- Giotto Nero
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Sty 04, 2015 8:16 pm
Jak to mówią - zabawę czas zacząć. Nie wiadomo czy podsłuchiwanie wszystkich wkoło jest zabawą, jednakże lepszego znaku do rozpoczęcia tej czynności nie dostał. Nie było tu nikogo z Hogwartu kogo by znał, albo chociaż kojarzył z widzenia, więc nie było do kogo nawet gęby otworzyć. Stąd też postanowienie o infiltracji Gospody Pod Świńskim Łbem od samego początku. Przez pierwsze kilkanaście sekund chłopak musiał dostosować słuch do tonu i głośności rozmówców, dlatego też włączył się dopiero w środku dyskusji. Po kilku minutach nie wyciągnął z podsłuchiwania nic przydatnego. W kółko tylko narzekanie na ministerstwo, podśmiechunki z mugoli i gdzieniegdzie plotka o dziwnych rzeczach dziejących się w całej Anglii.
Zrezygnowany chłopak odchylił głowę do tyłu i westchnął lekko, patrząc w sufit. W tym samym czasie do gospody zawitała jego znajoma - Florence, z którą ostatnio udało mu się na lekcji przygotować najlepszy eliksir spokoju, jaki Horacy Slughorn kiedykolwiek widział. Kiedy już doszedł do siebie po tym, jak nie usłyszał niczego ciekawego, dostrzegł, iż ruda jest po szklance whisky. To w ogóle jej przez gardło przechodzi? Not bad. Nie wiem czy jest tu czym się chwalić, aczkolwiek w jakiś sposób dziewczyna zaimponowała mu, wszakże widać było po jej reakcji, że umie pić. Z drugiej strony mogła tylko grać i tak naprawdę pieczenie mogło ją zżerać od środka, a po prostu dobrze się maskuje. Nic tylko spytać.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy. Jeśli Floyd liczyła na to, że Nero do niej podejdzie, zawoła ją, albo chociaż da jakikolwiek znak, że ją widzi, to zawiodła się. Nie przyszedł tu po to, by gadać o pierdołach, a po to, by posłuchać pierdół, z których mógł wyciągnąć coś ciekawszego. Pamięć go raczej nie zawodziła, a Giotto nie przypominał sobie, by obiecał jej spotkanie w wiosce Hogsmeade. Los jednak chciał by raz jeszcze spotkali się w zupełnie przypadkowych okolicznościach, co nie zmienia faktu, że on miał co do tego mieszane uczucia i zareagował jak zwykle - totalnie zlekceważył Florence, dając raz jeszcze do zrozumienia, że jest momentami nie do zniesienia.
Zrezygnowany chłopak odchylił głowę do tyłu i westchnął lekko, patrząc w sufit. W tym samym czasie do gospody zawitała jego znajoma - Florence, z którą ostatnio udało mu się na lekcji przygotować najlepszy eliksir spokoju, jaki Horacy Slughorn kiedykolwiek widział. Kiedy już doszedł do siebie po tym, jak nie usłyszał niczego ciekawego, dostrzegł, iż ruda jest po szklance whisky. To w ogóle jej przez gardło przechodzi? Not bad. Nie wiem czy jest tu czym się chwalić, aczkolwiek w jakiś sposób dziewczyna zaimponowała mu, wszakże widać było po jej reakcji, że umie pić. Z drugiej strony mogła tylko grać i tak naprawdę pieczenie mogło ją zżerać od środka, a po prostu dobrze się maskuje. Nic tylko spytać.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przymknął oczy. Jeśli Floyd liczyła na to, że Nero do niej podejdzie, zawoła ją, albo chociaż da jakikolwiek znak, że ją widzi, to zawiodła się. Nie przyszedł tu po to, by gadać o pierdołach, a po to, by posłuchać pierdół, z których mógł wyciągnąć coś ciekawszego. Pamięć go raczej nie zawodziła, a Giotto nie przypominał sobie, by obiecał jej spotkanie w wiosce Hogsmeade. Los jednak chciał by raz jeszcze spotkali się w zupełnie przypadkowych okolicznościach, co nie zmienia faktu, że on miał co do tego mieszane uczucia i zareagował jak zwykle - totalnie zlekceważył Florence, dając raz jeszcze do zrozumienia, że jest momentami nie do zniesienia.
- Florence Frederica Floyd
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Sty 04, 2015 8:58 pm
Przewróciła oczyma, wzdychając. Co za człowiek. Ale czego innego mogła się po nim spodziewać...
Odwróciła się do gospodarza który był głównym celem jej wizyty w tym miejscu. Uśmiechnęła się do mężczyzny i zaczęła rozmowę z nim, co jakiś czas śmiejąc się głośno, co jakiś czas denerwując. Widać jednak było, że ta dwójka zna się już dość długo. W pewnym momencie gospodarz rzucił we Flo brudną ścierką, przed którą się zręcznie się uchyliła, niestety - musiała wstać i iść po nią. Przy okazji ściągnęła z siebie płaszczyk, bo robiło się gorąco. Świat mógł więc podziwiać jej wspaniałe ciało. Naga co prawda nie była, ale miała na sobie rajstopy, krótką spódniczkę i dość obcisłą czarną koszulkę z długim rękawem. Oczywiście wszystko czarne. Jedyną ozdobą był naszyjnik - artystyczna replika złotego znicza na łańcuszku. Oczywiście...złota.
Złapała szmatę, spojrzała na nią z niechęcią i oddała właścicielowi, który machnął ręką na Flo, jakby kazał się jej oddalić. Dziewczyna tylko prychnęła, złapała butelkę Ognistej, szklankę i ruszyła w stronę Giotto, roztaczając blask swojego piękna i wspaniałości wokół.
-Giotto. - mruknęła na powitanie, siadając obok Ślizgona. Złapała butelkę, nalała trochę do szklanki i wypiła, posyłając krzywe spojrzenie w kierunku barmana. Przeniosła swoje spojrzenie na chłopaka, odgarniając kosmyki włosów na bok. - Czekasz na konkretne informacje? Czy po prostu lubisz infiltrować gospody?
Odwróciła się do gospodarza który był głównym celem jej wizyty w tym miejscu. Uśmiechnęła się do mężczyzny i zaczęła rozmowę z nim, co jakiś czas śmiejąc się głośno, co jakiś czas denerwując. Widać jednak było, że ta dwójka zna się już dość długo. W pewnym momencie gospodarz rzucił we Flo brudną ścierką, przed którą się zręcznie się uchyliła, niestety - musiała wstać i iść po nią. Przy okazji ściągnęła z siebie płaszczyk, bo robiło się gorąco. Świat mógł więc podziwiać jej wspaniałe ciało. Naga co prawda nie była, ale miała na sobie rajstopy, krótką spódniczkę i dość obcisłą czarną koszulkę z długim rękawem. Oczywiście wszystko czarne. Jedyną ozdobą był naszyjnik - artystyczna replika złotego znicza na łańcuszku. Oczywiście...złota.
Złapała szmatę, spojrzała na nią z niechęcią i oddała właścicielowi, który machnął ręką na Flo, jakby kazał się jej oddalić. Dziewczyna tylko prychnęła, złapała butelkę Ognistej, szklankę i ruszyła w stronę Giotto, roztaczając blask swojego piękna i wspaniałości wokół.
-Giotto. - mruknęła na powitanie, siadając obok Ślizgona. Złapała butelkę, nalała trochę do szklanki i wypiła, posyłając krzywe spojrzenie w kierunku barmana. Przeniosła swoje spojrzenie na chłopaka, odgarniając kosmyki włosów na bok. - Czekasz na konkretne informacje? Czy po prostu lubisz infiltrować gospody?
- Giotto Nero
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Sty 04, 2015 10:01 pm
Niczego innego po Giotto raczej nie można się spodziewać. Co ona sobie myślała? Że rzuci się na nią, złapie za tyłek i szepnie do ucha żeby poszli do toalety? Bądźmy szczerzy, do tego jest mu tak samo daleko, jak do bycia rozrywkowym. Za pewien sukces można było uznać fakt, że mimo pojawienia się w gospodzie dziewczyny, Nero nie wyszedł stąd jak poparzony, bądź co gorsza - nie zajął się czymś na siłę, byle tylko ograniczyć to spotkanie do zbędnego minimum.
Gdy ona śmiała się razem z "wujkiem", co wywnioskował z poprzedniej sceny, chłopak starał się skupić na tym po co tu tak naprawdę przyszedł. Informacji było niewiele, rzekłbym nawet, że nie było ich wcale. Wszystko to, o czym rozmawiali ludzie w Gospodzie Pod Świńskim Łbem, było mu znane, wiadome, bądź domyślał się tego już wcześniej. Jego infiltracja nie trwała jednak zbyt długo, gdyż było całkiem przewidywalne to, że Florence zaraz do niego podejdzie i albo wspomni cudowną lekcję eliksirów, albo spyta się co tutaj robi. Jego przeczucie po raz kolejny go nie zawiodło, podeszła do niego, przysiadła się bez pozwolenia, zaczęła przy nim pić i jeszcze ciekawsko spytała co tutaj robi. Nie przeszkadzało mu to, aczkolwiek na rękę też nie było, w końcu nie jest tutaj dla niej, tylko dla siebie.
- Tyle razy tutaj byłem, że już sam nie wiem co w tym Hogsemade mam robić.,, - pierwsze kłamstwo, które wydawało mu się adekwatne do całej tej sytuacji. Początkowo chciał jej odpowiedzieć, że po prostu przyszedł tu pić, ale z pewnością ruda zauważyła, że chłopak nie ma przy sobie ani szklanki, ani kieliszka, ani kufla, ani nawet butelki żeby łoić z gwinta. Mogłaby wtedy zorientować się, że ślizgon kłamie i nie daj bóg, zaczęłaby jeszcze się doszukiwać czegoś, co mogłoby mu później przeszkodzić w sprawie z bratem. W końcu - jakiekolwiek interesowanie się Giotto jest równoznaczne z wpierdalaniem się girami w jego życie, a tego próbował uniknąć za wszelką cenę.
- Dobrze dogadujesz się z pracownikami, coś was łączy? - subtelne odejście od tematu Giotto, a skupienie się tylko i wyłącznie na Florence. Tylko ktoś doprawdy skonspirowany zdołałby zrozumieć prawdziwe intencje tego co właśnie powiedział członek domu Salazara. Zwyczajni ludzie jednak potraktują to jako zwykłe pytanie grzecznościowe i miejmy nadzieje, że nie inaczej będzie z seksowną panną Floyd, która już teraz przyciągała wzrok wszystkich czarodziejów w tej spelunie.
Gdy ona śmiała się razem z "wujkiem", co wywnioskował z poprzedniej sceny, chłopak starał się skupić na tym po co tu tak naprawdę przyszedł. Informacji było niewiele, rzekłbym nawet, że nie było ich wcale. Wszystko to, o czym rozmawiali ludzie w Gospodzie Pod Świńskim Łbem, było mu znane, wiadome, bądź domyślał się tego już wcześniej. Jego infiltracja nie trwała jednak zbyt długo, gdyż było całkiem przewidywalne to, że Florence zaraz do niego podejdzie i albo wspomni cudowną lekcję eliksirów, albo spyta się co tutaj robi. Jego przeczucie po raz kolejny go nie zawiodło, podeszła do niego, przysiadła się bez pozwolenia, zaczęła przy nim pić i jeszcze ciekawsko spytała co tutaj robi. Nie przeszkadzało mu to, aczkolwiek na rękę też nie było, w końcu nie jest tutaj dla niej, tylko dla siebie.
- Tyle razy tutaj byłem, że już sam nie wiem co w tym Hogsemade mam robić.,, - pierwsze kłamstwo, które wydawało mu się adekwatne do całej tej sytuacji. Początkowo chciał jej odpowiedzieć, że po prostu przyszedł tu pić, ale z pewnością ruda zauważyła, że chłopak nie ma przy sobie ani szklanki, ani kieliszka, ani kufla, ani nawet butelki żeby łoić z gwinta. Mogłaby wtedy zorientować się, że ślizgon kłamie i nie daj bóg, zaczęłaby jeszcze się doszukiwać czegoś, co mogłoby mu później przeszkodzić w sprawie z bratem. W końcu - jakiekolwiek interesowanie się Giotto jest równoznaczne z wpierdalaniem się girami w jego życie, a tego próbował uniknąć za wszelką cenę.
- Dobrze dogadujesz się z pracownikami, coś was łączy? - subtelne odejście od tematu Giotto, a skupienie się tylko i wyłącznie na Florence. Tylko ktoś doprawdy skonspirowany zdołałby zrozumieć prawdziwe intencje tego co właśnie powiedział członek domu Salazara. Zwyczajni ludzie jednak potraktują to jako zwykłe pytanie grzecznościowe i miejmy nadzieje, że nie inaczej będzie z seksowną panną Floyd, która już teraz przyciągała wzrok wszystkich czarodziejów w tej spelunie.
- Florence Frederica Floyd
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Sty 04, 2015 11:32 pm
Bez przesady, Florence nie była głupia - nie spodziewała się po nim takich rzeczy. Trochę już poznała Giotto i wiedziała, że takie myślenie byłoby bardzo, bardzo naiwne.
-Naprawdę? - spojrzała na niego znad szklanki, unosząc delikatnie brwi w górę. - Śnieg na Twoim płaszczu całkowicie się rozpuścił, ba, zdążył już nawet wsiąknąć. Plama po wodzie wokół butów też już trochę przeschła. Nie kupiłeś jednak nic do picia, więc nie przyszedłeś tutaj pić, przynajmniej nie było to Twoim głównym celem. Infiltracja albo spotkanie z kimś. Zakładam jednak, że to pierwsze. Obserwowałam Twoje odbicie w szybie kredensu, raczej słuchałeś niż wypatrywałeś kogoś. Wtedy patrzyłbyś się w stronę drzwi, a nie...wszędzie.
Napiła się znowu Ognistej, czując, jak trunek rozgrzewa jej wnętrze. Palił, oj tak. Ale Florence pozwalała sobie czasem na alkohol. Czyż nałogi nie są przekleństwem genialnego umysłu?
Może i nie była genialna, to prawda, ale inteligentna, więc też się łapała, o! A przynajmniej tak sobie wmawiała.
-I spokojnie, nie chcę poznawać Twoich tajemnic. Ale nie traktuj mnie jak idiotki, dobrze? - uśmiechnęła się do chłopaka, zastanawiając, czy nie przesadziła. Każdy miał prawo do tajemnic, to przecież oczywiste. Może po prostu powinna była to zignorować? Teraz zaczynała mieć wyrzuty sumienia, że tak na niego naskoczyła... Ale wypowiedzianych słów nie dało się cofnąć, a dumą mogła przebić pewnie niejednego Ślizgona, także Giotto raczej nie doczeka się od niej przeprosin za ten dziwny atak frustracji Florence.
-Właściciel to mój wujek. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, nie patrząc w stronę baru. - Przemiły człowiek, młodsi kuzyni się go boją.
Tak, tak, wujaszek był wspaniały, ale jego uśmiech nieźle straszył maluchów z rodziny Floydówny. I postura - olbrzymem co prawda nie był, ale i tak przewyższał większość mężczyzn wzrostem, a i budowę ciała miał krzepką. Groźnie się prezentował za tym barem i nic nie wskazywało na to, że jakieś pokrewieństwo łączy go z Florence.
-Uwierzysz, że ten wielkolud jest bratem mojej matki? - zapytała, kręcąc w zadumie głową. - Oczywiście nigdy jej nie widziałeś, ale wyobrażenie sobie jej nie jest trudne - wygląda jak starsza wersja mnie. Mała, drobna, szczupła. Włosy mają ciemniejszy odcień rdzy, i jest wyższa cztery centymetry - ma 166 centymetrów wzrostu, ja 162. A wujek dwa metry...
-Naprawdę? - spojrzała na niego znad szklanki, unosząc delikatnie brwi w górę. - Śnieg na Twoim płaszczu całkowicie się rozpuścił, ba, zdążył już nawet wsiąknąć. Plama po wodzie wokół butów też już trochę przeschła. Nie kupiłeś jednak nic do picia, więc nie przyszedłeś tutaj pić, przynajmniej nie było to Twoim głównym celem. Infiltracja albo spotkanie z kimś. Zakładam jednak, że to pierwsze. Obserwowałam Twoje odbicie w szybie kredensu, raczej słuchałeś niż wypatrywałeś kogoś. Wtedy patrzyłbyś się w stronę drzwi, a nie...wszędzie.
Napiła się znowu Ognistej, czując, jak trunek rozgrzewa jej wnętrze. Palił, oj tak. Ale Florence pozwalała sobie czasem na alkohol. Czyż nałogi nie są przekleństwem genialnego umysłu?
Może i nie była genialna, to prawda, ale inteligentna, więc też się łapała, o! A przynajmniej tak sobie wmawiała.
-I spokojnie, nie chcę poznawać Twoich tajemnic. Ale nie traktuj mnie jak idiotki, dobrze? - uśmiechnęła się do chłopaka, zastanawiając, czy nie przesadziła. Każdy miał prawo do tajemnic, to przecież oczywiste. Może po prostu powinna była to zignorować? Teraz zaczynała mieć wyrzuty sumienia, że tak na niego naskoczyła... Ale wypowiedzianych słów nie dało się cofnąć, a dumą mogła przebić pewnie niejednego Ślizgona, także Giotto raczej nie doczeka się od niej przeprosin za ten dziwny atak frustracji Florence.
-Właściciel to mój wujek. - odpowiedziała zgodnie z prawdą, nie patrząc w stronę baru. - Przemiły człowiek, młodsi kuzyni się go boją.
Tak, tak, wujaszek był wspaniały, ale jego uśmiech nieźle straszył maluchów z rodziny Floydówny. I postura - olbrzymem co prawda nie był, ale i tak przewyższał większość mężczyzn wzrostem, a i budowę ciała miał krzepką. Groźnie się prezentował za tym barem i nic nie wskazywało na to, że jakieś pokrewieństwo łączy go z Florence.
-Uwierzysz, że ten wielkolud jest bratem mojej matki? - zapytała, kręcąc w zadumie głową. - Oczywiście nigdy jej nie widziałeś, ale wyobrażenie sobie jej nie jest trudne - wygląda jak starsza wersja mnie. Mała, drobna, szczupła. Włosy mają ciemniejszy odcień rdzy, i jest wyższa cztery centymetry - ma 166 centymetrów wzrostu, ja 162. A wujek dwa metry...
- Giotto Nero
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Sty 05, 2015 1:31 am
Co by nie mówić, Florence zaskoczyła go. Jej siła dedukcji była godna tego, co zrobiła ostatnio w sali eliksirów. Wnioski jakie wysuwała i tezy jakie stawiała niewiele mijały się z prawdą. Ręce same składały się do oklasków, aczkolwiek jaki ślizgon przyzna, że został właśnie rozszyfrowany od a do z przez dziewczynę z ravenclawu? Oczywiście, nie można było odmówić im inteligencji, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że teraz kłamstwa nie będą dobrym rozwiązaniem, wszakże - sama wszystkiego się domyśliła.
- Zrobiłem go bardziej z siebie, próbując Cię okłamać. - stwierdził pewnie, aczkolwiek z lekkim bólem i ciężarem. Wprawdzie, jaki ślizgon przyznałby się do błędu i to jeszcze przed kimś prawie obcym. Co by nie mówić, dziewczyna miała coś takiego, że i sam Giotto mógł sobie na to pozwolić. Przy własnych rodzicach by tego nie przyznał, a przy niej nawet nie czuł się aż tak źle, jak by można było się tego spodziewać po kimś z domu Salazara. Problemem największym nie był jednak fakt, że przyznał to z trudem, a to, że nie chciał by była w jakikolwiek sposób na niego zła. To było jakieś dziwne przywiązanie.
- Wierzę Ci na słowo. Ja też nie jestem podobny do swoich rodziców, a jednak jesteśmy rodziną... - specjalnie pominął swojego starszego brata, którego był wręcz sobowtórem, tylko z innym kolorem włosów i oczu. No i różniły ich dwa centymetry wzrostu, gdyż Alaude był wyższy od młodszego Giotto. Nie zmienia to jednak faktu, że jej wierzył i doskonale wiedział jak to jest, gdy ktoś z rodziny nie jest w ogóle podobny do drugiej osoby tej samej krwi. Chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na nią z małym uśmiechem na ustach.
- Gratulacje uwarzenia doskonałego eliksiru spokoju. - przypomniało mu się teraz. Wszakże, to była głównie jej zasługa, że wszystko się powiodło. Dziewczyna z zakrytymi oczami zrobiłaby go w ten sam sposób jak wtedy w sali. Niech się nacieszy dziewczyna tym, że zagięła go na starcie i teraz będzie mieć z tego same korzyści. Gorzej tylko będzie, jak Flo się napierdoli, ale... nie ma co jej zostawiać samej. Giotto również zamówił Ognistą Whisky, dając tym samym do zrozumienia, że to jedna z nielicznych okazji, kiedy się rozluźni.
- Zrobiłem go bardziej z siebie, próbując Cię okłamać. - stwierdził pewnie, aczkolwiek z lekkim bólem i ciężarem. Wprawdzie, jaki ślizgon przyznałby się do błędu i to jeszcze przed kimś prawie obcym. Co by nie mówić, dziewczyna miała coś takiego, że i sam Giotto mógł sobie na to pozwolić. Przy własnych rodzicach by tego nie przyznał, a przy niej nawet nie czuł się aż tak źle, jak by można było się tego spodziewać po kimś z domu Salazara. Problemem największym nie był jednak fakt, że przyznał to z trudem, a to, że nie chciał by była w jakikolwiek sposób na niego zła. To było jakieś dziwne przywiązanie.
- Wierzę Ci na słowo. Ja też nie jestem podobny do swoich rodziców, a jednak jesteśmy rodziną... - specjalnie pominął swojego starszego brata, którego był wręcz sobowtórem, tylko z innym kolorem włosów i oczu. No i różniły ich dwa centymetry wzrostu, gdyż Alaude był wyższy od młodszego Giotto. Nie zmienia to jednak faktu, że jej wierzył i doskonale wiedział jak to jest, gdy ktoś z rodziny nie jest w ogóle podobny do drugiej osoby tej samej krwi. Chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i spojrzał na nią z małym uśmiechem na ustach.
- Gratulacje uwarzenia doskonałego eliksiru spokoju. - przypomniało mu się teraz. Wszakże, to była głównie jej zasługa, że wszystko się powiodło. Dziewczyna z zakrytymi oczami zrobiłaby go w ten sam sposób jak wtedy w sali. Niech się nacieszy dziewczyna tym, że zagięła go na starcie i teraz będzie mieć z tego same korzyści. Gorzej tylko będzie, jak Flo się napierdoli, ale... nie ma co jej zostawiać samej. Giotto również zamówił Ognistą Whisky, dając tym samym do zrozumienia, że to jedna z nielicznych okazji, kiedy się rozluźni.
- Florence Frederica Floyd
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Sty 05, 2015 12:14 pm
Za dużo Sherlocka Holmesa dziewczyna się naczytała i tyle. Od kiedy w jej dłonie wpadła pierwsza książką na temat tego wspaniałego detektywa, Florence niejednokrotnie rozważała zmianę swojego życiowego celu - po co być uzdrowicielem, jak można łapać przestępców? Jednakże, myśli te były chwilowe i ulotne - rudowłosej naprawdę zależało na karierze uzdrowiciela.
Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa. Ślizgon przyznający się do błędu? Niecodzienne. Doceniała starania Giotto - wiedziała, że niełatwo było mu powiedzieć te słowa. Duma Ślizgonów była powszechnie znana i chociaż oczywiście każdy z nich miał własny charakter, z obserwacji Florence wynikało, że tylko nieliczne jednostki były pozbawione tej cechy, która u większości ich znajomych z domu przybierała niejednokrotnie postać pychy. A tu proszę bardzo, Giotto, który ją zaskoczył...
-Z bratem z wyglądu też mam niewiele wspólnego. Ja wyglądam jak młodsza wersja mamy, on jak młodsza wersja ojca. I oboje jesteśmy z tego zadowoleni.
Rodzice Flo byli wspaniali, a i z wyglądu niczego im nie brakowało. Pani Floyd nie należała do najwyższych osób, za to jej mąż był prawie dwadzieścia centymetrów wyższy od niej. Dwie niskie kobiety i dwóch wysokich mężczyzn - oto rodzina Floydów.
-A dziękuję, wzajemnie. - uśmiechnęła się szeroko, uszczęśliwiona z pochwały. Komplementy za eliksiry mogłaby słyszeć codziennie. I na dodatek chłopak też zamówił Ognistą! Nigdy jeszcze nie piła ze Ślizgonem - ciekawe, kto ma mocniejszą głowę?
- A więc, drogi Giotto, masz jeszcze jakieś plany na dzisiejsze popołudnie czy możemy pozostać w tej nędznej dziurze, korzystając z chwili wolności?
Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa. Ślizgon przyznający się do błędu? Niecodzienne. Doceniała starania Giotto - wiedziała, że niełatwo było mu powiedzieć te słowa. Duma Ślizgonów była powszechnie znana i chociaż oczywiście każdy z nich miał własny charakter, z obserwacji Florence wynikało, że tylko nieliczne jednostki były pozbawione tej cechy, która u większości ich znajomych z domu przybierała niejednokrotnie postać pychy. A tu proszę bardzo, Giotto, który ją zaskoczył...
-Z bratem z wyglądu też mam niewiele wspólnego. Ja wyglądam jak młodsza wersja mamy, on jak młodsza wersja ojca. I oboje jesteśmy z tego zadowoleni.
Rodzice Flo byli wspaniali, a i z wyglądu niczego im nie brakowało. Pani Floyd nie należała do najwyższych osób, za to jej mąż był prawie dwadzieścia centymetrów wyższy od niej. Dwie niskie kobiety i dwóch wysokich mężczyzn - oto rodzina Floydów.
-A dziękuję, wzajemnie. - uśmiechnęła się szeroko, uszczęśliwiona z pochwały. Komplementy za eliksiry mogłaby słyszeć codziennie. I na dodatek chłopak też zamówił Ognistą! Nigdy jeszcze nie piła ze Ślizgonem - ciekawe, kto ma mocniejszą głowę?
- A więc, drogi Giotto, masz jeszcze jakieś plany na dzisiejsze popołudnie czy możemy pozostać w tej nędznej dziurze, korzystając z chwili wolności?
- Giotto Nero
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Sty 05, 2015 9:19 pm
Czy za dużo naczytała się to mało powiedziane, ona chyba żyła wszystkim tym co robił jej, zapewne ulubiony, bohater książek. Z jednej strony to dobrze, aczkolwiek dla Giotto mogło się to stać małym kłopotem. Nawet taki kłamca jak on nie jest w stanie nie popełnić błędu, problem w tym, że jeśli go popełni, to ona wszystkiego się dowie. Jak teraz zważał na słowa kilkukrotnie, to przy niej liczba przemyśleń tego co powie, wzrośnie do kilkuset, nie przesadzam.
- Masz brata? Na którym roku? - być może nie w trafił i za moment dowie się, że brat Florence albo ukończył Hogwart, albo jeszcze do szkoły nie przybył. Gorzej tylko, że przez tą szklankę whisky kompletnie zapomniał o tym, by temat rodziny ominąć jak najszerszym łukiem. Wszakże, jeśli dziewczyna będzie chciała się teraz dowiedzieć czegoś o nim, to z pewnością spyta o brata i wtedy dopiero się zacznie...
- Mój udział w tym był znikomy. To jeden z eliksirów, którego przepisu w ogóle nie znam. - nie dość, że ją pochwalił, to teraz zrobił to jeszcze pośrednio. Brzmiało to dokładnie tak: "dzięki tobie, klasa nie wybuchła, jesteś zajebista w przeciwieństwie do mnie". To nie tak, że Ognista zaczynała na niego oddziaływać, co to to nie. On łeb miał do alkoholu jak mało kto, pochłaniać mógł wręcz hektolitry wszelakiego alkoholu. Niech więc nie przyjdzie do głowy rudej wyzywać go na jakikolwiek pojedynek w piciu, pijane dziewczyny robią głupie rzeczy, a i Giotto nie ma zamiaru odprowadzać jej pod samą szkołę.
- Przyjechałem do Hogsmeade porozmawiać z kilkoma osobami. Z wszystkimi już rozmawiałem, więc... jestem wolny. Jakkolwiek by to nie brzmiało... - uśmiechnął się lekko, a zarazem głupio i podrapał po głowie, pijąc kolejną szklankę Ognistej Whisky. Prawdę mówiąc przyszedł tutaj trochę powęszyć, no ale jak widać, nie było kogo podsłuchiwać, więc może poświecić ten czas na rozmowę z Floyd.
- Masz brata? Na którym roku? - być może nie w trafił i za moment dowie się, że brat Florence albo ukończył Hogwart, albo jeszcze do szkoły nie przybył. Gorzej tylko, że przez tą szklankę whisky kompletnie zapomniał o tym, by temat rodziny ominąć jak najszerszym łukiem. Wszakże, jeśli dziewczyna będzie chciała się teraz dowiedzieć czegoś o nim, to z pewnością spyta o brata i wtedy dopiero się zacznie...
- Mój udział w tym był znikomy. To jeden z eliksirów, którego przepisu w ogóle nie znam. - nie dość, że ją pochwalił, to teraz zrobił to jeszcze pośrednio. Brzmiało to dokładnie tak: "dzięki tobie, klasa nie wybuchła, jesteś zajebista w przeciwieństwie do mnie". To nie tak, że Ognista zaczynała na niego oddziaływać, co to to nie. On łeb miał do alkoholu jak mało kto, pochłaniać mógł wręcz hektolitry wszelakiego alkoholu. Niech więc nie przyjdzie do głowy rudej wyzywać go na jakikolwiek pojedynek w piciu, pijane dziewczyny robią głupie rzeczy, a i Giotto nie ma zamiaru odprowadzać jej pod samą szkołę.
- Przyjechałem do Hogsmeade porozmawiać z kilkoma osobami. Z wszystkimi już rozmawiałem, więc... jestem wolny. Jakkolwiek by to nie brzmiało... - uśmiechnął się lekko, a zarazem głupio i podrapał po głowie, pijąc kolejną szklankę Ognistej Whisky. Prawdę mówiąc przyszedł tutaj trochę powęszyć, no ale jak widać, nie było kogo podsłuchiwać, więc może poświecić ten czas na rozmowę z Floyd.
- Florence Frederica Floyd
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Sty 05, 2015 11:22 pm
Cóż, panienka Floyd faktycznie doceniała intelekt Sherlocka, ale nie był on jej ulubionym bohaterem, gdyż takowego nie miała. Nie czuła potrzeby wywyższania jednej postaci nad innymi, ponieważ każda miała cechy, które się jej podobały, ale i wady, których nie akceptowała. Każda wnosiła coś do jej życia, każda była wyjątkowa i każdą na swój sposób doceniała. Podejście to tyczyło się również ludzi - w każdym człowieku były cechy, które Florence doceniała oraz takie, które jej się nie podobały. Nie miała "ulubionego człowieka", tak jak i nie miała "ulubionego bohatera".
-Starszy, skończył już Hogwart. A Ty masz rodzeństwo? - zapytała, przechylając głowę i patrząc w jego stronę, aby obserwować jego reakcje. Była ciekawa jego zachowania - czy znowu spróbuje ją oszukać? Jeśli tak, Florence najprawdopodobniej wyjdzie, ponieważ Giotto okaże się inną osobą, niż przypuszczała. Wiedziała oczywiście o tym, że Ślizgon ma brata - co prawda nie znała jego historii, ale pamiętała, jak kilka razy Giotto został porównany do starszego brata przez profesorów.
-Cóż, jeśli chodzi o eliksiry to jestem typowym kujonem. - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Nie dość, że bardzo je lubię, to na dodatek będą mi potrzebne w mojej przyszłej karierze.
Dotarli do tematu, na który Floyd mogła gadać godzinami. Eliksiry. Praktycznie sens jej życia w Hogwarcie. Oczywiście, uczyła się na wszystkie przedmioty, ale ten umiłowała sobie najbardziej i to jemu poświęcała najwięcej swojego wolnego czasu. Po co umawiać się na randki, jak można czytać o eliksirach?
-W takim razie, skoro infiltracja skończona, czas się zabawić. Miałeś jakiś rosyjskich przodków?
-Starszy, skończył już Hogwart. A Ty masz rodzeństwo? - zapytała, przechylając głowę i patrząc w jego stronę, aby obserwować jego reakcje. Była ciekawa jego zachowania - czy znowu spróbuje ją oszukać? Jeśli tak, Florence najprawdopodobniej wyjdzie, ponieważ Giotto okaże się inną osobą, niż przypuszczała. Wiedziała oczywiście o tym, że Ślizgon ma brata - co prawda nie znała jego historii, ale pamiętała, jak kilka razy Giotto został porównany do starszego brata przez profesorów.
-Cóż, jeśli chodzi o eliksiry to jestem typowym kujonem. - powiedziała z delikatnym uśmiechem. - Nie dość, że bardzo je lubię, to na dodatek będą mi potrzebne w mojej przyszłej karierze.
Dotarli do tematu, na który Floyd mogła gadać godzinami. Eliksiry. Praktycznie sens jej życia w Hogwarcie. Oczywiście, uczyła się na wszystkie przedmioty, ale ten umiłowała sobie najbardziej i to jemu poświęcała najwięcej swojego wolnego czasu. Po co umawiać się na randki, jak można czytać o eliksirach?
-W takim razie, skoro infiltracja skończona, czas się zabawić. Miałeś jakiś rosyjskich przodków?
- Giotto Nero
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Sty 05, 2015 11:46 pm
Skoro nie miała ulubionego bohatera, to kto był jej idolem? Nie miała kogoś kto byłby dla niej wzorem do naśladowania w każdym calu? To było dziwne. Przeważnie masz kogoś na kim się wzorujesz, dla Giotto kimś takim był jego brat... No i teraz się doczekał jego debiutu w rozmowie z Florence. Kiedy dziewczyna spytała się go mniej więcej o to samo, co on ją, jego mina natychmiast uległa pogorszeniu. Smutek jaki towarzyszył każdemu centymetrowi jego twarzy był aż nadto odczuwalny, mało co nie zgniótł szklanki w swojej dłoni. Gapił się w pusty stół, a jego oczy na moment zrobiły się trochę szklane.
- Miałem... - nieświadomie wybrał najgorszy temat do rozmowy, jaki mógł się pojawić. Ilekroć przypominał sobie o swoim bracie, natychmiast wracały wszystkie uczucia, jakimi go Giotto darzył. Nigdy nie znał kogoś bardziej wspanialszego, punktualnego, rzetelnego we wszystkim tym co robi. Geniusz, idol, bożyszcz, który nigdy nie zapomniał o tym, że w pierwszej kolejności jest synem i starszym bratem, dopiero potem czarodziejem.
- Wybacz, ale niedobrze mi... - celowo unikając jej spojrzenia, szybko wymyślił jakiś pretekst do tego, by udać się do łazienki. Nie czekając na jej reakcję, wstał jak poparzony i udał się do toalety, chcąc się chociaż trochę ogarnąć. Dlaczego teraz wszystko musiało tak wrócić? Giotto stanął przy umywalce i spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał doprawdy żałośnie, jakby nie spał tydzień, przez cały ten czas ćpał i jeszcze był pod wpływem jakiegoś narkotyku. Namoczył dłonie i przepłukał nimi twarz, jednocześnie doprowadzając się do trochę lepszego stanu. Kilka minut później wrócił, a towarzyszył mu nieszczery, wymuszony wręcz uśmiech. I tylko idiotka nie zauważyłaby, że taki właśnie ten wyszczerz jest.
- Rosyjskich przodków? Raczej nie... Prędzej szukać w Szwecji i Norwegii. - momentalnie zmienił temat i rozmawiał z nią jak gdyby nigdy nic. Wyraźnie coś tu było nie tak, bo nie dość, że minutę wcześniej zachowywał się jak ktoś skrzywdzony przez los, to teraz uśmiechał się jak nigdy, zamówił całą butelkę Ognistej Whisky i jeszcze rozmawiał o pierdołach, jakimi niewątpliwie były tematy o rosyjskich przodkach. Podczas rozmowy zdążył wypić już trzy szklanki pod rząd. To może się źle skończyć...
- Miałem... - nieświadomie wybrał najgorszy temat do rozmowy, jaki mógł się pojawić. Ilekroć przypominał sobie o swoim bracie, natychmiast wracały wszystkie uczucia, jakimi go Giotto darzył. Nigdy nie znał kogoś bardziej wspanialszego, punktualnego, rzetelnego we wszystkim tym co robi. Geniusz, idol, bożyszcz, który nigdy nie zapomniał o tym, że w pierwszej kolejności jest synem i starszym bratem, dopiero potem czarodziejem.
- Wybacz, ale niedobrze mi... - celowo unikając jej spojrzenia, szybko wymyślił jakiś pretekst do tego, by udać się do łazienki. Nie czekając na jej reakcję, wstał jak poparzony i udał się do toalety, chcąc się chociaż trochę ogarnąć. Dlaczego teraz wszystko musiało tak wrócić? Giotto stanął przy umywalce i spojrzał na siebie w lustrze. Wyglądał doprawdy żałośnie, jakby nie spał tydzień, przez cały ten czas ćpał i jeszcze był pod wpływem jakiegoś narkotyku. Namoczył dłonie i przepłukał nimi twarz, jednocześnie doprowadzając się do trochę lepszego stanu. Kilka minut później wrócił, a towarzyszył mu nieszczery, wymuszony wręcz uśmiech. I tylko idiotka nie zauważyłaby, że taki właśnie ten wyszczerz jest.
- Rosyjskich przodków? Raczej nie... Prędzej szukać w Szwecji i Norwegii. - momentalnie zmienił temat i rozmawiał z nią jak gdyby nigdy nic. Wyraźnie coś tu było nie tak, bo nie dość, że minutę wcześniej zachowywał się jak ktoś skrzywdzony przez los, to teraz uśmiechał się jak nigdy, zamówił całą butelkę Ognistej Whisky i jeszcze rozmawiał o pierdołach, jakimi niewątpliwie były tematy o rosyjskich przodkach. Podczas rozmowy zdążył wypić już trzy szklanki pod rząd. To może się źle skończyć...
- Florence Frederica Floyd
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Sty 06, 2015 12:10 am
Nie potrafiła wznieść do poziomu idola książkowej postaci, gdyż ta nigdy nie istniała, a cały jej charakter był tylko wymysłem autora. Jak się wzorować na kimś, kto nigdy nie istniał? Nie chciała również podziwiać sław - byli to ludzie, których mogła cenić za pewne rzeczy, ale tak naprawdę ich nie znała. Jak wzorować się na kimś, kogo nigdy się nie spotkało? Głupio było być pod wrażeniem nieznajomego. Podziwiała swoich rodziców, ostatecznie mogłaby ich nazwać swoim wzorem do naśladowania. Byli godni tego tytułu, ale Florence jakoś nigdy o tym nie myślała. Dla niej wzorowanie się na rodzicach było naturalne, gdyż byli wspaniałymi ludźmi.
Była jednak jedna osoba, która dla postronnych mogła wydawać się idolem rudowłosej - Rowena Ravenclaw. Jednak to było coś zupełnie innego niż wzorowanie się na założycielce domu - była to fascynacja, chęć poznania tej kobiety, ba, nawet można było to nazwać delikatnym fanatyzmem.
Ale o tym nikt nie wiedział...
Widząc reakcje Giotto, przeraziła się. Nie sądziła, że chłopak tak zareaguje. Krzycząc na siebie w duchu, zastanawiała się, co powiedzieć, gdy nagle Ślizgon wstał i udał się do łazienki. Westchnęła, nalała sobie szklankę Ognistej i spojrzała w ślad za nim. A więc coś się stało jego bratu... Czuła ciekawość, ale za nic w świecie nie planowała go o nic pytać. Domyślała się, że kryła się za tym jakaś większa tajemnica i że brat Giotto miał wpływ na jego obecny charakter. W końcu była dość bystra. Tylko co się stało...
jej rozważania przerwał powrót chłopaka. Odmienionego. Uśmiechniętego. Wręcz zbyt radosnego. Wiedziała, że to maska obronna, ale podjęła zabawę, chcąc pomóc Ślizgonowi ogarnąć swoje uczucia. Ani słowem nie wspomniała o tym, co się wydarzyło przed chwilą, żadnych wyrazów współczucia, zero pytań. Zamiast tego uniosła butelkę Ognistej do góry i uśmiechnęła się szeroko.
-Musimy się napić. - oznajmiła chłopakowi głosem, który oznaczał, że nie przyjmuje żadnego sprzeciwu. - Podobno ludzie z Rosji mają niezwykle mocne głowy i są niezrównani w piciu alkoholu. Poza tym, że mam przodków w Azji, o czym mówiłam Ci ostatnio, mam też trochę rosyjskiej krwi. Sprawdzimy, czy Norwegia wygra z Rosją?
Uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym nalała sobie kolejną szklankę - ile już ich było, Flo? - i wypiła ją ostentacyjnie na oczach chłopaka, lekko się na koniec oblizując. Zachowanie trochę dziecinne, ale z drugiej strony seksowne, serio! Dziewczynie bardzo zależało na tym, by odciągnąć uwagę chłopaka od poprzedniego tematu.
-Przy okazji tego picia może jakiś mały zakład, co Ty na to?
Była jednak jedna osoba, która dla postronnych mogła wydawać się idolem rudowłosej - Rowena Ravenclaw. Jednak to było coś zupełnie innego niż wzorowanie się na założycielce domu - była to fascynacja, chęć poznania tej kobiety, ba, nawet można było to nazwać delikatnym fanatyzmem.
Ale o tym nikt nie wiedział...
Widząc reakcje Giotto, przeraziła się. Nie sądziła, że chłopak tak zareaguje. Krzycząc na siebie w duchu, zastanawiała się, co powiedzieć, gdy nagle Ślizgon wstał i udał się do łazienki. Westchnęła, nalała sobie szklankę Ognistej i spojrzała w ślad za nim. A więc coś się stało jego bratu... Czuła ciekawość, ale za nic w świecie nie planowała go o nic pytać. Domyślała się, że kryła się za tym jakaś większa tajemnica i że brat Giotto miał wpływ na jego obecny charakter. W końcu była dość bystra. Tylko co się stało...
jej rozważania przerwał powrót chłopaka. Odmienionego. Uśmiechniętego. Wręcz zbyt radosnego. Wiedziała, że to maska obronna, ale podjęła zabawę, chcąc pomóc Ślizgonowi ogarnąć swoje uczucia. Ani słowem nie wspomniała o tym, co się wydarzyło przed chwilą, żadnych wyrazów współczucia, zero pytań. Zamiast tego uniosła butelkę Ognistej do góry i uśmiechnęła się szeroko.
-Musimy się napić. - oznajmiła chłopakowi głosem, który oznaczał, że nie przyjmuje żadnego sprzeciwu. - Podobno ludzie z Rosji mają niezwykle mocne głowy i są niezrównani w piciu alkoholu. Poza tym, że mam przodków w Azji, o czym mówiłam Ci ostatnio, mam też trochę rosyjskiej krwi. Sprawdzimy, czy Norwegia wygra z Rosją?
Uśmiechnęła się do niego szeroko, po czym nalała sobie kolejną szklankę - ile już ich było, Flo? - i wypiła ją ostentacyjnie na oczach chłopaka, lekko się na koniec oblizując. Zachowanie trochę dziecinne, ale z drugiej strony seksowne, serio! Dziewczynie bardzo zależało na tym, by odciągnąć uwagę chłopaka od poprzedniego tematu.
-Przy okazji tego picia może jakiś mały zakład, co Ty na to?
- Giotto Nero
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Sty 06, 2015 12:29 am
Jego reakcja mogła być przerażająca. Wstał jakby ktoś zaczął przejął nad nim kontrolę. Mało brakowało, by podczas prawie biegu, potknął się, bądź pchnął lekko cudzy stolik, co mogło się skończyć źle nie tylko dla niego, ale również dla Floyd. Całe szczęście jednak miał jeszcze w sobie trochę instynktu samozachowawczego i w miarę się ogarnął. Potrzebne mu było zaledwie kilka minut, aczkolwiek był zły na siebie, że spuścił gardę, mało tego, wiedział o jednym - Florence prędzej czy później zapyta o co chodzi... I co wtedy?
- Zobaczymy. - uśmiechnął się lekko, nienaturalnie i nieszczerze. Przyjął oczywiście wyzwanie rudej, co wydawało się być bardzo ryzykownym zajęciem. W końcu, jeśli się napiją zbyt dużo, to może się to skończyć doprawdy w każdy możliwy sposób. Nawet w trakcie całego tego picia, mogą na ten przykład powiedzieć coś, czego tak naprawdę nie myślą, nie chcieliby i tak dalej. No ale cóż, kto nie ryzykuje, szampana nie pije, a ślizgoni nie zwykli odmawiać udziału w konkursie picia whisky.
- Co wy macie z tymi zakładami... - mruknął zrezygnowany, gdyż w ciągu tego tygodnia Florence była drugą dziewczyną, która chce się z nim założyć o coś. Pierwszą była Riley, teraz ruda. I weź tu prowadź normalne życie... - Co masz na myśli? - mimo tego, że była piekielnie seksowna, Giotto zdawał się tego nie zauważać. Owszem, śledził każdy jej ruch i prawdę mówiąc zrobiło mu się troszkę cieplej, gdy oblizała ponętnie swoje usta, ale musiał się opanować. Nie może okazać zainteresowania komukolwiek, nie teraz, nie w tych okolicznościach, mimo tego, że w głębi duszy bardzo by tego chciał.
Chwycił dłonią szklankę i wypił taką samą dawkę co ona, dając znak do tego, że jest gotów rozpocząć ten cały konkurs. Miejmy nadzieje, że temat jego brata odsuną na bok, a porozmawiają o czymkolwiek innym, łącznie ze swoim życiem seksualnym i ilością wielbicieli oraz wielbicielek. Wszystko to lepsze niż Alaude i dopytywanie się Nero o co tak naprawdę chodzi w tym wszystkim.
- Zobaczymy. - uśmiechnął się lekko, nienaturalnie i nieszczerze. Przyjął oczywiście wyzwanie rudej, co wydawało się być bardzo ryzykownym zajęciem. W końcu, jeśli się napiją zbyt dużo, to może się to skończyć doprawdy w każdy możliwy sposób. Nawet w trakcie całego tego picia, mogą na ten przykład powiedzieć coś, czego tak naprawdę nie myślą, nie chcieliby i tak dalej. No ale cóż, kto nie ryzykuje, szampana nie pije, a ślizgoni nie zwykli odmawiać udziału w konkursie picia whisky.
- Co wy macie z tymi zakładami... - mruknął zrezygnowany, gdyż w ciągu tego tygodnia Florence była drugą dziewczyną, która chce się z nim założyć o coś. Pierwszą była Riley, teraz ruda. I weź tu prowadź normalne życie... - Co masz na myśli? - mimo tego, że była piekielnie seksowna, Giotto zdawał się tego nie zauważać. Owszem, śledził każdy jej ruch i prawdę mówiąc zrobiło mu się troszkę cieplej, gdy oblizała ponętnie swoje usta, ale musiał się opanować. Nie może okazać zainteresowania komukolwiek, nie teraz, nie w tych okolicznościach, mimo tego, że w głębi duszy bardzo by tego chciał.
Chwycił dłonią szklankę i wypił taką samą dawkę co ona, dając znak do tego, że jest gotów rozpocząć ten cały konkurs. Miejmy nadzieje, że temat jego brata odsuną na bok, a porozmawiają o czymkolwiek innym, łącznie ze swoim życiem seksualnym i ilością wielbicieli oraz wielbicielek. Wszystko to lepsze niż Alaude i dopytywanie się Nero o co tak naprawdę chodzi w tym wszystkim.
- Florence Frederica Floyd
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Sty 06, 2015 12:54 am
Florence raczej przeprowadzi śledztwo niż zacznie wypatrywać Giotto. Po pierwsze, nie byli w zbyt bliskich relacjach, po drugie, wypytywanie Ślizgona było głupim pomysłem. Chodząca tajemniczość miałaby zdradzić swoje sekrety jakiejś Krukonce? Nie ma mowy. Chociaż ich relacja ze spotkania na spotkanie robiła się coraz ciekawsza, dla Giotto najpewniej to nic nie znaczyło. Floyd zakładała, że musiałaby starać się kilka lat, aby zdobyć jego zaufanie, tak ciężko dostępny wydawał się być.
-Oczywiście stawiam na Polskę. - Powiedziała i sięgnęła po butelkę, nalewając sobie kolejną szklankę. Czuła, że alkohol zaczyna szumieć lekko w jej głowie, ale teraz nie mogła się wycofać, duma jej na to nie pozwalała, a poza tym, była ciekawa co wyjdzie z tego spotkania i...jak mocną głowę ma Giotto.
-Będę mało oryginalna - przegrany zabawi się w złotą rybkę i będzie musiał spełnić trzy życzenia zwycięzcy, co Ty na to?
-Oczywiście stawiam na Polskę. - Powiedziała i sięgnęła po butelkę, nalewając sobie kolejną szklankę. Czuła, że alkohol zaczyna szumieć lekko w jej głowie, ale teraz nie mogła się wycofać, duma jej na to nie pozwalała, a poza tym, była ciekawa co wyjdzie z tego spotkania i...jak mocną głowę ma Giotto.
-Będę mało oryginalna - przegrany zabawi się w złotą rybkę i będzie musiał spełnić trzy życzenia zwycięzcy, co Ty na to?
- Giotto Nero
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Sty 06, 2015 1:09 am
Istotnie, śledztwo zawsze mogło być jakimś rozwiązaniem. Sam Giotto nie zwykł zwierzać się komukolwiek. Kiedyś taką osobą był dla niego brat, który zawsze wysłuchał, podpowiedział, pomógł, a przynajmniej zrobił wszystko co w jego mocy, by młodszy Nero czuł jego wsparcie. Czasy te minęły i jedynym jego sprzymierzeńcem w walce z problemami jest jego siła woli.
Jeśli dziewczyna twierdziła, że potrzebowała by lat na to, by Giotto się na nią otworzył, chłopak może uznać to za swój sukces. Od czasu śmierci brata właśnie taką osobą starał się być. Oschłą, zimną, zamkniętą w sobie, tajemniczość przyszła z czasem. Była to dobra metoda na selekcję znajomych i przyjaciół, aczkolwiek od czasu pogrzebu Alaude nie pojawił się nikt, kto przeszedł pomyślnie cały ten test. Może ona będzie tą pierwszą?
- Trzy życzenia? Może być... - sam by niczego lepszego nie wymyślił, więc motyw złotej rybki wydawał się dobry i adekwatny do tego wszystkiego. Polał sobie kolejną szklankę i wypił ją duszkiem, o dziwo, po nim nic nie było widać, mimo tego, że w krótkim odstępie czasu wypił ich aż pięć. Najwidoczniej też miał coś w sobie z Rosjanina, bądź Polaka. Kto wie tych Słowian, z kim tam oni się nie puszczali...
- Slughorn mało co nie doszedł jak zobaczył twój eliksir. - zaśmiał się lekko, polewając kolejne szklanki - i sobie i jej.
Jeśli dziewczyna twierdziła, że potrzebowała by lat na to, by Giotto się na nią otworzył, chłopak może uznać to za swój sukces. Od czasu śmierci brata właśnie taką osobą starał się być. Oschłą, zimną, zamkniętą w sobie, tajemniczość przyszła z czasem. Była to dobra metoda na selekcję znajomych i przyjaciół, aczkolwiek od czasu pogrzebu Alaude nie pojawił się nikt, kto przeszedł pomyślnie cały ten test. Może ona będzie tą pierwszą?
- Trzy życzenia? Może być... - sam by niczego lepszego nie wymyślił, więc motyw złotej rybki wydawał się dobry i adekwatny do tego wszystkiego. Polał sobie kolejną szklankę i wypił ją duszkiem, o dziwo, po nim nic nie było widać, mimo tego, że w krótkim odstępie czasu wypił ich aż pięć. Najwidoczniej też miał coś w sobie z Rosjanina, bądź Polaka. Kto wie tych Słowian, z kim tam oni się nie puszczali...
- Slughorn mało co nie doszedł jak zobaczył twój eliksir. - zaśmiał się lekko, polewając kolejne szklanki - i sobie i jej.
- Florence Frederica Floyd
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Sty 06, 2015 8:40 pm
Dziewczyna zdążyła już zauważyć, że Giotto nie zdradza swoich tajemnic. Nie łudziła się więc, że coś z niego wyciągnie. Jednak jej ciekawska natura nie pozwalała jej zostawić tej sprawy w spokoju, tak więc w rudej główce już rósł plan, jak poznać tajemnice pana Nero.
-Dobrze, że to była reakcja na eliksir, nie na mnie, inaczej zaczęłabym się martwić. - zaśmiała się, łapiąc szklankę, którą jej napełnił. - Chociaż, kto go tam wie...
Napiła się swojego trunku, rozważając wizję swojego ulubionego profesora zarywającego do uczennic. Brrr, straszna wizja. Skąd jej się wzięło to w głowie? Czyżby alkohol zaczynał już działać?
-Czasami chciałabym czytać w myślach innych osób. - powiedziała nagle, patrząc na faceta siedzącego kilka stolików dalej. - Nie musiałabym zastanawiać się nad tym, o co chodzi temu kolesiowi, który się na mnie gapi od kiedy weszłam. Chce mnie zabić czy przelecieć?
Skrzywiła się, upijając kolejny łyk Ognistej, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Miała nadzieję, że go to speszy i facet wyjdzie.
Nagle Flo zerwała się w górę, łapiąc za swój płaszcz.
-Kurde, na śmierć zapomniałam! - krzyknęła, zwracając na siebie uwagę połowy osób w lokalu. Nie przejmowała się tym - złapała swój płaszcz, spojrzała na Giotto i powiedziała:
-Zobaczymy się w szkole, muszę coś załatwić.
Żadnego wytłumaczenia, w jednej chwili była, w drugiej jej nie było.
Zt.
-Dobrze, że to była reakcja na eliksir, nie na mnie, inaczej zaczęłabym się martwić. - zaśmiała się, łapiąc szklankę, którą jej napełnił. - Chociaż, kto go tam wie...
Napiła się swojego trunku, rozważając wizję swojego ulubionego profesora zarywającego do uczennic. Brrr, straszna wizja. Skąd jej się wzięło to w głowie? Czyżby alkohol zaczynał już działać?
-Czasami chciałabym czytać w myślach innych osób. - powiedziała nagle, patrząc na faceta siedzącego kilka stolików dalej. - Nie musiałabym zastanawiać się nad tym, o co chodzi temu kolesiowi, który się na mnie gapi od kiedy weszłam. Chce mnie zabić czy przelecieć?
Skrzywiła się, upijając kolejny łyk Ognistej, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Miała nadzieję, że go to speszy i facet wyjdzie.
Nagle Flo zerwała się w górę, łapiąc za swój płaszcz.
-Kurde, na śmierć zapomniałam! - krzyknęła, zwracając na siebie uwagę połowy osób w lokalu. Nie przejmowała się tym - złapała swój płaszcz, spojrzała na Giotto i powiedziała:
-Zobaczymy się w szkole, muszę coś załatwić.
Żadnego wytłumaczenia, w jednej chwili była, w drugiej jej nie było.
Zt.
- Mistrz Gry
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Sob Sty 10, 2015 10:14 pm
[z/t dla Cirilli]
Rachunek:
Riley Acquart:
1x Ognista Whiskey ( 9 sykli i 3 knuty)
1x Butelka Ognistej Whiskey (4x 9 sykli i 3 knuty)
Razem: 4 galeony, 13 sykli i 27 knutów
Cirilla Turner:
1x Kremowe Piwo
Razem: 6 sykli
Rachunek:
Riley Acquart:
1x Ognista Whiskey ( 9 sykli i 3 knuty)
1x Butelka Ognistej Whiskey (4x 9 sykli i 3 knuty)
Razem: 4 galeony, 13 sykli i 27 knutów
Cirilla Turner:
1x Kremowe Piwo
Razem: 6 sykli
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach