- Monique Fiante
Monique Eunice Fiante [Dorosły]
Czw Paź 22, 2015 2:33 am
Imię i nazwisko: Monique Eunice Fiante
Data urodzenia: 01 lipca 1954 r.
Czystość krwi: 3/4
Była szkoła: Hogwart, Ravenclaw
Praca: Departament Magicznych Gier i Sportów
Różdżka: 13 cali, ostrokrzew, włos z ogona jednorożca, giętka - w sam raz do rzucania zaklęć obronnych
Widok z Ain Eingarp: Ona sama w wieku niespełna 29 lat z gromadką dzieci, najlepiej z trójką - chłopiec i dwie dziewczynki - ale się do tego nie przyzna. To jej najskrytsze marzenie, skrywane w samej głębi jej na co dzień zimnego serca. Można by powiedzieć, że większości rzeczy wolałaby nie pokazywać.
Przykładowy Post: Monique szła ulicami Londynu do Ministerstwa Magii, jej wiśniowo czerwone włosy połyskiwały pod wpływem promieni słońca. Oczy w kolorze szmaragdu obserwowały okolicę i ludzi spacerujących koło niej. Dość wysoka i ubrana w długą szatę, mimo letniego przesilenia i upalnej pogody, zwracała uwagę niemagicznych osób. Nie przejmowała się nimi, dopiero, gdy jakiś wypierdek mamuta - stojący naprzeciw witryny sklepowej - nie stwierdził, że jest za ładna na to, by ukrywać swoją urodę pod suknią z byle jakiego sklepu odzieżowego. W tym momencie po prostu nie wytrzymała i spojrzała na niego tak pogardliwie, jak tylko mogła. Nieważne, że był to człowiek, który być może pracował z nią w jednym ministerstwie. Monique nie da w końcu wmówić sobie, że nie stać ją na ubrania. Była na tyle bogata, by ubierać się dobrze. Bardzo jej się nie podobała wypowiedź tego warchoła, ale z drugiej strony musiała powstrzymać się od jakichkolwiek nieprzemyślanych ruchów.
- Nie interesuj się jak wyglądam, bo to wcale nie jest Twoja sprawa. Zresztą nie podoba mi się ton, z jakim do mnie mówisz. Wracaj tam skąd przybyłeś, bo naprawdę nie mam żadnej satysfakcji z rozmowy z kimś Twojego pokroju. - Miała ochotę przekląć na niego, ale jedyne, co zrobiła to lekko wyciągnęła różdżkę spod pazuchy. Chciała rzucić jakieś zaklęcie w stronę tego oto mężczyzny, ale pomyślała, że będzie to głupotą przy tylu niemagicznych osobach. Szczerze ich nienawidziła. Wolałaby żeby wcale ich nie było. Zresztą najlepiej albo ich zabić, albo skopać nieco przydługimi nogami, które nie za bardzo się jej podobały. Postanowiła jednak, iż zostawi go w spokoju. Nie chciała w końcu, by ktokolwiek wiedział o tym, że jest czarodziejką - nie jest to w końcu sprawa nikogo prócz niej. Nie lubiła się dzielić jakimikolwiek informacjami na swój temat. Nie było jej to potrzebne do życia. Z problemami też w końcu radziła sobie sama. I nie interesowały jej też problemy innych ludzi. Czy była osobą delikatną? Nigdy w życiu! Wygląd delikatnej pomagał jej zwykle mylić przeciwnika, gdy zaczynała się jakaś walka. Bywała też sprytna. I to bardzo. Wykorzystywanie ludzi miała w małym paluszku. A to zakręci się wokół jakiegoś mężczyzny, by coś dostać, a to udaje milutką i osiągnie cel, do którego dąży. A, co najgorsze: nie ceniła nawet nigdy własnej rodziny. Bo jak czystej krwi czarownica mogła się złączyć z jakimś plugawym mieszańcem? Nie mogła tego zrozumieć. Sama nigdy w życiu nie połączyłaby się z kimś, kto nie jest czystej krwi. Przynajmniej tak postanowiła sobie będąc jeszcze w szkole. Lubiła nowe wyzwania i naukę. W końcu to dzięki niej zaszła tam, gdzie chciała. Do Departamentu Magicznych Gier i Sportów, gdzie rozwijała się równie szybko. Uwielbiała te prace i chyba tylko dla niej wstawała, co dzień rano z łóżka, zjadała śniadanie, kąpała się, ubierała, co jej się podobało, zakładała szatę i wychodziła z domu. Szła do pracy, by poczuć powiew świeżego powietrza - nie lubiła żadnych sieci fiuu ani tym podobnych sposobów transportu do miejsca pracy, sprawiały, że było jej niedobrze. Raz na jakiś czas, co prawda używała teleportacji, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Dziś takiej nie było. W końcu to tylko w dni świąteczne i inne takie zdarzało jej się ruszać z opóźnieniem do pracy. Miała swoją ulubioną drużynę Quidditcha, ale jako pracownica Departamentu Magicznych Gier i Sportów wolałaby, aby nikt o tym nie wiedział. W końcu ta informacja nie jest nikomu do życia potrzebna, jak zresztą wszystkie inne informacje dotyczące tej oto kobiety. Tajemnicą jest ona nieodkrytą, chociaż pewnie wiele osób ma chrapkę na poznanie jej sekretu. Z zewnątrz wydaje się być taka niedostępna zarówno dla obcych, jak i dla osób, które ją znają. Monique jeszcze przed nikim w pełni nie otworzyła się, a znaki na niebie nie zapowiadają tego, że szybko czy w ogóle kiedyś to nastąpi. Może kiedyś ten cudowny dzień nadejdzie, ale na pewno nie dziś. Krańce jej charakteru oraz granice serca nie są zbadane przez nikogo. A może w przyszłości przyjdzie taka chwila, że ta zimna jak lód kobieta otworzy się, a jej zachowanie i sposób myślenia zostanie przekierowany na zupełnie inny tor?
Data urodzenia: 01 lipca 1954 r.
Czystość krwi: 3/4
Była szkoła: Hogwart, Ravenclaw
Praca: Departament Magicznych Gier i Sportów
Różdżka: 13 cali, ostrokrzew, włos z ogona jednorożca, giętka - w sam raz do rzucania zaklęć obronnych
Widok z Ain Eingarp: Ona sama w wieku niespełna 29 lat z gromadką dzieci, najlepiej z trójką - chłopiec i dwie dziewczynki - ale się do tego nie przyzna. To jej najskrytsze marzenie, skrywane w samej głębi jej na co dzień zimnego serca. Można by powiedzieć, że większości rzeczy wolałaby nie pokazywać.
Przykładowy Post: Monique szła ulicami Londynu do Ministerstwa Magii, jej wiśniowo czerwone włosy połyskiwały pod wpływem promieni słońca. Oczy w kolorze szmaragdu obserwowały okolicę i ludzi spacerujących koło niej. Dość wysoka i ubrana w długą szatę, mimo letniego przesilenia i upalnej pogody, zwracała uwagę niemagicznych osób. Nie przejmowała się nimi, dopiero, gdy jakiś wypierdek mamuta - stojący naprzeciw witryny sklepowej - nie stwierdził, że jest za ładna na to, by ukrywać swoją urodę pod suknią z byle jakiego sklepu odzieżowego. W tym momencie po prostu nie wytrzymała i spojrzała na niego tak pogardliwie, jak tylko mogła. Nieważne, że był to człowiek, który być może pracował z nią w jednym ministerstwie. Monique nie da w końcu wmówić sobie, że nie stać ją na ubrania. Była na tyle bogata, by ubierać się dobrze. Bardzo jej się nie podobała wypowiedź tego warchoła, ale z drugiej strony musiała powstrzymać się od jakichkolwiek nieprzemyślanych ruchów.
- Nie interesuj się jak wyglądam, bo to wcale nie jest Twoja sprawa. Zresztą nie podoba mi się ton, z jakim do mnie mówisz. Wracaj tam skąd przybyłeś, bo naprawdę nie mam żadnej satysfakcji z rozmowy z kimś Twojego pokroju. - Miała ochotę przekląć na niego, ale jedyne, co zrobiła to lekko wyciągnęła różdżkę spod pazuchy. Chciała rzucić jakieś zaklęcie w stronę tego oto mężczyzny, ale pomyślała, że będzie to głupotą przy tylu niemagicznych osobach. Szczerze ich nienawidziła. Wolałaby żeby wcale ich nie było. Zresztą najlepiej albo ich zabić, albo skopać nieco przydługimi nogami, które nie za bardzo się jej podobały. Postanowiła jednak, iż zostawi go w spokoju. Nie chciała w końcu, by ktokolwiek wiedział o tym, że jest czarodziejką - nie jest to w końcu sprawa nikogo prócz niej. Nie lubiła się dzielić jakimikolwiek informacjami na swój temat. Nie było jej to potrzebne do życia. Z problemami też w końcu radziła sobie sama. I nie interesowały jej też problemy innych ludzi. Czy była osobą delikatną? Nigdy w życiu! Wygląd delikatnej pomagał jej zwykle mylić przeciwnika, gdy zaczynała się jakaś walka. Bywała też sprytna. I to bardzo. Wykorzystywanie ludzi miała w małym paluszku. A to zakręci się wokół jakiegoś mężczyzny, by coś dostać, a to udaje milutką i osiągnie cel, do którego dąży. A, co najgorsze: nie ceniła nawet nigdy własnej rodziny. Bo jak czystej krwi czarownica mogła się złączyć z jakimś plugawym mieszańcem? Nie mogła tego zrozumieć. Sama nigdy w życiu nie połączyłaby się z kimś, kto nie jest czystej krwi. Przynajmniej tak postanowiła sobie będąc jeszcze w szkole. Lubiła nowe wyzwania i naukę. W końcu to dzięki niej zaszła tam, gdzie chciała. Do Departamentu Magicznych Gier i Sportów, gdzie rozwijała się równie szybko. Uwielbiała te prace i chyba tylko dla niej wstawała, co dzień rano z łóżka, zjadała śniadanie, kąpała się, ubierała, co jej się podobało, zakładała szatę i wychodziła z domu. Szła do pracy, by poczuć powiew świeżego powietrza - nie lubiła żadnych sieci fiuu ani tym podobnych sposobów transportu do miejsca pracy, sprawiały, że było jej niedobrze. Raz na jakiś czas, co prawda używała teleportacji, ale tylko w wyjątkowych sytuacjach. Dziś takiej nie było. W końcu to tylko w dni świąteczne i inne takie zdarzało jej się ruszać z opóźnieniem do pracy. Miała swoją ulubioną drużynę Quidditcha, ale jako pracownica Departamentu Magicznych Gier i Sportów wolałaby, aby nikt o tym nie wiedział. W końcu ta informacja nie jest nikomu do życia potrzebna, jak zresztą wszystkie inne informacje dotyczące tej oto kobiety. Tajemnicą jest ona nieodkrytą, chociaż pewnie wiele osób ma chrapkę na poznanie jej sekretu. Z zewnątrz wydaje się być taka niedostępna zarówno dla obcych, jak i dla osób, które ją znają. Monique jeszcze przed nikim w pełni nie otworzyła się, a znaki na niebie nie zapowiadają tego, że szybko czy w ogóle kiedyś to nastąpi. Może kiedyś ten cudowny dzień nadejdzie, ale na pewno nie dziś. Krańce jej charakteru oraz granice serca nie są zbadane przez nikogo. A może w przyszłości przyjdzie taka chwila, że ta zimna jak lód kobieta otworzy się, a jej zachowanie i sposób myślenia zostanie przekierowany na zupełnie inny tor?
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach