Go down
Darren Granville
Oczekujący
Darren Granville

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Nie Sty 12, 2014 1:15 pm
W sali unosi się gęsty, szary dym. Dociera nawet pod moje zamknięte powieki i piecze. Mrugam kilkakrotnie, przez co oczy zaczynają mi łzawić. Wtedy dostrzegam, że drzwi są lekko uchylone, a do środka zaglądają dwie postacie. Podnoszę się z ziemi i patrzę uważnie za przybyłych. Nie musi być jasno, żebym wiedział, kim są.
- Nie przeszkadzamy? - pyta dziewczyna i niemal od razu dodaje - Możemy wejść czy masz coś przeciwko? - mierzę ją wzrokiem, pomimo ciemności i dymu. Człowiek prosi o chwilę spokoju, wytchnienia, a los musi zsyłać mu dwójkę osób, z którymi najmniej ma ochotę rozmawiać.
- Nawet gdybym miał coś przeciwko, niczego by to nie zmieniło - mruczę. Mogę się założyć, że potraktują to jak zaproszenie, choć tak naprawdę jest odwrotnie. Jakby na potwierdzenie moich słów chłopak wchodzi do środka i siada na jednej ławce.
- Nie pamiętam tak ciężkiej atmosfery od czasu, kiedy mając dwanaście lat, jadłem z dziadkiem obiad tuż po tym, jak trafiłem zaklęciem jakiś rzadki rodzaj jego rośliny, a on próbował udawać, że nic się nie stało - mówi, wyjmując różdżkę, która pod wpływem zaklęcia 'Lumos' rozświetla całe pomieszczenie. Przez to światło jeszcze bardziej widać moją bladą, pokrytą lekkimi piegami twarz - Macie może coś do jedzenia? - dodaje po chwili, a ja rzucam mu niemal mordercze spojrzenie i podchodzę do okna, stając do nich tyłem. Nie chcę z nimi rozmawiać. Nie chcę ich słuchać, ani nawet oglądać.
- Czego chcecie? - pytam, choć doskonale znam odpowiedź na to pytanie. Męczą ich moje przeprosiny, chcą wiedzieć, dlaczego to zrobiłem i co to znaczy. I pewnie jeszcze co jest ze mną nie tak, czemu naprawdę nie przyszedłem i co robiłem. Tyle szczegółów, które wolałbym zachować, i zapewne zachowam, dla siebie. Tyle rzeczy, które ich nie dotyczą i do których nie powinni się wtrącać. Moje życie, moje sprawy, moje problemy. Gdybym chciał, powiedziałbym im sam. A fakt, że tego nie zrobiłem, powinien dać im do myślenia. I jeszcze jak zwykle bezsensowne teksty Hugo, które zapewne mają na celu rozładowanie atmosfery. Co on sobie wyobraża? Że nagle wybuchnę śmiechem, powiem, że to wszystko było tylko jednym wielkim żartem, rzucę im się w ramiona i razem pójdziemy do biblioteki albo do Wielkiej Sali? Chyba się jeszcze nie nauczył, że to nie możliwe. Tak przykro będzie ich rozczarować. Tak przykro będzie sprawić, że wszystko w co wierzyli legnie w gruzach, zawali się jak domek z kart. Wiem, że mnie obserwują. Wiem, że wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia, bojąc się odezwać i nie wiedząc, o co mi chodzi. I dobrze. Nigdy specjalnie nie przejmowałem się tym, co myślą o mnie inni. Zawsze jednak widziałem, że wzbudzam w nich mieszane uczucia. Jedni mnie nienawidzą, innych przerażam, jeszcze inni mają mnie za świra. Nigdy też specjalnie nie przeszkadzała mi samotność. Jestem szczęśliwy sam ze sobą. Blady blask księżyca oświetla moją twarz, a ja wpatruję się w niego, jakby mógł mnie stamtąd wyciągnąć. Jakby wystarczyło, że pomyślę życzenie, a ono się spełni. Będę mógł wyparować, przenieść się do cichego i spokojnego miejsca, gdzie nikt mnie nie znajdzie i nikt nawet nie będzie szukał. To jest właśnie zaleta nieposiadania przyjaciół - nikt specjalnie nie przejmie się, kiedy znikniesz.
- Sądzę, że niepotrzebnie fatygowaliście się na piąte piętro. Chyba wszystko już sobie wyjaśniliśmy - mówię i rzucam im przelotne spojrzenie, szybko jednak odwracając się z powrotem do okna. Przez tą krótką chwilę dostrzegłem, że są zmieszani. Biedactwa... Uśmiecham się lekko ironicznie, choć i tak przecież nie mogą tego zobaczyć. Może to i lepiej. Łatwiej mi będzie się ich pozbyć.
Victoria Atterbury
Oczekujący
Victoria Atterbury

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Nie Sty 12, 2014 7:26 pm
Victoria, słysząc typową dla Darrena odpowiedź, podnosi wzrok, przez chwilę patrząc na niego z uniesionymi wysoko brwiami. Pewnie stałaby tak i po prostu mierzyła go wzrokiem, gdyby nie Hugo, który "bezczelnie" (co widać było po minie Granville'a) wlazł do środka i zaczął paplać głupoty:
- Nie pamiętam tak ciężkiej atmosfery od czasu, kiedy mając dwanaście lat, jadłem z dziadkiem obiad tuż po tym, jak trafiłem zaklęciem jakiś rzadki rodzaj jego rośliny, a on próbował udawać, że nic się nie stało. - Zaraz potem dodał "Lumos" i pokój rozświetliło światło z jego różdżki.
- Macie może coś do jedzenia? - dodał na sam koniec, jakby specjalnie chcąc pogorszyć sytuację. Victoria jednak wiedziała, że nie o to mu chodziło. Mimo to na chwilę skryła twarz w dłoniach, prosząc w duchu, żeby on kiedyś zmądrzał. Wzięła głęboki oddech i głośno wypuściła powietrze. Dopiero potem minęła próg i również usiadła na jednej z ławek.
- Czego chcecie? - Zaraz potem zapytał Darren. Rory spojrzała na niego i odruchowo prychnęła.
- Jak zwykle miły - wypaliła, a zaraz potem ostentacyjnie przyłożyła palec do ust, udając, że się zastanawia. Po chwili przeniosła wzrok na Hugo - Jak myślisz, czego chcemy? - zapytała tamtego, przekrzywiając z lekka głowę i robiąc niewinną minę.
- Myślę, że doskonale wiesz, czego chcemy. Albo raczej, czego nie chcemy - rzuciła prosto w stronę Darrena. - Wsadź sobie w kieszeń te swoje furne przeprosiny, Granville! - wysyczała, ale zaraz potem się opamiętała. Wiedziała, że kiedy nie trzeba nerwów na wodzy, on ma z tego największą zabawę i nie bierze jej na serio.
- Czy ty w ogóle masz mózg? Myślisz czasem, co mówisz, robisz? Cokolwiek? Bo mam wrażenie, że kompletnie nie zdajesz sobie sprawy. Z niczego - wstała, bo nie mogła się już naprawdę opanować. Gdzie się podziały wyrzuty sumienia sprzed 3 minut, hm? Ach, no tak, ten egoista dał mi do zrozumienia, że nie ma co się nim przejmować - i tak wszystko i wszystkich ma gdzieś.
- "No tak, świat mnie zrozumie. Jestem ponad nim, bo mam problem z wyrażaniem uczuć - zaczęła naśladować sposób jego mówienia i głos. - "A nie, przepraszam. To oni mają problem, bo coś czują, a ja jestem ostatni w kolejce do tego, żeby powiedzieć im coś miłego, za to pierwszy, żeby ich wyśmiać. Właśnie przez to czuję się lepszy i silniejszy." - Podeszła do niego i uważnie spojrzała w oczy.
- Posłuchaj mnie uważnie - w tej chwili niedobrze mi się robi na samą myśl o tobie, nie wspominając o tym, co tam sobie myślisz w tej przerośniętej główce. Nie wymagamy wcale od Ciebie wiele. Po prostu czasem zatrzymaj się i pomyśl. Nic więcej. - Jej oczy były wąskie niczym szparki, a brwi groźnie ściągnięte. Czy była wściekła? Oj tak. I lepiej dla Darrena, żeby teraz nie przesadził. Amen.
Hugo Ganthier
Oczekujący
Hugo Ganthier

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Nie Sty 12, 2014 8:16 pm
I stało się.
Nabroił na tyle, na ile pozwalał mu jego niepoważny charakter.
Teraz wszystko działo się szybko, chaotycznie i nie prowadziło do niczego dobrego. Nie tak jak chciał myśleć, do rozwiązania sprawy. Tylko do pięknej, dorodnej katastrofy.
Zobaczył, jak Victoria podchodzi do ławek, tupiąc ze złości. Jej cień przemykał tuż za nią, chcąc nadążyć - nie - zwolnić, sam doskonale wiedząc, jak to się potoczy.
Usłyszał, jak zaczyna mówić. Z każdym słowem głośniej, dopóki się nie opanowała. Nie na długo jednak, sekundę później była przy Darrenie, tuż przed nim, jego oczami i jego przerośniętym ego.
Razem z jej ostatnim wypowiedzianym zdaniem, przyszło do Ganthiera postanowienie.
Za żadne skarby nie odczepię się od niego.
Wbrew wszystkiemu...

- Nox
...co sobie myśli, każdy potrzebuje jakiegoś jasnego punktu.
Razem z zapadłą ciemnością nadeszła cisza. Hugo machnął różdżką na zasłony, a te zakryły wszystkie okna w pomieszczeniu. I nawet światło księżyca nie było w stanie przez nie przebrnąć.
Nawet nie zastanawiał się, po co to zrobił. Podniósł swój tyłek z ławki, ostatni raz zastanawiając się, czy powinien zwyczajnie wyjść i dać sobie z nim spokój raz na zawsze.
Cóż, swój rozsądek zakopałem już dawno temu.
I kto będzie go irytował, jeśli nie ja?
Stanął przodem do ich, jak sądził, zdezorientowanych min. Niech teraz Granville robi co chce, ale Ganthiera i tak się nie pozbędzie.
Podrapał się różdżką w głowę, wcisnął ręce do kieszeni i czekał.
Darren Granville
Oczekujący
Darren Granville

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Nie Sty 12, 2014 9:23 pm
Victoria jest wkurzona. Gdyby to było możliwe para buchała by jej z nosa jak u rozjuszonego byka, ale wydaje mi się, że jest to zbyt prymitywne porównanie. Wysłuchuję jej słów ze spokojem, wciąż będąc zwróconym w stronę okna.
- Jak zwykle miły - zaczyna - Jak myślisz, czego chcemy? - dodaje po chwili. To pytanie kieruje najwyraźniej do Hugo. A nawet jeśli nie i tak nie zamierzałbym na nie odpowiedzieć. Zbyt wiele czasu już zmarnowałem. Zbyt wiele wypowiedziałem słów, aby teraz wdawać się w tak bezsensowne dyskusje.
- Myślę, że doskonale wiesz, czego chcemy. Albo raczej, czego nie chcemy - mówi, a ja powoli odwracam się, mierząc ją wzrokiem - Wsadź sobie w kieszeń te swoje furne przeprosiny, Granville! - syczy, a moje nazwisko w jej ustach brzmi niemal jak przekleństwo. W duszy uśmiecham się do siebie. Jest taka zdenerwowana, taka wściekła. I taka głupia. Po tylu latach nie dociera do niej, że to, co mówi, kompletnie się dla mnie nie liczy. Wypowiada swoje kazania, wierząc, że sprawią jakiś cud. Ale to tak nie działa. Teraz słowa z jej ust wypływają zbyt impulsywnie. Są nieprzemyślane, a jedynie stworzone pod wpływem adrenaliny, która buzuje jej w żyłach. Pod wpływem emocji, które każą jej wyżyć się na mnie, bo według jej logiki ma na to prawo. Czuję jednak, że to jeszcze nie koniec. Tyle czasu tłumiła w sobie to wszystko, co zaraz wyjdzie z jej ust. To, co ma mnie uderzyć i wzbudzić wyrzuty sumienia. Pokazać, jak bardzo ją to boli. Ciekawi mnie, czy na końcu jej jakże ujmującego monologu przyjmie postawę obojętności, czy dalej tak bardzo będzie jej zależało, aby w końcu dopiąć swego. Jest uparta, zbyt impulsywna i pozbawiona rozsądku. I głupia. To przede wszystkim.
- Czy ty w ogóle masz mózg? Myślisz czasem, co mówisz, robisz? Cokolwiek? Bo mam wrażenie, że kompletnie nie zdajesz sobie sprawy. Z niczego - podnosi się ze stołu i prostuje. Widzę, że jej oczy błyszczą, mimo że zwężają się coraz bardziej. Ciekawi mnie, jak jej wypowiedź potoczy się dalej. Ile jeszcze rzeczy nie zostało tu powiedzianych?
- "No tak, świat mnie zrozumie. Jestem ponad nim, bo mam problem z wyrażaniem uczuć - kontynuuje, tym razem starając się naśladować mój własny głos. Zaczyna się... Uśmiecham się wyraźnie tak, aby dać do zrozumienia, że jej zachowanie mnie bawi. Jej czyny nie są godne mojej uwagi, a ona sama z każdą chwilą pogrąża się coraz bardziej. - "A nie, przepraszam. To oni mają problem, bo coś czują, a ja jestem ostatni w kolejce do tego, żeby powiedzieć im coś miłego, za to pierwszy, żeby ich wyśmiać. Właśnie przez to czuję się lepszy i silniejszy." - Podchodzi do mnie i patrzy mi w oczy. Jej źrenice są rozszerzone, a od jej ciała bij wyraźne ciepło. Żyła na szyi pulsuje, prawie niezauważalnie, a jednak na tyle wyraźnie, aby człowiek spostrzegawczy mógł ten ruch wyłapać. Bawi mnie, jak pozbawiona sensu jest jej wypowiedź. Nie tak, jak moja. Moje słowa są zaplanowane, ułożone w odpowiednim porządku, mające osiągnąć konkretny cel. Tym razem zamierzam wyprowadzić ją z równowagi. Stanąć na krańcu jej cierpliwości i uderzyć w te miejsca, do których nigdy nie planowałem dotrzeć. Sprawić, aby straciła wiarę we mnie i odpuściła. Aby wyszła stąd, zabierając za sobą Hugo, i nigdy nie wracała. Aby nigdy więcej nawet na mnie nie spojrzeli. Dlatego przez cały ten czas, kiedy ona wylewa z siebie potok słów, mający mnie uderzyć, a tak naprawdę spływający po mnie jak krople deszczu, milczę. Daję jej szansę, aby sama wyciągnęła wnioski.
- Posłuchaj mnie uważnie - w tej chwili niedobrze mi się robi na samą myśl o tobie, nie wspominając o tym, co tam sobie myślisz w tej przerośniętej główce. Nie wymagamy wcale od Ciebie wiele. Po prostu czasem zatrzymaj się i pomyśl. Nic więcej - kończy i spogląda na mnie wyczekującą. W tej samej chwili gaśnie światło z różdżki chłopaka, a zasłony zasuwają się. Nie robi mi to jednak wielkiej różnicy. Moje oczy, przyzwyczajone do braku światła, szybko przystosowują się do ciemności na tyle, abym mógł wyłapać kształty przedmiotów i postaci. Czekam jeszcze chwilę, trawiąc jej słowa i układając swoją wypowiedź w spójną, harmonijną całość.
- Cieszę się, że choć raz nie potraktowałaś moich słów poważnie - mówię i uśmiecham się ironicznie - Zastanawia mnie jednak, dlaczego jeszcze tu jesteś. Po takim czasie powinnaś zdać sobie sprawę, że twoje słowa nie robią na mnie wrażenia. Wszystko co mówisz jest jak szum, który nie wnosi nic specjalnego do mojego życia. Co więcej, często jest wkurzający - przemawiam chłodno i spokojnie, wbijając w nią chłodne spojrzenie, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. Oczy to jedna z największych broni - Tyle czasu! Tyle czasu, a ty wciąż nie dajesz za wygraną - śmieję się głośno, a mój śmiech odbija się echem od ścian - Na początku traktowałem to jako zabawę. Patrzenie na ciebie, kiedy tak bardzo starasz się mnie zmienić sprawiało mi pewnego rodzaju przyjemność. To jak obserwowanie pojedynku czy meczu Quiddicha. Wierzyłem, że w końcu zmądrzejesz - zaczynam podnosić głos, powoli tracąc cierpliwość - A jednak nie! Oświecę cię - ludzie się nie zmieniają! Nie każdy jest taki jak ty. Nie każdemu zależy na tym, aby być dobrym, miłym i przyjaznym. Ja nie jestem taki i nie zamierzam być. Kim ty w ogóle jesteś, aby prawić mi kazania? Aby łazić za mną i nawracać mnie? Powiem ci, kim jesteś. Jesteś jedynie głupią, zadufaną w swoich przekonaniach dziewczyną, która sądzi, że wystarczy czuć, aby osiągnąć wszystko. To jednak tak nie działa - obchodzę ją, aby widzieć całą dwójkę - Od dawna zastanawia mnie, dlaczego właściwe ze mną rozmawiacie. Każdy już dawno by odszedł. Ale nie. Wasza duma i pewność, że dla mnie jest jakaś nadzieja prowadzi was, kładąc wam klapki na oczach! Powiem wam jedną rzecz - z wami czy bez was dalej będę taki sam. Moje życie nie ulegnie zmianie, będzie takie samo, a może nawet lepsze. A wracając do ciebie - przenoszę wzrok na dziewczynę - Sądziłem, że masz więcej rozsądku. Przez tyle czasu dawałem ci wyraźne sygnały. Pokazywałem, że twoja paplanina nie ma żadnego sensu. Najwyraźniej jednak twój umysł nie potrafił tego ogarnąć. Nie umiesz odczytywać tego, co ludzie mają na myśli. Nie potrafisz obserwować. Teraz więc łaskawie wyjaśnię ci, co przez tyle lat miałem na myśli - nic mnie nie obchodzi, co myślisz. Mam gdzieś to, co uważasz o moim zachowaniu! - Teraz i ja jestem zły. Zawsze bywałem cierpliwy, ale cierpliwość też ma swoje granice. Przyglądam się uważnie tej dwójce i staram się uspokoić - Daj sobie spokój, dobrze ci radzę. Masz jeszcze na to czas - kończę spokojnie stając blisko niej i lustrując ją gorzkim spojrzeniem.
Victoria Atterbury
Oczekujący
Victoria Atterbury

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Nie Sty 12, 2014 10:10 pm
Ciemność spotęgowała wszystkie kipiące w niej uczucia. Do tego doszedł sposób, w jaki na nią patrzył, wargi, na których drgał ironiczny uśmiech i Hugo, który swoją obecnością dodał jej odwagi.
Błąd, Granville. Twoje życie to jeden wielki błąd.
Słuchała jego słów, coraz bardziej zaciskając usta. Serce waliło jej jak młotem, oddechy stały się płytsze i szybsze. Każde zdanie było jak nóż, który on jej wbijał. Wszystko było idealnie wyważone, sprecyzowane, cel ustalony. Mówił o tym, o czym ona myślała niemalże za każdym razem, gdy ją denerwował, o tym, przez co nie mogła czasem zasnąć. To było okropne, ale najbardziej bolało, bo wychodziło z jego ust. Osoby, którą podświadomie miała za kogoś bliskiego, przez którą często żałowała, że zachowuje się tak, a nie inaczej. W końcu chciała dla niego jak najlepiej, chciała mu pomóc. Mimo, iż często ją odpychał i tak jej na nim zależało. Myślała, że pomimo tego, że on tego nie okazuje to jednak jemu też zależy. Każdy ma swoje wady, ale przyjaźń polega na akceptowaniu ich, prawda? W takim razie, czym naprawdę było to, co łączyło tę trójkę? Może po prostu mieli wypaczoną definicję przyjaźni?
Pozwoliła mu dokończyć, cały czas na niego patrząc, choć z każdym słowem traciła pewność siebie. Pod koniec już najchętniej zatkałaby mu usta albo rozpłakała się, ale wytrzymała. Nie wiedziała jak, ale wytrzymała. Pewnie była jakaś granica wytrzymałości, na której balansowała. Czuła, jak drżą jej wargi, jednak kiedy Darren znów podszedł, opanowała to. Teraz beznamiętnie wpatrywała się w niego.
Kiedy stała tak w ciszy, myślała o tym, kiedy pierwszy raz się spotkali. Właściwie ona była tego przyczyną. Spoiła tę trójkę jak klej. Teraz przez nią każdy z nich cierpiał osobno. Wiedziała, że Hugo zabolało to tak samo jak ją. Darrenowi widać też nie wszystko jest obojętne, no bo dlaczego jest teraz taki wściekły. Jednak to, że mimo wszystko trochę się przejął, nie zmieni jej decyzji.
Victoria odwróciła głowę w stronę Hugo, próbując uchwycić jego wzrok. Kiedy jej się udało, posłała mu zdecydowane spojrzenie, mając nadzieję, że zrozumie ten błysk. A zresztą - nawet jeżeli nie to za chwilę się dowie.
Z uśmiechem znów zerknęła na Granville'a, wyciągnęła dłoń i delikatnie dotknęła jego policzka, tego samego, w który uderzyła go Alex (oczywiście nie miała świadomości tamtego wydarzenia, dlatego dla niej to zwykły przypadek). Zaczekała chwilę, aż skupi się tylko na niej, a potem spokojnie i cicho wyszeptała:
- Mam nadzieję, że kiedyś usłyszysz to samo, co ja od ciebie. - Po czym z całej siły, jaką udało jej się jeszcze wykrzesać, popchnęła go na najbliższą ławkę, a sama, nie oglądając się na nikogo, szybkim krokiem wyszła z sali.
/Gdzieś, zobaczymy jeszcze gdzie/
Hugo Ganthier
Oczekujący
Hugo Ganthier

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Wto Sty 14, 2014 10:47 pm
Jak mógł być...
Przez jedną chwilę na prawdę myślał, że to się nie stanie!
Był jak dziecko przekonane o ochraniającej przed duchami sile lampki nocnej. Tylko odwrotnie. Tak jakby macki ciemności mogły zatkać jadaczkę Granville'a, powstrzymać nadciągającą czarną chmurę, albo jeszcze lepiej: cofnąć czas. O dzień, rok, pięć lat?
...taki naiwny i dziecinny?
Usłyszał pierwsze słowa Darrena i poczuł mocniejsze uderzenie serca. Tak samo czuje się śniący człowiek po przebudzeniu. Moment, w którym pojawia się w głowie wielki, szary napis "rzeczywistość".
Szum w uszach. To, że niewiele widział sprawiło, iż każde zdanie wypowiedziane z ust Darrena trafiało do niego ze dwojoną siłą. Starannie wpuszczał jad w każdy szmer wydobywający się z jego ust.
Ganthier stał, wrośnięty w ziemię specjalnie na tę okazję. Wypuścił korzenie i choćby bardzo chciał się ruszyć - nie potrafił. Powinien zrobić cokolwiek, żeby osoba stojąca w tej chwili z Darrenem twarzą w twarz, nie musiała przyjmować tego na siebie. Żeby Granville nie kierował tych słów bezpośrednio do niej. Ale wciąż tylko stał i gapił się i miał nadzieję, że w jakiś cudowny sposób Victoria słyszy jego myśli. Albo przynajmniej pamięta o tym, że on też wciąż tu jest i czuje się tak samo jak ona - w końcu całe to przedstawienie nie było skierowane tylko do niej.
Słowa zawisły w powietrzu, kiedy skończył mówić.
Zobaczył ruch głową w jego stronę, krótkie spojrzenie i zdążył tylko mrugnąć, zanim dziewczyna odpowiedziała jednym, wyszeptanym zdaniem.
A później usłyszał huk. Podskoczył, jednocześnie spodziewając i nie spodziewając się takiego czegoś. Patrzył przestraszony na Victorię, która wyszła z sali, a potem na Darrena, który próbował podnieść się z ławek, na które upadł (jak podejrzewał) dość boleśnie.
I wtedy ją zauważył. Stała w niewielkim obrazie, schowana do połowy za ramą, przyglądając się im z szeroko otwartymi oczami. Nie zauważyłby ich, gdyby nie były tak jasne. Prawie jak włosy, tyle że w odcieniach błękitu.
- Dziękuję. - powiedział cicho, tylko do niej - Nie przejmuj się - szepnął jeszcze, wychodząc z klasy.
Darren Granville
Oczekujący
Darren Granville

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Sro Sty 15, 2014 6:18 pm
Victoria patrzy na mnie, z mieszaniną złości, smutku i rozczarowania. Zastanawiam się, jakie uczucie weźmie nad nią górę. Jak zareaguje na słowa, które przed chwilą wyszły z moich ust. Odwraca się do Hugo i spogląda na niego, a ja ciągle obserwuję ją uważnie. Kiedy znów się do mnie odwraca, na twarzy ma uśmiech. Każdy jej ruch jest przeze mnie zauważony, łapię jej każde spojrzenie. Dziewczyna wyciąga w moją stronę dłoń i kładzie ją na moim policzku. Dokładnie w tym samym miejscu, w które ugodziła Alex. Mam wrażenie, że odcisk jej dłoni pokrywa się z dłonią Victorii, powodując lekkie pieczenie. Ale pewnie mi się tylko wydaje. Moje ciało reaguje dreszczem, a jej dotyk trwa zdecydowanie za długo. Patrzy mi prosto w oczy, a ja tak bardzo staram się wytrzymać, staram się nie cofnąć.
- Mam nadzieję, że kiedyś usłyszysz to samo, co ja od ciebie - szepcze, spokojnie i cicho, jednak na tyle, aby jej słowa do mnie dotarły. Już usłyszałem... Kiedy kończy, jej ręka ląduje na mojej piersi i popycha mnie do tyłu. Zaskoczony tracę równowagę i ląduję na ławce. Kiedy podnoszę wzrok dziewczyna opuszcza salę i znika. Z ziemi rzucam chłodne spojrzenie chłopakowi, który wciąż stoi w miejscu, lekko skonsternowany. Hugo przez chwilę przygląda mi się, ale zaraz obraca się do mnie plecami i patrzy na coś, czego nie jestem w stanie dostrzec z mojej pozycji. Kiedy odchodzi, kamień spada mi z serca. Jestem sam, wreszcie. I mam nadzieję, że już na zawsze. To wszystko jednak nie przechodzi obok mnie obojętnie. Jakby nie wystarczyło mi wrażeń na dziś. Słowa Victorii nie bolą mnie. Nie sprawiają, że czuję się winny, podły, chamski i co tam ona sobie jeszcze o mnie myśli. Są w pewnym sensie wyzwoleniem. Jednak to nie słowa sprawiły, że czuję się dziwnie, a czyny. Policzek dalej mnie piecze, sam nie wiem dlaczego. Czy to z powodu uderzenia, które zadała mi Alex, czy z powodu delikatnego dotyku Victorii, który, jak się domyślam, przesycony był smutkiem i skrywaną przez tą chwilę złością. Podnoszę się z podłogi, rozcierając łokieć, który boleśnie ugodził w kąt jednej z ławek. Wyjmuję z kieszeni różdżkę i jednym machnięciem odsłaniam zasłony, aby wpuścić do środka kojące światło księżyca. Siadam na stole, nogi kładąc na krześle i wpatruję się w okrągłą tarczę. Ciekawe, co teraz będzie? Co przyniesie kolejny dzień? W głębi duszy wyczuwam radość z tego, jak potoczyła się rozmowa. Wszystko, oprócz ostatniego aktu, poszło zgodnie po mojej myśli. W przeszłości raniłem już ludzi, sprawiałem, by cierpieli, bo tak mi się podobało. Zadawałem im ból zarówno psychiczny, jak i fizyczny, zazwyczaj unikając większych konsekwencji. Tym razem jest trochę inaczej. Czuję coś... nieokreślonego. Nie jest to smutek, ani wyrzuty sumienia, ani nawet złość, która ogarnęła mnie wysłuchując słów dziewczyny. Nie potrafię tego opisać, ale nie jest to dobre. Nie dla mnie, człowieka, który stara się za wszelką cenę zachować racjonalne myślenie i trzeźwy umysł, niedoświadczającego miłości, prawdziwego szczęścia, niedoceniającego prawdziwego piękna. Socjopaty i samotnika. Niedobrze. Bardzo niedobrze. Zeskakuję z ławki i ruszam w stronę drzwi. Nie wiem dokąd. To zależy, dokąd zaprowadzi mnie umysł.
Amber Brickstone
Oczekujący
Amber Brickstone

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Sro Sty 29, 2014 12:01 am
Całą drogę od dziedzińca do tej sali trzymała go za rękę. Z jaką ulgą powitała fakt, że w jego oczach pojawił się znowu ten rozumny Sahir... ten chłopak, którego szukała godzinami na szkolnym korytarzu, chłopak, który uratował ją przed upadkiem z dachu..
Chłopak, który niedawno posmakował jej krwi.
Szła jakby w transie, upewniając się co jakis czas, czy to on nadal trzyma ją za rękę czy to jej złudzenie... Ciało powoi nabierało zdrowych barw, ale Amber czuła nieprzyjemne kłucie w płucach. Zimne prądy przechodziły przez jej komórki i nerwy... jednak ze wszystkich możliwych sił powstrzymywała się od drżenia. W końcu bursztynowymi oczami odnalazła drzwi do jednej z pustych klas. Nacisnęła klamkę i pchnęła wrota do takiej ich szklanej kuli.
Kiedy ciepło niedogaszonego jeszcze kominka - najwyraźniej ktoś tu był przed chwilą - uderzył w ciało Amber, zakręciło jej się w głowie i zabolało ją w skroniach.
Zrzuciła z nóg buty i syknęła gdy zmarznięte stopy dotknęły twardej posadzki.
NA ile ona się poświecała... dla niego. Odwróciła się twarzą do niego i odnalazła spojrzenie czarnych oczu.
-Zostań ze mną. -oparła czoło o tors chłopaka. Nie chciała być sama.. czy to jego nie chciała zostawić samego sobie? Nie wiedziała.. Była osłabiona, rodziła się w niej choroba.. doatkowo miała w głowie mętlik gorszy niż po lekcji historii magii.
Tyle rzeczy.. tyle wydarzeń.. tyle emocji... tyle słów.
Amber Brickstone, nawet nie wiesz, ile Ciebie to kosztowało..
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Sro Sty 29, 2014 2:38 pm
Pozwoliłeś jej się prowadzić nawet nie zastanawiając, dokąd idziecie - zimno było zimnem, wewnętrzna zmarzlina pozostawała wewnętrzną zmarzliną, nie było żadnego remedium na to, nie w tej chwili - potrzebowałeś dobrego Znachora, który nazywał się Odwróceniem Czasu i Biegu Rzeczy... Bez niego szansa na poprawę była taka niewielka...
Przymknąłeś oczy, wznosząc je na sufit - taki monotonny widok, kiedy krok za krokiem przesuwał nad tobą kolebkowe wzniesienie - i cisza pomiędzy tobą, światem i tą, która cię wiodła do przodu, nawet jeśli tak często się potykałeś, nawet kiedy padałeś na twarz - w zasadzie co ty o niej wiesz..? Cóż, na pewno nie wiesz tego, że jest w Tobie zakochana, a czy to by coś zmieniło..? Na pewno byłbyś zdziwiony, heh... Najlepsza reakcja na dogłębne wyznania, prawda..? Twoje kłamstewka i półprawdy zawsze nijak miały się do szczerych prawd, które potrafiły zwalać z nóg - tak, ja wiem, twoja szczerość nawet nie tyle co powalała, ile wpędzała od razu do grobów - wszystkie te sekrety, które schowałeś na dnie zaschniętego serca, czując się z nimi dobrze, bez nich bezbronny i obnażony - kto by o tym słuchać chciał..? Może taka Julie... Może taka Mary... a może taka Amber..? Nie uciekała i nie zlękła się mrocznej strony twej własnej osobowości, ignorując ją. Musiało to o czymś świadczyć. Czy ty byłbyś... dobrze, nawet nie pytam, czy byłbyś zdolny do takiego poświęcenia, wiem, że byłbyś, ale raczej byłoby to oparte na zupełnie innym podłożu niż to, na którym położyła swe czyny Puchonka.
Przeszedł cię nieprzyjemny dreszcz wspomnienia lodowatego mrozu na zewnątrz, kiedy coraz mocniej docierało do Ciebie, gdzie właściwie jesteś i z kim jesteś - wiedziałeś, że twoja 'znajomość' z kimkolwiek musi się tak zakończyć...
Wszedłeś do pokoju i owionęło cię przyjemne ciepło - nie mogłeś powiedzieć, że byłeś fizycznie zmęczony - byłeś zajechany psychicznie, a to zgoła odmienna sprawa, pomińmy to, że chyba nawet gorsza, gdy kac moralny siadał ci na głowę i dręczył, dręczył, dręczył, wiercił w głowie dziurę...
- Czemu... - Oparła czoło na twojej klatce piersiowej, a Ty zupełnie nie wiedziałeś, co powinieneś zrobić. Jednak zdanie rozpoczęte nie zostało dokończone - zaczął już nową myśl, a tamta..? Najwyraźniej rozmyła się wraz z dymem z kominka uciekającego ku górze. - Pewnie bardzo zmarzłaś... - Uniosłeś ostrożnie dłonie, by położyć je łagodnie na damskich ramionach. Taka drobna... Taka krucha... Ściągnąłeś z siebie płaszcz i zarzuciłeś go na nią. - Chodź... do kominka... - Jakby nic się nie stało, a stało się aż za dużo...
Amber Brickstone
Oczekujący
Amber Brickstone

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Czw Sty 30, 2014 10:51 pm
Kłujący ból w piersi, drobne, lodowe igiełki wbijające się w płuca.. mocniej, gdy brało się wdech. To nie miało znaczenia, ciepło powoli rozchodziło się po jej ciele. Budziło komórki do życia, pozwalało krwi lepiej płynąć.. uspokoić rozkołatane serce.. które i tak biło innym rytmem jak zawsze.
A jeszcze inaczej się zachowało, kiedy Sahir położył dłonie na jej ramiona. Wypuściła powietrze z płuc, jakby zapomniała o oddychaniu. Jeszcze mocniej przytuliła się do Krukona, przykładając policzek do materiału koszuli. Nie wiedziała, co się z nią działo... co wydarzyło sie wcześniej, co działo się w tej chwili.
-Tro... trochę. -przyznała. Z ulgą powitała dotyk ciepłego płaszcza... i mogła by tak stać i stać i przestać myśleć.. po prostu trwać.
Podniosła głowę, odnajdując wzrok Sahira. Nie, to nie on ugryzł ją na balu, to nie on pił jej krew... to nie on, to coś w nim, co zawładnęło jego duszą i ciałem. Amber to rozgraniczała.. Widziała rozbieżność między tymi dwoma osobami..
Skinęła głową posłusznie. Odsunęła się, tonąc w płaszczu Sahira i wolnym krokiem zbliżyła się do kominka. Jednak nie zapomniała o tym... aby jednym palcem trzymać go za ręke.. by go poprosić aby poszedł wraz z nią.
Chciała go przy sobie.
W tej chwili.
Wyjęła różdżkę i machnęła nią krótko na niedogaszone polano. Pojawiły się pojedyńcze płomyki, okalały kolejno drewienka i zmieniały ich kolor.. dając cudowne ciepło. PRzynosząc zbawcze ukojenie dla ciała.
-Usiądziemy? Chyba nie przeszkadza Ci podłoga, prawda? -zapytała. Co było z tą Amber? Czemu zniknął w niej ten wigor? Wytłumaczenie było bardzo banalne.. była zmęczona. Ilość emocji obecnych w jej ciele i fakt, jak powoli go opuszczały, kosztowała ją wiele energii..
Nie chciała mówić za wiele.. nie chciała pytać.. a raczej nie musiała wiedzieć. Nie było to dla niej takie ważne.. nie teraz. Później.. jak odpocznie.. na rozmowę przyjdzie później czas. Teraz chciała milczeć i czuć.. że on jest obok.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Sob Lut 01, 2014 1:11 am
Ja nie wiem, co było gorsze, czy to, że została i rzeczywiście obie strony odróżniała i nie chciała uciec, czy fakt, że jednak trwała i nienaturalnie wręcz szybko oswajała się ze wszystkimi faktami. Sahir nie potrafił tego jednoznacznie stwierdzić. Praktycznie za niczym się nie potrafił opowiedzieć - żył z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z sekundy na sekundę i kierował instynktem, starają tłumić te najbardziej krwawe i prowadzące do zbrodni osiadających rdzą na zmechanizowanej i ustawionej na szwankowe funkcjonowanie duszy.
Ach, mimo wszystko Amber była jedynie dziewczyną, całkowicie odsłoniętą na urazy fizyczne tego świata, choć może uodparniała się na te psychiczne, a dodatkowo jak każdy miała swój kraniec wytrzymałości, po którego przekroczeniu po prostu wysiadała - tak jak teraz od nadmiaru emocji i wrażeń.
- Nie... - Usiadłeś zaraz za nią, nieco się odsuwając - nieswojo się czułeś w aż takiej bliskości, zwłaszcza po tym wszystkim, co się wydarzyło, instynkty powoli się odzywały i mówiły, żebyś uciekał - to była jedna z niewielu rzeczy, jakie naprawdę potrafiłeś i które wychodziły względnie dobrze. Nawet jeśli była to ucieczka przed samym sobą. Podwinąłeś nogi i zaplotłeś wokół nich luźno ręce, kierując wzrok w kominek - całe to przejście, od rozszalałego drapieżnika, po zupełną niekontaktowość, aż do teraz, do tego prawdziwego jego, który zawsze gdzieś umykał w ciemnościach, jakby sam jednym z tych cieni był.
Amber Brickstone
Oczekujący
Amber Brickstone

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Czw Lut 20, 2014 1:43 am
Szum informacji w jej głowie, świeże jeszcze rany na szyi... chaos. Bezdenny chaos, nad którym nie potrafiła zapanować. Chciała jakoś umieć to wszystko złapać i poukładać tak, jak wcześniej.. by wszystko miało swoje miejsce. By mogła dalej toczyć swoje życie tak, jakby chciała by ono się toczyło.
Jednak coś było inaczej. Sahir Nailah był wampirem. To zmieniało prawie wszystko.
Poukładała materiał sukni tak, aby móc wygodnie siedzieć i dopiero po dłuższej chwili spojrzała na Sahira. Jak miała teraz na niego patrzeć? Od jej miny teraz zależne będzie wszystko. Czy opuści wzrok dając mu znak, ze to koniec ich znajomosci.. czy może właśnie wręcz przeciwnie.
Patrzyła dosyć chwilę w jego niebieskie oczy... i w końcu się uśmiechnęła. Słaba i wyziębiona. Jej uśmiech był delikatny, jakby malarzowi wymsknął się pędzel na płótnie minimalnie poza kontur.
Nie chciała teraz mówić o tym, co miało miejsce na balu. nie teraz.
-Jak.. jak Ci się podobał.. list? -zapytała cicho, jakby niepewnie, czy bursztyn mu się spodobał. Czy przywiązał się do niego w jakikolwiek sposób.
On był dla niej o tyle symboliczny, że znalazła kiedyś ten bursztyn na plaży w wakacje. Gdy spotkała Sahira własnoręcznie wyrzeźbiła to piórko mugolskim sposobem. Miała z tym sporo frajdy.
-Zrobiłam go sama. Pióro do Ciebie pasuje. -powiedziała cicho, nadal bawiąc się taftą pod spódnicą. Ciepło powoli ją rozgrzewało.. ale tam w środku nadal czuła chłód.
Chciała ciepła, ale bała o nie prosić. Chciała rozwijać tę znajomość tak, jak jej podpowiadało serce.. ale bała się.. że to zostanie odrzucone. Lepiej nie robić nic. I czekać.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Pią Lut 21, 2014 1:29 pm
Całe szczęście... Jak by to było, gdyby jeden zły ruch pociągnął za sobą lawinę, która by was przygniotła, z której byście nie powstali... Zostałby z was proch, z którego powstaliście, w który sie obróciliście, a wraz zanim zostałyby pogrzebane wszelkie... nadzieje? Wolno mi mówić o nadziejach..? Nadzieja była dla was jak struchlały, biały gołąb, krążący niepewnie, bardzo wysoko, pośród waszymi głowami, ty go dostrzegałaś w tej mgle, pośród tych chmur, prawda? Słyszałaś trzepot jego skrzydeł i wiatr, który przesuwał się pomiędzy jego lotkami - był czysty, był niewinny, miał przynieść to, co zdążyliśmy nazwać zbawieniem... A to zbawienie dla kogo? Jeśli wybrana miałaby zostać jedna osoba to byłaby to Amber, czy Sahir? Czy może ktoś jeszcze krył się za tą kurtyną utkaną z objęć nocy, która nawet ostatni przebłysk Nadziei zabrać wam zamierzała? Spodziewać się niespodziewanego - to jest konieczne, kiedy rzuca się na głębokie wody, z których potem trudno wypłynąć... Czarnowłosy tonął, a tyś się rzuciła bezmyślnie do przodu, ciągnięta czarem, którego chyba sama nie rozumiałaś, odurzona zauroczeniem kogoś, kto, kto wie, może nigdy nie odwzajemni twego uczucia... kogoś kto ma przed sobą wieki życia, a ty tylko marne 100 lat jeśli ci się wielce poszczęści... I kogoś, kto będzie widział, jak się starzejesz, podczas gdy on pozostanie wiecznie młody...
Uniosłeś na nią spojrzenie - twe oczy zawsze mówiły wszystko, jakby mowa była ci zupełnie niepotrzebna, a o taki paradoks, bo jednocześnie w tej czerni dojrzeć nie można było niczego... Pochłaniała blaski tylko po to, by dzięki ich energii coś wytworzyć, bardzo płytki, bardzo delikatne przebicia uczuciowości - wszak w swej głębi Nailah był aż nadto wrażliwy... Dlatego tak nisko upadł.
Zniżyłeś spojrzenie na swoje obojczyki, by zza koszulki wysunąć dwa medaliony - jednym był krzyż z wtopionym weń rubinem i drugim właśnie to piórko. Dwa przedmioty, które miały chronić. Jedno fizycznie, drugie przed samym sobą...
- Jest piękne... - Pierwszy prezent od lat... - Dziękuję... Amber... - Znów wzniesione na nią oczy. - Czy będziesz zła... Jeśli cię teraz odprowadzę i sobie pójdę? - Musisz uciec chociaż na chwilę, bo nie wytrzymać ciężaru sumienia, które cię przygniatało, musisz zaczerpnąć powietrza, a potem biec do utraty tchu. Chciałeś zostać sam, by uwierzyć, że chyba jednak wszystko jest w porządku i niemal nic się nie zmieniło. Nawet jeśli musiałbyś oszukiwać samego siebie.
Amber Brickstone
Oczekujący
Amber Brickstone

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Sob Mar 01, 2014 1:23 am
Podłapała jego spojrzenie. Dotarło do niej, jak jest przeraźliwie zmęczona. Osłabienie kładło się w kończynach i nerwach. Jedyne czego pragnęła to gorący prysznic i łóżko. Przeżyła dzisiaj zdecydowanie za dużo. Bazyliszek w Wielkiej Sali.... potem pojedynek z Caroline... ugryzienie przez Sahira.. tutaj zabrakło jej oddechu, ale tylko na chwile... później szaleńczy bieg, zmarznięcie na dworze.. rozwijająca się powoli choroba. Amber nie tak wyobrażała sobie bal. Westchnęła ciężko. Przynajmniej z prezentem trafiła. Uśmiechnęła się smutno. Chyba nie tak chciałaś by wyglądało Twoje życie, panno Brickstone? Kichnęła cicho, zasłaniając usta dłońmi. O, i znowu kichnęła. W kącikach oczu pojawiły się łzy. Blondynka otarła je szybko.
-Nie mam. Nawet mogę iść sama. Chyba się spieszysz. -dodała. Ukrywała żal w swym głosie. Powinna była iść się przespać. Nie miała daleko, tyle co do lochów... do obrazu z Martwą Naturą. Wstała, zachwiawszy się nieco na nogach. Oczy same jej się przymykały. Oddała Sahirowi płaszcz, którym ją okrył. W momencie poczuła ogarniające ją zimno.. oraz niejaki bezsens, który z reguły był powodem obecnosci dementorów. Chyba jednego prywatnego nosiła dzisiaj ze sobą w swym sercu...
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Pon Mar 03, 2014 7:12 pm
- Nie śpieszę... Odprowadzę cię... - Źle się czuła, była taka blada, wyglądała na taką słabą - jakby jeden powiew wiatru mógł ją porwać i zanieść gdzieś w dal, złamawszy w pół - nie mógłbyś jej tutaj tak o po prostu zostawić, co jeśliby zemdlała po drodze? Wziąłeś od niej płaszcz i delikatnie objąłeś ją w pasie - bardzo uważałeś, była zbyt krucha i jednocześnie bardzo bałeś się jakiegokolwiek zbliżenia... Ale ona nie gryzła i z tobą nic złego się nie działo, kiedy ją dotknąłeś - wiedziałeś, że nie należysz do tych, co mają najcieplejszą skórę, ale zawsze cieplej idąc obok siebie, niż dwa metry dalej, poza tym to tak w razie czego, jakby naprawdę zasłabła... Dlatego poszedł z nią, dlatego poczekał, aż zniknęła za obrazem, unosząc lekko dłoń na do widzenia, a potem poszedł w swoją stronę.
Musiał się przejść na dłuugi spacer.
[z/t x2]
Sponsored content

Pusta Sala - Page 5 Empty Re: Pusta Sala

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach