Go down
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Sob Lis 07, 2015 9:22 pm
Sahir z każdą chwilą był w coraz gorszym stanie. To, że nadal mógł jakoś utrzymać się na nogach i rzucać jakiekolwiek zaklęcia wydawało się wręcz cudem - wszystko jednak zawdzięczał temu, kim a raczej czym był. Śmierciożercy to nie obchodziło, miał jasny cel a wściekłość, która mu towarzyszyła dodawała mu sił. Wiedział, że nie będzie z tym smarkaczem łatwo, ale też nie spodziewał się większych problemów. Wykorzystał jednak Acidum na swoją korzyść i wir zaklęcia Ventus porwał kwas w stronę ogrodzenia w którym powstała dziura. Rosier Senior wydał z siebie odgłos rozwścieczonego byka, który był gotów do szarżowania. Immobulus chłopaka, który wyskoczył znienacka, jednak nie trafił.  Rosier zdążył jeszcze rzucić w niego Locomotor Mortis, które nie sięgnęło celu, zanim sam nie oberwał Locomotor Wibbly. Nogi mężczyzny zaczęły drżeć nieco utrudniając mu poruszanie się. Sahir w tym czasie zdołał przedostać się przez wypaloną dziurą w akompaniamencie przekleństw sługi Czarnego Pana.  Mężczyzna w tym czasie posłał krótkie spojrzenie w stronę milczącego towarzysza i Bellatrix walczącej nieopodal niego z McGonagall, po czym robiąc szybką kalkulację w swojej głowie, postanowił ruszyć za swoim celem, przy okazji zamierzając przekazać odpowiednie instrukcje reszcie.
- Ruszam za nim! Wy w tym czasie zajmijcie się nimi a potem przyjdźcie tam, gdzie czeka Fenrir! - Krzyknął Rosier Senior, w końcu zapanowując nad swoimi dolnymi kończynami i postanawiając bezpośrednio teleportować się między sklepy Hogsmeade. Nie był głupi, wiedział, że chłopak ruszy tam, gdzie ma najbliżej. A nawet jeśli nie... zawsze może cofnąć się do małego lasku i dokładnie go przeszukać. Poza tym i tak musiał znaleźć resztę Śmierciożerców.
W tym czasie, Minerwa dotrzymywała równego kroku Bellatrix - ba! - można by powiedzieć, że nawet wyprzedziła ciemnowłosą, która zdawała się dość szybko tracić dzisiaj siły. Expelliarmus, który został rzucony przez nauczycielkę Transmutacji w wybitny sposób, zadziałał i sprawił, że różdżka Śmierciożerczyni zgrabnie wylądowała w wyciągniętej dłoni wiekowej czarownicy. Bez swojej największej broni, Black była w zdecydowanie gorszej sytuacji niż wicedyrektorka Hogwartu. Następnie Caught, który również spisał się bardzo dobrze, sprawił, że Bella została pojmana w łańcuchy w które zamieniły się dwa pobliskie kamienie. Były na tyle mocne, że nie było mowy o tym, żeby kobieta była w stanie poruszyć swoimi rękoma. Żeby tego było mało, Drętwota którą otrzymała na sam koniec, okazała się być również efektowna i tym samym Bellatrix została oszołomiona. Minerwa zaś jedynie się zmęczyła - nie odniosła  żadnych obrażeń.
Aaron miał znacznie poważniejszy problem. Jego lewa ręka dawała się mu we znaki; pomarańczowa ropiejąca skorupa nie dość, że była obrzydliwa i wręcz wzbudzała odruchy wymiotne to jeszcze ciążyła mu i wydzielała nieprzyjemny, toksyczny zapach. Jako, że Burke nie znał się na tego rodzaju zaklęciach, ciężko było mu stwierdzić, co też to jest i jak się pozbyć tego paskudztwa. Pozostało mu więc jakoś to przeżyć i poczekać, aż ktoś będzie w stanie udzielić mu medycznej pomocy. Protego Horribilis nie zadziałało i jedynie to, że Milczek skupił się na chwilę na tym, co mówił Rosier Senior, dało szansę Aaronowi uniknąć jednego z dziwnych uroków zamaskowanego mężczyzny. Niemniej już Conjunctivus zadziałał i Burke został oślepiony. Osłabiony sługa Czarnego Pana wziął serię szybkich wdechów i wydechów i roześmiał się, nie ruszając się z miejsca. I ten błąd zdołał jeszcze wykorzystać praktykant, rzucając Expelliarmusa, który sprawił, że różdżka wyleciała z dłoni Śmierciożercy i upadła na ziemię. Ten natychmiast ruszył w jej stronę, chcąc ją pochwycić. Poruszał się jednak wolniej niż wcześniej, czuł się coraz bardziej zmęczony. Jednakże wiedział, że nie może się poddać. Że Czarny Pan nigdy nie wybacza. Jego buty więc ślizgały się na mokrej od deszczu trawie, niebo coraz bardziej przytłaczało swoją obecnością a walka zdawała się powoli dobiegać końca. Niemniej, już zdecydowanie gdzieś bliżej niż wcześniej, padł drugi strzał, któremu towarzyszyły czerwone iskry pojawiające się nagle na horyzoncie.
W małym lasku zaś siniaki Birdie wyglądały coraz gorzej. Dziewczyna nie była jednak stanie tego zobaczyć, bowiem ubranie, które miała na sobie, skutecznie jej to uniemożliwiało. Krople spływały po jej zmęczonym ciele, po palcach na których były już odciski a ona nadal się nie poruszyła. Do jej uszu jednak dobiegł szmer, który z każdą chwilą był coraz głośniejszy...


BARDZO PROSZĘ WSZYSTKICH O BIEŻĄCE REGULOWANIE SWOICH PŻ! OD NASTĘPNEGO RAZU KAŻDY KTO TEGO NIE ZROBI, OTRZYMA ODE MNIE JAKIEŚ UTRUDNIENIE!

Birdie: proszę Cię o zakończenie wszystkich Twoich obecnych sesji.
-15 PŻ
Aaron: stan Twojej lewej ręki pogarsza się. Na dodatek na krótki moment zostałeś oślepiony - jeśli po walce szybko nie skierujesz się do kogoś, kto zna się na medycynie, możliwe że w przyszłości będziesz na dobrej drodze by stracić wzrok.
-17 PŻ
Minerwa: chociaż byłaś niesamowicie zmęczona, nadal Twój stan był najlepszy z wszystkich zebranych. Byłaś świadoma tego, że musisz działać i to stanowiło Twoją siłę. Obecnie masz decydującą przewagę nad Bellatrix.
-4 PŻ
Bellatix: to zdecydowanie nie był Twój dzień. Zostałaś rozbrojona, zakuta w kajdany a także oszołomiona przez Minerwę McGonagall. Nie jesteś w stanie nic zrobić przez najbliższe 4 posty, no chyba, że ktoś użyje przeciwzaklęcia.
-20 PŻ
Sahir: Udało Ci się uciec z pola bitwy, jednakże byłeś na skraju swojej wytrzymałości. Co prawda, udało Ci się znaleźć Colette'a i oboje obecnie bezpiecznie przebywacie w sklepie Scrivenshaft'a, ale Twój stan może ulec drastycznemu pogorszeniu się przez Twoje pragnienie.
-10 PŻ (zaklęcie, które otrzymałeś na koniec i zmęczenie z powodu wędrówki). Za nagłe opuszczenie pola bitwy, Mistrz Gry nie wręczy Ci PD za tę walkę.
Śmierciożerca 1 vel Milczek: -10 PŻ
Śmierciożerca 2 vel Rosier Senior, który teleportował się do wioski: -5 PŻ


Kolejka: na odpis mają tylko szansę Aaron i Minerwa. Bellatix na ten czas jest zbyt oszołomiona.

Obecna sytuacja na Ziemiach Niczyich.
Minerwa McGonagall
Nauka
Minerwa McGonagall

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Lis 08, 2015 3:42 pm
Zdecydowanie okazało się właśnie tym, czego brakowało Minerwie przez ostatnich kilkanaście minut. Unieruchomienie Bellatrix, a także odebranie jej różdżki działało jedynie na korzyść drużyny światła (Aarona również do niej liczyła, jakże byłaby zaskoczona, gdyby znała prawdę!) i po kilku udanych zaklęciach McGonagall stała nad oszołomioną przeciwniczką. Dało jej to więc chwilę czasu na rozeznanie się w sytuacji panującej na Ziemi Niczyjej i aż jęknęła, gdy to wszystko do niej dotarło.
Przede wszystkim - ponownie zniknął jej z pola widzenia Sahir, a wraz z nim jego przeciwnik. To nie wróżyło niczego dobrego i musiała jak najszybciej opracować jakiś plan, który pozwoli jej odnaleźć Krukona i uratować go przez Śmierciożercami. Podejrzewała, że Nailah nie będzie w najlepszym stanie, gdy go znajdzie. O ile go znajdzie.
Jakby tego było mało, Aaronowi nie szło najlepiej. Co prawda - radził sobie jakoś, jednak do cudów stulecia to nie należało. Miała więc wybór, zostawić go samego i pozwolić mu się bronić, lub pomóc. Nie wahała się ani chwili, chcąc powstrzymać przeciwników jak najszybciej. W wiosce nie tylko Sahir potrzebował ich pomocy, a zebranie wszystkich uczniów do kupy i ewakuacja mogą zająć trochę czasu.
- Reducto. - Powiedziała celując zaklęciem w Śmierciożecę i jednocześnie chowała różdżkę Bellatrix do swojej szaty. Wolała mieć ją przy sobie, na wszelki wypadek.
- Serpensortia - Po raz kolejny tego dnia próbowała przywołać węża, który mógłby ukąsić przeciwnika. Liczyła na to, że teraz jej się uda. Nie poprzestawała jednak na tym. Miała plan oszołomić - związać. Tak samo jak pannę Black, by móc przemyśleć dalsze działania i ruszyć do obrony uczniów.
- Caught. - To samo zaklęcie, tym razem wycelowane w towarzysza Bellatrix. Czy i tym razem się powiedzie? Miała nadzieję, że tak. Czas ją naglił i nie chciała zmarnować ani sekundy dłużej.


Reducto - 3,4
Serpensortia - 4,6
Caught - 4,6


Ostatnio zmieniony przez Minerwa McGonagall dnia Nie Lis 08, 2015 3:42 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Lis 08, 2015 3:42 pm
The member 'Minerwa McGonagall' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
#1 Result : 2, 3

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
#2 Result : 3, 5

--------------------------------

#3 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
#3 Result : 3, 6
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Lis 08, 2015 10:28 pm
Obrót pojedynku zdawał się przechylać na stronę Minerwy oraz jego samego. Z jednej strony było to dobre, ale z drugiej... Zdecydowanie nie. Jeśli uda im się pojmać tę trójkę śmierciożerców i, o zgrozo, będzie wśród nich Bellatrix zdecydowanie poniesie konsekwencje swojej decyzji. Kobieta była bliska Czarnemu Panu i z pewnością nie zniesie dobrze jej pojmania, zwłaszcza, jeśli przyczyni się do tego jeden z jego ludzi. Praktykant zaczynał się zastanawiać, czy strona, którą wybrał była najlepszą opcją. Czy pomagając McGonagall nie pogrążył się w oczach Voldemorta? Liczył, na to, że nie, ale ta nadzieja zaczynała gasnąć...
W tej chwili nie mógł jednak aż tak bardzo skupiać się na przyszłych wydarzeniach. Teraz musiał postarać się wyjść cało z tej walki, co okazało się wcale nie takie proste. Walka na śmierć i życie, w której nie mógł walczyć na 100% była naprawdę uciążliwa, o czym mogły świadczyć jego rany. Ropiejąca ręka coraz mocniej dawała o sobie znać, a jakby tego było mało od swego przeciwnika otrzymał jeszcze jedno zaklęcie, które oślepiło go na kilka chwil. Szok, który spowodował ten fakt sprawił, że mężczyzna na krótką chwilę spanikował, nie wiedział nawet czy jego zaklęcie wytrąciło przeciwnikowi różdżkę.
Na szczęście zaklęcie w końcu zaczęło tracić swą moc, a Burke mógł ujrzeć skutki swych działań. Pierwszym, co dostrzegł była McGonagall rzucająca w przeciwnika praktykanta jakieś zaklęcie. Ten, niewiele myśląc uniósł swoją różdżkę i rzekł:
Drętwota!
Zrobił to całkowicie bez namysłu, instynktownie chcąc wspomóc Minerwę. Teraz nie zwracał na to uwagi, ale po całej tej walce przyjdzie mu zapewne srogo zapłacić. Przeszkodził w wykonaniu Jego poleceń, pomógł złapać Jego ludzi... Czarny Pan nie słynął z pobłażliwości.


//wybaczcie gniota, ale jak się za to nie zabieram wychodzi tak samo... -_-
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Lis 08, 2015 10:28 pm
The member 'Aaron Burke' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
Result : 6, 4
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Sob Lis 14, 2015 11:09 pm
Bellatix była w nie najlepszym położeniu, tak samo jak jej towarzysz. Jeśli dalej tak pójdzie to nie skończy się to dla nich najlepiej, w końcu dość istotną przewagę miała Minerwa wraz z młodym praktykantem, Aaronem. Sytuacja na nadal zarośniętym obszarze wielkości niewielkiej polany znaczącą się uspokoiła. Krukon obecnie znajdował się nie wiadomo gdzie, tak samo jak Rosier Senior. Kobiecie ciężko było cokolwiek z tego miejsca powiedzieć. Wszyscy się rozproszyli, w samym Hogsmeade podejrzewała, że nie działo się najlepiej - trudno ją dziwić, skoro tutaj sytuacja wyglądała tak jak wyglądała, to co z uczniami i z dwoma opiekunami w samej wiosce?
Burke w tym czasie walczył sam ze sobą, nie do końca wiedząc jak ma postąpić. Z jednej strony powinien być posłuszny Czarnemu Panu, z drugiej zaś zależało mu na tym, żeby nie zdradzić się przed samą Minerwą McGonagall kim tak naprawdę jest. Lewa ręka od wysiłku, który podejmował, zaczęła pulsować bólem i z pękającej skorupy zaczęła wypływać więcej ropy, której nieprzyjemny zapach uderzał w nozdrza. W trakcie kiedy Aaron był oślepiony a milczący sługa Lorda Voldemorta zmierzał ku swojej różdżce, nauczycielka Transmutacji rzuciła Reducto. Zaklęcie miało niemalże pełną moc, lecz zaledwie musnęło przeciwnika, sprawiając, że na chwilę się zatrzymał, nie do końca wiedząc, gdzie się znajduje.  Następnie była Drętwota rzucona przez młodego praktykanta - Śmierciożerca nie miał żadnych szans, żeby się przed nią obronić. Zostało ono na tyle sprawnie rzucone, że milczący Śmierciożerca stracił przytomność. Mało tego! Do zamaskowanego mężczyzny podpełzł wąż wyczarowany przez Minerwę i ukąsił go. Ten jednak nie poczuł tego. Następnie łańcuchy, które pojawiły się dzięki kobiecie, uwięziły go by ten w razie czego nie mógł się wydostać. Dwóch przeciwników nie było już dłużej zagrożeniem, niemniej wszystko wskazywało na to, że to nie był koniec. Co prawda iskry, które pojawiły się wcześniej na horyzoncie zniknęły, ale zniknęło za to ogrodzenie, które zostało wcześniej wyczarowane przez milczącego Śmierciożercę z którym walczył Aaron. Mało tego, uderzył w Was ostry wiatr wraz z kroplami deszczu, których coraz więcej spadało z nieba. Gdybyście spojrzeli w niebo, bylibyście w stanie zauważyć mnóstwo czerwonych iskier dokładnie nad Wami, a gdzieś po prawej stronie wyczarowany znak, który z całą pewnością był Wam znany.
Pokrzywdzona lewa ręka Aarona zapiekła jeszcze dotkliwiej, a dokładnie to symbol, który na niej widniał a który był niewidoczny z powodu pomarańczowej skorupy. Czuł to całym swoim ciałem, miał wrażenie, że zaraz oczy wyjdą mu na wierzch albo zemdleje z tego ogromnego bólu. W głowie Burke'a zaś pojawiło się jedno krótkie słowo wypowiedziane przez nieprzyjemny głos.
Zdrajca.
Bellatrix, która nadal nie odzyskała przytomności i nic nie zapowiadało się na to, żeby ją w najbliższym czasie odzyskała. Żeby tego było mało, wiatr tak mocno popchnął kobietę, że jej bezwolne ciało upadło na ziemię a jeden z naprawdę ciężkich łańcuchów uderzył ją w głowę.
Nieco większy kawałek dalej, w miejscu gdzie obecnie przebywała Birdie, z zarośli wyskoczył zamaskowany czarodziej, który podszedł do niej z wyciągniętą różdżką. Patrząc na tak żałosne próby samobójstwa, wycelował różdżkę w tył jej głowy i wymówił tylko jedno zaklęcie.
- Avada Kedavra.
Kilka ptaków zerwało się w powietrze, a ciało Krukonki opadło bez życia na ziemię. Różdżka zaś wyleciała z jej dłoni, lądując tuż obok niej. Oczy Fleur były puste.
Śmierciożerca szturchnął ją jeszcze swoim butem i ruszył między drzewa, kierując się w stronę wioski.
Otrzymali przecież trzeci sygnał.

ŚMIERĆ BIRDIE FLEUR.

Birdie: nie żyjesz i jako że nie brałaś aktywnego udziału w swojej śmierci, nie mogę Ci dać fasolek. Otrzymujesz jednak 5 PD, które możesz przekazać swojej dowolnej postaci.
Aaron: udało Ci się wygrać pojedynek ze Śmierciożercą przy pomocy Minerwy. Twoja lewa ręka wygląda niemniej paskudnie, a żeby tego było mało, Mroczny Znak zmienił własnie kolor. Niestety nie jesteś w stanie tego dostrzec, ale za to ból skutecznie Ci o tym przypomina.
-10 PŻ
Minerwa: uporałaś się wraz z praktykantem OPCM z dwójką Śmierciożerców. Nigdzie jednak nie było widać Sahira i trzeciego sługi Tego - Którego - Imienia - Nie - Wolno - Wymawiać. Oprócz adrenaliny, która buzowała w Twoim ciele, czułaś też lekkie zmęczenie.
-3 PŻ
Bellatix: nadal byłaś nieprzytomna, ale siły natury również Ci nie sprzyjały i sprawiły, że Twoje ciało wylądowało na ziemi, a Ty sama oberwałaś jednym z łańcuchów w głowę. Z racji tego, że nie odjęłaś sobie PŻ, nie jesteś w stanie odzyskać przytomności przez 5 postów.
-7 PŻ
Śmierciożerca 1 vel Milczek: -20 PŻ, utrata przytomności na przynajmniej 4 posty, jest w bardzo kiepskim stanie.

Obecna sytuacja na Ziemiach Niczyich.

Kolejka: Tak jak poprzednio. Możecie też wymienić między sobą więcej postów - macie czas dopóki Wam nie odpiszę.
Minerwa McGonagall
Nauka
Minerwa McGonagall

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Lis 22, 2015 5:33 pm
Była zmęczona, dawno nie wysilała się w ten sposób. Dochodził do tego także stres i wcześniejsza pogoń za Sahirem, które nie były już tak mało znaczące przy jej wieku. Mimo to, dawała sobie radę. Mogła być zadowolona z tego, jak rozegrała sytuację, bo po ciężkim starciu, to oni stali na nogach, a przeciwnicy leżeli nieprzytomni.
Rzucała zaklęcia już tak naprawdę machinalnie, nie zastanawiając się, co robi i w którego z wrogów trafia. Chciała mieć to wszystko za sobą, móc odetchnąć i przez chwilę po prostu pomyśleć. Zastanowić się i obrać najlepszą formę działania.
Odetchnęła. Głęboko, nabierając w płuca najwięcej powietrza ile się dało. Zaczął padać deszcz, jednak teraz nie miało to znaczenia. Nie liczyło się nic poza tym, że żyli. Kobieta otarła dłonią twarz i podeszła do praktykanta OPCM z zatroskaną miną. Z daleka nie wyglądało to tak źle, choć gdy tylko się zbliżyła od razu zrozumiała, że nie jest dobrze.
- Panie Burke! Jak się pan czuje? - Zapytała łapiąc go za dłoń tak, by nie dotknąć pomarańczowej skorupy. Zastanawiała się, co to jest. Jaki rodzaj zaklęcia został na niego rzucony i jaka substancja pokryła ranę.
- Spróbujemy coś na to poradzić. - Mruknęła wyciągając różdżkę w stronę poranionej ręki. - Tergero. - Szepnęła chcąc oczyścić ranę. Gdyby tylko mogła pozbyć się tej skorupy! Los jednak chciał inaczej, nie wiedziała czy był to fakt, iż zaklęcia lecznicze nie były jej specjalnością, czy po prostu substancja pokrywająca ranę była czymś dużo silniejszym.
- Hmmm. Spróbujmy chociaż zniwelować ból. Riflitto. - Dotknęła różdżką pomarańczowej masy, choć nie była pewna, czy zaklęcie zadziała. Gdyby dotykała gołej rany - miałoby większą szansę. Przygryzła wargi zdając sobie sprawę, że Aarona musi zobaczyć jakiś uzdrowiciel. Ktoś, kto zna się na tym zdecydowanie lepiej od niej.
Spojrzała w niebo i wtedy dostrzegła czerwone iskry. Nie podobało jej się to, ale w tej chwili nie miała tak naprawdę, co z tym zrobić. Pierwszy raz od dawna po prostu nie wiedziała, co zrobić. Zacisnęła dłoń na różdżce i westchnęła. Powinna znaleźć Sahira i mu pomóc. Powinna też ostrzec resztę, w Hogsmeade nie było bezpiecznie. No i nie powinna też zapomnieć o nieprzytomnych Śmierciożercach, nie może im ujść na sucho to, czego się dopuścili. Jak miała się zająć trzema sprawami na raz? Czy była w stanie się roztroić? No, raczej nie.
- Mamy spory problem panie Burke. Mam nadzieję, że da pan radę iść i to całkiem szybko. - Mruknęła spoglądając na ciała nieprzytomnych przeciwników. Przez chwilę zastanawiała się, co z nimi zrobić.
- Nie możemy ich tu tak zostawić. Zasługują na karę. Mobilicorpus. - Mówiąc to skierowała różdżkę w Bellatrix, by po chwili zrobić to samo z jej towarzyszem. Wypowiedziała szeptem formułkę Mobilicorpus jeszcze raz i westchnęła zrezygnowana. Najwidoczniej nie da rady lewitować dwóch ciał jednocześnie. Była już zmęczona, nic w tym dziwnego.
Liczyła na to, że Aaron zaproponuje jakieś rozwiązanie. Bo ona, prawdę mówiąc, nie miała już innych pomysłów.


Tergeo - 5,2
Riflitto - 5,2
Mobilicorpus na Bellę - 6,3
Mobilicorpus na Śmierciożercę - 2,3


Ostatnio zmieniony przez Minerwa McGonagall dnia Nie Lis 22, 2015 6:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Lis 22, 2015 5:33 pm
The member 'Minerwa McGonagall' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
#1 Result : 4, 1

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
#2 Result : 4, 1

--------------------------------

#3 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
#3 Result : 5, 2

--------------------------------

#4 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 5 Dice-icon
#4 Result : 1, 2
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Sro Gru 09, 2015 11:46 pm
Ból wywołany efektem tajemniczego zaklęcia dawał mu o sobie coraz mocniej znać. Było mu to zdecydowanie nie na rękę (i to dosłownie), gdyż w dużym stopniu utrudniało mu to działanie. Nadal cieszył go fakt, że nie unieszkodliwiono jego prawej ręki, którą się posługiwał, ale tak czy siak posługiwanie się tylko jedną mogło być kłopotliwe, ale największy problem stanowił po prostu ból. Co gorsza ból ten nie ograniczał się jedynie do ropiejącej skorupy. Mroczny znak... to zdecydowanie było to, nie dało się tego pomylić z niczym innym. Zdrajca... te słowa nieszczególnie napawały go optymizmem, ale nie mógł się nad nimi rozwodzić. Musiał działać.
Jego plan po części się udał. Z odniesionymi obrażeniami oraz ogólnym wkładem w "wygranie" walki nauczycielka nie powinna go podejrzewać. Niestety złapanie Bellatrix zdecydowanie nie działało na jego korzyść. Pojawiło się pytanie, jak ich uratować? Mężczyzna starał się coś wymyślić, ale dotkliwy ból skutecznie mu to uniemożliwiał. Do tego problemu dochodził także wiatr i deszcz, ale nie one stanowiły największy problem. Czerwone od iskier niebo oraz mroczny znak... Było ich więcej. Burke na krótką chwilę przymknął oczy. Musiał się skupić, pomyśleć, znaleźć rozwiązanie. Nie mógł pozwolić oddać władzy panice, dokładniej w tej chwili ważył się jego los.
Pomoc Minerwy była równie niespodziewana co... miła. Poczuł w środku dziwne ukłucie, czyżby winy?
-Ja... może... - po tych słowach zamilkł na chwilę zastanawiając się nad sytuacją. Jeśli zabiorą ich do zamku jego los będzie przesądzony, zginie za zdradę Czarnego Pana. Musiał szybko coś wymyślić jeśli chciał uratować swoją skórę. Pytanie jednak co zrobić...
-Mam propozycję. Boli mnie ręka i nieszczególnie nadaję się do wędrówki, ich zaklęcia były dość mocne. Może zostanę z Bellatrix oraz tym śmierciożercą, a Pani pójdzie po pomoc? Ze związanymi wrogami na spokojnie dam sobie radę, a Pani może być potrzebna w Hogsmeade! - cóż... gdyby tylko się na to zgodziła byłby uratowany. Gdyby został z nimi sam mógłby przywrócić im świadomość, wyjawić kim jest oraz umożliwić ucieczkę. Czy miał jakieś inne wyjście? Niewykluczone. Niestety ból skutecznie uniemożliwiał mu dobrą analizę sytuacji.


//wybaczcie taką kupę
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Czw Gru 10, 2015 6:11 pm
Żadne z pierwszych zaklęć Minerwy nie zadziałało. Skorupa nawet nie drgnęła, wręcz mocniej dała się odczuć Aaronowi, że ten miał aż ochotę oderwać sobie tę rękę i rzucić ją jak najdalej od siebie. Nie zostało mu zbyt dużo czasu - był wręcz na dobrej drodze by na zawsze ją stracić. Zawsze jednak zostawały protezy. Niemniej z każdą chwilą było coraz bardziej prawdopodobne, że Burke straci przytomność i po prostu padnie z tego bólu. Przynajmniej nie musiał się przejmować, że Minerwa będzie go podejrzewać o jakąkolwiek współpracę ze Śmierciożercami, bo przecież sam przyczynił się do tego, że teraz dwóch sługów Czarnego Pana leżało na ziemi nieprzytomnych. Minerwa pozbyła się łańcuchów, które wcześniej więziły Bellatrix i jej milczącego towarzysza, i ciemnowłosa kobieta uniosła się posłusznie w górę. Z drugim Śmierciożercą był jednak problem, zwłaszcza, że McGonagall nie mogła kierować dwoma osobami naraz.
Czerwone iskry i Mroczny Znak również nie wpływały korzystnie na atmosferę panującą na tym kawałku ziem niczyich. Na dodatek oprócz wiatru i deszczu, pojawił się również dym, który unosił się coraz wyżej od strony wioski, zaś do uszu Minerwy i Aarona dotarł głośny śmiech. Jego źródło z całą pewnością zbliżało się do miejsca w którym obecnie się znajdowali. Nie zapowiadało to niczego dobrego.
- Co też pan mówi, panie Burke! W pańskim stanie nie powinien pan tutaj zostać. Ktoś tu jeszcze się zbliża i... niech sam pan spojrzy na ten dym unoszący się z wioski. Uczniom grozi niebezpieczeństwo, nie mamy czasu! - Powiedziała głośno Minerwa, coraz bardziej się denerwując zaistniałą sytuacją. Rozejrzała się wokoło, próbując ocenić sytuację i najpierw wycofała zaklęcie, które utrzymywało Bellatrix w powietrzu, pozwalając by ta opadła na trawę, następnie skierowała różdżkę na kamień znajdujący się najbliżej milczącego Śmierciożercy i wypowiedziała zaklęcie. - Incarcifors!
Udało jej się i kamień zamienił się w klatkę w której został uwięziony pierwszy sługa Czarnego Pana, który był w naprawdę ciężkim stanie. Kolejnym ruchem Minerwy było skierowanie różdżki na niewielki krzew, który rósł tuż obok ciała Black i powtórzenie poprzedniego zaklęcia. Tym razem również zaklęcie wyszło bardzo dobrze i Bellatrix znalazła się w zamknięciu. Pomimo zmęczenia, Minerwa czuła się całkiem dobrze i była gotowa do działania. Musiała zadbać o uczniów i o mieszkańców wioski, ale także i o tego młodego praktykanta, który był blady niczym ściana a pomarańczowa skorupa na jego ręce zaczęła coraz bardziej pękać. Wyglądało to doprawdy paskudnie.  Westchnęła ciężko i ponownie zwróciła się do Aarona.
- Niestety, panie Burke. Zmiana planów, musimy ich tutaj zostawić. Uczniowie potrzebują pomocy a pan opieki medycznej. Do Hogwartu na razie się nie dostaniemy, więc pozostanie jedynie teleportacja łączna do Świętego Munga. Tam pana zostawię a następnie sama udam się do wioski - powiedziała McGonagall, po czym schowała różdżkę, podeszła do mężczyzny, ujęła go pod ramię i wraz z nim teleportowała się tuż pod szpital.
W tym czasie kilku Śmierciożerców zdążyło już znaleźć się na polanie z której zniknęła ta dwójka, a w klatkach znajdowali się ich towarzysze. Kiedy jeden z nich odkrył, że w zamknięciu znajduje się sama Bellatrix, parsknął kpiąco i przywrócił jej przytomność. Klatki też w końcu znikły. Okazało się jednak, że milczący sługa Czarnego Pana już nie żył. Jeden ze Śmierciożerców chwycił jego martwe ciało i teleportował się wraz z nim do ich siedziby.
- Jesteś w stanie walczyć, Bellatrix? Czy też raczej zamierzasz potulnie wrócić do Czarnego Pana i już teraz zacząć błagać go o litość?
W końcu postanowili ruszyć do przodu, wyczarowując jeszcze więcej czerwonych iskier, które ciągnęły się za nimi. Przeszli przez mały las, który bezpośrednio oddzielał ich od wioski i znaleźli się na początku głównej ulicy. Miejsce w którym leżało martwe ciało Birdie, zostało całkowicie przez nich pominięte.
Teraz mogła zacząć się prawdziwa walka.

[z/t dla wszystkich]

ŚMIERĆ MILCZĄCEGO ŚMIERCIOŻERCY.

Aaron: twoja lewa ręka jest w naprawdę kiepskim stanie. Teraz wszystko zależy od Uzdrowicieli i od tego, czy uda im się ją odratować. Jesteś też wyczerpany, a żeby tego było mało, zostawiłeś dwójkę Śmierciożerców na ziemiach niczyich. Może jednak nie spotka Cię kara?
-11 PŻ
Zaczynasz pisać w tym miejscu.
Minerwa: jako że Kaylin jest na urlopie, postać przechodzi tymczasowo w ręce Mistrza Gry.
-5 PŻ
Bellatix: nie czujesz się najlepiej, ale przynajmniej odzyskałaś przytomność. Nadal jednak boli Cię głowa od uderzenia, więc powinnaś uważać. Właśnie ruszyłaś wraz z resztą Śmierciożerców, którzy Cię uratowali w stronę wioski. Kto wie, co się tam stanie?
Zaczynasz pisać w tym miejscu.

Obecna sytuacja na Ziemiach Niczyich.
Drake Deverill
Ministerstwo Magii
Drake Deverill

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Sob Cze 10, 2017 3:38 pm
Sytuacja w pracy i pogoda sprzyjały temu, by dzisiejszy dzień spędzić nigdzie indziej, jak na świeżym powietrzu, olewając całkowicie wszystko to, czego chciałoby od niego ministerstwo. Ostatnimi czasy miał na głowie kilka interwencji, głównie wymazywania pamięci mugolom, którzy byli świadkami użycia magii, jednakże w okresie roku szkolnego, było tego stosunkowo dużo mniej, niż w czasie wakacji - nastoletni czarodzieje bowiem często nie byli świadomi konsekwencji rzucania zaklęć, oraz tworzenia nadmiaru pracy dla pracowników biura dezinformacji. Ostatecznie jednak znalazł nieco wolnego czasu, korzystając z tego, że teraz nacisk zarządu jest kładziony na osoby odpowiedzialne za edukacje nastolatków oraz o siły aurorów walczące z rosnącymi wpływami Czarnego Pana.
Ziemie niczyje nieopodal Hogsmeade wydawały się być idealnym miejscem na spędzenie ciepłego, pełnego lenistwa popołudnia. Wszyscy zaaferowani byli odejściem absolwentów, końcem roku i martwieniem się o sezon wakacyjny, który bywał nieco słabszy w tych stronach, aniżeli ten szkolny, a sam Deverill nie musiał się martwić o to, że ktoś mu będzie przeszkadzać - będzie tu sam, nacieszy się widokami, pogodą i spokojem, którego ostatnio troche mu brakowało.
Pojawił się przez jeden z teleporterów, znajdując się mniej więcej w środku miasteczka. Natychmiastowo udał się w sobie znanym kierunku, mając przy sobie tylko drobne i oczywiście różdżkę. Początkowo naszła go nawet myśl, by zajść do baru, jednakże wraz z każdym kolejnym dotarciem do jego twarzy promieni słonecznych, utwierdzał się w przekonaniu, że siedzenie w trzech miotłach czy innym barze, byłoby wbrew jego naturze. Opuściwszy teren Hogsmeade, poszedł nieco w górę, schodząc ze ścieżki na trawę, która prowadziła go coraz wyżej i wyżej. No i w końcu dotarł pod pewne drzewo, które świetnie rzucało cień na pobliski teren, w którym Drake usadził swoje cztery litery. Oparł się wygodnie, przyjmując półleżącą pozycję i obserwował widoki, co jakiś czas oddychając głęboko, ciesząc się świeżym powietrzem.
Gdzieś z tyłu głowy miał to, że Voldemort w każdej chwili może ogłosić mobilizację i zażądać jego obecności na zebraniu swoich popleczników, ale liczył na łut szczęścia i możliwość spokojnego wypoczynku.
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Wto Cze 13, 2017 7:21 pm
Emmelina chyba zaczynała naprawdę dorastać. Poważnie, po tych wszystkich latach wreszcie poczuła, że chyba staje się nieco mądrzejsza niż dotąd była. Uświadomiła sobie swój własny problem w postaci pracoholizmu i chyba na poważnie próbowała go przemyśleć. Oczywiście niewiele to dało w praktyce. Zaczęła chodzić regularniej spać, ale w sumie to robiła to tylko dlatego, że bała się, iż zmęczenie może zaburzyć jej osąd, a w rezultacie ona skrzywdzić kogoś na swoim dyżurze. Co więcej czuła się z tym całkiem nieźle. Poczucie misji i spełnienia z niej płynącej było ważniejsze niż cokolwiek innego. Dodała jednak do tego codzienność. Zaczęła trochę wychodzić. I chociaż musiało zacząć się od picia z nieznajomym i turlaniu się z nim po parku to... cóż, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło? Najadła się trochę wstydu (który wciąż siedzi w niej), ale ostatecznie chyba trochę ożyła. Wychodzi do ludzi, spaceruje, rozmawia częściej z osobami, które nie są pracownikami szpitala albo pacjentami i rodzinami pacjentów! Niezwykłe, że po wielu latach życia człowiek wciąż może odkrywać świat na nowo. Ona to właśnie poczuła. Jakby niebo było trochę bardziej niebieskie tylko dlatego, że mu się rzeczywiście przyjrzała! Takie piękne w swojej prostocie. Emmelina nie mogła sobie wymarzyć lepszego czasu wolnego. Powoli uczyła się uzasadniać dlaczego musi z niego korzystać. Jakby dopiero zaczynała żyć po tym, jak ujrzała, że na pracy to wszystko się nie kończy. Że ludzie są jeszcze poza murami szpitala. Niby zawsze to wiedziała, ale ostatnio dotarło to do niej chyba ze zdwojoną siłą. Pozytywna zmiana, kto by uwierzył w takie cudo w tak niepewnych czasach?
Spacer był dosyć długi. Lubiła korzystać ze wszystkich dostępnych przejść, a także wyznaczać sobie długie szlaki piesze. Siedzenie w domu albo posiedzenia w pubach nie kończą się najbardziej rozsądnymi decyzjami, kiedy człowiek przesiaduje samotnie. Ucieszyła się więc bardzo, kiedy tak naprawdę na końcu wielkiego NIC zobaczyła znajomą twarz. Piękny dzień, pozytywne myśli, spokój i jeszcze towarzystwo! Czego człowiek może chcieć więcej? Podeszła więc bliżej z uśmiechem chcąc się przywitać. Liczyła na to, że nie będzie bardzo nieproszonym gościem w tej chwili. Gdy zbliżyła się wystarczająco odezwała się wreszcie.
- To zabawne, że musimy zawędrować na same krańce cywilizacji, by się spotkać - Bo przecież nic tutaj nie ma. Tylko roślinność, bez domów, cisza. Szanse na wpadnięcie na kogoś znajomego powinny być bardzo małe, a jak widać tyle do tego wystarczy.
- Bardzo przeszkadzam? - Mimo tego, że miejsce wydawało się idealne na wypoczynek to nie chciała się narzucać zbytnio. Widoki są piękne, więc nie zdziwiłaby się, gdyby chciał on spędzić trochę czasu w świętym spokoju w towarzystwie trawy i drzew. Nie każdy musi kochać przebywanie 24/7 z ludźmi.
Drake Deverill
Ministerstwo Magii
Drake Deverill

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Sro Cze 21, 2017 3:32 pm
Dla porównania Drake musiał dorosnąć bardzo wcześnie, gdyż od małego musiał radzić sobie sam, otrzymując bardzo śladowe wsparcie od swoich rodziców, których prawdę mówiąc nawet nie pożegnał na pogrzebie - oczywiście obiło się to szerzej echem w społeczności czarodziejów, ale Deverill nigdy nie czuł przywiązania do niczego, ani do szkoły, ani do rodziny, ani do konkretnych kast, nawet śmierciożercą czuł się średnim - był tu wyłącznie ze znudzenia, niż z jakiegoś rzeczywistego powołania. Swoją drogą, cały ten konflikt, jaki zaczynał władać tym światem, był dla niego zwyczajnie śmieszny, rozumiał tendencję niektórych rodów do patologii i idealizowania czystości krwi, ale jako osoba wykształcona, z jako takim zacięciem do historii był świadom tego, że mieszanie się jest nieuniknione. Wystarczy spojrzeć na jego ród - w annałach Deverillowie zapisali się jako potężni czystokrwiści czarnoksiężnicy, kilkaset lat później, wszyscy potomkowie tych dumnych czarowników są półkrwii. To była naturalna kolej rzeczy, ale jak widać, nie każdy to zrozumie - ale czego się spodziewać po Malfoyach, Blackach czy innych Lestrange?
Z letargu i głębokich przemyśleć wyrwał go pewien głos, który wydawał się być poniekąd znany. Dość szybko zrozumiał, że należy on do jego znajomej ze szpitala św. mongoła. Kiedyś opatrywała jego rany po spotkaniu z pewnym magicznym stworzeniem i od tego czasu nawet kilka razy się spotkali. Nie był to jakiś płomienny romans, czy coś w ten deseń, ale z pewnością tolerował jej obecność bardziej, niż większości innych.
Otworzył zamknięte dotychczas ślepia i spojrzał przenikliwym wzrokiem na Emmelinę, wzdychając lekko.
- Lepiej to niż w szpitalu, panno Vance - dosyć formalnie, z nutką dowcipu, który jednak nie był okraszony żadnym uśmiechem.
Rozluźnił się nieco pod drzewem i mniej ofensywnym spojrzeniem zerknął na brunetkę.
- Nie przeszkadzasz - przyznał, wskazując dłonią na miejsce obok siebie pod dużym drzewem. Z pewnością spędzenie tego czasu z Emmeliną było na pewno lepszą opcją, niż gapienie się przed siebie bądź bezowocne spanie pod tą uroczą roślinką.
Emmelina Vance
Szpital św. Munga
Emmelina Vance

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Pią Cze 23, 2017 7:51 pm
Emmelina miała szczęście żyć w rodzinnej atmosferze i nie żegnała jeszcze swoich rodziców, którzy cali i zdrowi wciąż zamieszkują to samo miejsce. Nie było więc konieczności dbania wyłącznie o siebie samą tak, jak Drake. Co więcej czuła się zżyta z każdym miejscem, które odwiedziła, a śmierć swoich rodzicieli odczuje pewnie bardzo dotkliwie. Każdy jednak radzi sobie na swój sposób, prawda? Gdyby było inaczej to zamiast społeczeństwa mielibyśmy armię klonów. Wtedy co prawda nikt nie biłby się ani nie kłócił o czystości krwi (bo i opinia byłaby ta sama), ale jakież to musiałoby być bezsensowne dopiero. Wszyscy przytakujący sobie nawzajem, jednogłośni. Mieszanie się krwi nie miałoby sensu, bo wszystko chodziłoby równo, jak w zegarku. Chwała Merlinowi, że tak to nie działa. Oczywiście byłoby miło, gdyby obeszło się bez walki o coś tak irracjonalnego, jak czystość krwi. W prawdziwym świecie jednak nie da się wiecznie unikać konfliktów. Ale warto wierzyć, że się da. Panna Vance bardzo chciała trzymać się wiary w to, że nadejdzie czas, gdzie te opinie będą mogły funkcjonować obok siebie. Niech mają czystą krew, jeśli chcą. Ale niech nikogo z powodu jej braku nie próbują odizolować. Żyj i daj żyć innym. Niby takie proste, a i tak wychodzi krzywo.
Emmelina mogła więc czuć się zaszczycona faktem, że jest trochę bardziej znośnym towarzystwem niż inni. Oby tego nie popsuła z czasem. Chociaż to spotkanie chyba zaczęło się pozytywnie - w końcu mógł jej odpowiedzieć, że jest wrzutem na tyłku i ma sobie pójść, bo próbuje spać, czy cokolwiek w tym rodzaju. Oczywiście kulturalni ludzie tak nie robią. Dobraliby inne słowa. Ale nie zrobił tego w taki, czy inny sposób, więc może zapowiada się na miło spędzony czas?
- Panie Deverill, mam nadzieję, że w szpitalu się już więcej nie spotkamy, naprawdę - Co jak co, ale znajoma twarz w tamtych murach nie wróżyła nic dobrego. To akurat nie było powiedziane bardzo poważnie, bo uśmiechała się od ucha do ucha, ale coś w tym jest. Jeśli lądujesz w szpitalu to albo jesteś poturbowany albo kogoś znajomego obito. Obie opcje są mało optymistyczne.
- To dobrze, bo nie za bardzo jest gdzie się tutaj błąkać. A z pewnością jest to nudne w samotności - Po takich polach łazić kompletnie samemu? Może i to ładne, ale w pewnym momencie musiałaby po prostu zawrócić, bo nic już tutaj nie ma. Spacer może są zdrowe kiedy chcesz się od czegoś oderwać, ale zawsze wraca się do ludzi. Szczególnie, jeśli kocha się przebywać wśród nich. Natychmiast więc dostając sygnał, że nie jest nieproszonym gościem usiadła obok niego znowu wpatrując się w widok rozpościerający się przed nimi.
Drake Deverill
Ministerstwo Magii
Drake Deverill

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Wto Cze 27, 2017 2:15 pm
Prawdziwy świat zawsze sprowadzał się tylko do jednej rzeczy - ludzie od zarania dziejów chcieli się nawzajem wytłuc. Teraz mają ku temu powód, a także dwóch liderów, którzy są w stanie przechylić szalę zwycięstwa na jedną, bądź drugą stronę. Deverill pomimo popierania Voldemorta, nie do końca zgadzał się z jego osądami i podejściem, aczkolwiek z pewnością było mu bliżej do niego, niż do bierności i zostawiania wszystkiemu przypadkowi jak w przypadku Dumbledore. Niemniej jednak obu ich mocno szanował, choć ten drugi stał po drugiej stronie barykady, aczkolwiek Drake jako czarodziej, ale również pracownik ministerstwa i naukowiec, miał okazję obcować z dyrektorem Hogwartu i tak naprawdę wywarł na nim nie mniejsze wrażenie, niż lider śmierciożerców.
Tak naprawdę, to Deverill najchętniej rzuciłby to wszystko w pizdu i wyjechał, miał bowiem wiele spraw do załatwienia, między innymi w organizacji MACUSA, chciał skupić się na swojej pracy i szykująca się wojna ewidentnie przeszkadzała mu w spełnieniu tych planów. Niemniej jednak obawiał się o swoje życie, bowiem przysiągł Czarnemu Panu, że stawi się na miejscu, gdy tylko ten będzie go potrzebować. Czuł się śmierciożercą bardziej z obowiązku, niż z powołania, tak to można było określić.
Drake raczej nie był zbyt wylewną osobą, przy czym nie irytował się też obecnością kogokolwiek. Jeśli nie miał ochoty z kimś rozmawiać, to wyłączał się i po prostu robił swoje. Rzadko kiedy zdarzała się mocna bezpośredniość typu: wypierdalaj, ale i takie coś zapewne miało miejsce.
- Nie znam przyszłości - odparł spokojnie, choć z pewną dozą tajemniczości.
Z jej tezą musiał się zgodzić, niewiele było tu rzeczy do oglądania, niewiele można było też przejść, bowiem większość terenu to pola uprawne, które w żaden sposób nie są ciekawe. Hogsmeade samo w sobie było nudnym miejscem, bowiem była to tylko mała wioska nieopodal szkoły, która swój okres świetności przeżywała wtedy, gdy uczniowie otrzymywali pozwolenia na przyjście tu. Niemniej jednak wielu mógł przyciągać ten spokojny klimat i oddalenie od miejskiego zgiełku, tak jak Drake na przykład.
- Niekiedy człowiek potrzebuje przestrzeni - dodał po chwili, patrząc przed siebie.
Sponsored content

Ziemia niczyja - Page 5 Empty Re: Ziemia niczyja

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach