Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
- Meredith Evans
Re: Sklep Zonka
Sob Kwi 04, 2015 9:04 pm
Wszystko szło jak po maśle. Pieniędzy jej spokojnie starczyło, w związku z czym dała kasjerowi dokładną kwotę, resztę chowając skrzętnie do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Buteleczki spakowane w bezpłatną, foliową torebkę wzięła z kontuaru, jednak zanim zdążyła odwrócić się i skierować w stronę drzwi, usłyszała czyjeś słowa i dostrzegła stojącą przy niej ślizgonkę.
"O kur..." Zalał ją zimny pot. Sparaliżowana strachem patrzyła wielkimi jak spodki oczami na obcą jej uczennicę z najperfidniejszego z domów, nie wiedząc czego może po niej oczekiwać, ani jak zwróciła na siebie jej uwagę. Lewą dłoń zacisnęła mocniej na uchu siatki z zakupionymi eliksirami, jakby obawiając się, że nieznajoma zechce jej wyrwać rzeczy z ręki. Drugą dłoń miała tuż przy kieszeni z różdżką, ale była zbyt przerażona by spróbować jej dobyć. Stała tak, czując jak zaczyna schizować. Co miała zrobić? Jak uciec? Niby w sklepie czuwała nad nimi nauczycielka, ale nie wydawała się zwracać na nich teraz szczególnej uwagi, poza tym najwidoczniej ślizgonka się nią nie przejmowała, skoro postanowiła zaczepić Mer. "Co ja znów zrobiłam...? Nic nie zrobiłam. Nic! Niepotrzebnie tu przychodziłam. Niepotrzebnie zapisałam się na tę durną wycieczkę. Trzeba było wypić eliksir Żywej Śmierci i przekiblować ten czas w skrzydle szpitalnym." Zaczęło kręcić się jej w głowie, serce biło jak oszalałe, a ciśnienie poszło niebezpiecznie w górę. "Zaraz zemdleję. Albo umrę. Albo ta suka mnie zabije. Może to nawet lepiej?"
- ... - otworzyła nieświadomie usta. To chyba jej instynkt przetrwania próbował ją ratować, jakoś załagodzić sprawę, zrozumieć co się właściwie dzieje. Lewą dłonią tak mocno ściskała ukochane miksturki, że paznokcie przebiły skórę i zaczęła lecieć krew. Jednak były jej tak śladowe ilości, do tego zamknięte w bladej ręce puchonki, że zamiast wycieknąć i spaść na ziemię, zmieszały się z potem i pozostały niezauważone w pięści Evans. Pieczenie związane z powstałą ranką przyzwało ją do rzeczywistości. Tak, ból zawsze działał na nią trzeźwiąco. Zamknęła powoli usta i odwróciła wzrok, zmieszana całą sytuacją. Ni to specjalnie, ni to przypadkiem przysłoniła większość twarzy włosami, cofając się o krok. Skupiła się na swym oddechu, przygotowana na najgorsze. "A mogłam zostać w tej chacie..." Usilnie powstrzymywała łzy.
"O kur..." Zalał ją zimny pot. Sparaliżowana strachem patrzyła wielkimi jak spodki oczami na obcą jej uczennicę z najperfidniejszego z domów, nie wiedząc czego może po niej oczekiwać, ani jak zwróciła na siebie jej uwagę. Lewą dłoń zacisnęła mocniej na uchu siatki z zakupionymi eliksirami, jakby obawiając się, że nieznajoma zechce jej wyrwać rzeczy z ręki. Drugą dłoń miała tuż przy kieszeni z różdżką, ale była zbyt przerażona by spróbować jej dobyć. Stała tak, czując jak zaczyna schizować. Co miała zrobić? Jak uciec? Niby w sklepie czuwała nad nimi nauczycielka, ale nie wydawała się zwracać na nich teraz szczególnej uwagi, poza tym najwidoczniej ślizgonka się nią nie przejmowała, skoro postanowiła zaczepić Mer. "Co ja znów zrobiłam...? Nic nie zrobiłam. Nic! Niepotrzebnie tu przychodziłam. Niepotrzebnie zapisałam się na tę durną wycieczkę. Trzeba było wypić eliksir Żywej Śmierci i przekiblować ten czas w skrzydle szpitalnym." Zaczęło kręcić się jej w głowie, serce biło jak oszalałe, a ciśnienie poszło niebezpiecznie w górę. "Zaraz zemdleję. Albo umrę. Albo ta suka mnie zabije. Może to nawet lepiej?"
- ... - otworzyła nieświadomie usta. To chyba jej instynkt przetrwania próbował ją ratować, jakoś załagodzić sprawę, zrozumieć co się właściwie dzieje. Lewą dłonią tak mocno ściskała ukochane miksturki, że paznokcie przebiły skórę i zaczęła lecieć krew. Jednak były jej tak śladowe ilości, do tego zamknięte w bladej ręce puchonki, że zamiast wycieknąć i spaść na ziemię, zmieszały się z potem i pozostały niezauważone w pięści Evans. Pieczenie związane z powstałą ranką przyzwało ją do rzeczywistości. Tak, ból zawsze działał na nią trzeźwiąco. Zamknęła powoli usta i odwróciła wzrok, zmieszana całą sytuacją. Ni to specjalnie, ni to przypadkiem przysłoniła większość twarzy włosami, cofając się o krok. Skupiła się na swym oddechu, przygotowana na najgorsze. "A mogłam zostać w tej chacie..." Usilnie powstrzymywała łzy.
- Lyrae Fletcher
Re: Sklep Zonka
Sob Kwi 04, 2015 10:31 pm
Lyrae była osobą specyficzną. Ślizgonka, może trochę czasem rzucała wrednymi tekstami, ale nigdy nie słyszała, aby ktoś czuł się przez nią jakoś specjalnie szykanowany. Zazwyczaj tak nie było, no chyba, że delikwent sobie zasłużył. Ten wieczór miał być wieczorem jako takiej integracji, ostatniej prawdopodobnie podczas nauki w Hogwarcie, dlatego nie chciała zamykać się w swoim małym światku, w którym zazwyczaj lubiła przesiadywać. Sama, ze swoimi notatkami z Eliksirów, z książką od zaawansowanej Transmutacji w dłoni, zaglądając na ludzi zza dwóch długich firan z ciemnych włosów. Nie, żeby była jakąś powaloną samotniczką. Po prostu nie lubiła wcinać się ludziom na siłę.
Obserwowała zdziwionymi oczami wewnętrzną walkę Puchonki i w sumie jedyna reakcja na to, to było kilkukrotne zdziwione mrugnięcie. Ten wieczór robił się coraz ciekawszy. Najpierw trafiła na troje napalonych na jakąś dziwną przygodę Gryfonów, a później na dziewczynę, która nie umiała się odezwać... Czy wszyscy w tej szkole są nie do końca normalni?
Ona już chciała do Harmony.
- Wszystko z Tobą w porządku? - spytała dla upewnienia i pomachała dłonią przed twarzą dziewczyny. Wyglądała jakby nagle dostała gorączki... Może trzeba ją stąd zabrać? Całe szczęście byli pod nadzorem nauczycielki. Nie miała zamiaru zajmować się omdlałą uczennicą.
Obserwowała zdziwionymi oczami wewnętrzną walkę Puchonki i w sumie jedyna reakcja na to, to było kilkukrotne zdziwione mrugnięcie. Ten wieczór robił się coraz ciekawszy. Najpierw trafiła na troje napalonych na jakąś dziwną przygodę Gryfonów, a później na dziewczynę, która nie umiała się odezwać... Czy wszyscy w tej szkole są nie do końca normalni?
Ona już chciała do Harmony.
- Wszystko z Tobą w porządku? - spytała dla upewnienia i pomachała dłonią przed twarzą dziewczyny. Wyglądała jakby nagle dostała gorączki... Może trzeba ją stąd zabrać? Całe szczęście byli pod nadzorem nauczycielki. Nie miała zamiaru zajmować się omdlałą uczennicą.
- Meredith Evans
Re: Sklep Zonka
Nie Kwi 05, 2015 12:21 am
Czy wszystko w porządku? Czy wszystko w porządku?! To był jakiś podstęp, coś w stylu "W porządku? Tak? To zaraz ci wleję i to się zmieni!"? A jeśli Mery odpowie przecząco to co? "Dobrze się składa, bo i tak miałam ci wpierdolić"? Sytuacja bez wyjścia, przegrane życie, eliksir wywietrzał z jej małego, kruchego ciałka i puchonka została sam na sam z realną wersją bogina, taką, która ne kryła się w szafie i była w stanie zrobić coś więcej niż zwykły rzut o ścianę. Eh, te plecy, zupełnie nie zwracała na nie uwagi. Nie bolały aż tak bardzo by uniemożliwić jej poruszanie się, a z zadowolenia nie przejmowała się ich napięciem i sztywnością. Dopiero teraz dobiły ją, skopały już i tak mentalnie leżącą i zwijającą się w kłębek, przeklinającą swój marny los. I te krzyki, te piski, dopiero w tej chwili wszystko co przeżyła w chacie zaczęło wychodzić z niej i dręczyć ją na nowo, jakby esencja trzymana w kieszeni chciała zemścić się za wcześniejsze poczynania uczennicy. Evans zasłoniła uszy dłońmi, wcierając tym samym krew w swe jasne włosy. Nogi się pod nią uginały, żołądek podchodził do gardła, a już niemożliwe do powstrzymania łzy zaczęły spływać po policzkach.
- ...n...j-ja...n...ic... - "Przepraszam. Nie chciałam. Nie chciałam... Zostawcie mnie. Zostawcie mnie!" Rzuciła się do biegu tak nagle i nieoczekiwane, że aż sama chyba tego nie zarejestrowała. Nogi same ją niosły na przód, cudem wymijając zagadującą ją nastolatkę i kierując się prosto do wyjścia. Musiała się wyciszyć, musiała znaleźć się w bezpiecznej odległości od tych okrutnych ludzi. Nie zareagowałaby tak ostro w spotkaniu z osobą z każdego innego domu, ale Slytherin wywoływał u niej niekontrolowane ataki paniki, a w tym stanie nic nie miało dla niej znaczenia; minusowe punkty, zasady, maniery. Być może kiedyś będzie inaczej. Może kiedyś będzie na tyle silna by zmieść z powierzchni ziemi wszystkich ślizgonów i nie tylko - każdego kto choćby spróbuje wyzwać ja od szlam. Ale teraz była słaba i samotna, mogła ufać i polegać tylko na sobie, a jeśli stała naprzeciw złu, w jej głowie była tylko ucieczka.
[zt, chyba, że ktoś mnie zatrzyma *żeby nie było, że znów ktoś chce mnie powstrzymać, a ja już wyszłam <3*]
- ...n...j-ja...n...ic... - "Przepraszam. Nie chciałam. Nie chciałam... Zostawcie mnie. Zostawcie mnie!" Rzuciła się do biegu tak nagle i nieoczekiwane, że aż sama chyba tego nie zarejestrowała. Nogi same ją niosły na przód, cudem wymijając zagadującą ją nastolatkę i kierując się prosto do wyjścia. Musiała się wyciszyć, musiała znaleźć się w bezpiecznej odległości od tych okrutnych ludzi. Nie zareagowałaby tak ostro w spotkaniu z osobą z każdego innego domu, ale Slytherin wywoływał u niej niekontrolowane ataki paniki, a w tym stanie nic nie miało dla niej znaczenia; minusowe punkty, zasady, maniery. Być może kiedyś będzie inaczej. Może kiedyś będzie na tyle silna by zmieść z powierzchni ziemi wszystkich ślizgonów i nie tylko - każdego kto choćby spróbuje wyzwać ja od szlam. Ale teraz była słaba i samotna, mogła ufać i polegać tylko na sobie, a jeśli stała naprzeciw złu, w jej głowie była tylko ucieczka.
[zt, chyba, że ktoś mnie zatrzyma *żeby nie było, że znów ktoś chce mnie powstrzymać, a ja już wyszłam <3*]
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Nie Kwi 05, 2015 9:47 am
Rozmowa z Percivalem wkroczyła na niepokojącą ścieżkę. Kilka odmiennych zdań sprawiło, że miedzy tą dwójką nastała chwilowa cisza. Troszkę niepokojąca cisza, ale i tak łagodniejsza niż ostatnie słowa mężczyzny. Był to moment na pozbieranie myśli i uspokojenie powstałego napięcia. Dzięki temu lekkiemu zachwianiu Nathalie mogła skupić swoją uwagę na podopiecznych. I w samą porę, bowiem na sali sprzedażowej wydarzyło się coś niespodziewanego. Lyrae oraz Meredith weszły w swego rodzaju jakąś konwersację. Z daleka wyglądało to na jakąś kłótnię, bądź zły dobór słów, bowiem Puchonka straciła nad sobą panowanie. Trudno powiedzieć co zaszło, ale panna Evans momentalnie zakręciła się na pięcie i ruszyła w kierunku wyjścia. W kierunku, w którym znajdowała się nauczycielka oraz zasłużony pracownik ministerstwa.
Reakcja pani Deneuve była błyskawiczna... odbiła się tyłkiem od parapetu, o który się opierała i stanęła na drodze uciekającej uczennicy. Blondynki wpadły sobie w ramiona, a Nathalie otuliła ją swoimi dłońmi.
- Spokojnie - wyszeptała delikatnie, wciąż nie puszczając ją z objęcia. Chciała opanować sytuację i pozwolić Meredith nieco ochłonąć – Jesteś już bezpieczna...
Naprawdę trudno było powiedzieć co między uczennicami zaszło, ale to nie było w tej chwili ważne. Na wyjaśnienia i oceny sytuacji przyjdzie jeszcze czas.
[Meredith jeszcze z nami troszkę zostanie <3 *Nathalie nie może pozwolić by jej uczennicy coś się stało.*]
Reakcja pani Deneuve była błyskawiczna... odbiła się tyłkiem od parapetu, o który się opierała i stanęła na drodze uciekającej uczennicy. Blondynki wpadły sobie w ramiona, a Nathalie otuliła ją swoimi dłońmi.
- Spokojnie - wyszeptała delikatnie, wciąż nie puszczając ją z objęcia. Chciała opanować sytuację i pozwolić Meredith nieco ochłonąć – Jesteś już bezpieczna...
Naprawdę trudno było powiedzieć co między uczennicami zaszło, ale to nie było w tej chwili ważne. Na wyjaśnienia i oceny sytuacji przyjdzie jeszcze czas.
[Meredith jeszcze z nami troszkę zostanie <3 *Nathalie nie może pozwolić by jej uczennicy coś się stało.*]
- Lyrae Fletcher
Re: Sklep Zonka
Nie Kwi 05, 2015 10:43 am
Cóż mogła teraz zrobić? Stała i mrugała. Zaskoczona kompletnie zachowaniem dziewczyny, najdziwniejszym jakie w życiu spotkała. Może jednak nie powinna do niej pochodzić... Dlaczego osoby, które miały do niej podobne zainteresowania zawsze okazywały się tak porąbane. Naprawdę, już lepiej było szukać sobie znajomości w Slytherinie, oni przynajmniej powiedzą cokolwiek, wyzwą od zdrajców krwi, wiadomo, na czym się stoi. A w tym przypadku nic... Dziewczyna jedynie uciekła, nie podała jej imienia, nie dało się o niczym zagadać. Dlatego właśnie Ly nawet nie ruszyła się z miejsca.
Nie widziała w tym swojej winy. Była tylko skołowana.
Całe szczęście byli tu nauczyciele. Naprawdę nie chciała zajmować się jakąś psychicznie chorą płaksą.
Podeszła do nauczycielki niepewnie, choć nie za blisko, aby nie odstraszyć znajomej z roku jeszcze bardziej.
Co się... W ogóle stało?
- Czy na pewno wszystko jest dobrze? - spytała, bardziej nauczycielki niż tej Puchonki. Była po prostu pewna, że ta nie powie jej nic w tym temacie. Pannę Nathalie bardzo lubiła... Uczęszczała na jej lekcje od trzeciej klasy!
Nie widziała w tym swojej winy. Była tylko skołowana.
Całe szczęście byli tu nauczyciele. Naprawdę nie chciała zajmować się jakąś psychicznie chorą płaksą.
Podeszła do nauczycielki niepewnie, choć nie za blisko, aby nie odstraszyć znajomej z roku jeszcze bardziej.
Co się... W ogóle stało?
- Czy na pewno wszystko jest dobrze? - spytała, bardziej nauczycielki niż tej Puchonki. Była po prostu pewna, że ta nie powie jej nic w tym temacie. Pannę Nathalie bardzo lubiła... Uczęszczała na jej lekcje od trzeciej klasy!
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Nie Kwi 05, 2015 6:34 pm
Minęło kilka uderzeń serca... kilka głębszych oddechów, kiedy to nauczycielka pokusiła się o dalszą reakcję. Nathalie delikatnie poluźniła objęcie i przesunęła się ostrożnie do tyłu. Dosłownie na pół kroku. Swoimi dłońmi podtrzymywała ramiona uczennicy, wciąż okazując dziewczynie troskę. Swego rodzaju fizyczne wsparcie. W końcu spojrzała badawczo na Meredith, która wydawała się lekko roztrzęsiona... skora do płaczu. Później swój wzrok skierowała na Lyrae, która również się do nich zbliżyła. Ślizgonka, co ciekawe, wyglądała na zaskoczona całą sytuacją tak samo jak Nathalie. Naprawdę trudno było rozszyfrować co między dziewczynami zaszło. Czy w ogóle coś zaszło? A cała zagadka tkwiła oczywiście w roztrzęsionej blondynce. To ona była kluczem do tej tajemnicy. Nathale znów spojrzała na ową kruszynę i odparła:
- Czy chcesz mi coś powiedzieć? - zapytała spokojnie, bez większego nacisku. Nie chciała pogorszyć sytuacji zbędnym przesłuchaniem. Decyzję na odpowiedź zostawiła po stronie Meredith. Mimo wszystko nauczycielka miała nadzieję, że dziewczyna powie cokolwiek. Wyjawi, co tak naprawdę zaszło i przybliży jakoś ten nagły wybuch paniki.
- Możesz mi zaufać... Jesteś pod moją opieką - dziewczyna starała się przekonać swoją podopieczną do siebie. Słowa, gesty, praktycznie wszystko przemawiało do uczennicy. Od Nathalie biło ciepło. Nie fizyczne, lecz psychiczne. Ale czy Meredith zaufa nauczycielce? Zrobi krok do przodu i opowie o swoich lękach?
- Czy chcesz mi coś powiedzieć? - zapytała spokojnie, bez większego nacisku. Nie chciała pogorszyć sytuacji zbędnym przesłuchaniem. Decyzję na odpowiedź zostawiła po stronie Meredith. Mimo wszystko nauczycielka miała nadzieję, że dziewczyna powie cokolwiek. Wyjawi, co tak naprawdę zaszło i przybliży jakoś ten nagły wybuch paniki.
- Możesz mi zaufać... Jesteś pod moją opieką - dziewczyna starała się przekonać swoją podopieczną do siebie. Słowa, gesty, praktycznie wszystko przemawiało do uczennicy. Od Nathalie biło ciepło. Nie fizyczne, lecz psychiczne. Ale czy Meredith zaufa nauczycielce? Zrobi krok do przodu i opowie o swoich lękach?
- Meredith Evans
Re: Sklep Zonka
Pon Kwi 06, 2015 8:36 pm
Nie patrzyła gdzie biegnie i wcale nie zdziwiło ją, gdy nagle na coś wpadła, jednak wbrew oczekiwaniom nie padła na ziemię, ani nie narobiła przy tym hałasu. To z czym zderzyła się Evans nie było półką z towarem, lecz jej profesorką Mugoloznastwa, przedmiotu w którym z naturalnych względów była naprawdę dobra. W związku z takim obrotem spraw nie próbowała się wyrywać, tylko dała się złapać w ramiona jednej z niewielu osób z którymi nigdy nie miała problemu się porozumieć, nawet, gdy chodziło o taką drobnostkę jak monety na zakupy.
- ... - próbowała coś powiedzieć, ale drżące ze zdenerwowania wargi nie potrafiły ułożyć się w żadne istniejące słowo. Dopiero po chwili uspokajający głos nauczycielki pomógł Mer wziąć się w garść. Wytarła twarz rękawem płaszcza i westchnęła, zażenowana. Miała w głowie zupełną pustkę, w całym tym zamieszaniu zapomniała nawet co właściwie wyprowadziło ją z równowagi. Już chciała zmusić się do wyjaśnień, gdy usłyszała za plecami głos ślizgonki. Zimne dreszczy przeszły ją wzdłuż kręgosłupa, a włosy zjeżyły się na głowie. Mimowolnie mocniej wtuliła się w blondynkę, nie ważąc się spojrzeć za siebie, w stronę z której dobiegały słowa uczennicy. Trybiki w jej główce znów zaczęły pracować, jakby sama obecność kogoś ze Slytherinu dolewała oliwy do ognia. "Co teraz? Nie mogę powiedzieć. Zemszczą się. Będzie jeszcze gorzej..." Ciepło Nathalie pomagało puchonce nie wpaść znowu w panikę. Nie odsuwając się od kobiety, zmusiła się do lekkiego, acz wyjątkowo smutnego uśmiechu.
- Prz..przepraszam... Ostatnio miałam dużo na głowie i emocje wzięły nade mną górę... - każde słowo wypowiadała bardzo powoli, coraz ciszej, aż doszła do szeptu w gwarnym sklepie. Jej głos był lekko ochrypły, ale w miarę jak mówiła, robił się coraz klarowniejszy, jakby przyzwyczajał się do użytku. - Już jest mi lepiej. - skończyła najpewniejszym tonem na jaki było ją stać i puściła profesorkę, odsuwając się od niej na krok. Chciała już wyjść, przewietrzyć się i odetchnąć w spokoju. Z tęsknotą spojrzała w stronę drzwi, jednak tym razem nie próbowała się już wymykać. Jakby teraz zabrakło jej odwagi i determinacji jakie zawładnęły nią w Trzech Miotłach. Nie do końca rozumiała czemu czasem było ją stać na walkę o swoje, ale nie zajmowała sobie tym głowy. Jeszcze ne wiedziała...
- ... - próbowała coś powiedzieć, ale drżące ze zdenerwowania wargi nie potrafiły ułożyć się w żadne istniejące słowo. Dopiero po chwili uspokajający głos nauczycielki pomógł Mer wziąć się w garść. Wytarła twarz rękawem płaszcza i westchnęła, zażenowana. Miała w głowie zupełną pustkę, w całym tym zamieszaniu zapomniała nawet co właściwie wyprowadziło ją z równowagi. Już chciała zmusić się do wyjaśnień, gdy usłyszała za plecami głos ślizgonki. Zimne dreszczy przeszły ją wzdłuż kręgosłupa, a włosy zjeżyły się na głowie. Mimowolnie mocniej wtuliła się w blondynkę, nie ważąc się spojrzeć za siebie, w stronę z której dobiegały słowa uczennicy. Trybiki w jej główce znów zaczęły pracować, jakby sama obecność kogoś ze Slytherinu dolewała oliwy do ognia. "Co teraz? Nie mogę powiedzieć. Zemszczą się. Będzie jeszcze gorzej..." Ciepło Nathalie pomagało puchonce nie wpaść znowu w panikę. Nie odsuwając się od kobiety, zmusiła się do lekkiego, acz wyjątkowo smutnego uśmiechu.
- Prz..przepraszam... Ostatnio miałam dużo na głowie i emocje wzięły nade mną górę... - każde słowo wypowiadała bardzo powoli, coraz ciszej, aż doszła do szeptu w gwarnym sklepie. Jej głos był lekko ochrypły, ale w miarę jak mówiła, robił się coraz klarowniejszy, jakby przyzwyczajał się do użytku. - Już jest mi lepiej. - skończyła najpewniejszym tonem na jaki było ją stać i puściła profesorkę, odsuwając się od niej na krok. Chciała już wyjść, przewietrzyć się i odetchnąć w spokoju. Z tęsknotą spojrzała w stronę drzwi, jednak tym razem nie próbowała się już wymykać. Jakby teraz zabrakło jej odwagi i determinacji jakie zawładnęły nią w Trzech Miotłach. Nie do końca rozumiała czemu czasem było ją stać na walkę o swoje, ale nie zajmowała sobie tym głowy. Jeszcze ne wiedziała...
- Lyrae Fletcher
Re: Sklep Zonka
Pon Kwi 06, 2015 9:50 pm
Gdyby tylko Lyrae mogła zajrzeć w głowę dziewczyny, usłyszeć jej myśli, spoić Veritaserum, aby powiedziała jej na głos te słowa, które skrywała pod kursywą, zdecydowanie panna Fletcher wyśmiałaby ją szczerze, choć po jakimś czasie przestałoby być to aż tak zabawne. To dziwne, że ludzie często oceniają ją po kolorze domu, do którego przynależy. Może cechy Ślizgonów były odrzucające? Do niej nie pasowały wszystkie... Ambicja, objawiająca się w wysokim stawianiu sobie poprzeczki, spryt, chyba naturalnie w niej siedzący, tradycjonalizm, dobre wychowanie, zaradność... Czystość. To był aspekt wyróżniający Lyrae z zieloniutkiego tła innych Ślizgonów. W jej przypadku pokazywał tylko, że Ślizgońska czystość to nie wszystko. W jej rodzinie zanikło dumne, rodowe nazwisko, a zostało to brudne i mugolskie.
Dlatego nie miała zamiaru nikogo szykanować z powodu czystości. Nauczona została, że bratanie się z mugolami nie jest czymś złym. Tak uczono jej ojca, babkę, a zapoczątkował pradziadek...
Spojrzała na nauczycielkę jeszcze raz wzrokiem bardzo skołowanym. W ciemnych oczach widać było, jak mało miała wspólnego ze złym samopoczuciem Puchonki z jej roku. Naprawdę, mogłaby jeszcze unieść dłonie w górę w geście niewinności.
Dlatego nie miała zamiaru nikogo szykanować z powodu czystości. Nauczona została, że bratanie się z mugolami nie jest czymś złym. Tak uczono jej ojca, babkę, a zapoczątkował pradziadek...
Spojrzała na nauczycielkę jeszcze raz wzrokiem bardzo skołowanym. W ciemnych oczach widać było, jak mało miała wspólnego ze złym samopoczuciem Puchonki z jej roku. Naprawdę, mogłaby jeszcze unieść dłonie w górę w geście niewinności.
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Wto Kwi 07, 2015 7:44 am
Dwie uczennice. Blondynka i brunetka... tak jak kolor ich włosów, tak różna była ich osobowość. Skrajnie odmienne charaktery, odporność psychiczna i mentalne podejście do drugiego człowieka. A mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. Oj, nie w tym przypadku. Ich bieguny, plus i minus, wbrew fizyce odpychały się ponad miarę wszelką. Ale nie należy z góry przekreślać relacji tych dziewczyn. Być może jeszcze kiedyś znajdą między sobą nić porozumienie. Być może...
- Rozumiem – wyszeptała po krótkiej chwili milczenia nauczycielka, po czym uśmiechnęła się delikatnie od Meredith i ponownie zabrała głos wciąż szepcząc - Czasem zbyt mocno pozwalamy sobie, by emocje wzięły nad nami górę. Ale to normalne i zdarza się każdemu. Nie jesteśmy przecież goblińskimi wynalazkami, tylko istotami żyjącymi. Nie jesteśmy idealni... Cieszę się, że już Ci lepiej. Pamiętaj, że w takich sytuacjach zawsze możesz do mnie podbiec. Razem poradzimy sobie z każdą złą emocją.
Nathalie spojrzała po chwili na Lyrae i z delikatnym uśmiechem skinęła jej głową. Chciała dać jej znak, że wszystko jest w porządku. Że sytuacja została opanowana. Co ciekawe, chwilkę po tym geście w ich kierunku poczęły napływać kolejne uczniowskie duszyczki. Na szczęście nie w ataku paniki, lecz z uśmiechami na twarzach. Był to znak, że czas zakupów dobiegł końca i najwyższa para zabierać się stąd.
No tak, godzinka minęła w zastraszająco szybkim tempie. Blondynka podeszła na chwilkę do Percivala z wyjaśnieniami, że ona i dzieciaki muszą już się zwijać. Oczywiście zaproponowała mężczyźnie zmianę lokacji, ale to w jego wolnej woli należy decyzja, czy ich rozmowa będzie dalej kontynuowana, czy może zakończy się już teraz. Tak czy siak Nathalie wraz z grupką uczniów opuścili sklep Zonka i udała się w kolejne miejsce. A dokąd? O tym za chwilę...
/zt. dla całej grupki Nathalie. Możecie oczywiście napisać tu swoje indywidualne zakończenie... a wieczorkiem przeniosę was w całkowicie nowe miejsce, wiec cierpliwości <3
- Rozumiem – wyszeptała po krótkiej chwili milczenia nauczycielka, po czym uśmiechnęła się delikatnie od Meredith i ponownie zabrała głos wciąż szepcząc - Czasem zbyt mocno pozwalamy sobie, by emocje wzięły nad nami górę. Ale to normalne i zdarza się każdemu. Nie jesteśmy przecież goblińskimi wynalazkami, tylko istotami żyjącymi. Nie jesteśmy idealni... Cieszę się, że już Ci lepiej. Pamiętaj, że w takich sytuacjach zawsze możesz do mnie podbiec. Razem poradzimy sobie z każdą złą emocją.
Nathalie spojrzała po chwili na Lyrae i z delikatnym uśmiechem skinęła jej głową. Chciała dać jej znak, że wszystko jest w porządku. Że sytuacja została opanowana. Co ciekawe, chwilkę po tym geście w ich kierunku poczęły napływać kolejne uczniowskie duszyczki. Na szczęście nie w ataku paniki, lecz z uśmiechami na twarzach. Był to znak, że czas zakupów dobiegł końca i najwyższa para zabierać się stąd.
No tak, godzinka minęła w zastraszająco szybkim tempie. Blondynka podeszła na chwilkę do Percivala z wyjaśnieniami, że ona i dzieciaki muszą już się zwijać. Oczywiście zaproponowała mężczyźnie zmianę lokacji, ale to w jego wolnej woli należy decyzja, czy ich rozmowa będzie dalej kontynuowana, czy może zakończy się już teraz. Tak czy siak Nathalie wraz z grupką uczniów opuścili sklep Zonka i udała się w kolejne miejsce. A dokąd? O tym za chwilę...
/zt. dla całej grupki Nathalie. Możecie oczywiście napisać tu swoje indywidualne zakończenie... a wieczorkiem przeniosę was w całkowicie nowe miejsce, wiec cierpliwości <3
- Percival Flint
Re: Sklep Zonka
Wto Kwi 07, 2015 2:24 pm
Mężczyzna szczerze był zaniepokojony tym co właśnie zobaczył, czego był świadkiem. Liczył na to, że dziewczyna po prostu zaraz wpadnie w trans i zacznie wieszczyć o rzeczach o których normalni, nawet czarodzieje nie mają pojęcia. Poczuł pulsowanie na skroni, nagle pomieszczenie wypełniło się gęstą, magiczną aurą. Co jest, cholera. Syknął sam do siebie, lecz zanim zdążył cokolwiek zrobić nauczycielka była pierwsza. Objęła czule uczennicę, może nieco zbyt czule, lecz Percival nie miał zamiaru na to zwracać uwagi.
-Okres.-burknął sam do siebie wiedząc, że kobiety w takich momentach życia potrafią rozłupać pięścią mury nawet Azkabanu nie mówiąc o tym, że są śmiertelnie niebezpieczne. Zanim jeszcze wszyscy wyszli, mężczyzna wstał i ujął brodę młodej puchonki twardym i sztywnym uścisku, tak by się nie mogła wyrwać. Podciągnął powieki, sprawdził reaktywność źrenic, a także odruchy. Były prawidłowe. Sam się skrzywił, kiedy musiał włożyć dziewczynie palec do oka, by sprawdzić rogówkę. A następnie puścił bez słowa. Kiedy wychodzili poczekał aż dystans się zwiększy między nauczycielką a uczennicami.
-To dziwne, nie wygląda jakby coś ćpała, jednak to może być jakaś nowa substancja. Może eksperymentuje sama z eliksirami i je miesza, a przecież tak nie można. Zaleciłbym obserwację dziewczyny przez jakiś czas.-powiedział cicho szpecąc kobiecie do ucha, a jego ciepły oddech podrażnił małżowinę.
z/t razem z nat i grupą
-Okres.-burknął sam do siebie wiedząc, że kobiety w takich momentach życia potrafią rozłupać pięścią mury nawet Azkabanu nie mówiąc o tym, że są śmiertelnie niebezpieczne. Zanim jeszcze wszyscy wyszli, mężczyzna wstał i ujął brodę młodej puchonki twardym i sztywnym uścisku, tak by się nie mogła wyrwać. Podciągnął powieki, sprawdził reaktywność źrenic, a także odruchy. Były prawidłowe. Sam się skrzywił, kiedy musiał włożyć dziewczynie palec do oka, by sprawdzić rogówkę. A następnie puścił bez słowa. Kiedy wychodzili poczekał aż dystans się zwiększy między nauczycielką a uczennicami.
-To dziwne, nie wygląda jakby coś ćpała, jednak to może być jakaś nowa substancja. Może eksperymentuje sama z eliksirami i je miesza, a przecież tak nie można. Zaleciłbym obserwację dziewczyny przez jakiś czas.-powiedział cicho szpecąc kobiecie do ucha, a jego ciepły oddech podrażnił małżowinę.
z/t razem z nat i grupą
- Jeffrey Woods
Re: Sklep Zonka
Czw Paź 22, 2015 11:16 am
- …AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!! - wrzeszczał chrypiąc już trochę i łapiąc zadyszkę. Potknął się nawet w pewnym momencie o nieco zanadto wystający koci łeb, mało co nie tracąc równowagi i nie lądując ze swoją królewną na bruku. Tu na szczęście błota już nie było, choć śliska nawierzchnia kwadratowych kamieni była wyjątkowo zdradziecka. Niemniej z racji tego, że książę bez białego konia miał ubłocone łapska, to ubraniom dziewczyny trochę się jednak oberwało.
Zrobił kilka większych susów, by nie wywinąć orła przedniego i stanął nagle, obracając się i patrząc czy nie dorobił się ogona.
Wcześniej biegł takimi zaułkami, że raz przewrócił z łoskotem śmietnik, rozgonił tajną naradę gołębi i kilka śpiących kotów oraz wpadł na czarownicę niosącą koszyk z lukrowanymi jabłkami i ostatecznie o mało co nie wbił się teraz w ścianę Sklepu Zoonka.
Zrobił kilka większych susów, by nie wywinąć orła przedniego i stanął nagle, obracając się i patrząc czy nie dorobił się ogona.
Wcześniej biegł takimi zaułkami, że raz przewrócił z łoskotem śmietnik, rozgonił tajną naradę gołębi i kilka śpiących kotów oraz wpadł na czarownicę niosącą koszyk z lukrowanymi jabłkami i ostatecznie o mało co nie wbił się teraz w ścianę Sklepu Zoonka.
- Anabell Starfire
Re: Sklep Zonka
Nie Paź 25, 2015 10:31 pm
Przez pierwsze 30 sekund nie wiedziała co się dzieje, po za tym że ktoś okropnie wrzeszczy i że jest niesiona. Nie lubiła jak się ją dotykało, więc - jak przystało na mugolaczkę - zaczęła okładać swojego porywacza po głowie wrzeszcząc coś o puszczaniu jej natychmiast, wyzywaniu go od zwyrodnialców i gwałcicieli i zwyczajowego darcia w niebo głosy "RATUNKU".
W końcu jej wycieczka w ramionach ślizgona dobiegła końca na ścianie od Zonka, gdzie Starfire wyrwała się z miłosnych objęć i grzmotnęła dupą o ziemię.
- ZWARIOWAŁEŚ?! - wydarła się na wyjątkowo wysokich tonach, zapewne ogłuszona po darciu się Jeffreya. Tu powinna wyciągnąć różdżkę i mu grzmotnąć jakimś porządnym ogłuszającym zaklęciem... ale cóż, szlamy raczej nie myślą od razu o zaklęciach, więc jedyne co Anabell zrobiła, to zamachnęła się mocno torebką. Mimo, że nie była to specjalnie trudna czynność dziewczynie udało się ... chybić. A torebka plasknęła o ścianę. Starfire jednak nie straciła rezonu.
- CO TO ZA DURNE POMYSŁY, WOODS?! NIE MOGŁEŚ PORWAĆ KOGOŚ ZE SWOJEGO DOMU? CZY CHCESZ ŻEBYM NA CIEBIE RZUCIŁA CHŁOSZCZYŚĆ?!
/Parzyste trafiła.
W końcu jej wycieczka w ramionach ślizgona dobiegła końca na ścianie od Zonka, gdzie Starfire wyrwała się z miłosnych objęć i grzmotnęła dupą o ziemię.
- ZWARIOWAŁEŚ?! - wydarła się na wyjątkowo wysokich tonach, zapewne ogłuszona po darciu się Jeffreya. Tu powinna wyciągnąć różdżkę i mu grzmotnąć jakimś porządnym ogłuszającym zaklęciem... ale cóż, szlamy raczej nie myślą od razu o zaklęciach, więc jedyne co Anabell zrobiła, to zamachnęła się mocno torebką. Mimo, że nie była to specjalnie trudna czynność dziewczynie udało się ... chybić. A torebka plasknęła o ścianę. Starfire jednak nie straciła rezonu.
- CO TO ZA DURNE POMYSŁY, WOODS?! NIE MOGŁEŚ PORWAĆ KOGOŚ ZE SWOJEGO DOMU? CZY CHCESZ ŻEBYM NA CIEBIE RZUCIŁA CHŁOSZCZYŚĆ?!
/Parzyste trafiła.
- Mistrz Gry
Re: Sklep Zonka
Nie Paź 25, 2015 10:31 pm
The member 'Anabell Starfire' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 3
'Pojedynek' :
Result : 3
- Christian Chamber
Re: Sklep Zonka
Pon Paź 26, 2015 5:34 pm
Biegł za Woodsem, który notabene nie wydawał się za bardzo rozgarnięty. Może dlatego, że uciekał trzymając na rękach ciężar niewiele mniejszy od niego i krzyczał przy tym jakby go zarzynali, a usilnie próbował zgubić pogoń. No niestety, wszystkie te rzeczy nie szły ze sobą w parze i pozostanie na tropie chłopaka było o wiele łatwiejsze niż mogłoby się wydawać. Oczywiście po drodze musiał ominąć kilka przeszkód, stworzone przez przypadek dzięki kompletnemu nierozgarnięciu Ślizgona. Wreszcie pogoń została zatrzymana, w końcu bieganie z jednoczesnym trzymaniem na rękach drugiego człowieka nie należy do rzeczy łatwych, a już na pewno męczy kilkukrotnie szybciej. Nic więc dziwnego, że Christianowi bez problemu udało się dorwać chłopaka przy sklepie Zonka.
- Woods, tobie się chyba w dupie poprzewracało. - uniósł się, z każdym krokiem zbliżając się do jego osoby. Oczywiście taki świr jak on miał pewnie w głowie jeszcze kilka innych, mniej śmiesznych żartów, ale Chris wolał o nich nie myśleć.
- Wszystko w porządku? - zapytał, upewniając się że nic jej nie jest i pomagając przy tym wstać. Na szczęście nie miała żadnych widocznych ran co go trochę uspokoiło, choć nadal nie miał zamiaru udawać, że cała ta sytuacja spłynęła po nim jak woda po ścianie.
- Co ty odwalasz?! - stanął przed Jeffreyem uważnie lustrując go wzrokiem. To była dla niego ostatnia szansa na wytłumaczenie, zanim Chris nie przejdzie do rękoczynów.
- Woods, tobie się chyba w dupie poprzewracało. - uniósł się, z każdym krokiem zbliżając się do jego osoby. Oczywiście taki świr jak on miał pewnie w głowie jeszcze kilka innych, mniej śmiesznych żartów, ale Chris wolał o nich nie myśleć.
- Wszystko w porządku? - zapytał, upewniając się że nic jej nie jest i pomagając przy tym wstać. Na szczęście nie miała żadnych widocznych ran co go trochę uspokoiło, choć nadal nie miał zamiaru udawać, że cała ta sytuacja spłynęła po nim jak woda po ścianie.
- Co ty odwalasz?! - stanął przed Jeffreyem uważnie lustrując go wzrokiem. To była dla niego ostatnia szansa na wytłumaczenie, zanim Chris nie przejdzie do rękoczynów.
- Vakel B. Bułhakow
Re: Sklep Zonka
Pon Paź 26, 2015 6:33 pm
Ku nieszczęściu najwyraźniej chętnych do wyczyniania durnoctw (na j e g o warcie) uczniów - na ogonie siedział im cały czas profesor Bułhakow, który z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej wątpił w ludzkość i inteligencję uczniów Hogwartu. Oh, od początku wiedział, że to będzie ciężki dzień, ale głupota niektórych zwyczajnie go przerastała. Nie miał zamiaru za nimi biegać, więc nie dotarł na miejsce tak szybko jak Christian, ale ostatecznie pojawił się. Dokładnie w momencie, w którym gryfon użył spojrzenia typowego dla kogoś, kto wyzywa cię na solówkę pod trzepakiem.
Odchrząknął w celu zwrócenia na siebie uwagi, chociaż po Woodsie nie spodziewał się już żadnej reakcji, która wymagała użycia mózgu, dlatego trzymał różdżkę w pogotowiu. Koniec psot.
- Rozumiem, że jednak rezygnujecie z wycieczki i wracamy wszyscy do zamku. Filch będzie wniebowzięty, że ktoś pomoże mu przy sprzątaniu.
Był zbyt zdenerwowany, żeby zdecydować się na łażenie za nimi i granie roli przyzwoitki. Zwłaszcza, że z doświadczenia wiedział co dokładnie dzieje się na takich wypadach.
To, czy zdecydują się wyprowadzić Bułhakowa z równowagi jeszcze bardziej, czy jednak załagodzą sytuację przeprosinami i miłymi słowami zależało już tylko od nich.
Odchrząknął w celu zwrócenia na siebie uwagi, chociaż po Woodsie nie spodziewał się już żadnej reakcji, która wymagała użycia mózgu, dlatego trzymał różdżkę w pogotowiu. Koniec psot.
- Rozumiem, że jednak rezygnujecie z wycieczki i wracamy wszyscy do zamku. Filch będzie wniebowzięty, że ktoś pomoże mu przy sprzątaniu.
Był zbyt zdenerwowany, żeby zdecydować się na łażenie za nimi i granie roli przyzwoitki. Zwłaszcza, że z doświadczenia wiedział co dokładnie dzieje się na takich wypadach.
To, czy zdecydują się wyprowadzić Bułhakowa z równowagi jeszcze bardziej, czy jednak załagodzą sytuację przeprosinami i miłymi słowami zależało już tylko od nich.
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach