- Mistrz Labiryntu
Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Wrz 03, 2013 8:51 pm
Pub, który często przyciąga bardziej podejrzaną klientelę niż Trzy Miotły. Jego znak wiszący nad wejściem to ucięta głowa dzika owinięta białą tkaniną, na którą kapie krew. Sam pub nie jest czysty - na podłodze są warstwy kurzu, a okna są tak brudne, że prawie nic przez nie nie widać.
- Alex White
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Gru 01, 2013 5:22 pm
Siedziała w koncie, starając się nie zwracać uwagi na spojrzenia reszty klientów. Uczniowie Hogwartu raczej się tu nie zapuszczali, ale ona zdecydowanie wolała to miejsce, niż jakieś zatłoczone kawiarenki, albo bary, gdzie można ogłuchnąć od hałasu. Nie zamawiała nic. Wolała nie ryzykować, skoro na pierwszy rzut oka było widać, że oszczędzają tu na sprzątaczce. Swoją drogą sanepid dawno powinien się tym zainteresować. Czy w ogóle w czarodziejskim świecie istniało coś takiego?
Prychnęła, wychwytując kolejne spojrzenie jakiegoś starszego kolesia, który zapijał się whisky. Nie była widokiem, do którego przywykli tutejsi goście. Była młoda, czysta, ładna i dobrze wychowana. Taa... Zupełnie tu nie pasowała. Jednak jakoś się tym nie przejmowała. Pochłaniało ją zapełnianie pustych kartek notesu, schludnym pismem. Jednocześnie nasłuchiwała uważnie szeptów dochodzących do niej ze wszystkich stron. Chciała dowiedzieć się czegoś sensownego, czegoś co nie byłoby wyssaną z palca opowiastką Proroka Codziennego. To wszystko zaczynało ją poważnie nudzić, ale nie zamierzała zbierać się do wyjścia. Ściemniało się, a to znaczyło, że do baru napływali ciekawsi klienci.
Prychnęła, wychwytując kolejne spojrzenie jakiegoś starszego kolesia, który zapijał się whisky. Nie była widokiem, do którego przywykli tutejsi goście. Była młoda, czysta, ładna i dobrze wychowana. Taa... Zupełnie tu nie pasowała. Jednak jakoś się tym nie przejmowała. Pochłaniało ją zapełnianie pustych kartek notesu, schludnym pismem. Jednocześnie nasłuchiwała uważnie szeptów dochodzących do niej ze wszystkich stron. Chciała dowiedzieć się czegoś sensownego, czegoś co nie byłoby wyssaną z palca opowiastką Proroka Codziennego. To wszystko zaczynało ją poważnie nudzić, ale nie zamierzała zbierać się do wyjścia. Ściemniało się, a to znaczyło, że do baru napływali ciekawsi klienci.
- Jonathan Avery
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Gru 01, 2013 7:02 pm
Drzwi gospody otworzyły się z nieprzyjemnym skrzypnięciem, wpuszczając do środka pomieszczenia mroźne listopadowe powietrze i osobnika w czarnej pelerynie, którego pojawienie się wywołało wśród zgromadzonych gości widoczne ożywienie. Avery zmełł w ustach przekleństwo, obrzucając salę chmurnym spojrzeniem; jasne było, że nie przewidział możliwości, iż może zostać rozpoznany. Na Merlina, rodzinne koligacje ponownie miały narazić go na szepty za plecami i ukradkiem rzucane spojrzenia. Gdy jedna głośna afera wycichła z biegiem czasu, zaraz pojawiła się kolejna, nie mniej sensacyjna. Opuszczając zamek miał nadzieję chociaż na chwilę odciąć się od tego wszystkiego, jednak jak widać nadzieje te były absurdalne i płonne. Swobodnym krokiem przemierzył odległość dzielącą go od barowego kontuaru, o który oparł się łokciami zupełnie nie przejmując się jego niepierwszą świeżością. Bez problemu zamówił dużą szklankę Ognistej, po czym obrócił się w stronę swojego stałego miejsca. Oczywiście, jakże mogło by być wolne? Skrzywił kształtne wargi w brzydkim grymasie, po czym ruszył do upatrzonego stolika, przy którym - jak szczęśliwie! - siedziała Alex. Nie pytając o pozwolenie, odsunął krzesło i usadowił się na nim wygodnie, pociągając długi łyk alkoholu.
- No proszę, proszę. Panna White, kto by się spodziewał zastać pannę w takim miejscu - zacmokał cicho, spoglądając na dziewczynę z nieprzyjemnym błyskiem w oku. Miał szczerą nadzieję, że Krukonka postanowi jak najszybciej opuścić jego towarzystwo, dzięki czemu miałby cały stolik wyłącznie dla siebie. Mógłby siedzieć w samotności, wlewając w siebie kolejne porcje alkoholu, po których coraz łatwiej byłoby mu ignorować szepty na temat ostatnich wydarzeń. Piękny pomysł na wieczór, Avery!
- No proszę, proszę. Panna White, kto by się spodziewał zastać pannę w takim miejscu - zacmokał cicho, spoglądając na dziewczynę z nieprzyjemnym błyskiem w oku. Miał szczerą nadzieję, że Krukonka postanowi jak najszybciej opuścić jego towarzystwo, dzięki czemu miałby cały stolik wyłącznie dla siebie. Mógłby siedzieć w samotności, wlewając w siebie kolejne porcje alkoholu, po których coraz łatwiej byłoby mu ignorować szepty na temat ostatnich wydarzeń. Piękny pomysł na wieczór, Avery!
- Alex White
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Gru 01, 2013 8:28 pm
Uniosła spojrzenie, słysząc znajomy głos. Westchnęła cicho, stawiając kropkę po ostatnim zdaniu, które napisała. Zamknęła notes z cichym klapnięciem, nie chcąc, aby chłopak zobaczył choć fragment jej wypocin. Oparła się arogancko o oparcie krzesła, które pamiętało lepsze lata i splotła ręce na piersi.
- Jak widać pozory mylą. Za to ja nie jestem specjalnie zdziwiona, że cię tu widzę, Jonathan. - odparła spokojnie, akcentując lekko jego imię.- Ładna pelerynka.- jej twarz rozjaśnił ironiczny uśmiech. Uniosła delikatnie jedną brew, kiedy dostrzegła, że chłopak zdecydował się coś tutaj zamówić. O zgrozo! To było ohydne! Wolała nie wiedzieć, kiedy ostatni raz myto te szklanki, ani kto z nich pił. Przeczesała palcami włosy, które dziś układał się w delikatne loki. W sumie to, że jeszcze siedziała przy tym stoliku, w tym barze, razem z Nim, było jakimś cudem zesłanym z niebios. Zazwyczaj stroniła od Ślizgonów, ale nie powstrzymywała się od wrednych komentarzy na temat ich nietolerancji co do czarodziei mugolskiego pochodzenia. A przynajmniej na temat większości z nich. Jednak teraz była całkowicie wyluzowana i zobojętniała, czy Avery siedzi na przeciwko niej, czy też nie.
- Jak widać pozory mylą. Za to ja nie jestem specjalnie zdziwiona, że cię tu widzę, Jonathan. - odparła spokojnie, akcentując lekko jego imię.- Ładna pelerynka.- jej twarz rozjaśnił ironiczny uśmiech. Uniosła delikatnie jedną brew, kiedy dostrzegła, że chłopak zdecydował się coś tutaj zamówić. O zgrozo! To było ohydne! Wolała nie wiedzieć, kiedy ostatni raz myto te szklanki, ani kto z nich pił. Przeczesała palcami włosy, które dziś układał się w delikatne loki. W sumie to, że jeszcze siedziała przy tym stoliku, w tym barze, razem z Nim, było jakimś cudem zesłanym z niebios. Zazwyczaj stroniła od Ślizgonów, ale nie powstrzymywała się od wrednych komentarzy na temat ich nietolerancji co do czarodziei mugolskiego pochodzenia. A przynajmniej na temat większości z nich. Jednak teraz była całkowicie wyluzowana i zobojętniała, czy Avery siedzi na przeciwko niej, czy też nie.
- Jonathan Avery
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Nie Gru 01, 2013 9:50 pm
Musnął spojrzeniem notes dziewczyny, nie poświęcając mu jednak większej uwagi. Myśli, które przelewała na kartki papieru były dla niego równie interesujące co zeszłoroczny śnieg. Rozsiadł się wygodniej na twardym krześle, mrużąc delikatnie oczy i popijając ze swojej szklanki Ognistą. Była niezła, o dziwo. Miejsce, mimo że obskurne pod względem trunków nie ustępowało miejsca innym lokalom w Hogsmeade. A brud? Po odpowiedniej ilości alkoholu nie robił większej różnicy, a i goście Gospody zaliczali się do nieco bardziej interesujących niż choćby klientela Herbaciarni - aczkolwiek o gustach ponoć się nie dyskutuje.
Uśmiechnął się nieznacznie, słysząc słowa dziewczyny. Nie zaskoczyła go w ogóle, spodziewał się odpowiedzi w bardzo podobnym tonie. Nie pomylił się, niestety.
- Urokliwe miejsce - wzruszył ramionami, obracając szklankę pomiędzy długimi palcami i zastanawiając się czy aby na pewno zajęcie tego miejsca było dobrym pomysłem.
No cóż, może towarzystwo nie należało do najlepszych ale przynajmniej prezentowało się nieźle wizualnie. Na Merlina, chociaż jeden plus! Prawdziwy z ciebie optymista, Avery.
Zignorował jej wspominkę na temat peleryny, nie zamierzając odwdzięczać się tym samym. Strzępienie języka, niekoniecznie potrzebna czynność.
- Co Cię tu właściwie sprowadza? Z tego co widzę to nie kulinarne popisy barmana, chyba że po prostu czekasz aż jakiś amant postawi Ci drinka - nachylił się nieznacznie w stronę dziewczyny, uśmiechając się przy tym pod nosem.
Uśmiechnął się nieznacznie, słysząc słowa dziewczyny. Nie zaskoczyła go w ogóle, spodziewał się odpowiedzi w bardzo podobnym tonie. Nie pomylił się, niestety.
- Urokliwe miejsce - wzruszył ramionami, obracając szklankę pomiędzy długimi palcami i zastanawiając się czy aby na pewno zajęcie tego miejsca było dobrym pomysłem.
No cóż, może towarzystwo nie należało do najlepszych ale przynajmniej prezentowało się nieźle wizualnie. Na Merlina, chociaż jeden plus! Prawdziwy z ciebie optymista, Avery.
Zignorował jej wspominkę na temat peleryny, nie zamierzając odwdzięczać się tym samym. Strzępienie języka, niekoniecznie potrzebna czynność.
- Co Cię tu właściwie sprowadza? Z tego co widzę to nie kulinarne popisy barmana, chyba że po prostu czekasz aż jakiś amant postawi Ci drinka - nachylił się nieznacznie w stronę dziewczyny, uśmiechając się przy tym pod nosem.
- Alex White
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Gru 02, 2013 5:17 pm
A wydawało jej się, że nic ją już dziś nie zaskoczy. Jednak siedziała tu i wdawała się w dyskusję z osobą, która, jak przypuszczała, wcale za nią nie przepadała. Ba! Jeszcze piętnaście minut temu Alex powiedziałaby, że aby Avery obdarzyłby ją choćby spojrzeniem, musiałaby mieć coś czego on chciał. Przykładowo pracę domową do spisania, albo jakąś niewiele znaczącą informację, o którą zapytałby od niechcenia.
Kątem oka widziała jak ludzie bezczelnie się na nich gapią. Dosłownie wlepiali w nich gały bez cienia skrępowania i jakby to nie wystarczyło, rzucali po cichu kąśliwe komentarze. Była tam, gdzie nienawidziła być, czyli w centrum uwagi. Miała wrażenie, że wszystkie światła w lokalu były skierowane na ich stolik, jako główną atrakcję dnia. Po prostu wiedziała, że się rumieni. W sumie to nie była pewna czy przez to, że wszyscy się na nich patrzą, czy przez spojrzenie jakim obdarował ją Jonathan.
- Prędzej poderżnę sobie gardło, niż wypiję coś z tych zasyfionych szklanek.- prychnęła, krzywiąc się jak małe dziecko na widok warzyw.- Jednak tu przynajmniej jest w miarę cicho i spokojnie. No i można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, np. o poszukiwanym uciekinierze z Azkabanu. Myślę, że wiesz o kogo chodzi, prawda Jonathan?- uśmiechnęła się delikatnie. Jednak nie był to jej typowy, wredny, ironiczny uśmieszek. Raczej coś bardziej przyjaznego. Opierała się teraz o blat stołu. Patrzyła chłopakowi w oczy, jakby chciała z nich coś odczytać.
Kątem oka widziała jak ludzie bezczelnie się na nich gapią. Dosłownie wlepiali w nich gały bez cienia skrępowania i jakby to nie wystarczyło, rzucali po cichu kąśliwe komentarze. Była tam, gdzie nienawidziła być, czyli w centrum uwagi. Miała wrażenie, że wszystkie światła w lokalu były skierowane na ich stolik, jako główną atrakcję dnia. Po prostu wiedziała, że się rumieni. W sumie to nie była pewna czy przez to, że wszyscy się na nich patrzą, czy przez spojrzenie jakim obdarował ją Jonathan.
- Prędzej poderżnę sobie gardło, niż wypiję coś z tych zasyfionych szklanek.- prychnęła, krzywiąc się jak małe dziecko na widok warzyw.- Jednak tu przynajmniej jest w miarę cicho i spokojnie. No i można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, np. o poszukiwanym uciekinierze z Azkabanu. Myślę, że wiesz o kogo chodzi, prawda Jonathan?- uśmiechnęła się delikatnie. Jednak nie był to jej typowy, wredny, ironiczny uśmieszek. Raczej coś bardziej przyjaznego. Opierała się teraz o blat stołu. Patrzyła chłopakowi w oczy, jakby chciała z nich coś odczytać.
- Jonathan Avery
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Gru 02, 2013 6:37 pm
Jakże słuszne były domysłu Alex! Gdyby nie to, że dziewczyna zajęła jego stałe miejsce zapewne nawet nie zwróciłby uwagi na jej obecność. Nie należała do grona jego znajomych czy chociażby osób, z którymi utrzymywałaby kontakt z grzeczności. Półkrewka, córka czarodzieja i psiego pochodzenia kobiety, dziewczę niekoniecznie najlepsze dla kogoś pokroju Avery'ego ale również nie odpychające jak mugolaki - od biedy można było pokazać się w jej towarzystwie, jednak nie było to specjalnie pożądane. A tu proszę, siedzą przy jednym stole i rozmawiają w całkiem kulturalny sposób. Do czego to prowadzi przyzwyczajenie i lenistwa, doprawdy.
Nie zwracał większej uwagi na otaczających ich ludzi, znieczulony na ich zainteresowanie w sposób charakterystyczny dla czarodziejskiej elity będącej w centrum ostatnich zdarzeń. Nie był to pierwszy raz gdy spotkał się z ciekawskimi bądź pełnymi niechęci spojrzeniami, szeptami za plecami. Syn i kuzyn morderców, popleczników i zaufanych ludzi Czarnego Pana. Diabelski pomiot. Nosiciel Czarnego Znaku, to pewne! Nie robiło to już na nim większego wrażenia, stało się codziennością - nie zawsze przyjemną, o nie.
- Nie są takie złe - ponownie wzruszył ramionami, zawieszając wzrok na szklance trzymanej w dłoni.
Dopiero słysząc kolejne słowa dziewczyny, oderwał bladoniebieskie spojrzenie od naczynia by skierować je w jej stronę. Uniósł nieznacznie prawą brew, odstawiając powoli Ognistą na stół. Uwaga Krukonki nie wpłynęła na niego jakoś szczególnie, aczkolwiek ponownie ukłuła go gdzieś w środku myśl, iż faktycznie się co do niej nie pomylił. Zdecydowanie była przewidywalna, niestety.
- Azkaban nie jest odpowiednim miejscem dla niektórych osobistości, a ostatnie zdarzenia potwierdzają, że i one mają co do tego podobne zdanie. Zastanawiające, prawda, Alex? - uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny, ładnie i przyjaźnie, zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
Świat czarodziei po raz kolejny zatrzęsie się w posadach, gdy najpotężniejsi poplecznicy Voldemorta dołączą do niego po krótkim czasie zniewolenia. Gdzieś w głębi ducha współczuł półkrewkom i czarodziejom niepopierającym ideologii Czarnego Pana, dla których ponownie rozpocznie się wzmożony czas strachu. Nie znasz dnia i godziny, czyż nie tak?
Nie zwracał większej uwagi na otaczających ich ludzi, znieczulony na ich zainteresowanie w sposób charakterystyczny dla czarodziejskiej elity będącej w centrum ostatnich zdarzeń. Nie był to pierwszy raz gdy spotkał się z ciekawskimi bądź pełnymi niechęci spojrzeniami, szeptami za plecami. Syn i kuzyn morderców, popleczników i zaufanych ludzi Czarnego Pana. Diabelski pomiot. Nosiciel Czarnego Znaku, to pewne! Nie robiło to już na nim większego wrażenia, stało się codziennością - nie zawsze przyjemną, o nie.
- Nie są takie złe - ponownie wzruszył ramionami, zawieszając wzrok na szklance trzymanej w dłoni.
Dopiero słysząc kolejne słowa dziewczyny, oderwał bladoniebieskie spojrzenie od naczynia by skierować je w jej stronę. Uniósł nieznacznie prawą brew, odstawiając powoli Ognistą na stół. Uwaga Krukonki nie wpłynęła na niego jakoś szczególnie, aczkolwiek ponownie ukłuła go gdzieś w środku myśl, iż faktycznie się co do niej nie pomylił. Zdecydowanie była przewidywalna, niestety.
- Azkaban nie jest odpowiednim miejscem dla niektórych osobistości, a ostatnie zdarzenia potwierdzają, że i one mają co do tego podobne zdanie. Zastanawiające, prawda, Alex? - uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny, ładnie i przyjaźnie, zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
Świat czarodziei po raz kolejny zatrzęsie się w posadach, gdy najpotężniejsi poplecznicy Voldemorta dołączą do niego po krótkim czasie zniewolenia. Gdzieś w głębi ducha współczuł półkrewkom i czarodziejom niepopierającym ideologii Czarnego Pana, dla których ponownie rozpocznie się wzmożony czas strachu. Nie znasz dnia i godziny, czyż nie tak?
- Alex White
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Gru 02, 2013 8:09 pm
Gdyby wypowiedział to na głos. Gdyby choć napomkną o jej matce i o tym jacy mugole są obrzydliwi, żałośni itp. itd., to Bóg jeden wie, jak by się to skończyło. Zapewne, któreś z nich wylądowałoby w Skrzydle Szpitalnym.
Alex nienawidziła takich osób. Ludzi, którzy sądzą, że są lepsi. Pamiętała jak podczas rozmów z ojcem, próbowała odkryć tajemnicę dlaczego są właśnie tacy. Pan White mówił jej wtedy, że życie jest zbyt krótkie aby się tym zadręczać, a tą odwieczną zagadkę starali się rozwiązać więksi czarodzieje niż ona i żadnemu się nie udało. Wtedy sobie obiecywała, że się dowie. Wciąż była ciekawa i często rozważała jakie odpowiedzi by otrzymała. "Bo taki już jestem.", "Bo oni są słabsi.", "Bo tak mnie wychowano.".
Smutne, jak ludzie kochali żywić urazy.
- Więc twoim zdaniem kto powinien tam trafić? Mugole? Czarodzieje pochodzący z niemagicznych rodzin? Zdrajcy krwi? No kto? To więzienie Jonathan. Trafiają tam ci, którzy mają coś na sumieniu i bynajmniej nie jest to kradzież lizaka dziecku.- ściszyła odrobinę głos, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy. Jednak teraz stał się bardziej kokieteryjny, zupełnie nie pasujący do słów, które wypowiadała. Nie odwracała wzroku, obawiając się, że coś przegapi. Dokładnie widziała każdą zmianę na jego twarzy, chciała odczytywać coś więcej, a jednak nie potrafiła. Nieważne jak bardzo wysiliłaby spojrzenie błękitnych oczu, On i tak pozostanie dla niej zagadką.
Alex nienawidziła takich osób. Ludzi, którzy sądzą, że są lepsi. Pamiętała jak podczas rozmów z ojcem, próbowała odkryć tajemnicę dlaczego są właśnie tacy. Pan White mówił jej wtedy, że życie jest zbyt krótkie aby się tym zadręczać, a tą odwieczną zagadkę starali się rozwiązać więksi czarodzieje niż ona i żadnemu się nie udało. Wtedy sobie obiecywała, że się dowie. Wciąż była ciekawa i często rozważała jakie odpowiedzi by otrzymała. "Bo taki już jestem.", "Bo oni są słabsi.", "Bo tak mnie wychowano.".
Smutne, jak ludzie kochali żywić urazy.
- Więc twoim zdaniem kto powinien tam trafić? Mugole? Czarodzieje pochodzący z niemagicznych rodzin? Zdrajcy krwi? No kto? To więzienie Jonathan. Trafiają tam ci, którzy mają coś na sumieniu i bynajmniej nie jest to kradzież lizaka dziecku.- ściszyła odrobinę głos, ale uśmiech nie schodził jej z twarzy. Jednak teraz stał się bardziej kokieteryjny, zupełnie nie pasujący do słów, które wypowiadała. Nie odwracała wzroku, obawiając się, że coś przegapi. Dokładnie widziała każdą zmianę na jego twarzy, chciała odczytywać coś więcej, a jednak nie potrafiła. Nieważne jak bardzo wysiliłaby spojrzenie błękitnych oczu, On i tak pozostanie dla niej zagadką.
- Jonathan Avery
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Gru 02, 2013 8:51 pm
Jonathan nie należał do osób mających w zwyczaju spieranie się na tle czystości krwi, tkwił w zbyt głębokim przekonaniu co do przewagi swoich poglądów nad innymi by wdawać się w niepotrzebne jego zdaniem dyskusje. Zdarzały się oczywiście wyjątki; nie od dziś bowiem wiadomo ile emocji w ludziach wywoływały kwestie polityczne. Tym razem również ugryzł się w język, nie chcąc zapędzać się na niebezpieczne tory, a mianowicie skażone brudną krwią pochodzenie Alex.
Uśmiech wciąż igrał na wargach chłopaka, gdy ten opierając się na łokciach pochylał się nieznacznie w stronę dziewczyny, jakby nie chcąc by jego uwadze umknęło chociażby jedno jej słowo. Z niezbyt jasnego powodu wydawał się zadowolony z odpowiedzi Krukonki; doskonale wpasowywała się w schemat.
- Moim zdaniem? A któż by się nim przejmował, moja droga - uśmiechnął się szerzej, po czym jednym haustem opróżnił szklankę z zawartości. Skrzywił się, czując nieprzyjemne pieczenie w gardle, które po chwili rozlało się ciepłem po żołądku.
Łatwo było zauważyć, że zbaczał z tematu, udzielając odpowiedzi nieprecyzyjnych i nic nie wnoszących do rozmowy, będących tylko pustymi słowami. Zakręcił pustą szklanką po blacie stołu, wyciągając przy tym wolną ręką różdżkę z kieszeni. Leniwie machnął wiązową gałązką w powietrzu, odsyłając tym samym od siebie naczynie i cierpliwie czekając aż za sprawą magii barmana powróci ono do niego na nowo napełnione bursztynowym płynem.
- Azkaban, jak sama powinnaś wiedzieć z lekcji historii, powstał dla czarodziejów od czarodziejów, więc idea aby umieszczać tam szlamy i mugoli wydaje się dość durna. Tak samo jak pomysł by osoby nie mogące udowodnić czystości swojej krwi mogły decydować o umieszczeniu w nim członków największych czarodziejskich rodów, u których w żyłach magia płynie od pokoleń - mówił wolno i wyraźnie, jakby chcąc się upewnić, iż każde jego słowo dotrze do rozmówczyni i zostanie przez nią zapamiętane.
Był w stu procentach przekonany, że Alex nie zrozumiała tego co chciał jej przekazać; mógłby dać sobie odciąć prawą dłoń, że ani jedno słowo nie trafiło do jej ślicznej główki. Uśmiechnął się pod nosem, czekając na jej odpowiedź. Będzie pełna oburzenia? Czy może niechęci? Nieważne, to nie było szczególnie istotne. Nie raz zdarzało mu się już przeprowadzać podobnie jałową rozmowę, która nic nie wnosiła do życia ani jednej ani drugiej strony. Upił kolejny łyk, nie spuszczając spojrzenia z dziewczyny, a później jeszcze jeden.
Uśmiech wciąż igrał na wargach chłopaka, gdy ten opierając się na łokciach pochylał się nieznacznie w stronę dziewczyny, jakby nie chcąc by jego uwadze umknęło chociażby jedno jej słowo. Z niezbyt jasnego powodu wydawał się zadowolony z odpowiedzi Krukonki; doskonale wpasowywała się w schemat.
- Moim zdaniem? A któż by się nim przejmował, moja droga - uśmiechnął się szerzej, po czym jednym haustem opróżnił szklankę z zawartości. Skrzywił się, czując nieprzyjemne pieczenie w gardle, które po chwili rozlało się ciepłem po żołądku.
Łatwo było zauważyć, że zbaczał z tematu, udzielając odpowiedzi nieprecyzyjnych i nic nie wnoszących do rozmowy, będących tylko pustymi słowami. Zakręcił pustą szklanką po blacie stołu, wyciągając przy tym wolną ręką różdżkę z kieszeni. Leniwie machnął wiązową gałązką w powietrzu, odsyłając tym samym od siebie naczynie i cierpliwie czekając aż za sprawą magii barmana powróci ono do niego na nowo napełnione bursztynowym płynem.
- Azkaban, jak sama powinnaś wiedzieć z lekcji historii, powstał dla czarodziejów od czarodziejów, więc idea aby umieszczać tam szlamy i mugoli wydaje się dość durna. Tak samo jak pomysł by osoby nie mogące udowodnić czystości swojej krwi mogły decydować o umieszczeniu w nim członków największych czarodziejskich rodów, u których w żyłach magia płynie od pokoleń - mówił wolno i wyraźnie, jakby chcąc się upewnić, iż każde jego słowo dotrze do rozmówczyni i zostanie przez nią zapamiętane.
Był w stu procentach przekonany, że Alex nie zrozumiała tego co chciał jej przekazać; mógłby dać sobie odciąć prawą dłoń, że ani jedno słowo nie trafiło do jej ślicznej główki. Uśmiechnął się pod nosem, czekając na jej odpowiedź. Będzie pełna oburzenia? Czy może niechęci? Nieważne, to nie było szczególnie istotne. Nie raz zdarzało mu się już przeprowadzać podobnie jałową rozmowę, która nic nie wnosiła do życia ani jednej ani drugiej strony. Upił kolejny łyk, nie spuszczając spojrzenia z dziewczyny, a później jeszcze jeden.
- Alex White
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Gru 02, 2013 10:05 pm
Zaciekawił ją, ale postanowiła zostawić ten temat. Nie miała ochoty się spierać, zwłaszcza, że to by nic nie dało. Zamiast tego rozsiadła się wygodnie i dała barmanowi znak, że i ona jednak zdecydowała się złożyć zamówienie. Po chwili szklanka ognistej stała już przed nią. Alex muskała palcami powierzchnię szkła, ale nadal wzrok miała utkwiony w twarzy chłopaka.
- Nieważne. Życie jest za krótkie, żeby się spierać na ten temat, a ja nie chcę psuć sobie humoru.- wzruszyła ramionami, upijając niewielki łyk alkoholu. Jej usta wygięły się w lekkim grymasie, kiedy poczuła smak trunku. No cóż... Nigdy nie przepadała za alkoholem, ale teraz poczuła, że go potrzebuje. Merlinie! Jonathan wpędza ją w alkoholizm. Właściwie, gdyby zobaczył ją teraz ojciec, to miałaby całkowicie przesrane. Wciąż mówił o odpowiedzialności, a ona co?! Siedziała sobie w niezbyt przyjemnym barze, pełnym dziwnych, podejrzanych ludzi, przy jednym stoliku z kimś, kto przy bardziej sprzyjających warunkach, wbiłby jej nóż w plecy. No i jeszcze robiło się ciemno. Brawo Alex! Zginiesz śmiercią frajera.
- Mogę cię o coś spytać?- odezwała się po chwili ciszy. Był to nieśmiały głosik, który jeszcze trochę, a znikłby w szumie szeptów innych klientów. Słabe oświetlenie sprawiało, że jej cera wydawała się jeszcze bledsza. A może teraz tak pobladła? Kolejny łyk ognistej i kolejny grymas.
- Nieważne. Życie jest za krótkie, żeby się spierać na ten temat, a ja nie chcę psuć sobie humoru.- wzruszyła ramionami, upijając niewielki łyk alkoholu. Jej usta wygięły się w lekkim grymasie, kiedy poczuła smak trunku. No cóż... Nigdy nie przepadała za alkoholem, ale teraz poczuła, że go potrzebuje. Merlinie! Jonathan wpędza ją w alkoholizm. Właściwie, gdyby zobaczył ją teraz ojciec, to miałaby całkowicie przesrane. Wciąż mówił o odpowiedzialności, a ona co?! Siedziała sobie w niezbyt przyjemnym barze, pełnym dziwnych, podejrzanych ludzi, przy jednym stoliku z kimś, kto przy bardziej sprzyjających warunkach, wbiłby jej nóż w plecy. No i jeszcze robiło się ciemno. Brawo Alex! Zginiesz śmiercią frajera.
- Mogę cię o coś spytać?- odezwała się po chwili ciszy. Był to nieśmiały głosik, który jeszcze trochę, a znikłby w szumie szeptów innych klientów. Słabe oświetlenie sprawiało, że jej cera wydawała się jeszcze bledsza. A może teraz tak pobladła? Kolejny łyk ognistej i kolejny grymas.
- Jonathan Avery
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Pon Gru 02, 2013 10:18 pm
Zdziwiła go, porzucając dopiero co rozpoczęty temat. Z tego co mgliście kojarzył zawsze była wyszczekana, wielka obrończyni uciśnionych czarodziei nie mogących pochwalić się czystą krwią. No proszę, widocznie i do niej dotarło, że to bez sensu. Nie było powodu aby spierać się w owej kwestii, wyglądałoby to mniej więcej jak przeciąganie liny pomiędzy równymi sobie przeciwnikami. Męczące i niepotrzebne, szczególnie gdy można było w spokoju delektować się niezłą Ognistą, prowadząc przy tym konwersację na mnie kontrowersyjne tematy.
Uśmiechnął się mgliście, widząc że dziewczyna postanowiła jednak zamówić coś w Gospodzie. Długo nie potrwało jej obrzydzenie, nie ma co. Dla pocieszenia można było dodać, że alkohol zabija zarazki, więc odpowiednia jego ilość powinna sobie poradzić z mało higienicznymi warunkami, tak więc na zdrowie!
- Proszę - skinął w jej stronę szklanką w parodii wielkodusznego gestu, uśmiechając się przy tym zachęcająco.
Zaintrygował go jej ton głosu, a także cień, który padł na jej twarz. O cóż mogło chodzić? Ponownie nachylił się w stronę swojej towarzyszki, jakby chcąc mieć całkowitą pewność, że żadne z jej słów nie zaginie w pubowym szmerze rozmów. Osuszył szybko kolejną szklankę i posłał ją w stronę baru, od którego szybko wróciła w znacznie lepszym stanie. Nie spuszczając oczu z Alex, upił głęboki łyk, bębniąc przy tym cicho palcami po blacie w oczekiwaniu na pytanie.
Uśmiechnął się mgliście, widząc że dziewczyna postanowiła jednak zamówić coś w Gospodzie. Długo nie potrwało jej obrzydzenie, nie ma co. Dla pocieszenia można było dodać, że alkohol zabija zarazki, więc odpowiednia jego ilość powinna sobie poradzić z mało higienicznymi warunkami, tak więc na zdrowie!
- Proszę - skinął w jej stronę szklanką w parodii wielkodusznego gestu, uśmiechając się przy tym zachęcająco.
Zaintrygował go jej ton głosu, a także cień, który padł na jej twarz. O cóż mogło chodzić? Ponownie nachylił się w stronę swojej towarzyszki, jakby chcąc mieć całkowitą pewność, że żadne z jej słów nie zaginie w pubowym szmerze rozmów. Osuszył szybko kolejną szklankę i posłał ją w stronę baru, od którego szybko wróciła w znacznie lepszym stanie. Nie spuszczając oczu z Alex, upił głęboki łyk, bębniąc przy tym cicho palcami po blacie w oczekiwaniu na pytanie.
- Alex White
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Gru 03, 2013 5:32 pm
Wiedziała o co chce zapytać, ale sformułowanie tego było trudne. Właściwie, chciała zadać mu kilka pytań. Kiedy ostatni raz widział się z ojcem? Czy gdyby miał wybór, zginąć lub dołączyć do Śmierciożerców, co by wybrał?
Nie potrafiła się skupić, przygnieciona spojrzeniem Averego. Czuła, jakby jej ciało zostało spetryfikowane, a ona mogła się jedynie patrzeć przed siebie.
- Co ty właściwie sądzisz o działaniach Voldemorta?- słowa wypłynęły z jej ust, jak przekleństwo. Wzdrygła się delikatnie, jakby już samo imię miało ją zabić. Jej wargi znów dotknęły brzegu szklanki, spijając kolejny łyk alkoholu. Tym razem odrobinę lepiej zniosła jego smak. Wciąż wpatrywała się w Jonathana, ale nie uśmiechała się już. To był raczej smutek. Zastanawiała się, czy widać po niej przerażenie jakie odczuwała wewnątrz. W środku cała się trzęsła, ale na zewnątrz chyba wszystko było w porządku, skoro udawało jej się utrzymać w ręku szklankę.
Dopiero teraz, tutaj poczuła jak bardzo krucha i słaba jest. Nie było bezpiecznie na ulicach, zwłaszcza jeśli miało się brudną krew i bunt przeciw zabijaniu mugoli w genach. Była idiotką, że wcześniej się nie bała. No tak, ale trudno drżeć ze strachu, kiedy codziennie zjadasz syte posiłki, śpisz w ciepłym łóżku i masz wrażenie, że zamek to forteca, która wytrzyma wszystko. Oczywiście był jeszcze profesor Dumbledore. On nie pozwoliłby, żeby któremuś uczniowi stała się krzywda.
Ale teraz była poza Hogwartem, a każdy kto siedział w tym pomieszczeniu, mógł po prostu wycelować w nią różdżką i... No i dostawała paranoi, gdy tylko myślała o mordercach, zabójstwach, Voldemorcie... Zgrozo! Myśl o czymś innym Alex! Na przykład, tamten czarodziej, siedzący pod ścianą, ma śmieszny nos, taki garbaty. No albo Avery. On ma ładne oczy i ogólnie jest całkiem niezły. Ups, to raczej też nie jest dobry temat do rozmyślań.
Odstawiła szklankę na stół z cichym stuknięciem. Przygryzła wargę, co zresztą robiła zawsze, kiedy się denerwowała i zlustrowała Jonathana wzrokiem. W sumie sama nie wiedziała czemu to zrobiła, ale szybko przeniosła spojrzenie na swoją szklankę, w której znajdował się bursztynowy płyn. Zaczęła wystukiwać palcami rytm jakiejś piosenki, którą ostatnio słyszała.
Nie potrafiła się skupić, przygnieciona spojrzeniem Averego. Czuła, jakby jej ciało zostało spetryfikowane, a ona mogła się jedynie patrzeć przed siebie.
- Co ty właściwie sądzisz o działaniach Voldemorta?- słowa wypłynęły z jej ust, jak przekleństwo. Wzdrygła się delikatnie, jakby już samo imię miało ją zabić. Jej wargi znów dotknęły brzegu szklanki, spijając kolejny łyk alkoholu. Tym razem odrobinę lepiej zniosła jego smak. Wciąż wpatrywała się w Jonathana, ale nie uśmiechała się już. To był raczej smutek. Zastanawiała się, czy widać po niej przerażenie jakie odczuwała wewnątrz. W środku cała się trzęsła, ale na zewnątrz chyba wszystko było w porządku, skoro udawało jej się utrzymać w ręku szklankę.
Dopiero teraz, tutaj poczuła jak bardzo krucha i słaba jest. Nie było bezpiecznie na ulicach, zwłaszcza jeśli miało się brudną krew i bunt przeciw zabijaniu mugoli w genach. Była idiotką, że wcześniej się nie bała. No tak, ale trudno drżeć ze strachu, kiedy codziennie zjadasz syte posiłki, śpisz w ciepłym łóżku i masz wrażenie, że zamek to forteca, która wytrzyma wszystko. Oczywiście był jeszcze profesor Dumbledore. On nie pozwoliłby, żeby któremuś uczniowi stała się krzywda.
Ale teraz była poza Hogwartem, a każdy kto siedział w tym pomieszczeniu, mógł po prostu wycelować w nią różdżką i... No i dostawała paranoi, gdy tylko myślała o mordercach, zabójstwach, Voldemorcie... Zgrozo! Myśl o czymś innym Alex! Na przykład, tamten czarodziej, siedzący pod ścianą, ma śmieszny nos, taki garbaty. No albo Avery. On ma ładne oczy i ogólnie jest całkiem niezły. Ups, to raczej też nie jest dobry temat do rozmyślań.
Odstawiła szklankę na stół z cichym stuknięciem. Przygryzła wargę, co zresztą robiła zawsze, kiedy się denerwowała i zlustrowała Jonathana wzrokiem. W sumie sama nie wiedziała czemu to zrobiła, ale szybko przeniosła spojrzenie na swoją szklankę, w której znajdował się bursztynowy płyn. Zaczęła wystukiwać palcami rytm jakiejś piosenki, którą ostatnio słyszała.
- Jonathan Avery
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Wto Gru 03, 2013 11:25 pm
Wyraz twarzy Avery'ego nie zmienił się specjalnie wraz z usłyszeniem pytania, nie wprawiło go ono bowiem ani w skonfundowanie ani tym bardziej irytacje. Było całkowicie zwyczajne w czasach, w których przyszło im żyć. Tylko delikatne, ledwo dostrzegalne drgnięcie mięśnia w prawym policzku mogło poświadczyć o wewnętrznym poruszeniu, którego doznał na skutek tak bezpośredniego usłyszenia godności Czarnego Pana. Taka młoda, niedoświadczona i bezczelna, śmiąca operować imieniem największego czarodzieja ich stulecia jak gdyby nic; nie zachowując respektu ni jakiejś cząstki instynktu samozachowawczego. Upił kolejny nieco większy niż normalnie łyk alkoholu, milczeniem pomijając jej... nietakt? Nie, coś więcej.
Dopiero po dłuższej chwili milczenia, odstawił szklankę na stół i odchylił się nieco na krześle, obrzucając dziewczynę badawczym spojrzeniem. Na prawdę chciała poznać jego zdanie na ten temat? Proszę bardzo, raczej nie miał za wiele do ukrycia. Nie doszło jeszcze do tego by kogokolwiek karano za same poglądy, więc czemu miałby próbować je zatajać. Wbrew temu co sądziło wiele osób na jego temat był on prawdziwym synem swego ojca, zapatrzonym w rodziciela, w którym nie dostrzegał praktycznie żadnych większych wad.
- Widzę moja droga, że śliskie tematy są miłe Twojemu sercu, a ciekawość czasami niebezpiecznie ociera się o granice, których nie powinno się przekraczać - pokręcił powoli głową, nie spuszczając chłodnych oczu z osoby swojej rozmówczyni.
Sam nie odczuwał strachu przed nadchodzącymi dniami, pławiąc się w luksusie nietykalności, który gwarantowało mu znane i cenione wśród śmierciożerców nazwisko oraz szlachetnie czysta krew. Nie musiał obawiać się o swoich bliskich, otaczał się bowiem osobami o podobnym statusie co on sam, nie obdarzając większą uwagą pozostałych. Jego jedyną obawą i zmartwieniem była troska o los swojego ojca, boleśnie gryząca świadomość, iż ten spędza kolejne godziny, dni i miesiące w Azkabanie. Teraz jednak i to się rozwiało w nicość, pozostawiając jedynie nieznaczne uczucie niepokoju. Co jeśli znowu coś złego mu się przytrafi? Jeśli tym razem skażą go na pocałunek dementora lub zabiją w czasie misji wykonywanej na zlecenie Czarnego Pana? Mimo tego wszystkiego radość z ponownej wolności rodzica była większa niż jakiekolwiek złe przeczucia, wiara w umiejętności Avery'ego Seniora również pozostawała niezachwiana, uspokajając tym samym niespokojne myśli.
- Sądzę, że doskonale znasz odpowiedź na swoje pytanie. Nie rozumiem po co chcesz usłyszeć to bezpośrednio ode mnie. Nie liczysz chyba na pikantne szczegóły, prawda? Jestem wierny krwi płynącej w moich żyłach - wzruszył ramionami, odgarniając przy tym zabłąkany ciemny lok opadający na blade czoło.
Nie widział potrzeby wdawania się w głębsze tłumaczenia, uznając iż udzielona odpowiedź powinna dać jej jasny obraz sytuacji. Zdecydowana większość jego krewnych pozostawała gorliwymi poplecznikami Sami-Wiecie-Kogo, a wiara w słuszność jego idei została zaszczepiona w umyśle Avery'ego już za jego najmłodszych lat. Cała twoja rodzina nie może się przecież mylić, coś w co wierzyłeś przez większość swego życia nie może okazać się niewłaściwe byłoby to bowiem druzgoczące, poddające w wątpliwość jakąś cząstkę twojego "ja".
Dopiero po dłuższej chwili milczenia, odstawił szklankę na stół i odchylił się nieco na krześle, obrzucając dziewczynę badawczym spojrzeniem. Na prawdę chciała poznać jego zdanie na ten temat? Proszę bardzo, raczej nie miał za wiele do ukrycia. Nie doszło jeszcze do tego by kogokolwiek karano za same poglądy, więc czemu miałby próbować je zatajać. Wbrew temu co sądziło wiele osób na jego temat był on prawdziwym synem swego ojca, zapatrzonym w rodziciela, w którym nie dostrzegał praktycznie żadnych większych wad.
- Widzę moja droga, że śliskie tematy są miłe Twojemu sercu, a ciekawość czasami niebezpiecznie ociera się o granice, których nie powinno się przekraczać - pokręcił powoli głową, nie spuszczając chłodnych oczu z osoby swojej rozmówczyni.
Sam nie odczuwał strachu przed nadchodzącymi dniami, pławiąc się w luksusie nietykalności, który gwarantowało mu znane i cenione wśród śmierciożerców nazwisko oraz szlachetnie czysta krew. Nie musiał obawiać się o swoich bliskich, otaczał się bowiem osobami o podobnym statusie co on sam, nie obdarzając większą uwagą pozostałych. Jego jedyną obawą i zmartwieniem była troska o los swojego ojca, boleśnie gryząca świadomość, iż ten spędza kolejne godziny, dni i miesiące w Azkabanie. Teraz jednak i to się rozwiało w nicość, pozostawiając jedynie nieznaczne uczucie niepokoju. Co jeśli znowu coś złego mu się przytrafi? Jeśli tym razem skażą go na pocałunek dementora lub zabiją w czasie misji wykonywanej na zlecenie Czarnego Pana? Mimo tego wszystkiego radość z ponownej wolności rodzica była większa niż jakiekolwiek złe przeczucia, wiara w umiejętności Avery'ego Seniora również pozostawała niezachwiana, uspokajając tym samym niespokojne myśli.
- Sądzę, że doskonale znasz odpowiedź na swoje pytanie. Nie rozumiem po co chcesz usłyszeć to bezpośrednio ode mnie. Nie liczysz chyba na pikantne szczegóły, prawda? Jestem wierny krwi płynącej w moich żyłach - wzruszył ramionami, odgarniając przy tym zabłąkany ciemny lok opadający na blade czoło.
Nie widział potrzeby wdawania się w głębsze tłumaczenia, uznając iż udzielona odpowiedź powinna dać jej jasny obraz sytuacji. Zdecydowana większość jego krewnych pozostawała gorliwymi poplecznikami Sami-Wiecie-Kogo, a wiara w słuszność jego idei została zaszczepiona w umyśle Avery'ego już za jego najmłodszych lat. Cała twoja rodzina nie może się przecież mylić, coś w co wierzyłeś przez większość swego życia nie może okazać się niewłaściwe byłoby to bowiem druzgoczące, poddające w wątpliwość jakąś cząstkę twojego "ja".
- Alex White
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Sro Gru 04, 2013 8:03 pm
Czuła się jak królik. Dla ścisłości, jak mały, śnieżnobiały króliczek, który stał oko w oko z lisem. Choć jej włosy były ciemne, a oczy błękitne i z całą pewnością nie miała wielkich uszu i puchatego ogonka, to jej serce biło dokładnie tak, jak serduszko przerażonego gryzonia. A Avery był tym lisem, który w każdej chwili mógł zacząć służyć komuś, kto zabiłby ją bez mrugnięcia okiem. Więc przypuszczała, że Jonathan również by to uczynił i chyba właśnie się do tego przyznał, prawda? On miał rację, czuła gdzieś w głębi, że właśnie takiej odpowiedzi udzieli. Jednak kimże byłaby Alex White bez jej złudnych nadziei i dostrzegania we wszystkich dobra? Bez tej łatwowierności i zaufania jakim obdarzała ludzi wokół siebie.
Nachyliła się odrobinę, znów opierając łokcie o blat stolika. Na jej twarzy na powrót zagościł delikatny uśmiech, ale oczy nie miały wyrazu.
- Wiesz czego ci życzę Jonathan? Żebyś nigdy nie płacił za swoje decyzje. Szkoda byłoby takiej ładnej buźki.- powiedziała obojętnym głosem, po czym znów sięgnęła po szklankę. Alkohol ponownie brutalnie potraktował jej przełyk. Siłą woli powstrzymała się od grymasu.
Zastanawiała się czy pod tą maską Jonathana Averego coś jest. A im bardziej nad tym rozmyślała, chęć odkrycia tego rosła. Kolejny raz w swoim życiu zamykała strach i wszystkie obawy w małej szufladce, gdzieś w odmętach swojego umysłu i skupiała się na tej właśnie chwili.
Nachyliła się odrobinę, znów opierając łokcie o blat stolika. Na jej twarzy na powrót zagościł delikatny uśmiech, ale oczy nie miały wyrazu.
- Wiesz czego ci życzę Jonathan? Żebyś nigdy nie płacił za swoje decyzje. Szkoda byłoby takiej ładnej buźki.- powiedziała obojętnym głosem, po czym znów sięgnęła po szklankę. Alkohol ponownie brutalnie potraktował jej przełyk. Siłą woli powstrzymała się od grymasu.
Zastanawiała się czy pod tą maską Jonathana Averego coś jest. A im bardziej nad tym rozmyślała, chęć odkrycia tego rosła. Kolejny raz w swoim życiu zamykała strach i wszystkie obawy w małej szufladce, gdzieś w odmętach swojego umysłu i skupiała się na tej właśnie chwili.
- Mistrz Gry
Re: Gospoda Pod Świńskim Łbem
Sro Gru 04, 2013 8:13 pm
Do Gospody wpadł jakiś mały chłopak - na oko miał jakieś góra 12 lat. Podszedł szybko do Jonathana i chwycił się jego szaty.
- Kuzynie...-wyszeptał drżącym głosem. - Kuzynie, przyszła do Ciebie wiadomość. Musisz iść ze mną.
I co w tej sytuacji zrobi Avery? Pójdzie wraz z panną White? Czy jednak zostanie? Chłopczyk nieufnie spojrzał na Alex. Być może to tylko jeden wielki dowcip, a ten mały nie jest spokrewniony z Avery'ami.
- Kuzynie...-wyszeptał drżącym głosem. - Kuzynie, przyszła do Ciebie wiadomość. Musisz iść ze mną.
I co w tej sytuacji zrobi Avery? Pójdzie wraz z panną White? Czy jednak zostanie? Chłopczyk nieufnie spojrzał na Alex. Być może to tylko jeden wielki dowcip, a ten mały nie jest spokrewniony z Avery'ami.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|