Go down
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Wto Paź 20, 2015 10:53 am
Myślę, że Czarny Kot był jedynym takim przypadkiem w swoim rodzaju.
Nie słyszał - obojętnie jak głośno profesor wołała - nie słyszał jej - przez szum, przez bicie serca, przez głosy drwiące w splotach umysłu - mógłbym wymieniać wiele elementów, które nie pozwalały słowom nauczycielki wpłynąć do bębenków usznych i żaden z nich nie był tym celowym - chociaż może kłamię? Jestem tylko autorem, który spogląda na wszystko z góry, nie marionetkarzem, nie wszechwiedzącym bóstwem - och, on sobie samemu nim był - najgorszemu z możliwych, zatkniętemu gdzieś pomiędzy światem życia i śmierci, prawdy i kłamstwa, dobroci i zła - i tak błądził, Głupiec, rzucając się na drodze z wektorem w kierunku Mądrości, wpadając w coraz to więcej dołków, kiedy wydawało mu się, że już tą mądrość posiadł - ach nie, to była tylko jedna z wielu pułapek pychy i arogancji - a czym niby innym odznaczał się Krukon, który przez sześć lat nauki szkoły był prymusem, inteligentnym, chłonnym uczniem o takich wygórowanych pragnieniach - chcę zostać aurorem! - czarne oczy były wtedy takie pełne życia...
Te, które odwróciły się w kierunku pani profesor, były puste.
Matowość otchłani, która w braku swych odblasków wciągała w nicość, zapraszając do tańca - ale to chyba tylko ułuda, czyż nie? Jakiś błąd w algorytmie stworzenia "człowieka" - nazwijmy tak tego czarnowłosego ucznia, który lekko pochylił swoje ramiona i swoją sylwetkę, z ramieniem opartym o korę drzewa, na którego twarz zwróconą ku Merwie opadały pojedyncze kosmyki kruczych włosów - mimo to powiedzenie, że posiadał duszę, wydawało się niewybaczalnym błędem - jakby sam Bóg obserwował tą sytuację i unosił grożący, pełen ostrzeżeń palec nad ludzkim czołem, dotykając go lekko, by pobudzać instynktowość dedukcji i postrzegania - nie przerwał pani profesor, nie skrzywił się - twarz pozbawiona osobowości, śmiertelnie blada, z niezdrowo podkrążonymi oczami, jakby nagle artysta przypomniał sobie o swojej gotyckiej rzeźbie i przyszedł ją dokładniej ociosać, by móc dodać na jego skórze pod dolną powieką fioletowych i szarych cieni - wszystko, żeby uśpionej w Zwierciadłach Duszy Otchłani smaczniej się spało. Lub by wyglądał jeszcze bardziej żałośnie... czy może raczej - przerażająco, patrząc na odbieranie go przez ogół - choć wszak Minerwa nie zaliczała się do uczniów, czyż nie?
To dopiero siedemnaście lat minęło, pani profesor..?
Więc niech mnie pani zabije tu i teraz, bo nie chcę żadnego następnego ciągnącego się jak guma dnia.
- Proszę mi wybaczyć, nie chciałem pani fatygować. - Poruszył bladymi wargami, spomiędzy których wydobył się spokojny, stonowany, mrukliwy głos, na swój sposób bardzo klarowny - bystre oczy Krukona przeciągnęły się z sylwetki Minerwy na Aarona, by zaraz do niej wrócić i wyprostować się, by stanąć do profesorki przodem. - Według samostanowienia prawnego ukończenia pełnoletności zdaje się, że odciążam pani barki za odpowiedzialność za mą osobę. Chciałem tylko zaczerpnąć powietrza. To wszystko. Jeszcze raz bardzo przepraszam za wszczęcie zamieszania.
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Wto Paź 20, 2015 3:39 pm
Aaron zrozumiał, że popełnił spory błąd. Spokój w Hogsmeade? Brzmiało bardzo miło i faktycznie były szanse na małe odstresowanie. Niestety wystąpił jeden nieprzewidziany czynnik, który mógł wszystko zepsuć. Oczywiście mężczyzna miał nadzieję, że nic się nie stanie, ale oczywiście nadzieje okazały się płonne. Sahir Nailah postanowił opuścić grupę bez pozwolenia nim wypad w ogóle się zaczął.
Nieszczególnie uśmiechało mu się podążanie za niesfornym uczniem, ale raczej nie mógł odmówić pomocy Minerwie. Był jedynie praktykantem i każdy nauczyciel był tutaj jego szefem. Pozostało mu więc usłuchać kobiety i wraz z nią udać się w pościg za zbiegłym uczniem. Scena ta była niczym z filmu sensacyjnego, ale na całe szczęście wampir nie rzucał w nich żadnymi zaklęciami.
Ignorowanie McGonagall... Burke może i nie był nigdy wielkim fanem tej nauczycielki, ale nigdy nie był na tyle odważny, żeby odwrócić się do niej plecami i pójść w swoją stronę... a może to była po prostu głupota?... Postępowanie ucznia było zdecydowanie lekkomyślne. Gdyby poprosił o przepustkę zapewne by ją otrzymał, a teraz ganiało za nim 1,5 członka grona pedagogicznego (Aaronę to praktykant, więc tylko połówka). Najwidoczniej lubił psuć sobie dzień reprymendami od nauczycielki transmutacji. Cóż, każdy ma jakieś fetysze. Nie ma co oceniać Pana Nailaha.
Pościg trwał w najlepsze jeszcze przez kilka dobrych minut, ale w końcu zakończył się w całkowicie nieepickim stylu. Wampir po prostu się zatrzymał i na nich zaczekał. Cóż... po tym całym ignorowaniu próśb kobiety takiej opcji praktykant zdecydowanie się nie spodziewał. Nie było jednak teraz czasu na dalsze zastanawianie się nad umysłem ucznia, rozpoczęły się rokowania. Aaron wiedział o tym chłopaku wystarczająco, aby wiedzieć, że wszystko zależało teraz od zdolności oratorskich jego... starszej koleżanki po fachu(?). Liczył, że obejdzie się bez zbędnych pojedynków, pewnie tak jak i sama Minerwa. Na razie nie wtrącał się w rozmowę. Uznał, że opiekunka Gryffindoru lepiej nadaje się do tego zadania.
Ciekawe czy miał rację.
Minerwa McGonagall
Nauka
Minerwa McGonagall

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Pią Paź 23, 2015 3:55 pm
Pościg za uczniem wydawał się być całkowicie nierealny i z boku musiało to wyglądać dosyć groteskowo. Mimo to, Minerwa czuła, że nie może tego zostawić od tak, po prostu. Musiała zająć się sprawą i dopilnować, by nie doszło do kolejnej tragedii. Nie chciała z góry osądzać nikogo, zwłaszcza Krukona, który im umknął. Mimo wszystko, musiała wziąć pod uwagę wszystkie ostatnie sytuacje, jakie miały miejsce z jego udziałem i... Cóż, tylko głupi by się tym nie przejął!
Na szczęście było już po wszystkim. No, przynajmniej po tej najtrudniejszej dla Minerwy części dotyczącej samego biegania. Nie była może w kiepskiej kondycji, jednak wiek dawał o sobie znać, a gonienie żwawego młodzika nie było tak proste, jak mogło jej się wydawać. Może powinna była wysłać za nim profesora Bułhakowa? Kilka lat mniej, może jemu byłoby łatwiej? Nie uznała jednak tego za potrzebne, zwłaszcza, że miała bardzo dziwne mieszane uczucia, co do postaci samego nauczyciela Numerologii. Wolała więc załatwić wszystko po swojemu.
Stojąc na przeciwko Sahira i łapiąc oddech przyglądała mu się uważnie. Puste, zimne oczy wpatrywały się w nią spotykając spojrzenie ciepłych, lekko zmartwionych oczy wicedyrektorki. I co teraz? Czekanie na jego reakcję, choć nie była przecież jakoś specjalnie opóźniona, zdawało się trwać wieki. Udało jej się wyrównać oddech i poprawić zwichrzoną szatę. Wysłuchała go uważnie i pokręciła tylko głową podchodząc do niego bliżej.
- Panie Nailah, przede wszystkim - jest pan na szkolnej wycieczce, więc musi się pan dostosowywać do zasad na niej panujących. Niezależnie od tego, czy jest pan pełnoletni, czy nie. - Zaczęła swój wykład, choć głos nie brzmiał aż tak moralizatorsko, jak mogło by się wydawać. Kątem oka McGonagall patrzyła na Aarona, jakby sprawdzając, czy dalej stoi czy wpadł na jakiś genialny pomysł. Z młodymi bywało różnie.
- Poza tym, jakby pan został wystarczająco długo, by posłuchać instrukcji... Dowiedziałby się pan, że nakazem odgórnym jest podróżowanie w grupach przynajmniej dwuosobowych. Chciał pan zaczerpnąć powietrza, w porządku. Zaczekamy aż będzie pan gotowy do dalszej drogi i odprowadzimy pana tam, gdzie będzie mógł pan znaleźć sobie parę. Chyba, że chce pan wszędzie chodzić z obstawą nauczycielską, w co raczej wątpię. - Dodała na koniec czekając na reakcję Krukona. Wiedziała, że to nie będzie mu się zdecydowanie podobało. Mimo to, takie były zasady, ustanowienia i nie miała zamiaru pozwalać na ich łamanie. Jeżeli nie znajdzie sobie pary to ona osobiście dotrzyma mu towarzystwa, a jak!
- Ach. I jeszcze jedno. - Po chwili ciszy zdecydowała się jednak powiadomić go o tym, co zaplanowała. - Po powrocie do Hogwartu chciałabym zobaczyć pana w swoim gabinecie. Mam nieodparte wrażenie, że jest panu potrzebna rozmowa. - Zakończyła zdanie będąc z siebie całkiem zadowolona. Mimo to, nie cieszyła się jeszcze na zapas. Musiała poczekać na reakcję chłopaka, kto wie czy znowu się nie zdenerwuje?
Nie bała się go, proszę nie zrozumieć tego w ten sposób. Po prostu nie chciała wywoływać kolejnego zamieszania, czy denerwować Krukona niepotrzebnie.
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Pią Paź 23, 2015 4:34 pm
To było całkowicie nierealne. Nierealne i niemożliwe - nauczyciel bojący się ucznia..? Brzmi jak jakiś naprawdę kiepski, niewyszukany żart - tylko czekać, aż zza rogu zaraz wyskoczy dziennikarz z Proroka Codziennego i rzuci: prima apprilis!, albo czymś równie banalnym, co w sumie nie będzie ani śmieszne, ani zabawne - nie to, żeby te dwa słowa nie były synonimami, po prostu zestawienie ich razem obok siebie bardzo ładnie brzmi - co myśmy tutaj w ogóle rozważali? Gdzie jest jakaś opcja ułaskawiająca, która ściągałaby winę oczywistą z barków? - tylko z drugiej strony jak może jej szukać ten, który nienawidzi i pragnie nienawiści - ognia, który rozpala trzewia i doprowadza mózg do wrzenia, krew do szybszego tłoczenia się przez żyły, kończąc na szumie w uszach i rozjaśnionych barwach rzeczywistości - koniec końców nie wiem jak to jest - i w którą stronę się przechylić, żeby odnaleźć fasolę, którą się rozrzucało w tym mroku, by powrócić do bezpiecznego domu, z którego podróż się zaczęło. A mimo to odnajdywałem tą łaskę. Dostrzegałem ją w oczach nauczycielki, która przecież od siedmiu lat już go uczyła - huh, no może trochę przesadzam - przecież rok go w ogóle nie było w szkole - zawsze miła, zawsze ciepła pomimo swojej surowości, zawsze inteligentna i mądra - zupełnie tak jak Albus Dumbledore - dwójka ludzi, których podziwiałeś ze swego kąta i nawet nie unosiłeś dłoni, by w ich kierunku pomachać - przecież mieli tyle problemów, tylu innych uczniów, którymi trzeba się było zająć... Więc jej słuchałeś. Słuchałeś wszystkiego co ma do powiedzenia, na kolejną krótką chwilę odrywając od niej spojrzenie tylko po to, żeby rozejrzeć się za czymś do siedzenia - nie, nie dla siebie - jednak na tej polanie, na tym wzgórzu, niczego takiego nie było - o ile ty mogłeś się wdrapać na drzewo i spędzić tam całe godziny, o tyle przecież nie mogłeś tego wymagać od Minerwy - brońcie bogowie - nie zamierzałeś. Taka myśl nawet mu do łba nie wpadła, udowadniając to minimum inteligencji stroniącej od pomysłów zgoła idiotycznych. To tak apropo tych genialnych pomysłów - tylko że nie odnośnie pana Aarona.
Nailah odwrócił się od zebranych, kiedy jedna ze sów niemal na niego wpadła, niosąc jakąś wiadomość - wyciągnęła pazury w jego kierunku, gotowa wydłubać mu chyba oczy, ale wampir sięgnął do ptaszyska i odebrał od niej wiadomość, by na chwilę przeprosić grono pedagogiczne i odsunąć się na bok, rozczytując słowa, by następnie wyciągnąć różdżkę i naskrobać parę słów, wsuwając coś z wiadomości, by wsunąć to między włosy - najzwyczajniejszy w świecie papieros, który zagościł na miejscu za jego uchem - przyczepił list do sowy i posłał ją w świat, by wrócić do Minerwy.
Tylko że ta mądrość w pewnym momencie doprowadziła do tego, że twoje brwi się uniosły powoli, tak i powoli i płynnie, w równym rytmie, wyginały się twoje kąciki warg w górę. Bardzo mocno. Mocno aż do momentu wybuchnięcia śmiechem - podparłeś się dłonią o pień, przymykając oczy w ponurym brzmieniu śmiechu, który wcale nie był lekki i melodyjny - był ciężki i nieprzyjemny, osadzający się dreszczami na karku - śmiech zupełnie nie pasujący do siedemnastoletniego dzieciaka. A cokolwiek do niego pasowało? Był jak wyrwany z innej bajki - bajki zdecydowanie nie dla dzieci - i wlepiony w jakieś dziwne kolorowe kartki - czarna masa rozpływająca się w świetle dnia, pryskająca przed ciepłem promieni w najdalsze, najchłodniejsze cienie. Uśmiech (śmiech) przez zaskoczenie, przez niedowierzanie, przez rozbawienie - spoglądał na profesor od transmutacji i chyba sam nie wierzył w to, co zostało powiedziane - w to, co usłyszał - może coś mu się uroiło..? Tym nie mniej profesor wyglądała na całkowicie poważną - bo i dlaczego niby miałaby żartować sobie w takiej sprawie... Nie było w tym nic śmiesznego. Życie - ogółem - było mało zabawne.
- Sąd już nakazał mi wizyty u psychiatry, więc chyba moja obecność w pani gabinecie jest zbędna, pani profesor. - Odchrząknął, opuszczając twarz, by podeprzeć czoło na palcach i lekko potrząsnąć głową, starając się znowu złapać jakąkolwiek powagę - nie wypadało przecież tak przy nauczycielu... - Rozmawiać. - Wyprostował się i znów nawiązał kontakt wzrokowy z Minerwą, zaplatając ręce na klatce piersiowej. - Teraz. - Tu już wybrzmiała w jego głosie kpina i niedowierzanie - na sekundę, może dwie, uciekł oczyma w bok, zaraz do Zwierciadeł Dusz Minerwy wracając. - Zamierza mi pani powiedzieć to samo, co Dumbledore swojego czasu? Wszystko się ułoży? Czy może zamierza pani ofiarować mnie w opiece znowu profesorowi Liadonowi, jak to Dumbledore zrobił, który co chwile będzie mi znowu powtarzał, jak chętnie mnie zabije? Czy może zamierza mi pani dawać reprymendy za wszystko, co zrobiłem i co jeszcze zrobię? - Słowotok - a słowa były zdradliwe - im więcej tych słów wypływało, tym ostrzejsze były, tym mięśnie bladego wampira bardziej się napinały, jego podkrążone oczy bardziej wyostrzały - i nagle zarówno spojrzenie jak i każde ze słów stawało się ostrzem pragnącym przebić - i zabić - zniszczyć wrogą jednostkę, która nagle wyczuwalnie naruszyła bezpieczną przestrzeń wokół.
Te matczyne oczy...
Czemu one tak na Ciebie spoglądały?
Czemu nie mogły spojrzeć tak na ciebie wcześniej?


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Sob Paź 24, 2015 11:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
Bellatrix Black
Przestępczość
Bellatrix Black

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Sob Paź 24, 2015 1:37 pm
Zadanie było naprawdę proste. Odnaleźć chłopaka i dostarczyć go przed oblicze samego Czarnego Pana, a jak każdy wiedział nie było to wykonalne w chwili kiedy siedziało się w ciepłym i bezpiecznym domku. Trzeba było wyjść do ludzi i szukać, a nóż może trafi się jakaś okazja. Biorąc pod uwagę, że w szkole nadal wypuszczali to bydło to wioski była szansa, że całkiem przypadkiem uda się Belli trafić na tą wycieczkę, i być może wśród nich znajdzie tego chłopaka który jak by na to nie patrzeć trochę jej zalazł za skórę, i miała jak najbardziej ochotę pokazać mu dlaczego lepiej jest ze śmierciożercami współpracować. Naturalnie biorąc pod uwagę fakt, że nie wiadomo z iloma ludźmi przyszło by jej walczyć zwołała ze sobą jeszcze dwójkę śmierciożerców którzy mieliby wyrównać ewentualne nierówności.
Gdzieś niedaleko waszego miejsca rozmowy rozległ się głośny trzaska, i stado ptaków zerwało się z gałęzi drzewa. Przez chwilę nastała kompletna cisza, ale zaraz potem usłyszeliście kroki, oraz szelest peleryn które to ocierały się o ziemię. Ktoś bez wątpienia szedł w waszym kierunku. Słyszeliście przyciszone głosy które najwyraźniej o czymś bardzo żywo rozmawiały. Na chwilę wiatr kompletnie ustał, a atmosfera wokół was zgęstniała zupełnie tak jak by sami dementorzy do was zmierzali, ale nic bardziej mylnego. Śmiercioercy stanęli przed waszymi postaciami. W maskach, oraz odziani w czarne peleryny. Spod kaptura jednego z nich wystawały czarne kręcone włosy. Rozpoznałeś je Sahir prawda? miałeś tą przyjemność bliskiego kontaktu z nimi.
-Chłopcze...- Usłyszałeś ten tak bardzo sztucznie miły głos, który przyprawiał aż o ciarki na plecach tego kto go usłyszał.
-Dawno żeśmy się nie widzieli- Bellatrix aż podskoczyła z radości i klasnęła w dłonie niczym małe dziecko które właśnie z czegoś się bardzo ucieszyło.
-Obawiam się, że po naszej ostatniej rozmowie wynikły pewne nieścisłości... I o dziwo za miast karty ma spotkać ciebie nagroda... Mamy ciebie doprowadzić do Czarnego Pana- Ona sama tego nie rozumiała. Ten chłopak miał więcej szczęścia, niż wszyscy oni tutaj razem wzięci. Pytanie tylko czy umie to docenić. Przecież gdyby tak nie było nie żył by już przy pierwszym ich spotkaniu, a tutaj dalej sobie gawędzili niczym starzy znajomi.
-Ooooo... widzę, że prowadzisz tutaj jakąś dydaktyczną rozmowę? Spokojnie Minerwo... obiecuję, że nauczymy go jak powinien był się zachowywać aby nie sprawiać więcej problemów- Wyciągnęła powoli różdżkę, którą chwyciła pewnie w swoje dłonie i uśmiechnęła się złośliwie pod maską. Nie chciała od razu rozpoczynać tutaj burdy, a może uda się załatwić to pokojowo.
-Zróbmy tak... pokażcie w końcu swoją prawdziwą twarz i wydajcie nam chłopaka... przecież o tym marzycie, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że sprawia za wiele problemów. A ja obiecuję, że włos nie spadnie mu z głowy... przynajmniej z mojej ręki. I sobie pójdziemy, nie będzie więcej ofiar, a tego wam chyba nie potrzeba- Wedle nie była to uczciwa propozycja. Tak wiele za tak niewiele. Ona chciała jednego chłopaka, a w zamian obiecała oszczędzić naprawdę wielu ludzi, bo kto wie czy ich pogrom nie zakończył by się tylko na tym miejscu.
Birdie Fleur
Martwy †
Birdie Fleur

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Sob Paź 24, 2015 10:09 pm
To był taki piękny i słoneczny dzień - idealny na samobójstwo w dzikim lesie! Birdie nie miała już właściwie niczego, co mogło trzymać ją przy życiu, więc po wymknięciu się Vakelowi, który faktycznie mógł powstrzymać ją przed zrobieniem takiego głupstwa jak samobójstwo - skręciła do lasu i tam w towarzystwie drzew i śpiewu ptaków zaczęła opróżniać kieszenie. Znalazła różdżkę i starą landrynkę, którą z ochotą wsadziła sobie do ust, ale niestety Filch pozbawił ich wszelkich przedmiotów umożliwiających zranienie się w jakikolwiek sposób, więc była pozbawiona bardziej kreatywnych możliwości.
Padła na kolana zdruzgotana tym, że nie może się nawet po ludzku zabić i wpatrywała się tak jeszcze chwilę w słońce ze łzami w oczach. Być może od bólu psychicznego, być może od tego, że, kurwa mać, bolało to w oczy.
Otarła ostatniego w swoim życiu gluta, wyciągnęła ten przeklęty, magiczny badyl i kilka razy bardzo mocno wbiła go sobie w bebechy.
- Pierdolę to wszystko. - sapnęła, rozglądając się chociaż za jakąś szklaną butelką, zupełnie nieświadoma tego, że naprawdę blisko znajdowała się grupa śmierciożerców i wampir.


// Ten post był tak głupi, że nie mam już siły. Życie i każdy dalszy ruch Birdie przekazuję w spadku Esmeraldzie. Niech MG ma ją w swojej opiece.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Paź 25, 2015 2:36 am
Pogoda nie była piękna. Było paskudnie a świat nie reagował tak jakby to wszyscy wokół chcieli. Na dobrą sprawę jednak nikt nie spodziewał się, że nagle znikąd zaczną mieć miejsce takie a nie inne rzeczy. Bo... czy rzeczywiście rozsądnym działaniem było to, co też uczyniła Bellatrix, myśląc, że dwóch towarzyszy, których miała przy sobie wystarczy? Czy sądziła, że reszta będzie sobie tak stała i czekała na to, aż panna Black skończy swoje słowne potyczki i do tego zacznie atak na samej McGonagall? Oczywiście, że nie. Uważali, że ta kobieta jest jeszcze na tyle sprawnie myśleć, że nie pozwoli by pieszczotliwie dopracowany plan został w tak krótkim czasie zniszczony. Ale cóż. Stało się. Przynajmniej o tyle dobrze, że inni mieli więcej oleju w głowie. No i że przeciwnicy zdecydowanie byli w mniejszości. Co prawda, było trzech na trzech, ale... wśród tych trzech po stronie tak zwanego "dobra" był właśnie ktoś, kto w tym momencie miał problem - swoisty dylemat moralny. Ale to zostawmy na później.   Jeden z Śmierciożerców wymówił zaklęcie, które sprawiło, że wokół nich wyrosło ogrodzenie, które skutecznie odcięło ich od reszty świata. Birdie znajdowała się, co prawda blisko, ale pozostała niezauważona przez napastników.
Drugi z pomocników Bellatrix, spojrzał w stronę Black i zapewne gdyby nie miał na sobie maski, ta szalona kobieta byłaby w stanie dostrzec jego wielce wymowne spojrzenie.
- Nie taki był plan, Bellatrix. Nie taki. Ten chłopak miał zostać na koniec a teraz jeszcze to... jeśli coś pójdzie przez Ciebie nie tak to gwarantuję, że Czarny Pan się dowie i zapłacisz odpowiednią cenę. A teraz streszczaj się. Przez Ciebie musimy przyspieszyć całą procedurę.
Nie atakowali jednak. Cierpliwie czekali a inicjatywę miała panna Black. Profesor McGonagall  zaś miała wolne ręce i mogła przejść albo do ataku, albo prowadzić z nimi rozmowę. Chociaż czy to rzeczywiście było rozsądne? Aaron obecnie musiał zastanowić się jaki będzie jego kolejny ruch, który może go sporo kosztować. Sahir pozostawał biernym obserwatorem. Zresztą dla bezpieczeństwa jeden z Śmierciożerców unieruchomił go zanim wampir zdążył się zorientować.


Event jeszcze oficjalnie się nie rozpoczął. To jest krótkie wprowadzenie dla Waszej grupy. Od razu uprzejmie proszę o nie MG-owanie przez nikogo z Was. Jesteście odpowiedzialni tylko i wyłącznie za reakcje i czyny Waszych postaci. Za resztę odpowiadam ja. Jeśli będziecie mieli jakieś propozycje - piszcie na PW a być może je rozważę i uwzględnię.

Birdie: znajdujesz się wśród drzew i jesteś zajęta swoimi problemami. Jeśli jednak postanowisz się ruszyć, być może będziesz w stanie coś odkryć.
Sahir: jesteś obecnie unieruchomiony. Potrwa to jeszcze przez przynajmniej jeden post.
Aaron: zostałeś postawiony przed trudnym wyborem. Nie możesz już dłużej trzymać się kobiecej spódnicy.
Minerwa: możesz spróbować z nimi rozmawiać albo od razu przejść do ataku. Przemyśl to, co chcesz zrobić.
Bellatrix: posiadasz obecnie dwóch towarzyszy. Reszta Śmierciożerców gdzieś zniknęła, zapewne czekając na odpowiednią chwilę na rozpoczęcie ataku. Postanowiłaś rozpocząć plan od jego końca i w zależności od tego, co teraz zrobisz, tak potoczy się cała akcja. Musisz jednak poczekać na reakcję Minerwy. Jeden Śmierciożerca Ci ufa, drugi jest bardzo sceptycznie do tego nastawiony.

Umowna obecna mapka tej lokalizacji.
Minerwa McGonagall
Nauka
Minerwa McGonagall

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Paź 25, 2015 3:06 am
Nieubłagany los, który potrafił być tak bezwzględny nawet dla młodych, którzy mieli przed sobą całe życie. Ileż jeszcze cierpienia miały znosić dzieci, którymi Minerwa zwykła się opiekować od pierwszego roku i ile jeszcze tragedii miało stać się na jej oczach? Kobieta widziała już dość, by wreszcie przestać obserwować i wziąć sprawy w swoje ręce. Nadszedł czas, w którym musiała pomóc choć jednemu z nich. W jakikolwiek sposób, byleby przerwać to błędne koło cierpienia i śmierci. Po wydarzeniach na błoniach obiecała sobie, że będzie lepsza. Choć przecież, nikt nigdy nie mógł jej zarzucić bycia złym pedagogiem. Ona jednak wiedziała, że stać ją na więcej.
Przez chwilę jeszcze obserwowała postać Krukona, by bez słowa podejść do niego bliżej. Kątem oka obserwowała też swojego towarzysza zadowolona, że nie wtrąca się w tą sprawę a jedynie obserwuje. Miał jeszcze czas na wykazanie się jako pedagog, a sprawa Sahira była na tyle delikatna, iż to ona powinna się nią zająć. Aaron mógł obserwować i uczyć się, bo kiedyś to on zostanie nauczycielem. Przynajmniej według informacji jakie miała Minerwa. Skąd mogła wiedzieć, że ma przy sobie jednego ze Śmierciożerców? A drugiego pozostawiła z resztą uczniów? Cóż, w tych czasach mrok czaił się wszędzie i być może niedługo przyjdzie im wszystkim zapłacić za brak rozwagi i wzmożonego bezpieczeństwa.
Tymczasem jednak ważniejszy od wszystkiego wokół był Sahir. Wicedyrektorka zastanawiała się, gdzie była przez ostatni czas. Gdzie był dyrektor i całe grono pedagogiczne, które przecież powinno temu chłopcu pomóc najlepiej, jak umiało. Wyrzuty sumienia zaczęły ją gryźć od środka, a gdy głos Krukona dotarł do jej uszu westchnęła cicho i bardzo delikatnym, jednak z natury ciepłym gestem pogłaskała go po plecach.
- Miałam zacząć od "jakiej herbaty się pan napije", panie Nailah. - Uśmiechnęła się do niego, choć mógł dojrzeć w jej oczach smutek. Dłoń, która powoli gładziła jego plecy na chwilę się zatrzymała, by kontynuować rozmowę.
- Myślę, że wystarczy panu morałów i kazań. To chyba czas na wysłuchanie pana słów, nieprawdaż? Zdaję sobie sprawę, że wychodzi to z moich ust zdecydowanie za późno. Nie zamierzam też wciskać panu bajeczek dla małych dzieci o tym, że wszystko się ułoży. Mimo to, chciałabym po prostu porozmawiać. - Mówiła całkowicie szczerze, co niezaprzeczalnie było widać w jej oczach i mowie ciała.
Zapewne ciągnęłaby tę rozmowę jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie hałas dobiegający z niedaleka.
Kobieta od razu zaczęła się rozglądać po otoczeniu, chcąc obeznać się w sytuacji. Mogła to być grupa niegroźnych przechodniów, owszem. Minerwa jednak nie miała zamiaru dać się załapać na opuszczonej gardzie i czekała w ciszy na nadejście niespodziewanych gości. I nagle... oto oni. Śmierciożercy. Przez chwilę słuchała, o czym mówili by wysunąć się przed Sahira gotowa bronić swojego ucznia.
- A co się stanie, jeżeli odmówię? - Spojrzała na Bellatrix i wyciągnęła swoją różdżkę w jej stronę gotowa do obrony zarówno siebie jak i młodego Krukona.
- Niestety, nie przywykłam wydawać swoich uczniów na pastwę takich jak wy, panno Black. - Powiedziała. Po moim trupie, przeleciało jej przez myśli. Cóż, oby nie kusiła losu, którego bezwzględność jeszcze kilka minut temu przeżywała wewnętrznie.
Mimo wszystko powstrzymała się jeszcze od ataku. Nie była bowiem typem agresora, a obrońcy. Jak to się dla nich skończy? Już niebawem miała się przekonać.
Bellatrix Black
Przestępczość
Bellatrix Black

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Paź 25, 2015 12:58 pm
-Zamknij się...- Uciszyła go krótkim warknięciem. Nie lubiła jak ludzie za dużo myśleli, tym bardziej jeżeli to ich myślenie szło w bardzo złym kierunku. Jeżeli nawet w tym wypadku nie złapią chłopaka to co z tego. Będą mieli tak naprawdę fajną zabawę, a w końcu Bellatrix tak naprawdę tylko po to tutaj przyszła. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że plan inaczej wyglądał. Po prostu warto chłopakowi przypomnieć, że oni nadal gdzieś się kręcą i wcale nie przestali się nim interesować. A w końcu w chwili kiedy on o tym wiedział zabawa była tym ciekawsza, bo złapanie go nie będzie w cale takie łatwe. Niech chłopak w końcu pokaże kim tak naprawdę jest i na co go stać.
-Ehhh...- Mruknęła cicho i chwyciła swoją różdżkę pewniej w dłoń.
-Zawsze to samo... nigdy się nie nauczycie- Mruknęła wyraźnie zawiedziona postawą pani profesor. Tyle razy dawali już dowód tego, że śmierciożercom się nie odmawia, a ludzie mimo wszystko nadal stawiali opór. Bella naprawdę tego nie potrafiła zrozumieć, czym to było tak naprawdę spowodowane? potrzebowali naprawdę aż tyle adrenaliny w swoim nędznym życiu. Cóż jeżeli tak naprawdę było, to Bella z wielką przyjemnością zapewni Minerwie odrobinkę rozrywki w jej nudnym życiu, Bo w końcu na posadzie nauczyciela chyba tak naprawdę nie za wiele się dzieje. Wycelowała w końcu różdżką w opiekunkę Gryfonów i...
-CRUCIO!- Wykrzyczała to swoje ukochane zaklęcie, które miało byś jak na razie tylko przyjemnym wstępem do całej tej rozmowy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Paź 25, 2015 12:58 pm
The member 'Bellatrix Black' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 3 Dice-icon
Result : 1, 2
Aaron Burke
Oczekujący
Aaron Burke

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Paź 25, 2015 9:23 pm
Gdy McGonagall rozpoczynała rozmowę z uczniem praktykant zastanawiał się nad tym, jak potoczy się cała sytuacja. Doskonale pamiętał wydarzenia z błoni szklonych, w których udział brał właśnie ten uczeń, którego mieli zaprowadzić z powrotem do grupy. Aaron miał nadzieję, że nauczycielka transmutacji posiada dość dość dobrze rozwinięte zdolności oratorskie i przekona chłopaka bez używania przymusu. Nie chodziło oczywiście o to, że się go bał. Po prostu nie chciał używać przemocy, gdy nie było to konieczne, gdyż mogło wzbudzić to niepotrzebne zainteresowanie jego osobą, co finalnie mogło skutkować ujawnieniem jego prawdziwej tożsamości. Wizja spędzenia reszty życia w Azkabanie nie była mimo wszystko niesamowicie pociągająca.
W chwili, gdy wszystko wydawało się iść w dobrą stronę pojawił się ktoś, kogo Burke nigdy nie spodziewałby się w tym miejscu, a na pewno nie teraz. Bellatrix Lestrange... co do jasnej cholery robili tutaj smierciożercy?
Na szczęście nie musiał długo czekać na wyjaśnienie. Czarny Pan potrzebował chłopaka i wysłał po niego swoich ludzi... W pierwszej chwili był w szoku. Nie potrafił przetrawić całej tej sytuacji. Jednakże, gdy w końcu mu się to udało oblał go zimny pot. Po szybkiej analizie sytuacji zrozumiał w jak bardzo złej sytuacji się znalazł. Co miał robić? Wspomóc swoich czy też Minerwę? Był ukrytym szpiegiem, ale co, jeśli w takiej sytuacji powinien pomóc wykonać rozkazy Czarnego Pana? Sytuacja była doprawdy... zagmatwana. Musiał dokonać szybkiego wyboru, ale tak naprawdę żadna z opcji, które miał nie była dobra. Każda ostatecznie kończyła się bolesnymi konsekwencjami skierowanymi w jego stronę. Czas uciekał, a Aaron nie miał pojęcia co robić. Mimo wszystko wyjął różdżkę. Nie miał ochoty zostać trafionym zaklęciem od swoich. Z pewnością nie poinformowano ich o jego roli, więc musiał liczyć się z ich atakami. Oczywiście o ile im nie pomoże... "Co robić?" - Burke gorączkowo próbował to sobie powiedzieć.
Decyzję podjął w chwili, w której Bellatrix rzuciła pierwsze zaklęcie w ich stronę. Lord Voldemort dał mu jasne instrukcje. Miał przeniknąć w szeregi Hogwartu i zdobyć zaufanie nauczycieli, miał się stać jego dłonią w tej budowli. Pomoc swoim, nawet tym, którzy wykonywali JEGO rozkazy nie wchodziła w rachubę. Złamałby dany mu rozkaz, a to pociągnęłoby za sobą konsekwencję. Musiał ich pokonać, ale tak, aby nikt nie został złapany. Całkowicie powalona sytuacja. Tylko cud mógł go teraz uratować. Oby sprzyjała mu szczęśliwa gwiazda.
Nie zastanawiając się dłużej wycelował w śmierciożercę, który do tej pory milczał i niewiele myśląc...
-Drętwota! - krótkie machnięcie i... rozpoczęła się zabawa, od której wyniku zależała dalsza przyszłość mężczyzny.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Nie Paź 25, 2015 9:23 pm
The member 'Aaron Burke' has done the following action : Rzuć kością

#1 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 3 Dice-icon
#1 Result : 5

--------------------------------

#2 'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 3 Dice-icon
#2 Result : 4
Minerwa McGonagall
Nauka
Minerwa McGonagall

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Pon Paź 26, 2015 2:31 am
No i nie było co liczyć na miłe, spokojne popołudnie. Do herbatki w gabinecie też było daleko i kto wie, czy dzisiaj uda im się jej napić. Zachowanie panny Black było na tyle oczywiste, że Minerwa spodziewała się, iż bez walki tego nie załatwią. Nie zamierzała też poddawać się żądaniom kobiety i oddać w jej ręce ucznia. Ucznia, któremu obiecała sobie pomóc.
W chwilach takich jak ta, kobieta zastanawiała się, czemu to wszystko w ogóle miało miejsce. Czemu ludzie pałali do siebie nienawiścią i czemu kierowała nimi żądza mordu. Zastanawianie się nad tym nie miało jednak zbyt wielkiego znaczenia. Teraz liczyło się działanie, a na to nie było za dużo czasu. Jeszcze przez chwilę stała z różdżka wyciągniętą w stronę panny Black i słuchała jej słów. To wy się nie uczucie, przeszło jej przez myśl, jednak darowała sobie otwieranie ust. Szkoda było strzępić język na kogoś, po kim to wszystko i tak spłynie.
Widząc lecące w jej stronę zaklęcie zrobiła unik i nie tracąc czasu postanowiła kontratakować. Nie było już czasu ani okazji na więcej sentymentów. Widząc, że Aaron również przystąpił do akcji wyciągnęła różdżkę w stronę przeciwniczki i wypowiedziała zaklęcie.
- Serpensortia. - Zdecydowany głos profesor McGonagall dotarł do uszu wszystkich obecnych, a ona kątem oka dostrzegła pozytywny efekt zaklęcia rzuconego przez jej towarzysza. Jej celem została więc przywódczyni grupy, Bellatrix Black.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Pon Paź 26, 2015 2:31 am
The member 'Minerwa McGonagall' has done the following action : Rzuć kością

'Pojedynek' :
Ziemia niczyja - Page 3 Dice-icon
Result : 1, 3
Sahir Nailah
Oczekujący
Sahir Nailah

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Pon Paź 26, 2015 12:16 pm
Nieprzyjemny dreszcz przemknął po skórze, mięśnie instynktownie się spięły, opuściłeś głowę i cofnąłeś, zamykając powieki, kiedy kobieta dotknęła twoich pleców, czując nagły bezdech na klatce piersiowej - ale przyznam, że cię miała - okręciła cię wokół swojego paluszka jakby robiła to miliony razy z milionami przed tobą. Czy to było takie trudne? Wypowiedzieć proste słowa, które każdy chce usłyszeć w swoim życiu chociaż raz - pominę kwestie chorych psychicznie psychopatów i tym podobnych przypadków, dobrze? Był dzieckiem - dzieckiem, które w swoich myślach nasłuchało się już za dużo wspomnianych kazań i morałów i zbyt wiele razy usłyszało je na zewnątrz - i to dziecko, które pragnęło uwagi i machało ręką do dorosłych, a potem stosowało coraz bardziej radykalne środki do osiągnięcia celu, kiedy zwykłe machanie i spoglądanie nie wystarczało, wybudzało się w bardzo nieodpowiednim momencie - cała ta zewnętrzna dojrzałość, to niedopasowanie do rówieśników - kit na kółkach - drogi kit i opłacony wysoką ceną, ale nadal - kit, przez który Minerwa przesiąkała z taką łatwością, jakby nie stanowił dla niej najmniejszej przeszkody, powodowała rozluźnienie, natychmiastowe pragnienie, jakże właśnie dziecinne, pozostania w ramionach. I napicia się ciepłej herbaty. Niczym w ramionach matki. Byle tylko słuchać jej uspakajającego bicia serca przypominającego kołysankę, poczuć się naprawdę bezpiecznie, bez żadnych win, przywar i obowiązków nakładanych przez świat - w kominku trzaskałby ogień i wszyscy byliby zadowoleni chociaż przez tych parę sekund. Taki moment był idyllą. Wszak na tym zresztą polegała pogoń za marzeniami - na spoglądaniu w niedostępne miejsca, tam, gdzie trawa za ogrodzeniem była bardziej zielona niż u nas - tylko że był to płot, którego nie dało się przeskoczyć, obejść, ani ominąć. Można było jedynie na niego spoglądać - ale nawet to banalne spoglądanie wprowadzało duszę w stan melancholii, tęsknoty... i zarazem swoistego spokoju. Poczucia, że właśnie się tam jest. Nawet jeśli ulotna chwila imaginowała się jedynie w naszej wyobraźni.
Czarnowłosy powoli rozchylił powieki, gdy trzask przerwał moment zawieszenia między realiami a snami i w jego polu widzenia pojawiała się Bellatrix - wiecie, zabrzmi to strasznie. Naprawdę strasznie - ale... umysł Nailaha nie wszedł na tory "och nie, co ja teraz zrobię", nawet jeśli odczuł strach wpełzający do jego wnętrza i cofnął się o kolejny krok, sięgając do różdżki, a jego powieki mocniej się rozszerzyły - słuchał uważnie... i podobało mu się to, co usłyszał - przynajmniej w jednym kontekście. Kontekście ofiary i świadka. Nawet dwóch. Tak i oto wychodził właśnie przed gronem pedagogicznym na ofiarę, na którą się poluje z przyczyn jej nie zrozumiałych - a skoro tak, to i perspektywa domniemanej niewinności całkowicie się zmieniała - jeszcze dobór słów, jaki został tutaj użyty, był wręcz perfekcyjnie wpasowany w najbardziej wymarzony scenariusz. Tak funkcjonował analityczny umysł Krukona. Potem jednak przyszło spojrzenie na Minerwę - i dwie myśli zderzyły się ze sobą jednocześnie - ta, w której nie chciał jej zostawiać - ach, przez tą krótką chwilę kupiła go całkowicie swoim spojrzeniem, matczynym spojrzeniem, do którego rwało każde dziecięce serce, które nigdy go nie uraczyło i ta druga - ta, która natychmiast krzyknęła mu w mózgu UCIEKAJ! nim stało się cokolwiek innego.
Uciekaj nie ze strachu.
Uciekaj nie z przerażenia i chęci poddania się.
Uciekaj, zanim dotrze tu osoba, którą pragnąłeś spotkać. I zatrzymaj ją, zanim tutaj przyjdzie.
Ale w tej pozycji przyszło ci zamrzeć na wiele cennych sekund - zaklęcia świsnęły w powietrzu, a Ty? Ty trwałeś nieruchomy, nie mogąc nawet drgnąć - presja - presja narastała - ta presja, na którą nie miałeś siły i energii, która doprowadziła cię w tych paru sekundach do wrażenia całkowitych utrat sił. Nie chciałeś. Nie chciałeś unosić różdżki i dołączać do migania świateł. Nie chciało ci się. Nie chciało ci się zmuszać obolałych mięśni do jakiegokolwiek wysiłku.
Opadnięcie na ziemię i poddanie się losowi wydawało się całkowicie kuszące.
Tak dotarłeś w przeciągu minuty całkowitego bezruchu do momentu, w którym, zupełnie tak jak na błoniach, w twoim wnętrzu zagościła zupełna pustka.
Spokój.
Gotów byłeś pokochać stan, w którym nie istniały żadne emocje.
Uniosłeś twoją niewierną towarzyszkę, która pulsowała energią, wrastając w twoją dłoń, która zagłuszyła szum drzew przeszywającym odgłosem darcia się kruków - Raven Claws przysłoniło czernią sylwetkę Czarnego Kota, który wcale nie zamierzał czekać na to, aż po raz kolejny ktoś rzuci w niego zaklęciem - nawet nie wiedział, który ze śmierciożerców go unieruchomił - ogromne ptaszyska całą chmarą poszybowały ku śmierciożercom, wymijając Aarona i Minerwę - zostałby z nimi, naprawdę by został - ale miał pewien istotny priorytet, priorytet ważniejszy od jego mizernego życia, nawet jeśli należał do tych bardzo niewielu niezwykle utalentowanych w dziedzinie magii - to nadal nic nie wartego w spojrzeniu dominującej większości - nie miałeś pojęcia, czy bariera, która zafalowała wokół was, jest przenikalna z zewnątrz, ale najważniejsze obecnie było - czy można z niej wyjść - ale przestudiowałeś z dostępnych ci ksiąg wszelakie rodzaje barier i jeszcze o takiej, z której nie można wyjść nie słyszałeś. No, oprócz Protego Persona, ale ono było minimalnych zasięgów, a ta bariera robiła wrażenie. Tak czy siak, nawet z pełnym wrażeniem, że będzie tego żałował, rzucił na siebie Tilematafora i rzucił się do ucieczki w tył, do malutkiego lasku, jeszcze nawet nie wiedząc, że jest tam Birdie, wyciągając przed siebie rękę i z gotowością rzucenia Diffindo, gdyby jednak fizycznie nie dało się ściany przejść "ot tak" - brał na to poprawkę.

Raven Claws -> 3,4
Tilematafora -> 3,5
//pominąłem swoją kolejkę między Bellą i Minerwą.


Ostatnio zmieniony przez Sahir Nailah dnia Pon Paź 26, 2015 12:17 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content

Ziemia niczyja - Page 3 Empty Re: Ziemia niczyja

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach