- Aart Sivan
Aart Sivan [uczeń]
Czw Mar 05, 2015 5:56 pm
Imię i nazwisko: Aart Sivan
Data urodzenia: 19.11.1961r.
Czystość krwi: nieczysta
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Czerwony dąb, Włókno ze smoczego serca, 12 cali
Widok z Ain Eingarp: Pomieszczenie, do którego miał okazję wejść zdawało się być zupełnie puste. Czysta ciekawość pozwoliła mu wypatrzeć przedmiot, który znajdował się w centrum pokoju. Wielkie lustro, wydawało się, że normalne, swoim majestatem zachęciło go do podejścia bliżej. To co zobaczył było zupełnie niespodziewane. Wraz ze swoim odbiciem, zobaczył doświadczenie i szczęście wyryte na swojej nico starszej twarzy. Nie wyglądał na znudzonego, ani zgnębionego. Nie widać po nim było tych wszystkich upokorzeń. Nie był Mugolakiem, był poważnym czarodziejem, Aurorem z krwi i kości, widać to było w jego bystrych oczach...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Wybitny to on nie był. Wszystko do czego udało mu się dojść nie było wymysłem, a faktem, który to stanowił wisienkę na torcie składającym się z prześladowania i przykrości, jakie miał okazję doznać w Hogwarcie. Chcąc udowodnić, że czysta krew nie jest wyznacznikiem inteligencji i zdolności, starał się jak najwięcej czasu spędzić na doskonaleniu tego, czego już miał okazję przyswoić, a także próbowaniu nowych rzeczy. Jako, że jego ulubionymi zajęciami były Obrona przed Czarną Magią i Zaklęcia i Uroki, był z nich celujący. To było dla niego jak bułka z masłem. Może nie taka z masłem orzechowym, albo czymś słodkim, ale w dalszym ciągu pyszna. W reszce przedmiotów, w których miał przyjemność brać udział, był przynajmniej dobry. Determinacja nie pozwalała mu odpuścić, ani zaniżać średniej toteż postanowił zrezygnować z zajęć, które nie wychodziły mu w ogóle. Omijał je dalekim łukiem, aby nikt nie domyślił się, że może mu coś nie wychodzić.
Przykładowy Post: Rozmazany obraz nabrał ostrości, myśli powróciły na właściwy tor, aby dać końca zapatrzeniu. Częsta przypadłość, w jego przypadku. Lubił znikać w świecie stworzonym na swoje własne upodobanie, gdzie nie ma zmartwień, żadnych innych problemów. Mówiąc o tym drugim, mam na myśli prześladowanie i wyśmiewanie, którego doznał tylko z powodu krwi, która płynie w jego żyłach. Brunet spoglądał na profesora wkładającego w swój przedmiot mnóstwo pasji i emocji. To właśnie dlatego zadowolony był z przyjęcia oferty, którą otrzymał za pomocą sprytnej sówki. Tak, mowa o liście, który Hogwart wysyła do swoich uczniów…
Po chwili skierował wzrok w lewą stronę, aby zobaczyć siedzącego kilka miejsc dalej Regulusa Blacka. Gwiazdeczka błyszczała całym swoim majestatem, jakby szybując nad jego skromnymi poczynaniami. Aart był tak samo chudy jak ślizgon, tak samo wysoki, o tych samych proporcjach ciała. Nic poza sposobem spoglądania na innych rówieśników. Nie miał zimnego wzroku, a taki pełen energii i ambicji. Nie wypowiadał się tak poprawnie i powściągliwie, mimo to lubił czasami zabłysnąć i pokazać, że też coś umie. Nie było to takie trudne. Większość uczniów nie dorastała mu do pięt. Swoimi wynikami dorównywał tym czystokrwistym draniom. Myśleli, że nie wiedział co o nim wygadują? Myśleli, że nie ma pojęcia o żartach i wszystkich upokorzeniach, które przyszło mu doznać za ich małą pomocą? Oj, zdziwiliby się, gdyby wiedzieli, że zna prawdę, jeszcze bardziej, jeśli domyślali się, co on knuje… Niech poczekają, on z całą pewnością zemści się z całego serca. Jeszcze udowodni, że jest lepszy, a krew to tylko wymówka, aby dać sobie forów.
Profesor dał znak, ze zakończył zajęcia, a młodzieniec obudził się ze swojego letargu, spoglądając na jednego ze swoich rywali, który zdawał się czuć obrzydzenie patrząc w jego stronę. Brawo chłopie, znowu sobie u nich przeskrobałeś…
Data urodzenia: 19.11.1961r.
Czystość krwi: nieczysta
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Czerwony dąb, Włókno ze smoczego serca, 12 cali
Widok z Ain Eingarp: Pomieszczenie, do którego miał okazję wejść zdawało się być zupełnie puste. Czysta ciekawość pozwoliła mu wypatrzeć przedmiot, który znajdował się w centrum pokoju. Wielkie lustro, wydawało się, że normalne, swoim majestatem zachęciło go do podejścia bliżej. To co zobaczył było zupełnie niespodziewane. Wraz ze swoim odbiciem, zobaczył doświadczenie i szczęście wyryte na swojej nico starszej twarzy. Nie wyglądał na znudzonego, ani zgnębionego. Nie widać po nim było tych wszystkich upokorzeń. Nie był Mugolakiem, był poważnym czarodziejem, Aurorem z krwi i kości, widać to było w jego bystrych oczach...
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Wybitny to on nie był. Wszystko do czego udało mu się dojść nie było wymysłem, a faktem, który to stanowił wisienkę na torcie składającym się z prześladowania i przykrości, jakie miał okazję doznać w Hogwarcie. Chcąc udowodnić, że czysta krew nie jest wyznacznikiem inteligencji i zdolności, starał się jak najwięcej czasu spędzić na doskonaleniu tego, czego już miał okazję przyswoić, a także próbowaniu nowych rzeczy. Jako, że jego ulubionymi zajęciami były Obrona przed Czarną Magią i Zaklęcia i Uroki, był z nich celujący. To było dla niego jak bułka z masłem. Może nie taka z masłem orzechowym, albo czymś słodkim, ale w dalszym ciągu pyszna. W reszce przedmiotów, w których miał przyjemność brać udział, był przynajmniej dobry. Determinacja nie pozwalała mu odpuścić, ani zaniżać średniej toteż postanowił zrezygnować z zajęć, które nie wychodziły mu w ogóle. Omijał je dalekim łukiem, aby nikt nie domyślił się, że może mu coś nie wychodzić.
Przykładowy Post: Rozmazany obraz nabrał ostrości, myśli powróciły na właściwy tor, aby dać końca zapatrzeniu. Częsta przypadłość, w jego przypadku. Lubił znikać w świecie stworzonym na swoje własne upodobanie, gdzie nie ma zmartwień, żadnych innych problemów. Mówiąc o tym drugim, mam na myśli prześladowanie i wyśmiewanie, którego doznał tylko z powodu krwi, która płynie w jego żyłach. Brunet spoglądał na profesora wkładającego w swój przedmiot mnóstwo pasji i emocji. To właśnie dlatego zadowolony był z przyjęcia oferty, którą otrzymał za pomocą sprytnej sówki. Tak, mowa o liście, który Hogwart wysyła do swoich uczniów…
Po chwili skierował wzrok w lewą stronę, aby zobaczyć siedzącego kilka miejsc dalej Regulusa Blacka. Gwiazdeczka błyszczała całym swoim majestatem, jakby szybując nad jego skromnymi poczynaniami. Aart był tak samo chudy jak ślizgon, tak samo wysoki, o tych samych proporcjach ciała. Nic poza sposobem spoglądania na innych rówieśników. Nie miał zimnego wzroku, a taki pełen energii i ambicji. Nie wypowiadał się tak poprawnie i powściągliwie, mimo to lubił czasami zabłysnąć i pokazać, że też coś umie. Nie było to takie trudne. Większość uczniów nie dorastała mu do pięt. Swoimi wynikami dorównywał tym czystokrwistym draniom. Myśleli, że nie wiedział co o nim wygadują? Myśleli, że nie ma pojęcia o żartach i wszystkich upokorzeniach, które przyszło mu doznać za ich małą pomocą? Oj, zdziwiliby się, gdyby wiedzieli, że zna prawdę, jeszcze bardziej, jeśli domyślali się, co on knuje… Niech poczekają, on z całą pewnością zemści się z całego serca. Jeszcze udowodni, że jest lepszy, a krew to tylko wymówka, aby dać sobie forów.
Profesor dał znak, ze zakończył zajęcia, a młodzieniec obudził się ze swojego letargu, spoglądając na jednego ze swoich rywali, który zdawał się czuć obrzydzenie patrząc w jego stronę. Brawo chłopie, znowu sobie u nich przeskrobałeś…
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach