Go down
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Sro Paź 14, 2015 8:53 pm
Severus powoli zaczynał powątpiewać w swój iście genialny pomysł. Nie dlatego, że Fleur była dla niego kłopotem. Co to, to nie. Nie był jednak pewien, czy powinni byli pojawiać się tu razem i widząc minę dziewczyny zdawał sobie sprawę, że nie była w tym miejscu zbyt szczęśliwa. Chcąc ją jakoś podnieść na duchu uśmiechnął się lekko, co jednak wyglądało bardziej jak grymas upośledzonego kotka. Sam czuł się odrobinę nieswojo. Pierwszy raz zabrał na spotkanie kogoś, dziewczynę. Poza tym, do klubu należała też Lily Evans i to spotkania z nią najbardziej się obawiał. Czemu tak wiele rzeczy kłębiło mu się teraz w głowie? Czy nie powinien świętować, bawić się i zwyczajnie rozmawiać z Birdie?
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że będziesz się tu bawić trochę lepiej niż teraz. - Powiedział cały czas grzebiąc w kieszeniach i czując, jak stresuje go cisza panująca między nimi. Dopiero po chwili pochylił się nad nią, zbliżając się powoli do jednego z jej uszu.
- W ostateczności będziemy mogli gdzieś się wymknąć, gdy będzie po wszystkim. - Powiedział tak, by nikt go nie usłyszał. W tym momencie do sali weszła jednak Lily, a Severus zastygł w swojej obecnej pozycji. Wzrok powędrował mu za zgrabnym ciałem rudowłosej Gryfonki i dopiero jej machnięcie ręką przywołało go do porządku. Wyprostował się i odmachał jej niezdecydowanym ruchem dłoni, nadal pamiętając wszystko, co wydarzyło się w labiryncie. Nie powiedział wtedy wszystkiego, co siedziało mu na duszy, a mimo to... Powiedział zdecydowanie za dużo. Jak więc teraz będzie wyglądała ich znajomość? Jak miał z nią normalnie rozmawiać?
Ale, och, nie miał teraz czasu na tego typu rozmyślania. Birdie stojąca przy nim czekała aż wreszcie się nią zajmie. Nie miał zamiaru wychodzić na gbura zapraszając ją do klubu i zostawiając samej sobie.
- Naprawdę, nic? W sumie, to chyba jeden z tych nudnych, szarych dni, które niczym nas nie zaskakują, prawda? - Powiedział i przez chwilę jeszcze obserwował pannę Evans zastanawiając się, czy w końcu do niego podejdzie i zagada. A może sam powinien tak zrobić? nie, zdecydowanie nie.
- Jeżeli chcesz, Ptaszyno. Nie krępuj się, nie gryziemy. - Dodał wyciągając swoje przedramię dając jej tym do zrozumienia, że mogą razem podejść do tego wielkiego stołu.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Pią Paź 16, 2015 10:04 pm
- A witam wszystkich, witam. Cieszę się, że przyszliście tak licznie! - Odrzekł z zadowoleniem profesor Slughorn, głaszcząc się po swoim, dość sporym, brzuchu i przyglądając się swoim uczniom z zaciekawieniem. Bardzo go ucieszyło to, że większość zdecydowała się wziąć osobę towarzyszącą - dzięki temu ich małe spotkanie nabierało większej wartości a on sam otrzymywał okazję by poznać tych, którzy w jego klubie się nie znajdowali. Nieco martwił się o pannę Evans, która przyszła sama, ale wiedział, że dziewczyna sobie poradzi. Zapewne było to lepsze rozwiązanie niż gdyby miała przyjść z panem Potterem. Nic nie miał do tego chłopca, niemniej kilka rzeczy mogłoby się... skomplikować, zwłaszcza jeśli młodzieniec z domu Gryffindora zacząłby się aż nadto interesować Severusem. A tak, przynajmniej tym nie musiał się martwić. Kiedy więc wszyscy zajęli miejsca przy sporym stole, Horacy pstryknął palcami i wszystkie kieliszki zostały automatycznie wypełnione musującym trunkiem.
- Moi drodzy, zanim oficjalnie otworzę nasze przyjęcie, postanowiłem przywitać Was i Waszych dzisiejszych gości tym oto winem musującym zwanym powszechnie przez mugoli "szampanem"... mam nadzieję, że nie pomyliłem nazwy, jeśli jednak to zrobiłem to mam nadzieję, że mnie poprawisz, Lily - i uśmiechnął się szeroko do rudowłosej uczennicy, która siedziała dokładnie naprzeciwko niego. Ta kiwnęła głową a on wziął to za znak by kontynuować swoją wypowiedź. - Wyśmienicie. Więc moi państwo, musicie wiedzieć, że te wino jest szczególne z powodu roku powstania i tego, kto je zrobił. Jest to dzieło francuskich czarodziejów, którzy wytworzyli je w 1881 po zwycięstwie Francji w wojnie z wilkołakami. I jest naprawdę wspaniałe w smaku. Wznieśmy więc toast za ponowne spotkanie Klubu Ślimaka i za spokój, który wraca w mury naszego zamku. Oby już nic złego się nie wydarzyło. - Powiedział opiekun Slytherinu, podnosząc się i uderzając się z każdym swoim kieliszkiem, by następnie wziąć potężnego łyka. Odetchnął zadowolony i oblizał wargi, ponownie siadając na swoim miejscu. Jego spojrzenie przesunęło się na pomocników, którzy krzątali się po komnacie, dbając o to, by wszystko było idealne. - Mam nadzieję, że reszta klubu wkrótce do Nas dołączy a tym czasem rozmawiajcie, bawcie się, jedzcie i pijcie. Przedstawię Wam dzisiaj kilku osobom, które powinny się pojawić za kilka minut.
I mężczyzna klasnął w dłonie a stół wypełnił się różnego rodzaju przystawkami i małymi daniami, które szły na pierwszy ogień. Na środku pojawiły się również dzbanki w których znajdowały się różnego rodzaju trunki takie jak sok dyniowy, piwo kremowe a nawet... skrzacie porzeczkowe wino. Każdy więc mógł znaleźć coś dla siebie. Profesor Slughorn skierował swe spojrzenie najpierw na Archibalda, który o dziwo przyszedł z Kim.
- Muszę powiedzieć, że mnie zaskoczyłeś, Archibaldzie. Nie sądziłem, że z kimkolwiek przyjdziesz i to jeszcze z panną Miracle - uśmiechnął się pod nosem i wziął kolejnego łyka szampana. - Jak to się właściwie stało?
Rozmowa przy stole została więc rozpoczęta a gdy nauczyciel sięgnął po nadziewane koreczki, do pomieszczenia weszło kilku czarodziei. Ci, którzy interesowali się Quidditchem mogli rozpoznać ścigającego Srok z Montrose, który szedł tuż obok jednej z najbardziej znanych dziennikarek Proroka Codziennego. Za nimi kroczył tajemniczy jegomość w ciemniejszych szatach i w cylindrze w migoczące srebrne gwiazdy i kobieta, która szła wyprostowana, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Przybyli więc i pierwsi goście specjalni! - Zawołał zachwycony Horacy, podnosząc się i podchodząc do grupki, witając ich jak starych, dobrych znajomych. Następnie skierował ich do stołu i wskazał wolne miejsca.
- No moi drodzy, jeszcze trochę i będą wszyscy. Po naszej uroczystej wspólnej kolacji, pozbędziemy się tego stołu i będziecie mogli śmiało poruszać się po całej komnacie - rzekł zadowolony nauczyciel, odchrząknął i ponownie zabrał głos. - Najpierw jednak przedstawię Wam moich starych uczniów a przy tym członków Klubu Ślimaka, którzy obecnie robią naprawdę niezwykłą karierę w magicznym świecie. Ten oto jegomość to nikt inny jak Dennis Trogvick, obecny ścigający Srok z Montrose. Pamiętam go jak był takim małym łobuzem, który lubił wysadzać kociołki a potem chować się w szafach - zachichotał na samo wspomnienie, wskazując na chudego i piegowatego mężczyznę, który podniósł się i podrapał po kasztanowych włosach, nieco zawstydzony. - Obok niego to urocza dama, która obecnie jest jedną z najbardziej znanych reporterek Proroka Codziennego, panna Veronica Harmon. Do tej pory pamiętam jak w szkolnej gazetce malowniczo przedstawiła nasze przyjęcie na które wkradło się zombie. Już wtedy wiedziałem, że ma talent... - te wspomnienia powracały do niego w wolnych chwilach i nie potrafił ich wymazać z pamięci. Zresztą nie chciał. Wysoka kobieta w okularach uśmiechnęła się tylko leciutko do profesora i musnęła palcami końcówki swoich blond włosów. - Tego ekscentrycznie ubranego mężczyzny nie musicie się obawiać. To bowiem Oliver Potts, który zajmuje się alchemią i obecnie uczy się u samego Nicolasa Flammela, moi państwo. Od zawsze miał też specyficzny sposób ubierania, ale idzie mu to wybaczyć. Do dziś nie zapomnę jak pomylił zaklęcia i sprawił, że jego włosy mieniły się kolorami tęczy i rosły z zadziwiającą prędkością - dodał szczerze rozbawiony, widząc jak mężczyzna o ciemnych włosach rumieni się i szybko poprawia swój cylinder. - A oto Simone Bridges. Autorka wielu książek poświęconych eliksirom i magicznym artefaktom. Jej wiedza zawsze była imponująca, tak samo jak jej nieprzenikliwy wzrok. Pamiętam jak kiedyś poprosiła dwóch chłopców o to by popilnowali jej ciastek napełnionych słabszym eliksirem miłosnym. Jeden z nich nie mógł się opanować, zjadł jedno i przez cały dzień chodził zakochany za profesor McGonagall - tym razem śmiech profesora wypełnił całą komnatę. Zresztą nie tylko jego. Kilka osób również się do niego przyłączyło w tym sama Simone, która była ubrana w bladożółtą sukienkę a jej miodowe kosmyki zostały ułożone w finezyjną fryzurę.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Nie Paź 18, 2015 5:33 am
Jak zawsze czuła się zakłopotana, przychodząc na kolejne spotkanie Klubu Ślimaka, choć przecież należała do niego od kilku dobrych lat, odkąd profesor spostrzegł, że jej pasją są Eliksiry i że ogólnie interesuje się nauką. Co prawda, zdążyła się przyzwyczaić do tego całego przepychu i ekstrawagancji, które towarzyszyły takim przyjęciom czy to w mniejszym, czy też większym gronie, ale samo to jak zostawało to nieraz podkreślane sprawiało, że nie wiedziała, co konkretnie już ma myśleć. Na dodatek może i nie wyróżniała się na tle innych, ładnie ubranych dziewcząt w pomieszczeniu, ale i tak miała wrażenie, że przesadziła z tym wszystkim. Coś, co z początku uważała za dobry pomysł, teraz budził tylko szereg rozterek i wątpliwości. Lily nie była jednak osobą, która tak po prostu by sobie poszła i to w momencie, kiedy się dopiero pojawiła a wystawne spotkanie Klubu Ślimaka się rozpoczynało, nabierając rumieńców. Przywitała się z Severusem i przy okazji z Birdie z pewnej odległości, nie mając niemniej szansy dostrzec ich reakcji, bo już dała się pochłonąć rozmowie z profesorem Eliksirów. Liczyła też w duszy, że pojawi się na przyjęciu Remus z którym będzie mogła spędzić trochę czasu, bowiem ostatnimi czasy naprawdę ciężko było jej go złapać. Rozumiała to. Chłopak zupełnie jak ona, miał sporo na głowie z powodu egzaminów i obowiązków prefekta, nie mówiąc już o przyjaciołach z którymi przecież spędzał sporo wolnego czasu. Zupełnie więc nie powinna się dziwić. Zajmując miejsce przy stole spojrzała jeszcze na Severusa i uśmiechnęła się zachęcająco jakby chciała mu tym dodać sił, gdy tylko zauważyła jego spojrzenie. Następnie skoncentrowała się na badawczym rozejrzeniu się po komnacie w której imponujące wrażenie robiły unoszące się w powietrzu balony, świece i mnóstwo bliżej niezidentyfikowanych obiektów. Po chwili panna Evans wraz z resztą członków podniosła się i wzniosła toast a po wypiciu łyka przyjemnie uderzającego do głowy szampana, jej uwagę pochłonęli nowi goście i ich historie, których słuchała z żywym zainteresowaniem, tym samym zyskując możliwość oderwania się od codziennych problemów.
Anabell Starfire
Oczekujący
Anabell Starfire

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Pon Paź 19, 2015 10:27 am
Patrzyła na niego długą chwilę, nawet nie mrugając, zdawało się że nawet nie oddychała, jedynie mierzyła go wzrokiem, zupełnie nieobecnym i niemożliwym do odczytania, aż zupełnie niespodziewanie wybuchnęła śmiechem i łapiąc kawałek sukni ukłoniła się dworsko.
Zaraz po tym puściła sukienkę i śmiała się jeszcze chwilę z dłonią przyłożoną do brzucha, aż w końcu uspokoiła się, ale wciąż była mocno rozbawiona.
- Nathanielu, cieszę się że ci miło. Moje snobistyczne oblicze jest zadowolone - Starfire uznała że ten wieczór nie będzie jednak stracony. Była nieco dziwna, nieco odseparowana od świata, ale w głębi serca była gryfonem i odrobina zabawy nie była jej aż tak obca. Mimo wszystko, mimo śmiechu i pozornego nagłego wyluzowania, tak na prawdę zaczynała się puchona bać. On zdecydowanie nie był normalny.
- Chodź, jedzenie tu jest obłędne - rzuciła i łapiąc go za rękę zaprowadziła do stołu. Usadziła ich w najbardziej odległym i odosobnionym miejscu, bo mimo wszystko wciąż tłumy nie były jej mocną stroną. Może i nie była nigdzie wielka, ale uwielbiała jeść. Marzenie płci pięknej w jej przypadku się sprawdzało - jadła ile chciała i nie tyła.
Goście byli średnio fascynujący, po za jegomościem w tym śmiesznym ubraniu - praktyki u Nicolasa to było coś. Mimo wszystko żaden z gości nie miał nic wspólnego z zawodem który był jej marzeniem. Podejrzewała że ludzie takiego pokroju po prostu nie zajmują się takimi bzdetami.
- Och, podasz mi te paszteciki?
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Sro Paź 21, 2015 6:42 pm
Jakież było jego zdziwienie, kiedy dziewczyna sama chwyciła za jego dłoń. Wcześnie wydawałoby się, że nie była zbyt rozluźniona czując na sobie jego dotyk. Ale może to tylko jego wyobraźnia płatała mu figle? Postanowił jednak zignorować ten fakt i pozowolił się prowadzić małej istotce, podążając krok w krok za jej obliczem.
Już chciał powiedzieć kilka słów w stronę swojej pratnerki, jednak profesor zaczął swoje przemówienie, którego... Cóż, w ogóle nie słuchał, wlepił w niego tylko nieobecne spojrzenie, starając się chociaż grać, jaki to nie jest zafascynowany gośćmi i tak dalej...
- Jak to jest? Snobi mają swoich poddanych od podawania pasztecików? - zapytał cicho i wychylił się po bogato zdobiony talerz, podsuwając go zaraz pod nos Anabell. Jego twarz emanowała potężną powagą, jednak w ciemnych jak węgielki oczach można było wyczytać rozbawienie całą tą sytuacją.
- Bo jeżeli tak... To pozostaje pytanie. Dużo płacisz? - uniósł obie brwi i przez jego usta przemknął cień uśmiechu, który jednak zaraz zakrył dłonią.
Jedno było pewne - on nie należał do takiego świata, gdzie wszyscy mogli poszczycić się sukcesami i opowiadać o nich godzinami przy suto zastawionych stołach. Gdzie każdy przychodził tylko, aby się pochwalić, bo on najzwyczajniej w świecie nie miał czym.
Cieszył się więc, że Ana okazała się nie być duszą towarzystwa i mogli spędzić ten wieczór bez gromadki ludzi w okół siebie.
Anabell Starfire
Oczekujący
Anabell Starfire

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Sro Paź 21, 2015 10:56 pm
Odwaga była cechą typową dla Gryffindoru, jednak Starfire nigdy nie uważała że posiada tę cechę. Odwaga granicząca z głupotą była jeszcze bardziej typowa dla jej domu, tej cechy - jak sądziła - tym bardziej nie posiadała... choć to było błędne twierdzenie. Najwyraźniej idealnie pasowała do tej cechy, skoro poczuła się swobodniej w towarzystwie starszego Puchona, na tyle by jednak go dociągnąć do tego stołu. Zupełnie jakby wcale nie poznała go kilka dni temu, a najdłuższa ich rozmowa trwała... właśnie teraz. Przecież takie zachowanie absolutnie nie świadczyło o głupocie graniczącej z odwagą, bo przecież gdzież tu odwaga. Toć to był uczeń Hogwartu, na pewno nie miał predyspozycji do bycia seryjnym mordercą czy gwałcicielem, prawa?
Ana z błyszczącymi oczyma nakładała sobie paszteciki nie przejmując się tym że zaraz ich zabraknie przez jej żarłoczność. Miała coś błyskotliwego odpowiedzieć, ale jego pytanie sprawiło, że wlepiła w niego nierozumiejące spojrzenie. Może gdyby była bardziej obyta w kontaktach międzyludzkich rozumiała by tę minę, ten -chyba- uśmiech (nie była pewna czy dobrze zauważyła, czy tylko się jej wydawało), ale nie była. Może i chodziła na zloty snobów, jednak prawdę mówiąc, nie za bardzo była jednym z nich. W końcu to wymagało spędzania z innymi czasu, a ona nie lubiła takich czynności.
- Płacę? - powtórzyła próbując wynaleźć na to jakąś odpowiedź. Spojrzała na swój talerz, po chwili namysłu wzięła w rękę pasztecik - Może być w pasztecikach? W każdym razie, dzięki, nie sięgnęłabym tam sama. Częstuj się, są pyszne.
I bezceremonialnie władowała sobie trzymany pasztecik do buzi.
Rabastan Lestrange
Slytherin
Rabastan Lestrange

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Czw Paź 22, 2015 6:29 pm
Wiadomość o kolejnym spotkaniu Klubu Ślimaka nie wzbudziła w Rabastanie szczególnych emocji. Samą wiadomość przeczytał kątem oka podczas obiadu w Wielkiej Sali. Mówiąc szczerze nie poświęcił tej "notce" szczególnej uwagi. Znacznie bardziej od tego kawałka papieru intrygował go sufit, a konkretnie pochmurne niebo, który wyglądał dzisiaj doprawdy ujmująco. Owe zbite szare masy niezwykle wiernie oddawały jego obecny nastrój. Czuł się nieszczególnie dobrze z powodu braku snu tej nocy. Jak do tej pory nigdy nie miał problemów z zaśnięciem, więc początkowo zdziwił go ten fakt, a za powód niemożności udania się w stan spoczynku uznał poduszkę. Niestety jego opinia okazała się mylna, jego problem nie miał natury fizycznej, a mentalnej. Niestety nie był w stanie nic na to poradzić przez co w obecnej chwili odczuwał skutki niewyspania. Obyło się co prawda bez podkrążonych powiek, ale jego bystre zwykle oczy dzisiaj były przyblakłe. Wszystko to jednak przykryte było
W pierwszej chwili miał ochotę podrzeć zaproszenie, ale wiedział, że nie byłoby to rozsądne wyjście. Slughorn nie był może jego ulubionym nauczycielem, a jego zdobywanie przychylności uczniów uważał za śmieszne, ale nadal pozostawał jego nauczycielem. Z nimi zawsze warto być w dobrych stosunkach. Co prawda nie uczęszczał już na jego przedmiot, ale przychylny oczy wśród członka pedagogicznego mogły przydać mu się w razie potrzeby. Kto wie co może się zdarzyć. Dodatkowym powodem przemawiającym za pojawieniem się na przyjęciu był fakt, iż jego nieobecność mogłaby wzbudzić niepotrzebną ciekawość. Zawsze lubił być w centrum uwagi, ale w obecnej sytuacji każdy uznałby, że doszło do czegoś między nim, a Caroline. Zainteresowanie ich związkiem było dość duże i nieszczególnie mu się to podobało. W miarę możliwości starał się unikać w tej sprawie rozgłosu. Nie miał więc większego wyboru, musiał się tam zjawić.

***

Na miejscu zjawił się dokładnie o ustalonej godzinie, ubrany w jedną ze swych wyjściowych szat. Ostatnimi czasy preferował zwykłe ubrania, ale w żadnym wypadku nie przeszkadzały mu takie. Czuł się doskonale, zupełnie jakby się w nich urodził. Należycie przywitał się z Profesorem po czym przywitał się z resztą obecnych. Z jednymi przywitał się jedynie przez kiwnięcie głową, a z innymi zamienił kilka słów. Następnie stanął niedaleko tłumu, aby nie rzucać się w oczy. Przyszedł sam i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wzbudzi to pytania. "Czemu nie przyprowadziłeś ze sobą swojej narzeczonej mój drogi?" - zapewne właśnie to usłyszy od samego Slughorna. Nim tutaj przybył przez dłuższą chwilę zastanawiał się co zrobić. Uznał, że przyprowadzenie Panny Rockers mogłoby skończyć się nieciekawie, a więc dzisiaj przybył tutaj sam. Prawdę mówiąc szukał jej przez chwilę, aby poinformować ją, gdzie się wybiera (i początkowo zasugerować, żeby z nim poszła), ale nie mógł jej znaleźć. Lepiej dla niego. Niestety zdawał sobie sprawę z tego, że był to ostatni raz. Następnym razem nie będzie mógł już przyjść tutaj bez niej, oczywiście jeśli nie zmieni się sytuacja, na co Lestrange po cichu liczył...
Ciekawiło go jak będzie wyglądało to przyjęcie. Kto wie, może przynajmniej to okaże się chociaż trochę ciekawe.
Nathaniel Goodleg
Oczekujący
Nathaniel Goodleg

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Pon Paź 26, 2015 3:27 pm
Zafascynowany patrzył jak kupka jedzenia na talerzu dziewczyny rośnie, rośnie i... rośnie? Zaśmiał się cicho, miał wrażenie, że jadła porównywalne porcje do jego. Ale on miał prawie dwa metry wzrostu i nie należał do specjalnie wychudzonych, także... Czy to aby nie czary?
Upił łyk musującego wina, które było w gruncie rzeczy bardzo... Dobre. Sądził, że gdyby nie miejsce, w którym się znajdował, zdolny byłby wypić całą butelkę. Ale jak później doczłapałby się do łóżka, to byłaby odrębna historia i dosyć... emocjonująca. Tak, z całą pewnością.
- Tak tanio się nie sprzedam. - pokiwał głową przecząco z głupim uśmiechem, który niemal nie schodził z jego ust.
Można by powiedzieć, że to swego rodzaju wizytówka, znak rozpoznawczy czy nieodłączny element jego osoby.
Chwycił za fikuśną przystawkę nabitą na wykałaczkę. Trochę warzyw, jakieś mięso, była jednak sporych rozmiarów. A wykałaczka mogłaby służyć jako szpikulec do szaszłyków, więc nie bardzo wiedząc z której strony ma zacząć, odłożył cacko na talerz i widelcem ściągnął całość, skubiąc po kolei każde piętro.
Cóż... U niego w domu stawiano na stół porcję zupy czy ziemniaki z jakimś mięsem i nie było problemu z tym "jak to się je", a tutaj?
Gdyby wiedział, przeczytałby jakiś podręcznik od savoir vivre i wszystko stałoby się dla niego jasne, a tak biedny chłopaczyna męczył się z kawałkiem drewna i widelcem.
Mało kawałek papryki nie wystrzeliłby w profesora, całe szczęście, że miał refleks... Za drugim razem nie było tak kolorowo...
Więc pomidorek koktajlowy, który wieńczył konstrukcję poleciał gdzieś swobodnie w kąt sali. Odchrząknął i zrobił bezbronną minę.
- Widziałaś? Jakiś niewychowany szaleniec rzuca pomidorami. Chyba występ profesora mu się nie spodobał. - szepnął konspiracyjnie do Anabell.
Severus Snape
Oczekujący
Severus Snape

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Nie Lis 01, 2015 12:28 pm
Jeszcze przez chwilę rozmawiał z Birdie o sprawach tak naprawdę nic nie znaczących. Nic ciekawego nie zdarzyło się bowiem ani tego dnia, ani poprzedniego. Życie toczyło się wolno, bez uniesień i radości, oboje zdawali sobie z tego sprawę. Oboje, choć tak różni, nie potrafili cieszyć się z samego faktu życia i potrzebowali czegoś, co mogłoby ich utrzymać na tym świecie. Severus miał zawsze Lily, która pomimo wielu przeciwności losu i tego, jak on sam się czasem zachowywał, była mu najbliższą osobą. Czy Birdie miała kogoś takiego? Czy miała dla kogo żyć?
Ślizgon nie miał pojęcia. Nie znał jej tak naprawdę, jedyne co o niej wiedział to to, co ujawniła mu w swoich kilku listach. Listach, które nie wyjaśniły mu tak naprawdę niczego, a jedynie wzbudziły ciekawość. Z niecierpliwością czekał na moment, w którym mu to wszystko wytłumaczy. Teraz jednak nie było na to czasu, a i miejsce nie należało do najlepszych.
Kiedy Birdie złapała go za przedramię podszedł z nią do stołu. Usiedli koło Evans, bo mimo wszystko to właśnie obok niej Severus czuł się najlepiej. Wtedy też profesor zaczął swoje przemówienie, podczas którego Ślizgon przyglądał się osobistościom, o których mówił nauczyciel. To dało mu trochę do myślenia. Czas wybrania swojej ścieżki nieubłaganie się zbliżał. Co miał ze sobą zrobić? W jaką stronę się udać? Ach, gdyby tylko wiedział, czego chce!
Upił łyk szampana i na chwilę, ale tylko chwilę, spojrzał na Lily ciekaw, co ona o tym wszystkim myśli.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Sro Lis 04, 2015 1:28 am
Po szampanie, Lily pozwoliła sobie sięgnąć po grzane piwo kremowe, które również znalazło się na stole. Było idealne na tej niezbyt ciepły wieczór, który na dodatek spędzała w lochach. Mimo, że profesor Slughorn zadbał o to, by grzał kominek umieszczony w głębi komnaty to Evans wolała jednak zagrzać się od środka przy pomocy gorącego karmelowego trunku. Posłała krótkie spojrzenie Dennisowi Trogivck'owi, którym z całą pewnością zainteresowałby się James. W myślach już widziała jak spadają mu okulary i jak podekscytowanie nie pozwala mu na zamknięcie ust z których raz za razem padają kolejne pytania. Rudowłosa wręcz parsknęła w swoje naczynie wypełnione kremowym piwem i bardzo szybko sięgnęła po serwetkę by zetrzeć piankę ze swoich ust, których kolor przybrały jej policzki. Kiedy się uspokoiła i miała wymówkę, że do Dennisa zagadała jakaś Krukonka, jej zielone spojrzenie spoczęło na Veronice Harmon. Praca w Proroku Codziennym z pewnością musiała być ciekawa i niezwykle ryzykowna. W głowie dziewczyny pojawiło się mnóstwo pytań, ale wolała zostawić je na później. Tak jak pytania do Simone. Przede wszystkim skupiła się na Olivierze Pottsie, który miał praktyki u samego Nicolasa Flamela! Oczy Lily rozbłysły na samą myśl. Poczęstowała się ostatnią przystawką zanim na  stole zagościły dania główne, pod którymi stół wręcz się uginał. Przygryzając dyniowego pasztecika, posłała Severusowi porozumiewawcze spojrzenie i skinęła delikatnie głową w stronę Oliviera. Następnie, wycierając swoje drobne dłonie w ozdobnie haftowaną serwetkę, postanowiła zwrócić się bezpośrednio do tego ekscentrycznego czarodzieja.
- Czy to prawda, panie Potts, że praktyki u Nicolasa Flamela są niezwykle wymagające i trudne, i że większość chętnych odpada po dwóch miesiącach? Czy mógłby pan cokolwiek zdradzić o eliksirach, które pan sporządza wraz z panem Flamelem?
Archibald Gamp
Oczekujący
Archibald Gamp

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Sro Lis 11, 2015 5:43 pm
Kiedy Slughorn wzniósł toast, uniosłem swój kieliszek, robiąc to jednak w taki sposób, żeby nawet nie zmoczyć w nim ust. Tak, jak łatwo się po tym domyślić - nie pijałem alkoholu. Nawet w małych ilościach. Nie wynikało to z jakiś głębszych zasad moralnych, czy czegoś w tym stylu. Po prostu zdawałem sobie sprawę z tego, jak alkohol wpływa na ludzi i nie miałem najmniejszej ochoty sprawdzać, jak zadziała na mnie i co pod jego wpływem mógłbym zrobić czy powiedzieć.
Kiedy profesor zwrócił się do mnie, muszę przyznać, że byłem zaskoczony jego pytaniem. No bo, czy to nie było lekko nietaktowne?
- Proszę wybaczyć panie profesorze, ale zachowam tą kwestię dla siebie - odpowiedziałem, oczywiście jak najbardziej uprzejmym tonem.
Zakładałem, że obecność Kim pomoże mi uniknąć bezpośrednich interakcji z kimkolwiek z innych gości, a w szczególności ze Slughornem, ale niestety - okazało się być odwrotnie. Cóż, każdy może się pomylić, prawda?
- Mam nadzieję, że nie żałujesz, że zgodziłaś się tutaj przyjść - powiedziałem lekko przepraszającym tonem, zwracając się do mojej towarzyszki po raz pierwszy, odkąd weszliśmy do sali. To dopiero było cholernie nietaktowne.
Rozejrzałem się po sali i po zgromadzonych w niej "gościach specjalnych". Hmm, gdybym w jakimś stopniu przejmował się przyszłością swojej kariery zawodowej pewnie poszedłbym za przykładem panny Evans i zaczął rozmowę z którymś z nich. Ale, jak łatwo się domyślić, kwestie tego typu raczej za bardzo mnie nie zajmowały. Zacząłem więc robić to, czym zajmowałem się na każdym spotkaniu klubu - czekałem, aż się skończy.
Kim Miracle
Oczekujący
Kim Miracle

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Sro Lis 11, 2015 7:25 pm
Do Sali wchodziło coraz więcej osób, a ona każdemu się przyglądała. Lubiła obserwować ludzi wokół siebie. Każdy na swój sposób jest ciekawy i ona o tym wie. Jej serce coraz bardziej biło szybciej. Strasznie stresowała się obecnością w tym miejscu. Wiedziała, że tu nie pasuje. Nie pochodziła z żadnej znanej rodziny, jej wyniki nie były wybitne, a zwłaszcza te z eliksirów. A w dodatku na tyle, na ile znała Archibalda wiedziała, że zbyt rozmowny to on nie jest. Zerknęła na niego, a potem skupiła się na profesorze. Słuchała uważnie jego słów i uśmiechnęła się. Kiedyś wypiła z tatą trochę szampana, no i jeszcze z chłopakami, ale o tym już tata nie wiedział.
W końcu koniec przemowy, a potem Slughorn zwrócił się do Archibalda. Trochę zakuły ją te słowa – Nie sądziłem, że z kimkolwiek przyjdziesz i to jeszcze z panną Miracle. Była w jakimś stopniu gorsza? Nie rozumiała, co było w niej takiego złego. Zapewne to co myślała – stereotypy na temat domów. Ona Puffki, a on z domu węża. Szczerze to nawet dla niej jest takie śmieszne, przecież nic ich nie łączyło. Była po prostu zwykłą, szarą puchonką, która szczerzy się do każdego na każdym kroku i zawsze jest chętna do pomocy.
Odpowiedź Archibalda nawet ją trochę usatysfakcjonowała, bo przynajmniej nie musiała słuchać słów, które na pewno by ją zraniły. Zawsze tak jest. Większość osób, które ją zna nie zwraca uwagi na jej uczucia.
- Nie, skąd - pokręciła głową z delikatnym uśmiechem. Nie był on nachalny, ani nietaktowny, był przyjemny dla oczu.- Jest miło. Zawsze chciałam zobaczyć jak to wszystko wygląda - powiedziała i cicho westchnęła.
Zaczęła się częstować jedzeniem, mówiąc szczerze była trochę głodna. Właśnie wsunęła do ust kawałek jakiejś przystawki, gdy nagle do pomieszczenia weszły trzy osoby. Spojrzała na nich i ledwo przełknęła jedzenie. Uśmiechnęła się odrobinę ożywiona. Nie mogła uwierzyć, że Slughorn znał tych ludzi, a zwłaszcza ścigającego. Zresztą co się dziwiła, przecież oni kiedyś nie byli sławni. Zaczęła słuchać tego co mówił o tych osobach. Było to lepsze od tępego siedzenia i wcinania jedzenia. W końcu nie zapowiadało się, aby Archibald zaczął z nią rozmawiać jak inni między sobą. Nie miała mu tego za złe, nawet jej to nie przeszkadzało. Rozumiała, że rozmowa nie leżała w jego naturze i usposobieniu.
- Archibald - zaczęła powoli. Nie należała do osób, które potrafiły usiedzieć w ciszy, więc chciała z nim chociaż parę zdań wymienić, aby wieczór minął szybciej.- Z czym kojarzy ci się sok dyniowy? Mi z wieczorami u babci. Tata jak był mały ciągle prosił ją o sok dyniowy i stała się mistrzem w jego przyrządzaniu - powiedziała coś, co nijak się miało do aktualnej sytuacji, ale nie chciała milczeć. To jeszcze bardziej ją stresowało, a ona źle znosiła takie sytuacje. Chyba jutro wybierze się na boisko.
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Czw Lis 12, 2015 7:46 pm
Profesor Slughorn pytając o towarzyszkę Archibalda nie miał nic złego na myśli. Przyjął zresztą odpowiedź chłopaka z szerokim uśmiechem i puszczeniem w jego stronę oka, stwierdzając, że ta tajemniczość jego wychowanka jest z całą pewnością interesująca. Był zadowolony, że cały jego klub zaczął brać udział w rozmowie, chociaż potworzyły się pary, które na bieżąco prowadziły konwersacje między sobą. Horacy nie miał im tego za złe, wiedział, że nie każdy jest taki śmiały by móc bez przeszkód gadać z każdą osobą. Jego starsi uczniowie, który się właśnie pojawili, prowadzili ożywione dyskusje z obecnymi członkami klubu. Panna Evans otrzymała odpowiedź na swoje pytanie, dowiadując się, że są to nieco podkoloryzowane historie, ale tkwi w nich ziarenko prawdy i że Oliver nie może zdradzać zbytnio informacji o jego pracy z Nicolasem Flamelem, bo jest to ściśle tajne, ale że badania prowadzone z tym wybitnym alchemikiem są nadzwyczajnie interesujące i że sami starają się też tworzyć nowe formuły eliksirów. Lily przyjęła to z zaintrygowanym wyrazem twarzy po czym pogrążyła się w rozmowie z Pottsem na temat tego jak prawdopodobnie będzie wyglądała przyszłość eliksirów. Inne dziewczęta zajęły się przepytywaniem Dennisa Trogvicka i Veronici Harmon. Kilku uczniów zaś skupiło swą uwagę na Simone Bridges. Sam profesor Slughorn rozmawiał raz z Anabell i jej partnerem tego spotkania, Nathanielem, a raz z Rabastanem i Severusem. Kiedy wszyscy skończyli jeść dania główne oraz desery, które pojawiły się na stole, nauczyciel poprosił każdą osobę o wstanie i stół oraz krzesła zniknęły, a na ich miejsce pojawiły się małe stoliki, które zostały poustawiane w kilku miejscach zabytkowej komnaty. Muzyka stała się nieco głośniejsza i Horacy zaczął kręcić się wokół swoich gości, których pojawiło się więcej. Fontanna wina była teraz lepiej widoczna dla wszystkich. Elegancko ubrani kelnerzy krążyli wśród gości z przekąskami, deserami i z pustymi kieliszkami, które każdy sam mógł napełnić trunkiem. Zabawa trwała w najlepsze i nauczycielowi Eliksirów wydawało się, że jego obecni jak i poprzedni uczniowie dobrze się bawią. Kiedy więc nadszedł koniec przyjęcia Klubu Ślimaka, został urządzony zjawiskowy pokaz fajerwerków i wszyscy zebrani otrzymali po małym, skromnym upominku od profesora Slughorna.
- Mam nadzieję, że jeszcze przed końcem roku szkolnego uda Nam się urządzić ostatnie, nieco większe spotkanie! Dziękuję Wam wszystkim, możecie się już rozejść do swoich dormitoriów i domów.
[z/t dla wszystkich]

Każda obecna osoba na spotkaniu Klubu Ślimaka otrzymuje 20 fasolek.
Enzo Nero
Slytherin
Enzo Nero

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Nie Sty 08, 2017 9:52 pm
Enzo pojawił się w zabytkowej komnacie. Słyszał wiele opowieści o tym miejscu od członków rodziny którzy wcześniej uczęszczali do Hogwartu. Te magiczne pochodnie które zapalały się i gasły według własnego uznania oraz to tajemnicze przejście o którym wszyscy mówili jednak nikt z opowiadaczy go nigdy nie znalazł.
- Może mi się uda - Pomyślał i uśmiechnął się lekko stając przed jedną ze ścian komnaty.
Nie miał pojęcia jakie może być hasło, lub też dźwignia czy też przycisk który umożliwi mu przejście do innego pomieszczenia. Po krótkich oględzinach dał sobie z tym spokój i zaśmiał się. Oczywiście rozśmieszył go jego złudny optymizm którym ostatnio coraz częściej się kierował. Przecież tyle osób przed nim szukało bezskutecznie tego przejścia to niby dlaczego akurat jemu miało by się udać. Oparł się więc o ścianę i patrzał na te jakże fascynujące pochodnie czekając jakby na odpowiedź, bo kto wie, może to właśnie w nich leży odpowiedź całej tej zagadki. Płomienie tańczyły jakby do jakiejś szybkiej piosenki gibiąc się żywo.
Claire Slattery
Oczekujący
Claire Slattery

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Nie Sty 08, 2017 10:15 pm
Dziewczyna całkiem tradycyjnie dopiero co odwiedziła kuchnię po swój cowieczorny kubek z gorącą czekoladą i jakoś nie miała ochoty wracać na górę, znając życie, schody nie zaprowadzą jej tam gdzie powinny. One chyba wyczuwały kiedy Gryfonka chce się bardzo szybko gdzieś przedostać, w szczególności kiedy była już z pięć minut do tyłu i zawsze dla swojego wspaniałego żarciku przenosiły się w inne miejsce (a nie spóźnia się tylko wtedy kiedy nie jest z nikim umówiona, więc schody mają duże pole do popisu). Wracając do tematu Claire przechadzała się po lochach, ale że nie miała za wielkiej ochoty na spotkanie jakiegoś ślizgona (w końcu czas na czekoladę, to nie czas na złośliwości) zajrzała do tej oto komnaty. Szczerze to nie miała pojęcia, że krążą o niej jakieś ploty, że niby tajne przejście... o tak wtedy wpadłaby tu dużo wcześniej.
Dobra, mogła się tego spodziewać, że ktoś tam będzie, w końcu tego nie chciała. Norma. Na szczęście tragedii nie było, to tylko jeden z braci Nero. Zamknęła drzwi z trzaskiem żeby zwrócić na siebie uwagę, bo ten był zajęty rozglądaniem się po wnętrzu.
-Cześć gówniarzu!- No jasne, że musiała mu wytknąć to, że jest młodszy. Zawsze i o każdej porze.
-Czy dzieciaki w twoim wieku nie powinny być już dawno w łóżkach?- Podeszła sobie do pierwszej lepszej ławki na której usiadła i powoli zaczęła popijać czekoladę.
Sponsored content

Zabytkowa komnata - Page 2 Empty Re: Zabytkowa komnata

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach