Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Marlene McKinnon
Re: Las
Sro Maj 24, 2017 3:14 pm
Więc biegły sobie tak przed siebie, gdy nagle, z krzaków wyłoniło się coś co na pierwszy rzut oka przypominało jednorożca. Gdyby Marlene miała więcej czasu na reakcję prawdopodobnie odskoczyłaby w bok jednocześnie rejestrując, że owe jednorożce posiadają dwa rogi i że czyni to z nich rzadki okaz dwurożców, ale...Nie miała czasu. Stado spłoszonych zwierząt najpierw uderzyło w nią, a sekundę później w jej kuzynkę. Obie dziewczyny upadły na ziemię, Marlene poczuła, że jej prawa ręka chyba uległa złamaniu. Poczuła też, że chyba zaczęła się bać. Klops. Kiedy zwierzęta skończyły je już taranować i pobiegły dalej, McKinnon niepewnie spróbowała podnieść się z mokrej trawy, nie udało się. Zamiast tego, przeturlała się z jednego boku na drugi, jednocześnie próbując nie urazić bolącej ręki. - Żyjesz? - Zapytała i mimowolnie syknęła z bólu. Brzuch chyba też miała poobijany.
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Sro Maj 24, 2017 6:16 pm
Gdyby wiedziała, że to się tak skończy to nigdy w życiu nie dałaby się zaciągnąć Lenie do tego przeklętego lasu. Tyle razy chodziła do niego na spacery, tyle razy wchodziła głębiej niż wydawało się bezpiecznym i nie spotkało ją nic złego. A teraz? Teraz nawet się nie zorientowała kiedy drganie podłoża zmieniło się w zwierzęta, które do niego doprowadzały. Nawet krzyknąć jej się nie udało kiedy poczuła jak jest tratowana przez dwurożce wyraźnie przez coś spłoszone.
Zwierzęta pobiegły dalej, a Cherlotte przewróciła się na plecy, stękając głośno z bólu, który rozszedł się po jej brzuchu. Nie było dobrze, zdecydowanie nie było dobrze. Powoli obróciła głowę i spojrzała na kuzynkę, ciesząc się, że dziewczyna jest w ogóle w stanie się poruszać. Bo gdyby jeszcze miała ją jakoś transportować do zamku to chyba obydwie by umarły w tym lesie.
- Nie jestem pewna czy można to nazwać życiem. - mruknęła cicho, dotykając swojego brzucha. Następnie sprawdziła jak działają jej ręce i było wszystko okej, dopiero próba poruszenia lewą nogą sprawiła, że syknęła z bólu, unosząc się nieznacznie aby na nią spojrzeć. Skręcona? Złamana? Pewnie by się załamała gdyby nie coś, co jej zdaniem należało zrobić w tym momencie. - Lena, zwiewajmy stąd. Czym prędzej. - jakoś udało jej się doczołgać do najbliższego drzewa, którego podtrzymując się wstała, zagryzając niemalże do krwi wargi z bólu. Wiedziała jednak, że krzyk w tej sytuacji może im przysporzyć jeszcze większych kłopotów.
Zwierzęta pobiegły dalej, a Cherlotte przewróciła się na plecy, stękając głośno z bólu, który rozszedł się po jej brzuchu. Nie było dobrze, zdecydowanie nie było dobrze. Powoli obróciła głowę i spojrzała na kuzynkę, ciesząc się, że dziewczyna jest w ogóle w stanie się poruszać. Bo gdyby jeszcze miała ją jakoś transportować do zamku to chyba obydwie by umarły w tym lesie.
- Nie jestem pewna czy można to nazwać życiem. - mruknęła cicho, dotykając swojego brzucha. Następnie sprawdziła jak działają jej ręce i było wszystko okej, dopiero próba poruszenia lewą nogą sprawiła, że syknęła z bólu, unosząc się nieznacznie aby na nią spojrzeć. Skręcona? Złamana? Pewnie by się załamała gdyby nie coś, co jej zdaniem należało zrobić w tym momencie. - Lena, zwiewajmy stąd. Czym prędzej. - jakoś udało jej się doczołgać do najbliższego drzewa, którego podtrzymując się wstała, zagryzając niemalże do krwi wargi z bólu. Wiedziała jednak, że krzyk w tej sytuacji może im przysporzyć jeszcze większych kłopotów.
- Mistrz Gry
Re: Las
Pią Maj 26, 2017 10:10 am
Tak naprawdę Charlotte nigdy nie była tak głęboko w lesie. Zazwyczaj szwendała się po obrzeżach. Las był zdradliwy i nie zawsze pozwalał na to by ludzie zagłębiali się w nim. Czasami jednak jego magia, a także magiczne zwierzęta które go zamieszkują specjalnie wciągają uczniów wgłąb lasu by później ich pożreć. Dziewczyny miały na tyle szczęścia że dwurożce które je stratowały były spłoszone i nie skupiły się na nich, bo wtedy na pewno nie skończyło by się tak dobrze.
- Marlene McKinnon
Re: Las
Wto Cze 06, 2017 3:42 pm
Zagryzła wargi. Wiedziała, że nie powinna tego proponować, ale...Ostatnimi czasy pchała się wszędzie tam, gdzie było niebezpiecznie. Jej instynkt samozachowawczy zdecydowanie przestała działaś tak jak powinien, zamiast nakłaniać ją do wycofywania się, on kazał jej biec, najlepiej na oślep, a jednak...Nie powinna chyba była narażać Charlie, prawda? - Wiesz - zaczęła, podnosząc się ostrożnie do pozycji siedzącej - coś je spłoszyło - zauważyła odkrywczo. - Uważam, że powinnyśmy sprawdzić co to było - a widząc poważne wątpliwości na twarzy kuzynki, dodała pośpiesznie - nie, Char, posłuchaj tylko. Coś je spłoszyło, to mogło być...No sama pomyśl co to mogło być, przecież dwurożce nie płoszą się z byle powodu, tak? Pójdziemy tylko kawałek dalej, jeśli nie znajdziemy niczego... - zawahała się, bo właściwie to czego ona zamierzała szukać? - Niczego niepokojącego to wrócimy. A może, uciekając, któryś z nich zaczepił ogonem o jakiś krzak i teraz znajdziemy jego włosy? - Kusiła - pomyśl co mogłybyśmy zrobić mając włos dwurożca, jakie eliksiry mogłybyśmy spróbować uwarzyć. Char proszę Cię, przejdziemy się tylko kawałek, naprawdę.
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Wto Cze 06, 2017 3:54 pm
Słysząc słowa kuzynki poważnie zaczęła wątpić w to, że jej procesy myślowe nie zawodzą. Miała ochotę złapać ją za ramiona i potrząsnąć mocno aby zaczęła racjonalnie myśleć, niestety, nie miała jednak na tyle siły żeby do niej podejść, pozostawało więc słownie wyperswadować jej ten pomysł. Umieranie w tak młodym wieku nie było czymś, co Charlotte chciałaby w tym momencie praktykować.
- Do reszty zwariowałaś? Przebiegły ci po głowie? - niemalże piorunowała blondynkę wzrokiem, mocno trzymając się swojego drzewa aby nie musieć obciążać bolącej nogi. Wszystko wskazywało przecież na to, że nie powinno ich tutaj być, a jednak Lena chciała pchać się jeszcze dalej i dalej. Brunetka nie mogła pozwolić żeby cała rodzina McKinnon została tylko wspomnieniem w pamięci osób ich znających. - To coś, co je przestraszyło może nas zabić. Ty nie masz różdżki, ja ledwo co stoję, musimy uciekać czym prędzej i nawet nie próbuj się ze mną kłócić bo obiecuję, obiecuję, że zrobię ci jakąś dotkliwszą krzywdę niż to co masz z ręką. - palcem wycelowała w jej kierunku, i chociaż mogło się wydawać, że wcale nie jest przerażona, a wyłącznie zdeterminowana do opuszczenia tego miejsca to w środku cała się telepała, marząc o tym aby już być na błoniach i móc odetchnąć ze spokojem.
- Lena, błagam cię, wychodzimy w tym momencie. Nie interesują mnie żadne eliksiry, interesuje mnie nasze życie i nie pozwolę żebyśmy zginęły ostatniego dnia w Hogwarcie. Zacznij wreszcie myśleć, do tej pory nie sprawiało ci to problemów, nie rozumiem dlaczego teraz to cię tak bardzo boli. - gdyby nie rozwalona noga to by pewnie tupnęła niczym obrażona dziewczynka. Niestety, nie miała na to szans, pozostawało wyłącznie liczyć, że brzmiała odpowiednio hardo żeby kuzynka ją posłuchała i dała się stąd wyciągnąć. Każda sekunda dłużej zwiększała prawdopodobieństwo, że to coś przyjdzie po nie, a Charlotte wątpiła, że uda jej się wygrać z jakimś chodzącym po lesie potworem.
- Do reszty zwariowałaś? Przebiegły ci po głowie? - niemalże piorunowała blondynkę wzrokiem, mocno trzymając się swojego drzewa aby nie musieć obciążać bolącej nogi. Wszystko wskazywało przecież na to, że nie powinno ich tutaj być, a jednak Lena chciała pchać się jeszcze dalej i dalej. Brunetka nie mogła pozwolić żeby cała rodzina McKinnon została tylko wspomnieniem w pamięci osób ich znających. - To coś, co je przestraszyło może nas zabić. Ty nie masz różdżki, ja ledwo co stoję, musimy uciekać czym prędzej i nawet nie próbuj się ze mną kłócić bo obiecuję, obiecuję, że zrobię ci jakąś dotkliwszą krzywdę niż to co masz z ręką. - palcem wycelowała w jej kierunku, i chociaż mogło się wydawać, że wcale nie jest przerażona, a wyłącznie zdeterminowana do opuszczenia tego miejsca to w środku cała się telepała, marząc o tym aby już być na błoniach i móc odetchnąć ze spokojem.
- Lena, błagam cię, wychodzimy w tym momencie. Nie interesują mnie żadne eliksiry, interesuje mnie nasze życie i nie pozwolę żebyśmy zginęły ostatniego dnia w Hogwarcie. Zacznij wreszcie myśleć, do tej pory nie sprawiało ci to problemów, nie rozumiem dlaczego teraz to cię tak bardzo boli. - gdyby nie rozwalona noga to by pewnie tupnęła niczym obrażona dziewczynka. Niestety, nie miała na to szans, pozostawało wyłącznie liczyć, że brzmiała odpowiednio hardo żeby kuzynka ją posłuchała i dała się stąd wyciągnąć. Każda sekunda dłużej zwiększała prawdopodobieństwo, że to coś przyjdzie po nie, a Charlotte wątpiła, że uda jej się wygrać z jakimś chodzącym po lesie potworem.
- Mistrz Gry
Re: Las
Wto Cze 06, 2017 4:47 pm
Marlena chciała iść dalej jednak Lotta upierała się przy tym by już zawrócić. Która z nich miała rację? Tego nie wiadomo jednak przez tak głośne zachowanie nie usłyszały tego że ktoś się zbliża. Dopiero gdy krył się w krzakach po prawej stronie ścieżki mogły usłyszeć pękające gałązki i szelest poruszanych liści, jednak nim zdołały się zebrać i w ogóle podejść zobaczyć czy to człowiek, czy też jakieś zwierze usłyszały głos:
- Wynocha z mojego lasu durne gówniary. Ten siwy nicpoń nie nauczył was by tutaj nie przychodzić? - Głos ten był jakby kobiecy, jednak ciężko było to określić przez szelest liści, oraz wiatr który coraz mocniej zaczął dmuchać. Po chwili był tak potężny że wywiał dziewczyny kilka metrów w tył.
- I nigdy więcej nie chcę was tu widzieć bo inaczej czym innym was potraktuję smarkule wstrętne - Było to tylko echo jednak na pewno porządnie odbiło się w głowie obydwu dziewczyn.
Podsumowanie:
Lotta: -6pż, rana w nodze się pobrudziła przez igliwie na ścieżce, oraz inne rzeczy znajdujące się na niej (kamyczki itd...)
Lena: -17pż, kość w ręce się przemieściła (złamanie otwarte)
- Wynocha z mojego lasu durne gówniary. Ten siwy nicpoń nie nauczył was by tutaj nie przychodzić? - Głos ten był jakby kobiecy, jednak ciężko było to określić przez szelest liści, oraz wiatr który coraz mocniej zaczął dmuchać. Po chwili był tak potężny że wywiał dziewczyny kilka metrów w tył.
- I nigdy więcej nie chcę was tu widzieć bo inaczej czym innym was potraktuję smarkule wstrętne - Było to tylko echo jednak na pewno porządnie odbiło się w głowie obydwu dziewczyn.
Podsumowanie:
Lotta: -6pż, rana w nodze się pobrudziła przez igliwie na ścieżce, oraz inne rzeczy znajdujące się na niej (kamyczki itd...)
Lena: -17pż, kość w ręce się przemieściła (złamanie otwarte)
- Marlene McKinnon
Re: Las
Wto Cze 06, 2017 5:01 pm
Była dziko wściekła. Właściwie, wiedziała, że nie powinna. Kuzynka miała rację, Zakazany Las nie był bezpiecznym miejscem dla młodych, całkiem dobrze wychowanych, panien, ale...Coś tak bardzo kazało jej iść do przodu. - Daj spokój - machnęła lekceważąco zdrową ręką - nic nam się nie stanie, jest wcześnie, ty masz różdżkę, ja mam... - zawahała się, nic nie miała - ja mam swój rozbrajający urok. Poza tym, hej, chciałaś badać magiczne stworzenia, myślisz, że praca badacza jest czymś bezpiecznym? O nie moja panno, jako badacz, wiele razy znajdziesz się w takiej, a nawet gorszej sytuacji, powinnaś zatem przetestować teraz swoje predyspozycje, przynajmniej dowiesz się, że się nie nadajesz - o tak, chciała wjechać jej na ambicję. Już otwierała usta, żeby wytoczyć kolejne argumenty, kiedy ktoś, zupełnie niespodziewanie, wciął jej się w pół słowa. No i fakt, z początku nieco się przestraszyła, jednak strach szybko został zastąpiony przez rodzący się w niej upór i ciekawość. - Twojego? - Zakpiła, chociaż prawdopodobnie to wcale nie było rozsądnym posunięciem. - Skoro to twój las to może zechcesz się nam chociaż pokazać, co? - A później przestała drwić i pyskować bo jakaś nieznana siła, która z pozoru przypominała wiatr, ale przecież wiatrem być nie mogła, w Anglii nigdy nie było tak potężnych wiatrów, więc ta siła oderwała jej stopy od podłoża i w bardzo bolesny sposób rzuciła nią kilka metrów do tyłu, tak że dziewczyna wylądowała w zaroślach. - Ała! - Wrzasnęła wściekle i całkowicie bez gracji, jednak zdrowy rozsądek, który nawiasem mówiąc, przemówił do niej z totalnej dupy, kazał jej się zamknąć. Była zadziorna, ale nie głupia. - Chyba miałaś rację - przyznała niechętnie kiedy w końcu udało jej się pozbierać. - Wiesz co to było? - Marlene nie widziała.
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Wto Cze 06, 2017 5:27 pm
Naprawdę, miała ochotę trzepnąć ją w łeb. Albo kazać jej się rozpędzić i walnąć głową w coś twardego, co by się nie dało przebić, ale nastawiłoby wszystko w głowie blondynki na prawidłowe tory. Nawet nie chciała słuchać jej paplaniny o tym jaka powinna, a jaka nie powinna być skoro chciała pracować z magicznymi stworzeniami. Teraz nie był czas na takie rozmyślania, teraz nawet nie posiadała potrzebnego przygotowania do takich eskapad. A do tego były ranne, jeszcze tego brakowało żeby krew zwabiła jakieś krwiożerce bestie, które spróbowałyby zrobić z nich sobie śniadanie. I już chciała odpowiedzieć kuzynce co o tym wszystkim myśli kiedy jakiś głos znikąd przemówił, sprawiając, że Charlotte nerwowo zaczęła się rozglądać, chcąc dostrzec nadawcę ostrzeżenia. Ale skoro się nie ukazywał to najwyraźniej nie chciał być dostrzeżony i brunetka chciała to uszanować, chciała nawet już zacząć odchodzić kiedy podmuch wiatru załatwił sprawę za dziewczyny, odrzucając je w tył na kilka metrów. No cóż, plus był taki, że były o kilka metrów bliżej wyjścia z tego nieszczęśliwego dla nich miejsca.
Chociaż na usta cisnęło jej się wiele przekleństw po upadku to zachowała je dla siebie, powoli podnosząc się, a następnie trzymając drzewa, z jedną nogą w górze, łapiąc kuzynkę za fraki aby i ją z podłoża unieść. Nie było czasu na gadanie, trzeba było się stąd czym prędzej wynosić.
- Mówiłam ci, mówiłam! - warknęła w jej kierunku cicho i kuśtykając, wciąż z palcami zaciśniętymi na bluzie Leny, zaczęła kierować się w stronę wyjścia z lasu, modląc się w duchu aby nic więcej nie zechciało zawierać z nimi bliższych kontaktów.
- Nie wiem co to było i nie interesuje mnie to. Nie w tym momencie. Porozmawiamy sobie o tym jak już będziemy bezpieczne, dobrze? - było to jednak pytanie retoryczne i nawet nie oczekiwała odpowiedzi. I chociaż noga bolała ją jak sto nieszczęść to i tak próbowała iść swoim zwyczajnym, prędkim krokiem. Więcej zwlekać nie zamierzała.
Chociaż na usta cisnęło jej się wiele przekleństw po upadku to zachowała je dla siebie, powoli podnosząc się, a następnie trzymając drzewa, z jedną nogą w górze, łapiąc kuzynkę za fraki aby i ją z podłoża unieść. Nie było czasu na gadanie, trzeba było się stąd czym prędzej wynosić.
- Mówiłam ci, mówiłam! - warknęła w jej kierunku cicho i kuśtykając, wciąż z palcami zaciśniętymi na bluzie Leny, zaczęła kierować się w stronę wyjścia z lasu, modląc się w duchu aby nic więcej nie zechciało zawierać z nimi bliższych kontaktów.
- Nie wiem co to było i nie interesuje mnie to. Nie w tym momencie. Porozmawiamy sobie o tym jak już będziemy bezpieczne, dobrze? - było to jednak pytanie retoryczne i nawet nie oczekiwała odpowiedzi. I chociaż noga bolała ją jak sto nieszczęść to i tak próbowała iść swoim zwyczajnym, prędkim krokiem. Więcej zwlekać nie zamierzała.
- Marlene McKinnon
Re: Las
Wto Cze 06, 2017 11:11 pm
Owszem mówiła jej, mówiła, ale w ostatnim czasie McKinnon niespecjalnie kręciły ucieczki. Ciągnęło ją do czegoś niebezpiecznego, chciała przeżyć jakąś przygodę, chciała się sprawdzić. Sama właściwie nie wiedziała dlaczego, ale potrzebowała tego. Nagły skok adrenaliny sprawiał, że gdy w końcu lądowała na ziemi, czuła, że jest w stanie się na niej utrzymać, czuła, że istnieje. A później znowu odpływała, szukała jakiejś przygody, wracała. I tak w kółko. Trochę to było męczące.
- Tak, wiem - przyznała niechętnie, jednocześnie wykrzywiając usta w bliżej niezidentyfikowanym grymasie, który zawierał w sobie całą jej niechęć wobec postawy kuzynki, ból spowodowany złamaną ręką i odrazę dla samej siebie - nie lubiła przyznawać się do błędu. - Ale ta istota, pomyśl tylko, to mogło być coś... - błysk podniecenia w jej oku stanowczo nie wskazywał na nic dobrego - coś nieznanego, nie odkrytego. Albo to mógł być po prostu zwykły człowiek... - zawiesiła znacząco głos, jednak palce Charlie zaciskające się na jej bluzie spowodowały, że zamiast napiętego milczenia postronni obserwatorzy mogli usłyszeć głośny, może trochę ostrzegawczy, syk. - Ty weź mnie tutaj nie szarp, przecież idę za tobą, posłuszna, rezygnująca z szansy życia, ale idę. I różdżkę byś dała, mogłabym Ci na te zadrapania jakieś zaklęcia porzucać - mruknęła markotnie.
- Tak, wiem - przyznała niechętnie, jednocześnie wykrzywiając usta w bliżej niezidentyfikowanym grymasie, który zawierał w sobie całą jej niechęć wobec postawy kuzynki, ból spowodowany złamaną ręką i odrazę dla samej siebie - nie lubiła przyznawać się do błędu. - Ale ta istota, pomyśl tylko, to mogło być coś... - błysk podniecenia w jej oku stanowczo nie wskazywał na nic dobrego - coś nieznanego, nie odkrytego. Albo to mógł być po prostu zwykły człowiek... - zawiesiła znacząco głos, jednak palce Charlie zaciskające się na jej bluzie spowodowały, że zamiast napiętego milczenia postronni obserwatorzy mogli usłyszeć głośny, może trochę ostrzegawczy, syk. - Ty weź mnie tutaj nie szarp, przecież idę za tobą, posłuszna, rezygnująca z szansy życia, ale idę. I różdżkę byś dała, mogłabym Ci na te zadrapania jakieś zaklęcia porzucać - mruknęła markotnie.
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Wto Cze 06, 2017 11:24 pm
Gdyby tylko Charlotte wiedziała co Lenę ostatnio kręci, a co nie to prawdopodobnie inaczej by sobie z nią pogadała. Chociaż i tak zamierzała jej zrobić jakąś pogadankę gdy już się uwolnią z tego lasu i będzie miała pewność, że nic złego im się stać nie może, ale teraz, teraz nie miała do tego głowy. Zaplanuje sobie jak ją zabić później, na chłodno.
- Nie interesuje mnie to, naprawdę Lena, mam to gdzieś czym była ta istota. Równie dobrze mogła być tym co wystraszyło dwurożce jak i czymś co nas ocaliło przed tamtym huknięciem. Powinnaś się cieszyć, że żyjemy i jedyne co nam jest to połamana kość i jakieś głębokie rany. Przygód się zachciało, na brodę Merlina, co ci do głowy strzeliło. - aż mocniej szarpnęła ją za tę bluzę, chociaż nawet nie chciała tego robić. W nerwach jednak niezbyt nad sobą panowała, szczególnie takich jak te dzisiejsze. - Będę cię szarpała bo jesteś nierozważna i zachowujesz się jakbyś miała siedem lat, a nie siedemnaście. Co się z tobą ostatnio dzieje? - zapytała z pretensją, jednak przyznać trzeba było, że niemała ulga ją ogarnęła kiedy wreszcie zobaczyła przerzedzenie lasu, a w końcu udało jej się wyjść i wyciągnąć za sobą z niego Lenę. Były bezpieczne. Niemały ciężar spadł z barków brunetki kiery zaczęła odchodzić jeszcze trochę dalej dla pewności, że nic ich nie dosięgnie. Musiała jednak przyznać, że opuszczenie Zakazanego Lasu dało jej poczucie bezpieczeństwa, które trudno jej było osiągnąć ostatnimi czasy. Chyba aż tak mocno ogarniało ją zeszłego wieczoru, kiedy spędzała czas z Giotto przy kominku. A wcześniej? Nawet nie pamiętała.
/zt x2
- Nie interesuje mnie to, naprawdę Lena, mam to gdzieś czym była ta istota. Równie dobrze mogła być tym co wystraszyło dwurożce jak i czymś co nas ocaliło przed tamtym huknięciem. Powinnaś się cieszyć, że żyjemy i jedyne co nam jest to połamana kość i jakieś głębokie rany. Przygód się zachciało, na brodę Merlina, co ci do głowy strzeliło. - aż mocniej szarpnęła ją za tę bluzę, chociaż nawet nie chciała tego robić. W nerwach jednak niezbyt nad sobą panowała, szczególnie takich jak te dzisiejsze. - Będę cię szarpała bo jesteś nierozważna i zachowujesz się jakbyś miała siedem lat, a nie siedemnaście. Co się z tobą ostatnio dzieje? - zapytała z pretensją, jednak przyznać trzeba było, że niemała ulga ją ogarnęła kiedy wreszcie zobaczyła przerzedzenie lasu, a w końcu udało jej się wyjść i wyciągnąć za sobą z niego Lenę. Były bezpieczne. Niemały ciężar spadł z barków brunetki kiery zaczęła odchodzić jeszcze trochę dalej dla pewności, że nic ich nie dosięgnie. Musiała jednak przyznać, że opuszczenie Zakazanego Lasu dało jej poczucie bezpieczeństwa, które trudno jej było osiągnąć ostatnimi czasy. Chyba aż tak mocno ogarniało ją zeszłego wieczoru, kiedy spędzała czas z Giotto przy kominku. A wcześniej? Nawet nie pamiętała.
/zt x2
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach