- Sharon Gallagher
Re: Przedcieplarnia
Pią Sie 26, 2016 2:19 pm
Usiadła. Czuła się trochę jakby ktoś inny nią poruszał, zupełnie nie wiedziała już, co się dzieje. Wymiotowanie trochę jej "ulżyło", ale nadal zieleń mieszała się z bladością na jej twarzy, na dodatek czuła się naprawdę okropnie. Nie była w stanie na nikogo spojrzeć, nawet na samą panią Sprout, która się nią zajęła. Pokręciła tylko niepewnie głową, nie będąc w stanie dokładnie określić swojego stanu i drżącą ręką sięgnęła po listek, który wsadziła szybko do ust i zaczęła go ssać. Czując jak jej słabo i jak cała się trzęsie z tych emocji, chciała jeszcze powiedzieć nauczycielce, że sama sobie poradzi i pójdzie do Skrzydła Szpitalnego, że nie chce by ktokolwiek przez nią tracił resztkę lekcji. Profesor Sprout już jednak oddaliła się od niej, zajmując się młodszą Krukonką. Pewnie skorzystałaby z pomocy Kyoheia, ufała mu na tyle, że wiedziała, że by ją zrozumiał, ale... jego tutaj nie było. Była sama. Jeszcze nigdy nie czuła się tak gównianie, jakby miała zaraz umrzeć. Siedziała na tym pieńku, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić i czy będzie w stanie tak po prostu wstać i odejść. Miała spuszczoną głowę i nadal rzucała niemrawo swój listek, dlatego nie mogła dostrzec zbliżającej się drugiej siostry Edwards i jej spojrzenia. Może to i lepiej. Słysząc głos z góry nie odezwała się, nie miała przecież takiego prawa. Dłonie jej tylko zadrżały, gdy wyczuła chłód i pogardę jakie sączyły się z głosu Ślizgonki. Poczuła się jeszcze gorzej, gdy ta się zbliżyła i wysyczała swoją groźbę. Łzy zaczęły powoli sączyć się z oczu Puchonki, jednakże na szczęście grube, ciemne włosy wszystko zasłaniały. W końcu się podniosła i bez słowa wycofała się, patrząc jedynie pod swojego nogi i na nic innego. Obraz jej się nieco rozmazywał, kiedy przyspieszyła kroku i udała się do zamku.
Z dala od nich wszystkich, z dala od miejsca swojego największego wstydu.
[z/t]
Z dala od nich wszystkich, z dala od miejsca swojego największego wstydu.
[z/t]
- Ismael Blake
Re: Przedcieplarnia
Pią Sie 26, 2016 8:28 pm
Isma przyglądała się trzaskającym płomieniom i równie trzaskającym nasionom, które stojący obok niej Hagrid prażył. Powoli tonęła w złocistej barwie płomieni i ruszała na wyprawę do swojego własnego, prywatnego świata. Usłyszała jednak głos gajowego, chyba skierowany do niej. Podniosła ku górze głowę i napchanymi jedzeniem policzkami zamachała potakująco głową, po czym uśmiechnęła się do niego wesoło, pilnując jednak by nie wyszczerzyć się głupio. W końcu przeżuwała w tym momencie, a jakieś tam maniery posiadała.
Potem obejrzała się za siebie, rzucając spojrzeniem w stronę tych, którzy jeszcze nie oddali nasionek. O ile Hagrid mógł mieć podejrzenia, czy aby puchonka nie zwróci zawartości swojego żołądka w obliczu wymiocin Sharon, to się przeliczył. Z niewzruszoną miną rudowłosa obserwowała to, co się działo, jednocześnie wciąż przeżuwając kiełbaskę. O tyle, o ile gruba puchonka mało ją zainteresowała, to gdy spojrzenie padło na jej ulubioną panią prefekt, na moment zgubiła rytm przeżuwania. Potuptała w kierunku jej i Tomasa.
- Alice, dobrze się czujesz? - zapytała, przełykając uprzednio kiełbaskę, a resztę wciąż ściskając w kromce chleba w ręce. Jednocześnie stała w strategicznym punkcie, obok podtrzymującego ją chłopaka, coby Aliciak w obliczu kiełbasy nie obrzygał jej. Wtedy kolega z roku był na pierwszej linii strzału.
Potem obejrzała się za siebie, rzucając spojrzeniem w stronę tych, którzy jeszcze nie oddali nasionek. O ile Hagrid mógł mieć podejrzenia, czy aby puchonka nie zwróci zawartości swojego żołądka w obliczu wymiocin Sharon, to się przeliczył. Z niewzruszoną miną rudowłosa obserwowała to, co się działo, jednocześnie wciąż przeżuwając kiełbaskę. O tyle, o ile gruba puchonka mało ją zainteresowała, to gdy spojrzenie padło na jej ulubioną panią prefekt, na moment zgubiła rytm przeżuwania. Potuptała w kierunku jej i Tomasa.
- Alice, dobrze się czujesz? - zapytała, przełykając uprzednio kiełbaskę, a resztę wciąż ściskając w kromce chleba w ręce. Jednocześnie stała w strategicznym punkcie, obok podtrzymującego ją chłopaka, coby Aliciak w obliczu kiełbasy nie obrzygał jej. Wtedy kolega z roku był na pierwszej linii strzału.
- Lily Evans
Re: Przedcieplarnia
Pią Sie 26, 2016 8:49 pm
Była zadowolona ze swoich wyników na Zielarstwie, bardzo jej bowiem zależało na tym, by dać z siebie jak najwięcej, zwłaszcza, że przecież chciała zaliczyć egzaminy również z tego przedmiotu. Głęboko odetchnęła i skinęła głową na znak, że rozumie. Posłała nieco zatroskane spojrzenie pulchniejszej Puchonce i obrzyganej Krukonce, po czym po przekazaniu nasion Hagridowi, poczęstowała się chlebem czosnkowym. O dziwo, w smaku było naprawdę dobre!
- Naprawdę pyszne, Hagridzie - powiedziała, posyłając mu szeroki uśmiech i klepiąc ostrożnie po ramieniu, po czym oddaliła się i stanęła przy Severusie, przyglądając się chwilę Remusowi. Mimo kilku niedogodności, Zielarstwo uważała za całkiem udane. Zastanawiała się jeszcze czy by pomóc gajowemu z nasionami, ale stwierdziła, że poczeka aż ją sam wezwie i wtedy ewentualnie spróbuje wrzucić podskakujące ziarenka do ognia.
- Naprawdę pyszne, Hagridzie - powiedziała, posyłając mu szeroki uśmiech i klepiąc ostrożnie po ramieniu, po czym oddaliła się i stanęła przy Severusie, przyglądając się chwilę Remusowi. Mimo kilku niedogodności, Zielarstwo uważała za całkiem udane. Zastanawiała się jeszcze czy by pomóc gajowemu z nasionami, ale stwierdziła, że poczeka aż ją sam wezwie i wtedy ewentualnie spróbuje wrzucić podskakujące ziarenka do ognia.
- Alice Hughes
Re: Przedcieplarnia
Pią Sie 26, 2016 8:50 pm
Z twarzą do połowy zasłoniętą rękawem Tomasa nie zorientowała się na początku, że ktoś do nich podszedł. Spojrzała na Blake nieodgadnionym wyrazem twarzy i zmusiła się do lekkiego uśmiechu.
- Nic mi nie jest. - Mruknęła, przylegając do Tomasa nieco mocniej. Wciąż niepotrafiła wyprzeć z pamięci ostatniego spotkania z rudą Zmorą, i choć wiedziała, że nie powinna jej za to winić, to ostatnie słowa puchonki bolały. Zwłaszcza, że powołując się na nauczycieli Hughes naprawdę nie usiłowała odegrać się na młodszej koleżance a kierowała się jedynie dobrem Hufflepuffu.
- Musimy iść. - Dodała jeszcze, machając dłonią z ziarenkami i podążyła za Tomasem.
- Nic mi nie jest. - Mruknęła, przylegając do Tomasa nieco mocniej. Wciąż niepotrafiła wyprzeć z pamięci ostatniego spotkania z rudą Zmorą, i choć wiedziała, że nie powinna jej za to winić, to ostatnie słowa puchonki bolały. Zwłaszcza, że powołując się na nauczycieli Hughes naprawdę nie usiłowała odegrać się na młodszej koleżance a kierowała się jedynie dobrem Hufflepuffu.
- Musimy iść. - Dodała jeszcze, machając dłonią z ziarenkami i podążyła za Tomasem.
- Gilderoy Lockhart
Re: Przedcieplarnia
Pią Sie 26, 2016 9:47 pm
- Nadal wyglądam... - Zacząłem powtarzać.
Chciałem się upewnić. Gdzie lustro... Co się działo... Gdzie byłem?
Ach, tak.
Roślina. Okrutna roślina, która śmiała mnie zaatakować. Niestety.
Niemniej co ważniejsze... jak teraz się prezentowałem? Doszło do mnie coś o greckim posągu... czyżby to był głos Minabiego? Możliwe... to był godny przyjaciel. Zawsze widział mą świetność i mnie wspierał... znaczy... nie żebym tego potrzebował.
Rytuał oczyszczenia.
Tak, nadałby się. Niech ta negatywna energia opuści me ciało, a ludzie którzy złożyli na mnie klątwę, niech cierpią. To co się wydarzyło, nie mogło być przypadkiem. Było ukartowane.
Poczułem, że wyciągam dłoń przed siebie. Po jakiś kielich. Miałem wrażenie, jakbym to nie był ja... ale tak, idealnie zadbane paznokcie, długie, szczupłe palce, kształtne dłonie... to musiała być moja kończyna. Sięgnąłem więc po puchar (skoro już doszliśmy do tego, że to musiałem być ja. Nie ma innej tak perfekcyjnej istoty).
Gdy zwilżyłem usta, najpierw nic nie poczułem. Potem wybuch. Ręka mnie piekła i była czymś umazana. Dookoła było bardzo głośno i czuć było nieprzyjemny zapach. Nad sobą zobaczyłem mego współlokatora, który nie zmienił się i emanował tą swą dziwną, niepowtarzalną aurą. Smak wody za to...
Moment... ja... leżałem. Wszystko chyba do mnie wróciło. Czyli położyli mnie... Nauczycielka zielarstwa wykazała się przynajmniej na tyle rozsądkiem, by mi pomóc. Minabi naturalnie również się tym zajął. Nic dziwnego. Lecz... czemu zainteresowanie młodych czarodziejów było skupione gdzie indziej? Ja tu prawie zginąłem, a oni zajmowali się albo swoimi lekcjami, albo jakimiś pomniejszymi nieszczęściami, które stanowczo nie zasługiwały na odciąganie uwagi uczniów... ode mnie. Ci ludzie zupełnie nie pojmowali priorytetów, które winny pojawiać się w ich życiu. Musiałem ich jeszcze tyle nauczyć.
By wygłosić jakąś natchnioną przemowę, postanowiłem wstać. Aczkolwiek... zachwiałem się, dochodząc ledwo do pozycji siedzącej i nie czułem się na siłach. Ja! Cóż to za zdradziecka magia mnie tak urządziła?! Spojrzałem w oczy mego przyjaciela, jakby wyrażając w ten sposób pytanie. Teraz nawet mój głos nie mógł pomóc mi w poprawie samopoczucia. Oto jak dramatycznie przedstawiała się moja sytuacja.
Jednak pomimo tego wszystkiego jednego byłem pewien. Leżąc tak, a teraz na wpół siedząc, polegając na innym Krukonie, przebywając w tłumie, który usilnie starał się udawać, że wcale mnie nie dostrzega, wiedziałem. Wiedziałem, iż właśnie ja w tej chwili byłem najprzystojniejszy, najwspanialszy i zasługiwałem na najwyższe honory za poświęcenie przy pracy. Powinni stawiać pomniki na mą cześć (choć me piękno jest wręcz nie do uchwycenia). Tak. Zgadza się. Nic nie jest w stanie zmienić tego, jak wiele jestem wart i ile mam do zaoferowania światu. Nieograniczone pokłady wiedzy, doświadczenia i nieujarzmionego wdzięku mieszczą się w mym urokliwym ciele.
Toż to czysta maestria.
Chciałem się upewnić. Gdzie lustro... Co się działo... Gdzie byłem?
Ach, tak.
Roślina. Okrutna roślina, która śmiała mnie zaatakować. Niestety.
Niemniej co ważniejsze... jak teraz się prezentowałem? Doszło do mnie coś o greckim posągu... czyżby to był głos Minabiego? Możliwe... to był godny przyjaciel. Zawsze widział mą świetność i mnie wspierał... znaczy... nie żebym tego potrzebował.
Rytuał oczyszczenia.
Tak, nadałby się. Niech ta negatywna energia opuści me ciało, a ludzie którzy złożyli na mnie klątwę, niech cierpią. To co się wydarzyło, nie mogło być przypadkiem. Było ukartowane.
Poczułem, że wyciągam dłoń przed siebie. Po jakiś kielich. Miałem wrażenie, jakbym to nie był ja... ale tak, idealnie zadbane paznokcie, długie, szczupłe palce, kształtne dłonie... to musiała być moja kończyna. Sięgnąłem więc po puchar (skoro już doszliśmy do tego, że to musiałem być ja. Nie ma innej tak perfekcyjnej istoty).
Gdy zwilżyłem usta, najpierw nic nie poczułem. Potem wybuch. Ręka mnie piekła i była czymś umazana. Dookoła było bardzo głośno i czuć było nieprzyjemny zapach. Nad sobą zobaczyłem mego współlokatora, który nie zmienił się i emanował tą swą dziwną, niepowtarzalną aurą. Smak wody za to...
Moment... ja... leżałem. Wszystko chyba do mnie wróciło. Czyli położyli mnie... Nauczycielka zielarstwa wykazała się przynajmniej na tyle rozsądkiem, by mi pomóc. Minabi naturalnie również się tym zajął. Nic dziwnego. Lecz... czemu zainteresowanie młodych czarodziejów było skupione gdzie indziej? Ja tu prawie zginąłem, a oni zajmowali się albo swoimi lekcjami, albo jakimiś pomniejszymi nieszczęściami, które stanowczo nie zasługiwały na odciąganie uwagi uczniów... ode mnie. Ci ludzie zupełnie nie pojmowali priorytetów, które winny pojawiać się w ich życiu. Musiałem ich jeszcze tyle nauczyć.
By wygłosić jakąś natchnioną przemowę, postanowiłem wstać. Aczkolwiek... zachwiałem się, dochodząc ledwo do pozycji siedzącej i nie czułem się na siłach. Ja! Cóż to za zdradziecka magia mnie tak urządziła?! Spojrzałem w oczy mego przyjaciela, jakby wyrażając w ten sposób pytanie. Teraz nawet mój głos nie mógł pomóc mi w poprawie samopoczucia. Oto jak dramatycznie przedstawiała się moja sytuacja.
Jednak pomimo tego wszystkiego jednego byłem pewien. Leżąc tak, a teraz na wpół siedząc, polegając na innym Krukonie, przebywając w tłumie, który usilnie starał się udawać, że wcale mnie nie dostrzega, wiedziałem. Wiedziałem, iż właśnie ja w tej chwili byłem najprzystojniejszy, najwspanialszy i zasługiwałem na najwyższe honory za poświęcenie przy pracy. Powinni stawiać pomniki na mą cześć (choć me piękno jest wręcz nie do uchwycenia). Tak. Zgadza się. Nic nie jest w stanie zmienić tego, jak wiele jestem wart i ile mam do zaoferowania światu. Nieograniczone pokłady wiedzy, doświadczenia i nieujarzmionego wdzięku mieszczą się w mym urokliwym ciele.
Toż to czysta maestria.
- Nauczyciele
Re: Przedcieplarnia
Pią Sie 26, 2016 11:40 pm
Choć Pomona Sprout była jeszcze młodą kobietą, miała całkiem niezły staż jeśli chodziło o nauczanie. Nawet jeśli większe czy mniejsze wypadki podczas zajęć - opierających się w gruncie rzeczy zazwyczaj na praktyce - były czymś normalnym, nie była w stanie przypomnieć sobie by jakiekolwiek z dotychczasowych przebiegły tak niefortunnie. Przynajmniej dla niektórych... Ściągnęła ubrudzone mieszanką błota i wymiocin rękawice i rzuciła je na ziemie, na szczęście - lub nieszczęście - zbyt zajęta teraz młodą krukonką by usłyszeć w jaki Vilia odnosi się do uczennicy jej domu. Skinęła jedynie głową, gdy ślizgonka zaoferowała się pomóc siostrze i po zajęciu się ich nasionami odwróciła się w kierunku Sharon, która nagle... zniknęła. Jakkolwiek absurdalnie mogłoby to zabrzmieć w przypadku puchonki, nauczycielce przez chwilę wydawało się, że ta po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Rozejrzała się więc i dostrzegając wreszcie sylwetkę dziewczyny, która zdążyła już znacznie się oddalić skierowała swój wzrok na Hughes.
- Alice... - Powiedziała krótko, machając głową w stronę zamku. Nie skupiła się też na nieco chwiejnym kroku dziewczyny, swoją uwagę kierując od razu na Gilderoya. Przerażony chłopak pozostawał na szczęście pod dobrą opieką.
- Kończymy kochani, kończymy! Zapraszam wszystkich do paleniska! - Entuzjastyczny zazwyczaj głos był teraz wyraźnie zmęczony. - Przede wszystkim chciałam wam bardzo podziękować. Prażone nasiona tentakuli świetnie wchłaniają toksyny, dlatego są bardzo pomocne przy delikatniejszych zatruciach. - Twarz nauczycielki obróciła się w stronę w którą pobiegła Gallagher. Westchnęła pod nosem, zakładając ręce na biodra i kolejny raz obiegła wzrokiem wszystkich uczniów. - Wszyscy, którym udało się zebrać choć dziewięć nasion zarobili dla swojego domu po pięć punktów! Wykonaliście kawał dobrej roboty moi drodzy, dlatego teraz zostawiam was w rękach Hagrida. Jeśli ktokolwiek ma jeszcze ochote może coś zjeść. Tylko nie spóźnijcie się na kolejne zajęcia! - Uśmiechnęła się, klepiąc półolbrzyma po łokciu i podeszła do stojących wciąz z boku Nathalie i Bertrama.
- Przyznaję, że trochę się zawiodłam kochani. - Wzrok nauczycielki był bardziej zatroskany niż rozeźlony. - Wiecie, że nie lubię tego robić, ale niestety muszę odebrać wam po dziesięć punktów. Egzaminy są lada dzień. Mam nadzieję, że nadrobicie następnym razem. - Poklepała Powell po ramieniu i ruszyła w stronę dwóch krukonów.
- No... Widzę, że pan Lockhart powoli do nas wraca. Dobrze, bardzo dobrze. Rozumiem, że go pan przypilnuje, prawda? - Posłała Minabiemu ciepły uśmiech i upewniając się jeszcze, że dłoń Gilderoya jest cała, udała się w kierunku tentakuli przy której Pamela pracowała razem z Davidem.
z/t dla wszystkich
REMUS LUPIN
+ 1PD (ponieważ normalnie nie uczęszczasz na zajęcia), 15 fasolek, 5 pkt za odpowiedź, 5 pkt za ziarna, - 3PŻ
DAVID O'CONNELL
+ 2PD, 19 fasolek, 5 pkt za ziarna
PAMELA WINSTON
+ 2PD, 20 fasolek, 5 pkt za ziarna
GILDEROY LOCKHART
+ 2PD, 18 fasolek, - 7PŻ
Rana na dłoni jest wygojona, ślad po niej pozostanie widoczny jeszcze przez cztery dni.
BERTRAM SMITH
+ 1PD (ponieważ w zasadzie nie brałeś udziału w zajęciach), 5 fasolek, - 10 pkt
SEVERUS SNAPE
+ 2PD, 16 fasolek, 5 pkt za ziarna, - 3PŻ
TOMAS DUNCAN
+ 2PD, 17 fasolek, - 7PŻ
LIVIA EDWARDS
+ 2PD, 17 fasolek, 5 pkt za ziarna, - 3PŻ
NATHALIE POWELL
+ 1PD (ponieważ w zasadzie nie brałaś udziału w zajęciach), 5 fasolek, - 10 pkt
SHARON GALLAGHER
+ 2PD, 14 fasolek, - 7PŻ
MINABI IZUMI
Wdzięczność profesor Sprout
RILEY ACQUART
+ 2PD, 16 fasolek, 5 pkt za ziarna
LILY EVANS
+ 2PD, 16 fasolek, 5 pkt za ziarna
JULIE BLISHWICK
+ 1PD (ponieważ normalnie nie uczęszczasz na zajęcia), 14 fasolek, 10 pkt za ziarna
ALEXANDRA GRACE
+ 2PD, 12 fasolek, 5 pkt za ziarna
Pamiętaj o uzupełnieniu swojego posta.
AMELIA WRIGHT
+ 2PD, 12 fasolek
Pamiętaj o uzupełnieniu swojego posta.
VILIA EDWARDS
+ 2PD, 16 fasolek, 7 pkt za odpowiedź, 5 pkt za ziarna
ALICE HUGHES
+ 2PD, 15 fasolek, 5 pkt za ziarna
ISMAEL BLAKE
+ 1PD (ponieważ znacznie się spóźniłaś), 13 fasolek, 5 pkt za ziarna
RUBEUS HAGRID
+ 2PD (za pomoc w przeprowadzeniu zajęć), 12 fasolek
- Alice... - Powiedziała krótko, machając głową w stronę zamku. Nie skupiła się też na nieco chwiejnym kroku dziewczyny, swoją uwagę kierując od razu na Gilderoya. Przerażony chłopak pozostawał na szczęście pod dobrą opieką.
- Kończymy kochani, kończymy! Zapraszam wszystkich do paleniska! - Entuzjastyczny zazwyczaj głos był teraz wyraźnie zmęczony. - Przede wszystkim chciałam wam bardzo podziękować. Prażone nasiona tentakuli świetnie wchłaniają toksyny, dlatego są bardzo pomocne przy delikatniejszych zatruciach. - Twarz nauczycielki obróciła się w stronę w którą pobiegła Gallagher. Westchnęła pod nosem, zakładając ręce na biodra i kolejny raz obiegła wzrokiem wszystkich uczniów. - Wszyscy, którym udało się zebrać choć dziewięć nasion zarobili dla swojego domu po pięć punktów! Wykonaliście kawał dobrej roboty moi drodzy, dlatego teraz zostawiam was w rękach Hagrida. Jeśli ktokolwiek ma jeszcze ochote może coś zjeść. Tylko nie spóźnijcie się na kolejne zajęcia! - Uśmiechnęła się, klepiąc półolbrzyma po łokciu i podeszła do stojących wciąz z boku Nathalie i Bertrama.
- Przyznaję, że trochę się zawiodłam kochani. - Wzrok nauczycielki był bardziej zatroskany niż rozeźlony. - Wiecie, że nie lubię tego robić, ale niestety muszę odebrać wam po dziesięć punktów. Egzaminy są lada dzień. Mam nadzieję, że nadrobicie następnym razem. - Poklepała Powell po ramieniu i ruszyła w stronę dwóch krukonów.
- No... Widzę, że pan Lockhart powoli do nas wraca. Dobrze, bardzo dobrze. Rozumiem, że go pan przypilnuje, prawda? - Posłała Minabiemu ciepły uśmiech i upewniając się jeszcze, że dłoń Gilderoya jest cała, udała się w kierunku tentakuli przy której Pamela pracowała razem z Davidem.
z/t dla wszystkich
REMUS LUPIN
+ 1PD (ponieważ normalnie nie uczęszczasz na zajęcia), 15 fasolek, 5 pkt za odpowiedź, 5 pkt za ziarna, - 3PŻ
DAVID O'CONNELL
+ 2PD, 19 fasolek, 5 pkt za ziarna
PAMELA WINSTON
+ 2PD, 20 fasolek, 5 pkt za ziarna
GILDEROY LOCKHART
+ 2PD, 18 fasolek, - 7PŻ
Rana na dłoni jest wygojona, ślad po niej pozostanie widoczny jeszcze przez cztery dni.
BERTRAM SMITH
+ 1PD (ponieważ w zasadzie nie brałeś udziału w zajęciach), 5 fasolek, - 10 pkt
SEVERUS SNAPE
+ 2PD, 16 fasolek, 5 pkt za ziarna, - 3PŻ
TOMAS DUNCAN
+ 2PD, 17 fasolek, - 7PŻ
LIVIA EDWARDS
+ 2PD, 17 fasolek, 5 pkt za ziarna, - 3PŻ
NATHALIE POWELL
+ 1PD (ponieważ w zasadzie nie brałaś udziału w zajęciach), 5 fasolek, - 10 pkt
SHARON GALLAGHER
+ 2PD, 14 fasolek, - 7PŻ
MINABI IZUMI
Wdzięczność profesor Sprout
RILEY ACQUART
+ 2PD, 16 fasolek, 5 pkt za ziarna
LILY EVANS
+ 2PD, 16 fasolek, 5 pkt za ziarna
JULIE BLISHWICK
+ 1PD (ponieważ normalnie nie uczęszczasz na zajęcia), 14 fasolek, 10 pkt za ziarna
ALEXANDRA GRACE
+ 2PD, 12 fasolek, 5 pkt za ziarna
Pamiętaj o uzupełnieniu swojego posta.
AMELIA WRIGHT
+ 2PD, 12 fasolek
Pamiętaj o uzupełnieniu swojego posta.
VILIA EDWARDS
+ 2PD, 16 fasolek, 7 pkt za odpowiedź, 5 pkt za ziarna
ALICE HUGHES
+ 2PD, 15 fasolek, 5 pkt za ziarna
ISMAEL BLAKE
+ 1PD (ponieważ znacznie się spóźniłaś), 13 fasolek, 5 pkt za ziarna
RUBEUS HAGRID
+ 2PD (za pomoc w przeprowadzeniu zajęć), 12 fasolek
- Ururu Marquez
Re: Przedcieplarnia
Pon Lip 16, 2018 8:49 pm
Marquezowe nóżki dreptały do przedcieplarni niesamowitym tempem. Ururu uwielbiał zielarstwo nie tylko z powodu zbliżenia tych zajęć do mugolskiego odpowiednika bądź możliwości praktycznych zajęć, ale również przez miejsce, w których się odbywały. Czy to deszcz, czy to śnieg, na zielarstwie temperatura zawsze była co najmniej pokojowa. A tęskniące za hiszpańskim słoneczkiem serduszko dokładnie takich warunków potrzebowało, aby kwitnąć.
Byle nie przekwitnąć.
Ururu w jednej kieszeni miał plik pergaminów, w drugiej zaś ołówek i notes na pilne notatki. Standardowo nie miał ze sobą żadnej torby, do noszenia podręcznika służyły mu ręce. Było to utrapienie dla pozostałych Ślizgonów, w końcu tyle dowcipów można było robić z tornistrami.
Marquez wszedł do sali i zajął miejsce najbliższe temu nauczycielskiemu. Był pierwszy - jak zwykle, więc mógł zanurzyć się w marzeniach o delcie w oczekiwaniu na zajęcia.
Byle nie przekwitnąć.
Ururu w jednej kieszeni miał plik pergaminów, w drugiej zaś ołówek i notes na pilne notatki. Standardowo nie miał ze sobą żadnej torby, do noszenia podręcznika służyły mu ręce. Było to utrapienie dla pozostałych Ślizgonów, w końcu tyle dowcipów można było robić z tornistrami.
Marquez wszedł do sali i zajął miejsce najbliższe temu nauczycielskiemu. Był pierwszy - jak zwykle, więc mógł zanurzyć się w marzeniach o delcie w oczekiwaniu na zajęcia.
- Annie Arias
Re: Przedcieplarnia
Sro Lip 18, 2018 11:10 am
Była nieogarnięta i czuła, że nie ważne jak dzisiaj by się starała to połowy rzeczy zapomni. Ale udało jej się w końcu spakować wszystko co trzeba i pójść na lekcje. Szła korytarzem powoli, można powiedzieć, że wręcz leniwie poruszała nogami. Westchnęła cicho pod nosem. Kiedy weszła do cieplarni widziała, że ktoś już jest. Stanęła z boku niedaleko wejścia i oparła się plecami o ścianę czekając na resztę uczniów. I tak nie miała nic lepszego do roboty.
- Sharon Gallagher
Re: Przedcieplarnia
Sro Lip 18, 2018 5:51 pm
Sharon lubiła Zielarstwo. To był jeden z dwóch jej ulubionych przedmiotów, a może nawet trzech, choć w sumie nie wiedziała, co do końca ma sądzić o Numerologii. To było zbyt skomplikowane do rozważania, więc najlepiej było to zostawić. Tak, dokładnie tak. Pogoda nie sprzyjała, mgła nie dawała ludziom żyć, a idąc do przedcieplarni w której mieli mieć zajęcia, błądziła. Kilka razy znalazła się w pobliżu Wierzby Bijącej i tylko cud – a może szczęście głupiego – ją uratowało. Aż ją oblał zimny pot. To było straszne. Nie mogła się doczekać zajęć z profesor Sprout. Tak zupełnie serio. Ciekawiło ją czym dzisiaj będą musieli się zająć. Miała tylko nadzieję, że to nie będzie nic niebezpiecznego. W końcu dotarła i ależ się zdziwiła jak się okazało, że oprócz niej był tylko jeden chłopak i Puchonka; chyba nawet ją kojarzyła, choć na pewno była od niej młodsza. Usiadła gdzieś za nim, nawet bardzo za nim, mając nadzieję, że nie zwróci na nią zbytniej uwagi.
- Isaac Fawler
Re: Przedcieplarnia
Czw Lip 19, 2018 11:21 pm
Isaac miał spore oczekiwania co do tej lekcji. Nie był do końca zadowolony z oceny z Zielarstwa uzyskanej w poprzednim roku i miał nadzieję poprawić ją na OWUTEMach. Jako rolnik z siedemnastoletnim stażem miał ku temu najlepsze podstawy, ba - trudno było mu samemu przed sobą wytłumaczyć się z miernego Powyżej Oczekiwań. To było nie do zaakceptowania. Nic więc dziwnego, że gdy pojawił się tego dnia na zajęciach, był jedną z pierwszych przybyłych osób.
- Czołem - przywitał się otwartym, przyjaznym tonem z pozostałymi zatrzymując swoje spojrzenie chwilę dłużej na Sharon. Miał okazję poznać ją na spotkaniu klubu prostej kreski, ale całkiem możliwe, że dziewczyna go nie pamiętała. Była wówczas całkowicie oczarowana Lockhartem. Pozostałych Isaac znał tylko z widzenia, lecz jego mowa ciała zdradzała otwartość i dobre intencje. Krukon był postawnym chłopakiem i można było się go przestraszyć jeśli zaszło mu się za skórę, lecz na ogół uchodził za przyjacielskiego.
- Czołem - przywitał się otwartym, przyjaznym tonem z pozostałymi zatrzymując swoje spojrzenie chwilę dłużej na Sharon. Miał okazję poznać ją na spotkaniu klubu prostej kreski, ale całkiem możliwe, że dziewczyna go nie pamiętała. Była wówczas całkowicie oczarowana Lockhartem. Pozostałych Isaac znał tylko z widzenia, lecz jego mowa ciała zdradzała otwartość i dobre intencje. Krukon był postawnym chłopakiem i można było się go przestraszyć jeśli zaszło mu się za skórę, lecz na ogół uchodził za przyjacielskiego.
- Pandora Travers
Re: Przedcieplarnia
Nie Lip 22, 2018 5:54 pm
Nie wiedziałam dlaczego w ogóle szlam na tę lekcję. A no tak, to jeden z tych przedmiotów, które kazali mi wybrać rodzice pod groźbą wydziedziczenia, którą ostatnio słyszałam zaskakująco często. Cóż, po tym jak w te wakacje podpaliłam ogrody należące do posiadłości, trochę się nie dziwiłam. Tak jak kiedyś jeszcze dostawałam od nich chociaż jeden list (sztywny, zimny i oschły) na miesiąc, tak w tym roku nie dostałam nic. Jedyne co to średnio mi odpowiadał brak dopływu gotówki, szczególnie, że Hogsmeade była tak blisko i można było dostać tam kilka interesujących rzeczy, jeżeli wiedziało się gdzie szukać. Zielarstwo jednak nie znajdowało się na liście "przedmioty, które są znośne". Byłam zdania, że nie uczyli tam niczego sensownego. Hodować rapustnik nauczyłam się sama, suszyć jego liście też. Nie interesowało mnie nic innego. Nie sądziłam też żebyśmy zajmowali się tego dnia jadowitą tentakulą, która była jedną z niewielu roślin wartych uwagi. Weszłam do przedcieplarni i nikogo nie zaszczyciłam swoim spojrzeniem. Oparłam się o jedną z wielkich donic i zajęłam się czyszczeniem paznokci końcem różdżki. Merlinie, niech ten czas trochę przyśpieszy.
- Amelia Wright
Re: Przedcieplarnia
Wto Lip 24, 2018 9:05 pm
Biegła w tempie szaleńczym. Chciała przecież zdążyć i nie wchodzić do tłumów. To drugie już udało jej się znacznie gorzej, bo weszła i zobaczyła już spore grono uczniów w ławeczkach. To teraz szukała jakiegoś wolnego miejsca. Potknęła się o własną nogę nie wywracając się po drodze o dziwo, unikała ich wzroku i zasiadła gdziekolwiek. Często tak robiła, a obok przecież jakiś człek mógł być. Jaki? No nie miała jeszcze pojęcia. Bała się odwrócić. Może to ktoś niemiły? Albo ktoś kto czekał na znajomego, a ona się wepchała na jego miejsce? Wolała tego nie wiedzieć. Jak zajęcia się zaczną to przynajmniej będzie już zbyt późno na jakiekolwiek pretensje do niej, by zmusić ją do przesiadki. Zostanie towarzysz na nią skazany, a ona odetchnie z ulgą, że kłótnia nie będzie miała miejsca, ha! Taka to magia. Przynajmniej tak właśnie próbowała tłumaczyć dlaczego tak robi. Bo przecież nie przyzna, że po prostu czuje, iż nie ma żadnych przyjaciół do których mogłaby się przysiąść i porozmawiać bez jąkania się i robienia bardzo głupich rzeczy, których wcale nie chciała uczynić.
- Alexandra Grace
Re: Przedcieplarnia
Wto Lip 24, 2018 9:53 pm
Miała dosyć spóźniania się, bo ciągnie to za sobą ciągłe marudzenie. A to nauczycieli, a to opiekuna domu, a to koleżanki, która wkurza się, że dom traci punkty, a to już samych rodziców, którzy przypominają jej, że tak nie wypada. Potem zaś sama miała przemyślenia już, że to naprawdę zbyt wiele. I tak się starała w tym roku! Oczywiście musiało parę razy nie wyjść. W końcu wciąż mówimy o Alexandrze to taka bajeczka usłana różami, konikami i księżniczkami byłaby zbyt idealna i nie pasująca do jej wewnętrznego bajzlu. Tym razem jednak, ku jej własnemu zdziwieniu również. Udało jej się zdążyć! Niesamowite! Nic tylko wyczekiwać aplauzu i czerwonego dywanu! Nic takiego miejsca nie miało, ale do sali weszła niczym bohater. Zasiadła sobie na samym końcu sali i uśmiechała się, jakby właśnie zdobyła jakiś wygrywający los w loterii. Na naprawdę sporą sumę galeonów. A tutaj tylko lekcja Zielarstwa, ech. Chociaż może nie "ech", a "och"? Miała w końcu nadzieję, że lekcja, jak już się na niej na czas pojawiła, będzie wciągająca.
- Nauczyciele
Re: Przedcieplarnia
Sro Lip 25, 2018 12:10 am
Nadszedł czas na zajęcia z Zielarstwa. Część uczniów się zebrała w przedcieplarni, która została powiększona na dzisiejsze zajęcia. Przez lekko otwarte okno wlatywał wiatr, przez który kilka roślin wydało z siebie dźwięk podobny do chichotu. Profesor Sprout weszła do środka z pogodnym uśmiechem, majaczącym jej na ustach. Jej szata, jak przez większość czasu, była brudna od ziemi, rękawiczki, które miała na sobie były zaś postrzępione na wysokości nadgarstka. Tiara była lekko zakrzywiona a jakaś gałąź, najwyraźniej bardzo elastyczna, postanowiła wokół niej się owinąć. Tak na powitanie. Pomona jak na razie nie zwróciła na to uwagi tylko zamknęła za sobą drzwi. Do dyspozycji uczniów były obecne również ławki.
- Dzień dobry, moi drodzy! - przywitała się dziarsko z uczniami i potarła dłonie ukryte w materiale o siebie, by pozbyć się z nich resztek ziemi. - Dzisiaj zajmiemy się bardzo ważną rzeczą, a mianowicie wydobywaniem jadu z jednej z trujących roślin. Każdy z was otrzyma doniczkę z Veratrum lobelianum. Konieczne jest ubranie rękawiczek ze smoczej skóry i przezorne zakrycie części twarzy chustą. Zaraz je przywołam i będziecie mogli bez problemów z nich korzystać. Z Veratrum lobelianum należy obchodzić się ostrożnie, bo, choć przez większość czasu jest nieruchoma, może znienacka uruchomić swój mechanizm obronny. I chcieć was dotknąć swoimi listkami. Nie możecie pozwolić by listek dotknął waszej nagiej skóry, zrozumiano?
I posłała wszystkim badawcze spojrzenie, mając nadzieję, że wszyscy słuchali. Nie chciałaby by podczas zajęć doszło do jakiegoś wypadku.
- A teraz prosiłabym by wszyscy się skupili. Pokażę wam jak wydobyć z niej truciznę. Będziecie mieć dostępne fiolki i to je należy wypełnić, a następnie zakorkować. Dwie osoby, którym uda się wypełnić największą ilość fiolek, otrzymają punkty dla swojego domu - po krótkiej przerwie, poprawiła swoje rękawiczki i różdżką przywołała jedną doniczkę z ciemiężycą zieloną. Złapała ją za potężną łodygę jedną ręką a drugą przysunęła do siebie fiolkę. Roślina nieco się motała, ale w końcu się uspokoiła, profesor Sprout zrobiła kilka uników przed liśćmi. Puściła ją i złapała za pierwszy lepszy kwiat by mocno go ścisnąć i bardzo szybko podsunęła fiolkę. Prawie biała ciecz powoli do niej kapała.
- Nie możecie stracić czujności, zrozumiano? Jeśli tak to możecie się wziąć do pracy.
Kiedy skończyła, odsunęła się od rośliny i przywołała doniczki, a także chusty by wszystko można było znaleźć na jednym, potężnym stole.
~
Każdy pracuje samodzielne. Na jeden post wypada wam jeden rzut. Nie macie zbytnich ograniczeń, jeśli nie licząc tego, że zanim rzucicie kolejny raz, musi być po was przynajmniej jedna osoba, czyli X rzuca, potem Y, potem X etc. Rzucacie w tym temacie kością K6.
Opcje:
1 - O nie! Straciłeś wszystkie fiolki i musisz uzupełniać je od nowa.
2 - Jeden z listków dotknął twojej skóry. Masz wielki, zielony ślad i czujesz się tak, jakbyś miał zaraz zemdleć. Ale masz przynajmniej jedną całą fiolkę trucizny.
3 - Było blisko, ale na szczęście, po dłuższym czasie, zyskałeś dwie całe fiolki trucizny (czekasz jeden post więcej na swoją kolej).
4 - Idzie ci nieźle, masz już na swoim koncie trzy całe fiolki trucizny. Oby tak dalej!
5 - Czy to możliwe? Ależ oczywiście, w końcu masz cztery całe fiolki trucizny!
6 - Inni powinni cię podziwiać, bo właśnie wypełniłeś sześć całych fiolek trucizną. I kto tu jest dobry z Zielarstwa?
- Dzień dobry, moi drodzy! - przywitała się dziarsko z uczniami i potarła dłonie ukryte w materiale o siebie, by pozbyć się z nich resztek ziemi. - Dzisiaj zajmiemy się bardzo ważną rzeczą, a mianowicie wydobywaniem jadu z jednej z trujących roślin. Każdy z was otrzyma doniczkę z Veratrum lobelianum. Konieczne jest ubranie rękawiczek ze smoczej skóry i przezorne zakrycie części twarzy chustą. Zaraz je przywołam i będziecie mogli bez problemów z nich korzystać. Z Veratrum lobelianum należy obchodzić się ostrożnie, bo, choć przez większość czasu jest nieruchoma, może znienacka uruchomić swój mechanizm obronny. I chcieć was dotknąć swoimi listkami. Nie możecie pozwolić by listek dotknął waszej nagiej skóry, zrozumiano?
I posłała wszystkim badawcze spojrzenie, mając nadzieję, że wszyscy słuchali. Nie chciałaby by podczas zajęć doszło do jakiegoś wypadku.
- A teraz prosiłabym by wszyscy się skupili. Pokażę wam jak wydobyć z niej truciznę. Będziecie mieć dostępne fiolki i to je należy wypełnić, a następnie zakorkować. Dwie osoby, którym uda się wypełnić największą ilość fiolek, otrzymają punkty dla swojego domu - po krótkiej przerwie, poprawiła swoje rękawiczki i różdżką przywołała jedną doniczkę z ciemiężycą zieloną. Złapała ją za potężną łodygę jedną ręką a drugą przysunęła do siebie fiolkę. Roślina nieco się motała, ale w końcu się uspokoiła, profesor Sprout zrobiła kilka uników przed liśćmi. Puściła ją i złapała za pierwszy lepszy kwiat by mocno go ścisnąć i bardzo szybko podsunęła fiolkę. Prawie biała ciecz powoli do niej kapała.
- Nie możecie stracić czujności, zrozumiano? Jeśli tak to możecie się wziąć do pracy.
Kiedy skończyła, odsunęła się od rośliny i przywołała doniczki, a także chusty by wszystko można było znaleźć na jednym, potężnym stole.
~
Każdy pracuje samodzielne. Na jeden post wypada wam jeden rzut. Nie macie zbytnich ograniczeń, jeśli nie licząc tego, że zanim rzucicie kolejny raz, musi być po was przynajmniej jedna osoba, czyli X rzuca, potem Y, potem X etc. Rzucacie w tym temacie kością K6.
Opcje:
1 - O nie! Straciłeś wszystkie fiolki i musisz uzupełniać je od nowa.
2 - Jeden z listków dotknął twojej skóry. Masz wielki, zielony ślad i czujesz się tak, jakbyś miał zaraz zemdleć. Ale masz przynajmniej jedną całą fiolkę trucizny.
3 - Było blisko, ale na szczęście, po dłuższym czasie, zyskałeś dwie całe fiolki trucizny (czekasz jeden post więcej na swoją kolej).
4 - Idzie ci nieźle, masz już na swoim koncie trzy całe fiolki trucizny. Oby tak dalej!
5 - Czy to możliwe? Ależ oczywiście, w końcu masz cztery całe fiolki trucizny!
6 - Inni powinni cię podziwiać, bo właśnie wypełniłeś sześć całych fiolek trucizną. I kto tu jest dobry z Zielarstwa?
- Bruno Barton
Re: Przedcieplarnia
Sro Lip 25, 2018 9:48 am
Nie mógł zrozumieć dlaczego właśnie dziś musiał spóźnić się na tą przeklętą lekcje, którym było zielarstwo. Gdyby nie siedział tak długo nad esejem na inny przedmiot i nie stracił poczucia czasu, wszystko było by w porządku. No niestety, staną przed wejściem poprawiając jeszcze swoje szaty szkolne, ręką przeczesał włosy, które swoją drogą były w totalnym nie ładzie. Jednak to był jego najmniejszy problem. Na jego nieszczęście profesor zaczęła już prowadzenie zajęć, jednakże pojawił się w na tyle jeszcze dobrym momencie, iż usłyszał polecenie kobiety.
Wślizgną się do środka mając nadzieję, że profesor nie dostrzeże jego spóźnienia, nie nawidził się spóźniać. Tak samo jak nie cierpiał spóźniających się ludzi, ale nie miał czasu o tym myśleć. Ważniejsze było dyskretne przemknięcie obok zebranych i zaszycie się gdzieś w rogu i jakby nigdy nic zająć się zadaniem. Tak to
było, to czego chłopakowi było w tej chwili potrzebne. Bardzo powoli mykną na tył sali, musiał zabrać się za zadanie, które chciał wykonać jak najlepiej.
Wślizgną się do środka mając nadzieję, że profesor nie dostrzeże jego spóźnienia, nie nawidził się spóźniać. Tak samo jak nie cierpiał spóźniających się ludzi, ale nie miał czasu o tym myśleć. Ważniejsze było dyskretne przemknięcie obok zebranych i zaszycie się gdzieś w rogu i jakby nigdy nic zająć się zadaniem. Tak to
było, to czego chłopakowi było w tej chwili potrzebne. Bardzo powoli mykną na tył sali, musiał zabrać się za zadanie, które chciał wykonać jak najlepiej.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach