Go down
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Tomas Duncan [uczeń] Empty Tomas Duncan [uczeń]

Wto Sie 02, 2016 1:41 pm

Tomas Duncan [uczeń] 7ef51515c4de626be6608000ed213042
Imię i nazwisko:
Tomas Duncan
Imiona i nazwiska rodziców:
Ethan Duncan i Ava Swinton
Data urodzenia:
05 marca 1961 roku, w noc dotkniętą przymrozkami
Miejsce zamieszkania:
London Borough of Lambeth, dokładnie Clapham, domek jednorodzinny. (?)
Status majątkowy:
Jego ojciec, Londyńczyk z pochodzenia, pracuje jako bankier w Lloyds Bank w Londynie co daje rodzinie całkiem dobre zyski. Matka zaś, z pochodzenia Szkotka z uznanego, bogatego rodu wniosła do domu spory posag przy zamążpójściu. Długo nie podejmowała żadnej pracy, teraz, bardziej dla zabicia nudy niż pieniędzy, zajmuje się pisaniem artykułów do popularnej brytyjskiej gazety dla pań domu. Wszystko to składa się na średnią zamożność rodziny Duncanów.
Czystość krwi:
Oboje z jego rodziców nie są czarodziejami, nie wiadomo też nic o ewentualnych członkach najbliższej rodziny, którzy posiadaliby magiczne zdolności. Czyni to Tomasa mugolakiem i prawdopodobnie jednym z niewielu przedstawicieli czarodziejów w jego rodzinie.
Dom w Hogwarcie:
Hufflepuff
Różdżka:
jesion, szpon hiporyfa, 11 i 1/2 cala

Wzrost:
Tomas jest chłopakiem średnio wysokim, raczej pospolitym, nieodstającym od reszty. Mierzy w przybliżeniu jakieś 180 cm.
Waga:
Podobnie jak w przypadku wzrostu, nie ma żadnych ustępstw w jego wadze. Jest szczupłym, dobrze zbudowanym mężczyzną, chociaż matka zwykła powtarzać mu, że przydałoby mu się kilka dodatkowych kilogramów. Dokładnej wagi nie zna, gdyż stale się ona zmienia, oscyluje jednak w granicach 75 kg.
Kolor włosów:
Jest perfekcyjną mieszanką swych rodziców. Jego matka jest naturalną blondynką o miodowym odcieniu włosów, ojciec zaś jest posiadaczem pospolitej, ciemnoblond fryzury. Dzięki temu włosy Tomasa są w odcieniu ciemnego blondu, a w zależności od pory roku ciemnieją bądź jaśnieją.
Kolor oczu:
Ciężko jednoznacznie określić jego kolor oczu, najbliżej mu jednak do zielonych, wpadających nieznacznie w morski błękit.
Bogin:
Nie był jednym z tych chłopców, którzy skrywali głęboko w sobie wszystko to, co napawało ich lękiem. Zawsze otwarcie i głośno mówił o tym, czego się bał. Rzecz jasna sprawiało to, że Ava, próbująca nieustannie zrobić z syna porządnego mężczyznę, zawsze starała się doprowadzić do konfrontacji z jego lękami.
Takim sposobem pozbył się dziecinnego strachu przed pająkami, nauczył się pływać i rozkwasił nos koledze z klasy, który lubił się nad nim znęcać.
Jest jednak coś, z czym nigdy się nie zmierzył i wciąż napawa go to lękiem - latanie. A konkretnie latanie samolotami i katastrofy lotnicze.
Zakładać więc można, że jego bogin przyjąłby formę jakiegoś mugolskiego sprzętu latającego.
Amortencja:
Czy był kiedyś zakochany? Sam nie wiedział. Gdyby więc miał nazwać konkretne zapachy tymi, które kojarzyły się dla niego z miłością, nie wiedziałby pewnie co powiedzieć.
Być może byłby to zapach proszku do prania, którym zawsze pachniała jego koleżanka z klasy, w której podkochiwał się gdy miał 7 lat.
A być może byłyby to te fiołkowe perfumy, jakimi wypsikana była ruda krukonka z którą całował się na trzecim roku.
Zapewne nie wiedziałby, że w rzeczywistości byłby to zapewne zapach cynamonu, zupełnie jak ten którym zawsze w niedziele pachniała kuchnia. I zapach palonego tytoniu, który zawsze podkradał tacie zanim sam zaczął kupować papierosy. Wszystko to przeplecione wonią, której na początku nie umiałby nazwać - ściółki leśnej, tej samej, która znajdowała się w Zakazanym Lesie.

Widok z Ain Eingarp:
Kilkukrotnie już słyszał o owym niesamowitym "lustrze". Jego znajomi, którzy pochodzili z rodzin czarodziejskich zawsze mówili o nim z wielką ekscytacją i czasem nawet wymieniali się informacjami o tym co zobaczyli. Tomas jednak jako dziecko z mugolskiej rodziny ani nie słyszał nigdy wcześniej o tym wynalazku, ani jakoś szczególnie się nim nie interesował.
Tak było do dzisiaj.
Przechadzał się właśnie po korytarzach Hogwartu, nierozsądnie wymachując różdżką niczym batutą i nucąc pod nosem utwór jakiegoś mugolskiego kompozytora, kiedy usłyszał dziwny dźwięk. Spojrzał w bok i ujrzał niewielkie drewniane drzwi. Był niemal pewny, że wcześniej ich tam nie było, więc wiadomym było, że ciekawość wygra nad rozsądkiem i Tomas wejdzie do środka.
Pokój był niewielki, zakurzony, właściwie wyglądał jakby niczego w nim nie było. Zawiedziony chłopak odwrócił się z powrotem w stronę drzwi z zamiarem wyjścia, i wtedy zobaczył oparte o ścianę lustro. Materiał którym prawdopodobnie było przykryte zsunął się na ziemię. Podszedł bliżej. W tafli odbijała się jego postać, a za nim stała dziewczyna. Blond włosy związane miała wysoko na czubku głowy w kucyka, a na sobie szatę z wyhaftowanym herbem Hogwartu. Uśmiechała się, opierając na ramieniu miotłę. W dłoni podobnie jak on trzymała różdżkę. Tomas nie bardzo rozumiał.
Jego siostra była przecież mugolem.
Wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju, nie zastanawiając się ani wtedy, ani nigdy później nad tym co pokazało mu zwierciadło.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:
Tomas nigdy nie był orłem w nauce, nigdy też nie był najgorszym uczniem. Jego problem polegał na tym, że gdy nie interesował się jakimś przedmiotem, po prostu się na niego nie uczył. Rodzice bezskutecznie próbowali przymusić go do nauki gdy był młodszy, a po jego wyjeździe do Hogwartu kompletnie się poddali. Nie to żeby sobie bimbał i kompletnie olewał naukę. Wręcz przeciwnie. To tutaj poznał przedmioty, które naprawdę mu się spodobały. Ale szkoła to jednak szkoła, nieważne czy magiczna, czy nie. Szybko zaczęły mu się nudzić zajęcia z historii magii czy latania na miotle (w którym to swoją drogą był i jest wybitnym beztalenciem).
Obrał więc taktykę "próbuj brać belfrów na urok osobisty." A jedno trzeba mu przyznać, uroku to mu nie brakuje.
I tak oto już przeszło sześć lat prześlizguje się po powierzchni wszystkiego co mu nie pasuje i w czym jest słaby, jednocześnie ciężko pracując nad przedmiotami, które szczególnie go interesują. A nauczyciele... No cóż, albo go uwielbiają, albo nienawidzą.

Przykładowy post:
Niedziela. Z gramofonu sączył się cicho głos Bena Kinga. Na drewnianym stoliku do kawy rozrzucone leżały bletki oraz rozsypany tytoń, a nad nimi pochylał się lekko posiwiały mężczyzna w okularach. Tomas siedział na dywanie i z fascynacją obserwował ojca skręcającego sobie papierosy. Z kuchni wydobywał się zapach jabłek i cynamonu, dobiegał ich również odgłos obcasów i co jakiś czas melodyjny śpiew kobiety. Na ścianie wytapetowanej w herbaciane róże wisiał drewniany krzyż, a z jednej z ramek stojących na kominku zwisał różaniec.
Właśnie wtedy do drzwi domostwa Duncanów zapukał mężczyzna w czarnej szacie, z listem w dłoni.
*
-Państwa syn jest czarodziejem (...). Żywimy wielkie nadzieje, że podejmie on naukę w naszej szkole magii, Hogwarcie. - Powiedział, upijając z grzeczności łyk herbaty z porcelanowej filiżanki.
-Czarodziejem? Niemożliwe, czarodzieje nie istnieją. -  Mruknęła jego matka oddając list synowi i wychodząc z salonu. Ojciec siedział w milczeniu na kanapie. Siostra jedynie uśmiechała się pokrzepiająco.
To był pierwszy i ostatni raz, kiedy w domu ktoś otwarcie nazwał go czarodziejem.
***
Jasnowłosy chłopak stał na środku pokoju. Poza nim, w pomieszczeniu nie było nikogo. Ciężkie zasłony wisiały niezaciągnięte na ramach łóżek, obok kufrów leżały rozrzucone szaty i pergamin. Jedynym źródłem światła były świece postawione na szafkach nocnych.
Z zamkniętymi oczami powtarzał słowa jakiejś piosenki i ruchami głowy wyliczał rytm. W pewnym momencie zaczął wolno sunąć po drewnianym parkiecie, z szczupłymi rękoma wysuniętymi wprzód, jakby obejmował partnerkę. Kiedy nikt nie patrzył, Tomas lubił tańczyć i śpiewać. Nie był w tym szczególnie dobry, ale sprawiało mu to dużo radości.
Delikatnie stawiał stopy odziane w skórzane buty kręcąc piruety a na jego usta wstępował coraz większy uśmiech. Pokój wirował, wszystko zaczynało rozmazywać się przed jego błękitnymi oczyma. Nie zwrócił nawet uwagi na ciepłe pomarańczowe światło które wdarło się do pomieszczenia.
Aż nagle sielankę przerwał obcy głos i dopiero wtedy chłopak zatrzymał się na środku pokoju.
-Co ty wyrabiasz chłopie? - Zaśmiał się jego znajomy i jednocześnie współlokator. Stał w drzwiach pokoju z rękoma założonymi na piersi i uśmiechał się szeroko. Tomas opuścił ręce i widząc jego minę zaczął śmiać się sam z siebie.
-Nic, nieważne. - Objął kolegę ramieniem i pociągnął do pokoju wspólnego.-Może zagramy w szachy?
Nie czekając na odpowiedź usiadł na fotelu podwijając nogi i zaczął rozstawiać figury na planszy. Chłopak przysiadł się do stolika.
Żartując z siebie nawzajem i śmiejąc głośno rozegrali kilka partii. Kilka osób usiadło wokół nich na ziemi przyłączając się do rozmowy. Tomas lubił towarzystwo innych osób, poza tym był bardzo dobrym słuchaczem.
Ciągle dawał fory koledze i uśmiechał się pocieszająco kiedy go ogrywał. Nie lubił pokazywać, że jest w czymś lepszy od innych.
-Chyba nigdy z tobą nie wygram Tomas. Nie wiem po co w ogóle zawsze się zgadzam na grę. - Jęknął jego przeciwnik odchylając się w fotelu kiedy po raz kolejny przegrał. Blondyn jedynie pokręcił głową w zakłopotaniu.  Był wręcz przesadnie skromny. Kiedy nie był na zajęciach, wolał w spokoju i ciszy zgłębiać wiedzę, i zachowywać ją dla siebie.
-Następnym razem na pewno wygrasz. - Uśmiechnął się ciepło, przeczesując niesforne kosmyki włosów spadające mu nieustannie na twarz. Zdał sobie sprawę, że znowu zapomniał okularów z pokoju.
***
Mugolskie ulice wydawały mu się teraz takie nierealne. Te wszystkie samochody, matki pchające wózki z dziećmi. Odpalił papierosa zapałką i oparł o zamszony murek. "Paskudny nałóg". Pomyślał sobie, zaciągając się papierosem. Powinien iść właśnie do sklepu zrobić zakupy dla mamy, ale jemu nigdzie się nie śpieszyło. Tutaj wszystko tak pędziło, chociaż działo się ciągle to samo. Praca, szkoła, sklep, kościół, dom.
Nawet nie wiedział, kiedy przestał lubić "ten" świat. Czy z momentem w którym pierwszy raz przekroczył mury Hogwartu, czy kiedy ojciec w złości niemal wrzucił jego różdżkę do rozpalonego kominka. Jedno było pewne - nie czuł się tutaj jak w domu. Szybko nauczył się ignorować rodziców próbujących "oduczyć" go bycia czarodziejem. Unikał chodzenia z rodziną do kościoła, niemal się nie odzywał, a gdy któreś z rodziców zaczynało tyrady na temat jak to powinien zacząć zwykłą szkołę zasypywał ich historiami z Hogwartu i opowiadał o magii dopóki zdegustowani nie wychodzili z pokoju. Wszyscy udawali, że jest dobrze, że są szczęśliwą, zwykłą rodziną.
Zgasił papierosa o podeszwę buta a dłonie wsunął w kieszenie płaszcza. Kiedy był młodszy, dużo płakał w trakcie ferii. Teraz już się nie przejmował. Odepchnął się delikatnie od murka i z uśmiechem na ustach ruszył chodnikiem przed siebie.


Ostatnio zmieniony przez Tomas Duncan dnia Sob Paź 07, 2017 7:10 pm, w całości zmieniany 4 razy
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Tomas Duncan [uczeń] Empty Re: Tomas Duncan [uczeń]

Wto Sie 02, 2016 7:36 pm

Całkiem zgrabna i ładna karta postaci, Tomas wydaje się być wrażliwym chłopakiem, trzymam kciuki za to, by odnalazł się w Hogwarcie!
Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach