- Steve Fluffy
[Uczeń] Steve Fluffy
Czw Sty 01, 2015 8:58 pm
Imię i nazwisko: Steven Anthony Fluffy
Data urodzenia: 10 stycznia 1960
Czystość krwi: Całkowicie mugolska
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Kasztan, włos z ogona testrala, 9 i 1/4 cala
Widok z Ain Eingarp: Lustereczko, lustereczko powiedz przecie… Kto jest najpiękniejszy na świecie? A może jednak powiesz mi, czego pragnę? Opowiedz mi o moim największym pragnieniu, bardzo proszę! Nie, nie, lustereczko. Nie pokazuj mi pięknej żony oraz gromadki dzieci. Przecież bardzo dobrze wiesz, że w głębi serca kryje się coś więcej… Dlaczego pokazujesz mnie siedzącego na tronie z książek? Wiedza jest ważna, ale czy aby na pewno jest najważniejsza? Znowu zmieniasz zdanie? Możesz wyjaśnić mi, dlaczego skaczę na jednej nodze i rozśmieszam wszystkich dookoła? Lustereczko, proszę! Postaraj się chociaż trochę! Spójrz we mnie głębiej! Co widzisz? Skarpety? Tłuczek i pałka? Sernik malinowy? Nie, nie! Nigdy nie zaśpiewam w żadnej kapeli! Lustereczko… Pokaż mi… Szczęście. Pokaż mi kolory! Pokaż mi szczyty górskie! Pokaż mi uśmiechnięte twarze! Pokaż mi świat bez wojen! Pokaż mi… Zapewnij mnie, że będę szczęśliwy. Po prostu. Nie ważne jak to osiągnę. Pokaż uśmiechniętego mnie…
Dziękuję. Tylko tyle chciałem dzisiaj zobaczyć.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Niektórzy mówią, że jestem życiową fajtłapą.
Nie było jeszcze żadnej lekcji, aby czegoś mi się nie przytrafiło. Czasami podpalam ludziom szaty, innym razem wylewam prawie całą zawartość swojego kociołka. Dziewczyny mówią, że jestem bardzo rozkojarzony, ponieważ chcę złapać za wiele srok za ogon. Nie wiem czy zdają sobie sprawę z tego, co jest prawdziwym powodem mojego „rozkojarzenia”. Tak naprawdę myślę o zupełnie innych rzeczach. Mam bardzo wybujałą wyobraźnię. Bardzo lubię spisywać wszystkie swoje myśli, aby mieć je utrwalone na papierze. Myślę o życiu, nowych rozwiązaniach. Nauka również zajmuje dużą część w moim życiu, ale dopiero po zajęciach potrafię się skupić na czytaniu książek. Inaczej nie potrafię. Za dużo bodźców, za dużo wszystkiego.
Mówią, że w całym Hogwarcie to tylko ja wiem najwięcej o smokach. Być może to prawda. Często czytam nowe książki o nich, bardzo interesują mnie te bestie. Uwielbiam chodzić na zajęcia z obrony przed czarną magią. Dużo czasu spędzam na swoich własnych treningach, ponieważ zdaję sobie sprawę, jak bardzo ten przedmiot może przydać mi się w przyszłym życiu. Nigdy przecież nie wiadomo, co mnie czeka, prawda? Gdyby nie liczne wpadki, lubiłbym też eliksiry. Profesor chyba jednak za mną nie przepada… Raz na jakiś czas uda mi się zrobić coś wybitnego, ale co z tego, skoro nazajutrz coś znowu zepsuję?
Przykładowy Post:Data urodzenia: 10 stycznia 1960
Czystość krwi: Całkowicie mugolska
Dom w Hogwarcie: Ravenclaw
Różdżka: Kasztan, włos z ogona testrala, 9 i 1/4 cala
Widok z Ain Eingarp: Lustereczko, lustereczko powiedz przecie… Kto jest najpiękniejszy na świecie? A może jednak powiesz mi, czego pragnę? Opowiedz mi o moim największym pragnieniu, bardzo proszę! Nie, nie, lustereczko. Nie pokazuj mi pięknej żony oraz gromadki dzieci. Przecież bardzo dobrze wiesz, że w głębi serca kryje się coś więcej… Dlaczego pokazujesz mnie siedzącego na tronie z książek? Wiedza jest ważna, ale czy aby na pewno jest najważniejsza? Znowu zmieniasz zdanie? Możesz wyjaśnić mi, dlaczego skaczę na jednej nodze i rozśmieszam wszystkich dookoła? Lustereczko, proszę! Postaraj się chociaż trochę! Spójrz we mnie głębiej! Co widzisz? Skarpety? Tłuczek i pałka? Sernik malinowy? Nie, nie! Nigdy nie zaśpiewam w żadnej kapeli! Lustereczko… Pokaż mi… Szczęście. Pokaż mi kolory! Pokaż mi szczyty górskie! Pokaż mi uśmiechnięte twarze! Pokaż mi świat bez wojen! Pokaż mi… Zapewnij mnie, że będę szczęśliwy. Po prostu. Nie ważne jak to osiągnę. Pokaż uśmiechniętego mnie…
Dziękuję. Tylko tyle chciałem dzisiaj zobaczyć.
Podsumowanie dotychczasowej nauki w Hogwarcie: Niektórzy mówią, że jestem życiową fajtłapą.
Nie było jeszcze żadnej lekcji, aby czegoś mi się nie przytrafiło. Czasami podpalam ludziom szaty, innym razem wylewam prawie całą zawartość swojego kociołka. Dziewczyny mówią, że jestem bardzo rozkojarzony, ponieważ chcę złapać za wiele srok za ogon. Nie wiem czy zdają sobie sprawę z tego, co jest prawdziwym powodem mojego „rozkojarzenia”. Tak naprawdę myślę o zupełnie innych rzeczach. Mam bardzo wybujałą wyobraźnię. Bardzo lubię spisywać wszystkie swoje myśli, aby mieć je utrwalone na papierze. Myślę o życiu, nowych rozwiązaniach. Nauka również zajmuje dużą część w moim życiu, ale dopiero po zajęciach potrafię się skupić na czytaniu książek. Inaczej nie potrafię. Za dużo bodźców, za dużo wszystkiego.
Mówią, że w całym Hogwarcie to tylko ja wiem najwięcej o smokach. Być może to prawda. Często czytam nowe książki o nich, bardzo interesują mnie te bestie. Uwielbiam chodzić na zajęcia z obrony przed czarną magią. Dużo czasu spędzam na swoich własnych treningach, ponieważ zdaję sobie sprawę, jak bardzo ten przedmiot może przydać mi się w przyszłym życiu. Nigdy przecież nie wiadomo, co mnie czeka, prawda? Gdyby nie liczne wpadki, lubiłbym też eliksiry. Profesor chyba jednak za mną nie przepada… Raz na jakiś czas uda mi się zrobić coś wybitnego, ale co z tego, skoro nazajutrz coś znowu zepsuję?
Lepiej się czyta, kiedy słucha się tej piosenki!
Steve spojrzał w lustro. Wyglądał naprawdę elegancko. Bardzo dobrze pamiętał narzekanie matki, kiedy udali się na Pokątną, aby wybrać dla niego szatą wyjściową. Czarodziejska krawcowa musiała sprostać wymaganiom mugolki. Miała być to prosta szata. Znalezienie takowej podobno było bardzo proste… Niestety, cała ekspedycja zakończyła się po pięciu godzinach od wejścia do salonu. Niektóre mugolskie matki były bardziej nadopiekuńcze oraz bardziej wymagające od pełnokrwistych czarownic.
- Jestem najprzystojniejszy – stwierdził Fluffy patrząc na swoje odbicie. Parę razy okręcił się, aby przyjrzeć czy wszystko było w porządku z jego szatą. Strzepnął kilka niewidzialnych paproszków z ramion. Dyskretnie psiknął się męskimi perfumami, które ojciec przesłał mu na Boże Narodzenie. Pachniały dosyć dobrze. Poprawił swoje włosy i był gotowy do wyjścia. Steve był wysokim jak na swój wiek chłopakiem, ponieważ mierzył aż metr dziewięćdziesiąt. Nosił krótką czuprynę, którą bardzo łatwo można było doprowadzić do porządku. Na policzkach nie było widać żadnego zarostu, golił się codziennie. Po matce z wyglądu odziedziczył jedynie zielone oczy oraz prosty nos.
Fluffy umówił się z Penny Jackson, że będzie czekał na nią tuż przed wejściem do Wielkiej Sali. Spojrzał na zegarek na ręku, była już odpowiednia godzina, aby zejść. Opuścił dormitorium, przeszedł przez pokój wspólny. Udał się na parter zamku. Już wcześniej do uszu Steve’a doszła muzyka. Uśmiechnął się szeroko. Czuł, że będzie to bardzo dobry dzień, a może nawet przy odrobinie szczęścia, nie zrobi niczego głupiego.
Kiedy zszedł na dół, zobaczył dwóch chłopaków ze swojego dormitorium. Przywitał się z nimi, chociaż dopiero co ich widział. Cała trójka czekała więc na swoje partnerki, a muzyka, która dobiegała z wnętrza Wielkiej Sali, sprawiła, że chłopcy zaczęli podrygiwać w rytm. Najbardziej popisywał się Fluffy, którego jak zwykle poniosła wybujała wyobraźnia. Machał rękoma niczym wiatrak, kręcił piruety. Nosiło go. Bardzo długo czekał na tę chwilę.
- Hej! Puszku! – Steve przestał tańczyć. Spojrzał w stronę schodów. Roześmiał się, kiedy zobaczył Penny stojącą na szczycie. Dziewczyna była drobniutką Gryfonką. Złote włosy spięła w koka, a na sobie miała białą sukienkę, która sięgała jej kolan. Steve chrząknął i wyszedł sprzed kolumny chłopców. Poprawił szatę. Poczekał aż Penny powoli zejdzie po schodach. Widział to na większości filmów, które oglądał w domu. Wyciągnął dłoń w jej stronę, kiedy znajdowała się blisko. Gryfonka zachichotała. Położyła dłoń na jego. Oboje udali się do Wielkiej Sali, chociaż, kiedy przechodzili obok przyjaciół Steve’a, chłopak nie mógł się powstrzymać, aby nie wystawić im koniuszka języka.
Chłopak od razu poprowadził ją na parkiet, aby zatańczyć z nią pierwszy taniec. Nie liczyło się odnajdywanie ich stolika, ale właśnie ta chwila. Gryfonka ponownie zachichotała, kiedy Steve położył dłoń na jej talii. Penny położyła dłoń na ramieniu Fluffy’ego. Razem zaczęli tańczyć walca. Okularnik był dzieckiem mugoli, jako mały chłopczyk został zapisany do szkółki tanecznej. Do tej pory pamiętał każdy taniec, którego go tam nauczyli.
Prowadził Penny bardzo ostrożnie. Nie nadepnął jej na palce, nie mylił kroków. Wyłączył się całkowicie. W obecnej chwili istniała dla niego tylko Gryfonka oraz muzyka. Oboje pląsali po całej sali, tak jakby parkiet należał tylko dla nich. Jackson spoglądała w zielone oczy Fluffy’ego. Chłopak chyba nigdy nie widział jej takiej szczęśliwej. Jeden obrót, krok… I krok… I jeszcze raz! Steve położył obie dłonie na jej talii i uniósł ją delikatnie do góry. Dziewczyna wsparła się dłońmi o jego ramiona. Śmiała się radośnie.
Piosenka się skończyła. Steve pokłonił się przed swoją partnerką i pocałował ją w dłoń. Gryfonka znów zachichotała. Pociągnęła go do wyjścia z Wielkiej Sali, chciała wyjść na błonia. Nie musiała nic mówić, musiała zwyczajnie odetchnąć.
- Od kiedy potrafisz tak dobrze tańczyć? – zapytała, kiedy znaleźli dla siebie wolną ławkę. Steve wzruszył ramionami.
- Nigdy nie miałem okazji się zaprezentować. Na imprezach i tak wszyscy skaczemy i drzemy się na cześć naszego szukającego. To nie miejsce na walce – wyjaśnił powoli. Penny położyła głowę na ramieniu Fluffy’ego.
- Zawsze myślałam, że nie ma dziedziny, w której nie zrobiłbyś czegoś głupiego.
- Chcesz się przekonać? Potrafię robić bardzo dużo głupich rzeczy. Ten wieczór dopiero się rozpoczął. – W jego oczach czaiło się coś niedobrego. Jackson zerknęła na okularnika.
- Pocałuj mnie.
- Jestem najprzystojniejszy – stwierdził Fluffy patrząc na swoje odbicie. Parę razy okręcił się, aby przyjrzeć czy wszystko było w porządku z jego szatą. Strzepnął kilka niewidzialnych paproszków z ramion. Dyskretnie psiknął się męskimi perfumami, które ojciec przesłał mu na Boże Narodzenie. Pachniały dosyć dobrze. Poprawił swoje włosy i był gotowy do wyjścia. Steve był wysokim jak na swój wiek chłopakiem, ponieważ mierzył aż metr dziewięćdziesiąt. Nosił krótką czuprynę, którą bardzo łatwo można było doprowadzić do porządku. Na policzkach nie było widać żadnego zarostu, golił się codziennie. Po matce z wyglądu odziedziczył jedynie zielone oczy oraz prosty nos.
Fluffy umówił się z Penny Jackson, że będzie czekał na nią tuż przed wejściem do Wielkiej Sali. Spojrzał na zegarek na ręku, była już odpowiednia godzina, aby zejść. Opuścił dormitorium, przeszedł przez pokój wspólny. Udał się na parter zamku. Już wcześniej do uszu Steve’a doszła muzyka. Uśmiechnął się szeroko. Czuł, że będzie to bardzo dobry dzień, a może nawet przy odrobinie szczęścia, nie zrobi niczego głupiego.
Kiedy zszedł na dół, zobaczył dwóch chłopaków ze swojego dormitorium. Przywitał się z nimi, chociaż dopiero co ich widział. Cała trójka czekała więc na swoje partnerki, a muzyka, która dobiegała z wnętrza Wielkiej Sali, sprawiła, że chłopcy zaczęli podrygiwać w rytm. Najbardziej popisywał się Fluffy, którego jak zwykle poniosła wybujała wyobraźnia. Machał rękoma niczym wiatrak, kręcił piruety. Nosiło go. Bardzo długo czekał na tę chwilę.
- Hej! Puszku! – Steve przestał tańczyć. Spojrzał w stronę schodów. Roześmiał się, kiedy zobaczył Penny stojącą na szczycie. Dziewczyna była drobniutką Gryfonką. Złote włosy spięła w koka, a na sobie miała białą sukienkę, która sięgała jej kolan. Steve chrząknął i wyszedł sprzed kolumny chłopców. Poprawił szatę. Poczekał aż Penny powoli zejdzie po schodach. Widział to na większości filmów, które oglądał w domu. Wyciągnął dłoń w jej stronę, kiedy znajdowała się blisko. Gryfonka zachichotała. Położyła dłoń na jego. Oboje udali się do Wielkiej Sali, chociaż, kiedy przechodzili obok przyjaciół Steve’a, chłopak nie mógł się powstrzymać, aby nie wystawić im koniuszka języka.
Chłopak od razu poprowadził ją na parkiet, aby zatańczyć z nią pierwszy taniec. Nie liczyło się odnajdywanie ich stolika, ale właśnie ta chwila. Gryfonka ponownie zachichotała, kiedy Steve położył dłoń na jej talii. Penny położyła dłoń na ramieniu Fluffy’ego. Razem zaczęli tańczyć walca. Okularnik był dzieckiem mugoli, jako mały chłopczyk został zapisany do szkółki tanecznej. Do tej pory pamiętał każdy taniec, którego go tam nauczyli.
Prowadził Penny bardzo ostrożnie. Nie nadepnął jej na palce, nie mylił kroków. Wyłączył się całkowicie. W obecnej chwili istniała dla niego tylko Gryfonka oraz muzyka. Oboje pląsali po całej sali, tak jakby parkiet należał tylko dla nich. Jackson spoglądała w zielone oczy Fluffy’ego. Chłopak chyba nigdy nie widział jej takiej szczęśliwej. Jeden obrót, krok… I krok… I jeszcze raz! Steve położył obie dłonie na jej talii i uniósł ją delikatnie do góry. Dziewczyna wsparła się dłońmi o jego ramiona. Śmiała się radośnie.
Piosenka się skończyła. Steve pokłonił się przed swoją partnerką i pocałował ją w dłoń. Gryfonka znów zachichotała. Pociągnęła go do wyjścia z Wielkiej Sali, chciała wyjść na błonia. Nie musiała nic mówić, musiała zwyczajnie odetchnąć.
- Od kiedy potrafisz tak dobrze tańczyć? – zapytała, kiedy znaleźli dla siebie wolną ławkę. Steve wzruszył ramionami.
- Nigdy nie miałem okazji się zaprezentować. Na imprezach i tak wszyscy skaczemy i drzemy się na cześć naszego szukającego. To nie miejsce na walce – wyjaśnił powoli. Penny położyła głowę na ramieniu Fluffy’ego.
- Zawsze myślałam, że nie ma dziedziny, w której nie zrobiłbyś czegoś głupiego.
- Chcesz się przekonać? Potrafię robić bardzo dużo głupich rzeczy. Ten wieczór dopiero się rozpoczął. – W jego oczach czaiło się coś niedobrego. Jackson zerknęła na okularnika.
- Pocałuj mnie.
- Colette Warp
Re: [Uczeń] Steve Fluffy
Sro Paź 21, 2015 4:09 pm
Naprawdę przyjemna karta, niezwykle lekko się ją czytało i nuta do niej pasowała. Nie pozostaje mi nic poza daniem Akcepta! I 20 fasoli za Wybitną.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach