech.
- Mam nadzieję, że nie musiałaś na mnie długo czekać, Flor - powiedział po chwili, spoglądając na Ciebie z błyszczącymi oczami.
Byłaś więc pewna, że miałaś Lloyda w garści.
Ale czy rzeczywiście wiedział tyle by zaspokoić Twą ciekawość?
- Florence Frederica Floyd
Re: Puste ramy
Nie Sty 18, 2015 11:19 pm
Przeskakiwała z nogi na nogę, lekko zniecierpliwiona. Lloyd, gdzie jesteś? Na korytarzu nie było najcieplej, poza tym, o miłej atmosferze też też nie można było wspomnieć. Puste ramy, hę? Kto wybrał to miejsce na spotkanie? Krukonka sama już nie wiedziała czy ma gęsią skórkę z zimna czy przez to miejsce.
Liczyła na to, że chłopak szybko się zjawi, wyciągnie z niego wszystko, co chce wiedzieć, a potem szybko wróci do pokoju wspólnego, aby się ogrzać.
I może po drodze zahaczy o kuchnię, aby zdobyć kubek gorącej czekolady...
Z marzeń o ciepłym napoju wyrwały ją czyjeś kroki. Mimo, iż czekała na kogoś, sięgnęła po różdżkę - ostrożności nigdy dośc, nawet w Hogwarcie. Na szczęście zza rogu nie wyszedł Lord Voldemort tylko Puchon o miłym uśmiechu.
Chociaż kto wie, co w sobie kryje...
-Cześć! - przywitała się radośnie, zadowolona, że chłopak w końcu się zjawił. - Mam nadzieję, że miałeś dobry dzień.
Milutka jak zawsze. Ale wiadomo, dobra kultura często pomaga. A nie chciała, aby chłopak poczuł się wykorzystany jako tylko narzędzie do zdobycia informacji. Chociaż głównie tym był, oboje o tym wiedzieli.
-Czy możesz mi teraz opowiedzieć co się wydarzyło? - zapytała, zniżając głos. Skoro chciał się spotykać tutaj, oznaczało to, że dyskrecja to priorytet...
Liczyła na to, że chłopak szybko się zjawi, wyciągnie z niego wszystko, co chce wiedzieć, a potem szybko wróci do pokoju wspólnego, aby się ogrzać.
I może po drodze zahaczy o kuchnię, aby zdobyć kubek gorącej czekolady...
Z marzeń o ciepłym napoju wyrwały ją czyjeś kroki. Mimo, iż czekała na kogoś, sięgnęła po różdżkę - ostrożności nigdy dośc, nawet w Hogwarcie. Na szczęście zza rogu nie wyszedł Lord Voldemort tylko Puchon o miłym uśmiechu.
Chociaż kto wie, co w sobie kryje...
-Cześć! - przywitała się radośnie, zadowolona, że chłopak w końcu się zjawił. - Mam nadzieję, że miałeś dobry dzień.
Milutka jak zawsze. Ale wiadomo, dobra kultura często pomaga. A nie chciała, aby chłopak poczuł się wykorzystany jako tylko narzędzie do zdobycia informacji. Chociaż głównie tym był, oboje o tym wiedzieli.
-Czy możesz mi teraz opowiedzieć co się wydarzyło? - zapytała, zniżając głos. Skoro chciał się spotykać tutaj, oznaczało to, że dyskrecja to priorytet...
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach