Go down
Nathalie Powell
Hufflepuff
Nathalie Powell

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Wto Mar 08, 2016 2:58 pm
Czekała z wyciągniętą ręką przed sobą przez dłuższą chwilę. Nie wiedziała czy dziewczyna przyjmie od niej podarunek czy powie, że nie chce takiego niedokończonego. W sumie tego by się spodziewała po tym jak do tej pory ją traktowała. Zauważyła jak Gryfonka przygląda się papierkowi. Nie chciała być nachalna, więc dalej trzymała zwitek. Już powoli zaczynała jej drętwieć ręka i miała ochotę zrezygnować, lecz zauważyła, że czerwona drgnęła. No weź to ode mnie, bo się rozmyślę! Mówiła już lekko poirytowana w duchu. Gdy jednak zabrała swoją "nagrodę" to wyglądała jak wystraszona ptaszyna. Jakby nie wiedziała do końca co ma z tym zrobić.
Puchonka zabrała rękę i zobaczyła przebłysk uśmiechu na twarzy towarzyszki. Nie mogła uwierzyć, że taka mała rzecz mogła ją uszczęśliwić. Z jednej strony zachwyt i zaskoczenie, które przepełniło Nathalie. Chyba w końcu mogła powiedzieć, że dziewczyna ma ludzkie odruchy. Puchonka zachichotała melodyjnie jak usłyszała od niej podziękowania.
- Mam nadzieję, że ci się podoba. - zaczęła zwracając wzrok na swój teraźniejszy rysunek.
W końcu czuła się spokojniej. Mogła normalnie oddychać i nie martwić się o nagły przypływ nerwicy. Zaczęła ponownie machać ołówkiem i przyglądać się krajobrazowi za oknem. Starała się jak najlepiej oddać magiczny wygląd błoni. Teraz nawet nie przejmowała się tym, że światłocień nie będzie odpowiedni. W pewnych chwilach można było nawet dostrzec uśmiech na twarzy Powell.
Dopiero po chwili Nath zorientowała się, że Gryfonka pytała o jej imię.
- Nathalie Powell - powiedziała z lekką skruchą, bo nie odpowiedziała od razu - A twoje? - zapytała zostawiając swoją pracę. Wiedziała, że to co zrobiła było nie kulturalne. Poczuła lekki wstyd, bo dziewczyna w końcu wyraziła jakieś zainteresowanie jej osobą. Może nie zbyt wielkie, ale zawsze. Nie chciała by pomyślała, że źle ją traktuje.
Powell należała do osób bardzo kontaktowych. Oczywiście nie szukała nigdy znajomości na siłę, ale uwielbiała poznawać innych. Potrafiła wiele od siebie dać i szczerze okazać wielką wyrozumiałość. Nawet cierpliwość przewyższała momentami jej oczekiwania. Nie chciała także naciskać czerwonej, ale uważała, że jej poirytowanie rozmową było dość uzasadnione.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Czw Maj 05, 2016 9:15 pm
Zakończenie sesji pomiędzy Nathalie a Snowdrop z powodu zbyt długiego zwlekania z postami.
[z/t x2]
Evan Reid
Oczekujący
Evan Reid

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Czw Cze 23, 2016 7:30 pm
Evan nie był jakąś tam wielką duszą towarzystwa. Oczywiście nie miał nic przeciwko okazyjnym imprezom w dormitorium ślizgonów, ale on sam na nich zjawiał się wyjątkowo rzadko. A jak już to najwyżej na godzinkę lub dwie. W sumie to ludzie zawsze mu mówili, że wygląda na takiego który na pewno chodzi od imprezy do imprezy. Prawda była, jednak zupełnie inna. Tak naprawdę wolał zaszyć się w jakimś spokojnym miejscu, i poczytać jakąś ciekawą książkę. Ze względu na to, że no niestety, albo może i stety lepkie palce, umiłował sobie wyjątkowo różnego rodzaju kryminały. To co inni traktowali jako wyjątkowo dobrą lekturę, on uważał, że może z tego naprawdę wiele się nauczyć. Niektóre opisane w tych książkach patenty, po lekkim podrasowaniu mogły okazać się naprawdę skuteczne. Jak do tej pory w szkole udało mu się zwędzić już parę rzeczy, i jeszcze nikt go nie powiązał z tajemniczo zagubionymi przedmiotami. No, ale to była szkoła. Tutaj chodzili uczniowie którzy nie byli specjalistami do tropienia przestępców. A przedmioty które zwijał były na tyle mało wartościowe, że nie warto było nawet zgłaszać tego nauczycielom. Cóż... można powiedzieć, że w tej chwili po prostu ćwiczył swoje umiejętności. Każdy radził sobie tak jak mógł. Niektórzy wiedzieli, że będą w ministerstwie, inni otworzą własne sklepy... a on obrał sobie taki kierunek pracy. Dokładnie tak. On traktował to jako przyszłą pracę. Coś co planował, coś co chciał robić. Nie robił tym w końcu nikomu krzywdy. Pomimo wszystko miał zasady... nie kradł nigdy komuś kto miał mniej niż on. Był uczciwym złodziejem.
Ślizgon z książką pod pachą w końcu dotarł na kamienny parapet. Bez chwili zastanowienia wskoczył zgrabnie na niego, po czym rozłożył się na całej szerokości parapetu. Przez chwilę wpatrywał się tempo w ścianę przed siebie w chwili kiedy książka spoczywała już na jego kolanach i czekała tylko na otwarcie. Z jednej kieszeni spodni wyciągnął krwisto czerwone jabłuszko, i wgryzł się w nie, uchylając stronice książki, i pochłaniając tekst który był w niej zawarty.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Czw Cze 23, 2016 7:45 pm
Który jest dziś dzień? Nie powinna się przyłożyć do czego istotnego? Oczywiście, że powinna. Tyle, że nie zrobiła prawdopodobnie 1/10 z tego wszystkiego. Chciała wielu rzeczy na raz, a łapiąc wszystko, połowa wypadała... Niemal na siłę próbowała normalnie funkcjonować. Ponoć ludzie potrafią tak reagować na traumatyczne przeżycia. Że wcale nie jest im idealnie, ale tak bardzo tego chcą, że aż sobie wmawiają, że to stan faktyczny. Ale to chyba nie o niej, co nie? Bo przecież naprawdę dobrze się trzymała. Wciąż żyła, miała swoje kończyny i psychicznie też całkiem nieźle. Wynik zdecydowanie na plus, więc niby czemu trochę pracy miałoby być oznaką tego, że jest cały egzystencjalny postęp poszedł się je... Nie, nie, nie. Wszystko jest dobrze moi drodzy, nie dramatyzujmy na zapas. Nie umarła, znajomy nie umarł, nic nie przybliżyło jej do spotkania z rychłą śmiercią i nikt ani nic nie zniszczył jej humoru od jakiegoś czasu. Bilans dodatni pełną parą, ale panna Grace przyzwyczaiła się, że nie wolno nigdy chwalić dnia przed zachodem. W końcu Los to taka dziwka lubiąca sobie pogrywać ze wszystkim, co żywe.
Zignorowała ją jednak. Życie leci dalej, nie można stać w miejscu. Nie mogła rezygnować z towarzystwa innych ludzi ze strachu, że okażą się mordercami, porywaczami, czy inną hołotą. Chciała mieć normalnych znajomych. Takich wiecie - co potrafią pogadać o czymś niedepresyjnym, niezłowieszczym, nie chcą Cię zjeść ani skrzywdzić, nie potrzebują mega pocieszenia, nie muszą pocieszać Ciebie. W sumie Alex ku jakiejś chorej sprzeczności miała ochotę pójść na imprezę i zaszaleć. Albo posiedzieć z jakimś czytadełkiem o którym potem będzie z kim pogadać. Halo, halo Losie, nie wiem, czy w to wierzysz, ale w Hogwarcie jest taka istota, której zachciało się być zwyczajną nastolatką chodzącą do szkoły. Wspomożesz? O, nawet nieźle Ci wyszło, bo postawiłeś na jej drodze jakąś istotę. Zwykła pogawędka? To możliwe? A sprawdzi, co jej tam. Najwyżej lista ludzi, która by odcięła jej język z przyjemnością albo powiesiła się zwiększy. Jedna osoba w tą, czy w tą nie robi różnicy,
- Hej! Mogę zająć Ci chwilę czasu? - Znała go? Nie, raczej nie. Minęła kiedyś? Tak? Czy wie jak się nazywa? Powinna. Mało kogo z nazwiska nie znała. Lubiła być w tej kwestii encyklopedią, ale jakoś straciło to urok po pewnym czasie, kiedy to okazało się, że nie daje to niczego konkretnego. Co więcej ludzie nie lubią chodzących wszechwiedzących Gryfonek, więc musiała chociaż troszkę zrezygnować z tego wizerunku dla własnego dobrego. Z najlepszymi chęciami powzięła sobie zadanie zachowywania się tak, jak na zwyczajną dziewczynę przystało!
Evan Reid
Oczekujący
Evan Reid

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Czw Cze 23, 2016 8:13 pm
Błękitne tęczówki chłopaka przesuwały się po tekście połykając go dosłownie w całości. Gdyby było pewnie to możliwe, to ślizgon chciałby za jednym zapachem przeczytać całą książkę, i zacząć od nowa. Był tym na tyle zafascynowany, że nie dotarły do niego nawet z początku słowa dziewczyny. Cóż nie można mu tego zapisać jako wada, bo jeżeli brał się za jedną konkretną rzecz, to trzymał się jej tak długo aż nie uda się mu jej skończyć. Ile razy to nie przespał całej nocy aby doczytać to co czytał. I nie... nie jest jakimś tan nudziarzem który lubi tylko towarzystwo książek. Wystarczyło z nim złapać trochę lepszy kontakt, a w tym wypadku nie było to wcale trudne. Miał bowiem już wyrobioną swoją taktykę. Bądź miły, a łatwiej będzie coś zwinąć.
W końcu spojrzenie Evana spoczęło na dziewczynie która stała teraz obok niego wpatrując się...zupełnie tak jak by oczekiwała od niego jakiejś odpowiedzi. Szybko potrząsnął lekko głową na skutek czego jego czupryna zafalowała lekko.
-Oj... wybacz mi to... po prostu wciągnęła mnie tak książka- Mruknął cicho uśmiechając się do niej lekko. Evan miał w sobie to coś co sprawiało, że ludzie mu ufali... zbyt łatwo ufali. A dla kobiet potrafił być wyjątkowo czarujący.
-Jeżeli chcesz tutaj posiedzieć to nie ma sprawy... poszukam sobie jakiegoś innego miejsca, ale wydaje mi się, że pomieścimy się tutaj w dwójkę... a spędzenie czasu w towarzystwie uroczej dziewczyny to będzie zaszczyt- Powiedział spokojnie po czym wyciągnął w jej kierunku rękę aby pomóc jej ewentualnie wejść na parapet. Dziewczyna szukała kogoś z kim można normalnie pogadać... cóż znalazła... szkoda tylko, że to wszystko co robi Evan jest na pokaz.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Czw Cze 23, 2016 9:51 pm
Wow, bo to takie dziwne, że kiedy ktoś kogoś zaczepia to wymaga od niego uwagi, no nie? Alexandra często tak wkurzała tym ludzi, bo jakimś cudem w tym cholernym zamku chęć na interakcje z innymi ma jakiś 1 na 300 uczniów i zawsze trafia na tych, którzy wolą siedzieć w kontach ich wpadać w stany depresyjne, ciągnąc przy tym innych ze sobą. Norma wśród nastolatków, która sprawia, że panna Grace z trudem odnajduje jakieś pozytywy w tym marnym świecie. Teraz jednak ktoś porzucił dla niej prawdopodobnie interesującą lekturę i jakiekolwiek nie były jego pobudki to cieszyło ją to. Chciała przestać na moment analizować egzystencjalne, filozoficzne i moralne kwestie. Czas pobyć kimś względnie normalnym. Ile ona wytrzyma w takim stanie? Śmiem twierdzi, że jakieś dwie minuty, ale krok po kroku i może coś się z tego ostatecznie urodzi. Czy ufała temu komuś? A pewnie, że nie. Nie ufa się nikomu, bo każdy wbija noże w plecy.
Sytuacja wymagała od niej jednak poświęcenia. Zwyczajni ludzie nie darzą byle kogo zaufaniem, ale przynajmniej starają się dać malutki kredyt, by sprawdzić, czy inwestycja się zwrócić i ktoś pomoże w jego spłacie. W dodatku ten ktoś nie wydawał się aż taki straszny i jeśli udawał to cóż... wychodzi mu to dobrze i na tę chwilę satysfakcjonuje to Gryfonkę. Zero doszukiwania się drugiego dna i poszukiwań wewnętrznej prawdy, która powinna odmienić jego życie. Dziś tylko pogawędki i normalność na tyle, na ile będzie się dało. Może czas zacząć odliczanie do złamania tej jej wewnętrznej przysięgi?
- To dobrze, że jest tu sporo miejsca, bo umiem dużo zająć - Rzuciła tylko z uśmiechem, jakby fakt, że właśnie obraziła samą siebie miałby poprawić jej humor. W sumie tak było. Tylko blizna na szyi i włosy mogły swym wyglądem doprowadzać ją do gorączki. Do innych rzeczy miała dystans, szczególnie że naprawdę nie mogła narzekać na swój wygląd. Przeciętność nie bywa bowiem aż taka straszna. Wręcz przeciwnie - potrafi być zaletą.
- Przepraszam, że przerwałam lekturę. - Podała mu dłoń mimo tego, że serce waliło jej jak oszalałe. Niby już łatwiej było jej zbliżać się do ludzi, ale kontakt fizyczny nie należał do normalnych. Wciąż jeden krok do przodu i dziesięć do tyłu w tej kwestii. Miała nadzieję, że on nie zauważy tego drżenia. W końcu na jej buźce był ładny uśmiech i taka radość w głosie, jakby spotkała złotą rybkę mającą spełniać życzenia. I cóż... też w jakimś stopniu była teraz dla niego pokazem. Pokazem zwyczajności, której jest zaprzeczeniem, a z którą chciałaby się równać.
Evan Reid
Oczekujący
Evan Reid

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Sro Cze 29, 2016 8:12 pm
Evan też by miał pewnie jakieś tam powody przez które mógł by zaszyć się w jakimś kącie, i robić z siebie największą żałość jaka chodziła po tym świecie. Tylko za każdym razem kiedy miał ochotę to zrobić, w jego głowie pojawiało się jedno podstawowe pytanie "po co". Co by mu tak naprawdę dało zamknięcie się w swoim świecie. Na pewno nic dobrego. Z drugiej strony nie wydawało mu się, że jego życie było na tyle złe aby musiał robić z siebie chłopca emo, dla którego nic już nie ma sensu. Na tym świecie byli ludzie którzy mieli znacznie ciężej, i to oni powinni byli martwic się tym co się wydarzyło a nie on.
Ślizgon uśmiechnął się delikatnie w kierunku dziewczyny, kiedy ta postanowiła podać mu rękę i wejść na parapet. Evan nie liczył na to, że mu zaufa już na wstępie, ale doskonale wiedział, że wcześniej czy później tak będzie. Potrafił tworzyć to złudne poczucie bezpieczeństwa i opieki, a zaraz po tym przyjdzie wielkie rozczarowanie, bo kiedyś okaże się, że chłopak wcale nie jest tym za kogo się podaje. Niestety takie mamy czasy, uczciwość na chwilę obecną jest przereklamowana, i zupełnie się nie sprawdza. Wystarczy popatrzeć na wszystkich tych którzy coś osiągnęli. Ile kłamstwa było w ich życiu, ile razy łamali obietnice, a wraz z nimi cudze serca. Evan nigdy nie zaznał ciepła, przyjaźni... ani żadnej innej ciepłej emocji, dlatego też w żaden sposób nie przywiązywał do tego wagi. Przecież z samej miłości, czy jakiś innych bzdetów to on na tym świecie nie wytrzyma długo. Więzy między ludzkie nie miały kompletnie żadnej wartości.
-Nie przesadzaj... jeżeli mówisz pod kątem swojej wagi, to możesz być spokojna... wyglądasz idealnie, a jeżeli pod katem tego, że lubisz gadać z ludźmi, i często nie dajesz im dojść do słowa... cóż jest to zrozumiałe, i mi to jakoś nigdy nie przeszkadzało- Przeczesał spokojnie palcami swoje włosy wpatrując się uważnie w swoją rozmówczynię, próbując ocenić z jakiego domu może pochodzić, i czy jakie kolwiek próby przyszłej kradzieży będą mieć jakiś sens.
-Nic się nie stało. W sumie i tak miałem sobie zrobić przerwę od czytania- Skłamał bez mrugnięcia oka. Przecież tak naprawdę dopiero co tutaj przyszedł, i co otworzył książkę prawie, że na pierwszej stronie. No, ale trzeba zrobić wrażenie.
-Co ciebie tutaj sprowadza. Sądziłem, że łatwiej znaleźć towarzystwo w pokoju wspólnym, niż gdzieś na korytarzu- Wychylił się tutaj trochę aby zobaczyć czy ktoś jeszcze tutaj jest, ale ku swojemu zdziwieniu stwierdził, że na chwilę obecną byli tutaj tylko we dwójkę.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Lip 03, 2016 5:51 pm
Chyba każdy byłby wstanie odnaleźć swój arcyważny powód do tego, by stać się na wieki wieków ponurakiem, nieszczęśnikiem, pustelnikiem, samotnikiem i emo w jednej osobie. W końcu ludzie kochają być cierpiętnikami i całkiem nieźle wychodzi im szukanie uzasadnienia takiego stanu rzeczy. Tyle, że to jest wciągające przez jakiś czas, kiedy taplanie się we własnej beznadziei nie robi nam większej różnicy. Kiedy ten stan mija okazuje się, że to miejsce jest gorsze niż każde inne. Dlatego pytanie "po co?" jest całkiem zasadne i odpowiedź na nie jest równie banalne, bo brzmi: po nic. Nie przynosi to żadnych korzyści ani zmian. Jedynie bezsensowne marnowanie czasu. Alexandra dotarła do tego, kiedy sama się trochę w bajorku pochlapała. Zrozumiała tez, że bycie emo to nie dla niej. Wciąż starała się wrócić w 100% do normalności, ale niestety - każde wydarzenie zostawia w nas jakiś ślad i jak na razie panna Grace przypominała uroczo zniekształconą wersję samej siebie z początku roku szkolnego. A może po prostu stała się prawdziwym człowiekiem? W końcu ile można żyć złudzeniami. Każdy musi kiedyś dorosnąć, więc może to się właśnie wydarzyło?
Może Alexandra zmądrzała?
Och, to byłoby piękne, ale można mieć co do tego ogromne wątpliwości. Przemilczmy więc wątpliwą przyjemność z oceniania przygotowania mentalnego do życia tej Gryfonki, bo w tej kwestii trudno cokolwiek ostatecznie zawyrokować. Mamy tu i teraz, gdzie podejmowała próbę robienia tego, co wszyscy. Rozmawiania, spędzania z kimś czasu i inne zwyczajne, codzienne sprawy. Dla niej relacje międzyludzkie miały znaczenie. Trochę w inny sposób niż dla reszty, bo ona mogłaby policzyć ludzi, którzy nie mają jej dosyć na palcach jednej ręki, ale... nieważne. Grunt, że miała szansę spróbować zachować się tak, jak na cywilizowaną istotę przystało.
- Nie rozpędzaj się tak człowieku. Nie wyglądam idealnie i nie potrzebuję takiego zapewnienia, bo nie mam z tego powodu kompleksów. Jestem totalnie bezproblemowa. Po prostu dużo mówię i lubię śmiać się sama z siebie. To zdrowo czasami zaakceptować swoje wady, wiesz? Cieszę się, że być może rzeczywiście nie przeszkadza Ci mój nadmiar słów. Nie miałeś jeszcze okazji poznać tego potoku, ale załóżmy, że starasz się być miły. Tak na dobry początek - Dobra, pojechała trochę z tym, że jest bezproblemowa, bo tak jakby ciągle traci punkty dla domu, ciągle pakuje się w kłopoty, ciągle ma do czynienia z trupami, ciągle się martwi i gubi, a i będzie ślepa. Tak, to idealny obraz kogoś bezproblemowego. A to dopiero wstęp do tej fascynującej historii, której lepiej już nie przytaczać. Ale przynajmniej postawiła sprawę jasno. Do tego jak na siebie i tak zachowała się całkiem kulturalnie.
- Jasne, wszyscy tak mówią. Stało się, ale mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to aż tak bardzo, jak to możliwe - Nie lubiła tych zwyczajnych tekstów, które miałyby usprawiedliwiać słuszność przerywania komuś i za grosz nie kupowała tekstu, że to nie ma znaczenia, bo jeśli ktoś ma jakieś zajęcie to po jakąś choinkę to wszystko robi, prawda?
- W tym zamku można spotkać ludzi wszędzie. Nawet, jeśli tego nie chcesz - Wybierasz opustoszałą salę? Ha, ha! I TAK KTOŚ TAM BĘDZIE. Przynajmniej ona zawsze to przeżywa. Gdziekolwiek by się nie podziała są ONI.
UCZNIOWIE SĄ WSZĘDZIE. STRZEŻ SIĘ.
Evan Reid
Oczekujący
Evan Reid

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Lip 03, 2016 6:13 pm
No tak...  spróbuj być miły, to od razu dostaniesz za co opieprz... cóż Evanowi zdarzało się to nie raz i nie dwa, ale nigdy aż w taki sposób. Dlatego też nie ma co mu się dziwić, że uniósł tylko lekko dłonie przed siebie, jak by chciał właśnie odeprzeć od siebie jakiś niewidzialny atak i pomachał nimi spokojnie.
-Ja chciałem być tylko miły... nie musisz minie od razu opieprzać- Westchnął cicho, po czym powróciła ponownie do swojej książki wychodząc z założenia, że dziewczyna najwyraźniej nie jest dzisiaj duszą towarzystwa. On sam nigdy nie nadążał nad tym kwiatem świata, jakim były kobiety. Raz były gotowe przytulić ciebie mocno, i ochronić, a innym razem mogły wydłubać ci pazurami oczy.
Nie zmieniało to mimo wszystko faktu, że Evan poniekąd rozumiał to, że dziewczyna może mieć kiepski nastrój. Ile razy on sam miał ochotę walnąć w kogoś zaklęciem tylko za to, że oddycha. Chociaż jego podejście do życia, niestety nauczyło go, że jeżeli będzie wrogo podchodzić do ludzi, to niestety nikt nie da mu żadnej pracy.
Evan zaczął błękitnymi tęczówkami wodzić za tekstem, pozwalając aby dziewczyna miała chwilkę spokoju, aby mogła opanować swoje emocje. Każdy normalny pewnie by już wstał i zostawił dziewczynę, ale nie Evan.
-Dobrze... skoro jesteś taka bystra to czemu dalej tutaj siedzisz. Gdybym ja był taki pewien co inni mówią to na twoim miejscu już dawno bym sobie poszedł, aby przez czystą przyzwoitość nie przeszkadzasz- Mruknął znad książki, po czym spojrzał na dziewczynę.
-A mimo wszystko nadal tutaj siedzisz... więc w głębi serca masz nadzieję, że faktycznie nic się nie stało... i ja ci mogę gwarantować, że nic się nie stało. Przecież nie nakrzyczę na ciebie tylko dlatego, że miałaś ochotę z kimś pogadać, albo po prostu z kimś posiedzieć- Ludzie go tak naprawdę nigdy nie przestaną zadziwiać. Może i dziewczyna spotkała na swojej drodze sporo osób, które w pewien sposób zniszczyły jej świat... ale to wcale nie oznaczało, że należy przekreślać wszystkich innych ludzi.
-To są uroki egzystencji międzyludzkiej. Żyjemy na jednej planecie po to aby się spotykać...- Dla niego było to logiczne, i wystarczające aby nie naskakiwać na ludzi.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Lip 03, 2016 6:29 pm
Zaraz tam opieprz... w jej wykonaniu to było tylko delikatne nakreślenie swojego światopoglądu i podejścia do życia. To inni ludzie są nadwrażliwi i nie potrafią przełknąć ciągle paplającej Gryfonki, ona nie ma z tym wielkiego problemu. Przecież wystarczyłoby jej powiedzieć, że przesadza, a ona spróbowałaby się ogarnąć. Taki prosty świat - powiedz słowo, a ona się bardziej postara. Nie żeby wszystko tak działało, ale jej życie miało stawać się coraz łatwiejsze i z pewnością nie miała w planie komplikować jeszcze bardziej niż dotychczas.
- Nie chciałam Cię opieprzyć - NIE TAKI BYŁ PLAN, UPS. Próbowała być sobą, ale jak widać to wychodzi jej jeszcze gorzej niż udawanie cywilizowanego młodego człowieka. Lubiła ludzi, naprawdę. Tylko rozmawianie z nimi jest naprawdę trudne, kiedy ma się japę, która nigdy się nie zamyka. Mózg nie analizuje treści wychodzących. Z takim nastawieniem to prawdopodobnie panna Grace nawet nie doczeka zakończenia szkoły. Nie wspominając o tym, że naprawdę miała obawy, czy poradzi sobie z nauką nawet, jeśli nic ani nikt jej nie zabije.
- Nie jestem pewna i to dlatego siedzę. Zawsze warto sprawdzić, czy ktoś jednak jest inny - odpowiedziała lekko zmieszana, bo naprawdę nie chciała robić wrażenie potwora, który atakuje zwyczajne zaczytane jednostki. Jak widać szło jej beznadziejnie. Poziom komunikacji jest na - 10, ewidentnie.
- Dokładnie tak jest. Mam taką nadzieję, co nie zmienia faktu, że zapewnienie niczego nie zmienia. Zresztą nieważne. Po prostu ludzie mówią różne rzeczy, a co innego myślą i to jest bezsensu. Tyle - Czy ktokolwiek zrozumie jej wywody? Mało prawdopodobne. Chciała, żeby ludzie nie oszukiwali nawet w małych rzeczach, to takie trudne? Wbrew pozorom tak. Do tego jest sfrustrowana lekko tym, że mało kto ma w głowie na tyle dużo, by zachowywać się takim, jakim jest.
- To po co istnieją wyspy? - Dobra, to było głupie. Nawet za bardzo, jak na nią. Zaśmiała się sama z siebie i szybko spróbowała wytłumaczyć własny debilizm - Nieważne. Nie było pytania. Nie podejrzewałam, że jestem w stanie powiedzieć coś głupszego, ale każdy dzień udowadnia mi, że jest inaczej - I tyle w temacie. Alexandra zdawała sobie sprawę z tego, że jest bezsensownym człowiekiem. A może po prostu typową, zmienną kobietą?
Evan Reid
Oczekujący
Evan Reid

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Lip 03, 2016 6:48 pm
-Spokojnie... nic się nie stało... przywykłem. Po ostatnich wydarzeniach wszyscy stali się jakoś wyjątkowo drażliwi. Ciężko coś do nich powiedzieć, i nie urazić jednocześnie- Evan odłożył książkę na bok, zaginając tym razem róg kartki którą właśnie pochłaniał. Słuchał dziewczyny uważnie. Cóż jej myślenie było proste, i patrzenie na świat również. Cóż, ludzie lubili żyć w utopii, niestety życie bardzo szybko sprowadza ich na ziemię. Chociaż Evan nigdy nie miał nawet możliwości aby stworzyć dla siebie jakiś idealny świat. Od samego urodzenia został rzucony tak naprawdę na głęboką wodę, i musiał nauczyć się pływać, nim udało mu się pojąć czym w ogóle jest ta woda w której pływał. On też znajdował się w swoim własnym bagnie, ale za miast próbować się w niego wyrwać, to nauczył się na nim dryfować. Zaprzyjaźnił się na tyle z tą śmierdzącą na kilometr mazią, że ta nie robiła mu tak naprawdę żadnej krzywdy. Cóż... tam gdzie ktoś widział zysk lub stratę on sam jeszcze widział trzecią opcje... i tak było zawsze.
-Widzisz... ciężko mnie zirytować naprawdę... ale istnieje na tym świecie tak rzecz która wyprowadza mnie z równowagi. Jest to wciskanie mi czegoś, czego nie myślę. Jeżeli mówię, że nic się nie stało, to nic się nie stało... proste i logiczne- Wyjaśnił na spokojnie dziewczynie. Faktycznie w jego głosie nie było ani grama złości, czy też rozczarowania. Ona była jaka była... miała również prawo do gorszego dnia, i chłopak nie miał zamiaru jej tego wytykać.
-Wiesz jaki jest twój problem. Twój świat zamyka się na tych paru ludziach którzy zniszczyli ci właśnie idealnie rozpoczęty dzień, albo zdeptali twoje marzenia. Przez to nie widzisz tego co jest dalej. Gdybym ja miał pamiętać o ludziach którzy zniszczyli mi życie... najpewniej już dawno siedziałbym w więzieniu, i nie rozmawialibyśmy teraz- Zawsze tak było. Wystarczyło, że parę razy się potknęliśmy, i od razu spisywaliśmy ludzkość na straty. Było to strasznie irytujące, oraz wręcz nie moralne.
-Jak to po co?- Mruknął wyraźnie zdziwiony i popatrzył na dziewczynę.
-Po to aby ten kto się tam znalazł dostał tak bardzo upragnioną nadzieję, oraz nauczył cieszyć się tym co ma... a nie tym co miał, albo tym co mógłby mieć- On widział to tak... pytanie tylko ile było w tym jego samego, a ile aktora który zagrał tak jak dziewczyna by chciała aby zagrał.
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Sro Lip 06, 2016 7:10 pm
Alexandra ceniła sobie swój prosty świat. Zdecydowanie przynajmniej żyć w miejscu, gdzie niewiele spraw musi podlegać głębokim przemyśleniom. Co więcej ludzie w większości sami komplikują sobie życie, a mimo całego żałosnego i pokręconego bytu w którym panna Grace oddalała się od tej zasady to naprawdę wolała wszystko sprowadzać do najprostszej postaci, o ile to możliwe. Chcieć jednak to nie zawsze znaczy móc i z tego względu jej żywot przypomina w tej kwestii bardzo krzywą linię. Sporo wyrównanego poziomu, ale jak już spada to naprawdę gdzieś poza oś i długo czasu zabiera powrót. Cóż, gdyby było inaczej to pewnie jej egzystencja nie byłaby pełna tak wielu dziwnych przemyśleń i zbyt dużej ilości wypowiedzianych słów. Miała swoje bagno, ale lubiła z niego wyjść i się wypasać gdzie indziej. Innych chyba bardzo bawi wrzucanie jej tam raz po raz i sprawdzanie, jak śmiesznie i długo będzie się z niego grzebać.
- Problem jest taki, że nie mam żadnej pewności, czy już tego nie masz i dlatego nie muszę Ci tego wciskać. To, że tak mówisz o niczym nie świadczy. Tyle, że lepiej wyglądałaby ta rozmowa, gdybym tego nie powiedziała niezależnie od tego, co myślisz. Skończmy jednak temat, bo moglibyśmy tak w nieskończoność pewnie - Jaki tam gorszy dzień!? Ona po prostu mówiła, jak wszystko odbiera. Pewnie żyłoby się łatwiej bez tego, ale po co miała odpowiadać zwyczajnie? "Och, tak się cieszę, że nie przeszkadzam. Nie chciałabym się naprzykrzać, jeśli to coś ważnego" - te bzdury naprawdę brzmiały źle nawet w ustach najmilszej osoby na świecie, a co dopiero Gryfonki, która ciągle papla i to w 3/4 od rzeczy. Wtedy naprawdę mogłaby zmienić kolor włosów na blond i tłumaczyć wszystkim, że zidiociała przez to, bo musiała się dopasować do nowego wyglądu.
- Nie znasz mnie. Mam się całkiem dobrze, wiesz? Po prostu nie ufam ludziom. Na to trzeba sobie zasłużyć. W dodatku mam powody ku temu. Taki mój urok - mówię za dużo, ale przynajmniej nie musisz się domyślać o czym mówię. Żadnych haczyków. Tylko sporo ludzi przez których potencjalnie mogę skończyć pod ziemią - Parę razy? Spisywać ludzkość na straty? Nie robiła tego. To był milion razy i naprawdę starała się lubić ludzi. Tyle, że tych, którzy nie mają gdzieś z tyłu głowy głosiku, który namawia ich do brutalnego mordu na niej. A takich jest debet.
- Czy weszliśmy na temat egzystencjalny? Bo ja pytałam o zwykłe wyspy człowieku. Takie najzwyklejsze. Nic głębokiego, jak studnia bez dna - Pytanie bez odpowiedzi, a jej już w sumie wszystko jedno. Wszyscy kłamią. Czasami się tylko zdarza, że niektórzy mniej.
Evan Reid
Oczekujący
Evan Reid

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Sie 14, 2016 9:06 pm
Ślizgon westchnął po raz kolejny ciężko. Jak on nie znosił tego typu ludzi którzy gadali i kompletnie nad tym się nie zastanawiali, dlatego też w tej chwili dziewczyna u niego już dawno straciła jakie kolwiek szanse na dogadanie się. Próbował, starał się być grzeczny, ale jak widać nic z tego nie wychodzi. Evan na szczęście nie był głupi bardzo szybko w swoim malutkim świecie znalazł idealne wręcz mniej dla gryfonki. Do końca roku szkolnego zostało jeszcze trochę może uda mu się wypróbować na niej parę produktów które z resztą miały być dla jakiegoś przygodniego mugola, ale cóż jak się lubi czego się nie ma to się lubi co się ma.
-Pieprzysz...- Mruknął zeskakując zgrabnie z parapetu na ziemię. Otrzepał tylko szybkim ruchem tył spodni, aby upewnić się, że żaden biały osad na nich nie został.
-Po pierwsze...- Tutaj odwrócił się w stronę dziewczyny opierając się rękoma o kamień. Chciał ją dobrze widzieć, w końcu zasady dobrego wychowania wyraźnie mówiły aby spoglądać na tego z kim się prowadziło rozmowę. Nawet jeżeli była ona dziwna i nie trzymała się kompletnie kupy.
-Powtarzając wszystkim dookoła, że nie ufasz ludziom prędzej wpędzisz się w kłopoty niż zmusisz ich do czego kolwiek. Po drugie jak mam być z tobą w stu procentach szczery kiepska z ciebie aktorka. Wyglądasz raczej na człowieka który rzyga miłością na każdego kogo napotka... ale z drugiej strony co mnie to wszystko tak naprawdę obchodzi- Evan miał swoją wartość człowieka. Było to człowiek który może mu się przydać oraz taki który do końca życia pozostanie dla niego anonimowy. Bowiem chłopak był zwolennikiem wszystkiego co może mu jakoś ułatwić późniejsze interesy. I nie chciał mieszać się w coś co mu w przyszłości nie przyniesie żadnych materialnych zysków... ot taki młody materialista.
-Po drugie... waląc tekstami typowo z dupy nie licz na to, że ktoś będzie z tobą szczery bo większość osób weźmie za totalną wariatkę, która uciekła z munga.- Pochwycił swoją książkę którą zostawił na parapecie i ponownie wbił niebieskie spojrzenie w dziewczynę. Dał jej szansę na zareagowanie na to co mówił, w pewien sposób zaciekawiła go ta rozmowa, a może raczej bardziej rozbawiła... z drugiej strony czy było to takie istotne?
Alexandra Grace
Gryffindor
Alexandra Grace

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Wto Sie 16, 2016 4:59 pm
Niech więc raduje go fakt, że należy do 98% społeczeństwa, którzy myślą dokładnie tak samo! Niech próbuje co chce, gorzej już chyba z nią nie będzie. Chociaż lepiej nie kusić losu, prawda? Miała wielką wprawę w zaginaniu tego powiedzenia, bo jakby z każdym super interesującym zdarzeniem - było gorzej. Najwyżej otruje ją ku uciesze reszty populacji, która ma dosyć tej paplaniny i twarzyczki zwiastującej albo kolejny problem albo gadanie o problemach. Wyświadczyłby tym samym przysługę sporej grupie, więc gdyby doprowadził swoimi próbami do ostateczności to z pewnością ktoś by się uśmiechnął, czyli to nie aż taki zły czyn, skoro można go wytłumaczyć... tia, jasne.
- To prawda - Po prostu przyznała mu rację, bo... bo co? A bo według niej ją miał! Czy ktoś tutaj jest zdziwiony? Jeśli nie to jest to słuszna reakcja, ponieważ ona naprawdę nie wzruszyła się tym wszystkim. Tak to z zasady działa i jakoś szału nie ma, dupy nie urywa. Zdawała sobie sprawę z okrutnej przypadłość i jeszcze bardziej z tego, że ktoś może pałać żywą nienawiścią do takiego zjawiska.
Słuchała tego urokliwego wywodu. Nie miała zbytnio wyjścia zresztą, bo gdyby uciekła machając rękami albo przerwała mu w mało uprzejmy sposób to pogłębiła tylko jego super obraz siebie do słów furiatka, szajbuska i choleryczka. A po co to niby komu? Inna sprawa, że miała już naprawdę głęboko w poważaniu, co sobie ludzie myślą o niej i jak to robią. Rzadko mieli do zaoferowania jakiś ciekawy pogląd, bo w morzu nijakości dokładali tylko kolejne rutynowe tekściki, które zdążyła usłyszeć. Zero kreatywności. W jego przypadku wystąpił jednak jakiś wkład pracy, bo chociaż ruszył swój tyłek, by dodać dramaturgii sytuacji.
- Po pierwsze - dwa razy powiedziałeś po drugie, więc masz poważniejszy problem niż ja ze sobą - Tak, to była najistotniejsza część jej całej wypowiedzi, bo wnosiła coś do tej śmiesznej konwersacji.
- Po drugie - mówisz na podstawie kilku minut spędzonych ze mną, więc to bardzo subiektywne, nie uważasz? - To ta najmniej istotna rzecz, więc znalazła się w środku, by nikt o niej zbytnio nie myślał. Bo ej, ona nie ruszyła się w super dramatyczny sposób porywając swoją książkę i dając mu wykład o tym, co widzi i jak ocenia jego zachowania i o czym świadczy jego wygląd, bo nie obchodzi to ani jego, ani ją, więc po co drążyć w temacie?
- Po trzecie, którego Ci zabrakło, mów coś czego jeszcze nie usłyszałam albo nie wiem albo zmykaj stąd, skoro już ruszyłeś swoje cztery litery z miejsca - Puściła do niego oczko, niech myśli, że jest wariatką. Uśmiechnęła się przy tym uprzejmie i o dziwo, pełna była dumy z tego zdarzenia. Nie unosiła się, ładnie mówiła mu co myśli... wow, Alexandra naprawdę poczyniła postępy w konwersacji. Zero krzyku i pretensji. Albo rzeczywiście miał rację i ona po prostu oszalała i wymagała zamknięcia. Lub... cóż, może ją też na swój sposób bawiło słuchanie takich rzeczy? Czyżby sprawiało jej to frajdę, takie wsłuchiwanie się w komentarze dotyczącej jej osoby?
Cholera wie co tam siedzi w tej głowie...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Nie Paź 23, 2016 7:53 pm
[z/t x2 z powodu zbyt długiego zwlekania z odpisami]
Sponsored content

Kamienny parapet - Page 15 Empty Re: Kamienny parapet

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach