Go down
Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Sob Maj 23, 2015 6:35 pm
Jeśli odkryje - a niestety nie da się odebrać Kathleen tego, że po prostu jest inteligentna. I tak łatwo swoich sekretów nie rozdaje. W sumie to po prostu wcale tego nie robi. Trzeba myśleć trzeźwo mimo wszystko. Ta sytuacja nie jest z pewnością ciekawa ani wygodna dla dziewczyny. Nie jest obiektem do badania. Jest chora. Naruszona przez swoje przeżycia. To nie zwierzątko w zoo na które można sobie popatrzeć. W sumie ciężko też powiedzieć, że to bratnie dusze. Są różne. To dwie inne osoby z czego jedna chciała już świętego spokoju i bycia sobą, a druga miała kompletnie gdzieś tą drugą. Także koniec końców miały bardzo niewiele wspólnego, a i prowadzenie jakiegokolwiek dialogu jest niemożliwe. I w końcu, powolnie, zaczynały się do tego przystosowywać. Jak widać wyszło normalnie. Ciężko, ale idzie. Chciały żeby tak zostało. Nikt nie ma wstępu do ich życia. Bądź, co bądź to ICH życie, nawet jeśli muszą je dzielić. Wtykanie nosa w nie swoje sprawy zirytuje je oboje, a to może doprowadzić do wielu złych rzeczy.
Ptaszysko było urocze, więc nawet Kate nie zareagowała źle. Uśmiechnęła się do zwierzęcia i tyle. Faktem jest, że było to niespodziewane, ale nie robiła sobie z tego wiele. Raczej nie zostawi jej na szacie żadnej niechcianej pamiątki, więc... cóż, niech sobie siedzi.
Zawsze jest coś do uprzątnięcia. Znając zaś Leen pewne było, że to COŚ jest dosyć spore. Nie mówiąc już o tym, że Kate w życiu nie próbowałaby nawet z nikim się w taki sposób żegnać. Także w oczach Kate, gdyby tylko wiedziała, jak to spotkanie przebiegało - było bardzo wiele do sprzątania. Nie żeby zakładała, że każdy z kim rozmawia Leen jest zły. Oczywiście, że nie. Po prostu obawiała się, że bardzo wiele rzeczy jej towarzyszka mogła robić dokładnie tak, jak ona by ich nie zrobiła nawet za milion galeonów.
- To dobrze - odpowiedziała tylko. W końcu tak właśnie jest. Lepiej, że kruk ją lubi niż wyrywa włosy, czy próbuje przebić się przez jej dosyć delikatną skórę. Nawet sojusznik w postaci ptaka jest lepszy niż jego całkowity brak.
- Cóż, trzeba wypełniać swoje obowiązki, skoro się ich podjęto. Śpij, kiedy możesz, a nie. Nic innego nie zastąpi snu -Powiedziała to miło, ale jednak stanowczo. Taka była zwyczajnie jej opinia. Nie bez powodu taki, a nie inny człowiek został wybrany do takich działań. Ponad to sen mimo wszystko jest bardzo ważny. Nie da się go zastąpić czymkolwiek, a działanie na oparach jest nieproduktywne. Lepiej trochę czasu na tą czynność poświęcić, by potem móc wykorzystać energię na coś lepszego.
- Przysiądę się. Tylko opowiedz mi, czy wiesz coś więcej na temat ostatnich wydarzeń. Wszędzie roi się od plotek i nie wiadomo już w co wierzyć - Przysiadła się, oczywiście w dogodnej dla siebie od chłopaka odległości. I postanowiła, że dopyta się co takie w trawie piszczy. Wszak to jest najistotniejsze. Wiedza to potężna broń. Szczególnie, gdy chodzi tez o ratowanie własnego tyłka. A czy ona zwraca na siebie uwagę? Urodą, możliwe. Wystrojeniem siebie również. W końcu to nie jest biedaczyna. Więc pewnie tak, zwraca uwagę. Nikt jednak nie może czuć, co jest w środku niej. To niemożliwe. Nieliczni po prostu wiedzą, że jest specyficzna. Nie robi to jednak większego wrażenia.
Bo kto niby w tym zamku jest w 100% normalny?
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Wto Cze 02, 2015 9:54 am
Oj tak... Inteligencji nie brakuje. Sprytnie ukrywa to, co jej siedzi w głowie. Nie da się tego ukryć. Mathias nie miałby jej za obiekt badań... po prostu za kogoś wyjątkowego, gdyby odkrył to, co w niej siedzi... Traktuje wszystkich podmiotowo, nie przedmiotowo. Warto to podkreślić. Każdy miał przeżycia... ale Kathleen wygląda na to miała je niemałe... aż chciałoby się przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze... Może czas da im obu jakieś rozwiązanie... kto wie, prawda?
Oj... Avernus przecież nie obdarzy czymś niechcianym... nie robi tego tym, których lubi, a w żaden sposób teraz nie wyglądał niebezpiecznie, a wręcz przeciwnie.
Zaś jeśli chodzi o... porządki... To być może Kate zaskoczy się tym, jak Leen mimo wszystko nie zdążyła narozrabiać? Ot pocałunek w policzek i pytanie czy chłopak umie zaszaleć... aż tak warto się przejmować tym?
Oj, Kathleen... A w zasadzie, Kate. Jeśli tylko dostrzeżesz, to zauważysz, że w Mathiasie będziesz mieć sojusznika... On nie jest wrogo nastawiony, a wręcz przeciwnie, co udowodnił reakcją na Twój widok, przecież.
Westchnął ciężko, kiedy powiedziałaś o obowiązkach. Nie chodziło o to, że Mathias ich nie chciał, tylko dawały w kość... Każda praca kształci, ale obecnie jest ciężko... bardzo ciężko... Nie chodzi już o tyle zmęczenie fizyczne, co psychiczne. Tyle dobrego, że chłopak nie tracił nadziei na to, że ostatecznie będzie dobrze. Wychodził z założenia, że nastawienie jest bardzo ważne... no ale ciało kiedyś się musi poddać, prawda?
Prosisz, żeby się podzielił z Tobą wiedzą, ale musiał odpowiedzieć wymijająco... On wiedział co nie co, ale bał się, że jeśli będzie coś rozpowiadać, to da to gorszy efekt od zamierzonego, nie można zwiększać już dużego napięcia.
Przytaknął zadowolony i kiedy usiedliście... chyba obok siebie to zwrócił się w Twoją strone, poukładał nieco myśli i odpowiedział Ci z lekkim uśmiechem na twarzy chcąc spróbować wywołać u Ciebie przynajmniej lekki uśmiech i zmniejszyć obawy... Tak. Krukon teraz czuł się niczym opiekun... W końcu Prefekci byli swoistymi opiekunami, a skoro ma Prefekta Naczelnego, to musi i w tej roli się spełnić. Postanowił póki co nie konfrontować faktów, a jedynie zmniejszyć zmartwienie.
- Wiesz... Trudno o sen, kiedy fizycznie nie masz na niego czasu... No ale coś wymyślę. Skoro podjąłem się tego stanowiska, to postaram się go jak najlepiej wypełniać. O to możesz być spokojna.
A co do ostatnich wydarzeń... Powiem Ci tak. Dużo osób zginęło. Taka jest prawda. Szkoła stała się obiektem jakiś dziwnych ataków i w to wszystko biorą udział wampiry, napięcie bez wątpienia jest.
Niemniej wolę nie będę zdradzać szczegółów... Nie chcę nikogo obciążać niepotrzebnym zmartwieniem... Rozumiem to, że chcesz wiedzieć, co się dzieje mniej więcej, dlatego też powiedziałem najistotniejsze. Zaufaj mi. Nauczyciele, Dyrektor, Ministerstwo - Oni starają się zaprowadzić na nowo porządek w Hogwarcie i próbują to wszystko wyjaśnić. Robimy swoje, o to możesz być spokojna, dobrze? Wyjaśnienia będą w odpowiednim czasie.-

Prefekci nie mogli przekazywać wszystkiego... Tak było lepiej dla ogółu...
Mówił wręcz ojcowskim głosem... To mogło być całkiem ciekawe... widać, że angażował się, jak tylko mógł... stara się być godnym zaufania i większość zmartwień chciał zrzucić na siebie... Wiedział, że kumulacja nieszczęść potrafi wręcz zmieniać człowieka... Po prostu nie chciał przemartwiać nikogo na zapas. Jego czarne oczy próbowały Cię uspokoić... Czy to się uda?
A osobliwość Kathleen u Mathiasa nie była widziana tyle w urodzie, co... w charakterze i sposobie bycia... intrygowałaś... to działało niczym magnez... Nikt nie jest w pełni normalny... normalność jest pojęciem względnym... a z całą pewnością dla Mathiasa normalne było to, że się Tobą zainteresował... pytanie czy to i Kate odwzajemni z czasem.
Wiedza jest potężną bronią... Ale trzeba być ostrożnym w jej korzystaniu... Taki właśnie próbował być Mathias. Wiedzieć chciał wiele, ale nie był wścibski i większość tego, co wiedział zostawiał dla siebie. Masz jakiś sekret? U niego będzie on dobrze ukryty...
Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Wto Cze 02, 2015 9:14 pm
Wiele rzeczy jest trudnych. Można powiedzieć, że wszystko, co człowiek spotyka jest skomplikowane. Nawet codzienne czynności wymagają pewnego wkładu pracy, a gdy sprawy zaczynają się komplikować to dopiero zaczyna się prawdziwa lawina. Nigdy nic nie wiadomo. Nikt nic nic rozumiem. Patrzy się tylko na usypisko, które ciągle się powiększa, pochłaniając co raz więcej ciał. W tym wszystkim Kathleen i to żadna z jej stron, nie widziała czasu na inne sprawy. Kate pilnowała tylko Leen. Nawet jej najmniejszy krok traktowała jak narażenie się na śmierć. Nie lubi zmian. Jest nieśmiała i spokojna. Płeć męska (zresztą żeńska również...) to dla niej potencjalne źródło kłopotów. Prosta dewiza - żyć w tłumie, a nie być jego częścią. Leen zaś wcale nie chciała żyć w tłumie. Wolała się pokazywać poza nim, a jednocześnie być jego częścią. Skomplikowane to wszystko, ale cóz... nikt nigdy nie twierdził, że coś będzie proste. Szczególnie jeśli mowa o niezwykłym przypadku choroby psychicznej, którą ciężko zrozumieć. Koniec końców wiadomo tylko tyle, że jest sobie taka osóbka i ma przechyły w różne strony. Czy chciała to komukolwiek ujawniać? Nie. Zawsze warto próbować, ale panna Wright i jej tajemnice miały nimi pozostać. Czy to się komuś podoba, czy też przeciwnie. Nie poznawała głęboko ludzi. Zakłada, że to nieproduktywne. Nie mogła więc mając taki, a nie inny bagaż doświadczeń, po prostu mu ufać. Tego nie robi taka Krukonka. Można stwierdzić, że nie ma serca i trochę prawdy istnieje w takim osądzie. Marzyła, pragnęła czegoś, a z drugiej strony sięgała do informacji bardzo sucho. O co chodzi w tym określeniu? Otóż nie lubiła stwierdzeń, że ktoś zginął. To budzi emocje, wywołuje jakieś reakcje. Lubiła fakty. Bez pocieszników w formie jakiegoś ułaskawienia pod postacią uspokojenia nie mówiącego niczego konkretnego. Nie chciała posiadać opiekunów. Pragnęła wiedzą nakarmić się do syta, by zmartwienie nie istniało. W końcu to nie ona, także jakoś specjalnie nie było to przejmujące. Chodziło nieco samolubnie o jej własną skórę. I nie tylko. Po prostu informacje dają moc.
Lubiła dostawać ją w całości poprzez właśnie wiedzę. Siłę bardzo ignorowaną, a jakże istotną.
- Wierzę, że tak będzie. Niestety nie mogę jednak ukrywać, że starania mnie nie interesują. Jestem konkretną osobą - stwierdziła tylko bardziej wyrozumiale niż z wyrzutem i wciągnęła powietrze. Obowiązki Prefekta ważna rzecz, ale ona... ona chciała w tym momencie dostać swoją dawkę narkotyku z którego słyną Krukoni, czyli napływu wiedzy. Nieszczęścia już jej nie zmienią. Przeżyła chyba już, co tylko mogła. Normalność dla niej jest po prostu momentem w którym uzyskuje odpowiedzi i może siedzieć w swoim wygodnym cieniu. Wścibska na swój sposób z każdej strony. Nie oddająca swoich sekretów nawet do najlepszych sejfów. Czemu? Ach, tak po prostu życie staje się prostsze.
- Sądzisz więc, że w kim leży wina za to wszystko? - Bardzo ogólne pytanie, ale istotne. Czasami oczywiste rzeczy zdradzają największe tajemnice. Takie, które chowają się między słowami, a przy tym opowiadają o niebo lepsze opowieści niż główny tok. Czy jego odpowiedź coś jej powie? Któż to wie...
To Kathleen, a ta łapie wszystko i skanuje w swym wielkim komputerze zwanym mózgiem.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Czw Cze 04, 2015 7:05 am
Stabilizacja... Jak o to trudno właśnie teraz... A Ty, Kathleen chyba masz z tym najgorzej... no bo jak w jednym ciele zaspokoić potrzeby dwóch osób? Może i macie jakiś swój sposób działania, z tym że pozostaje pytanie na jak długo taka metoda zadziała, prawda?
Tłum jako potencjalne źródło kłopotów... Coś w tym jest, tylko chcąc nie chcąc jesteśmy w tym tłumie i trzeba się dostosować do niego. Odłączanie się od niego ukazuje słabość, brak siły do bycia w nim. Po co nam ludzie, skoro nie umiemy być przy nich, a z boku funkcjonujemy, jak gdybyśmy patrzyli na nich, jak na eksponaty jakieś? Człowiek jest istotą społeczną i nie jest stworzona do życia w izolacji czy samotności. Tak po prostu już jest. Zawsze trzeba mieć kogoś albo z kimś żyć. Zupełna samotność potrafi niszczyć. Może i masz w sobie 2 osoby, ale czy to wystarczy?
Mathias znał "siłę" izolacji i samotności, bo gdyby nie jego Avernus, to już dawno miałby w sobie jedynie resztki człowieczeństwa, a tak to stara się pomagać ludziom na swój sposób i na miarę swoich możliwości. Niekoniecznie chce podziękowań. Po prostu che być dobrze zapamiętany, to jest jedno z jego największych marzeń, pomijając ambicje bycia najlepszym łamaczem zaklęć i być może założenia szkoły dedykowanej tej dziedzinie. Może kiedyś...
I pomyśleć, że Krukon mógł skończyć, jak niegodziwiec, a dzięki temu jednemu zwierzęciu jest zupełnie odwrotnie. Nienawiść do czarnej magii, chęć łamania klątw i uroków, potajemna chęć walki ze Śmierciożercami. Gdzie na to wszystko znaleźć czas?
Choroba czy nie, to jest to całkiem osobliwe zjawisko i nawet, jeśli ktoś o nim nie wie, to i tak w jakiś sposób przyciąga czy tego chcesz czy nie i musisz pogodzić się z tym, że jesteś wśród ludzi i trzeba jakoś funkcjonować, trzeba być oportunistą i zajść dalej, niż inni. Trzeba spełniać ambicję, piąć się wysoko, żeby z satysfakcją spojrzeć potem na siebie i swoje osiągnięcia nie zapominając o osobach, które przynajmniej pośrednio w tym pomogły. Wystarczy przecież zaledwie czyjaś ignorancja, żeby miała wiatr w skrzydłach.
Z drugiej strony to dobrze, że ot tak mu nie ufasz. W końcu na zaufanie trzeba zapracować, prawda? Jeśli to się chłopakowi uda, to byłoby nie lada osiągnięcie zapewne, heh.
A Ty dalej napierasz, żeby Ci śpiewał... może nie tyle jesteś bez serca, co jesteś bardzo zachowawcza i nie powinno się Ciebie za to krytykować w jakiś sposób. Chronisz swój tyłek w końcu. Chłopak przekrzywił nieco głowę na bok z wrażenia, uśmiechnął się kącikiem ust i stwierdził po chwili, że powie parę rzeczy jeszcze raz, podsumuje to, co on uważa i to, co jest oficjalnie znane.
- Jesteś konkretną osobą. Dobrze, zatem masz konkrety.
Na Błoniach zginęło z tego, co wiem ponad 10 osób. Nie powiedziałem tego wcześniej, ale z tego, co wiem, to ponoć Śmierciożercy w tym maczali palce, a przynajmniej tak się mówi oficjalnie. Ja natomiast mam przeczucie, że wampiry mogą w to być zamieszane, ale to jedynie moje przeczucie... Nie było z tego, co wiem pogryzień typowych dla wampira. Przyczyny tego zajścia są nieznane. Trwa śledztwo. Wiesz mniej więcej tyle, co ja. Ja natomiast buduję hipotezę, że wampiry maczały w tym palce... Nie bez powodu zrobiła się na nie nagonka przecież tak niedawno... Ugryzień może nie było, ale przypuszczam, że krew wampira działa, jak narkotyk na człowieka, może uda mi się jakoś potwierdzić to przypuszczenie...
Tak czy tak hipotezę można póki co odrzucić, bo ciężko chociażby stwierdzić, po co krwiopijcy mieliby zrobić zamęt w Hogwarcie... Za dużo niewiadomych. Muszę sam poukładać jeszcze tą hipotezę.
Fakty są takie, jakie Ci teraz przedstawiłem. Możesz je przyjąć a resztą zajmą się Nauczyciele z Dyrektorem wraz z Ministerstwem z pomocą Prefektów w jakimś stopniu. Trzeba być dobrej myśli, Kathleen... -

Mruknął na koniec głosem próbującym podnieść na duchu, choć wyraźnie słyszalne było zmęczenie. No bo przecież ile można, prawda?
A wiedza... Oboje byli od niej uzależnieni, wieczne im było mało. To było zdecydowanie coś, co ich łączyło. Wiedza dobrze wykorzystana potrafi być zbawienna i zabójcza, co? Oj taaak. Wykorzystasz tą wiedzę po to, żeby się schować w cieniu, mówisz. Chyba wielu by tak zrobiło, unikało zagrożenia, jak tylko się da. Mathias woli je konfrontować. Może i nie zawsze bezpośrednio, ale lubił... Wyzwania. Zresztą Ty też jesteś takim swoistym wyzwaniem dla niego. Czuje, że kryjesz w sobie tajemnicę, którą bardzo chce poznać i rozwikłać. Taaak. Co się w Tobie takiego kryje, że chłopak chciał Cię spotkać już po pierwszym, krótkim spotkaniu dosłownie. Co sprawiło, że chce więcej? Może Ty znasz odpowiedź, Kathleen? Bo on jej jeszcze szuka i chyba będzie długo szukać.



Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Czw Cze 04, 2015 8:26 pm
Człowiek owszem, jest istotą stadną, ale i ze stad odłączają się jednostki. Tego typu samotnikiem jest właśnie panna Wright. Ni mniej, ni więcej. Wybrała życie raczej w pojedynek nie ze względu na swój charakter, ale właśnie dziwactwo. Do czasu, bo miała w planach to uporządkować. Ale później. Jako że jej się nigdy nie śpieszyło to i teraz nie było inaczej. Nie mogła więc pozwolić sobie na urwanie własnej historii. Jej tyłek jest dla niej najważniejszy. Nie jest Gryfonem, który rzuci się za byle kogo w ogień. W sumie to pewnie ciężko by było u niej nawet z poświęceniem dla bliskich. Jest strachliwa jeśli chodzi o takie rzeczy. Chciała żyć, nieważne jak. Honorowe było w jej oczach żyć za wszelką cenę, a nie wystawiać się na wszystkie możliwe niebezpieczeństwa tego świata. Co człowiek to opinia, a tak właśnie wygląda jej. Ludzie są obecni wszędzie, ale nie muszą stanowić znaczącej części życia. Jest tyle istot na świecie, że spokojnie można pozwolić sobie na różne działania. Jak i na izolację. Nie rozgraniczała zła i dobra tak, jak to robi Mathias. Uważała, że nie jest istotne, czy posługujemy się czarną, czy białą magią. Chodzi tylko o to, do czego ją wykorzystujemy. Wiedza daje moc, a ona wiążę się z odpowiedzialnością. Jej miała służyć do zachowania bezpieczeństwa. Nie kręciła się wokół niczego, co mogłoby zachwiać tę rzecz. Może nie do końca, ale bynajmniej się starała. Mając takie opanowanie i również niewiedzę społeczną, wiele można zdziałać. Jeśli nie ma się nikogo obok to pierwsza najważniejsza zasad brzmi: Licz na siebie. Życie według niej jest łatwiejsze, bo nikt nie zbliży się tylko po to, by wbić nóż w plecy. Obecnie w jej życiu nie był jej potrzebny nikt. Nie teraz, nie w tej chwili. Pierw ogarnie swoje własne towarzystwo. Ewentualnie pogada z kimś czasem. Bez szału. Jest niekonfliktowa, więc da się z nią jakoś koegzystować. Często nie ma pojęcia, co ma miejsce, więc nawet nie jest uprzedzona tak bardzo, jakby się wydawać mogło.
- Twoje podejrzenia wynikają z jawnej niechęci, co do wampirów, czy też ma to inne podłoże? Czemu nie wilkołaki? W końcu to też inne istoty o który głośniej ostatnim czasem. Moim zdaniem to po prostu ludzie się do tego przyczynili, bez względu na to, czym są. Ale za nim zaczniemy ich sądzić powinniśmy zrozumieć dlaczego. Nie jestem optymistką, zeby być dobrej myśli - Tak, zawsze ratuje swój tyłek. Tak, nie miałaby problemu z nauką czarnej magii. Tak, nie udziela się w konfliktach na tle krwi, czy też innych "drażliwych tematach". Tak, to wszystko prawda. Ale jedno co miała w sobie to to, że wszystko lubiła mieć racjonalnie wyjaśnione, a w takiej sytuacji przyczyna byłaby dobrym początkiem do tego, by wyjaśnić, co się naprawdę wydarzyło i jakie są tego skutki. Ciąg przyczynowo-skutkowy był zawsze jej ulubionym. Najwięcej można dzięki niemu zyskać. Faktów, oczywiście. Emocjonalne rzeczy są dla niej jak... jedzenie piachu.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Cze 07, 2015 10:58 am
Kathleen woli życie na uboczu, na własną rękę... A jak było z nim? Zależało od sytuacji. Teraz przykładowo ceni sobie towarzystwo innych osób, z którymi się dogaduje, ponieważ potrzebuje jako takiego wsparcia z tytułu zmęczenia i lekkiego wypalenia. Zdarza się oczywiście czasami okres, kiedy woli spędzać czas w większości w samotności, chociaż z drugiej strony nigdy nie jest samotny, bo zawsze jest z nim Avernus w zasadzie, nawet, kiedy go nie ma na ramieniu chłopaka.
Swoją drogą wygodnie usiadł na jej nogach i przygląda jej się jakby zadowolony. Czy to zwierzę coś czuło? Zapewne tak, ale ciężko idzie to rozszyfrować, niemniej charakter spojrzenia ptaka i Krukona zdaje się być taki sam... Kolejne kuriozum, nieprawdaż?
Wiedza służy do wielu celów i może być wykorzystana w wielu celach... W sumie, top oboje wykorzystują ją do tego samego celu, ale na różne sposoby.
Nie ma się nikogo obok... Tylko jaka jest tego przyczyna? Fakt posiadania dwóch istot w jednym umyśle nie jest powodem do oddzielania się, chyba? Czy była to wolna wola? Ból przeszłości?
Westchnął, kiedy posłuchał jej słów, w których było wiele racji, a on nie miał siły tłumaczyć swojego myślenia i w ogóle brzydła mu wręcz ta powaga, po prostu przytaknął na słowa dziewczyny i spoglądał na kruka, który tak pasował do niej w jego oczach, co wywołało u niego lekki uśmiech... Ehh...
- Zawsze ludzie są winni takim tragediom... Gadanie ich nie wskrzesi. Ci, którzy mają się tym zająć, niech się zajmą. Swoje mogę myśleć, ale i tak nie mam wpływu na to, co będzie w tej kwestii... A i chyba nie chcę mieć żadnego wpływu i odpowiedzialności... Wystarczająco mogę się obwiniać jako Prefekt o to, że nie zauważyłem tego i poniekąd jestem winny ich śmierci... -
Posmutniał wyraźnie, kręcił głową z niedowierzania, a jego wrażliwe serce sprawiło, że z oczu chłopaka uchodziły łzy, które zdobiły parapet... Było mu źle z tą myślą... Jak mogło do tego dojść, że nikt nie zauważył tego wszystkiego, zanim stała się tragedia?
Był smutny z tego wszystkiego i jednocześnie zły na siebie i na tą całą sytuację. Jak do cholery nikt nie zapobiegł takim tragediom i niewiele tak naprawdę się z tym dzieje? Winowajców się nie zna. Nie ma kogo ukarać. Krąży się ze świeczką nie wiadomo gdzie i po co. To jest po prostu parodia...
On też nie lubi niewiadomych... dlatego jego emocje się walą... Dezinformacja, niepewność. Nadzieja na lepsze jutro jest, ale zmęczenie robi swoje i poczucie winy...
"Twoja śmierć, mój strach.
Nie chcę dłużej tak..."
Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Pon Cze 08, 2015 10:12 pm
Przeszłość, teraźniejszość... chyba wszystko razem. Jednak mimo wszystko pozostawało to zawsze jej wyborem. Każdy może podejmować decyzje o ile tego chce i jest na tyle silne, by poradzić sobie ze skutkami tego, czego się podjął. Nikt nie twierdził nigdy, że to będzie proste, miłe i przyjemne. Życie to jedna wielka szachownica na której nie chodzi o to, by zbijać, ale o to, by nie zostać zbitym. Taka filozofia Krukonki, nie zmieni się tego. Łatwiej zapobiegać, uciekać, chronić się niż zwalczać i walczyć. Prościej żyć w świecie, gdzie nie ma tej granicy. Kathleen ich nie ma. Ani Kate ani Leen. Wszystko jest neutralne, obojętne. Fakt, ze śmiercią się nie zgadza, ale starała się nie mówić w tym temacie nic. Nie miała zamiaru bez poznania większej ilości informacji mówić czegokolwiek. Pierwszym stopniem do poznania według niej jest zwyczajne zapoznanie się z tematem - to u Kate. A Leen w głowie inne rzeczy niż ktoś tam nieznany i jakieś sprawy martwych. Obie jednak liczyły na siebie skoro bez siebie żyć nie mogły. Razem zaś tworzyły coś, co miało uczucia w jakimś dziwnym pojmowaniu, ale tak naprawdę były bez nich, jeśli chodzi o to, co ludzie widzą po słowem emocje. Jest realistką. Nie gdyba, a przynajmniej stara się tego nie robić. Kate analizuje wszystko, a Leen nawet nie próbuje. Dwie skrajne osobowości są jednak zgodne w tym, że lepiej pierw dbać o swoją skórę z jednego prostego powodu - nikt inny o tę skórę nie zadba, więc jak nie my to kto?
- Nie wylewaj łez za minione zdarzenia. Jedyne co już należy do Ciebie to dziś. Nie ma żadnego wczoraj i jutro. Nie warto się obwiniać, bo nie zmieni się niczego, co już miało miejsce. Tak miało być i tyle - Trochę starożytne pojmowanie, ale tak właśnie czuła. Że są rzeczy które mają się wydarzyć bez względu na to, czy to planujemy, czy też wręcz przeciwnie.
- Ludzie patrzą, ale nie widzą. I tak już po prostu jest. Pomyśl jak źle się czuje teraz dyrektor - O tak, ten człowiek z pewnością obwiniał się za 100000 osób razem wziętych, którzy w tej chwili odczuwali jakiegokolwiek rodzaju poczucie winy. Nikt nikogo nie ukarze. I akurat z tym też panna Wright źle się nie czuła. Nie lubiła wydawania wyroków, bo każdy może być nie słuszny w chwili, gdy ludzie je wydają. Ludzie, tacy niedoskonali, głupi i bezmyślni ludzie... Nieopanowani. Tak to szczególnie. Ulegającym emocjom.
Ona już przestała się pogrążać w tym skupisku uczuć. Nie warto. Nie gdy za każdym rogiem czai się śmierć. W takich chwilach trzeba złapać za własną kosę i ściąć to monstrum w czarnej pelerynie jako pierwszy.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Sro Cze 10, 2015 10:29 am
Nie chodzi o to, że on nie liczył się z konsekwencjami wyboru... Znał je aż za dobrze, niemniej ciało i jego umysł muszą mieć kiedyś taki punkt kulminacyjny, swoistą zapaść... Jest się człowiekiem w końcu...
Masz przerąbane, Kathleen... Godzić dwie różne filozofie życia w swoim umyśle... Twoja zaradność bez wątpienia jest godna podziwu. Niektórzy uznaliby Cię za tchórza przez to, jak zachowujesz się na szachownicy... Ale inaczej nie potrafisz. Nie chcesz widzieć tego, że czasami ucieczka jest tylko tymczasowa...
Mathias również lubił o coś opierać swoją wiedzę, ale nauczył się, że czasami przeczucia też mają swoją moc. Może i nie uczył się wróżbiarstwa i nie był obdarzony jasnowidzeniem, ale przecież i bez tego można mieć przeczucia, prawda?
Nikt inny nie zadba o samego siebie, jak właśnie ta osoba, ponoć. Niemniej jednak Krukon chciał osiągnąć dużo, zostawić coś dobrego po sobie... Żeby wspomnienie o nim było czymś, co budzi respekt, uśmiech na twarzy... Może nie tyle sława, co dobra reputacja była jego planem, jeśli będzie mu dane to zrealizować.
Na początku był bardzo makiawelistyczny i nie traktował ludzi podmiotowo, a przedmiotowo. Czas zmienił go w taki sposób, że postanowił działać na rzecz dobrych ludzi... A przynajmniej chciałby. Stąd ma żal do siebie o to, że nie potrafi zagwarantować bezpieczeństwa słabszym, w których tkwi ogromny potencjał tak ciężko dostrzegalny... Każde istnienie mogłoby zmienić bieg historii, gdyby nie było zbyt wcześnie odebrane... Niekiedy sama śmierć zmienia bieg historii, ale życie jest bezcenne... Masz je tylko jedno, dlatego trzeba je chronić.
Przytaknął powoli głową na Twoją próbę pocieszenia... Stąpasz twardo po ziemi. Zdecydowanie.
Po chwili wytarł twarz, ale nie rozpłakał się mocno, bo po prostu zrobiło mu się przykro przez chwilę, ale nie był zaczerwieniony jeszcze.
- Wiesz, dlaczego jest mi z tym źle? Bo czuję się odpowiedzialny za życie innych. I nawaliłem po całości. Wiem, że emocje i gadanie nie wróci tych ludzi, ale żal do siebie pozostaje. -
Właśnie... Poczucie winy. Tak parszywe uczucie, które tak ciężko idzie się pozbyć ze swojej głowy... Widocznie tak musiało być, że te osoby musiały zginąć, tylko jaki był w tym cel? To bardzo ciekawi chłopaka... Jakie przesłanie ma nieść ta tragedia?
Westchnął ciężko, kiedy wspomniałaś o Dyrektorze... Aż pomyślał o sobie na jego miejscu... W końcu jemu samemu marzyło się założenie własnej szkoły czarodziejów... Ciekawe czy osiągnie to... Tak czy inaczej nauczycielom i Dyrektorowi współczuł ogromnie... Jeszcze bardziej mogą się czuć winni od Prefektów...
- Współczuję Dyrektorowi i nauczycielowi... Oby szybko to wszystko rozwikłali, żeby nie zginął ktoś jeszcze... Najgorszy jest ten brak wiedzy... Tyle niewiadomych. Co rodzicom ma on powiedzieć? Ehh... Współczuję Profesorowi Dumbledorowi. -
Cóż... Kathleen miała rację. Po części. Ludzie może i są niedoskonali, ale czy to jest powód do tego, żeby ich skreślać. Wyroki nie zawsze są miłe, ale winnych trzeba karać... Jak to sobie wyobrażasz, żeby zbrodniarz czy zbrodniarze dopuszczający sie takich czynów byli na wolności, co? No jak to sobie wyobrażasz?
Może i trzeba brać kosę w ręce... Ale nie bezmyślnie. Brak emocji nie zawsze jest pomocny. Nie masz tego czegoś, co sprawia, że masz prawdziwą wolę życia, walki, a nie jedynie instynkt.
To wszystko zrobiło się chore.
Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Cze 14, 2015 9:04 pm
Panna Wright mogłaby więc wydawać się kompletnie nieludzka. Podejmowała wybory, które miały ratować jej zadek. Często nie patrząc nawet na innych. Daleko jej do postawy godnej naśladowania. Tyle, że nie widziała w tym niczego złego. Czemu? Po prostu ludzie zawsze byli dla niej fałszywi. Pomysłodawcami i wykonawcami zła. Niedoskonali i przez to bardzo niebezpieczni. Nie w nich lecz w sobie pokładała swe szanse na przeżycie. W wiedzy szeroko pojmowanej. Nie zapadała się już. Nie było złych i dobrych chwil. Stagnacja - tak niewiele, a może aż tak dużo? Każda gra wymaga strategii. Mówią - najlepszą obroną jest atak, a ona szła w coś, co inni odrzucają. Zwyczajnie potrafi przyznać się do tego, że jest tchórzem i woli nie doprowadzać do ataków, by nie musieć się bronić. Wszyscy ludzie tacy są. Każdy to zwyczajny kłębek nerwów i niepokojów. Tylko, że społeczeństwo woli z tym walczyć. Budować sobie ideały, kreować bohaterów. Tylko czy jakikolwiek bohater jest bez skazy? Czym tak naprawdę różni się od oprawcy jeśli musi zwyczajnie zabić drugiego, by przeżyć? To postępowanie bliższe jest zwierzętom i Kathleen nie widziała w nim niczego, co można by podziwiać. Przez to mamy tylko więcej trupów. Uciekanie bez końca było w takim rozrachunku bardziej opłacalne. Wystarczy tylko umieć biec na tyle długo, by druga strona się znudziła i kryć się tam, gdzie jest to najbezpieczniejsze. Nie liczyć na nic więcej niż własny rozum. Oczywiście w skład tego wchodziła praktycznie każda dziedzina magii. Tyle, że każda z połówek była dobra w czymś innym, to jednak tylko rysa na pięknym szkle. Jedyne co po niej zostanie to nazwisko. Pogodziła się z tym, że każdy na świecie jest po prostu nic nieznaczącym zbitkiem literek. W sumie to nawet nie chciała pamięci. Wiedziała, że nie zasługuje na nią. Że nikt nie będzie chciał pamiętać kogoś, kto jest dwoma różnymi osobami w zależności od chwili i z żadnej strony nie jest nawet w najmniejszym stopniu dobrym człowiekiem. Nie miała zamiaru pomagać nikomu, nawet sobie na tej trudnej drodze zwanej życiem. Ludzie to zwierzęta - to zdanie ma w sobie, aż za dużo prawdy. Takiej, która uświadamia każdemu, że nawet w czymś, co zwiemy cywilizacją panuje prawo dżungli. Że nasze życie znaczy tak niewiele, jeśli chodzi o bezmiar wszechświata.
Tak, jest cholerną realistką. Marzy jednak. Czasami... ale tylko w ciszy i samotności. Nikt i nic nie dowie się raczej, o czym.
- Nie zatrzyma się tego, co miało się wydarzyć - Przeznaczenie to nie koncert życzeń. Każdy dostaje to, co los mu przypisał. Nie kontemplowała nad emocjami. Nie chciała się pogrążać w uczuciach, które przynoszą bezproduktywne cierpienie. Chciałaby wiedzieć jaka była przyczyna. Z innego jednak powodu niż ten chłopak. Chciała zrozumieć ludzi, bo to chyba jedyne istoty o których tak mało wie, mimo iż blisko niej się znajdują. Nie zna ich, bo nie jest częścią tego świata w 100%. Niby ten sam gatunek, ale jednak ona jedna różni się kolorem piór - oczywiście w przenośni. Przesłanie jak dla niej było dosyć dobitne, ale nie rozumiała jego podłoża. Jeszcze nie. Obecnie jedyna jej myśl to fakt, że są osoby, które poważnie potrafią na siebie wpływać. Tak mocno, że kończy się to śmiercią. I nie ma większego znaczenia czy to po prostu uczniowie, czy Śmierciożercy. Ten rodzaj władzy nad innymi ją intrygował.
Potrafić zabić dla własnej potrzeby. Zjawisko to ją pociągało z naukowego faktu. Nie mogąc zrozumieć ludzi zwyczajnych, próbowała poznać ewenementy. Może dlatego, iż sama jest inna? Dlatego nie osądza zbrodni. Łatwo by przyszło osądzić ją.
A nie chciała być karana za to, kim jest. Tak więc i innym tego nie robiła.
- Powiem im, że ich dzieci nie żyją, bo nie ma wyjścia. I wszyscy będą żyć dalej, bo najgorszym byłoby zatrzymanie się w miejscu. Podejmą odpowiednie działania. Trochę zaufania i wszystko jakoś będzie - Wiary w nauczycieli jeszcze nie straciła. Miała nadzieję, że są tak inteligentni, by sobie poradzić z tym wszystkim. Nie chciał jednak kar. Nie takich, jakie świat może dać. Zbrodniarza karać powinny ofiary. O ile ten czynu dokonał dla czystej przyjemności, a nie przez spaczenie, czy też presję. Miała w sobie wolę życia.
Za każdą cenę.
Bo czy ktoś zabroniłby jej? Czy nie o to w tym wszystkim chodzi? Przecież nikt nie chce skończyć w 4 deskach 2 metry pod ziemią.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Wto Cze 16, 2015 8:22 am
Była może nie tyle nieludzka, co hmm... Bardzo pragmatyczna? Chyba to byłoby dobre określenie. Dałabyś wiarę, że Mathias tak kiedyś postrzegał świat? Jak był młodszy? Wiele się jednak w nim zmieniło i poszedł w drugą stronę. Uważał, że tylko współpraca wielu potrafi zdziałać cuda i przyczynić się do tego, że przeżyjemy kolejny dzień. Ludziom nie potrzeba bohaterów. Ludziom potrzeba autorytetów. Kogoś, za kim nie będą bali się podążać. I nie, Mati nie myślał o sobie w taki sposób.
Twierdzisz, że nie zasługujesz na pamięć... Mathias gdyby to usłyszał, to wyśmiałby Cię! Nie myśl tak o sobie! Tylko niegodziwcy zasługują na potępienie... Może i masz bardzo... Specyficzne podejście do życia, ale nie jestem kimś, o kim trzeba zapomnieć i potępić! Co to, to nie! Nie ma mowy! Mathias na pewno Cię zapamięta... Możesz być o to spokojna... On nie zapomina o takich, jak Ty.
Może nie jesteś aniołem, ale nie jesteś też demonem...
Dobrze, że marzysz. Marzenie są potrzebne, musimy wyznaczać sobie cele, do których chcemy dążyć... Musimy mieć swoje ideały. Nawet jeżeli się o tym nie dowie, to i tak ma w sobie wiarę, że pomimo swojego realizmu, pragmatyzmu, to marzysz... Szczególnie osoby takie, jak Ty marzą wbrew pozorom, bo takie osoby jak Ty nie dostają niczego na tacy... Twoje osiągnięcia są efektem tak naprawdę morderczej pracy, którą trzeba umieć docenić.
- Ano nie zatrzyma... -
Westchnął ciężko przytakując na Twoje słowa... W innych warunkach podyskutowałby o tym z Tobą, ale teraz nie ma w sobie psychicznej siły na to... Może kiedyś poruszycie ten temat jeszcze... Może kiedyś...
Różnorodność nie jest niczym złym... Nadal jesteś człowiekiem, choć odstajesz od większości, no ale właśnie, to nic złego! Dopóki nikogo nie krzywdzisz dla sportu...
On nie chciał poznawać tej władzy, nie zamierzał na kogoś wpływać zagrożeniem śmierci. Wolał wpływać swoją mądrością, rozsądkiem. On zamiast zagrażać życiu, to woli je ratować... A to, co przeklęte, to chce odczynić. W przyszłości pragnie być łamaczem zaklęć, klątw, dzięki czemu będzie potrafił ocalić chociaż niewiele, ale ocali...
- To prawda... Stać w miejscu nie powinno się, a nawet nie wolno, nie? W końcu ktoś nas wyprzedzi i co wtedy? Tak... Nie wolno tracić wiary... -
Właśnie... Co poczniesz, kiedy zdasz sobie sprawę z tego, że ktoś Cię wyprzedza?
Oby nauczyciele nie dali się tak wyprzedzić...
Wola życia jest chyba największą motywacją, jaka istnieje. W końcu w tej chwili tu chodzi o przetrwanie, które jest motywowane niezwykłym w swej prostocie instynktem...
Mati chyba nie potrafiłby stąpać po trupach do celu... Ciebie by może i podziwiał, kiedy być po nich stąpała. Podziwiałby za odwagę, on takiej odwagi nie miał i szukał innego sposobu... W tej chwili może jedynie przyglądać Ci się z boku narastając swoją ciekawość względem Ciebie.
Jak jego cholernie ciekawi, co siedzi w Twojej głowie... Tak bardzo chciałby Cię poznać... Podziwiać, jak radzisz sobie... Może to i zabrzmi choro, ale nawet byłby skłonny podziwiać jak sprawnie stąpasz po trupach...
Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Sro Cze 17, 2015 6:29 pm
Każdy ma prawo do swojej opinii. Ona nie chciała współpracy. Chociaż to też nie do końca powiedziane. Może to strach? Albo brak ufności co do całego świata? Wiele jest opcji, ale odpowiedź na pytanie, która jest prawdziwa nie jest jednoznaczna. Zmieniała się po cichu od wielu, wielu lat. I dziś już na pewno nie chciała mieć autorytetu w nikim. Bohaterowie, dobrzy ludzie i inne tego typu twory są zbyt szybko martwe. Po co iść za kimś, kto zniknie za nim zdąży skończyć swoje dzieło to pozostawi resztę na łaskę ich własnych umysłów? Nikomu nie służy takie wyrwanie z sytuacji, a tak kończy się działanie w ten sposób. Kroczysz za kimś, by ten okazał się fałszywy lub gorzej - zniknął i zostawił na twoich barkach zadanie. Nikt nie jest wieczny. Człowiek to zabaweczka w wielkim domu dla lalek.
A gdyby usłyszał, że nie miałaby problemu z nauką czarnej magii? Że widzi metodę w zabijaniu? Nie miałby problemu z myśleniem, że osoba obok niego jest aż tak bardzo zamknięta na emocje i uczucia? Że jest zwyczajnie złym człowiekiem? Dwie osoby w jednym ciele właśnie tak mają. Obie strony mają swoje własne wady. W takiej, a nie innej postaci. Jeden człowiek ma ich wiele, a dwa w jednym to pakiet, który niestety klasyfikuje ją do osoby niewartej pamięci. Chyba, że z tego, jak bardzo jest dziwna i pełna hipokryzji. Zapamiętana z tego, że nie było o czym pamiętać, tak w skrócie dużym.
Masz racje. Jest czymś gorszym. Czymś, co nie pasuje nigdzie, a obie te strony żyją jedną zasadą - jesteś z nami albo przeciwko nam. Czyli w tej sytuacji ona jest przeciwko wszystkiemu. Bez celu. Nie dążyła do niczego. Chciała wielu rzeczy, ale niewiele robi by je zdobyć, a to zasadnicza różnica. Bez osiągnięć. Jest inteligentna. I w zależności od części przejmującej kontrole - zdolna w różnych dziedzinach. Jednak wszystko przychodzi ciężko. Życie jest trudne. Każdy jednak musi się nauczyć sobie z nimi radzić. Co więcej każdy po prostu uczy się tego, gdzie jest jego miejsce w tym wielkim, niebezpiecznym świecie.
Może... a może już nigdy się nie spotkają i nie będzie wtedy ku temu okazji? Kate poznając ludzi zawsze myśli, że to jest ostatnie spotkanie. Tak na wszelki wypadek. Żeby przypadkiem nie polubić nikogo nad to. A Leen poznaje ich tak, jakby byli od zawsze przyjaciółmi i w sumie to i tak wie, że trafienie na nich znów graniczy z cudem. Obie jednak uważają na wszystko. Jest tak łatwiej. Chociaż czasami... nie dla rozrywki, a dla spokoju pewnie by chciały kogoś wyeliminować. Jednak potem zawsze pojawia się wizja, że przecież ta osoba tez jest czegoś częścią.
Tylko z drugiej strony - jej nikt nie pytał o zdanie, gdy zabijali jej matkę.
- Jak niewolno to szybko, jak niektórzy mawiają. Ważne, by nie tracić zdrowego rozsądku przede wszystkim - Kathleen zaczęłaby po prostu biec jeszcze szybciej. Nauczyciele też powinni rozpocząć najszybszy maraton w swoim życiu. Nie dane jednak będzie każdemu wiedzieć, jak kto biega.
Ani Kate ani Leen nie miały zamiaru pokazywać po ilu trupach wykonują kroki. Ani jak szybkie one są.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Pią Cze 19, 2015 8:29 am
Właśnie o to chodzi... Powód obrony się przed czymś z reguły nawet jest złożony... Nawet proste wytłumaczenie ma złożoną genezę, prawda?
Widzisz. Wszyscy kiedyś umrą, ale czy to jest wystarczający powód do tego, by porzucać nadzieję na lepsze jutro? Bo tak to brzmi. Musi być ktoś, kto poprowadzi innych, a kiedy będzie musiał odejść, to pojawi się ktoś inny, może lepszy? Widzisz, tłum potrzebuje autorytetu, wzorca, kogoś, kogo można naśladować. Nie rozumiesz tego, bo jesteś z dala od niego, może ponad nim? Jak wiele perspektyw, tak wiele odpowiedzi...
Ludzie są niczym lalki, lecz co sprawia, że te lalki żyją? Znasz odpowiedź na to pytanie? Ja nie znam... Emocje są zbyt oczywistą odpowiedzią, jak dla mnie...
Gdyby usłyszał, że nie masz problemu z czarną magią... Najpierw chciałby się dowiedzieć czy kogoś nią zabiłaś albo dręczyłaś dla sportu. Jeśli nie, to przełknąłby to, bo w końcu nie znasz albo nie chcesz znać innego sposobu obrony przed własnymi zagrożeniami.
Nie jesteś złym człowiekiem... To świat takim Cię uczyniłaś, bo nie dostrzegłaś innego wyboru. Świat wywarł na Ciebie tai wpływ, a nie widząc innych możliwości wybrałaś los zimnej osoby, która liczy na siebie. Czy tak właśnie jest?
Co siedzi w Twojej głowie? Kim tak naprawdę jesteś?
Widzisz. Dla Matiego każde spotkanie czegoś uczy, każda rozmowa, zdarzenie, to nowe doświadczenie, dlatego nie zapomni o waszych krótkich, acz treściwych spotkaniach. Jesteś dla niego niewiadomą, nie potrafił Cię ocenić, skoro nie poznał tak dobrze, niemniej... Na swój sposób podziwiał... bo on nie potrafiłby funkcjonować tak, jak Ty.
Jesteś inteligentna, jesteś marzycielką, więc dlaczego nie robisz nic ku temu, by spełnić swoje pragnienia? Tak bardzo boisz się ryzyka? O to chodzi?
Takie podejście widzenia wszędzie ostatniego spotkanie może i jest wygodne, bo nie odczujesz bólu rozstania, tylko pojawia się pytanie czy to podejście jest lepsze... właśnie...
Zabić, żeby żyć. Brzmi to naprawdę dziwnie, ale jest w tym swoista logika... którą można nagiąć bardzo na własną korzyść.
Matiego choroba nie pytała, kiedy zabierała mu matkę... Miał 4 latka, kiedy mu matka odeszła i nic nie potrafił z tym zrobić.
Nic.
Dlatego nie chce stracić kolejnych osób i zrobi wszystko, co będzie mógł, żeby je obronić, nawet kosztem własnego życia, a że emocje były częścią niego i nie potrafił ich odrzucić, to wybrał właśnie taką drogę.
Moglibyście nawzajem ocenić się głupcami, ale czy wyobrażacie sobie inny sposób funkcjonowania? Oboje wygląda na to, że jesteście zamknięci w swoich światach, przyglądacie się sobie, lecz żadne z was póki co nie potrafi siebie zrozumieć, choć Mati próbuje, tylko czy na próbach poprzestanie? Nie dasz mu podziwiać, jak prowadzisz w tym maratonie... Więc nie będzie potrafił w pełni Ciebie zrozumieć nieważne, jak bardzo by tego chciał, oboje chcieliście tego samego, lecz dążyliście do tego skrajnie różnymi sposobami.
Czy to dobrze?
Nie wiem.
- Tak... Masz rację. Po prostu miałem momentalną załamkę. Najgorzej jak emocje biorą górę i głupota przeważa. -
Trzeba się opanować. Masz rację.
Westchnął i przyglądał się krukowi na Twoich nogach... Ładny widok, bez wątpienia. W oczach Prefekta wyglądałaś, jak właśnie kruk w ludzkiej postaci... Pytanie czy słusznie? Co Ty myślisz o takim porównaniu?
- Nie przeszkadza Ci? -
Zapytał ciekawy i mimo wszystko z lekką troską, bo może sobie nie życzysz towarzystwa tego zwierzęcia... A może właśnie wolisz jego od ludzi?
Tak czy inaczej chłopak rozchmurzył się w końcu i nawet posłał subtelny uśmiech, który pasował do jego teraz błyszczących oczu o nienaturalnej głębi czerni...

Kathleen Wright
Martwy †
Kathleen Wright

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Cze 28, 2015 5:51 pm
Nie zawsze. Czasami wszystko jest właśnie zbyt proste. I wtedy schody się zaczynają, bo ludzie kochają mieć pod górkę to i sami załatwiają idealne powodu do tego, by wydłużyć wszystko. Gdyby nie było tłumów, które w ten sposób sposób postępują to mielibyśmy do czynienia ze stagnacją idealną. Nie byłoby znowu takich powodów do kroczenia za jakimiś autorytetami. Wybrała takie życie, bo to normalniejsze.
Normalnym jest troszczenie się o siebie niż bieganie za ludźmi, którzy i tak wpakują się znowu w coś durnego. Są lalkami. Mamy też niestety spotkania z Władcami Marionetek. Ona zaś.. cóż, co jest w jej głowie?
Ciemność i chęć zostania Władcą, a nie Marionetką. Teraz jest tylko... Cieniem.

Ona boi się tego, że ktoś wyeliminuje ją z gry. Szachownica jest dość spora, ale nie zawsze trzeba zostać zbitym by wypaść z planszy. Czasami jeden przypadkowy ruch Władcy wystarczy, by bez żadnego powodu znaleźć się w zamkniętym pudełku. Dlatego właśnie nikt nie zapytał, gdy jej mama została zrzucona z pola gry.
I z tego samego powodu nikogo już chronić nie chce.
Nikogo nie chce znać.
Bo durną szachownicę wystarczy wywrócić i już dla wszystkich jest koniec. Czy warto więc dla pojedynczego pionka ryzykować, kiedy ma się szanse samemu zmienić własną pozycję?
- Nie przeszkadza. Muszę jednak już uciekać. Miło było porozmawiać - wydukała szybko i zniknęła gdzieś, posyłając w kierunku chłopaka lekki uśmiech, mimo że oczy się z nim nie śmiały.
/zt
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Pon Sie 03, 2015 3:54 pm
[z/t dla Mathiasa]
Jasper Larsson
Oczekujący
Jasper Larsson

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Pon Sie 10, 2015 6:41 pm
Po wyjściu ze Skrzydła Szpitalnego, Jasper zamierzał przejść się do dormitorium Gryffindoru, a potem może poćwiczyć trochę na świeżym powietrzu, ale ostatecznie zaszedł do końca korytarza, odkrywając przyjemnie wyglądający parapet, kuszący poduszkami i ładnym widokiem. Miejsce to było przyjemnie ciche i relaksujące w porównaniu do reszty zamku i wilczek chętnie zajął miejsce przy oknie, wpatrując się w małe sylwetki uczniów na błoniach, szukając wśród nich znajomych twarzy. Był już jakiś czas w Hogwarcie i poznał wiele ciekawych osób, każdą inną i niepowtarzalną. Ciężka atmosfera, która okazała się być wywołana jakąś tragedią z udziałem kilku ofiar, powoli się rozrzedzała, pozwalając obcokrajowcowi zadomowić się w nowym miejscu i nabrać nadziei na lepsze jutro. Nie żeby dziś było złe, lecz Larsson nie obraziłby się za więcej słońca i radości w życiu jego i wszystkich, których poznał. Zwłaszcza, iż niektórzy naprawdę potrzebowali trochę szczęścia, tęczy po deszczu i powodów do zadowolenia.
Sponsored content

Kamienny parapet - Page 10 Empty Re: Kamienny parapet

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach