Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Mistrz Gry
Re: Las
Pią Paź 16, 2015 1:41 pm
The member 'Sahir Nailah' has done the following action : Rzuć kością
'Pojedynek' :
Result : 5, 5
'Pojedynek' :
Result : 5, 5
- Marlene McKinnon
Re: Las
Sro Kwi 26, 2017 3:47 pm
Bladym świtem, kiedy większa część uczniów kładła się do swoich łóżek, zmęczona po całonocnym balu, Marlene i Charlie postanowiły wybrać się na poranny spacer ścieżkami Zakazanego Lasu. Rezygnując więc z kilku cennych godzin snu, Marlene przebrała się w swój klasyczny, mugolski strój jakim była jasnoróżowa sukienka i znoszone, czarne trampki i po zmyciu makijażu zbiegła na dół, kierując się w stronę chatki Hagrida, bo to tam właśnie miały się spotkać.
Po dotarciu na miejsce Lena usiadła na lekko wilgotnej trawie i wystawiając twarz do jasnych promieni, dopiero co wschodzącego słońca, spokojnie czekała na kuzynkę. Kiedy Charlie w końcu zjawiła się na miejscu zbiórki Marlene podniosła swój tyłek do góry i szeroko się uśmiechnęła - Macmillan wyglądała jeszcze gorzej niż ona. W sensie, nie że była brzydka czy coś, po prostu sińce, które tak wyraźnie odznaczały się pod oczami dziewczyny zdecydowanie wskazywały na to, że ich posiadaczka nie przespała tej nocy ani minuty. - Cześć - przywitała się entuzjastycznie i dziarskim krokiem ruszyła w głąb lasu. - Wiesz, że w ciągu tych siedmiu lat jeszcze nigdy nie zapuściłam się nigdzie dalej? Myślę, że pora to naprawić. - Zaproponowała z łobuzerskim błyskiem w oku.
Po dotarciu na miejsce Lena usiadła na lekko wilgotnej trawie i wystawiając twarz do jasnych promieni, dopiero co wschodzącego słońca, spokojnie czekała na kuzynkę. Kiedy Charlie w końcu zjawiła się na miejscu zbiórki Marlene podniosła swój tyłek do góry i szeroko się uśmiechnęła - Macmillan wyglądała jeszcze gorzej niż ona. W sensie, nie że była brzydka czy coś, po prostu sińce, które tak wyraźnie odznaczały się pod oczami dziewczyny zdecydowanie wskazywały na to, że ich posiadaczka nie przespała tej nocy ani minuty. - Cześć - przywitała się entuzjastycznie i dziarskim krokiem ruszyła w głąb lasu. - Wiesz, że w ciągu tych siedmiu lat jeszcze nigdy nie zapuściłam się nigdzie dalej? Myślę, że pora to naprawić. - Zaproponowała z łobuzerskim błyskiem w oku.
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Sro Kwi 26, 2017 7:22 pm
Chociaż na dobrą sprawę nie chciała żegnać się z Giotto i zostawiać go nad ranem samego to jednak nie mogła zawieść kuzynki. Obietnica była obietnicą i jeszcze nim słońce na dobre wstało Charlotte ze swoimi butami w dłoni wymykała się po cichu z dormitorium Slytherinu, pędząc szybko po schodach do wieży Gryffindoru. Nie wypadało na spotkaniu w lesie pojawiać się w wieczorowej sukni, dlatego też po dotarciu do swojego pokoju pospiesznie chwyciła jeansy, trampki i jakąś wciąganą przez głowę bluzę i pobiegła do łazienki umyć się i przebrać, a gdy to uczyniła, zaczęła pędzić ile sił w nogach w kierunku chatki Hagrida, mając nadzieję, że Lena nie czeka na nią zbyt długo. I faktem było, że odetchnęła z ulgą widząc, że blondynka nie wygląda na rozzłoszczoną. Pospiesznie objęła Lenę na powitanie i ruszyła z nią ramię w ramię w głąb lasu, co jakiś czas zerkając na nią kątem oka.
- Naprawdę? Wstyd mi za ciebie. Połowa moich szlabanów była za łażenie po Zakazanym Lesie i terenach gdzie groziło mi potencjalne niebezpieczeństwo. - przyznała ze śmiechem, swoje długie włosy związując w koński ogon aby rozwiane pasma nie wlatywały jej co chwilę na twarz.
- Jak tam zakończył się bal? Wydarzyło się jeszcze coś ciekawego? - miała nadzieję, że Lena znalazła Enzo i nie musiała samotnie spędzać reszty tego wieczoru. Odpowiedź, że nie było tragicznie miała też poprawić jej własne samopoczucie i usprawiedliwić ją, bo przecież obiecała, że jej nie zostawi w razie potrzeby, a... Przepadła z Giotto. Miała nadzieję, że Lena nie była na nią przez to zła.
- Naprawdę? Wstyd mi za ciebie. Połowa moich szlabanów była za łażenie po Zakazanym Lesie i terenach gdzie groziło mi potencjalne niebezpieczeństwo. - przyznała ze śmiechem, swoje długie włosy związując w koński ogon aby rozwiane pasma nie wlatywały jej co chwilę na twarz.
- Jak tam zakończył się bal? Wydarzyło się jeszcze coś ciekawego? - miała nadzieję, że Lena znalazła Enzo i nie musiała samotnie spędzać reszty tego wieczoru. Odpowiedź, że nie było tragicznie miała też poprawić jej własne samopoczucie i usprawiedliwić ją, bo przecież obiecała, że jej nie zostawi w razie potrzeby, a... Przepadła z Giotto. Miała nadzieję, że Lena nie była na nią przez to zła.
- Marlene McKinnon
Re: Las
Czw Maj 04, 2017 4:40 pm
Wywróciła oczami. Typowa Charlie. - Wiesz, moja droga, ja w przeciwieństwie do Ciebie, całą moją edukację odbyłam tam gdzie należało ją odbyć, w szkolnych salach i bibliotece - odgryzła się. Nie miała z tego powodu żadnych kompleksów, może kiedyś, dawno temu, owszem, ale teraz pogodziła się już z myślą, że nie wszyscy muszą być duszami towarzystwa, wodzirejami zabawy i Huncwotami w jednym.
Szły sobie przez dłuższą chwilę w milczeniu, ranne zorze powoli unosiły się nad zamkiem, wilgotna trawa moczyła ich trampki, a słyszany przez nie od czasu do czasu śpiew ptaków, zapowiadał całkiem radosny poranek. I nawet ciche burczenie w brzuchu nie było w stanie go popsuć.
- Nie - zaprzeczyła, delikatnie kręcąc głową. - Nic się nie działo, poszłam sobie zaraz po tobie. Swoją drogą, obiecałaś, że mnie nie zostawisz - wytknęła jej - ale luz, nie gniewam się, rozumiem nawet. - Typowa Lena. Naprawdę uważała, że nic złego się nie stało i wcale nie czuła się pokrzywdzona decyzją dziewczyny, ale nie byłaby sobą gdyby nie podjęła próby wzbudzenia w niej delikatnego poczucia winy. Ot tak, dla sportu. - A tak naprawdę, to naprawdę rozumiem, zresztą sam Cię wysłałam żebyś za nim poszła. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś? - Zapytała. - I że nie zrobiłaś niczego głupiego? - Zapytała ponownie, tym razem z większą nutą podejrzliwości w głosie.
Szły sobie przez dłuższą chwilę w milczeniu, ranne zorze powoli unosiły się nad zamkiem, wilgotna trawa moczyła ich trampki, a słyszany przez nie od czasu do czasu śpiew ptaków, zapowiadał całkiem radosny poranek. I nawet ciche burczenie w brzuchu nie było w stanie go popsuć.
- Nie - zaprzeczyła, delikatnie kręcąc głową. - Nic się nie działo, poszłam sobie zaraz po tobie. Swoją drogą, obiecałaś, że mnie nie zostawisz - wytknęła jej - ale luz, nie gniewam się, rozumiem nawet. - Typowa Lena. Naprawdę uważała, że nic złego się nie stało i wcale nie czuła się pokrzywdzona decyzją dziewczyny, ale nie byłaby sobą gdyby nie podjęła próby wzbudzenia w niej delikatnego poczucia winy. Ot tak, dla sportu. - A tak naprawdę, to naprawdę rozumiem, zresztą sam Cię wysłałam żebyś za nim poszła. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś? - Zapytała. - I że nie zrobiłaś niczego głupiego? - Zapytała ponownie, tym razem z większą nutą podejrzliwości w głosie.
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Pią Maj 05, 2017 12:33 am
Zaśmiała się cicho słysząc komentarz kuzynki. Prawdę mówiąc nawet czegoś w tym stylu spodziewała się po blondynce.
- Też tam przecież uczęszczałam. Po zajęciach po prostu nie potrafiłam usiedzieć w miejscu... Wiesz o tym. - wzruszyła lekko ramionami, jakby to była najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie. Przecież już od dzieciaka miała problem z tym żeby w jednym miejscu usiedzieć więc czego się Lena spodziewała? Że zamek i regulamin utrzymają Charlotte w jednym miejscu? No niedoczekania.
Gryfonka musiała jednak przyznać, że miło było wybrać się na spacer z samego rana. Nawet rosa, która skutecznie moczyła ich buty nie była wielkim problemem i nie potrafiła zedrzeć z ust brunetki uśmiechu. Miała zbyt dobry nastrój, mimo zbliżającej się uczty i opuszczenia zamku, miała zbyt dobry nastrój aby potrafić się smucić bądź czymś martwić.
- Wybacz, naprawdę nie chciałam cię zostawić. - przyznała, wzdychając ciężko i odnajdując dłonią dłoń kuzynki, na której zacisnęła palce jak poprzedniego wieczoru i jak wiele tysięcy razy wcześniej, kiedy to potrzebowała wsparcia, zapewnienia, bliskości bądź po prostu, gdy miała już to mechaniczne niczym odruch.
- Oczywiście, że nie zrobiłam niczego głupiego. Porozmawialiśmy chwilę, poszliśmy do jego pokoju no i rano pobiegłam się przebrać i przyszłam do ciebie. - nawet nie czuła się specjalnie skrępowana mówiąc o tym. Prawdę mówiąc to nawet nie miała powodów ku temu żeby to skrępowanie odczuwać. W końcu mówiła blondynce o wszystkim od kiedy nauczyła się układać zdania, było niewiele rzeczy na tym świecie, których Lena by o Charlotte nie wiedziała.
- Też tam przecież uczęszczałam. Po zajęciach po prostu nie potrafiłam usiedzieć w miejscu... Wiesz o tym. - wzruszyła lekko ramionami, jakby to była najnormalniejsza i najbardziej oczywista rzecz na świecie. Przecież już od dzieciaka miała problem z tym żeby w jednym miejscu usiedzieć więc czego się Lena spodziewała? Że zamek i regulamin utrzymają Charlotte w jednym miejscu? No niedoczekania.
Gryfonka musiała jednak przyznać, że miło było wybrać się na spacer z samego rana. Nawet rosa, która skutecznie moczyła ich buty nie była wielkim problemem i nie potrafiła zedrzeć z ust brunetki uśmiechu. Miała zbyt dobry nastrój, mimo zbliżającej się uczty i opuszczenia zamku, miała zbyt dobry nastrój aby potrafić się smucić bądź czymś martwić.
- Wybacz, naprawdę nie chciałam cię zostawić. - przyznała, wzdychając ciężko i odnajdując dłonią dłoń kuzynki, na której zacisnęła palce jak poprzedniego wieczoru i jak wiele tysięcy razy wcześniej, kiedy to potrzebowała wsparcia, zapewnienia, bliskości bądź po prostu, gdy miała już to mechaniczne niczym odruch.
- Oczywiście, że nie zrobiłam niczego głupiego. Porozmawialiśmy chwilę, poszliśmy do jego pokoju no i rano pobiegłam się przebrać i przyszłam do ciebie. - nawet nie czuła się specjalnie skrępowana mówiąc o tym. Prawdę mówiąc to nawet nie miała powodów ku temu żeby to skrępowanie odczuwać. W końcu mówiła blondynce o wszystkim od kiedy nauczyła się układać zdania, było niewiele rzeczy na tym świecie, których Lena by o Charlotte nie wiedziała.
- Marlene McKinnon
Re: Las
Pią Maj 05, 2017 12:08 pm
- To się nazywa nadpobudliwością moja droga - odpowiedziała, delikatnie się uśmiechając. - Niektórzy z twojego domu podobno na nią cierpią - uśmiech blondynki poszerzył się jeszcze bardziej - osobiście jednak skłaniałabym się ku teorii, że wszyscy z twojego domu na nią cierpią - zakończyła z nutą złośliwości w głosie. Oczywiście nie miała nic przeciwko temu, że jej kuzynka wiodła takie, a nie inne życie, nikomu nie robiła krzywdy tym, że od czasu do czasu wyskoczyła sobie pobiegać po lesie jak ta dzika łania. A że była nieco bardziej rozrywkowa od Leny? No cóż, takie czasy, taki klimat, w związku jedna z osób zawsze musiała być bardziej rozrywkowa od tej drugiej. Tyle.
Wzruszyła ramionami. - Daj spokój, nic się nie stało, masz swoje życie i nie masz obowiązku niańczenia mnie. - Bo nie miała. Poza tym, przedwczoraj ustaliły, że Charlie miała zająć się sobą i Giotto, bo przecież skoro tak mało czasu im zostało to musieli go jakoś sensownie zagospodarować. Zwłaszcza, że jeśli od wczoraj nic nie uległo zmianie to wciąż pozostawali ze sobą na stopie koleżeńskiej, a to wcale nie polepszało ich relacji, gdyby ją ktoś pytał. - Powtarzam, że nic złego z tego powodu się nie stało - powtórzyła, a na jej policzkach z niewiadomych nikomu przyczyn pojawiły się dwie, różowe plamki. Czując na dłoni palce Charlie, Lena odetchnęła. Dotyk Charlotte był jednym z tych nielicznych dotyków, które zamiast wzbudzać w niej reakcję ucieczki, powodowały natychmiastową ulgę, przynosiły ukojenie i obietnicę spokoju.
Zatrzymała się, a dzięki temu, że były podobnego wzrostu, szybko odnalazła oczy kuzynki. - To bardzo dobrze, że nie zrobiłaś żadnej głupoty - powiedziała powoli i poważnie. - Bo gdybyś zrobiła... - zawiesiła głos - gdybyś zrobiła, to po prosty wszystko by się skomplikowało, a Ty jeszcze bardziej byś cierpiała gdyby on odszedł - ponowie zaczęła iść do przodu - bo odchodzi, prawda?
Wzruszyła ramionami. - Daj spokój, nic się nie stało, masz swoje życie i nie masz obowiązku niańczenia mnie. - Bo nie miała. Poza tym, przedwczoraj ustaliły, że Charlie miała zająć się sobą i Giotto, bo przecież skoro tak mało czasu im zostało to musieli go jakoś sensownie zagospodarować. Zwłaszcza, że jeśli od wczoraj nic nie uległo zmianie to wciąż pozostawali ze sobą na stopie koleżeńskiej, a to wcale nie polepszało ich relacji, gdyby ją ktoś pytał. - Powtarzam, że nic złego z tego powodu się nie stało - powtórzyła, a na jej policzkach z niewiadomych nikomu przyczyn pojawiły się dwie, różowe plamki. Czując na dłoni palce Charlie, Lena odetchnęła. Dotyk Charlotte był jednym z tych nielicznych dotyków, które zamiast wzbudzać w niej reakcję ucieczki, powodowały natychmiastową ulgę, przynosiły ukojenie i obietnicę spokoju.
Zatrzymała się, a dzięki temu, że były podobnego wzrostu, szybko odnalazła oczy kuzynki. - To bardzo dobrze, że nie zrobiłaś żadnej głupoty - powiedziała powoli i poważnie. - Bo gdybyś zrobiła... - zawiesiła głos - gdybyś zrobiła, to po prosty wszystko by się skomplikowało, a Ty jeszcze bardziej byś cierpiała gdyby on odszedł - ponowie zaczęła iść do przodu - bo odchodzi, prawda?
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Pią Maj 05, 2017 12:21 pm
- Nie wszyscy! - zaprzeczyła od razu, pewna swoich słów. - Mojemu ojcu daleko do nadpobudliwości. Za to mama... No cóż, wiem przynajmniej po kim to mam. - o tak, Charlotte zdecydowanie większość cech odziedziczyła po pani Macmillan niż po jej mężu, co chyba wszystkim przyniosło ulgę. Bo czy ktoś byłby w stanie z nią wytrzymać gdyby była gburowata, nadąsana, wiecznie niezadowolona i czepiająca się wszystkiego? Prawdopodobnie nie. Dlatego chwała wszystkiemu co sprawiło, że to geny pani Macmillan były tymi dominującymi, że przekazała swojej córce wszystko co najlepsze.
- Co nie zmienia faktu, że ci obiecałam, że cię nie zostawię. Poza tym, znalazłaś Enzo? Wszystko z nim w porządku? Mam nadzieję, że nie wpadł w jakieś kłopoty. - westchnęła ciężko, świadoma, że było to wielce prawdopodobne. Tym bardziej, że Claire gdzieś przepadła i Charlotte nie była pewna czy ktokolwiek inny był w stanie ochłodzić jego włoski temperament. Ale skoro Marlene nie narzekała, to Gryfonka skłonna była uwierzyć, że wszystko dobrze się skończyło i nikt nie wyszedł dramatycznie poszkodowany czy też rozczarowany.
Brunetka posłusznie zatrzymała się i spojrzała na kuzynkę, posyłając jej smutny uśmiech. Zawsze ją zadziwiało, że nie musiała zdradzać wiele faktów aby Lena i tak odpowiednio połączyła kropki.
- Odchodzi. Ale... - zawiesiła na moment głos, wzrokiem błądząc chwilę po koronach drzew, które kołysały się nad nimi w lekkim wietrze. - Powiedział, że mnie kocha. Odpowiedziałam mu tym samym. Wszystko zaczęło się od tego, że go pocałowałam. Byłam pewna, że sobie nie wybaczę jeśli tego nie zrobię przed jego wyjazdem więc go pocałowałam. A potem wszystko działo się już lawinowo. - ponownie jej wypowiedź zakończona została cichym westchnieniem. Posłusznie jednak ruszyła wraz z kuzynką, pozwalając sobie na chwilę rozważania nad tym gdzie też Lena je prowadzi.
- Co nie zmienia faktu, że ci obiecałam, że cię nie zostawię. Poza tym, znalazłaś Enzo? Wszystko z nim w porządku? Mam nadzieję, że nie wpadł w jakieś kłopoty. - westchnęła ciężko, świadoma, że było to wielce prawdopodobne. Tym bardziej, że Claire gdzieś przepadła i Charlotte nie była pewna czy ktokolwiek inny był w stanie ochłodzić jego włoski temperament. Ale skoro Marlene nie narzekała, to Gryfonka skłonna była uwierzyć, że wszystko dobrze się skończyło i nikt nie wyszedł dramatycznie poszkodowany czy też rozczarowany.
Brunetka posłusznie zatrzymała się i spojrzała na kuzynkę, posyłając jej smutny uśmiech. Zawsze ją zadziwiało, że nie musiała zdradzać wiele faktów aby Lena i tak odpowiednio połączyła kropki.
- Odchodzi. Ale... - zawiesiła na moment głos, wzrokiem błądząc chwilę po koronach drzew, które kołysały się nad nimi w lekkim wietrze. - Powiedział, że mnie kocha. Odpowiedziałam mu tym samym. Wszystko zaczęło się od tego, że go pocałowałam. Byłam pewna, że sobie nie wybaczę jeśli tego nie zrobię przed jego wyjazdem więc go pocałowałam. A potem wszystko działo się już lawinowo. - ponownie jej wypowiedź zakończona została cichym westchnieniem. Posłusznie jednak ruszyła wraz z kuzynką, pozwalając sobie na chwilę rozważania nad tym gdzie też Lena je prowadzi.
- Marlene McKinnon
Re: Las
Pią Maj 05, 2017 12:45 pm
- Nie wszyscy - zgodziła się, przywołując przed oczy twarz wujka, który wujkiem wcale być nie zamierzał. - Ale w jego przypadku Tiara pewnie popełniła jakiś błąd i tyle - wzruszyła ramionami. Po chwili milczenia dodała - twoja mama też chyba popełniła jakiś błąd - nie musiała bawić się w delikatność. Gdyby rozmawiała z kimś innym pewnie dwa razy przeanalizowałaby to co miała do powiedzenia, ale w przypadku Char taka analiza nie była konieczna, wiedziała, że kuzynka, nawet jeśli myślała inaczej to nigdy by się na nią nie obraziła. - Na szczęście bardziej przypominasz swoją mamę niż ojca, dzięki czemu jeszcze jakoś Cię toleruję - jasnym było, że nie chodziło o jakąś tam tolerancję, a po prostu o czystą miłość, ale...Nie można w życiu dawkować takich dużych ilości cukru, prawda?
Westchnęła. Lubiła wzdychać, kiedy nie wiedziała co ma powiedzieć. - Tak - pokiwała powoli głową - znalazłam go. - I nie, nie wpadł w żadne kłopoty. To znaczy - zaczęła prostować - ktoś mu przyłożył z główki, ale umówmy się, za tą nagłą napaść, należało się mu. - Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w swoje, mocno już brudne, trampki. W przeciwieństwie do Charlie, która zawsze była z nią szczera Lena była mistrzem w ukrywaniu prawdy. Nie dlatego, że lubiła kłamać, zwykle po prostu wychodziła z założenia, że nie ma potrzeby niepokoić innych swoim stanem. Lubiła troszczyć się o swoich bliskich, ale kiedy oni zaczynali troszczyć się o nią...No tak, to już wcale nie było takie zabawne i przyjemne. Zazwyczaj, bo czasami miło było zostać przykrytą kocem i przeniesioną do łóżka, miło było mieć świadomość, że jest się dla kogoś ważną, miło było zjeść śniadanie w łóżku wspólnie z rodzicami i dostać na spacerze szalki od starszego brata, ale te czasy już minęły i dlatego właśnie McKinnon tak długo zastanawiała się czy powinna coś jeszcze dodać.
Nie dodała.
A później uśmiechnęła się na wpół smutno na wpół radośnie. - Wow - wydusiła z siebie. - To chyba dobrze, prawda? Nigdy nie spodziewałabym się po tobie takiej śmiałości, ale w zasadzie nie miałaś nic do stracenia, dobrze, że to zrobiłaś. - Chyba trochę jej zazdrościła. Nie tego, że ukochany w niedługim czasie ją porzuci, ale samego faktu, że...No cóż, że żyła. - Char, a co jeśli on nie wróci? - Spoważniała, nie chciała psuć jej humoru, ale była wojna, takie rzeczy się zdarzały. - Poradzisz sobie wtedy?
Westchnęła. Lubiła wzdychać, kiedy nie wiedziała co ma powiedzieć. - Tak - pokiwała powoli głową - znalazłam go. - I nie, nie wpadł w żadne kłopoty. To znaczy - zaczęła prostować - ktoś mu przyłożył z główki, ale umówmy się, za tą nagłą napaść, należało się mu. - Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w swoje, mocno już brudne, trampki. W przeciwieństwie do Charlie, która zawsze była z nią szczera Lena była mistrzem w ukrywaniu prawdy. Nie dlatego, że lubiła kłamać, zwykle po prostu wychodziła z założenia, że nie ma potrzeby niepokoić innych swoim stanem. Lubiła troszczyć się o swoich bliskich, ale kiedy oni zaczynali troszczyć się o nią...No tak, to już wcale nie było takie zabawne i przyjemne. Zazwyczaj, bo czasami miło było zostać przykrytą kocem i przeniesioną do łóżka, miło było mieć świadomość, że jest się dla kogoś ważną, miło było zjeść śniadanie w łóżku wspólnie z rodzicami i dostać na spacerze szalki od starszego brata, ale te czasy już minęły i dlatego właśnie McKinnon tak długo zastanawiała się czy powinna coś jeszcze dodać.
Nie dodała.
A później uśmiechnęła się na wpół smutno na wpół radośnie. - Wow - wydusiła z siebie. - To chyba dobrze, prawda? Nigdy nie spodziewałabym się po tobie takiej śmiałości, ale w zasadzie nie miałaś nic do stracenia, dobrze, że to zrobiłaś. - Chyba trochę jej zazdrościła. Nie tego, że ukochany w niedługim czasie ją porzuci, ale samego faktu, że...No cóż, że żyła. - Char, a co jeśli on nie wróci? - Spoważniała, nie chciała psuć jej humoru, ale była wojna, takie rzeczy się zdarzały. - Poradzisz sobie wtedy?
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Pią Maj 05, 2017 1:01 pm
- Daj spokój, nie wiem jak człowiek taki jak on potrafi... Znieść samego siebie. I zgadzam się, mama popełniła spory błąd. Ale gdyby nie ten błąd to nie byłoby mnie, więc jakieś korzyści są. - zaśmiała się, zgarniając z twarzy pasma włosów, które uciekły z jej jakże niestarannego kucyka i postanowiły ją trochę podenerwować. No ale nie tym razem, dlatego też brunetka pospiesznie zawinęła je jakoś, zmuszając tym samym do pozostania w jednym miejscu, a nie zwiedzania całej jej twarzy. - I to był zdecydowanie komplement, więc dziękuję. - nawet dygnęła lekko w podzięce, biorąc kuzynkę pod ramię coby wygodniej im się szło.
Słysząc opowieść o Enzo zmarszczyła lekko brwi i przyjrzała się Lenie, zastanawiając się ile też tym razem ukrywała przed nią prawdy. A tutaj zaznaczyć trzeba, że był dzień, kiedy Charlotte chciała znać wszystkie szczegóły, dlatego też odrobinę mocniej zacisnęła rękę na przedramieniu Krukinki, zerkając na nią kątem oka.
- Więc jak go znalazłaś to co potem się działo? - zapytała niby od niechcenia, niby nie węsząc tutaj jakiejś ciekawszej historii, niby zwykła ciekawość Charlotte, która zawsze zadawała tak wiele pytań aż nie wiedziała wszystkiego. Albo aż Lena nie zaczynała przed nią uciekać i unikać jej przez kilka następnych dni lub tygodni.
Cień smutku przebiegł jednak po jej twarzy kiedy Lena podjęła temat wyznania brunetki, czując jakiś dziwny ciężar, który jak gdyby opadł na jej ramiona.
- Dobrze, dobrze. W sumie żałuję, że wcześniej się na to nie zdecydowałam. Mielibyśmy odrobinę więcej czasu niż wczorajsza noc. - przyznała cicho, zaciskając palce na krańcu swojej bluzy, którą maltretowała nieznośnie wyżywając się na niej w tym momencie. - Wróci. - powiedziała cicho, wzrokiem uciekając przed siebie. - Musi. - dodała, czując, że jej hardość lekko się wyczerpuje, a strach o Ślizgona narasta. Ale nie mogła tego po sobie pokazać, nie chciała.
Słysząc opowieść o Enzo zmarszczyła lekko brwi i przyjrzała się Lenie, zastanawiając się ile też tym razem ukrywała przed nią prawdy. A tutaj zaznaczyć trzeba, że był dzień, kiedy Charlotte chciała znać wszystkie szczegóły, dlatego też odrobinę mocniej zacisnęła rękę na przedramieniu Krukinki, zerkając na nią kątem oka.
- Więc jak go znalazłaś to co potem się działo? - zapytała niby od niechcenia, niby nie węsząc tutaj jakiejś ciekawszej historii, niby zwykła ciekawość Charlotte, która zawsze zadawała tak wiele pytań aż nie wiedziała wszystkiego. Albo aż Lena nie zaczynała przed nią uciekać i unikać jej przez kilka następnych dni lub tygodni.
Cień smutku przebiegł jednak po jej twarzy kiedy Lena podjęła temat wyznania brunetki, czując jakiś dziwny ciężar, który jak gdyby opadł na jej ramiona.
- Dobrze, dobrze. W sumie żałuję, że wcześniej się na to nie zdecydowałam. Mielibyśmy odrobinę więcej czasu niż wczorajsza noc. - przyznała cicho, zaciskając palce na krańcu swojej bluzy, którą maltretowała nieznośnie wyżywając się na niej w tym momencie. - Wróci. - powiedziała cicho, wzrokiem uciekając przed siebie. - Musi. - dodała, czując, że jej hardość lekko się wyczerpuje, a strach o Ślizgona narasta. Ale nie mogła tego po sobie pokazać, nie chciała.
- Mistrz Gry
Re: Las
Sro Maj 10, 2017 5:11 pm
Kiedy dziewczyny tak sobie spacerowały po lesie mogły dostrzec kilka magicznych stworzeń które bacznie je obserwowały jednak nie atakowały, co było dosyć dziwne. Zazwyczaj gdy ktoś się zapuścił wgłąb tego miejsca od razu miał bliskie spotkanie z mieszkańcami, a tutaj nic takiego nie miało miejsca. Na drzewie po ich prawej stronie był napis "ZAWRÓĆ!" zapisany runicznymi znakami. Czyżby ktoś coś tutaj ukrywał? A może było to specjalne zagranie nauczycieli którzy chcieli przestraszyć ciekawskich uczniów. Teraz wszystko zależy od tego czy dziewczyny przeczytają znak, i czy się do niego zastosują.
- Marlene McKinnon
Re: Las
Sro Maj 10, 2017 10:49 pm
Zarumieniła się, westchnęła, spuściła głowę, kopnęła leżący na drodze kamień i na chwilę przymknęła powieki. Wszystko to jednak trwało nie dłużej niż trzydzieści sekund dlatego niewprawny obserwator w ogóle nie miał prawa zauważyć żadnych oznak zdenerwowania. - Tańczyliśmy - odpowiedziała w końcu, podnosząc wzrok i hardo patrząc na kuzynkę. - I chyba nawet zaczynam rozumieć co Ty widzisz w tym swoim Nero - dodała, będąc świadomą tego, że właśnie zasiała w kuzynce ziarno niepewności, ciekawości i innych takich. Chociaż, jeśli miałaby być szczera, wcale nie rozumiała. To znaczy rozumiała, był przystojny, wydawał się całkiem bystry, może nawet zabawny, ale, cóż, nie był w jej typie. Z drugiej strony nie o typy teraz chodziło, a o Charlie.
- Ej Miśku, nie smuć się. - Nie chciała żeby Ciemna się smuciła, po prostu, no tak, była wojna, trzeba było myśleć przyziemnie. - Powiedziałaś mu to teraz bo teraz byłaś na to gotowa, a on był gotowy to usłyszeć, gdybyś wcześniej wyznała mu swoje uczucia mógłby je odrzucić - o tak, zdecydowanie była mistrzem pocieszania. - Wiesz - zaczęła, chcąc zabrzmieć delikatnie, jednak nic prócz ''generalnie to on może umrzeć, tak po prostu, zostawi Cię i nie wróci'' nie przychodził jej do głowy więc taktownie zdecydowała się milczeć. - To dobrze, że to wiesz - zakończyła zgrabnie.
I idąc tak sobie doszły do jakiegoś dziwnego rozwidlenia dróg, a na jednym drzewie spostrzegły napis, który zdecydowanie nie był w języku angielskim. - To chyba runy, no nie? - Krępująca sytuacja, przynależność domowa do czegoś zobowiązywała i głupio było pokazać przed kuzynką, że czegoś się nie wie. Zwłaszcza, że McKinnon zwykle wiedziała wszystko. - Trochę bezsensu wyskakiwać z takim drogowskazem w środku lasu...Mogłabyś przetłumaczyć, wiesz?
- Ej Miśku, nie smuć się. - Nie chciała żeby Ciemna się smuciła, po prostu, no tak, była wojna, trzeba było myśleć przyziemnie. - Powiedziałaś mu to teraz bo teraz byłaś na to gotowa, a on był gotowy to usłyszeć, gdybyś wcześniej wyznała mu swoje uczucia mógłby je odrzucić - o tak, zdecydowanie była mistrzem pocieszania. - Wiesz - zaczęła, chcąc zabrzmieć delikatnie, jednak nic prócz ''generalnie to on może umrzeć, tak po prostu, zostawi Cię i nie wróci'' nie przychodził jej do głowy więc taktownie zdecydowała się milczeć. - To dobrze, że to wiesz - zakończyła zgrabnie.
I idąc tak sobie doszły do jakiegoś dziwnego rozwidlenia dróg, a na jednym drzewie spostrzegły napis, który zdecydowanie nie był w języku angielskim. - To chyba runy, no nie? - Krępująca sytuacja, przynależność domowa do czegoś zobowiązywała i głupio było pokazać przed kuzynką, że czegoś się nie wie. Zwłaszcza, że McKinnon zwykle wiedziała wszystko. - Trochę bezsensu wyskakiwać z takim drogowskazem w środku lasu...Mogłabyś przetłumaczyć, wiesz?
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Czw Maj 11, 2017 10:42 pm
Dostrzegała każdą najmniejszą reakcję Leny, zastanawiając się bardzo intensywnie co też takiego próbowała przed nią ukryć. Ciekawość wręcz zżerała Gryfonkę, która tworzyła już sobie w głowie różne scenariusze tego jak zakończył się jej bal z Enzo. Bo doskonale widziała, że na tańcu to się nie zakończyło. Może coś powiedział? Może dotknął ją w jakiś sposób? Kolejna informacja sprawiła jednak, że zatrzymała się ja wryta, a jej szczęka prawie opadła na ziemię.
- Przepraszam bardzo, czy ja dobrze rozumiem? Zaczynasz coś dostrzegać w drugim Nero? Co on tam z tobą zrobił? Lena, obiecuję, że jeśli mi nie powiesz to uwarzę Veritaserum i cię nim napoję. - rzekła całkiem poważnie, świdrując wzrokiem blondynkę. Aż takich wyznań zdecydowanie się nie spodziewała, dlatego też nie mogła nie uzyskać informacji co do nich doprowadziło. Bo raczej efektem luźnych obserwacji one nie były.
Rozmowa o Giotto skutecznie jednak odciągała jej myśli od wydarzeń z balu. To wszystko, co narodziło się między nią i Ślizgonem było tak skomplikowane i ciężkie, że nie była pewna czy nawet jej wystarczyłoby słów aby wyjaśnić kuzynce każdą zawiłość z jaką przyjdzie im się spotkać. Może kiedyś, kiedy Giotto już wyruszy i Charlotte będzie potrzebowała wygadania się, może wtedy zdradzi wszystko co wie nie mogąc sobie dłużej samej z tym radzić, ale na pewno nie teraz, nie w tym momencie. Uważała, że rozpowiadanie o jego planach ludziom, którym sam tego nie wyjawił byłoby totalnie nierozsądnym zagraniem. Dlatego też milczała jak grób.
I gdy dotarły do tabliczki spojrzała na nią mocno zmieszana, krzywiąc się przy tym lekko. W tym też momencie pożałowała, że runy nigdy nie były czymś, czym chciałaby się zajmować bardziej niż niezbędne minimum. A to sprawiało, że stała, patrzyła na te znaczki i w głowie miała całkowitą pustkę co do ich znaczenia.
- Nie mogłabym tego przetłumaczyć bo runy to jedne z tych zajęć, które mnie odpychały, a nie przyciągały. Ale to ty podobno jesteś z domu tych inteligentnych i oczytanych, zabłyśnij. - mruknęła, nawet lekko pchając blondynkę w kierunku tabliczki, licząc, że im bliżej podejdzie to może więcej zrozumie? No cóż, nadzieja matką głupich.
- Przepraszam bardzo, czy ja dobrze rozumiem? Zaczynasz coś dostrzegać w drugim Nero? Co on tam z tobą zrobił? Lena, obiecuję, że jeśli mi nie powiesz to uwarzę Veritaserum i cię nim napoję. - rzekła całkiem poważnie, świdrując wzrokiem blondynkę. Aż takich wyznań zdecydowanie się nie spodziewała, dlatego też nie mogła nie uzyskać informacji co do nich doprowadziło. Bo raczej efektem luźnych obserwacji one nie były.
Rozmowa o Giotto skutecznie jednak odciągała jej myśli od wydarzeń z balu. To wszystko, co narodziło się między nią i Ślizgonem było tak skomplikowane i ciężkie, że nie była pewna czy nawet jej wystarczyłoby słów aby wyjaśnić kuzynce każdą zawiłość z jaką przyjdzie im się spotkać. Może kiedyś, kiedy Giotto już wyruszy i Charlotte będzie potrzebowała wygadania się, może wtedy zdradzi wszystko co wie nie mogąc sobie dłużej samej z tym radzić, ale na pewno nie teraz, nie w tym momencie. Uważała, że rozpowiadanie o jego planach ludziom, którym sam tego nie wyjawił byłoby totalnie nierozsądnym zagraniem. Dlatego też milczała jak grób.
I gdy dotarły do tabliczki spojrzała na nią mocno zmieszana, krzywiąc się przy tym lekko. W tym też momencie pożałowała, że runy nigdy nie były czymś, czym chciałaby się zajmować bardziej niż niezbędne minimum. A to sprawiało, że stała, patrzyła na te znaczki i w głowie miała całkowitą pustkę co do ich znaczenia.
- Nie mogłabym tego przetłumaczyć bo runy to jedne z tych zajęć, które mnie odpychały, a nie przyciągały. Ale to ty podobno jesteś z domu tych inteligentnych i oczytanych, zabłyśnij. - mruknęła, nawet lekko pchając blondynkę w kierunku tabliczki, licząc, że im bliżej podejdzie to może więcej zrozumie? No cóż, nadzieja matką głupich.
- Marlene McKinnon
Re: Las
Nie Maj 14, 2017 1:58 pm
Zaśmiała się radośnie i niczym pięcioletnia dziewczynka, której udał się jakiś wspaniały żart, zaklaskała w dłonie, (uwaga, wprowadzam nowe słowo, które nie jest obecne nawet w sjp pwn) obkręcając się przy tym wokół własnej osi. - Ach, Charlie, nie powiedziałam, że zaczynam dostrzegać coś w Enzo - doprawdy, poczucie humoru Marlene było równe poczuciu humoru pospolitego błazna - po prostu, obiektywnie - podkreśliła, wciąż szeroko się uśmiechając - mogę stwierdzić, że obaj są całkiem przystojni. Do tego Enzo jest naprawdę miły, trochę zbyt porywczy, ale miły, miejscami można by nawet określić go mianem ''uroczy'', jednak nic więcej się nie wydarzyło. Po twoim wyjściu po prostu tańczyliśmy, powiedział mi kilka miłych słów, na które ja oczywiście nie mogłam przystać, sama rozumiesz, ma przecież dziewczynę, a poza tym ja mam Matta, nie w głowie mi teraz chłopcy - powiedziała dumnie, jakby fakt, że tak brzydko potraktowała Nero miał zasługiwać na szczególną uwagę. Może trochę zasługiwał? Może nawet jej zachowanie zasłużyło na miano ''heroicznego'', bo przecież, mimo, że było jej tak dobrze w jego ramionach potrafiła powiedzieć sobie ''nie''?
I naprawdę rozumiała milczenie kuzynki. Prawdopodobnie gdyby ukochany mężczyzna (którego nie miała) powierzył jej jakąś tajemnicę ona również nie zająknęłaby się na jej temat słowem bo...Tak się po prostu nie robiło. Nie można było zawieść czyjegoś zaufanie. Chciała jednak żeby kuzynka wiedziała, że ona przy niej jest i nie zamierza nigdzie znikać.
- Jestem - przyznała nieco speszona - ale nie wiem, nigdy nie interesowałam się runami. No, może kiedyś, kiedy znalazłam taki przepis na eliksir i próbowałam rozszyfrować jakich składników potrzebuję, ale...Topornie mi to szło, no i miałam słownik. Cóż - wzruszyła ramionami - po prostu to zignorujmy - zaproponowała, zapominając przez chwilę, że to ona jest tutaj tą mądrą i rozsądną. Ale, ej, było przecież rano, a słońce świeciło tak mocno, że nawet tu, w gęstym lesie wciąż było jasno. Klepiąc więc kuzynkę w ramię krzyknęła - berek - i pobiegła przed siebie całkowicie ignorując ten cichy głos mówiący ''Marlene, to może być niebezpieczne''.
I naprawdę rozumiała milczenie kuzynki. Prawdopodobnie gdyby ukochany mężczyzna (którego nie miała) powierzył jej jakąś tajemnicę ona również nie zająknęłaby się na jej temat słowem bo...Tak się po prostu nie robiło. Nie można było zawieść czyjegoś zaufanie. Chciała jednak żeby kuzynka wiedziała, że ona przy niej jest i nie zamierza nigdzie znikać.
- Jestem - przyznała nieco speszona - ale nie wiem, nigdy nie interesowałam się runami. No, może kiedyś, kiedy znalazłam taki przepis na eliksir i próbowałam rozszyfrować jakich składników potrzebuję, ale...Topornie mi to szło, no i miałam słownik. Cóż - wzruszyła ramionami - po prostu to zignorujmy - zaproponowała, zapominając przez chwilę, że to ona jest tutaj tą mądrą i rozsądną. Ale, ej, było przecież rano, a słońce świeciło tak mocno, że nawet tu, w gęstym lesie wciąż było jasno. Klepiąc więc kuzynkę w ramię krzyknęła - berek - i pobiegła przed siebie całkowicie ignorując ten cichy głos mówiący ''Marlene, to może być niebezpieczne''.
- Charlotte Macmillan
Re: Las
Nie Maj 14, 2017 8:22 pm
Jakoś nie kupowała jej śmiechu i całej tej opowieści. Sceptycznie przyglądała się kuzynce czując, że coś tutaj nie gra, że coś Lena na siłę próbuje przed nią ukryć, ale... Wprost nie wypadało zapytać, na podchody też nie miała mocy więc wyłącznie obserwowała ją mrużąc lekko oczy. - Czyli tańczyliście, próbował być miły, ty byłaś wredna jak zwykle i wszystko zepsułaś? - upewniła się, jakby chcąc usystematyzować zebrane informacje. Fałszywe bo fałszywe, ale przecież prosto w twarz nie wypadało jej powiedzieć, że pierdoli piękne farmazony. Widziała, że coś więcej musiało się z Enzo wydarzyć tylko wstyd jej było się do tego przyznać. A skoro wstyd się było przyznać to naprawdę dobre opowieści mogą jej pewnej chwili zostać przedstawione.
Jeśli jednak chodziło o sprawę z Giotto cieszyła się, że w razie problemów i potrzeby Marlene była pod ręką, była obok i mogła pójść i pogadać, zostać wysłuchaną nawet bez zdradzania szczegółów. To dawało poczucie chociaż chwilowego wewnętrznego spokoju.
Z lekkim niedowierzaniem spojrzała na kuzynkę. Bo jak to tak, ona nie wiedziała? Lena czegoś nie wiedziała? No świat leciał na łeb i na szyję i chyba należało się obawiać. Tym bardziej kiedy usłyszała "berek" i dostrzegła uciekającą przed nią blondynkę.
Wszystko w Charlotte krzyczało, że powinny zawrócić i nie pchać się dalej. Bo jak nic tego pożałują i to ostatniego dnia w szkole. Bo to będzie bolało. Ale w tym momencie nie miała większego wyboru, nawet chcąc zawrócić wiedziała, że Lena jej nie posłucha, a jeśli Charlotte za nią nie ruszy to ją zgubi i pojawią się jeszcze większe problemy, dlatego też rzuciła się za Leną biegiem, starając się nie stracić jej z oczu.
Jeśli jednak chodziło o sprawę z Giotto cieszyła się, że w razie problemów i potrzeby Marlene była pod ręką, była obok i mogła pójść i pogadać, zostać wysłuchaną nawet bez zdradzania szczegółów. To dawało poczucie chociaż chwilowego wewnętrznego spokoju.
Z lekkim niedowierzaniem spojrzała na kuzynkę. Bo jak to tak, ona nie wiedziała? Lena czegoś nie wiedziała? No świat leciał na łeb i na szyję i chyba należało się obawiać. Tym bardziej kiedy usłyszała "berek" i dostrzegła uciekającą przed nią blondynkę.
Wszystko w Charlotte krzyczało, że powinny zawrócić i nie pchać się dalej. Bo jak nic tego pożałują i to ostatniego dnia w szkole. Bo to będzie bolało. Ale w tym momencie nie miała większego wyboru, nawet chcąc zawrócić wiedziała, że Lena jej nie posłucha, a jeśli Charlotte za nią nie ruszy to ją zgubi i pojawią się jeszcze większe problemy, dlatego też rzuciła się za Leną biegiem, starając się nie stracić jej z oczu.
- Mistrz Gry
Re: Las
Wto Maj 23, 2017 1:02 pm
Im dalej w las tym więcej drzew. Można by było powiedzieć że było całkiem spokojnie, słońce świeciło, ptaki śpiewały, a pająków jak na razie nie było nigdzie widać no bo już czyhały na dwie dziewczyny. Wiele mięsożernych stworzeń miało apetycik na te dwie osobniczki gatunku ludzkiego no ale stało się. Stado ptaków poderwało się do lotu, a gdzieś w oddali można było usłyszeć przeraźliwy huk, taki jakby piorun uderzył gdzieś nieopodal. Początkowo nie było widać różnicy, wszystko poza śpiewem ptaków było takie samo, jednak Lotta oraz Lena mogły poczuć coraz silniejsze drganie podłoża. Na początku mogły nie wiedzieć, co to jest, jednak po kilku minutach zza wzgórza wybiegły trzy dwurożce, najwyraźniej czymś przestraszone, ponieważ staranowały dziewczyny, nawet na nie nie patrząc. Trzeba przyznać że miały wiele szczęścia że nie postanowiły ich zjeść.
Podsumowanie:
Charlotte: -30 pż, siniaki na brzuchu, problem z lewą nogą (dwurożec mocno uderzył w nią kopytem)
Marlene: -30 pż, siniaki na brzuchu, problem z prawą ręką (dwurożec mocno uderzył w nią kopytem)
Podsumowanie:
Charlotte: -30 pż, siniaki na brzuchu, problem z lewą nogą (dwurożec mocno uderzył w nią kopytem)
Marlene: -30 pż, siniaki na brzuchu, problem z prawą ręką (dwurożec mocno uderzył w nią kopytem)
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach