Go down
Natalie Dark
Oczekujący
Natalie Dark

Natalie Violette Dark [uczennica] Empty Natalie Violette Dark [uczennica]

Czw Lis 19, 2015 4:40 pm
Imię i nazwisko: Natalie Violette Dark
Data urodzenia: 31.10.1960 r.
Czystość krwi: Półkrwi
Dom w Hogwarcie: Slytherin
Różdżka: 14 cali, czarny bez, krew Reema, sztywna

Widok z Ain Eingarp:

Natalie Violette Dark [uczennica] Lustrojpg_srqwrsq

Dziewczyna wolno zbliża się do lustra. Nie chce w nie spojrzeć. Boi się tego, co w nim zobaczy. Chce wierzyć, że to nie prawda; że nie jest wcale taka zła.
Staje przed zwierciadłem i powoli otwiera oczy. To, co widzi jest dla niej jak postrzał z broni palnej. Nie ma się co oszukiwać. Taka naprawdę jest. A cóż takiego widzi?
Zza tafli szkła patrzy na nią znajoma jej postać. Młoda kobieta o bladej, lekko poszarzałej, ale pięknej cerze. Jej oblicze otaczają fale kruczoczarnych długich włosów. Mimo ostrych rysów, wydaje się ona naprawdę piękna. Tylko te oczy... oczy mordercy. Zimne, przypominające dwie czarne dziury otoczone tęczówkami o barwie ametystu. Na jej twarzy powoli pojawia się uśmiech, który wywołuje ciarki na plecach uczennicy. Uczennica odrywa w końcu wzrok od tych hipnotyzujących oczu... swoich oczu. Patrzy na resztę ukazanej jej sceny.
Jej odbicie jest ubrane na czarno. Długi bogato zdobiony płaszcz musiał kosztować fortunę. Wydaje się czymś poplamiony. Czy to krew? Patrząc niżej, łatwo domyślić się, że to z pewnością ona. Dziewczyna ściska w jednej z dłoni rewolwer, a pod jej stopami leży jakaś postać. Czyżby to słynny Czarny Pan? Nie mogła go przecież zabić w równej walce, więc posunęła się do użycia mugolskiej broni. Jakież to w jej stylu. Dążyć do celu za wszelką cenę... po trupach.
Odbicie uśmiecha się szerzej i ukazuje jej drugą dłoń. Trzyma w niej różdżkę, ale nie tę co zwykle. Nie.
Natalie domyśla się co to za różdżka. Podchodzi bliżej do tafli lustra i dotyka jej opuszkami palców. Jakże ona chciałaby posiąść ten niepozorny kawałek drewna. Czarną Różdżkę.
Widząc to, odbicie zaczyna się śmiać. Mówi coś i choć panna Dark jej nie słyszy, doskonale rozumie jej słowa.
- Taka jesteś, prawda? Chcesz mieć władzę, potęgę jakiej nie miał nikt. Chciałabyś prześcignąć samego Voldemorta. Zabić go i zająć jego miejsce. Niech cały świat padnie do twoich stóp! - Kobieta wybucha śmiechem, a panna Dark powoli cofa się od tafli szkła z obrzydzeniem.
- Nie. - Potrząsa głową. - Nigdy. Nie jestem taka! - krzyczy ze złością i wybiega z pomieszczenia, chcąc odepchnąć od siebie obraz, który ujrzała.
Postać w lustrze powoli się rozmywa, ale spogląda jeszcze na nią z lekkim uśmiechem. Natalie wydaje się, że słyszy w głowie jeszcze jej ostatnie słowa.
- I tak przed tym nie uciekniesz. Ain Eingarp nie kłamie. Przestań się bać tego, czego pożądasz. Zło nie jest takie straszne jak ci się wydaje. - Jej śmiech odbija się pod czaszką Natalie, gdy ta coraz bardziej oddala się od komnaty. W końcu niknie.

Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie:

Natalie Violette Dark [uczennica] Xxxjpg_srqwxhs

Z nauką bywało różnie. Zależnie od przedmiotu. Dziewczyna choć całkiem uzdolniona, nie była asem z takich przedmiotów jak Historia Magii. Zwyczajnie nie przykładała się do nauki na tych zajęciach. Strasznie ją nudziły i chociaż nigdy nie przyszła na nie zupełnie nieprzygotowana, to nauczyciel nie spodziewał się też po niej znajomości dat "mniej istotnych" wydarzeń.
Problem sprawiała jej również Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Choćby nie wiedzieć jak się nie starała, nigdy nie miała reki do żywych istot, a jedynym futrzakiem nad którym była w stanie jakoś zapanować był jej kot. Cała reszta szczerze za nią nie przepadała.
Skoro nie radziła sobie ze zwierzętami, to może chociaż do roślin miała rękę? Niestety, w tym wypadku również nie wyglądało to najlepiej. Choć kojarzyła większość informacji z podręcznika i uważała na lekcjach, niewiele jej to pomagało. Nadal należała do tego gatunku ludzi, którzy byliby w stanie ususzyć nawet kaktusa. Można więc powiedzieć, że radziła sobie różnie; zależnie od zadania.
Inaczej sprawa miała się na lekcjach Zaklęć czy Eliksirów. Natalie była w stanie siedzieć wpatrzona w nauczyciela i spijać każde słowo z jego ust. Często poświęcała swój czas po zajęciach, by dopracować rzeczy, których nie załapała od razu.
Podobnie z Transmutacją. Zawsze chciała ją opanować, gdyż była uważana za jedną z najtrudniejszych sztuk nauczanych w Hogwarcie. Niestety, tutaj nie szło jej już tak pięknie jak choćby na Eliksirach. Mimo starań, jej próby kończyły się czasem klapą. Nigdy nie zdarzyło się jej jednak zejść poniżej średniej klasy.
Nauczyciele szybko zrozumieli, że panna Dark potrafi przyłożyć się jedynie do tego przedmiotu, który ją interesuje, a pozostałe postara się zaliczyć bez zbędnego wysilania się, korzystając głównie z tego, co przypadkowo wpadło jej do głowy. Mimo swego okazjonalnej ignorancji, nigdy nie podpadła żadnemu z nauczycieli. No, nigdy zbyt poważnie.

Przykładowy Post:

Natalie Violette Dark [uczennica] Cryjpg_srqwxnp

Szła przez las pogrążony w mroku. Drogę oświetlało jej jedynie światło księżyca.
Pełnia? Chyba powinnam bardziej na siebie uważać. Złe rzeczy dzieją się tu o tej porze.
Skarciła się w myślach i otuliła mocniej szalem. Było strasznie zimno. Przyspieszyła kroku.
Już dawno zboczyła ze ścieżki. Nie wiedziała, gdzie się znajduje, ale doskonale wiedziała, w którym kierunku ma zmierzać. Schowała zmarznięte dłonie do kieszeni płaszcza i rozejrzała się dookoła. Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje.
Potrząsnęła głową.
Niee. Tylko ci się wydaje. Idź dalej. Zaraz się zagrzejesz.
Przeskoczyła przewrócone drzewo i zagłębiła się w większy gąszcz.
Nie miała pojęcia, ile już tak idzie, ale jakoś się tym nie przejmowała. Coś nakazywało jej iść wciąż na przód. Musiała dotrzeć do celu.
Znowu coś przemknęło koło niej, gdzieś na granicy widzianego przez nią świata.
Cholera. Idź dalej i nie zwracaj uwagi.
Skrzywiła się i jeszcze bardziej przyspieszyła. Wiedziała już, że jej się nie uda, ale nadal brnęła przed siebie. Po kilkunastu krokach ujrzała wyłaniający się zza skały przed nią wielki cienisty kształt. Przystanęła.
Cholera.
Patrzyli na siebie przez kilka chwil, po czym stwór ruszył w jej stronę dzikim pędem. Natalie musiała chwilowo zmienić swój kurs. Zaczęła uciekać w przeciwnym kierunku. Potykała się o korzenie, ocierała o wyrastające jak spod ziemi konary. Mimo to się nie poddawała. Biegła dalej. Ile sił w nogach. Bestia była coraz bliżej.
Dziewczyna przeskoczyła kolejny pień, za którym czekała ją niespodzianka. Urwisko.
Kurwa.
Zamknęła oczy odruchowo przygotowując się na ból związany z upadkiem. Uderzyła o ziemię i zaczęła się staczać w przepaść po żwirze. Goniąca ją góra futra pomknęła zaraz za nią. Było oczywiste, że to nie może się dobrze skończyć. Jeśli nie zabije jej ten upadek, to bestia dogoni ją, gdy tylko się zatrzyma.
Natalie czekała na chwilę, w której to wszystko się rozstrzygnie. Co czuła? Zupełnie nic. Kolejne uderzenia o skały bolały, ale oprócz tego nic nie odczuwała. Była pogodzona ze swoim losem i jakby trochę znudzona. Chciała już znaleźć się na dole.
Jakaś wyższa siła, jakby usłyszawszy jej niewypowiedziane życzenie pozwoliła jej w końcu znaleźć się na samym dole zbocza. Violette ledwie się zatrzymała, a nad nią już pojawił się znajomy kształt. Stworzenie się nad nią nachyliło. Mogła teraz dokładnie przyjrzeć się sylwetce wilkołaka. Delikatnie się uśmiechnęła.
- I co? Zabijesz mnie teraz? - Zaśmiała się zlizując z kącika ust napływającą krew. Zwierzę już chciało rzucić się do jej gardła, gdy nagle uderzył w nie wielki głaz leżący wcześniej obok głowy Natalie. Lekko otumanione stworzenie zawarczało wściekle i zatoczywszy się, wzięło się w garść i ponownie spróbowało zaatakować. Niestety, i ta próba mu się nie powiodła. Zostało odepchnięty przez niewidzialną siłę.
Mocno poobijana panna Dark powoli podniosła się z ziemi.
- Tylko na tyle cię stać? - Zaśmiała się, widząc kolejne nieudane próby zbliżenia się do niej.
Rozłożyła ręce i wybuchnęła niosącym się po górach śmiechem.
- Naprawdę? Tylko na tyle Cię stać?! - krzyknęła w niebo, a nie do wilkołaka - raczej w stronę bliżej nie sprecyzowanej siły, która miała się z nią mierzyć.
Nie słysząc odpowiedzi, opuściła ręce.
- To śmieszne. - Skrzywiła się, widząc szarpiącego się nadal potwora. Ruszyła powoli w jego kierunku.
- Nudne - mruknęła pod nosem, stając na przeciw bestii, widocznie teraz bezsilnej. Zmusiła ją do uklęknięcia przed nią.
- Smutne - stwierdziła skręcając mu kark.
Westchnęła i spojrzała w górę zbocza.
No to idziemy dalej.
Westchnęła z rezygnacją.
- Te "koszmary" przestają być już jakimkolwiek wyzwaniem - mruknęła z rezygnacją i zaczęła się wspinać.
(Tak dla pewności. Mamy tu do czynienia z jej snem.)
*******

Natalie leniwie otworzyła oczy. Budzik skutecznie uniemożliwił jej dłuższe spanie. Wymacała go na półce obok łóżka i wyłączyła. Przetarła twarz z cichym jękiem rezygnacji.
Chyba pora już wstawać.
Podniosła się z łóżka i wyjrzała przez okno. Pogoda za nim nie wydawała się na pierwszy rzut oka zbyt pocieszająca. Lało jak z cebra przez co krajobraz za szybą wydawał się wyjątkowo ponury. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
Mogło być gorzej. Przynajmniej nie ma słońca.
Zwlekła się z materaca i podeszła do lustra. Spojrzała w swoje zmęczone, podkrążone oczy i ponownie je przetarła. Podeszła bliżej. Teraz dokładnie widziała już swoje fioletowe tęczówki tak dobrze dopasowane kolorem do cieni pod nimi. Odgarnęła z twarzy niesforną czarną grzywkę. Poprawiła przedziałek i przeczesała długie zmierzwione włosy palcami.
No. Nie wygląda to tak źle, nie?
Uśmiechnęła się niechętnie do swojego odbicia. Przez swoją trupiobladą cerę i wystające kości wyglądała jakby wstała właśnie z trumny, a nie z łóżka.
Cóż, lepiej nie będzie.
Wzruszyła ramionami i poszła do łazienki. Czy była ładna? Na swój sposób, tak. Na swój bardzo specyficzny sposób. Nigdy nie musiała się przecież zmagać z trądzikiem, miała w miarę proporcjonalną budowę, nie była wysoka jak tyczka ani nie przypominała karła. Ostatnie spotkanie z metrem krawieckim wykazało piękne 164 centymetry wzrostu, 83 w biodrach i biuście oraz 59 w talii. Waga za to wskazała dokładnie 47 kilogramów.
Huh. Wymiary godne anorektyczki.
Zaśmiała się gorzko myjąc zęby i kończąc się przygotowywać do wyjścia. Poranne zmęczenie powoli mijało, a Natalie starała się nastawić pozytywnie do nadchodzącego dnia.
Przecież nie będzie tak źle, nie? Szkoło, nadchodzę!
Mimo chęci, motywacji zbyt wiele jej nie przybyło.
Rozprostowała kości i wzięła swoje rzeczy spod łóżka. Przed obiadem tu pewnie nie wróci.
No to idziemy.

*******

Weszła do pokoju wspólnego. Nikogo w nim nie zastała. Było jeszcze wcześnie. O tej porze wszyscy "normalni" jeszcze spali. Cóż, ona się do nich nie zaliczała.
Rzuciła torbę na fotel i zaczęła się rozciągać. Choć w Hogwarcie nie było typowych dla mugolskich szkół zajęć wychowania fizycznego, Natalie nie zamierzała się obijać. Gdyby nie ulewa, pewnie by dziś biegała. Niestety, teraz musiała sobie to darować. Może wieczorem, jeśli się poprawi i zdąży przed godziną policyjną. Niespecjalnie miała ochotę pakować się w kłopoty z powodu głupiego treningu.
Podniosła się z podłogi i podeszła do fotela. Wyjęła z torby jeden z podręczników i otworzyła na ostatniej przeczytanej stronie. Usiadła na sąsiednim miejscu i pogrążyła się w lekturze. Musiała powtórzyć materiał, gdyż był jej potrzebny do zadania, którego jeszcze nie skończyła.
Wyjęła ze skórzanej aktówki papier i zaczęła pisać. Po jakichś dwóch godzinach mogła uznać swoją pracę za zakończoną. Nawet nie zauważyła, kiedy pomieszczenie zaczęło się powoli zapełniać. Zwróciła na to uwagę dopiero wtedy, gdy na jej pergamin padł cień jednego z chłopaków.
- Czego znowu chcesz? - Burknęła z lekką agresją w głosie, nawet się nie witając. Pytanie to było czysto sarkastyczne. Domyślała się już, że chodzi o zadanie, które właśnie pisze.
Leń. Nie chciało mu się tym samemu zająć, co? I pewnie mam mu jeszcze za darmo dać spisać.
Zaśmiała się słysząc jak jego słowa potwierdzają jej wcześniejsze przypuszczenia.
- A czy ja ci wyglądam na instytucję charytatywną? - Spojrzała na niego z kpiną.
- Nic za darmo, młotku. - Wyciągnęła w jego kierunku rękę w oczekiwaniu na pieniądze, które po krótkiej i niezbyt miłej wymianie zdań, otrzymała.
Uśmiechnęła się kwaśno i wręczyła mu zadanie.
- Masz pół godziny. I jeśli nauczyciel zorientuje się, że to ode mnie odpisałeś, to tak cię pogrążę, że do końca roku będziesz miał u niego przekichane - zagroziła poważnym tonem, wstając z fotela i kładąc mu rękę na ramieniu. Później bez wahania pchnęła go na miejsce, które przed chwilą zajmowała i wziąwszy ze sobą torbę, ruszyła do przeciwległej części pokoju. Zatrzymała się przy kominku, przy którym usiadła po turecku, wpatrując się w ogień.
Po chwili zerknęła na wręczone jej monety. Przeliczyła je i lekko się skrzywiła.
Trochę mało. Może by tak jednak Cię wkopać?
Zaśmiała się w duchu. Wiedziała jednak, że tego nie zrobi. Fakt, że go nie lubiła był za słabym powodem, by miała się w jakiś sposób narażać. Jednak, gdyby nadarzyła się okazja, która nie miałaby jej w żaden sposób pogrążyć...
Uśmiechnęła się do swoich myśli. O jakże ona uwielbiała, gdy mogła dopiec któremuś z idiotów stąpających po tym świecie. Była zła? Niee. To oni tacy byli. Przecież im się należało.

*******

Szła korytarzem na kolejne zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią. Nie spieszyła się, miała jeszcze dużo czasu. Spojrzała na zegarek.
Tak, spokojnie zdążę.
Podniosła oczy znad czarnej tarczy i skierowała je w kierunku podniesionych głosów, które usłyszała. Za rogiem dwóch młodych ślizgonów przyparło do muru jakiegoś gryfona i się z niego naśmiewało. Pierwszak już praktycznie płakał.
Dziewczyna przewróciła oczami, powoli zbliżając się w ich kierunku.
I znowu to samo. Kłócą się, a sami pewnie dobrze nie wiedzą, o co.
Przyspieszyła kroku i stanęła za plecami jednego z dręczycieli.
- Moglibyście z łaski swojej dać mu spokój? - zapytała nieco agresywnym tonem. Ślizgon odwrócił się i ujrzał przed sobą wyraźnie zirytowaną siódmoklasistkę z założonymi na piersi rękami. Nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
- A ty co? Sympatyzujesz ze szlamami? - Zaśmiał się.
- Nie, i nie obchodzi mnie w tej chwili jego krew. Macie mu dać spokój - warknęła, nachylając się nad chłopcem tak, że ich oczy się zrównały.
Super. Do czego to doszło, że muszę ratować tyłek mugolskiemu dziecku.
- Zwijajcie się stąd chłopcy i to w podskokach albo pokażę wam, jak pięknie można obedrzeć kogoś ze skóry za pomocą jednego małego zaklęcia wyszperanego w dziale Ksiąg Zakazanych  -syknęła z kamienną miną. Uczeń pobladł i opuściła go dawna pewność siebie. Mimo wcześniejszych zamiarów, teraz postanowił szarpnąć za rękaw kolegę i dość szybko się ulotnić. Violette wyprostowała się z wyraźnym zadowoleniem na twarzy i popatrzyła za oddalającymi się dzieciakami.
Brawo. Nadal umiem być straszna i łgać jak z nut. Punkt dla mnie. Nastraszyłam dzieci. Ehhhh.
Zaśmiała się w duchu i dopiero teraz zwróciła uwagę na gryfona, który mimo łez, starał się wydukać słowa podziękowania. Natalie zmierzyła go zimnym spojrzeniem.
- Na przyszłość poszukaj sobie jakiegoś towarzystwa. Drugi raz cię nie będę ratować - mruknęła ruszając w swoją stronę.
- Ale lepiej sobie zapamiętaj, że wisisz mi przysługę - rzuciła przez ramię, znikając za zakrętem.
Po co ja to właściwie zrobiłam? Po cholerę mieszam się w jakieś dziecinne sprzeczki, z których pewnie i tak nic nie będę miała? Zresztą. Dzieciak powinien się już uczyć, jak wygląda życie czarodzieja brudnej krwi. Łatwiej nie będzie.
Westchnęła.
Mam za miękkie serce. Daleko tak nie zajadę. Przecież i tak nie nadaję się na altruistę.
Prychnęła, znowu przyspieszając i odganiając od siebie te myśli. Skupiła się na nadchodzących zajęciach.

*******

- A teraz otwórzcie podręczniki na stronie... - Po sali niósł się głos nauczyciela.
- Wiesz już, że bla bla bla - Natalie tylko udawała, że słucha koleżanki, przekazującej jej w wielkich emocjach plotki na temat dwóch kolegów z domu. Potakiwała jej jedynie, starając się skupić na lekcji. Chciała z niej jak najwięcej zapamiętać.
Kurcze. Jak ja mam jej czasem dość. Serio. Weźcie ją uciszcie.
Przewróciła oczami starając się ignorować jej paplaninę. Miała ochotę powiedzieć jej szczerze, co myśli o jej "wielkich" rozterkach sercowych w tej chwili, ale z całych sił się powstrzymywała. Bardziej opłacalne było milczeć, ponieważ w ten sposób:
a) nie stwarzała sobie w niej wroga,
b) ona uważała ją za przyjaciółkę, przez co Natalie mogła czerpać z tego korzyści,
c) to i tak by nie pomogło, bo dziewczyna tylko zmieniłaby temat swojego gadania na narzekanie, jakim to panna Dark jest gburem i jak bardzo ją zawiodła.
Pozostawało tylko czekać i mieć nadzieję, że nauczyciel uwolni ją za chwilę od tego ciężaru i każe im wykonać jakieś ćwiczenie.
Jest! Zauważył, że przeszkadza!
Profesor zadał nieuważającej uczennicy pytanie na temat przerabianego właśnie zaklęcia. Ta spojrzała pytająco na Natalie w nadziei, że ta ją jakoś uratuje. Niestety, Nat wzruszyła tylko ramionami z przepraszająca miną, która miała oznaczać, że i ona nic nie wie i jej nie podpowie. Gadająca panna wpakowała się w kłopoty i na polecenie nauczyciela musiała opuścić salę.
Gdy tylko zniknęła za drzwiami, pytanie przeszło na pannę Dark, która z uprzejmym uśmiechem, poprawiła się na krześle i zaczęła. Mówiła z pewnością siebie i bez zająknięcia. Doskonale znała odpowiedź. Przecież ona uważała...

*******

Usiadła na łóżku. Było już ciemno. Ogarnęła spojrzeniem pokój. Wszyscy w nim już spali. Dziewczyna odsunęła fragment zasłony, by wpuścić do pomieszczenia światło księżyca. Wyciągnęła spod łóżka zeszyt i odszukała kolejną czystą stronę. Zaczęła pisać.
"Zastanawiam się czasem, co ja tu właściwie robię. Tu, na tym świecie. To wszystko tak strasznie nie ma sensu. Jedno wielkie szaleństwo. Skaczące kociołki, iskry strzelające z różdżek, mikstury rozpuszczające kości lub rymowanki sprawiające, ze wymiotuje się żabami. Czy to naprawdę jest normalne? Kto nad tym panuje i to rozumie? Z pewnością, nie ja. Już rozumiem, dlaczego mój ojciec od tego uciekł i zaszył się wśród mugoli. Zmienił nazwisko, znalazł wśród nich żonę i przyjaciół. Tamten świat wydaje się bardziej poukładany i łatwiejszy."
Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Wróciła do pisania.
"Ale czy ten nie jest ciekawszy? Szalony i nieprzewidywalny. Dający nadzieję, że wszystko może się zdarzyć..."
Uśmiech zniknął z jej oblicza. Przypomniała sobie o czymś. Po jej policzku spłynęła jedna łza.
"Nie. Nie wszystko. A ja nie pasuję nawet tutaj."
Zamknęła szybko dziennik i odłożyła na miejsce. Wsunęła się pod kołdrę  i zamknęła oczy.
Dajesz. Zaskocz mnie czymś dzisiaj, mózgu. A jutro zaczynamy od nowa. Kolejny zwykły szary dzień na drodze ku wielkości. Jeszcze im wszystkim pokażę!
Caroline Rockers
Oczekujący
Caroline Rockers

Natalie Violette Dark [uczennica] Empty Re: Natalie Violette Dark [uczennica]

Sob Lis 21, 2015 4:55 pm

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach