Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
- Mistrz Labiryntu
Sklep Zonka
Wto Wrz 03, 2013 8:50 pm
Znajdziesz tutaj wszystko co ułatwi ci zrobienie zamieszania w szkole. Ktoś ci podpadł? Nauczyciel się na ciebie uwziął? To miejsce jest dla Ciebie. Gadżety do dowcipów, ot co.
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Sro Kwi 01, 2015 8:10 am
Wycieczka szkolna rozbiła się na dwie mniejsze grupki. Jedna pozostała w gospodzie „W Trzech Miotłach”, druga natomiast przekroczyła próg sklepu „Zonka”. Taki podział nie był najlepszym pomysłem z uwagi na bezpieczeństwo uczniów, jednak nauczycielka mugoloznastwa podjęła to ryzyko. Zwyczajnie nie mogła odmówić dobrej zabawy swoim podopiecznym.
Ale czy podjęte ryzyko naprawdę było tak duże? Obie lokacje znajdowały się tuż obok siebie, więc jeżeli coś złego miałoby się wydarzyć, to dwie grupki szubko mogły ponownie zewrzeć szyki. W dodatku rozdzielili się dosłownie na godzinkę. Miejmy więc nadzieję, że ani grupce Liadona, ani grupce Nathalie w tym czasie nie przydarzy się nic złego. Choć jak wiadomo licho nie śpi!
Tuż po przekroczeniu progu sklepu z magicznymi dowcipami, blondynka zwróciła się do swojej grupki podopiecznych... by nie powiedzieć grupki łobuzów:
- Moi kochani, macie niecałą godzinkę na dokonanie zakupów, a po tym czasie udamy się na ognisko. Nie marnujcie więc ani chwili, by za godzinkę być gotowym do wymarszu.
Po tych słowach uczniowie rozpierzchli się po sklepie buszując w niepokojącym asortymencie, a ona sama oparła się tyłkiem o parapet wystawy sklepowej tuż przy wyjściu ze sklepu. Nie miała najmniejszej ochoty zgłębiać tajników magicznych dowcipów. Powiedzmy że nie chciała również ingerować w zakupy swoich uczniów. Łajnobomby, kubki do herbaty gryzące nos, cukierki wywołujące sraczkę, eliksiry miłosne... o takich rzeczach lepiej nie wiedzieć.
Ale czy podjęte ryzyko naprawdę było tak duże? Obie lokacje znajdowały się tuż obok siebie, więc jeżeli coś złego miałoby się wydarzyć, to dwie grupki szubko mogły ponownie zewrzeć szyki. W dodatku rozdzielili się dosłownie na godzinkę. Miejmy więc nadzieję, że ani grupce Liadona, ani grupce Nathalie w tym czasie nie przydarzy się nic złego. Choć jak wiadomo licho nie śpi!
Tuż po przekroczeniu progu sklepu z magicznymi dowcipami, blondynka zwróciła się do swojej grupki podopiecznych... by nie powiedzieć grupki łobuzów:
- Moi kochani, macie niecałą godzinkę na dokonanie zakupów, a po tym czasie udamy się na ognisko. Nie marnujcie więc ani chwili, by za godzinkę być gotowym do wymarszu.
Po tych słowach uczniowie rozpierzchli się po sklepie buszując w niepokojącym asortymencie, a ona sama oparła się tyłkiem o parapet wystawy sklepowej tuż przy wyjściu ze sklepu. Nie miała najmniejszej ochoty zgłębiać tajników magicznych dowcipów. Powiedzmy że nie chciała również ingerować w zakupy swoich uczniów. Łajnobomby, kubki do herbaty gryzące nos, cukierki wywołujące sraczkę, eliksiry miłosne... o takich rzeczach lepiej nie wiedzieć.
- Percival Flint
Re: Sklep Zonka
Sro Kwi 01, 2015 4:24 pm
Otworzył drzwi do sklepu i od razu odnalazł wzrokiem tą, którą szukał. Uśmiechnął się do niej najpogodniej jak umiał, to czego się nauczył to pięknie udawać emocje. Tego się nigdy nie zapomina w pracy, a jego zajęcie nie miało limitowanej liczby godzin i nawet jak siedział w oberży i pił miał oczy i uszy szeroko rozwarte.
-A witam, witam.-zagaił przyjaźnie blondynkę wspartą na parapecie, która chyba średnio się bawiła w takim miejscu jak to.
-Wybacz, że nachodzę, ale nie chciałem przepuścić okazji do rozmowy z tak uroczą kobietą jak ty, nie masz mi chyba za złe?-jego pytanie nie musiało być zaspokojone jakąkolwiek odpowiedzią z jej strony.
-Widzę, że teraz przybywasz w nieco liczniejszym gronie, powody dla których tu jesteś też są raczej dla mnie oczywiste. Ciężko mi to proponować, ale sam jestem tu, nie mam do kogo zagadać, a widok znajomej twarzyczki, rozradował mnie niezmiernie. Jak się zatem masz?-próbował brzmieć jak najbardziej przyjacielsko, jednak nie przesadnie. Usadowiła się obok, lecz nie zbyt blisko, by nie odebrała tego źle.
-Dropsa?-wyciągnął z garnituru zawiniątko z czerwonymi landrynkami i dał do poczęstowania się najpierw kobiecie a później sam wyłuskał sobie jednego i włożył do ust. Teraz chciał wysłuchać jak go przyjmie, co powie, może zupełnie go zignoruje, a może odeśle na cztery strony świata rzucając klątwy.
-A witam, witam.-zagaił przyjaźnie blondynkę wspartą na parapecie, która chyba średnio się bawiła w takim miejscu jak to.
-Wybacz, że nachodzę, ale nie chciałem przepuścić okazji do rozmowy z tak uroczą kobietą jak ty, nie masz mi chyba za złe?-jego pytanie nie musiało być zaspokojone jakąkolwiek odpowiedzią z jej strony.
-Widzę, że teraz przybywasz w nieco liczniejszym gronie, powody dla których tu jesteś też są raczej dla mnie oczywiste. Ciężko mi to proponować, ale sam jestem tu, nie mam do kogo zagadać, a widok znajomej twarzyczki, rozradował mnie niezmiernie. Jak się zatem masz?-próbował brzmieć jak najbardziej przyjacielsko, jednak nie przesadnie. Usadowiła się obok, lecz nie zbyt blisko, by nie odebrała tego źle.
-Dropsa?-wyciągnął z garnituru zawiniątko z czerwonymi landrynkami i dał do poczęstowania się najpierw kobiecie a później sam wyłuskał sobie jednego i włożył do ust. Teraz chciał wysłuchać jak go przyjmie, co powie, może zupełnie go zignoruje, a może odeśle na cztery strony świata rzucając klątwy.
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Sro Kwi 01, 2015 6:39 pm
Malutki dzwoneczek zawieszony nad drzwiami zabrzęczał leciutko zwiastując sprzedawcy pojawienie się kolejnego potencjalnego klienta w sklepie. Blondynka znajdująca się tuż przy wejściu również zwróciła uwagę na nowego gościa. Zdumiała się okropnie rozpoznając twarz przybyłego mężczyzny. Był to oczywiście Percival, by nie powiedzieć szef wszystkich szefów. Zdziwienie spotęgowało się jeszcze bardziej, gdy zdała sobie sprawę że to właśnie jej poszukiwał i to ona była chwilowym asortymentem którego ów mężczyzna potrzebował.
- Dzień dobry... - odparła po chwili i odwzajemniła uśmiech jakim została obdarowana przez Percivala. Szereg białych równych ząbków, niczym perełki zabłysły leciutko – ...nie jestem zła. Wręcz przeciwnie, bardzo mi miło, że ktoś zapragnął uciąć sobie ze mną małą pogawędkę. Tym bardziej że tą osobą jest sam Szef Biura Aurorów... Tak, tak, odkryłam tą tajemnicę, którą nie pochwalił się Pan przy naszym pierwszym spotkaniu. Nieładnie, bardzo nieładnie...
Ostatnie słowa dziewczyna wypowiedziała z przekąsem i lekką nutką sarkazmu. Tak naprawdę nie miała mu tego za złe. Odrobina tajemniczości zawsze jest w cenie. Fajnie jest również odkrywać tajemnice. Tak jak w jej przypadku, gdy sama zdołała rozszyfrować jego miano. Po czasie, bo po czasie, ale jednak.
Po chwilowej pałzie ponownie zabrała głos odpowiadając na zadane pytanie:
- Dziękuję, że Pan pyta... a miewam się całkiem dobrze. Może nawet lepiej niż podczas naszego ostatniego spotkania. Czuję taki niesamowity przypływ energii. Pozytywnej energii. To chyba wiosna tak na mnie działa.
Urwała na chwilkę spoglądając na salę sprzedażową, po czym szybko powróciła do rozmowy - A co u Pana słychać? W ogóle nie spodziewałam się dziś Pana spotkać. Myślałam że był Pan w Hogsmeade tylko przejazdem, a tu proszę... niespodzianka...
Za dropsa Nathalie grzecznie podziękowała. Wciąż miała w ustach przyjemny smak zielonej herbaty i nie chciała niczym go zaburzać.
- Dzień dobry... - odparła po chwili i odwzajemniła uśmiech jakim została obdarowana przez Percivala. Szereg białych równych ząbków, niczym perełki zabłysły leciutko – ...nie jestem zła. Wręcz przeciwnie, bardzo mi miło, że ktoś zapragnął uciąć sobie ze mną małą pogawędkę. Tym bardziej że tą osobą jest sam Szef Biura Aurorów... Tak, tak, odkryłam tą tajemnicę, którą nie pochwalił się Pan przy naszym pierwszym spotkaniu. Nieładnie, bardzo nieładnie...
Ostatnie słowa dziewczyna wypowiedziała z przekąsem i lekką nutką sarkazmu. Tak naprawdę nie miała mu tego za złe. Odrobina tajemniczości zawsze jest w cenie. Fajnie jest również odkrywać tajemnice. Tak jak w jej przypadku, gdy sama zdołała rozszyfrować jego miano. Po czasie, bo po czasie, ale jednak.
Po chwilowej pałzie ponownie zabrała głos odpowiadając na zadane pytanie:
- Dziękuję, że Pan pyta... a miewam się całkiem dobrze. Może nawet lepiej niż podczas naszego ostatniego spotkania. Czuję taki niesamowity przypływ energii. Pozytywnej energii. To chyba wiosna tak na mnie działa.
Urwała na chwilkę spoglądając na salę sprzedażową, po czym szybko powróciła do rozmowy - A co u Pana słychać? W ogóle nie spodziewałam się dziś Pana spotkać. Myślałam że był Pan w Hogsmeade tylko przejazdem, a tu proszę... niespodzianka...
Za dropsa Nathalie grzecznie podziękowała. Wciąż miała w ustach przyjemny smak zielonej herbaty i nie chciała niczym go zaburzać.
- Percival Flint
Re: Sklep Zonka
Sro Kwi 01, 2015 8:19 pm
Kobieta była w znacznie lepszym humorze niż ostatnio, to i dobrze, pesymizm pasował tylko do takiego starego pryka jakim był Percival, ale i on miewał lepsze dni kiedy potrafił zabawić się równie dobrze.
-Po prostu nie ma się czym chwalić, to nie jest żadna moja zasługa. Tak sobie czasem myślę, żeby nie...-ściszył głos i nerwowo się rozejrzał, zastanawiając czy powiedzieć to co siedzi mu w głowie i czy kobieta to uzna za dobry żart. Zaryzykował.
-Gdyby nie zło w ludziach, nie miał bym żadnej pracy. Kiedyś grywałem, teraz pozostało mi patrzeć na lecących ludzi na miotle. A tak poważnie, gnije w tej norze jak jakiś nietoperz. Miałem sprawę do dyrektora, lecz mi nadal nie odpisał.-uśmiechnął się.
-Rzecz jasna mogę się przerąbać do szkoły przez zakazany las, ale chyba nie byłby z tego zachwycony, ma mniej poczucia humoru niż ja. Odebrałby to jako napaść ministerstwa na suwerenność Hogwartu.-chciał ją nieco podpuścić. Chciał wiedzieć czy i jak to skomentuje. Założył ręce na piersi i wgapił się na lady z różnym, magicznym ustrojstwem.
-Widzisz, to wszystko, a nadal nie jest ci żal, że nie możesz zrobić wiele? Wiesz, że nigdy im nie będziesz mogła pomóc.-chciał ją zapytać o to od dawna, coś co wydawało mu się dość intymne, lecz się odważył. Faktycznie, dziewczyna emanowała silniej magią niż dotychczas, lecz ten potencjał jaki roztaczała był podobny do początkującego ucznia.
-Widzisz, ja jakoś nie chcę wierzyć, że nie każdy ma potencjału, tylko nie każdy może go wydobyć, nie każdy w ten sam sposób. Widzisz, kiedyś czytywałem dużo starych ksiąg. Każdy jest w jakimś sensie magiczny. My uczymy się w Hogwarcie jak ujarzmić swoje moce, to może i lepiej, bo magia bez nauki zamienia się w destrukcyjną broń.-nie potrafił się wysłowić, po raz chyba pierwszy raz w życiu. Westchnął tylko spuszczając głowę.
-Po prostu nie ma się czym chwalić, to nie jest żadna moja zasługa. Tak sobie czasem myślę, żeby nie...-ściszył głos i nerwowo się rozejrzał, zastanawiając czy powiedzieć to co siedzi mu w głowie i czy kobieta to uzna za dobry żart. Zaryzykował.
-Gdyby nie zło w ludziach, nie miał bym żadnej pracy. Kiedyś grywałem, teraz pozostało mi patrzeć na lecących ludzi na miotle. A tak poważnie, gnije w tej norze jak jakiś nietoperz. Miałem sprawę do dyrektora, lecz mi nadal nie odpisał.-uśmiechnął się.
-Rzecz jasna mogę się przerąbać do szkoły przez zakazany las, ale chyba nie byłby z tego zachwycony, ma mniej poczucia humoru niż ja. Odebrałby to jako napaść ministerstwa na suwerenność Hogwartu.-chciał ją nieco podpuścić. Chciał wiedzieć czy i jak to skomentuje. Założył ręce na piersi i wgapił się na lady z różnym, magicznym ustrojstwem.
-Widzisz, to wszystko, a nadal nie jest ci żal, że nie możesz zrobić wiele? Wiesz, że nigdy im nie będziesz mogła pomóc.-chciał ją zapytać o to od dawna, coś co wydawało mu się dość intymne, lecz się odważył. Faktycznie, dziewczyna emanowała silniej magią niż dotychczas, lecz ten potencjał jaki roztaczała był podobny do początkującego ucznia.
-Widzisz, ja jakoś nie chcę wierzyć, że nie każdy ma potencjału, tylko nie każdy może go wydobyć, nie każdy w ten sam sposób. Widzisz, kiedyś czytywałem dużo starych ksiąg. Każdy jest w jakimś sensie magiczny. My uczymy się w Hogwarcie jak ujarzmić swoje moce, to może i lepiej, bo magia bez nauki zamienia się w destrukcyjną broń.-nie potrafił się wysłowić, po raz chyba pierwszy raz w życiu. Westchnął tylko spuszczając głowę.
- Lyrae Fletcher
Re: Sklep Zonka
Sro Kwi 01, 2015 9:55 pm
Razem z grupką znajomych ze szkoły wkroczyła do sklepu, do którego przyjście sama zainicjowała. Jej nie interesowały głupie żarty, ponieważ w jej domu mogły się po prostu dla niej źle skończyć. Spora część Ślizgonów nie miała poczucia humoru i zaraz zebrałaby się cała chorda zdenerwowanych rodziców, najczęściej bogatych i wpływowych. Wojna o to, że jakiemuś jedenastolatkowi przemalowano dłonie na zielono... Brzmi absurdalnie, ale każdy szukał dziury w całym.
Wszyscy rozeszli się po sklepie, chcąc znaleźć coś dla siebie. Lyrae zaczęła od prawej strony od wejścia. Były tam różnorakie magiczne roślinki. Oczywiście, nie sprzedawano tu rzeczy, które mogą powodować jakieś trwałe uszkodzenia, w końcu zazwyczaj to uczniowie robili tu zakupy. Bezsensownym byłoby wtedy sprzedawać coś, co zagrażałoby ich życiu czy zdrowiu.
Najpierw spodobał jej się żółciutki jak puchońska flaga kwiatuszek w brązowej doniczne. Gdy jednak sięgnęła ku niemu dłonią, ten wysunął z płatków małe, ostre ząbki i o mało co nie udziabał jej w palec. Skrzywiła się delikatnie, po czym zerknęła na chwilę w stronę pani Nathalie, zastanawiając się, czy w ogóle interesuje ją to, co tutaj sprzedają. Rozmawiała już z jakimś mężczyzną. Lyrae przyjrzała mu się lepiej... Chyba go znała z widzenia. Sporo osób z wielkich rodów magicznych kojarzyła.
Trzeba wiedzieć, do kogo się nie zbliżać.
W końcu dopadła do swojej wymarzonej półeczki z eliksirami. Nie sprzedawali tu groźnych mikstur, ale były takie, które z chęcią znalazłyby się w jej zbiorze. Lubiła w tym mieszać, choć nie zawsze na lekcjach każdy eliksir jej wychodził.
Przejrzała niewielkie fiolki, kolejno zabierając z niej Eliksir Dobrego Powodzenia, Eliksir Prawdy, Zamieć oraz ten, na którego widok jej oczy aż zabłyszczały nieco. Eliksir miłosny na absydzie. Zauważyła też, że sprzedawano tu raczej słabsze wersje znanych w świecie magii eliksirów, które raczej nie wywołają żadnych wielkich tragedii... Ludzie byli ostrożni, takie czasy.
Wszyscy rozeszli się po sklepie, chcąc znaleźć coś dla siebie. Lyrae zaczęła od prawej strony od wejścia. Były tam różnorakie magiczne roślinki. Oczywiście, nie sprzedawano tu rzeczy, które mogą powodować jakieś trwałe uszkodzenia, w końcu zazwyczaj to uczniowie robili tu zakupy. Bezsensownym byłoby wtedy sprzedawać coś, co zagrażałoby ich życiu czy zdrowiu.
Najpierw spodobał jej się żółciutki jak puchońska flaga kwiatuszek w brązowej doniczne. Gdy jednak sięgnęła ku niemu dłonią, ten wysunął z płatków małe, ostre ząbki i o mało co nie udziabał jej w palec. Skrzywiła się delikatnie, po czym zerknęła na chwilę w stronę pani Nathalie, zastanawiając się, czy w ogóle interesuje ją to, co tutaj sprzedają. Rozmawiała już z jakimś mężczyzną. Lyrae przyjrzała mu się lepiej... Chyba go znała z widzenia. Sporo osób z wielkich rodów magicznych kojarzyła.
Trzeba wiedzieć, do kogo się nie zbliżać.
W końcu dopadła do swojej wymarzonej półeczki z eliksirami. Nie sprzedawali tu groźnych mikstur, ale były takie, które z chęcią znalazłyby się w jej zbiorze. Lubiła w tym mieszać, choć nie zawsze na lekcjach każdy eliksir jej wychodził.
Przejrzała niewielkie fiolki, kolejno zabierając z niej Eliksir Dobrego Powodzenia, Eliksir Prawdy, Zamieć oraz ten, na którego widok jej oczy aż zabłyszczały nieco. Eliksir miłosny na absydzie. Zauważyła też, że sprzedawano tu raczej słabsze wersje znanych w świecie magii eliksirów, które raczej nie wywołają żadnych wielkich tragedii... Ludzie byli ostrożni, takie czasy.
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Sro Kwi 01, 2015 10:21 pm
Słowa mężczyzny trudno było rozgryźć. Były one w różnym tanie. Raz poważne, raz mniej poważne, ale trudno było wychwycić czy są to faktycznie żarty. Blondynka nie miała zamiaru długo się na tym rozwodzić. Zawsze mówił wprost co myśli, choć nie zawsze było to dobre posunięcie. Czasem dobrze jest się ugryźć w język, ale w przypadku Nathalie, było to praktycznie niemożliwe. Dlatego bez ogródek poruszała każdy napomknięty temat. Jeden za drugim. A zaczęła od pracy aurora.
- Zasłużone stanowisko czy nie, to już nie mnie oceniać. Ale wspominając o złu, to jest w tym troszkę racji. Nie chodzi mi konkretnie o zło, ale również o głupotę, naiwność, nadmierne ambicje, czy po prostu szaleństwo. Te cechy są podstawą niektórych zawodów. Aurorzy borykają się z przedziwnymi ludźmi, których na świecie nie brakuje. Dlatego macie pełne ręce roboty. A zło zawsze będzie istniało, tak jak zawód Aurora…
Kolejny temat jaki został poruszony tyczył się samego Dumbledore. Mężczyzna dość specyficznie wyrażał się o dyrektorze Hogwartu, by nie powiedzieć że były to słowa ostre. Dziewczyna nie zgadzała się ze zdaniem Percivala. Przynajmniej nie w całości.
- Nie znam powodów profesora Dumbledore dlaczego by nie miał odpisywać na czyjąś korespondencję. Rzeczywiście, to dość dziwne i godne zastanowienia. Ale kontakt z nim chyba nie jest aż tak ograniczony. Myślę nawet, że dyrektor jest dość częstym gościem u was... to znaczy w Ministerstwie. No, ale nie jestem jego adwokatem, więc nie mam zamiaru go dłużej bronić. Nie płacą mi za to. Prywatnie jednak dodam, że profesor Dumbledore, to osoba o niezwykłym poczuciu humoru. Przerąb przez Zakazany Las zrobiłby więc na profesorze duże wrażenie, ale to bardzie rada szkoły by się do tego doczepiła, a nie sam dyrektor.
Spojrzała na Percivala z lekką zagadką w oczach. Ciekawa była czy skomentuje jeszcze osobę Dumbledore. Jego postawę, tajemniczy charakter, a może pracę jaką wykonuje dyrektor...
Jeszcze bardzie zagadkowe okazały się kolejne słowa mężczyzny. Zrozumiała poniekąd sens wypowiedzi jej rozmówcy, ale mimo wszystko czegoś jej brakowało.
- Co ma Pan na myśli mówiąc, że „nigdy im nie będę wstanie pomóc”? Może Pan to jakoś rozwinąć.
- Zasłużone stanowisko czy nie, to już nie mnie oceniać. Ale wspominając o złu, to jest w tym troszkę racji. Nie chodzi mi konkretnie o zło, ale również o głupotę, naiwność, nadmierne ambicje, czy po prostu szaleństwo. Te cechy są podstawą niektórych zawodów. Aurorzy borykają się z przedziwnymi ludźmi, których na świecie nie brakuje. Dlatego macie pełne ręce roboty. A zło zawsze będzie istniało, tak jak zawód Aurora…
Kolejny temat jaki został poruszony tyczył się samego Dumbledore. Mężczyzna dość specyficznie wyrażał się o dyrektorze Hogwartu, by nie powiedzieć że były to słowa ostre. Dziewczyna nie zgadzała się ze zdaniem Percivala. Przynajmniej nie w całości.
- Nie znam powodów profesora Dumbledore dlaczego by nie miał odpisywać na czyjąś korespondencję. Rzeczywiście, to dość dziwne i godne zastanowienia. Ale kontakt z nim chyba nie jest aż tak ograniczony. Myślę nawet, że dyrektor jest dość częstym gościem u was... to znaczy w Ministerstwie. No, ale nie jestem jego adwokatem, więc nie mam zamiaru go dłużej bronić. Nie płacą mi za to. Prywatnie jednak dodam, że profesor Dumbledore, to osoba o niezwykłym poczuciu humoru. Przerąb przez Zakazany Las zrobiłby więc na profesorze duże wrażenie, ale to bardzie rada szkoły by się do tego doczepiła, a nie sam dyrektor.
Spojrzała na Percivala z lekką zagadką w oczach. Ciekawa była czy skomentuje jeszcze osobę Dumbledore. Jego postawę, tajemniczy charakter, a może pracę jaką wykonuje dyrektor...
Jeszcze bardzie zagadkowe okazały się kolejne słowa mężczyzny. Zrozumiała poniekąd sens wypowiedzi jej rozmówcy, ale mimo wszystko czegoś jej brakowało.
- Co ma Pan na myśli mówiąc, że „nigdy im nie będę wstanie pomóc”? Może Pan to jakoś rozwinąć.
- Meredith Evans
Re: Sklep Zonka
Czw Kwi 02, 2015 4:16 pm
Po swej krótkiej, acz burzliwej przygodzie we Wrzeszczącej Chacie, Meredith ruszyła ulicą, zadowolona ze swego łupu. "Warto było zostawić sobie ten eliksir na wyjazd! Nie znam wprawdzie żadnej mikstury wykorzystującej cokolwiek pozyskanego z bogina... ale z pewnością przysłuży mi się ona w moich badaniach. Pochodzi z istoty budzącej lęk, więc warto byłoby zmieszać ją z czymś strasznym lub przynajmniej paskudnym. Ale ostatnio brakuje mi składników..." Akurat przechodziła obok nieznanego jej sklepu. Wydawał się zatłoczony i pełen dziwnego towaru. Wrodzona ciekawość dziewczyny nakazała jej sprawdzić czy i tam nie znajdzie czegoś co mogłoby się jej przydać. Niepewnie weszła do środka, rozglądając się za ewentualnym zagrożeniem. Paradoksalnie bardziej obawiała się o swoje bezpieczeństwo w pełnym ludzi sklepie, niż w opustoszałym domostwie. Gdy dostrzegła jedną ze swoich nauczycielek, uznała, że miejsce jest dostatecznie chronione i zaczęła przeglądać asortyment sklepu. Jakieś bomby, czekoladki, zabawki... Nic cieka... Chwila, czyżby dostrzegła eliksiry? Wprawdzie dość mały wybór, ale na pewno znajdzie dla nich kiedyś użytek. Wzięła kilka buteleczek, a dokładniej jedną Bujnego Owłosienia, jedną z Pazurem, jedną fiolkę Rozśmieszającego (choć nie była pewna po co), dwa Eliksiry Dobrego Powodzenia, jeden Eliksir Prawdy, dwie buteleczki Zamieci oraz jeden jedyny eliksir Miłosny Na Absyncie. Już chciała podejść z nimi do kasy, gdy przypomniała sobie jak ktoś wspominał przy niej, że na wycieczce do Hogsmade wszelkie rachunki obiecali pokrywać profesorowie. Powoli skierowała się w stronę jasnowłosej nauczycielki i dotknęła delikatnie jej ramienia wolną ręką, w drugiej ostrożnie trzymając wybrane przez siebie rzeczy.
- ...p...rzp...m... - wydukała najciszej jak tylko mogła, wpatrując się w kobietę błagalnym wzrokiem. Pokazywała przy tym co przyniosła by dać jej jak najlepiej do zrozumienia jaką ma do niej sprawę.
- ...p...rzp...m... - wydukała najciszej jak tylko mogła, wpatrując się w kobietę błagalnym wzrokiem. Pokazywała przy tym co przyniosła by dać jej jak najlepiej do zrozumienia jaką ma do niej sprawę.
- Percival Flint
Re: Sklep Zonka
Czw Kwi 02, 2015 4:59 pm
W sklepie było coraz więcej uczniów, dlatego gestem dłoni nakazał nauczycielce obniżyć ton głosu, tak by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Jakby chciał również mógł zakląć pomieszczenie iluzją, tak by nie było ich ani widać ani słychać. Mógłby uszczelnić magicznie pomieszczenie, żeby nikt nie podsłuchał. Mógłby, ale nie chciał. Nie sądził, że było to potrzebne, a zawsze używał magii gdy to było niezbędne, świadczyć o tym mógł fakt, że poruszał się konno. Teleportacja była znacznie szybsza i mniej kłopotliwa.
-Słyszałaś może kiedyś legendę o wiedźminie i wiedźmince?-zapytał, lecz szczerze wątpił, że ktoś prócz niego czytuje te stare księgi.
-"Nie uwierzysz, jak głęboko oszustwo, podłość i skurwysyństwo zakorzenione są w naturze ludzkiej."-zacytował i po chwili ciągnął dalej.
-Wiedźmini walczyli z mrokiem, zabijali potwory i chronili przed nimi ludzi. Zastanawiałaś się czemu już ich nie ma, prócz tego, że potwory starły się mniej groźne? Odpowiedź jest prosta, ludzie stali się gorsi od potworów. Pod płaszczykiem dekretów, ustaw działają. Nie kłami i pazurami zabijają lecz dyplomacją.-gdyby nie był w towarzystwie damy splunąłby na podłogę. Wysłuchał teraz co ona miała do powiedzenia. Oparł dłonie na lasce, a później głowę niby nie słuchając tego co mówi o dyrektorze. Swoje oczy wlepił w młodą ślizgonkę, która czymś się zainteresowała z asortymentu sklepu, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Ech, widzisz, może to błędne twierdzenie, ale prócz dania im wiary i uczenia tolerancji wobec mugoli nie wiele możesz zdziałać. W tej wojnie jesteś bezsilna.-zastanowił się na chwilę.
-Nie masz wystarczająco mocy by wyczarować silniejsze zaklęcia, nie mam pojęcia jak to jest dokładnie, czy to szczątkowa magia, brak możności skupienia jej. Nigdy się tym nie interesowałem, jednak wyczuwam w jakiś tam nikły sposób aurę magiczną. W tobie ona jest, może tak jak powiedziałem wcześniej zbyt słaba, ale to nie zmienia faktu, że możesz się nauczyć prostszych zaklęć.-znowu zawiesił głos i westchnął cicho, wyprostował się i oparł o brudną witrynę okienną sklepu.
-Sądzę, że mogę wydobyć z ciebie potencjał magiczny, lecz to nie będzie ani proste, ani nie da ogromnych efektów, lecz jakieś choćby podstawy. Nawet prostymi zaklęciami można się w jakiś sposób bronić, lub spowodować zamieszanie, by spokojnie uciec.-czyżby przez Percivala przemawiała troska? Nie, skąd. Po prostu był ciekawy, czy jego metoda da jakieś efekty, czytywał o tym. Wiedział trochę, że aby wyłuskać moc należy skupić wolę, koncentrację i moc, zawiązać zaklęcie. Ludziom o silniejszych tych atrybutach przychodziło znacznie łatwiej, niż jej. Małemu płomieniowi wobec gorejącego lasu.
-Słyszałaś może kiedyś legendę o wiedźminie i wiedźmince?-zapytał, lecz szczerze wątpił, że ktoś prócz niego czytuje te stare księgi.
-"Nie uwierzysz, jak głęboko oszustwo, podłość i skurwysyństwo zakorzenione są w naturze ludzkiej."-zacytował i po chwili ciągnął dalej.
-Wiedźmini walczyli z mrokiem, zabijali potwory i chronili przed nimi ludzi. Zastanawiałaś się czemu już ich nie ma, prócz tego, że potwory starły się mniej groźne? Odpowiedź jest prosta, ludzie stali się gorsi od potworów. Pod płaszczykiem dekretów, ustaw działają. Nie kłami i pazurami zabijają lecz dyplomacją.-gdyby nie był w towarzystwie damy splunąłby na podłogę. Wysłuchał teraz co ona miała do powiedzenia. Oparł dłonie na lasce, a później głowę niby nie słuchając tego co mówi o dyrektorze. Swoje oczy wlepił w młodą ślizgonkę, która czymś się zainteresowała z asortymentu sklepu, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-Ech, widzisz, może to błędne twierdzenie, ale prócz dania im wiary i uczenia tolerancji wobec mugoli nie wiele możesz zdziałać. W tej wojnie jesteś bezsilna.-zastanowił się na chwilę.
-Nie masz wystarczająco mocy by wyczarować silniejsze zaklęcia, nie mam pojęcia jak to jest dokładnie, czy to szczątkowa magia, brak możności skupienia jej. Nigdy się tym nie interesowałem, jednak wyczuwam w jakiś tam nikły sposób aurę magiczną. W tobie ona jest, może tak jak powiedziałem wcześniej zbyt słaba, ale to nie zmienia faktu, że możesz się nauczyć prostszych zaklęć.-znowu zawiesił głos i westchnął cicho, wyprostował się i oparł o brudną witrynę okienną sklepu.
-Sądzę, że mogę wydobyć z ciebie potencjał magiczny, lecz to nie będzie ani proste, ani nie da ogromnych efektów, lecz jakieś choćby podstawy. Nawet prostymi zaklęciami można się w jakiś sposób bronić, lub spowodować zamieszanie, by spokojnie uciec.-czyżby przez Percivala przemawiała troska? Nie, skąd. Po prostu był ciekawy, czy jego metoda da jakieś efekty, czytywał o tym. Wiedział trochę, że aby wyłuskać moc należy skupić wolę, koncentrację i moc, zawiązać zaklęcie. Ludziom o silniejszych tych atrybutach przychodziło znacznie łatwiej, niż jej. Małemu płomieniowi wobec gorejącego lasu.
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Czw Kwi 02, 2015 8:57 pm
Drzwi ponownie się otworzyły, a do sklepu niby niepostrzeżenie przemknęła pewna Puchonka. Nauczycielka zdziwiła się leciutka na ten widok, bo uczniowie nie powinni krążyć w tym dniu bez opieki po magicznej wiosce. A ta dziewczyna najwidoczniej krążyła miedzy grupą Liadona, a grupą Nathalie niczym wolny elektron. To ci niesforna cząsteczka atomowa. Blondynka nawet nie wiedziała, że ów uczennica nie tylko między grupami poruszała się swobodnie, ale po całym miasteczku. Nieładnie. Ale na szczęście trafiła do Zonka. Co ciekawe, po krótkim czasie Meredith podeszła również do swojej nauczycielki z malutką prośbą wymalowaną na swej twarzyczce.
- Trzeba przyznać, że masz duże potrzeby w porównaniu do innych uczniów - odparła zadziornie opiekunka patrząc na malutki stosik eliksirów w dłoni uczennicy - Pochorujesz się od zażywania takiej ilości specyfików, a do tego nie mogę dopuścić. Dlatego wybierz sobie trzy najlepsze według ciebie miksturki. Tylko trzy, dobrze?
Nathalie sięgnęła do płaszcza po kilka galeonów i wręczyła Meredith z leciutkim brzdękiem.
Kiedy uczennica oddaliła się w kierunku kasy, blondynka ponownie wróciła do rozmowy z Percivalem. Rozmowy, która z czasem nabierała charakteru. Bez wahania zgodziła się na przyciszony ton, choć nie wiedziała dlaczego. Nie musieli kryć się ze swoimi poglądami... prawda?
- Słyszałam wiele legend, również te o Wiedźminie i Wiedźmince. Ładna historia, choć brutalnie przedstawiona. Ale dzięki tej brutalności, wydaje się niezwykle prawdziwa. Natura człowieka jest naprawdę okrutna. Zła i bezlitosna... Aurorzy, to tacy dzisiejsi Wiedźmini. Myślisz, że waszą profesję również czeka podobny los? Aurorzy też zostaną tylko legendą. Mimo że potworów na świecie jest coraz więcej...
Spojrzała na mężczyznę, jakby czekała na szczerą odpowiedź. O ile Percival pociągnie ten temat dalej... Inną kwestię jaką poruszyli był sens nauczania mugoloznastwa. Grząski temat, w którym się nie zgadzali. Zresztą już przy pierwszym spotkaniu miedzy nimi coś zazgrzytało.
- Nie toczymy wojny z mugolami. To czarodzieje toczą wojnę między sobą, a powodem tego spotu jest czystość krwi. Zresztą zna Pan moje zdanie na ten temat, bo od naszego ostatniego spotkania nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nie wydaje mi się również, by moja praca była na z góry przegranej pozycji. Ale mogę się oczywiście mylić.
Trudny temat im się trafił. Może nie tyle trudny co sporny. A jeszcze tego brakowało by powstał miedzy tą dwójką jakiś konflikt. Szef Biura Aurorów kontra Chrłaczka. A propos osób niemagicznych, to Percival wyraził kilka ciekawych słów na ten temat. Bardzo ciekawych...
- Wiele osób próbowało wykrzesać ze mnie magię. Już od dzieciństwa starano się pobudzić moją magiczną aurę. Aurę, która bez wątpienia się we mnie znajduje. Wiem o tym, bo ją czują. Czuję ją wyraźnie, ale na odczuwaniu zwykle wszystko się kończy. Parę iskier, kilka niekontrolowanych wybuchów, to maks co z mojej różdżki kiedykolwiek wystrzeliło...
Zamyśliła się przez moment.
- Trzeba przyznać, że masz duże potrzeby w porównaniu do innych uczniów - odparła zadziornie opiekunka patrząc na malutki stosik eliksirów w dłoni uczennicy - Pochorujesz się od zażywania takiej ilości specyfików, a do tego nie mogę dopuścić. Dlatego wybierz sobie trzy najlepsze według ciebie miksturki. Tylko trzy, dobrze?
Nathalie sięgnęła do płaszcza po kilka galeonów i wręczyła Meredith z leciutkim brzdękiem.
Kiedy uczennica oddaliła się w kierunku kasy, blondynka ponownie wróciła do rozmowy z Percivalem. Rozmowy, która z czasem nabierała charakteru. Bez wahania zgodziła się na przyciszony ton, choć nie wiedziała dlaczego. Nie musieli kryć się ze swoimi poglądami... prawda?
- Słyszałam wiele legend, również te o Wiedźminie i Wiedźmince. Ładna historia, choć brutalnie przedstawiona. Ale dzięki tej brutalności, wydaje się niezwykle prawdziwa. Natura człowieka jest naprawdę okrutna. Zła i bezlitosna... Aurorzy, to tacy dzisiejsi Wiedźmini. Myślisz, że waszą profesję również czeka podobny los? Aurorzy też zostaną tylko legendą. Mimo że potworów na świecie jest coraz więcej...
Spojrzała na mężczyznę, jakby czekała na szczerą odpowiedź. O ile Percival pociągnie ten temat dalej... Inną kwestię jaką poruszyli był sens nauczania mugoloznastwa. Grząski temat, w którym się nie zgadzali. Zresztą już przy pierwszym spotkaniu miedzy nimi coś zazgrzytało.
- Nie toczymy wojny z mugolami. To czarodzieje toczą wojnę między sobą, a powodem tego spotu jest czystość krwi. Zresztą zna Pan moje zdanie na ten temat, bo od naszego ostatniego spotkania nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nie wydaje mi się również, by moja praca była na z góry przegranej pozycji. Ale mogę się oczywiście mylić.
Trudny temat im się trafił. Może nie tyle trudny co sporny. A jeszcze tego brakowało by powstał miedzy tą dwójką jakiś konflikt. Szef Biura Aurorów kontra Chrłaczka. A propos osób niemagicznych, to Percival wyraził kilka ciekawych słów na ten temat. Bardzo ciekawych...
- Wiele osób próbowało wykrzesać ze mnie magię. Już od dzieciństwa starano się pobudzić moją magiczną aurę. Aurę, która bez wątpienia się we mnie znajduje. Wiem o tym, bo ją czują. Czuję ją wyraźnie, ale na odczuwaniu zwykle wszystko się kończy. Parę iskier, kilka niekontrolowanych wybuchów, to maks co z mojej różdżki kiedykolwiek wystrzeliło...
Zamyśliła się przez moment.
- Meredith Evans
Re: Sklep Zonka
Czw Kwi 02, 2015 9:42 pm
Albo eliksir Dobrego Powodzenia wciąż działał, albo Meredith udało się zaczepić właściwą osobę, bowiem pani profesor bez zbędnych tłumaczeń zrozumiała całą sytuację, choć jej słowa i ilość podarowanych monet nie była zgodna z oczekiwaniami uczennicy. Mimo to Evans skinęła lekko głową w geście podziękowania i ruszyła do sklepowej kasy. Po drodze odłożyła trzy buteleczki (w tym napoje Bujnego Owłosienia, Miłości Na Absyncie i Rozśmieszający), a resztę wyłożyła ostrożnie na blat przed kasjerem. Miała wystarczające wsparcie od profesorki na dwa eliksiry Dobrego Powodzenia, oraz jeden Prawdy. Resztę zamierzała pokryć już z własnych oszczędności, którymi do tej pory wolała się przed nikim nie chwalić. W końcu okazja czyni złodzieja i obnoszenie się z pieniędzmi nie należało do najrozsądniejszych poczynań. W każdym razie nie według Mer. Obserwując jak sprzedawca nabija rachunek, puchonka zatrzymała pracownika po naliczeniu pierwszej części zakupów, tych fundowanych przez opiekunkę, dając mu do zrozumienia, że chciałaby oddzielnie zapłacić za tę część zakupów. Dopiero potem pozwoliła mu zająć się resztą produktów. W tym czasie analizowała w głowie połączenia różnych składników, oraz ich przewidywane efekty. Już od dawna pracowała nad własnym eliksirem, ale ciężko było jej wpaść na zupełnie nowe, niewykorzystane dotychczas więzi dostępnych i znanych komponentów, które dałyby zaskakujący i nieodkryty do tej pory efekt. Jednak teraz, po spotkaniu bogina, otworzyły się przed nią niezliczone możliwości. Wiedziała też, że w razie zapotrzebowania ma skąd pozyskać więcej esencji, bez względu na to czy będzie akurat w szkole czy na wycieczce do Hogsmade - w obu miejscach znała położenie zamieszkanych szaf! "Pijawki i pająki dobrze będą do tego pasować." Rozmyślała, nie mogąc doczekać się powrotu do Hogwartu. "Od razu wrócę do sypialni i zajmę się warzeniem. Może dodam czegoś cierpkiego, albo kwaśnego..." Była teraz tak pochłonięta swoją pasją, że o wiele lepiej znosiła gwar wokół niej panujący.
[kupuję: 2 x Eliksir Dobrego Powodzenia, 1 x Eliksir Prawdy (na koszt Nathalie) + 2 x Zamieć, 1 x Pazur (na mój koszt)]
[kupuję: 2 x Eliksir Dobrego Powodzenia, 1 x Eliksir Prawdy (na koszt Nathalie) + 2 x Zamieć, 1 x Pazur (na mój koszt)]
- Percival Flint
Re: Sklep Zonka
Pią Kwi 03, 2015 7:45 am
Percival uważnie śledził to co dziewuszki kupowały. Cholera, one się wszystkie wybierały na miłosną wojnę. Jakby same nie umiały uwarzyć prościutkiego eliksiru. Pokręcił z dezaprobatą głową. Takie młodziudkie a już zabierały się za miłosne specyfiki, które były raczej domeną kobiet po trzydziestce lub po prostu brzydkich. Pamiętał, jak sam padł ofiarą takiej zarazy. Wzdrygnął się na samo wspomnienie. Jego kochanką został Belladona Ys. Był wtedy w delegacji w Niemczech. No, żeby zobrazować najtrafniej wątłą urodę Belli należało powiedzieć: "Brzydka jak gówno po zimie, ale cycki ma." Skrzywił się nieco, poczekał aż uczennica odejdzie.
-Nie są zbyt młode na eliksiry miłosne?-zwrócił jej na ten fakt uwagę. Znał też przypadek źle uwarzonego eliksiru miłosnego, od którego biedny chłop doznał trwałego pomieszania zmysłów na punkcie pewnej kobiety. Mawiał, że to była wielka, odwzajemniona miłość, już po tych słowach można było twierdzić, że kompletnie zwariował. Nath ciągnęła zaczęty przez niego wcześniej temat. Nadstawił aż z ciekawości uszu, co ma mu do powiedzenia.
-Nie.-odparł lakonicznie i przymrużył oczy. Zmęczenie dawało mu się we znaki.
-Nas to nigdy nie czeka, bo potwory stały się nam uległe, a natura ludzka nigdy. Zawsze znajdzie się szaleniec wygłaszający swoją najprawdziwszą prawdę, za którą ma być przelana krew.-powiedział chłodno i jakby z obrzydzeniem dla takiej praktyki. Jego twarz nie zdradzała wielu szczegółów. Perfekcyjnie nad nią panował, potrafił, dużo udawać, tak, że sam Minister Magii płakałby rzewnie nad historią o tym, jak wpadli w zasadzkę a banda śmierciożerców wybiła ich w pień. Tylko on zdołał przeżyć.
-Źle mnie rozumiesz. Ja naprawdę nie mam obiekcji wobec mugoli, musimy tylko zachować tajemnicę o naszym istnieniu dla dobra naszego i ich. Mi chodziło o to, że nie powiedziałaś wprost czego nauczasz, ja zdołałem wywnioskować. Mugoloznawstwo. Prócz szerzenia tolerancji nie możesz zrobić nic.-zaakcentował ostatnie słowo i ciągnął dalej.
-Nic nie zdołasz zrobić kiedy zacznie się bardziej otwarta wojna niż do tej pory. Nic nie zrobisz, gdy zacznie się rzeź mugoli. Nic nie zrobisz, kiedy wyłamią drzwi w twoim rodzinnym domu...-zawahał się przez chwilę. Otworzył oczy i spojrzał na nią nieco inaczej niż do tej pory.
-Nic nie zrobisz, kiedy ktoś będzie umierał na twoich oczach. Nath, po co ci to, jako charłaczka mogłabyś żyć spokojnie i bez lęku, kiedy cię zabiją. Teraz umierasz codziennie, codziennie na nowo ze strachu i nie pleć mi bzdur, że nie. Teraz czekasz, aż topór opadnie ci na kark, tak byś była nie świadoma swojego losu. Nie zmienisz nic. Wobec brutalnej siły jaką oni dysponują, twoje poglądy zostaną szybko stłamszone w dzieciach.-mówił poważnym tonem. Nie chciał jej wystraszyć, by poczuła ból. Niepewnie położył jej swoją dłoń na jej.
-Nie pakuj się w to, to bagno. Bagno które cię pochłonie a w dodatku okropnie cuchnie.
-Nie są zbyt młode na eliksiry miłosne?-zwrócił jej na ten fakt uwagę. Znał też przypadek źle uwarzonego eliksiru miłosnego, od którego biedny chłop doznał trwałego pomieszania zmysłów na punkcie pewnej kobiety. Mawiał, że to była wielka, odwzajemniona miłość, już po tych słowach można było twierdzić, że kompletnie zwariował. Nath ciągnęła zaczęty przez niego wcześniej temat. Nadstawił aż z ciekawości uszu, co ma mu do powiedzenia.
-Nie.-odparł lakonicznie i przymrużył oczy. Zmęczenie dawało mu się we znaki.
-Nas to nigdy nie czeka, bo potwory stały się nam uległe, a natura ludzka nigdy. Zawsze znajdzie się szaleniec wygłaszający swoją najprawdziwszą prawdę, za którą ma być przelana krew.-powiedział chłodno i jakby z obrzydzeniem dla takiej praktyki. Jego twarz nie zdradzała wielu szczegółów. Perfekcyjnie nad nią panował, potrafił, dużo udawać, tak, że sam Minister Magii płakałby rzewnie nad historią o tym, jak wpadli w zasadzkę a banda śmierciożerców wybiła ich w pień. Tylko on zdołał przeżyć.
-Źle mnie rozumiesz. Ja naprawdę nie mam obiekcji wobec mugoli, musimy tylko zachować tajemnicę o naszym istnieniu dla dobra naszego i ich. Mi chodziło o to, że nie powiedziałaś wprost czego nauczasz, ja zdołałem wywnioskować. Mugoloznawstwo. Prócz szerzenia tolerancji nie możesz zrobić nic.-zaakcentował ostatnie słowo i ciągnął dalej.
-Nic nie zdołasz zrobić kiedy zacznie się bardziej otwarta wojna niż do tej pory. Nic nie zrobisz, gdy zacznie się rzeź mugoli. Nic nie zrobisz, kiedy wyłamią drzwi w twoim rodzinnym domu...-zawahał się przez chwilę. Otworzył oczy i spojrzał na nią nieco inaczej niż do tej pory.
-Nic nie zrobisz, kiedy ktoś będzie umierał na twoich oczach. Nath, po co ci to, jako charłaczka mogłabyś żyć spokojnie i bez lęku, kiedy cię zabiją. Teraz umierasz codziennie, codziennie na nowo ze strachu i nie pleć mi bzdur, że nie. Teraz czekasz, aż topór opadnie ci na kark, tak byś była nie świadoma swojego losu. Nie zmienisz nic. Wobec brutalnej siły jaką oni dysponują, twoje poglądy zostaną szybko stłamszone w dzieciach.-mówił poważnym tonem. Nie chciał jej wystraszyć, by poczuła ból. Niepewnie położył jej swoją dłoń na jej.
-Nie pakuj się w to, to bagno. Bagno które cię pochłonie a w dodatku okropnie cuchnie.
- Nathalie Deneuve
Re: Sklep Zonka
Pią Kwi 03, 2015 12:08 pm
- Eliksiry Miłosne nie mają ograniczeń wiekowych. Przynajmniej na etykiecie nic na ten temat nie ma. A młodość rządzi się własnymi prawami. Eksperymenty w tym wieku, to nic nadzwyczajnego. Pierwsze randki, pierwsze pocałunki, pierwsze zauroczenia, by nie powiedzieć uroki. Po prostu magia. Magia miłości nie jest może w stu procentach bezpieczna, ale nie jest również zakazana. Kiedy jednak pojawi się prawdziwe uczucie, to te miksturki będzie można wyrzucić do kosza. Każdy o tym wie...
Co prawda nie była ekspertką od eliksirów, to jednak ta dziedzina nie była blondynce do końca obca. Ważenie mikstur było w jej zasięgu. W zasięgu Charłaków. Wystarczyła tylko dobra książka z recepturami, masa magicznych składników i troszkę cierpliwości. Mimo wszystko dziewczyna nie parała się jakoś specjalnie tą dziedziną, bo większość eliksirów jest praktycznie dostępna w sklepach.
Inną kwestią było mugoloznastwo. Jako osoba niemagiczna była niemalże mugolem. Znała oba te światy. Nie zgadzała się więc z Percivalem.
- Nie o tolerancję tylko tu chodzi... Również o poznanie świata niemagicznego, filozofię życia osób nie posiadających zdolności magicznych, a nawet przygotowanie do życia w rodzinie. Może dla Pana to „nic”... ale dla mnie nauka o drugim człowieku jest wiele warta.
Nie ma co ukrywać, dziewczyna była mocno przekonana, że to co robi jest słuszne. Nie pozwalała wiec pośrednio kpić z jej przedmiotu. Jaką byłaby wówczas nauczycielką, gdyby swoją dziedzinę traktowała pobieżnie.
Z racji że mężczyzna poniekąd zakpił z jej przedmioty, na złość nie wypowiedziała się na temat Aurorów. I żeby było jasne, wcale się z nim nie zgadzała, że jego profesja będzie istniała wiecznie. Po pierwsze potwory nigdy niestały się im uległe, tylko ustąpiły w cień bestii jaką jest człowiek. Ale potwory to chaos, a nad prawdziwym chaosem nie można w stu procentach zapanować. Po drugie nic nie trwa wiecznie, a upadek Ministerstwa, jak i Biura Aurorów wcale nie był nieunikniony. Nic nie jest pod wieczystą ochroną.
Kolejne słowa Percivala jeszcze bardziej ją zaniepokoiły. Słowa o bezradności, strachu i bólu. I jeszcze te dziwne metafory i niepotrzebne porównania. Nathalie momentalnie odrzuciła dłoń mężczyzny, jakby w akcie obronnym. Ktoś naruszył jej barierę nie tylko fizyczną, ale i psychiczną. To był swego rodzaju kontratak.
- Każdy ma swój rozum i wolną wolę. W dodatku myślę, że źle mnie Pan ocenia... Bezsilność to nie jest moja domena. Strach owszem jest, ale nie w takim stopniu o którym Pan wspomniał. W moim przypadku to bardziej wyzwanie. Nie przybyłam do świata magicznego by się czegoś bać... by załamać ręce i patrzeć jak ów świat się wali. Jestem tu, bo mam taki kaprys. Kaprys głupiutkiej blondynki, jak pewnie wiele osób pomyśli. I niech tak myślą, będzie to ich błąd w ocenie przeciwnika...
Co prawda nie była ekspertką od eliksirów, to jednak ta dziedzina nie była blondynce do końca obca. Ważenie mikstur było w jej zasięgu. W zasięgu Charłaków. Wystarczyła tylko dobra książka z recepturami, masa magicznych składników i troszkę cierpliwości. Mimo wszystko dziewczyna nie parała się jakoś specjalnie tą dziedziną, bo większość eliksirów jest praktycznie dostępna w sklepach.
Inną kwestią było mugoloznastwo. Jako osoba niemagiczna była niemalże mugolem. Znała oba te światy. Nie zgadzała się więc z Percivalem.
- Nie o tolerancję tylko tu chodzi... Również o poznanie świata niemagicznego, filozofię życia osób nie posiadających zdolności magicznych, a nawet przygotowanie do życia w rodzinie. Może dla Pana to „nic”... ale dla mnie nauka o drugim człowieku jest wiele warta.
Nie ma co ukrywać, dziewczyna była mocno przekonana, że to co robi jest słuszne. Nie pozwalała wiec pośrednio kpić z jej przedmiotu. Jaką byłaby wówczas nauczycielką, gdyby swoją dziedzinę traktowała pobieżnie.
Z racji że mężczyzna poniekąd zakpił z jej przedmioty, na złość nie wypowiedziała się na temat Aurorów. I żeby było jasne, wcale się z nim nie zgadzała, że jego profesja będzie istniała wiecznie. Po pierwsze potwory nigdy niestały się im uległe, tylko ustąpiły w cień bestii jaką jest człowiek. Ale potwory to chaos, a nad prawdziwym chaosem nie można w stu procentach zapanować. Po drugie nic nie trwa wiecznie, a upadek Ministerstwa, jak i Biura Aurorów wcale nie był nieunikniony. Nic nie jest pod wieczystą ochroną.
Kolejne słowa Percivala jeszcze bardziej ją zaniepokoiły. Słowa o bezradności, strachu i bólu. I jeszcze te dziwne metafory i niepotrzebne porównania. Nathalie momentalnie odrzuciła dłoń mężczyzny, jakby w akcie obronnym. Ktoś naruszył jej barierę nie tylko fizyczną, ale i psychiczną. To był swego rodzaju kontratak.
- Każdy ma swój rozum i wolną wolę. W dodatku myślę, że źle mnie Pan ocenia... Bezsilność to nie jest moja domena. Strach owszem jest, ale nie w takim stopniu o którym Pan wspomniał. W moim przypadku to bardziej wyzwanie. Nie przybyłam do świata magicznego by się czegoś bać... by załamać ręce i patrzeć jak ów świat się wali. Jestem tu, bo mam taki kaprys. Kaprys głupiutkiej blondynki, jak pewnie wiele osób pomyśli. I niech tak myślą, będzie to ich błąd w ocenie przeciwnika...
- Mistrz Gry
Re: Sklep Zonka
Sob Kwi 04, 2015 5:27 pm
Sprawą wycieczki zajmę się później. Wystawiam jednak rachunek Meredith za eliksiry, które kupiła za swoje pieniądze.
Rachunek:
Meredith Evans:
1x Eliksir Pazur (1 galeon, 9 sykli i 3 knuty)
2x Eliksir Zamieć (2x 2 galeony, 11 sykli i 7 knutów)
Razem: 6 galeonów, 14 sykli i 17 knutów
Rachunek:
Meredith Evans:
1x Eliksir Pazur (1 galeon, 9 sykli i 3 knuty)
2x Eliksir Zamieć (2x 2 galeony, 11 sykli i 7 knutów)
Razem: 6 galeonów, 14 sykli i 17 knutów
- Lyrae Fletcher
Re: Sklep Zonka
Sob Kwi 04, 2015 8:11 pm
Nikt jeszcze nie kwapił się do wyjścia. Wszyscy oglądali jakieś plujące książki, wybuchające w ustach cukierki i inne tego typu zabawki. Wszystko do żartów. Jasne, te eliksiry też miały służyć żartom, tak było zapisane w założeniu sklepu, dlatego nic niezwykłego tu nie znajdą. Wielbiciele mikstur musieli zadowolić się takimi słabymi wersjami, ale czemu nie zaczepić o coś, co sprawi, że współlokatorka obudzi się z wielkimi, zwierzęcymi pazurami...
Przedni żart!
Jej jakoś to nie bawiło, bo zapewne byłaby raczej obiektem takich żartów. Wprawdzie dzisiaj nie musiała płacić za te niewinne nabytki, ponieważ były one na koszt szkoły (dziękujemy bardzo pani Nathalie), ale nie chciała też zbyt mocno nadwerężać budżetu szkoły. Także cztery małe fiolki wystarczyły, spakowała je do kieszeni płaszcza i uśmiechnęła pod nosem. Jej znajomi jakoś nie kwapili się do rozmowy, a w Zonku był ktoś jeszcze. Dziewczyna, która kręciła się przy tej samej półce.
Znała ją z lekcji, jednak nic więcej. Wiedziała, że jest z Hufflepuffu, nigdy jednak nie miała okazji z nią porozmawiać. Nie siadały razem na lekcjach, z resztą, miałaby przechlapane, gdyby zaczęła przyjaźnić się z kimkolwiek spoza towarzystwa Ślizgońskiego. I tak miała przerąbane... Bardziej nie chciała.
Tutaj jednak nie było nikogo, kto mógłby jakoś jej zaszkodzić, więc czemu nie rozpocząć rozmowy? Podeszła więc do blondynki, nieco się czając przy tym, jakby to podejście było zupełnie przypadkowe.
- Cześć.. - mruknęła, zerkając na Meredith kątem oka... I to oczekiwanie na reakcję.
Przedni żart!
Jej jakoś to nie bawiło, bo zapewne byłaby raczej obiektem takich żartów. Wprawdzie dzisiaj nie musiała płacić za te niewinne nabytki, ponieważ były one na koszt szkoły (dziękujemy bardzo pani Nathalie), ale nie chciała też zbyt mocno nadwerężać budżetu szkoły. Także cztery małe fiolki wystarczyły, spakowała je do kieszeni płaszcza i uśmiechnęła pod nosem. Jej znajomi jakoś nie kwapili się do rozmowy, a w Zonku był ktoś jeszcze. Dziewczyna, która kręciła się przy tej samej półce.
Znała ją z lekcji, jednak nic więcej. Wiedziała, że jest z Hufflepuffu, nigdy jednak nie miała okazji z nią porozmawiać. Nie siadały razem na lekcjach, z resztą, miałaby przechlapane, gdyby zaczęła przyjaźnić się z kimkolwiek spoza towarzystwa Ślizgońskiego. I tak miała przerąbane... Bardziej nie chciała.
Tutaj jednak nie było nikogo, kto mógłby jakoś jej zaszkodzić, więc czemu nie rozpocząć rozmowy? Podeszła więc do blondynki, nieco się czając przy tym, jakby to podejście było zupełnie przypadkowe.
- Cześć.. - mruknęła, zerkając na Meredith kątem oka... I to oczekiwanie na reakcję.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach