Go down
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Pon Maj 11, 2015 11:27 pm
Wampiry i wilkołaki. Ostatnio w szkole to był temat tak bardzo popularny, że cyganka nie musiała uczęszczać na zajęcia aby posiadać wiedzę na temat tych stworzeń.
-Wampiry...- Zaczęła kiedy w klasie ostatecznie nikt się nie chciał odezwać.
-Są to ludzie... a może raczej byli nimi, przed przemianą. Można się przemienić wampira za pomocą ich krwi, albo naturalnie można się urodzić wampirem . Co do przemiany nie każda kończy się tak samo, czyli nie każdy przemieniony musi stać się wampirem, no i ci słabi z reguły umierają, ponieważ klan wampirów nie jest dla słabeuszy. Te stworzenia nocy nienawidzą światła, i muszą ukrywać się w cieniu, oraz wieść nędzne życie drapieżnika. Krew ludzka jest ich głównym napędem. Naturalnie mogą zamienić ją na krew zwierzęcą, ale nie dostarcza im tyle siły co ludzka. Po przemianie na pierwszy rzut oka są normalnymi ludźmi, ale wyróżniają ich kły, inny kolor oczu, chłodniejsza skóra, i niezwykła zwinność.- Tyle się dowiedziała od samego Sahira, i sama też się douczyła trochę. Cóż warto wiedzieć z kim się człowiek zadaje.
-Na dodatek, wampiry potrafią żyć w swoim własnym świecie- Taaak Sahir pasował tutaj idealnie.
-A Wilkołaki... cóż podobnie jak u wampirów. Można się stać wilkołakiem, albo nim urodzić. Człowiek przemienia się w wilkołaka podczas pełni i tylko wtedy. Przemiana jest bardzo bolesna, i w chwili kiedy kontrolę nad człowiekiem przejmują te instynkty zwierzęce... nie ma co liczyć na litość. Zabije wszystkich i wszystko co do niego się zbliży. Zdarzają się przypadki kiedy pogryzienie nie jest na tyle silne i zamiast przemieniać się w bestię, ludzie mają po prostu ochotę na bardziej krwiste mięso. Istnieje specjalny eliksir który może złagodzić przemianę, jednak samo wilkołactwo nie jest w żaden sposób uleczalne.- Zamilkła, jednak po chwilce ponownie otworzyła usta i dodała.
-Naturalnie wilkołactwo można przekazać na swoje dzieci- I tym akcentem zakończyła swój wywód. Założyła sobie parę niesfornych kosmyków za ucho i popatrzyła gdzieś w bok. Nie interesowały ją pochwały nauczyciela bo i niby po co jej one. Padło pytanie padła odpowiedź. Z resztą cyganom też się zdarza coś wiedzieć.
Gwendoline Tichý
Oczekujący
Gwendoline Tichý

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Wto Maj 12, 2015 8:09 am
Nie to żeby się przejęła, ale to się robiło coraz ciekawsze, aż w jej mętnych dotychczas oczach zagrał minimalny gram zainteresowania. Nauczyciel, który otwarcie nie znosi i gardzi swoimi uczniami – to nowość. Ciekawe co musiał zrobić, że upadł w swoim mniemaniu tak nisko, iż trafił aż tutaj do prawdziwego piekła pedagogicznego, a jego marzenia na spokojną przyszłość zostały przysypane tu hałdą kurzu, krwi i wymiocin?
Biedny, zestresowany dorosły.
Kwintesencją debilizmu był dopiero temat. Wilkołaki i wampiry tutaj...? W DORMITORIACH? To była szkoła czy ZOO? Bardziej odpowiednim miejscem było trzymanie ich na łańcuchach w szopie obok zagrody, a nie puszczanie na wolny wybieg po korytarzach. Powoli wszystko, co tu się działo, i co Francuzce opowiedzieli Ślizgoni, składało się w piękną całość. Dobroduszność ich dyrektora posyła uczniów do piachu, bo wpuszcza zwierzęta pod swój dach. Az nagle przestało być Gwendoline żal tych wszystkich rozszarpanych trupów na błoniach. Tam gdzieś na pewno musiał być wampir, chociażby statystycznie, jeśli nie, to mogłaby z powodzeniem dać uciąć sobie rękę – te męty i pijawki aż ciągnęło do krwi. Aż blondynka uciekła wzrokiem na obszar błoni skryty nadal za barierą i puściła w niepamięć część wypowiedzi nauczyciela, budząc się dopiero na rzeczowym podsumowaniu pewnej czarnowłosej... cyganki? Tak, chyba tak.
- Jeszcze należy dodać, że nie każde posmakowanie ich krwi kończy się przemianą. – postanowiła dodać coś od siebie - Wszystko zależne jest od procentów zawartości w całym ciele. Przemiana następuje, kiedy wampirzej krwi jest więcej i przejmuje panowanie. Jeśli jednak harmonia nie jest zaburzona, to zarówno krew człowieka dla wampira, jak i na odwrót jest nieomal uzależniająca. W obu przypadkach daje podobne skutki i jest uczuciem zbliżone do mentalnego orgazmu.
Oparła się kością ogonową o szczyt drewnianych belek ogrodzenia.
- Co nie zmienia jednak faktu, że picie krwi pijawek, bodzie w ludzki honor.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Wto Maj 12, 2015 11:22 am
Słuchał z ubocza obu dziewczyn i westchnął cicho... No miały rację w swojej teorii, ale.
Zapominały o kilku rzeczach, o których chłopak zresztą opowie wkrótce. Poza tym... Te zajęcia dotyczą opieki nad magicznymi stworzeniami, a nie bestiami... o obronie przed bestiami to prędzej można w zajęciach obronnych porozmawiać, a nie tutaj, ale dajmy szansę nowemu nauczycielowi... może sprezentuje coś ciekawego.
Po chwili lekko odkaszlnął flegme zalegającą w płucach... źle sypiał i było to słychać. Mnóstwo nieprzespanych nocy ostatnio...
- Podsumowując i dokładając do wypowiedzi dziewczyn... Wampiry i wilkołaki są bestiami w ludzkiej postaci... obdarzeni nadnaturalną siłą, zręcznością i możliwościami manipulacji umysłu. Sieją pogrom, kiedy opanuje ich rządza krwi. Kiedy gniew nad nimi zapanuje, nie zatrzymają się przed niczym. Rozszarpią wszystko na swojej drodze.
Albo prościej mówiąc:
Cechy wspólne:
Nadnaturalna fizyka ciała, stworzenia nocne, kierowani pierwotnymi instyktami. A przede wszystkim. Niebezpieczni.
Cechy różniące ich:
Wygląd: Wilkołak jest hybrydą człowieka i wilka, a wampir wygląda, jak człowiek z taką różnicą, że ma bledszą cerę, bardziej zarysowaną twarz i wystające kły z łuku zębowego, które są bardzo ostre.
Zagrożenia:
Wilkołaki są niebezpieczne jedynie niektórymi nocami, a wampiry każdej nocy i w kazdym ciemnym zaułku i pod każdym względem... Co udowodniły zresztą niedawne wydarzenia...
A ci, co lubią wykłady, to dodam coś od siebie za pozwoleniem Pana Profesora.
Wilkołak jest człowiekiem, który stał się ofiarą likantropii, klątwy, która czyni go bardziej niebezpieczną bestią od samego człowieka. Rozszarpie i zagryzie wszystko, co się rusza, a ci, co przeżyją pełnię z wilkołakiem, sami się nimi stają poprzez ugryzienie albo zadrapanie. Jeśli ofiara została zadrapana przez wilkołaka innej nocy, niż pełni, to nabywa wilcze nawyki takie, jak przykładowo wzmożona agresja, jadanie krwistego mięsa, nadnaturalna koncentracja w walce, a ciało do końca życia jest ozdobione niebagatelną blizną na ciele i duszy. Nic mi nie wiadomo o przypadkach rozmnażania wilkołaków z innymi rasami, więc ciężko mi stwierdzić czy potencjalne hybrydy wilkołaka i innego gatunku może mieć miejsce. Mam za mało wiedzy na ten temat niestety.
Wampir natomiast jest nim od urodzenia, bądź poprzez ukąszenie przez to stworzenie z zamiarem przemiany... wtedy takich osobników nazywamy Lestatami. Wampiry są bardziej... wyrafinowane od wilkołaków. Jeśli nie chce zabijać, to manipuluje ofiary swoją krwią. Są ponoć teorie mówiące o tym, że krew wampirów ma właściwości uzależniające, podobne do narkotyków. Słyszałem również o tym, że ślina wampira zawiera koagulant, choć nie wiem, ile w tym prawdy. Jeśli chodzi o powstawanie hybryd i rozmnażanie, to wiem, że mogą powstać hybrydy wampira i innego gatunku, które łączą cechy obu osobników. Niestety o tym słyszałem tylko w teorii... albo może i lepiej, że stety.
Mój wniosek w takiej sytuacji jest po prostu taki, że wampiry są większymi manipulatorami niż zaklęcie imperiusa czy czar wili albo veritaserum, a wilkołaki są nieustraszonymi zabójcami, ale tylko czasami. Wampiry zawsze. Do tego wampiry mogą zabijać po cichu manipulacją albo bezpośrednio nanaturalną fizycznością.
Myślę, że to są najważniejsze informacje dotyczące obu tych stworzeń. Jeśli Pan Profesor będzie miał do mnie jeszcze jakieś pytanie, bądź coś pominąłem, to z przyjemnością dopowiem. -

No cóż... Mathias chciał być polimatą, znawcą magii. Musiał mieć przynajmniej ponadprzeciętną wiedzę na takie tematy. Zmęczenie sprawiło, że nie do końca mógł wytężyć swój umysł i mógł o czymś zapomnieć, ale sądzi, że najważniejsze powiedział. Jeśłi przypadkiem przez to Krukoni zyskają punkty, to tylko przypadkiem.
Krukon mówił spokojnym, nieco zmęczonym głosem, ale ani razu się nie zaciął. Był pewny informacji, które posiadał. Poza tym interesował się klątwami, a wampirów i wilkołaków postrzegał jako ofiar klątw, więc musiał się o nich nieco dowiedzieć.
Nie interesowała go reakcja innych na jego słowa. Powiedział, co myśli i bardziej interesuje go reakcja bauczyciela zamiast równieśników... niech sobie mówią, co chcą... Mathias nie ma siły układać ładnie słów w tym momencie... jest przytłoczony tym, co się ostatnio wydarzyło... Jako Prefekt Naczelny w tym momencie ma bardzo dużo pracy i musiał przeoczyć kilka zajęć nawet... ale kogo to obchodzi przecież.
Westchnął ciężko i rozglądał się delikatnie po zagrodzie oparty o jej ogrodzenie. Ruchy głowy Mathiasa powtarzał idealnie jego kruk, jakby razem się rozglądali i dzielili nawzajem informacjami... co mogło zaintrygować nauczyciela i niektórych rówieśników, którzy jeszcze nie zauważyli tej wizytówki Krukona... wyglądało to, jak swoista symbioza, więź umysłowa, a może po prostu lata przywiązania i poznawania są efektem takiego zjawiska?
Warto dodać, że Mathias i Avernus dzielą te same, czarne oczy, co jest jeszcze bardziej intrygujące.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Wto Maj 12, 2015 2:41 pm
Spóźnienie, spóźnienie - ach, to się nie godzi, nie godzi w ogóle..! Tym nie mniej w końcu przyszła, mając już kawałek zajęć za sobą - liczyła na to, że nie aż tak dużo, ile to minęło, z 20 minut? Tutaj jakoś zasada "spóźnij się zawsze 15 minut, bo tak wypada", która w świecie czystokrwistych, przynajmniej u niej w Rumunii, obowiązywała, kompletnie nie pasowała - trzeba było być od początku lekcji i zostać do samego końca, zresztą na tym to polegało, prawda? Chyba chcieli tak uczyć też punktualności... Ach, pierwszy raz, pierwszy raz spóźnienie!
- Najmocniej przepraszam za spóźnienie... - Pojawiła się obok grupki uczniów i wykonała półukłon przed nauczycielem, przytrzymując swoją torbę ręką, żeby się z niej nie ześlizgnęła, by zaraz zająć swoje miejsce, woląc nie robić więcej zamieszania, niż potrzeba - słyszała w końcu, że jeden z uczniów, z jej domu zresztą, ciągnie jakąś długą wypowiedź, której zakończenie nieco ją... zdziwiło nadmierną pewnością siebie, w której nie dało się odnaleźć kapki szacunku wobec uczącego.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Wto Maj 12, 2015 8:58 pm
Nie oczekiwał, że profesor odpowie na jego przywitanie. Odezwał się pierwszy, ponieważ był młodszy i tego wymagała od niego kultura osobista. Skinięcie głową wystarczyłoby mu w tym wypadku w zupełności. Stał chwilę oparty o drzewo, nudząc się jak mops i obserwując wieże Hogwartu, które majaczyły w świetle promieni kwietniowego wiosennego słońca. Nie zwracał uwagi na nauczyciela, który również nie wydawał się być zbytnio zajęty jego obecnością, odwrócił wzrok dopiero, kiedy w zagrodzie pojawiła się pierwsza dziewczyna. Francuzka z wymiany, na której widok, Potter dostawał próchnicy zębów. Słysząc jej słowa, jedynie przejechał otwartą dłonią po twarzy, wiedząc, że nie może tego zobaczyć, ponieważ stała odwrócona do niego plecami. Nie zwrócił uwagi, czy nauczyciel coś jej odpowiedział, ponieważ do zagrody weszła Lyrae i to jej spojrzenie w jego kierunku ściągnęło na nią jego uwagę. Uniósł brew, widząc, że Ślizgonka skinęła mu głową. Odpowiedział jej uniesieniem ręki i puścił jej oczko, ale tego już nie zdążyła zauważyć. Esme zaś, zjawiła się tak cichutko, że zauważył ją dopiero gdy już siedziała na głazie. No i przyszła i ona. Jego obrażona muza, którą odprowadził wzrokiem od samego pojawienia się jej w zasięgu zagrody. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, jego wyraz twarzy ani na chwilę się nie zmienił. Wciąż stał z zaplecionymi na piersi dłońmi, opierając się o drzewo plecami i stopą prawej nogi. Odwrócił od niej wzrok, kiedy nauczyciel wreszcie zabrał głos. Potter parsknął, po czym chrząknął, przytykając sobie pięść do ust, gdy tylko usłyszał temat dzisiejszych zajęć. W sumie teoria mu odpowiadała, nie musiał nic robić, jedynie słuchać jak inni popisują się swoją wiedzą, zaczerpniętą jedynie z teorii. Wampiry nie zajmowały go jakoś zbytnio, słyszał pogłoski, że w szkole takie osobniki występują. No i dobra. Znał za to bardzo dobrze zwyczaje wilkołaków i to nie z teorii, jak większość zgromadzonych tutaj. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie miał zamiaru dzielić się swoimi doświadczeniami związanymi ze spędzaniem praktycznie każdej pełni w towarzystwie wilkołaka. Chociaż z początku chciał zapytać profesora, czy nie pomylił przypadkiem przedmiotów, jakie przyszło mu uczyć. Wszak miała to być Opieka nad magicznymi stworzeniami, stworzeniami, a nie ludźmi, którzy ulegli klątwie likantropii czy ukąszeniu wampira. Jednak głos zabrała Esme, której nie słuchał, ponieważ zapatrzył się na kruka siedzącego na ramieniu Mathiasa. Co Ci Krukoni mieli jakąś manię posiadania kruków, czy jak? Strasznie się z tym obnosili, aż raziło w oczy. James żałował, że w Hogwarcie takie zwierzęta jak lwy lub gryfy są zabronione. Chętnie by sobie takiego sprezentował. Spuścił wzrok na ziemię i znalazł jakiegoś długiego patyka. Przykucnął pod drzewem, wywracając oczami, słysząc jak Puchonka i Ślizgonka prześcigają się w dzieleniem się swoją jakże interesującą wiedzą. To było tak fascynujące, że począł rysować patykiem w piasku bliżej nieokreślone kształty, które po chwili zaczęły przypominać dwa splecione ze sobą złote znicze, do złudzenia przypominające kobiece piersi. James podniósł wzrok, żeby sprawdzić czy nikt tego nie zauważył, rozglądając się po twarzach uczniów, jednak wszyscy skupieni byli na prześciganiu się w odpowiedziach. Podparł więc dłonią policzek i rysował dalej, zmazując wcześniej poprzedni rysunek. Słyszał monotonny i przedłużający się wywód Krukona, ale jego słowa wlatywały mu jednym uchem, a wylatywały drugim.
O kurwa, ziomek, weź złap oddech chociaż. Pomyślał, nie podnosząc głowy znad swojego rysunku, które teraz przedstawiało całą ich czwórkę podczas pełni. Nigdy nie wychodziło mu jednak rysowanie jelenia, nie miał pojęcia dlaczego, dlatego też naszkicował tylko sam zad wystający zza krzaków.
Pierdolenie o Chopinie. Skomentował w myślach, kiedy Rokkur zaczął się coraz bardziej rozdrabniać w swoim monologu, bo zwięzłą odpowiedzią nie dało się tego nazwać. Współczuł z całego serca Lily, która dzisiaj wyjątkowo nie miała szansy, by tak jak zazwyczaj, odpowiedzieć wyczerpująco za całą klasę. Spojrzał na rudowłosą, ale ona stała w pewnym oddaleniu od niego i ani na sekundę się nie odwróciła, by obrzucić go chociaż jednym, nawet pogardliwym spojrzeniem. Z zamyślenia wyrwał go głos Neve, która zjawiła się w zagrodzie cicho niczym duch, zupełnie go przypominając. Całkiem atrakcyjny duch, trzeba było przyznać. Powodowany, sam do końca nie wiedział czym, przysłonił dłonią usta i odezwał się półgłosem do Krukonki, tak by tylko ona mogła go usłyszeć.
- Nie martw się, niewiele Cię ominęło, a właściwie nic wartego uwagi. – Mruknął z rozbawieniem wymalowanym na twarzy, że można było policzyć wszystkie jego zęby. Spuścił wzrok na swoje wielkopomne dzieło i dorysował psu, który niby miał przypominać Syriusza, kaganiec i obrożę, natomiast Remusowi, znajdującemu się pod postacią wilkołaka, wielką kokardę na czubku głowy. Jego inwencja twórcza zaskakiwała nawet jego samego.
Lily Evans
Oczekujący
Lily Evans

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Wto Maj 12, 2015 10:09 pm
Chciała coś odpowiedzieć, dodać od siebie cokolwiek – choćby dwa krótkie zdania by móc przedstawić zależność, pomiędzy wampirami a wilkołakami. Niestety nic z tego nie wyszło, bo za każdym razem, gdy podnosiła rękę, albo próbowała otworzyć usta, znajdował się ktoś, kto był szybszy od niej. W końcu więc zrobiło się takie zamieszanie, że nie widziała sensu, żeby dalej próbować. Wypuściła cicho świeże chłodne powietrze z ust i przetarła dłonią swoje zmęczone zielone oczy. Sposób w jaki odzywał się profesor był nieco specyficzny i na jakiś sposób uderzał w nią nieprzyjemnie i zapewne gdyby nie fakt, że nie była w najlepszym humorze, to próbowałaby coś z tym zrobić. Niemniej panna Evans zupełnie nie odczuwała siły by o cokolwiek i z czymkolwiek walczyć – zwłaszcza ze swoimi, odmawiającymi jej dzisiaj posłuszeństwa, włosami. Co jakiś czas spoglądała na wypowiadających się uczniów, odczuwając pewnego rodzaju zrezygnowanie tym wszystkim. Czuła się bezużyteczna, a w jej głowie było tysiące myśli z którymi nie wiedziała, co zrobić. Co chwilę myślała o tym popularnym ostatnimi czasy temacie lekcji; nic dziwnego, skoro tyle wydarzeń było powiązane z wampirami i wilkołakami. Nie wiedziała już, co o tym myśleć, tak samo jak o chłopaku który stał gdzieś tam z tyłu, a Lily z całej siły musiała się powstrzymywać by czegoś nie powiedzieć w jego stronę, albo nie potraktować tak, jak na to sobie według niej zasłużył. Co jakiś czas powtarzała więc ćwiczenie z liczeniem do dziesięciu w myślach, by całkowicie skupić się na lekcji, lecz to jak na razie szło na marne. Kiedy pojawiła się Neve Collins, rudowłosa posłała jej blady uśmiech i obserwowała, jak Potter się do niej odzywa. Brwi Lily na chwilę uniosły się do góry, po czym zanim ktokolwiek zdążył to zauważyć, odwróciła się na pięcie, zaczynając notować co niektóre zdania z wypowiedzi swoich kolegów i koleżanek na pergaminie, byleby tylko się czymś zająć.
avatar
Oczekujący
Lyrae Fletcher

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Nie Maj 17, 2015 7:36 pm
W zagrodzie zaczęło pojawiać się coraz więcej uczniów. Norma, normalna procedura. Najpierw milusie powitania, w większości głupie i sztuczne. Owszem, tego niemego przywitania ze strony Pottera nie zauważyła i jakoś niespecjalnie ją interesowało. Sam James nigdy nie nastąpił jej na odcisk, więc nie mogła w żaden sposób przyczepić się do jego egzystencji w tym miejscu, jednak nigdy nie przepadała za osobami, które lubią kraść uwagę w jakimkolwiek towarzystwie. To był po prostu konflikt interesów.
Czuła się wyjątkowo niezadowolona podczas tej lekcji. Po pierwsze - jej humor znacznie spadał z każdą na nowo pojawiającą się osobą. Najpierw ta cała Gwen, której przerysowanego monsieur, oui, merci beaucoup musiała słuchać codziennie w pokoju wspólnym do urzygania, po czym patrzeć jak stado odmóżdżonych kolesi ślini się do niej tak, że spokojnie mogliby napełnić ze trzy wiadra w ciągu pięciu minut. To był jeden z powodów do odsunięcia się gdzieś dalej.
Na nastepny ogień przyszła pewna Puchonka, która także wywołała na twarzy Lyrae jeszcze większy niezadowolony grymas. Zawsze jakaś taka dziwna była, dziwne rzeczy odawalała, Fletcher wolała się od niej trzymać z daleka. Cyganka do tego! Gdyby brunetkę w ogóle interesował fakt, z jakiej grupy etnicznej jest niejaka Esmeralda zapewne jej myśli byłyby jeszcze piękniejsze. W międzyczasie gdzieś potwierdziły się plotki, iż nauczyciel jest Rosjaninem, do tego chamskim. Do całości tego pięknego obrazka doszła jeszcze niejaka Neve Collins, dziewczyna z Europy, kolejna z daleka, do tego z jakąś dziwną chorobą... Kolejna dziwaczka.
Fletcher trzymała się od tej bandy z daleka, dlatego powolnym krokiem przeniosła się gdzieś w okolice Lily Evans, której też zazwyczaj nie lubiła, bo to prefekt naczelny, zazwyczaj się wymądrza na lekcjach, do tego taka lalunia, z Gryffindoru, ale jakoś dzisiaj była wyjątkowo znośna. Gdzieś tam jeszcze niedaleko Ślizgonki pojawił się Rokkur, ale kiedy zaczął swój monologoesejobardzobardzobardzobardzodługi wykład, Lyrae przesunęła się jeszcze bliżej krańca zagrody, zostając w zasięgu jedynie Evans.
- Co za nudy... - szepnęła pod nosem.
Esmeralda Moore
Hufflepuff
Esmeralda Moore

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Nie Maj 17, 2015 10:36 pm
Romka siedziała na głazie i wysłuchiwała ze stosunkowo małym zainteresowanie tego co mówił Krukon. Chociaż jedno stwierdzenie doszło do niej z podwójną siłą "Bestie w ludzkiej skórze". Jej dłoń przez chwilę zadrżała, miała ochotę sięgnąć po różdżkę wpakować mu w nos, albo w oko i strzelić jakimś zaklęciem. Na szczęście w porę się powstrzymała. Zdobyła się tylko na głośne westchnięcie i przewrócenie swoimi zielonymi oczami. Dziękowała w tej chwili, że to nie on uczył ich tych zajęć, bo po za swoja osobą, przyniosła by tutaj kocyk, poduszeczkę i kubeczek ciepłej herbatki i po prostu by go najnormalniej w świecie olewała.
Dlatego też postanawiając nie zawracać sobie głowy jego wywodem z gracją odrzuciła swoje czarne włosy z ramion i zamaszyście założyła nogę na nogę wpatrując się zielonymi oczami gdzieś przed siebie, zastanawiając się nad wieloma aspektami swojego życia. A miała nad czym. Pojawiały się ostatnio w niej pewne myśli i pragnienia których kompletnie nie rozumiała. Może to i nawet lepiej, chwilami dobrze jest iść w nieznane i nie zastanawiać się nad sensem jakiegoś wydarzenia.
-Ekhe.. Kujon- Wydusiła z siebie udając, że kaszle. Ta sytuacja, aż wymagała takiego komentarza. Cyganka nie była wredna, była dobrą osobą, ale jak ktoś nadepnie jej na odcisk potrafi pokazać wtedy swoje pazurki.
Mathias Rökkur
Oczekujący
Mathias Rökkur

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Pon Maj 18, 2015 9:34 am
Spoglądał na nich wszystkich może nie tyle z pogardą, co z lekkim wypaleniem w oczach. Kpić z tego, że ktoś czyta... kto by pomyślał... A kij Wam wszystkim w oko delikatnie mówiąc... Pokręcił głową na to wszystko i tak samo uczynił jego kruk. Będąc nadal z boku od grupy odpowiedział bardzo pewny siebie.
- Profesor prosił o odpowiedź, to odpowiedziałem. I nie kujon, tylko czytam dużo, a to różnica. Przynajmniej mam jakieś ambicje... -
Pokręcił głową i postanowił dalej nie komentować.
- Właściwie to dlaczego profesor o to zapytał na tych zajęciach...? Nie powinniśmy o tym mówić przy obronnych? Przecież... wampiry i wilkołaki nadal mają w sobie człowieka, a my tutaj poruszamy opiekę nad stricte zwierzętami, prawda? -
Tak rzucił luźną rozkminkę i w końcu wyszedł ze swoimi wątpliwościami... może profesor go oświeci?
I swoją drogą jemu lepiej nie nadepnąć na odcisk. Z reguły jest opanowany, ale cicha woda potrafi rwać najmocniej...
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Czw Maj 21, 2015 1:23 am
Towarzystwo się tak dziwnie... rozgadało... Spoglądasz na nich wszystkich jasnymi oczami, fioletowymi, które można by było określić mianem toksycznych, gdyby nie to, że przypominały oczy lalki - takie dwa szkiełka, które lalkarz zdołał wsadzić w porcelanowo jasną skórę, którą okolił wieńcem jedwabnych, szytych przez pajęczyce włosów o barwie śniegu, a do tego wszystkiego ta zwykła, codzienna szata,a która niczym nie odróżniała jej od reszty - ot, mundurek szkolny... a jednak duch, który sunie ponad codziennością, starając się nie ocierać o Panienkę Wiosnę, jaka tańczyła wokół i rozrzucała ziarna kwiatów i trwa, wolała szukać motylów oczyma z bezpiecznej odległości, nie wchodząc w paradę tej, która miała usuwać wszystkie znaki bytności Królowy Zimy, jakiej miała być emancypacją - takim puszczonym na wiosenne powietrze płatkiem śniegu, który nie może się roztopić, bez znaczenia było, ile promieni powietrza by na niego padło. Taki właśnie płatek śniegu zatrzymał się obok Jamesa Pottera - osoby znanej choćby ze szkolnych plotek, z bandy Huncwotów, której dobry nastrój się nie imał - a ona? Przejęta śmiercią, pożogą? Ona czuła się o wiele lżej, mogąc jaśniej lśnić, jako gwiazda stąpająca po ziemi, wśród śmiertelników roztaczających wokół siebie tyle ponurych wspomnień i myśli...
Odwróciła się w kierunku chłopaka, który się do niej odezwał i uśmiechnęła do niego promiennie, ciepło i niewinnie - identyczny uśmiech posłała Lily, zanim oczy zwróciła na Pottera - tak, laleczka, maleńka i drobna, przy chłopaku, który raczej do najmniejszych nie należał - musiała zadzierać głowę, żeby na niego patrzeć, ale wcale jej to nie przeszkadzało - mężczyźni przecież powinni tacy być, prawda? Po prostu męscy, mający w sobie siłę fizyczną, by móc chronić rodzinne ognisko, lecz to jeszcze za wcześniej, by o takich rzeczach mówić - oni, tu i teraz, byli dzieciakami... a co dzieciaki mają w głowach...
- Może odnalazłabym rzecz wartą uwagi w rysowanym przez ciebie dziele. - Warte uwagi? To, co jest ciekawe i co nie jest, jest bardzo względnym, osobistym pojęciem. - Czemu stoisz tutaj i pozwalasz swej przyjaciółce na blade uśmiechy? - Zapytała zamiast tego, wbijając w niego swoje duże oczy. Miałaby nie zauważyć? Och, przecież Lily i James jakoś szczególnie jak dotąd się nie kryli ze swoją przyjaźnią, choćby na lekcjach trzeba by było być kretynem, żeby tego nie zanotować. - Pokłóciliście się? - Taki cichy szept, a jednak tak wyraźny, zupełnie jakby tylko poruszała wargami, a słowa rozlegały się prosto w jaźni Jamesa. - Wybacz za zuchwałość... - Na jej różane usteczka powrócił uśmiech.
James Potter
Oczekujący
James Potter

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Czw Maj 21, 2015 2:02 am
James uniósł kruczoczarne brwi w zdziwieniu, gdy dziewczyna, zamiast go zignorować jak pozostałe panie obecne w zagrodzie, zagaiła go o jego „bohomazy”. Zupełnie nie wiedział po co ją zagaił, może to brak reszty Huncwotów na lekcji spowodował, że Potter kipiał nierozładowaną energią i musiał się do kogoś odezwać, a Krukonka była chyba jedyna osobą, jaka się do tego nadawała. W porównaniu z zajętym sobą Krukonem, niezwracającą na nikogo uwagi Puchonką, naburmuszoną Ślizgonką, obrażoną Gryfonką i podejrzanie cukierkową „erasmuską”, wypadała dość neutralnie. Odpowiedział jej równie promiennym uśmiechem, nie mogąc oderwać od niej oczu, ponieważ nie mógł dać wiary, że taki kolor oczu mógł w ogóle występować w przyrodzie. Przez chwilę podziwiał ten nadzwyczaj urokliwy wybryk natury hobbiciego wzrostu w milczeniu, z coraz bardziej głupkowatym uśmiechem na twarzy. Oczywiście w niczym nie przeszkadzał mu fakt, że musiał spoglądać nieco w dół, był już do tego przyzwyczajony. Od wakacji przed piątą klasą wystrzelił w górę i ze zwykłego średniej budowy chłopaka stał się nagle jednym z wyższych w klasie. Dopiero po chwili oprzytomniał z tego niemego zachwytu, który porównywalny był z oglądaniem jakiegoś wyjątkowego i wybitnego dzieła artysty. Spojrzał na swój rysunek, potem na dziewczynę, znów na rysunek i siłą woli musiał powstrzymać cisnący mu się dziecinny gest zmazania wszystkiego podeszwą buta. Uniósł palce ku włosom i potargał je, tak, jakby już nie były wyjątkowo rozkopane.
- Musiałabyś wykorzystać wszystkie zapasy wyobraźni, żeby w tym bohomazie cokolwiek dostrzec. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu, mówiąc tonem lekko ściszonym, by nauczyciel nie zwrócił na nich uwagi. Po kolejnym pytaniu dziewczyny zapomniał języka w gębie i siłą rzeczy spojrzał na Lily odwróconą do niego plecami. Przeniósł spojrzenie na Neve i nachylił się konspiracyjnie i wypowiadając kolejne słowa samym kącikiem ust.
- Straciłem u niej poważanie u Flitwicka i teraz muszę płacić za to szlabanem braku jej uwagi. – Mruknął i zmarszczył brwi. – Masz dla mnie może jakieś kobiece rady, jak mógłbym temu zaradzić? – Spytał, wzruszając brwiami w górę i w dół.
Neve Collins
Oczekujący
Neve Collins

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Pią Maj 22, 2015 1:12 am
Ignorancja - tak słodko, ludzka rzecz - możliwość do spoglądania, lecz jednocześnie niewidzenia, pełna pychy i zarozumiałości, którą każdy w sobie nosił w choć minimalnym kawałeczku, a do której ciężko nam się było przyznać - poszukiwanie doskonałości zaczynaliśmy na tym, by być najlepszym w tym i tamtym, zamiast zatrzymać się i spróbować ją odnaleźć w widzeniu samym w sobie - czy nie rozumiecie, jak bardzo by wam to ułatwiło życie..? Czy nie dostrzegacie tego, że niektóre rzeczy umykają wam obok nosa..? I nie chodzi o rzeczy tak kuriozalne jak malunek, który patykiem został wyryty na nietrwałej ziemi, już zakryty płynnym ruchem buta pana Pottera, za którym Biała Wiedźma nawet nie powędrowała wzrokiem, zatrzymując Lilie swych oczu na jego twarzy, z nieblaknącym uśmiechem, choć lico jej było blade śmiertelnie i cisnęły się na wargi pragnienia, by ozwać ją wampirem, by wyrzucić jej żywienie się krwią i modlitwy do Luny, pod której blaskiem musiała się urodzić - lecz jak? Kruchość ciała przemijała, kiedy miało się ten gest, by się do niej odezwać - miękki głos, pełen ciepła, osoby, która nosiła miano Jamesa Pottera, miał moc, by zwabić jednego z Aniołów na Ziemię, więc oto szemrzą śnieżne lotki, kiedy składa swe skrzydła, poświęcając sto procent swojej uwagi tylko tej jednej osobie - może mogą zamknąć się w tej bajce, w niewidzialnym świecie, gdzie spokój i świergot ptasząt zagłusza wszystko w koło, ulecieć na podmuchu Wiosennej przygody, jaka wołała niespokojne myśli Jamesa Pottera, a który to wiatr przemawiał nawet do niej, unosząc jej białe kosmyki włosów, by wplątywać w nie kolorowe wstążki...
- Musiałabym tylko dostać szansę, żeby spróbować spojrzeć na niego twoimi oczami. Czy to takie trudne, Wędrujący z Wiatrem? - Cała ta zbieranina siódmoklasistów, nauczyciel, drzewa - wszystko się mogło oddalić - stała tak blisko, mówiła tak cicho, słuchała tak uważnie, by nie przegapić żadnego słowa, które wypowiesz - jakżeby śmiała? Wszak brak kultury nie mógł wymsknąć się z jej szeregu manier wyniesionych z domu... Duch, ozwałeś ją duchem, prawda?
Może takiego Ducha od czasu do czasu potrzeba, by oczyścił powietrze swą idylliczną bytnością?
Dziewczę zachichotało cicho, unosząc dłonie, by przysłonić nimi usta, wyczuwając w tym wszystkim brak zmartwień Jamesa, tak i pozwalając sobie na tą wesołość, by zajaśnieć na chwilę mocniej, by wydobyć z siebie kilka cieplejszych promieni, przy których wszystkie troski i problemy tej szkoły mogły ulecieć.
- Ponieważ zachowałeś się bardzo nieroztropnie! - Zauważyła i wyciągnęła dłoń, żeby krańcem palca nacisnąć na jego nos. - Lecz jak można winić Wiatr za to, że bywa psotliwy i niespokojny? - Był tylko ofiarą swych własnych marzeń, swych własnych trajektorii lotu, które pchały go potrzebą rozładowania atmosfery, by nie zadusić się w klatce depresji, jaka zaczynała się tworzyć w tej szkole. Więc gniewać się? - Przepraszać za własną naturę - czy to nie obija się o fałsz bytności?
Nauczyciele
Nauka
Nauczyciele

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Pon Cze 01, 2015 9:46 pm
Jakoś się tak stało, że dzisiejsze zajęcia z ONMS zdecydowanie się przeciągły w czasie, choć zdawać się być mogło, że minęło dopiero kilkadziesiąt minut od rozpoczęcia lekcji podczas której uczniowie byli niezwykle aktywni; może nie wszyscy, ale zdecydowanie więcej osób, niż zazwyczaj, co w sumie zapewne ucieszyłoby starego profesora Kettleburna, ale mężczyzna, który obecnie zajmował się ONMS nie należał...do najprzyjemniejszych w obyciu - wystarczył jeden rzut oka by to stwierdzić. Mruknął coś kilka razy, zadał zadanie do zrobienia i obserwował całą tą gromadkę. Dziewczyna, która odezwała się, jako pierwsza wydawała się mu nieco zadzierać nosa, potem była ta Ślizgonka ze swoim śmiesznym francuskim akcentem, a na koniec, niczym automatyczny głos sekretarki z Ministerstwa przemówił Krukon z tym swoim zwierzątkiem na ramieniu...doprawdy co za dziwne dzieciaki do Hogwartu uczęszczały.
Iwan właśnie myślał nad tym, co zrobić z tą, jakże "błyskotliwą" trójką, gdy pojawiła się jakaś spóźniona białogłowa.
- No proszę, kto raczył zaszczyć Nas swoją obecnością... - odprowadził ją ponurym spojrzeniem i podrapał się po brodzie. - Na następne zajęcia, niech się lepiej pani przygotuje z wampirów i z wilkołaków, bo całkiem możliwe, że będzie pani pytana... - i spróbował sobie przypomnieć, jak ma na nazwisko. W końcu mu się udało. - Panno Collins.
Po chwili oparł się o drewnianą barierkę zagrody i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- No powiedzmy, że Wasze odpowiedzi są...zadowalające. Po 5 punktów dla Waszej trójki. A Ty, chłopcze... - i jego spojrzenie przesunęło się na Mathiasa, po czym zatrzymało się na jego kruku. - Lepiej pilnuj swego kruka. I pamiętaj następnym razem o oddychaniu.
Pozornie nie zwrócił żadnej uwagi na tych, którzy rozmawiali między sobą, ale profesor ONMS skrupulatnie sobie zanotował w głowie, kim się zająć na następnych zajęciach. Na samą myśl na jego twarzy pojawił się nikły złośliwy uśmiech.
- To wszystko na dzisiaj. Możecie iść na kolejne zajęcia - zakończył dzisiejszą lekcję  i odwrócił się do nich plecami, zajmując się niezwykle ważnymi papierami, które spoczywały na pieńku.
[z/t wszyscy]

Ps. Za długo to trwało i należało to zakończyć. Mam nadzieję, że nie przedstawiłam najgorzej Twej postaci, Iwan!

James Potter:
+2 PD, +14 fasolek

Gwendoline Tichy:
+2 PD, +16 fasolek, +5 pkt dla Slytherinu

Lyrae Fletcher:
+2 PD, +12 fasolek

Esmeralda Moore:
+2 PD, +16 fasolek, +5 pkt dla Hufflepuffu

Lily Evans:
+2 PD, +12 fasolek

Mathias Rokkur:
+2 PD, +16 fasolek, +5 pkt dla Ravenclawu

Neve Collins:
+2 PD, +13 fasolek

Iwan Ranskahov:
+1 PD, +11 fasolek
Kaylin Wittermore
Oczekujący
Kaylin Wittermore

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Wto Paź 06, 2015 11:27 pm
Kolejny dzień zajęć po dosyć burzliwym weekendzie okazał się dla Kaylin bardzo szczególny. Co było w nim takiego niezwykłego? Sam fakt, iż to właśnie teraz odbywać się miały zajęcia z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami, które dziewczę kochało tak bardzo. Już od samego rana nie mogła się doczekać, kiedy wybije magiczna godzina. Co jakiś czas zaglądała do swoich notatek czy książki, nieustannie sprawdzając czas. Kiedy wreszcie mogła już wyjść z dormitorium bez zbędnego robienia wokół siebie szumu, skierowała swoje kroki do zagrody.
Uśmiech nie schodził jej z twarzy przez cały czas, a pod nosem coś sobie nawet nuciła. Stęskniła się za zajęciami z tego przedmiotu i wreszcie mogła odbić sobie długi czas bez nich. Kiedy dotarła na miejsce zdała sobie sprawę, że po raz kolejny zjawiła się na lekcji jako pierwsza. Westchnęła tylko pod nosem, usiadła gdzieś gdzie się tylko dała i zaczęła kartkować podręcznik. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz w tym semestrze. Jak i w całej swojej przyszłej karierze, jakakolwiek by ona nie była.
Mercedes Bélanger
Gryffindor
Mercedes Bélanger

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Wto Paź 06, 2015 11:32 pm
Mercedes bardzo lubiła zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami. Ludzie mieli zwyczaj omijać ją szerokim łukiem (byli do niej troszeczkę uprzedzeni), ale zwierzęta czasami nie wyczuwały tego jakie zagrożenie niesie ze sobą beztroskie przeżuwanie trawy w jej obecności i nie uciekały w popłochu. Niekiedy udawało się nawet któreś pogłaskać. Człowieka nigdy nie pogłaskała. No dobrze, pogłaskała kiedyś brata, kiedy zjadł całą owsiankę, ale czy to się liczyło? Szkoła i dom były dla niej jakimś odrębnym życiem. Tutaj tkwiła w wymiarze czarodziejów i podpalała budynki, a tam... tam czuła się jak najzwyklejszy w świecie mugol. Zarówno szkołę jak i okres wakacyjny traktowała jako okres przejściowy pomiędzy jednym i drugim. A gdzie tu jakiś czas na życie, skoro miała same przerwy?
- Jeeeeej. - obudziła się szczęśliwa i gotowa do akcji, bo jeszcze zanim odkleiła się od poduszki uświadomiła sobie, że dzisiaj sesja powtórzeniowa - będą robić coś łatwego. Może nawet zarobi trochę punktów? Dużo ich straciła na nazywaniu prof. Bułhakowa Bułą i schadzkach z poltergeistem na zagrożonym zawaleniem balkonie.
W każdym razie - wstała, odziała się i od razu ruszyła na zewnątrz, bo Wielką Salę starała się omijać szerokim łukiem. Nawet młodsze roczniki gapiły się na nią z góry i ciągnęły biedaczynę za włosy. Nikt nie rozumiał, że incydent ze spodniami nie był jej winą. Próbowała tylko pomóc przyjacielowi... i teraz nie posiadała już przyjaciela.
- Cześć, Kaylin. - wyrosła nagle za jej plecami, ze smutną miną wpatrując się w zagrodę. Cała pozytywna energia z niej uleciała. Widocznie znów zbliżały się te dni, podczas których będzie snuła się po korytarzach bez większego celu.
Sponsored content

Zagroda              - Page 8 Empty Re: Zagroda

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach