Go down
Sam Carter
Oczekujący
Sam Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Pią Paź 23, 2015 3:50 pm
Tak, chyba przy stole Huffelpuffu było najlepsze ciasto ze wszystkich czterech stołów. Czy to dlatego, że Helga H. zatrudniła skrzaty i te były wciąż wdzięczne za zatrudnienie po otrzymaniu ubrania? MOŻE. Jednak świadomość tego, że jego siostra trochę chciała być puchonką, gdy były ważniejsze uroczystości i jej jakiekolwiek wytłumaczenia typu „dom gdzie brat” nie miały racji bytu i musiała siedzieć przy stole gryfonów, napawała go satysfakcją.
Co do dziur... no chyba już ta dziewczyna powinna dostać jakąś zniżkę w sklepie z szatami. Nie byłą raczej z tych dziewczyn co lubią kupować nowe ubrania. Aż dziwne właściwie, że nie miała tam zniżki. Zresztą mało to istotne.
Wróciła lekko wysuszona. Mokre kudły lepiły jej się do twarzy, ale Jess była przeszczęśliwa. Umiała właściwie mieć inny humor? Mało prawdopodobne.
Zerknął na nią znad tosta, gdy zapytała o przebieg jego dnia.
- Nic ciekawego - odparł znudzonym i obolałym tonem. Jak widać nie lubił się nic nie robić - czytałem w bibliotece zagadnienia z Zielarstwa i znalazłem „Zaklinanie zwierząt muzyką". Udało mi się zmusić moją pajęczyce do schowania się w szafce, ale równie dobrze mogło jej się po prostu nudzić moje granie. Ona nie ma słuchu.
Oczywiście o tej bardzo nudnej części jak był na zajęciach i się uczył, nie wspomniał, bo po co? Nie mieli wszystkich zajęć razem i nad tym można było ubolewać, bo przecież nie zapisałby się na Numerologie po tym, jak zrezygnował z niej w trzeciej klasie po pół roku. Szczerze powiedziawszy, to było to jak na niego wielkie osiągnięcie i szczerze się dziwił, że "chodząca po parapetach" odnajduje w tym jakąś przyjemność, ale kto by ją winił. Miała talent i dobrze, że go rozwijała. On miał swoje roślinki i zwierzątka.
Jess Carter
Oczekujący
Jess Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Pią Paź 23, 2015 7:51 pm
Zaczęła teatralnie chrapać, kiedy zaczął zdanie od "czytałem w bibliotece...", ale musiała przyznać, że się ożywiła, kiedy powiedział o zaklinaniu zwierząt muzyką. Przestała udawać, że przysypia przy każdym jego słowie i zaśmiała się, gdy powiedział o zaklinaniu swojej pajęczycy.
- Jestem pewna, że po prostu miała dość twojego widoku - powiedziała z rozbawieniem.
Musiała przyznać, że uwielbiała oryginalne zwierzątko swojego brata. Fakt faktem, że bez wzajemności (Jess nie miała instynktu samozachowawczego. I nie lubiła nigdy bawić się lalkami, ale już domek dla pajęczycy skleciła chętnie. Pajęczyca z początku podchodziła do tego podejrzliwie i z początku cierpliwie, gryźć zaczęła, jak Jess próbowała ją wcisnąć w maleńki strój piracki mający dziury na osiem odnóży).
Niemniej brak wzajemności nie zmieniał faktu, że dziewczyna lubiła reakcje innych ludzi na tego włochatego potwora.
- Co robisz jutro wieczorem? - zapytała absolutnie niewinnym tonem.
Sam Carter
Oczekujący
Sam Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Sob Paź 24, 2015 3:52 pm
Okej... dziewczyna najpierw nie spędza z nim dnia, a później, gdy pyta jak mu minął, to zaczyna chrapać przy mniej ciekawej części!? No okej, nie miał tak szalonej osobowości jak ona, ba! Był tym odpowiedzialniejszym z rodzeństwa... ale mogła, chociaż z przyzwoitości się zachowywać! Nawet jak Sam powinien być już do jej zachowania przyzwyczajony... W końcu nie znają się od dziś nieprawdaż?
W dodatku jeszcze powiedziała, że pajęczyca miała go dość... bezczelność! On ją szanuje, karmi, bawi się z nią i zwierzaczek definitywnie go za te czynności szanuje. Dlatego Carter spojrzał na Carterową z byka będąc w pół grzanki.
- Zdajesz sobie sprawę, że ona wciąż stroszy się, jak ktoś wymówi przy niej twoje imię? Jestem pewny, że na swojej półce wciąż planuje kolejne próby mordu na tobie za ten sweter - skwitował złośliwie. A co!? Wolno mu było, bo ona podważała jego kompetencje przy zajmowaniu się zwierzętami! Hasztag CarterBadBoy.
Zupełnie jakby on po tym, jak ostatnio zostawił nie musiał szukać tytułu "Jak się pozbyć traumy u pająka?". Autentycznie za to można pokochać bibliotekę Hogwartu - były w niej księgi na dosłownie KAŻDY interesujący i potrzebny temat. A zwierzak po tygodniu przestał chować się w kociołkach i skarpetkach, gdy tylko Sam wychodził z dormitorium. Licho wie co ona robiła wciąż na OMNS jak chyba nawet jednorożce na nią prychały, gdy się zbliżała.
Reszta posiłku upłynęła mu w miarę spokojnie oczywiście. Jednak Siostra wypowiedziała te magiczne słowa, które zawsze powodowały kłopoty i to wielkie. Nie mniej jednak Sam chętnie wpadłby w jakieś mniejsze kłopociki, no bo nie samą statycznością człowiek żyje.
- Z pewnością nie będę prześladować kogoś, kogo sobie upatrzyłaś na ofiarę, ale jak masz coś ciekawego to zmieniam się w słuch - odparł, nonszalancko opierając się o stół i spoglądając na dziewczę z ukosa.
Jess Carter
Oczekujący
Jess Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Sob Paź 24, 2015 6:10 pm
Dobra, Jess zdawała sobie sprawę tego, że jest tego dnia paskudna. Że jest wredna i generalnie bliżej jej do różowego stworzonka z zawijanym ogonkiem, niż do człowieka (chociaż to jest pewna obraza dla świń, które prawdopodobnie były bardziej urocze, niż sama Jess tego dnia). Czasem tak miała, Sam na szczęście kochał i znał ją wystarczająco mocno/długo, by nie brać tego do siebie.
A przynajmniej tak jej się wydawało, bo w przeciwnym wypadku raczej nie wytrzymywałby z nią za długo. Poza tym jemu też się czasem zdarzały podobne humorki, znosili się wzajemnie, tak? Tak.
Spojrzała na niego z udawaną pokorą i w sumie naprawdę było jej głupio, że pajęczyca nie przepada za jessowym towarzystwem, ale nie zmieniało to faktu, że odrobina satysfakcji rozlała się gdzieś w jej klatce piersiowej.
No co? Dziewczyna naprawdę lubiła się czuć zauważona.
- Dopóki nie budzę się w środku nocy z nią na twarzy, wszystko jest w porządku - powiedziała, ewentualne groźby zbywając wzruszeniem ramionami, bo Sammy i tak nie mógł się dostać do jej dormitorium.
A gdyby wielkie, pomarańczowe, włochate bydlę jej się przyczepiło do szaty, by zakraść się w nocy, to była pewna, że chociaż jeden z jej współdomowników zauważyłby podobne zjawisko. Umówmy się, nawet w świecie czarodziejów pająki nie były szczególnie pożądanym zjawiskiem. Dlatego tak. Zeto strachu pod tym kątem.
I hej, wbrew pozorom Jess nieźle sobie radziła na ONMS. Dobra, może nie wszystko ją lubiło, ale dla przykładu, już z takimi chochlikami dogadała się świetnie. Mało tego, jednego próbowała przemycić do dormitorium, bo dogadali się naprawdę dobrze (Jess zakochała się w tej złośliwej bestii tak bardzo, że nawet się nie wściekała, gdy wyszła z lekcji w podartej szacie. Szczególnie, że inni ponieśli większe straty). Po prostu jednorożce były takie nietypowo zwyczajne. Poważnie, tyle legend o nich, tyle uroku wokół nich, a tutaj ot, nie różnił się nawet jakoś szczególnie od zwykłego konia (czy podobny osąd to już herezja?).
Reszta posiłku faktycznie przeszła spokojnie, ale nic w tym dziwnego, gdyby Jess nie umiała zwolnić, to już dawno Puchoni by ją wykopali do Gryfonów. Nie jadała tu zawsze, jasne, ale wystarczająco często, by umiała się wpasować w tutejszą atmosferę.
Zrobiła minę zbitego psiaka, kiedy powiedział, że nie będzie prześladował nikogo i potarła kark, nagle niepewna, czy się tym z nim dzielić.
- Właściwie nic takiego, chciałam zobaczyć, jak działają fajerwerki domowej roboty – powiedziała takim tonem, jakby wcale nie mówiła o potencjalnym wysadzeniu zamku.
A z jej szczęściem to z pewnością by się skończyło chociaż jedną zawaloną wieżą. Aż dziwne, że nie miała przypisanej niańki cały czas, chociaż i tak miała wrażenie, że nauczyciele obserwują ją chętniej, niż innych uczniów. Niby była spokojniejsza od szeroko znanych Huncwotów (których wcale nie stawiała sobie za wzór, cicho!), ale McGonagall już parę razy miała ją u siebie na dywaniku.
- Co o tym myślisz? Może być zabawnie i fajnie by było się przygotować na jakąś większą imprezę, czy inne wyjście do Hogsmeade – zaproponowała, patrząc na niego z uniesionymi brwiami. – No, chyba, że masz plany z tą swoją nową ukochaną, czy w czym się tam ostatnio zakochałeś, to nie będę przeszkadzać… chociaż osobiście uważam, że już tamten tryton był lepszy od Krukonki z piątego roku – zawyrokowała.
To nie tak, że była uprzedzona do Krukonów. Przeciwnie, na Numerologii dogadywała się z nimi świetnie. Tylko poza salą było już trochę gorzej, szczególnie, jeśli akurat w bibliotece wpadła na jakiś pomysł, którym już teraz zaraz musiała się podzielić z bratem albo zwyczajnie dostała głupawki. Taaa, nie była wtedy najcichsza.
Sam Carter
Oczekujący
Sam Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Sob Paź 24, 2015 7:02 pm
Oj tam, jedną z wielu cech wspólnych rodzeństwa Carter był podły charakter od czasu do czasu. C'mon kto nie lubił się od czasu do czasu poznęcać psychicznie nad rodzeństwem? Rodzeństwo sobie wszystko wybaczy, rodzeństwo się kocha, rodzeństwo goli sobie włosy w wakacje, gdy jedno z nich śpi etc... klasyka, a i tak wszystko sobie zawsze wybaczą (zwłaszcza jak znajdzie się przepis na eliksir porostu włosów).
- Jak mnie zaczniesz poważnie denerwować, to obiecuje, że kiedyś zapłacę jakiejś twojej współlokatorce za to by przemyciła Trisię do waszego dormitorium i położyła ją ci na twarzy. Tylko boje się, że biedna by za bardzo się ciebie bała... - od tak, stwierdził rozbawionym tonem. No co? Nie miał wstępu do pokoju wspólnego Gryfonów i podobno tym bardziej do dormitorium dziewcząt (według tego, co słyszał od Jess. Zresztą kto by chciał być świadkiem tego, co ona kombinuje w swoim kąciku, gdy nikt nie patrzy). Niestety dość słabo znał Większość gryfonów, a co za tym idzie nie wiedział, czy znajdzie się tam, chociaż jedna dziewczyna, która odważyłaby się chwycić gigantycznego pająka w dłonie. No i to nie ma być seksistowskie! Po prostu z doświadczenia wiedział, że łatwiej znaleźć faceta przeznaczonego do tego zadania, a i tak to też nie było łatwe. Pomarańczowa poczwara miała bardzo... nietypowy typ roku osobistego.
Co do umiejętności z OMNS się nie wypowiem, jako że Sam jest prymusem z tego i sorry, ale po prostu zdarzało się, że pisał wypracowania za nią (oczywiście nie za darmo). A chochliki? No oczywiście, w końcu bratnie dusze, czy coś w tym stylu. Pewnie jakby Sam potrafił transmutować to już dawno by zmienił siostrę w jednego i ta by była zachwycona. Ale znając życie, to skończyłoby się zaledwie na innym kolorze skóry (też by była zadowolona pewnie) lub zwyczajnym zmniejszeniu wzrostu (już nie byłaby taka zadowolona). Oj dajmy spokój sobie z tą parszywą transmutacją. Sam, przestań o niej myśleć, McGonagal i tak cię pewnie będzie jeszcze długi czas pamiętać jako niezbyt udanego czarodzieja.
To, że zjedli w miarę spokojnie, było aż dziwne. W końcu obyło się bez wybuchów i rzucania jadłem (jak na razie. Nie ma co chwalić feniksa przed spłonięciem, czy coś w ten deseń).
- Naaah... kłamiesz - zauważył i wywrócił wymownie oczami. Znał ją za długo by nie zauważać, kiedy ona kłamie. W sumie zawsze, gdy pociera kark, to jest zbijana z tropu i mysi coś wymyślić. Na pokera się jej nie zabierze - Zapomniałaś czyżby, że już rok temu wypróbowaliśmy te fajerwerki? Podobno prawie podpaliliśmy jezioro, więc spoko rozumiem, że mówisz o czymś, czego sam bym nie chciał wypróbować. Dziękuje za wyrozumiałość.
Kawałek czasu spędzili w miarę spokoju. Czyżby udało mu się w końcu zmusić siostrę do zamknięcia niewyparzonej buzi na chwilę? Nie... Ta MUSIAŁA zrobić coś, by go zażenować przy niektórych innych uczniach i wspomniała o tamtym incydencie... Kto w ogóle zmienia temat z niszczenia mienia szkoły za pomocą magicznych fajerwerków (przez który musieli czyścić toalety, ble) na jego życie uczuciowe!?
No bo akurat popijał sobie całą kolację spokojnie sokiem jabłkowym, gdy ona... NIE! A jednak wypomniała mu wakacje po trzeciej klasie... I w ten oto sposób Sam wypluł sok z powrotem do szklanki. Nie było to takie efektywne "pfff!!!" połączone z pobrudzeniem wszystkich dookoła zawartością ust Cartera, a zaledwie zakrztuszenie się i nagły, aczkolwiek łagodny napad kaszlu. Gdy skończył, to można by wprost rzec, że prawdopodobnie pragnął zabijać wzrokiem (i niedaleko mu całkiem było do tego). Jednak uspokoił się, po czym uśmiechnął nieprzyjemnie. Powiedzmy, że Jess musiała się raczej nauczyć też z tym że brat niestety posiadał cięty język i potrafił się jej całkiem nieźle odgryźć.
- Primo to dawno i nieprawda, secundo greckie trytonki są serio ładne, tertio wciąż zazdrościsz tego, że miała większy biust od ciebie, quatro była w twoim typie i quinto jesteś podświadomie wciąż zła, że nie wolała Ciebie - skwitował bogatą argumentacją tamte pamiętne wakacje w Grecji. Jak widać Jess wciąż chowała urazę, że sama spędziła czas w Grecji... samotnie, a on poznawał kulturę Greckich trytonów.
Po wszystkim zrobił triumfalną minę. Czasami się zastanawiał jak to możliwe, że tiara nie przygarnęła go do Ravenclaw'u, po czym przypominał sobie, że krukoni nie przysypiali na lekcjach. Z reguły, bo zależy od człowieka zwykle. W każdym razie jak się można spodziewać flirt zeszłoroczny z krukonką nie był niczym poważnym, a już na pewno nie pozwolił Sam na to by Jess tak bezczelnie to wykorzystywała przeciwko niemu.
Jess Carter
Oczekujący
Jess Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Sob Paź 24, 2015 7:33 pm
Kochać kocha, ale trzeba przyznać, że Jess potrzebowała paru dni, by wybaczyć Samowi swoją łysinę (szczególnie, że eliksir na porost włosów najpierw był sknocony i Jess owszem, owłosienie się pojawiło, ale wierzcie mi, gdy w lustrze zobaczyła brodę i bardzo dorodne wąsy nie była najszczęśliwsza. Nie, kiedy następnego dnia miała iść na spotkanie ze znajomymi!).
- Kochanie, nikt nie weźmie twojego potwora na ręce, krzywią się na samo wspomnienie – powiedział z rozbawieniem, bo Gryfoni należeli do odważnych i jasne, nie mieli problemu z wieloma rzeczami, ale to dziwactwo Sammy’ego (które Jess osobiście, wbrew pozorom, osobiście adorowała) budziło instynkt samozachowawczy u większości uczniów.
Znacznej większości.
I ej, Jess sobie wyprasza, nie robiła żadnych podejrzanych rzeczy w swoim dormitorium, kąciku, czy jak inaczej nazwać tę niewielką, należącą do niej przestrzeń. To pierwsze miejsce do przeszukania przecież! Nie była na tyle durna. To tak, jakby była seryjnym mordercą trzymającym trupy pod łóżkiem, c’mon!
I Jess była dziwactwem, ale bez przesady, nie chciałaby skończyć jako niebieski potwó-… dobra, kogo ona w ogóle oszukuje. Niebieski jest ekstra i mogłaby straszyć małe, mugolskie dzieci. Ewentualnie babcie. Ewentualnie wszystkich (chociaż umówmy się, dziewczyna często straszyła samą sobą, nie potrzebowała do tego zmieniać jeszcze koloru skóry).
Ale osobiście gorąco popiera, bycie chochlikiem byłoby super!
- Dlaczego z góry zakładasz, że chcę kogoś prześladować, śledzić albo gnębić? – zaperzyła się patrząc na niego z wyrzutem, bo ej, przecież nie była naczelnym gnębicielem w tej szkole i wbrew pozorom, cudze cierpienie nie sprawiało jej przyjemności.
Chyba, że cierpiał ktoś, kto jej zalazł za skórę. Wtedy na zdrowie, niech cierpi, śmierdzi i ma grzybicę.
- Dodatkowych wybuchów nigdy za mało! – zaprotestowała, kiedy powiedział, że fajerwerki już raz wypróbowali.
Fajerwerki były super. Wybuchy też. Mała piromanka.
Oczywiście, że przerwała ciszę, nie przepadała za nią. Bardzo możliwe, że miała niewielkie problemy z zachowaniem spokoju i wspomnianej ciszy. Jak potrafiła się skupić całkowicie na Numerologii na parę godzin, pojęcia nie miała. Chyba nikt nie miał.
I och, czyżby powiedziała coś nie tak? Spojrzała niewinnie na brata, który się zakrztusił i uczynnie poklepała go po ramionach, by się biedny na zakrztusił na amen, ale zabrała rękę, gdy tylko spojrzał na nią, jak na coś, co powinno zostać zgładzone natychmiast. Prawdę powiedziawszy, bardziej niż wzrok, przeraził ją jego uśmieszek.
Zły uśmieszek.
- Biustu faktycznie zazdrościłam, ale był całkowicie nienaturalny, mój kręgosłup, by tego nie zniósł – odparowała. – Nie wspominając o tym, że… och, zamknij się – prychnęła, bo nie lubiła rozmawiać o swojej orientacji publicznie. Niby nie ukrywała się z nią jakoś szczególnie, ale wciąż czuła się nieswojo, gdy temat wychodził, szczególnie przy innych, szczególnie, gdy byli to niemal całkiem obcy ludzie.
Sam Carter
Oczekujący
Sam Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Sob Paź 24, 2015 8:25 pm
Ej no kolejna porcja zadziałała, a później broda prawie nie odrastała... chociaż mina ojca, gdy ta go poprosiła o naukę golenia była bezcenna. To w końcu nie jest coś, co ktoś chce zrobić z własną córką prawda? O ile z Samem to było ciekawe (chociaż nie... Sam powiedział, że nie potrzebuje się uczyć, bo kupił samo golącą brzytwę. Może Jess była rekompensatą za to, że magiczne zdolności pozbawiły ich ojca radości z uczenia syna golenia się?). W każdym razie to był piękny ciąg zemst i odwetów pomiędzy bliźniakami, ale mało istotne. Później Sam miał zielone pryszcze na uszach. W każdym razie po tamtych incydentach już raczej przestali się tak bawić w domu rodzinnym (zwłaszcza że mamie się to bardzo nie podobało).
- Bywa. Pająki są super, nie wiem czemu tak mało popularne są - stwierdził obojętnie. Pomimo że społeczność czarodziejów była dość otwarta na większość dziwactw, to najwyraźniej głaskanie pająków i noszenie ze sobą wypchanej fretki nie było aż tak społecznie akceptowalne. Zresztą Sam nie miał nic przeciwko temu, że tylko Jess chciała dotykać Tristie (która jednak nie chciałaby Jess ją dotykała. Shit happens).
I dobra, Sam nie miał pojęcia co Jess robiła w dormitorium, kąciku, czy co tam jeszcze miała. To raczej oczywiste, że nigdy przenigdy nie ujrzą swoich dormitoriów nawzajem. A więc spokojnie Jess może spać, dopóki śpi w dormitorium. Dlatego dobrze, że byli grzeczni w domu rodzinnym, bo pewnie nie raz Tristia by budziła Jess dużo częściej. Tak to tylko, jak siostra Sama ją irytowała.
- Nie, nie od razu, ale śledzenie uczniów jest przecież fajne. W miarę. Po prostu teraz nie mam nastroju na śledzenie - zauważył. Od czasu do czasu należało się na kogoś uwziąć w ruchu rodzeństwa i pomyszkować po zamku. Jakieś fajne tajemnice by można przez to odkryć i to niekoniecznie związane z uczniami! Plus z racji pochodzenia mugolskiego, dręczyć powinni dość często w ten sposób ultra czystokrwistych ślizgonów. Nie ukrywajmy: jakkolwiek spływa im to jak po kaczce, tam życie im należy ubarwiać (i mordy też zresztą).
Na wspomnienie, że wybuchy są super, to tylko wywrócił oczami. Nie miał potrzeby prac społecznych znowu i znowu i znowu... hamuj się siostro, łamać regulamin powinni w mniej drastyczny sposób.
Tak, chodzili na zbyt wiele lekcji razem jednak, by Sam nie doceniał tego, że Jess nie potrafi być spokojna. Szczęście, że zrozumiała Puchońską potrzebę raz na jakiś czas zagłębić się w lubiane przedmioty i spokojnie zachowywać, by znalazła inne pary. Sam był nudziarzem zdecydowanie, jeżeli chodziło o zachowywanie się na lekcjach. Rogi wystawiał dopiero poza lekcjami.
Sam wzruszył ramionami.
- No okej, przepraszam. Jak wyjdziemy do Hogsmeade, to kupie ci coś czekoladowego, by Ci wynagrodzić zamknięcie ci ust, zgoda? - w ten oto elokwentny sposób Samuel Nicolas Carter starał się zakończyć nieprzyjemną wymianę zdań.
Jess Carter
Oczekujący
Jess Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Nie Paź 25, 2015 11:33 am
Faktycznie, w domu rodzinnym się nie bawili w podobne dokuczanie sobie, ale w Hogwarcie nadal im się zdarzało. Nie za często, mimo wszystko do obustronnego interesu należało zachowanie pokoju (jakby nie patrzeć, żadne z nich nie chciało chodzić łyse, z krostami, czy dodatkową macką wśród znajomych i ewentualnych przyszłych niedoszłych, tak? Tak). Ale się zdarzało, jak jedno wyjątkowo mocno wkurzyło drugie.
Jess spojrzała na niego wymownie, kiedy powiedział, że nie rozumie niskiej popularności pająków, bo dziewczyna co prawda należała do gatunku "u, dziwne i wywołuje u mnie ciarki na plecach. Zmacam!", ale wiedziała, że reszta społeczeństwa ma w sobie resztki instynktu samozachowawczego. Nie całe, ale znaczna większość. I... dobra, może to nie tak, że to rozumiała, ale słyszała wystarczająco dużo wrzasków i zrzędzenia, by podobny wniosek mieć zawsze w pamięci.
Jess nie rozumiała tego pełnego pewności przekonania, że nigdy nie zobaczy dormitorium Sammy'ego. Nie do końca ciągnęło ją do męskich sypialni, ale hej, zwiedzanie cudzych Pokojów Wspólnych i zobaczenie, czy Sam nie ma nad łóżkiem plakatu trytona? Zdecydowanie znajdowało się to w jej planach na przyszłość.
(Sam powinien się cieszyć, że miała za dużo na głowie, by na co dzień o takich planach, czy ich realizacji w ogóle pamiętać).
Przytaknęła, kiedy powiedział o śledzeniu. Miał rację. Już nie raz się dowiedzieli, jak fajnie jest mieć na kogoś jego brudy i móc go szantażować (Sam w końcu jakoś zgarnąć te parę P z transmutacji, a Jess z astronomii, z którą po SUMach dała sobie spokój. Nuda. Gwiazdy, fuj). I dobra, racja, rasistowscy czarodzieje aż się prosili, by zrobić im coś podłego.
Spojrzała na niego podejrzliwie, kiedy powiedział, że kupi jej coś czekoladowego podczas wyjścia do Hogsmeade, ale ostatecznie wzruszyła ramionami, wyszczerzyła się i zażądała największej czekolady, jaką znajdzie. Poza tym w duchu doceniła jego pokojowe podejście.
- Nie rozumiem "nie mam nastroju na śledzenie", bo brzmi jak jeden, wielki oksymoron, ale w porządku - dorzuciła jeszcze, lekko się przeciągając. - Wykombinuję coś sama - wymamrotała pod nosem, bardziej do siebie, niż do niego.
Sam Carter
Oczekujący
Sam Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Nie Paź 25, 2015 8:03 pm
Sam nie chciał się dzielić z Jess wiedzą o tajemnej krypcie puchonów właściwie tylko z jednego powodu: czasami nawet brat potrzebuje prywatności, a biorąc pod uwagę, że Jego pokój wspólny był podobno najprzyjemniejszym pokojem wspólnym i jego sypialnia podobno najspokojniejszą sypialnią (wszystko to plotki), to chciał mieć resztki prywatności, by kiedyś wracając z zajęć nie usłyszeć "dziś burza, śpisz na podłodze, bo u mnie strasznie huczy". Aż ciarki go przeszły. No nie wspominając już nawet o tym, że wszystkie domu powinny raczej w sekrecie utrzymywać, to gdzie śpią. Tradycja? Może. Czemu jej nie kultywować, jak już tyle trwa i nikomu nie przeszkadza. Wspomnienia i sugestie o domniemanej trytonofilii pozwolę sobie jako autor i właściciel Samuela nie skomentować.
Co do P z transmutacji, to raczej chyba Z. P rodziło zbyt wiele podejrzeń. W sumie Powyżej Oczekiwań McGonagall chyba było już to, że Sam nie uciekał z zajęć przez nią prowadzonych (ciekawe zresztą gdzie). Nic dziwnego, że transmutacja poszła w skreślenie z listy tego, czego się miał zamiar uczyć w szóstej klasie pierwsza. A taką Astronomię za to już nawet miał ochotę kontynuować, ale... w sumie po co? Wróżbiarstwo wziął na przedmiot do rozrywki, więcej mu do szczęścia nie potrzeba.
Ano niesamowita cecha. Właściwie to pomimo w miarę buntowniczego charakteru to Sam potrafił odpuścić uprzykrzanie życia (ak jakby) młodszej siostrze. Big Brother, czy coś w ten deseń. Chociaż inni mogli to uznać za zwyczaje lenistwo, to męski Carter lubił mieć święty spokój. Szaleństwa? Prześladowania? Lekkie tortury? Tak! Gdy jednak zaczynało się robić coś poważnego, to potrafił powiedzieć stop i wrócić pomiędzy regały czy też zaszyć się w inny swój kącik. Cały Sam.
- A nie neologizm? Jejku moja wiedza mugolska jest przerażająco nikła jak na czas, gdy jeszcze nie wiedziałem, że jestem czarodziejem - Sam stwierdził prosty fakt. No bo jaki szanujący się czarodziej znał tak niepraktyczne dziedziny, jak te, którymi się zajmowali mugole? Bo co on? Koła zębate ma produkować czy jak? Nuda... I w dodatku praktycznie bezużyteczne w prawdziwym życiu. W każdym razie... - Jak wykombinujesz coś ciekawego i oryginalnego to naślij na mnie sowę, czy kota, czy co tam chcesz.
Tymczasem gadali i gadali sobie i nawet Sam nie zauważył jak skończyły mu się grzanki a Jess jej prawie mokry kurczak. Jak to się mówi... zbliża się godzina nocna?
Jess Carter
Oczekujący
Jess Carter

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Nie Paź 25, 2015 9:25 pm
Jess bardzo chciałaby powiedzieć, że nie jest tego typu siostrą, ale… nie. W domu rodzinnym do tej pory właziła Samowi do łóżka, jak nie mogła spać albo naczytała się mugolskich strasznych opowieści (NO CO?!) i była przekonana, że za chwilę coś wylezie z szafy i ją zje. Jasne, była Gryfonką, miała różdżkę i nie miała już dwunastu lat, ale czasem każdy potrzebuje kogoś w ramach wsparcia.
Ewentualnie kogoś, na kogo może w nocy wleźć i się wyspać. Sammy był bardzo wygodny i nawet jeśli trochę kościsty, to Jess układała się tak, że jej to w żaden sposób nie przeszkadzało (przywali jakimś paskudnym zaklęciem każdemu, kto powie coś o niezdrowych związku bliźniaków).
Tak, to chyba była dość ważna cecha tej relacji. Sammy faktycznie wiedział, kiedy przystopować, jeśli było za poważnie. Jess z kolei… cóż, Jessie nie bardzo. Ale za to była gotowa zagryźć każdego, kto by powiedział złe słowo o jej bracie. Taki pies obronny.
- Nie, neologizm to… nieważne – machnęła ręką, bo nie miała zamiaru robić mu teraz lekcji z mugolskiej gramatyki, która – zdaniem Jess – była ważna nawet tutaj, teraz i generalnie zawsze, bez względu na to, czy było się zwykłym, pozbawionym magii człowiekiem, czy kimś kto potrafi innej osobie przypalić pośladki.
Tak, pod tym względem miała zupełnie inne podejście, niż jej brat i już nie raz się o to kłócili, gdy z bliźniaczki wychodził nagle gramatyczny nazista, domagający się zaspokojenia jego potrzeby poprawnej angielszczyzny.
- Naślę na ciebie Irytka – powiedziała z rozbawieniem, chociaż trochę się obawiała, że to będzie wywabianie wilka z lasu.
Dziewczyna zauważyła, która jest już godzina, kiedy wokół nich zrobiło się nietypowo pusto. Jasne, wokół nadal byli ludzie i w Sali panował gwar, ale generalnie – jak na tutejsze standardy – było cicho i spokojnie. Przeniosła wzrok na zegarek i z jękiem zawodu zauważyła, że faktycznie, niedługo powinni się znaleźć w dormitoriach.
- Do jutra? – rzuciła z pytającą nutą, chociaż wiedziała już teraz, że pewnie się złapią przy śniadaniu (nie wspominając nawet o wspólnych zajęciach). – Dobrej nocy, Sammy – powiedziała z lekkim uśmiechem, gdy już znaleźli się w miejscu, gdzie rozchodziły się drogi do ich dormitoriów. Krótko pocałowała go jeszcze w policzek i zaraz potem zniknęła za rogiem.

[zt x2]
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Pon Maj 01, 2017 12:55 am
Przy stole Puchonów nie było za wiele osób, ale akurat tym Sharon zbytnio się nie przejmowała. Ciężko było jej się skupić przez to, że jeszcze przed chwilą był bal a teraz już pożegnalna uczta. Gdzie ten czas, gdzie ci ludzie, gdzie...?! Merlinie, a lata mijają, zanim się obejrzy już będzie jej pełnoletność na ramieniu siedzieć i krzyczeć do ucha, wrzeszczeć, że tyle rzeczy planowała a z tych planów wyszło wielkie nic. Nie wiedziała, co właściwie czuć, czy powinna się uśmiechać, choć w środku aż się buntowała i dygotała, bo kimże ona była jak nie zwykłą, szarą, grubą, brzydką Szampon i nawet nie takim Wspaniałym, działającym z usterkami i dygoczącym podczas poważniejszych rozmów. A ostatnio było ich trochę, choć chyba obrażanie, śmianie się, wytykanie palcami nie zaliczało się do rozmowy, nie? Ale, ale nie chciała robić z siebie ofiary, choć i tak się czuła jak pokrzywdzona i wcale jej do śmiechu nie było w takich momentach, a postawić się nie umiała, przynajmniej nie tak do końca. Najlepsze odzywki wymyślała w swojej beczce, znaczy się w dormitorium, gdzie z pamiętnikiem planowała wszystko. Naprawdę wszystko, wszystko i sobie bazgrała, bo spotkania Klubu Prostej Kreski się skończyły, bo już ten koniec nieszczęsny i oto był. I Sharon też była już w Wielkiej Sali, ubrana trochę byle jak, ale zgodnie z zasadami i tiarę trzymała pod pachą, czując się tak, jakby miała zaraz zemdleć i modląc się do Helgi i Merlina by jej ropucha nie uciekła, bo tylko z nią mogła się przy tym stole uspokoić, mimo że przecież dom żółtych to dom miłych ludzi.
Tak ponoć się mówiło. Chyba była to prawda.
Wbiła spojrzenie w swoje stopy, bo gdzie indziej mogłaby patrzeć i odetchnęła głęboko. Trochę było jej jednak smutno, mimo że przecież wróci tu we wrześniu.
Tomas Duncan
Hufflepuff
Tomas Duncan

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Pon Maj 01, 2017 6:57 pm
Tom z trudem doczłapał do wielkiej sali, przeklinając w duchu istnienie czegoś takiego jak zakwasy. Postanowił, że kiedy już zostanie medykiem, wymyśli eliksir który na zawsze usunie zmęczenie, z pewnością byłby to bardzo przydatny specyfiki po imprezach takich jak bal pożegnalny. Oboje z Pam bawili się niemal do samego końca i teraz bardzo dobitnie czuł tego skutki. Nie potrafił nawet sobie wyobrazić, jak musieli się czuć ci, którzy dodatkowo doprawili sobie ten wieczór alkoholem.
Mimo tego jak się czuł, wyglądał wybitnie dobrze. Przynajmniej tym razem włosy były ułożone jak należy, a krawat nie zwisał smętnie niepoprawnie zawiązany na szyi. Gdy tylko zbliżył się do stołu puchonów, na jego ustach zagościł szeroki uśmiech. Trochę było mu szkoda, że rok szkolny tak szybko dobiegł końca. Chociaż rodzice zdawali się już przywyknąć do tego, że ich syn był czarodziejem, nadal nie lubił powrotów do domu. Poza tym, przez dwa miesiące będzie z dala od przyjaciół. To chyba najbardziej go dołowało.
Przy stole siedziało już kilka innych uczniów, w tym Sharon, usiadł więc naprzeciw niej.
-Hej. - przywitał się, uśmiechając przy tym ciepło. Miało to trochę rozpogodzić dziewczynę, widział bowiem, że wyglądała na nieco przygnębioną. Widać nie tylko on jeden wolałby pozostać w szkole tak długo jak tylko się da.
Simon Jordan
Oczekujący
Simon Jordan

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Wto Maj 02, 2017 12:47 pm
I po balu. Bal jak bal, szału nie było, ale i tragicznie też nie. Ledwie ściągnął z siebie garnitur i walnął się do łóżka, a tu nagle ani się obejrzał a jedli już pożegnalną ucztę, po której jutro będą wsiadać do pociągu i jechać do domu. Ten rok wspominał w sumie z przyjemnością. Nauczył się kilku przydatnych zaklęć i dobrze się bawił. Świata nie zmienił, ale najwidoczniej nie był to jeszcze jego czas. Za rok postara się coś zmienić, w końcu będzie już uczniem siódmej i ostatniej klasy. Na razie o tym nie myślał, ale jak przyjdzie ten moment, to na pewno będzie się stresował wyborem przyszłej kariery. Poprawił fryzurę mugolskim żelem do włosów, ubrał się i zszedł. Wyglądał jak należy, krawat co prawda leciutko poluzował, ale wszystko inne było nieskazitelne. Przy stole dostrzegł już kilku Puchonów i postanowił zaszczycić ich także swoim towarzystwem. Zajął swoje zwykłe miejsce naprzeciw Sharon i Tomasa i uśmiechnął się do niech, a potem spojrzał tęsknie na puste jeszcze talerze, na których zawsze pełno było jedzenia, bo brzuch już dawał mu o sobie znać cichym pomrukiem niezadowolenia.
- Czołem młodzieży - przywitał się w dwójką kolegów. Bądź co bądź, ale wypada się przecież przywitać, prawda?
Amelia Wright
Hufflepuff
Amelia Wright

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Pon Maj 08, 2017 5:28 pm
Dlaczego szkoła ma to do siebie, że skupia ogromne ilości ludzi w bardzo nieodpowiednim wieku? To pytanie pozostaje odwieczną zagadką dla panny Wright i prawdopodobnie pozostanie taką do końca jej życia. Nie mogła jednak uniknąć wejścia do sali pełnej młodzieży skłonnej do wyśmiania jakiejkolwiek najmniejszej pomyłki (cóż, jej braku również, bo w końcu potrzeba matką wynalazku). Szczególnie, że tak naprawdę uwielbiała ten moment. Było niby oficjalnie, a jednak jakoś przyjemnie, zwyczajnie. To też ostatni moment, by porozmawiać z rocznikiem kończącym szkołę. Popatrzeć, jak się zmienili. Trzeba tylko pierw przemknąć na jakieś wolne miejsce do stołu swojego domu. Bez większych wpadek udało się jej to. Teraz tylko martwiła się, by w razie ewentualnej rozmowy nie zacząć się jąkać. Przecież nikt nie chce źle kończy roku. Och, koniec roku. Do Amelii powoli docierało, że naprawdę zbliża się i koniec dla niej. Nie żeby tak od razu, ale naprawdę jest już bliżej niż dalej tej chwili... A przecież tak nie dawno po raz pierwszy przekraczała próg zamku! Wydało się jej to niesamowite. Tyle dobrze, że dzięki temu trochę się uspokoiła, zagłębiając się bardziej w swoje rozmyślania niż w to, jak wiele może pójść nie tak i jak tu się nie wygłupić przed wszystkimi.
Sharon Gallagher
Hufflepuff
Sharon Gallagher

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Nie Maj 21, 2017 3:12 am
Czuła się tak odrobinę zakłopotana, ale tylko odrobinę, bo przecież Tomas był miły i w ogóle, zawsze miły i pewnie lubił płyty winylowe i kule dyskotekowe, i pewnie to nie tak, że od razu trzymał z takim chociażby Zordonem i takimi tak. Cały był żywcem z lat, które obecnie trwały, na pewno i był jak ona, znaczy z rodziny mugolaków. Tak.
- Hm... cze-cześć - odpowiedziała nieśmiało i szybko na niego zerknęła, po czym zarumieniła się zawstydzona i zagryzła dolną wargę. Jej pulchne palce bardziej wbiły się w materiał tiary, bo w ogóle znowu robiła z siebie gnoma wycofanego czy coś. Simon jeszcze przyszedł i tak jakoś dziwnie usiadł, że niby naprzeciw niej, ale zarazem Tomasa - chyba zmieniał miejsca, albo ona już miała problemy ze wzrokiem - więc kiwnęła głową, bo przecież wypada i w końcu wczoraj było całkiem miło. Jeszcze spojrzała na dziewczynę, która usiadła kawałek dalej i wydawała się znajoma, choć imienia Szampon Wspaniały nie zapamiętał ani nic, w końcu inne roczniki.
Jak już dyrektor zaczął przemawiać to aż jej się w głowie od tego wszystkiego zawróciło, ale cóż zrobić, wszystkich planów nie wykonała, nawet zbytnio na Reida już nie mogła narzekać i aż jej oczy zaczęły strzelać w różne części stołu od tego jedzenia.
A miała ograniczać. I nic z tego.


Sponsored content

Stół Puchonów - Page 7 Empty Re: Stół Puchonów

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach