- Jewgienij Bułhakow
Jewgienij Bułhakow [dorosły]
Nie Paź 25, 2015 7:05 pm
Imię i nazwisko: Jewgienij Bułhakow
Data urodzenia: 6 czerwca 1937 r.
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Durmstrang
Praca: Pracownik Biura Bezpieczeństwa w Ministerstwie
Różdżka: Wierzba płacząca, włókno ze smoczego serca, 10 cali, mało giętka
Widok z Ain Eingarp:
Jedno spojrzenie w lustro, by móc zajrzeć wgłąb swojej duszy. Jewgienij nie był do końca pewny, czy chce się tego o sobie dowiedzieć, lecz gdy wreszcie jego wzrok zatrzymał się na tafli zwierciadła było za późno.
Widział przede wszystkim siebie. Z tym dziwnym, przerażającym uśmiechem, który pojawiał się na jego ustach tylko wtedy, kiedy zadawał komuś ból. Według własnych oczekiwań, to właśnie robił w odbiciu lustra. Trzymał za włosy kolejną z wielu szlam spotkanych na swojej drodze i pochylał się nad nią patrząc w jej oczy swoimi, pełnymi szaleństwa i brutalności. Różdżką przecinał jej policzek patrząc, jak powoli spływa po nim krew.
Chwilę później sceneria zmieniła się. Leżał w wielkim łóżku, w posiadłości, która zdecydowanie kosztowała wiele. A w jego towarzystwie... Ach, tyle młodych twarzy! A każda tylko i wyłącznie jego, gotowa zrobić wszystko, na co tylko będzie miał ochotę. Do środka wchodziła służba, donosząc śniadanie i podając mu szklankę kolejnego trunku.
W tym momencie odwrócił wzrok. Tak wielu rzeczy jeszcze pragnął, a przecież nie było czasu na wpatrywanie się w lustro. By pragnienia mogły się spełnić trzeba działać. Tego się nauczył w swoim całym życiu.
Przykładowy Post:
Pogoda była piękna, zupełnie jak jego życie. Pokryte czarnymi chmurami niebo, wiatr wiejący prosto w oczy i obijające się o statek fale, wywołujące coraz silniejszą chorobę morską. Na samą myśl o tym, że podróż miała trwać jeszcze kilka godzin wzrastała w nim złość. Jeszcze chwila, a uderzyłby dłonią o burtę robiąc przy tym większą krzywdę sobie niż statkowi, jednak porządny huk odwrócił jego uwagę dosłownie na chwilę.
- Zajebiście. - Warknął pod nosem widząc, jak na horyzoncie potężne pioruny uderzają o taflę wody. Do całego tego syfu, jaki przyniosło jego życie brakowało jedynie burzy. Jakby już nie chciało mu się rzygać od bujającego statku.
Cały czas wściekły na otaczający go świat skierował się do kajuty pod pokładem i położył na łóżku, które przez całą podróż należało do niego. Jedno bujnięcie, odruch wymiotny opanowany.
Zaczął zastanawiać się, co on w ogóle robił ze swoim życiem. Nie był już młodym gówniarzem, który musiał wszędzie podążać za paluszkiem ojca. Czemu więc na każde jego skinienie wsiadał w samochód i gnał tam, gdzie mu kazano?
Bujnięcie numer dwa, ledwo udało mu się powstrzymać napływającą w górę przełyku ciecz o kwasowym odczynie.
Poczucie winy i chęć udowodnienia, że jest czegokolwiek wart. Tak, to to zdecydowanie sprawiło, że jeszcze nie oderwał się od rękawa tatusia. Zawsze spragniony uznania, bycia najlepszym. A tak naprawdę dobrze wiedział, że jest kolejną czarną owcą rodziny. Kolejnym, którego imienia nie wypowiadano prawie wcale. A już na pewno nie z dumą w głosie, której sam Jewgienij pragnął.
Bujnięcie trzecie, szybkie zerwanie się z łóżka.
Dość. Nie miał siły po raz kolejny się nad sobą użalać, analizować swojego życia. Zgarnął spod łóżka torbę, z której zdecydowanym ruchem wyciągnął butelkę złocistego trunku i odlał jego część do szklanki, która stała na małym stoliczku po jego prawej stronie. Pokręcił nią w dłoni przez chwilę, aż wreszcie zdecydował się umoczyć usta w życiodajnym płynie.
Ach, whisky moja żono.
Ile to już lat minęło, odkąd wpadł w wir alkoholizmu? Zapewne wiele, jednak dla niego w tej chwili było to bez znaczenia. Pił, by zapomnieć. Pił, by zabić swoje wszelkie słabości, których wbrew pozorom miał w sobie tak wiele. Na pozór tak idealny, jak każdy z jego braci. Duma rodu Bułhakow, prymus, zdolny w wielu dziedzinach. Nikt obcy nigdy nie dostrzegł rysy na tym pieczołowicie dopracowywanym przez lata wizerunku.
Rodzina jednak wiedziała. Rodzina domyślała się wszystkiego. Nikt nigdy nie zapytał, bo odpowiedź nie była tym, co chcieli usłyszeć. Poza tym, sam by się nie przyznał. Potrzeba bycia idealnym była w nim zbyt silna, by pokazać choćby ułamek czegoś, co takie nie jest.
Rozmyślania rozpłynęły się nagle, pozostawiając zupełną pustkę, która wraz z alkoholem uśpiła go prawie natychmiast.
Kolejny dzień przywitał go całkiem niezłą pogodą. Przez chwilę nawet zza chmur wyjrzało słońce, a gdy statek wpłynął do portu Jewgienij odetchnął z ulgą. To była długa podróż, czekało go jeszcze wiele nowych i wcale nie chcianych spraw do załatwienia. Na szczęście, miał już obiecaną posadę, więc o pracę nie musiał się martwić. Zostało jeszcze skontaktować się z Vakelem i sprawdzić, jak radzi sobie faktycznie. Listy i raporty dochodzące do ojca i Czarnego Pana nie były, przynajmniej dla starego Bułhakowa, wystarczające.
Data urodzenia: 6 czerwca 1937 r.
Czystość krwi: Czysta
Była szkoła: Durmstrang
Praca: Pracownik Biura Bezpieczeństwa w Ministerstwie
Różdżka: Wierzba płacząca, włókno ze smoczego serca, 10 cali, mało giętka
Widok z Ain Eingarp:
Jedno spojrzenie w lustro, by móc zajrzeć wgłąb swojej duszy. Jewgienij nie był do końca pewny, czy chce się tego o sobie dowiedzieć, lecz gdy wreszcie jego wzrok zatrzymał się na tafli zwierciadła było za późno.
Widział przede wszystkim siebie. Z tym dziwnym, przerażającym uśmiechem, który pojawiał się na jego ustach tylko wtedy, kiedy zadawał komuś ból. Według własnych oczekiwań, to właśnie robił w odbiciu lustra. Trzymał za włosy kolejną z wielu szlam spotkanych na swojej drodze i pochylał się nad nią patrząc w jej oczy swoimi, pełnymi szaleństwa i brutalności. Różdżką przecinał jej policzek patrząc, jak powoli spływa po nim krew.
Chwilę później sceneria zmieniła się. Leżał w wielkim łóżku, w posiadłości, która zdecydowanie kosztowała wiele. A w jego towarzystwie... Ach, tyle młodych twarzy! A każda tylko i wyłącznie jego, gotowa zrobić wszystko, na co tylko będzie miał ochotę. Do środka wchodziła służba, donosząc śniadanie i podając mu szklankę kolejnego trunku.
W tym momencie odwrócił wzrok. Tak wielu rzeczy jeszcze pragnął, a przecież nie było czasu na wpatrywanie się w lustro. By pragnienia mogły się spełnić trzeba działać. Tego się nauczył w swoim całym życiu.
Przykładowy Post:
Pogoda była piękna, zupełnie jak jego życie. Pokryte czarnymi chmurami niebo, wiatr wiejący prosto w oczy i obijające się o statek fale, wywołujące coraz silniejszą chorobę morską. Na samą myśl o tym, że podróż miała trwać jeszcze kilka godzin wzrastała w nim złość. Jeszcze chwila, a uderzyłby dłonią o burtę robiąc przy tym większą krzywdę sobie niż statkowi, jednak porządny huk odwrócił jego uwagę dosłownie na chwilę.
- Zajebiście. - Warknął pod nosem widząc, jak na horyzoncie potężne pioruny uderzają o taflę wody. Do całego tego syfu, jaki przyniosło jego życie brakowało jedynie burzy. Jakby już nie chciało mu się rzygać od bujającego statku.
Cały czas wściekły na otaczający go świat skierował się do kajuty pod pokładem i położył na łóżku, które przez całą podróż należało do niego. Jedno bujnięcie, odruch wymiotny opanowany.
Zaczął zastanawiać się, co on w ogóle robił ze swoim życiem. Nie był już młodym gówniarzem, który musiał wszędzie podążać za paluszkiem ojca. Czemu więc na każde jego skinienie wsiadał w samochód i gnał tam, gdzie mu kazano?
Bujnięcie numer dwa, ledwo udało mu się powstrzymać napływającą w górę przełyku ciecz o kwasowym odczynie.
Poczucie winy i chęć udowodnienia, że jest czegokolwiek wart. Tak, to to zdecydowanie sprawiło, że jeszcze nie oderwał się od rękawa tatusia. Zawsze spragniony uznania, bycia najlepszym. A tak naprawdę dobrze wiedział, że jest kolejną czarną owcą rodziny. Kolejnym, którego imienia nie wypowiadano prawie wcale. A już na pewno nie z dumą w głosie, której sam Jewgienij pragnął.
Bujnięcie trzecie, szybkie zerwanie się z łóżka.
Dość. Nie miał siły po raz kolejny się nad sobą użalać, analizować swojego życia. Zgarnął spod łóżka torbę, z której zdecydowanym ruchem wyciągnął butelkę złocistego trunku i odlał jego część do szklanki, która stała na małym stoliczku po jego prawej stronie. Pokręcił nią w dłoni przez chwilę, aż wreszcie zdecydował się umoczyć usta w życiodajnym płynie.
Ach, whisky moja żono.
Ile to już lat minęło, odkąd wpadł w wir alkoholizmu? Zapewne wiele, jednak dla niego w tej chwili było to bez znaczenia. Pił, by zapomnieć. Pił, by zabić swoje wszelkie słabości, których wbrew pozorom miał w sobie tak wiele. Na pozór tak idealny, jak każdy z jego braci. Duma rodu Bułhakow, prymus, zdolny w wielu dziedzinach. Nikt obcy nigdy nie dostrzegł rysy na tym pieczołowicie dopracowywanym przez lata wizerunku.
Rodzina jednak wiedziała. Rodzina domyślała się wszystkiego. Nikt nigdy nie zapytał, bo odpowiedź nie była tym, co chcieli usłyszeć. Poza tym, sam by się nie przyznał. Potrzeba bycia idealnym była w nim zbyt silna, by pokazać choćby ułamek czegoś, co takie nie jest.
Rozmyślania rozpłynęły się nagle, pozostawiając zupełną pustkę, która wraz z alkoholem uśpiła go prawie natychmiast.
Kolejny dzień przywitał go całkiem niezłą pogodą. Przez chwilę nawet zza chmur wyjrzało słońce, a gdy statek wpłynął do portu Jewgienij odetchnął z ulgą. To była długa podróż, czekało go jeszcze wiele nowych i wcale nie chcianych spraw do załatwienia. Na szczęście, miał już obiecaną posadę, więc o pracę nie musiał się martwić. Zostało jeszcze skontaktować się z Vakelem i sprawdzić, jak radzi sobie faktycznie. Listy i raporty dochodzące do ojca i Czarnego Pana nie były, przynajmniej dla starego Bułhakowa, wystarczające.
- Colette Warp
Re: Jewgienij Bułhakow [dorosły]
Nie Paź 25, 2015 8:02 pm
Tłusty Akcept dla złego Pana i połyskujące 10 fasol za 'błezbłędną' kartę postaci <3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach