Strona 2 z 2 • 1, 2
- Tomas Duncan
Re: Szczyt wieży Gryffindoru
Nie Wrz 04, 2016 7:17 pm
Już nie miał sił na dawanie Pam jakichkolwiek znaków, by przestała. Dziewczyna najwidoczniej opacznie zrozumiała jego nieme prośby i z zadowoleniem zaczęła dalej tłumaczyć wszystko widocznie zdenerwowanej nauczycielce. Kobieta miała sporo racji. Mogło im się coś stać. Zwłaszcza biorąc pod uwagę zdolności Tomasa w lataniu na miotle. Zrobiło mu się naprawdę głupio. Tak dbał o to, by wszyscy zawsze byli zdrowi i bezpieczni, a jednocześnie sam ryzykował własnym życiem. Zachował się jak dzieciak.
Wyłączył się na potok słów gryfonki, ograniczając się do dyskretnego pacnięcia w czoło, kiedy czuł jak powoli spada w dół i w dół zwany solidnym szlabanem. Był przekonany, że profesor McGonagall przywykła już do nietypowego zachowania Pam, nie bardzo jednak chciał być częścią tego zamieszania.
Posłusznie oddał kobiecie miotły i pokornie schylił głowę, przyjmując karę którą im nadała. Pani Corleone! No to pięknie, mógł zacząć zmawiać pacierz, albo sam rzucić się w stronę bijącej wierzby, bo treningu z tą kobietą to on na pewno nie przeżyje. Obawiał się, że dla Pam była to dość wątpliwa kara, ta bowiem gotowa była na wszelki wycisk na miotłach. On jednak nie był. Ani trochę.
-Dobrze pani profesor... - Mruknął, rozmasowując ramię w miejscu gdzie jeszcze sekundy temu nieznośnie wpijała się miotła. Jak tylko odbębni szlaban, już nigdy nie siądzie na to ustrojstwo. Tego był pewien.
-Pam ja tego nie przeżyje. Umrę tam. - Jęknął autentycznie zdruzgotany, kiedy tylko profesorka oddaliła się od nich.
Wyłączył się na potok słów gryfonki, ograniczając się do dyskretnego pacnięcia w czoło, kiedy czuł jak powoli spada w dół i w dół zwany solidnym szlabanem. Był przekonany, że profesor McGonagall przywykła już do nietypowego zachowania Pam, nie bardzo jednak chciał być częścią tego zamieszania.
Posłusznie oddał kobiecie miotły i pokornie schylił głowę, przyjmując karę którą im nadała. Pani Corleone! No to pięknie, mógł zacząć zmawiać pacierz, albo sam rzucić się w stronę bijącej wierzby, bo treningu z tą kobietą to on na pewno nie przeżyje. Obawiał się, że dla Pam była to dość wątpliwa kara, ta bowiem gotowa była na wszelki wycisk na miotłach. On jednak nie był. Ani trochę.
-Dobrze pani profesor... - Mruknął, rozmasowując ramię w miejscu gdzie jeszcze sekundy temu nieznośnie wpijała się miotła. Jak tylko odbębni szlaban, już nigdy nie siądzie na to ustrojstwo. Tego był pewien.
-Pam ja tego nie przeżyje. Umrę tam. - Jęknął autentycznie zdruzgotany, kiedy tylko profesorka oddaliła się od nich.
- Pamela Winston
Re: Szczyt wieży Gryffindoru
Nie Wrz 04, 2016 7:51 pm
Faktycznie, gdyby zapytano ją o to, co patyk robi na wieży, tak brzmiałaby jej odpowiedzieć – że sterczy. Lecz skoro profesor McGonagall znała odpowiedź, Pam nie musiała już jej udzielać. Musiała za to zrobić co innego. Oddać miotłę. Uczyniła to niechętnie, jednak nie było wyjścia. Chwilę później już obserwowała oddalającą się sylwetkę nauczycielki. No, to mieli kłopoty.
Szlaban... Szlabany bywały różne, ale może ten okaże się być zabawny? Dziewczyny jak zawsze nie opuszczało pozytywne myślenie. Szkoda jej było jedynie trochę punktów, niemniej postanowiła, że jakoś je odrobi. Chociaż moment, nie to teraz... Tomas! Znowu prawie o nim zapomniała. Szybko odwróciła się w stronę chłopaka. Usłyszała jego słowa i nieco zmarszczyła brwi... po czym jak zwykle – uśmiechnęła się.
- Nie umrzesz, nie umrzesz, będzie fajnie! - Poklepała go po ramieniu. - Poza tym rozumiesz, o co chodzi z tym pożyczaniem? Przecież skoro zamierzałam oddać miotły, to było to właśnie pożyczanie – powiedziała stanowczo. Była przekonana o swojej racji. - W ogóle jesteś głodny? Ja nie bardzo. I co to znaczy, żebyśmy się zajęli czymś... pożytecznym? - Wylewała z siebie kolejne słowa, skacząc po tematach jak nieokrzesana. Mówiła także dość szybko, widać, że energia w żadnym wypadku jej nie opuszczała. Tak samo jak pogoda ducha. - Wyróżnianie wieży było bardzo przydatną czynnością, mnie się podobało! Och, jestem też ciekawa, jaki będzie ten szlaban. Profesor Corleone jest pewnie super osobą i będziemy się świetnie bawić!
Pamela była chyba jedyną osobą, która cieszyłaby się na odbębnianie kary... to było dla niej takie typowe. Miała nadzieję, że Puchon również zrozumie, że to nie koniec świata. Może wręcz przeciwnie. Może to początek nowej przygody! Wszystko zależało od punktu widzenia i nie było sensu zamartwiać się na zapas.
Ponadto... miotły! Profesor Corleone uczyła latania, czyli szlaban mógł być jakoś z tym związany. Jeżeli tak, to dosłownie nie mogła się już go doczekać. Cokolwiek by na nią nie czekało, była gotowa. Jakikolwiek wycisk był mile widziany, dopóki miała przyzwolenie na latanie. W powietrzu mogła nawet robić akrobacje przez obręcze ognia i żonglujące się samoistnie bomby... to pewnie nie skończyłoby się dla niej dobrze, ale nieważne. Ważne było, by czerpać jak najwięcej frajdy z takich rzeczy. Były one przyjemnym urozmaiceniem wśród nudnych szkolnych zajęć, na których musieli siedzieć w ławkach i nie mogli się wyżyć.
A tutaj? Co innego. Taka odskocznia to było dopiero coś.
Szlaban... Szlabany bywały różne, ale może ten okaże się być zabawny? Dziewczyny jak zawsze nie opuszczało pozytywne myślenie. Szkoda jej było jedynie trochę punktów, niemniej postanowiła, że jakoś je odrobi. Chociaż moment, nie to teraz... Tomas! Znowu prawie o nim zapomniała. Szybko odwróciła się w stronę chłopaka. Usłyszała jego słowa i nieco zmarszczyła brwi... po czym jak zwykle – uśmiechnęła się.
- Nie umrzesz, nie umrzesz, będzie fajnie! - Poklepała go po ramieniu. - Poza tym rozumiesz, o co chodzi z tym pożyczaniem? Przecież skoro zamierzałam oddać miotły, to było to właśnie pożyczanie – powiedziała stanowczo. Była przekonana o swojej racji. - W ogóle jesteś głodny? Ja nie bardzo. I co to znaczy, żebyśmy się zajęli czymś... pożytecznym? - Wylewała z siebie kolejne słowa, skacząc po tematach jak nieokrzesana. Mówiła także dość szybko, widać, że energia w żadnym wypadku jej nie opuszczała. Tak samo jak pogoda ducha. - Wyróżnianie wieży było bardzo przydatną czynnością, mnie się podobało! Och, jestem też ciekawa, jaki będzie ten szlaban. Profesor Corleone jest pewnie super osobą i będziemy się świetnie bawić!
Pamela była chyba jedyną osobą, która cieszyłaby się na odbębnianie kary... to było dla niej takie typowe. Miała nadzieję, że Puchon również zrozumie, że to nie koniec świata. Może wręcz przeciwnie. Może to początek nowej przygody! Wszystko zależało od punktu widzenia i nie było sensu zamartwiać się na zapas.
Ponadto... miotły! Profesor Corleone uczyła latania, czyli szlaban mógł być jakoś z tym związany. Jeżeli tak, to dosłownie nie mogła się już go doczekać. Cokolwiek by na nią nie czekało, była gotowa. Jakikolwiek wycisk był mile widziany, dopóki miała przyzwolenie na latanie. W powietrzu mogła nawet robić akrobacje przez obręcze ognia i żonglujące się samoistnie bomby... to pewnie nie skończyłoby się dla niej dobrze, ale nieważne. Ważne było, by czerpać jak najwięcej frajdy z takich rzeczy. Były one przyjemnym urozmaiceniem wśród nudnych szkolnych zajęć, na których musieli siedzieć w ławkach i nie mogli się wyżyć.
A tutaj? Co innego. Taka odskocznia to było dopiero coś.
- Tomas Duncan
Re: Szczyt wieży Gryffindoru
Pon Wrz 05, 2016 3:15 pm
Spojrzał na Pam z naprawdę dużym zrezygnowaniem w oczach. Wiedział, że nie było sensu tłumaczyć jej wszystkiego co chciała im przekazać McGonagall. Mijało się to z celem, bo gryfonka miała swój, kompletnie szalony sposób postrzegania świata. I szczerze powiedziawszy, jej ciągła radość trochę poprawiła mu humor. Nie potrafił ciągle się przejmować, widząc jak ona z zachwytem opowiada o ich jutrzejszym szlabanie. Zerknął więc na nią z delikatnym uśmiechem, a następnie wybuchnął śmiechem. Sam już nie wiedział, czy tak go to wszystko rozbawiło, czy kompletnie oszalał.
-Oj Pam... - Wymamrotał tylko, ocierając kąciki oczu z niewidzialnych łez. Musiał przyznać, oburzona McGonagall wyglądała niemal komicznie. Zwłaszcza w zestawieniu z gorączkowymi, szczerymi wytłumaczeniami ze strony jej podopiecznej. Chyba nawet trochę jej współczuł, że musiała zgrywać taką surową, bo prawdopodobnie najchętniej odpuściłaby sobie sprawę po pierwszych słowach które wyszły z ust gryfonki.
-Musimy to kiedyś powtórzyć. - Powiedział do niej z uśmiechem. Jutro się będzie martwił szlabanem. -Ale tym razem nie damy się złapać.
Dodał, zerkając na nią tajemniczo. W końcu byli jak James Bond! Nie mogli tak łatwo wpaść w czyjeś ręce. Zaraz po tym poklepał ją po ramieniu i ruszył w stronę zamku.
-Do zobaczenia jutro. - Pomachał do niej, nie odwracając się i wsunął dłonie w kieszenie. Brakowało mu takiej dawki dobrej zabawy. Już nawet pal licho szlaban. Jakoś go przeboleje. Z wciąż widniejącym na ustach delikatnym uśmiechem wkroczył do budynku szkoły.
[z/t]
-Oj Pam... - Wymamrotał tylko, ocierając kąciki oczu z niewidzialnych łez. Musiał przyznać, oburzona McGonagall wyglądała niemal komicznie. Zwłaszcza w zestawieniu z gorączkowymi, szczerymi wytłumaczeniami ze strony jej podopiecznej. Chyba nawet trochę jej współczuł, że musiała zgrywać taką surową, bo prawdopodobnie najchętniej odpuściłaby sobie sprawę po pierwszych słowach które wyszły z ust gryfonki.
-Musimy to kiedyś powtórzyć. - Powiedział do niej z uśmiechem. Jutro się będzie martwił szlabanem. -Ale tym razem nie damy się złapać.
Dodał, zerkając na nią tajemniczo. W końcu byli jak James Bond! Nie mogli tak łatwo wpaść w czyjeś ręce. Zaraz po tym poklepał ją po ramieniu i ruszył w stronę zamku.
-Do zobaczenia jutro. - Pomachał do niej, nie odwracając się i wsunął dłonie w kieszenie. Brakowało mu takiej dawki dobrej zabawy. Już nawet pal licho szlaban. Jakoś go przeboleje. Z wciąż widniejącym na ustach delikatnym uśmiechem wkroczył do budynku szkoły.
[z/t]
- Pamela Winston
Re: Szczyt wieży Gryffindoru
Pon Wrz 05, 2016 5:22 pm
Śmiał się. Śmiał się? No, tak. Przewidzeń nie miała. Czyżby śmiał się z niej? Kto to wiedział i kto by się przejmował! Ważne, że nie był już taki ponury, a przecież właśnie wyciągnięcie go z tego stanu było jej celem! Chciała mu pokazać, że zawsze jest miejsce i czas na zabawę.
- Oczywiście, że musimy! I na pewno to powtórzymy! - zapewniła z wielkim przekonaniem. Jak kiedyś wpadnie na kolejny tak głupi czy niedorzeczny pomysł, zaraz zwróci się z tym do Tomasa. Miała nadzieję, że będzie akurat pod ręką, bo z realizacją takich planów nigdy nie można było czekać. Zaś co do kwestii przyłapania... to już nie zależało do końca od nich. Lecz Pam pokiwała energicznie głową, jakby owszem, była w stanie działać jak ninja i przy kolejnym łamaniu regulaminu przemykać jak cień i nie dać się wykryć. Gdyby naprawdę tak było, pewnie byłabym niebywale hałaśliwym i radosnym cieniem.
Co ją za to zdziwiło, to to, że Puchon klepał ją po ramieniu. Ale jak to? To było zazwyczaj jej zadanie, pff. Jeszcze dziwniejsze było to, że wnet odszedł. O, może był zmęczony? Hmm.... jeśli tak, to niewątpliwie spełniła już swą powinność i spędzili razem przyjemnie czas. Mógł teraz w końcu zająć się własnymi sprawami, od których przypuszczalnie go oderwała.
- Papa! - Pomachała mu wesoło na pożegnanie, obserwując chwilę, jak odchodził w stronę zamku. Sama nie udała się w tamtym kierunku. O, nie. Ona nie miała dość wrażeń na ten dzień i nawet jeżeli sama będzie musiała spędzić jego resztę, to zrobi to tak, by się nie nudzić. Błonia, jezioro... może by poszukać wśród traw jakiś osobliwości? Może przy małych murkach kryją się tajemne przejścia? A może gdzieś wśród gałęzi drzew żyją jakieś magiczne istoty? Było tyle rzeczy do zbadania, a dzień nadal się nie skończył. Nie wolno było jej marnować danego jej czasu!
[z/t]
- Oczywiście, że musimy! I na pewno to powtórzymy! - zapewniła z wielkim przekonaniem. Jak kiedyś wpadnie na kolejny tak głupi czy niedorzeczny pomysł, zaraz zwróci się z tym do Tomasa. Miała nadzieję, że będzie akurat pod ręką, bo z realizacją takich planów nigdy nie można było czekać. Zaś co do kwestii przyłapania... to już nie zależało do końca od nich. Lecz Pam pokiwała energicznie głową, jakby owszem, była w stanie działać jak ninja i przy kolejnym łamaniu regulaminu przemykać jak cień i nie dać się wykryć. Gdyby naprawdę tak było, pewnie byłabym niebywale hałaśliwym i radosnym cieniem.
Co ją za to zdziwiło, to to, że Puchon klepał ją po ramieniu. Ale jak to? To było zazwyczaj jej zadanie, pff. Jeszcze dziwniejsze było to, że wnet odszedł. O, może był zmęczony? Hmm.... jeśli tak, to niewątpliwie spełniła już swą powinność i spędzili razem przyjemnie czas. Mógł teraz w końcu zająć się własnymi sprawami, od których przypuszczalnie go oderwała.
- Papa! - Pomachała mu wesoło na pożegnanie, obserwując chwilę, jak odchodził w stronę zamku. Sama nie udała się w tamtym kierunku. O, nie. Ona nie miała dość wrażeń na ten dzień i nawet jeżeli sama będzie musiała spędzić jego resztę, to zrobi to tak, by się nie nudzić. Błonia, jezioro... może by poszukać wśród traw jakiś osobliwości? Może przy małych murkach kryją się tajemne przejścia? A może gdzieś wśród gałęzi drzew żyją jakieś magiczne istoty? Było tyle rzeczy do zbadania, a dzień nadal się nie skończył. Nie wolno było jej marnować danego jej czasu!
[z/t]
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|