Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Alistaire Mulciber
Re: Park nad Niemnem
Pią Gru 22, 2017 10:25 pm
Czy mógł tak stwierdzić z całą pewnością? Co z jego rudą szlamą, którą Alistaire gardził niemal tak samo bardzo, jak Severusowymi rodzicami? Mulciber nie uwierzyłby mu, gdyby powiedział, że nie obchodzi go, czy ta się nim przejmuje. To zapewne było wygodniejsze - powiedzenie sobie, że jest niezależny i nie potrzebuje walidacji innych osób.
Alistaire nie miał zamiaru go jednak uświadamiać, póki co.
Życie chyba nauczyło młodego Snape’a tej smutnej prawdy o ludzkiej bezinteresowności.
W tym może mogliby się zgodzić. Byli siebie warci. Dobrali się ładnie, choć pewnie tworzyli parę dość zabawną. Książę i żebrak, lecz niepewnym było, kto pełnił jaką rolę.
- Mam nadzieję, że nie chcesz właśnie powiedzieć, że mój gust jest do dupy - wyszczerzył się trochę. - Chociaż, kiedy o tym wspominasz, chyba znalazłbym kilka butelek wina, które świetnie by się do tego nadawało. Przemyśl to - naprawdę chciał, żeby jego przyjaciel to przemyślał. Aż na samą myśl o takiej zabawie robił się strasznie podekscytowany. Merlinie, jaką piękną wizją by to było!
Nie chciał zawracać mu głowy takimi sprawami. Uśmiechnął się nieznacznie, doceniając ten gest.
Dzień dobroci dla Alistaire’a?
- Po alkoholu jest każdego mocną stroną - zauważył niezwykle błyskotliwie.
Wyrzucił papierosa, nie dbając o zgaszenie go.
Teraz było znacznie ładniej i przyjemniej, jakoś świeżo.
Oparł przedramię o bark Severusa, nachylając się nieco nad jego ramieniem, wolna dłonią wskazując na horyzont.
- Pomyśl sobie... - zaczął, bardzo tajemniczo. - Gdzieś tam, Black zapewne ucieka przed kolejnym cruciatusem swojej matki, a jeżeli będziemy mieć trochę szczęścia, Potter zostanie świetnym autorem i zdechnie na pierwszej misji - dokończył, może trochę niezdrowo zadowolony ze swych przewidywań.
Alistaire nie miał zamiaru go jednak uświadamiać, póki co.
Życie chyba nauczyło młodego Snape’a tej smutnej prawdy o ludzkiej bezinteresowności.
W tym może mogliby się zgodzić. Byli siebie warci. Dobrali się ładnie, choć pewnie tworzyli parę dość zabawną. Książę i żebrak, lecz niepewnym było, kto pełnił jaką rolę.
- Mam nadzieję, że nie chcesz właśnie powiedzieć, że mój gust jest do dupy - wyszczerzył się trochę. - Chociaż, kiedy o tym wspominasz, chyba znalazłbym kilka butelek wina, które świetnie by się do tego nadawało. Przemyśl to - naprawdę chciał, żeby jego przyjaciel to przemyślał. Aż na samą myśl o takiej zabawie robił się strasznie podekscytowany. Merlinie, jaką piękną wizją by to było!
Nie chciał zawracać mu głowy takimi sprawami. Uśmiechnął się nieznacznie, doceniając ten gest.
Dzień dobroci dla Alistaire’a?
- Po alkoholu jest każdego mocną stroną - zauważył niezwykle błyskotliwie.
Wyrzucił papierosa, nie dbając o zgaszenie go.
Teraz było znacznie ładniej i przyjemniej, jakoś świeżo.
Oparł przedramię o bark Severusa, nachylając się nieco nad jego ramieniem, wolna dłonią wskazując na horyzont.
- Pomyśl sobie... - zaczął, bardzo tajemniczo. - Gdzieś tam, Black zapewne ucieka przed kolejnym cruciatusem swojej matki, a jeżeli będziemy mieć trochę szczęścia, Potter zostanie świetnym autorem i zdechnie na pierwszej misji - dokończył, może trochę niezdrowo zadowolony ze swych przewidywań.
- Severus Snape
Re: Park nad Niemnem
Wto Sty 02, 2018 1:53 pm
Być może życie tyle lat w otoczeniu osób, dla których jakiekolwiek ludzkie odruchy były więcej niż rzadkością, a być może pewien wstyd zalegający głęboko w trzewiach chłopaka sprawiały, że wmawiał sobie i wszystkim w okół, że w nosie miał co kto o nim myśli. Zapewne w jakimś stopniu chciał wierzyć w to, że Lily się nim przejmuje. A przynajmniej do pewnego czasu chciał. Jak dotąd zaślepiony sekretnym, niezdrowym uczuciem do przyjaciółki bardzo chciał aby i ona je odwzajemniła. Teraz, kiedy ona o wszystkim wiedziała, a wszelkie szanse, o ile jakiekolwiek w ogóle kiedyś miał, powoli topniały, uczucie również ochłodniało. Oczywiście nigdy nie przyznałby, a już szczególnie przed przyjacielem, który pałał szczerą niechęcią wobec Evans, że jedno spojrzenie na rudowłosą wciąż potrafiło przewrócić mu wszystko w żołądku na drugą stronę. Z pewnymi rzeczami nie da się walczyć. A on nie ważne jak mocno walczył, nic nie mógł na to poradzić. Zupełnie jakby tonął w paskudnej, oślizgłej wodzie jeziora obok Hogwartu a z każdym wierzgnięciem magiczne stworzenia i rośliny ściągały go coraz głębiej i głębiej.
Wzruszył ramionami na jego słowa. Kwestie gustu i Severus raczej nie szli w parze, i chłopak z pewnością miał tego świadomość.
- Alistaire, zaczynam mieć wrażenie, że mnie nie znasz. Po alkoholu śpiew tym bardziej nie jest moją mocną stroną, no chyba, że szukamy konkurencji dla mandragory - przewrócił oczami, był skłonny zgodzić się na małą alkoholizację w towarzystwie przyjaciela, ale doskonale znał swoje granice. I nawet Al go przez nie nie przeciągnie.
Przez chwile zezował w stronę niedopałka, który jeszcze tlił się ciśnięty między ziarenka żwiru na ścieżce. Unosił się z niego cienki strumyk dymu, niemal niewidoczny w ciemniejącym otoczeniu. Zaraz powinni zapalić parkowe latarnie.
- No tak, to zdecydowanie pocieszająca wizja - odparł, zerkając w stronę nie istniejącej destynacji wskazywanej przez chłopaka. Mimo braku widocznego entuzjazmu, Snape musiał przyznać, że była to opcja niezwykle kojąca jego zszargane nerwy. Dziękował Merlinowi, że już więcej nie będzie musiał codziennie widzieć gęb któregokolwiek z potocznie tytułowanych huncwelów.
- Dodajmy do tego Lupina i Pettigrew umierających z tęsknoty za Potterem i mogę powiedzieć, że będę usatysfakcjonowany - zmarszczył brwi w zamyśleniu, zupełnie tak, jakby rzeczywiście mieli jakikolwiek wpływ na cudzą przyszłość.
Wzruszył ramionami na jego słowa. Kwestie gustu i Severus raczej nie szli w parze, i chłopak z pewnością miał tego świadomość.
- Alistaire, zaczynam mieć wrażenie, że mnie nie znasz. Po alkoholu śpiew tym bardziej nie jest moją mocną stroną, no chyba, że szukamy konkurencji dla mandragory - przewrócił oczami, był skłonny zgodzić się na małą alkoholizację w towarzystwie przyjaciela, ale doskonale znał swoje granice. I nawet Al go przez nie nie przeciągnie.
Przez chwile zezował w stronę niedopałka, który jeszcze tlił się ciśnięty między ziarenka żwiru na ścieżce. Unosił się z niego cienki strumyk dymu, niemal niewidoczny w ciemniejącym otoczeniu. Zaraz powinni zapalić parkowe latarnie.
- No tak, to zdecydowanie pocieszająca wizja - odparł, zerkając w stronę nie istniejącej destynacji wskazywanej przez chłopaka. Mimo braku widocznego entuzjazmu, Snape musiał przyznać, że była to opcja niezwykle kojąca jego zszargane nerwy. Dziękował Merlinowi, że już więcej nie będzie musiał codziennie widzieć gęb któregokolwiek z potocznie tytułowanych huncwelów.
- Dodajmy do tego Lupina i Pettigrew umierających z tęsknoty za Potterem i mogę powiedzieć, że będę usatysfakcjonowany - zmarszczył brwi w zamyśleniu, zupełnie tak, jakby rzeczywiście mieli jakikolwiek wpływ na cudzą przyszłość.
- Mistrz Gry
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 07, 2018 7:36 pm
Zakończenie sesji pomiędzy Alistairem a Severusem z powodu zbyt długiego zwlekania z postami.
[z/t x2]
[z/t x2]
- Felice Felicis
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 28, 2018 2:28 pm
Lało. Nie ulegało wątpliwości, że po prostu lało i spacer po parku był wręcz absurdalnym pomysłem. A jednak! Pewna osóbka była w parku. Mało tego. Siedziała na ławce i czytała książkę! To już trzeba być naprawdę stukniętym. Ludzie mijali rudowłosą wariatkę w takim pośpiechu, że nie zwracali na nią zupełnie uwagi. A gdyby się zatrzymali, gdyby przyjrzeli się choć troszeczkę... Tak, wtedy by zobaczyli. Krople deszczu zdawały się nie czynić jej żadnej szkody, jakby dziwnym trafem to jedno miejsce chciały pozostawić suche. Zarówno włosy, czarny płaszczyk jak i pergaminowe stronice księgi pozostawały nienaruszone niczym w słoneczny letni dzień. I dokładnie w ten sposób zachowywala się kobieta, czy też dziewczyna, ciężko stwierdzić... Ale zdawalo się, że deszczowe sobotnie południe jest kompletnie poza jej świadomością, a liczyła się wyłącznie czytana historia.
- James van Dijk
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 28, 2018 3:11 pm
Dzień był tak bardzo "brytyjski", jak tylko mógł się zdawać. Od rana słońce skrywało się za gęstymi chmurami, z których zupełnie jakby od niechcenia spadały kolejne krople deszczu. W takich momentach doceniał fakt, że holenderska pogoda nie odbiegała zbytnio od tej panującej na wyspach. Chłód i deszcz, zwłaszcza w październiku, nie były dla niego niczym szczególnym.
Kiedy więc dzisiaj wybrał się na miasto załatwić drobne sprawunki, nie dał się zniechęcić panującej w stolicy aurze. Na czoło nasunięty miał kapelusz a w dłoni trzymał parasol. Lubił mugolskie wynalazki, z takimiż się wychował i bardzo często unikał używania magii, jeśli nie było to konieczne. By skrócić sobie drogę wstąpił do pobliskiego parku, z którego znacznie bliżej miał do pewnej magicznej księgarni.
Szedł żwirowanym alejkami, mijając ludzi pędzących przed siebie samotnie bądź parami. On się nie śpieszył. Rozkoszował się spokojnym, nieco rozleniwionym dniem. Odkąd rozpoczął się rok szkolny, nie miał zbyt wielu okazji by zwyczajnie pospacerować. Musiał nadrobić sporo materiału i przygotować w przód kilka kolejnych zajęć, a ponadto wciąż czekały na niego jego prywatne badania nad którymi pracował w trakcie wakacji.
Zbliżał się do jednej z ławek ustawionych na uboczu alejki, gdy w oczy rzuciła mu się znajoma postać. Szybko w pamięci przywołał skąd zna tę piegowatą twarz. Była uczennica Hogwartu, co prawda nie uczęszczała na jego zajęcia, często jednak miał okazję spotkać ją w bibliotece bądź na korytarzu. Dziewczyna była wyraźnie zaczytana, nie przejmując się zupełnie pogodą. James szybko wywnioskował, że posłużyć się musiała jakimś zaklęciem, dzięki któremu nie przemakała. Uśmiechnął się. Gdy kończy się szkołę, człowiek chce móc wykorzystać swoje nowe przywileje najlepiej jak tylko umie i kiedy tylko może.
Podszedł do ławki i zdjął z głowy kapelusz w geście przywitania.
-Panienka Felicis, miło panią spotkać - uśmiechnął się przyjaźnie, nie do końca pewien czy będzie go pamiętać. Właściwie nie mieli wcześniej okazji by porozmawiać, mężczyzna raczej nie utrzymywał kontaktu z uczniami nie uczęszczającymi na jego przedmiot, był jednak ciekaw jak mijają dziewczynie pierwsze miesiące "wolności".
- Profesor van Dijk, nauczyciel numerologii, nie miała pani ze mną zajęć - sprostował szybko, aby oszczędzić jej zakłopotania. Parasol złożył i podparł się na nim nieznacznie.
- Czy można?- spytał, skłaniając głowę w stronę wolnego miejsca obok niej.
Kiedy więc dzisiaj wybrał się na miasto załatwić drobne sprawunki, nie dał się zniechęcić panującej w stolicy aurze. Na czoło nasunięty miał kapelusz a w dłoni trzymał parasol. Lubił mugolskie wynalazki, z takimiż się wychował i bardzo często unikał używania magii, jeśli nie było to konieczne. By skrócić sobie drogę wstąpił do pobliskiego parku, z którego znacznie bliżej miał do pewnej magicznej księgarni.
Szedł żwirowanym alejkami, mijając ludzi pędzących przed siebie samotnie bądź parami. On się nie śpieszył. Rozkoszował się spokojnym, nieco rozleniwionym dniem. Odkąd rozpoczął się rok szkolny, nie miał zbyt wielu okazji by zwyczajnie pospacerować. Musiał nadrobić sporo materiału i przygotować w przód kilka kolejnych zajęć, a ponadto wciąż czekały na niego jego prywatne badania nad którymi pracował w trakcie wakacji.
Zbliżał się do jednej z ławek ustawionych na uboczu alejki, gdy w oczy rzuciła mu się znajoma postać. Szybko w pamięci przywołał skąd zna tę piegowatą twarz. Była uczennica Hogwartu, co prawda nie uczęszczała na jego zajęcia, często jednak miał okazję spotkać ją w bibliotece bądź na korytarzu. Dziewczyna była wyraźnie zaczytana, nie przejmując się zupełnie pogodą. James szybko wywnioskował, że posłużyć się musiała jakimś zaklęciem, dzięki któremu nie przemakała. Uśmiechnął się. Gdy kończy się szkołę, człowiek chce móc wykorzystać swoje nowe przywileje najlepiej jak tylko umie i kiedy tylko może.
Podszedł do ławki i zdjął z głowy kapelusz w geście przywitania.
-Panienka Felicis, miło panią spotkać - uśmiechnął się przyjaźnie, nie do końca pewien czy będzie go pamiętać. Właściwie nie mieli wcześniej okazji by porozmawiać, mężczyzna raczej nie utrzymywał kontaktu z uczniami nie uczęszczającymi na jego przedmiot, był jednak ciekaw jak mijają dziewczynie pierwsze miesiące "wolności".
- Profesor van Dijk, nauczyciel numerologii, nie miała pani ze mną zajęć - sprostował szybko, aby oszczędzić jej zakłopotania. Parasol złożył i podparł się na nim nieznacznie.
- Czy można?- spytał, skłaniając głowę w stronę wolnego miejsca obok niej.
- Felice Felicis
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 28, 2018 3:39 pm
Dziewczę zgłębiało właśnie tajniki oprawionego w skórę tomu zapisanego pismem runicznym, który zawierał nic innego jak tylko baśnie, stare czarodziejskie baśnie dobrze znane każdemu czarodziejskiemu dziecku. Jej dusza znajdowała się w zaczarowanym ogrodzie Fontanny Szczęśliwego Losu, kiedy niespodziewanie czyjś głos przyciągnął ją do świata rzeczywistego, choć niemniej przepełnionego magią.
Zamrugała, spojrzała w górę i... Ah! Kojarzyła tę twarz! Ale kto to mógł być... Sprzedawca pianek z Paryża...? Ah nie! No tak, na to by nie wpadła. Profesor z Hogwartu! Uśmiechnęła się od razu promiennie.
- Ah dzień dobry! Cóż za cudowny zbieg okoliczności! Właśnie myślałam o szkole. Oh, to znaczy przed tym, jak zaczęłam czytać. I przed tym jak myślałam o Brazylii... I przed myśleniem o pracy... No! Ale myślałam o szkole dzisiaj, a to prawie tak, jakbym myślała o niej właśnie teraz!
Felice jak zwykle tryskała energią i optymizmem.
- Ależ oczywiście, proszę siadać. To niesamowite, że mnie pan pamięta! Mi się zdarza kompletnie pomylić twarze... Przez chwilę myślałam, że jest pan takim sympatycznym sprzedawcą pianek z Paryża... Bardzo dobrze go wspominam! Przez jego pianki miałam niebieskie włosy przez cały dzień! Potem pomyślałam, że może znamy się z Ilvermorny, a to już krok w dobrą stronę. W końcu to również szkoła. Jestem przekonana, że gdyby pan się nie przedstawił w końcu bym doszła do tego skąd pana znam!
Z uśmiechem zatrzasnęła książkę i położyła ją swobodnie na kolanach. W jej czarnych oczętach błyskały wesołe ogniki, choć nie można było oprzeć się wrażeniu, że jeśli nie przytrzyma się uwagi dziewczyny dalszą rozmową, odpłynie ona w świat magicznych pianek.
Zamrugała, spojrzała w górę i... Ah! Kojarzyła tę twarz! Ale kto to mógł być... Sprzedawca pianek z Paryża...? Ah nie! No tak, na to by nie wpadła. Profesor z Hogwartu! Uśmiechnęła się od razu promiennie.
- Ah dzień dobry! Cóż za cudowny zbieg okoliczności! Właśnie myślałam o szkole. Oh, to znaczy przed tym, jak zaczęłam czytać. I przed tym jak myślałam o Brazylii... I przed myśleniem o pracy... No! Ale myślałam o szkole dzisiaj, a to prawie tak, jakbym myślała o niej właśnie teraz!
Felice jak zwykle tryskała energią i optymizmem.
- Ależ oczywiście, proszę siadać. To niesamowite, że mnie pan pamięta! Mi się zdarza kompletnie pomylić twarze... Przez chwilę myślałam, że jest pan takim sympatycznym sprzedawcą pianek z Paryża... Bardzo dobrze go wspominam! Przez jego pianki miałam niebieskie włosy przez cały dzień! Potem pomyślałam, że może znamy się z Ilvermorny, a to już krok w dobrą stronę. W końcu to również szkoła. Jestem przekonana, że gdyby pan się nie przedstawił w końcu bym doszła do tego skąd pana znam!
Z uśmiechem zatrzasnęła książkę i położyła ją swobodnie na kolanach. W jej czarnych oczętach błyskały wesołe ogniki, choć nie można było oprzeć się wrażeniu, że jeśli nie przytrzyma się uwagi dziewczyny dalszą rozmową, odpłynie ona w świat magicznych pianek.
- James van Dijk
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 28, 2018 4:38 pm
Z pewnością nie mógł nawet spodziewać się, że dziewczyna zaleje go taką ilością informacji na raz. Zdawała się szczerze szczęśliwa, że do niej podszedł, co na moment go zmieszało, szybko jednak niepewności na twarzy ustąpił delikatny uśmiech. Słuchając jej zawiłych wytłumaczeń wyciągnął z kieszeni marynarki chusteczkę i przetarł wilgotne deski ławki. Następnie oparł parasolkę o jej oparcie i dopiero wtedy usiadł.
- Oh, ma pani wyjątkowo dużo tematów do rozważań - skwitował, chowając chusteczkę z powrotem do kieszeni. Chociaż nie miał pojęcia od której części jej wypowiedzi zacząć, bardzo cieszył się, że dziewczyna okazała się być tak rozmowna. Dodatkowo, nie umknął jego uwadze fakt, że książka którą dziewczyna złożyła na kolanach zapisana była w runach. Spojrzał na nią z pewną dozą uznania w oczach.
- Mogę spytać skąd myśli o Brazylii? - założył nogę za nogę i oparł wygodniej. Deszcz nieco zmalał, wciąż jednak dało się wyczuć drobne kropelki spadające na spodnie, zostawiające po sobie wilgotne plamki. Rozluźniony i zadowolony z okazji do rozmowy rozpiął guzik marynarki, po czym zwrócił się ponownie w stronę dziewczyny.
-Była pani w Ilvermorny? Wspaniała szkoła, miałem okazję odwiedzić ją raz w ramach moich badań, bardzo cenię sobie ich system nauczania - zamyślił się na chwilę, wspomnieniami wracając do tej, w jego mniemaniu, przezabawnej placówki. Zaraz jednak wrócił myślami do panienki Felicis. Niewiele o niej wiedział, znał ją głównie z widzenia bądź rozmów z innymi nauczycielami. Spotkanie jej okazało się więc bardzo dobrym powodem do poszerzenia swojej wiedzy.
-Jak mija pani czas po szkole? Studiuje pani, pracuje? - spytał, odrywając wzrok od przechodzącej obok ławki pary i przenosząc go na swoją towarzyszkę.
- Oh, ma pani wyjątkowo dużo tematów do rozważań - skwitował, chowając chusteczkę z powrotem do kieszeni. Chociaż nie miał pojęcia od której części jej wypowiedzi zacząć, bardzo cieszył się, że dziewczyna okazała się być tak rozmowna. Dodatkowo, nie umknął jego uwadze fakt, że książka którą dziewczyna złożyła na kolanach zapisana była w runach. Spojrzał na nią z pewną dozą uznania w oczach.
- Mogę spytać skąd myśli o Brazylii? - założył nogę za nogę i oparł wygodniej. Deszcz nieco zmalał, wciąż jednak dało się wyczuć drobne kropelki spadające na spodnie, zostawiające po sobie wilgotne plamki. Rozluźniony i zadowolony z okazji do rozmowy rozpiął guzik marynarki, po czym zwrócił się ponownie w stronę dziewczyny.
-Była pani w Ilvermorny? Wspaniała szkoła, miałem okazję odwiedzić ją raz w ramach moich badań, bardzo cenię sobie ich system nauczania - zamyślił się na chwilę, wspomnieniami wracając do tej, w jego mniemaniu, przezabawnej placówki. Zaraz jednak wrócił myślami do panienki Felicis. Niewiele o niej wiedział, znał ją głównie z widzenia bądź rozmów z innymi nauczycielami. Spotkanie jej okazało się więc bardzo dobrym powodem do poszerzenia swojej wiedzy.
-Jak mija pani czas po szkole? Studiuje pani, pracuje? - spytał, odrywając wzrok od przechodzącej obok ławki pary i przenosząc go na swoją towarzyszkę.
- Felice Felicis
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 28, 2018 5:34 pm
Felice z pewnością by rozweselił pogląd o "zawiłych wytłumaczeniach", gdyby tylko miała dostęp do myśli czarodzieja. Dla niej to wszystko było zupełnie jasne i logiczne! Ale cóż, zamiast tego była wesoła z zupełnie innych powodów i skora do dalszej pogawędki.
- Oh, zdecydowanie mam! Ale nic dziwnego, w końcu życie jest takie ciekawe... Myśl o Brazylii również związana jest ze szkołą. Widzi pan, od zawsze prowadzę życie pełne przygód i podróży, niejako ze względu na rodziców. W Brazylii chodziłam do szkoły, Castelobruxo, może pan o niej słyszał? Jest najsłynniejszą szkołą w Ameryce Południowej! Mam z nią szalenie dużo miłych wspomnień. Myślałam właśnie czy by się tam nie wybrać, odwiedzić starych znajomych, ale tak się składa, że zaczęłam samodzielne, dorosłe życie i podróże już nie są takie proste... Ale przynajmniej decyduję o nich zupełnie sama! To szalenie miłe decydować samemu o sobie, prawda?
Westchnęła, patrząc na mokry świat dookoła. Była to krótka przerwa i dla niej i dla Van Dijk'a zalanego kolejną powodzią słów. Pozostawały jednak kolejne tematy, których ktoś taki jak panienka Felicis absolutnie nie mógł pozostawić bez odpowiedzi.
- Owszem, byłam! Jakieś dwa... nie, trzy... chyba trzy... Tak! Trzy semestry. Ilvermorny jest cudooowne. Prawdę mówiąc uwielbiam wszystkie szkoły, do których chodziłam. A było ich... Raz, dwa... cztery, nie! Pięć. Każda inna, świat jest tak barwny, tak różnorodny! Choć, szczerze mówiąc, to sprawia, że ciężko mi się zdecydować na cokolwiek. Dlatego kocham książki, to tak jakby mieć cały świat w kieszeni!
Znów chwila przerwy, tym razem jednak zupełnie inne emocje wymalowały sie na jej twarzy. Spojrzała na czarodzieja z powalającą mieszanką desperacji, zachwytu, niezdecydowania i pasji.
- Ahhh panie Van Dijk! Jak pan to zrobił?! Jak się pan zdecydował na jedną, konkretną rzecz? Jak to się stało, że został pan nauczycielem? Jest tyle opcji, tyle wyborów, które można podjąć! Jest cały świat stojący przed nami otworem! Jak pośród tylu wspaniałości wybrać jedną, słuszną drogę, która będzie sposobem na życie, bez ograniczania swych pasji?!
- Oh, zdecydowanie mam! Ale nic dziwnego, w końcu życie jest takie ciekawe... Myśl o Brazylii również związana jest ze szkołą. Widzi pan, od zawsze prowadzę życie pełne przygód i podróży, niejako ze względu na rodziców. W Brazylii chodziłam do szkoły, Castelobruxo, może pan o niej słyszał? Jest najsłynniejszą szkołą w Ameryce Południowej! Mam z nią szalenie dużo miłych wspomnień. Myślałam właśnie czy by się tam nie wybrać, odwiedzić starych znajomych, ale tak się składa, że zaczęłam samodzielne, dorosłe życie i podróże już nie są takie proste... Ale przynajmniej decyduję o nich zupełnie sama! To szalenie miłe decydować samemu o sobie, prawda?
Westchnęła, patrząc na mokry świat dookoła. Była to krótka przerwa i dla niej i dla Van Dijk'a zalanego kolejną powodzią słów. Pozostawały jednak kolejne tematy, których ktoś taki jak panienka Felicis absolutnie nie mógł pozostawić bez odpowiedzi.
- Owszem, byłam! Jakieś dwa... nie, trzy... chyba trzy... Tak! Trzy semestry. Ilvermorny jest cudooowne. Prawdę mówiąc uwielbiam wszystkie szkoły, do których chodziłam. A było ich... Raz, dwa... cztery, nie! Pięć. Każda inna, świat jest tak barwny, tak różnorodny! Choć, szczerze mówiąc, to sprawia, że ciężko mi się zdecydować na cokolwiek. Dlatego kocham książki, to tak jakby mieć cały świat w kieszeni!
Znów chwila przerwy, tym razem jednak zupełnie inne emocje wymalowały sie na jej twarzy. Spojrzała na czarodzieja z powalającą mieszanką desperacji, zachwytu, niezdecydowania i pasji.
- Ahhh panie Van Dijk! Jak pan to zrobił?! Jak się pan zdecydował na jedną, konkretną rzecz? Jak to się stało, że został pan nauczycielem? Jest tyle opcji, tyle wyborów, które można podjąć! Jest cały świat stojący przed nami otworem! Jak pośród tylu wspaniałości wybrać jedną, słuszną drogę, która będzie sposobem na życie, bez ograniczania swych pasji?!
- James van Dijk
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 28, 2018 7:22 pm
W przeciwieństwie do dziewczyny, James nie musiał martwić się o ewentualne fakty, które skrywać mogły się w czeluściach jej umysłu. Najwidoczniej była ona więcej niż skora opowiedzieć o wszystkim co akurat siedziało jej w głowie, śmiał nawet mieć drobne wątpliwości, czy powstrzymałaby się przed powiedzeniem czegoś gdyby przyszło jej to niespodziewanie na myśl.
Kolejna fala słów zalała go niemal bez zapowiedzi, a on niezdolny do czegokolwiek innego jedynie przytakiwał spokojnie, chłonąc wszystkie informacje. Uśmiechnął się na wspomnienie o brazylijskiej szkole - co prawda nie miał okazji jej odwiedzić, sporo jednak o niej wiedział, zdarzyło mu się również wymieniać korespondencje z tamtejszym profesorem wróżbiarstwa który podzielił się z nim szalenie ciekawymi metodami badania stosowanymi przez rdzenne plemiona.
- Owszem słyszałem, to fantastyczne, że miała pani okazje pobierać tam naukę. To niezwykła szansa - oczywiście kto jak kto, ale on przede wszystkim doceniał możliwość rozwoju i edukacji na wszystkich obszarach. Z tego co było mu wiadome, panienka Felicis zawsze była pilną uczennicą, nie wątpił więc w to, że wykorzystała swoją okazję - Ależ oczywiście. Odpowiedzialność za samego siebie niesie za sobą wiele plusów.
Uśmiechnął się do dziewczyny. Jej uśmiech zdawał się wcale nie znikać, no, może na te krótkie chwile gdy się nad czymś zastanawiała. Deszcz niemal całkiem przestał padać, wszystko wokół pozostawało jednak mokre i błyszczące. W powietrzu unosił się przyjemny zapach wilgotnej ziemi.
- Cóż... Edukacja nigdy nie była jedyną opcją na jaką się zdecydowałem - zamyślił się na chwilę, postanowił jednak przemilczeć pewne bolesne fakty z jego przeszłości, które rzuciły go tu, gdzie się znajdował. Cieszyło go nauczanie i spełniał się w tej roli, nigdy jednak nie rozważał jej jako pierwsza opcja - Bezustannie pracuję nad własnym rozwojem, czytam, piszę, szukam. Na świecie jest tak wiele rzeczy, o których jeszcze nie wiemy. Nie umiałbym w pełni oddać się tylko jednej z nich, a więc w pełni rozumiem pani problem.
Kolejna fala słów zalała go niemal bez zapowiedzi, a on niezdolny do czegokolwiek innego jedynie przytakiwał spokojnie, chłonąc wszystkie informacje. Uśmiechnął się na wspomnienie o brazylijskiej szkole - co prawda nie miał okazji jej odwiedzić, sporo jednak o niej wiedział, zdarzyło mu się również wymieniać korespondencje z tamtejszym profesorem wróżbiarstwa który podzielił się z nim szalenie ciekawymi metodami badania stosowanymi przez rdzenne plemiona.
- Owszem słyszałem, to fantastyczne, że miała pani okazje pobierać tam naukę. To niezwykła szansa - oczywiście kto jak kto, ale on przede wszystkim doceniał możliwość rozwoju i edukacji na wszystkich obszarach. Z tego co było mu wiadome, panienka Felicis zawsze była pilną uczennicą, nie wątpił więc w to, że wykorzystała swoją okazję - Ależ oczywiście. Odpowiedzialność za samego siebie niesie za sobą wiele plusów.
Uśmiechnął się do dziewczyny. Jej uśmiech zdawał się wcale nie znikać, no, może na te krótkie chwile gdy się nad czymś zastanawiała. Deszcz niemal całkiem przestał padać, wszystko wokół pozostawało jednak mokre i błyszczące. W powietrzu unosił się przyjemny zapach wilgotnej ziemi.
- Cóż... Edukacja nigdy nie była jedyną opcją na jaką się zdecydowałem - zamyślił się na chwilę, postanowił jednak przemilczeć pewne bolesne fakty z jego przeszłości, które rzuciły go tu, gdzie się znajdował. Cieszyło go nauczanie i spełniał się w tej roli, nigdy jednak nie rozważał jej jako pierwsza opcja - Bezustannie pracuję nad własnym rozwojem, czytam, piszę, szukam. Na świecie jest tak wiele rzeczy, o których jeszcze nie wiemy. Nie umiałbym w pełni oddać się tylko jednej z nich, a więc w pełni rozumiem pani problem.
- Felice Felicis
Re: Park nad Niemnem
Sob Kwi 28, 2018 8:16 pm
Entuzjazm Felice był bezgraniczny i istotnie, skłonna była opowiadać o wielu rzeczach, ale pozostawały fakty, które pozostawiała dla siebie. Ot, choćby wężoustość. Taki drobiażdżek przez który wielu posądziłoby ją o czarnoksięstwo i wsadziło do Azkabanu. Już sobie wyobrażała taką rozmowę. Panie profesorze, posługuję się płynnie angielskim, francuskim i brazylijską odmianą portugalskiego. Ah, i wężomową tak przy okazji! Nie, tego Felice nie opowiadała nikomu, nie ważne jak płynnie i beztrosko płynęły słowa z jej ust.
- Niezwykła szansa, to prawda! Poznanie tak wielu spojrzeń na świat naprawdę poszerza horyzonty. Jeśli tylko się tego chce. Sprawia, że można zrozumieć niemal każdego, każde podejście, każde spojrzenie. To niesamowite jak wszystko składa się w spójną, logiczna całość! Świat jest cudownym miejscem, tak bezgranicznie się cieszę, że się urodziłam!
Tak, to było widać. Patrzyła na świat dookoła z tak autentyczną miłością, że nie dało się pomyśleć inaczej. Chłonięcie wiedzy i doświadczeń, otwartość wobec ludzi i innych stworzeń…
Spojrzała znów na czarodzieja z zainteresowaniem, wyłapując jakąś wyjątkowo cenną informację.
- Nie jedyną? – spytała. – Ah, więc jest tego więcej? Jak się to panu udaje? Ja tak zupełnie, ale to zupełnie nie wiem czemu się oddać… Wie pan, akurat numerologia nigdy nie była moją mocną stroną. Dopiero w ostatniej klasie, właśnie w Hogwarcie, rodzice pozwolili mi odpuścić ten przedmiot. Tak się męczyłam! Ha! Tak niesamowicie! Czemu pan wybrał numerologię? Co w niej pana ujęło? Bo coś musiało, prawda?
- Niezwykła szansa, to prawda! Poznanie tak wielu spojrzeń na świat naprawdę poszerza horyzonty. Jeśli tylko się tego chce. Sprawia, że można zrozumieć niemal każdego, każde podejście, każde spojrzenie. To niesamowite jak wszystko składa się w spójną, logiczna całość! Świat jest cudownym miejscem, tak bezgranicznie się cieszę, że się urodziłam!
Tak, to było widać. Patrzyła na świat dookoła z tak autentyczną miłością, że nie dało się pomyśleć inaczej. Chłonięcie wiedzy i doświadczeń, otwartość wobec ludzi i innych stworzeń…
Spojrzała znów na czarodzieja z zainteresowaniem, wyłapując jakąś wyjątkowo cenną informację.
- Nie jedyną? – spytała. – Ah, więc jest tego więcej? Jak się to panu udaje? Ja tak zupełnie, ale to zupełnie nie wiem czemu się oddać… Wie pan, akurat numerologia nigdy nie była moją mocną stroną. Dopiero w ostatniej klasie, właśnie w Hogwarcie, rodzice pozwolili mi odpuścić ten przedmiot. Tak się męczyłam! Ha! Tak niesamowicie! Czemu pan wybrał numerologię? Co w niej pana ujęło? Bo coś musiało, prawda?
- James van Dijk
Re: Park nad Niemnem
Nie Kwi 29, 2018 10:37 pm
Podobnie jak panienka Felicis miała w swym życiu fakty, które chciała ukryć, tak samo James, z pozoru nijaki i miałki, miał w swoim takie, których nikomu nie ujawniał. Chociażby to, że niegdyś nieomal nie został Śmierciożercą, jednak zdrowy rozsądek wygrał bitwę z jego oddaniem wobec rodziny. Gdyby więc ta nietypowa para zdecydowała się otworzyć przed sobą i opowiedzieć sobie trochę więcej, być może okazałoby się, że wcale nie różnili się tak bardzo, jak im się z pozoru zdawało.
- Niezwykle się cieszę, że tak uważasz. W dzisiejszych czasach brakuje nam ludzi tak szczęśliwych ze swego życia - delikatny uśmiech wstąpił na jego twarz. W pewnym stopniu zazdrościł dziewczynie. Chociaż sam cieszył się z tego jakie okazało się być jego życie, wiedział jak wiele stracił bezpowrotnie, i tworzyło to swoistą dziurę, której nic nie mogło wypełnić.
- Cóż, stale poszerzam swoją wiedzę na temat astronomii, wróżbiarstwa czy starożytnych run. Ale właściwie każda dziedzina jest mym zdaniem warta poświęcenia chwili uwagi. Być może powinnaś spróbować wszystkiego po trochę, by zrozumieć, gdzie tak naprawdę leży twój cel? - na jej pytanie zamyślił się nieznacznie. To nigdy nie był wybór. Tak po prostu było. Zawsze najlepiej radził sobie z rzeczami, które innym sprawiały największą trudność. Swą niezwykłą pamięć i cierpliwość wykorzystywał więc w badaniach nad tym, co z pozoru było najmniej istotne. A gdy potrzebował pracy, musiał uciec od przeszłości, numerologia okazała się najlepszą okazją. Ktoś przecież musiał jej uczyć, prawda? A on był więcej niż rad, jeśli mógł przekazywać innym tą wiedzę. Tych rzeczy nie mógł jednak powiedzieć swej uczennicy, dla której teraz istotne były słowa otuchy, które pomogą jej znaleźć swój kierunek - nie pomogłoby tutaj stwierdzenie "życie mnie tutaj rzuciło".
- Jest wiele dziedzin, w których mało kto odnajduję spełnienie. Numerologia jest jedną z nich, chociaż właściwie jest dość prosta. Liczby są proste, trzeba po prostu nauczyć się je rozumieć. Ja tę umiejętność posiadłem, i chciałem móc przekazać ją innym - odezwał się w końcu, nieco delikatniej ujmując swoje myśli. Nie to, żeby numerologia mu się nie podobała. Kochał ten przedmiot tak jak i swój zawód. Szczerze wierzył w moc liczb, nie wiedział jednak, czy świadomie wybrał je jako te "jedyne".
- Niezwykle się cieszę, że tak uważasz. W dzisiejszych czasach brakuje nam ludzi tak szczęśliwych ze swego życia - delikatny uśmiech wstąpił na jego twarz. W pewnym stopniu zazdrościł dziewczynie. Chociaż sam cieszył się z tego jakie okazało się być jego życie, wiedział jak wiele stracił bezpowrotnie, i tworzyło to swoistą dziurę, której nic nie mogło wypełnić.
- Cóż, stale poszerzam swoją wiedzę na temat astronomii, wróżbiarstwa czy starożytnych run. Ale właściwie każda dziedzina jest mym zdaniem warta poświęcenia chwili uwagi. Być może powinnaś spróbować wszystkiego po trochę, by zrozumieć, gdzie tak naprawdę leży twój cel? - na jej pytanie zamyślił się nieznacznie. To nigdy nie był wybór. Tak po prostu było. Zawsze najlepiej radził sobie z rzeczami, które innym sprawiały największą trudność. Swą niezwykłą pamięć i cierpliwość wykorzystywał więc w badaniach nad tym, co z pozoru było najmniej istotne. A gdy potrzebował pracy, musiał uciec od przeszłości, numerologia okazała się najlepszą okazją. Ktoś przecież musiał jej uczyć, prawda? A on był więcej niż rad, jeśli mógł przekazywać innym tą wiedzę. Tych rzeczy nie mógł jednak powiedzieć swej uczennicy, dla której teraz istotne były słowa otuchy, które pomogą jej znaleźć swój kierunek - nie pomogłoby tutaj stwierdzenie "życie mnie tutaj rzuciło".
- Jest wiele dziedzin, w których mało kto odnajduję spełnienie. Numerologia jest jedną z nich, chociaż właściwie jest dość prosta. Liczby są proste, trzeba po prostu nauczyć się je rozumieć. Ja tę umiejętność posiadłem, i chciałem móc przekazać ją innym - odezwał się w końcu, nieco delikatniej ujmując swoje myśli. Nie to, żeby numerologia mu się nie podobała. Kochał ten przedmiot tak jak i swój zawód. Szczerze wierzył w moc liczb, nie wiedział jednak, czy świadomie wybrał je jako te "jedyne".
- Felice Felicis
Re: Park nad Niemnem
Sro Maj 09, 2018 1:07 pm
- Uważam, że każdy ma miliony powodów, by się z życia cieszyć i równie dużo, by na nie narzekać. A to tylko od nas zależy, do czego będziemy przykładać większą wagę, prawda? – Felice tak promieniała, że aż ciężko było uwierzyć, że mogła mieć jakiekolwiek troski. A miała. Chociażby gwałtownie kurczące się zapasy gotówki. Kto wie ile czasu uda jej się uciągnąć na dziesięciu galeonach? – A pan? Jest pan szczęśliwy ze swojego życia?
Ot, banalne pytanie. Dziewczyna zadała je z dziecięcą prostotą, ale dla większości dorosłych odpowiedź wcale nie należała do łatwych. Czarne jak węgielki oczy wpatrywały się wyczekująco w profesora, lśniąc pogodą ducha i ciekawością.
- Mój cel? Oh, mam ich mnóstwo! Chcę podróżować, zbierać historie i baśni z całego świata. Zwłaszcza baśni! Chciałabym je opracować i wydać w formie możliwie zbliżonej do oryginału, ale tak, by każdy mógł je zrozumieć. Choć tłumaczenia zaprzepaszczają tak wiele z oryginału…!
Pokazała czytaną wcześniej książkę van Dijkowi, otwierając ją w przerwanym miejscu. Ilustracje były ruchome, pismo runiczne, a poza tym można by przysiąc, że ze stronic wydobywa się szum wody tryskającej z namalowanej fontanny. Ot, magia!
- To Fontanna Szczęśliwego Losu w oryginale. Czytałam ją w alfabecie łacińskim, czytałam też tłumaczenie francuskie. Też piękne, ale to nie jest to samo! O ile prościej by było, gdyby wszyscy ludzie znali wszystkie alfabety i języki! Ale też pozbawiłoby to świata tej tajemniczości i dreszczyku poznawania nowych rzeczy… Chwila! Numerologia prosta?! Toż to czarna magia! W przenośni, oczywiście! Cyfry, liczby, skomplikowane działania! Tu trzeba wziąć pod uwagę to, a tutaj tamto, trzeba pamiętać o jakiś dziwnych konfiguracjach… Nie! Numerologia nie jest prosta!
Ot, banalne pytanie. Dziewczyna zadała je z dziecięcą prostotą, ale dla większości dorosłych odpowiedź wcale nie należała do łatwych. Czarne jak węgielki oczy wpatrywały się wyczekująco w profesora, lśniąc pogodą ducha i ciekawością.
- Mój cel? Oh, mam ich mnóstwo! Chcę podróżować, zbierać historie i baśni z całego świata. Zwłaszcza baśni! Chciałabym je opracować i wydać w formie możliwie zbliżonej do oryginału, ale tak, by każdy mógł je zrozumieć. Choć tłumaczenia zaprzepaszczają tak wiele z oryginału…!
Pokazała czytaną wcześniej książkę van Dijkowi, otwierając ją w przerwanym miejscu. Ilustracje były ruchome, pismo runiczne, a poza tym można by przysiąc, że ze stronic wydobywa się szum wody tryskającej z namalowanej fontanny. Ot, magia!
- To Fontanna Szczęśliwego Losu w oryginale. Czytałam ją w alfabecie łacińskim, czytałam też tłumaczenie francuskie. Też piękne, ale to nie jest to samo! O ile prościej by było, gdyby wszyscy ludzie znali wszystkie alfabety i języki! Ale też pozbawiłoby to świata tej tajemniczości i dreszczyku poznawania nowych rzeczy… Chwila! Numerologia prosta?! Toż to czarna magia! W przenośni, oczywiście! Cyfry, liczby, skomplikowane działania! Tu trzeba wziąć pod uwagę to, a tutaj tamto, trzeba pamiętać o jakiś dziwnych konfiguracjach… Nie! Numerologia nie jest prosta!
- James van Dijk
Re: Park nad Niemnem
Sro Maj 09, 2018 2:05 pm
Rozbrajająca szczerość i radość bijąca od dziewczyny na moment zbiła mężczyznę z pantałyku. Nie przywykł do kontaktu z tak otwartymi i najzwyczajniej w świecie pozytywnymi osobami. W dzisiejszych czasach na porządku dziennym były spotkania bliskiego stopnia z ludźmi, którzy za cel powzięli sobie krytykowanie wszystkiego co wokół i zatapianie się we własnym nieszczęściu. James doskonale wiedział, że każdy w życiu miał dostatecznie dużo powodów, by właśnie tak się zachowywać, ale jaki tak właściwie był w tym cel? Docenił więc fakt, że panienka Felicis nie skupiała się aż tak nad tym, co niewygodne. Być może mógłby się trochę od niej nauczyć. Chociaż nigdy wyraźnie nie dawał znać o swojej "gorszej" stronie, doskonale dawała mu się ona we znaki, snując za nim niczym cień.
- Zdecydowanie. Potrzeba więcej osób takich jak pani, próbujących patrzeć na świat przez pryzmat pozytywów - odpowiedział słowami wyrażającymi jego aprobatę wobec jej osoby i przekonań. Była tak... prawdziwa w tym co mówiła, że James nie mógł nie uśmiechać się w trakcie owej rozmowy.
- Oh, ja... Szczęście to pojęcie względne, to tylko pewien stan. Ale myślę, że przez większość czasu jestem szczęśliwy z tego, jakie jest teraz - nieświadomie nałożył nacisk na ostatnie wypowiedziane słowo, na chwilę tracąc uśmiech z ust. Doceniał swoje życie, naprawdę, zwłaszcza zważając na fakt, jakie mogłoby być, gdyby nie oprzytomniał dostatecznie szybko. Teraz nie miał tak wielu powodów do zmartwień, nie licząc panującego wokół chaosu i widma wojny. Nieistotne fakty.
- Wszystko to brzmi niezwykle intrygująco. Nie myślała panienka nad karierą pisarską? - spytał szczerze zaciekawiony. Nie umknął jego uwadze tom leżący na kolanach dziewczyny, ucieszył się więc w duchu, gdy pokazała mu go bliżej. Przyjrzał się tryskającej wodą fontanny, która namalowana była tak dokładnie, że niemal słyszał jej szum i czuł kropelki spadające na jego twarz. Było to wyjątkowo piękne wydanie, zapisane w piśmie runicznym. Wciąż pozostawał pod wrażeniem faktu, że panienka Felicis posługiwała się płynnie tym zapomnianym językiem. Mało który z młodych ludzi posiadał tą umiejętność.
- To rzeczywiście niezwykła książka. Przyznam, że nie miałem okazji przeczytać jej w oryginale. Może potrzeba na tym świecie człowieka, który umiałby oddać tą magię nawet w tłumaczeniu? - odpowiedział w końcu, podnosząc wzrok znad tomu. Jednocześnie spojrzał znacząco na dziewczynę, jakby sugerując jej, że owo zadanie czeka na kogoś kompetentnego. Z zainteresowaniem słuchał słów wypływających z jej ust niczym strumień. Chyba nigdy nie kończyły jej się tematy. Podobała mu się ta swoista żywotność w jej osobie.
- To tylko pozory - posłał jej tajemniczy uśmiech. Oczywiście, numerologia skrywała w sobie pewną trudność, miał jednak wrażenie, że wystarczyło nauczyć się rozszyfrowywać skomplikowane obliczenia i wszystko nagle stawało się prostsze niż wydawało się na początku - Czasami warto pokonywać trudności, by dowiedzieć się, co stoi za nimi.
- Zdecydowanie. Potrzeba więcej osób takich jak pani, próbujących patrzeć na świat przez pryzmat pozytywów - odpowiedział słowami wyrażającymi jego aprobatę wobec jej osoby i przekonań. Była tak... prawdziwa w tym co mówiła, że James nie mógł nie uśmiechać się w trakcie owej rozmowy.
- Oh, ja... Szczęście to pojęcie względne, to tylko pewien stan. Ale myślę, że przez większość czasu jestem szczęśliwy z tego, jakie jest teraz - nieświadomie nałożył nacisk na ostatnie wypowiedziane słowo, na chwilę tracąc uśmiech z ust. Doceniał swoje życie, naprawdę, zwłaszcza zważając na fakt, jakie mogłoby być, gdyby nie oprzytomniał dostatecznie szybko. Teraz nie miał tak wielu powodów do zmartwień, nie licząc panującego wokół chaosu i widma wojny. Nieistotne fakty.
- Wszystko to brzmi niezwykle intrygująco. Nie myślała panienka nad karierą pisarską? - spytał szczerze zaciekawiony. Nie umknął jego uwadze tom leżący na kolanach dziewczyny, ucieszył się więc w duchu, gdy pokazała mu go bliżej. Przyjrzał się tryskającej wodą fontanny, która namalowana była tak dokładnie, że niemal słyszał jej szum i czuł kropelki spadające na jego twarz. Było to wyjątkowo piękne wydanie, zapisane w piśmie runicznym. Wciąż pozostawał pod wrażeniem faktu, że panienka Felicis posługiwała się płynnie tym zapomnianym językiem. Mało który z młodych ludzi posiadał tą umiejętność.
- To rzeczywiście niezwykła książka. Przyznam, że nie miałem okazji przeczytać jej w oryginale. Może potrzeba na tym świecie człowieka, który umiałby oddać tą magię nawet w tłumaczeniu? - odpowiedział w końcu, podnosząc wzrok znad tomu. Jednocześnie spojrzał znacząco na dziewczynę, jakby sugerując jej, że owo zadanie czeka na kogoś kompetentnego. Z zainteresowaniem słuchał słów wypływających z jej ust niczym strumień. Chyba nigdy nie kończyły jej się tematy. Podobała mu się ta swoista żywotność w jej osobie.
- To tylko pozory - posłał jej tajemniczy uśmiech. Oczywiście, numerologia skrywała w sobie pewną trudność, miał jednak wrażenie, że wystarczyło nauczyć się rozszyfrowywać skomplikowane obliczenia i wszystko nagle stawało się prostsze niż wydawało się na początku - Czasami warto pokonywać trudności, by dowiedzieć się, co stoi za nimi.
- Felice Felicis
Re: Park nad Niemnem
Sro Maj 09, 2018 3:07 pm
- Ależ jestem pewna, że takich osób jest całe mnóstwo! Chociażby pan. Pan też jest szczęśliwy przez większość czasu, sam pan powiedział! - Proste? Proste! Nie mógł zaprzeczyć własnym słowom! Szybko przepłynęła jednak na następny poruszany temat. – Czy o tym myślałam?! Chyba nie ma takiej rzeczy, o której bym kiedyś nie pomyślała! I tak, kariera pisarska jest czymś wspaniałym, ale… Wie pan. Pieniądze…!
Tutaj zrobiła nieokreślony ruch ręką, zataczając nią krąg, jakby to miało wyjaśnić o co jej chodzi. Zamyśliła się na moment, wzdychając cierpiętniczo.
- Potrzebne mi są pieniądze. Najlepiej na już. To znaczy, odrobinę oszczędności jeszcze mam, ale na długo to one nie wystarczą. Myślałam, że pojawią się jakieś oferty stażowe i w ogóle oferty pracy, albo chociaż prace dorywcze, a chwilowo nie ma nic. Obawiam się momentu, w którym będę musiała napisać do rodziców z prośbą o… uhm… dofinansowanie mojej egzystencji. A to byłoby wprost fatalne! Chyba żeeee… Zawsze mogę stworzyć sobie chatynkę w lesie i żyć z przywoływanych ryb i owoców! To byłoby szalenie romantyczne! Nie uważa pan?! Magia daje tyle możliwości!
Kwestia pokonywania trudności zainteresowała ją szczególnie. Numerologia przychodziła jej z trudnością, bo wymagała odrobiny skupienia, a niezdyscyplinowany umysł panny Felicis biegał raz w tą, raz w tamtą stronę. Z tej samej przyczyny zawsze miała problem z eliksirami. Teraz jednak profesorowi udało się przyciągnąć jej uwagę i jakby odrobinę ambicji.
- Mówi pan? Hmmm… Ale tak czy siak już za późno na szkolną naukę. A absolwentom zapewne lekcji pan nie udziela, prawda?
Tutaj zrobiła nieokreślony ruch ręką, zataczając nią krąg, jakby to miało wyjaśnić o co jej chodzi. Zamyśliła się na moment, wzdychając cierpiętniczo.
- Potrzebne mi są pieniądze. Najlepiej na już. To znaczy, odrobinę oszczędności jeszcze mam, ale na długo to one nie wystarczą. Myślałam, że pojawią się jakieś oferty stażowe i w ogóle oferty pracy, albo chociaż prace dorywcze, a chwilowo nie ma nic. Obawiam się momentu, w którym będę musiała napisać do rodziców z prośbą o… uhm… dofinansowanie mojej egzystencji. A to byłoby wprost fatalne! Chyba żeeee… Zawsze mogę stworzyć sobie chatynkę w lesie i żyć z przywoływanych ryb i owoców! To byłoby szalenie romantyczne! Nie uważa pan?! Magia daje tyle możliwości!
Kwestia pokonywania trudności zainteresowała ją szczególnie. Numerologia przychodziła jej z trudnością, bo wymagała odrobiny skupienia, a niezdyscyplinowany umysł panny Felicis biegał raz w tą, raz w tamtą stronę. Z tej samej przyczyny zawsze miała problem z eliksirami. Teraz jednak profesorowi udało się przyciągnąć jej uwagę i jakby odrobinę ambicji.
- Mówi pan? Hmmm… Ale tak czy siak już za późno na szkolną naukę. A absolwentom zapewne lekcji pan nie udziela, prawda?
- James van Dijk
Re: Park nad Niemnem
Sro Maj 09, 2018 4:33 pm
Nie dało się nie zgodzić ze słowami dziewczyny. Rzeczywiście miała rację, i chociaż było to poniekąd złapanie go za słówko - nie mijała się ona z prawdą. Być może po prostu on miał tego pecha, bądź patrzył na życie zbyt metodycznie i nasilało to wrażenie wszechobecnej beznadziei i nieszczęścia.
- Rozumiem, to z pewnością ciężki temat dla młodych czarodziejów - pokiwał głową w geście zrozumienia i lekkiego współczucia. W głębi duszy wierzył, że dziewczyna doskonale sobie poradzi. Zdawała się inteligentna i rozgarnięta, nie miał więc wątpliwości, że kiedyś w końcu odnajdzie swoje miejsce i będzie w stanie się z niego utrzymać.
- Może warto przejść się i popytać? Często po prostu nie wiemy, że okazja czekać może tuż za rogiem - uniósł jedną brew jakby próbował jej coś zasugerować i zaraz potem uśmiechnął się pokrzepiająco. Doskonale pamiętał swoje początki w dorosłym życiu, gdy opuścił mury szkoły. Oczywiście wciąż był wtedy silnie związany z ojcem i nie musiał martwić się wieloma przyziemnymi sprawami, szybko jednak rzucony został w wir w którym musiał poradzić sobie całkiem sam, bez nikogo do kogo mógłby się zwrócić. Wtedy człowiek potrzebuje tak naprawdę czegokolwiek lub kogokolwiek.
Skinął głową z pobłażliwym uśmiechem wymalowanym na twarzy na wspomnienie o romantycznym życiu w chatce w lesie. Ależ ta dziewczyna miała wyobraźnie! Tego z pewnością nie mógł jej odmówić. Czasami zapomniał jak działał młody umysł.
- Wszystko jest do rozważenia - odpowiedział z cieniem powagi w głosie. Jeśli tylko dziewczyna chciałaby nieco się podszkolić, byłby więcej niż rad mogąc służyć jej radą czy małymi "korepetycjami". Na dzielenie się nauką zawsze jest dobry czas i okazja.
- Rozumiem, to z pewnością ciężki temat dla młodych czarodziejów - pokiwał głową w geście zrozumienia i lekkiego współczucia. W głębi duszy wierzył, że dziewczyna doskonale sobie poradzi. Zdawała się inteligentna i rozgarnięta, nie miał więc wątpliwości, że kiedyś w końcu odnajdzie swoje miejsce i będzie w stanie się z niego utrzymać.
- Może warto przejść się i popytać? Często po prostu nie wiemy, że okazja czekać może tuż za rogiem - uniósł jedną brew jakby próbował jej coś zasugerować i zaraz potem uśmiechnął się pokrzepiająco. Doskonale pamiętał swoje początki w dorosłym życiu, gdy opuścił mury szkoły. Oczywiście wciąż był wtedy silnie związany z ojcem i nie musiał martwić się wieloma przyziemnymi sprawami, szybko jednak rzucony został w wir w którym musiał poradzić sobie całkiem sam, bez nikogo do kogo mógłby się zwrócić. Wtedy człowiek potrzebuje tak naprawdę czegokolwiek lub kogokolwiek.
Skinął głową z pobłażliwym uśmiechem wymalowanym na twarzy na wspomnienie o romantycznym życiu w chatce w lesie. Ależ ta dziewczyna miała wyobraźnie! Tego z pewnością nie mógł jej odmówić. Czasami zapomniał jak działał młody umysł.
- Wszystko jest do rozważenia - odpowiedział z cieniem powagi w głosie. Jeśli tylko dziewczyna chciałaby nieco się podszkolić, byłby więcej niż rad mogąc służyć jej radą czy małymi "korepetycjami". Na dzielenie się nauką zawsze jest dobry czas i okazja.
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|